„Kilometr zerowy. Droga do szczęścia” Maud Ankaoua

KILOMETR ZEROWY. DROGA DO SZCZĘŚCIA

  • Autorka: MAUD ANKAOUA
  • Wydawnictwo: ZNAK KONCEPT
  • Liczba stron: 304
  • Data premiery: 23.08.2023r. 
  • Data premiery światowej: 21.09.2017r.

Kilometr zerowy. Droga do szczęścia” Maud Ankaoua to powieść drogi, podróży w odległe zakamarki świata. Podróż po coś. Podróż, by coś odnaleźć i uratować komuś życie. To podróż w meandry ludzkiego życia, w którym ogromną rolę odgrywa uczucie do przyjaciółki oraz sama postać Maëlle, przebojowej i niezwykle efektywnej dyrektorki finansowej w start-upowej firmie. 

Maëlle pracuje jako dyrektora w start-upie. Zakres jej obowiązków zawodowych z dyrektorki finansowej bardzo się rozszerzył. Jak sama o sobie mówi poprzez narrację pierwszoosobową stała się „(…) dyrektorką do spraw prawnych, dyrektorką do spraw zasobów ludzkich, dyrektorką oddziałów regionalnych. Uczyłam się wszystkiego, czego tylko mogłam i padałam z nóg.” Przyjaźni się z Romane trzydziestoczteroletnią Libanką, która nagle prosi ją o pilne spotkanie. „Życie jej nie oszczędzało, ale każda trudność czyniła ją silniejszą – dzięki nim stawała się twardsza, niczym skóra w miejscu zagojonej rany.” Przez wiele lat były nierozłączne, nie było między nimi tematów tabu, poza jej dzieciństwem w owładniętym wojną Bejrucie, o którym nadmieniła tylko jeden raz. Samo nagłe spotkanie nie udziela Maëlle odpowiedzi na wiele pytań. Wręcz przeciwnie mnoży nowe, których odpowiedzi musi szukać daleko od jej miejsca zamieszkania, by pomóc przyjaciółce, by uratować jej życie. Po plątaninie myśli postanawia się poddać prośbie przyjaciółki i wylatuje do Katmandu  z między­lądowaniem w Ad­-Dausze. Wylatuje, by spotkać się z Jasonem. 

„Wystarczyły dwie godziny, by mój świat wywrócił się do góry nogami. Słowa Romane wciąż kołatały się w mojej głowie. Co miała na myśli, mówiąc, że to sprawa życia i śmierci? To prawda, że przez te wszystkie lata nigdy mnie o nic nie poprosiła. A ja zawsze mogłam liczyć na jej obecność i niezachwianą przyjaźń, zarówno w dobrych, jak i w złych czasach. Ale jak mam rzucić wszystko i pojechać do Nepalu? Nawet nie wiem, gdzie dokładnie leży ten kraj, poza tym że w Himalajach.” -„Kilometr zerowy. Droga do szczęścia” Maud Ankaoua. 

Struktura książki składa się z zatytułowanych rozdziałów. Na początku każdego z nich autorka zamieściła cytat, który nawiązuje luźno do podjętych w kolejnych częściach treści. Narracja jest pierwszoosobowa z perspektywy głównej bohaterki. Sam pomysł do Nepalu w poszukiwaniu zagubionego manuskryptu pomagającego uratować życie Romane wydawał mi się sporo naciągany. Chociaż podróż w odmęty Tybetu miała swoje zalety. Dzięki tej publikacji mogłam poznać zabytkowe buddyjskie budowle np. w Bodnath, która jest jedną z naj­większych na świecie. Opowieść kończy się w dwudziestym trzecim rozdziale zatytułowanym „Nowy początek” choć autorka musi trochę dopowiedzieć czytelnikowi, co też czyni w „Epilogu”. 

Wydawca w swym opisie napisał: „To lektura idealna na wielbicielek Jedz, módl się, kochaj, Alchemika i Dzikiej drogi!”. Czytałam dwie z nich. Nie porównałabym tej powieści do poprzednio powołanych w opisie Wydawcy, ale faktycznie muszę wspomnieć, że „Kilometr zerowy. Droga do szczęścia” ma coś w sobie. Może to nieprawdopodobieństwo. Może tą fikcję, w której idealnie odnalazła się przebojowa dyrektor finansowa. Może tą literacką podróż, bogatą w krajobrazy, smaki i tybetańskie zapachy. Nie wiem.  Jedno jest pewne, że książka z taką tematyką i ubrana w takie odzienie scenograficzne jednocześnie licząca niewiele ponad trzysta stron nie mogła mi się znudzić. 

Z opisu na stronie Znak przeczytałam, że Maud Ankaoua debiutowała powieścią „Kilometr zerowy. Droga do szczęścia” . Jest francuską autorką, coachem i mówczynią specjalizującą się w literaturze motywacyjnej, rozwoju osobistym i duchowym. Takie tematy jak magia życia, celebrowanie go, transformacja osobista i odnajdywanie sensu w życiu są jej bliskie. Wynikają z jej specjalizacji i dotychczasowej aktywności. Nie dziw, że tematyka ta została podjęta w jej debiutanckiej powieści. 

Kilometr zerowy. Droga do szczęścia” to wytchnienie. To nowe spojrzenie na to, z czym borykamy się na co dzień. To spojrzenie w głąb czytelnika i uświadomienie mu, że w życiu ważne i istotne są tylko chwile, i ich celebrowanie, i ich zatrzymywanie i zapamiętywanie. Tego chciała mnie nauczyć Maud Ankaoua poprzez swój debiut. Może jej się uda i w Waszym przypadku? Sięgnijcie po tę książkę i podzielcie się proszę własnymi spostrzeżeniami. Jestem ciekawa Waszego odbioru. 

Moja ocena: 7/10

Za egzemplarz recenzencki bardzo dziękuję Wydawnictwu Znak Koncept.

„Kiedy kwitną oliwki” Monika Michalik

KIEDY KWITNĄ OLIWKI

  • Autorka: MONIKA MICHALIK
  • Wydawnictwo: VIDEOGRAF 
  • Liczba stron:336
  • Data premiery:9.11.2023r. 

9 listopada br. premierę miała najnowsza powieść Monika Michalik – pisarka pt. „Kiedy kwitną oliwki” od Wydawnictwa Videograf SA. Czytałam już parę książek Pani Moniki. Na mym blogu czytelniczym polecałam Wam już „Bądź moim marzeniem” (recenzja na klik), „Nie zapomnę o Tobie” (recenzja na klik) oraz „Odnajdę Cię” (recenzja na klik).

