„Towarzyski poradnik dla panien bez posagu” Sophie Irwin

TOWARZYSKI PORADNIK DLA PANIEN BEZ POSAGU

  • Autor: SOPHIE IRWIN
  • Wydawnictwo: KSIĄŻNICA
  • Liczba stron: 368
  • Data premiery: 13.07.2022r.

„Towarzyski poradnik dla panien bez posagu” Sophie Irwin od Wydawnictwa Książnica to pozycja, która zwróciła moją uwagę od razu, gdy tylko pojawiła się informacja o jej premierze. Stało się to za sprawą niecodziennego tytułu, ciekawej okładki ze złotymi zdobieniami oraz intrygującego opisu.

Jest to lekka powieść obyczajowa z historycznym tłem, akcja rozgrywa się bowiem na początku XIX wieku. Jej bohaterką jest Kitty Talbot, która nie jest ani wybitnie wykształcona, ani szczególnie dystyngowana, owszem na urodę, ale niestety nie ma posagu, a na dodatek ma cztery młodsze siostry i … długi odziedziczone po ojcu. Żeby zapobiec katastrofie i sprzedaży rodzinnego domu Kitty ma tylko jedno wyjście… Musi znaleźć bogatego męża. Sprytu nie można jej odmówić, elokwencji i odwagi również, w związku z tym układa plan, udaje się do Londynu, by wkraść się w łaski miejscowej societty i rozkochać w sobie jakiegoś bogatego młodzieńca. Plan miałby duże szanse na powodzenia gdyby na jej drodze nie pojawił się lord Radcliffe, który bardzo szybko przejrzał jej motywację i postanowił sobie za wszelką cenę przeszkodzić temu, co Kitty sobie zamierzyła. Które z nich będzie sprytniejsze? Jak rozwinie się ten wątek? Czy dziewczyna dopnie swego? Jakie w zasadzie powinno być tutaj szczęśliwe zakończenie?

Książkę czytało mi się bardzo przyjemnie. Jest lekka, zabawna, błyskotliwa, a dzięki  temu, że rozgrywa się w czasach dalekich od współczesności pozwoliła mi mocno oderwać się od rzeczywistości. Akcja toczy się żwawo, wprowadzone do towarzystwa postacie są interesujące, a główni bohaterowie jak „z krwi i kości”. Bardzo polubiłam Kitty, lord Radcliffe też wydał mi się bardzo interesujący i z wielką uwagą i zainteresowaniem śledziłam interakcję między nimi. Ich słowne pojedynki, poczucie humoru i nagłe zwroty akcji powodowały, że błyskawicznie i z ogromną ciekawością przerzucałam kartkę za kartką. Kitty jest bardzo ciekawą postacią. Można by oceniać ją bardzo negatywnie, w końcu jest łowczynią posagów, chce wybrać przyszłego męża kierując się zasobnością jego portfela. Z drugiej strony jej życie wcale nie było łatwe, musiała szybko dorosnąć, a po śmierci ojca jako najstarsza córka czuje się odpowiedzialna za los swoich młodszych sióstr. I mimo tego, że jej postępowanie może się wydawać naganne, dziewczyna jest bystra, zabawna, pewna siebie, bardzo świadoma i odważna. Bardzo fajnie autorce udało się oddać klimat panujący wśród ówczesnej brytyjskiej arystokracji. Poznajemy panujące między nimi układy, wartości którymi się kierują, ich zwyczaje i sposób myślenia. Zakończenia oczywiście, jak w tego typu powieściach, można się było domyślać, ale całość oceniam bardzo pozytywnie, jest to świetna, lekka książka, która pozwoli Wam się zrelaksować i na pewno poprawi Wam humor.

Moja ocena: 7/10

Za możliwość przeczytania książki dziękuję WYDAWNICTWU KSIĄŻNICA.

„Pianistka. Clara Schumann i muzyka miłości” Beate Rygiert

PIANISTKA. CLARA SCHUMANN I MUZYKA MIŁOŚCI

  • Autorka: BEATE RYGIERT
  • Wydawnictwo: MARGINESY
  • Liczba stron: 448
  • Data premiery : 27.07.2022r.

Mam nadzieję, że pamiętacie moje recenzje „Anne z Zielonych Szczytów” oraz „ Anne z Avonlea” i moje zachwyty nad całkowicie nowym tłumaczeniem z oryginału od @wydawnictwomarginesy😉. Jakoś mam szczęście od tego Wydawcy. Ostatnie jego publikacje mile mnie zaskakują. Nie tylko Ania w nowym tłumaczeniu, lecz też „Zaś słońce wschodzi” Ernesta Hemingwaya  (recenzja na klik), o nowym Chmielarzu („Długa noc”) i „Jesieni zapomnianych” Anny Kańtoch (recenzja na klik). Takie same pozytywne odczucia miałam po przeczytaniu książki gatunkowo różnej od tych, które zwykle czytam, a mianowicie; „Samotnica. Dwa życia Marii Dulębianki” Karolina Dzimira-Zarzycka (recenzja na klik). Książka okazała się dla mnie ciekawą, błyskotliwą opowiastką w bardzo przystępnej formie o wieloletniej partnerce Marii Konopnickiej. Nie ukrywam, że zabierając się do publikacji „Pianistka. Clara Schumann i muzyka miłości” autorstwa Beate Rygiert spodziewałam się podobnych wrażeń. Już teraz wiem, że biografie można pisać w bardzo interesujący sposób😉.

Porównałabym muzykę do miłości! Zadaje ból, gdy staje się zbyt piękna. Czasami serce chce wyskoczyć z mojej piersi.” Z pamiętnika Clary Berlin, 20 września 1839 roku – „Pianistka. Clara Schumann i muzyka miłości” Beate Rygiert

Clara Wieck zakochuje się z wzajemnością w uczniu swego ojca Robercie Schumannie. Jak przystało na kilkunastoletnią pannę żyjącą w pierwszej połowie XIX wieku, zaczyna walczyć o miłość Roberta, prawo do życia z nim, a także o swoją pasję, muzykę. Równocześnie jej ojciec, apodyktyczny Friedrich Wieck osiąga stałe dochody z gry na pianinie młodej Clary. Nie chce niczego zmieniać, nie chce utracić źródła dochodu. Boi się, że wyrwana spod jego skrzydeł Clara osiągnie apogeum swoich pianistycznych możliwości na najważniejszych europejskich scenach i przestanie godzić się na nierówny podział zysków. Pasja, namiętność, muzyka. Kolejność nie ma znaczenia. Wszystkie muzy tak samo silne, tak samo obezwładniające życie młodej Clary, która zaczyna wychodzić z cienia….

