„Ogrody na popiołach” Sabina Waszut

PODRÓŻ ZA HORYZONT

  • Autorka: SABINA WASZUT
  • Wydawnictwo: KSIĄŻNICA
  • Liczba stron: 302
  • Data premiery: 7.09.2022r.

W pierwszym słowach przepraszam Autorkę @Sabina Waszut-strona autorska. Szczerze przyznaję, że nie zamierzałam przeczytać jej najnowszej powieści historycznej zatytułowanej „Ogrody na popiołach”.  Pomyślałam; świętochłowiczanką nie jestem, ani z wyboru, ani z pochodzenia mimo mego śląskiego wywodzenia się😊, czytałam wiele książek historycznych z tematyką obozową, a i nastrój nie ten, by podejmować kolejną trudną lekturę. Niestety ogrom zainteresowania publikacją wydaną nakładem  @Wydawnictwo Książnica, która debiutowała w dniu 7 września br., przerósł moje wyobrażenia o lekturze. Przeczytałam lub obejrzałam mnóstwo recenzji, wywiadów, relacji ze spotkań. Jeden wątek powtarzający się związany jest z niewiedzą. Związany jest z ukrywaniem prawdy. Związany jest ze strachem, by nie wspominać o komunistycznych zbrodniach, które działy się praktycznie obok nas. Na naszych ulicach, obok naszego domu. Zaciekawiło mnie to. Zainteresował mnie obóz, który był wcześniej filią hitlerowskiego Auschwitz, by później przez kilka miesięcy stać się miejscem katorżniczego wyzysku i zemsty na Ślązakach za hitlerowskie zbrodnie. Ślązakach, którzy często nie wiedzieli, za co zostali osadzeni. By osądzić „(…) ile w Ślązaku jest Polaka, a ile Niemca.” Tak mnie zaciekawiła tematyka, że w końcu książkę kupiłam i przeczytałam. I nie żałuję, ani pierwszego, ani tym bardziej drugiego.

A wszystko zaczęło się, jak sama Autorka wspomina w „Posłowiu” wiele lat wcześniej, gdy na spotkaniu autorskim w Świętochłowicach pewien starszy pan zaczął opowiadać o komendancie obozu, Salomonie Morelu (na marginesie jedna z jego córek jest czynną aktorką i piosenkarką). Z obawy, że powiedział za dużo, w pewnym momencie przerwał. Na co uspokajająco zareagowała jego żona zachęcając go do kontynuacji i stwierdzając, że „(…) teraz już może o tym mówić.” Tyle lat po 1945 roku!!! Tyle lat po obozie!!! Tyle lat po tym, gdy Morel został przeniesiony na inne, intratne stanowiska w komunistycznej ubecji! Tyle lat….

Obóz na zgodzie w Świętochłowicach stał się symbolem Tragedii Górnośląskiej, o której, zdaniem wielu, wciąż lepiej jest milczeć, niż mówić zbyt głośno. Strach, który został wówczas zasiany, nadal panuje i być może nigdy nie uda się go wyciszyć.” – słowa Autorki we Wprowadzeniu [w:] „Ogrody na popiołach” Sabina Waszut.

Ten paraliżujący strach dał się we znaki w roku 1966 Karolowi Plochowi, niewidzącemu sprzedawcy w katowickim kiosku. Gdy usłyszał znienawidzony głos i równy, silny krok, a także poczuł zapach wody kolońskiej Salomona Morela, komendanta obozu pracy w Świętochłowicach – Zgodzie. Ten paraliżujący strach poczuł Karol Ploch również i w 1996 roku, gdy wraz ze swoim synem Piotrem odwiedził tereny byłego obozu i dane mu było przejść jeszcze raz przez jego główną bramę, pięćdziesiąt jeden lat później, pięćdziesiąt jeden lat po. A o strachu, który położył się cieniem na całe późniejsze życie Karola Plocha w trakcie kilkumiesięcznego pobytu w obozie nie sposób tu opowiedzieć, nie sposób Was do niego zbliżyć. To trzeba przeczytać słowami Sabiny Waszut. Trzeba prześledzić, by zrozumieć, co znaczy Tragedia Górnośląska i co dla osadzonych w obozie, znaczyło się tam znaleźć.

