„Zawsze będziesz winna” Anna Rozenberg

ZAWSZE BĘDZIESZ WINNA

  • Autorka: ANNA ROZENBERG
  • Wydawnictwo: HARDE
  • Liczba stron: 300
  • Data premiery: 12.10.2022r.

@Anna Rozenberg–autorka stworzyła jedną z moich ulubionych postaci, o czym wspomniałam w zapowiedzi. Mowa oczywiście o Dawidku Redfernie, śledczym z Woking w Wielkiej Brytanii, który rozprawił się ze zbrodniami, również z polskim akcentem, już w trzech książkach cyklu😊 (recenzje książek znajdziecie tu: „Maski pośmiertne”, „Punkty zapalne” oraz „Wszyscy umarli”). Jeśli nie znacie Redferna nadróbcie lektury. Tym bardziej, że jak doniosły mi skowronki😉, Anna Rozenberg podobno od początku w głowie miała sześć części. Więc co najmniej jeszcze trzy przed czytelnikami. Ciekawa postać fikcyjna, naprawdę.

Co do premiery z 12 października br., to była ona dla mnie totalnym zaskoczeniem od momentu, gdy o niej się dowiedziałam. Po pierwsze, z powodu porzucenia Dawidka ☹, nad czym ubolewałam do momentu, gdy dowiedziałam się o planowanych kolejnych częściach. Po drugie,  z powodu porzucenia kryminału ☹, czego żałowałam tylko do momentu, gdy rozpoczęłam czytać „Zawsze będziesz winna”. Po trzecie, z powodu nowego Wydawcy. Anna Rozenberg tym razem, wydała książkę pod egidą @hardewydawnictwo wchodzącego w skład dużej grupy medialnej. Więc to nie do końca takie małe Wydawnictwo, o czym czytam w innych recenzjach. A propos wydawnictwa to film, w którym występuje Pani Ania zrobił na mnie ogromne wrażenie. Zobaczcie sami, jak można promować autora 😊 https://fb.watch/gp_DfwlQJD/ . To nie promocja książki! To wręcz trailer filmowy, a Pani Ania wygląda jak prawdziwa gwiazda srebrnego ekranu! Gratulacje. Gratulacje.

(…) na stole nie leżał człowiek. Na stole leżała bestia, która spłodziła inną bestię.” -„Zawsze będziesz winna” Anna Rozenberg.

Helen Harris jest byłą policjantką pracującą w firmie utrzymującej czystość. Podczas nocnego audytu usług sprzątających w laboratorium Eurofin w okolicy Kingspool staje się świadkiem dziwnych zdarzeń. Zostaje uwięziona w budynku. Linie telefonicznie przestają działać i słyszy jakby huk wystrzału. Po spędzonej nocy w opustoszonym biurze natrafia na zwłoki mężczyzny w zaspie śnieżnej i odśnieżającego, starszego mężczyznę Edgara, który informuje ją że; „Ten człowiek nie zasłużył na nic lepszego, prawda, pani sierżant?”. W trakcie oględzin policji ciała nie znaleziono, a ochroniarka budynku zaprzecza, by jakikolwiek Edgar kiedykolwiek istniał. Helen zaczyna wiązać wydarzenia ze stycznia 1992 roku z jej przeszłością. Zastanawiając się, czy to co wokół się niej dzieje będzie miało kiedyś szczęśliwy koniec.

Hm… po takiej książce trudno o właściwe słowa w recenzji. Chyba najbezpieczniej będzie jak pozwolę płynąć słowom samodzielnie i bez żadnej cenzury. Możliwe, że moja opinia będzie niespójna. Możliwe. Ale najpewniej będzie całkowicie szczera.