Akcja toczy się wiosną, kiedy na Zakynthosie kwitną drzewa oliwkowe a nocą na plażę wychodzą żółwie caretta, by złożyć jaja. Z zainteresowaniem przeczytałam, że co do zasady samice składają jaja na tej samej plaży, na której się urodziły. Zawsze. To niezwykła wartość przyrodnicza tej powieści, tym bardziej, że motyw ze składaniem jaj został naprawdę w powieści bardzo dobrze wyeksponowany.  Główną bohaterką jest Aurelia – młoda piosenkarka. Po przegranej miłości szuka na wyspie wytchnienia, odpoczynku. Pragnie zapomnieć o niespełnionej miłości. Wynajmuje pokój w położonym na uboczu pensjonacie, który prowadzi samotny wdowiec z córką – Jorgos. 

To książka o poszukiwaniu sensu życia, o odkrywaniu siebie na nowo. Ta fabuła sprawdza się w powieściach obyczajowych. Nie będę Wam wmawiać, że jest ona czymś niezwykłym. Nie. Wręcz przeciwnie, pozwolę sobie nawet napisać, że fabuła tego typu nie jest odkrywcza. Sama wielokrotnie w moich opiniach na temat przeczytanych książek wspominałam o opowieściach opartych na odnajdywaniu sensu życia po straconej miłości, rodzinie, dzieciach, małżonkach, pracy itepe itede. Nie zmienia to faktu, że nawet tak sprawdzone schematy i stereotypowe początki mogą rozwinąć się w ciekawą narrację, która jest przesiąknięta greckimi zapachami, daniami i pejzażami 🇬🇷🥗 🍷. Byliście kiedyś na greckiej wyspie? Byliście na Zakynthosie? Dla mnie to przyszłość. Możliwe, że w okresie kwitnięcia będzie to dla mnie kiedyś zielona oaza, w której z chęcią i z podobną do tej książką Autorki się zanurzę. 

Wracając do publikacji to jest to ciepła, spokojna, uduchowiona powieść obyczajowa. Wyjątkowo spodobała mi się Wyspa Żółwi i cała koncepcja związana z jej opisem. Pani Monika nawiązała do ich ochrony. A ja nawet przed rozpoczęciem czytania nie wiedziałam, że na tej greckiej wyspie wylęgają się żółwie . To kolejny dowód na to, że podróże, nawet te literackie kształcą. Jak pewnie z wprowadzenia do fabuły się domyślacie, historia opiera się na perypetiach młodej gwiazdki estrady Aurelii z milczącym Jorgosem. To prawda. Okazało się jednak w trakcie czytania, że i inne postaci drugoplanowe mają znaczenie. Szczególną rolę autorka oddała matce Jorgosa, greczynce z pochodzenia i preferencji. Postać Grety chwilami jawiła mi się jako swoistego rodzaju sumienie narodu, przemawiały przez nią i matczyne serce, i kobiece doświadczenie.

Jeśli macie ochotę opuścić chłodną choć nie ośnieżoną Polskę i przenieść się na chwilę w znacznie cieplejsze miejsce, to zapraszam Was na Zakynthos, na którym poznacie Jorgosa i Aurelię, którym los postanowił sprzyjać. Przynajmniej od jakiegoś czasu. Przynajmniej częściowo. 

Moja ocena: 7/10

Za możliwość przeczytania książki bardzo dziękuję Wydawnictwu Videograf.

„Ostatni dzwonek” Beth O’Leary

OSTATNI DZWONEK

  • Autorka: BETH O’LEARY
  • Wydawnictwo: ALBATROS
  • Seria: MAŁA CZARNA
  • Liczba stron: 416
  • Data premiery: 8.11.2023r. 
  • Data premiery światowej: 26.09.2023r. 

W zapowiedzi książki napisałam, że lubię przeczytać od czasu do czasu lekkie powieści obyczajowe z elementami romantyczno-komediowymi . Wydawnictwo Albatros takich pozycji wydało już sporo. 8 listopada br. ich nakładem ukazała się powieść „Ostatni dzwonek” Beth O’Leary autorki takich powieści jak „Współlokatorzy” (recenzja na klik), „Zamiana„, „Poszukiwany ukochany”  (recenzja na klik) czy  „W drogę” (recenzja na klik). O’Leary  tym razem zabiera nas do starego, zaniedbanego hotelu, gdzie dwóch nielubiących się pracowników musi ze sobą współpracować.

Izzy i Lucas to recepcjoniści w podupadającym hotelu Forest Manor. W trakcie przygotowania do remontu przed Bożym Narodzeniem odnajdują pudełko z obrączkami ślubnymi i pierścionkami zaręczynowymi, oznaczonymi datami ich znalezienia. Wkręcają się w historię nieznajomych, którzy pozostawili w hotelu takie skarby. Ciekawi są historii ich miłości. Myszkują w hotelu, aż w końcu decydują się, by wyruszyć w drogę w poszukiwaniu historii miłosnej, którą pragną odkryć. 

To dość prosta fabuła. On go nie cierpi, on jej nie znosi. Autorka zastosowała znany motyw i w kinematografii, i w literaturze. Ukazywanie jak cienka jest granica pomiędzy niechęcią a gorącym uczuciem dość dobrze się sprawdza w utworach prezentowanych odbiorcom od stuleci. Autorka nie poskąpiła czytelnikom najbardziej stereotypowego początku historii niechęci Izzy do Lucasa. Ze zdziwieniem przyjęłam tą oczywistość, że przystojnym Lucas, boleśnie zranił jej uczucia. I to w tym fakcie należy upatrywać antypatii Izzy  do Lucasa. 

Początek historii rozpoczyna się w grudniu 2021. Tak też zatytułowany jest pierwszy rozdział. I to bardzo ciekawy początek. Kartka świąteczna Izzy do Lucasa i jego odpowiedź była zapowiedzią ciekawej powiastki, może niewymagającej, ale sympatycznej. W kolejnych częściach autorka snuje opowieść w Listopadzie 2022. Prowadzi narrację z perspektywy Izzy i Lucasa, tak też tytułuje kolejne rozdziały. Na początku drugiego rozdziału zatytułowanego „Izzy” autorka z humorem wprowadziła czytelnika w to, co dzieje się pomiędzy głównymi bohaterami. 

„Jeżeli Lucas coś robi, muszę robić to samo, tylko lepiej.
Przez ostatni rok zwykle było to bardzo dobre dla mojej kariery i właśnie dlatego w tym momencie siłuję się z gałęzią jodły, co najmniej dwa razy wyższą i cztery razy szerszą ode mnie.” -„Ostatni dzwonek” Beth O’Leary. 

Jak pewnie zauważyliście w powyższym cytacie narracja prowadzona z perspektywy rozdziału poświęconego odrębnemu punktowi widzenia dwójki głównych postaci jest pierwszoosobowa. Ta naprzemienna narracja pierwszoosobowa jest cechą charakterystyczną pisarki. Zastosowała ją w powieści „Współlokatorzy”. Tak samo snuta jest opowieść z perspektywy Lucasa. Również z jego bezpośredniej relacji poznajemy, co nim motywuje, jak postrzega Izzy i jak wewnętrznie radzi sobie z jej niechęcią. Zresztą autorka lubi powielać schematy. Motyw dwójki bohaterów, którzy kiedyś byli sobie bliscy pojawił się już w przeczytanej przeze mnie książki „W drogę”.  Ostatnia część też należy do Izzy. Zadziornie Beth O’Leary poprowadziła historię przez Grudzień 2023, który jest przedostatnim rozdziałem. 

