„Obrona” Steve Cavanagh

OBRONA

  • Autor:STEVE CAVANAGH
  • Seria: EDDIE FLYNN (TOM 1)
  • Wydawnictwo: ALBATROS
  • Liczba stron: 384
  • Data premiery: 23.10.2024 
  • Data premiery światowej:  3.05.2016

„Obrona” autorstwa Steve’a Cavanagh’a od Wydawnictwo Albatros to wznowienie pierwszego tomu serii z prawnikiem Eddiem Flynnem. Jest to też piąta książka Autora, której recenzję przeczytacie na moim blogu (poprzednie to: „Adwokat diabła” „Trzynaście” „Pół na pół” – czwarty , piąty i szósty tom cyklu o Flynnie oraz „Wkręceni”).

Akcja toczy się wokół Eddie’ego Flynna, który kiedyś był był zawodowym oszustem a teraz jest prawnikiem, który specjalizuje się w obronach kryminalnych. Tym razem zostaje zatrudniony do obrony mężczyzny oskarżonego o brutalne morderstwo – mężczyzna twierdzi, że jest niewinny, ale wkrótce okazuje się, że sprawa jest znacznie bardziej skomplikowana, niż się początkowo wydaje. Tym bardziej, że Oleg Wołczek, boss mafii rosyjskiej w Nowym Jorku, porwał dziesięcioletnią córkę Eddiego zmuszając go do założenia pod ubranie uprzęży z detonatorem.  Eddie Flynn musi nie tylko zmierzyć się z niebezpiecznym przeciwnikiem, ale również odkryć, kto naprawdę stoi za zbrodnią, do której doszło.

Cavanagh buduje napięcie bardzo skutecznie, wplatając w fabułę liczne wątki dotyczące korupcji, nieuczciwych praktyk w sądownictwie oraz skomplikowanych gier, które toczą się za kulisami sprawy. To, co wyróżnia książkę, to nie tylko akcja, ale także ciekawe przedstawienie systemu prawnego – autor zgrabnie bawi się formułą prawniczego thrillera, dodając mu elementy psychologiczne i moralne dylematy.

Eddie Flynn to postać, która już od pierwszego spotkania wzbudza sympatię – to prawnik, który nie boi się trudnych spraw, a jego umiejętności są bezdyskusyjnie bardzo rozwinięte. Jego osobista historia, związana z przeszłością, nie jest wolna od dramatów, co czyni go postacią bardziej złożoną, do której czytelnikowi jest znacznie bliżej, niż do nieskalanego złymi decyzjami superbohatera. Cavanagh świetnie buduje jego postać, dodając jej nie tylko zacięcie zawodowe, ale także ludzki wymiar. Eddie to bohater, który nie zawsze działa zgodnie z przepisami, ale jego celem jest zawsze osiągnięcie sprawiedliwości. Inni bohaterowie są mniej wyraziści co może sprawiać wrażenie, że ich role są lekko zaniedbane. Choć ich działania mają wpływ na przebieg wydarzeń, to rzadko kiedy zostają głęboko w pamięci. W pewnym sensie to Eddie Flynn dominuje fabułę, a postacie poboczne są bardziej funkcjonalne niż rzeczywiście rozwinięte. Cavanagh pisze w sposób dynamiczny i przystępny, co sprawia, że książkę czyta się bardzo szybko. Styl jest lekki, a autor z powodzeniem balansuje między dialogami, które dodają książce rytmu, a bardziej poważnymi, refleksyjnymi momentami, które pozwalają na chwilę zastanowienia. Książka trzyma w napięciu, choć chwilami pojawiają się pewne przestoje.

Reasumując „Obrona” Steve’a Cavanagha to trzymający w napięciu thriller prawniczy, który łączy dynamiczną akcję z błyskotliwą intrygą. Autor ponownie wciąga czytelnika w świat sądowych batalii, w których nic nie jest tak, jak się wydaje. Choć książka ma wiele mocnych punktów, jak szybko rozwijająca się akcja i zaskakujące zwroty fabularne, nie jest jednak wolna od pewnych schematów i przewidywalnych elementów, które mogą nieco umniejszyć jej wartość dla bardziej wymagających czytelników. Zdecydowanie jednak polecam ! 

Moja ocena 7/10

Recenzja powstała dzięki Wydawnictwu Albatros.

„Pomyśl dwa razy” Harlan Coben

POMYŚL DWA RAZY

  • Autor: HARLAN COBEN
  • Cykl: MYRON BOLITAR (tom 12)
  • Wydawnictwo: ALBATROS
  • Liczba stron: 383
  • Data premiery: 9.10.2024
  • Data premiery światowej: 14.05.2024

Serię z Myronem Bolitar’em na pewno czytałam wiele lat temu. Oczywiście nie pamiętam już tych pierwszych tomów😏. Dzięki wydaniu z października br. nakładem Wydawnictwo Albatros 12 tomu serii pt. „Pomyśl dwa razy” mogłam sobie przypomnieć głównego bohatera tego cyklu.  Warto byście też zapoznali się z tą serią, gdyż serial z Myronem Bolitarem będzie dostępny na platformie Netflix! Więc jeśli lubicie czytać pierwowzory to niewiele już Wam czasu zostało😊. 

Oto jak odbiera się komuś życie. Stoisz przy jego łóżku i patrzysz, jak śpi. Ma mocny sen. Wiesz, że tak jest, bo obserwujesz go od półtora miesiąca. Nie ryzykujesz. Przygotowujesz się. To jest właśnie ten sekretny sos. Nie ma powodu do pośpiechu. Czekanie stanowi dużą część życia. (…) Ponieważ jesteś dobrze przygotowany, wiesz, że przed snem lubi wypić kieliszek koniaku. Nie co wieczór, ale prawie. Gdyby dzisiaj nie wypił, musiałbyś odłożyć to na kiedy indziej. Nie spiesz się. Nie ryzykuj….” – Pomyśl dwa razy” Harlan Coben. 

Opis Wydawcy: 

Trzy lata temu agent sportowy Myron Bolitar wygłosił mowę podczas ceremonii pogrzebowej swojego klienta, znanego trenera koszykówki Grega Downinga. Myron i Greg byli niegdyś zaciekłymi rywalami, a później nieoczekiwanie zostali partnerami biznesowymi. Dla Myrona ich relacja, jakakolwiek by była, należała już do przeszłości – aż do teraz, gdy dwóch agentów federalnych wchodzi do jego biura, domagając się informacji o miejscu pobytu Grega. Według agentów Greg wciąż żyje – ślady jego DNA znaleziono na miejscu podwójnego zabójstwa, co czyni go głównym podejrzanym.

