„Morderstwo po królewsku” S.J. Bennett

MORDERSTWO PO KRÓLEWSKU

  • Autorka: S.J. BENNETT
  • Wydawnictwo: WYDAWNICTWO KOBIECE
  • Cykl: JEJ KRÓLEWSKA MOŚĆ PROWADZI ŚLEDZTWO (tom 3)
  • Liczba stron: 352
  • Data premiery: 28.08.2024

  • Data premiery światowej: 10.11.2022

Morderstwo po królewsku” to ostatni tom serii „Jej Królewska Mość prowadzi śledztwo” wydany pod koniec sierpnia br. przez Wydawnictwo Kobiece. Pomysł zagadek kryminalnych osadzonych w rodzinie królewskiej tak mnie zaintrygował, że nie wiem, kiedy, a przeczytałam z rzędu praktycznie trzy następujące po sobie tomy. Poprzednie opinie dotyczą książek: „Tajemnica morderstwa w Windsorze” oraz „Zbrodnia w Pałacu Buckingham”. Książka premierę światową miała prawie dwa lata temu, ale ja o całej serii dowiedziałam się dopiero niedawno. Nic się jednak nie stało, gdyż znalazłam czas, by w ramach prywatnych planów czytelniczych nadrobić cykl autorstwa Sophie Bennett. 

Tym razem monarchini zajmuje się z ukrycia zagadką kryminalną podczas bożonarodzeniowego pobytu w posiadłości w Sandringham. I tym razem też śmierć nie spotyka personel rodziny królewskiej a Sir Edwarda St. Cyra, którego odcięta dłoń o poranku została znaleziona na plaży w Snettisham. Zmarły był znany rodzinie królewskiej, gdyż będąc dwa lata starszy od księcia Karola często bywał gościem Windsorów. Elżbieta II wsparta niezawodną asystentką głównego sekretarza Królowej Rozie Oshodi byłej kapitan Królewskiej Artylerii Konnej, studiuje dogłębnie relacje łączące zmarłego z jego bliższą i dalszą rodziną. Sytuację komplikuje fakt, że Ned St. Cyr był znanym kobieciarzem i zamierzał stać się po raz czwarty mężem, tym razem trzydziestoletniej Astrid, młodszą od najstarszej córki Neda. 

Zdecydowanie bardziej podobała mi się ta część od drugiego tomu😏. Zastanawiając się nad tym, co zaważyło na wyższej ocenie stwierdzam, że przede wszystkim większy udział głównej bohaterki w całym śledztwie. Tym razem to Królowa – podobnie jak w pierwszym tomie – starała się znaleźć motywy, rozpytywała okolicznych mieszkańców, delikatnie nakierowywała policję na kolejne kroki, które powinni podjąć. Sam zaś komendant policji Norfolk – Nigel Bloomfield podążał jej tokiem myślenia, choć przyznaję raz szybciej raz wolniej. Od początku cyklu drażniły mnie sformułowania do rodziców używane przez Sophię Bennett tj. mamusia tatuś. Tak zwracają się do swoich rodzicieli wszyscy arystokraci, również rodzina królewska. Zastanawiało mnie to, jak w tak infantylny sposób można mówić np. o Królowej Matce. Ostatnio przeczytałam jednak, że to jest wymóg w brytyjskiej arystokracji. I to kolejna ciekawostka, która mnie zaskoczyła i z którą się z Wami dzielę. 

Przez ten czas królowa przyjmowała wizyty prezydentów i polityków. Witała ambasadorów przypinała ordery do wypiętych piersi, organizowała imprezy fundacji dobroczynnych…” – Morderstwo po królewsku” S.J. Bennett. 

I te wszystkie obowiązki na tyle nudziły monarchinię, że szukała dodatkowych intelektualnych rozrywek, choćby w postaci prywatnie prowadzonego śledztwa osadzonego w światku brytyjskiej arystokracji. Gdzie majątek dziedziczony jest przez najstarszego potomka męskiego, co powoduje, że córki pozostają bez rodzimych tytułów i rodzimych posiadłości, które przechodzą przykładowo na najstarszego kuzyna. Gdzie Królową fascynują polowania, hodowanie gołębi królewskich czy jazda konna, której Elżbieta II oddawała się bez reszty, o ile jej zdrowie na to pozwalało. Gdzie „(…) Arystokrata mógł mieć tyle dzieci, ile sobie zamarzył, zarówno w ramach małżeństw, jak i poza nim, adoptowanych lub pozostających z nim w innym stosunku, jednak wyłącznie dziecko biologiczne poczęte przez poślubioną sobie parę miało prawo dziedziczenia po nim tytułu. Takie było prawo.”  Gdzie chcąc nie chcąc Royalsi muszą ufać swym bliskim współpracownikom, jak „mierzącej ponad sto osiemdziesiąt centymetrów wzrostu czarnoskórej kobiety w tweedowym stroju”. 

(…) U podstaw pierwszej zbrodni legła obsesja na punkcie genetyki. Ale już do kolejnej popchnęła miłość. Trzecia była owocem lekkomyślności.” – Morderstwo po królewsku” S.J. Bennett. 

Mam nadzieję, że ciekawi Was jak z jednej odciętej dłoni Sir Edwarda St. Cyra w trzydziestu pięciu rozdziałach powieści zamkniętych w trzech częściach Bennett stworzyła powieść z gatunku cosy crime, w której finalnie życie straciły trzy osoby. I mam nadzieję, że intryguje Was jaką rolę w rozwiązaniu zagadki miała Elżbieta II. 

Mnie ciekawi bardzo o czym jest czwarta powieść z serii, której przedsmak Wydawca zamieścił na końcu; „Śmierć w diamentach”, która rozpoczyna się w Paryżu w roku 1957, a która światową premierę miała 1 lutego 2024, a debiutować będzie na polskim rynku w listopadzie br. Czas szybko leci więc cierpliwie czekam😁. 

Moja ocena: 7/10

Książkę wydało Wydawnictwo Kobiece, a ja z nią zapoznałam się dzięki Legimi.

„Zbrodnia w pałacu Buckingham” S.J. Bennett

ZBRODNIA W PAŁACU BUCKINGHAM

  • Autorka: S.J. BENNETT
  • Wydawnictwo: WYDAWNICTWO KOBIECE
  • Cykl: JEJ KRÓLEWSKA MOŚĆ PROWADZI ŚLEDZTWO (tom 2)
  • Liczba stron: 432
  • Data premiery: 19.06.2024 

  • Data premiery światowej: 11.11.2021 

Spodobał mi się pierwszy tom cyklu „Jej Królewska Mość prowadzi śledztwo” pt.  „Tajemnica morderstwa w Windsorze” S.J. Bennett (recenzja na klik). Oczywiście nie jest to proza wyjątkowa, nie jest to literatura piękna. Jest to rekreacyjna powieść z gatunku cosy crime, w której morderstwa są pokazane bardziej przytulnie, niż w zwykłych kryminałach, a niektóre historie wydają się być nadmiarowo fantazyjne. O to zresztą nietrudno, jeśli główną bohaterką książek Sophii Bennett jest Królowa Elżbieta II. Idąc więc za ciosem w księgarni Legimi odnalazłam kolejne dwa tomy cyklu i z ochotą zabrałam się do zapoznawania się z premierą z czerwca br. pt. „Zbrodnia w pałacu Buckingham” wydanej nakładem Wydawnictwa Kobiece

Już na samym początku autorka zastrzega, że „Książka ta powstała, zanim książę Filip zmarł 9 kwietnia 2021 roku w wieku 99 lat. Dedykuję ją jego pamięci, z czułością i podziwem dla dobrze przeżytego życia, ale i nie bez tremy: czy nagrodziłby moją pisaninę śmiechem? Czy cisnąłby tomem z szerokim uśmiechem wyrażającym irytację? Mam nadzieję, że tak właśnie by zareagował.” Sama się zastanawiałam już przy czytaniu pierwszego tomu, o którym wspominam powyżej jak zareagowała świta angielskiego dworu królewskiego i sama Rodzina Królewska na ten pomysł wydawniczy. Nie ukrywam, że nawet szukałam czy w zasobach internetowych nie ma nic w tym temacie. I niestety, niczego nie znalazłam. 

