„Grzesznik ze Strehlen” Tomasz Duszyński

GRZESZNIK ZE STREHLEN

  • Autor: TOMASZ DUSZYŃSKI
  • Cykl: GLATZ (tom 5)
  • Wydawnictwo: SINE QUA NON
  • Liczba stron: 464
  • Data premiery: 23.10.2024

Serii „Glatz” nie czytałam wcześniej. Jakoś mnie te poprzednie tomy ominęły😉. Kryminały retro, co do gatunku znam i uwielbiam. Szczególnie za sprawą Marka Krajewskiego😁. Samego Tomasz Duszyński również poznałam z punktu widzenia jego twórczości dzięki prześwietnej publikacji pt. „Fenomen z Warszawy”. Z radością więc zaczęłam czytać premierę z zeszłego tygodnia pt. „Grzesznik ze Strehlen” od Wydawnictwo SQN, która jest piątym tomem wspomnianego powyżej cyklu. 

Kapitan Wilhelm Klein mieszkający aktualnie w Strzelinie ze swą partnerką Agnes i jej synem Ralphem zostaje poproszony przez miejskich notabli o wsparcie lokalnej policji w poszukiwaniu porwanej córki bogatego Essnera o wdzięcznym imieniu Sophie. Sprawa schwyconej Sophie przypomina współpracującemu z Kleinem wachmistrzowi Tobiasowi Hulce o sześciu porwanych lata temu młodych dziewczętach czeskiego pochodzenia, w tym o jego przyjaciółce z dzieciństwa Eliśce. Klein po odnalezieniu Sophie już wie, że te dwie sprawy są ze sobą związane. Nie bez przyczyny w miejscu „(…) w którym przetrzymywano Sophie, Klein odnalazł na ścianie wyryte imię Agnes. Tynk na podłodze świadczył o tym, że ten napis powstał niedawno.” 

I chyba samemu Autorowi Sophie z Agnes się lekko pomyliły🤪, gdy w rozmowie Kleina z nadwachmistrzem Hansem Bauerem pada imię porwanej Agnes zamiast Sophie (czytając na Legimi to 44 strona). 

„- Jakie są pana najbliższe plany względem śledztwa? – zapytał. Będzie pan chciał porozmawiać z rodzicami Agnes? Jej przyjaciółki i narzeczonym?
– W tej chwili nie jest to konieczne. Zapoznam się z notatkami policjantów i….
– Oczywiście – Bauer nie krył rozczarowania. Może spodziewał się jakichś bardziej spektakularnych propozycji Kleina….” – Grzesznik ze Strehlen” Tomasz Duszyński. 

A przecież narzeczonego Mathiasa ma Sophie, nie Agnes, bo Agnes to kochanka samego Kleina, o której porwaniu nic nikomu nie wiadomo😉. Taki drobny błąd logiczny, omyłka oczywista pisarska w imieniu bohaterek a potrafi namieszać. Mam nadzieję, że przy następnym reedycji ten maleńki błąd zostanie poprawiony👍. 

Wracając do ubiegłotygodniowej premiery to Duszyński w „Grzeszniku ze Strehlen” oddał cały kunszt kryminału retro. Są i liczne wątki historyczne, jak chociażby wspomnienie o; 

Hulka powiedział to szczerze. Czesi, którzy osiedli w okolicach Strzelina wiek temu, wciąż żyli w pewnej izolacji. Bracia Czescy zajęli kilka wiosek na południe od Strzelina, parali się tkactwem i rolą….” – Grzesznik ze Strehlen” Tomasz Duszyński. 

Jest wiernie oddane nawiązanie do ówczesnego życia. Autor wspomina przykładowo: gazetę „Strehlener Kreis- Und Stadtblatt”, sklepy kolonialne, funkcjonującą prawdziwie kawiarnię i cukiernię Georga Rothera (dawna) Ring Cafe und Conditorei Georg Rother. Stanowiska policyjne również mają swoją historyczną nazwę. Dzięki temu czytelnik rozeznaje czym różni się nadwachmistrz od wachmistrza i kim są asystenci policyjni. 

Do tego świetnie wykreowani śledczy z dawnych lat. Sam Klein i jego kompan, który go wspiera w działaniu wachmistrz Franz Koschell, który wiernym czytelnikom cyklu znany jest z poprzedniego tomu, a którego działania wespół z kapitanem Kleinem do tej pory wybrzmiewają w rodzinnym Kłodzku. Ich postaci idealnie wkomponowują się w gangsterski świat, który również znalazł swoje miejsce w powieści. 

Do tego wszechobecny mrok, brud i ciemnota. Brak więzi rodzinnych i przemoc domowa. A także ciężka praca, mimo wszystko, by żyć. 

„Wiele zawdzięczał bestii. Zdał sobie z tego sprawę pośród szaleństwa wojny, gdy ludzi od zwierząt nie odróżniało zupełnie nic. Każdy chciał jedynie przetrwać, za wszelką cenę, a wszechobecne okrucieństwo i śmierć wszystkim spowszedniały….” – Grzesznik ze Strehlen” Tomasz Duszyński. 

Bez wątpienia jest to bardzo dobry kryminał retro. Bardzo podobała mi się postać Kleina. Nie ukrywam, że polubiłam też Kulkę z jego siostrą Marthą i samego wachmistrza Franza Koschella. O psie śledczym, Florze nie wspomnę. Duszyński dość, że przedstawił sprawną historię kryminalną (tak naprawdę z trzema wątkami; Sophie, czeskich dziewcząt i samego Kleina) to jeszcze osadził tropiących sprawców w ich środowisku domowym. W przypadku Kleina mamy dom z Agnes i jej synem, w przypadku Koschella czytelnik poznaje jego żonę Barbarę i jego dzieci. Tak jakby chciał zwrócić uwagę czytelników, że przecież nawet najbardziej bezwzględny „pies tropiący” może mieć koło siebie kochające stado, o które dba przede wszystkim. 

Polecam Wam zdecydowanie powieść „Grzesznik ze Strehlen” Tomasza Duszyńskiego, o ile lubicie mroczne klimaty z ciekawą historią kryminalną. Nie tak oczywistą, jakby się mogło pierwotnie wydawać. Czytajcie!!!  

Moja ocena: 8/10

Moją opinię o książce przeczytaliście dzięki współpracy z Wydawnictwem Sine Qua Non.

„Samotnia” Anna Olszewska

SAMOTNIA

  • Autorka: ANNA OLSZEWSKA
  • Wydawnictwo: ZWIERCIADŁO
  • Cykl: ZBRODNIE CZORSZTYŃSKIE (tom 2)
  • Liczba stron: 300
  • Data premiery: 9.10.2024

Mimo, że cykl „Zbrodnie czorsztyńskie” jest mi obcy to proza samej Autorki; Anna Olszewska – strona autorska jest już mi znana. Poprzednio czytałam „Dziewczyna z fotografii” oraz młodzieżową książkę „Usłysz mnie”. Premiera z 9 października br. wydana przez Wydawnictwo Zwierciadło okazała się dla mnie dużym zaskoczeniem w aspekcie do poprzednio czytanych przeze mnie publikacji Olszewskiej. To ewidentny dowód, że wielu naszych rodzimych autorów dobrze czuje się w różnych gatunkach. 

