
BŁĘDNIK
Autorka: Mrs Henry Wood (właściwie Ellen Wood)
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Data premiery w tym wydaniu: 2021-07-06
Data premiery światowej: 1872
Liczba stron: 640
Zaczytuję się ostatnio w klasykę w wydaniu @zyskiska. Wydawnictwo zachwyca mnie kolejnymi publikacjami, które pozwalają zanurzyć się nam w ubiegłe wieki. Możemy podejrzeć, co się działo, jak się mieszkało i pracowało, jakie emocje przeżywano, z czym ówcześni nie potrafili sobie poradzić i jak sami autorzy traktowali pierwowzory stereotypowo. Powieści z dawnych lat mają w sobie to coś. To coś, czego nie znajdziemy we współczesnych kryminałach, thrillerach czy romansach. Ten język, te postacie, ta scenografia, czyli wszystko to, co odeszło. Kompletnie nie wiedziałam czego spodziewać się po „Błędniku” Mrs Henry’ego Wooda, a właściwie Ellen Wood. Kobiety, pisarki piszącej w ukryciu, która usnuła historię z końca XIX wieku. Czy romansu, czy thriller psychologicznego, czy manifestu społecznego? O autorce niewiele wiadomo. Z notki biograficznej dowiedziałam się, że żyła w latach 1814 – 1887 i była jedną z najlepiej sprzedających się brytyjskich powieściopisarek XIX wieku. Najbardziej znana z sensacyjnej powieści „East Lynne” wydanej w 1861 roku, opublikowała ponad czterdzieści książek, a także mnóstwo esejów, recenzji i opowiadań. W 1836 roku poślubiła Henry’ego Wooda i spędziła następne dwadzieścia lat mieszkając we Francji. Kiedy jej mąż z niejasnych powodów zrezygnował z pracy w latach 50-tych XIX wieku, pani Wood stała się głównym żywicielem rodziny, pisząc opowiadania do różnych rodzinnych periodyków. (źródło: Oxfordbibliographies). Intrygująca kobieta.
Zachęcam Was serdecznie do przeczytania recenzji książki, która dla mnie była jedną wielką niewiadomą. Do przeczytania historii o braciach Andinnian, Adamie i Karlu. Jeden przyszły baronet, natarczywy, chwilami nieustępliwy, mający problemy ze zdrowiem, a w przeszłości niekontrolowane napady szału, przeświadczony o własnej wyjątkowości, nieskory do pracy, jednocześnie zakochany w ogrodzie, uwielbiający przyrodę i opiekę nad roślinami. Drugi, młodszy pragmatyczny, porucznik w jednym z pułków Jej Królewskiej Mości, zakochany z wzajemnością w Lucy, nie mogący liczyć na spadek i tytuł szlachecki. Jeden błąd Adama powoduje istotne implikacje w życiu Karla i samej Pani Andinnian – Pani Matki. Od tej chwili Adam zostaje potępiony i skazany na dożywotnie więzienie, zaś Karlowi pisane jest życie w jego cieniu, w jego cieniu do samego końca.

Długo mogłabym pisać
O tylu sprawach chciałabym Wam napisać, o których myślę po przeczytaniu książki. Po pierwsze język. O tak, język zasługuje na szczególną uwagę. Jest na wskroś staroangielski. Autorka romansuje z czytelnikiem w wielu miejscach zwracając się wprost do niego. Czułam się adresatką takich słów jak: „Czytelnik z całą pewnością już odgadł….”, czy tych wszystkich „opisaliśmy”, „powiedzieliśmy”,, „wspomnieliśmy”. Po drugie rodzinne wpływy, animozje i decyzje, które mają wpływ na innych. To klasyczne podejście w opisywaniu tragedii rodzinnej w szlacheckim, angielskim domu jest wręcz nie do odtworzenia we współczesnej prozie. Dlatego tak miło czytałam o splątanych losach nawet, gdy los powinien zostać rozdzielony. Po trzecie postaci. Oczywiście najbardziej wyrazistą postacią jest demoniczna matka, roztaczająca nad starszym z braci parasol ochronny od początku, zaś młodszego traktująca na wyraz chłodno. Przy czym ta niesprawiedliwość w relacjach nie przeszkadza Karlowi realizować jej planu, poddawać się decyzjom, które negatywnie wpłynęły na jego życie. Pozostali bohaterowie zostali przedstawieni stereotypowo, jak na typową wiktoriańską literaturę przystało. Mamy w powieści i niezbyt rozgarniętego komisarza Scotland Yardu, głupiutką Rose, której słabości są sensem każdego jej dnia codziennego, zazdrosną i zawistną Panną Blake, czy chociażby naiwną i nie potrafiącą skomunikować się z własnym mężem Lucy, poddaną całkowicie jego woli.
Zaskoczeniem dla mnie było opisanie w powieści wielu wątków społecznych. Autorka odważnie podjęła temat zsyłki skazańców do Australii, czy konflikty żołnierski honor ponad wszystko. Odzwierciedliła panujące u schyłku XIX wieku maniery, obyczaje, tradycje czy prawa, te pisane i te niepisane, które miały tak samo ogromne znaczenie dla istniejącego porządku.
Mimo, że fabuła nie wciąga i momentami jest bardzo płaska czułam przyjemność z czytania, chwilami wręcz rozbawienie, co zrozumiałe. Wiele momentów było dla mnie emocjonalnie, refleksyjnie czy rozumowo nie do zaakceptowania. No, ale czego się spodziewać, jeśli nie noszę krynolin, kopię się w łazience, zaś mężczyzn nie traktuję jak „święte krowy” czy nieomylnych półbogów. No czego się spodziewać?
„Błędnik” okazał się dla mnie miłym wytchnieniem w ten letni czas. Okazał się podróżą w czasie i kolejnym odkryciem nowej powieściopisarki. A w literaturze, oprócz samej przyjemności z czytania, to właśnie cenię, ten niedosyt nowościami, nowymi książkami, nowymi autorami. To novum, które nadchodzi, nawet jeśli jest starym – nowym, sprzed stu lat.
Moja ocena: 7/10
Za możliwość zapoznania się z lekturą dziękuję Wydawnictwu Zysk i S-ka

Być może kiedyś się skuszę na lekturę tej książki.
PolubieniePolubienie