Wracając do powieści to zastosowany przed pierwszą częścią cytat brzmiący: „Pokażę waszej lordowskiej mości, do czego zdolna jest kobieta.” Artemisia Gentileschi (1593 – ok. 1654) dał zapowiedź dobrej zabawy ze zdolną kobietą🙄. Ja oczywiście założyłam, że cytat może odnosić się do głównej, królewskiej bohaterki. Choć różnie to może być… Podobnie jak poprzednio i w tej części autorka oznaczyła czas akcji. Kryminalna intryga, którą zainteresowała się Królowa zaczyna się w Październiku 2016 roku, gdy osobisty jej sekretarz rano przy basenie odkrywa zwłoki ponad sześćdziesięcioletniej pokojówki Cynthii Harris. Choć autorka nie pozwala czytelnikowi się nudzić nawracając fabułę, aż do trzech miesięcy wstecz, gdy historią Wielkiej Brytanii wstrząsają silne polityczne prądy doprowadzające ostatecznie do Brexitu, a główna bohaterka zleca swoim podwładnym ustalenie jakim cudem wypożyczony w latach dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku obraz Ministerstwu Obrony do tej pory nie wrócił do jej kolekcji. Jakimś trafem różne wydarzenia, o których autorka wspomina w Prologu i części pierwszej tj.; śmierć pokojówki, tajemnicze nieprzyjemne liściki kierowane do pracowników rodziny królewskiej i zagadka związana z obrazem statku „Brytania” czy dzieła Artemisi Gentileschi są ze sobą powiązane. I to właśnie monarchini będzie starać się przyczynić do odkrycia tego związku. 

Opowieść zagłębia czytelnika w relacje Królowej z Sir Simonem Holcroftem jej osobistym sekretarzem, którego czytelnik zna z poprzedniej części. 

Teoretycznie jako osobisty sekretarz odpowiedzialny był za organizację oficjalnych wizyt królowej oraz relacji z rządem, jednak w praktyce interesowało go wszystko, co mogło w jakikolwiek sposób dotyczyć jego pracodawczyni.” -„Zbrodnia w pałacu Buckingham” S.J. Bennett.

Jak i innych bliskich współpracowników Królowej, np. była kapitan Królewskiej Artylerii Konnej Rozie Oshodi, której Królowa z nieznanych mi przyczyn powierzyła sekret interesowania się różnymi kryminalnymi zagadkami. Autorka odzwierciedla w swej fabule życie Królowej w codzienności, co skłaniało mnie nie raz do wniosku, że Elżbieta II otaczała się cały dzień różnymi osobami, z którymi przychodziło jej współpracować raz częściej, raz rzadziej.  Do tego, co jest dużą wartością tej serii Sophia Bennett wraca do wydarzeń historycznych jak wizyta w Chinach, gdy Korona przygotowywana się do wycofania z Hongkongu, co ostatecznie miało miejsce w 1997 roku czy do samego dzieciństwa Elżbiety II, gdy jej rodzina po abdykacji jej wujka Davida musiała nagle przenieść się do Pałacu królewskiego lub gdy Lilibeth ze swą siostrą bawiły się w zamku w chowanego. Bardzo zgrabnie nawiązuje również do relacji monarchini z Królową Matką, która wspominana jest jako mamusia. W pięćdziesięciu rozdziałach i łącznie czterech częściach autorka pozwala przyglądać się czytelnikowi życiu na dworze, a także społecznym wydarzeniom, które działy w się w roku 2016, jak wspomniane wcześniej referendum brexitowe, wybory prezydenckie w Stanach Zjednoczonych, a także początek wielkiego remontu w pacu Buckingham. 

Autorka zestawia trochę życie Elżbiety kiedyś, gdy była całkiem inną osobą;

„(…) No ale chyba nikomu nie przyjdzie do głowy szukać królowej brytyjskiej w starej szafie?”-„Zbrodnia w pałacu Buckingham” S.J. Bennett.

Z życiem, które było jej dane prowadzić jako koronowana głowa;

(…) Zaczynała rozumieć, że w przypadku życia jakie teraz miała wieść, wyobraźnia po prostu była bezradna: nigdy nie było wiadomo, co przyniesie przyszłość, a wszelkie przewidywania nie miały sensu.” -„Zbrodnia w pałacu Buckingham” S.J. Bennett.

Warto pamiętać, że każdy tom zawiera inną historię kryminalną, co oznacza, że możliwe jest czytanie każdego tomu z osobna bez znajomości poprzedniego. Niech Was nie zraża więc nieznajomość przytoczonych w recenzji postaci. Szybko zaczytując się w ten tom nadrobicie👍. 

Z książki dowiedziałam się, że tak naprawdę Królowa Brytyjska to: „(…) Królowa z Bożej Łaski Zjednoczonego Królestwa Wielkiej Brytanii i Irlandii Północnej oraz innych jej Królestw i Terytoriów, głowa Wspólnoty Narodów, Obrończyni Wiary.” Nabyłam również informację, że Elżbieta II nie opiekowała się tylko psami corgi. W 2016 miała tylko jednego psa tej rasy i dwa dorgi, czyli krzyżówki corgi z jamnikiem. Ileż to się można ciekawostek dowiedzieć o historycznej postaci, która jakimś cudem stała się głównym bohaterem książki o przytulnych zbrodniach😊. Warto przeczytać tę pozycję, jak i całą serię chociażby właśnie dla takich smaczków, o których prawdziwość, jak przeczytałam w Podziękowaniach, zadbała Sophia Bennett. 

Niestety druga część cyklu podobała mi się mniej. Fabuła związana z zaginionymi dziełami sztuki, a tym samym mnogość bohaterów drugo czy trzecioplanowych zagmatwała mi całkowicie obraz intrygi kryminalnej. Powstał lekki chaos, z którego nie potrafiłam się wyplątać, mimo że czytałam książkę z dużą uwagą, by się całkowicie nie pogubić. Rozie na życzenie monarchini chodziła i rozpytywała aktualnych, byłych pracowników pałacu, znawców, specjalistów. Przypominało mi to trochę takie „latanie z pęcherzem”, niby coś się dzieje gorączkowego, ale jest to mało owocne. Znudziły mnie te rozpytywania. Wrzucone od niechcenia wątki prywatnego życia kapitan Oshodi wydawały się jakby zbytecznymi kompletnie informacjami, które nic nie wniosły. Zdawały mi się też nieprzemyślane i urwane. Motyw gościny Rozie u Sholto Harviego oprócz ciekawego zestawienia imienia i nazwiska bohatera nie był w żadnej mierze intrygujący. Tak rozpisany, że okazał się dla mnie za nierealny nawet w tak zwariowanej fabule. A samo zakończenie zagadki kryminalnej zawiodło mnie dodatkowo. Cóż, czasem tak się zdarza, że nie każdy tom zaciekawi tego samego czytelnika w takim samym stopniu. Na plus zdecydowanie Prolog zamieszczony na końcu wydania z pierwszym rozdziałem trzeciego tomu, który miał premierę 28 sierpnia br., wprowadzający czytelnika w śledztwo rozpoczynające się od znalezienia dłoni. Jej właściciela bezbłędnie dopasowała do niej Elżbieta II. Nie ukrywam, że po takim początku zaciekawiłam się zagadką, co robiła ucięta dłoń Edwarda St. Cyra na plaży? 

Moja ocena: 6/10

Serię wydaje Wydawnictwo Kobiece.

„Tajemnica morderstwa w Windsorze” S.J. Bennett

TAJEMNICA MORDERSTWA W WINDSORZE

  • Autorka: S.J. BENNETT

  • Wydawnictwo: WYDAWNICTWO KOBIECE
  • Cykl: JEJ KRÓLEWSKA MOŚĆ PROWADZI ŚLEDZTWO (tom 1)
  • Liczba stron: 336
  • Data premiery: 27.03.2024r. 

  • Data premiery światowej: 1.10. 2020r.

W czeluści social mediów wpadłam niedawno na recenzję trzeciego tomu kryminałów cosy crime od Wydawnictwo Kobiece z serii „Jej Królewska Mość prowadzi śledztwo” pt. „Morderstwo po królewsku” autorstwa S.J. Bennett. Znana mi osobiście i od wielu, wielu lat bookstagramerka (@Kryminał na talerzu) oceniła tę ostatnio wydaną część na 8/10. Ocena pewnie nieprzypadkowa. Zdecydowałam się więc w wolnej chwili, dla relaksu przyjrzeć twórczości Sophii Bennett, która ośmieliła się zrobić główną bohaterką lekkiej książki samą Królową Elżbietę II. 