Nie jest to Dawidek Redfern, o nie! Choć Autorka nie potrafiła całkowicie porzucić kryminalny sznyt i już sam początek zaczyna się mocnym zbrodniczym uderzeniem. Zagadka nie okazała się jednak tak pasjonująca, jak wynikało z jej początków. Samo zakończenie tego wątku dość mnie zawiodło. Ciągle patrzyłam na Helen jak na byłą policjantkę radzącą sobie całkiem niedawno w ciemnych zaułach niebezpiecznego Birmingham. Jej pomysły jak rozwiązać zagadkę były trafne i uzasadniały jej policyjne  pochodzenie. A w końcówce okazała się….. Całkowicie nie załapałam, na czym Annie Rozenberg najbardziej zależało. Na karze? Na winie? Na oczyszczeniu? Na sprawiedliwości? Na „oko za oko”? Tak samo jak nie zrozumiałam wątku z pamiętnikiem ukrytym w mieszkaniu Benjamina. Skąd on się tam wziął i jak trafił w jego ręce? Choć sama rola ojca Helen w wydarzeniach związanych z Laurą i Victorem opisana została naprawdę w bardzo dobry sposób. Pierwotne zirytowanie, co z tą jego niemową, przeszło w zachwyt, że Rozenberg potrafiła w taki sposób powiązać ze sobą nicie ludzkich losów, od których nie da się uciec i które trzymają nas  w jednym tyglu w najmniej oczekiwanym momencie.

Akcja została osadzona w początkach lad dziewięćdziesiątych. Uroczo jest czytać o telefonach stacjonarnych, kasetach video, czy komputerach, które były rzadkościami. Jak myśmy wtenczas żyli😉. Nawet wspomniany został drugi tom serii z Inspektorem Rebusem Iana Rankina, wydany pierwotnie w 1991 roku, a także początki kariery jednej z moich ulubionych aktorek, Emmy Thomson. Autorka prowadzi czytelnika za rękę wskazując przed każdym rozdziałem czas, w którym dzieją się wydarzenia.  Nie sposób więc się pogubić w historii Helen i jej rodziny. Retrospekcyjna rzeczywistość dotyczy dwóch sfer życia głównej bohaterki. Jej losy śledzimy z perspektywy jej domu rodzinnego, który we wrześniu 1967 roku opuszcza, a później w latach 70-tych, 80-tych z historii, które wydarzały się jej w małżeństwie z Victorem.

I właśnie Victor. Potwór w ludzkiej skórze. Kreśląc jego postać Rozenberg sprytnie zobrazowała to, ile jest w stanie znieść kobieta, która chroni swoje dzieci. Lub bardziej, która myśli, że chroni swoje dzieci. Konsekwencje, która poniosła jej córka Laura i jej syn Theodor za życie w domu, w którym od pewnego czasu dominowała przemoc okazały się nie do odwrócenia. Tak to jest w przemocowych związkach i o tym, pisze Autorka. Nie wiadomo kiedy to się zaczyna i trudno ocenić, dlaczego się to nadal toczy. W historii o przemocy Rozenberg skupiła się na ofiarach, nie na sprawcach. W „Zawsze będziesz winna” czytelnik nie znajdzie odpowiedzi na pytania: dlaczego Benjamin i Victor byli sprawcami?  Dlaczego matka Helen była tak bezwolna? Tak pasywna, że aż stała się  współwinna.

To czysta przemoc w każdej formie: finansowym, fizycznym, psychicznym, seksualnym. Przemoc ociekająca strachem, łzami i ogromnym bólem. Tak ogromnym, że w trakcie czytania szarpały mną bardzo silne emocje. Czułam ten ból. Czułam ten strach. I sześcioletniej dziewczynki, gdy to wszystko się zaczęło i dorosłej kobiety upadlanej przez własnego męża, prawie każdego dnia. To z jednej strony hołd w stronę ofiar przemocy, a z drugiej rzetelna analiza mechanizmów, które ją tworzą. A także, bardzo zawodnego systemu prawnego.

Trudno jest czytać książkę tak osadzoną w bezprawiu od najmłodszych lat głównej bohaterki. Jeszcze trudniej pewnie ją pisać. „Zawsze będziesz winna” zasługuje bez wątpienia na uwzględnienie w Waszych planach czytelniczych. Mimo trudnego tematu, jest to thriller łączący sprawnie wątek kryminalny, w którym główna postać stara się rozprawić z własnymi, traumami. Taki thriller, nie thriller.

Udanej lektury!

Moja ocena: 8/10

Za możliwość przeczytania książki bardzo dziękuję Wydawnictwu Harde.