Miłość musiała się udać, chociaż z biegiem lat straciła na wyrazistości. Przecież nie bez kozery młoda Clara pisała do ojca: „…od dawna czułam, że to się musi udać. Nic na tym świecie nie może mnie zwieść. Pokażę ojcu, iż młodzieńcze serce może być niezłomne! Z listu Clary do Roberta 15 sierpnia 1837 roku”. Takich pięknych słów w wykonaniu bohaterów ówczesnych czasów w książce jest niezmiernie dużo. Pamiętniki, fragmenty listów Roberta, Clary i innych nie przynudzają, lecz urozmaicają odbiór wzniecając prawdziwe emocje szczęścia, miłości, trochę nawet zazdrości za młodością, za tym przeświadczeniem, że ten właśnie jest tym jedynym i o niego trzeba walczyć do ostatnich chwil. Kolejną zaletą publikacji jest umiejscowienie w miejscu i czasie wydarzeń opisywanych w każdym z rozdziałów. Rygiert zadbała, by czytelnik nie pogubił się w zdarzeniach dziejących się na arystokratycznych dworach, poważnych i zacnych domach, a także na europejskich scenach w każdym czasie, w każdej chwili. Akcja dzieje się w Lipsku, w którym wychowała się Clara, a także w Hamburgu, w którym Clara zaczęła występować i licznych europejskich miastach. Podobało mi się nawiązanie do Fryderyka Chopina, którego Clara spotkała i poznała przy okazji licznych występów na scenach północnych Niemiec. Autorka bardzo wiernie odzwierciedliła niemiecki dryg, niemiecką jakość i niemiecki temperament, a raczej jego brak😉 i wstrzemięźliwość. Miło czytało się o dawnych zawodach, których już nie ma w dzisiejszym świecie jak: koncertmistrz, czy mecenasach muzycznych, dyliżansach pocztowych służących do podróży, a także strojach, obyczajach i wystrojach. Sam język w dialogach i narracji został dostosowany do czasów, o których opowiada książka.

„Dlaczego życie nie składa się wyłącznie z koncertów? Gdyby tylko mogła, grałaby bez ustanku. I razem z dźwiękami udała się gdzieś daleko.” – „Pianistka. Clara Schumann i muzyka miłości” Beate Rygiert

Ciekawy pogląd młodej dziewczyny, którą ojciec od piątego roku życia zmuszał do grania na pianinie. Takich nowatorskich spojrzeń na znaną postać w światowej muzyce, a także jej męża Roberta znajdziecie sporo. Tak samo jak w książce znajdziecie wiele ciekawostek. Warto wspomnieć o stowarzyszeniu muzycznym, który teoretycznie miał łączyć siły przeciwko filisterstwu konserwatystów. Członkowie stowarzyszenia nadali sobie nowe imiona, i tak; „Wieck nazwał się Mistrzem Raro, Clara – Chiariną, a Robert wybrał dwa imiona odzwierciedlające różne cechy jego charakteru – Euzebiusz oraz Florestan”. Sam wątek miłości nie jest infantylny. Został przedstawiony w sposób bardzo delikatny, wysublimowany. Początek, jak na młodzieńczą miłość przystało „Miała wówczas jedenaście lat, on – dwadzieścia; jego oblicze promieniało i wydawał się pełen werwy.”

No tak😊, zaczęłam już lekko spojlerować i opowiadać Wam całą książkę. Nie mogę zepsuć Wam zabawy podczas czytania, więc podsumuję mój wpis następująco: opowieść o romantycznych kochankach, wirtuozach pianina w prozie wspólnego życia. Napisana w bardzo stonowany, płynny sposób z perspektywy Clary Schumann, z perspektywy kobiecej. Idealna lektura dla ciekawskich świata i uwielbiających powroty do przeszłości, w których mnóstwo koronek, halek, sal balowych i scen teatralnych oraz operowych. Gdzie liczyły się binokle, cygaro, perfumy, a także długa łabędzia szyja. Udanej lektury!!!

Moja ocena: 7/10

Egzemplarz recenzencki otrzymałam od Wydawnictwa Marginesy, za co bardzo dziękuję.

„Nie ma tego złego” Lauren Weisberger

NIE MA TEGO ZŁEGO

  • Autorka: LAUREN WEISBERGER
  • Wydawnictwo: ALBATROS
  • Cykl: DIABEŁ UBIERA SIĘ U PRADY (tom 3)
  • Liczba stron: 416
  • Data premiery: 27.07.2022r.
  • Data premiery światowej: 7.05.2019r.

Lauren Weisberger była przez niecały rok osobistą asystentką samej Anny Wintour szefowej „Vogue”. Swoje doświadczenia opisała w błyskotliwej  książce „Diabeł ubiera się u Prady”, której ekranizacja podbiła serca odbiorców z rewelacyjną rolą Meryl Streep oraz Anne Hathaway. Film oglądałam, pierwszą część dawno temu czytałam. O drugiej nie miałam pojęcia😉. Tym chętniej sięgnęłam do książki „Nie ma tego złego”, która premierę nakładem @WydawnictwoAlbatros miała 27 lipca br. Spodziewałam się ciekawej fabuły, kobiecych problemów w stylu bardziej „Zmowy pierwszych żon”, niż „Wielkich kłamstewek”, a także mile spędzonego czasu.

Karolina Hartwell, była supermodelka, aktualnie żona pretendującego do funkcji prezydenta Stanów Zjednoczonych senatora Grahama Hartwella zostaje zatrzymana za jazdę po pijanemu, z synem męża i jego kolegami w samochodzie. Dramatyzmu dodaje fakt, że policja dostrzega na tylnym siedzeniu puste butelki po alkoholu, wskutek czego Karolina spędza noc w areszcie. Wspierana przez Miriam Kagan, przyjaciółkę, byłą prawniczkę, a teraz gospodyni domową i matkę trójki dzieci, prosi o pomoc Emily Charlton. Byłą asystentkę Mirandy Prestly wydawczyni modowego imperium „Runwaya”, aktualnie konsultantkę wizerunkową celebrytów, która zaczyna tracić klientów. Kobiety wspierają się wzajemnie w trakcie swych życiowych zakrętów i starają się ze wszystkich sił, by wyjść z życiowych zawirowań obronną ręką.

Niestety zawiodłam się. Książka jest bardzo przeciętna, czułam się przytłoczona nieprawdopodobnymi sytuacjami i słabymi fragmentami, które miały wywołać u czytelnika emocje. Sama kwestia związana z aresztowaniem Karoliny z początku książki okazała się wyjątkowo naciągana. Dzieci na siedzeniach z tyłu, z pustymi butelkami po alkoholu! Do tego brak badania alkomatem i noc w areszcie! Gdzie komórka, z której Karolina nagrywa nieregulaminowe zachowania policjantów? Gdzie dzieci, które reagują? Gdzie jest jej adwokat, jeśli rodzinny się nie spisuje ?  Autorka jakby zapomniała o podstawowych kwestiach, o których wie każdy czytelnik. To już niestety spowodowało silną moją reakcję obronną. Nie cierpię wręcz, gdy autor robi z czytelników bezmyślne mięso czytelnicze, które łyka wszystkie absurdy. Bohaterki też mnie nie zachwyciły. Nie ma w nich drapieżności. Kompletnie nie są podobne do postaci z „Wielkich kłamstewek”, już o „Zmowie pierwszych żon” nie mówiąc. Intrygi nie okazywały się rzeczywiście intrygami, tylko słabo skonstruowanymi elementami fabuły. Akcja często wydawała mi się rozwleczona, a bohaterki w różnych aspektach życia bezwolne. Karolina jako supermodelka zawiodła mnie najbardziej. Wydawała się praktycznie bezmyślna od początku do końca. Jej infantylność i naiwność wydawała mi się wręcz patologiczna. Najbardziej przekonała mnie Miriam. Kobieta, która zrezygnowała z kariery prawniczej dla rodziny, ale która powraca na rynek pracy. Chociaż jej powrót na rynek pracy też wydaje mi się totalnie odjechany. Sposób prowadzenia sprawy Karoliny….. ech, aż szkoda komentarza jak wydaje się być kierowany bez sensu, po omacku i bardzo pospolitymi metodami nie przystającymi na działalność prawniczą.