Ogrody na popiołach” Sabiny Waszut pozostawiły mnie w silnych emocjach, które towarzyszyły mi przez dwa wieczory, w trakcie zanurzania się w lekturę. Te emocje nadal czuję, nadal je przeżywam. To dobrze. Oznacza to, że ta powieść historyczna długo, a może nigdy, nie zostanie przeze mnie zapomniana. Tak jak historia, której dotyczy, nie powinna być zapomniana przez nikogo, a tym bardziej przez żadnego ze Ślązaków.

Kto nie przeżył wojny, ten nigdy nie pojmie, jakie prawa nią kierują, kto nie przeżył wojny tutaj, na Śląsku, ten nie zrozumie, że nic nie jest czarno – białe.” – „Ogrody na popiołach” Sabina Waszut.

Sam tytuł nie jest przypadkowy. Ówczesny obóz „Zgoda – Świętochłowice” to aktualnie miejsce pracowniczych ogródków działkowych. Z jego terenu została brama. Oryginalna. Strasząca. Przypominająca. Zaraz za nią zieleń, a w okresie jesiennym opadające złociste liście. Miejsce odpoczynku i relaksu. Miejsce zjazdów i miejsce wieczornych spotkań przy grillu. Praktycznie na miejscu śmierci wielu niewinnych ludzi. Miejscu katowania wielu niesprawiedliwie osadzonych. Choć Autorka patrzy na to całkiem inaczej.

Pani Sabina Waszut wydarzenia przedstawiła w sposób bardzo sugestywny, z niezwykłą, wrodzoną sobie subtelnością. Mimo bardzo trudnych wydarzeń, które zostały opisane w książce, jej fabułę śledziłam bardzo płynnie. Kolejne zdania napływały jedne po drugich, historie przeplatały się. Te poboczne, dodane jakby od niechcenia, doprecyzowujące rzeczywistość historyczną, w której została osadzona akcja okazały się dla mnie wyjątkową wartością. Historia Margot i jej rodziny z fryzjerskimi tradycjami, charakterystyka infrastruktury, wspominane ulice zmieniające nazwy i pomniki, które dość w krótkim czasie zaczęły odzwierciedlać całkiem co innego, to jakby delikatne koraliki rozrzucone tu i ówdzie dla ozdoby, dla dopełnienia. Dzięki temu czytelnik został żywo osadzony w ówczesnych czasach. Dzięki temu czytelnik może poznać panujące nastroje, opinie, które dominowały. I dzięki temu mogłam dowiedzieć się na przykład, że mieszkańcy Śląska twierdzili, iż czerwonoarmiści nie są w stanie zdobyć Śląska i przejść choćby metr katowickimi ulicami.

Bardzo dobrze Autorka odzwierciedliła realność polsko – niemieckiego Śląska. Tę dychotomię, której nie rozumieli sami Ślązacy. Gdzie Nowak czuł się Niemcem, a Ślązak, którego nazwisko poprzedzone było „von” uważał się za Polaka. Rozstrzygnięcia polityczne po plebiscycie nie były oczywiste dla samych zainteresowanych. Nie rozumieli dlaczego Zabrze, Bytom i Miechowicie zostały po stronie Niemieckiej, a inne tereny włączono do Polski. Ślązak żył ze Ślązakiem jak Niemiec z Polakiem i odwrotnie. Takim właśnie mieszanym małżeństwem byli Plochowie, Karol i jego żona Margot. Warto zwrócić uwagę na stronę dwudziestą trzecią powieści, w której Pani Waszut idealnie opisuje złożoność światopoglądową, patriotyczną i polityczną tego terenu. Jak sama Margot uważała, posiadająca kategorię II na volksliście, „Winni są tylko ci, którzy wciskają im karabiny w dłonie…”.