Opowiedziana historia jest pozytywna i lekka. Celem autorki było wprowadzenie czytelników w miły przedświąteczny nastrój. Nie bez powodu zresztą w tym czasie została osadzona fabuła książki😉. Udały się również niektóre fragmenty O’Leary, wstawki, riposty, krótkie podsumowania. Niektóre odebrałam jako bardzo dowcipne. Czegoś mi jednak w tej pozycji brakowało. Czytałam ją dość szybko. Rozdziały były krótkie i mimo, że jest ich aż trzydzieści osiem. Taka przyjemna i lekka lektura z wyświechtanymi, stereotypowymi motywami, z którą dosyć przyjemnie można spędzić czas.

Moja ocena: 7/10

Za możliwość przeczytania książki dziękuję WYDAWNICTWU ALBATROS.

„Inne tonacje ciszy” Remigiusz Mróz

INNE TONACJE CISZY

  • Autor: REMIGIUSZ MRÓZ
  • Wydawnictwo: CZWARTA STRONA
  • Liczba stron: 480
  • Data premiery: 6.12.2023r. 

Ponad dwa tygodnie temu premierę miała najnowsza książka Remigiusz Mróz pt. „Inne tonacje ciszy” od Czwarta Strona Kryminału. Jak sam Autor napisał w Posłowiu czując przebodźcowanie kryminałami i mimowolnie płynąc myślami w trakcie pisania w kierunku bardziej interesujących go ostatnio wątkach obyczajowych sięgnął do książki, którą napisał w 2014 w trakcie swego pobytu w Barcelonie. Przy redakcji przeniósł „(…) akcję całkowicie do Hatford i zmieniając w tej książce właściwie wszystko. Aspen, Grayson i Cass nie polecieli do Barcelony, by szukać Pepecali. Ostał się tylko jeden wiersz Joana Brossy…..Pojawił się Ryan. W wypadku zginęła tylko matka Aspen……I tak dalej.” Finalnie z tej pierwotnej zmienionej wersji stworzona została dość zgrabna opowieść, która będzie miała swoją kontynuację w drugiej części zatytułowanej „Kadry niedogaszonych wspomnień.”

Aspen Wakefield budzi się na szpitalnym łóżku, obok którego siedzi nieznany jest młody mężczyzna. Jak się okazuje Grayson Joyce towarzyszy jej od dwóch tygodni, w trakcie jej śpiączki po wypadku samochodowym, w którym zginęła jej matka – June. Aspen niczego nie pamięta. Jak się szybko okazuje cierpi na amnezję epizodyczną „(…) w obrębie pamięci deklaratywnej, a konkretnie jednego z jej dwóch podsystemów.” Pamięta hiszpański, którym się dość dobrze posługuje. Kojarzy teksty liryczne, autorów oraz muzykę, która porusza jej wewnętrzne struny. Nie ma pojęcia, co miała robić z matką u swego dziadka zwanego Prodziekanem. Nie czuje nic do swego niby chłopaka Carlosa i kompletnie nic nie wie o morderstwie, które miało miejsce w jej rodzinnym mieście, praktycznie chwilę przed przyjazdem do Hatford. Ścierając się z Graysonem zaczyna odkrywać siebie na nowo. I jak się okazuje już od jakiegoś czasu bierze udział w rozwiązywaniu zagadki sprzed lat. 

Remigiusz Mróz to autor ciągle mnie zaskakujący. Jego serię z Chyłką, Forstem przeczytałam całą. Nowe powieści z Iną Kobryn też są niczego sobie. Podobała mi się seria Parabellum oraz książki „Osiedle RZNiW”, „Wybaczam ci”, „W cieniu prawa”. Wiele moich spostrzeżeń na temat wyników pracy Mroza znajdziecie na moim blogu czytelniczym. Wydawało mi się, że Mróz nie może mnie już zbytnio zaskoczyć. Kompletnie się myliłam. Bardzo spodobała mi się historia opisana w powieści „Inne tonacje ciszy”, w której oprócz ciekawie opisanej relacji Graysona i Aspen znalazłam ciekawą muzykę (playlisty najdziecie na Spotify Autora), poezję, zagadki i poszukiwany skarb. 

Jak zwykle Autor zabawił mnie ciekawymi zwrotami i interesującymi wstawkami. Typu; „Wyglądał jak problem tylko czekający na to, by się zdarzyć.” 

Subtelnie opisał rodzące się uczucie pomiędzy Graysonem i Aspen. Takiego Mroza chyba poznałam po raz pierwszy. Kluczył w dialogach, nie dopowiadał, nie wyjaśniał, przerywał dyskusje i rozpytywanie pomiędzy bohaterami. To mnie bardzo irytowało w relacji Wakefield i Joyce. Jakimś cudem on potrzebował jej, był od niej zależny, a kompletnie nie potrafił być wobec niej szczery, wyjaśnić, uzasadnić, motywować. Aż dziw, że Aspen w to poszła. W tym zakresie wydała mi się trochę odrealniona. Chociaż, ja już młodość mam za sobą. Może gdyby mnie to spotkało, też chętnie podążyłabym po śladach kasety Pepecali zatytułowanej Cuando Murió el Silencio z przystojniakiem u boku. W ogóle pomysł kasety magnetofonowej mnie frapował. Już zapomniałam, że takie miałam. A tu jest i o przewijaniu, i o przekładaniu na drugą stronę, i o słuchaniu we wnętrzu czerwonego Porsche zwanego Hermioną. Porsche z odtarzaczem kaset magnetofonowych…. Ogromnym plusem są wskazówki. To taka zabawa trochę w podchody. Bardzo sprytnie Mróz pociągnął temat kasety w zestawieniu z twórczością Joana Brossy – hiszpańskiego prozaika, dramaturga, grafika i rzeźbiarza, który był najbardziej reprezentatywnym katalońskim poetą awangardowym XX wieku. Połączył tekst utworu muzycznego z tekstem literackim. Chociaż momentami miałam wrażenie, że historia toczy się sama, bez moderatora, bez jej twórcy, bez pisarza.  Jak to zwykle bywa u Mroza więcej pytań niż odpowiedzi. Pogubieni młodzi bohaterowie zdominowali fabułę i wątek sensacyjny, który miał wiele jasnych momentów. 

