„Dom obok” Klaudia Muniak

DOM OBOK

  • Autor: KLAUDIA MUNIAK
  • Wydawnictwo: CZWARTA STRONA
  • Liczba stron: 352
  • Data premiery: 26.07.2023r.

Niedawno dzieliłam się z Wami wrażeniami z lektury „Nie zabiłam”. Była to pierwsza przeczytana przeze  mnie powieść Klaudii Muniak która wywarła na mnie spore wrażenie. Z wielką ciekawością zabrałam się więc do lektury kolejnej. „Dom obok” miał premierę 26 lipca nakładem wydawnictwa Czwarta Strona. Książka podobała mi chyba jeszcze bardziej niż poprzednia. Jest to trzymający w napięciu thriller, od którego trudno mi było się oderwać.

Studentka Milena pewnego dnia postanawia zrobić niespodziankę rodzinie i spontanicznie decyduje się przyjechać do domu na weekend, nic nikomu nie mówiąc. Niestety gdy dociera na miejsce rodziców, ani jej młodszej siostry Laury nie ma w domu. By dostać się do ogródka, gdzie spodziewa się znaleźć zapasowy klucz musi poprosić o pomoc sąsiadów, rodzinę Nowickich. Tych samych, których jakiś czas temu plotki łączyły ze sprawą zaginięcia młodego chłopaka. Lena budzi się następnego dnia w zamkniętym pokoju. Nie pamięta jak się tam znalazła. Ma tylko pewne przebłyski, brak klucza, zgubiony pierścionek, rozładowany telefon, noc u Nowickich, drogę na parking… Dalej nie pamięta już nic, a właśnie zaczyna się jej koszmar, jest więziona przez człowieka, który poddaje jej strasznym torturom. Dlaczego robi? Czy Lenie uda się wyjść z tego cało?

Powieść czytałam z zapartym tchem, przeczytałam ją w jedną niedzielę, nie potrafiłam wprost oderwać się od lektury, tak mnie wciągnęła. Napięcie, zwroty akcji, tajemnica, to wszystko sprawiło, że chciałam coraz bardziej zagłębiać się w tę historię. Narracja pierwszoosobowa, naprzemiennie z punktu widzenia Leny i jej siostry Laury stopniuje nam to napięcie i powoduje, że z dwóch różnych stron próbujemy odkryć na się naprawdę wydarzyło. Czytamy o okrucieństwie, które spotyka Milenę, jednocześnie obserwując jak jej siostra stopniowo próbuje dojść do tego co się wydarzyło. Zakończenie to prawdziwa wisienka na torcie, zaskakujące, oszałamiające, z pewną nutką tajemniczości, która przypomina, że tak naprawdę nie wiem co kryje się w nas i w drugim człowieku dopóki nie zostaniemy poddani próbie. Postacie obu sióstr, tak od siebie różnych, a jednak połączonych mocną więzią, które zawsze mogą na siebie liczyć w trudnych momentach i zrobią dla siebie wszystko to zdecydowanie mocna strona tej książki. Polubiłam, i Lenę, i Laurę. Są to postacie wielowymiarowe, złożone i bardzo ciekawe. „Dom obok” to świetny thriller psychologiczny, z zapierającą dech w piersiach historią, ciekawymi postaciami, napisanym świetnym stylem. Jedyne co nie końca było dla mnie zrozumiałe i mnie nie przekonało to motywacja sprawcy. Natomiast sama jego psychopatyczna postać była dla mnie równie przerażająca, co intrygująca. Jest to powieść o złu, tym atakującym znienacka, tak wielkim i niezrozumiałym, że przyprawia o ciarki. Zawiera dość mocne, momentami brutalne sceny, które mają nam uzmysłowić do czego może być zdolny człowieka i jakie pokłady zła mogą się w nim znajdować. To lektura pełna emocji, o której szybko nie zapomnicie. Gorąco polecam! Ja spędziłam z nią świetny czas.

Moja ocena: 8/10

Za możliwość przeczytania książki bardzo dziękuję WYDAWNICTWU CZWARTA STRONA KRYMINAŁU.

„Kobieta w burzy” Dorota Milli

KOBIETA W BURZY

  • Autor: DOROTA MILLI
  • Seria: SAGA NADMORSKA. TOM II
  • Wydawnictwo: LUNA
  • Liczba stron: 336
  • Data premiery: 26.07.2023r.

Powieść o kobietach to zdecydowanie coś co lubię. Silne postacie kobiece inspirują, ale bardzo również lubię postacie, które w trakcie akcji przechodzą metamorfozę. Blisko mi do teorii, że w każdym człowieku mieszają się różne elementy, dobro i zło, słabość i siła, obawa i pewność. Wiele zależy od okoliczności, od ludzi, których spotykamy na swej drodze. To oni mogą w nas te elementy, które nosimy w sobie, uruchomić. Oczywiście wiele też zależy od nas, od tego co chcemy dostrzec, co do siebie dopuszczamy. To o takich kobietach, kobietach, które przechodzą przemianę opowiada powieść, o której chce Wam dziś opowiedzieć. „Kobieta w burzy” Doroty Milli od Wydawnictwa Luna to drugi tom Sagi nadmorskiej. Pierwszy „Kobieta w deszczu” bardzo mi się podobała, więc z wielką ciekawością sięgnęłam po kolejną część.

Drugi tom to kontynuacja losu trzech kobiet: psychoterapeutki Aletty, bizneswoman Eryki i Julii, dziewczyny, która wyrwała się z toksycznego związku. Aletta kontynuuje działalność odziedziczonej po mentorze Bo prywatnej praktyki. Przyjmuje nowych pacjentów, pracuje w szpitalu. Dodatkowo podejmuje się konsultacji dla detektywa Wysockiego w pewnej dosyć delikatnej sprawie. Pod wpływem Eryki i Julii postanawia też zmienić coś w swoim życiu prywatnym. Zaczyna interesować się nowym chirurgiem w szpitalu. Czy ta relacja ma szansę się rozwinąć? Eryka przy pomocy Julii otwiera kawiarnię. Stara się też zaprowadzić porządek w swoim życiu osobistym, zmierzyć się z tym, co się wydarzyło, by móc pójść dalej, zawalczyć o relację z synami, ale też o własny spokój. Julię również przed wyruszeniem w dalszą drogę powstrzymuje brak rozprawienia się z przeszłością. Dzięki Aletcie wie już, co się wydarzyło i potrafi znaleźć w sobie siłę na konfrontację. Nie chce już dłużej być ofiarą, chce zrozumieć, co sprawiło, że znalazła się w takiej sytuacji i znaleźć w sobie siłę do życia, tak jak chce.