Windsor ukochane miejsce Królowej Elżbiety II, do którego zwykle przybywała celem wypoczynku. Idealne miejsce na polowania, na długie spacery z psami rasy corgi, czy na przejażdżki konne. Optymalne miejsce na prywatne i nieformalne spotkania. Po jednym z takich spotkań znaleziono w szafie powieszonego, młodego, utalentowanego pianistę rosyjskiego Maksima Brodskiego. Jednego z gości rosyjskiego oligarchy Jurija Pejrowskiego, któremu zależało, by Brodski umilił wizytującym zamek Windsor swą grą wieczór. Wśród ogólnego wzburzenia spokój zdaje się zachowywać sama Królowa, która metodycznie rozpytuje swe otoczenie o okoliczności śmierci, o wszelkie teorie i działania podejmowane przez służby. Do momentu, gdy zaczyna sama prowadzić śledztwo przy pomocy asystentki jej głównego sekretarza młodej Rozie Oshodi. I okazuje się, że to nie pierwsze śledztwo w jej osiemdziesięciodziewięcioletnim życiu🫢.

Historia zaczyna się w kwietniu 2016 roku, o czym autorka informuje czytelników na początku rozdziału pierwszego. Cała książka podzielona jest na części, które są albo zatytułowane, albo ozdobione cytatem, jak na przykład na początku części pierwszej jest cytat: „Hańba temu, kto źle o tym myśli” – dewiza Orderu Podwiązki. Rozdziały są kolejno ponumerowane, a narracja trzecioosobowa. Fabuła zawarta jest w czterech częściach, łącznie w trzydziestu dwóch rozdziałach. Na końcu autorka zamieściła „Prolog”, z którego czytelnik dowiaduje się okoliczności odkrycia kolejnego trupa w serii. Nie kojarzę bym gdziekolwiek indziej czytała „Prolog” z końca książki🤔. 

Ze względu na specyfikę umiejscowienia akcji zainteresowałam się żywo życiorysem samej autorki licząc, że pracowała w otoczeniu Królowej. Trochę się jednak przeliczyłam. Przeczytałam (źródło: https://en.wikipedia.org), że Bennett po raz pierwszy opublikowała w wieku 42 lat. Jest autorką kilku książek dla młodych dorosłych oraz wielu powieści dla dzieci, które zostały opublikowane na całym świecie. Seria „Jej Królewska Mość prowadzi śledztwo” była pierwszą w gatunku cosy crime, tzw. „przytulnej zbrodni”, którą autorka zaciekawiła swoich czytelników. W roku 2020 wyciągnęła z czeluści lekką powieść kryminalną bez seksu i przemocy w pierwszym tomie serii zatytułowanym „Tajemnica morderstwa w Windsorze”. Kolejne części po sukcesie pierwszego pojawiły się więc naturalną koleją rzeczy. Zadziwiający pomysł. Ubrać Królową Elżbietę II w postać prywatnej detektywki! Ciekawe czy autorka miała jakieś komplikacje związane z ingerencją w życie brytyjskich Royalsów? 

Nie tylko śmierć Brodskiego frapuje w powieści Królową Brytyjską. Okazuje się, że niedługo potem umiera uzależniona od kokainy młoda Rachel Stiles, która również bywała w królewskich posiadłościach oraz Anita Moodie, z którą śmiercią wielu się nie może zgodzić. Perypetie, z którymi musi borykać się Królowa i wśród codzienności, i wobec wyzwań prowadzonego śledztwa stają się kanwą lekkiego kryminału osadzonego w realiach brytyjskiej rodziny królewskiej, który okazał się być bardzo przyjemną lekturą. 

Bennett ze smakiem prowadziła narrację ukazując Królową jako wyważoną, doświadczoną i inteligentną osobę, traktowaną przez wielu ze swego otoczenia z przymrużeniem oka. Sama Rozie jako jej przeciwwaga była bardzo dobrą postacią. Trochę ironicznie autorka zaprezentowała odpowiedzialnych za znalezienie sprawcy lub sprawców zabójstwa, którzy zafiksowali się wyłącznie w polityką teorię spiskową bez szansy na inne rozwiązanie. W tak lekkich powieściach obnażanie nieudolności odpowiedzialnych za śledztwo jest dość częste. Wystarczy sobie przypomnieć powieści Agathy Christie i niekompetencję policji, która wybrzmiewała praktycznie z każdego tomu. Wartość powieści kładę na karb przytoczonych faktów. Z zainteresowaniem czytałam o paziach królowej, archiwistach, mistrzach dworu czy strażnikach przybocznych, których tylko widziałam w trakcie wycieczki do Londynu przy bramie w Buckingham Palace. Z zaciekawieniem przeczytałam o aferze z podwójnym agentem Anthonym Bluncie w otoczeniu Królowej, jednym z najważniejszych agentów NKWD również po II wojnie światowej. Aż musiałam sobie wyguglować i potwierdzam, że to prawdziwa historia o agentach rosyjskich w MI5, również spowinowaconych z królewską rodziną brytyjską. Sam Blunt zdemaskowany został dopiero w roku 1963, „kiedy jeden ze zwerbowanych przez Blunta, Amerykanin Michael Streight, postanowił ubiegać się o pracę w administracji federalnej. Obawiając się, że kontrola FBI może wypaść dla niego niekorzystnie, przyznał się, iż został przed laty zwerbowany przez KGB i wykonywał rozmaite nieistotne zadania szpiegowskie. Powiedział jednak, że został zwerbowany przez Blunta” (źródło: https://przegladdziennikarski.pl)Ale to dopiero książka, która ujrzała światło dzienne pod koniec lat siedemdziesiątych ubiegłego wieku tak naprawdę napiętnowała tego brytyjskiego arystokratę, który wchodził w skład tzw. „kręgu pięciu”. Znanych brytyjskich obywateli skutecznie zwerbowanych przez KGB, z którymi liczył się brytyjski dwór. I takie smaczki historyczne uwielbiam, szczególnie gdy zostały przemycone w niezwykle lekkich i przyjemnych publikacjach. Tym bardziej, że autorka zadbała o realność wydarzeń, w których osadzona jest akcja. Wielokrotnie wspomina ówczesnych polityków z areny międzynarodowej: Obamę, premiera Japonii; Shinzõ Abe, czy samego Davida Camerona ówczesnego brytyjskiego premiera. Do tego widmo Brexitu jest wielokrotnie przywoływane jako przejaw niepokoju na arenie międzynarodowej polityki, który zresztą stał się później faktem. 

Jeśli nie jesteście przeciwnikami brytyjskiej rodziny królewskiej i jeśli potraficie patrzeć na nią z przymrużeniem oka to ta seria, a tym samym jej pierwszy tom jest zdecydowanie dla Was. Czas spędzony z książką uważam za udany. Chętnie ponownie zanurzę się w opowiedzieć o Królowej Elżbiecie II jakiej nie znamy. Nawet gdy jest ona wyłącznie wytworem fantazji Sophii Bennett. 

Moja ocena: 7/10

Serię wydaje Wydawnictwo Kobiece.

„Dysharmonia” Bartosz Szczygielski

DYSHARMONIA

  • Autor: BARTOSZ SZCZYGIELSKI
  • Wydawnictwo: CZWARTA STRONA
  • Cykl: ALICJA MORT (tom 2)
  • Liczba stron: 336
  • Data premiery: 14.08.2024r. 

Dysharmonia” debiutująca 14 sierpnia br. to ósma książka autorstwa Bartosz Szczygielski – pisarz, o której opinię publikuję na mym blogu czytelniczym i jednocześnie drugi tom serii z Alicją Mort. Pierwszy tom pt. „Asymetria” (recenzja na klik) przyjęłam entuzjastycznie licząc na kontynuację. „Dysharmonia” podobnie jak wcześniejsze publikacje Autora wydana została również nakładem Czwarta Strona Kryminału

Codzienność potrafi złamać każdego.” – Dysharmonia” Bartosz Szczygielski.

Alicja Mort żegna wraz z innymi żałobnikami swego mentora i przyjaciela, Edwarda Górskiego, który umiera po długiej chorobie. Patolog, z którym stykała się w trakcie prowadzonych wcześniej śledztw, ojciec Aleksandry Soczówki przekazuje Mort przesyłkę od Górskiego, która kieruje ją do korporacyjnych sejfów. Z przesyłki dowiaduje się, że Górski przed śmiercią pracował nad sprawą zaginięć młodych kobiet. Sprawa ta staje się bardzo osobista. Mort odwiedza młoda prokurator, która wraca do zaginięcia koleżanki z podstawówki Alicji, Weroniki Żarskiej, której odcięte dłonie znaleziono w kapsule czasu przechowywanej w Szkole Podstawowej Mort przez trzydzieści lat. Prokurator nie potrafi uwierzyć, że Mort nie pamięta zaginięcia Weroniki. Tak jak nie pamięta projektu, który razem robiły chwilę przed jej zaginięciem. 