Autor kryminałów Igor Schutt mieszkający w Czorsztynie znajduje na swej posesji młodego chłopaka, który posiadał jego niepublikowaną dotychczas książkę. Praktycznie w tym samym czasie w schronisku w Szczawnicy zaginęli bracia Piotr i Paweł Adamek, Sandra Sadurska i Daria Graszewicz wychowankowie domu dziecka w Krakowie, którzy byli na wycieczce pod opieką Marty Błońskiej, ich wychowawczyni.  O tym fakcie dowiaduje się aktualny konserwator pracujący w schronisku, były naczelnik miejscowej policji, Ryszard Małecki. Wspierając swoją byłą podwładną Annę Zdrojewską z wydziału do walki z przestępczością przeciwko życiu i zdrowiu Komendy Powiatowej Policji w Nowym Targu wplątuje się w śledztwo, które – jak się okazuje – ma coś wspólnego z żyjącym wiele lat wcześniej na tych terenach pustelnikiem Wincentym. 

Samotnia” Anny Olszewskiej to bardzo dobra książka. Poruszająca w swej fabule wiele wątków. Warto choćby wspomnieć osobę pustelnika Wincentego, który wzorowany był na prawdziwej postaci zamieszkującej pustelnię do 1949 roku, aż do jej spalenia. Walki byłego z aktualnym naczelnikiem miejscowej policji. Istniejącymi w szeregach służb mundurowych szowinizmie, niedopuszczaniu kobiet do ambitnych zadań, spędzaniu czasu w męskim gronie itd. Do tego bardzo trudny wątek dzieci z domów dziecka, krzywd zaznanych w domach rodzinnych, czego nam nie szczędzi Olszewska, czy w samej placówce, co obnaża bezlitośnie funkcjonujący w Polsce system. Do tego nieumiejętność radzenia sobie z dzieckiem spragnionym występków i fanatyzm religijny doprowadzający do wielu krzywd i wtedy, i też teraz. 

Mimo, że książka jest naprawdę wielowątkowa warto ją przeczytać. Te liczne motywy nie stanowią bowiem jej słabość, lecz jej moc. Bardzo dobrze Autorka skonstruowała narrację poruszając się w dwóch planach czasowych. Teraźniejszość związana jest ze śledztwem w sprawie zaginięć wychowanków z domu dziecka i śmierci nieznajomego chłopca odnalezionego przez Schutta. Przeszłość dotyczy pustelnika Wincentego, jego relacji z mieszkańcami, funkcjonujących zabobonów, „przyjaźni” z miejscową wiedźmą, jego tajemniczych gości i stałego mieszkańca, a także decyzji, które nawet podjęte w dobrej wierze okazały się całkowicie błędne. W historię opisaną w powieści wsiąknęłam praktycznie od pierwszych stron. „Samotnia” okazała się wspaniałą książką, w której najbardziej sympatyzowałam z postaciami Anny Zdrojewskiej i Ryszarda Małeckiego. Podobał mi się również wątek policjanta Piotra Kurpiela i jego siostry, a także matki odpychającej, jak on wszystko to, co niewygodne.

Książka składa się z dwudziestu trzech rozdziałów. Na początku, co przyjęłam ze sporym uznaniem, znajduje się spis Głównych postaci występujących w powieści. Na końcu natomiast zamieszczono słowa Od Autorki, które wiele wyjaśniają. I choć thrillery kryminalne z dziećmi w rolach głównych nie należą do moich ulubionych książkę tę mogę Wam polecić. O ile oczywiście macie mocne nerwy. Nie każdemu może się bowiem spodobać tak misternie uknuta narracja, w której ciemne moce przeciwstawiają się tym jaśniejszym i jakby się mogło wydawać, świat jednak ciągle osnuwa czarny mrok. Mimo wielu chęci. Mimo chęci tych, co im zależy. 

Miłej lektury! 

Ps. i nie przejmujcie się, że nie czytaliście – tak jak ja- pierwszej części serii pt. „Osada”. Publikację tę można czytać odrębnie bez straty dla całej fabuły👍. 

Moja ocena: 8/10

We współpracy z Wydawnictwem Zwierciadło. 

„Poradnik grzebania kotów” Mika Modrzyńska

PORADNIK GRZEBANIA KOTÓW

  • Autorka: KAREN M. MCMANUS
  • Wydawnictwo:ZYSK I S-KA
  • Liczba stron: 302
  • Data premiery: 1.10..2024

W ramach współpracy recenzenckiej z Zysk i S-ka Wydawnictwo zapoznałam się z kolejną premierą października pt. „Poradnik grzebania kotów”. @Mika Modrzyńska jest autorką już wielu publikacji. Ja z jej książkami nie miałam do tej pory do czynienia więc chętnie zaczęłam czytanie powieści z gatunku „cosy crime”, której główną bohaterką jest wielbicielka podcastów kryminalnych powracająca z zagranicy po latach do rodzinnej mazurskiej Brzózki. 

Stefania Miałkowska jaka jest to każdy widzi🤪. A cytując jej charakterystykę z powieści to: 
=>„Stefania nienawidzi rozmawiać z obcymi. Gdyby mogła, całe życie spędziłaby w zaciszu swoich czterech ścian…” 
=>Oboje z kolegą Adamem są „(…) niedojrzali, tak samo niedostosowani do społeczeństwa, na którego obrzeżach żyją; wciąż szukają swojego miejsca na świecie i obojgu zajmuje to nieco więcej czasu niż innym”. 
=>„(…) Wszystkie rozmowy prowadzone przez Stefanię są niezręczne – dlatego jej ulubione rozmowy to te, w których może siedzieć pod ścianą i do nikogo się nie odzywać.” 
=>Parafrazując „Podobno po bliższym poznaniu staje się znośniejsza.” 
=>„Jako nastolatka pisała wiersze i to filozofowanie zostało z nią, zawsze czające się gdzieś na obrzeżach myśli, nie do pozbycia.” 
=>„W Stefanii walczą dwa wilki – hiperaktywny, który nie potrafi porzucić nieskończonego zadania w połowie, gdy tylko raz się na nim zafiksuje, oraz antyspołeczny, któremu bateria towarzyska wyczerpała się dwie godziny temu…” 
=>„Nie lubi rzeczy niemówionych bezpośrednio i wprost, bo łatwo się w nich zgubić”. 

Tak skomplikowana postać jest główną bohaterką kryminalnej fabuły ze zbrodnią sprzed lat w tle, która na nowo staje się tematem numer jeden w małej społeczności, gdy zostaje odnalezione ciało zaginionej Martyny, jej koleżanki. Stefcia i jej przyjaciółki, Zonia i Joanna zaintrygowane odkryciem zaczynają się nim interesować. Do prywatnego śledztwa dołącza sąsiad Stefanii, Wincenty, któremu działania sąsiadki wyjątkowo przypadają do gustu. Czy morderca „trzynastoletniego podlotka z wypłowiałym beżowym swetrze” zostanie wreszcie zdemaskowany? 

Mika Modrzyńska mieszkająca w Nowej Zelandii publikowała już w wielu gatunkach. Pisze literaturę dla młodzieży, kryminały, fantastykę. Mnie dość spodobała się postać głównej bohaterki lekkiego kryminału o dość przewrotnym tytule „Poradnik grzebania kotów”. Od razu zaznaczam, że motyw z grzebanym kotem oceniam za bardzo udany😁. Celowo na wstępie zacytowałam kilka jej charakterystyk byście sami przekonali się jak wielowymiarowa jest to literacka bohaterka. I mimo, że wątek zaginionej trzynastoletniej mieszkanki małej mazurskiej miejscowości nie jest lekki to sposób, w jaki opisała go Autorka powoduje, że książkę zaliczam do propozycji na przyjemny wieczór. I styl. I tempo. I użyty język, a przede wszystkim ciekawa główna bohaterka powodują, że publikację czytałam z przyjemnością. 