„Wszyscy umarli” Anna Rozenberg

WSZYSCY UMARLI

  • Autorka: ANNA ROZENBERG
  • Wydawnictwo: CZWARTA STRONA
  • Cykl: DAVID REDFERN (Tom 3)
  • Liczba stron: 360
  • Data premiery: 09.03.2022r.

Dawidkiem Redfernem zachwyciłam się zarówno przy okazji pierwszej części pt. „Maski pośmiertne” (recenzja na klik), jak i drugiego tomu zatytułowanego „Punkty zapalne” (recenzja na klik). W każdej z części ten samotny policyjny wilk dociekał prawdy, borykał się z osobistymi problemami, tęsknił za Martą Sokolińską oraz uciekał przed atakującym go z ukrycia sprawcą. Z wielką uważnością przystąpiłam więc do czytania trzeciej części serii, która premierę miała 9 marca br., obawiając się, że będzie ona zwieńczeniem cyklu.  Na szczęście na @Anna Rozenberg można liczyć. Zakończenie książki „Wszyscy umarli” od Wydawnictwa @Czwarta Strona nie pozostawia złudzeń. Będzie czwarta część!!!

Pierwsze, co przyszło mu do głowy, to to, że nie chce wstawać że jest na to za smutny. Zawieszony między brakiem ochoty a siły, zastanawiał się nad seansem dzisiejszego dnia. Nie chciał się z nim mierzyć. Zupełnie jakby mroczny metronom odmierzał jego oddechy, a on czuł, że z każdą sekundą wskazówka coraz mniej się wychyla, sprawiając, że on nie jest w stanie się podnieść. Jednocześnie otaczała go bańka obojętności i nawet dzwoniący przy uchu telefon nie był w stanie jej rozbić.” – „Wszyscy umarli” Anna Rozenberg.

Taki nastrój ma Inspektor policji David Redfern. Jego życie ogarnęła katatonia podsycana brakiem wiadomości o Marcie Sokolińskiej, w której zniknięcie tylko on wierzy i jej koleżanka z Polski.  Chęć odnalezienia Marty skłania go do podjęcia decyzji o rzuceniu pracy w policji. Cienie przeszłości nie dają o sobie zapomnieć. Śledztwo w sprawie porywanych dzieci nadal jest w toku, wszystkie macki ośmiornicy nie zostały ucięte. Pytania związane z tajemniczym Palaczem nadal nie zaznały odpowiedzi. Dodatkowo w Pirbright, położonym nieopodal Woking dochodzi do morderstwa Kennetha O’Malleya, którego ciało zostaje znalezione na terenie parafii. Jedyny punkt stały to dziadek Redferna o polsko brzmiącym nazwisku; Siwiaszczyk, który zawsze służy mu pomocą i radą, a także mimo swoich lat troszczy się o niego każdego dnia.

Anna Rozenberg potrafi knuć rozbudowane fabuły, w których fakty historyczne odgrywają znaczącą rolę. Tak stało się i tym razem. Zagadkę kryminalną Autorka wzbogaciła tematem sukcesji jednego z najbardziej znaczących rodów w okolicy, który odegrał kluczową rolę w odnalezieniu znanego, angielskiego podróżnika Livingstone’a. To właśnie dzięki Henry’mu Mortonowi Stanleyowi wyprawa poszukiwawcza  zorganizowana przez „New York Herald” w dniu  27 października 1871 roku zakończyła się sukcesem. I obaj panowie szczęśliwie się spotkali (polecam rycinę ze spotkania, naprawdę urocza😊: link).  Umiejętność sfabularyzowania faktów historycznych to cecha wyróżniająca prozę Rozenberg. Potrafi robić to z prawdziwym wyczuciem. Nigdy nie czuję, by historii było za dużo oraz nigdy nie jest jej za mało. Tak w sam raz.