Bardzo pozytywnie zaskoczył mnie drugi tom serii o Alicji Mort. Idealnie Szczygielski poprowadził fabułę skupiając uwagę czytelnika na wątku zaginięcia małej Weroniki, jak i młodych kobiet. Do tego umiejętnie wplótł w narrację prywatną warstwę głównej bohaterki związaną z zakończeniem związku małżeńskiego z Jackiem. Wszystko to ubrał w rozdziały, prowadzone w dwóch planach czasowych. Najpierw czytelnik poznaje, co dzieje się z Mort „Obecnie”, by cofnąć się do tego co działo się „Pięć dni wcześniej”, „Cztery dni wcześniej”, „Trzy dni wcześniej”, „Dwa dni wcześniej” i wreszcie „Dzień wcześniej”. Finał thrillera znajduje kontynuację w wydarzeniach mających miejsce „Dwa dni później” i nawet w „Lutym 2023”. To właśnie z tego ostatniego rozdziału czytelnik dowiaduje się, że Mort nie odpuściła i kontynuowała wątek. 

A wątek okazał się przewrotny, bynajmniej nie taki, na który stawiałam od początku. Dotyczył handlu żywym towarem. Samo zakończenie dla mnie okazało się najbardziej wstrząsające. 

To książka, w której przeszłość z tysiąc dziewięćset osiemdziesiątego ósmego roku znajduje rozstrzygnięcie w roku dwa tysiące dwudziestym trzeci. To thriller z bardzo mocną postacią kobiecą, która próbuje wszelkimi sposobami dowiedzieć się kto porywał i porywa młode kobiety. Muszę przyznać, że Alicja Mort jako prywatna detektywka przekonała mnie do siebie i chętnie przeczytałabym jeszcze o innych postępowaniach przez nią toczonych. 

Lektura Dysharmoni” Bartosza Szczygielskiego była prawdziwą przyjemnością. Książkę czytałam z zapartym tchem i wypiekami na twarzy nie mogąc doczekać się kolejnych poszlak, po których liczyłam, że odkryję sprawcę porwań. Już od pierwszych stron Autorowi udało się przykuć moją uwagę, a im dalej, tym moje zainteresowanie wzrastało😉. Na koniec pozostaje mi tylko po raz kolejny potwierdzić, że Szczygielski potrafi pisać świetne thrillery, w których obnaża mechanizmy rządzące człowiekiem i prymitywne pragnienia, które biorą czasem nad nim władanie; jak zemsta, przemoc, wykorzystanie itd.  Autor zabiera czytelnika w zapierającą dech w piersiach następną przygodę, fundując istny kalejdoskop emocji. Gorąco Was zachęcam do lektury! 

Moja ocena: 8/10

Za możliwość zapoznania się z lekturą dziękuję Wydawnictwu Czwarta Strona.

„Zaśnij, diabeł patrzy” Cyryl Sone

ZAŚNIJ, DIABEŁ PATRZY

  • Autor: CYRYL SONE
  • Wydawnictwo: ZNAK KONCEPT
  • Cykl: PRAWO DUNLI  (tom 1)
  • Liczba stron: 368
  • Data premiery: 14.08.2024r. 

Cyryl Sone zaskoczył mnie swoim pojawieniem się na polskim rynku wydawniczym. Wielu Autorów wykonywało, to częściej, różny zawód zanim się całkowicie oddało pisaniu. Nie ma jednak wśród nich, a przynajmniej polskich, aktywnie zawodowo prokuratora, to chyba jest rzadkością nawet w skali światowej🤔. A zawód wykonuje właśnie Autor, którego Wydawca; Wydawnictwo Znak dostarczył na polski rynek wydawniczy premierę z 14 sierpnia br. zatytułowaną „Zaśnij, diabeł patrzy”, która zapoczątkowała nową serię pt. „Prawo Dunli”. Cyryl Sone jest autorem czterech książek o Konradzie Kroonie, o których przeczytacie na moim blogu; „Krzycz, jeśli żyjesz”, „Świat ci nie wybaczy”, „Nigdy już nie uciekniesz” oraz „Wszystko co widziałeś”. Seria szturmem podbiła rynek czytelniczy niespełna w dwa lata od premiery pierwszego tomu. Niby coś mowa jest o kiepskiej autopromocji – jakoś nie natrafiłam na zapowiedź spotkania autorskiego ze Stonem, podobnie jak w przypadku głównego bohatera z debiutującej książki „Zaśnij, diabeł patrzy” – ale chyba Cyrylowi Sone autopromocja jest niepotrzebna, jeśli o jego książkach w różnych kręgach rozmawiają czytelnicy często, jak pada pytanie o coś ciekawego, co pojawiło się ostatnio na rynku😉. Jak sam zresztą Autor w posłowiu napisał

Dodaj okrutne zbrodnie do klimatu dusznego miasteczka, pomnóż je przez najbardziej nieodpowiedniego bohatera, jakiego da się stworzyć, i oto masz przepis na Prawo Dunli. Trzymajcie się mocno, bo Niko dopiero się rozkręca!” – Zaśnij, diabeł patrzy” Cyryl Sone.

Nikodem Rand prowadząc swe oliwkowe porsche 911 spotyka na drodze młodą Sarę Larsz, która próbuje dostać się nad jezioro Dunla. 

(…) Przez ostatnie lata jego życie przypominało film; eksperymentalne, niszowe kino, gdzie nic do siebie nie pasuje. Piękne, oddziałujące na zmysły obrazki, które nie składają się spójną całość. Zbiór przypadkowych scen.” – Zaśnij, diabeł patrzy” Cyryl Sone.

Nikodem nie ma nic do stracenia. Postanawia podrzucić Sarę w docelowe miejsce. Chęć zanurzenia się w zabawę nastolatków, z masą ilością alkoholu i narkotyków pojawia się dopiero później. Po upojnej nocy z Leą okazuje się, że Sarę odnaleziono martwą w jeziorze. Niko znajduje się w niekomfortowej sytuacji. By oddalić od siebie jakiekolwiek podejrzenia zaczyna sam interesować się morderstwem Sary. Znaczenia nabierają miejscowe porachunki gangsterskie i Diabeł, który w nocy odwiedza małych chłopców. Małego Tymka, Jasia i Pawełka. Diabeł, w którego dziecięcą opowieść nikt z dorosłych nie wierzy.

„- Wszystko ma znaczenie. Szczegóły mają znaczenie. Drobne ślady pozostawione, by ktoś je odnalazł. By rozwiązał zagadkę.” – Zaśnij, diabeł patrzy” Cyryl Sone.

Tak twierdziła Sara, którą Niko niechybnie podwiózł w noc jej śmierci. Bo „W życiu Nikodema Randa osobliwe zbiegi okoliczności przybierały formę upierdliwej reguły.” I trochę jak na Cyryla Sone’a tych zbiegów okoliczności za dużo. Nie dość, że Sara, o którą śmierć Niko zaczął się wraz ze śledczymi oskarżać. To jeszcze miejscowy prokurator, który okazał się kolegą Nikodema ze studiów, Bernard Bachucki i była wieloletnia partnerka Niko Wanda Achtelik, która na miejscu jako producentka kręci dla streamingu mini dokument o działającej w okolicy sekcie „Niebieski Świt”.  Przez co Autor wprowadza w narrację więcej niewiadomych, więcej mroku i  większego nie-spokoju. 

„(…) nie widziała diabła, który czaił się w cieniu jej radosnych myśli, czekał, aż zaśnie, utraci czujność, odsłoni pierś. Bo zawsze tam, gdzie światło, musi kryć się też mrok.” – „Zaśnij, diabeł patrzy” Cyryl Sone.

Na tytułowego diabła miałam wielu chętnych. Sone tak prowadził opowieść, by do niego pasowało wiele postaci. Pasował i Radek, i Albert, i Rysownik, i… A zresztą warto byście sami przeczytali i dowiedzieli się, kogo męczył nie-spokój do tego stopnia, że dokonał tylu złych czynów.  

Grzechy naszych krewnych dziedziczymy wraz z kolorem oczu, włosów i skóry. Są taką samą cechą kodu genetycznego jak wygląd, lęki i predyspozycje….” – „Zaśnij, diabeł patrzy” Cyryl Sone.

