„Jutro, jutro i znów jutro” Gabrielle Zevin

JUTRO, JUTRO I ZNÓW JUTRO

  • Autorka: GABRIELLE ZEVIN
  • Wydawnictwo: ZYSK I S-KA
  • Liczba stron: 512
  • Data premiery: 28.03.2023r.
  • Data premiery światowej: 14.07.2022r.

(…) Kiedy ktoś ci mówi, że będą problemy, wierz mu.” – „Jutro, jutro i znów jutro” Gabrielle Zevin.

Bardzo spodobał mi się ten cytat. Idealnie oddaje rzeczywistość. Ktoś kogoś ostrzega, a ten ktoś i tak idzie jak w przysłowiowy „dym”. 😊  

Trochę o tym jest premiera z końca marca br. od Wydawnictwa @Zysk i S-ka zatytułowana „Jutro, jutro i znów jutro” autorstwa Gabrielle Zevin. To historia o młodych dorosłych zafascynowanych robieniem gier komputerowych. To opowieść o Samie Achillesie Masurze, który w okresie szpitalnej rekonwalescencji poznał młodą Sadie Mirandę Green. Dziewczynę – wolontariuszkę. To z nią uciekał w świat gier. To na jej oczach fascynował się nierealną rzeczywistością. To ją zobaczył dużo, dużo później na peronie. I to z nią stworzył swoją pierwszą grę, która stała się bestsellerem.

Jutro, jutro i znów jutro” od Gabrielle Zevin to jedna z tych książek, która okazała się dla mnie ogromnym zaskoczeniem. Po pierwsze czytając opis Wydawcy założyłam, że nie do końca polubię fabułę, ze względu na duże skupienie autorki na otaczający świat twórców gier i samych grach komputerowych. Ja swą przygodę z grami zaczęłam dawno, dawno temu i skończyłam również dawno, dawno temu. Cóż może laik dowiedzieć się z takiej wirtualnej konwersacji:
40 NEXT  X
 50 PRINT „PROSZĘ, PROSZĘ , PROSZĘ, WYBACZ MI …”

O co chodzi z tymi numerami i tymi sformułowaniami „next” czy „print” było mi nie do końca wiadome. Tak samo jak definicje, standardy, cechy, fascynacja grami. Nie do końca wczułam się w ten klimat i nie do końca go rozumiałam.

Niemniej jednak społeczną warstwę powieści oceniam bardzo dobrze. Podobała mi się postać Sama. Skomplikowanego, nieśmiałego introwertyka. Z sympatią czytałam o Annie Lee, w każdym momencie jej życia. Nawet o Annie Lee, która nie wiedziała „(…) jak inaczej odejść.”. Wątek relacji matko – synowskiej bardzo dobrze został przez Gabrielle Zevin zarysowany. Nie ma w nim pompatyzmu. Nie ma przerysowania i nieprawdziwej czułości.  Jest i chłopak, potem mężczyzna i jest silna kobieta. Jakaś Anna Lee…

Ogromną zaletą powieści jest jej wielokulturowość. Tu autorce należą się dodatkowe słowa uznania. Prawdziwy tygiel społeczny. Koreańsko – żydowski chłopiec. Pół Japończyk i żydówka po bat micwie („uroczystość religijna, związana z wejściem dziewczyny w okres dorosłości, odpowiednik bar micwy u chłopców” cyt. za : https://pl.wikipedia.org/wiki/Bat_micwa). Inne podejścia, inne zwyczaje, inne perspektywy na otaczający świat głównych bohaterów.  Wszystko to miesza się w jednym świecie. Świecie trójki przyjaciół; Sama, Sadie i Marxa. Opowieść Zevin odebrałam trochę jako odę ku przyjaźni. Mimo ogromnych rozbieżności, mimo niewykorzystanych szans i straconych lat można w pewnym momencie spotkać bratnią duszę i próbować z nią kształtować swoją przyszłość.

To historia bez happy endu. Smuta, dotykająca w bardzo osobisty sposób wielu aspektów życia przeciętnego czytelnika. Książka dała mi wiele do myślenia w różnych aspektach. W wielu miejscach widziałam siebie w bohaterach na różnych etapach mojego życia. Czasem cieszyłam się, że dawno te lata minęły. Częściej jednak nostalgicznie tęskniłam za tą siłą, za tym sprawstwem i przeświadczeniem, że wszystko i wiele jeszcze przede mną. Ciekawy pomysł na powieść. Sprawdźcie sami, czy dacie radę😊. Zachęcam do lektury!

Moja ocena: 7/10

Za egzemplarz recenzencki bardzo dziękuję Wydawnictwu Zysk i S-ka.

„Bielmo. Niezwykły przypadek Edgara Allana Poe” Louis Bayard

BIELMO. NIEZWYKŁY PRZYPADEK EDGARA ALLANA POE

  • Autor: LOUIS BAYARD
  • Wydawnictwo:ZYSK I S-KA
  • Liczba stron: 464
  • Data premiery: 10.01.2023r.
  • Rok premiery światowej: 2006r.

Nie wiem, co mnie tknęło, by najpierw obejrzeć film z rewelacyjną rolą Christiana Bale’a o tym samym tytule. Z drugiej strony też nie wiem skąd pomysł na obsadzenie w roli Kadeta Edgara Allana Poe Harry’ego Edwarda Mellinga znanego z roli kuzyna Harry’ego Pottera, Dudleya Dursleya (oczywiście odchudzonego o dobre kilkadziesiąt kilogramów😉). O ile Bale wypadł niezwykle przekonująco w swej roli, o tyle  Melling nie przekonał mnie w tej kreacji do siebie. Co do lektury debiutującej w styczniu br. pt.  „Bielmo. Niezwykły przypadek Edgara Allana Poe” Louisa Bayarda od Wydawnictwa @Zysk i S-ka to zabierałam się do niej niezwykle długo. Właśnie z powodu przedwczesnego obejrzenia ekranizacji. Bo po co sięgać po kryminał retro osadzony w dziewiętnastowiecznym West Point jak znam zakończenie? I to niezwykle ciekawe zakończenie….

Stoję więc tutaj. Powiedz mi teraz, córko. Własnym głosem. Powiedz mi. Powiedz mi, że będziesz na mnie czekała. Powiedz mi, że wszystko będzie dobrze. Powiedz mi.” -„Bielmo. Niezwykły przypadek Edgara Allana Poe” Louis Bayard.

Zanim przeczytacie te ostatnie zdania powieści to wcześniej czeka Was, moi Szanowni Czytelnicy, szereg stron, w których tajemnice, specyfika, samotność w amerykańskiej Akademii Wojskowej w West Point wiedzie prym.

A wszystko zaczyna się od śmierci kadeta z trzeciego roku – Leroya Frya zawieszonego na drzewie, znalezionego pod osłoną nocy. Do emerytowanego nowojorskiego detektywa zamieszkującego aktualnie Hudson Highlands Augustusa Landora, o pomoc zwraca się sam pułkownik Sylvanus Thayer, który z komendantem Hitchcockiem zarządzają Akademią. Żaden z nich nie chce, by śledztwo prowadzone było przez jednostkę mniej dyskretną niż prywatny śledczy. Żaden z nich nie chce, by światło dzienne ujrzały tajemnice trafiające do amerykańskiego Senatu i stanowiące powód dla zamknięcia Akademii. Każdy z nich liczy na szybkie zakończenie śledztwa, które się jednak komplikuje, gdy pod nosem detektywa życie traci kolejny kadet – Randolph Ballinger, a trzeci, Stoddard zostaje uznany za zaginionego.

