„Miejsca cieniste” Jacek Kalinowski

MIEJSCA CIENISTE

  • Autor: JACEK KALINOWSKI
  • Wydawnictwo: ZNAK 
  • Seria: ZNAK CRIME
  • Liczba stron: 432
  • Data premiery: 31.05.2023r. 

Miejsca cieniste” autorstwa Jacek Kalinowski – Ohmydad to debiut wydany nakładem Znak Crime. Wielokrotnie już wspominałam, że z debiutami to jest różnie. Ostatnimi jednak czasy wiele autorskich premier zaskoczyło mnie swym poziomem. I muszę Wam już na początku zdradzić, że zaskoczyła mnie i ta książka. 

„(…) Jeśli jeszcze nie straciła przytomności na tej podłodze, to prawdopodobnie właśnie zrozumiała, że jest już dla niej za późno.” -„Miejsca cieniste” Jacek Kalinowski

Takim zdaniem kończy się prolog. W ten sposób Autor rozpoczyna snuć opowieść, jak sam przyznaje Wydawca w opisie, „(…) o tym, jak ludzkie losy – dawnych przyjaciół, niedoszłych kochanków, sąsiadów, bliskiej rodziny i przypadkowo poznanych osób – splatają się bezpowrotnie. A także o tym, że strata przychodzi niekiedy w najmniej spodziewanym momencie, stopniowo sącząc swój jad i nieodwracalnie zatruwając życie.” O tym, czym dla rodziców jest zaginięcie dziesięcioletniej Igi oraz jaki wpływ na życie małżonków Anny i Witka będzie miało przyjęcie pod ich dach Krzysztofa, dawnego przyjaciela, który właśnie opuścił mury więzienne. A zło czai się obok. Tak blisko, że czuć jego smród. 

Książka podzielona jest na ponumerowane rozdziały. Mocny wstęp, o czym wspomniałam we wprowadzeniu do fabuły zapewnia nam prolog. Rozdziały pisane są z punktu widzenia różnych bohaterów, co Autor zaznacza w tytułach nadając im imiona bohaterów. Narracja Anny jest pierwszoosobowa. Bardzo dobrze Autor oddał jej rozterki, złość na męża i obawy związane z pojawieniem się Krzyśka w ich wspólnym domu. W tej kobiecej narracji nie ma fałszu, wszystko pasuje, jakby Kalinowski miał ją przemyślaną, rozrysowaną w każdym szczególe. W przypadku Łukasza Autor prowadzi opowieść z perspektywy nadawcy trzecioosobowego, który tak samo dobrze zna i Łukasza, i jego żonę Paulę, i dokładnie wiem, czym dla nich jest zaginięcie ich córeczki Igi. Obie pary się ze sobą znają. Niektórzy z tych dwóch par czuli pociąg do siebie, niektórzy byli i nadal są bardzo czujni we wzajemnych relacjach. Bez wątpienia jednak „(…) Zaufanie zostało nieodwracalnie nadszarpnięte.” Łącznie rozdziałów jest dwadzieściadziewięć. Autor wprowadził w narrację również postać Oktawii, ale to z perspektywy Łukasza czytelnik dowie się w ostatnim rozdziale zatytułowanym Cztery miesiące później co stało się dalej. Jaki był ciąg dalszy… 

Na stronie Wydawcy przeczytałam, że Autor jest zwycięzcą konkursu EMPiK Go Short, uczestnik warsztatów pisarskich w ramach Międzynarodowego Festiwalu Kryminału we Wrocławiu oraz laureatem licznych konkursów literackich. Pierwszą umowę wydawniczą na trzy książki podpisał… nie mając napisanej ani jednej! (cyt. za: znak). Szczerze? Zastanawiające, ale możliwe. Tym bardziej, że faktycznie jego debiut okazał się zgrabnym thrillerem kryminalnym poruszającym wiele różnych kwestii w warstwie obyczajowej. Po skomplikowanym początku, zagmatwanych relacjach pomiędzy dwoma małżeństwami, zaginięciem Igi i współpracy Krzysztofa z Gruzinami wydawało mi się, że nic mnie nie zaskoczy, że element zaskoczenia już minął. Okazało się jednak, że książkę z zaciekawieniem czytałam do samego końca. Częściowo to efekt interesującej fabuły, a częściowo sposobu jej opisania. Powieść czyta się bowiem bardzo szybko. Dialogi są krótkie. Autor stroni od długich opisów dając szansę wczucia się czytelnikowi w opowieść poprzez samą akcję i następujące po sobie zdarzenia. Zakończenie kompletnie nieprzewidywalne. Takie z efektem „Wow”. Zakładam więc, że kolejna powieść tego Autora może być wyłącznie jeszcze lepsza.

Sprawdźcie sami, czy Jackowi Kalinowskiemu debiut się udał. Zachęcam do lektury. 

Moja ocena: 7/10

Egzemplarz recenzencki podarowało mi Wydawnictwo Znak, za co bardzo dziękuję.

„Włoska balerina” Kristy Cambron

WŁOSKA BALERINA

  • Autorka: KRISTY CAMBRON
  • Wydawnictwo: ZNAK
  • Liczba stron: 432
  • Data premiery: 25.01.2023r. 
  • Data premiery światowej: 12.07.2022r.

Włoska balerina” to kolejna powieść Kristy Cambron od Wydawnictwo Znak, mistrzyni powieści historycznej, którą przeczytałam. Pierwsza lektura przeczytana przeze mnie od tej autorki zrobiła na mnie bardzo dobre wrażenie. „Wróbel w getcie” (recenzja na klik) oceniłam 8/10 w przeciwieństwie do powieści „Dziewczyna z Paryża” (recenzja na klik), którą subiektywnie sklasyfikowałam na poziomie 6/10. 

Bardzo lubię wydania tej autorki od Wydawnictwa Znak. W każdej przeczytanej przeze mnie książek od Kristy Cambron podobała mi się okładka w wydaniu polskim. Moim zdaniem ta z „Włoskiej baleriny” jest zdecydowanie lepsza od tej z zagranicznego wydawcy. Ksiązka rozpoczyna się prologiem z podtytułem „18 maja 1944. Wyspa Tyberyjska. Rzym, Włochy” i bardzo dobrym, mocnym wprowadzeniem. 

„Nigdy nie otwieraj drzwi zamkniętych na klucz, póki się nie upewnisz się, że nie czyha za nimi śmierć.” – „Włoska balerina” Kristy Cambron. 

To historia trójki bohaterów; baleriny Julii Bradbury, która po wybuchu wojny wstępuje do wojska, szeregowego Courtneya Colemana wcielonego do armii jako sanitariusz i małej żydowskiej dziewczynki, którą Court uratował, małej Calli. Ich losy splatają się niespodziewanie w rzymskim szpitalu otoczonym przez nazistów. Czy los da im szansę na ocalenie? 