Nic dobrego nie uczyniła żyjącym tu od pokoleń ludziom ta wielka polityka, która nagle, przypomniawszy sobie o Helmucie, Jendrysku czy Berciku, pozwoliła im zdecydować, kim czują się bardziej albo raczej: gdzie chętniej będą mieszkać. A potem, już bez pytania, i tak podzieliła śląską ziemię po swojemu, przecinając na pół miasta, wsie a nawet zagrody, stodoły oraz haźle.” – „Ogrody na popiołach” Sabina Waszut.

Czytając o Jendrysku nie mogłam się nie uśmiechnąć pod nosem. Czyżby to ukłon w stronę bohatera serii kryminałów retro autorstwa Moniki Kassner? 😉.

Wracając jednak do recenzji w wielu miejscach złapałam się na zachwycie nad historyczną wartością powieści. Wiele kwestii musiałam sama zgłębić w dostępnych, internetowych źródłach.

volkslist zasługuje na wspomnienie. Decyzje, które później kładły się na losach Ślązaków zmuszające ich do podjęcia trudnego procesu rehabilitacji. Jak wynika z zacytowanych wprost w książce historycznych dokumentów wielu z nich znalazła się tam przypadkiem, bez własnej zgody. Jak młodzi chłopcy wychowywani w polskich domach i mówiący po polsku, automatycznie wpisywani do Hitlerjugend, czy muzycy z orkiestry zakładowej, których nikt się nie pytał, czy chcą być wpisani do NSDAP. Czy chociażby nauczyciele z niemieckich szkół, jak Jan Janosch, prawdziwy zbrodniarz nazistowski = nauczyciel Karola, niezwykle tragiczna postać. Warto również wspomnieć o historycznych postaciach. O samym komendancie Salomonie Morelu. Żydzie z pochodzenia, któremu Polacy wydali rodzinę i przez których to, oprócz jednego brata, rodzinę stracił. Osobie uważanej przez swe otoczenie za miłego, kulturalnego człowieka. Będącego jednocześnie sadystą, despotą, psychopatą w warunkach obozowych. Fakt historyczny, gdzie Morel wiezie złapanego po ucieczce Erica, mrozi mi nawet teraz krew w żyłach. Morel, który „Ciągle pytał, dlaczego uciekłem, bo przecież tu jest wspaniale (…) Wspaniale! Cudownie!”. Morel, który doprowadził do wybuchu tyfusu pozwalający by „(…) tym samym wozem, którym wywożono ciała, przywożono do obozu chleb.” Czy sam wspomniany Eric van Calsteren Holender z pochodzenia, który całkowicie niesłusznie, jak wielu zresztą, znalazł się w obozie. A także Wanda Lagler obywatelka Stanów Zjednoczonych, niezwykle bogata kobieta, gdzie cały sztab prawników występował o jej zwolnienie, którego niestety nie dożyła. A także sami więźniowie pełniący w obozie ważne funkcje, o których nie będę już spojlerować.

Sabina Waszut stworzyła powieść o miejscu, o którym zapomniała na kilkadziesiąt lat historia. O losach skrzywdzonych, potraktowanych jak Nazistów Ślązakach, którzy odpowiedzieli za grzechy innych, którzy zemstę musieli przyjąć na siebie. Jedni żyli naprawdę. Innych stworzyła Autorka jako zlepek osobowości, życiorysu innych bohaterów, wzbogacając opowieść o ich bezpośrednią relację. Nie jest to książka dokumentalna, ani popularnonaukowa. Jest to powieść historyczna, która o obozie pracy w Świętochłowicach – Zgodzie nauczyła mnie – Ślązaczkę z pochodzenia znacznie więcej, niż jakakolwiek rozmowa, jakakolwiek dotychczasowa publikacja na ten temat. Nauczyła mnie ją rozumieć. Nie tylko w sferze racjonalnej, lecz przede wszystkim, co ważniejsze zresztą, w sferze emocjonalnej, w bardzo głębokiej płaszczyźnie.

