
NAJSŁYNNIEJSZE OPOWIADANIA WIGILIJNE
- Autorzy: CHARLES DICKENS, ANTHONY TROLLOPE
- Wydawnictwo: ZYSK I S-KA
- Liczba stron: 275
- Data premiery: 30.11.2021r.
„Koniec końców, całe to Boże Narodzenie to jedno wielkie nudziarstwo!” – „Boże Narodzenie na plebanii w Kirkby Cliffe” Anthony Trollope.
Nudziarstwo, nie nudziarstwo jest tylko jedno Boże Narodzenie. Boże Narodzenie gdzie pieczemy karpia, lepimy uszka i pierogi, a w odległej wiktoriańskiej Anglii przygotowywane są puddingi świąteczne oraz pieczeń z wołowiny. Do takiego Bożego Narodzenia zabrało mnie Wydawnictwo @Zysk i S-ka antologią trzech opowieści na grudniowe wieczory wydaną pod jednym tytułem „Najsłynniejsze opowiadania wigilijne”. Książka miała premierę 30 listopada br. i wydana została naprawdę w niezwyczajny sposób. Zdobi ją prześliczna, nastrojowa okładka. Wewnątrz Wydawca zafundował nam staroangielskie ilustracje, a tłumaczenie jest naprawdę wyśmienite. Same superlatywy. Nie macie pomysłu na prezent? Kupcie koniecznie tą pozycję.
Autor „Kolędy prozą, czyli Bożonarodzeniowej opowieści o duchach” to prawdziwy literacki mistrz. Mowa oczywiście o Charlesie Dickensie. I to jego historia ujęta została w antologii jako pierwsza. Zdziwieni? Słusznie, wszak każdy z nas zna tylko „Opowieść wigilijną”, której oryginalny tytuł brzmi właśnie „Kolęda prozą, czyli Bożonarodzeniowa opowieść o duchach”. Wszystko się jednak zgadza, w wybitnym przekładzie Jerzego Łozińskiego śledzimy koleje losu Scrooga, którego nawiedzają trzy kolejne duchy. Pierwsza część odnosi się jednak do jego zmarłego wspólnika Marleya, z którym Scrooga łączyły wieloletnie interesy. Do tego oczywiście jego siostrzeniec, niezwykle chorowity, mały Tim i przesłanie, o tym, że nigdy nie jest za późno by się zmienić, by radować się z Bożonarodzeniowych świąt. Następnie zanurzamy się w dwie świąteczne opowieści Anthonego Trollope’a, tj. „Boże Narodzenie w rezydencji Thompsonów”, gdzie istotne znaczenie dla pogodnych świat miał pewien słoik musztardy oraz „Boże Narodzenie na plebanii w Kirkby Cliffe”, gdzie fabuła skoncentrowała się wokół strojenia przedświątecznego miejscowego kościoła. Ale za to jaka fabuła!!!

O Charlesie Dickensie i jego „Kolędzie prozą, czyli Bożonarodzeniowej opowieści o duchach” znanej przez nas wszystkich pod nazwą „Opowieści wigilijnej” nie muszę zbyt wiele pisać. Fabuła pojawia się cyklicznie w coraz to nowszych ekranizacjach i to od prawie 200 lat. Wydanie opowiadania przypadało na lata czterdzieste XIX wieku, a zawarte w nich prawdy są nadal aktualne po tylu latach. Cierpienie, lęk, obawy, nieszczęście pokazane z perspektywy jednego człowieka, którego odwiedziły duchy przeszłości. Duchy będące metaforą, tego co minione, tego co za Scroogem i tego, co przed nim. Te metaforyczne przedstawienie człowieka na wskroś nieszczęśliwego to prawdziwa sztuka. To jest prawdziwa sztuka. Nie mogę nie wspomnieć o tłumaczeniu Pana Łozińskiego. To translacja, na najwyższym poziomie. Jest sztuką samą w sobie.
Pozytywnie zaskoczył mnie Anthony Trollope w swej historii zatytułowanej „Boże Narodzenie w rezydencji Thompsonów”. To proza na najwyższym poziomie. Autor zaprasza czytelnika do zabawy, romansuje z nim. Gdzieniegdzie w narracji wtrącając sformułowanie skierowane wprost do czytającego, typu: „(…) którą odnotowaliśmy powyżej” lub „jak czytelnik wie”. To taki dialog Autora zmniejszający dystans, który w tej wiktoriańskiej narracji sprawdził się znakomicie. Sam narrator jest trafny w swoich osądach i uwagach. Niezwykle mnie ujął. Relacjonuje wydarzenia w życiu Państwa Brown w liczbie pierwszoosobowej, jakby był ich bezpośrednim świadkiem. Dlatego czyta się to opowiadanie jak pewną rozbudowaną anegdotę z niezwykle ciekawym wątkiem humorystycznym. Do tego sama Pani Brown, przedstawiona jak typowo angielska matrona, „(…) straszna kobieta rodem z sennego koszmaru…”. Kobieta praktycznie bez wieku, mimo, że stan mężatki piastuje od ośmiu lat. Zaplątana w angielskie konwenanse, ograniczenia, które nie umożliwiły jej realizację najprostszego zadania zleconego jej przez męża. Za to w opowiadaniu „Boże Narodzenie na plebanii w Kirkby Cliffe” tegoż samego autora na szacunek zasługuje Maurice Archer. Młodzieniec mający odwagę w małomiasteczkowej, angielskiej społeczności wypowiedzieć niepopularną opinię o Bożym Narodzeniu. Zabrakło mi w historii bardziej wyrazistych postaci kobiecych. I Isabel, i Mabel zostały przedstawione jako słabo myślące kmiotki, którym daleko do inteligentnych dysput, czy odważnych posunięć. No, ale przecież piszę o literaturze z końca XIX wieku. Wieku, w którym kobiety nie nabyły jeszcze praw do głosowania.
Trudno powiedzieć jak reagowało społeczeństwo na te opowiadania w czasach, gdy żyli ich autorzy. Czy doceniano ten kunszt literacki? Tą prawdziwą sztukę, która wyziera z kart książek? Czy może tylko, trochę jak my współczesnych nam autorów, oceniano te opowiadania wyłącznie z perspektywy spójności, inteligencji i świeżości opowiedzianej historii. Dla mnie to literatura piękna najwyższego formatu. Styl niepodrobiony w żadnej współczesnej książce. Narracja roniąca słowo nad każdym najdrobniejszym szczególe, czy to w opisie scenografii, charakteryzacji, czy w opisie bohaterów. To obowiązkowa pozycja w świąteczny czas. Poczytajmy o Świętach, całkowicie innych.
Moja ocena: 9/10
Za możliwość zapoznania się z lekturą bardzo dziękuję Wydawnictwu Zysk i S-ka.

Pingback: „Opowieść o dwóch miastach” Charles Dickens | Słoneczna Strona Życia