Książka składa się z prologu, epilogu i dwudziestu pięciu ponumerowanych rozdziałów. Narracja jest trzecioosobowa, głównie skoncentrowana na działaniach Stefci. Jej prywatne, w wielu miejscach nieudolne śledztwo obfituje w gagi sytuacyjne i nieporozumienia. Autorka sprytnie wykorzystała cechy książek z gatunku „cosy crime”, które swą lekkością zachwycają i powodują, że chce się je czytać jeszcze. 

Nie jest to może arcydzieło. Choć podobał mi się wyjątkowo wątek Joanny. Zaś sam sprawca miałam wrażenie to tak trochę jakby „ni pies, ni wydra” (tj. nic na niego nie wskazywało). Na plus wspomniana już co najmniej dwukrotnie w recenzji Stefcia, Zonia i postać Wincentego. Ona jakby bardzo chce, a przede wszystkim chce się dowiedzieć, co tak naprawdę stało się z jej koleżanką z podstawówki Martyną. Jedna z jej przyjaciółek jest jej przychylna. On znowu jakimś dziwnym trafem podąża jej śladem. Taki trochę zawadiacki team, który pcha się tam, gdzie nie powinien. Całkiem przyjemny. 

Moja ocena: 7/10

Za możliwość zapoznania się z lekturą serdecznie dziękuję Wydawnictwu Zysk i S-ka.

„W głąb” Katarzyna Bonda

W GŁĄB

  • Autorka: KATARZYNA BONDA
  • Wydawnictwo: MUZA
  • Seria: JAKUB SOBIESKI. TOM 5
  • Liczba stron: 352
  • Data premiery: 23.10.2024

W głąb” to piąty tom serii o Jakubie Sobieskim autorstwa Katarzyna Bonda od Wydawnictwo MUZA SA. Wszystkie poprzednie tomy cyklu zostały przeze mnie przeczytane. Opinie o nich przeczytacie na moim blogu czytelniczym😊. Zachęcam ponownie do zapoznania się z tą serią: „O włos”,  „Ze złości” „Do cna” oraz „Na uwięzi”. Pani Kasia Bonda z ostatnich lat to gwarancja udanej rozrywki. Jej kryminały czyta się szybko, a prędka akcja i wątki śledztwa nie nużą i nie wloką się niemiłosiernie. Lubicie takie książki? 

Prywatny detektyw Jakub Sobieski zajmuje się kolejnym, nudnym zamówieniem. Śledzi żonę klienta, gdy zostaje poproszony przez Adę o zajęcie się sprawą podejrzenia o morderstwo kilkunastoletniej Gabrysi Gajdy, która do siebie każe mówić Ryś, córki przyjaciółki Ady znajdującej się na dziecięcym całodobowym oddziale psychiatrycznym. Sobieski wkracza w świat publicznej placówki medycznej, w której nie ma miejsca na indywidualne podejście do dziecka, a sama profesor Beata Kiryluk prowadząca ośrodek za wszystkie niepożądane sytuacje w nim mające miejsce obwinia młodych pacjentów czy ich opiekunów. Wydaje się, że młoda Róża, która straciła życie w placówce może nie być jedyną ofiarą. Sobieski zaczyna przejmować się losem Anastazji. Czy jej zapięcie w pasy bezpieczeństwa ma coś wspólnego ze śmiercią Róży i oskarżeniem Rysia? 

(…) Wszyscy, którzy zginęli mieli w sobie jakiś rodzaj dobra, empatii i miłości. Zasługiwali na nią i jej pragnęli. Zamiast tego dostali śmierć…” – W głąb” Katarzyna Bonda. 

Akcja dzieje się w kolejno następujących po sobie dniach. Śledztwo nie toczy się długo. Wszystko rozgrywa się od 13 lutego do 25 lutego. Autorka oznacza w poszczególnych fragmentach publikacji miejsce i czas akcji, dzięki temu czytelnik nadążą za jej narracją i nie gubi się w wartkiej akcji. Książka składa się z czterech zatytułowanych części, „Podejrzana”, „Ofiara”, „Mistyfikacja” i „Sprawca”. Bardzo ciekawym wątkiem urozmaicających narrację był przytoczony blog „Porcelanowe aniołki” i wpisy z niego. Jak się dowiedziałam z części „Posłowie” blog o takiej nazwie istniał kiedyś naprawdę. Podobnie jak bardzo pozytywna postać księdza Jana Aleksandra Żmudzińskiego, który wolontariacko pracując na dwóch oddziałach szpitalnych (onkologicznym i psychiatrycznym) jako „Dobry Anioł” pomaga dzieciom.  W realu ten „Dobry Anioł” nazywa się Paweł Copar i mieszka w Bydgoszczy. To on stał się inspiracją dla tego bohatera powieści.

Ogromny plus za podjęcie tematu dysforii płciowej. Nie do końca konsekwentna wydawała mi się postać profesor Beaty Kiryluk, konserwatywnej religijnej dyrektorki szpitala. W części toczącego się śledztwa wydawała się zamknięta na jakiekolwiek możliwości potencjalnych zaniedbań ze swej strony czy jej personelu, jakby kompletnie straciła zdrowy rozsądek i szerszą perspektywę. Sama mówiąca, że (…) To rodzaj mody. Dzisiejsza młodzież wymyśla Bóg wie co, bo nie ma dobrych wzorców. Nikt tym dzieciakom nie postawił granic, nie znają dyscypliny…” W końcówce natomiast przyznając się do pewnych niedociągnięć wyszła, trochę mi nie pasując do swej osoby z początku, na dyrektora odpowiedzialnego, zaangażowanego i pamiętającego przede wszystkim lekarską przysięgę Hipokratesa. Dość szybko, jak dla mnie, przeszła przeobrażenie. Tę książkę cechuje mnogość bohaterów, zarówno wśród przebywającej młodzieży w szpitalu, aktualnie i w przeszłości, jak i personelu. Jasności nie dodają liczne poboczne działania Sobieskiego wśród rodziny pacjentów. Nie wiem czy ktoś w rzeczywistości rozmawiałby tak otwarcie z prywatnym detektywem. Nie ukrywam trochę gubiłam się w tych relacjach. 

Sama Katarzyna Bonda w „Posłowiu” jednoznacznie wskazuje, że podjęte wątki w tym kryminale detektywistycznym nie są przypadkowe. Temat psychiatrii dziecięcej. Problem dystrofii płciowej czy innych zaburzeń psychiatrycznych, a także niemoc opiekunów i nieudolność państwa wynikają z idei przybliżenia czytelnikom tego tematu. Zdaniem Autorki; 

(…) Wierzę, że jeśli będziemy o tym mówili, coś zacznie się zmieniać. Ta książka powstała także po to, żeby wzbudzić dyskusję, zszokować i pokazać od środka, jak to jest, kiedy jeden z członków rodziny choruje.” – W głąb” Katarzyna Bonda.