Książka ma jednak ciekawe momenty. Niezwykle podobały mi się nazwy rozdziałów, które okazały się niestety najciekawszym fragmentem. „Znowu kostium nazisty?”, „Zwykły kolega i niebieski kondom z brokatem”, „Powrót do dopasowanej waginy” brzmią wspaniale.  W niektórych rozdziałach, których jest łącznie trzydzieści jeden, autorka wprost odniosła się do rozdziałów, których nazwa wydaje się jakby wprost wycięta z treści zawartych w poszczególnych częściach. Gdzieniegdzie autorka wplotła ciekawe spostrzeżenia związane z funkcjonowaniem bogatych kobiet z przedmieścia jak: operacje plastyczne, wszechobecne nianie, dzieci jako element statusu społecznego, zdrady, znudzenie własnym życiem, ekskluzywne ciuchy, drogie siłownie itd. Wielokrotnie wspomniała uwielbiany swego czasu przeze mnie serial „Gotowe na wszystko” stwierdzając, że serial był kiepski, a fabuła słaba. Dla mnie życie Gabrielle, Susan, Bree, Lynette i Edie było o wiele ciekawsze. No cóż, ale każdy ma swój gust😊.

Podsumowując; niewymagająca lektura, która nie pozostawiła po sobie żadnej refleksji. No może tylko jedną:

Liczą się emocje, nie fakty! Nikogo nie obchodzi, co się naprawdę wydarzyło. Nikt nie dba o to, czy jesteś niewinna. Nikogo nie interesują aspekty prawne i szczegóły. Najważniejsze, jakie wzbudzasz uczucia. Jak ludzie na ciebie reagują, gdy cię widzą, słyszą, spotykają. Cała reszta to szum.” -„Nie ma tego złego” Lauren Weisberger.

Moja ocena 5/10

Recenzja powstała dzięki Wydawnictwu Albatros.

„Mężczyzna, który zjadł orzeszki” Marta Guzowska, Leszek Talko

MĘŻCZYZNA, KTÓRY ZJADŁ ORZESZKI

  • Autor: MARTA GUZOWSKA, LESZEK TALKO
  • Seria: LUCJA SŁOTKA. ODCINEK 1
  • Wydawnictwo: WIELKA LITERA
  • Liczba stron: 143
  • Data premiery: 01.07.2022r.

Wydawnictwo Wielka Litera zaskoczyło nas ostatnio oryginalnym przedsięwzięciem. Mianowicie podjęło się publikacji pierwszego, polskiego, literackiego serialu kryminalnego autorstwa Marty Guzowskiej i Leszka Talko. Kolejne tomy, ups… odcinki będą się ukazywać na początku każdego miesiąca. Są to niewielkie książeczki kieszonkowego formatu bardzo podręczne, która można zabrać ze sobą praktycznie wszędzie i nie trzeba mieć dużo czasu na ich przeczytanie. Bohaterką serii jest Lucja Słotka – niesamowita Home Disaster Menager, który w każdym odcinku rozwiązuje inną zagadkę kryminalną. Pierwsza część miała premierę pierwszego lipca.

W „Mężczyznie, który zjadł orzeszki” Lucja przybywa do posiadłości producenta filmowego Tadeusza Walentego, by pomóc w przygotowaniach do jego hucznych sześćdziesiątych urodzin. Zjechać ma na nie cała śmietanka towarzyska branży, a Lucja ma 24 godziny by ogarnąć przyjęcie w stylu wiejskim, usadzić gości i pilnować by nie doszło do żadnej katastrofy, ponieważ niektórzy z nich nie mogą przebywać w swoim towarzystwie. Kobieta radziła by sobie z tym całkiem nieźle, uprawiając swoistą żonglerką słowną i umysłową, gdyby nie fakt, że podczas przyjęcia solenizant ląduje martwy pod stołem. Wszystko wskazuje na to, że został zamordowany, a narzędziem zbrodni były… orzeszki ziemne dosypane do jego bigosu. Nieporadny policjant na pewno nie poradzi sobie z tą sprawą, Lucja musi więc wziąć sprawy w swoje ręce i odkryć kto jest mordercą….

Pierwszy odcinek tego serialu literackiego ujął mnie niesłychanie, jest lekko, zabawnie, inteligentnie. Stylem nawiązuje do klasyki kryminałów, a zagadka, którą trzeba rozwiązać bynajmniej nie jest łatwa. Główna bohaterka to postać niezwykła, specjalistka od ogarniania spraw, których nikt inny nie potrafi ogarnąć. I choć część osób próbuje tradycyjnie określać ją mianem pomocy domowej, sama kobieta nazywa, się niezwykle trafnie zresztą „Home Disaster Menager”. Jest zuchwała, ironiczna, inteligentna, zdecydowana i przebojowa, istna kobieta rakieta. Zestaw gości, z którymi przyjedzie jej się zmierzyć nie należy do najłatwiejszych, każdy z nich ma cechy charakterystyczne, a ich interesy i dążenia wzajemnie się wykluczają. Ciągle coś się dzieje, akcja toczy wartko, podejrzenia i tropy się zmieniają. Podsumowując, podczas czytania tej książeczki nie sposób się nudzić, czas płynie błyskawicznie, a uśmiech nie schodzi z twarzy. Polecam gorąco.

Moja ocena: 7/10

Za możliwość zapoznania się z lekturą serdecznie dziękuję Wydawnictwu Wielka Litera.

„Ajurweda. Życie w zgodzie ze sobą” Claire Ragozzino

AJURWEDA. ŻYCIE W ZGODZIE ZE SOBĄ

  • Autorka: CLAIRE RAGOZZINO
  • Wydawnictwo: ZNAK
  • Liczba stron: 320
  • Data premiery: 13.07.2022r.

Moja przyjaciółka ma cechę, przez którą przy zamawianiu restauracyjnych dań musi próbować czegoś nowego. Wyobrażacie sobie w XXI wieku zjeść czarną polewkę? Ja nie. Za to moja przyjaciółka jak najbardziej. Czytając menu zawsze sprawdza czego w życiu jeszcze nie próbowała😊. Doceniam jej odwagę, chociaż nie zawsze wychodzi jej to na dobre😉. Ja mam bardzo podobnie z książkami. Dobierając kolejne tytuły na moją półkę, która definiuje najbliższe plany czytelnicze przy nieznanym słowie zapala mi się zielona lampka, że ta pozycja na pewno będzie interesująca. Im trudniejsze słowo, tym pozornie bardziej ciekawa książka mi się wydaje. Co powiecie więc na tytuł „Ajurweda. Życie w zgodzie ze sobą”? Prawda, że zaciekawia?  Książkę ofiarowało mi Wydawnictwo @Znak, a premierę miała 13 lipca br. Z tematem życia w zgodzie ze sobą zmierzyła się Claire Ragozzino, certyfikowana instruktorką jogi i nauczycielka ajurwedy. Ragozzino prowadzi również stronę https://vidyaliving.com/ poświęconą życiu, posiłkom, medytacjom, czy korzystnym dla organizmu technikom oddychania. Strona wygląda bardzo elegancko i profesjonalnie. Czy książka jej autorstwa też zrobiła na mnie takie samo wrażenie?

