DOM KLEPSYDRY
- Autor: GARETH RUBIN
- Wydawnictwo: ALBATROS
- Liczba stron: 448
- Data premiery: 28.02.2024r.
- Data premiery światowej: 31.08.2023r.
Wydawnictwo Albatros potrafi wydać przepiękne książki, w cudnych oprawach. Jedną z takich cudów jest publikacja z końca lutego br. pt. „Dom Klepsydry” autorstwa Garetha Rubina. Już samo złote pudełko zrobiło na mnie ogromne wrażenie, które wzmogła piękna okładka ze złotymi elementami. Najbardziej zaskakujące dla mnie było jednak, że książka jest dwustronna. zawierająca dwie powiązane ze sobą opowieści. Dwie historie tworzące jedną zagadkę kryminalną. Nigdy nie czytałam niczego podobnego. A Wy?
„Nie trzeba wiele: iskra ambicji, błysk gniewu. Grzechy się piętrzą, aż w końcu cały dom staje w płomieniach. Kurz unoszący się w powietrzu zatruwa krew.” – „Dom Klepsydry” Gareth Rubin.
Wiecie co to Tête-bêche, z polskiego tetbeszka? Ja przed sięgnięciem po „Dom Klepsydry” nioe miałam najmniejszego pojęcia. Według definicji, którą znalazłam na początku publikacji to: „Książka podzielona na dwie części wydrukowane po przeciwnych stronach, z których jedna jest obrócona górą do dołu w stosunku do drugiej. Etymologia: z francuskiego dosł. „od stóp do głów”. Sam zresztą hrabia Horace Mann w dniu 20 marca 1819 pisał, „(…) Niedawno nabyłem tetbeszkę. To czarująca rzecz. Dwie opowieści są wydrukowane po przeciwnych stronach książki. Czyta się jedną z nich, a następnie odwraca tom górą do dołu i czyta drugą. Opowieści splatają się ze sobą i żywią się nawzajem. Czarujące, a także, jak sądzę, nieco osobliwe”.
„Było coś tragicznego w człowieku, który zdawał sobie sprawę, na jaki paskudny los się skazuje, a jednak nie zamierzał się cofnąć.” – „Dom Klepsydry” Gareth Rubin.
Dwa domy o tej samej nazwie w różnych częściach świata i w różnych okresach. Dwie historie, w której znajduje się wspólny mianownik zbrodni rodzinnych. W pierwszej osadzonej w Anglii w latach 80-tych XIX wieku, autor opisuje historię Simeona Tooke’a, który będąc lekarzem udaje się, by pomóc kuzynowi swego ojca w chorobie. Doktor Oliver Hawes i jednocześnie Proboszcz Oliver Hawes uważa, że jest truty. Na miejscu okazuje się, że Hawes więzi w szklanym pokoju swą bratową Florence, która zabiła swego męża Jamesa- brata Olivera. Co tak naprawdę stało się w domu Hawes’ów, że Florence poniosła tak sromotną karę? Druga historia umieszczona została w Los Angeles w roku 1939 w przeddzień wybuchu II Wojny Światowej, gdy świat ogarnia fobia Hitlera na temat czystości rasy i eugeniki. Związana jest z synem i wnukami Simeona Tooke’a. Przedstawiona jest z perspektywy Kena Kouriana, który jest świadkiem śmierci swego przyjaciela Olivera w trakcie pobytu w jego domu rodzinnym. Króki pobyt w Domu Klepsydry Tooke’ów kończy się tragicznie dla Kena. Najpierw życie traci jego przyjaciel, później jego matka. Czy Ken zdoła oczyścić się z podejrzeń?
Książka moim zdaniem jest bardzo nierówna. Sam pomysł powiązania dwóch z pozoru różnych historii był bardzo dobry. Losy niektórych bohaterów przeplatają się w drugiej historii, osadzonej kilkadziesiąt lat później. Sam pomysł domu też mi się spodobał. Swą nazwę wziął z wiatromierzu, który „(…) Rzeczywiście miał kształt klepsydry, w której piasek przesypuje się między komorami, ale wiatromierz był nie z metalu, tylko ze szkła i lśnił w świetle lampy. Pewnie zrobiono go ze szkła ołowiowego, by mógł wytrzymać wiatr i deszcz.”. Podobał mi się też wątek z nalewką z laudanum – opium rozpuszczone w brandy – często przepisywano nadmiernie pobudzonym pacjentom powodującym silne uzależnienie (aż dziw, że do tej pory nie zastanowiłam się z czego powstaje ten lek – laudanum). Wątek z Amerykańskim Stowarzyszeniem Eugenicznym też zasługuje na uwagę. Autor dzięki niemu przypomniał jak część świata w powiązaniu z wizją Hitlera postrzegała osoby chrome, niepełnosprawne, z dysfunkcjami ruchowymi i psychicznymi.
Kompletnie nie przekonała mnie narracja (chociaż struktura książki była bardzo uporządkowana). Czytając miałam odczucie, że idzie mi to topornie, sama forma narracji nie była płynna. Trochę bez polotu, bez werwy. Pomysł dobry, ale wykonanie mnie nie porwało. Momentami męczyłam się bardzo, choć kontynuację czytania wzmagała ciekawość jak w końcu te dwie historie się ze sobą łączą. Bez wątpienia jednak mogłabym bez tej historii żyć i wcale nie czułabym się z tego powodu nieszczęśliwa.
Moja ocena 6/10.
Książka trafiła do mnie dzięki Wydawnictwu Albatros.