„Opowieść o dwóch miastach” Charles Dickens

OPOWIEŚĆ O DWÓCH MIASTACH

  • Autor: CHARLES DICKENS
  • Wydawnictwo: ZYSK I S-KA
  • Liczba stron: 600
  • Data premiery: 31.05.2022r.
  • Data pierwszego wydania polskiego: 1928r.
  • Data premiery światowej: 1983r.

O Wielkiej Rewolucji Francuskiej wspomniałam przy okazji niedawnej recenzji z 11 lipca br. powieści historycznej „Szkoła luster” Ewy Stachniak. Temat ten poruszony został również w kolejnej powieści, którą przeczytałam, a mianowicie „Opowieści o dwóch miastach” autorstwa samego, wybitnego Charlesa Dickensa. Dickensa recenzowałam dotychczas na moim blogu tylko w krótszych formach. Jego opowieści znalazły się w takich antologiach jak: „Wakacje wśród duchów. Antologia opowiadań o duchach”, „Najsłynniejsze opowiadania wigilijne” czy „Gwiazdka z duchami. Antologia opowiadań grozy”. Recenzowana właśnie książka będąca wyśmienitym przykładem klasycznej, wielkiej literatury w oryginale ujrzała światło dzienne w 1859 roku, teraz wydana została nakładem Wydawnictwa @Zysk i S-ka i debiutowała na polskim rynku wydawniczym 31 maja br. Uwielbiam literaturę klasyczną😊. Za jej słowo, za niepowtarzalny i nie do podrobienia styl, za fantazję autorską i za odzwierciedlenie czasów, w których była pisana. Z takim dziełem miałam do czynienia w przypadku pozycji; „Opowieść o dwóch miastach”.

Zaczyna się tak:

Była to najlepsza i najgorsza z epok, wiek rozumu i wiek szaleństwa, czas wiary i czas zwątpienia, okres światła i okres mroków, wiosna pięknych nadziei i zima rozpaczy. Wszystko było przed nami i nic nie mieliśmy przed sobą. Dążyliśmy prosto w stronę nieba i kroczyliśmy prosto w kierunku odwrotnym. Mówiąc zwięźle, były to lata tak bardzo podobne do obecnych, że niektórzy z najhałaśliwszych znawców nowej ery widzą w niej dobro i zło…” – „Opowieść o dwóch miastach” Charles Dickens.

A później robi się jeszcze ciekawiej:

Ale zadania śmierci było receptą modną w owe lata… (…) Śmierć jest uniwersalnym lekiem stosowanym przez Naturę we wszelkich dolegliwościach, wobec czego odwoływało się do niej również prawodawstwo. A zatem na śmierć skazywano szalbierza i człowieka puszczającego w obieg fałszywe banknoty, i takiego, co bez upoważnienia otworzył cudzy list, i takiego, co sprzeniewierzył czterdzieści szylingów i sześć pensów albo odlał fałszywą monetę wartości jednego szylinga, albo zbiegł z koniem powierzonym swojej pieczy…” – „Opowieść o dwóch miastach” Charles Dickens.

By na sam koniec przeczytać między innymi:

„(…) Od zarania dziejów wyobraźnia ludzka tworzyła krwiożercze i nienasycone potwory, lecz żaden z nich dorównać nie zdołał jedynemu ludzkiemu wynalazkowi – Gilotynie.” – „Opowieść o dwóch miastach” Charles Dickens.

Bo tak naprawdę gilotyna odgrywa w powieści Charlesa Dickensa istotną rolę. Przy czym „(…) okazywanie współczucia ofiarom gilotyny stanowi zbrodnię.” To nie historia miłosna Lucie Manette i Karola Darnay’a urodzonego we Francji, a wychowanego w Anglii. To nie opowieść o lekarzu z Beauvais Aleksandrze Manette, odnalezionemu po latach, ani o więźniu Sto Pięć Wieża Północna. To nawet nie historia o nieszczęśniku, mecenasie Sydney’u Cartonie również zakochanego w Lucie, ani o wieloletnim pracowniku Domu Bankowego Tellsonów Panu Lorry. To też nie dzieło o małżonkach Defarge, złych – dobrych, wybawicieli – mordercach bardzo kolorowych w swej charakterystyce, niezwykle ciekawych. To raczej prawdziwa historia o tytułowych dwóch miastach, o Paryżu i Londynie, gdzie losy Francuzów splotły się z losami rodowitych Anglików. Gdzie wiara i przeświadczenie o własnej słuszności powiodły na francuski szafot, oprócz rodziny królewskiej, wielu niewinnych ludzi, którzy często z zawiści zostali zadenuncjowani jako wrogowie Republiki Francuskiej.