Książkę czytało mi się bardzo dobrze. Podobała mi się chyba jeszcze bardziej niż pierwszy tom. Każda z kobiet ruszyła do przodu, stara się coś zrobić ze swoim życiem, spełnić marzenia. Tym samym autorka pokazuje jak wielką moc ma kobiece wsparcie, kobieca przyjaźń, kobieca solidarność. Ukazując trzy różne kobiety, różniące się wiekiem, wykształceniem, sytuacją życiową, światopoglądem, osobowością przypomina, że nawet gdy się od siebie różnimy możemy być dla siebie wsparciem i motywować inne kobiety do zmian. Powieść składa się z 20 rozdziałów, podzielonych na mniejsze podrozdziały prowadzone w narracji trzecioosobowej, naprzemiennie z punktu widzenia trzech kobiet. Styl pisania autorki, psychologiczne tło sprawiają się książka koi i może stać się przyczynkiem do wielu, istotnych życiowych refleksji. Za bardzo istotne uważam poruszenie przez Dorotę Milli tematu toksycznych związków. Ukazuje ona rządzące nimi mechanizmy oraz podpowiada sposób wychodzenia z nich. Porusza temat skomplikowanych relacji międzyludzkich, związków, przyjaźni, relacji rodzinnych.

Bardzo lubię książki rozgrywające się na morzem, autorka, która tam mieszka również. W jej powieściach morze pełni rolę dyskretnego świadka, a nadmorski klimat otula i uspokaja. Morze jest jakby kolejnym, drugoplanowym bohaterem tej powieści. A jeśli chodzi o bohaterów muszę powiedzieć, że bardzo ich polubiłam. Autorce udało stworzyć się całą gromadkę, charakterystycznych, złożonych i różniących się od siebie postaci. Chociażby trzy kobiety. Każda z nich jest inna, ma inne doświadczenia życiowe, na innym etapie życie się znajduje, ale każda jest na swój sposób interesująca i budząca sympatię. Sięgając po drugi tom czułam się trochę tak jakbym odwiedzała niewidziane jakiś czas dobre znajome. Również pozostali bohaterowie wzbudzili moją sympatię i zainteresowanie, detektyw Wysocki, Wojtek, Jerzy i kilkoro innych niejednokrotnie wywołali uśmiech na mojej twarzy. Nawet Ci nieliczni irytujący bohaterowie są interesujący. Opowieść ta wzbudziła we mnie mnóstwo pozytywnych uczuć, chociaż akcja momentami toczy się niespiesznie, podczas czytania towarzyszyły mi same pozytywne myśli. Jej lektura przypomniała mi, jak ważne jest by otaczać się odpowiednimi ludźmi, którzy będą dopingować nas w walce o swoje marzenia i przypomną, że po każdej nawet najgroźniejszej burzy w końcu wyjdzie słońce…

Moja ocena: 7/10

Za możliwość zapoznania się z lekturą serdecznie dziękuję Wydawnictwu LUNA.

„Kopnij w kalendarz” Monika Wawrzyńska

KOPNIJ W KALENDARZ

  • Autor: MONIKA WAWRZYŃSKA
  • Seria: TRYLOGIA FUNERALNA. TOM 2
  • Wydawnictwo: LEKKIE
  • Liczba stron: 252
  • Data premiery: 26.07.2023r.

Niedawno opisywałam Wam moje wrażenia z lektury „Gwóźdź do trumny” Moniki Wawrzyńskiej. Miałam okazję zapoznać się z tą powieścią przy okazji lipcowej premiery drugiego tomu „Trylogii funeralnej” pt. „Kopnij w kalendarz” wydanej nakładem Wydawnictwa Lekkie. Dzisiaj nadszedł czas, by podzielić się z Wami wrażeniami z lektury drugiego tomu.

Tym razem autorka pochyla się bardziej nad losami Marty Bandurskiej, właścicielki kwiaciarni „Cuda – Wianki”. Wraz z przyjaciółkami – Jagną, właścicielką zakładu pogrzebowego, której historię poznajemy w pierwszy tomie oraz Magdą, właścicielką firmy cateringowej prowadzą swoiste imperium funeralne. Marta coraz częściej ma poczucie, że życie przecieka jej między palcami, że nie korzysta z niego w pełni, mąż jej chyba nie kocha, a na horyzoncie majaczy wizja starości. Czy jednak nie jest za późno by odmienić swoje życie? Czy w tym wieku jeszcze może pozwolić sobie na szaleństwo i realizację marzeń? Kocio, jej syn, tanatokosmetolog w zakładzie pogrzebowym Jagny, dorabiając klientowi stracone w wypadku ucho, zastanawia się czy jego rodzice na starość poważnie zwariowali i obiecuje sobie nie popełnić ich błędów. Co zupełnie mu nie przeszkadza popełniać swoje…

Powieść pełna jest błyskotliwego humoru i zabawnych sytuacji. Gra słów, świetny styl, żywe dialogi i cięte riposty, to wszystko sprawa, że trudno się od czytania oderwać. Ukazanie w sposób zabawny, ale i życiowy losów trzech przyjaciółek to pomysł nie nowy, ale zrealizowany w dobry sposób jest gwarancją świetnej lektury. Przy okazji losów trzech przyjaciółek mamy też okazje poznać losy innych bohaterów z młodszego pokolenia, oprócz synów przyjaciółek pojawia się tu nowa bohaterka Malwina, którą Marta zatrudnia w swojej kwiaciarni oraz Kinga, znana nam już z pierwszego tomu pani weterynarz. Każdy z bohaterów jest inny, ale razem tworzą istną mieszankę wybuchową. Zabawne sytuacje, dziwne sploty okoliczności, ciekawe anegdotki sprawiają, że z tą książkę nie sposób się dobrze nie bawić. Oprócz tego zawiera też inspirujące przesłanie, bardzo mi bliskie, że każda chwila i każdy wiek jest idealny, by zacząć żyć pełnią życia i spełniać swoje marzenia.

Książka podobała mi się jeszcze bardziej niż pierwsza część. Zabawna, mądra, pełna świetnych bohaterów, jest idealna na chwilę wytchnienia i oderwania, zapewni Wam świetną rozrywkę i zdecydowanie poprawi humor. Czytajcie, a potem wraz ze mną z niecierpliwością oczekujcie trzeciego tomu serii.

Moja ocena: 8/10

Za możliwość przeczytania książki bardzo dziękuję WYDAWNICTWU LEKKIE.

„Pozostała rodzina” Lisa Jewell

POZOSTAŁA RODZINA

  • Autorka: LISA JEWELL
  • Wydawnictwo: CZWARTA STRONA
  • Cykl: IDEALNA RODZINA (tom 2)
  • Liczba stron: 424
  • Data premiery: 26.07.2023r
  • Data premiery światowej: 9.08.2022r. 