Moim zdaniem ten cel Bonda osiągnęła. Ze zdziwieniem czytałam o opisanych nadużyciach, które wzbudzały we mnie skrajne emocje w zależności od tematyki. A wielowątkowość tego zagadnienia szokuje. To naprawdę ekscytująca powieść z drugim dnem, który warto odkryć, by zobaczyć, jak coś funkcjonuje naprawdę i do czego może prowadzić. Książka zdecydowanie w stylu ostatnich publikacji Autorki👍.  

Moja ocena: 7/10

Za egzemplarz recenzencki bardzo dziękuję Wydawnictwu Muza.

„Księgarnia w Paryżu” Kerri Maher

KSIĘGARNIA W PARYŻU

  • Autor: KERRI MAHER
  • Wydawnictwo: ZNAK JEDNYM SŁOWEM
  • Liczba stron: 347
  • Data premiery: 11.09.2024r.

Czy może być coś wspanialszego dla miłośnika książek niż powieść, której akcja toczy się w środowisku ściśle z nimi związanym? Gdzie bohaterami są inni miłośnicy książek, pisarze, wydawcy i inni ludzie związani z tą branżą? Gdzie akcja toczy się wokół książek, gdzie one są bohaterami, równie ważnymi jak ludzie? Myślę, że nie😉 Dlatego jako książkohollik, gdy usłyszałam o zapowiadanej premierze „Księgarni w Paryżu” autorstwa amerykańskiej pisarki Kerri Maher wydanej nakładem wydawnictwa Znak Jednym Słowem, wiedziałam, że muszę ją przeczytać. Do tego do mnie jako do absolwentki kulturoznawstwa dodatkowo przemówił fakt, że jest to książka oparta na faktach, opowiadająca o losach prawdziwej paryskiej księgarni w latach XX-lecia międzywojennego. Był to niesamowity okres w Paryżu, gdzie życie bohemy artystycznej było niezwykle barwne. A w powieści możemy spotkać takie niesamowite ikony literatury jak Ernest Hemingway, F. Scott Fitzgerald, James Joyce i wiele, wiele innych. Jedyne czego się obawiałam, że ta książka, tak jak często jej podobne, zostanie przeładowana datami i faktami historycznymi i może okazać się nurząca. Czy tak się stało? Jeżeli chcecie się tego dowiedzieć, zapraszam Was do lektury poniższej recenzji😊

Sylvia Beach, amerykanka w 1917 roku przeprowadza się do Paryża, zainspirowana francuską księgarnią, w której spotyka się śmietanka literacka podejmuje decyzję o otwarciu anglojęzycznej księgarni Shakespeare and Company. Czytelnik ma okazję obserwować funkcjonowanie księgarni, w której pojawiają się ważni amerykańscy, ale też i francuscy, i nie tylko, pisarze. Szczególne miejsce zajmuje tam James Joyce, autor, którego Sylvia bardzo ceni. Pod wpływem różnych okoliczności podejmuje nawet decyzję o wydaniu zakazanej w Stanach powieści Joyce’a „Ulisses”. Dla tego dzieła Sylvia ryzykuje wszystko – reputację, pieniądze, istnienie księgarni. Czy było warto? To dzięki niej świat może przeczytać to obsceniczne arcydzieło XX wieku, nawet jeśli konsekwencją tego jest przyjaźń Sylvii z Joyce’em.

Powieść składa się z czterech części, z których każda obejmuje jakiś przedział czasowy i łącznie zawiera trzydzieści rozdziałów.  Z wielkim zaciekawienie i przyjemnością poznawałam losy Sylvii i jej księgarni splecione mocno z sceną literacką paryskiego XX-lecia międzywojennego. Autorka świetnie wykreowała główną bohaterkę, bardzo dobrze ukazała jej relację z innymi, jej wątpliwości, przemyślenia, obawy. Czytałam tę książkę z wielką przyjemnością. Książkę o kobiecie, które dokonała rzeczy wielkich, która przeszła do historii, ale która była kobietą z krwi i kości, ze swoimi wątpliwościami, obawami, lękami. Powieść dobitnie pokazuje, że żeby robić w życiu rzeczy ważne nie trzeba być cyborgiem, ponad przeciętnym człowiekiem, można być kobietą momentami niepewną, z obawami, wątpliwościami. Jeśli natomiast decydujesz się na działanie mimo słabości, mimo obaw, kierując się sercem i intuicja możesz wiele dokonać. Bardzo podobał mi się sposób w jaki autorka oddała ducha epoki, klimat Paryża i ludzi żyjących literaturą. Czułam, że jest to towarzystwo, do którego chciałabym należeć, w którym bym się odnalazła. Przedstawiona przez Kerri Maher historia toczy się w latach 1917-1936 i większość przedstawionych tam postaci i wydarzeń faktycznie miała miejsce. Jak przeczytałam w Nocie od autorki Sylvia zamknęła swoją księgarnię w czasie II wojny światowej, gdy znalazła ona się w niebezpieczeństwie, ratując jej księgozbiór i nigdy już nie otworzyła jej ponownie. Istnieje jednak w Paryżu księgarnia o nazwie „Shakespeare and Company”. Znajduje się ona dziesięć minut spacerkiem od oryginalnej i powstała w 1951 roku jako „Le Mistral”, zmieniła swoją nazwę w 1964 roku, w czterechsetlecie urodzin Williama Shakespeare’a. Obecnie miejsce to stanowi hołd dla oryginalnej księgarni Sylvii, umieszczone są tam tabliczki i informacje o oryginalnej księgarni. Wyniosłam więc z lektury tej powieści, oprócz wielu pozytywnych wrażeń i emocji również nowe marzenie – odwiedzić Paryż i księgarnię „Shakespeare and Company” by choć przez chwilę poczuć ten wspaniały klimat i przenieść się w czasy, o których dane mi było czytać. Zachęcam Was gorąco do lektury tej powieści, nie pożałujecie. Lektura tej powieści to niesamowita literacka podróż, pełna emocji, barw i zapachów.

Moja ocena: 8/10

Za możliwość przeczytania książki bardzo dziękuję WYDAWNICTWU ZNAK JEDNYM SŁOWEM.

„Dziewczyna z Wrzosowisk” Lucinda Riley

DZIEWCZYNA Z NEAPOLU

  • Autor: LUCINDA RILEY
  • Wydawnictwo: ALBATROS
  • Liczba stron: 510
  • Data premiery: 25.09.2024r.

Książki Luciny Riley bardzo sobie cenię. Stworzyła ona moją ukochaną serię „Siedem sióstr”. Przeczytałam też kilka ich pojedynczych powieści autorki, które również mi się podobały. Z wielki żalem i poczuciem straty przyjęłam wiadomość o śmierci autorki w 2021roku. Na szczęście z pomocą jej syna Harry’ego Whittaker’a została dokończona saga Siedem sióstr. Bowiem ostatni jej tom „Atlas. Historia Pa Salta” ukazał się już po śmierci autorki, a pomógł go dokończyć właśnie syn autorki. Zdziwiłam się jednak, kiedy usłyszałam, że 25 września br. nakładem Wydawnictwa Albatros ukaże się „Dziewczyna z wrzosowisk”. Pomyślałam, że może to ponowne wydanie wcześniej opublikowanej książki. Okazuje się, że częściowo miałam rację. Dzięki Przedmowie napisanej przez Harrego Whittakera dowiedziałam się, że jest to druga powieść autorki, która ukazała się w 1993 roku pod tytułem „Hidden Beauty”. Autorka w momencie jej wydania miała dwadzieścia sześć lat i publikowała jako Lucinda Edmonds. Kiedy autorka odniosła sukces już pod nazwiskiem Lucina Riley przeredagowała i wydała kilka z wcześniej napisanych powieści. Podobne plany miała co do „Hidden Beauty”, niestety nie zdążyła. Na szczęście, dla wiernych czytelników autorki, podjął się tego jej syn i to właśnie dzięki niemu możemy trzymać w rękach „Dziewczynę w wrzosowisk”. Nie dosyć, że wydanie w twardej oprawie z barwionymi brzegami jest przepiękne, to jeszcze książka zachowała oryginalny klimat i czar powieści wydawanych przez autorkę.