Zawsze kiedy ogarniało go wahanie, kiedy obawiał się o swoją duszę, uświadamiał sobie, że nie zostało w nim nic, o co należałoby się obawiać. Bóg zabrał mu ją. Bóg nie ma mu już czego odebrać.” -„Bielmo. Niezwykły przypadek Edgara Allana Poe” Louis Bayard.

Tak. Detektyw Augustus Landor, zwany Gusem jest najjaśniejszym punktem powieści. Jego osobowość jest niezwykle skomplikowana, mroczna. To taki ogorzały doświadczony śledczy, który wiele widział, wiele doświadczył i wielu powiesił na szafocie. Do tego bardzo tajemniczy. Wdowiec. Porzucony przez jedyną córkę Mathilde – zdrobniale Mattie. Jego emerytura nie przebiega w sposób, w jaki by sobie życzył. Wizyty w karczmie, w której pracuje Patsy, nie dodają mu szczęśliwości w codziennym życiu. Jest niezwykłym narratorem, bo o narracji muszę w recenzji wspomnieć. Jest ona na wskroś wielowymiarowa. Fabuła utkana jest z różnych punktów widzenia. Przygodę z historią czytelnik zaczyna od części zatytułowanej „Ostatnia wola Gusa Landora”. Autor dla wyraźniejszego odróżnienia czasoprzestrzeni na początku każdego rozdziału zaznacza datę. I tak wolę czytamy datowaną na 19 kwietnia 1831 roku. Następnie Louis Bayard wprowadza nas w opisywane wydarzenia w kolejno ponumerowanych rozdziałach zatytułowanych „Opowieść Gusa Landora” na przemian ze „Sprawozdaniem Edgara A. Poego dla Augustusa Landora”. Same śledztwo rozpoczyna się od 26 października 1830 roku i trwa do kwietnia 1831 roku. Historia opisana w książce kończy się epilogiem datowanym na 19 kwietnia 1831 roku. By jeszcze bardziej zobrazować koleje losu bohaterów, w niektórych częściach książki te same wydarzenia, z tego samego dnia opisuje Poe w swym sprawozdaniu, jak i opowiada Landor w swej części. To ciekawy zabieg, który pokazuje różną, często odmienną perspektywę wydarzeń, czy wniosków z prowadzonego śledztwa.

Oczywiście Bayard nie mógł nie pokusić się sposób opowiadania przystający na dziewiętnastowieczną literaturę. Narrator zwraca się do czytającego; Szanowny Czytelniku, z dużej litery. Co wzmacnia więź między opowiadającym a czytającym. Skraca dystans i zaprasza odbiorcę do swoistego dyskursu, do czynnego dialogu, choćby i we własnej głowie.

Zostaw na razie na boku pytanie Poego, Szanowny Czytelniku. Mam dla Ciebie inne.” -„Bielmo. Niezwykły przypadek Edgara Allana Poe” Louis Bayard.

„Wiesz, jak to jest, prawda, Szanowny Czytelniku? Myślisz, że coś się ułożyło w trwałą konstelację, a tymczasem tej konstelacji nigdy nie było.” -„Bielmo. Niezwykły przypadek Edgara Allana Poe” Louis Bayard.

Sama postać pierwszoroczniaka Edgara Allana Poe wykreowana została w sposób dość przejaskrawiony. I w zachowaniu, i w narracji jawił mi się jako niespełna rozumu. Wysławiający się w sposób uduchowiony można było zgubić się w sensie zdania dość szybko.

(…) Owszem, jest młody, bez dwóch zdań. Pnącze jego geniuszu jeszcze nie zrodziło najdojrzalszych owoców, ale już dotychczasowe żniwa zaspokoją najbardziej wyrafinowane podniebienia, moi przyjaciele.” -„Bielmo. Niezwykły przypadek Edgara Allana Poe” Louis Bayard.

W mojej opinii Poe jest najmniej wartościowym bohaterem. I rodzina Marquisów z Leą i Artemusem na czele, i sam Landor odegraliby swoją rolę w opowieści równie przekonująco i interesująco bez tła, które tworzył młody poeta.

Skomplikowana historia. Tak mogłabym skwitować fabułę dodając, że z arcyciekawym zakończeniem. Bawiło mnie łączenie postaci prawdziwych, jak Poe, jak Kemble, jak Thayer i Hitchcock z fantastycznymi. Z zapartych tchem pławiłam się w opisach okolic nowojorskich i dawnego Hudson Highlands, a także samej Akademii West Point, która nadal dobrze się ma😊. Kawalkada ciekawych i złożonych postaci dodaje opowieści splendoru. Ma oczywiście powieść swoje słabe strony; jak damsko – męski wątek Lei i Edgara, braku rysu psychologicznego Artemusa i uzupełnienia jego relacji z Leą. Bądź co bądź jednak powieść zasługuje na uwagę uważnego czytelnika lubującego się w kryminałach retro z dużą dawką literatury pięknej. Właśnie to odnalazłam w powieści „Bielmo. Niezwykły przypadek Edgara Allana Poe” Louisa Bayarda.

Moja ocena: 8/10

Za egzemplarz recenzencki bardzo dziękuję Wydawnictwu Zysk i S-ka.

„Natura Śródziemia” Carl F. Hostetter, J.R.R. Tolkien

NATURA ŚRÓDZIEMIA

  • Autor: J.R.R. TOLKIEN
  • Redakcja: CARL F. HOSTETTER
  • Wydawnictwo: ZYSK I S-KA
  • Liczba stron: 562
  • Data premiery: 6.12.2022r.
  • Data premiery światowej: 24.06.2021r.

Natura Śródziemia” to nic innego jak publikacja przygotowana dla fanów twórcy cyklu „Władca pierścieni”, i książki „Hobbit” J.R.R. Tolkiena. Tym razem w świat niepublikowanych zapisów nie zabrał mnie syn pisarza, lecz Carl F. Hostetter znany analityk myśli i twórczości Tolkiena. Książka premierę miała w minione Mikołajki😊 i wydana została nakładem Wydawnictwa @Zysk i S-ka.

Książka zasługuje na Waszą uwagę, gdyż jest to pierwsza w historii publikacja ostatnich pism Tolkiena na temat Śródziemia. Autor postarał się o bardzo wnikliwą i kompleksową redakcję. Jako znawca twórczości pisarza zabrał czytelnika w świat, o powstawaniu którego, czytelnik nie ma i nie miał dotychczas pojęcia.

Książka odpowiada na pytania:

  • Jak Tolkiem stworzył ten magiczny świat?
  • Co nim kierowało?
  • Z jakich szkiców utkał tak złożoną rzeczywistość?
  • Skąd pomysły na elficką nieśmiertelność i gdzie jest jej początek?
  • Gdzie źródło miała moc Valarów?
  • Jakim cudem Tolkien wpadł na pomysł wyglądu różnych fantastycznych postaci i krain?