Książkę „Idealna rodzina” (recenzja na klik) wydaną przez Wydawnictwo @Czwarta Strona tak bardzo zapamiętałam, że praktycznie przy każdej okazji wspominam, iż oceniłam ją 10 /10. Stworzenie tak patologicznego świata w tak wysublimowany i delikatny sposób zasługiwało na wysoką ocenę. Z chęcią więc zaplanowałam przeczytanie premiery z 26 lipca br. pod tytułem „Pozostała rodzina”, która – jak czytamy w Podziękowaniu od autorki – jest sequelem oczekiwanym i wręcz pożądanym przez wiernych czytelników. 

Lisa Jewell wydała po „Idealnej rodzinie” jeszcze dwie książki na polskim rynku wydawniczym. Obie przeczytałam. Żadna z nich jednak nie poruszyła w mym sercu tylu strun, co wspomniana uprzednio publikacja. Linki do moich opinii na ich temat znajdziecie tu: „Niewidzialna dziewczyna” oraz „Noc w której zniknęła”. 

Tylko że wszyscy robiliśmy złe rzeczy w tamtym domu, nikt nie wyszedł stamtąd nieskazitelny. Nauczyłem się traktować nasze grzechy jako strategie przetrwania.” -„Pozostała rodzina” Lisa Jewell.

Dwadzieścia pięć lat po wydarzeniach, które dotknęły rodzinę Lambów, Thomsenów i ich przyjaciół w domu przy Cheyne Walk 16, Lucy z dwójką małoletnich dzieci zamieszkuje w mieszkaniu swego brata Henry’ego. Henry’ego, któremu powiodło się w życiu. Spadek po rodzicach, Henrym Seniorze i Martinie to tylko dodatek do jego dochodów, wypracowanych przez siebie, wypracowanych przez lata, by zapomnieć o wydarzeniach sprzed kilkudziesięciu lat, które zawarzyły na tym, kim Henry się stał w dorosłym życiu. Lucy nie poszczęściło się tak dobrze. Po wielu latach życia na ulicy, przemocowym małżeństwie, w wieku czterdziestu lat nie ma nic. Dopiero co odzyskuje Libby. Dopiero co zaczyna szukać dla siebie miejsca, własnego kąta, w którym jej dzieci wreszcie mogłyby się poczuć jak u siebie. Czy jej się uda? 

Pozostała rodzina” to nie „Idealna rodzina”. Nie zmienia to faktu, że sequel czyta się całkiem nieźle. Sama ponad dwa lata temu zastanawiałam się, co stało się później z bohaterami pierwszej części. Czy Lucy ułoży sobie życie? Czy Henry zacznie czuć się szczęśliwym? Czy Phin się odnajdzie i czy kiedykolwiek złączy się ze swoją matką i siostrą? Na niektóre z tych pytań odpowiedzi udzieliła Lisa Jewell w tej części. 

Narracja prowadzona jest wielotorowo. Jewell przedstawia trzy równoległe rzeczywistości. Pierwszą, która dzieje się w roku 2019 i dotyczy śmierci nieznanej kobiety wyłowionej z Tamizy. Wydarzenia związane z niespodziewanym zgonem relacjonowane są z punktu widzenia śledztwa prowadzonego przez inspektora Samuela Owusu i posterunkowego Donala Muira. O dziwo, jest to relacja pierwszoosobowa. Piszę o dziwo, bo w moim subiektywnym odczuciu inni bohaterowie bardziej zasłużyli na tak osobistą, indywidualną perspektywę narracji. Drugi fikcyjny świat dotyczy Rachel i jej życia. Jej świata jako kobiety, jako córki, jako prowadzącej własną działalność gospodarczą i jako żony. I właśnie zastanawiałam się dość długo, co robi Rachel w tej powieści. W przeciwieństwie do Samuela, o życiu Rachel dowiadujemy się z perspektywy narratora trzecioosobowego. Relacjonującego wydarzenia z jej życia w sposób chronologiczny, uporządkowany, od 2018 do 2019. Trzecie opisane w powieści życie dotyczy Henry’ego. Przedstawiony zostaje czytelnikowi na nowo w czerwcu 2019 roku. Przedstawiony w sposób osobisty, dzięki narracji pierwszoosobowej. I już na dziewiętnastej stronie powieści Jewell nawiązuje do wydarzeń z „Idealnej rodziny” z punktu widzenia Henry’ego, z jego perspektywy. W te trzy prezentowane opowieści wtłoczona zostaje również historia Lucy i Libby. Historia dwóch kobiet, która rozpoczęła się dawno temu i trwa do tej pory. Dziwna to konstrukcja poruszająca wiele aspektów z życia Lambów, Thomsenów. Jakby Jewell szukała odpowiedzi i wytłumaczenia dla pewnych zdarzeń opisanych w „Idealnej rodzinie”. 

Kobiety kobietom, a mężczyźni mężczyznom zgotowali ten los. Idealnie Jewell nawiązała do tego, co zawdzięcza Lucy Birdie . Sprytnie nawiązała do tego, kim stał się Henry dzięki Phineasowi. Dodatkowo co zrobiła Rachel z Michaelem. Nie wiem tylko skąd pomysł na tak rozbudowaną narrację Samuela i na tak rozbudowaną opowieść związaną z poszukiwaniem Phina, kiedy on finalnie nie okazał się żadną znaczącą postacią. A szkoda, bo Phineas jako samiec Alfa miał jednak wiele do zaoferowania tej historii. 

Ja książek jednak nie piszę. Ja książki czytam. Potrafię docenić dobrze wykonaną pracę, nawet jeśli historia ostatecznie nie ułożyła się w sposób, w którym ja bym ją widziała. 

Pozostała rodzina” to kontynuacja „Idealnej rodziny”, która jest idealna dla tych, którzy – podobnie jak ja – zastanawiali się, co się stało z bohaterami po opuszczeniu domu Cheyne Walk 16. 

Moja ocena: 7/10

Za możliwość recenzji książki serdecznie dziękuję Wydawnictwu Czwarta Strona.

„Mów mi Kolt” Michał Wagner

MÓW MI KOLT

  • Autor: MICHAŁ WAGNER
  • Wydawnictwo: WYDAWNICTWO DOLNOŚLĄSKIE
  • Liczba stron: 328
  • Data premiery: 26.07.2023r.

@Wydawnictwo Dolnośląskie wydaje jedne z moich ulubionych dwóch kryminalno – komediowych serii, tj. „Kryminał pod psem” i „Kryminał z pazurem”. Obie autorstwa @Marta Matyszczak. Jeśli jesteście psiarzami i/lub kociarzami to obie są dwa Was. Nie, wróć! Jeśli jesteście fanami dobrych książek z przymrużeniem oka przy których czas płynie nieubłaganie to te serie są dla Was 😊.