I to przez DNA uznanego lata temu za zmarłego Grega Downinga znalezionego na miejscu zbrodni w domu Callisterów, gdzie odkryto ciało Cecelii Callister i jej syna, Myron Bolitar zaczyna angażować się w tę sprawę razem z Windsorem Hornem Lockwoodem III każącym na siebie mówić Win, którego wierni czytelnicy Cobena znają z książki „Mów mi Win”. 

Harlan Coben to niezwykle płodny i sypiący pomysłami jak z rękawa Autor. Jak widać jego zasoby się nie kurczą i co rusz wydaje nowe powieści. Powrót do bohatera Myrona Bolitara uważam za udany, tym bardziej, że Myron wspiera się swoim przyjacielem, Winem w rozwiązaniu zagadki, jakim cudem nieżyjący dawny kompan jest aktualnie głównym podejrzanym w sprawie o morderstwo w domu Callisterów. 

Akcja  dzieje się bardzo wartko. Narracja jest zwięzła, szybka. Książka obfituje w dialogi, z licznymi przekomarzankami, co jest cechą charakterystyczną tego bohatera.  Duet Myron i Win idealnie sprawdza się w roli śledczych. Trochę zostali przedstawieni stereotypowo, jest dużo dedukcji i dużo zamieszania, coś jak Sherlock Holmes w wersji Benedicta Cumberbatcha. 

Nie będę Was zanudzać przydługim opisem. To naprawdę dobry thriller, z jeszcze lepszymi głównymi bohaterami, niebanalnymi, intersującymi, ciekawymi w swej kreacji. Gdzieniegdzie momenty z humorem urozmaicały czytanie. Idealna proza dla tych co nie lubią długich opisów, a szanują szybką akcję i kryminalne zagadki. I mimo, że rozwiązanie nie całkiem mnie zaskoczyło to książkę uważam za ciekawą. 

Moja ocena 7/10.

Recenzja powstała we współpracy z  Wydawnictwem Albatros.

„Sklep pory deszczowej” You Yeong-Gwang

SKLEP PORY DESZCZOWEJ

  • Autor: YOU YEONG-GWANG
  • Wydawnictwo: ALBATROS
  • Liczba stron: 352 
  • Data premiery : 23.10.2024 
  • Data premiery światowej: 14.06. 2023

Wydawnictwo Albatros publikuje wielu świetnych autorów i wydaje wiele cudownych, ukochanych przeze mnie serii😁. Nie starczyłoby tu miejsca, gdybym chciała wspomnieć chociażby najważniejsze z nich. Dlatego skupię się od razu na kolejnej październikowej premierze. To cudownie wydana książka z gatunku tych „o magicznych miejscach” autorstwa You Yeong-Gwanga pt. „Sklep pory deszczowej”. Autor wydał ją dzięki crowdfoundingowi i jak przeczytacie w „Posłowiu” był niezmiernie zmotywowany, by jego pierwsza publikacja, którą pisał pomiędzy pracą jako rozwoziciel jedzenia ujrzała światło dzienne. 

Wyobraźcie sobie, że istnieje miejsce, w którym możecie sprzedać swoje nieszczęścia😊. Wyobraźcie sobie, że to miejsce funkcjonuje tylko w trakcie pory deszczowej i pracownikami w nim są wysokie gobliny🫢. Potraficie sobie to wyobrazić? 

Jeśli nie to sięgnijcie po „Sklep pory deszczowej”, gdyż do takiego miejsca trafia właśnie młodziutka Kim Serin, licealistka, osierocona przez ojca, wychowywana przez matkę, która straciła kontakt ze swą jedyną siostrą. Samotna. Niezrozumiana przez rówieśników. Nieposiadająca prawie nic. Która właśnie nieszczęść ma do sprzedania przeogromną ilość. 

Niestety książka mnie ani nie poruszyła, ani nie zaciekawiła. Nie ukrywam, że jej największym walorem jest rewelacyjne wydanie. Aksamitna okładka o delikatnej gładkiej fakturze. Skrzydełka. Grube kartki, spora czcionka – idealna dla czterdziestoparolatków – i zdobione brzegi. Do tego Wydawca proponuje, by samemu pokolorować książkę. To prawdziwy rarytas👍.

Pomysł You Yeong-Gwang miał bardzo dobry, tym bardziej, że współczesny rynek wydawniczy zasypywany jest książkami osadzonymi w „comfort” lub „magic” places. Szukając wytchnienia, nadziei tego typu książki mogą być dobrą odskocznią w dzisiejszym życiu. Nie zawsze jednak wykonanie jest w stanie sprostać dobremu pomysłowi. Nie będę oszukiwać. Narracja jest toporna. Postać Serin niedopracowana. Chwilami książka epatowała górnolotnymi sformułowaniami, by za chwilę uderzyć w czytelnika powszechnymi zwrotami. Kompletnie pominięto motyw siostry, który miał ogromny potencjał. Matka Serin również została zobrazowana bardzo pobieżnie. Dlatego zabrakło mi emocji, choć autor starał się postacią utraconego ojca je we mnie wzbudzić. Odwiedziny w Sklepie pory deszczowej to chodzenie z kąta w kąt, miałam poczucie, że bez sensu, tylko by zapełnić strony książki. Mimo, że jestem fanką Harry’ego Pottera to ten magiczny świat opisany w tej publikacji kompletnie mnie nie przekonał, nie zaciekawił i nie dał mi nadziei. Tej nadziei nawet nie za bardzo widziałam w samej Serin. 

Książka zasadniczo odbiega od azjatyckich „comfort books”, w których się ostatnio zaczytuję.  Treść dla mnie zbyt wydumana i miejscami niespójna. Zawiodłam się trochę na tej publikacji. 

Moja ocena: 6/10

Recenzja powstała we współpracy z  Wydawnictwo Albatros.

„Zeznanie” John Grisham

ZEZNANIE

  • Autor: JOHN GRISHAM
  • Wydawnictwo: ALBATROS
  • Liczba stron: 512 
  • Data premiery w tym wydaniu: 25.09.2024
  • Data 1. wyd. pol.: 7.06.2011
  • Data premiery światowej: 26.10.2010

25 września br. wydana została nakładem Wydawnictwo Albatros szósta powieść Johna Grishama, o której przeczytacie na moim blogu czytelniczym. Poprzednie to: „Wyspa Camino”, „Wichry Camino”, „Czas łaski”, „Bractwo” oraz „Lista sędziego”. „Zeznanie” światową premierę miało czternaście lat temu. Okazuje się jednak, że thrillery prawnicze Grishama są ponadczasowe. Historie w nim opisane są wieczne. I sprawcy, i ofiary, i prawnicy, i sędziowie nie za bardzo się zmieniają wraz z upływem lat. 