To zbiór pewnych informacji uzupełniających powieści, z których Tolkien zasłynął na całym świecie. Fakt faktem po czasie, ale jednak. Nie ukrywam, że bez wiedzy zawartej w tej, jak i w „Księdze zaginionych opowieści. Część 1 ” (recenzja na klik) książce można się obejść. Jednocześnie czerpiąc szereg satysfakcji i radości z zanurzania się w świecie Śródziemia. Jeśli jednak ktokolwiek z Was jest zafascynowany magicznym życiem przedstawionych w powieściach Tolkiena to warto sięgnąć do tej publikacji. Stanowi ona idealne uzupełnienie i równocześnie kompendium wiedzy na temat tworzonego świata, o którym świat kilkadziesiąt lat po jego stworzeniu świat nie potrafi zapomnieć.

Moja ocena: 7/10

Za egzemplarz recenzencki bardzo dziękuję Wydawnictwu Zysk i S-ka.

„Martwa woda” Wojciech Wójcik

MARTWA WODA

  • Autor: WOJCIECH WÓJCIK
  • Cykl: KAROLINA NOWAK I KRZYSZTOF ROZMUS (tom 2)
  • Wydawnictwo: ZYSK I S-KA
  • Liczba stron: 657
  • Data premiery: 2.11.2022r.

Dość szybko Wojciech Wójcik puścił w eter drugi tom cyklu z Karoliną Nowak i Krzysztofem Rozmusem. Pierwsza część zatytułowana „Trzecia szansa” miała premierę dopiero co😉, tj. 4.05.2022r. (recenzja na klik). Premierę zatytułowaną „Martwa woda” od Wydawnictwa @Zysk i S-ka z dnia 2 listopada br. przeczytałam jakiś czas temu. Ale niestety, w zawierusze listopadowo – świątecznej o recenzji kompletnie zapomniałam ☹.

W warszawskim akademiku zostaje zamordowana Alina Kozioł, studentka resocjalizacji. Na miejscu zjawia się dwóch policjantów z patrolu, w tym Krzysztof Rozmus były doktorant Uniwersytetu Warszawskiego. Chwilę później na miejscu zbrodni pojawia się Piotrek Malinowski policjant z prewencji, a prywatnie partner zamordowanej. Śledztwo podczas nieobecności naczelnika prowadzi Karolina Nowak pod nadzorem prokuratora Wacława Muchy. Meandry śledczych prowadzą do wydarzeń sprzed dwudziestu lat, którymi interesowała się zmarła studentka i jej przyjaciółka Honorata. Czy dawne zaginięcie Marysi, śmierć Lolka i Dżesiki miało coś wspólnego z bieżącymi wydarzeniami? Ze wszystkich sił tego stara się dowiedzieć i Karolina, i wspierający ją Rozmus.

Wojciech Wójcik, podobnie jak w poprzednich kryminałach – kluczył, kluczył, aż wykluczył ciekawe rozwiązanie zagadki tajemniczych śmierci😉. Książkę czytałam z zaciekawieniem. Skończyłam późno w nocy czując, że jestem już blisko ostatecznego rozwiązania. Mapka, która znalazła się na jej wstępnych stornach od początku mnie intrygowała. Zastanawiałam się, co wspólnego z warszawskimi morderstwami wśród studentek ma chata wuja, przystań, Dąbrówka i drzewo wisielca. Autor miał jednak na tę mapkę ciekawy pomysł. I ten pomysł okazał się bardzo trafiony. Przeplatająca bieżące wydarzenia niepokojąca narracja opisująca z perspektywy pierwszoosobowej wydarzenia sprzed dwudziestu lat dodała fabule magii. Relacja z aktualnych wydarzeń pokazana jest natomiast z perspektywy trzecioosobowej. Tym bardziej, że narrator dość wcześnie porównał Marysię, Alinę do Karoliny Nowak, śledczej prowadzącej dochodzenie w sprawie niespodziewanego morderstwa w warszawskim akademiku. I od tamtej pory przepadłam. Szukając w czytanych fragmentach jakiegokolwiek znaku wskazującego, kto z bieżącego otoczenia Nowak brak udział w mazurskich wydarzeniach, które kładły się cieniem na aktualne śledztwo. Nieźle to sobie Wójcik wymyślił…

Bardzo dobrze wczułam się w klimat studenckiej rzeczywistości. Ciekawie Autor przedstawił życie studentów, łączące ich relacje, piętrzące się problemy. Motyw żyjących w akademiku okazał się dla mnie bardzo ciekawy. Tym ciekawszy, im Wójcik dodawał kolejnych bohaterów. Głuchoniemy Albin to wręcz postaciowy majstersztyk. Tak samo jak świat warszawskich naukowców. Mimo, że Rozmus jest aktualnie zwykłym krawężnikiem, świetnie wkomponował się w rolę słuchającego profesorów, doktorantów, doktorów i innych pracowników uniwersyteckich. To są jednak specyficzni bohaterowie, do których idealnie wkomponował się były doktorant. Jak to u Wójcika bywa czytelnik bombardowany jest licznymi wątkami pobocznymi, które rozciągają fabułę do niebotycznych rozdziałów. Dzięki nim można się wiele nauczyć. Wątek z dębami szypułkowymi wydający mi się niepotrzebny w ogóle mnie nie znudził. To samo dotyczyło kwestii kwasu cytrynowego. W postaci skrystalizowanej kwasek używam do odkamieniania czajnika elektrycznego, a tu taka niespodzianka! Poboczny wątek resocjalizacji więźniów również został odzwierciedlony w sposób bardzo interesujący. Sama postać ojczyma Aliny dodatkowo wzbogaciła fabułę. Najsłabszy element to zakończenie. Przy tych wszystkich zawiłościach równoległe śledztwo nabrało wręcz niemożliwego znaczenia. A co na to Karolina? Jak zwykle uniosła się dumą. Ciekawe, co z tego będzie. Ciekawe, czy się dowiem.

Karolina Nowak to interesująca bohaterka. O dziecku, byłym mężu, czy ojcu córki Wójcik wspomniał od niechcenia. Taka subtelna maszyna policyjna. Polubiłam ją od pierwszej części, od „Trzeciej szansy”. Jest literacką postacią na miarę swojej poprzedniczki z serii o Agnieszce Jamróz i Pawle Łukasiku. Przyjemnie się czyta historię opartą na wyrazistej i konsekwentnej kobiecej postaci. Oby tak dalej Panie Wojciechu. Oby tak dalej.

Moja ocena: 7/10

Za egzemplarz recenzencki bardzo dziękuję Wydawnictwu Zysk i S-ka.

„Ciało. Instrukcja dla użytkownika. Edycja ilustrowana” Bill Bryson

CIAŁO. INSTRUKCJA DLA UŻYTKOWNIKA. EDYCJA ILUSTROWANA

  • Autor: BILL BRYSON
  • Wydawnictwo: ZYSK I S-KA
  • Liczba stron: 560
  • Data premiery: 27.09.2022r.
  • Data 1 wydania polskiego: 26.11.2019r.

