Recenzja przedpremierowa – „Zmora” Robert Małecki

ZMORA

  • Autor:ROBERT MAŁECKI
  • Wydawnictwo: CZWARTA STRONA
  • Liczba stron:448
  • Data premiery:14.04.2021r.
  • Moja ocena:9/10

Jest na świecie jeden zapach, który niczym nie potrafię zastąpić. Jest to zapach nowo wydanych książek. Wiele razy zanim zacznę czytać nowe literackie dzieło, kartkuję strony pozwalając by wachlowany zapach docierał do moich nozdrzy. Kto jeszcze lub ten zapach? Dajcie znać. Tym razem zrobiłam podobnie. W czwartek chwaliłam się przesyłką od Wydawnictwa Czwarta Strona, nowej książki Roberta Małeckiego „Zadra”, a już w sobotę wzięłam się do czytania. Oczywiście, przed zerknięciem na pierwszą stronę, musiałam wchłonąć jej zapach. Jak zwykle. Zapach był cudowny. Czy książka okazała się taka sama? Czy wciągnęła mnie, jak wciągnął mnie jej zapach?

„(…) współcześnie świat wartości nie ma szans ze światem materialnym? Etyką się nie wyżywisz, nie zapłacisz rachunków. A dobrym apartamentem albo samochodem, zwitkiem setek w portfelu wkurwisz wszystkich, rodzinę i znajomych, biednych, ale przede wszystkim zazdrosnych bogatych.”.

„Zmora” Robert Małecki

Dzieła Roberta Małeckiego recenzowałam już nie raz. Przeczytałam wszystkie tomy serii z Bernardem Grossem (moje recenzje: Wada,  Zadra) oraz ostatnio wydaną „Żałobnicę” (link do recenzji: Żałobnica). Muszę już na początku odpowiedzieć autorowi, który życzył mi „udanej lektury”, że napisał Pan, Panie Małecki kawał dobrej powieści, kawał dobrego kryminału. Lektura, co oczywiste, była więc bardzo,  bar dzo udana. Ale po kolei….

Każdy z nas ma jakieś zmory

Pomyślałam od razu jak przeczytałam tytuł książki. Każdemu z nas po zamknięciu powiek pewne obrazy, wydarzenia, myśli, lęki nie pozwalają zasnąć. Ważne jest, by sobie z nimi radzić, by starać się je zwalczyć. To próbuje robić od wielu, wielu lat Kama Kosowska. Raz z lepszym, raz z gorszym skutkiem. Kiedy ją poznajemy wraca właśnie do rodzinnego Torunia, po nieudanej próbie zdobycia dziennikarskiego świata w stolicy. Czeka na nią ojciec, emerytowany policjant Waldemar Kosowski i nie zamknięte od lat śledztwo w sprawie zaginięcia jej kolegi z dziecińska, Piotrka Janochy. Za wielkie pieniądze ma uczestniczyć w tworzeniu serialu o znanych zaginięciach dla platformy Netflix. Komu najbardziej zależało, by Kama wzięła w tej inicjatywie udział? Jej przyjacielowi Arminowi Miteckiemu? Pawłowi Hałasowi producentowi filmowemu? Czy może jej najbliższej przyjaciółce, Aldonie Terleckiej naczelnej lokalnego dziennika „Echo Torunia”? Wszystko przestaje być oczywiste i proste, gdy Kama dowiaduje się, że komisarz Lesław Korcz z policyjnego Archiwum X wznawia śledztwo w sprawie zaginięcia Pawła, które kiedyś prowadził jej ojciec. Co tak naprawdę wydarzyło się latem 1986? Co z tymi wydarzeniami ma wspólnego jej ojciec, jej matka, której nigdy tak naprawdę nie znała? Co odkryje razem z Korczem?

Czy to kolejna udana para śledczych?