Książka składa się z dwudziestu jeden ponumerowanych rozdziałów i jest naprawdę bardzo ładnie wydana. Wydawca zadbał o okładkę ze skrzydełkami. O gruby papier, który wspaniale się przewraca, przez co pozycja wydaje się grubsza niż jest w rzeczywistości. Każdy rozdział rozpoczyna się niepokojącymi plamami, która mi kojarzyła się z rozrastającą się plamą nieprawości, jakimś wirusem. Rysunki te dodają pozycji jeszcze więcej mroczności. Sone zastosował w narracji zabieg pokazywania zdarzeń z perspektywy różnych bohaterów. Tych pierwszoplanowych, jak Rand, Sara czy Bernard, jak również tych z dalszych planów, jak jego młoda przyjaciółka, Lea, jej ekipa; Kaspian, Lukas, czy Wanda. Od pewnego czasu pojawia się ze swoją narracją i tajemniczy Rysownik, i sam Diabeł. I od tego momentu zaczyna się zabawa, kim jest kto. Książkę kończy epilog, a Autor parę słów skierował do czytelników w Posłowiu, o którym wspomniałam powyżej. Dzięki temu dowiedziałam, się, że gdy trzymam tom pierwszy serii, to trzeci, ostatni już został wysłany do Wydawcy😉. 

Nie wiem, ile Rand ma ze Sone’a jako pisarza. Może kiedyś będzie mi dane się osobiście Autora o to zapytać. Wiem tylko, o czym wspomniałam wcześniej, że podobno wydawca Nikodema żali się na słabą autopromocję. Niko poszukuje swego miejsca. Nudzi go Warszawa i ma tendencje do uciekania od problemów i od trudnych spraw. Nie wiem też, ile z prokuratora Kroona było z prokuratora Sone’a, a raczej prokuratora, który chowa się pod tym literackim pseudonimem. Nie wiem. Wiem tylko, że Kroon to ciekawa postać, pozbawiona zahamowań, nie dająca się stłamsić. Obie te literackie postaci stworzone przez Sone’a to atrakcyjni mężczyźni. Około czterdziestoletni. Ociekający dripem, jakby to powiedziały moje nastoletnie dzieci. Do tego mający „starą” duszę. Uwielbiający muzykę sprzed lat i wspominający dawne czasu z nostalgią. Oboje też potrafią zripostować i wrzucić w rozmowę zabawną anegdotę czy powiedzonko. I nie wiem. Naprawdę nie wiem ile z nich jest w Cyrylu Sone. 

Po przeczytaniu „Zaśnij, diabeł patrzy” Cyryla Sone widzę pewne podobieństwa do poprzedniej serii, choćby w bohaterze i konstrukcji, o czym wspomniałam powyżej. Mam tak samo po przeczytaniu tej publikacji pozytywne emocje. Dużo aprobujących emocji. Prosty, pędzący jak pendolino język. Do tego trup u Sone’a nie ścieli się gęsto, a i tak miałam poczucie, że był to ciekawy wątek kryminalny, który jednak rozwarstwił się na liczne odnogi, ale bynajmniej to nie przeszkodziło w pozytywnym odbiorze. Do tego mroczna postać tytułowego Diabła, która ciekawiła mnie od pewnego momentu, aż nie mogłam odłożyć książki.

Zdecydowanie polecam lekturę dla fanów thrillerów. Książka napisana z pomysłem, z werwą, z ciekawym bohaterem. Udanej lektury!!! 

Moja ocena: 8/10

Za egzemplarz recenzencki bardzo dziękuję Wydawnictwu Znak Koncept.

„Noc poślubna” Przemysław Borkowski

NOC POŚLUBNA

Przemysław Borkowski kryminalnie udowadnia swym fanom, że jest człowiekiem renesansu (Autora jak nie z książek to kojarzycie na pewno z Kabaretu Moralnego Niepokoju😏). Mi podoba się w obu znanych mi rolach. Po serii książek z Zygmuntem Rozłuckim („Zakładnik”, „Niedobry pasterz” i „Widowisko”) zaczęłam zaczytywać się w serii z prokurator Gabrielą Seredyńską („Rytuał łowcy”, „Śmierć nie ucieknie”, „Wieża strachu” i „Diabelski krąg”). 17 lipca br. premierę miała najnowsza publikacja Autora wydana przez Czwarta Strona Kryminału zatytułowana „Noc poślubiona” i to nie ze znaną mi prokurator w roli głównej. 

Pierwszy właściciel i budowniczy zginął przypadkową i dość makabryczną śmiercią na terenie pałacu, jego żona po nieudanej próbie samobójczej trafiła do szpitala psychiatrycznego w Otwocku, gdzie wiele lat potem została zamordowana w czasie wojny przez Niemców, syn powiesił się w lesie okalającym posesję. Wkrótce tereny wokół popadającego w coraz większą ruinę pałacu zyskały sławę lasu samobójców. Ludzie przyjeżdżali tu specjalnie nawet z dalszych okolic, aby odebrać sobie życie. W czasie wojny Niemcy dokonywali tutaj egzekucji partyzantów i pomagającej im ludności cywilnej. Po upadku komunizmu okolice te upatrzyła sobie warszawska zorganizowana przestępczość. Zamordowano tu i pochowano wielu ludzi. Większości grobów do dziś nie odnaleziono.” – „Noc poślubna” Przemysław Borkowski.

Właśnie to miejsce Justyna i Kamil wybrali na miejsce swego wesela. Zdecydowali, a raczej Kamil zdecydował o hotelu w okolicy lasu wisielców niedaleko Zakroczymia. „Wśród okolicznej ludności tereny te cieszyły się złą sławą” donosi miejscowy portal. W tym najważniejszym dla nich dniu nic nie idzie zgodnie z planem. Po przyjeździe do hotelu błękitnym, zabytkowym mercedesem przyozdobionym szarfami i kwiatami przyklejonymi do maski, nie zostali przywitani przez obsługę. Jak zrelacjonował im menedżer „(…) korki wysiadły, a kiedy je z powrotem włączyliśmy, okazało się, że klimatyzacja nie działa”. Dodatkowo „(…) Powietrze stało. Czuć było zbliżającą się burzę.” Kamil od swego dopiero co poznanego teścia, Stefana Kaweckiego usłyszał „-Z wyglądu pizda, ale wszyscy teraz tak wyglądają…”. Część gości nie potrafiła zaakceptować ślubu jednostronnego, a jego nowo poznany teść wydaje się znać jego ojca Andrzeja Rychniewicza.  A później… Później było coraz gorzej. 

Fabuła zawarta została w kolejno ponumerowanych rozdziałach. Narracja jest trzecioosobowa, więc możemy poczuć się jak milczący świadek rozgrywających się wydarzeń, które odebrałam jako bardzo mroczne. Chyba najmroczniejsze z dotychczasowych publikacji Autora. 

Gdybym miała jednym zdaniem skwitować przeczytaną książkę to napisałabym; Tajemnica z przeszłości, zaskakujące zwroty akcji i niespodziewane zakończenie. To bardzo dobry thriller, ciekawy, skonstruowany z cieni przeszłości. Książkę bardzo dobrze mi się czytało. Styl Borowskiego jest zwięzły, treściwy. Tempo akcji jest całkiem znośne, choć chwilami niektóre wątki mi się dłużyły. Ciekawa pozycja dla tych, co uwielbiają odkrywać to, co chowamy przed innymi bardzo skrzętnie, co ukrywamy zapamiętale, co udajemy, że nigdy w przeszłości się nie wydarzyło.

Miłej lektury! Zacznijcie czytać🙂! 

Moja ocena: 8/10

Za możliwość przeczytania książki bardzo dziękuję WYDAWNICTWU CZWARTA STRONA.

Recenzja premierowa: „Zakończeniem jest Zakopane” Marta Matyszczak

ZAKOŃCZENIEM JEST ZAKOPANE

  • Autorka: MARTA MATYSZCZAK
  • Wydawnictwo: DOLNOŚLĄSKIE
  • Seria: KRYMINAŁ POD PSEM. TOM 12
  • Liczba stron: 304
  • Data premiery: 14.08.2024r. 

