„Noc poślubna” Przemysław Borkowski

NOC POŚLUBNA

Przemysław Borkowski kryminalnie udowadnia swym fanom, że jest człowiekiem renesansu (Autora jak nie z książek to kojarzycie na pewno z Kabaretu Moralnego Niepokoju😏). Mi podoba się w obu znanych mi rolach. Po serii książek z Zygmuntem Rozłuckim („Zakładnik”, „Niedobry pasterz” i „Widowisko”) zaczęłam zaczytywać się w serii z prokurator Gabrielą Seredyńską („Rytuał łowcy”, „Śmierć nie ucieknie”, „Wieża strachu” i „Diabelski krąg”). 17 lipca br. premierę miała najnowsza publikacja Autora wydana przez Czwarta Strona Kryminału zatytułowana „Noc poślubiona” i to nie ze znaną mi prokurator w roli głównej. 

Pierwszy właściciel i budowniczy zginął przypadkową i dość makabryczną śmiercią na terenie pałacu, jego żona po nieudanej próbie samobójczej trafiła do szpitala psychiatrycznego w Otwocku, gdzie wiele lat potem została zamordowana w czasie wojny przez Niemców, syn powiesił się w lesie okalającym posesję. Wkrótce tereny wokół popadającego w coraz większą ruinę pałacu zyskały sławę lasu samobójców. Ludzie przyjeżdżali tu specjalnie nawet z dalszych okolic, aby odebrać sobie życie. W czasie wojny Niemcy dokonywali tutaj egzekucji partyzantów i pomagającej im ludności cywilnej. Po upadku komunizmu okolice te upatrzyła sobie warszawska zorganizowana przestępczość. Zamordowano tu i pochowano wielu ludzi. Większości grobów do dziś nie odnaleziono.” – „Noc poślubna” Przemysław Borkowski.

Właśnie to miejsce Justyna i Kamil wybrali na miejsce swego wesela. Zdecydowali, a raczej Kamil zdecydował o hotelu w okolicy lasu wisielców niedaleko Zakroczymia. „Wśród okolicznej ludności tereny te cieszyły się złą sławą” donosi miejscowy portal. W tym najważniejszym dla nich dniu nic nie idzie zgodnie z planem. Po przyjeździe do hotelu błękitnym, zabytkowym mercedesem przyozdobionym szarfami i kwiatami przyklejonymi do maski, nie zostali przywitani przez obsługę. Jak zrelacjonował im menedżer „(…) korki wysiadły, a kiedy je z powrotem włączyliśmy, okazało się, że klimatyzacja nie działa”. Dodatkowo „(…) Powietrze stało. Czuć było zbliżającą się burzę.” Kamil od swego dopiero co poznanego teścia, Stefana Kaweckiego usłyszał „-Z wyglądu pizda, ale wszyscy teraz tak wyglądają…”. Część gości nie potrafiła zaakceptować ślubu jednostronnego, a jego nowo poznany teść wydaje się znać jego ojca Andrzeja Rychniewicza.  A później… Później było coraz gorzej. 

Fabuła zawarta została w kolejno ponumerowanych rozdziałach. Narracja jest trzecioosobowa, więc możemy poczuć się jak milczący świadek rozgrywających się wydarzeń, które odebrałam jako bardzo mroczne. Chyba najmroczniejsze z dotychczasowych publikacji Autora. 

Gdybym miała jednym zdaniem skwitować przeczytaną książkę to napisałabym; Tajemnica z przeszłości, zaskakujące zwroty akcji i niespodziewane zakończenie. To bardzo dobry thriller, ciekawy, skonstruowany z cieni przeszłości. Książkę bardzo dobrze mi się czytało. Styl Borowskiego jest zwięzły, treściwy. Tempo akcji jest całkiem znośne, choć chwilami niektóre wątki mi się dłużyły. Ciekawa pozycja dla tych, co uwielbiają odkrywać to, co chowamy przed innymi bardzo skrzętnie, co ukrywamy zapamiętale, co udajemy, że nigdy w przeszłości się nie wydarzyło.

Miłej lektury! Zacznijcie czytać🙂! 

Moja ocena: 8/10

Za możliwość przeczytania książki bardzo dziękuję WYDAWNICTWU CZWARTA STRONA.

Recenzja premierowa: „Zakończeniem jest Zakopane” Marta Matyszczak

ZAKOŃCZENIEM JEST ZAKOPANE

  • Autorka: MARTA MATYSZCZAK
  • Wydawnictwo: DOLNOŚLĄSKIE
  • Seria: KRYMINAŁ POD PSEM. TOM 12
  • Liczba stron: 304
  • Data premiery: 14.08.2024r. 

I serię „Zbrodnie na podsłuchu” i cykl „Kryminał z pazurem”(„Mamy morderstwo w Mikołajkach” „Taka tragedia w Tałtach” oraz „Krwawa kąpiel nad Krutynią”) autorstwa Marta Matyszczak czytam z zaangażowaniem. Wszystko jednak zaczęło się od serii „Kryminał pod psem”, której dwunasty (podobno ostatni !!!) tom zatytułowany „Zakończeniem jest Zakopane” ma dziś premierę (o poprzednich tomach przeczytacie tutaj: „Noc na blokowisku” , „Sopot w trzech aktach”, Cieszyn prowadzi śledztwo”). Urzekł mnie Gucio, którego pierwowzór mieszkał z Matyszczakami jakiś czas i który w realu również został adoptowany z chorzowskiego schroniska dla bezdomnych zwierząt. Wielka szkoda, że Wydawnictwo Dolnośląskie żegna dwunastym tomem wiernych fanów Gucia z tą serią.  Mam nadzieję, że Wydawca szybko zmieni zdanie i Pani Marta będzie mogła kontynuować ten udany cykl. Tym bardziej, że Różyczka Solańska de domo Kwiatkowska otrzymała od Autorki całkiem nowy, nieograniczony potencjał😏. 

W zabytkowej zakopiańskiej willi w wyniku pożaru ginie nieznany człowiek. Dla miejscowej policji na czele z komisarz Michaliną Falk to oczywisty nieszczęśliwy wypadek. Właściciel sąsiadującego z willą luksusowego hotelu Forget-Me-Not ma pewne obawy. Wujek komisarz Piotr Falk do ich rozwiania zatrudnia przebywającego w Tatrach Szymona Solańskiego. Czy uda się Solańskim wspieranym nietuzinkowym zmysłem detektywistycznym kundelka Gucia rozwikłać kolejną zagadkę?

Ten tom czytałam z ogromnym zaangażowaniem wiedząc, że to ostatnia część serii. Nie ukrywam, że serię „Kryminał pod psem” lubię najbardziej. Zaczęło się od polecajki od mej Przyjaciółki siedem lat temu, kiedy to nabyła w ramach bazarku w chorzowskim Schronisku przekazując dobrowolny datek na rzecz ich działalności pierwszy tom „Tajemnicza śmierć Marianny Biel” z dedykacją Autorki. Podoba mi się w tym cyklu i wykreowane wyraziście postaci głównych bohaterów; Róży i Szymona, i narracja Gucia, która mi się w ogóle nie znudziła. Tak jak w cyklu „Kryminał z pazurem” doceniam narrację Burbura, której nikt nie jest w stanie podrobić😁. Po siedmiu latach czytania serii trudno się z nią żegnać. Mam więc nadzieję, że to tylko na chwilkę. 