Pod pojęciem ajurwedy kryje się „(…) tradycyjna medycyna indyjska, zapoczątkowana w XII w. p.n.e. (…) Światowa Organizacja Zdrowia w pełni uznaje ajurwedę (tak samo jak tradycyjną medycynę chińską) za naukę medyczną. Jest jednym z niewielu systemów medycyny tradycyjnej, wykorzystujących chirurgię. System ajurwedy jest przez medycynę konwencjonalną (zachodnią) uznawany za medycynę komplementarną lub pseudonaukę w związku z łączeniem zjawisk empirycznych z koncepcjami metafizycznymi.” (cyt. za https://pl.wikipedia.org/wiki/Ajurweda z dnia 2.08.2022r.) Ja do tych tematów podchodzę zawsze sceptycznie. Już sam podtytuł publikacji Życie w zgodzie ze sobą zbił mnie z przysłowiowego pantałyku. Jak to zrobić? Próbuję całe moje ponad czterdziestoletnie życie i jakoś nie zbliżyłam się chyba do poziomu 20%. Czy da się tego nauczyć?

Wspólne przeżywanie ciszy jest w naturze głębokim doświadczeniem.” -„Ajurweda. Życie w zgodzie ze sobą” Claire Ragozzino.

Tak twierdzi Claire Ragozzino. W książce serwuje masę rad jak możemy ułożyć się w swoim życiu, by czuć harmonię, nie tylko z własnym ciałem, ale przede wszystkim z umysłem. Jak to w książkach tego typu w „Ajurweda. Życie w zgodzie ze sobą” czytelnik znajdzie receptę na praktyki jogi, która wyciszy go w dzisiejszym świecie. Zaznajomi się z licznymi przepisami na dania wegetariańskie. Jest ich ponad osiemdziesiąt😊. Ragozzino podzieliła się także wypracowanymi przez siebie trikami kuchennymi, dzięki którym zdrowe odżywianie staje się prostsze i bardziej intuicyjne.

Praktyka czyni mistrza jest moim pierwszym skojarzeniem po zapoznaniu się z propozycją. Gdybym poświęciła doskonaleniu siebie, swego otoczenia, swojego jadłospisu tyle czasu co Claire Ragozzino to możliwe, że osiągnęłabym pełną zgodę ze sobą i moim życie. Dla mnie pewne kwestie podjęte w książce, z jednej strony wydają się zbędne, jak na przykład cykl pór roku, z drugiej niezwykle skomplikowane i czasochłonne. Łatwo mówić trudno zrobić to moje drugie skojarzenie. Przepisy zaprezentowane w książce wymagają czasu i zaangażowania. Generalnie przeznaczone są dla młodych dorosłych, możliwe, że singli lub bezdzietnych par, których celem jest zdrowe odżywianie. Kiełki z fasoli mung? Szafranowa komosa☹? Polenta jaglana? Rustykalna galette z figami? Brzmi dziwne, obco, czasochłonnie i drogo. Triki kuchenne zapowiedziane w opisie nie zastosowałam do tej pory ani razu, mimo, że z książką zapoznałam się już jakiś czas temu. Możliwe, że jestem bardzo opornym czytelnikiem ☹ i nie jest podatnym gruntem na takie nowości. Koncepcji Buddda bowl nie skumałam do tej pory, mimo wielokrotnego czytania.

Wracając jednak do waloru wydawniczego przyznaję, że książka jest wartościowa dla pewnego grona odbiorców, do którego ja nie należę. Autorka nostalgicznie opowiada o swoim świecie. Przez co ma się wrażenie, że chciałoby się do niego koniecznie dołączyć i osiągać korzyści, którymi się dzieli. Poradnik uzupełniają przepiękne, trafione w punkt rysunki oraz urocze zdjęcia. Całkowicie przekonała mnie za to filozofia zwolnienia. Autorka przemyciła w książce trochę ciekawostek, na przykład ile, jakie nacje przeznaczają na odpoczynek, na posiłek. I z tego wiem, ja zdecydowanie za mało, zdecydowanie za mało.

Książka dla chętnych zrewolucjonizować swoje życie. Pragnących żyć wolniej i zdrowiej. Dla tych, co dla dobrego samopoczucia chcą i mogą poświęcić sporo czasu. Książka dla odważnych i szukających nowych koncepcji do wdrożenia. Skłaniająca do zastanowienia, do przemyśleń. Idealna na deszczowe wieczory.

Moja ocena: 7/10

Recenzja dzięki Wydawnictwu Znak.

„Mam już dość” Joanna Warpas, Danuta Awolusi

MAM JUŻ DOŚĆ. JAK POKONAŁAM DOMOWEGO HEJTERA.

  • Autor: JOANNA WARPAS, DANUTA AWOLUSI
  • Wydawnictwo: SQN
  • Liczba stron: 268
  • Data premiery: 13.07.2022r.

Po reportaże nie sięgam zbyt często, jednak ten autorstwa Joanny Warpas i Danuty Awolusi musiałam przeczytać ze względu na poruszaną tematykę. Początkowo myślałam, że „Mam już dość. Jak pokonałam domowego hejtera” od Wydawnictwa SQN to pozycja o przemocy w związku, po przeczytaniu muszę powiedzieć, że nie tylko…

Ogólnie rzecz ujmując książka porusza temat rozwodów. Na przykładzie sześciu bohaterek pokazuje co je doprowadziło do decyzji o rozwodzie, z czego ona wynikała, często owszem jest to przemoc, ale nie zawsze. Obserwujemy jak przebiegał rozwód, ile trwał, a dalej to jak bohaterki czuły się, gdy już ten rozwód uzyskały, a także jak wygląda ich życie obecnie, kilka lat po rozwodzie.

Książka ta to bynajmniej nie jest żadne usprawiedliwienie, czy gloryfikacja rozwodów, wręcz przeciwnie pokazuje, że często jest to decyzja ostateczna, do której podjęcia często dojrzewa się wiele lat, gdy wszystkie inne środki i podejmowane próby zawodzą. Dla większości kobiet, zwłaszcza, gdy mają dzieci rozwód to ostateczność, to porażka, rozbijanie rodziny. Czasem jednak nie ma innego wyjścia, czasem ta rodzina, mimo, że mieszka pod jednym dachem wcale rodziną nie jest. Bowiem życie w strachu, w otoczeniu wyzwisk, krzyków i kłótni, czy obok rodzica będącego pod wpływem nałogu bynajmniej nie jest dobre dla dzieci. Kobiety jednak w imię dobra dzieci są w stanie wiele znieść, nawet jeśli jest to tylko dobro fikcyjne, wyobrażone. W pewnym momencie przychodzi jednak taki moment, że nie można dużej się oszukiwać, że przelewa się to przysłowiowa kropla goryczy i wiemy, że nie mamy innego wyjścia, jak tylko odejść, by uratować siebie, zapewnić spokój dzieciom i pokazać im, że należy i można o siebie zawalczyć, a na pewne rzeczy po prostu nie można się zgadzać. Czasem zdarza się też tak, że to ta druga strona podejmuje decyzję, znajduje sobie nową, lepszą, często młodszą partnerkę, a długoletnią żonę wystawia za próg. Wtedy kobieta nie ma innego wyjścia jak tylko się z tą nową rzeczywistością zmierzyć.