Kolejno ponumerowane rozdziały zostały wzbogacone o osadzenie w konkretnym czasie i miejscu, np.: 9 września 1943. Przyczółek Paestum. Salerno, Włochy. To cecha charakterystyczna powieści historycznych, która sprawdza się w tego typu narracji. Od razu miałam mniejszy problem z osadzeniem fabuły. By wzmocnić przekaz autorka wplotła w narrację język włoski i niemiecki również. Gdzieniegdzie znajdziecie takie słowa jak: È aparto!, Corri!, cattivo soldato i wiele innych obco brzmiąco dla większości polskich czytelników. Akcja nie jest rozpisana chronologicznie. Czytelnik poznaje losy bohaterów z perspektywy działań wojennych, ich przeżyć, polowania na żydowskie dzieci, jak i z perspektywy tego, co działo się przed wojną. Historia tytułowej baleriny jest przybliżana czytelnikowi już od rozdziału drugiego i to nie we Włoszech a w Anglii (tytuł rozdziału to: 3 sierpnia 1939. 80A Kensington High Street. Londyn, Anglia). To dzięki takiej retrospekcyjnej narracji poznajemy tajemnice tytułowej bohaterki, którą los rzucił w całkowicie inne miejsce, niż na deski międzynarodowych teatrów i oper. Trzecia perspektywa narracji to ta obecna. W rozdziałach zatytułowanych przykładowo Obecnie. St. John Road. Starlight, Indiana autorka miesza jeszcze bardziej czytelnikowi osadzając kontynuację zdarzeń sprzed kilkudziesięciu lat w XXI wieku. Łącznie rozdziałów jest trzydzieści jeden plus Epilog. Ciekawa jest Nota od autorki, w której Kristy Cambron opisuje okoliczności powstania powieści i jej motywacje. 

Jest to powieść oparta na historycznych faktach. Powieść, która inspiruje. Powieść, która opisuje losy ludzi walczących o wolność we Włoszech podczas drugiej wojny światowej. Powieść wojenna. Jeśli lubicie tę tematykę to bez wątpienia jest to lektura dla Was, którą koniecznie musicie przeczytać. Historia jest bardzo dociągnięta i pełna emocji. U mnie o emocje w tego typu książkach nietrudno. Tematyka wojenna jakoś jest bliska memu sercu. Możliwe, że ze względu na tą polską martyrologię, to nasze narodowe męczeństwo, to rozbieranie w Zaborach i po drugiej wojnie, gdy trzej Możni tego świata przekazali Polskę we władanie Stalinowi. Kristy Cambron uwielbia tę tematykę. Nic dziwnego jest z wykształcenia historykiem sztuki. Widocznie obrała kierunek zgodny z jej zainteresowaniami. Podobnie został ujęty w tej publikacji – w stosunku do poprzednich dwóch – temat miłości, odwagi, ofiarowania swego życia w myśl wyższych idei oraz oddania i wyrzeczeń.  Wyjątkowo urzekła mnie historia małej Calli. Nie wiem, czy ktoś z Was czytelników również dał się uwieść tej małej bohaterce w równym stopniu co ja. 

Jedyny minus to przeskakiwanie pomiędzy różnymi perspektywami czasowymi, których było dość sporo. Nie wiem, czy historia pisana tylko z punktu widzenia przeżyć wojennych nie byłaby bardziej dla mnie przystępna i bardziej komplementarna. Fokusując się na tym, co wiele lat po wojnie chyba traciłam trochę nastrój i gubiłam rozbudzone emocje. Bez wątpienia jest to jednak dobre czytadło. Szczerze Wam polecam. 

Moja ocena: 7/10

Moja opinia powstała przy współpracy z Wydawnictwem Znak.

„W snach to ja trzymam nóż” Ashley Winstead

W SNACH TO JA TRZYMAM NÓŻ

  • Autorka: ASHLEY WINSTEAD
  • Wydawnictwo: ZNAK 
  • Seria: ZNAK CRIME
  • Liczba stron: 384
  • Data premiery: 8.02.2023r. 
  • Data premiery światowej: 3.08.2021r.

Thriller od Znak Crime pt. „W snach to ja trzymam nóż” Ashley Winstead to intryga osnuta wokół spotkania przyjaciół po latach i kary ze zbrodnię z przeszłości. Niesamowicie interesujący pomysł na fabułę. 

Z opisu Wydawcy: 
„(…) kto jest kim?
Mint, Caro, Frankie, Coop, Heather, Jack i Jessica.
Przeżyli razem najlepsze i najgorsze chwile w życiu.
Jedno z nich jest potworem skrytym pod piękną maską. A drugie zaplanowało zemstę.” Niezły ten opis Wydawcy, prawda? A wszystko zaczyna się w trakcie zjazdu absolwenckiego Uniwersytetu Duquette rocznik 2009 odbywającego się w dniach 5–7 października, w czasie którego śmierć Heather odżywa na nowo. 

Powieść podzielona jest na ponumerowane rozdziały. Autorka prowadzi narrację z perspektywy kiedyś teraz. To kiedyś jest oznaczone miesiącem i rokiem studiów. To kiedyś zaczyna się w rozdziale trzecim zatytułowanym jako: Sierpień, pierwszy rok. Niektóre rozdziały mają podtytuły stanowiące imiona bohaterek, jak Courtney, Caro, Mint. Łącznie rozdziałów jest czterdzieści pięć. Gdzieniegdzie autorka przełamuje strukturę wprowadzając dalszą retrospekcję, przykładowo rozdział czterdziesty czwarty opisuje Lato przed szkołą średnią, a ostatni rok studiów przeplata się z narracją pisaną z perspektywy wcześniejszych lat. 

 Zresztą sam rozdział pierwszy rozpoczyna się naprawdę wzniośle słowami: 
„Twoje ciało ma świadomość. Zupełnie jakby miało antenę, która odbiera drżenia powietrza, albo różdżkę zdolną wyśledzić rzeczy pochowane tak głęboko, że nie umiesz ich jeszcze wyrazić słowami.” – „W snach to ja trzymam nóż” Ashley Winstead.

Narracja jest prowadzona pierwszoosobowo z perspektywy trzydziestodwuletniej Jessici Miller z rozdziałów teraz, która skończyła studia dziesięć lat wcześniej oraz dziesięć lat młodszej Jessici Miller, która rozpoczęła studia na Uniwersytecie Duquette poznając praktycznie na samym początku innych mieszkańców Domu Wschodniego; Caroline Rodriguez zwaną „Caro”, Heather Shelby, Brandona Coopera zwanego „Coopem” oraz Jacka Carrolla i Marka Mintera prawie dla wszystkich „Minta”. Ich losy dość szybko się splotły we wspólnych imprezach, wspólnym spędzaniu wolnego czasu, aż do ogromnej tragedii, w której Heather straciła życie w sposób niewyjaśniony przez kolejne dziesięć lat. 