Książka „Ciało. Instrukcja dla użytkownika. Edycja ilustrowana” swoją premierę miała w listopadzie 2019 roku. Spotkała się z licznymi pozytywnymi recenzjami i dobrym odbiorem. W reedycji wzbogaconej o ilustracje prezentuje się naprawdę pięknie. W tej szacie graficznej nakładem Wydawnictwa @Zysk i S-ka publikacja debiutowała 16 sierpnia br. Sam jej autor zasługuje na chwilę uwagi. Amerykański pisarz William McGuire „Bill” Bryson publikuje w różnych gatunkach. Jego książki wydawane są w nurcie literatury pięknej, biografii, autobiografii. Autor pisze też pamiętniki, reportaże i fascynuje go literatura podróżnicza. Ponadto jest specem od publicystyki literackiej, eseju w dziedzinie astronomii, astrofizyki i historii. Co dziwne, Bryson od 2003 mieszka w angielskim hrabstwie Norfolk. 13 grudnia 2006 roku został odznaczony Orderem Imperium Brytyjskiego IV klasy (OBE) za dorobek literacki [źródło: https://pl.wikipedia.org/wiki/Bill_Bryson z dnia 10.10.2022r.).

To nie poradnik. Ani nie instrukcja. To typowa książka popularnonaukowa, która przybliża czytelnikom interesujące fakty związane z ciałem człowieka. Autor zachwyca znajomością tematu przytaczając liczne fakty medyczne, rozwój medycyny z jej również ciemnymi stronami i etycznie wątpliwymi eksperymentami, a także liczne anegdoty i fakty, o których rzadko myślimy korzystając z naszego ciała.

Książka jednak dla wytrwałych. W wielu miejscach opisy zanudzały mnie. Autor skupił się na medycznych sformułowaniach i szczegółach, które nie każdy czytelnik jest w stanie znieść. Szczególnie procedury medyczne praktykowane prawie sto lat temu wymagają dużej odwagi i determinacji. W tym zakresie autor nie pozostawił czytelnikowi żadnej możliwości wyobrażenia i dopowiedzenia sobie. Dość dosadny język, szczegółowe opisy dla osoby, między innymi dla mnie, która w zakresie medycyny nie jest utalentowana, chwilami były zbyt męczące. Chociaż styl, konwencja i lekkość pisania Brysona ratuje tę księgę. Autor chwilami potrafi zaciekawić czytelnika. Jego zaletą jest bez wątpienia umiejętność przekazywania informacji, w tym tych trudnych zwykłemu człowiekowi.

Ciało. Instrukcja dla użytkownika. Edycja ilustrowana” napisana jest i z humorem, i z powagą. Zawiera sporo  interesujących ciekawostek i wiele medycznych faktów. Każdy znajdzie w tej publikacji coś dla siebie.

Moja ocena: 7/10

Recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem Zysk i S-ka.

„Perswazje” Jane Austen

PERSWAZJE

  • Autorka: JANE AUSTEN
  • Wydawnictwo: ZYSK I S-KA
  • Liczba stron: 312
  • Data premiery: 30.08.2022r.
  • Data 1 wydania polskiego: 1962r.
  • Data premiery światowej: 1817r. (wydanie pośmiertne)

Perswazje” po raz pierwszy ujrzały światło dzienne w 1817 roku. Jane Austen nie doczekała wydania swego ostatniego, ukończonego dzieła. Zmarła w dniu 18 lipca 1817r. w Winchesterze przeżywszy 42 lata (ur. 16 grudnia 1775r.) Pośmiertnie w tym samym roku wydano również „Opactwo Northanger” . Sama Autorka mimo, że specjalizowała się w opisywaniu życia angielskiej klasy wyższej z początku XIX wieku, urodziła się w rodzinie duchownego kościoła anglikańskiego. Sławę zdobyła za życia publikując kolejno powieści „Rozważna i romantyczna” (1811r.), „Duma i uprzedzenie” (1813r.), „Mansfield Park” (1814r.) i „Emma” (1815r.). Wszystkie jej książki swego czasu przeczytałam. Wiele z nich zobaczyłam również na ekranie. Twórcy i kinowi, i telewizyjni uwielbiają prozę Jane Austen. Najczęściej na ekran przenoszono „Dumę i uprzedzenie” , 1938, 1940, 1952, 1958, 1967 (TV), 1980, 2003, 2005; w 2004 r. zrealizowano także specyficzną, indyjską wersję oraz w 1995 (serial TV), 2012- współczesna adaptacja zatytułowana „Pamiętniki Lizzie Bennet „, w której tytułowa Lizzie opowiada o codziennych perypetiach rodzinnych, źródło: https://pl.wikipedia.org/wiki/Jane_Austen z dnia 18.09.2022r.) Ekranizację najnowszych „Perswazji” aktualnie można zobaczyć na platformie Netflix. W rolach głównych Dakota Johnson i Cosmo Jarvis.

Wydawnictwo @Zysk i S-ka przepiękne klasyczne wydanie „Perswazji” wprowadziło do sprzedaży 30 sierpnia 2022 roku w tłumaczeniu Katarzyny Krawczyk. Po raz pierwszy w Polsce publikacja pojawiła się w 1962 roku, dzięki Państwowemu Instytutowi Wydawniczemu, w przekładzie autorstwa Anny Przedpełskiej – Trzeciakowskiej. Z zaciekawieniem przystąpiłam do lektury tej klasycznej literatury, w której prym wiodą losy Anny Elliott.

Baronet Sir Walter Elliot, próżny i skupiony na sobie właściciel Kellynch Hall doprowadza do jego upadku. Jest zmuszony przeprowadzić się do Bath i wynająć posiadłość admirałowi floty morskiej o nazwisku Croft. Jego córki, najstarsza Elżbieta Elliot, średnia Anne Elliot oraz najmłodsza Mary Musgrove –żona Karola Musgrove, którą poślubił, jak Anne odrzuciła jego oświadczyny, starają sobie na nowo ułożyć życie, po stracie ojcowizny. Okazuje się, że sama przeprowadzka nie jest jedynym zaskoczeniem. Państwa Croft odwiedza Kapitan Fryderyk Wentworth – brat pani Croft, z którym Anne swego czasu była zaręczona. Do małżeństwa jednak nie doszło ze względu na brak akceptacji kandydata przez jej otoczenie. Wentworth staje się jednak aktualnie smakowitym kąskiem w okolicy dla dobrze urodzonych pań. Szczególnie darzą go sympatią Luiza i Henrietta Musgrove, siostry szwagra Anne. Czy  dawne uczucia między Anne  a Fryderykiem odżyją? Czy przypadkowe spotkanie zamieni się w miłosną pogawędkę? Czy jednak Anne pisane będzie zamążpójście z bogatym i utytułowanym kuzynem?

