„Ćwiartka Szymborskiej, czyli lektury nadobowiązkowe. Wybór Jacek Dehnel” Jacek Dehnel, Wisława Szymborska

ĆWIARTKA SZYMBORSKIEJ, CZYLI LEKTURY NADOBOWIĄZKOWE. WYBÓR JACEK DEHNEL

  • Autorzy: JACEK DEHNEL, WISŁAWA SZYMBORSKA
  • Wydawnictwo: ZNAK
  • Liczba stron: 501
  • Data premiery: 13.10.2021r.

Felietony wręcz ubóstwiam 😊. Stuhr, a właściwie obaj, Nosowska, Czubaszek, Mann mają w moim sercu swoje miejsce. Wiele z felietonów mnie bawiło, wiele smuciło, o wielu mogłabym napisać, że mogłyby wyjść spod mego pióra, gdybym tylko miała trochę talentu w tej dziedzinie😉. Ale felietonistki w osobie Wisławy Szymborskiej nie znałam. Dzięki Wydawnictwu @wydawnictwoznakpl i wyborze felietonów o książkach Jacka Dehnela mogłam zanurzyć się w nową odsłonę naszej słynnej Noblistki. Mimo, że pierwsze wydania „Lektur nadobowiązkowych” sięgają lat sześćdziesiątych ubiegłego wieku, wstyd się przyznać, ja z nimi zetknęłam się dopiero przy okazji premiery z 13 października br. pt. „Ćwiartka Szymborskiej, czyli lektury nadobowiązkowe. Wybór Jacek Dehnel”. Zetknęłam….i przepadłam. Przeczytałam od „deski do deski” wszystkie sto pięćdziesiąt artykułów i nie żałuję, ani jednej chwili spędzonej z tą książką.

Faktycznie, Szymborska czytała wszystko. Czytała ze wrodzonej sobie ciekawości świata, jak i z potrzeby serca i czystego zainteresowania tytułem. Żadna z pozycji, o której pisała Szymborska i którą Jacek Dehnel zawarł w  publikacji, nie przeszła przez moje ręce. Do tej pory nie ciekawiły mnie tematy podjęte w takich tomach jak: „Warszawski balet romantyczny (1802-1866)”, „Polak statystyczny”, „Słownik języka łowieckiego”, „Zioła lecznicze. Historia, zbiór i stosowanie”, „Terrarium” 😉, „Historyczny rozwój odzieży”, czy chociażby „Głosy zwierząt. Wprowadzenie do bioakustyki”. Na szczęście ciekawiły Wisławę Szymborską. Dzięki pierwotnej wnikliwości potrafiła każdą czytaną książkę zamienić w ciekawy felieton, inteligentną opowieść liczną w anegdoty, odniesienia do otaczającego ją świata, czy w interesujące spostrzeżenia i refleksje. To że poetką wielką była, to już wiemy. Była też wybitną felietonistką, która nawet z „Gimnastyki dla kobiet w ciąży i połogu”, czy „Warzyw mało znanych” potrafiła napisać krótką historię, w której tyle kokieterii, co trafnych obserwacji. A takie felietony czyta się najlepiej.

Kompletnie nie wiedziałam czego się spodziewać. Felietony Szymborskiej całkowicie mnie zaskoczyły i to w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Sam Jacek Dehnel wprowadził mnie już w dobry nastrój analizując znaczenie felietonów, styl pisania poetki, czy podjęte tematy. Zawarte w antologii rozważania zaprezentowane zostały chronologicznie, począwszy od daty najstarszych wydawnictw z roku 1967, aż do książki wydanej w 2001 roku. Treści w nich zawarte dotyczą innych czasów, innej historii. Niektóre przeszły przez cenzora, inne wydano w burzliwych latach dziewięćdziesiątych, a jeszcze inne, gdy Krakowski Rynek pełen koloru, śmiechu, ludzi zachwycał wszystkich odwiedzających, w czasach nowego tysiąclecia. Szymborska pełna polotu potrafiła zaciekawić mnie refleksją nawet o tapetowaniu, czy o urządzaniu terrarium, lub co gorsza aquaterrarium. Dzięki niej poznałam wiele ciekawych faktów. Ot chociażby, że w holenderskim miasteczku Oudewater była miejska waga, na której ważono kobiety oskarżone o czary, które podobno miały być lżejsze niż wskazywały na to ich postury. Na szczęście rządzący gminą zawsze wydawali certyfikat, że kobiety ważą wystarczająco. Uff. Przynajmniej gdzieś w Holandii polowanie na czarownice nie było priorytetem.  Z zaskoczeniem przeczytałam, że tak naprawdę było siedem Kleopatr, a ta którą my znamy, jest właśnie tą siódmą, ostatnią. O decyzjach matrymonialnych nie wspomnę, za to głębokie ukłony w stronę Autorki felietonów za prześmiewczy sposób omówienia tego tematu.  Naprawdę warto było przeczytać. Takich wartych do przeczytania opinii jest w książce mnóstwo. Niech nie zrazi Was ilość stron. Felietony są krótkie, maksymalnie na dwie strony. Dodatkowo każdy zaczyna się od nowej strony, więc wolnego miejsca jest sporo. Ja z rozkoszą poświęciłam na tę pozycję dwa wieczory.

Oprócz licznych ciekawostek dowiedziałam się też sporo o samej Szymborskiej. Tak jak i ona, dobrze, że nie okazałam się jedyną, kompletnie nie rozumiem, o co w operach chodzi i kto do kogo śpiewa, a tym bardziej dlaczego śpiewak sześćdziesięcioletni nazywany jest „pięknym młodzieńcem”. Wrrr. Poznałam Szymborską trochę od kuchni. O dziwo nie spodobał jej się gabinet figur woskowych, w przeciwieństwie do egipskich mumii. Refleksyjnie odebrałam jej opowieść o wielu nieodbytych spotkaniach z Wielkim Poetą, Czesławem Miłoszem. Czasem był tak blisko, prawie na wyciągnięcie ręki, a jednak na to spotkanie musiała czekać latami. Zaskoczył mnie felieton o „sobie samej”. Mistrzowsko Szymborska odegrała autorkę publikacji, o której pisała oraz siebie samą, jako tą, która dzieliła się swoimi spostrzeżeniami co do treści zawartych w „Lekturach nadobowiązkowych”.

Długo mogłabym się zachwycać nad jakością i wartością tego zbioru. Osobiste rozważania Szymborska ujęła nad wyraz inteligentnie, z licznymi spostrzeżeniami, dygresjami, uwagami. O jej kunszcie świadczy to, że nawet nieprzychylna opinia napisana jest ze swadą, dalekosiężnością i niezwykłym polotem. Pewne spostrzeżenia okazały się ponadczasowe, mimo upływającego czasu. Do tego piękny literacki język, niezwykłe zwroty i dawno zapomniany styl. Styl, który otwiera nam oczy i poszerza nasze horyzonty. Ciekawi jesteście, co Szymborska miała na półkach? Mam nadzieję, że tak. Udanej lektury!!!

Moja ocena: 9/10

Recenzja powstała dzięki Wydawnictwu Znak.

Jedna uwaga do wpisu “„Ćwiartka Szymborskiej, czyli lektury nadobowiązkowe. Wybór Jacek Dehnel” Jacek Dehnel, Wisława Szymborska

Skomentuj

Proszę zalogować się jedną z tych metod aby dodawać swoje komentarze:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s