W przypadku bohaterek książki przyczyny rozwodu były różne. Alicja miała męża socjopatę, który osaczał ją zazdrością, manipulował i stosował wobec niej przemoc. Marta miała męża alkoholika, choć w zasadzie długo sobie tego nie uświadamiała, w końcu mąż wyjechał za granicę, gdzie znalazł sobie nową partnerkę. Julia związała się z manipulatorem, który stosował wobec niej przemoc i niemal nie doprowadził jej do szaleństwa. W małżeństwie Adeli pozornie nie działo się nic złego, po prostu w pewnym momencie poczuła, że miłość wygasła i nie mają już sobą nic wspólnego. Paradoksalne decyzja o rozwodzie w jej przypadku również była bardzo trudna, miała bowiem przeciwko sobie cała rodzinę, która uważała, że w imię fanaberii niszczy dzieciom życie. Z kolei Diana podporządkowała rodzinie większość życia, opiekowała się dzieckiem i prowadziła dom, by mąż mógł się rozwijać i robić karierę, gdy zaczął zarabiać duże pieniądze żyli wygodnie do czasu, aż mąż nie zdecydował się na nowy związek, a kobieta nie została sama, bez mieszkania, pieniędzy, doświadczenia zawodowego… Sylwia żyła z mężem, który był alkoholikiem i oszukiwał ją i mimo, że od rozwodu minęło sporo czasu nadal spłaca jego długi…

Ta książka uzmysłowiła mi, że jakakolwiek by nie była przyczyna rozwodu, najczęściej dochodzi do niego na skutek długofalowego procesu, a podjęta decyzja prawie nigdy nie jest łatwa i szybka. Nawet po jej podjęciu kobiety często muszą się mierzyć ze społecznymi naciskami i lekkomyślnymi opiniami. Pozycja ta pokazuje, że proces rozwodu to często prawdziwe piekło, zarówno pod względem psychicznym, finansowym, jak i ze względu na jego przebiega i to, co dzieje w sądzie. Często proces ten, podobnie jak samo małżeństwo zostawia w psychice kobiety dotkliwe ślady, burzy spokój i powoduje, że jego odzyskanie czasami trwa długie lata. Jest jednak kropelką nadziei, dla kobiet, które tkwią w nieszczęśliwych, przemocowych małżeństwach, że da się z niego wyjść, że są w stanie sobie poradzić. I jeśli chociaż jedna kobieta po przeczytaniu tej książki, czy tej recenzji uwierzy, że warto o siebie zawalczyć, że każdy ma prawo do szacunku i godnego życia to zdecydowanie warto takie tematy poruszać, wciąż i wciąż, od nowa. Bowiem mimo pewnego postępu społecznego oraz faktu, że rozwody obecnie są znacznie częstsze niż dwadzieścia czy trzydzieści lat temu, wciąż istnieje wiele krzywdzących opinii i przekonań na ich temat. Myślę więc, że każdy, nawet ten, którego temat rozwodów nie dotyka osobiście powinien przeczytać tą książkę, by spojrzeć na sprawę z innego punktu widzenia. I na koniec jeszcze jedna taka uwaga, bo już słyszę te męskie zarzuty😉 To, że książka opowiada o doświadczeniach kobiet, nie oznacza, że tylko kobiety dotyka krzywda i przemoc w małżeństwie, czy, że tylko kobiety muszą podejmować trudne decyzje i borykać się z jej skutkami. Po prostu autorki jako kobiety, z pewnymi doświadczeniami chciały wesprzeć inne kobiety w tej niełatwej drodze. …

Naprawdę gorąco polecam tę książkę, myślę, że może czytelnikowi otworzyć oczy na wiele nowych aspektów, a osobom, które zmagają się z decyzją o rozwodzie ukaże go w sposób realny, jako proces, który na pewno nie jest łatwy, ani szybki, ale który w pewnych okolicznościach zdecydowanie warto i można podjąć, w końcu „siła jest kobietą”.:)

Moja ocena: 8/10

Za możliwość zapoznania się z lekturą serdecznie dziękuję Wydawnictwu SQN.

„Labirynt” Piotr Borlik

LABIRYNT

  • Autor: PIOTR BORLIK
  • Wydawnictwo: PRÓSZYŃSKI I S-KA
  • Liczba stron: 360
  • Data premiery: 14.07.2022r.

@Piotr Borlik napisał bardzo dobrą swoją dziesiątą książkę😊. „Labirynt” bo o niej mowa wydana została przez Wydawnictwo @Proszynski i debiutowała na polskim rynku w dniu 14 lipca br. I choć jest to moja pierwsza lektura autorstwa Borlika bardzo się cieszę, że do niej sięgnęłam tak szybko. Rozwiązywanie obłędnych labiryntów tylko wzmocniło mój  apetyt na prozę Borlika, że nie omieszkam przeczytać jego poprzednie książki.

(…)labirynt jest ścieżką życia (…) Podróżą, w której każdy kolejny zakręt może przynieść zmianę. Podobno według niektórych wierzeń labirynty mają moc uzdrawiania duszy.” -„Labirynt” Piotr Borlik.

Tomasz Jasiński mąż Ani i szczęśliwy ojciec Poli spędza kolejne wakacje w roku 2013 nad polskim morzem. Wiedziony chęcią doświadczania przygody odwiedza z kobietami swego życia labirynt, w którym wybucha pożar. Jasiński nie dał rady uratować nikogo innego za wyjątkiem Poli. Ale czy naprawdę Pola zalicza się do uratowanych?

Wyrzuty sumienia związane z narażeniem życia Poli piętnują małżeństwo. Pięć lat po trudnych wydarzeniach Ania Jasińska pracuje jako opiekunka do dzieci starająca się uchronić podopiecznych od niebezpieczeństw czyhających na każdym kroku.  A Jasiński wiedzie kawalerskie życie do czasu, gdy znajduje za wycieraczką samochodu skreślony własnoręcznie labirynt i instrukcje dla Jasińskiego. Ich nie wypełnienie przyczynia się do powstania pożaru w jego mieszkaniu. Po czterech latach Jasiński nadal otrzymuje zawoalowane wiadomości w formie rysunków kolejnych labiryntów, coraz to bardziej skomplikowanych, coraz to bardziej perfekcyjnych. Stara się gonitwę za wypełnieniem poleceń chorego umysłu pogodzić z pracą. Pomaga mu współpracowniczka Ala i młody Karol. Czy długo uda mu się udawać, że nic się nie dzieje?