(…) chociaż każdy zawód jest potrzebny i na swój sposób zasługuje na szacunek, jedynie ci, którzy nie muszą się zajmować pracą, lecz prowadzą regularny tryb życia, na wsi, we własnym rytnie, żyjąc tym, co ich zajmuje i na własnej ziemi, bez męki związanej z usiłowaniem zdobycia czegoś więcej, tylko ci jak mówię, doświadczają w pełni błogosławieństwa zdrowia i dobrego wyglądu.” -„Perswazje” Jane Austen.

Ależ Autorka lubowała się w napuszonych, rozbudowanych wypowiedziach!!! Praktycznie już zapomniałam jak może brzmieć angielska klasyka sprzed ponad dwustu lat😉. Nie zmienia to faktu, że książka zasługuje na znalezienie się w Waszych planach czytelniczych. Warto znać klasyczne powieści, które swego czasu namieszały w angielskiej society. Kompletnie nie wiem, co sobie myślały czytelniczki i czytelnicy zanurzając się w tak wyraziste charakterystyki postaci. Czy odnajdywali/ły w opisach siebie, kogoś bliskiego? Czy od samego początku kwestionowano realność opisywanych figur?

Arystokrata Sir Walter Elliot przedstawiony został jako nieudolny i rozrzutny gospodarz, lubujący się w pięknych strojach i frywolnym ubiorze. Całkowicie skupiony na sobie. Uwielbiający przeglądać się w kilkunastu lustrach, które zdobiły jego garderobę. Najstarsza jego córka, Elżbieta została przedstawiona jako próżna, zarozumiała i egoistyczna kobieta, której nie sposób polubić. Podobnie najmłodsza i najmniej urodziwa Mary. Czytając o jej hipochondryzmie i nieumiejętności radzenia sobie z własnym dzieckiem, a także przewrażliwieniu na punkcie swego pochodzenia społecznego, wręcz współczułam i jej siostrze Anne, która starała się ją wspierać i jej mężowi. Jedynie Anna Elliott z całej rodziny da się lubić. Jako przeciwwaga do swych sióstr, jest obdarzona łagodnym charakterem, pozbawiona egoizmu i niezwykle pomocna. Do tego przepięknej urody, która tylko nieco zbladła przez ostatnie sześć lat. Nie dziw, że ona została główną bohaterką powieści.  Nie dziw, że jej Jane Austen oddała fabułę i na jej szczęściu, najbardziej autorce zależało.

Motyw przewodni książki nie zaskakuje. Jane Austen lubowała się w tematach związanych z kobiecością we współczesnych sobie czasach. Skupiała uwagę na troskach związanych z dobrym zamążpójściem, ograniczeniami płci, a także niesprawiedliwością wynikającymi z praw dziedziczenia. Język jest bardzo rozbudowany. Charakteryzuje się, jak wspomniałam powyżej, kwiecistymi opisami. Choć z drugiej strony, autorka skupia się głównie na bohaterach, relacjach ich łączących, pochodzeniu i myśleniu o sobie, i innych. Jakby chciała zwrócić szczególną uwagę na socjologiczny aspekt fabuły. W książce brakuje wręcz barwnych opisów przyrody, scenografii, czy nawet strojów, którymi zawsze zachwycają kostiumowe ekranizacje. Czytając musiałam posiłkować się wspomnieniami z obejrzanych przez siebie filmów i seriali, by momentami wczuć się w opisywaną historię.

Bez wątpienia „Perswazje” to książka dla fanów klasycznej literatury. Nie znajdziecie w niej wartkiej akcji, sensacyjnych zachowań, czy inspirujących sformułowań. Chwilami powieść wieje nudą opisując koleje losu pewnej arystokratycznej, zubożałej rodziny, w której nie ma męskiego dziedzica, a córki muszą liczyć na dobre zamążpójście. Lubicie takie klimaty? Jeśli tak, to zerknijcie na najnowsze wydanie „Perswazji” Jane Austen, która swego dzieła nie zdążyła wziąć do ręki.

Moja ocena: 7/10

Recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem Zysk i S-ka.

„Długie beskidzkie noce” Izabela Skrzypiec-Dagnan

DŁUGIE BESKIDZKIE NOCE

  • Autorka: IZABELA SKRZYPIEC-DAGNAN
  • Wydawnictwo: ZYSK I S-KA
  • Liczba stron: 352
  • Data premiery: 23.08.2022r.

Autorka @ Izabela Skrzypiec-Dagnan – strona autorska debiutowała w 2019 roku powieścią „Świetnie się bawię w Twoich snach”. Ja przygodę z Panią Izą rozpoczęłam od „Kwietniowe deszcze, słońce sierpniowe” (recenzja na klik). „Długie beskidzkie noce”, które znalazły się na polskim rynku czytelniczym dzięki Wydawnictwu @Zysk i S-ka w dniu 23 sierpnia br., zachwyciły mnie opisem Wydawcy i Beskidami w tytule😊. Ja po prostu uwielbiam Beskidy. Założyłam więc, że powieść mi się spodoba. Czy słusznie?

Bez rozpaczy życie jest płytkie. Kiedy boli, to się żyje.” -„Długie beskidzkie noce” Izabela Skrzypiec-Dagnan.

Gdy Jaśmina i jej najlepsza przyjaciółka Kinga miały po dwadzieścia lat, tak właśnie myślały o życiu. Ból był do zniesienia. Ból je uświęcał. Po wielu latach, gdy Jaśmina została matką kilkuletnich bliźniaków – Franka i Filipa – i straciła swą miłość, swego męża Konrada Kamińskiego, stwierdziła, że; „Byłyśmy bardzo młode. Teraz ból to ból. Bez tej całej poetyckiej otoczki.” W tym bólu Jaśmina wraca do miejsca na ziemi, które kiedyś stworzyła z Konradem. Do beskidzkiej wsi. Do beskidzkiego domu. Wspierana przez rodziców. Wspierana przez Kingę i jej partnera Rafała. Zaczyna życie na nowo. Życie pełne trosk, obaw i samotnych, długich nocy. Stara się myśleć pozytywnie. Stara się walczyć. Tłumaczy sobie, że „(…) świat zewnętrzny to często odbicie i kreacja naszego wnętrza – a więc od tego, co w środku należy rozpocząć poznawanie tego, co na zewnątrz. Ze zawsze trzeba być sobą, autentycznym, a jeśli to komuś nie odpowiada, trudno”.

Jestem wręcz zachwycona prozą Izabeli Skrzypiec-Dagnan😊.  Książka okazała się dla mnie niezwykłą, subtelną przygodą we wnętrze głównej bohaterki, Jaśminy Kamińskiej, która przeżywa swoistego rodzaju katharsis, od chwili gdy dzień po wprowadzeniu się do domu marzeń, jej mąż znika bez śladu.

Doceniam konstrukcję powieści. Książka składa się z prologu, epilogu i zatytułowanych rozdziałów. Bieżącą rzeczywistość Autorka oznaczyła miesiącami, w których dzieje się akcja. To co spowodowało, że Jaśmina i jej dzieci znalazły się w danym miejscu, dowiadujemy się dzięki czasoprzestrzeni oznaczonej jako „Kiedyś”. I w jednej, i w drugiej perspektywie czasowej Autorka zachwyca narracją pierwszoosobową Jaśminy, która formułuje niezwykle trafne wypowiedzi, w drodze od zrozumienia tego, kim naprawdę był Konrad, do stworzenia sobie życia na nowo.