(…) Nigdy nie było przypadku, żeby detektyw albo prokurator zostali postawieni w stani oskarżenia za pomyłkę sądową. (…) Można wnieść przeciwko nam pozew cywilny, ale to bardzo mało prawdopodobne. Poza tym jesteśmy ubezpieczeni przez miasto. Przestań się martwić. Jesteśmy teflonowi.” –Zeznanie” John Grisham. 

I trochę o tym jest ta niedawna premiera książkowa. O tym jak bezkarni czują się sędziowie, prokuratorowie, gubernatorzy, czy sędziowie przysięgli skazując kogoś na śmierć. O tym jak miło można spędzić czas na polu golfowym lub na spotkaniu biznesowym z głównym sponsorem kampanii gubernatorskiej przeszłej i przyszłej, gdy do podania środka wywołującego śmierć w celi śmierci pozostało niewiele czasu, a prawnicy skazanego bombardują wszystkie organy nowymi dowodami. To wszystko Grisham opisał z punktu widzenia Donté Drumma, chłopaka osadzonego na dziewięć lat z perspektywy czterech ostatni dni jego życia oraz jego rodziny i zespołu prawników występujących po dwóch stronach barykady. Skazanego za Travisa Dale’a Boyette’a, który po diagnozie śmiertelnego glejaka dzieli się z pastorem Keithem Schroederem informacją, że tak naprawdę tylko on wie, gdzie znajduje się ciało białej dziewczyny, cheerleaderki Nicole Yarber, zaginionej w 1998 roku. 

Życie Robbiego, tak jak jego osobowość, było chaotyczne, bulwersujące – tkwił w stałym konflikcie ze sobą i z innymi – ale nigdy nie było nudne. Za plecami często nazywano go Robbiem Furiatem. A kiedy pił coraz więcej, doszło do tego Robbie Flaszka. Jednak pomimo rozgardiaszu, kaców, szalonych kobiet, afer z nieuczciwymi współpracownikami i chwiejnej sytuacji finansowej, na przekór lekceważącemu stosunkowi do niego władz miasta, Robbie Flak co rano docierał do budynku dawnej stacji kolejowej z mocnym postanowieniem, że poświęci ten dzień walce dla dobra prostych ludzi. I nie zawsze czekał, aż oni go znajdą. Jeśli dobiegły go słuchy o jakiejś niesprawiedliwości, często z własnej inicjatywy wskakiwał do samochodu i jechał, by się tym zająć. Ten niezmordowany zapał do wojowania ze złem doprowadził go do najsłynniejszej sprawy w jego karierze zawodowej.” – „Zeznanie” John Grisham. 

Choć Robbie Flak, który broni Drumma do samego końca nie jest może prawnikiem urzekającym jak Matthew McConaughey grający Jake’a Tylera Brigance w „Czasie zabijania”, filmie z 1996 roku. I w jednym, i w drugim utworze zobrazowano sprawdzające się motywy; rasizm, białą ławę przysięgłą występującą w sprawie czarnego oskarżonego, zadufanego w sobie prokuratora i niesprawnie działający amerykański system sprawiedliwości. Lecz w przypadku „Zeznania” dochodzi jeszcze dyskusja i wewnętrzne rozdarcie w sprawie kary śmierci i tego, ile w ten sposób niewinnych osób straciło życie. 

John Grisham ciekawie skonstruował ten thriller. Książka składa się z 43 rozdziałów i trzech części. Rozdziały są ponumerowane zaś części zatytułowane. Kolejne tytuły to: „Zbrodnia”, „Kara” i „Oczyszczenie”. W wielu miejscach pisarz przedstawił obrazowo nastroje panujące w Teksasie, który „lubi zabijać ludzi”. Zobrazował obłudę tych, co powinni domniemywać niewinności do samego końca. Zakończenie jest bardzo ciekawe. Nie tak oczywiste jakby się mogło wydawać. Grisham z werwą przedstawił walkę Flaka do końca o odroczenie kary śmierci, by można byłoby zbadać prawdomówność umierającego na glejaka Boyette’a. Dużo się więc dzieje, a napięcie wzrasta ciągłym przypominaniem czytelnikowi, ile jeszcze zostało czasu skazanemu na karę śmierci przed jej wykonaniem. 

(…) Zegar na ścianie, jedyny który się liczył, wskazywał siedemnastą czterdzieści trzy…” – „Zeznanie” John Grisham. 

Pastor Keith Schroeder powiedział; „(…) Taka już jest natura ludzka. Kiedy konfrontujemy się z własną śmiertelnością, myślimy o życiu wiecznym…” I o ile obecność pastora w fabule ze względu na pomysł na nią wydaje się w pełni uzasadniona. To kompletnie nie rozumiem skąd myśl Grishama, by tak bardzo ją rozbudować. Dla mnie Schroedera było zdecydowanie za dużo. Tak samo jak fabuły i wątków, które toczyły się po dniu, w którym wykonano karę śmierci. Ostatnie 150 stron praktycznie przemęczyłam. 

Moja ocena: 6/10

Książka powstała we współpracy z   Wydawnictwo Albatros.

„Nokturny. Pięć opowiadań o muzyce i zmierzchu” Kazuo Ishiguro

NOKTURNY. PIĘĆ OPOWIADAŃ O MUZYCE I ZMIERZCHU

  • Autor: KAZUO ISHIGURO
  • Wydawnictwo: ALBATROS
  • Liczba stron: 288
  • Data premiery w tym wydaniu: 9.11.2022
  • Data 1. wyd. pol.: 6.10.2010
  • Data premiery światowej: 7.05.2009 

Nie wiem skąd u Kazuo Ishiguro wiedza o Polsce, o Polakach i komunizmie🤔. Mogłabym nawet rzec, że jak na brytyjskiego pisarza japońskiego pochodzenia (Ishiguro w wieku sześciu lat z rodzicami przeniósł się do Wielkiej Brytanii) to zainteresowanie jest zadziwiające. Tym bardziej, że Polska leży daleko od Japonii i dość daleko od Wielkiej Brytanii. Prawdą jest jednak, że w dwóch na pięć opowiadaniach ujętych w zbiorze pt. „Nokturny. Pięć opowiadań o muzyce i zmierzchu” pojawia się polski aspekt. Po raz pierwszy w osobie fana nostalgicznego amerykańskiego głosu Tony’ego Gardnera z pierwszego opowiadania zatytułowanego „Uwodzicielski głos”, a po raz drugi w aspekcie spotkania biznesowego we Frankfurcie w sprawie zmian w przedstawicielstwie polskim firmy Charliego z utworu „Come rain or come shine”. 