Wracając do debiutu Michała Wagnera „Mów mi Kolt” z 26 lipca br. to w mojej opinii jest to udany początek ciekawej serii. Nie jest to może typowo komedia kryminalna, ale publikacja z nurtu cosy crime, która stanowi dobrą rozrywkę. Bez wątpienia Teodor Kolt to postać nietuzinkowa. I to dla niej warto sięgnąć po „Mów mi Kolt”.

„(…) Nie jestem mięczakiem…” „(…) ale ja bywam egocentrycznym dupkiem….” -„Mów mi Kolt” Michał Wagner.

Pozwalający sobie na szczerą autorefleksję dziennikarz śledczy Teodor Kolt zostaje zaproszony na wywiad rzeka ze znanym milionerem z Pomorza, Albertem Mossakowskim, królem zabawek. Niestety wywiad nie przebiega zgodnie z planem. Chęć zrobienia przysługi Mossakowskiemu kończy się dla niego dramatycznie. Kolt musi dowiedzieć się, kto stoi za intrygą, w którą został wplątany. Sprawa wydaje się tym bardziej trudna do wykonania, gdyż po piętach drepce mu Huk, Komisarz Huk.

Lekka, przyjemna lektura. Idealna na wakacje. Tak określiłabym książkę o ciekawym tytule „Mów mi Kolt” Michała Wagnera. Nie ukrywam, że już po nią sięgając liczyłam na dobrą zabawę i chwilowe odprężenie w te gorące, parne wieczory. Już po opisie Wydawcy wiedziałam, że połączenie takich elementów fabuły jak „Impulsywny reporter. Tajemniczy milioner. I brutalnie przerwany wywiad. Gdańsk. Środek lata. Fale turystów wylewają się na deptaki i plaże.” musi być gwarancją dobrej rozrywki. I nie zawiodłam się.

Debiuty są zawsze trudne. Początki wymagają dalszego rozwoju umiejętności pisarskich, czasem przemodelowania użytej konstrukcji, czy zastosowanych środków stylistycznych. W przypadku Wagnera nie ukrywam, że pisarz trafił w mój gust. Narracja pierwszoosobowa z perspektywy Teosia Kolta, aroganckiego mistrza pióra była mi w smak. Co do zasady arogancji nie znoszę… w prawdziwym życiu. To, co uchodzi w literackiej fikcji, w realu nie zawsze się sprawdza. Tak i jest z Teo Koltem. Gdybym go spotkała na żywo….nie ręczę za siebie😉. Natomiast w fabule, jak ta zaproponowana przez Wagnera, postać Kolta sprawdziła się znakomicie. Taki wieczny chłopczyk, Piotruś Pan. Trochę jak postać grana przez Hugh Granta z „Cztery wesela i pogrzeb”. Uroczy, bezkompromisowy, nie wiedzący, czego chce, orbitujący pomiędzy innymi uczestnikami jego życia, bezczelny itepe itede. Matylda, czy inni redakcyjny koledzy – Witek i Adam – stanowią jego przeciwwagę. Uzupełniają go, na zasadzie dobrego kontrastu.

Muszę wspomnieć o konstrukcji. Wiem, że w recenzji konstrukcja ma najmniejsze znaczenie, ale czasem pomaga, czasem przeszkadza. W tej powieści konstrukcja została idealnie dobrana do tempa narracji, jej rodzaju, urywków fabuły, czy stylu Autora. 22 rozdziały, których każdy tytuł zaczyna się od nazwiska głównego bohatera. Jedne z moich ulubionych to: „Kolt i kosmos możliwości” i „Kolt i roztopione wnętrze”. Taka zabawa w zgadywankę. Nie zawsze pierwsze skojarzenie było trafne😊.

Powtórzę jak powyżej; „Lekka, przyjemna lektura. Idealna na wakacje. Tak określiłabym książkę o ciekawym tytule „Mów mi Kolt” Michała Wagnera”.  Udanej lektury!!! Udanej zabawy!!!

Moja ocena: 7/10

Za egzemplarz recenzencki bardzo dziękuję Wydawnictwu Dolnośląskiemu.

„Na dwoje babka wróżyła” Renata Kosin

NA DWOJE BABKA WRÓŻYŁA

  • Autorka: RENATA KOSIN
  • Wydawnictwo: KSIĄŻNICA
  • Cykl: JEMIOŁKI (tom 1)
  • Liczba stron: 352
  • Data premiery: 26.07.2023r

@Renata Kosin – strona autorska to Autorka wielu powieści. Patrząc na jej bibliografię wysnuwam wniosek, że lubi pisać serie. Stworzyła między innymi cykle „Siostry Jutrzenki”, „Sekret zegarmistrza” oraz dwuczęściową „Tajemnice Luizy Bein”. Napisała wiele pojedynczych powieści obyczajowych oraz znalazła się w różnych antologiach, jak na przykład w bardzo udanym zbiorze „Kemping Chałupy 9”. Ja do tej pory kontaktu z twórczością Renaty Kosin nie miałam. Pierwszy tom nowej serii „Jemiołki”zatytułowany „Na dwoje babka wróżyła” to moje pierwsze spotkanie z tą Autorką. Książka premierę miała 26 lipca br. i wydana została nakładem Wydawnictwa @Książnica.

Zaczynajmy więc… 

Każdy człowiek nosi w sobie jakąś opowieść. Jedną albo więcej, zależnie od tego, ile przeżył. Niektóre są długie, inne krótkie, wesołe lub smutne, ciekawe, ale też nudne i niegodne uwagi…” -„Na dwoje babka wróżyła” Renata Kosin.

Właśnie te historie mieszkańców Jemiołek – Górnych i Dolnych –  dawnych i aktualnych są kanwą opowieści snutych przez Renatę Kosin. To historie różnych osób. Jedne ważne, kluczowe, zaważające na życiu, inne błahe, nieistotne, będące jakby uzupełnieniem. Tłem dla każdej z nich jest Gaja. Młoda dziewczyna, którą niektórzy posądzają o nadprzyrodzone moce. Gaja, która „(…) nie była wyczekiwanym z radością dzieckiem, lecz długo skrywanym powodem do wstydu. W tym wieku nie wypadało poczynać dzieci, zwłaszcza, gdy miało się już wnuki…” Gaja z troską patrząca na Babcię Pogodę, z sympatią na Fabiana, z zaciekawieniem na Walentego. Gaja próbująca odkryć rodzinne sekrety, nie tylko własne, lecz także innych rodzin; Knutów, Milewskich, Bzurów i innych. 