Wracając jednak do fabuły to Marta Matyszczak umiejętnie kontynuuje początkowy zamysł. W „Zakończeniu jest Zakopane” mamy wszystko, do czego nas przyzwyczaiła. I zabawne gagi sytuacyjne. I krnąbrną, odważną Różę, która dla mnie jest wyjątkowo udaną postacią kobiecą, całkowicie nieszablonową w swej prostocie, otwartości i bezkompromisowości. I oczywiście zakochanego, choć wstrzemięźliwego w okazywaniu uczuć, wreszcie jej małżonka Solańskiego. Jest wspomniany wcześniej Gucio, no i narracja Śpiącego Rycerza, który wszystko obserwuje z wysoka, chociaż nie można powiedzieć, że widzi więcej. Jest i oczywiście sporo tematów, które poruszane są w społeczności, w tym dyskusji internetowej. Pani Marta porusza temat patodeweloperki i relacji przedsiębiorców z lokalnymi politykami w tych działaniach. Obnaża lokalnych przedsiębiorców oferujących turystom menu przygotowane specjalnie dla nich z wyższymi cenami niż dla lokalnych mieszkańców. A także opisuje niewłaściwe zachowania w trakcie wspinaczki górskiej, jak przykładowo nieodpowiednie obuwie. Wiele poświęcono ochronie zwierząt, oczywiście z perspektywy koni ciągnących przepełnione wozy nad Morskie Oko. Zresztą Matyszczak zawarła w książce prawdziwych bohatrów z Dolnośląskiego Inspektoratu Ochrony Zwierząt; Konrada i Eryka, o których wspomniała na wczorajszym spotkaniu przedpremierowym w Księgarnia Dopełniacz w Chorzowie i dostępnym na  Marta czyta. Tak efektywnie wspominała, że faktycznie przeglądnęłam społeczności sprawdzając jaką dobrą robotę Panowie wykonują. To nie jedyne prawdziwe postaci w książce, oczywiście nie licząc Gucia. Pojawił się w niej również warszawski prywatny detektyw Pan Krzysztof Matyszczak, w Posłowiu przeczytałam, że zbieżność nazwisk przypadkowa. Jak Autorka wspomniała na dostępnym w sieci spotkaniu przedpremierowym, osobiście jej znany ze spotkania autorskiego w Stolicy. Możliwe, że na takim spotkaniu i ja się z nim minęłam. Autorka udowadnia, że poważne, ważne tematy można przedstawić we właściwy sposób nawet w książce z gatunku komedii kryminalnej. Rewelacja!!! 

Książka składa się z Prologu, Epilogu i dziewięciu zatytułowanych rozdziałów. Jak przeczytałam w przypisie na piętnastej stronie „Wszystkie cytaty zawarte w tytułach pochodzą z tekstów księdza Józefa Tischnera.”. Narracja Gucia i Śpiącego Rycerza jest pierwszoosobowa co pozwala wczuć się w opowieść w stylu narratora. Pozostałe fragmenty, prowadzone śledztwo, zwiedzanie okolic, poczynania Rózi relacjonowane są z poziomu narratora trzecioosobowego, gdzie narrator jest odizolowany od bohaterów. Opisuje przygodę z zewnątrz znając myśli i przekonania wszystkich postaci. Taka narracja pozwala na zrozumienie całej fabuły i relacji między bohaterami, a relacji w tym tomie, jak zresztą we wszystkich poprzednich jest sporo. Pojawia się i Potomek – Chojarska, której imię wreszcie poznałam na końcu😊. W dwunastym tomie!!! Wyobrażacie sobie. Pojawia się i Adolfik, jej umiłowany. Jest nawet Olek Szpon, od którego Róża nie potrafi się wyzwolić. No i oczywiście Buchtowa przygotowująca najlepsze śląskie kluski. Oprócz stałego kanonu postaci w książce pojawiają się miejscowi, którzy umierają lub są podejrzani o śmierć tych poprzednich. A wszystko to naprzemiennie okraszone gwarą śląską lub podhalańską, którą Róża traktuje jako seplenienie. 

Język Marty Matysaczak jest specyficzny. Autorka od początku używa kreatywnych sformułowań, łączeń słów, których zwykle nie stosujemy. Dzięki temu książka jest napisana w gatunku komedii kryminalnej od początku do końca.  Nie wiem tylko co Autorka miała na myśli w zdaniu ze strony 210. Pomożecie?

– Mnie się nie śpieszy – zapewnił go detektyw i śledził wzorkiem poczynania żony.” „Zakończeniem jest Zakopane” Marta Matyszczak.

Znając serię Pani Marty detektyw mógł i „śledzić wzrokiem” jak i „śledzić wzorkiem”. Na dwoje babka wróżyła😁. Może Pani Marta Matyszczak mi pomoże. 

To dobry tom czytany z nostalgią, bo podobno ostatni. Polecam Wam szczerze całą serię. Jest idealna na relaks, na odpoczynek, na chwile, w którym potrzebujcie by Wasz mózg się zresetował. Książki z cyklu „Kryminał pod psem”czytały się same. Zawsze byłam zaskoczona, że już koniec. 

Jeśli nie znacie serii, a uwielbiacie psy to koniecznie książki Marty Matyszczak są dla Was. Czytajcie!!!

Książka „Zakończeniem jest Zakopane” jest dostępna od dziś na księgarskich półkach. Ja swoją zakupiłam osobiście i uważam, że to były dobrze wydane pieniądze. 

Moja ocena: 8/10

„Kameliowy Sklep Papierniczy” Ito Ogawa

KAMELIOWY SKLEP PAPIERNICZY

  • Autorka: ITO OGAWA

  • Wydawnictwo: TAJFUNY
  • Liczba stron: 248
  • Data premiery : 9.08.2023r.

  • Data premiery światowej: 21.04.2016r.

Kameliowy Sklep Papierniczy” Ito Ogawy, japońskiej pisarki to książka idealna na czas, gdy mój mózg potrzebował odpoczynku. To kolejna publikacja prozy azjatyckiej do której sięgnęłam w trakcie tegorocznego urlopu w ramach moich prywatnych planów czytelniczych. Książkę wydało Wydawnictwo Tajfuny, z którym nie mam doświadczeń we współpracy recenzenckiej, ale które – jak widzę na jego oficjalnej stronie – wydaje książki i w oryginale, i dwujęzyczne. Ci, co uczą się japońskiego mogą czytać więc „Kameliowy Sklep Papierniczy” w języku pisarki. 

W jesieni jest coś, co sprawia, że ludzie chcą wysyłać listy.” – Kameliowy Sklep Papierniczy” Ito Ogawa. 

Hatoko Amemiya, zwana Poppo wraca po śmierci swej babci do rodzinnego miasta Kamakury. Przejmuje prowadzenie Kameliowego Sklepu Papierniczego, który oprócz dobrej jakości przyborów papierniczych świadczy usługi pisania listów. Autorka opowiada historię jego klientów, a także wprowadza czytelnika w zawiły świat epistolografii. 

Słowa zostają w sercu. Raz przeczytanego listu nie da się już wymazać z pamięci.” – Kameliowy Sklep Papierniczy” Ito Ogawa. 

Nie wiem skąd pomysł zrodził się w autorce na napisanie tej książki. Z pozycji emocji to bardzo ciepła opowieść o młodej dziewczynie, która po pobycie za granicą wraca do rodzinnych stron. Poppo boryka się z trudną historią sieroctwa, relacji z babcią, która wolała jak do niej dziewczyna zwracała się „mistrzyni”, a także „ciepłą, ale nienadmiernie poufałą relację” ze starszą sąsiadką Barbarą. Zresztą Barbara jest jasnym punktem powieści. Niezwykle atrakcyjna, żwawa, ciągle pędząca w stronę słońca, chwytająca przysłowiowy wiatr w żagle. Zarówno codzienność Poppo jak i jej życie prywatne ma wiele czytelnikowi do zaoferowania. Szczególnie w końcówce książki, gdy Poppo poznaje pięcioletnią QP. W sferze edukacyjnej to bardzo wartościowa pozycja pod kątem historii, japońskiej tradycji pisania listów, kaligrafii. Autorka zasypuje czytelnika takimi ciekawostkami jak; 

(…) Do siódmego lipca trwa okres wysyłania kartek z okazji pory deszczowej, do ósmego sierpnia – letnich pozdrowień, potem z kolei wysyła się kartki z okazji końca lata” – Kameliowy Sklep Papierniczy” Ito Ogawa. 