Kazuo Ishiguro w 2017 roku otrzymał literacką nagrodę Nobla za całokształt twórczości. Dawno temu czytywałam książki z początku jego kariery; jego pierwszą powieść „Pejzaż w kolorze sepii„, wydaną w 1982r. oraz „Malarz świata ułudy” z 1986r. Obie bardzo mi się podobały, lecz obie osadzone zostały w Japonii w latach powojennych. Byłam nawet przekonana, że w wydaniu Biblioteczki Interesującej Prozy „Malarz świata ułudy” jest nadal na mojej półce. Okazało się, że przy przeprowadzce dałam książce drugie życie oddając ją w dobre ręce. Ishiguro jest szerszemu gronu bardziej znany z książki „Okruchy dnia”, które zostały zekranizowane z sukcesem z rewelacyjną rolą Sir Philipa Anthonego Hopkinsa w roli kamerdynera i Dame Emmy Thompson w roli Miss Kenton. Zarówno powieść, jak i film bardzo mi się podobał. Aż dziw, że autorem pierwowzoru jest Brytyjczyk japońskiego pochodzenia🙄. 

Patrząc jednak na publikacje innych japońskich autorów aż dziw bierze, że Kazuo Ishiguro stał się noblowskim laureatem. Przyznaję, że w jego prozie została zachowana japońska estetyka i powściągliwość, w słowie, w opisie, w scenografii, w gestach itd. Rozumiem też, że jest ewenementem. Japończyk z pochodzenia potrafiący skroić świetną postać brytyjskiego kamerdynera Stevensa z „Okruchów dnia” jednocześnie potrafiący również przekazać realność i rzeczywistość kultury japońskiej nie jest codziennością. Tylko, czy to powinno wystarczyć do literackiego Nobla🤔. 

Zbiór zawiera pięć różnych opowieści choć znajdują się punkty w nich punkty styczne. Przykładowo pierwsza z nich wspomniana na początku „Uwodzicielski głos” dzieje się na placu świętego Marka w Wenecji, ostatnia „Wiolonczeliści”również. W pierwszej poznajemy postać żony znanego muzyka Tony’ego Gardnera, Lindy Gardner, która staje się jedną z głównych bohaterów w opowiadaniu „Nokturn”. I pierwsza i ostatnia historia dzieje się w światku emigrantów z byłych krajów komunistycznych, Polski, Węgier. Wszystkie zresztą narracje osadzone się w świecie muzyków lub ich fanów. Nawet w „Come rain or come shine” Ray z Emily są wielkimi jej fanami i długo potrafią o niej opowiadać, i się nią zachwycać. 

Świetnie czytało mi się opowiadania zawarte w zbiorze „Nokturny. Pięć opowiadań o muzyce i zmierzchu”. Każda z pięciu historii miała w sobie dużo uroku. W „Uwodzicielski głos” doceniłam nostalgicznie wpleciony wątek polskiej matki samotnie wychowującej syna, Janka, któremu dane było spędzić ulotną chwilę z jej idolem. W „Nokturn” o dziwo zachwyciła mnie Linda Gardner, która została w dość negatywny sposób sportretowana w pierwszym opowiadaniu. Jej sposób zachowania, otwartości na Steve’a, z którym znalazła się w jednym hotelu na czas rekonwalescencji po operacji plastycznej, chwilami mnie rozbawiał. A był to śmiech przerywany głębokimi refleksami na temat narracji, dialogów i przedstawionych przez Ishiguro treści. W „Come rain or come shine” zwróciłam uwagę na postać Charliego rozemocjonowanego, rozdygotanego, który przy pomocy swego przyjaciela Raymonda pragnie w krótkim czasie naprawić relację ze swą żoną. Dyskusja dwójki czterdziestiosiedmiolatków dywagujących jak przedstawić Emily problem z podartymi kartkami z jej notatnika to mistrzostwo gawędziarstwa. Trochę tragedii, więcej komedii. Oczami wyobraźni widziałam mimikę twarzy jednego i drugiego rozmówcy telefonicznego oraz prawie słyszałam podniesione głosy Charliego. W „Malvern Hills” zachwyciły mnie postaci Tilo i Sonji, których główny bohater wysłał do pensjonatu Wiedźmy Fraser, jego byłej nauczycielki. Oboje byli również muzykami. Dzięki temu dowiedziałam się co nieco o szwajcarskiej tradycyjnej muzyce. „Wiolonczeliści” to wisienka na torcie. Opowieść o młodym wiolonczeliście spotykającym muzyczkę grającą na tym samym instrumencie. Ishiguro stworzył skomplikowaną postać głównego bohatera, który uległ jej urokowi wsłuchując się w ślepo w jej wszystkie uwagi. Uwagi kobiety, która przestała grać na instrumencie w wieku jedenastu lat, a która nadal przekonana była o swej wirtuozerii. 

Wszystkie opowiadania napisane zostały w pierwszej osobie. Każde z nich ma narratora, jest to mężczyzna. Czasem młodszy, czasem prawie pięćdziesięcioletni. Każda historia wzbogacona jest dźwiękami, utworami muzycznymi, nutami, setami i tonacjami. W każdej dużo jest czaru i ciekawych wątków. Każdy z bohaterów-narratorów ma wiele do zaoferowania czytelnikowi. Niektórzy mierzą się z własną przeszłością inni z niepewną przyszłością, a jeszcze inni dowiadują się o sobie wiele ciekawych informacji z perspektywy własnych przyjaciół, odbijają się w ich oczach jak w lustrze. 

To taka japońsko niejapońska literatura. Proza kosmopolityczna, brytyjsko-azjatycka. Taki miszmasz jest bardzo odświeżający dla bardziej wymagającego czytelnika. Zdecydowanie polecam!

Moja ocena: 7/10

Książkę wydało Wydawnictwo ALBATROS, a ja z tą publikacją zapoznałam się dzięki Legimi.

„Córka z Genewy” Soraya Lane

CÓRKA Z GENEWY

  • Autorka: SORAYA LANE
  • Wydawnictwo: ALBATROS
  • Cykl: UTRACONE CÓRKI (tom 4)
  • Liczba stron: 352
  • Data premiery: 14.08.2024
  • Data premiery światowej: 8.03.2024 

Ostatnio mojej przyjaciółce przyznałam się, że jestem okładkową sroczką😁Jest to całkowita prawda. Potwierdzam z pełną świadomością, że uwielbiam pozycje książkowe, które oprócz ciekawego wnętrza zachwycają swą oprawą. Wiele takich publikacji wydaje właśnie Wydawnictwo Albatros, dzięki któremu otrzymałam czwarty tom cyklu „Utracone córki” autorstwa Sorayi Lane zatytułowany „Córka z Genewy”. Poprzednie części to: „Córka z Grecji”, „Córka z Włoch” i „Córka z Kuby”. Zobaczcie sami jak wszystkie tomy serii ładnie się ze sobą komponują😊.