Mam nadzieję, że niezbyt Was pospojlerowałam we wprowadzeniu do fabuły. Nie ukrywam, że ta opublikowana była trzecią z kolei wersją😉. W dwóch poprzednich za bardzo wczułam się w rolę wprowadzającej, że praktycznie streszczałam książkę😊.

Przybijając do brzegu, jak to się mówi, niniejszym tłumaczę moje zadowolenie z lektury, które ujawniłam w pierwszym zdaniu mojej opinii. Perspektywa czasowa: wydarzenia Autor osadził w latach 2013, 2018 i 2022. Czasoprzestrzeń oznaczył wyraźnie w podtytule każdego z rozdziałów wskazując dodatkowo na porę roku. To pozwoliło mi, jako czytelnikowi, umiejscowić w jakim miejscu znajdują się główni bohaterowie oraz  co jest najważniejsze w tym momencie w ich życiu. Retrospekcje nie męczą, jak to często się u mnie zdarza. Wręcz przeciwnie wzmacniają narrację i dopełniają całość. Postać Ani: byłej żony Tomka, która wbrew moim odczuciom na początku okazała się ciekawą postacią. Jej skłonność do czynienia dobra, realność osądów, dojrzałość w relacji z byłym mężem zachwyciła mnie. Ania nie jest ofiarą. Borlik uniknął tego spojrzenia na matkę dziewczynki, która doświadczyła w dzieciństwie tak traumatycznego przeżycia. Przedstawił ją bardziej jako zadośćuczyniającą innym rodzicom, innym matkom, innym dzieciom. Mimo marnych efektów i negatywnych skutków. Jej relacja z Kamilą okazała się ciekawym wątkiem pobocznym, mimo, że sama Kamila nie wzbudziła mej sympatii. Pomysł: połączenie przeszłości, zaprzeszłości i teraźniejszości. Borlik łączy trzy światy, przed, po i bieżący, w których rodzina Jasińskich jest już w innym miejscu i boryka się z innymi problemami. Koncepcja labiryntów, mimo, że do niej podeszłam z lekkim przymrużeniem oka, sprawdziła się w fabule w stu procentach. Nic tu nie jest naciągane. Historia wydaje się być prawdziwa i możliwa. Chory umysł: sprawca, co oczywiste. Obok niego uratowana przez Jasińskiego brunetka, trochę Kamila, nie wspominając o ofiarach traumatycznych przeżyć, które odciskają piętno na całe życie. Borlik umiejętnie rozpisał postaci z różnymi traumami. Nieumiejętne, społecznie niepełnosprawne, emocjonalnie zranione. Każda z nich nosi inne znamię, inną bliznę po całkowicie odrębnej ranie. Każda z nich wykreowana została przez innego sprawcę, inne zdarzenie,  lub inne niebezpieczeństwo. A mimo to, wszystkie wydały mi się realne, wkomponowane w całą fabułę i w klimat książki. Sensacja: z dozą thrillera. Raczej nie kryminał. W „Labiryncie” nie liczy się pościg za sprawcą, nie liczy się złapanie go, zanim stanie się krzywda. W książce Borlika chodzi o życie mimo wszystko, mimo tych dziwacznych wydarzeń, z którymi styka się Jasiński i czego nagle w pokoju córki doświadczyła jego była żona Ania. Jasiński mimo, że stosuje mechanizm unikania, zaprzeczania w końcu przegrywa. W końcu musi się przyznać wszystkim wokół, że temat labiryntów istnieje. Pytanie tylko, czy nie za późno…

Dobrze czytało mi się najnowszą powieść Borlika. Nie nudziłam się. Weszłam w historię od początku do końca. Z uwagą śledziłam losy Tomka, Ali, Ani, kompletnie nie spodziewając się tak ważnej roli Poli😊. I o to chodzi w dobrych książkach, by opowieść wciągała od początku. A jeśli pióro, język i tempo nie nuży i nie mierzi, to już jest gwarancja dobrze spędzonego czasu. Ja od „Labiryntu” nie umiałam się oderwać do ostatniej strony. Dlatego polecam Wam tę pozycję i życzę, miłej lektury!

Moja ocena: 8/10

Egzemplarzem recenzenckim obdarowało mnie Wydawnictwo Prószyński i S-ka, za co bardzo dziękuję.

„Konfetti” Monika Kłos

KONFETTI

  • Autorka: MONIKA KŁOS
  • Wydawnictwo: PRÓSZYŃSKI I S-KA
  • Cykl: GALAKTYKA MONY (tom 1)
  • Liczba stron: 240
  • Data premiery: 12.07.2022r.

Nie czytałam żadnej z poprzednich powieści od @Monika Kłos – strona autorska. Zaciekawiła mnie jednak fabuła przedstawiona przez Wydawnictwo @Proszynski. Zrozumiałam, że ta  pierwsza część nowego cyklu „Galatyki Mony” może być wyjątkowa, gdyż daje obietnicę pewnej całości, pewnej wymyślonej z góry historii. A dość dobrze znoszę powieści, które z czegoś wynikają i do czegoś zmierzają. Przed wami recenzja „Konfetti”, książki która miała premierę dopiero co, tj. 12 lipca br. Mnie wyjątkowo zaciekawił opis Wydawcy i zafrapowała ciekawa okładka. Musiałam jak najszybciej dowiedzieć się, co się kryje pod tym pięknym motylem. I już wiem nie poczwarka, tylko piękna kobieta Mona,

Twoje  życie składało się z ogromnego bólu, cierpienia i nieszczęścia. Jesteś na granicy śmierci, co to co przeżyłaś przeważyło energię życiową. Widzę koniec.” – „Konfetti” Monika Kłos.

Tak Autorka zapoznała Monę z czytelnikami. I to do naszego zadania należy, by dowiedzieć się jak i czy tę energię życiową Mona potrafi odzyskać. A wszystko zaczęło się od zdrady mężczyzny w którym Mona była w kilkuletnim związku. Wszystko zaczęło się od Eryka i niespełnionej berlińskiej obietnicy. Na chwilę Autorka zauroczyła nas Adamem, by zaraz w ferworze korporacyjnego życia rzucić nas w wir komplikacji z udziałem Martina. W tym wszystkim musi odnaleźć się Mona. Czasem krucha, czasem silna, szczególnie dla swego dziecka. Szukająca własnej drogi i popełniająca jak my wiele błędnych decyzji.