Po raz kolejny zwróciłam uwagę na kosmopolityczny charakter powieści.  Autorka żyjąca od ponad dziesięciu lat na Wyspach Brytyjskich obcuje z różnymi nacjami, narodowościami i tradycjami na co dzień. U nas ciągle tego za mało. Codzienne współżycie z osobami noszącymi takie nazwiska jak M’Hali, czy Cong Coh to ciągle rzadkość. Tak samo jak niecodzienny z pochodzenia jest, dla mnie ciągle, główny bohater, który nie wstydzi się polskich korzeni. Bohaterowie stanowią taki tygiel kulturalny wychodzący daleko poza Europę. Ta różnorodność została zobrazowana w bardzo dobry sposób, jest bardzo realna. Wzbogaca powieść sprawiając, że jest jeszcze bardziej wartościowa. Zapomniałabym napisać o dusznej, angielskiej, małomiasteczkowej atmosferze. W takim otoczeniu możliwe, że Anna Rozenberg sama żyje, dlatego tak łatwo potrafiła ją tak dobrze zobrazować. To coś wyjątkowego w dzisiejszej literaturze, ta gnuśność, niechęć do obcych, wzajemne poklepywania po ramionach, spiski i współudziały, często dziejące się mimochodem, bez jawnych ustaleń i uzgodnień. Wynaturzenia relacji znalazły bardzo dobre podłoże wśród postaci, którymi wzbogacona jest fabuła. Z jednej stroni wzbudzają sympatię, z drugiej niechęć. Nie są jednak obojętni i obojętnym obok nich nie można przejść. I oczywiście, jak to w takich miejscach bywa, każdy coś ukrywa i przed czymś się chroni. Ale o to właśnie chodzi w kryminałach! Byśmy w trakcie czytania do samego końca zastanawiali się, o co w tym wszystkim chodzi!!!

Szczerze polecam!!!

Moja ocena: 8/10

Za możliwość zapoznania się z lekturą bardzo dziękuję WYDAWNICTWU CZWARTA STRONA.

Recenzja przedpremierowa: „Punkty zapalne” Anna Rozenberg

PUNKTY ZAPALNE

  • Autorka: ANNA ROZENBERG
  • Wydawnictwo: CZWARTA STRONA
  • Cykl: DAVID REDFERN (Tom 2)
  • Liczba stron: 392
  • Data premiery: 01.09.2021r.

Ależ się rozpisałam recenzując pierwszą część cyklu z Davidem Redfernem pt. Maski pośmiertne 😊. Jak kompletnie nie ja. To dowód, że książka bardzo mi się podobała. Zresztą oceniłam ją mocnym 8/10. Oczywiste więc, że gdy nadarzyła się okazja, by przeczytać kontynuację od @Anna Rozenberg nie wahałam się ani minuty. Praktycznie „rzutem na taśmę” przed Wami recenzja przedpremierowa „Punktów zapalnych” od Wydawnictwa @czwartastrona. Pamiętajcie, premiera już jutro, 1 września!!!

Tym razem inspektor David vel Dawidek Redfern musi się zmierzyć z porwaniem pięcioletniej Polki Izy Wolańskiej oraz podwójnym morderstwem starszego małżeństwa. Nie wiadomo, czy to mafijne porachunki czy kwestie religijne posunęły mordercę do tego czynu. Nie wiadomo czy działał sam, czy w grupie. W trakcie śledztwa badanych jest wiele wątków, a upływający czas odsuwa Redferna i jego załogę od korzystnego rozstrzygnięcia czy to w sprawie Izy Wolańskiej, czy małżeństwa Abbasich. Działaniom operacyjnym nie pomaga sytuacja Redferna, który ciągle poszukuje Marty Sokolińskiej oraz próbuje odpowiedzieć na pytanie, kto mu zagraża, kto chce pozbawić go życia, kto wysyła mu zawoalowane wiadomości, by odpuścił. Tylko nadal nie wie, co ma odpuścić, komu ma odpuścić.

Bardzo udana kontynuacja „Masek pośmiertnych”!!!

Dzięki Autorce mogłam spotkać się ponownie z bohaterem, którego niezwykle polubiłam. Z człowiekiem o polskich korzeniach, posiadającego polskiego dziadka, komisarza milicji Siwiaszczaka. Ta postać, oprócz głównego bohatera skradła moje serce. To starszy człowiek, niezwykle inteligentny, nie „zdziadziały” potrafiący pomóc własnemu wnukowi, o którym mówi „Dawidek”. Ten „Dawidek” dosłownie mnie rozczula.