W snach to ja trzymam nóż” Ashley Winstead to dobry thriller kryminalny, napisany w bardzo przystępny sposób z punktu widzenia kobiecej bohaterki w dwóch wersjach, po trzydziestce i po dwudziestce. Zdecydowanie jednak dla początkujących czytelników w gatunku thrillera kryminalnego. Myślę, że gdybym czytała tę książkę kilkaset thrillerów/kryminałów wcześniej jeszcze bardziej by mi się podobała. Zakończenie historii jest dość zaskakujące. Przy czym autorka konsekwentnie stara się doprowadzić wszystko do końca tak, by czytelnik czuł się usatysfakcjonowany, że wszystko, co należało zostało dopowiedziane.  Bardzo dobrze został rozpisany wątek romantyczny. W książce pisanej w tym gatunku nie był wymuszony, był wręcz dobrze skonstruowanym wypełnieniem kryminalnej fabuły. 

Lekka, przyjemna, dobrze napisana książka z wątkiem kryminalnym i tajemnicą sprzed dziesięciu lat, która wychodzi na światło dzienne całkiem niespodziewanie. Idealna książka dla fanów klimatu amerykańskich uczelni i życia studenckiego. 

Moja ocena: 8/10

Egzemplarz recenzencki podarowało mi Wydawnictwo Znak, za co bardzo dziękuję. 

„Nigdy już nie uciekniesz” Cyryl Sone

NIGDY JUŻ NIE UCIEKNIESZ

  • Autor: CYRYL SONE
  • Wydawnictwo: ZNAK KONCEPT
  • Cykl: PROKURATOR KONRAD KROON (tom 3)
  • Liczba stron: 424
  • Data premiery: 16.10.2023r. 

Nigdy już nie uciekniesz” Cyryl Sone od Wydawnictwo Znak to trzeci tom serii z prokuratorem Konradem Kroonem. Poprzednie to „Krzycz, jeśli żyjesz” (recenzja na klik), z którą Autor wbił się z przytupem na literackie salony. Druga część to „Świat ci nie wybaczy” (recenzja na klik), która ze względu na bycie tą „drugą” straciła trochę ze swej świeżości. Fakt faktem, jak napisałam w recenzji, że Autor zachował poziom z tomu pierwszego i książkę czytałam jednym tchem. Podobnie było z premierą z połowy października br. „Nigdy już nie uciekniesz” to książka praktycznie nieodkładalna. Ja poświęciłam jej drugi dzień świąt. 

 „W tajemniczym konspekcie życia planowano jej kilkadziesiąt rozdziałów; ku wielkiej rozpaczy autora wyrwano trzy czwarte kart, nieprzeczytane strony spłonęły w ogień. Cudowna opowieść skończona, zanim na dobre zawiązała się akcja.” – „Nigdy już nie uciekniesz” Cyryl Sone. 

W 2010 roku dogorywający swych dni prokurator Feliks Hejmo wystawił list gończy za Nikodemem Ruckim, który zgwałcił dwie młode kobiety. Sprawa została zawieszona, ze względu na brak możliwości ujęcia podejrzanego. Tę sprawę otrzymał do prowadzenia po prawie czternastu latach Prokurator Konrad Kroon. Sprawę, którą kojarzył z roku 2010 i w której również odegrał małą rolę. Był to bowiem rok, w którym poznał swoją Zuzę robiącą zdjęcia w Domu Steffensa pretendującego do „(…) miana świątyni sztuki, w której panowała niczym nieograniczona wolność. Kręcili się tam aktorzy, malarze i muzycy. Artystyczna bohema. Miłość podawano sobie z rąk do rąk niczym opłatek; duch rewolucji moralnej lat sześćdziesiątych unosił się w powietrzu wymieszany z zapachem ginu, szampana i drogich damskich perfum.” Rok, w którym starał się ochronić Judytę, córkę byłego nauczyciela Antoniego Słomskiego, zafascynowaną psychodelicznym liderem zespołu UTERO, Alexem.  Rok, w którym straciła życie Lila, projekt Alexa i młoda kobieta, która przed sobą miała świetlaną przyszłość. Rok, w którym Monika naga uciekała przez las i trafiła na policyjny radiowóz, który…… Rok, w którym działy się straszne rzeczy, z których powstawały „(…) Makabryczne opowieści, które najlepiej było zapomnieć. Których w żadnym wypadku nie wolno było nikomu zdradzić. Zło czaiło się za rogiem. I cały czas pilnowało, by prawda nie wyszła na jaw.” I wreszcie rok, który Kroon postanowił pomścić kilkanaście lat później. 

„Niektórych zbrodni nigdy nie udaje się wyjaśnić. Są też takie, w których dopiero po wielu latach prawda puka w wieko trumny, wygrzebuje się z ziemi i w końcu, zupełnie nieproszona, wychodzi chyłkiem na powierzchnię.” – „Nigdy już nie uciekniesz” Cyryl Sone. 

Cyryl Sone – aktywny prokurator, to dla mnie kompletna zagadka. Nie wiem, czy Kroon ma coś z niego. Wiem tylko tyle, że Wydawnictwo Znak Koncept zdobyło naprawdę bardzo utalentowanego pisarza, przy którym nie sposób się nudzić. Uwielbiam tę prokuratorską narrację. Uwielbiam te wszystkie artykuły. Z estymą w epilogu przeczytałam o artykule 151 kodeksu karnego, który zapowiada kolejną część, czwartą znajdującą się w planach wydawniczych na wiosnę 2024 (ps. nie mogę się doczekać na „Wszystko, co widziałeś”). Sone idealnie wpasował się w mój gust wplatając do fabuły prokuratorskie smaczki. Opisując mimochodem różnice między umorzeniem, a zawieszeniem postępowania i jakie nosi to implikacje w świecie prokuratorskim, co może zrobić następca w jednym i w drugim przypadku. Jak ukręca się przysłowiowy łeb takim sprawom i o co chodzi z tym cztery osiem. Ta prawdziwa specyfika pracy prokuratorskiej przemycana w książkach Sone’a to ogromna ich wartość dodana. Oprócz oczywiście takich zalet jak; męska, zwięzła narracja, szybkie tempo, świetnie rozrysowani bohaterowie, sama postać Kroona, ciekawa wielowątkowa fabuła, idealnie zaprezentowane bestialstwo sprawców, ciekawe postaci kobiece (takie figury jak Flara, Zuza, Lucy, Judyta, Patrycja Radke, czy same ofiary, z którymi bardzo prosto się jest utożsamić). 