Aby wyrazić żałobę, używa się jaśniejszego tuszu niż zazwyczaj. Ma to sugerować, że został on rozcieńczony łzami, które spłynęły na kamień pisarski.” – Kameliowy Sklep Papierniczy” Ito Ogawa. 

„(…) Sądziłam kiedyś, że szklane pióra powstały w Europie, ale ku mojego zaskoczeniu okazało się, że to japoński wynalazek. Wymyślił je produkujący dzwoneczki rzemieślnik Sadajirô Sasaki w 35 roku epoki Meji, czyli w roku 1902…(…) Szklane pióra miały na stalówce osiem drobnych rowków, w które wpadał atrament…” – Kameliowy Sklep Papierniczy” Ito Ogawa. 

Różne skomplikowane reguły obowiązujące w epistolografii dotyczą przede wszystkim początku i końca listów…” – Kameliowy Sklep Papierniczy” Ito Ogawa. 

„Istotą listu, który miał zerwać kontakt stanowił papier – najlepszy byłby wytrzymały, którego nie da się łatwo porwać (…) Wszystkie wymagania spełniał pergamin. Jest on wytwarzany z rozciągniętej skóry zwierzęcej i bardzo różni się od papieru z włókien roślinnych. Jego japońska nazwa sugeruje, że musi być zrobiony ze skóry owczej, jednak przy produkcji używa się również skór kóz, świni, jeleni i innych zwierząt…(…) Do pisania na pergaminie używa się atramentu galasowego. Galas, który jest naroślą na roślinach, miesza się z żelazem, konserwuje z użyciem czerwonego wina lub octu i w ten sposób uzyskuje się ten średniowieczny atrament. Na koniec dodaje się gumy arabskiej, dzięki czemu substancja staje się lepka…” – Kameliowy Sklep Papierniczy” Ito Ogawa. 

Nie nużyły mnie jednak te wiadomości z praktyki i historii epistolografii, w żadnym stopniu. Czytałam zasady z zapartym tchem kontemplując różnorodność, specyfikę i złożoność tego dawno zapomnianego na świecie zawodu. 

Okazało się, że Peppo nie była zatrudniana tylko do górnolotnych listów, tak jak w przypadku przesłania wyrazów współczucia w imieniu Pani Calpis. Dla mości hrabiego Peppo musiała odmówić pożyczki. Dla Pani Anonimowej powiadomienie o zerwanej relacji do jej najbliższej przyjaciółki.  Bez względu na treść do każdego zlecenia Peppo podchodziła z takim samym zaangażowaniem i przygotowaniem. Ta atencja i skupianie się na konkretnej czynności przez główną bohaterkę zachwyciło mnie w tej lekturze. 

Piękna, niespieszna opowieść o Peppo piszącej listy, którą babcia od małego uczyła trudnej sztuki kaligrafii. Książka o relacjach głęboko ukrytych pod azjatyckim dystansem i szacunkiem do drugiego człowieka. Pozycja napisana z wdziękiem. Autorka posiada umiejętność pisania o trudnych sprawach w sposób delikatny, wysublimowany. Przez co spędziłam z książką naprawdę przyjemne chwile.

Szczerze polecam!!! 

Moja ocena: 8/10

Wydawcą książki jest Wydawnictwo Tajfuny, a opinię o niej przeczytaliście dzięki mej Przyjaciółce, która użyczyła mi czytnik marki InkBook Polska.

„CZTERDZIEŚCI FILIŻANEK KAWY”KATARZYNA KOSTOŁOWSKA

CZTERDZIEŚCI FILIŻANEK KAWY

  • Autorka: KATARZYNA KOSTOŁOWSKA
  • Cykl: CZTERDZIEŚCI (tom 8)
  • Wydawnictwo: KSIĄŻNICA
  • Liczba stron: 288
  • Data premiery:  15.05.2024r.

Serię „Czterdzieści” od Katarzyna Kostołowska bardzo lubię. Opowiada ona o czterech przyjaciółkach z Wrocławia. To niby lekka literatura, ale porusza istotne, życiowe tematy, a także pokazuje jak ważna w życiu człowieka jest przyjaźń oraz miłość. 15 maja premierę miał ósmy już tom serii pt. „Czterdzieści filiżanek kawy” od Wydawnictwo Książnica

Powieść przedstawia codzienność czterech przyjaciółek, teraz już czterdziestosześcioletnich. Problemy, z którymi muszą się one mierzyć są różne. Od pogodzenia opieki na synem z opieką nad ojcem, który złamał nogę oraz próbą utworzenia z nim relacji, tak by nie zranić matki (Magda), przez opiekę nad zwierzętami i córeczką męża, której matka nie ułatwia parze życia (Karola) oraz problemy zawodowe (Aśka) aż do próby zapanowania nad niesfornymi dziećmi (Anita). 

Jakiekolwiek by nie były te problemy pomaga na nie zawsze kawa wypita wspólnie z przyjaciółkami oraz rozmowa. Bo na kogo jak na kogo, ale na kobiece wsparcie bohaterki zawsze mogą liczyć. Mimo różnic zdań, różnych sytuacji życiowych stoją ona za sobą murem. Dużo uwagi w tym tomie autorka poświęca też Michalinie, młodej dziewczynie pracującej w Czekoladziarni przyjaciółek. Zakochuje się ona bowiem w przystojnych Dmytrze. Chce wierzyć w czułe słówka i gorące objawy uczuć. Jednak na jej drodze pojawia się jedna poważna przeszkoda, która stawia ją przed dylematem serce czy rozum? Ten jej dylemat zaskakując dla obu kobiet, najlepiej rozumie Aśka i to ona jest dla dziewczyny największym wsparciem. 

Tym z Was, którzy nie znają tej serii, gorąco ją polecam. Opowiada ona o zwyczajnych kobietach i ich życiu w sposób, który pomaga nam spojrzeć na własne życie z większym spokojem i optymizmem. Ja kolejne spotkanie z przyjaciółkami przy filiżance kawy wspominam bardzo miło i chętnie spotkam się z nimi po raz kolejny…

Moja ocena: 7/10

Za możliwość przeczytania książki bardzo dziękuję WYDAWNICTWU KSIĄŻNICA.

„Kadry niedogaszonych wspomnień” Remigiusz Mróz

KADRY NIEDOGASZONYCH WSPOMNIEŃ

  • Autor: REMIGIUSZ MRÓZ
  • Cykl: ASPEN I JOYCE (tom 2)
  • Wydawnictwo: CZWARTA STRONA
  • Liczba stron: 424
  • Data premiery: 3.07.2024r. 

Kadry niedogaszonych wspomnień” autorstwa Remigiusz Mróz to drugi tom cyklu „Aspen i Joyce”. Pierwszy tom debiutował w grudniu ubiegłego roku i nosi tytuł „Inne tonacje ciszy” (recenzja na klik). Powstał na kanwie książki napisanej przez Autora w 2014 podczas jego pobytu w Barcelonie. Ciekawe czy drugi tom będzie równie udany jak pierwszy. Serię wydaje Wydawnictwo Czwarta Strona Kryminału, z którym współpracę bardzo sobie cenię. 

Czasem jest tak, że ktoś poleca ci książkę, którą czyta. Innym razem to czytana przez kogoś książka poleca ci tę osobę. A bywa i tak, że stanowi przestrogę…”- „Kadry niedogaszonych wspomnień” Remigiusz Mróz. 