I serię „Zbrodnie na podsłuchu” i cykl „Kryminał z pazurem”(„Mamy morderstwo w Mikołajkach” „Taka tragedia w Tałtach” oraz „Krwawa kąpiel nad Krutynią”) autorstwa Marta Matyszczak czytam z zaangażowaniem. Wszystko jednak zaczęło się od serii „Kryminał pod psem”, której dwunasty (podobno ostatni !!!) tom zatytułowany „Zakończeniem jest Zakopane” ma dziś premierę (o poprzednich tomach przeczytacie tutaj: „Noc na blokowisku” , „Sopot w trzech aktach”, Cieszyn prowadzi śledztwo”). Urzekł mnie Gucio, którego pierwowzór mieszkał z Matyszczakami jakiś czas i który w realu również został adoptowany z chorzowskiego schroniska dla bezdomnych zwierząt. Wielka szkoda, że Wydawnictwo Dolnośląskie żegna dwunastym tomem wiernych fanów Gucia z tą serią.  Mam nadzieję, że Wydawca szybko zmieni zdanie i Pani Marta będzie mogła kontynuować ten udany cykl. Tym bardziej, że Różyczka Solańska de domo Kwiatkowska otrzymała od Autorki całkiem nowy, nieograniczony potencjał😏. 

W zabytkowej zakopiańskiej willi w wyniku pożaru ginie nieznany człowiek. Dla miejscowej policji na czele z komisarz Michaliną Falk to oczywisty nieszczęśliwy wypadek. Właściciel sąsiadującego z willą luksusowego hotelu Forget-Me-Not ma pewne obawy. Wujek komisarz Piotr Falk do ich rozwiania zatrudnia przebywającego w Tatrach Szymona Solańskiego. Czy uda się Solańskim wspieranym nietuzinkowym zmysłem detektywistycznym kundelka Gucia rozwikłać kolejną zagadkę?

Ten tom czytałam z ogromnym zaangażowaniem wiedząc, że to ostatnia część serii. Nie ukrywam, że serię „Kryminał pod psem” lubię najbardziej. Zaczęło się od polecajki od mej Przyjaciółki siedem lat temu, kiedy to nabyła w ramach bazarku w chorzowskim Schronisku przekazując dobrowolny datek na rzecz ich działalności pierwszy tom „Tajemnicza śmierć Marianny Biel” z dedykacją Autorki. Podoba mi się w tym cyklu i wykreowane wyraziście postaci głównych bohaterów; Róży i Szymona, i narracja Gucia, która mi się w ogóle nie znudziła. Tak jak w cyklu „Kryminał z pazurem” doceniam narrację Burbura, której nikt nie jest w stanie podrobić😁. Po siedmiu latach czytania serii trudno się z nią żegnać. Mam więc nadzieję, że to tylko na chwilkę. 

Wracając jednak do fabuły to Marta Matyszczak umiejętnie kontynuuje początkowy zamysł. W „Zakończeniu jest Zakopane” mamy wszystko, do czego nas przyzwyczaiła. I zabawne gagi sytuacyjne. I krnąbrną, odważną Różę, która dla mnie jest wyjątkowo udaną postacią kobiecą, całkowicie nieszablonową w swej prostocie, otwartości i bezkompromisowości. I oczywiście zakochanego, choć wstrzemięźliwego w okazywaniu uczuć, wreszcie jej małżonka Solańskiego. Jest wspomniany wcześniej Gucio, no i narracja Śpiącego Rycerza, który wszystko obserwuje z wysoka, chociaż nie można powiedzieć, że widzi więcej. Jest i oczywiście sporo tematów, które poruszane są w społeczności, w tym dyskusji internetowej. Pani Marta porusza temat patodeweloperki i relacji przedsiębiorców z lokalnymi politykami w tych działaniach. Obnaża lokalnych przedsiębiorców oferujących turystom menu przygotowane specjalnie dla nich z wyższymi cenami niż dla lokalnych mieszkańców. A także opisuje niewłaściwe zachowania w trakcie wspinaczki górskiej, jak przykładowo nieodpowiednie obuwie. Wiele poświęcono ochronie zwierząt, oczywiście z perspektywy koni ciągnących przepełnione wozy nad Morskie Oko. Zresztą Matyszczak zawarła w książce prawdziwych bohatrów z Dolnośląskiego Inspektoratu Ochrony Zwierząt; Konrada i Eryka, o których wspomniała na wczorajszym spotkaniu przedpremierowym w Księgarnia Dopełniacz w Chorzowie i dostępnym na  Marta czyta. Tak efektywnie wspominała, że faktycznie przeglądnęłam społeczności sprawdzając jaką dobrą robotę Panowie wykonują. To nie jedyne prawdziwe postaci w książce, oczywiście nie licząc Gucia. Pojawił się w niej również warszawski prywatny detektyw Pan Krzysztof Matyszczak, w Posłowiu przeczytałam, że zbieżność nazwisk przypadkowa. Jak Autorka wspomniała na dostępnym w sieci spotkaniu przedpremierowym, osobiście jej znany ze spotkania autorskiego w Stolicy. Możliwe, że na takim spotkaniu i ja się z nim minęłam. Autorka udowadnia, że poważne, ważne tematy można przedstawić we właściwy sposób nawet w książce z gatunku komedii kryminalnej. Rewelacja!!! 

Książka składa się z Prologu, Epilogu i dziewięciu zatytułowanych rozdziałów. Jak przeczytałam w przypisie na piętnastej stronie „Wszystkie cytaty zawarte w tytułach pochodzą z tekstów księdza Józefa Tischnera.”. Narracja Gucia i Śpiącego Rycerza jest pierwszoosobowa co pozwala wczuć się w opowieść w stylu narratora. Pozostałe fragmenty, prowadzone śledztwo, zwiedzanie okolic, poczynania Rózi relacjonowane są z poziomu narratora trzecioosobowego, gdzie narrator jest odizolowany od bohaterów. Opisuje przygodę z zewnątrz znając myśli i przekonania wszystkich postaci. Taka narracja pozwala na zrozumienie całej fabuły i relacji między bohaterami, a relacji w tym tomie, jak zresztą we wszystkich poprzednich jest sporo. Pojawia się i Potomek – Chojarska, której imię wreszcie poznałam na końcu😊. W dwunastym tomie!!! Wyobrażacie sobie. Pojawia się i Adolfik, jej umiłowany. Jest nawet Olek Szpon, od którego Róża nie potrafi się wyzwolić. No i oczywiście Buchtowa przygotowująca najlepsze śląskie kluski. Oprócz stałego kanonu postaci w książce pojawiają się miejscowi, którzy umierają lub są podejrzani o śmierć tych poprzednich. A wszystko to naprzemiennie okraszone gwarą śląską lub podhalańską, którą Róża traktuje jako seplenienie. 

Język Marty Matysaczak jest specyficzny. Autorka od początku używa kreatywnych sformułowań, łączeń słów, których zwykle nie stosujemy. Dzięki temu książka jest napisana w gatunku komedii kryminalnej od początku do końca.  Nie wiem tylko co Autorka miała na myśli w zdaniu ze strony 210. Pomożecie?

– Mnie się nie śpieszy – zapewnił go detektyw i śledził wzorkiem poczynania żony.” „Zakończeniem jest Zakopane” Marta Matyszczak.

Znając serię Pani Marty detektyw mógł i „śledzić wzrokiem” jak i „śledzić wzorkiem”. Na dwoje babka wróżyła😁. Może Pani Marta Matyszczak mi pomoże. 

To dobry tom czytany z nostalgią, bo podobno ostatni. Polecam Wam szczerze całą serię. Jest idealna na relaks, na odpoczynek, na chwile, w którym potrzebujcie by Wasz mózg się zresetował. Książki z cyklu „Kryminał pod psem”czytały się same. Zawsze byłam zaskoczona, że już koniec. 

Jeśli nie znacie serii, a uwielbiacie psy to koniecznie książki Marty Matyszczak są dla Was. Czytajcie!!!

Książka „Zakończeniem jest Zakopane” jest dostępna od dziś na księgarskich półkach. Ja swoją zakupiłam osobiście i uważam, że to były dobrze wydane pieniądze. 

Moja ocena: 8/10

„Kadry niedogaszonych wspomnień” Remigiusz Mróz

KADRY NIEDOGASZONYCH WSPOMNIEŃ

  • Autor: REMIGIUSZ MRÓZ
  • Cykl: ASPEN I JOYCE (tom 2)
  • Wydawnictwo: CZWARTA STRONA
  • Liczba stron: 424
  • Data premiery: 3.07.2024r. 

Kadry niedogaszonych wspomnień” autorstwa Remigiusz Mróz to drugi tom cyklu „Aspen i Joyce”. Pierwszy tom debiutował w grudniu ubiegłego roku i nosi tytuł „Inne tonacje ciszy” (recenzja na klik). Powstał na kanwie książki napisanej przez Autora w 2014 podczas jego pobytu w Barcelonie. Ciekawe czy drugi tom będzie równie udany jak pierwszy. Serię wydaje Wydawnictwo Czwarta Strona Kryminału, z którym współpracę bardzo sobie cenię. 