Fabuła, podobnie jak we wcześniejszych trzech tomach dzieje się w dwóch planach czasowych. „Córka z Genewy” przypomina mi więc również cykl siedmiu sióstr autorstwa zmarłej już Lucindy Riley (jeśli nie czytaliście jej książek to serdecznie Was do tego zachęcam😏). Rozpoczyna się prologiem z podtytułem: Nad Jeziorem Genewskim. Wrzesień 1951 roku. Letnia rezydencja Floriana Lengachera”. To dzięki niemu poznajemy Delphine i Floriana w sytuacji, gdy mężczyzna zamierza się jej oświadczyć. 

„– Bez ciebie jestem nikim – wymruczał w jej włosy. – Powiedz „tak”, proszę. Pozwól mi znaleźć sposób, żebyśmy mogli się pobrać.
Ja też, Florianie, bez ciebie jestem nikim, pomyślała.” – „Córka z Genewy” Soraya Lane.

Kolejno Lane przeprowadza nas od rozdziału pierwszego osadzonego w mieście „Londyn. 2022 rok” przez perypetie Georgii, która jak inne znane nam bohaterki cyklu odwiedza na żądanie kancelarię prawną Williamson, Clark & Duncan, gdzie dowiaduje się od Mii, że jej ciotka Hope Berenson „Przez wiele lat prowadziła w Londynie placówkę, Dom Hope, dla niezamężnych matek i ich dzieci. Była znana z dyskrecji, a także dobroci… mimo ciężkich czasów.” Georgia otrzymuje pudełeczko z imieniem i nazwiskiem swej babci – Cary Montano. Georgia, która;

„Przez ostatnie dziesięć lat starała się zaakceptować to, że nie ma rodziny; dowodziła samej sobie i światu, że mimo tego, co przeszła, może odnieść sukces, że potrafi przeboleć to, czego zaznała jako nastolatka. Perspektywa otwarcia tego pudełka wydawała jej się jak rozbieranie misternie skonstruowanych murów obronnych, które wznosiła wokół siebie, by się chronić. Po prostu otwórz je. Nie myśl za dużo, tylko otwórz.” – „Córka z Genewy” Soraya Lane.

Georgia, która po otwarciu pudełka osiemnaście miesięcy później dowiaduje się, że stała się posiadaczką rzadkiego kamienia różowego turmalinu z diademu uznawano za najcenniejszy klejnot w kolekcji włoskiej rodziny królewskiej, który widziany był ostatnio przed abdykacją. By odnaleźć sens przekazanej jej po latach przesyłki postanawia udać się w podróż nad Jezioro Genewskie i spotkać z przystojnym Lucą, który odziedziczył olśniewającą tiarę po swym dziadku, w której brakuje jednego kamienia. Kamienia, którego od lat szuka. 

Przy czytaniu czwartego tomu cyklu autorstwa Sorayi Lane nie było zaskoczenia. Konstrukcyjnie książka jest bardzo podobna do poprzednich części. Czytelnik obserwuje i wdraża się w historię nieszczęśliwej miłości Delphine i Floriana, a także współcześnie w rodzącą się silną relację pomiędzy Georgią i Lucą w przepięknej szwajcarskiej scenerii. Autorka zadbała, by te dwa powiązane ze sobą wątki wspólną rodzinną przeszłością nie myliły się czytelnikowi. Skrupulatnie przed każdym rozdziałem oznaczała miejsce i czas akcji dzięki czemu nie sposób się było pogubić. To powieść obyczajowa ze szczęśliwym zakończeniem, choć historia miłosna Delphine i Floriana – jak uprzednio wspomniałam – taka się ostatecznie nie okazała. Dla mnie „Córka z Genewy” okazała się przyjemną, budującą lekturą, napisaną w sympatycznym klimacie. 

To książka z tych, która może nie jest arcydziełem, ale wnosi coś ze sobą do życia czytelnika. Wnosi relaks, spokój i zatrzymanie się na chwilę w codziennym życiu, by pokontemplować, jak żyli inni, z czym się mierzyli i jakie straty ponosili. To narracja o najtrudniejszych decyzjach, które przesądzają nie tylko o naszym życiu, lecz także o życiu naszych najbliższych, również następnych pokoleń. Chwilami słodko – gorzka opowieść opisująca ulotność szczęścia, które czasami zdarza nam się odczuwać tylko przez jedną, krótką chwilę. To także powieść o własnych korzeniach, nierzadko przez nas odrzucanych, by nie obnażać, co może skrywać przeszłość. Ta książka skłania czytelnika jednak do refleksji, że prawda o rodowych więzach i chęć ich dogłębnego rozpoznania jest silniejsza niż najbardziej dotkliwe fakty z przeszłości. 

Powieść dla fanów książek obyczajowych osadzonych w pięknych sceneriach z rozbudowanymi wątkami miłosnymi. Zdecydowanie idealna lektura na samotne wieczory👍. 

Moja ocena 8/10.

We współpracy recenzenckiej z Wydawnictwem Albatros.

„Wystarczy być” Jerzy Kosiński

WYSTARCZY BYĆ

  • Autor: JERZY KOSIŃSKI

  • Wydawnictwo:  ALBATROS
  • Liczba stron: 144 
  • Data premiery w tym wydaniu:12.10.2018r.

  • Rok 1 wydania polskiego: 1990r
  • Rok premiery światowej: 1970r

Jerzy Kosiński, tak naprawdę Józef Lewinkopf wyjechał w latach pięćdziesiątych na stypendium do Stanów Zjednoczonych, gdzie pozostał. Dzięki fałszywemu świadectwu chrztu przeżył wojnę w okupowanej Polsce oraz ukończył historię i nauki polityczne na Uniwersytecie Łódzkim. Wykładał na kilku amerykańskich uczelniach: Wesleyan University, Yale i Princeton. 

Wystarczy być” wydana ostatnio przez Wydawnictwo Albatros  to książka, o której przeczytałam dawno temu i postanowiłam ją przeczytać. To subiektywna opinia Polaka, który trafił w dwudziestym wieku do Ameryki, w której życie wtedy wyglądało całkowicie odmiennie od polskiej rzeczywistości. Kosiński nie poradził sobie osobiście z amerykańskim snem. Zmarł śmiercią tragiczną w dniu 3 maja 1991 popełniając samobójstwo, zażywając śmiertelną dawkę barbituranów i nakładając na głowę plastikowy worek. W pożegnalnej notce napisał: Kładę się teraz do snu, na trochę dłużej niż zwykle. Nazwijmy to wiecznością” (Newsweek, 13 maja, 1991) (źródło: lubimyczytac.pl/autor). Ciekawiło mnie czy ja poradzę sobie z jego książką czytaną w upalnym sycylijskim słońcu na czytniku InkBook Polska.  