Aspen Wakefield po śmierci Graysona Joyce’a nadal próbuje odzyskać straconą pamięć. Wyjeżdża do Prescott, gdzie razem z Joycem sfotografowała się na dachu lokalnej stacji benzynowej. W odzyskiwaniu siebie pomagają jej: Ryan i Carlos Gómez. Cassidy, Becca i Tyson, z którymi Aspen rozwiązywała zagadkę Pepecali. I tym razem Grayson prowadzi Aspen muzyką nagraną na kasecie magnetofonowej. Kasecie odtwarzanej na walkmanie, który zostaje skradziony Aspen po lądowaniu na lotnisku. 

Dużo w tej części Remigiusz Mróz poświęcił czasu rozterkom miłosnym głównych bohaterów. Wątki romansowe Aspen z Graysonem, Aspen z Ryanem i Aspen z Gomiem dominowały w fabule. Praktycznie od początku do końca. Przez co z pozoru ważny wątek zaginięcia Lilly Gallimore okazywał się mało ważny. Nie wiem czy ktoś z Was tak odczytał opowiedzianą słowami Mroza, czy po prostu ja gubiłam główną myśl zaczytując się w to, co czują główni, młodzi bohaterowie, a co finalnie mogło okazać się nieważne. 

Mniej w tej części werwy. Więcej poświęcił uwagi Mróz na relacje międzyludzkie ulokowane w młodej, szkolnej społeczności. Bardzo wiernie Autor odwzorował relacje w szkole, które często oparte są na zawiści, na plotkach, na nieprawdach. W tym wszystkim młody człowiek, zagubiony, często nadużywający. Brakowało mi w fabule postaci matki Aspen, June. Niby była, a jakby jej nie było. 

Za to Mróz jak zwykle w pełnej krasie. Pełen pomysłów, świetnych ripost czy umiejętnie tworzący twisty fabularne. Same sformułowanie równie typowo Mrozowskie, choć Chyłki nikt nie przebije😉. Znalazła się nawet w tym tomie parafraza cytatu, na który zwróciłam uwagę w pierwszej części; „(…) wyglądasz na problem, który tylko czeka, by się wydarzyć.” A w pierwszej części, jak cytowałam na moim blogu wpisem z dnia 24.12.2023r., brzmiało to tak: „Wyglądał jak problem tylko czekający na to, by się zdarzyć.” 

Moje ulubione to jednak „(…) gapiłeś się na mnie jak DiCaprio na dwudziestolatki.” Z wiadomych względów😁.

Konstrukcja opiera się na przestawianiu fabuły w dwóch planach czasowych, „Wcześniej” i „Teraz”. Czasem z perspektywy Aspen, czasem z punktu widzenia Joyce. Dzięki temu opowieść ułożyła się w całość i nie miałam poczucia, że pewne luki fabularne nie zostały wypełnione. Język prosty, zwięzły. Akcja dynamiczna, choć poszukiwania Aspen dawnej siebie nużyły mnie chwilami. Odkrywanie prawdy wśród byłych szkolnych znajomych wydawało mi się rozwlekające się. Spokojnie publikacja mogłaby mieć 100 stron mniej, a i tak uznałabym ją za wartą przeczytania. 

Sam zresztą Mróz jak w cytacie na początku tej recenzji nie tylko zachęca do przesłuchania playlisty, która jest znana Aspen i Joyce’owi lecz także zachęca do sięgnięcia do książki autorstwa Murakami Haruki pt. „Bezbarwny Tsukuru Tazaki i lata jego pielgrzymstwa”. Oczywiście zachęca nieświadomie😉. To książka czytana przez Aspen w chwili, gdy poznaje Joyce’a czekającego na jej matkę June. Tak ciekawy tytuł zasługiwał na moją uwagę. Dowiedziałam się z osobistego research’u, że „Pierwszy nakład – pół miliona egzemplarzy – został sprzedany w Japonii w ciągu 24 godzin, a już po tygodniu od premiery sprzedano ponad milion egzemplarzy powieści!” A sam Murakami Haruki to genialny japoński pisarz. No cóż. Czasem trzeba zainwestować, jeśli się chce przeczytać kolejną dobrą książkę. Wiem to już od dawna. W związku z tym publikację muszę sprawdzić, podobnie jak Aspen, osobiście i sama wyrobić sobie o niej zdanie. Zweryfikować czy jest sens się nią zachwycać? 

Kadry niedogaszonych wspomnień” Remigiusza Mroza to dobra książka. Od wielu lat zachwycam się zabawą słowem, fabułą, bohaterami, twistami, twórczością muzyczną, książkową, która cechuje prozę napisaną przez Mroza. Od lat. Jestem jego wierną fanką i każdą książkę uważam za wartą przeczytania. Tym samym zachęcam Was do sięgnięcia do kontynuacji historii wśród młodych bohaterów, którą sam Mróz wymyślił i w pierwszej wersji skonstruował dziesięć lat wcześniej. 

Udanej lektury i dajcie proszę znać, czy Wam się podobało. 

Moja ocena: 7/10

We współpracy recenzenckiej z Wydawnictwem Czwarta Strona.

„Zbędni” Wojciech Chmielarz

ZBĘDNI

  • Autor: WOJCIECH CHMIELARZ
  • Wydawnictwo: MARGINESY
  • Liczba stron: 424
  • Data premiery: 5.06.2024r. 

Długo już nie czytałam prozy Wojciech Chmielarz – pisarz. Ostatnią była książka wydana 31.05.2023r. pt. „Za granicą”. Na mym blogu znajdziecie również opinię o szóstym tomie z Jakubem Mortką pt. „Długa noc”, która debiutowała w czerwcu 2022 roku. Wszystkie wydane nakładem Wydawnictwo Marginesy. Podobnie jak premiera z 5 czerwca br. pt. „Zbędni”, którą czytałam w trakcie upalnego urlopu na pożyczonym elektronicznym czytniku marki InkBook Polska. Widząc, że publikacja dostępna jest w wersji elektronicznej nie mogłam się jej oprzeć w ramach moich prywatnych planów czytelniczych🙂. 

Dozorca kempingu w Kowarach przypadkiem potrąca kobietę idącą wzdłuż drogi. Będąc pod wpływem alkoholu zakopuje jej ciało w pobliskim lesie. Nikt się jej zaginięciem nie interesuje. W tym samym czasie na kempingu przebywa jeden gość. To Jules Goossens, Belg w średnim wieku, który wyjechał w podróż kamperem po wschodniej Europie po śmierci żony chorującej na raka, Olivii. Mimo upajania się alkoholem w podróż po Europie Belga przestaje wierzyć Jasiek. Zastanawia się, co Belg robi na kempingu w Kowarach. I gdyby nie jego własne problemy z nawiedzającą go młodą kobietą może byłby w stanie to odkryć. 

Ciekawa kryminalna historia z wieloma wątkami pobocznymi, które ostatecznie ułożyły się w jedną całość. Chmielarz przekonał mnie do niej całkowicie. Przekonał mnie i postacią aspirant Marią Szulej, i historią Agaty i Adama Krugerów, i opowieścią o Alinie Malinowskiej i jej mężu Mirosławie. Chociaż postać ich syna Darka i relacji panujących między nimi mnie trochę zawiodła. Po tak młodym człowieku, zdeterminowanym by wcześniej zmienić swoje życie, oczekiwać by można większej samodzielności. 

Wojciech Chmielarz bardzo dobrze odzwierciedlił w tej kryminalnej fabule relacje panującej w małej miejscowości. Dotyczyło to zarówno podległości służbowej na posterunku policji, jak i zależności pomiędzy lokalnymi biznesmenami. Sam Jasiek mimo swej choroby alkoholowej okazał się od początku dla mnie postacią pozytywną. Zastanowiło mnie jaką mu przyjdzie odegrać rolę w całej opowieści. Bo to, że jego osoba będzie miała znaczenie podejrzewałam od samego początku. Od momentu, gdy Chmielarz z zaangażowaniem opisywał jego codzienny dzień, w którym tylko ilość wypitego piwa miała znaczenie. 