Książka ma bardzo ciekawą konstrukcję. Podzielona jest na sześć części, które składają się z kilkunastu ponumerowanych rozdziałów. Każdy rozdział dodatkowo zawiera tytuł, w którym zawarty jest miesiąc akcji, a także rok, w którym się dzieje opisywana fabuła. Narracja prowadzona jest bowiem z perspektywy roku bieżącego oraz roku 2010, a nawet w przypadku Lilki roku 2011. Każdy rozdział posiada również podrozdziały pisane z perspektywy bohaterów, którzy stanowią trzon opowieści zawartych w tych częściach. Osobno Stone relacjonuje historię z pespektywy Kroona, osobno z perspektywy Anity, Alexa, Lili, Patryka, Judyty, Fliksa Hejmo, Nikoli, Zuzy i wielu innych. Ta struktura nie pozwoliła mi się pogubić w opisywanych przez Autora wątkach, bo musicie wiedzieć, że to prokuratorskie śledztwo pełno jest niespodzianek. Kroon do rozwiązania dochodzi pomału, klucząc pomiędzy licznymi tropami, przesłuchując mnóstwo świadków, a do tego borykając się z własnymi osobistymi problemami. I ta warstwa obyczajowa też została bardzo dobrze rozpisana w „Nigdy już nie uciekniesz„. Osadzenie ofiar, młodych kobiet szukających dużych pieniędzy w Domu Steffensa w ich środowisku rodzinnym, czasem pełnego tram, nieakceptowalnych czy wręcz karalnych czynów wzmacniało przekaz. Współczucie mieszało mi się chwilami z niedowierzaniem, a niechęć do oprawców była wzmagana poczuciem, że te osoby straciły już swoje jestestwo wiele lat wcześniej, w wyniku innych bezecnych ludzi. Sam Kroon rozliczający się z Zuzą to też wątek na którym warto zawiesić oko. Do tego jego relacja z Radke i zawodowe zaufanie do Justyny Flarkowskiej. Ciekawe, czy prokuratorzy mają swych ulubionych śledczych, z którymi wolą pracować. Chciałabym o to zapytać kiedyś na spotkaniu autorskim samego Sone’a. 

Reasumując; powielam moją opinię z poprzedniej recenzji drugiego tomu „Bardzo dobre męskie pióro. Koniecznie do przeczytania!!!!”

ps. i pamiętajcie, nie musicie czytać wszystkich tomów serii. Książki można z tak samą wielką satysfakcją czytać jako odrębne lektury. 

Moja ocena: 8/10

Za egzemplarz recenzencki bardzo dziękuję Wydawnictwu Znak Koncept.

„Nie zabijaj” Agnieszka Płoszaj

NIE ZABIJAJ

  • Autorka: AGNIESZKA PŁOSZAJ
  • Wydawnictwo: ZNAK
  • Cykl: ZOJA STERLAK (tom 2)
  • Seria: ZNAK CRIME
  • Liczba stron: 352
  • Data premiery: 11.10.2023r. 

Powieść Agnieszka Płoszaj autor od Znak Crime pt. „Nie zabijaj” to drugi tom o Zoi Sterlak z serii, którą zapoczątkowała pozycja zatytułowana „Bez wyboru” (recenzja na klik). Poprzednia część bardzo mi się podobała. Szczególnie doceniłam – jak napisałam w recenzji – silną, zdecydowaną, charakterną, chadzającą własnymi ścieżkami, ale też pogubioną, niepewną, tłumiącą uczucia Zoję.  Czy można tak skonstruować postać, z takimi trochę przeciwnościami? Można. I to całkiem zgrabnie. 

„Influencer zamordowany na planie zdjęciowym. 

Telewizyjna wróżbiarka przybita do stołu. 

Modelka, która zachłysnęła się sławą…” – z opisu Wydawcy. 

Czy te trzy morderstwa łączy osoba zbrodniarza? Jak poradzi sobie z dochodzeniem para śledczych Zoja Sterlak i Mariusz Kardas? Czy ich życie prywatne przeszkodzi w rozwikłaniu tej zagadki kryminalnej? 

 „(…) Nie znosił takich klimatów, ale nie mógł przecież wymagać, aby zawsze puszczano tylko jego kawałki. I bez tego był bogiem. Wiedział to on i wszystkie panienki w tym lokalu. Koleś zresztą też, lecz to nie oni mieli być prezentem na zakończenie wykonanej roboty…”  – Nie zabijaj” Agnieszka Płoszaj. 

Zrobiła mnie Autorka na szaro tym wątkiem kryminalnym. Praktycznie do samego końca nie miałam pojęcia, kto w tak wymyślny sposób pozbawia ludzi życia kreując przy tym artystyczną inscenizację. Wiadome było tylko, że to ktoś z otoczenia. Otoczenia celebrytów instagramowych, artystów. Podejrzewałam też kogoś z otoczenia Herosów i samego księdza Jacka, który wydawał mi się dość sympatyczny. 

Co do samej Zoji Sterlak to jest to faktycznie ciekawa, kobieca postać literacka. W tej części jednak zwróciłam uwagę na jej nierówność, szczególnie widoczną w relacji z Olivierem, ogólnie zachowania podczas wizyty u matki – Mili w chorwackiej Rovinj na półwyspie Istria. Z samej końcówki tej oczekiwałam czegoś innego, bynajmniej nie w odniesieniu do wątku kryminalnego, ale do wątku obyczajowego Sterlak versus Kardas. Trochę się pogubiłam w tych niejasnych relacjach damsko – męskich, które niczego nie wyjaśniają, a dodatkowo komplikują fabułę w pięciokącie: Olivier – Sterlak – Kardas – Bambi – Anka. Płoszaj przedstawiła te relacje trochę na zasadzie przyciągania – odpychania lub nawet odciągania. W zależności od konfiguracji, od okoliczności i od potrzeb samej Autorki. 

Ze zdziwienie przeczytałam o trudnościach z interpretacją zapisu z karteczki znalezionej na pierwszym miejscu zbrodni, którzy brzmiał: „EZ7, 17-18”. Bambi zapis rozpracowywała jakiś czas, Kordas na niego od razu nie wpadł. Bynajmniej nie jestem od nich mądrzejsza, sprytniejsza, inteligentniejsza, a skojarzyłam z Biblią od razu. Uff, przynajmniej jakiś czytelniczy mini sukces. 

Nie tylko Sterlak jest postacią niekonwencjonalną. Sami bracia Mauerowie byli dla mnie również zaskoczeniem.  Jeden uparty, drugi bystry. Jeden po zawodówce, drugi po studiach. Jeden elokwentny, a drugi… eh nie ma znaczenia. Ważne jest, że stanowili ciekawe tło i dla fabuły, i dla głównych bohaterów. Dużo się dzięki nim działo. W niektórych miejscach było nawet zabawnie 😂. Mam nadzieję, że znajdą się w kolejnej części, bo z nich można wyciągnąć naprawdę sporo w kryminalnej akcji. 