Nigdy nie wpuścił mnie zupełnie do swojego świata. Chciałam tam zajrzeć, w głąb, ale trzymał te drzwi starannie zamknięte.” -„Długie beskidzkie noce” Izabela Skrzypiec-Dagnan.

Nie tylko główny wątek, straty męża, Skrzypiec-Dagnan opisała w bardzo dobry sposób. Przekonał mnie również wątek przyjaźni, między Jaśminą a Kingą i aspekt rodzicielstwa, w którym niespodziewanie i nieplanowo zakotwiczyła się Jaśmina.

Rodzicielstwo może być spełnieniem, dopełnieniem szczęśliwego życia, celem, ale na co dzień to orka. Dzieci nie dają spokoju, wyciskają z nas soki, do ostatniej kropli każdego dnia…” -„Długie beskidzkie noce” Izabela Skrzypiec-Dagnan.

Bardzo obrazowo Autorka rozwinęła wątek miejscowych mieszkańców wobec przybyłej Jaśminy. I w osobie Marii, i w osobie Wiktorii, a przede wszystkim w osobie Alka, odnalazłam całe preludium gwiazd na panteonie socjologicznej małej miejscowości, w której musi odnaleźć się samotna matka.

Nie ukrywam, że gdyby nie wyłapany błąd wydawniczy ocena byłaby wyższa😉. Generalnie mam z tym problem, gdy w druku, czy to papierowym czy elektronicznym, dostrzegam pewne nieścisłości. Myśląc o ilości osób, które pracowały nad publikacją nie daję zgody na takie drobne niedociągnięcia. Czytając wydanie elektroniczne na Legimi (ze względu na książkę w podróży) na stronie 72 dostrzegłam literówkę w dialogu; „Nie jestem przerażony. Poradzimy dobie.” Zamiast „Nie jestem przerażony. Poradzimy sobie”. Niby drobnostka, a jednak wyjątkowo kole mnie w oko.

Z całą świadomością i mocą polecam Wam jednak tę publikację. „Długie beskidzkie noce” Izabeli Skrzypiec-Dagnan to wzruszająca, subtelna opowieść o Jaśminie i jej życiu, nie do końca straconym. Jest delikatna, płynna w swej narracji. To nie książka o odchodzeniu. To nawet nie książka o stracie i o porzuceniu. To książka o trwaniu mimo ogromnego bólu napisana w wyjątkowy sposób. Sposób, który nie nudzi i nie drażni.

Idealnie skomponowana historia z beskidzkim klimatem i atmosferą w tle. Powieść z serca i o sercu, które ciągle chciało bić. Miłego czytania!!!

Moja ocena: 8/10

Za egzemplarz recenzencki serdecznie dziękuję Wydawnictwu Zysk i S-ka.

„Wśród gwiazd” Brandon Sanderson

WŚRÓD GWIAZD

  • Autor: BRANDON SANDERSON
  • Wydawnictwo: ZYSK I S-KA
  • Cykl: SKYWARD (tom 2)
  • Liczba stron: 550
  • Data premiery: 17.08.2022r.
  • Data 1 wydania polskiego: 14.04.2020r.
  • Data premiery światowej: 26.11.2019r.

17 sierpnia br. premierę miała druga część cyklu „Skyward”. Dzięki Wydawnictwu @Zysk i S-ka mogłam zanurzyć się w kontynuację powieści „Do gwiazd” z gatunku do którego sięgam niezwykle rzadko. Tak😊. „Wśród gwiazd” Brandona Sandersona to książka fantasy, science fiction w najlepszym wydaniu. Ci co czytali pierwszą część – ja do nich nie należę 😉 – twierdzą, że „Wśród gwiazd”, utrzymał na szczęście poziom części pierwszej i okazał się równie fenomenalny”.

Spensa spełniła swoje marzenie od dzieciństwa i została pilotem. W trakcie różnych misji poznała prawdę o swoim ojcu, którego od wielu lat uważała za niezwykłego bohatera. Dzielnego żołnierza, do którego chciała się od zawsze upodobnić. Teraz nadszedł czas, że musi zmagać się z informacjami o jego tchórzostwie, o jego dezercji. Zaczyna obawiać się o swoją przyszłość. Prawda, którą odkryła po przedostaniu się za pierścień fortów broniących planetę zaczyna jej ciążyć. Pociąga ją do bitwy o ocalenie ludzkości. Skłania ją do podróży na koniec galaktyki, z której nie wiadomo,  czy powróci żywa.

Książki tego gatunku to zwykle nie moja bajka. Piszę zwykle, bo okazuje się, że młodzieżowe science fiction może nawet mi się podobać, o ile jest dobrze napisane. Mój syn podziela moją opinię, mimo, że dzieli nas prawie pokolenie😉. Tak jak ja, zwrócił uwagę na oryginalną, wciągającą fabułę. Zachwycił się wyrazistymi bohaterami, do których również zaliczyliśmy wspólnie sztuczną inteligencję. We mnie dodatkowo książka wzbudziła emocje, do których aż dziwnie mi się jest przyznać w tym gatunku. Duży niepokój, niezgodę, zniecierpliwienie, czasem wręcz niechęć. Do tego ogromną sympatię do głównej bohaterki. Młodej, gniewnej, niejednokrotnie pyskatej. Spensa jest bardzo wyrazistą postacią. Ją się albo lubi, albo wręcz nienawidzi. Mi idealnie wpasowała się w moje gusta. Uwielbiam takie silne, zdecydowane postaci kobiece, o których nie wstydzę się czytać.  

Pióro Sandersona jest bardzo przyjemne. Idealne dla młodszego czytelnika. Książkę czyta się bardzo szybko, akcja dzieje się warto i zdecydowanie. Nie ma w książce miejsca na długie opisy, liczne wątki poboczne, w których czytelnik może się pogubić. To powieść, w której wiele się dzieje. Tak dużo, że czytelnik nie może się nudzić. Sam wątek córki – ojca został bardzo dobrze rozpisany. I starszy, i młodszy czytelnik – oczywiście nie wiekiem, a doświadczeniem czytelniczym 😉 – odnajdzie w nim aspekt, który doceni. Książka zaciekawia również licznymi opisami obcych cywilizacji i powietrznych walk myśliwców. Nasuwa mi sagę „Gwiezdnych wojen”. Zachęcam byście sprawdzili, czy Wam również.

Udanej lektury!!!

Moja ocena: 7/10

Recenzja powstała dzięki Wydawnictwu Zysk i S-ka.

„Ratunku! Wymyśliłam męża” Katarzyna Kowalewska

RATUNKU! WYMYŚLIŁAM MĘŻA

  • Autorka: KATARZYNA KOWALEWSKA
  • Wydawnictwo: ZYSK I S-KA
  • Liczba stron: 296
  • Data premiery: 7.06.2022r.