Nie daje mi to spokoju. Po lekturze książki zastanawiam się, czy mamy oto do czynienia z narodzinami nowej pary śledczych Kamy Kosowskiej i komisarza Lesława Korcza? Na to autor w posłowiu i w podziękowaniach nie odpowiedział. Liczę jednak, że tak. Liczę, że będzie mi dane jeszcze śledzić losy tej pary. Dlaczego? Dlatego, że Małecki stworzył nowego bohatera wśród komisarzy policji, Lesława (co za obłędne imię ). Zdolnego, inteligentnego, skutecznego. Bohatera, który wierzy głęboko, że nawet przedawnione zbrodnie powinny być wyjaśnione i odkryte. Stworzył również bohaterkę na miarę XXI. Walczącą z demonami Kamę, żyjącą w przeświadczeniu, że jej matka zmarła, gdy miała trzy lata. Borykająca się z problemami osobistymi, które nie przeszkadzają zająć się jej zaginięciem kolegi z dzieciństwa. Odkrywająca kolejne warstwy kłamstw, sekretów, by w efekcie odnaleźć odpowiedzi na dręczące ją pytania. Jej doświadczenia, blizny, trudne wspomnienia nie cofają ją o krok. Wręcz przeciwnie, Kama ciągle prze naprzód, do celu, do rozwiązania sekretu. Akcja toczy się dwutorowo. Teraźniejszość widzimy oczami Kamy i Korcza, tak też zatytułowane są kolejne rozdziały. Przeszłość autor ulokował w roku 1986. W roku, w którym zaginął Paweł Janocha. Wydarzenia z lata tego roku opisane zostały z perspektywy kilkuletniej dziewczynki. Dziewczynki, która wszystko widzi, ale niczego nie rozumie. Dziewczynki, która niby nienawidzi Pawła, ale tak naprawdę momentami stara się mu pomóc. Dziewczynki, która próbuje odnaleźć się w rzeczywistości chłopców biegających po okolicy. Dziewczynki, półsieroty, dla której każda uwaga matek kolegów jest na wagę złota. Dziewczynki, która kiedyś dorośnie i by znaleźć odpowiedzi na zajmujące ją zagadnienia, będzie musiała do krwi rozdrapywać blizny. Blizny, których ma wiele. Bardzo dobrze, jak to u Małeckiego, zostały opisane relacje pomiędzy bohaterami, również drugoplanowymi. Pewne wątki, które wydawały się ważne okazały się nieistotne. Zakończenie zaskakujące. Ostatnie rozdziały zwaliły mnie z nóg. Nic nie okazało się takie, jak było na początku. Czy to idealny przepis na udaną intrygę kryminalną? Moim zdaniem, jak najbardziej. Jeśli do tego dorzucicie ciekawe dialogi, zwięzłe opisy, interesujące osadzenie w miejscu i czasie to mamy już praktycznie bestseller.

Z całą pewnością mogę powiedzieć, że jest to najlepsza książka Roberta Małeckiego, którą do tej pory czytałam. Jak inaczej mam ocenić książkę, od której nie oderwałam się, póki nie przeczytałam podziękowań? Tylko w taki sposób. Jestem nią oczarowana i śmiało mogę ją polecić. Oczekujcie premiery z niecierpliwością, to już 14 kwietnia❗❗❗

Za możliwość recenzji książki dziękuję Wydawnictwu Czwarta Strona.

„Noc na blokowisku” Marta Matyszczak

NOC NA BLOKOWISKU

  • Autor:MARTA MATYSZCZAK
  • Wydawnictwo:DOLNOŚLĄSKIE
  • Seria: KRYMINAŁ POD PSEM. TOM 9
  • Liczba stron:272
  • Data premiery:24.02.2021r.
  • Moja ocena:8/10

Zamiast wstępu, trochę prywaty. „Kryminałem pod psem” @Marta Matyszczak zaraziła mnie moja przyjaciółka, która wziąwszy do ręki „Tajemniczą śmierć Marianny Biel” (egzemplarz pierwszej książki z serii z dedykacją autorki na zdjęciu) zachwyciła się pomysłem, stylem, a przede wszystkim Guciem. Tak bardzo spodobał się jej psi detektyw – Gucio i jego prawdziwy pierwowzór, że pchana nieodpartą potrzebą odkrycia skąd się biorą tak cudowne psiaki rasy mieszanej, odwiedziła wielokrotnie @Schronisko dla Bezdomnych Zwierząt w Chorzowie. Z tych odwiedzin coś zostało. Zaopatrzyła siebie i najbliższych w książki z dedykacją autorki, a dodatkowo „popełniła” dwie adopcje. Dwa psy, dwa nieszczęścia, obydwa kulawe, dla których zmienił się cały świat, świat na lepsze. To tyle z historii..