„Dziewczyna z wrzosowisk” to saga rodzinna obejmująca losy trzech pokoleń. Akcja toczy się na dwóch płaszczyznach czasowych. Ta niby współczesna zaczyna się w latach siedemdziesiątych XX wieku w Yorkshire. Leah Thompson pochodzi z dosyć ubogiej rodziny. W czasie wakacji pomaga mamie, która prowadzi dom pewnej malarki. Spotyka tam jej siostrzeńca, który przyjechał na wakacje. Między młodymi, mimo, że są z dwóch różnych światów, bardzo szybko pojawia się nić porozumienia, a ich przyjaźń przeradza się w głębokie uczucie. Niestety intryga zazdrosnej kuzynki doprowadza do ich bolesnego rozstania. A my obserwujemy dalsze losy Leah, które wkrótce po tym wydarzeniu bardzo się odmieniają. Druga opowieść toczy się w latach II wojny światowej i rozpoczyna się od Adele,  pochodzącej z angielskiej arystokratycznej rodziny, która ponad dziesięć lat wcześniej podczas wycieczki do Paryża poznaje młodego polskiego malarza. Po jakimś czasie decyduje się wyjechać z nim w Warszawy. Nie żałuje tego nawet wtedy, gdy podczas hitlerowskiej napaści na Polskę cala rodziną (z dwójką dzieci) cierpią głód w getcie. Jej decyzja o tym, żeby nie opuścić męża niesie ogromne konsekwencje również dla ich dwójki dzieci, których losy ostatecznie zwiążą się z obozem zagłady w Treblince i wpłyną również na życie następnych pokoleń.

Powieść czytało mi się rewelacyjnie. Niepowtarzalny klimat, który Lucinda Riley tworzyła w swoich książkach jest tu odczuwalne niemal od pierwszej strony. Krajobraz wrzosowisk idealnie się w niego wpasował. Nastrojowy klimat rodzącej się miłości, ale też czyhające z różnych stron zagrożenia powodują, że od książki trudno się oderwać. Na uwagę zasługują też bohaterowie. Bardzo polubiłam Leah, jej postać jest przekonywująca, prawdziwa psychologicznie i przechodzi niesamowitą transformację. Bardzo podobało mi się obserwowanie jak dorasta, radzi sobie w zupełnie innym środowisko niż to, w którym się wychowała. Pozostali bohaterowie też są bardzo ciekawi, zróżnicowani i wiernie ukazani. Mnóstwo emocji wzbudziła we mnie również ta część tocząca się w czasie wojny. Na uznanie zasługuje polski wątek. Ale moim zdaniem bardzo wartościowe, oprócz tego samego wątku, było ukazanie, jaki wpływ na życie kolejnych pokoleń miały te przeżycia. Wzruszenie, zaskoczenie, żal, nostalgia to uczucia, które towarzyszyły mi podczas lektury. A muszę Wam powiedzieć, że była to bardzo piękna przygoda i bardzo się cieszę, że mam tę niezwykłą pozycję na swojej półce. Sama chętnie jeszcze kiedyś do niej wrócę i z ogromną przyjemnością za kilka lat polecę ją mojej córce. Na razie zachęcam Was – czytajcie. To naprawdę niezwykła powieść!

Moja ocena: 8/10

Za możliwość przeczytania książki bardzo dziękuję WYDAWNICTWU ALBATROS

.

Recenzja przedpremierowa: „Wyspa pajęczych lilii” Li  Kotomi 

WYSPA PAJĘCZYCH LILII

  • Autorka: LI  KOTOMI 
  • Wydawnictwo: WYDAWNICTWO UNIWERSYTETU JAGIELLOŃSKIEGO.BO.WIEM
  • Seria: SERIA Z ŻURAWIEM
  • Liczba stron: 144
  • Data premiery :25.10.2024
  • Data premiery światowej: 25.06.2021

 „Seria z Żurawiem” marki Bo.wiem należącej do  Wydawnictwa Uniwersytetu Jagiellońskiego jest aktualnie jedną z moich ulubionych. Wielokrotnie już pisałam, że zachwyciły mnie okładki, które ją zdobią autorstwa Małgorzaty Flis👏. Dzięki nim podjęłam jedną z najlepszych ostatnio decyzji zakupowych😁 i wzbogaciłam moją półkę biblioteczną o rewelacyjne pozycje, tj.:  „Kwiat wiśni i czerwona fasola”, „Ona i jej kot”, „Kot, który spadł z nieba”, „A gdyby tak ze świata zniknęły koty?” oraz zaskakującą „Dziewczyna z konbini”, a także baskijską powieść „To nie ja”.  Wszystkie przeczytane przeze mnie książki znajdziecie tu: https://wuj.pl/serie-wydawnicze/seria-z-zurawiem. Szczerze zachęcam Was do ich przeczytania👍. „Wyspa pajęczych lilii” autorstwa Li  Kotomi będzie miała premierę 25 października br. Ja książkę przeczytałam przedpremierowo dzięki cudownemu prezentowi od Wydawnictwa, za który ogromnie dziękuję. 

Na porośniętej czerwonymi pajęczymi liliami plażę małej wyspy na Pacyfiku młoda Yona znajduje nieprzytomną dziewczynę. Miejscowi nadają jej imię Umi. Nowa przybyszka uczy się panujących na wyspie zasad. Poznaje jej kulturę, a przede wszystkim stara się nauczyć jej języka, co nie jest proste. Na wyspie funkcjonują bowiem trzy miejscowe gwary. Jest język kobiecy, którego uczą się tylko przedstawicielki tej płci na specjalnych lekcjach organizowanych raz w miesiącu. Jest Mowa Wschodzącego Słońca i język codziennej komunikacji mieszkańców wyspy. Wyspą rządzą noro, kobiety przywódczynie. Na wyspie nie ma matek ani ojców, a dziecko jest wychowywane przez jednego rodzica, do którego mówi „rodzic”. To wyjątkowa wyspa z wyjątkowymi mieszkańcami. Czy Umi odnajdzie się na niej? 