Miałam ogromny problem z recenzją tej powieści. Nie dlatego, że jest wyjątkowo słaba, czy, że jej przeczytanie okazało się pomyłką. Bynajmniej. Tylko dlatego, że jest to powieść w konstrukcji za którą kompletnie nie przepadam. To pewnego rodzaju saga. Opowieść długa, chwilami za długa, sięgająca wydarzeń wielu pokoleń. Współczesność miesza się z przeszłość. Czasy wojny, pogromu Żydów, powojenne czy wojenne ucieczki do Ameryki stykają się z teraźniejszością. Pojawiają się potomkowie, potomkinie. Zapowiadani są bohaterowie ówczesnych zdarzeń, jak ciotka Valery, o której rychłym przyjeździe czytamy na końcu (oj tak, ta to może namieszać. Historie, jedne ciekawe inne mniej, wpadają jakby to jednego kotła narracyjnego. Chwilami gubiłam się w tych opowieściach, myliły mi się imiona, rodziny. Losy niektórych bohaterów wydawały mi się mało splątane ze sobą. Prędzej widziałabym je jako odrębne opowieści z kolejnych części, niż powiązane w jednej powieści wątki fabularne. 

Dużą zaletą książki jest główna bohaterka – Gaja. Nie lubię czytać o „prawie ideałach”. Gdzieś tam zawsze tli się niezgoda na taką postać wiedząc, że w rzeczywistym życiu nie mam szansy jej spotkać. Gaja spodobała mi się chyba dlatego, że sama ma bardzo trudną historię pochodzenia. Jej matka Kazimiera to postać wręcz odpychająca. Ma dziwną relację z siostrami Lucyną i Hanką. Z każdą inną. Mimo, że chwilami zachowywała się bardzo infantylnie, mimo swego wieku, jak mała dziewczynka, to jej zamiłowanie do historii, umiłowanie przyrody i wsi przekonało mnie do niej. Z zapartym tchem przewracałam kolejne strony czekając, co tym razem odkryje, co sobie przypomni i co wywnioskuje, ze strzępków rozmów. No i co zrobi z tym Radkiem…. 

Kompletnie nie przekonał mnie wątek Jemiołek Górnych i Dolnych. W wielu miejscach czytałam o niechęci, o niezabliźnionych ranach, o nieprzepracowanych nieporozumieniach pomiędzy dwiema stronami wsi, pomiędzy dwiema częściami naw w kościele, pomiędzy spacerujących po dwóch drogach oraz modlącymi się pod dwoma różnymi obrazami Madonny. W relacjach między bohaterami nie odczułam tej niechęci, tej skomplikowanej przeszłości. Możliwe, że sposób prowadzenia narracji Autorki, spokojny, wyważony zasłonił tę niechęć, lub nie do końca ona wybrzmiewa z treści. 

Jan Kochanowski w „Pieśni świętojańskiej o Sobótce” w części „Panna XII” pisał: „Wsi spokojna, wsi wesoła”. Jemiołki to taka wieś. Choć realnie chyba nie istnieje. Znalazłam tylko wieś Jemiołki – Piotrowięta, która położona jest w województwie podlaskim, w gminie Sokoły. Ciekawe, czy Autorka szukając pomysłu na umiejscowienie akcji nowej serii myślała właśnie o tym miejscu… Cokolwiek by się w tej wsi nie działo, ktokolwiek by nie przyjechał, ją nie odwiedził, gdziekolwiek, by jej mieszkańcy nie wyjechali i cokolwiek nie nabroili, a także jakkolwiek wybory sołeckie nie okazały się nierealne, tę fikcyjną wieś odebrałam bardzo realistycznie. Z jej hermetyczną, duszną społecznością. Z jej tajemnicami i ciekawymi postaciami (jak Zoe – tylko czemu ona jest z Ameryki? – doulą i potomkinią dawnych zielarek i uzdrowicielek). Z jej przyrodą bardzo wiernie opisaną i zachwycającą. Z jej nieprawdopodobieństwem, z jej fantastyką, z jej fabularnością. 

Za dużo się działo, za dużo. I pewnie jeszcze drugie tyle lub więcej będzie się działo w kolejnej części sagi. Opowieści o mieszkańcach Górnych i Dolnych Jemiołek. Wielu mieszkańcach w wielu opowieściach. Lubicie takie sagi? Jeśli tak, to seria „Jemiołki” zdecydowanie jest dla Was. Zachęcam do lektury !!! 

Moja ocena: 6/10

Za możliwość zapoznania się z lekturą bardzo dziękuję Wydawnictwu Książnica

„Grzęzawisko” Przemysław Żarski

GRZĘZAWISKO

  • Autor: PRZEMYSŁAW ŻARSKI
  • Wydawnictwo: CZWARTA STRONA
  • Liczba stron: 336
  • Data premiery: 12.07.2023r. 

Seria z Robertem Kreftem autorstwa @Przemysław Żarski – autor bardzo mi się podobała. Przeczytałam wszystkie trzy części. Ich recenzję znajdziecie na moim blogu. Zachęcam: „Ślad”, „Blizna” oraz „Cierń”. I to właśnie przy okazji recenzji trzeciej części trylogii napisałam: „(…) To trylogia, w której każda kolejna część jest na takim samym wysokim poziomie i w odniesieniu do kunsztu pisarza, i w odniesieniu do fabuły”. Ciągle podtrzymuję moją opinię. Szczerze, warto ją przeczytać. 

Wracając do książki Żarskiego, która debiutowała 12 lipca br. pt. „Grzęzawisko” od Wydawnictwa @Czwarta Strona Kryminału to już na wstępie zaznaczam, że chwile z nią spędzone uważam za w pełni udane. 

W sobotę 15 czerwca wyszedł z domu i zaginął czternastoletni Szymon Sulima. Szymon miał na sobie… (…) Jeśli ktoś ma informacje dotyczące miejsca pobytu Szymona, prosimy o kontakt z najbliższym komisariatem policji lub pod wskazanym numerem telefonu…” – „Grzęzawisko” Przemysław Żarski.

Zaginięcie Szymona, zwanego Siwym w 1996 roku pozostało zadrą w sercu i jego kolegów, i miejscowej policji. Do sprawy wszyscy wracają w 2019 roku, gdy na terenie miejscowych mokradeł zostają odnalezione ludzkie kości. Badania wykazały, że szczątki należą do zaginionego sprzed ponad dwudziestu lat Szymona, który w okolicy odnalezienia zwłok przebywał z rówieśnikami na leśnym biwaku. Sprawą zajmuje się Podkomisarz Aleksandra Lazar wspierana przez swój zespół, a szczególnie przez Błażeja Urygę. 