Ratunku! Wymyśliłam męża” to kolejna książka @Katarzyna Kowalewska autorka z gatunku literatury obyczajowej. Jej poprzednia powieść „Podmiejski na koniec świata” (recenzja na klik) opowiadała o Alicji mającej problem z asertywnością, która w pewnym momencie postanowiła zawalczyć o siebie. Z opisu Wydawcy dowiedziałam się, że na kolejną obyczajową powieść drogi nie mam co liczyć, Florka do Alicji nie jest ni w ząb podobna😊. Książka premierę miała 7 czerwca br., a miałam okazję ją przeczytać dzięki @Zysk i S-ka Wydawnictwo, za co bardzo dziękuję.

To historia o Florencji i Bartku. To też historia o Felicji i Barnabie. Jedni są na wskroś praktyczni. Taka para z wieloletnim stażem, gdzie mąż śpi w starych rozwleczonych T-shirtach, a żona ma ogromne poczucie humoru i dystans do swego związku. Oboje usatysfakcjonowani z pracy, oboje lubiący swoje towarzystwo. Mimo pewnych pragnień, które pozostają niewypowiedziane. Drudzy to rozumiejący się bez słów nadziani młodzi dorośli z ukochanym dzieckiem u boku. Posiadający przepiękny dom, miłą i utalentowaną panią do wszystkiego, tylko zgrabnych i bogatych znajomych, a także umiejętności, które pozwalają utrzymać między nimi żarzący się ogień przez cały czas i symbiozę w swoim otoczeniu, czasem tylko gestem, czasem tylko słowem. Obie pary mogłyby istnieć naprawdę. Tylko, którzy byliby bardziej ciekawi?

Bardzo dobra pierwsza część powieści!

Zadziorna, z humorem, z dystansem. Postać Florki zawładnęła moim sercem od początku, gdy Autorka opowiedziała historię jej imienia i postępowanie rodziców, gdy tylko Flora osiągnęła względną dorosłość. Bartek nie jawił mi się jako gbur, despota, czy nieczuły tyran. Jawił mi się jako idealny partner dla Flo, która zna swoją wartość, która oddaje się pasji i która ma ciekawych znajomych wokół siebie. I właśnie ci znajomi są osobnym, interesującym wątkiem. Grupa składająca się z Dżastiny, Toma i Justynki idealnie wpasowuje się w grupę wsparcia dla pasjonatki pisania jaką jest Flora. Każdy z przyjaciół poznanych na kursie kreatywnego pisania ma czytelnikowi coś innego do zaoferowania. A różnorodność w prozie jest zawsze w cenie. Mi najbardziej spasowała Dżastina. Uwielbiam takie ostre, zdecydowane i nieegzaltowane laski. Lekko zawiodłam się na Justynie. Z tego mogłaby być naprawdę odjechana historia, gdyby Autorka podążyła moim tokiem myślenia. Moment, w którym przyjaciele ją śledzą stanowił obietnicę na naprawdę dobrą zabawę😉. Jestem zaciekawiona wątkiem głównej bohaterki. Ciekawe czy Autorka wykorzystała swoje doświadczenie w pisaniu, w dążeniu do niego w kreowaniu tej postaci…

Miejsce akcji również jest nieprzypadkowe. To ukochany Grodzisk Mazowiecki samej Katarzyny Kowalewskiej. Kiedyś usłyszałam, że dobrze pisze i czyta się o tym, co się zna. Ja w Grodzisku nie byłam nigdy. To jakby inny świat, niby bliski od Stolicy, a jakby całkowicie na końcu świata. Tą różnorodność Kowalewska również zobrazowała bardzo dobrze. Trochę przekornie zawierając to w dialogach pomiędzy głównymi bohaterami. Chętnie zaczytywałabym się dłużej w opisach miejsca akcji. Opisywanie sercem przez Autorkę przestrzeni, w której osadziła fabułę, po prostu musiałoby być ciekawe.

Styl Autorki jest bardzo podobny do poprzedniej jej książki, tj. „Podmiejski na koniec świata”. Powieść czyta się bardzo szybko, wręcz ekspresowo. Styl i tempo jest lekkie i przyjemne, zgodnie z prawidłami gatunku literatury obyczajowej. Wiele trafnych sformułowań, ripost i śmiesznych sytuacji nadaje książce jeszcze większego polotu. Jest przez to jeszcze bardziej odświeżająca, jeszcze bardziej lekka. Nie ukrywam, że drugą częścią trochę się zawiodłam😊. Gdy już wszystko zaczynało się układać i wyjaśniać, Autorka zaczęła przybliżać nam motywacje głównych bohaterów, a tajemnica Justyny się już rozwiązała, powieść przestała być dla mnie ciekawa. To tak jakby Kowalewska zabrała mnie na wspinaczkę górską. Najpierw wchodziłam ociężale, mozolnie, by dowiedzieć się co znajdę na samym wierchu, a potem, gdy już trafiłam to zaczęłam schodzić znudzona, bo wszystko co było najciekawszego pozostawiłam na samej górze.

Idealna książka na letni czas. Idealna lektura na słońce. Nadająca czytaniu innego znaczenia. Powodująca relaks i miłe chwile, w którym liczy się drugi człowiek, nawet jeśli jest daleki od ideału. Miłego czytania.

Moja ocena: 7/10

Recenzja powstała dzięki Wydawnictwu Zysk i S-ka.

„Opowieść o dwóch miastach” Charles Dickens

OPOWIEŚĆ O DWÓCH MIASTACH

  • Autor: CHARLES DICKENS
  • Wydawnictwo: ZYSK I S-KA
  • Liczba stron: 600
  • Data premiery: 31.05.2022r.
  • Data pierwszego wydania polskiego: 1928r.
  • Data premiery światowej: 1983r.

O Wielkiej Rewolucji Francuskiej wspomniałam przy okazji niedawnej recenzji z 11 lipca br. powieści historycznej „Szkoła luster” Ewy Stachniak. Temat ten poruszony został również w kolejnej powieści, którą przeczytałam, a mianowicie „Opowieści o dwóch miastach” autorstwa samego, wybitnego Charlesa Dickensa. Dickensa recenzowałam dotychczas na moim blogu tylko w krótszych formach. Jego opowieści znalazły się w takich antologiach jak: „Wakacje wśród duchów. Antologia opowiadań o duchach”, „Najsłynniejsze opowiadania wigilijne” czy „Gwiazdka z duchami. Antologia opowiadań grozy”. Recenzowana właśnie książka będąca wyśmienitym przykładem klasycznej, wielkiej literatury w oryginale ujrzała światło dzienne w 1859 roku, teraz wydana została nakładem Wydawnictwa @Zysk i S-ka i debiutowała na polskim rynku wydawniczym 31 maja br. Uwielbiam literaturę klasyczną😊. Za jej słowo, za niepowtarzalny i nie do podrobienia styl, za fantazję autorską i za odzwierciedlenie czasów, w których była pisana. Z takim dziełem miałam do czynienia w przypadku pozycji; „Opowieść o dwóch miastach”.