Od pierwszej części przygód z Solańskim, Guciem i Różyczką minęło już kilka lat. Nie mogę uwierzyć, że kolejna 9 już odsłona cyklu za mną. Dlaczego tak lubię tę serię? Odpowiedzi jest kilka.

Po pierwsze, gdzie znajdę powieściopisarkę, która potrafi mnie tak rozśmieszyć takimi sformułowaniami opisującymi rzeczywistość, jak np. „(…) wzięła zamach i pirzgnęła pałąkiem w łepetynę babsztyla”. Po drugie, czy ktoś nie mógłby zakochać się w Guciu, czarnym kundelku „z podpalaną krawatką” na trzech łapach „(…) po lewej tylnej pozostał mu jedynie kikut”? Po trzecie, w której książce głównymi bohaterami są detektyw prywatny Solański, który zdaniem Róży „(…) nie potrafiłby ruszyć palcem w trampku” bez niej oraz samej Róży, Różyczki, Rózi (ps. w jakikolwiek sposób użyjecie jej delikatnego imienia, wierzcie, Róża jest całkowicie inna). To Róża, która uważa, że „skonsumowanie czegoś o nazwie komosa ryżowa nie może się skończyć sukcesem gastrycznym”. Często której „nerwy szwankowały. Emocje szalały!” i która „płynnie przechodziła od rozpaczy do wściekłości”. Różyczkę, która potrafi przeć naprzód „niczym tur” – umiecie taką Różę sobie wyobrazić? Ja tak. Energiczna, zdecydowana, maksymalnie zdeterminowana, przyjaciółka z dzieciństwa Solańskiego, na zabój w nim zakochana i wiecznie się odchudzająca. To mogłaby być niejedna z nas. Prawdziwa dziewczyna z sąsiedztwa.

Co się dzieje z Różą po „Lesie i ciemności” ósmej części cyklu? Jak na prawdziwą żonę detektywa przystało Róża wraz z aspirantem policji Barańskim zdecydowała się szukać zaginionego męża. Skrycie, bo jakże mógłby to powiedzieć Róży otwarcie!!!!, Barański uważa, że Solański zdając sobie sprawę z ogromnego błędu jakim było poślubienie Róży, po prostu czmychnął. W międzyczasie na osiedlu, na którym mieszka Barański w Mysłowicach- Brzęczkowicach dochodzi do morderstwa. Ginie sąsiad Barańskiego. Walcząc o każdy potencjalny wdowi grosz Róża z Barańskim rozpoczyna śledztwo suto opłacane przez wspólnotę mieszkaniową, bo czy ktoś chciałby mieszkać na osiedlu gdzie mordują ludzi? Rozpoczyna się typowa komedia pomyłek, która z lepszym lub gorszym skutkiem przybliża detektywów-amatorów z jedynym profesjonalistą Guciem do rozwiązania zagadki. A zakończenie jak zwykle jest zaskakujące.

Pisanie prozy opartej na typowo śląskim humorze, ripoście, pomysłowości, ciekawych dialogach oraz zarysowanych jaskrawo bohaterami nie może się autorce nie udać.  Mimo tego, że akcje kolejnych serii osadzone są w różnych miejscach Polski (Śląsk, Świnoujście, Mazury, puszcza Augustowska) Marta Matyszczak jest wierna swoim bohaterom, wierna swojemu Guciowi, który z zażartością co najmniej owczarka niemieckiego tropi przestępców, czasem z lepszym skutkiem niż sam Szymon Solański.

Rzadko opinię o książce mierzę ilością chichów i salw śmiechu. Jeśli już tak się dzieje, wierzcie, macie czego mi zazdrościć. Chcecie się pośmiać?  Lubicie psy? Jeśli twierdząco odpowiedzieliście na co najmniej jedno zadane powyżej pytanie, to zachęcam do rozpoczęcia Waszej własnej przygody z Kryminałem pod psem. Nie pożałujecie!!!