Autor zawarł fabułę w sześćdziesięciu siedmiu rozdziałach. Początek historii zaczął się trzy tygodnie wcześniej. Ten moment oznaczył autor w spisie treści. Oddzielając go wyraźną kreską od innych wydarzeń następujących po tym, co wydarzyło się na okolicznej szosie. To powieść, w której dobrzy okazują się złymi i odwrotnie. Gdzie słabi okazują się silnymi, a nawet Młot potrafi przysporzyć się wyższej sprawie. Powieść dotyka tematów związanych z handlem dziećmi, pornografią dziecięcą, którą parają się pozornie prawi obywatele. Szary, nie skupiający na sobie wzroku śledczych. Wiele się w tej opowieści dzieje przez przypadek. Choć zakończenie mnie w ogóle nie zawiodło. Nie na wszystkie pytania autor musi udzielać jednoznacznych odpowiedzi😉.  Warto coś zostawić fantazji czytelnika. 

Skupiając się na wrażeniach jakie ta publikacja u mnie wywołała, na stopniu w jakim mnie intrygowała, to naprawdę bardzo dobrze napisana i nieodkładana książka. Zachęcam Was do przeczytania najnowszej powieści Wojciecha Chmielarza. Thrillera kryminalnego, w którym ważną rolę odgrywa przypadek.  

Moja ocena: 8/10

Książkę wydało WYDAWNICTWO MARGINESY.

„Pralnia Serc Marigold” Jungeun Yun

PRALNIA SERC MARIGOLD

  • Autorka: JUNGEUN YUN
  • Wydawnictwo: MOVA

  • Liczba stron: 272
  • Data premiery : 19.06.2024r.

  • Data premiery światowej: 6.03.2023r. 

Wydawnictwo Mova „należy do Grupy Wydawnictwo Kobiece pochodzącej z Podlasia, której wielokulturowość i język stały się inspiracją do nazwy Mova: w regionalnej podlaskiej gwarze mowa oznacza właśnie język – niezbędny do mówienia o tym, co ważne” (źródło: O nas). Obserwując kierunek, w którym podąża firma wydaje mi się, że interesuje ją ambitna literatura piękna. W jej zasobach można znaleźć prozę azjatycką i hiszpańskojęzyczną, która tłumaczona jest z oryginalnych języków. Wyszukując po hasztagach: #movaazjatycka, #movapiekna czy #movamroczna można zapoznać się z szeroką, a co ważniejsze ciekawą ofertą Wydawnictwa🙂.

Na stronie angielskiego Wydawcy www.penguin.co.uk przeczytałam natomiast, że „Jungeun Yun jest autorką ponad dziesięciu książek, w tym Live the Way You Want; Even If I Don’t Know How to Be an Adult i To Travel or To Love. Yun wierzy, że pisanie to autorefleksja, dokładne badanie emocji; pisanie to łączenie. Yun prowadzi podcast The Path of Books z Jungeun Yun. Jej debiutancka powieść Marigold Mind Laundry znalazła się w pierwszej piątce bestsellera w Korei i ma zostać wydana na całym świecie. Jungeun Yun mieszka w Korei.” Przed Wydawnictwem Mova sporo więc jeszcze wydań tej autorki. „Pralnia Serc Marigold”, która debiutowała na polskim rynku w połowie czerwca br. to pierwsza według portalu Lubimy Czytać książka Jungeun Yun. Ciekawe, czy pojawią się następne. Ja na szczęście dzięki pożyczonemu e-czytnikowi od mej Przyjaciółki marki InkBook Polska mogłam zanurzyć się w kolejną powieść oniryczną i to napisaną przez Azjatkę. Zapraszam Was do przeczytania recenzji na temat książki zatytułowanej „Pralnia Serc Marigold”. 

W miasteczku, „(…) gdzie nie zaskakuje to, że zaraz po wiośnie nadchodzi jesień.” Młoda Ji-eun zostaje pozbawiona rodziców, którzy informują ją, że posiada wyjątkowe moce. Moce usuwania plan z ludzkich serc. Dzięki temu przez wieki będzie mogła pomóc wielu potrzebującym. Dziewczyna nie rozumie swego przeznaczenia. Po latach szukania w różnych rzeczywistościach utraconej rodziny osiada w Marigold, gdzie wykupuje stary budynek, w której kiedyś mieściła się Pralnia serc Marigold. Zaczyna prowadzi działalność na nowo. Działalność nadzwyczajną. Działalność zmieniającą życie jej klientów. 

Trochę zawiodłam się na tej publikacji. Po udanej serii japońskiego autora przeczytanej jednym tchem „Zanim wystygnie kawa” liczyłam na podobne emocje. Faktycznie widzę trochę podobieństw. Tą krótką książeczkę cechuje powściągliwość w emocjach, właściwa dla prozy azjatyckiej. W relacjach międzyludzkich dominuje skromność i wzajemny szacunek. Klienci są jednak mniej spektakularni niż ci opisani w cyklu „Zanim wystygnie kawa” lub książce autorstwa Sanakai Hiiragi pt. „Fotograf utraconych wspomnień”. Pierwszy klient Jae-ha niespełniony twórca filmowy mający za sobą trudne, samotne dzieciństwo. Chwilami drażnił mnie swym podejściem do życia. Żałuję też, że koreańska autorka Jungeun Yun nie wykorzystała potencjału, który nasunął mi się z jego przyjaciółką Yeon-hui. Opowieść o instagramowej celebrytce Eun-byeol wydała mi się sztampowa. W sposobie przedstawienia tak mistycznej opowieści ponad czasami, ponad różnymi rzeczywistościami postać tej intragramowej celebrytki wydała mi się mało realna. W Pralni serc Marigold nie ma telefonów, nie ma mediów, oprócz radia. Nie ma ekspresów. Herbata parzona jest w starodawnym stylu. A tu nawiązanie do współczesnych mediów, w których ludzie sprzedają swoje życie, swoje wykreowane medialnie zafałszowane postaci. Podobała mi się natomiast historia o kurierze Yeong-hui mężczyźnie nazwanym kobiecym koreańskim imieniem. Człowieku, który znalazł szczęście w prostej pracy odrzucając potencjalny sukces u boku wybitnej rodziny. Mężczyźnie, który w młodości był terroryzowany przez czas. Wzruszyłam się również przy opowieści o matce Jae-ha, która była dopełnieniem jego opowieści. 

W książce mnóstwo jest złotych myśli. Praktycznie strona po stronie odnotowywałam ciekawe cytaty. 

(…) Choćby się zdawało, że ciemność trwać będzie wiecznie, w końcu i tak zawsze wschodzi słońce. Czy tym, co człowiek bez żadnego wysiłku dostaje od życia, nie jest właśnie możliwość witania kolejnych dni?’. – Pralnia Serc Marigold” Jungeun Yun. 

„Czasem wybycie się bolesnych wspomnień pozwoli człowiekowi ruszyć dalej, choć zdarza się, że mimo bólu dostarczają one siły, dzięki której ludzie potrafią przezwyciężyć niedolę i wrócić do życia. Niekiedy smutek staje się siłą napędową do dalszej walki.” – Pralnia Serc Marigold” Jungeun Yun.

„(…) Nie ma życia pozbawionego trudności. Po prostu trzeba jakoś je przezwyciężyć, kiedy już się pojawią. Ucieczka czy znalezienie rozwiązania nie są równoznaczne z ich pokonaniem. Trzeba wytrzymać do końca, nie odwracając wzroku.” – Pralnia Serc Marigold” Jungeun Yun.

„Czasem życie zdaje się o wiele trudniejsze niż śmierć.” – Pralnia Serc Marigold” Jungeun Yun.