Bardzo wartościowa lektura. Napisana z ogromnym zaangażowaniem i historyczną pieczołowitością. Skomponowana w płynną opowieść, której roli dydaktycznej nie jestem w stanie ocenić. KONIECZNIE PRZECZYTAJCIE !!!!

Moja ocena: 9/10

Książka ukazała się nakładem WYDAWNICTWA KSIĄŻNICA.

„Sprawa rodziny Tebbe. Kolacja z mumią” Monika Kassner

SPRAWA RODZINY TEBBE. KOLACJA Z MUMIĄ

  • Autorka: MONIKA KASSNER
  • Wydawnictwo: SILESIA PROGRESS
  • Liczba stron: 186
  • Data premiery: 23.09.2022r.

Nowe przygody radcy prawnego Adolfa Jendryska trafiły w me ręce dzięki mojej przyjaciółce, która jest nie dość, że ogromną fanką samej Autorki @Monika.Kassner.strona.autorska, to jeszcze oddaną zwolenniczką głównego bohatera. Niezwykle przystojnego, inteligentnego, Ślązaka z polskiej strony, którego imają się ciekawe zagadki kryminalne. „Sprawa rodziny Tebbe. Kolacja z mumią” Moniki Kassner na księgarskich półkach pojawiła się 23 września, dzięki wydawnictwu @Silesia Progress – śląski sklep i wydawnictwo. I jest to po Sprawie Salzmanna i Sprawie Rolnika. Zbrodnia prawie doskonałatrzeci tom serii o lipińskim radcy prawnym, który istniał naprawdę😊.

W trakcie cotygodniowego skata u Antona Rollnika radcy prawnemu Adolfowi Jendroskowi zostaje przekazana wiadomość od Lotti Dehner, oficjalnie dziennikarki angielskiej gazety. Lotti powróciła do śląskich Niemiec i ponownie zajmuje apartament w zabrzańskim hotelu „Admiral”, do którego zaprasza Adolfa, zwanego przez nią Adim. W trakcie spotkania Lotti proponuje radcy udział w kolacji rodziny Wilmara Tebbe przy Hochgesandrasse 2, głównego inżyniera Huty Donnesrmarcka, który w zaproszeniu zapewnia niespotykane dotychczas atrakcje. Kolacja nie przebiega zgodnie z planem, gdyż w jej trakcie życie traci pokojówka Państwa Tebbe Marie Krüger. Jendrysek znany ze swojego sukcesu w sprawie Rollnika rozpoczyna śledztwo wspierając komisarza Juretzkiego.

Niemiecka kobieta powinna służyć mężowi, nie odwrotnie – wyjaśnił radny – Ma być silna i wytrzymała. Każdy przejaw słabości powinien być eliminowany.” -„Sprawa rodziny Tebbe. Kolacja z mumią” Monika Kassner.

Między innymi takie wątki różnią trzecią część serii z Adolfem Jendryskiem od dwóch poprzednich. W książce „Sprawa rodziny Tebbe. Kolacja z mumią” Monika Kessner silnie zobrazowała nastroje polityczno – patriotyczne w roku 1934, praktycznie kilka lat przed hitlerowską wojną. Autorka z historyczną dokładnością i rzetelnością przedstawiła wpływ polityki Hitlera na mieszkańców niemieckiego śląska, w szczególności w osobie radnego Leo Abrahamczika, który jest jedną z niewielu historycznych postaci opisanych w powieści. Wątek ten uwypukliła scena powitania na kolacji, podczas której nawet służba witała się hitlerowskim gestem i zawołaniem, gospodarz miał małą swastykę wpiętą w krawat, podobnie jak Ernst Kleiner, z powodu którego odbyła się kolacja. Jedynie lekarz Otto Santarius i syn Tebbego Ingo nie zostali naznaczeni oczywistym hitlerowskim światopoglądem.