Czy to kolejna para śledczych? Czy „Grzęzawisko” rozpoczyna kolejną serię kryminałów? 

Bardzo bym chciała. Nie ukrywam, że wśród ostatnio przeczytanych powieści tego gatunku „Grzęzawisko” zajmuje miejsce na podium. Zachwyciłam się tą książką na równi z serią o Antonii Scott. Przy okazji Scott, pamiętacie, że premiera trzeciego tomu zatytułowanego „Rey Blanco. Biały Król” Juana Gómeza-Jurado już jutro? 

Ola: „Ona nie miała do tego cierpliwości; pewnie dlatego, że rzadko wychodziła z pracy – myślami tkwiła w niej dwadzieścia cztery godziny na dobę. Starała się nie zaniedbywać córki, lecz miłość do Mai nie była w stanie połatać wszystkich pęknięć, które powstawały przez lata na jej kruchej psychice. Nikt nie nauczył jej budować głębokich relacji, pielęgnować ich.” – „Grzęzawisko” Przemysław Żarski.

Błażej: „Miała wrażenie, że dogadują się bez słów. Jednego powinna się od niego nauczyć, żonglować maskami. Błażej zaszył pod skórą bolesną przeszłość i robił wszystko, by szwy wytrzymały. Jej chciało się czasem wyć z bezradności.” – „Grzęzawisko” Przemysław Żarski.

Skomplikowana relacja dwójki poranionych przez przeszłość dorosłych ludzi. Relacja przełożony – podwładny. Relacja partnerska. Relacja damsko – męska. Nie oceniałam ani jego, ani jej. Wręcz przeciwnie, wbrew rozsądkowi i wbrew damskiej solidarności, całkowicie Aleksandrę Lazar zaakceptowałam. Z jej bolączkami. Z jej zranionym sercem. Z wszystkimi pytaniami, które zadaje sobie od kilkudziesięciu lat. Nawet z jej błędnymi decyzjami, które podejmuje, by przynajmniej na chwilę odsunąć od siebie tę pustkę, tę nicość, której nikt w pełni nie wypełnił. Podobny stosunek po przeczytaniu „Grzęzawiska” mam do Błażeja Urygi, choć długo Żarski trzymał mnie w niepewności, czym śledczy zasłużył sobie, by wylądować w tak prowincjonalnym zespole kryminalnym. Nie obwiniajcie mnie więc, że chciałabym Olę z Błażejem zobaczyć, posmakować w innym wątku kryminalnym, w innej publikacji. 

Zastanawiające jak ocena prozy Żarskiego dokonana przeze mnie lata temu idealnie wkomponowuje się w odczucia po ostatniej Jego książce. Zerkając na recenzję trzeciej części z Kreftem „Cierń” aż muszę przytoczyć, z jedną tylko małą modyfikacją, moje obserwacje, które idealnie pasują do uczuć po lekturze „Grzęzawiska”. „Narracja jest prowadzona w trzeciej osobie. Konstrukcja podoba mi się bardzo. Rozdziały (…)” – i tu lekka modyfikacja – nazwane są latami, w których dzieje się akcja. Czytelnik zanurza się więc w fabułę umiejscowioną w roku 1996, 1986, lub w roku 2019. „(…) Żarski uwielbia retrospekcje. Dzięki takiej konstrukcji czytelnik nie ma szans się pogubić, zatracić w kreowanych wątkach. Pisarstwo Żarskiego zasługuje na ogromne brawa. Dbałość o detale, wykreowane postaci, ciekawe wątki poboczne, udane retrospekcje, o których już wspomniałam. Przedstawiając wątek kryminalny Żarski dopracowuje każdy szczegół, nie ma żadnych niedociągnięć. Sam wszystko kwestionuje, podważa postawione tezy. Tym samym uwiarygadnia każdy wątek, każdy postęp w śledztwie.  Takie właśnie mam przekonania po przeczytaniu ostatniej książki Przemysława Żarskiego, co oznacza, że Autor utrzymał nadal bardzo wysoki poziom, choć od ostatniej mojej lektury jego twórczości minęło już ponad dwa lata. 

Historia ułożyła się w całość. Może i wątek kryminalny nie jest finezyjny, za to wykonanie mistrzowskie. Nie nudziłam się. Żaden fragment nie odebrałam jako przydługi. Po rozpoczęciu czytania nie mogłam doczekać się rozstrzygnięcia. Nie mogłam doczekać się końca historii, by wreszcie się dowiedzieć, by wreszcie zrozumieć. Warstwa obyczajowa głównych bohaterów, a nawet tych pobocznych, jak chociażby wątek emerytowanego policjanta Młynarczyka, czy zaginionego mniej więcej w tym samym czasie co Szymon, Witolda Mamrota, tylko wzbogaca fabułę i uzupełnia śledztwo. A opis zachowania Bartosza Adlera ze strony 243 jako wstrząsające świadectwo półsieroty długo zapadnie mi w pamięci. 

Jeśli lubicie polskie kryminały, w których prawda ma drugie dno, a główni bohaterowie mącą czytelnikowi w głowach, to łapcie za „Grzęzawisko” Przemysława Żarskiego. Chwytajcie i czytajcie książkę, którą pochłonęłam w jeden wieczór. Bez przerwy. Bez wytchnieniaKsiążkę, która podobała mi się bardzo, a nawet bardzo, bardzo. Miłego czytania!!! 

ps. a o zakończeniu nic nie wspominam… celowo . 

Moja ocena: 9/10

Za możliwość przeczytania książki bardzo dziękuję Wydawnictwu Czwarta Strona.

„Zodiakara” Andrea izquierdo

ZODIAKARA

  • Autorka: ANDREA IZQUIERDO
  • Wydawnictwo: ZNAK LITERANOVA
  • Liczba stron: 368
  • Data premiery: 12.07.2023r.

Czy jesteście miłośnikami astrologii? Czytacie horoskopy, wierzycie w to co zapisane w gwiazdach? Jeśli tak, to koniecznie musicie sięgnąć po „Zodiakarę” Andrea Izquierdo od wydawnictwa Znak Literanova. Jeśli nie, również polecam Wam lekturę, bowiem jest to lekka, przyjemna  i zapewniająca rozrywkę lektura.

Anna dopiero przed ołtarzem zdaje sobie sprawę, że nie może wyjść za Carlosa. Czy to dlatego, że podejrzewa go o zdradę? Czy może dlatego, że nie jest gotowa na ślub? A może po prostu nie byli sobie pisani? Może nigdy nie mogli stworzyć dobrej pary, bo Waga nie jest kompatybilna z Baranem. Kiedy kobieta słyszy taką odpowiedź od jednej z koleżanek wpada na pomysł, by podjąć się swoistego eksperymentu. Chce sprawdzić, czy istnieje coś takiego jak przeznaczenie i relacje zapisane w gwiazdach. Plan jest prosty. 12 miesięcy i 12 znaków zodiaków. Anna będzie randkowała po kolei z facetami spod różnych znaków, żeby sprawdzić, czy układ planet faktycznie może wpływać na to jak ludzie dogadują się w związku i w łóżku.