Dla mnie publikacja okazała się ogromnym zaskoczeniem😏. Szczerze przyznaję. Mimo ogromnej ważności (każde zdanie czytałam w skupieniu) ogromną trudność sprawiały mi funkcjonujące równolegle trzy języki, z którymi wyśmienicie poradził sobie tłumacz, Pan Dariusz Latoś. Zresztą w części „Od Tłumacza” wyłuścił bardzo wyraźnie, jak w oryginale brzmiały języki (z jakich elementów autorka je stworzyła) i w jaki sposób sobie z nimi poradził. W wielu dialogach zdania są jasne, w wielu nie potrafiłam z nimi sobie poradzić. I zgodzę się całkowicie z opinią Tłumacza, że „Wyspa pajęczych lilii” ma kilka postaci pierwszoplanowych, ale tylko jednego (choć występującego w trzech wariantach) głównego bohatera – jest nim język.” W trakcie czytania miałam nieodparte wrażenie, że bardziej skupiam się na języku, jego odmianach, niż na losach bohaterów. Możliwe, że Autorka chciała koniecznie zastosować taki zabieg. Możliwe, że kreśląc tą utopijną społeczność taki przyświecał jej cel. By zaciekawić czytelnika językiem. By zachwycić go mową, w której będzie musiał się odnaleźć, co zapewne zwiększy jego determinację w trakcie czytania. 

Co do fabuły to nie ukrywam, że trochę mnie zawiodła. O ile konstrukcję, pomysł, język wyspiarzy w trzech wariantach doceniam ogromnie, o tyle sama historia wydaje mi się za mało wartościowa jak na tak skomplikowaną powieść, której Li Kotomi musiała poświęcić pewnie dużo czasu, uwzględniając języki czy rytuały, które pieczołowicie opisała. W skrócie fabułę mogłabym streścić następująco; pojawia się dziewczyna – dziewczyna zostaje przyjęta przez wyspiarzy – dziewczyna zaprzyjaźnia się z Yoną i Tatsu – dziewczyna poznaje sekret rekisi znany tylko kobietom – dziewczyna zostaje na wyspie. 

Czytając automatycznie zestawiałam tę historią z powieścią Ignacego Krasickiego pt. „Mikołaja Doświadczyńskiego przypadki”, która dzieje się na utopijnej wyspie Nipu. W tej książce również, dawno przeze mnie czytanej, występują takie elementy jak: szczęście Nipuanów, życie w warunkach, które można uznać za utopijne, rola mędrca Xaoo (u Kotomi to Wielka Nora), w utopijnym społeczeństwie jest sprawiedliwość oraz wzajemny szacunek, a sam główny bohater doświadcza tego przebywając na wyspie i pracując z jego mieszkańcami, by ostatecznie zmienić swe podejście do życia. Oczywiście Krasicki nie pokusił się o stworzenie tak rozbudowanego języka. Tym więc należy uznać wyższość Li Kotomi😏.

Książkę traktuję bardziej jako nowe doświadczenie. Nie czytając gatunku fantasy trudno mi było przeniknąć do idei powieści, choć w skupieniu przeczytałam ją od pierwszej do ostatniej strony. Nie przekonały mnie postaci, które mogłoby być bardziej szczegółowo wykreowane. Na pierwszy plan w trakcie czytania wysunęło mi się piękno wyspy, rytuały, rola pajęczych lilii (o!!! to jest ciekawy aspekt!) i ta skomplikowana komunikacja. 

Zdecydowanie powieść dla fanów z gatunku science fiction i fantasy! Są tu tacy? 

Moja ocena: 6/10

We współpracy z recenzenckiej z Wydawnictwem Uniwersytetu Jagiellońskiego, Bo.wiem.

„Znikam. Zaburzenia odżywiania dzieci i młodzieży” Katarzyna Błażejewska-Stuhr, Agata Ziemnicka

ZNIKAM. ZABURZENIA ODŻYWIANIA DZIECI I MŁODZIEŻY

  • Autorki: KATARZYNA BŁAŻEJEWSKA-STUHR, AGATA ZIEMNICKA
  • Wydawnictwo: FILIA
  • Seria: FILIA NA FAKTACH
  • Liczba stron: 384
  • Data premiery: 9.10.2024

Wydawnictwo FILIA w serii „Filia na faktach” wydaje poradniki, które wspierają nas w codziennych zachowaniach, decyzjach, czy nierzadko wywołują zmianę naszego trybu życia. Niejednokrotnie pomagają również w zmianach naszych postaw czy myślenia. Kolejna taka pozycja trafiła do mnie dzięki hojności samego Wydawnictwa, za co bardzo dziękuję. To premiera z 9 października br. zatytułowana „Znikam. Zaburzenia odżywiania dzieci i młodzieży” Katarzyna Blazejewska – Stuhr oraz  Agata Ziemnicka. Prywatnie żona aktora Macieja Stuhr, a także mama Stasia i Tadzia posiada praktyczną oraz teoretyczną wiedzę z zakresu dietetyki klinicznej i psychodietetyki. Natomiast Agata Ziemnicka współpracuje jako dietetyk z Uniwersytetem Medycznym w Warszawie i jako psycholog kliniczny ze Szkołą Wyższą Psychologii Społecznej w Warszawie. Specjalizuje się również w psychodiabetologii i psychokardiologii. O sobie w części „Kilka słów od Agaty” napisała „Mam 40 lat. Jestem mamą dwóch dziewczynek w wieku dorastania. Przeżyłam tyle, że pozwolę sobie mówić do Państwa na „ty”.” I to podejście od razu mi się spodobało😁 . Obie Panie są specjalistkami z zakresu zdrowego odżywiania i odchudzania. Ich praktyczne doświadczenie i osobiste wybory przełożyły się na sposób, w jaki podeszły do tematu podjętego w tej publikacji. 

Poradnik rozpoczyna się słowami wprost od Autorek, które zwracają się do nas -czytelników bezpośrednio kreśląc w wielu miejscach kontekst społeczno – kulturowy. 

Karmienie to w naszej biologii i kulturze ogromnie ważna czynność. Karmimy, odżywiamy, dokarmiamy – nie tylko dostarczamy w ten sposób niezbędnych do życia składników, takich jak białko czy witaminy, lecz także okazujemy miłość, troskę i opiekę.” – „Kilka słów od Kach” [w:] „Znikam. Zaburzenia odżywiania dzieci i młodzieży” Katarzyna Błażejewska-Stuhr, Agata Ziemnicka.

Potem następuje krótkie wprowadzenie do tematu podjętego w przedmiotowej publikacji. W kolejnych rozdziałach podejmowane są tematy związane z różnymi obliczami zaburzeń odżywiania, funkcją rodziny i wpływem tego zaburzenia na jej działanie. W rozdziale trzecim Autorki starają się odpowiedzieć na pytanie, co się zadziało, że dziecko choruje. Rozdział ten bardzo dobrze koreluje z rozdziałem szóstym, w którym specjalistki nakierowują czytelnika na to, czego tak naprawdę potrzebuje dziecko borykające się z tym zaburzeniem. Osobny rozdział został poświęcony na omówienie typów zaburzeń odżywiania. Trochę Autorki obnażają fakty i mity w tej części. Bardzo podobała mi się część poświęcona prewencji.  Ze skupieniem zapoznawałam się, co należy robić, by zbudować zdrową relację z jedzeniem i ciałem (zarówno u mego dziecka, jak i u mnie!). Ostatni rozdział, ósmy edukuje nas w zakresie występowania zaburzeń odżywiania również u chłopców. To bardzo ważny element tej publikacji. O tym się nie mówi, a jednak konsekwencje zdrowotne u chłopców/mężczyzn również są ogromne. 