Zaczyna się tak:

Była to najlepsza i najgorsza z epok, wiek rozumu i wiek szaleństwa, czas wiary i czas zwątpienia, okres światła i okres mroków, wiosna pięknych nadziei i zima rozpaczy. Wszystko było przed nami i nic nie mieliśmy przed sobą. Dążyliśmy prosto w stronę nieba i kroczyliśmy prosto w kierunku odwrotnym. Mówiąc zwięźle, były to lata tak bardzo podobne do obecnych, że niektórzy z najhałaśliwszych znawców nowej ery widzą w niej dobro i zło…” – „Opowieść o dwóch miastach” Charles Dickens.

A później robi się jeszcze ciekawiej:

Ale zadania śmierci było receptą modną w owe lata… (…) Śmierć jest uniwersalnym lekiem stosowanym przez Naturę we wszelkich dolegliwościach, wobec czego odwoływało się do niej również prawodawstwo. A zatem na śmierć skazywano szalbierza i człowieka puszczającego w obieg fałszywe banknoty, i takiego, co bez upoważnienia otworzył cudzy list, i takiego, co sprzeniewierzył czterdzieści szylingów i sześć pensów albo odlał fałszywą monetę wartości jednego szylinga, albo zbiegł z koniem powierzonym swojej pieczy…” – „Opowieść o dwóch miastach” Charles Dickens.

By na sam koniec przeczytać między innymi:

„(…) Od zarania dziejów wyobraźnia ludzka tworzyła krwiożercze i nienasycone potwory, lecz żaden z nich dorównać nie zdołał jedynemu ludzkiemu wynalazkowi – Gilotynie.” – „Opowieść o dwóch miastach” Charles Dickens.

Bo tak naprawdę gilotyna odgrywa w powieści Charlesa Dickensa istotną rolę. Przy czym „(…) okazywanie współczucia ofiarom gilotyny stanowi zbrodnię.” To nie historia miłosna Lucie Manette i Karola Darnay’a urodzonego we Francji, a wychowanego w Anglii. To nie opowieść o lekarzu z Beauvais Aleksandrze Manette, odnalezionemu po latach, ani o więźniu Sto Pięć Wieża Północna. To nawet nie historia o nieszczęśniku, mecenasie Sydney’u Cartonie również zakochanego w Lucie, ani o wieloletnim pracowniku Domu Bankowego Tellsonów Panu Lorry. To też nie dzieło o małżonkach Defarge, złych – dobrych, wybawicieli – mordercach bardzo kolorowych w swej charakterystyce, niezwykle ciekawych. To raczej prawdziwa historia o tytułowych dwóch miastach, o Paryżu i Londynie, gdzie losy Francuzów splotły się z losami rodowitych Anglików. Gdzie wiara i przeświadczenie o własnej słuszności powiodły na francuski szafot, oprócz rodziny królewskiej, wielu niewinnych ludzi, którzy często z zawiści zostali zadenuncjowani jako wrogowie Republiki Francuskiej.

Och, jaki to był przepiękny literacki język!!! Nie wiem, czy dużą trudność miał translator tej powieści, Pan Tadeusz Jan Dehnel z jej tłumaczeniem, ale wiem, że Wydawnictwo @Zysk i S-ka ma szczęście do wybitnych tłumaczy (pamiętacie chyba o moich zachwytach nad tłumaczeniami Jerzego Łozińskiego😊). Z kart powieści spoglądają na czytelnika twarze sprzed ponad dwustu lat, w przeddzień Wielkiej Rewolucji Francuskiej. Spozierają słowa i sformułowania, które są jedyne w swoim rodzaju. Dickens zachęca czytelnika to zabawy we współuczestniczenie w narracji. Zwraca się do niego osobiście, personalnie formułując takie wypowiedzi jak: „(…) który ma w naszej opowieści niejaką rolę do odegrania…”. Zarzucając nas górnolotnymi sformułowaniami, w których cechy charakteru i wyglądu są wyjątkowo uwypuklone; „Wiara w człowieka zmarnowanego i zgubionego dodała Lucie tyle piękna, że mąż potrafiłby nie odrywać od niej wzroku przez długie godziny.” 😊 lub opisy niezwykle rozbudowane; „Siostra śmiertelnie rannego chłopca była moją siostrą, jej mąż był moim szwagrem, nienarodzone dziecko było ich dzieckiem, ojciec był moim ojcem, a waleczny brat był moim bratem.”.

Książka składa się z trzech ksiąg, każda została zatytułowana i każda dotyka innego okresu w życiu bohaterów. Fabuła zamknięta została w kolejno ponumerowanych rozdziałach, którym również autor nadał tytuły związane z podjętymi przez siebie w danej części tematami. Opowieść nie ma głównego  bohatera. Narrator opowiada losy kilku z nich. Losy splecione różnymi wydarzeniami, w których raz znaczenie ma miłość ojcowska, raz powinność względem dobrodzieja, raz wydarzenia sprzed iluś lat, które piętnem się odcisnęły na pewnej wiejskiej, biednej rodzinie, a raz bunt obywateli francuskich, którzy cierpiąc głód usłyszeli, że mogą jeść trawę. To wszystko Dickens opisał z historyczną pieczołowitością. Akcję osadził od roku 1775 do momentu zdobycia Bastylii przez paryskich mieszczan, które miało miejsce 14 lipca 1789 roku i krótkiego okresu bezpośrednio po tym wydarzeniu. Aż dziw, że pisząc książkę niespełna sto lat później autor zaangażował się jako literat w proces oceny decyzji ówczesnych Republikanów, które były brzemienne w skutkach dla wielu niewinnych. A jednocześnie pochylił się nad losem plebsu niejednokrotnie ganiąc szlachciców, którzy wykorzystywali siłę i władzę nad nimi. Przecież to czyn markiza St. Évremonde’a pociągnął za sobą następstwa, które sprytnie zostały wplecione w pozornie prostą historię. Do tego Charles Dickens wielokrotnie odniósł się do rzeczywistych bohaterów istniejących w historii, jak na przykład pewien sędzia znany ze swego okrucieństwa skazujący bez rzetelnego i prawdziwego procesu, a także miejsc, czy instytucji, które odegrały i w Paryżu, i w Londynie wtenczas istotną rolę.  

To literatura ponadczasowa, mimo nieaktualnego języka i dawnych sformułowań oraz zwrotów, z którymi nie stykamy się we współczesnej prozie. To klasyka, do której zawsze warto sięgnąć, by zderzyć się z fenomenem wielkiego pisarstwa. Charlesa Dickensa warto znać nie tylko z „Kolędy prozą, czyli Bożonarodzeniowej opowieści o duchach” potocznie zwaną „Opowieścią wigilijną”. Charlesa Dickensa powinniśmy starać się poznać również z innych jego dzieł.

Zachęcam Was do zerknięcia na karty „Opowieści o dwóch miastach”, gdzie z wydarzeniami związanymi z Wielką Rewolucją Francuską rozprawił się sam Dickens, „Uznawany za najwybitniejszego przedstawiciela powieści społeczno-obyczajowej w drugiej połowie XIX w. w Anglii”. (cyt. za https://pl.wikipedia.org/wiki/Charles_Dickens z dnia 12.07.2022r.).

Moja ocena: 7/10

Za egzemplarz recenzencki bardzo dziękuję Wydawnictwu Zysk i S-ka.