12 lipca ukazała się część pierwsza, które skupia się na czterech znakach zodiaku, założyć, więc można, że cykl będzie obejmował 3 tomy. Powieść podzielona jest więc na cztery części pisane w narracji pierwszoosobowej z punktu widzenia Anny. Każda z części składa się z rozdziałów, zatytułowanych na wzór serialu „Przyjaciele” „Ten z…”. Ciekawym elementem urozmaicającym są wplecione w teks fragmenty rozmów na komunikatorze. Dodaje to wiarygodności i uaktywnia tekst. Powieść czyta się bardzo przyjemnie. Jest lekka, zabawna, błyskotliwa. Muszę przyznać, że Anna momentami trochę mnie drażniła, była naiwna i lekkomyślna, jakby sama nie wiedziała czego chce. Jednak w trakcie trwania akcji jej postać trochę się rozwija. Znajdziemy w tej książce trochę informacji dotyczących znaków zodiaków. Muszę przyznać, że mi osobiście nie przypadły do gustu fragmenty pamiętnika Anny, gdzie opisywała poszczególne znaki. Trudno szukać też w tej książce głębi psychologicznej, jeśli jednak szukacie ciekawej lektury na lato, która pozwoli Wam się zrelaksować, to pozycja nada się idealnie.

Moja ocena: 7/10

Za możliwość przeczytania książki bardzo dziękuję WYDAWNICTWU ZNAK LITERANOVA.

„Dom w Riverton” Kate Morton

DOM W RIVERTON

  • Autorka: KATE MORTON
  • Wydawnictwo: ALBATROS
  • Seria: SERIA BUTIKOWA
  • Liczba stron: 528
  • Data premiery: 12.07.2023r.
  • Rok 1 polskiego wydania: 2009r.
  • Rok światowej premiery: 2006r.

Nie mogłam odnaleźć w sieci informacji, czyim nakładem oraz tak naprawdę kiedy wydano po raz pierwszy na polskim rynku „Dom w Riverton” Kate Morton. Znalazłam tylko jakąś publikację z 2009r, ale nie gwarantuję, że była rzeczywiście pierwszą. Zauważyłam również, że książkę tę publikowały przed @WydawnictwoAlbatros dwa inne, duże polskie wydawnictwa😊.

Seria butikowa ma jednak swój niepowtarzalny urok. Premiera z 12 lipca br. to czwarta książka Kate Morton, z którą zapoznałam się w tym wydaniu. Od razu donoszę, że podobała mi się na równi z „Milczącym zamkiem” (recenzja na klik), zdecydowanie bardziej od powieści „Strażnik tajemnic” oraz „Zapomniany ogród”.

Wschodząca gwiazda angielskiej sceny poetyckiej odbiera sobie życie nad ciemnym jeziorem w wieczór wielkiego przyjęcia. Jedynymi świadkami są dwie piękne siostry, które już nigdy nie zamienią ze sobą słowa…” – „Dom w Riverton” Kate Morton.

Mowa o Robbim Hunterze, a siostry to Hannah i Emmeline Hartford. I to ich historię chcę przedstawić zainteresowanym widzom Ursula Ryan, młoda reżyserka. Dlatego prosi o pomoc ponad dziewięćdziesięcioletnią Grace Bradley, byłą służącą domu w Riverton i byłą osobistą pokojówkę Hannah Hartford. Czy uda się Ursuli dowiedzieć prawdy o prawdziwych wydarzeniach z lata 1924 roku?

Downton Abbey”  to jeden z moich ulubionych seriali kostiumowych. Uwielbiam niuanse zobrazowane przez twórców na granicy służby oraz jaśnie państwa, których – pozwolę sobie na to sformułowanie – byli praktycznie ich własnością. Wtedy. Te, sto lat temu😉. Uwielbiałam również czytać książki zubożałego angielskiego arystokraty Juliana Fellowesa, również aktora, scenarzysty i reżysera filmowego, a także polityka zasiadającego w Izbie Lordów. To właśnie on był twórcą scenariusza do „Downton Abbey”, w którym wykorzystał motywy ze swoich powieści jak np.  z cyklu  „Belgravia” (tom 1-11) osadzonego w najbardziej arystokratycznej dzielnicy Londynu, czy „Snoby”, „Czas przeszły niedoskonały”. Te relacje z pierwszej ręki jak radzili sobie angielscy arystokraci kiedyś i jak radzą sobie teraz miały dla mnie swój urok. Możliwe, że Kate Morton też podobał się i serial, i książki Fellowesa. W „Domu w Riverton” odnalazłam bowiem ten sam sznyt i ten sam czar. Możliwe, że dlatego książkę czytałam praktycznie jednym tchem.

Kate Morton od jakiegoś czasu w swoich powieściach stosuje tą samą sprawdzoną konstrukcję. Fabułę dzieli na części. Każda z nich składa się z zatytułowanych rozdziałów. Chronologię zdarzeń ewidentnie oznacza czasem i miejscem akcji. Dodatkowo, by czytelnik nie miał jakichkolwiek szans na pomyłkę, w tej książce podzieliła zdarzenia jeszcze rodzajem narracji. Historię Grace na przestrzeni lat, od podlotka, do wiernej towarzyszki Hannah poznajemy dzięki jej relacji pierwszoosobowej. Natomiast pozostałe wydarzenia opowiadane są z perspektywy narratora trzecioosobowego.

Autorka wiernie odzwierciedliła specyfikę ówczesnych czasów i społeczną warstwę, w której umieściła fabułę.

Nie licząc małżeństwa, śmierć stanowi jedną okazją w życiu kobiety, kiedy jej imię powinno się pojawić w gazecie. – Zwróciła oczy ku niebu. – I niech Bóg ma ją w swojej opiece, jeśli prasa, zmiesza z błotem jej pogrzeb, bo nie dostanie już drugiej szansy.”

Lub

Wiesz jaką odgrywasz w tym wszystkim rolę. Ludzie nam ufają, ponieważ reprezentujemy elitę dwóch najważniejszych rzeczywistości. Nowoczesny biznes i staromodną pewność tkwiącą w twoim rodzinnym dziedzictwie.”