Narracja jest pisana w szybkim tempie. Bohaterowie wpadają na siebie, dzwonią, przychodzą do siebie, spotykają się konsultują w ekspresowym tempie. Mróz rozpracował optymalny poziom opisów do dialogów i samej akcji. W tej powieści również zachował odpowiednie proporcje. Mimo, że narratorką pierwszoosobową jest Aspen nie jest to ckliwa opowiastka. Wręcz przeciwnie Aspen ma wiele cech męskich. Momentami przypominała mi Chyłkę nawet w swoim zamiłowaniu do muzyki. Widocznie Autor lubi taki typ kobiecych postaci, które potrafią i dominować, i się poddać. Do tego są nieziemsko inteligentne i kreatywne, a także potrafią skutecznie ripostować. Dzięki temu te kilkaset stron czyta się bardzo szybko. 

Przedmowie Mróz napisał: „Oto historia Aspen i Joyce’a. Niech bronią się sami.” Muszę stwierdzić, że historia obroniła się w sposób wystarczający, by ją polecić. Poznajcie Mroza w innej odsłonie. Warto. 

Moja ocena: 7/10

Za możliwość zapoznania się z lekturą bardzo dziękuję Wydawnictwu Czwarta Strona.

„Na uwięzi” Katarzyna Bonda

NA UWIĘZI

  • Autorka: KATARZYNA BONDA
  • Wydawnictwo: MUZA
  • Seria: JAKUB SOBIESKI. TOM 4
  • Liczba stron: 352
  • Data premiery: 8.11.2023r. 

Na uwięzi” to czwarty tom serii o Jakubie Sobieskim autorstwa Katarzyna Bonda od Wydawnictwo MUZA SA. Bardzo lubię tę serię. W tym tomie Autorka porusza bardzo trudny temat. Już od jakiegoś czasu zachęcam Was do zaczytywania się w Bondę, szczególnie w publikacjach z ostatnich lat. Poprzednie tomy cyklu zostały przeze mnie przeczytane. No dobrze, jak również inne książki Pani Kasi 😊. Trzy poprzednie części o Sobieskim to: „O włos” (recenzja na klik), „Ze złości” (recenzja na klik) oraz „Do cna” (recenzja na  klik).

Jakub Sobieski otrzymuje zlecenie od ciężarnej Poli. Ma odszukać jej piętnastoletnią córkę Stefanię Chrobak zwaną Nene Yashiro, której matka twierdzi, że była ofiarą przemocy psychicznej i fizycznej w szkole, a także obiektem molestowania. Wkrótce Kuba odkrywa, że jej szkolna rywalka Mugi nie ma ze zniknięciem nic wspólnego, a jej przyjaciel Kamil nie jest tym, kim się wydawał matce zaginionej. Do tego wszystkiego w śledztwie nie pomaga osobista sytuacja Sobieskiego. Nieporozumienia z byłą żoną Iwoną, w których Nocna Furia nie pozwala spotkać mu się z synem, a także nieokreślona relacja z Adą. 

***

Ciekawa. Zagmatwana. Wielowątkowa. Nieoczywista. Skomplikowana. To chyba najlepiej opisujące fabułę przymiotniki. Wszystko dzieje się z prędkością światła. Wątki wpuszczające czytelnika w maliny mnożą się na potęgę, akcja jest złożona, praktycznie wszystko dzieje się już, na teraz, od razu. 

Spis treści składa się z siedmiu rozdziałów, które zostały zatytułowane dniami z datami i dniem tygodnia oraz znanymi tytułami. Cztery pierwsze dotyczą czterech następujących po sobie dni. W treści znajdują się również podtytuły z oznaczeniem bardziej szczegółowego miejsca akcji np. „Ochota, ulica Uniwersytecka, mieszkanie Kokoszy”. Mój ulubiony tytuł rozdziału to „Mężczyzna, który nienawidzi kobiet” pochodzący z lubianej przeze mnie trylogii MillenniumStiega Larssona. Ostatnie trzy rozdziały dotyczą tego co działo się Trzy dni później, Dzień ósmy Dzień jedenasty. 

Bardzo żałuję, że nie rozwinięto wątku zaginionej Stefy w fabule. Trochę mnie Pani Kasia zmyliła takim ujęciem tematu zakładałam z opisu wydawcy i pierwszych recenzji, że jej rola jednak będzie bardziej istotna. Nie do końca też zrozumiałam kwestię odnalezienia Belli, Amelli i Magdaleny. Okazało się, że problem kobiet nie był najistotniejszy w tym kryminale. Zagadka składała się bowiem z wielu uwarunkowań pobocznych, które rozpajęczały śledztwo prowadzone i przez Sobieskiego, i przez funkcjonariuszkę policji Osę. 

To taki kryminał, w którym każdy w coś jest wplątany, a w śledztwie nawet śledczy i prywatny detektyw nie są w stanie nikomu wierzyć, nawet zleceniodawcom. Każdy kogoś kryje, każdy przed czymś lub kimś ucieka, a ofiary nie są nimi do końca. To cecha charakterystyczna ostatnich publikacji Autorki. Nic się nie ciągnie, nie rozwleka. Nie ma zbędnych opisów, długich charakterystyk. W niektórych miejscach mi tego brakowało, tym bardziej, że ta część ma w sobie wiele do zaoferowania, jeśli chodzi o sprawców, których jest cały wachlarz. Rys psychologiczny tych postaci byłby bezcenny. Książkę czyta się ekspresowo. Nie ukrywam, że dla mnie głównym zadaniem w trakcie czytania było dowiedzenie się kto z kim, kto jeszcze jest umoczony i co robi Ziutek Chrobak na pustym poligonie. Szukałam odpowiedzi też na wiele innych pytań, które kotłowały mi się w głowie nagminnie. Chciałam dostrzec motywację, źródło, historię, początek. Nie zawsze się to udało. 

Moja ocena: 7/10

Za egzemplarz recenzencki bardzo dziękuję Wydawnictwu Muza.

„Wyznaczanie granic. Jak je stawiać, żeby czuć się wolnym” Melissa Urban

WYZNACZANIE GRANIC. JAK JE STAWIAĆ, ŻEBY CZUĆ SIĘ WOLNYM

  • Autorka: MELISSA URBAN
  • Wydawnictwo: Luna
  • Liczba stron: 400
  • Data premiery: 26.04.2023r. 
  • Data premiery światowej: 28.10.2022r.  

Wyznaczanie granic. Jak je stawiać, by czuć się wolnym” Melissy Urban od Wydawnictwo Luna to kolejny poradnik, do przeczytania którego się zmotywowałam. We wprowadzeniu autora pisze „W pew­nych krę­gach je­stem znana jako „dziew­czyna od gra­nic”. Mó­wiąc szcze­rze, je­stem znana z wielu rze­czy. Peł­nię funk­cję dy­rek­torki ge­ne­ral­nej, je­stem żoną i matką. Au­torką be­st­sel­le­rów, za­pa­loną tu­rystką i za­go­rzałą czy­tel­niczką. Je­śli cho­dzi o gra­nice, wielu współ­mał­żon­ków mo­ich czy­tel­ni­ków zna mnie tylko jako „tę dziew­czynę z In­sta­grama, która zaj­muje się gra­ni­cami”. Ja do czynienia z autorką nie miałam, póki nie sięgnęłam po jej publikację, bo ze stawianiem granic długo miałam problem, który przysporzył mi wielu nieprzyjemności. Choć… będąc szczera. Stawianie granic też często jest bardzo nieprzyjemne. Szczególnie, gdy stawia się je osobom niedojrzałym, zakompleksionym, odbierającym stawiane granice jako osobisty atak. A takich osób w naszym otoczeniu, czy to bliskim, czy dalszym jest całkiem sporo. 