To krótki paszkwil o amerykańskim śnie sprzed ponad pół wieku napisany z perspektywy młodego mężczyzny zwanego Losem, który został jako niemowlę przygarnięty przez Starszego Człowieka. Jego dotychczasowe życie załamuje się. Po śmierci swego dobroczyńcy Los zostaje przez prawników zmarłego wyrzucony dosłownie na bruk. I na tym bruku potrąca go szofer wiozący żonę Benjamina Randa prezesa zarządu Pierwszej Amerykańskiej Korporacji Finansowej, zwaną E.E. Od tej chwili życie Losa nabiera rozpędu. Wskutek dziwnych zbiegów okoliczności zostaje wzięty za światłego biznesmena, który potrafi zdiagnozować przyczyny i kierunku amerykańskiego krachu finansowego. Dzięki przypadkowej znajomości z prezydentem kraju staje się gwiazdą śmietanki towarzyskiej i zapraszanym gościem do audycji telewizyjnych oraz radiowych. Los. Ogrodnik. Niepiśmienny i nieczytający. 

Od premiery światowej „Wystarczy być” minęło ponad pół wieku. Dla mnie jest to książka ponadczasowa. Czytając nie miałam świadomości czasu, który upłynął do momentu, gdy została wydana po raz pierwszy. Motywy, zachowania, reakcje bohaterów wydały mi się na miejscu i możliwe do wystąpienia. Mimo, że świat się całkowicie zmienił opowieści w stylu Nikosia Dyzmy mogą się zdarzyć.  Nawet teraz ktoś się pojawia w świadomości publicznej, którym się wszyscy zachłystują, zachwycają, a tak naprawdę nie ma nic do zaoferowania. 

To krótka książka o człowieku, o jego namiętnościach, czasem destrukcyjnych. Już od pewnego czasu mam opinię, którą wzmacniają takie kolejne udane przygody z publikacjami, że dobra książka nie musi liczyć co najmniej 300 stron, do czego chyba dążą współcześni wydawcy. Rzadko kiedy publikacje po raz pierwszy wydane w dzisiejszych czasach mają poniżej tej liczby stron. Nie wiem z czego to wynika. „Wystarczy być” to książka, która po spokojnym początku, nostalgicznym opisie pracy ogrodniczej pędzi w kierunku amerykańskiej finansjery i świata polityki. Spotkania z czołowymi politykami, w tym ambasadorem Socjalistycznego Związku Republik Radzieckich czy samym wspomnianym prezydentem, a także próby uwiedzenia przez młodego mężczyznę, czy samą panią domu dzieją się w objętości niewiele ponad stu stron. I wcale nie mam poczucia, że autor coś zaniedbał, o coś nie zadbał. Wręcz przeciwnie. Jerzy Kosiński skonstruował historyjkę o tym jak przypadkowe spotkania, zdarzenia, wypowiedziane, czy źle zrozumiane przez odbiorców lub wręcz dopowiedziane przez nich słowa kreują nieprawdziwe postaci i nieprawdziwe relacje, gdyż oparte na fałszywych przesłankach. Styl jest mocny, męski.  Czasem dosadny i pieprzny. W relacji Losa bardzo prosty, wręcz prostacki. Bardzo dobrze Kosiński ukazał dialogi z Losem. Coś na zasadzie jak gęś z prosięciem. Los o ogrodzie, przyrodzie, opiece nad kwiatami, krzewami, a rozmówcy o wszystkim innym, tylko nie o tym samym. Nie czytałam innych książek autora więc trudno mi ocenić czy ten styl jest jego cechą charakterystyczną. Przy okazji dla porównania sięgnę do innych jego publikacji. Bez wątpienia jednak „Wystarczy być” jest książką refleksyjną pobudzającą do myślenia i by najmniej nie na czasie😉. 

Moja ocena: 8/10

Książka zawitała na polskich półkach księgarskich dzięki WYDAWNICTWU ALBATROS.

„Ktoś inny” Guillaume Musso

KTOŚ INNY

  • Autor: GUILLAUME MUSSO
  • Wydawnictwo: ALBATROS
  • Liczba stron: 320
  • Data premiery: 31.07.2024r. 
  • Data premiery światowej: 5.03.2024r. 

Nie wiem jak to się stało, że Wydawnictwo Albatros zapomniało o mnie proponując booktagramerom egzemplarze najnowszej powieści Guillaume Musso pt. „Ktoś inny”, która premierę miała w ostatni dzień lipca br. Możliwe i, że Wydawca nie zapomniał, tylko ja w meandrach mojej trudnej ostatnio rzeczywistości nie zapoznałam się z jego propozycją. Cenię sobie jednak bardzo współpracę z Wydawnictwo Albatros i cenię również jego szacunek do czytelników. Wydawnictwo to nie zwleka z udostępnianiem nowości na portalu Legimi, dzięki czemu nie mając wersji papierowej mogłam bardzo szybko przeczytać powieść Musso na czytniku InkBook Polska. To model inkBOOK Calipso Plus, który należy do mojej przyjaciółki, z którą spędzałam lipcowe wakacje, gdyż mój wysłużony inkBOOK Prime (czytałam na nim ponad 6 lat) odmówił już współpracy. I jako książkoholiczka zachwycająca się wielokrotnie i obwolutą, i wydaniem, i kolorami, i grubością stron czy wyglądem użytych przez Wydawcę czcionek, stwierdzam z pełną stanowczością, że książki czytane na e-booku zachwycają mnie tak samo🙂. Korzystanie z księgarni Legimi w formie elektronicznej jest wygodne i bezpieczne. Choć to nie post reklamujący dostępny na polskim rynku polski czytnik warto o tym wspomnieć. Wyobrażacie sobie wakacje spędzone na południu w blasku słońca, gdzie nie musieliście ograniczać się z pakowaniem książek, by zmieścić się w limicie bagażowym? Ja swego czasu tak sobie wyobrażałam. Dlatego decyzję o zakupie mojego pierwszego czytnika inkBOOK Prime zawsze uważałam za udaną 😁. 

(…) prawda to nie jest lekarstwo na dobre samopoczucie, wręcz przeciwnie.” – Ktoś inny” Guillaume Musso.

Ktoś inny” Guillaume Musso to piąta powieść autora, o której opinię publikuję na moim blogu czytelniczym. Poprzednie to: „Sekretne życie pisarzy”, „Zabawa w chowanego”, „Nieznajoma z Sekwany” oraz wydana rok temu „Gdzie jest Angelique?” To thriller psychologiczny osadzony we Francji, na Lazurowym Wybrzeżu wiosną 2023 roku. Miejsce akcji okazało się bliskie memu sercu, gdyż już tej jesieni dzięki złapaniu z koleżanką tanich lotów do Nicei będę zwiedzać ten rejon Francji. Nie mogąc się jednak doczekać chętnie sięgnęłam do opowieści o Orianie Di Pietro, włoskiej wydawczyni, dziedziczce bogatej i wpływowej mediolańskiej rodziny, która została odnaleziona ciężko ranna u wybrzeży Cannes, między Wyspami Leryńskimi. Jej późniejsza śmierć prowadzi do śledztwa, które odkrywa, że jeden mężczyzna – Adrien Delaunay, mąż ofiary i trzy kobiety: Adèle Keller kochanka Adriena, Justine Taillandier lokalna policjantka oraz sama Oriana wskutek relacji pisanych z jej perspektywy z ostatnich tygodni jej życia opisują różną historię wydarzeń. Co ważniejsze, nikt z nich nie kłamie! 