Czasem jest tak, że ktoś poleca ci książkę, którą czyta. Innym razem to czytana przez kogoś książka poleca ci tę osobę. A bywa i tak, że stanowi przestrogę…”- „Kadry niedogaszonych wspomnień” Remigiusz Mróz. 

Aspen Wakefield po śmierci Graysona Joyce’a nadal próbuje odzyskać straconą pamięć. Wyjeżdża do Prescott, gdzie razem z Joycem sfotografowała się na dachu lokalnej stacji benzynowej. W odzyskiwaniu siebie pomagają jej: Ryan i Carlos Gómez. Cassidy, Becca i Tyson, z którymi Aspen rozwiązywała zagadkę Pepecali. I tym razem Grayson prowadzi Aspen muzyką nagraną na kasecie magnetofonowej. Kasecie odtwarzanej na walkmanie, który zostaje skradziony Aspen po lądowaniu na lotnisku. 

Dużo w tej części Remigiusz Mróz poświęcił czasu rozterkom miłosnym głównych bohaterów. Wątki romansowe Aspen z Graysonem, Aspen z Ryanem i Aspen z Gomiem dominowały w fabule. Praktycznie od początku do końca. Przez co z pozoru ważny wątek zaginięcia Lilly Gallimore okazywał się mało ważny. Nie wiem czy ktoś z Was tak odczytał opowiedzianą słowami Mroza, czy po prostu ja gubiłam główną myśl zaczytując się w to, co czują główni, młodzi bohaterowie, a co finalnie mogło okazać się nieważne. 

Mniej w tej części werwy. Więcej poświęcił uwagi Mróz na relacje międzyludzkie ulokowane w młodej, szkolnej społeczności. Bardzo wiernie Autor odwzorował relacje w szkole, które często oparte są na zawiści, na plotkach, na nieprawdach. W tym wszystkim młody człowiek, zagubiony, często nadużywający. Brakowało mi w fabule postaci matki Aspen, June. Niby była, a jakby jej nie było. 

Za to Mróz jak zwykle w pełnej krasie. Pełen pomysłów, świetnych ripost czy umiejętnie tworzący twisty fabularne. Same sformułowanie równie typowo Mrozowskie, choć Chyłki nikt nie przebije😉. Znalazła się nawet w tym tomie parafraza cytatu, na który zwróciłam uwagę w pierwszej części; „(…) wyglądasz na problem, który tylko czeka, by się wydarzyć.” A w pierwszej części, jak cytowałam na moim blogu wpisem z dnia 24.12.2023r., brzmiało to tak: „Wyglądał jak problem tylko czekający na to, by się zdarzyć.” 

Moje ulubione to jednak „(…) gapiłeś się na mnie jak DiCaprio na dwudziestolatki.” Z wiadomych względów😁.

Konstrukcja opiera się na przestawianiu fabuły w dwóch planach czasowych, „Wcześniej” i „Teraz”. Czasem z perspektywy Aspen, czasem z punktu widzenia Joyce. Dzięki temu opowieść ułożyła się w całość i nie miałam poczucia, że pewne luki fabularne nie zostały wypełnione. Język prosty, zwięzły. Akcja dynamiczna, choć poszukiwania Aspen dawnej siebie nużyły mnie chwilami. Odkrywanie prawdy wśród byłych szkolnych znajomych wydawało mi się rozwlekające się. Spokojnie publikacja mogłaby mieć 100 stron mniej, a i tak uznałabym ją za wartą przeczytania. 

Sam zresztą Mróz jak w cytacie na początku tej recenzji nie tylko zachęca do przesłuchania playlisty, która jest znana Aspen i Joyce’owi lecz także zachęca do sięgnięcia do książki autorstwa Murakami Haruki pt. „Bezbarwny Tsukuru Tazaki i lata jego pielgrzymstwa”. Oczywiście zachęca nieświadomie😉. To książka czytana przez Aspen w chwili, gdy poznaje Joyce’a czekającego na jej matkę June. Tak ciekawy tytuł zasługiwał na moją uwagę. Dowiedziałam się z osobistego research’u, że „Pierwszy nakład – pół miliona egzemplarzy – został sprzedany w Japonii w ciągu 24 godzin, a już po tygodniu od premiery sprzedano ponad milion egzemplarzy powieści!” A sam Murakami Haruki to genialny japoński pisarz. No cóż. Czasem trzeba zainwestować, jeśli się chce przeczytać kolejną dobrą książkę. Wiem to już od dawna. W związku z tym publikację muszę sprawdzić, podobnie jak Aspen, osobiście i sama wyrobić sobie o niej zdanie. Zweryfikować czy jest sens się nią zachwycać? 

Kadry niedogaszonych wspomnień” Remigiusza Mroza to dobra książka. Od wielu lat zachwycam się zabawą słowem, fabułą, bohaterami, twistami, twórczością muzyczną, książkową, która cechuje prozę napisaną przez Mroza. Od lat. Jestem jego wierną fanką i każdą książkę uważam za wartą przeczytania. Tym samym zachęcam Was do sięgnięcia do kontynuacji historii wśród młodych bohaterów, którą sam Mróz wymyślił i w pierwszej wersji skonstruował dziesięć lat wcześniej. 

Udanej lektury i dajcie proszę znać, czy Wam się podobało. 

Moja ocena: 7/10

We współpracy recenzenckiej z Wydawnictwem Czwarta Strona.

„Zbędni” Wojciech Chmielarz

ZBĘDNI

  • Autor: WOJCIECH CHMIELARZ
  • Wydawnictwo: MARGINESY
  • Liczba stron: 424
  • Data premiery: 5.06.2024r. 

Długo już nie czytałam prozy Wojciech Chmielarz – pisarz. Ostatnią była książka wydana 31.05.2023r. pt. „Za granicą”. Na mym blogu znajdziecie również opinię o szóstym tomie z Jakubem Mortką pt. „Długa noc”, która debiutowała w czerwcu 2022 roku. Wszystkie wydane nakładem Wydawnictwo Marginesy. Podobnie jak premiera z 5 czerwca br. pt. „Zbędni”, którą czytałam w trakcie upalnego urlopu na pożyczonym elektronicznym czytniku marki InkBook Polska. Widząc, że publikacja dostępna jest w wersji elektronicznej nie mogłam się jej oprzeć w ramach moich prywatnych planów czytelniczych🙂. 

Dozorca kempingu w Kowarach przypadkiem potrąca kobietę idącą wzdłuż drogi. Będąc pod wpływem alkoholu zakopuje jej ciało w pobliskim lesie. Nikt się jej zaginięciem nie interesuje. W tym samym czasie na kempingu przebywa jeden gość. To Jules Goossens, Belg w średnim wieku, który wyjechał w podróż kamperem po wschodniej Europie po śmierci żony chorującej na raka, Olivii. Mimo upajania się alkoholem w podróż po Europie Belga przestaje wierzyć Jasiek. Zastanawia się, co Belg robi na kempingu w Kowarach. I gdyby nie jego własne problemy z nawiedzającą go młodą kobietą może byłby w stanie to odkryć. 

Ciekawa kryminalna historia z wieloma wątkami pobocznymi, które ostatecznie ułożyły się w jedną całość. Chmielarz przekonał mnie do niej całkowicie. Przekonał mnie i postacią aspirant Marią Szulej, i historią Agaty i Adama Krugerów, i opowieścią o Alinie Malinowskiej i jej mężu Mirosławie. Chociaż postać ich syna Darka i relacji panujących między nimi mnie trochę zawiodła. Po tak młodym człowieku, zdeterminowanym by wcześniej zmienić swoje życie, oczekiwać by można większej samodzielności. 

Wojciech Chmielarz bardzo dobrze odzwierciedlił w tej kryminalnej fabule relacje panującej w małej miejscowości. Dotyczyło to zarówno podległości służbowej na posterunku policji, jak i zależności pomiędzy lokalnymi biznesmenami. Sam Jasiek mimo swej choroby alkoholowej okazał się od początku dla mnie postacią pozytywną. Zastanowiło mnie jaką mu przyjdzie odegrać rolę w całej opowieści. Bo to, że jego osoba będzie miała znaczenie podejrzewałam od samego początku. Od momentu, gdy Chmielarz z zaangażowaniem opisywał jego codzienny dzień, w którym tylko ilość wypitego piwa miała znaczenie. 