„(…) dzisiaj jest najbardziej wyjątkowym prezentem, jaki dostaje człowiek. Nieważne, ile byśmy żałowali, wczoraj już przeminęło, a jutro, które nie nadeszło, wciąż pozostaje odległą przyszłością. Dlatego musimy żyć dniem obecnym. To właśnie on jest magicznym darem, który każdy z nas otrzymał po równo.” – Pralnia Serc Marigold” Jungeun Yun.

Zakończenie nie zaskakuje. Zaskoczył mnie natomiast maleńki błąd na samym początku. Czytając na czytniku marki InkBook na stronie 8 zauważyłam pewną nieścisłość. 

– Cóż, to…miasteczko pełna wspaniałych mocy.” – Pralnia Serc Marigold” Jungeun Yun.

Intuicyjnie czuję, że zdanie miało raczej brzmieć; (…) miasteczko pełne wspaniałych mocy. Ot taki błąd stylistyczny. Czasem się dziwię, że zwrócę na tak niewielką nieścisłość uwagę. 

To trochę jak w tej książce. Wielu bohaterów zwraca uwagę na drobne sprawy. Niektóre zdominowały całe ich życie. Tak mocno, że kolejne dni stały się udręczeniem. Wydaje mi się, że Jungeun Yun na fali innych podobnych w stylu książek napisała „Pralnię Serc Marigold”. Mnie kompletnie nie przekonała. Postać Ji-eun w wielu momentach wydawała mi się obcesowa. Jej wątek zlewał mi się w jedną całość. Irytowała mnie postać starszej kobiety, sąsiadki Ji-eun prowadzącej bar „Nasze przysmaki”. Kojarzyła mi się ze starą, wiejską babą. Nie umiłowaną w karmieniu innych restauratorką, ciepłą, troszczącą się. Jest to jednak publikacja w stylu prozy koreańskiej, prozy azjatyckiej. W pewien sposób fascynująca, bo tak bardzo różna od europejskich ekspresyjnych publikacji, w których nie ma miejsca na zatrzymanie się, na kontemplowanie drugiego człowieka w relacji. Bohaterowie w „Pralni Serc Marigold” nie błyszczą, nie chwalą się. Bohaterowie żyją w swój specyficzny sposób.  

Moja ocena: 6/10

Książkę wydało WYDAWNICTWO MOVA.

Recenzja przedpremierowa: „Pacjent” Juan Gómez-Jurado

PACJENT 

  • Autor: JUAN GÓMEZ-JURADO
  • Wydawnictwo: SQN
  • Cykl: ANTONIA SCOTT (tom 0.75)
  • Seria: UNIWERSUM REINA ROJA
  • Liczba stron: 528
  • Data premiery w tym wydaniu: 14.08.2024r.
  • Data pierwszego wydania polskiego: 13.01.2016r. 
  • Data premiery światowej: 16.01.2014r. 

WydawnictwoSQN naprawdę potrafi mnie pozytywnie zaskoczyć dostarczając mi ponad tydzień przed oficjalną premierą egzemplarz prequela uniwersum Reina Roja pt. „Pacjent” Juana Gómeza-Jurado. Samą trylogię o Antonii Scott przeczytałam jednym tchem zaczynając z opóźnieniem od ubiegłego roku. Recenzje znajdziecie pod następującymi linkami: „Reina Roja. Czerwona królowa”, „Loba negra. Czarna wilczyca”  oraz „Rey Blanco. Biały król”. W tym samym dniu, tj. 14 sierpnia 2024 roku premierę będzie miał tom 0.8 serii pt. „Sekretna historia pana White’a”, która dzięki hiszpańskiemu wydawcy premierę światową miała w dniu 1 stycznia  2014 roku. Ta krótka publikacja (ilość stron 112) jest jeszcze niedostępna w księgarni Legimi. A szkoda, gdyż chętnie bym przeczytała ciągiem kolejną część tego ciekawego uniwersum. Tym bardziej, że Wydawnictwo na swoim oficjalnym fan page’u pomaga czytelnikom zrozumieć powiązania pomiędzy wszystkimi tomami serii (link: fb). To nie pierwszy prequel cyklu. „Blizna” debiutowała na polskich półkach księgarskich w dniu 15 lutego br. Część tę również zaliczyłam do bardzo udanych. Jak Juan Gómez-Jurado pisał ten cykl! Zachodzę w głowę🤨, że publikacje ułożyły mu się w takiej kolejności. To chyba pierwszy autor, który poszczególne tomy oznacza numeracją niepełną, typu 0.75, 0.8 czy 0.5. 

W celu śmierci spędziłem już tysiąc osiemset dwadzieścia trzy dni, jedenaście godzin i dwanaście minut. Cały ten czas, o ile tylko nie spałem, poświęciłem rozmyślaniom nad wydarzeniami, które przywiodły mnie w to miejsce. Drugi raz postąpiłbym jednak tak samo.(…) Nie jestem ani świętym, ani męczennikiem, ani terrorystą, ani szaleńcem, ani mordercą. Określenia, pod którymi wydaje się wam, że mnie znacie, są nietrafne. Jestem ojcem..”.- Pacjent” Juan Gómez-Jurado.

Znany neurochirurg z prywatnej kliniki Saint Claire David Evans zastaje w swym domu martwą opiekunkę córki Julii, Swietłanę Nikolić. Niestety informacja o przewidywanym okupie za uwolnienie dziecka nie nadchodzi. Za to życie stawia przed Davem tajemniczego Pana White’a, który prawie wszystko o nim wie. Wie z kim jada. Wie, jak go traktują w pracy. Zna jego historię z samobójstwem żony, a nawet treść jej pożegnalnego listu skierowanego tylko do niego, o którym Evans nie powiedział nawet policji. White przekazuje ojcu Julii prostą instrukcję, która brzmi: „(…) Jeśli twój następny pacjent wyjdzie żywy z bloku operacyjnego, już nigdy więcej nie zobaczysz córki.”. Lekarz nie do końca wierzy, że rozwiązanie jest tylko jedno. Kontaktuje się ze swoją szwagierką Kate Robson, agentką Secret Service licząc na pomoc. Czy ją otrzyma? 

Konstrukcja „Pacjenta” jest podobna do poprzednich. Juan Gómez-Jurado rozpisał akcję w sprawdzający się sposób. Głównego bohatera stojącego przed dylematem czyje życie wybrać poznajemy w części „Pamiętnik doktora Evansa”. Wydarzenia relacjonowane są z jego punktu widzenia. To dzięki jego pierwszoosobowej relacji śledzimy jego dylematy, oczekiwania White’a i to co się dzieje w poszczególnych momentach jego życia. Czasu jest niewiele. Do godziny „0” pozostało 63 godziny. Godziny te jednak upływają, co Gómez-Jurado zaznacza wyraźnie w kolejnych częściach zatytułowanych „55 godzin przed operacją” czy np. „Godzinę przed operacją”. Taka konstrukcja wzmagała mój niepokój, gdy uświadamiałam sobie, ile czasu zostało doktorowi Evansowi jednocześnie osadzając akcję w konkretnym czasie. Same rozdziały są ponumerowane. Rola Kate Robson została przez autora zaznaczona osobnymi rozdziałami nazwanymi jej imieniem. To nie jedyne fragmenty pisane w narracji trzecioosobowej. Nieliczne rozdziały, w których autor pozwala śledzić czytelnikowi punkt widzenia White’a również są wyodrębnione. Rozdziały pisane z jego punktu widzenia mają tytuły, w których Juan Gómez-Jurado wskazuje miejsce akcji. Nie pomaga to jednak poznać tą tajemniczą postać, która potrafi wykreować najbardziej spektakularną zbrodnię, czasem nawet brudząc sobie przy tym własne ręce, jak w przykładzie Juanity. 