Zaintrygowani?
A i słusznie. Słusznie. 

Ależ mi się ta premiera sprzed czterech dni podobała😁. Nawet bardzo podobała. Książka ma wiele jasnych punktów. 

Po pierwsze narracja. Jest naprzemienna ukazująca perspektywę kapitanki nicejskiej policji Justine Taillandier pisanej w trzeciej osobie, jak i punkt widzenia Adèle Keller pisanej w pierwszej osobie. I Justine, i Adèle są postaciami bardzo interesującymi. Justine porzucona przez męża po ponad dwudziestu latach małżeństwa topi smutki na przemian w lekach i w alkoholu. Adèle po licznych nieudanych związkach rozkochuje w sobie Adriena i jego dzieci (5 i 7 lat). Historia Orieny, 38-letniej ofiary napaści została rozpisana w rozdziałach jej powierzonych bardzo szczegółowo. Historia sięgnęła do wielu lat wstecz, do momentu, gdy Oriena miała 6 lat i uczestniczyła w wypadku samochodowym ze swą matką. Z początku nieważny szczegół z przeszłości okazał się mieć kluczowe znaczenie. Po drugie konstrukcja. Guillaume Musso opowiedział historię zawartą w czterech częściach, które łącznie mają dwadzieścia cztery zatytułowane rozdziały. Niektóre tytuły są bardzo znamienne, np.; „Kobieta uwięziona” czy „Ostatnie słowa Oriany Di Pietro”. W podtytułach rozdziałów autor wskazał postać, której dotyczy dany fragment. W tekście wygląda to tak: „Adèle Keller – Wilk w owczarni”. Na początku każdego rozdziału znajduje się cytat pochodzący z różnych źródeł; literatury, filmu, a także miejsce akcji. Dwie plany czasowe; wcześniej i teraz oznaczone są dodatkowo wskazaniem czasu. Fabuła dzieje się od maja 2023, aż do jesieni 2024. Śledztwo pokazane jest z perspektywy Justine od 24 maja 2024, rok po napaści na Orianę, gdy już wydaje się, że utknęło w martwym punkcie. Po trzecie portrety głównych bohaterów Orieny i jej męża z pierwszych dwóch rozdziałów książki pisane w formie reportaży, raportów z przesłuchań czy publikacji medialnych. To pozwoliło poznać kontekst małżeństwa całkowicie w inny sposób, niż zwykle się to dzieje. Bardzo udany zabieg autora wprowadził mnie w wątek obyczajowy powieści. Po czwarte rysunki. Tu było największe zaskoczenie. W treści powieści znajdziecie, o ile mam nadzieję sięgniecie, rysunki pokazujące np.  górski dom ojca Oriany, samochód mamy z którą sześcioletnia Oriana podróżowała czy okładkę płyty wydanej przez Adriena będącego słynnym muzykiem jazzowym. Po piąte styl, tempo, język. Guillaume Musso napisał krótką ciekawą powieść, w której tempo i akcji, i wykorzystany język jest kompatybilny z pomysłem. Historia układa się gładko w ciekawy wątek kryminalny z jeszcze ciekawszym rozstrzygnięciem. Choć nie ukrywam Epilog mnie zawiódł trochę. Książkę czyta się przyjemnie. Język nie nuży. Przedstawione kolejno fakty i wydarzenia składają się w opowieść, do której naprawdę warto sięgnąć, jeśli lubicie lekkie thrillery psychologiczne. To powieść, w której krew nie leje się gęsto, a jednak jest ciekawa. Od początku interesowało mnie kim jest sprawca napaści na Orianę i nie ukrywam, że nie wpadłam na rozwiązanie mimo ogromnych starań. 

Nikt nie kłamie. A jednak prawda wygląda całkiem inaczej. 

Przeczytajcie powieść „Ktoś inny” Guillaume Musso. To bardzo dobra książka, która zaspokoi Wasze pragnienie lektury. Wydana w pięknym soczystym kolorze okładki. Moim zdaniem warto ją mieć na swojej bibliotecznej półce. UDANEJ LEKTURY!

Moja ocena: 8/10

Książkę wydało WYDAWNICTWO ALBATROS.

„Adwokat diabła” Steve Cavanagh

ADWOKAT DIABŁA

  • Autor:STEVE CAVANAGH
  • Seria: EDDIE FLYNN (TOM 6)
  • Wydawnictwo: ALBATROS
  • Liczba stron: 512
  • Data premiery: 10.04.2024r. 

  • Data premiery światowej:  5.08.2021r. 

Adwokat diabła” autorstwa Steve’a Cavanagh’a od Wydawnictwo Albatros to kolejny tom serii z prawnikiem Eddiem Flynnem. Jest to też czwarta książka Autora, której recenzję przeczytacie na moim blogu (poprzednie to: „Wkręceni”, „Trzynaście” „Pół na pół” – czwarty i piąty tom cyklu o Flynnie). 

W zakładzie karnym Holmana, w hrabstwie Escambia w Alabamie Randal Korn prokurator okręgowy czeka na egzekucję dwudziestopięcioletniego Dariusa Robinsona, który cztery lata temu został uznany za winnego zabójstwa i skazany na śmierć tak jak przed nim sto czterdzieści dziewięć osób. To nie jedyny oskarżony przez Korna, który oczekuje na karę śmierci. Zaraz za nim do celi śmierci trafia Andy Dubois, któremu grozi ta sama kara za zabicie młodej Skylar Edwards, która nigdy nie trafiła do domu. Która „Już nigdy więcej nie pocałowała Gary’ego, nie usłyszała jego oświadczyn, nie oddała mu ręki ani serca.” Która wsiadła do samochodu nieznajomego, by szybciej być w miejscu docelowym prosząc o podwózkę. 

„Skazańcowi pozwolono wypowiedzieć ostatnie słowa.
– Jestem niewinny i wszyscy o tym wiedzą.
Korn wiedział. I nic go to nie obchodziło. Nie został prokuratorem w stanie, gdzie wykonywano karę śmierci, by zawracać sobie głowę kwestiami winy i niewinności. Podobał mu się system. Sprawiedliwość była tylko przykrywką dla jego prawdziwej natury.” – „Adwokat diabła” Steve Cavanagh.