Nie wiem kompletnie od jakiego gatunku zaliczyć tę powieść składającą się z dwunastu rozdziałów. Z jednej strony czyta się ją bardzo lekko, jak prozę typowo rozrywkową, bez głębszego dnia, napisaną w stylu kronikarskim, gdzie Autorka opisuje kolejno następujące po sobie wydarzenia, trochę bez głębszego zastanowienia, bez chwili odpoczynku na dogłębną analizę tego co się dzieje. Z drugiej książka podejmuje bardzo trudne tematy. Przemoc domową. Ucieczkę chociaż w bardzo nieprzekonującym stylu. Temat ciężkiej choroby. Niektóre sformułowania okazały się dla mnie zbyt pobieżnie napisane, tak jakby z grubsza, tak jakby z maską, całkowicie nietrafione. Przykładowo tak główna bohaterka mówi do swej bratanicy; „Widzisz, kochanie, nie wytrzymuję… To już drugi raz, kiedy ocieram się o śmierć, a mój mąż nie ma dla mnie litości, współczucia…” Dalej nie dzieje się nic. Wyświechtane, w mocno harleqinowskim stylu, jak w słabym dramacie. Drażniło mnie używanie imion Marianny i Wiki naprzemiennie. Dużo w historii egzaltacji, same znaki zapytania, zero odpowiedzi. Nawet przemiana Martina nie została rozpisana, przedstawiono ją tylko z jednego punktu widzenia, z ogromną ilością niedopowiedzeń.

Słaba pozycja. Nie przekonuje mnie postać głównej bohaterki. Niezmiernie słabej superbohaterki. Jakby Autorka skonstruowała Monę z iluś tam kobiecych postaci mających bardzo mało punktów stycznych. Tylko miłość matki urzeka. A to za mało, by ocenić powieść wysoko.

Moja ocena: 4/10

Egzemplarzem recenzenckim obdarowało mnie Wydawnictwo Prószyński i S-ka, za co bardzo dziękuję.

„Środek lata” Małgorzata Warda

ŚRODEK LATA

  • Autorka: MAŁGORZATA WARDA
  • Wydawnictwo: PRÓSZYŃSKI I S-KA
  • Liczba stron: 432
  • Data premiery: 12.07.2022r.
  • Data 1 wydania polskiego: 2007r.

@Małgorzata Warda – autorka to „Pisarka, malarka, rzeźbiarka – jest absolwentką Akademii Sztuk Pięknych. Laureatka kilku konkursów literackich. Jej prozatorski debiutem była książka „Dłonie” wydana w roku 2005.” (cyt. za https://lubimyczytac.pl/autor/23088/malgorzata-warda z dnia 20.07.2022r.). Ja Autorkę znam z licznych antologii, w których zamieściła swoje opowiadania (np. Teraz Cię rozumiem mamo). W krótszej formie Pani Małgorzata czuje się równie dobrze, co w dłuższej😊. Nie wierzycie? To dobrze😉. Warto sprawdzać samemu.

Książki pt. „Środek lata” wydanej pierwotnie w 2007 roku przez Wydawnictwo @Prószyński i S-ka nie czytałam. Ucieszyła mnie więc wiadomość od Wydawcy, że 12 lipca br. powieść zostanie wznowiona w nowym wydaniu. Dzięki uprzejmości @Prószyński i S-ka wolumin w pięknej, klimatycznej okładce trafił w moje ręce. Jestem już po lekturze. Pozwólcie podzielić się z Wami spostrzeżeniami na jej temat.

W 2005 roku znika Sylwia Fey. Dziewiętnastolatka z klasy maturalnej. Rok poszukiwań nie przynosi rezultatu. Dziennikarskie śledztwo rozpoczyna Marlena Rogucka z pisma „Portrety”. Wraz ze swoimi współpracownikami zaczyna na nowo odkrywać te same karty, czytać te same strony raportu policyjnego i zapoznawać się z pamiętnikiem zagubionym, z jego wszystkimi stronami, nawet tymi dostarczonymi przez jej przyjaciółkę Marzenę. Na nowo przesiewa informacje. Niektóre z nich pojawiają się po raz pierwszy. Czy to doprowadzi dziennikarkę śledczą do rozwiązania zagadki zaginięcia Sylwii?

Ależ mnie zmyliło Wydawnictwo tą subtelną, klimatyczną i delikatną okładką !!! Spodziewałam się uroczej książeczki obyczajowej, a otrzymałam mix gatunków literackich w jednej powieści. „Środek lata” to powieść obyczajowa z rozbudowanymi wątkami relacji w rodzinie. Bardzo dobrze obrazująca związek między rodzeństwem, oczekiwania dorosłych i różnice pokoleniowe, szczególnie wnuków w relacji z Babcią, która uparcie twierdziła, nawet nie wychodząc z domu, że „(…) prawdziwa dama nie powinna w kółko obnaszać tych samych strojów…”. Dotyka również tematu przyjaźni i związków między rówieśnikami. „Środek lata” to też niespokojny thriller, w którym rys psychologiczny bohaterów odgrywa istotną rolę. Sama Sylwia nie potrafi radzić sobie ze swoimi emocjami. Jej pamiętnik jest przepełniony niespełnionymi obietnicami, niezrealizowanymi marzeniami. Jej zachowanie przekracza dobry gust i w relacji z bratem Mateuszem, i w relacji z innymi mężczyznami. „Środek lata” to też kryminał, w którym główną rolę odgrywa dziennikarka Marlena. Stara się dotrzeć do prawdy w swym śledztwie. Prowadzi go w zgodzie z prawidłami gatunku, rozpytując wszędzie, zapędzając w przysłowiowy kozi róg, pokazując nowe dowody i analizując reakcje. Ten wątek zawiódł mnie jednak najbardziej. Marlena odkryła fakty, które w realnym świecie policja odkryłaby w trakcie rocznego śledztwa wcześniej czy później. Rola Marzeny w mojej opinii w rozwiązaniu zagadki została uwypuklona aż za nadto.

Bardzo dobrze czytało mi się tę powieść. Nie mogłam się od niej oderwać, aż zarwałam noc do pierwszej w nocy😊. Narracja jest prowadzona w pierwszej osobie liczby pojedynczej i to z różnych perspektyw. Rozdziały zatytułowane imionami bohaterów nakierunkowują czytelnika, kto będzie kluczowy w danej części książki. Śledzimy śledztwo z perspektywy Marleny. Na losy bohaterów patrzymy oczami Mateusza i jego przyjaciela Damiana. I Lou, Lucyna, najmłodsza siostra. Mimo, że jej rola jest kluczowa dla wątku obyczajowego, jej narracja nie przekonała mnie w ogóle. Nie potrafiłam się w nią czuć. Dziesięć lat młodsza od Sylwii, trzynaście od Mateusza, gdy relacjonuje wydarzenia powinna mieć z dziesięć lat. Jej narracja, w moim odczuciu, jest za poważna, brzmi jak narracja młodej dorosłej, mimo, że autorka wplotła w nią jej naiwność, czy w wielu miejscach pokazała różnice w postrzeganiu świata, np. w rozumieniu funkcji podwiązek😉.Wydarzenia z perspektywy Sylwii czytelnik śledzi z jej pamiętnika, który jest bardzo dobrze napisany. Są to zdarzenia i z bardziej dawnych, i mniej dawnych lat. Dzięki temu przeczytałam o walkmanie, o osiedlowych kinach, czyli inaczej o latach dziewięćdziesiątych, w których wszystko wyglądało inaczej. Zresztą przeplatająca czasoprzestrzeń na zasadzie teraz – wcześniej – dużo wcześniej bardzo dobrze się Małgorzacie Wardzie udała. Nie można się pomylić, nie można się zaplątać.