Bardzo podobały mi się momenty, w których Autorki odnosiły się bezpośrednio do własnych terapeutycznych doświadczeń z pracą z dziećmi, jak również z ich rodzicami. O ile współcześnie posiadamy podstawową wiedzę o rodzajach zaburzeń (anoreksja, bulimia) ze względu na społeczne komunikaty, które do nas trafiają i trafiały o znanych osobach borykających się z tym problemem, o tyle, jako niespecjaliści w większości nie mamy doświadczeń osobistych z osobami, których to zaburzenie dotknęło lub ich rodziną. Niektóre relacje bardzo mną wstrząsnęły. Ogromnym plusem poradnika jest to, że Twórczynie zadbały, by czytelnik poznał i perspektywę dziecka, i jej rodzica, z którym przyszło Specjalistkom pracować. I tak wątek ten podzielono na fragmenty; „Lenka”, „Joasia, mama Lenki” czy „Beniamin” i „Dorota, mama Beniamina”. Spojrzenie personalne na ten ogromny problem i ból cierpiącego, a także jego rodzica zdecydowanie wzbogacił ten poradnik. 

Ważną dla rodziców jest część dotycząca rodzin, w których pojawiają się zaburzenia odżywiania. Nierzadko jednak problem ten nie dotyczy rodzin dysfunkcyjnych. Ten bezpośredni kontekst książki pozwala twierdzić, że nie zawsze rodzic jest winny. Rodzic wspierający, zaangażowany w wychowanie dziecka czasem nie ma na tę trudną sytuację bezpośredniego wpływu. Nie jest jej przyczyną choć jego brak reakcji, czy niewłaściwa reakcja może wzmacniać to zaburzenie. Jak postępować zostało sprawnie i dość szeroko omówione w rozdziale drugim. 

O publikacji mogłabym pisać jeszcze dużo. Podejmuje ona w wielu miejscach bardzo interesujące wątki, które są istotne z punktu widzenia rodzica. Bardzo podobał mi się styl. Mimo, że w wielu fragmentach Autorki przemycają aspekty teoretyczne robią to w bardzo przystępny sposób. Bezpośrednie zwroty do czytelników skracają dystans. Forma narracji jest bardzo wspierająca dla rodzica. Dzięki temu po zapoznaniu się z lekturą czuję się oswojona z tematem, z podjętym problemem mimo, że do łatwych nie należy. 

Cytując słowa Twórczyń tego poradnika z „Wprowadzenia” zapraszam „(…) Was do wspólnej podróży – by dowiedzieć się (i poczuć!), co można zrobić w celu zmniejszenia prawdopodobieństwa wystąpienia zaburzeń odżywiania u Waszych dzieci, a jeśli już wystąpią, jak sobie z nimi radzić. Spokojnie, przejdziemy przez to razem.”👍.

Moja ocena: 8/10

Recenzja powstała dzięki WYDAWNICTWU FILIA.

RECENZJA PRZEDPREMIEROWA! „Zanim się pożegnamy” Toshikazu Kawaguchi

ZANIM SIĘ POŻEGNAMY

  • Autor: TOSHIKAZU KAWAGUCHI
  • Seria: ZANIM WYSTYGNIE KAWA (tom 4)
  • Wydawnictwo: GRUPA WYDAWNICZA RELACJA
  • Liczba stron: 192
  • Data premiery : 23.10.2024
  • Data premiery światowej: 20.09.2021

Czwarty, ostatni tom serii ☕️ „Zanim wystygnie kawa”☕️ autorstwa Toshikazu Kawaguchi polską premierę będzie miał dopiero w przyszłym tygodniu, lecz ja dzięki prezentowi od Wydawnictwo Relacja, za który bardzo dziękuję😊 już dziś wracam do Was z moją opinią na temat tej publikacji. 

Po trzech pierwszych tomach nie mogłam doczekać się kontynuacji. Poprzednie recenzje to: „Zanim wystygnie kawa”, „Zanim wystygnie kawa. Opowieści z kawiarni”  oraz „Zanim wyblakną wspomnienia”. I choć światowa premiera czwartego tomu miała miejsce dość dawno temu, bowiem 20 września 2021, na polskich księgarskich półkach pojawi się dopiero w przyszłą premierową środę. Warto w tym miejscu wspomnieć o samym Autorze, który na zaproszenie Wydawnictwa w przyszłym tygodniu pojawi się na Międzynarodowe Targi Książki w Krakowie w dniach 24-26 października br. Z informacji na przednim skrzydle dowiedziałam się, że cała książkowa seria zaczęła się od sztuki teatralnej, którą właśnie autor jako producent, reżyser i dramatopisarz w grupie teatralnej Sonic Snail napisał. „Sztuka „Zanim wystygnie kawa” zdobyła główną nagrodę na festiwalu Suginami Drama”. Sama powieść również doczekała się „ekranizacji w reżyserii Ayuko Tsukahary”. To chyba pierwszy przypadek, z którym się spotkałam, gdzie to sztuka teatralna zamienia się w prozę, a nie odwrotnie😉. 

Autor po raz kolejny zabiera czytelnika do magicznej kawiarni Funiculi Funicula. W „Zanim się pożegnamy” opowiada nam kolejne cztery historie, osadzone we wcześniejszym czasie niż opowieść, która działa się w poprzednim tomie. Czytelnik zaznajomiony z serią spotyka znanych mu bohaterów. Pana Fusagi, który dziennie przychodzi do kawiarni w oczekiwaniu na spotkanie ze swą żoną, którą zapomniał i pielęgniarkę Kohtake, która często po niego przychodzi. Jest i tajemnicza kobieta w białej sukience, która zajmuje strategiczne miejsce, a której historię poznałam w czwartej części zatytułowanej „Mąż i żona” z drugiego tomu serii pt. „Zanim wystygnie kawa. Opowieści z kawiarni”  i która to historia mną wstrząsnęła. Jest i kucharz będący jednocześnie właścicielem kawiarni Nagare Tokita, „potężny, ponadwumetrowy mężczyzna z długimi, wąskimi oczami.”, który opiekuje się maleńką córeczką Miki, o której co nieco czytelnik dowiedział się w jednym z poprzednich tomów😏. Wraca do nas Kazu Tokita kelnerka, która podaje kawę podczas ceremonii, która przenosi ludzi do przeszłości. Dla wiernych fanów cyklu to lekki miszmasz przenieść się znowu w przeszłość. Ale przecież o to chodzi w tym całym koncepcie, o przenoszenie w przeszłość. Ci zaś co nie czytali poprzednich tomów mogą poznać bohaterów po raz pierwszy. Zaznajomić się z nimi, jak i z nowymi gośćmi odwiedzającymi kawiarnię, by nie tylko napić się pysznej kawy, a by przede wszystkim przenieść się w czasie. 

(…) Profesor Kadokura nie tylko wykładał archeologię. Zwiedził cały świat jako podróżnik.” – Zanim się pożegnamy” Toshikazu Kawaguchi. 

Tak o pierwszym bohaterze z rozdziału „Mąż” opowiada była jego studentka. 

(…) myślałem, że w swoim sześćdziesięciosiedmioletnim życiu niczego nie żałuję.” – Zanim się pożegnamy” Toshikazu Kawaguchi. 

Tak o sobie myśli sam profesor Monji Kadokura, który ze względu na swój zawód i pasję, niewiele czasu spędzał ze swoim synem i dwoma córkami, a także żoną Mieko. Profesor, dla którego „(…) idea niemożności zmiany teraźniejszości, mimo, że można się cofnąć w czasie” jest niezwykle intrygująca. By dowiedzieć się po co, profesor odwiedził kawiarnię musicie sami przeczytać powieść😁. To pierwsza historia! 