To praktyczny poradnik zawierający przykłady stawiania granic. Bo może to wyglądać tak:

„• W biz­ne­sie: „Dzię­kuję, że o mnie pa­mię­tasz. Ten pro­jekt za bar­dzo mi nie pa­suje, więc dam so­bie z nim spo­kój”.
• W kon­tak­tach z ro­dzi­cami: „Wiem, że sta­ra­cie się po­móc, ale to ja okre­ślam za­sady dla mo­jego syna. Dam wam znać, je­śli będę po­trze­bo­wała wa­szego wspar­cia”.
• W przy­jaźni: „Hej, mu­szę ci prze­rwać – nie opo­wia­daj, pro­szę, o tym, co wy­pra­wia mój były. Naprawdę nie chcę o tym sły­szeć”.
• W re­la­cji z mę­żem: „Chcia­ła­bym mieć tro­chę czasu dla sie­bie i dla­tego idę po­czy­tać do dru­giego pokoju”.” – „Wyznaczanie granic. Jak je stawiać, żeby czuć się wolnym” Melissa Urban

Tytułowe granice to „(…) jako wy­raźne ob­ostrze­nia, czyli wa­runki, na ja­kich po­zwa­lamy lu­dziom wcho­dzić z nami w in­te­rak­cje i ja­kie za­pew­niają bez­pie­czeń­stwo i zdro­wie nam sa­mym i na­szym re­la­cjom.” –  „Wyznaczanie granic. Jak je stawiać, żeby czuć się wolnym” Melissa Urban.

Dlatego warto przeczytać ten poradnik, zapoznać się z nim. By po pierwsze wiedzieć, jak stawiać warunki w relacjach z innymi. A po drugie nauczyć się tego, że to nic złego. Z tym drugim ja miałam największy problem. 

Niestety. Nikt nie nauczył mnie stawiania granic. Nie zrobili tego moi rodzice. Nie zrobili inni w mojej rodzinie. Nie zrobili tego rówieśnicy i członkowie różnych grup odniesienia. Nie mogłam w tym zakresie liczyć ani na pedagogów, ani na nauczycieli, ani na wychowawców, ani na wykładowców uniwersyteckich. Chyba nikt z nich nie uważał, że jest to umiejętność, z którą dziecko, a później młody człowiek powinien rozpocząć swe własne dorosłe życie. Dzięki takim lekturom, pisanym przez praktyków wiem, jakie mam deficyty lub miałam w życiu i jak z nimi powinnam sobie radzić. 

Bardzo mi się podobało, że część teoretyczna zawarta została tylko w pierwszych dwóch rozdziałach. Autorka dość szybko i intensywnie poradziła sobie ze wprowadzeniem do zagadnienia opisywanego z praktycznego punktu widzenia w tym poradniku. Część druga to już tylko praktyczne przykłady i metody stawienia granic. Część ta ma aż osiem rozdziałów. W części ostatniej, trzeciej autorka w dwóch rozdziałach wskazuje czytelnikom ko­rzy­ści wynikające z gra­nic, z tego, z czym pomogą nam sobie poradzić, jakich zachowań uniknąć i jakich strat psychicznych czy emocjonalnych. 

Stawianie granic pomaga nie tylko w relacjach partnerskich. Wiem już teraz, że stawianie granic pomaga również w otoczeniu zawodowym i w zależnościach pomiędzy członkami rodzin oraz różnych grup społecznych. Po lekturze książki wiem również, że stawianie granic nawet najbliższym (rodzicom, rodzeństwu) nie jest niczym złym, jest wręcz koniecznym i pożądanym zachowaniem osoby dorosłej, w tym dorosłej emocjonalnie, która przede wszystkim musi zadbać o siebie, o swój stan umysłu i swe zdrowie psychiczne. Nie przeciwko komuś, lecz na rzecz siebie i swym domownikom. Jest to obowiązek każdego z nas, byśmy potrafili mierzyć się z przeciwnościami spotykanymi na każdym kroku w naszej codzienności. 

Życzę Wam byście się tego nauczyli. Życzę Wam byście przeczytali tę książkę i wynieśli z niej tyle co ja. Tę wiedzę i tę pewność, że granice są czymś dobrym i nie powinniśmy się ich wstydzić, ani tym bardziej z nich wycofywać. 

Jeśli nie wiecie, czym jest stawianie granic, albo boicie się tego robić to ta książka jest idealnie dla Was skrojona. Zachęcam do lektury!!! 

Moja ocena:  8/10.

Za możliwość przeczytania książki dziękuję @Wydawnictwo Luna.

„Wielki krąg” Maggie Shipstead

WIELKI KRĄG

  • Autorka: MAGGIE SHIPSTEAD 
  • Wydawnictwo: ZNAK
  • Liczba stron: 768
  • Data premiery: 22.03.2023r. 
  • Data premiery światowej: 4.05.2021r.

Maggie Shipstead laureatka nagrody Bookera napisała przepiękną powieść zainspirowaną życiem Jean Batten, lotniczki z Nowej Zelandii. Podobno wpadła na pomysł książki zatytułowanej „Wielki krąg” po tym, jak zobaczyła jej posąg na lotnisku w Auckland. Powieść została wydana w twardej oprawie przez Wydawnictwo Znak. Ze względu na ilość stron do jej czytania potrzebowałam trochę czasu. Jak się dowiedziałam Shipstead potrzebowała też sporo lat, by książka ujrzała światło dzienne w 2021 roku. Jej napisanie zajęło autorce siedem lat, począwszy od 2014 roku. Co ciekawe, w tym okresie prowadziła badania nad wczesnym lotnictwem, zwłaszcza lotniczkami i podróżowaniu do wielu miejsc opisanych w książce. Dzięki temu w powieści znajdują się liczne odwołania do historycznych faktów. Dwukrotnie odwiedziła również Antarktydę, a Arktykę aż pięć razy.  Spędziła również dwa miesiące mieszkając w Missoula w stanie Montana chcąc wykreować realność w swym dziele oraz odwzorować podróż przez dolinę z 1927 przez Travel Air 6000 (źródło: Wikipedia). Zapoznałam się z tymi wszystkimi faktami szukając informacji na temat okoliczności powstania książki, która jest cudownie napisanym przykładem literatury pięknej.

(…) Tak naprawdę uporanie się raz na zawsze z uciążliwą przeszłością jest niemożliwe. I dlatego ciągle do tego dążymy.” -„Wielki krąg” Maggie Shipstead. 