Książka udowadnia kunszt pisarski autora. Aż dziw, że w wydaniu innego wydawnictwa lata temu publikacje Juana Gómeza-Jurado były mi obce. Przecież zawsze ceniłam interesujące thrillery. Tym razem jednak zawiódł mnie środek publikacji. Początek bardzo mocny. Końcówka słabsza. Rozwinięcie akcji dłużyło mi się momentami. Działania Kate rozciągały się niemiłosiernie. Do tego jej wątek romansowy jakoś w ogóle mnie nie przekonał. Za to niezwykle emocjonujące były fragmenty, w których występowała siedmioletnia córka Evansa, Julia. Wątki ze szczurami wywoływały ciarki na mych plecach. 

Narracja głównego bohatera potęguje wrażenia. Mi udzielały się jego emocje, lęki i obawy.  Kreacja bohaterów również jest bardzo przemyślana. Zarówno doktor Evans, jak i sam Pan White, którego znam z trzeciego tomu Antonii Scott to postaci pełnokrwiste, dopracowane, głębokie i fantastycznie wpisane w fabułę. Niby powielana w wielu publikacjach fabuła. Porwane dziecko, rodzic próbujący je odzyskać. Pomyliłam się jednak ogromnie. Mimo, że motyw nadrzędny toczy się wokół porwania Julii to styl, jakim autor opowiada tę historię jest rewelacyjny, godny naśladowania i bezsprzecznie warty przeczytania. 

Udanej lektury! 

Zapamiętajcie tę datę! 

14 sierpnia 2024 – to data premiery książki „Pacjent” Juana Gómez-Jurado.

Moja ocena: 7/10

We współpracy recenzenckiej z Wydawnictwem Sine Qua Non.

„Fotograf utraconych wspomnień” Sanaka Hiiragi

FOTOGRAF UTRACONYCH WSPOMNIEŃ

  • Autorka: SANAKA HIIRAGI

  • Wydawnictwo: GRUPA WYDAWNICZA RELACJA
  • Liczba stron: 176
  • Data premiery : 26.10.2023r. 
  • Data premiery światowej: 6.02.2019r. 

Bardzo lubię czytać japońskich pisarzy. Przeczytałam wiele książek autorstwa Kazuo Ishiguro urodzonego w Wielkiej Brytanii Japończyka. Niektóre z nich znajdują się na mej bibliotecznej półce. Cenię sobie więc Wydawnictwo Relacja, które nie ustaje po sukcesie książek serii od Toshikazu Kawaguchi („Zanim wystygnie kawa”, „Zanim wystygnie kawa. Opowieści z kawiarni”, „Zanim wyblakną wspomnienia”) w publikacjach japońskich autorów. Dzięki temu możemy zapoznać się z całkowicie inną perspektywą literatury pięknej. Możemy zaczytywać się w relacje międzyludzkie oparte na prawdziwym szacunku mimo czasem ogromnej różnorodności, a także całkowicie inne spojrzenie na otaczający nas świat. 

Z chęcią więc sięgnęłam do krótkiej książki autorstwa Sanaki Hiiragi pt. „Fotograf utraconych wspomnień”, która debiutowała na polskim rynku w ubiegłym roku. Jeśli podobała Wam się seria „Zanim wystygnie kawa” to i z tą publikacją warto byście się zapoznali. 

To zbiór trzech opowiadań, których początek jest zawsze taki sami. Do zakładu fotograficznego Pana Hirasaki przychodzi żwawym krokiem kurier Yama, który przynosi przesyłkę. To niezwykła paczka, w której znajduje się historia kolejnego klienta Pana Hirasaki, a także zbiór zdjęć z jego życia. Pan Hirasaki nie jest zwykłym fotografem. Jak sam o sobie mówi; 

Jestem tylko przewodnikiem. Staram się ograniczyć do minimum szok, jakiego ludzie tu doznają, bo często zdarza się, że słyszą nagle: „Pan lub pani już nie żyje.” Zaczynają płakać, popadają w przygnębienie, a nawet przerażenie.” -„Fotograf utraconych wspomnień” Sanaka Hiiragi.

By uspokoić specjalnych klientów wszystko w studiu fotograficznym wydaje się doczesne. Aparaty fotograficzne, klisze, wyposażenie, a nawet proces wywoływania zdjęć. Musicie wiedzieć, że jeśli klient chce wybrać spośród wszystkich zdjęć takie, które już jest bardzo zniszczone, może z Panem Hirasaki je odtworzyć. Ale tylko jedno i tylko jeden raz. Wszystko po to, by ułożony ze zdjęć kalejdoskop pokazywał wybrane przez niego momenty z życia. Jedno zdjęcie na jeden rok życia. 

To bardzo piękna niespieszna opowieść o życiu, o różnych formach śmierci, o pojmowaniu szczęścia inaczej. Narracja jest niespieszna, lecz bardzo nasycona głębokimi emocjami i umiłowaniem życia, a także drugiego człowieka. Każda z historii jest inna. Wszystkie dotyczą jednak człowieczeństwa w bardzo piękny, wyjątkowy sposób. To literatura piękna w pełnym tego słowa znaczeniu. Krótka książeczka, z którą refleksyjnie spędziłam 1,5 godziny mego życia. 

Nie wolno kłamać. Sprawne mechanizmy nie kłamią.”- Fotograf utraconych wspomnień” Sanaka Hiiragi.

Tak twierdził Szczur z historii „Szczur i fotografia bohatera”, który był mistrzem naprawiania zepsutych produktów. Nie dał rady naprawić jednak czterdziestosiedmioletniego członka Yakuzy Pana Shoheia Waniguchiego, który zginął dźgnięty kataną i dlatego paczka przyniesiona z jego zdjęciami przez Yumę była oznaczona czerwoną naklejką. Waniguchiego twierdzącego, że „(…) Jak się zrobi dobry uczynek, to i niebo się rozpogadza, i papieros smakuje wybornie.”. To była niesamowita opowieść o czynieniu dobra pośród zbrodni. O tym, że nawet Szczur potrafi znaleźć swoje miejsce w życiu wykonując to co kocha, to co potrafi najlepiej. Specyficzna historia, która moim zdaniem wybrzmiała wybornie i mogę ją zaliczyć do ulubionych z wszystkich trzech. 

Pozostałe dwie opowiastki wcale nie są gorsze. Z nostalgią czytałam o Hatsue Yagi, ponad dziewięćdziesięcioletniej kobiecie, która sporo zdjęć musiała wybrać do swego ostatecznego życiowego kalejdoskopu, by przypomnieć sobie ważne, przyjemne i czasem trudne doświadczenia życiowe. Przeglądając z nią zdjęcia przyglądałam się jej życiu, które było poświęceniem na rzecz dzieci wychowanych w autobusie. To historia zawarta w opowiadaniu „Staruszka i fotografia autobusu”. Za to w „Mitsuru i ostatnia fotografia” możemy prześledzić najszczęśliwszy dzień z życia dziecka, małej Mitsuru Yamada i to dzień, który spędziła z Panem Hirasaki. Sam zresztą bohater ma wiele do zaoferowania, nie tylko jego goście. To człowiek ciągle szukający swojej historii i swej przeszłości. Czekający, aż ktoś go rozpozna. A dlaczego, to klucz odnajdziecie w ostatniej opowieści publikacji „Fotograf utraconych wspomnień” Sanaki Hiiragi.

Szczerze zachęcam Was do zapoznania się z tą książką zawierającą bardzo kontemplacyjne opowieści napisane w zwyczajny, oczywisty sposób. Nie wiem jak zrobiła to autorka, by tak głębokie przemyślenia zawrzeć w tak prostych słowach, w tak prostych zdaniach. Nie wiem. Wiem natomiast, że literatura piękna nie musi być długa i skomplikowana. Literatura piękna może być piękna w swej prostocie. 