Byliście kiedyś w łódzkiej Manufakturze? Jeśli nie to koniecznie się wybierzcie. Wspaniałe miejsce, odrestaurowany przemysłowy zabytek z duszą. A w międzyczasie zapraszam Was do literackiej podróży z Agnieszką Płoszaj. W jej najnowszej powieści kryminalnej „Nie zabijaj” dostrzeżecie Łódź jaką do tej pory nie znaliście. Pełną tajemnic i pełną przygód. 

Udanej literackiej i stacjonarnej podróży !!! 

Moja ocena: 7/10

Za możliwość przeczytania książki bardzo dziękuję WYDAWNICTWU ZNAK

„Ostra” Marek Krajewski

OSTRA

  • Autor: MAREK KRAJEWSKI
  • Wydawnictwo: ZNAK
  • Liczba stron: 368
  • Data premiery: 8.11.2023r.

8 listopada br. premierę miała nowa powieść Marek Krajewski. „Ostra” od Wydawnictwo Znak. To pierwsza wydana proza Autora rozgrywająca się współcześnie. Autora, którego postrzegam jako elokwentnego filologa klasycznego, umiłowanego w języku polskim i naprawdę wysokiej jakości słowie. Do tego cudownego aktora na scenie, jak odbieram Pana Krajewskiego ze spotkań autorskich, z piękną dykcją, którą rzadko słyszę. Rozpoczynając czytanie już miałam lekkie obawy. Mam jednak nadzieję, że do Ostrej się nie uprzedziłam. Choć nigdy nie wiadomo, jak jest się fanką Mocka i Popielskiego w wersji retrokryminału. 

Ewa Skoczek aktualnie prywatna detektywka, poprzednio pracująca w wydziale techniki operacyjnej komendy wojewódzkiej, wspiera swoją przyjaciółkę, mecenas Małgorzatę Drewnowską w prowadzonych przez nią sprawach. Tym samym obie wplątują w intrygę sędziego Muskata, próbują na swoją korzyść rozegrać kandydującego na prezydenta miasta Grzegorza Marcjańskiego, który ma swoje za uszami, a także zrozumieć powiązania pomiędzy prezesem firmy deweloperskiej Krzysztofem Barylskim, holenderskim mężem mecenas Drewnowskiej – Willem Vrijbergiem, Czesławem Zbroińskim i właścicielem składowiska złomu „Eco-odzysk” Banaszczykiem. Związki i relacje wydają się dość skomplikowane, mało oczywiste. Tym bardziej, że do wydarzeń wkracza postać Andrzeja Jaworowskiego, który ze swym czteroletnim synem Leosiem w drodze do przedszkola znalazł się niechybnie blisko pewnej parkowej ławki na Wyspie Garbarskiej, gdzie działy się rzeczy jak z biblijnej Sodomy i Gomory. 

(…) Niby nic się nie zmienia, wszystko się toczy swoim własnym rytmem. Ale to tylko pozory, bo oto, po cichu, zbliża się eksplozja. Wybuch brudnej bomby!” ­ – „Ostra” Marek Krajewski.

I ta eksplozja nastąpiła w części trzeciej powieści, która zresztą tak została zatytułowana. Wszystkie części zawierają łącznie szesnaście rozdziałów. Każdy rozdział został nazwany. Tytuły są zresztą moim zdaniem trafione. Narracja jest trzecioosobowa, liczna w dopowiedzenia, we wprowadzenia, w kontekst historyczny, rodzinny poszczególnych postaci, z czego słynie Krajewski. Przykładowo zanim poznamy Ceśka Zbroińskiego dowiemy się nieco o jego przodkach, Czesławo – Tadeuszach w kontekście i zawodu, i pochodzenia. To samo tyczy się samego Pana Jaworowskiego, świadka nie obyczajowego zachowania parkowego, w postać, którą Autor wprowadza nas przez pryzmat jego małżeństwa, doświadczenia z mieszkaniem, wykonywanego zawodu itd. Zdecydowanie myliły mnie te wstawki. Po tak obrazowo wykreowanym opisie spodziewałam się zdecydowanie większej roli bohatera w powieści. Zmyłka? Nawet postać Ewy Krajewski odważył przedstawić się w kontekście jej relacji z nauczycielem polskiego Panem Pięknym, który zmarł dwa dni po jej maturze. Kreując ją w pewnym momencie jako bardziej humanistkę niż ścisłowca, którą mi się wydawała. Widocznie zabrakło Autorowi tego kontekstu słowa w narracji, w której Ewa odgrywała istotną rolę. 

Zwróciłam uwagę na błąd w akapicie na stronie 356. Czy tak miało to brzmieć w oryginale? 

Książka ta opowiada o gangrenie i o jej bakteriach. Została ona ukończona piętnastego kwietnia dwa tysiące dwudziestego czwartego roku roku, pięć lat po przedstawionych w niej zdarzeniach.” – „Ostra” Marek Krajewski. 

Przy okazji kolejnego spotkania autorskiego muszę koniecznie Pana Marka zapytać o to podwójne użycie słowa „roku”. Czy celowe? Czy omyłkowe, jak podejrzewam?

Marek Krajewski odnalazł się również w słowie współczesnym. Choć gdzieniegdzie musiał wbić mi przysłowiowy klin takimi sformułowaniami jak: tiszert ze strony 46, triumfeminowiraty na stronie 76, czy Plusquamperfetum, z którym akurat nie miałam problemu ze względu na dołączony przypis. 

Autor wzbudził we mnie sympatię do siebie już dawno temu, przy okazji czytania przygód o Popielskim i o Mocku, a także samej „Demonomachii” którą subiektywnie oceniłam 10/10. W wielu recenzjach poprzednich książkek, do których przeczytania Was zachęcam („Pasożyt”, „Błaganie o śmierć”, „Czas zdrajców”, „Demonomachia”, „Diabeł stróż”, „Miasto szpiegów”) zwracałam uwagę na język, nieszablonowo poprowadzoną narrację, czy wyraziste postaci, od których aż się roi. W przypadku „Ostrej” dodatkowo zaimponował mi Autor dedykując książkę swojej żonie de domo Skoczek, której to właśnie rodowe nazwisko wykorzystał w kobiecej głównej postaci. Ciekawe czy za jej zgodą? O to też muszę zapytać w trakcie kolejnego spotkania autorskiego 😉. 

Wyrazistych postaci też nie brakuje w „Ostrej”. Zasadniczo tymi Ostrymi mogłyby być zdefiniowane różne kobiece postaci. Mirella ma duży w tym zakresie potencjał, tak samo jak sama mecenas Drewnowska. Męskie figury mi się myliły. Każdy w coś był wplątany, z każdym Ewę lub Gośkę łączyły jakie relacje, często zamierzchłe, z dawnych lat. Oj pogmatwał Krajewski fabułę, pogmatwał. Praktycznie było w niej wszystko; służby specjalne, powiązanie polityki z deweloperką, nielegalne biznesy, rosyjscy agenci, środowisko uniwersyteckie pełne patologii czy ciosy poniżej pasa w prowadzonych śledztwach, czy to prywatnych, czy oficjalnych. A propos śledczych, Kinder w wykreowanych postaciach męskich wysunął się na prowadzenie, jeżeli chodzi o moje preferencje. Może dlatego, że przypomniał mi trochę w obyciu (bynajmniej nie w aparycji) samego Popielskiego. Szorstkiego, bezkompromisowego, atrakcyjnego fizycznie dla pewnej grupy kobiecej, stosującego niestandardowe praktyki śledcze. Tak, o nim przeczytałabym znacznie więcej. 