Powieść składa się z dwóch równoległych narracji o dwóch fikcyjnych kobietach Marian i Hadley. 

Historia Marian Graves rozpoczyna się od 1909 roku, gdy Shipstead wprowadza czytelnika w trudną opowieść o jej matce. Jej wczesnych latach, w których była ulubienicą ojca serwującego jej przyjemności i sierotą pozostawioną przez matkę, która popełniła samobójstwo.  Annabel spotyka Addisona Gravesa kapitana statku. Wkrótce zostaje jego żoną i rodzi bliźnięta: Marian i Jamiego, którzy zostają ocaleni przez swego ojca z katastrofy statku Josephinie Eterna w styczniu 1914. Z katastrofy, za którą Addison poniósł konsekwencje w wyniku osadzenia w więzieniu za nieetyczne zachowanie. W tym czasie bliźniętami opiekował się ich wujek Wallace w surowych warunkach Missouli w stanie Montana. Historia Marian chronologicznie toczy się do 1950 roku. 

Druga opowieść jest o aktorce XXI wieku, Hadley Baxter, która zostaje obsadzona w roli Marian do filmu o jej ostatnim locie. Hadley to sierota wychowywana przez wujka, której rodzice zginęli w katastrofie lotniczej. Jej historia pokazana jest z perspektywy osiągnięć w branży filmowej i porażek, niepowodzenia w życiu prywatnym, a także samotności po śmierci rodziców, z którą pomaga uporać się jej, uczenie się o życiu Marian, odkrywanie jej sekretów, przeglądanie pamiątek. 

Narracja Hadley jest opowiedziana w pierwszej osobie, podczas gdy sekcje Marian są opowiedziane w trzeciej osobie. Książka podzielona jest na rozdziały, dotyczące Marian mają również tytuły. W przypadku współczesnej osi czasu autorka oznaczyła je kolejnymi numerami, jakby dniami zdjęciowymi ( od „Jeden” do „Dwudziestu dwóch”). Obie narracje osadzone są w podtytułach w konkretnym czasie i miejscu, np. Los Angeles. Grudzień 2014, „Josephina Eterna” Glasgow, Szkocja, Kwiecień 1909. Losy obu kobiet się ze sobą splatają, przeplatają w nieregularnych odstępach czasu. Trudno było mi momentami wpaść w konkretny styl, przypomnieć sobie wcześniejsze motywy. Wątki ułożone są w dużej mierze w porządku chronologicznym. Na wstępie dwa krótkie fragmenty pełnią rolę wprowadzenia do kontekstu obu narracji. Pierwszym z nich jest ostatni wpis w dzienniku pokładowym Marian Graves tuż przed ostatnim etapem jej lotu dookoła świata w 1950 roku. Dziennika wplecionego w fabułę w taki realistyczny sposób, że kilkakrotnie musiałam sprawdzać, że Marian Graves  faktycznie jest tylko fikcyjną postacią. Ten dziennik dodaje silnego realizmu. Druga przedmowa pochodzi z grudnia 2014 roku i opowiada ostatni dzień zdjęciowy filmu o locie Marian Graves dookoła świata. O jej niezrealizowanym marzeniu. 

Powieść wzbudziła we mnie silne emocje, różne emocje. Od złości (historia małej Annabel), przez niezrozumienie (zachowania, motywy młodej Hadley, która mnie w wielu miejscach denerwowała), irytację (zachowanie Lloyda, który de facto pozbawił bliźniaków ojca), uprzedzenie (szczególnie do wujka bliźniaków, który zachował się jak należy, ale nie dał im prawdziwego domu), po gniew (wykorzystanie Marian przez jej męża) i tęsknotę (dzięki wspaniałej kreacji relacji Marian z Calebem, jej bratem Jamiem). Dość, że autorka świetnie opisała losy dwóch głównych bohaterek to jeszcze wplotła do fabuły inne ciekawe postaci, których jest naprawdę mnóstwo. Postaci niebanalnych, często ukazanych w szerszym kontekście, dzięki czemu możemy co nieco dowiedzieć się o ich motywacji, czy zgrabnych ciekawostek (jak historia o Tym, Który Dołączył do Duchów i Tych, Które Dołączyły do Duchów). Z zachwytem czytałam również wstawki o historycznych postaciach. Shipstead nawiązuje do historii o drużynie Jackie Cochran, która zrekrutowała „(…) pilotki do ATA, Air Transport Auxiliary – Pomocniczej Służby Rozprowadzania Samolotów – w Wielkiej Brytanii przy przebazowywaniu samolotów bojowych.”, o której zresztą czytałam w innej książce. W wielu miejscach przeczytacie między innymi takie informacje jak: 

W 1934 roku samoloty mogą latać dalej, szybciej, przy gorszej pogodzie. Uruchamiane są nowe trasy.” -„Wielki krąg” Maggie Shipstead.

„(…) Sir Charles Kingsford Smith przeprawia się przez Pacyfik z zachodu na wschód…) -„Wielki krąg” Maggie Shipstead.

To niezwykle wzbogaciło lekturę. Powieść jest takimi historycznymi faktami wręcz napompowana. To wyraz ogromnego zaangażowania autorki w to, by pokazać fikcyjną historię w sposób jak najbliższy rzeczywistym wydarzeniom. Ukochałam wczesną Marian. To niezwykła kobieca postać, która wyrosła na nietuzinkową dorosłą. Smuciłam się trochę i wzdychałam do Caleba czytając o nim, kim był dla Marian, jak radził sobie z matką.  Zresztą przyznaję, że o ile przeplatanie narracji historią Hadley urozmaica powieść, o tyle bliższe były mi losy opowiedziane z perspektywy Marian. 

Długo mogłabym pisać, bo to naprawdę bardzo piękna literatura. Znajdziecie w niej i ciekawie opowiedzianą historię, i wyraziste postaci. Niech nie zniechęca Was ilość stron. Ja niestety poddałam się temu błędnemu wrażeniu. Jednak jak zaczęłam czytać pochłonęłam historię w dwa wieczory i nie żałuję żadnej minuty spędzonej z powieścią. 

Moja ocena: 8/10

Za możliwość zapoznania się z publikacją bardzo dziękuję WYDAWNICTWU ZNAK

„Dobra żona” Darby Kane

DOBRA ŻONA

  • Autorka: DARBY KANE
  • Wydawnictwo: ZNAK
  • Seria: ZNAK CRIME 
  • Liczba stron: 352
  • Data premiery: 8.03.2023r. 
  • Data premiery światowej: 29.12.2020r. 

Kolejna powieść wydana w serii Znak Crime pt. „Dobra żona” autorstwa Darby Kane to thriller o tajemnicach, kłamstwie i pozorach. Już na początku wiemy kto. W połowie dowiadujemy się jak. Albo nam się tylko wydaje, że wiemy…. 
Niczego nie czytałam wcześniej autorstwa tej byłej prawniczki procesowej aktualnie mieszkającej w Kalifornii.  A szkoda, bo „Dobra żona” jest naprawdę bardzo dobrą powieścią. 