Fabuła bardzo ciekawa. Połączenie gatunków zasługuje na ogromny szacunek czytelnika. Autorka w tym zakresie wykazała ogromny kunszt prozatorski. Bohaterowie bardzo wyraziści, nawet w swej nieudolności i w swej naiwności. Mateusz skrywający tajemnicę spodobał mi się najbardziej. Jego męska perspektywa wydała mi się bardzo prawdziwa. Idealna książka na lato z Trójmiastem w tle. Miłej lektury.

Moja ocena: 7/10

Recenzja powstała w ramach współpracy z Wydawnictwem Prószyński i S-ka.

„Osuwisko” Kinga Wójcik

OSUWISKO

  • Autorka: KINGA WÓJCIK
  • Seria: LENA RUDNICKA. TOM 5
  • Wydawnictwo: PRÓSZYŃSKI I S-KA
  • Liczba stron: 472
  • Data premiery: 07.07.2022r.

O serii o komisarz Lenie Rudnickiej autorstwa Kingi Wójcik słyszałam już jakiś czas temu, miałam w planie po nią sięgnąć, ale jakoś tak ciągle się nie składało. Kiedy więc dowiedziałam się, że w lipcu będzie miał premierę 5 tom serii pt. „Osuwisko” wydany nakładem Wydawnictwa Prószyński i S-ka stwierdziłam, że to świetna okazja, by wreszcie zapoznać się z twórczością autorki. Obawiałam się trochę, czy zaczynanie od piątego tomu to dobry pomysł, ale muszę powiedzieć, że powieść spokojnie można czytać bez znajomości wcześniejszych tomów. Aczkolwiek po lekturze wiem, że po te wcześniejsze tomy sięgnę, bo zdecydowania mam niedosyt przygód Pani Komisarz i jestem ciekawa jej wcześniejszych losów.

W piątym tomie Lena Rudnicka nadal pracuje na posterunku w Białych Brzegach, gdzie została oddelegowana z Łodzi.  Musi zmierzyć się z trudną sprawą. Na brzegu miejscowego stawu zostaje odnalezione ciało mężczyzny, który zginął od ciosów nożem. Okazuje się, że to miejscowy dziwak, czterdziestokilkuletni Bogusław Konopka. Mieszkał on z matką w domu pod lasem i raczej stronił od ludzi. Brak motywu zbrodni i trudno znaleźć odpowiedź na pytanie kto i w jakim celu zabił tego spokojnego, nieszkodzącego nikomu mężczyznę. Po zagłębieniu się w sprawę komisarz Rudnicka znajduje trop, że być może ta śmierć jest związana z tragedią sprzed trzydziestu lat. Boguś wraz z czwórką przyjaciół ze szkoły udał się do miejscowej kopalni, wyszła stamtąd tylko trójka… Dwoje młodych ludzi zginęło przysypanych ziemią, na skutek osuwiska do którego doszło. Nie wiadomo do końca jak to się stało. Boguś jako jedyny z tej trójki chciał złożyć zeznania, jednak z jakichś względów szybko się z nich wycofał. Czy to możliwe, żeby ktoś obwiniał Konopkę za to co się wydarzyło? I czy to znaczy, że pozostałej dwójce również grozi niebezpieczeństwo? Komisarz Lena Rudnicka stara się znaleźć odpowiedź na to pytanie, a pomagają jej w tym: miejscowy policjant Dawid Sadowski; aspirant Daria Sobczak, która właśnie wróciła z urlopu macierzyńskiego, przez co nie pała sympatią do Leny, traktując ją jak rywalkę, która pragnie zająć jej miejsce oraz partner Leny z Łodzi Marcel Wolski. Policjantka wraz z ich pomocą musi rozwikłać tą zagadkę, tym bardziej, że niedługo dochodzi do kolejnego morderstwa. Sprawa nie jest łatwa, a dodatkowo bohaterka  mierzy się ona również ze swoimi osobistymi problemami i staje przed decyzjami, które mogą mocno odmienić jej życie.

Powieść napisana jest w narracji trzecioosobowej, składa się z prologu oraz czterech głównych rozdziałów opatrzonych datą (każdy rozdział to jeden dzień śledztwa), podzielonych na krótkie podrozdziały. Konkretny, rzeczowy styl, sprawia, że książkę szybko się czyta, przedstawiona intryga ciekawi i wciąga, gdyż autorka powoli odsłania przed nami prawdę, podsuwając pod drodze różne, często mylne tropy. Byłam bardzo ciekawa rozwiązania całej intrygi i choć od pewnego momentu można  było już się go domyślić, nie rozczarowało mnie i uważam, że całość jest spójna. Ogromnym plusem tej powieści są bohaterowie. Wielowymiarowi, z wadami i zaletami, z lękami, problemami i bagażem z przeszłości. Oczywiście najbardziej podobała mi się główna bohaterka, jest to silna, konkretna postać kobieca, która ma za sobą trudną przeszłość, w wielu kwestiach jeszcze niezamkniętą, która wpływa na jej decyzje i postępowanie. Jest to postać złożona, z jednej strony silna, konkretna policjantka, która wie czego chce i nie daje sobie w kaszę dmuchać, z drugiej strony kobieta z traumą z dzieciństwa i trudną historię, pełna obaw. Czasami działa irracjonalnie, postępuje nie do końca rozsądnie, od pewnych kwestii osobistych wręcz ucieka, zamiast się z nimi skonfrontować, ale myślę, że przez to jest ciekawsza, prawdziwsza. Interesujące są też relacje, w które wchodzi. Przede wszystkim ta z Marcelem, w której Lena nie jest do końca szczera i nie kieruje się racjonalnymi przesłankami, czasem miałam wrażenie, że bawią się ze sobą w kotka i myszkę, a uniki ze strony Leny wręcz mnie irytowały, zresztą pewne zachowania Marcela również. Ciekawa również jest relacja komisarz z drugą kobietą na posterunku, aspirant Darią Sobczak. Początkowo bardzo ostrożna, żeby nie powiedzieć wroga, z czasem ewoluuje i pozwala im ze sobą współpracować, a nawet w pewnym stopniu się wspierać, nikt bowiem tak nie zrozumie kobiety jak druga kobieta. Daria również ma za sobą niełatwe doświadczenia, jest samotną matką, mierzy się z wieloma problemami, ale ma odwagę podejmować własne decyzje, mimo, że innym mogą się one nie podobać. Bardzo ją polubiłam. Zresztą muszę powiedzieć, że każda z postaci występujących w powieści jest interesująca i ciekawie przedstawiona. Autorka oprócz świetnego przedstawienia intrygi kryminalnej, bowiem również świetnie sobie radzi z psychologią postaci.

Powieść przeczytałam błyskawicznie, bardzo mnie wciągnęła. Na pewno jak tylko będę mogła nadrobię lekturę poprzednich tomów i z ogromną niecierpliwością będę wypatrywać kolejnego, bowiem ostatni rozdział powieści dotyczył głównie życia osobistego bohaterki i pozostawił wiele spraw nierozwiązanymi… Gorąco Wam polecam tą lekturę, nie pożałujecie!

Moja ocena: 8/10

Za możliwość zapoznania się z lekturą serdecznie dziękuję Wydawnictwu Prószyński i S-ka.