Druga historia dotyczy Sunao, która odwiedziła kawiarnię Funiculi Funicula za namową męża Matsuo. Sunao szukająca Apolla, którego utraciła całkiem niedawno. Kim jest Apollo? By się tego dowiedzieć musicie sami przeczytać powieść😁

Tak samo jak sami musicie przeczytać książkę😁by sprawdzić dlaczego rok wcześniej w kawiarni Funiculi Funicula Hikari Ishimori nie przyjęła oświadczyn swego chłopaka; Yoji Sakity. To jest trzecia historia!

Ostatnia opowieść dotyczy relacji między ojcem i córką. Ojcem, który starał się jak mógł i córki, która nie rozumiała tego i nie dostrzegała, ale tylko do pewnego momentu. To opowieść o próbie odkupienia i pogodzenia się ze stratą. By wiedzieć, po co Michiko Kijmoto wróciła do Funiculi Funicula, w której kiedyś była ze swym ojcem Kengo, musicie sami zapoznać się z tą publikacją😁.

Co najmniej istnieją wyżej wspomniane cztery powody, dla których warto kupić „Zanim się pożegnamy” Toshikazu Kawaguchi, która dostępna będzie od przyszłej środy. To opowiedziane w książce historie. Pozostałe to możliwość zapoznania się z twórczością japońską, którą cechuje prostolinijna narracja, umiłowanie czasu i wspólnych chwil, a także tendencja do oniryzmu w prozie. Tych cech nie znalazłam w twórczości autorów innych nacji. 

Mimo, że to czwarty tom serii możecie zacząć czytać ją właśnie od tej ostatniej części. Na początku, tak jak w poprzednich tomach, Toshikazu Kawaguchi dołączył mapę relacji między bohaterami. Dzięki temu możemy w każdym momencie wrócić do bohaterów, wokół których dzieje się opisana w książce fabuła i poznać tych, których nie znaliśmy wcześniej. To świetny zabieg. Część ta różni się trochę sposobem prowadzenia narracji. Sam zamysł jest utrzymany. Sposób witania, sposób tłumaczenia gościom funkcjonowania ceremonii przenoszenia w czasie czy przedstawianie wszystkich obowiązujących zasad. W poszczególnych częściach pojawia się jednak po raz pierwszy narracja z perspektywy bohatera, który szuka przeszłości w tej małej kawiarni z niedziałającymi zegarami ściennymi. Odwiedzające postaci otrzymują głos od swego twórcy. Same tłumaczą co się zadziało, relacjonują to, co przywiodło je do tego magicznego miejsca ze swej perspektywy. To całkiem nowe podejście. 

Wyjątkowość tego cyklu lekko okrzepła przy czwartym tomie. Po pierwotnej euforii pozostało pragnienie, by kolejny tom był dobry. I „Zanim się pożegnamy” Toshikazu Kawaguchiego jest dobrą książką. Książką z morałem, z tęsknotą i pragnieniem spotkania kogoś, kogo już nie ma koło nas w tle. To książka nostalgiczna do której naprawdę warto sięgnąć, by spróbować przeczytać całkiem coś innego, do czego nie jesteśmy zazwyczaj przyzwyczajeni. 

Ciągle nurtuje mnie to pytanie: A gdybyś Ty mógł przenieść się w czasie? Kogo chciałbyś spotkać?

Zapamiętajcie tę datę: 23 października 2024. To wtedy dostaniecie w księgarni „Zanim się pożegnamy” Toshikazu Kawaguchiego! 

Moja ocena: 7/10

Książka u mnie dzięki Grupie Wydawniczej RELACJA. 

„OBRONA” REMIGIUSZ MRÓZ

OBRONA

  • Autor: REMIGIUSZ MRÓZ
  • Seria: JOANNA CHYŁKA (TOM 18)
  • Wydawnictwo: CZWARTA STRONA
  • Liczba stron: 653
  • Data premiery: 11.09.2024r.

O serii z Joanną Chyłką autorstwa Remigiusza Mroza pisałam już wielokrotnie. Seria jest już na rynku prawie dziesięć lat (od lutego 20215 roku), a najnowsza jej część pt. „Obrona” od Czwarta Strona Kryminału, która miała premierę 11 września br. jest już 18 tomem serii. Muszę przyznać, że seria budziła we mnie różnorodne odczucia, a jeden czy dwa tomy nawet zdarzyło mi się pominąć.  Miałam momenty lekkie znużenia, momenty, kiedy wydawało mi się, że wszystko już było i momenty kiedy wymyślone przez autora rozwiązania fabularne wydawały mi się przesadzone. Muszę jednak przyznać, że bez względu na te odczucia każdy tom serii, po który sięgnęłam czytałam jednym tchem z ogromną ciekawością. Chcecie się przekonać, czy tak było i tym razem?

Joanna jest w ósmym miesiącu ciąży, gdy do kancelarii zgłasza się znana milionerka i przedstawia intratną propozycję obrony człowieka, który dwadzieścia lat temu został skazany za zabójstwo małżeństwa. Robi to w ramach założonej przez nią fundacji dla niesłusznie oskarżonych. Niestety nie przekazuje żadnych szczegół, ani nie informuje o niczym, co mogłoby świadczyć o niewinności skazanego i stanowić podstawę do wznowienia sprawy. Wbrew racjonalnym przesłankom po jej odejściu Chyłka przegląda akta sprawy i znajduje tam coś, co sprawia, że wbrew protestom Kordiana i zaleceniom lekarza prowadzącego jej ciążę podejmuje się prowadzenia tej sprawy.

W powieść wsiąknęłam od momentu rozpoczęcia lektury. Wartka akcje, żywe dialogi, niespodziewane zwroty akcji sprawiły, że nie mogłam się od niej oderwać. Można więc powiedzieć, że było jak zawsze. I z jednej strony tak jest, z drugiej jednak mam poczucie, że główni bohaterowie bardzo się zmienili. Od pierwszego tomu przeszli ogromną zmianę, ale zamianie uległa również łącząca ich relacja. Stała się spokojniejsza, trwała, bardziej pewna. Z jednej strony Chyłka nic nie traci ze swojej brawury i ciętego języka. Z drugiej jest jednak inna. Spokojniejsza, dojrzalsza… W końcu oboje z Kordianem muszą sprawdzić się w nowych rolach.

Akcja jak zwykle obfitowała w liczne zwroty i pędziła na łeb na szyję. Im bliżej końca tym więcej było zaskoczeń i zapierających dech w piersiach scen, serwowanych przez autora ot tak od niechcenia. Jedna tylko rzecz nie podobała mi się w tej książce, a mianowicie, że znowu wszystkie drogi prowadzą do … Langera. Irytuje mnie ta postać i fakt, że zdaje się pociągać ze wszystkie sznurki, z wszystkim być powiązany i przedstawiany jest jak prawdziwym geniuszem zła. Niezmiernie irytujący, swoją drogą. Irytacja z tego powodu trzymała mnie jednak tylko przez chwilę, bowiem dałam się wciągnąć w wir akcji. Było błyskotliwie, zabawnie, ironicznie, niezmiernie intrygująco i emocjonalnie. Tym z Was, którzy jeszcze się wahają czy sięgnąć po kolejny tom o Chyłce, gorąco tę lekturę polecam. Świetnie spędziłam z nią czas.

Moja ocena: 8/10

Za możliwość recenzji książki dziękuję wydawnictwu Czwarta Strona.