Akcja toczy się dosłownie w dwa tygodnie, od nocy z 1 na 2 listopada 2013 roku do 14 listopada tego samego roku. Mimo, że przestrzeń czasowa nie jest rozległa, Rozenberg zadbała, by czytelnik się nie nudził. Poprowadziła śledztwo na okrętkę, wprawiając w ruch wyobraźnię czytelnika klucząc pomiędzy różnymi poszlakami. I mimo, że od początku podejrzewałam sprawcę, czas spędzony z książką nie uważam za stracony. Wręcz przeciwnie to bardzo dobrze spożytkowane chwile poświęcone dobrej, inteligentnej lekturze.

Głębokie ukłony należą się Annie Rozenberg za:

Konsekwentny motyw polski, za próbę rozliczenia polskich emigrantów, za pokazanie rodaków na obczyźnie, na bardzo nieprzychylnej obczyźnie.

Wielokulturowość. Podejście do bohaterów oparte na ich pochodzeniu, rozliczeniu ich tradycji, wierzeń, religii, wymogów co do ubioru i zachowania, kultury oraz obycia w miejscach publicznych. Rodzina zamordowanego Muztara Abbasiego, i jego żony, rodzina Wolańskich i ich znajomi, współpracownicy.  To jest ogromna wartość tej książki.

Wprowadzenie nowej bohaterki Summer Winter. Bardzo spodobała mi się nowa współpracowniczka Redferna, którą wprowadziła Autorka w miejsce nieobecnej Lindy borykającej się z własnymi problemami. Ciekawe, czy Summer pojawi się w kolejnej części?

Podjęcie bardzo ważnych kwestii społecznych. Oprócz wszechobecnej ksenofobii, Autorka dotknęła problemu współczesnego niewolnictwa, angielskiego systemu szkolnictwa, czy podejścia do traktowania, wychowywania dzieci, tak różnego od polskiego. Żeby jeszcze bardziej Was zachęcić, napiszę, to nie wszystko. W powieści dotknięty został problem alkoholizmu, przemocy w rodzinie, uciekania od odpowiedzialności i unikania problemów. Problemów, które nie powinny być spychane na margines życia. Problemów, z którymi każdy dorosły człowiek powinien się zmierzyć. Problemów, które same się nie rozwiążą przy braku jakiegokolwiek naszego zaangażowania.

To druga książka Autorki, którą  zdecydowanie powinniście przeczytać. Lektura tego kryminału gwarantuje Wam podróż w metodyczne śledztwo, w brytyjską, policyjną rzeczywistość. Zapewni Wam zmierzenie się z trudnymi pytaniami, nie zawsze udzielając odpowiedzi. Pobudzi Was do myślenia i do  zastanowienia się, gdzie tu jest człowiek, gdzie w tym wszystkim jest jego wartość, gdzie zaczyna się zemsta, a kończą mordercze pragnienia.

Zakończenie „Punktów zapalnych” sprawia, że czekam z utęsknieniem na kolejną część serii, na kolejne spotkanie z Davidem Redfernem. Mam nadzieję, że będzie tak samo udane, jak poprzednie dwa.  Rozenberg potrafi dopracować powieść w najmniejszych szczegółach, czym potwierdza, że wykonuje „kawał dobrej roboty” i za to należą się jej oklaski. BRAWO Pani  @Anna Rozenberg. Czekam na więcej!!! A Wam życzę udanej lektury.

Moja ocena: 8/10

Za możliwość przeczytania książki przedpremierowo bardzo dziękuję Wydawnictwu Czwarta Strona.

„Maski pośmiertne” Anna Rozenberg

MASKI POŚMIERTNE

  • Autor:ANNA ROZENBERG
  • Wydawnictwo: CZWARTA STRONA
  • Liczba stron:384
  • Data premiery:10.03.2021r.

Moi dwaj lubiani autorzy kryminałów polecają tą pozycję, która miała premierę 10 marca br.@Marta Matyszczak pisze, że „Lepszego kryminalnego debiutu w 2021 roku nie przeczytacie.” @Robert Małecki (przypominam recenzję rewelacyjnej Zmory), że jest to „Świetna, ekspresyjna narracja, fachowy research i niepowtarzalny klimat brytyjskiego miasteczka …”. Sprawdzicie, czy opinie nie są przesadzone? Jeśli tak, to zapraszam.

