MIAŁA UMRZEĆ
- Autor: EWA PRZYDRYGA
- Wydawnictwo: MUZA
- Liczba stron: 318
- Data premiery: 14.10.2020r.
- Moja ocena: 9/10
„Ściany, które budujemy wokół siebie, mogą z czasem stać się naszym więzieniem”.
Ewa Przydryga „Miała umrzeć”
Do zaległości pisaniu recenzji już się przyznałam. Musicie jednak wiedzieć, że zaległości w czytaniu praktycznie nie mam. Dzieje się tak z różnych przyczyn. Po pierwsze, wolę spędzać czas na czytaniu, niż oglądaniu telewizji. Zawsze więc znajdę sposobność. Po drugie, czasem jest tak, że sięgam tylko na moment, by przeczytać jaki jest początek lub maksymalnie 50 stron kolejnej książki, bo przecież muszę kiedyś spać! Jakież jest moje zdziwienie, gdy się okazuje że praktycznie jednym tchem przeczytałam już 300. Tak właśnie było z „Miała umrzeć”. Zanim się obejrzałam już byłam w połowie książki. Nie było sensu jej odkładać. Czyż nie? To zawsze jest dobry znak. Sprzyja temu lekki styl autorki, wartka akcja, interesujące dialogi, brak powtórzeń. Mimo, że jest to thriller psychologiczny gorąco polecam tą publikację. Byłabym zapomniała. Rzadko się to zdarza, ale podpisuję się pod każdą recenzją, która znalazła się na wstępie książki. Każda recenzja mogłaby się znaleźć na mym blogu i byłaby w 100% prawdziwa.
„Miała umrzeć” to historia dwóch kobiet. Jedną, Adę poznajemy w 1998r, drugą Lenę w 2019r. Dzieli je praktycznie wszystko. Czasoprzestrzeń, doświadczenie życiowe, pochodzenie, charakter. Ada to buntowniczka, przekraczająca granice ludzkiego ciała, poszukująca i próbująca wszystkiego co zakazane. Lena to artystka, obarczona smutnym doświadczeniem życiowym. Wychowywana przez ciotkę bez krzty czułości, co ukształtowało ją na resztę życia. Borykająca się ze swoim własnym ja.
Obie inne, obie różne, obie bardzo skomplikowane, obie na swój sposób bardzo samotne… W tej samotności i odosobnieniu bardzo do siebie jednak podobne. Do każdej z nich praktycznie pasuje cytat z książki „Nigdy nie jest za późno, żeby naprawić relację, którą spisałaś na straty.”.
Zwrot akcji jest zaskakujący. Autorka udowadnia, że potrafi łączyć pozornie niezwiązane wątki. Potrafi prowadzić nas za rękę w historię przez siebie utkaną od samego początku, nieprzypadkową, zamierzoną, z pełną świadomością. Taka konsekwencja nie jest wcale oczywista wśród autorów. Czasem wątki się nie spinają, a fabuła jest męcząca. Ewa Przydryga tego uniknęła ofiarując nam, czytelnikom historię dla jakiej warto zarwać noc, dla jakiej warto popsuć oczy.
Co tak naprawdę się wydarzyło? Co tak naprawdę tkwi w Adzie i Lenie? Czym tak naprawdę jest spowodowane ich nieszczęście? Dowiedzcie się sami. CZYTAJCIE !!!
Za możliwość przeczytania książki dziękuję WYDAWNICTWU MUZA.
Bardzo podobała mi się ta książka. 😊
PolubieniePolubienie
Pingback: „Topieliska” Ewa Przydryga | Słoneczna Strona Życia
Pingback: „Mursz” Ewa Przydryga | Słoneczna Strona Życia