Faktycznie „Ostra” to kryminalny rollercoaster (ciekawe, czy to słowo podoba się Panu Markowi Krajewskiemu?), w którym dużo jest akcji, wszystko chwilami staje do góry nogami i nie wiadomo, jak się to finalnie skończy. Zdecydowanie powieść dla fanów pogmatwanych fabuł z licznymi bohaterami, których więzi wzajemnie się oplatają jak macki ośmiornicy. Kryminał nie do powierzchownego czytania. Kryminał do zastanowienia i skrupulatnego śledzenia, bo można się trochę pogubić w kluczowych wątkach.  

Udanej lektury!!! 

Moja ocena: 7/10

Egzemplarzem recenzenckim obdarowało mnie Wydawnictwo Znak, za co bardzo dziękuję.

„Świat ci nie wybaczy” Cyryl Sone

ŚWIAT CI NIE WYBACZY

  • Autor: CYRYL SONE
  • Wydawnictwo: ZNAK
  • Cykl: PROKURATOR KONRAD KROON (tom 2)
  • Liczba stron: 448
  • Data premiery: 29.05.2023r.

Bardzo podobał mi się pierwszy tom cyklu z prokuratorem Konradem Kroonem napisany przez aktywnego prokuratora piszącego pod pseudonimem  Cyryl Sone od Wydawnictwo Znak  pt. „Krzycz, jeśli żyjesz” (recenzja na klik). Tak bardzo, że po otrzymaniu w prezencie drugiej części zatytułowanej „Świat ci nie wybaczy” szybko książkę przeczytałam, ale o recenzji zapomniałam kompletnie. Cieszę się więc niezmiernie, że w trakcie porządków przedświątecznych odkurzam moją biblioteczkę. Dzięki temu wpadła mi w ręce kolejna historia o Konradzie Kroonie, którą relacjonują z ogromnym zaangażowaniem. 

Książka podzielona jest na części. Część pierwsza nazwana została „Rzeź Pierworodnych” i br….. Faktycznie w kolejnych jej ponumerowanych rozdziałach rozgrywa się prawdziwa rzeź. A wszystko rozpoczyna się od wypadku Klaudiusza Lewandowskiego, który Kroon od razu traktuje jako zdarzenie  z  drugim dnem. „Komu mogło zależeć na śmierci uwikłanego w krajową politykę oraz lokalny biznes mężczyzny?” Sami widzicie, że połączenie polityki i lokalnego biznesu w kryminale prokuratorskim musiało skończyć się prawdziwą rzezią.

Rozdziały jak wspomniałam we wprowadzeniu do fabuły są ponumerowane, zatytułowane miesiącami, w którym dzieje się akcja. Niektóre mają podtytuły, jak np. rozdział pierwszy „Propheta”, który „(…) żył poza czasem; jego myśli, percepcja i jaźń sięgały dalej niż początek i koniec.” W kolejnych rozdziałach podtytuły brzmią między innymi „Klaudiusz”, „Maja” , „Beata”, „Zuza”, „Natasza” i sam „Konrad Kroon”. Lubię taką konstrukcję książek, w której wyraźnie oznaczone są wątki pochodzące od poszczególnych bohaterów, dzięki czemu czytam fabułę kryminalną w sposób bardzo uporządkowany. To zresztą cechuje pióro aktywnego prokuratora, który bawi się z nami w odgadywanie zagadek kryminalnych robiąc to w bardzo dobry sposób. Część piąta, ostatnia nawiązuje bezpośrednio do tytułu powieści. To właśnie w części „„Świat ci nie wybaczy” wszystko się wyjaśnia, wszystko klaruje, chociaż autor rozsiewał już naprowadzające „plotki” wcześniej. Powieść kończy epilog. Ale proszę nie zaczynajcie czytać od końca, jak to robi jedna z moich koleżanek, bo stracicie naprawdę sporo emocji. 

Jeśli nie czytaliście pierwszej części z Kroonem to nie rezygnujcie z przeczytania „Świat ci nie wybaczy”. Autor nie daje czytelnikom nieznającym dotychczas bohatera szans na żadne braki. Wyraźnie kreśli jego rys, a także jego utraconą stronę:

„Wiele lat temu Konrad przysiągł nigdy nie awansować. Nie poświęcił się pracy, nie założył rodziny ani nie stworzył normalnego związku. Świadomie zdecydował się wieść przeciętne życie, wypełnione w znacznej mierze pustką. Praca pozwalała mu zabijać czas. Kroon bronił się jednak, by nie dać się jej uwieść. By nie usłyszeć tego cichutkiego głosu z tyłu głowy, który nakazałby mu się zatracić w świecie zbrodni. Widział papiery, metry dokumentów, stosy makulatury. Widział rozwiązanie problemu, czynności do wykonania, dowody do przeprowadzenia. Nie chciał widzieć niczego ponad to.” -„Świat ci nie wybaczy” Cyryl Sone.

Książkę czyta się rewelacyjnie. Bardzo mi się podobała fabuła. Znowu zwróciłam uwagę na slang prokuratorski, policyjny, z którym nie mam w życiu do czynienia, a który autor, jako aktywny prokurator, stosuje chyba już niezauważalnie. Tak pewnie wsiąkł w prokuratorską rzeczywistość. Jest to mocny i nieoczywisty kryminał, z intrygującą fabułą i charakterystycznymi postaciami. Sam Kroon to pewny siebie facet z przeszłością i problemami, z którymi nie potrafi się uporać, nawet jego relacja z przyjaciółką w wątku obyczajowym jest skazana chyba tylko na niepowodzenie. Ogromnej tajemniczości dodawała postać Propheta, który już pojawia się w pierwszym rozdziale. Od niego Cyryl Sone zaczął mnie, jako czytelnika zaciekawiać i to dzięki niemu nadał narracji upiorności i grozy. 

Bardzo dobre męskie pióro. Koniecznie do przeczytania!!!! 

Moja ocena: 8/10

Za egzemplarz recenzencki bardzo dziękuję Wydawnictwu Znak Koncept.

„Ostatnia róża Szanghaju” Weina Dai Randel

OSTATNIA RÓŻA SZANGHAJU

  • Autorka: WEINA DAI RANDEL
  • Wydawnictwo: ZNAK 
  • Liczba stron: 480
  • Data premiery: 12.07.2023r. 