Jakbym słyszała Maggie Smith odgrywającą rolę Violet Crawley. To przeświadczenie o własnej wyjątkowości. Ta wiara we własne siły i sprawczość w zderzeniu z rzeczywistością służby, z ich uniżeniem i bezgraniczną wiarą w poczucie szczególnego szczęścia łączącego się ze służbą w starym, bogatym, arystokratycznym, angielskim domu. Czasem przyznaję, Grace wydawała mi się zbyt naiwna, zbyt oddana. Jako kobieta XXI nie mogłam pogodzić się z jej wyborami, które zaprowadziły ją na skraj nieszczęścia i niedoli życiowej, które wiązały się z jej stratami. To były najtrudniejsze momenty tej książki. Chwile, które rodziły mój wewnętrzny, duchowy sprzeciw.

Poza emocjami, o których wspomniałam powyżej, styl angielskiego gotyku został przez Kate Morton oddany bardzo wiernie. Również i w tej powieści czytelnik zachwyci się scenografią, manierami. Również i w tym przypadku zaciekawi go tajemnica. Chociaż, pewne wydarzenia już prawie od początku były do przewidzenia😊. Ogromny plus za historię Grace i jego pochodzenia, chociaż tak infantylnie przedstawionej historii dziecka bez jednego z rodziców już długo nie czytałam😊. Tu też nie mogłam uwierzyć w tą tajemnicę trzymaną bardzo długo przez wszystkich, dla których była oczywistością. Dla mnie jako czytelnika również.

Historia osadzona w cudownych czasach. Opowieść o miłości, zdradzie, trudnych wyborach, braku zrozumienia, zachwianych więziach oraz nieprzepracowanych relacjach. Historia o Anglii sprzed wieku. Miłej lektury!!!

Moja ocena 8/10.

Recenzja powstała dzięki Wydawnictwu Albatros.

„Miłość pokonuje śmierć” Katarzyna Bonda

MIŁOŚĆ POKONUJE ŚMIERĆ

  • Autorka: KATARZYNA BONDA
  • Wydawnictwo: MUZA
  • Seria: WIARA, NADZIEJA, MIŁOŚĆ (tom 3)
  • Liczba stron: 352
  • Data premiery: 12.07.2023r.

Są chwile, w których sama bardzo, ale to bardzo się sobie dziwię 😊. Mam cichą nadzieję, że kobieta od której tak naprawdę zaczęła się moja przygoda z kryminałami, @Katarzyna Bonda   też czasem się samą zaskakuje 😉. O serii „Wiara, Nadzieja, Miłość” słyszałam dużo, nawet z ust samej Autorki w trakcie spotkań z czytelnikami. Wiedziałam, że cykl istnieje i jaki jest jego główny zamysł. Sięgając po  „Miłość pokonuje śmierć”, która premierę miała 12 lipca br. nie mogłam się sobie nadziwić, że ja poprzednich dwóch tomów tej trylogii kryminalnej jeszcze nie przeczytałam. „Miłość leczy rany” z 2019 i „Miłość czyni dobrym” z 2020 również od @wydawnictwo.muza.sa ciągle przede mną. Będą idealną odskocznią od czytanych z pasją książek o Meyerze lub Sobieskim.

Sprawa wcale nie trafiłaby na wokandę, gdyby nie udział najlepszego polskiego profilera doktora Bogdana Lacha…” – „Miłość pokonuje śmierć” Katarzyna Bonda.

To musi być najlepsza rekomendacja do sięgnięcia po ten kryminał. To, że Pan Lach doprowadził do skierowania sprawy do sądu swoją wiedzą i doświadczeniem gwarantuje, że sprawa nie była taka oczywista. A w kryminałach opartych na faktach to jest właśnie najbardziej ciekawe. Bonda z tomiszczy akt, wywiadów z zainteresowanymi sfabularyzowała historię, która stała się naprawdę. Historię Anny, której mąż zaginął. Kobiety dobrze ustawionej, która poświęciła swoją młodzieńczą miłość dla potencjalnego, lepszego życia, dla życia u boku Radosława Skowrona, którego firma okazała się ogromnym sukcesem.  Sprawa nabiera dodatkowych rumieńców, gdy okazuje się, że śledztwo prowadzi inspektor Nikodem Ferenc, szef powiatowej komendy, były narzeczony Anny.

Z przyjemnością przeczytałam „Miłość pokonuje śmierć” Katarzyny Bondy 😊. Historia dobrze się ułożyła, mimo wielu niewiadomych związanych z prawdziwym śledztwem. Interesująco Autorka przedstawiła złożoną postać Anny. Anna przekonała mnie jako ofiara. Przekonała mnie jako przedsiębiorcza kobieta. Przekonała mnie jako atrakcyjna kobieta w średnim wieku, znudzona trochę swoim długim małżeństwem. Również przekonała mnie jako manipulatorka, po przysłowiowych trupach idąca do celu. I wreszcie przekonała mnie również jako prawdopodobna morderczyni.

Manipulacje są zawsze idealną pożywką zbrodni. Fabułę nimi przeplataną czyta się bardzo dobrze. Zawsze się zastanawiam, jak daleko prawdziwemu życiu do literackiej fikcji. Okazuje się, czytając kryminał oparty na prawdziwych zdarzeniach, że rzeczywistość pisze czasem bardzo interesujące scenariusze. Z manipulantkami i manipulantami możemy mieć równie często do czynienia, jak z innymi ludźmi.

Od jakiegoś czasu bardzo podoba mi się konstrukcja książek Katarzyny Bondy. „Miłość pokonuje śmierć” składa się z czterech zatytułowanych części. W prologu Autorka wprowadza czytelników do intrygi kryminalnej kreśląc ogólnie zdarzenia, które zaważają na dalszych losach głównych bohaterów. Na początku każdej części Bonda oznacza miejsce i czas. Dzięki temu nie sposób pomylić się w chronologii zdarzeń, które zostały bardzo dobrze uporządkowane. W posłowiu czytelnik znajdzie tłumaczenia, argumentację, okoliczności, które wpłynęły na zajęcie się tym tematem. Przyznaję, że to jedna z moich ulubionych części książek. Dzięki niej mogę się dowiedzieć, jaka była motywacja autora, co chciał osiągnąć i co tak naprawdę go skłoniło do podjęcia się tego konkretnego zagadnienia. A lubię znać niektórych autorów. Tak! Szczególnie tych, których czytam od lat. Tak jak Katarzynę Bondę. Nie ukrywam, jest jedną z niewielu, które po tylu przeczytanych książkach jeszcze mi się nie znudziła. Chyba trafił swój na swego 😉.

Ciekawa książka. Interesująca fabuła. Wyraziści bohaterowie. Niczego innego nie potrzebujecie, by spędzić przyjemny czas z lekturą. Polecam !!!

Moja ocena: 7/10

Za egzemplarz recenzencki bardzo dziękuję Wydawnictwu Muza.