Przy czym postawa Jendryska pozostaje bez zmian. Ani Polak, ani Niemiec. Ślązak z Górnego Śląska. Perfekcyjnie mówiący po polsku, po niemiecku i po śląsku. Sam o swym miejscu pochodzenia mówi; „U nas, na Górnym Śląsku…”. I tej śląskości jest w stanie bronić do ostatniego tchu, mimo niekorzystnej bieżącej niemieckiej polityki. Dyskusja z radnym ze stron 122-123 to prawdziwy majstersztyk. Jendrysek odważnie prezentuje swoje poglądy mimo opresyjnych poglądów niemieckiego rozmówcy.

Co za bzdury – żachnął się radca (…) W tym wypadku wasze teorie biorą w łeb na całej linii. Możecie na nich zbudować co najwyżej domek z kart, a nie światowe mocarstwo.” -„Sprawa rodziny Tebbe. Kolacja z mumią” Monika Kassner.

Ciekawą postacią jest oczywiście Lotti, angielka z wyboru, nie z pochodzenia. Jej angielskie wtrącenia trochę mnie irytowały. Możliwe, że było ich za dużo. Co do jej charakteru to przyznaję, że stanowi piękny dodatek do typowo męskiej kryminalnej rozgrywki. Tym bardziej, że poddana urokowi Jendryska twierdzi;

Przecież nie zamierzam wychodzić za mąż. Jeszcze nie postradałam zmysłów, żeby jakiemukolwiek mężczyźnie gotować, sprzątać i prać brudną bieliznę.” -„Sprawa rodziny Tebbe. Kolacja z mumią” Monika Kassner.

Lotti jest kompletną przeciwwagą do Hadelki Jendryskowej, której wyjątkowo jest mało w tej części. Co ważne sama fabuła jest bardziej statyczna do poprzednich dwóch. Dzieje się w domu Tebbego, gdzie skumulowane zostały praktycznie wszystkie ważne wątki śledztwa. Jendrysek nie jeździ po okolicznych miastach. Nie przemierza polsko – niemiecką granicę kilkakrotnie w ciągu dochodzenia i rzadko odwiedza okoliczne bary😉. Bardzo sprytnie jednak Autorka nawiązała do poprzednich części. Wspominając o romansie radcy ze „Sprawy Salzmanna”, a także o przygodzie z Lotti, i policzkiem ze strony oficera NSDAP i hotelu Admiral ze „Sprawy Rolnika. Zbrodnia prawie doskonała”.

Z zaciekawieniem śledziłam kolejne kryminalne przygody Jendryska, co rusz zastanawiając się dlaczego Monika Kassner nie wykorzystała realnej zbrodni, czy innej kryminalnej śląskiej intrygi, tylko fabułę zbudowała na całkowicie fikcyjnych wydarzeniach. Mam nadzieję, że kiedyś się tego dowiem zadając jej to pytanie😉. Szata graficzna też zachwyca. Na okładce Dom dwóch dyrektorów przy Hochgesandrasse 2, a plan domu czytelnik znajdzie również w środku. Autorka dodatkowo na końcu zamieściła fragment planu miasta i posłowie, w którym tłumaczy pochodzenie niektórych bohaterów i cechy przedwojennego Zabrza, „a właściwie Hindenburga”. O niektórych z nich możecie przeczytać w historycznych publikacjach.

O książce, tak jak o poprzednich dwóch tomach, mogłabym pisać w nieskończoność. Muszę jednak zakończyć swoją opinię, gdyż boję się zaspojlerować. A tym samym zepsuję Wam, czytelnikom zabawę.

Reasumując więc „Sprawa rodziny Tebbe. Kolacja z mumią” Moniki Kassner jest kolejną bardzo dobrą książką Autorki ze wszystkimi prawidłami kryminału retro. Autorkę cechuje historyczna dokładność i lekkość pisania. Kassner uniknęła długich opisów, czy psychologiczno – socjologicznych mini traktatów, które często nużą czytelnika w tym gatunku. Stworzyła obraz śląskiego międzywojnia i historię z mumią w tle, w której jak zwykle istotną rolę odegrał jeden człowiek. On. Adolf. Nie-Hitler, a Jendrysek!!!

Miłego czytania!!!

Moja ocena: 8/10

Książka wydana została przez Wydawnictwo Silesia Progress.