Autor zawarł fabułę w sześćdziesięciu siedmiu rozdziałach. Początek historii zaczął się trzy tygodnie wcześniej. Ten moment oznaczył autor w spisie treści. Oddzielając go wyraźną kreską od innych wydarzeń następujących po tym, co wydarzyło się na okolicznej szosie. To powieść, w której dobrzy okazują się złymi i odwrotnie. Gdzie słabi okazują się silnymi, a nawet Młot potrafi przysporzyć się wyższej sprawie. Powieść dotyka tematów związanych z handlem dziećmi, pornografią dziecięcą, którą parają się pozornie prawi obywatele. Szary, nie skupiający na sobie wzroku śledczych. Wiele się w tej opowieści dzieje przez przypadek. Choć zakończenie mnie w ogóle nie zawiodło. Nie na wszystkie pytania autor musi udzielać jednoznacznych odpowiedzi😉.  Warto coś zostawić fantazji czytelnika. 

Skupiając się na wrażeniach jakie ta publikacja u mnie wywołała, na stopniu w jakim mnie intrygowała, to naprawdę bardzo dobrze napisana i nieodkładana książka. Zachęcam Was do przeczytania najnowszej powieści Wojciecha Chmielarza. Thrillera kryminalnego, w którym ważną rolę odgrywa przypadek.  

Moja ocena: 8/10

Książkę wydało WYDAWNICTWO MARGINESY.

Recenzja przedpremierowa: „Pacjent” Juan Gómez-Jurado

PACJENT 

  • Autor: JUAN GÓMEZ-JURADO
  • Wydawnictwo: SQN
  • Cykl: ANTONIA SCOTT (tom 0.75)
  • Seria: UNIWERSUM REINA ROJA
  • Liczba stron: 528
  • Data premiery w tym wydaniu: 14.08.2024r.
  • Data pierwszego wydania polskiego: 13.01.2016r. 
  • Data premiery światowej: 16.01.2014r. 

WydawnictwoSQN naprawdę potrafi mnie pozytywnie zaskoczyć dostarczając mi ponad tydzień przed oficjalną premierą egzemplarz prequela uniwersum Reina Roja pt. „Pacjent” Juana Gómeza-Jurado. Samą trylogię o Antonii Scott przeczytałam jednym tchem zaczynając z opóźnieniem od ubiegłego roku. Recenzje znajdziecie pod następującymi linkami: „Reina Roja. Czerwona królowa”, „Loba negra. Czarna wilczyca”  oraz „Rey Blanco. Biały król”. W tym samym dniu, tj. 14 sierpnia 2024 roku premierę będzie miał tom 0.8 serii pt. „Sekretna historia pana White’a”, która dzięki hiszpańskiemu wydawcy premierę światową miała w dniu 1 stycznia  2014 roku. Ta krótka publikacja (ilość stron 112) jest jeszcze niedostępna w księgarni Legimi. A szkoda, gdyż chętnie bym przeczytała ciągiem kolejną część tego ciekawego uniwersum. Tym bardziej, że Wydawnictwo na swoim oficjalnym fan page’u pomaga czytelnikom zrozumieć powiązania pomiędzy wszystkimi tomami serii (link: fb). To nie pierwszy prequel cyklu. „Blizna” debiutowała na polskich półkach księgarskich w dniu 15 lutego br. Część tę również zaliczyłam do bardzo udanych. Jak Juan Gómez-Jurado pisał ten cykl! Zachodzę w głowę🤨, że publikacje ułożyły mu się w takiej kolejności. To chyba pierwszy autor, który poszczególne tomy oznacza numeracją niepełną, typu 0.75, 0.8 czy 0.5. 

W celu śmierci spędziłem już tysiąc osiemset dwadzieścia trzy dni, jedenaście godzin i dwanaście minut. Cały ten czas, o ile tylko nie spałem, poświęciłem rozmyślaniom nad wydarzeniami, które przywiodły mnie w to miejsce. Drugi raz postąpiłbym jednak tak samo.(…) Nie jestem ani świętym, ani męczennikiem, ani terrorystą, ani szaleńcem, ani mordercą. Określenia, pod którymi wydaje się wam, że mnie znacie, są nietrafne. Jestem ojcem..”.- Pacjent” Juan Gómez-Jurado.

Znany neurochirurg z prywatnej kliniki Saint Claire David Evans zastaje w swym domu martwą opiekunkę córki Julii, Swietłanę Nikolić. Niestety informacja o przewidywanym okupie za uwolnienie dziecka nie nadchodzi. Za to życie stawia przed Davem tajemniczego Pana White’a, który prawie wszystko o nim wie. Wie z kim jada. Wie, jak go traktują w pracy. Zna jego historię z samobójstwem żony, a nawet treść jej pożegnalnego listu skierowanego tylko do niego, o którym Evans nie powiedział nawet policji. White przekazuje ojcu Julii prostą instrukcję, która brzmi: „(…) Jeśli twój następny pacjent wyjdzie żywy z bloku operacyjnego, już nigdy więcej nie zobaczysz córki.”. Lekarz nie do końca wierzy, że rozwiązanie jest tylko jedno. Kontaktuje się ze swoją szwagierką Kate Robson, agentką Secret Service licząc na pomoc. Czy ją otrzyma? 

Konstrukcja „Pacjenta” jest podobna do poprzednich. Juan Gómez-Jurado rozpisał akcję w sprawdzający się sposób. Głównego bohatera stojącego przed dylematem czyje życie wybrać poznajemy w części „Pamiętnik doktora Evansa”. Wydarzenia relacjonowane są z jego punktu widzenia. To dzięki jego pierwszoosobowej relacji śledzimy jego dylematy, oczekiwania White’a i to co się dzieje w poszczególnych momentach jego życia. Czasu jest niewiele. Do godziny „0” pozostało 63 godziny. Godziny te jednak upływają, co Gómez-Jurado zaznacza wyraźnie w kolejnych częściach zatytułowanych „55 godzin przed operacją” czy np. „Godzinę przed operacją”. Taka konstrukcja wzmagała mój niepokój, gdy uświadamiałam sobie, ile czasu zostało doktorowi Evansowi jednocześnie osadzając akcję w konkretnym czasie. Same rozdziały są ponumerowane. Rola Kate Robson została przez autora zaznaczona osobnymi rozdziałami nazwanymi jej imieniem. To nie jedyne fragmenty pisane w narracji trzecioosobowej. Nieliczne rozdziały, w których autor pozwala śledzić czytelnikowi punkt widzenia White’a również są wyodrębnione. Rozdziały pisane z jego punktu widzenia mają tytuły, w których Juan Gómez-Jurado wskazuje miejsce akcji. Nie pomaga to jednak poznać tą tajemniczą postać, która potrafi wykreować najbardziej spektakularną zbrodnię, czasem nawet brudząc sobie przy tym własne ręce, jak w przykładzie Juanity. 

Książka udowadnia kunszt pisarski autora. Aż dziw, że w wydaniu innego wydawnictwa lata temu publikacje Juana Gómeza-Jurado były mi obce. Przecież zawsze ceniłam interesujące thrillery. Tym razem jednak zawiódł mnie środek publikacji. Początek bardzo mocny. Końcówka słabsza. Rozwinięcie akcji dłużyło mi się momentami. Działania Kate rozciągały się niemiłosiernie. Do tego jej wątek romansowy jakoś w ogóle mnie nie przekonał. Za to niezwykle emocjonujące były fragmenty, w których występowała siedmioletnia córka Evansa, Julia. Wątki ze szczurami wywoływały ciarki na mych plecach. 

Narracja głównego bohatera potęguje wrażenia. Mi udzielały się jego emocje, lęki i obawy.  Kreacja bohaterów również jest bardzo przemyślana. Zarówno doktor Evans, jak i sam Pan White, którego znam z trzeciego tomu Antonii Scott to postaci pełnokrwiste, dopracowane, głębokie i fantastycznie wpisane w fabułę. Niby powielana w wielu publikacjach fabuła. Porwane dziecko, rodzic próbujący je odzyskać. Pomyliłam się jednak ogromnie. Mimo, że motyw nadrzędny toczy się wokół porwania Julii to styl, jakim autor opowiada tę historię jest rewelacyjny, godny naśladowania i bezsprzecznie warty przeczytania. 

Udanej lektury! 

Zapamiętajcie tę datę! 

14 sierpnia 2024 – to data premiery książki „Pacjent” Juana Gómez-Jurado.

Moja ocena: 7/10

We współpracy recenzenckiej z Wydawnictwem Sine Qua Non.