Zachwycił mnie bardzo realny obraz prokuratora, który czerpie przyjemność z patrzenia w oczy śmierci. Który „Ani na moment nie oderwał oczu od człowieka na krześle. Nawet gdy skóra skazańca zaczęła dymić. Nawet gdy pod wpływem prądu pękła mu lewa kość goleniowa. Nawet gdy z ust trysnęła krwawa piana. Przez cały czas miał wrażenie, że to przez jego żyły płynie prąd. Pulsujący żywioł. Jako prokurator okręgowy dzierżył w swoich długich, zakrzywionych jak szpony dłoniach władzę nad życiem i śmiercią. Uwielbiał ją. Zabił tego człowieka, jakby wpakował mu kulkę w głowę, i ta myśl go upajała. ” Z jednej strony w tym opisie Cavanagh’a  jest coś bardzo niepokojącego, z drugiej niezwykle intrygującego. Czytając te barwne opisy zastanawiałam się, w ilu ludziach piastujących władzę w systemie prawnym jest faktycznie tego pragnienia śmierci. Czy to tylko fantazja czy możliwe rzeczywiste realia, z którymi może stykać się amerykański system prawny. To mnie długo frapowało w potyczce między Kornem a Flynnem. I na tym głównie opiera się fabuła powieści. 

Steve Cavanagh potrafi pisać thrillery prawnicze, które wciągają. „Adwokat diabła” wciągnął mnie równie mocno jak poprzednie. Podobało mi się ujęcie tematu Korna lubującego się w skazywaniu ludzi na śmierć. Podobała mi się – analogicznie jak poprzednio – postać adwokata Eddiego Flynna i sama koncepcja powieści. To kolejny arcyciekawy thriller prawniczy tego autora wprowadzający czytelnika w interesujące meandry nowojorskiej palestry. Książka dla każdego, kto lubi trzymające w napięciu praźródła zachowań konkretnych bohaterów, których dalsze poznanie nie daje oczywistego rozwiązania 😉. Udanej lektury!!!

Moja ocena 7/10

Recenzja powstała dzięki Wydawnictwu Albatros.

„Przyjaciółka” B.A. Paris

PRZYJACIÓŁKA

  • Autorka: B.A. PARIS
  • Wydawnictwo: ALBATROS
  • Liczba stron: 352
  • Data premiery: 13.03.2024r. 

Kiedyś dawno temu ogromne wrażenie na mnie zrobił debiut B.A. Paris pt. „Za zamkniętymi drzwiami”. Dość, że spodobała mi się książka. To jeszcze na lata zapamiętałam historię samej autorki, która debiutowała w wieku 58 lat i jest matką 5 córek. Jej historia dała mi nadzieję, że warto walczyć o siebie. Warto w życiu robić jednak to, co się kocha odrzucając społeczne oczekiwania i konwenanse. A nade wszystko warto przestać się bać. 

Wracając jednak do premiery z marca br. pt. „Przyjaciółka” wydanej przez Wydawnictwo Albatros to jest to któraś z kolei książek tej autorki do której sięgnęłam (przykładowe recenzje znajdziecie na moim blogu: „Dylemat”, „Terapeutka” oraz „Uwięziona”.) Zafrapował mnie opis Wydawcy. Przeczytajcie i podzielcie się, czy Was też. 

Potężna eksplozja zagłusza świętowanie w otoczeniu przyjaciół. Wszyscy zamierają Hugh i Esme, Iris, Gabriel, nawet mały Hamish przestaje gaworzyć. Wszystko zamiera… Historia zaczyna toczyć koło. Rozpoczyna się od tego co zdarzyło się sześć miesięcy wcześniej, gdy Gabriel znalazł Charliego, który jadąc na rowerze wpadł w poślizg między drzewami i spadł z krawędzi. „I podczas tych kilku minut, kiedy balansował między życiem a śmiercią, powierzył mu wiadomość: „Powiedz mamie, że ją kocham”.” Dlaczego umierający młody człowiek, osiemnastolatek wypowiedział te słowa w chwili ostatniego tchnienia. „Jakby czekał, aż będzie mógł przekazać te ostatnie słowa”  i móc spokojnie odejść. To frapowało sąsiadów, to interesowało okolicznych mieszkańców, do których informacja o tragedii dotarła dość szybko. 

Może gdyby go nie znał, jego śmierć tak bardzo by nim nie wstrząsnęła. Ale w posiniaczonej, zakrwawionej, prawie dorosłej twarzy natychmiast rozpoznał chłopca, którego uczył grać w piłkę nożną, gdy w sobotnie poranki jako wolontariusz trenował drużynę w podstawówce Beth.” – „Przyjaciółka” B.A. Paris. 

Do tej tytułowej przyjaciółki trzeba było trochę się dogrzebać. Przy czwartym rozdziale nadal nie wiedziałam w jakim kierunku potoczy się historia, o jaką przyjaciółkę chodzi i dlaczego autorka tak zwraca uwagę czytelnika w kierunku pewnej grupy ludzi, którzy ustosunkowują się do tego co stało się parę miesięcy temu z Charliem. Do czasu…. 

Opowieść prowadzona jest w narracji trzecioosobowej. Rozdziały są krótkie, kolejno ponumerowane. Zabrakło mi trochę głębszego rysu psychologicznego bohaterów. Autorka prowadziła narrację reportażowo, relacjonowała co się dzieje, co się stało, kto i jak się zachował. Mniej dociekała. Mniej zabierała mnie do głębi postaci. Rys psychologiczny w gatunku thrillera psychologicznego jest jednak bardzo ważny. Nie ukrywam więc, że ta część nie przypadła mi jakoś wyjątkowo do gustu. 

Książka zaczyna się od zabiegu polegającego na tym, że najpierw jest wielkie, głośne otwarcie, a później to trudne położenie, w którym znaleźli się bohaterowie zaczyna się wyjaśniać.  Stopniowo poznajemy ich przeszłość, by na koniec odkryć, że nic nie było takie jak nam się wydawało na samym początku. Gdy odsłaniamy prawdziwe znaczenie pewnych zdarzeń i zrzucamy maski poszczególnych postaci. Koncepcja ciekawa, sprawdzająca się w książkach tego gatunku. Choć nie zawsze wykonanie jest pasjonujące. 

Książka zdecydowanie dla fanów B.A. Paris, którą osobiście poznałam na Warszawskich Targach Książki i która zrobiła na mnie bardzo pozytywne wrażenie. Otwarta. Miła. Nieznudzona licznymi odwiedzinami na swoim stoisku. 

Udanej lektury! 

Moja ocena: 7/10

Za możliwość przeczytania książki bardzo dziękuję WYDAWNICTWU ALBATROS.