„Oddała mu tak wiele władzy. Nie miała pojęcia, kiedy to się stało i dlaczego pozwoliła, aby jej życie tak się skurczyło.” – „Dobra żona” Darby Kane. 

Pewnego dnia Aaron Payne, idealny mąż i uwielbiany nauczyciel, znika bez śladu. Jak się wkrótce okazuje, nie jest to pierwszy taki przypadek – na przestrzeni ostatnich lat w okolicy doszło do serii nigdy niewyjaśnionych zaginięć młodych kobiet. Czy Aaron powielił losy Karen, Yary i Julie?  Wszyscy okoliczni mieszkańcy się martwią. Martwi się też starsza śledcza Ginna Davis – gniewna czarna kobieta, która dość szybko pojawia się w domu małżeństwa. Tylko Lila Ridgefield, jego żona, jest dziwnie spokojna. Co tam naprawdę działo się w małżeństwie Payne – Ridgefield za zamkniętymi drzwiami? Wydział śledczy biura szeryfa hrabstwa Tompkins próbuje zaleźć odpowiedź na to pytanie. 

„Bariera, którą w sobie zbudowała, gródź, która pozwalała jej przeć do przodu i ignorować wszystko, co ignorować musiała, nagle się zawaliła. Gniew, odraza, rozczarowanie i poczucie winy – emocje wirowały i mieszały się, przelewając się przez nią i wypełniając każdą komórkę.” – „Dobra żona” Darby Kane. 

Według niego wszystko, nawet ona, było jego własnością.” – „Dobra żona” Darby Kane. 

Bardzo sprytnie Darby Kane po prowadziła narrację, która opiera się w fabule na tym, co wydarzyło się sześć tygodni wcześniej. Na kłótni małżonków. Na pewnym odkryciu Lili, która mimo sprytnej manipulacji jej męża, odkryła jego drugie oblicze. Nie wiadomo tylko czy dała po sobie w pełni to poznać. 

Wciąż ten gaslighting. Nagle zobaczyła to nader wyraźnie. Formułował zdania i rewidował historię tak, by myślała, że to jej brakuje zdrowego rozsądku. Przekręcał i zmieniał fakty tak długo, aż zaczynała wątpić we własny umysł i zmysły. Spychał ją w miejsce, w którym wątpiła we wszystko oprócz niego.” – „Dobra żona” Darby Kane.
A ten gaslighting  w przypisie tłumaczki to: * Forma manipulacji i przemocy psychicznej, w której osoba lub grupa osób za pomocą zaprzeczeń, kłamstw, wprowadzania w błąd i dezinformacji świadomie buduje w ofierze wątpliwości co do własnej pamięci i percepcji, często wywołując dysonans poznawczy i niskie poczucie własnej wartości. 

Autorka zadbała, by czytelnik w trakcie czytania pomyślał o różnych formach przemocy względem kobiet. O różnych jej odcieniach. O różnych mechanizmach, które sprawiają, że kobieta jednak ma nadzieję, że kobieta zaczyna wątpić w realną ocenę swojej sytuacji. 

W początkowych rozdziałach poznajemy Lilę, która nie jest w szczęśliwa w małżeństwie, mimo sprawiania takiego wrażenia u wszystkich wokół. Nawet koledzy z pracy Aarona zwracają śledczym uwagę na to, jak się żoną chełpił, chwalił, cieszył. Niepokój o Lilę, o jej stan ducha, psychikę, emocje i doświadczenia zostaje przedstawiony czytelnikowi już w Początku.  Fabuła jest prezentowana w punktu widzenia tego co stało się w różnych okresach jej życia, przykładowo: Sześć tygodni później. Koniec września, Obecnie. Thriller pisany jest w narracji trzecioosobowej. Fabuła zawarta została w łącznie sześćdziesiąt dwa rozdziały. 

„Nerwica lękowa, z którą Lila zmagała się od dziesięcioleci, znów wystawiła swój paskudny łeb. Jej opanowanie było powierzchowne i czuła nadchodzące załamanie. Znów zacznie się ta spirala dośrodkowa. Potrzeba ucieczki od ludzi. Potrzeba wypowiadania się na własnych warunkach.” – „Dobra żona” Darby Kane. 

Myślałam, po początkowych stronach, że nic mnie w powieści nie zaskoczy. Myliłam się. To taka odwrócona zagadka kryminalna. Na samym początku czytelnik już wie, dlaczego, wie nawet kto. Tylko nadal nie wie jak i jakim cudem Aaron się zgubił. I co zaskakujące, okazuje się, że to nie clue tej zagadki, z którą raz sobie radziłam lepiej raz gorzej. Do akcji wkraczają inni podejrzani; Brent, Jared, Ray. Smaczku dodają tajemnicze liściki, które zaczyna otrzymywać Lila. I tu już nie byłam w stanie wytrzymać. Musiałam skończyć czytać, by dowiedzieć się co i jak. Powieść okazała się emocjonującą pokręconą historią z ciekawym zakończeniem i ciekawą przeszłością głównych bohaterów. Rozwinęła się w kierunku, w którym się nie spodziewałam. A takie zaskoczenia są zawsze mile widziane w thrillerach. 

 „Dobra żona” Darby Kane to amerykański thriller, który bardzo dobrze oceniam. Już długo, nie czytałam amerykańskiej prozy, która byłaby skonstruowana w taki sposób, by czytelnik się nie znudził. Dodatkowym dużym plusem są dialogi Lili, jej prawnika ze śledczymi. Widać tu ewidentnie doświadczenie autorki w dyskusjach na sali rozpraw, czy przesłuchaniach wstępnych, dzięki temu były zawód głównej bohaterki – chyba po raz pierwszy – został w fabule właściwie udowodniony. 

Przeczytajcie koniecznie!!! 

Moja ocena: 8/10

Za możliwość zapoznania się z publikacją bardzo dziękuję WYDAWNICTWU ZNAK

„Dusze spopielone” Anna Rozenberg

DUSZE SPOPIELONE

  • Autorka: ANNA ROZENBERG
  • Wydawnictwo: HARDE Wydawnictwo
  • Cykl: DAVID REDFERN (Tom 5)
  • Liczba stron: 336
  • Data premiery: 8.11.2023r. 

8 listopada br. premierę miał piąty tom serii z Davidem Redfernem. „Dusze spopielone” autorstwa Anna Rozenberg – autorka od HARDE Wydawnictwo to był mój automatyczny wybór do półkowej poczekalni książkowej. Tym bardziej, że poprzednie części podobały mi się (recenzje znajdziecie tu: „Maski pośmiertne”,  „Punkty zapalne”, „Wszyscy umarli”, „Znaki szczególne”), zresztą jak sam główny bohater. Autorka wydała również jedną publikację niezwiązaną z serią, a mianowicie „Zawsze będziesz winna” i jest koleżanką po piórze z Martą Matyszczak, której serię z Guciem, a także Burbur wręcz uwielbiam.