Och, jaki to był przepiękny literacki język!!! Nie wiem, czy dużą trudność miał translator tej powieści, Pan Tadeusz Jan Dehnel z jej tłumaczeniem, ale wiem, że Wydawnictwo @Zysk i S-ka ma szczęście do wybitnych tłumaczy (pamiętacie chyba o moich zachwytach nad tłumaczeniami Jerzego Łozińskiego😊). Z kart powieści spoglądają na czytelnika twarze sprzed ponad dwustu lat, w przeddzień Wielkiej Rewolucji Francuskiej. Spozierają słowa i sformułowania, które są jedyne w swoim rodzaju. Dickens zachęca czytelnika to zabawy we współuczestniczenie w narracji. Zwraca się do niego osobiście, personalnie formułując takie wypowiedzi jak: „(…) który ma w naszej opowieści niejaką rolę do odegrania…”. Zarzucając nas górnolotnymi sformułowaniami, w których cechy charakteru i wyglądu są wyjątkowo uwypuklone; „Wiara w człowieka zmarnowanego i zgubionego dodała Lucie tyle piękna, że mąż potrafiłby nie odrywać od niej wzroku przez długie godziny.” 😊 lub opisy niezwykle rozbudowane; „Siostra śmiertelnie rannego chłopca była moją siostrą, jej mąż był moim szwagrem, nienarodzone dziecko było ich dzieckiem, ojciec był moim ojcem, a waleczny brat był moim bratem.”.

Książka składa się z trzech ksiąg, każda została zatytułowana i każda dotyka innego okresu w życiu bohaterów. Fabuła zamknięta została w kolejno ponumerowanych rozdziałach, którym również autor nadał tytuły związane z podjętymi przez siebie w danej części tematami. Opowieść nie ma głównego  bohatera. Narrator opowiada losy kilku z nich. Losy splecione różnymi wydarzeniami, w których raz znaczenie ma miłość ojcowska, raz powinność względem dobrodzieja, raz wydarzenia sprzed iluś lat, które piętnem się odcisnęły na pewnej wiejskiej, biednej rodzinie, a raz bunt obywateli francuskich, którzy cierpiąc głód usłyszeli, że mogą jeść trawę. To wszystko Dickens opisał z historyczną pieczołowitością. Akcję osadził od roku 1775 do momentu zdobycia Bastylii przez paryskich mieszczan, które miało miejsce 14 lipca 1789 roku i krótkiego okresu bezpośrednio po tym wydarzeniu. Aż dziw, że pisząc książkę niespełna sto lat później autor zaangażował się jako literat w proces oceny decyzji ówczesnych Republikanów, które były brzemienne w skutkach dla wielu niewinnych. A jednocześnie pochylił się nad losem plebsu niejednokrotnie ganiąc szlachciców, którzy wykorzystywali siłę i władzę nad nimi. Przecież to czyn markiza St. Évremonde’a pociągnął za sobą następstwa, które sprytnie zostały wplecione w pozornie prostą historię. Do tego Charles Dickens wielokrotnie odniósł się do rzeczywistych bohaterów istniejących w historii, jak na przykład pewien sędzia znany ze swego okrucieństwa skazujący bez rzetelnego i prawdziwego procesu, a także miejsc, czy instytucji, które odegrały i w Paryżu, i w Londynie wtenczas istotną rolę.  

To literatura ponadczasowa, mimo nieaktualnego języka i dawnych sformułowań oraz zwrotów, z którymi nie stykamy się we współczesnej prozie. To klasyka, do której zawsze warto sięgnąć, by zderzyć się z fenomenem wielkiego pisarstwa. Charlesa Dickensa warto znać nie tylko z „Kolędy prozą, czyli Bożonarodzeniowej opowieści o duchach” potocznie zwaną „Opowieścią wigilijną”. Charlesa Dickensa powinniśmy starać się poznać również z innych jego dzieł.

Zachęcam Was do zerknięcia na karty „Opowieści o dwóch miastach”, gdzie z wydarzeniami związanymi z Wielką Rewolucją Francuską rozprawił się sam Dickens, „Uznawany za najwybitniejszego przedstawiciela powieści społeczno-obyczajowej w drugiej połowie XIX w. w Anglii”. (cyt. za https://pl.wikipedia.org/wiki/Charles_Dickens z dnia 12.07.2022r.).

Moja ocena: 7/10

Za egzemplarz recenzencki bardzo dziękuję Wydawnictwu Zysk i S-ka.

Jedna uwaga do wpisu “„Opowieść o dwóch miastach” Charles Dickens

Skomentuj

Proszę zalogować się jedną z tych metod aby dodawać swoje komentarze:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s