Miłej lektury! 

Moja ocena: 8/10

Książkę wydała Grupa Wydawnicza Relacja.

„Zanim wyblakną wspomnienia” Toshikazu Kawaguchi

ZANIM WYBLAKNĄ WSPOMNIENIA

  • Autor: TOSHIKAZU KAWAGUCHI
  • Seria: ZANIM WYSTYGNIE KAWA (tom 3)
  • Wydawnictwo: GRUPA WYDAWNICZA RELACJA
  • Liczba stron: 320
  • Data premiery w tym wydaniu: 26.10.2023r. 

  • Data 1. wydania polskiego: 1.09.2022r. 

  • Data premiery światowej: 1.09. 2018r. 

Niestety na czwartą część cyklu „Zanim wystygnie kawa” ☕️ pt. „Zanim się pożegnamy” muszę jeszcze sporo poczekać. Premiera nakładem Wydawnictwo Relacja planowana jest dopiero na 23 października br. Starałam się szukać w zasobach Internetu poprzedniego wydania książki do kupienia, ale niestety nieskutecznie (światowa premiera w j. angielskim odbyła się w dniu 14.11.2023r.). Wszyscy proponują przedsprzedaż🙂. Przeczytałam z satysfakcją za to trzeci tom serii, pt. „Zanim wyblakną wspomnienia”, który światową premierę miał w 2018 roku. U nas opublikowany w tym wydaniu był 26 października 2023. A do przeczytania opinii o dwóch poprzednich tomach cyklu zapraszam Was pod następujące linki: „Zanim wystygnie kawa” oraz „Zanim wystygnie kawa. Opowieści z kawiarni” . Co ciekawe angielski wydawca autora zapowiada na dzień 5.11.2024r. nowe wydanie piątego tomu serii pt. „Before We Forget Kindness” (tytuł oryginalny: „コーヒーが冷めないうちに” #5 wydany przez japońskiego wydawcę Sunmark w dniu 20 września 2021r., premierę światową w angielskim tłumaczeniu po raz pierwszy miał 5 lipca 2022r). Zerknijcie na okładkę, która jest zielona link) Na polskim rynku możliwe, że pojawi się w przyszłym roku. Na to wygląda, że z tym dramatopisarzem, reżyserem teatralnym i pisarzem nie rozstanę się szybko. Przede mną bowiem co najmniej kolejne 2 części serii😉. 

Toshikazu Kawaguchi przeniósł akcję kolejnego tomu cyklu „Zanim wystygnie kawa” do innego miasta, do innej kawiarni. To nie w „Funiculi Funicula” w Tokio dzieją się magiczne rzeczy. To do małej kawiarni o wdzięcznej nazwie „Donna Donna” z rekreacyjnej miejscowości Hakodate zabrał nas autor, który opisał kolejne opowieści gości odwiedzających inną czasoprzestrzeń w historiach tak naprawdę o śmierci. I to nie śmierci bliskich klientów kawiarni, ale także jego pracowników. 

(…) przeżyć samotnie to praktycznie to samo, co umrzeć samotnie, prawda?” -­ Zanim wyblakną wspomnienia” Toshikazu Kawaguchi.

Głównym tematem historii zawartych w części zatytułowanej „Zanim wyblakną wspomnienia” jest śmierć i samotność, którą wywołuje. Motyw śmierci jest przewodni w każdej z czterech historii; w „Córce”, „Komiku”, „Siostrze” i „Młodym mężczyźnie” i mimo, że dotyczy różnych relacji to każda z nich jest niezwykle przejmująca. Autor nawiązuje do opowieści opisanych w pierwszym tomie, gdy w tokijskiej kawiarni „Funiculi Funicula” współprowadząca ją Kea przeniosła się w czasie, by zobaczyć w przyszłości są córkę Miki, której jej nie dane było poznać. Kawaguchi umiejętnie nawiązuje do tej historii umiejscawiając jej męża, Nagare po latach w tym właśnie czasie w kawiarni jego siostry w Hakodate, która wyjechała do Stanów Zjednoczonych w ważnej sprawie. I mimo, że w każdej historii jest dużo smutku autor przekonuje czytelnika, że: 

(…) nie możemy pozwolić, by czyjaś śmierć stała się źródłem naszego smutku. Powód jest prosty: jeśli pozwolimy na to, by każda śmierć wywołała smutek, będzie to oznaczało, że narodziny człowieka prowadzą do smutku. Ale prawda jest odwrotna. Narodziny człowieka zawsze są źródłem szczęścia.” -­ Zanim wyblakną wspomnienia” Toshikazu Kawaguchi.

Na początku książki, podobnie jak w drugim tomie zatytułowanym „Zanim wystygnie kawa. Opowieści z kawiarni” Toshikazu Kawaguchi prezentuje mapę relacji między bohaterami. Dzięki temu możemy w każdym momencie wrócić do bohaterów, wokół których dzieje się opisana w książce fabuła. Kawaguchi nie pozwala bowiem o nich zapomnieć. Odrębna historia nie zabrania wspominać o postaciach w niej opisanych. Komicy: Gen Todoroki z żoną Setsuko Yoshioka oraz z współtworzącym duet Kohtą Hayashida pojawiali się kilkukrotnie. To samo osierocona w dzieciństwie Yayoi Seto i jej rodzice Miyuki i Kalichi Seto, a także siostry Reiko i Yukika Nunokawa rozdzielone zbyt wcześnie. Występująca w poprzednich częściach postać Kazu Tokity również znajduje się na mapie relacji, dzięki temu mogłam łatwo wracać do początku i przypominać sobie z kim Kazu jest w jakiej relacji. Mi ten zabieg pomógł bardzo, szczególnie, że imiona i nazwiska japońskich bohaterów były dla mnie trudne do rozgraniczenia.

To specyficzna narracja japońskiego twórcy. Taka ponadczasowa, refleksyjna. Tę pozaczasowość odczułam bardzo, gdy w historii zatytułowanej „Córka” dowiedziałam się, że dzieje się w roku dwa tysiące trzydziestym, czyli za sześć lat. Sposób prowadzenia narracji, tempo, styl, opisana sceneria wydawały mi się o wiele starsze, umiejscowione w przeszłości. Nie ma w historiach zawartych w książce zbytniej technologii, nie ma agresywnego języka czy jakiegokolwiek nawiązania do mediów. Nie wiem czy to wynik braku umiejętności umiejscowienia tak głębokiej fabuły w dzisiejszych czasach, czy faktycznie w japońskich kawiarniach (wbrew tego co oglądam w mediach) ludzie ze sobą rozmawiają skupiając się na sobie i swojej historii zamiast wgapiać się w telefony komórkowe. 

Doceniam wtrącenie autora w formie gry córki Kazu w „Sto pytań” z bywalcami i pracownikami kawiarni. Pytania, mimo, że sztampowe okazały się świetną bazą do głębszego zastanowienia się nad tym, co myśmy zrobili w danej sytuacji. Podobał mi się również motyw młodego studenta dorabiającego w kawiarni Reijego i jego przyjaciółki z dzieciństwa Nanako. Choć totalnie motyw z jego ambicjami stand up’owymi mnie nie przekonał. Nie wiem jakim cudem tak przedstawiony niezabawnie młody mężczyzna, mógłby osiągnąć w tej materii sukces. Możliwe, że o tym co działo się w „Donna Donna”, a tym momentem, gdy zdobył Grand Prix japońskiego konkursu komediowego dowiemy się w kolejnych częściach cyklu. Chociażby w czwartej zatytułowanej „Zanim się pożegnamy”, której wydanie Wydawnictwo Relacja zapowiedziało na 23 października br. 

Moja ocena: 7/10

Książka zagościła na polskich półkach księgarskich dzięki Grupie Wydawniczej RELACJA.