„Ostatnia róża Szanghaju” Weina Dai Randel od Wydawnictwo Znak to piękna powieść obyczajowa retro z romansem dwójki nieznajomych, których losy zostały złączone. Od momentu, gdy przeczytałam „Gejszę” uwielbiam historie miłosne osadzone w Japonii, pradawnych Chinach. Osadzone wśród feudalnego społeczeństwa, w którym bardzo ważne są powiązania pomiędzy przedstawicielami różnych klas. W którym nie liczy się, kto jest kim, ale kto skąd pochodzi. 

Podczas II Wojny Świątowej w roku 1940 w okupowanym przez Japończyków Szanghaju Aiyi Shao – młoda Chinka, właścicielka nocnego klubu spotyka Ernesta Reismanna, biednego żydowskiego uchodźcę, który pięknie gra na pianinie, dzięki czemu znajduje zatrudnienie w klubie Aiyi. Los nie jest jednak dla nowych znajomych łaskawy. Ich dzieje zostają rozdzielone przez historię, która również nie daje żadnej szansy na jakiekolwiek przyszłe spotkanie.

Przepiękna powieść!!! Bardzo dobrze napisana, głęboko przemyślana, długo zostanie przeze mnie zapamiętana. 

Na przekór opisowi Wydawcy powieść zaczyna się od 1980 roku w Szanghajskim pokoju hotelowym. Dzięki narracji pierwszoosobowej poznajemy bohaterkę, którą widzimy oczami wyobraźni siedzącą na wózku inwalidzkim, która o sobie myśli w następujący sposób: „Mam sześćdziesiąt lat, jestem bizneswoman, filantropką i kobietą dręczoną rozterkami. Na dzisiejsze spotkanie ubrałam się w przemyślany sposób – w czarny kaszmirowy sweter, haftowaną żółtą bluzkę, czarne spodnie i wykonany na zamówienie but. Mam ogromną nadzieję, że wyglądam elegancko i skromnie, jak na stateczną miliarderkę przystało”. Czy sześćdziesiąt lat to wiek stateczny? Od razu pomyślałam, że raczej nie. Ale versus wydarzeń opisanych w roku 1940, czyli czterdzieści lat wcześniej, faktycznie Aiyi może widzieć się w ten sposób. I to ta narracja naprzemienna, retrospekcja sięgająca do 1940, do losów Aiyi prezentowanych z jej punktu widzenia spowodowała, że odebrałam powieść w sposób bardzo osobisty, głęboko relacyjny. Czym innym jest narracja w rozdziałach zatytułowanych Ernest, która jest narracją trzecioosobową. O ile Aiyi sama o sobie opowiada, o tyle historię Ernesta poznajemy przez ocenę wszystkowiedzącego narratora występującego w trzeciej osobie. 

Wszystkie rozdziały są ponumerowane. Jest ich łącznie dziewięćdziesiąt dwa. Jak już wspomniałam powyżej przed każdym rozdziałem znajduje się informacja, czy to historia napisana z perspektywy Aiyi czy Ernesta. 

„Z ojczyzny wypędzono go dlatego, że był Żydem; teraz, gdy pokonał ocean i znalazł się na obcej ziemi, przepędzano go znowu przez to, że był uchodźcą.” – Ostatnia róża Szanghaju” Weina Dai Randel. 

Historia wojenna jest zawsze bardzo dobrym tłem romansu. Tym bardziej, że jest to romans osób, które często tylko dzięki niej miały szansę się spotkać. Możliwe, że przez to, iż wojna rodzi silne uczucia, opowieści miłosne tak trafiają w nasze serca, tak odbieramy je emocjonująco. Do tego sama Aiyi, niesamowita kobieta w wojennej zawierusze. Wyobrażacie to sobie! Właścicielka klubu nocnego. Idealnie Autorka zobrazowała ten retro, dawno miniony świat. Czytając miałam poczucie podobieństwa do „Casablanki” amerykańskiego melodramatyczny filmu w stylu noir w reżyserii Michaela Curtiza z 1942 roku, którego akcja dzieje się w czasie II wojny światowej, w kontrolowanym przez Francję Vichy marokańskim mieście Casablanca. W filmie parę kochanków brawurowo zagrali Humphrey Bogart jako Rick Blaine oraz Ingrid Bergman jako Ilsa LundSama nie wiem skąd to skojarzenie. Może ta atmosfera. Możliwe, że klub nocny, z alkoholem, gorącą atmosferą i pianistą. Może stroje, piękne ubrane i pomalowane kobiety z wąskimi brwiami. Możliwe, że ten cały blichtr, mimo toczących się działań wojennych i mimo aktywności okupantów. Nie wiem nawet czy to skojarzenie jest dobre. 

Mam tylko pewność, że powieść „Ostatnia róża Szanghaju” Weiny Dai Randel to pięknie opowiedziana historia o czasach, które już minęły i o bohaterach, których losy chwytają nas za serce. Do tego naprawdę napisana w bardzo dobry, literacki sposób. Serdeczenie polecam. 

Moja ocena: 8/10

Recenzja powstała dzięki Wydawnictwu Znak, za co bardzo dziękuję.

„Uspokój swój mózg” Anders Hansen

USPOKÓJ SWÓJ MÓZG

  • Autor: ANDERS HANSEN
  • Wydawnictwo: ZNAK 
  • Liczba stron: 280
  • Data premiery: 10.08.2023r. 

Uspokój swój mózg” Anders Hansen od Wydawnictwo Znak to kolejna książka popularnonaukowa na którą się skusiłam. 

Jak autor we wstępie napisał czytelnikowi: TA KSIĄŻKA JEST O TYM, dlaczego tak wielu z nas czuje się źle, kiedy żyje nam się tak dobrze. Omawiam w niej łagodniejsze formy depresji i lęku, nie dotykając problematyki zaburzeń dwubiegunowych czy schizofrenii”.

Wow! Ciągle mnie to zastanawia. Ciągle się dziwię, że „Nasz ciągle zmieniający się i niesłychanie dynamiczny mózg składa się z 86 miliardów komórek z przynajmniej 100 000 miliardów połączeń. Tworzą one złożone sieci, które kontrolują nasze narządy, przetwarzając, interpretując i wartościując niekończący się strumień informacji odbieranych przez zmysły…”  Interesujące. 

Oprócz takich ciekawostek napisanych naprawdę bardzo przystępnym językiem (jak w powyższym cytacie) autor tłumaczy czytelnikom, że KAŻDEMU ZDARZA SIĘ czasami mieć gorsze samopoczucie. Przeżywamy drobne niepokoje. Niewykluczone, że chwilami paraliżuje nas paniczny lęk.” Co jest całkowicie czymś normalnym. Czego nie powinniśmy się wstydzić. Z czym powinniśmy starać się sobie poradzić, a nie uciekać, a nie odkładać działań na potem, czasem na takie „potem nigdy”. 