Każdy z nas nosi maskę

Chyba zakładamy maski każdego dnia. Zakładamy z różnych powodów, gdy chcemy się komuś przypodobać, gdy nie chcemy nikogo urazić, gdy boimy się konsekwencji. Odgrywamy w życiu pewne role. Jesteśmy pracownikami, rodzicami, kolegami/koleżankami, dziećmi. A prawda jest gdzieś zawsze pośrodku. O jakich maskach myślała @Anna Rozenberg pisząc swą debiutancką powieść? Fabuła toczy się w typowo brytyjskim miasteczku Woking. Rzeczywistość brytyjska została tak świetnie oddana przez autorkę, że oczami wyobraźni widziałam niskie domki z cegły z murowanymi ogrodzeniami i typowo angielskie apartamentowce. Nietypowy jest główny bohater. To inspektor policji David Redfern pół Polak, pół Anglik, a raczej angielski Jamajczyk. O tym, że jego skóra ma inny kolor, niż typowo brytyjski zorientowałam się na 80 stronie. A to już o książce naprawdę dobrze świadczy. Nie dość, że pochodzenie nietypowe, to jeszcze potrafi mówić w języku polskim. Co momentami przysparza mu przyjaciół, a momentami wrogów. Najczęściej umiejętność ta powoduje duże zaskoczenie. To nie jedyny polski motyw. David rozpoczyna śledztwo w sprawie morderstwa, uwaga … dwójki Polaków, Bożeny i Mariusza Sokolińskich. On przyjechał na rozmowę o pracę do McLaren Technology Centre, ona mu towarzysza. Ale czy tylko? Jaki prawdziwy cel wizyty miała Bożena? Dlaczego interesowały ją losy polskich żołnierzy, którzy spoczęli na Brookwood Military Cemetery? Czy znalazła to czego szukała? Śledztwu nie pomaga osobista sytuacja Redferna, od niedawna w Woking. W aktualnym miejscu pracy pojawił się po śmiertelnym postrzeleniu swego byłego partnera Adriana Bones, brata byłej dziewczyny Patricii. Wybitnego i zdolnego śledczego u którego w pewnym momencie zdiagnozowano chorobę psychiczną, która powiodła go do zamachu w katedrze w Guildford. Śmierć Adriana staje pod znakiem zapytania, gdy w Dover wyłowiono ciało nieznanego mężczyzny, u którego znaleziono tabliczkę z nagrody policyjnej na nazwisko Redferna. David nie ma wątpliwości, wyłowione ciało to Adrian. Równolegle do morderstwa Sokolińskich, David próbuje się dowiedzieć, co tak naprawdę stało się z Adrianem i kim jest osoba, która pozostawia mu takie wiadomości jak: „Odpuść”, „Masz ostatnią szansę” i „Nie zginęło Ci coś?”. David skrupulatnie bada, analizuje, czyta między wierszami, kluczy i sprawdza, czy coś mu nie umknęło. Rozszerza poszukiwania wiedząc, że „(..) śledztwo to nie film sensacyjny. (…) Zwykle to żmudna, mrówcza praca, a najczęściej irytujące czekanie”.

Czy to udany debiut?