Autor wspaniale zaproponował ujęcie tematu. Zachwycił mnie obrazek na początku i praktycznie przed każdym ponumerowanym rozdziałem. Niezwykle optymistycznie odebrałam kolorowe podkreślenia, w takim pięknym niebiesko – szarym kolorze, jak z okładki. W niektórych miejscach pewne zdania zostały ujęte w artystycznej tabeli, np. sformułowanie cytowane jak niżej ujęto w pięknej niebieskiej tabeli.  

„Dlaczego czujemy się tak źle, kiedy żyje nam się tak dobrze. To pytanie nurtowało mnie przez całe moje życie zawodowe.” – „Uspokój swój mózg” Anders Hansen. 

Autor dość, że wzbogacił publikację przepięknymi plastycznymi obrazami nawiązującymi do tematyki (niektóre są naprawdę psychodeliczne), to jeszcze urozmaicił czytanie książki popularno- naukowej trafnymi cytatami zamieszczonymi na początku każdego rozdziału. 

Pióro Andersa Hansena – szwedzkiego lekarza, specjalisty w dziedzinie psychiatrii w Instytucie Karolinska – jest bardzo lekkie. Mimo, że w wielu miejscach przemyca medyczne, naukowe treści robi to w bardzo przystępny sposób zachęcający do dalszego zgłębiania tematu. Do tego nęci czytelnika taką momentami narracją ze swadą, z dowcipem, z ironią. Poniżej próbka. 

„Kiedy się nad tym zastanowić, to oczywiste, że żaden z waszych pradziadków i żadna prababcia nie umarli przed spłodzeniem potomstwa.” – „Uspokój swój mózg” Anders Hansen. 

Bardzo podobało mi się zaproszenie autora do dialogu z czytelnikiem. Hansen dywaguje: „Możemy sobie teraz pomyśleć…”, Kiedy się nad tym zastanowić,…”, „Powtórzmy to przez …”. Jakby chciał, byśmy włączyli się w dyskusję na słowa, na myśli, na zastanowienie się, na pamięć. Dzięki temu odebrałam lekturę jako skłaniającą do myślenia, do rozmów z lekarzem. 

„Nie umiem też zliczyć, ilu moich pacjentów wstydzi się smutku czy lęku, których doświadczają, choć wszystkie ich potrzeby są zaspokojone.” – „Uspokój swój mózg” Anders Hansen. 

Wiele cytatów sobie zaznaczyłam. W trakcie czytania wykonałam wiele zakreśleń. Muszę jednak skończyć pisać tę recenzję, bo obawiam się, że będę ją pisała w nieskończoność, bo książkę „Uspokój swój mózg” Andersa Hansena czytało mi się bardzo dobrze. Lektura okazała się niezwykle interesująca, idealna dla niespecjalisty, nie medyka, nie lekarza, co naprawdę jest rzadkością w książkach popularnonaukowych. Dlatego warto ją przeczytać. To taka tańsza rozmowa ze specjalistą prychiatrą mającym długoletni staż pracy. 

Mózg jest nastawiony na przetrwanie i reprodukcję, a nie na dobre samopoczucie.” –  „Uspokój swój mózg” Anders Hansen.

Moja ocena: 8/10

Recenzja powstała dzięki Wydawnictwu Znak, za co bardzo dziękuję.

„Suplementy. Wszystko, co musisz wiedzieć, aby bezpiecznie i skutecznie wspierać swój organizm” Paulina Ihnatowicz

SUPLEMENTY. WSZYSTKO, CO MUSISZ WIEDZIEĆ, ABY BEZPIECZNIE I SKUTECZNIE WSPIERAĆ SWÓJ ORGANIZM

  • Autorka: PAULINA IHNATOWICZ
  • Wydawnictwo: ZNAK
  • Liczba stron: 352
  • Data premiery: 22.02.2023r.

Suplementy. Wszystko, co musisz wiedzieć, aby bezpiecznie i skutecznie wspierać swój organizm” Pauliny Ihnatowicz od Wydawnictwo Znak to kolejna książka z serii naukowych, medycznych, której opis mnie zainteresował. Szczególnie, że spożywanie suplementów stało się bardzo modne. Słyszałam o jednej pani doktor psychiatrze, która dziennie spożywa 26 tabletek, w tym większość o charakterze wzmacniającym. Chcą bliżej się tematowi skusiłam się, by zaprosić „Suplementy. Wszystko, co musisz wiedzieć, aby bezpiecznie i skutecznie wspierać swój organizm” na moją półkę.

Dietetyczka stworzyła kompendium wiedzy, aby każdy z nas miał szansę dowiedzieć się, jak może wspierać swój organizm w różnych odcinkach naszego życia, także w trakcie zmagania się z różnymi chorobami. I tak naprawdę tyle musicie wiedzieć, by być wprowadzonym do lektury.

Książka obfituje w naukowe informacje, wyrażenia, sformułowania. Generalnie jednak nie miałam problemów, by zrozumieć ich znaczenie, jak nie jednostkowo to w kontekście zdania. Ogólnie oceniam narrację jako dość przystępną. Czytałam książkę bardzo powoli. Odkładałam chwilami, by odpocząć. Wiele medycznych sformułowań utrudniało mi odbiór, nużyły mnie. Jako nie medyk żadnej maści nie potrafiłam przebrnąć. Ogólnie ujęcie tematu skłania do refleksji nad suplementacją, nad modą na nią. Autorka zachęca do rozsądku, wskazuje od czego powinniśmy zacząć suplementację i na co w produktach zwracać uwagę.

Publikacja składa się z dziesięciu rozdziałów.  Części zawierają między innymi; wprowadzenie do suplementów i ogólnych informacji o ich, obalanie mitów na ich temat, związków suplementów z innymi produktami, a także o używaniu ich w codziennej diecie. Dodatkowo treść zawiera rezultaty stosowania suplementów we wsparciu z problemami zdrowotnymi lub różnymi oczekiwaniami związanymi z etapem naszego życia, na przykład w okresie ciąży lub różnych chorobach. Jeden rozdział został poświęcony suplementacji w chorobie nowotworowej i został on opracowany przez specjalistę z tej dziedziny.

Ciekawa publikacja dla fanów oraz dla kwestionujących suplementację. Z jednej strony można wiele się dowiedzieć, z drugiej skorygować swoje uprzedzenia. Do jakiejkolwiek grupy nie należycie, a temat jest dla Was ciekawy sięgnijcie po „Suplementy. Wszystko, co musisz wiedzieć, aby bezpiecznie i skutecznie wspierać swój organizm” Pauliny Ihnatowicz, szczególnie w okresie zimowym.

Moja ocena: 7/10

Recenzja powstała dzięki Wydawnictwu Znak, za co bardzo dziękuję.