Bardzo udany debiut. To oczywiście kwestia gustu. Ja jestem pewna, że jeśli pojawią się dalsze losy Davida Redferna będę je chciała prześledzić. Przede wszystkim głębokie ukłony dla autorki za: Osadzenie w powieści postaci autentycznej. Świadka tamtejszych wydarzeń. Mieszkającego w Woking Pana Pawła Jarząbka, którego historia została wpleciona w fikcję literacką.Prawdziwie poważny research. Zwrócenie uwagi czytelnika na obóz polski w Tweedsmuir i polskie groby w Brookwood. Te dowody trudnych, powojennych losów niezwykle wzbogaciły fabułę kryminalną. To cudownie, że autorka nie pokusiła się i nie stworzyła kolejnego kryminału, gdzie istotą było poszukiwanie mordercy. Cel powieści w tym przypadku tkwi gdzieś indziej, gdzieś głębiej, gdzie nikt o powierzchownym spojrzeniu nigdy nie zajrzy. Polsko – brytyjski misz masz. Niekoniecznie tak oczywisty, nawet jeśli się mieszka tak długo w Woking, jak sama autorka. Postaci dziadka Davida, samego Davida, czy innych Polaków nie są jednoznaczne. Trochę polscy, trochę brytyjscy. Tacy pośrodku. Nawet jeśli, jak Millerowie, czują się w pełni Brytyjczykami pewne okoliczności zmuszają ich na spojrzenie w kierunku Polski. Nagle ta polskość okazuje się ważna. Niezwykle trafne okazały się również spostrzeżenia Marty Sokolińskiej na temat brytyjskiej rzeczywistości. Jest tu trochę o „ekologicznym borderline”, nieocieplanych domach (potwierdzam sama byłam w Londynie i tej wilgoci w hotelu nie zapomnę), braku kultury gotowania itd. Zapewne to własne spostrzeżenia autorki i to mi się podoba. Ogromny szacunek dla starszych osób. Starsze osoby zobrazowane w książce zostały z należytą atencją. To nie staruszkowie, z których się śmiejemy, lub im współczujemy. To inteligentne osoby, z bogatymi przeżyciami, którym wiele mamy do zawdzięczenia i którzy wiele nam mają jeszcze do powiedzenia. To niezwykle bogate wewnętrznie postaci. To głownie Polacy, którzy znaleźli się w Wielkiej Brytanii po wojnie. Niekoniecznie otwartej i witającej ich z otwartymi ramionami. To Polacy często przez Anglików zapomniani. Anglików, za których wielu oddało swe życie. Sami bracia Biernat – Stanisław, Feliks i Lucjan – zostali opowiedziani z dużym zaangażowaniem i oddaniem. O takich ludziach i ich pogmatwanych losach warto zawsze czytać. Niedoskonałych bohaterów. Wielu z nich ma skazy. Sam Redfern cierpi na zmęczenie, stany depresyjne, które są wynikiem choroby immunologicznej. Linda, ambitna policjantka walcząca z własnymi demonami. Wspomniany Adrian Bones. Córka ofiar, przeżywająca żałobę w specyficzny sposób. Takich postaci w powieści jest sporo. Historyczną wartość. Nie zawsze udaje się z sukcesem wpleść historyczny wątek w kryminał. Tym razem Annie Rozenberg się to udało. Nie znudziłam się ani razu wątkami historycznymi, mimo, że momentami opowieści te toczyły się równolegle ze śledztwem. Mam świadomość, że nie każdemu się to podoba. Jako wnuczka walczącego z gen. Andresem we Włoszech polskiego żołnierza ze wzruszeniem czytałam o tym, co zdarzyło się siedemdziesiąt lat temu.  O tym, co ukształtowało powojenną polsko – brytyjską rzeczywistość. Wzruszyłam się czytając o niemym proteście Polaków przeciwko wizycie Chruszczowa i Bulganina w kwietniu 1956r. Ponad 20 tys. Polaków i innych emigrantów w niemym pochodzie podążało za Generałem Władysławem Andersem i Tadeuszem Borem-Komorowskim. „Niemy marsz tysięcy pozbawionych ojczyzny emigrantów politycznych miał przypomnieć politykom Zachodu, że zaakceptowana przez nich „żelazna kurtyna” nie drgnęła.” (źródło: Polityka). Mnie historycy tego nie nauczyli. Ech, nie ten rocznik. Ja o tym dowiedziałam się z „Masek pośmiertnych” i za tą wiedzę chapeau bas.

To jedna z tych książek, które powinniście przeczytać. 

Śledztwo może nie toczy się szybko, ale nie o to tu chodzi. Tu chodzi o człowieka. Człowieka z czasów teraźniejszych, dostosowanego do okoliczności, czasem odbiegającego od schematu. Człowieka z przeszłości, walczącego, honorowego, który nie zapomina. Tu nie chodzi o mordercę. Choć, on też człowiek… Reasumując ani Marta Matyszczak, ani Robert Małecki nie „zrobili mnie w konia”. Tą książkę naprawdę warto przeczytać.

Moja ocena: 8/10

Za możliwość zrecenzowania książki dziękuję Wydawnictwu Czwarta Strona.