Inspektor David Redfern (dla dziadka Dawidek, dla kolegów z pracy Dave) rozpoczyna kolejne śledztwo, które zapoczątkowane zostało podwójnym morderstwem młodych ludzi – Samanthy i Alana – odkrytym na parkingu galerii handlowej Peacock Centre. W tle nadal wisi nad śledczym nierozwiązana zagadka niezawinionych śmierci jedenaściorga dzieci znalezionych w opuszczonych magazynach. Dodatkowo i tym razem osobiste przeżycia przeplatają się z prowadzonymi kryminalnymi wątkami. Palacz prześladujący Redferna nie daje o sobie zapomnieć. Odnaleziona Marta Sokolińska w szpitalu powoli dochodzi do siebie, a Redfern wzmaga osobiste siły, by rozruszać prywatne śledztwo w sprawie zaginięcia sprzed wielu lat jego siostry Domminique. 

Wątki plączą się z poprzednimi fabułami opisanymi we wcześniejszych częściach serii. Okazuje się, że potencjalnej trylogii (takie miałam odczucia po przeczytaniu drugiego tomu cyklu) Anna Rozenberg zrobiła rozbuchany cykl, w którym wątki wspólne, poboczne, nowe mnożą się na potęgę i jakby końca nie widać. Odbiór książki „Dusze spopielone” ratuje moja ogromna sympatia do Dawidka i do jego dziadka Bohdana Siwiaszczyka. Z perspektywy czterech poprzednich części mam nieodparte wrażenie, że od pierwszego spotkania z bohaterami minęło już sporo czasu. Okazuje się, że Bandit jest nadal szczeniakiem, więc moje pierwsze wrażenie po spotkaniu z Redfernem nie może być takie stare. 

Książka składa się z dziewięciu rozdziałów. Akcja dzieje się od 30 grudnia 2013 roku w poniedziałek do wtorku 7 stycznia 2014 roku. Do fabuły Autorka wprowadziła nas dzięki prologowi, a opowieść zamknęła klamrą w epilogu. Rozdziały podzielone są na krótsze części. Przed każdą z nich wskazana jest pora dnia, w której się dzieją jak; rano, popołudnie, wieczór, południe. To pomaga i tak skomplikowaną w czasie akcję śledztwa osadzić w konkretnych ramach. Narracja jest trzecioosobowa. Bardzo zwięzła, klarowna, co jest cechą charakterystyczną tej serii. W wielości zagadnień kryminalnych chwilami się gubiłam. Rozenberg zrobiła wszystko, by odkrycie winnego/winnych śmierci Sam i Alana w dniu ich ślubu, a także wątku siatki pedofilów, winnych porwania Marty Sokolińskiej i Domminique nie było oczywiste, nie było proste, było jak najbardziej zagmatwane. Nie wiem, czy się kiedykolwiek do tego przyznałam, ale ja Redferna, jako Jamajczyka ze Szkockimi korzeniami, a także w części Polaka nie do końca potrafię sobie wyobrazić. Wiele bym dała, by IA po jego opisie stworzyło postać bohatera. Ta mieszanka krwi, zachowania, powagi mimo dość młodego wieku, relacji z dziadkiem, jeżdżącego wyrobem produkowanym przez brytyjskie zakłady Triumph Motor Company z lat siedemdziesiąt ubiegłego wieku, granie z dziadkiem w remika (uwielbiam!) jakoś tak mi mącą jego obraz nie pozwalając do końca sobie go w wyobraźni wykreować. 

Proza Anny Rozenberg to taka podróż. Nie tylko w zakątki ludzkich myśli, chorych umysłów morderców czy toku rozumowania śledczych, a także specyfiki pracy policji z Woking – miasta w Wielkiej Brytanii położonego w zachodniej części Surrey. To także literacka podróż w opisywane zakątki miejsc, w których dzieje się akcja. W tym zakresie książki Rozenberg przypominają mi książki Matyszczak, która przed każdą nową publikacją robi rozeznanie topografii miasta, szuka ciekawych miejsc fotografując je, by osadzić opowieść w konkretnym istniejącym otoczeniu. Tu jest bardzo podobnie. Już przy pierwszej części miałam poczucie, że Anna Rozenberg oprowadza mnie po okolicy, wskazując co ciekawsze fragmenty i sugerując, jak gdzie i czym dojechać w inne miejsce. W kryminale „Dusze spopielone” jest bardzo podobnie. Przy opisie Hatchlands Park – wiejskiego domu z czerwonej cegły z otaczającymi go ogrodami w East Clandon, Surrey, miałam wrażenie, że tam jestem. Że po nim oprowadzają mnie nie Barkerowie, którzy stracili niedawno syna, ale jakiś przewodnik, który opowiada o znajdującym się w budynku fortepianie Fryderyka Chopina. Żeby nie było za dużo polskości to w tym samym miejscu znajduje się również instrument Bizeta, na którym skomponował Carmen, a także instrument Bacha. Zresztą instrumentów w jego wnętrzu jest więcej, gdyż „Dom jest domem dla Cobbe Collection; z czterdziestoma dwoma historycznymi instrumentami klawiszowymi…”. Sprawdziłam. Wiki potwierdza; cyt. za Wikipedia. Z tej części dowiecie się także między innymi skąd się wzięła nazwa firmy Duralex, która została założona w 1945 roku, produkująca wyroby ze szkła hartowanego i stołowego od ponad 80 lat w La Chapelle-Saint-Mesmin we Francji, której zestawy nałogowo gościły na polskich stołach na początku lat dziewięćdziesiątych. Wyobrażacie sobie! Ten relikt polskości Siwiaszczyk zawiózł do Wielkiej Brytanii! Rozenberg przemyca takie ciekawostki (jak pan z monoklem z logo gry monopoly czy okoliczności śmierci prezydenta RPA jako wyniki zbiorowej halucynacji), wątki historyczne. Osadza fikcję w pewnej rzeczywistości, czy aktualnej, czy przeszłej. I to w jej książkach bardzo doceniam. 

Wiedział, że Samantha, Alan, Olivia, Molly, Sergio i Will byli uwikłani w jakąś chorą grę, której reguły wyznaczała wyłącznie…” – Dusze spopielone” Anna Rozenberg

Nie wiem czy to zasługa wielowątkowości, ale tą piątą część serii o Redfernie czytało mi się naprawdę szybko. Nie odczułam rozbieżności z poprzednimi tomami. Autorce udało się dochować wierności pomysłowi i zadbać o wybrzmienie specyfiki postaci, jego otoczenia i sposobu narracji. Co do finału, to by nie spojlerować nie wspominam o nim. Zacznijcie czytać sami. Nawet nie musicie od pierwszej części, jeśli nie zapoznaliście się z Redfernem wcześniej. 

Moja ocena: 7/10

Za możliwość przeczytania książki bardzo dziękuję Wydawnictwu Harde.

„Nie zabijaj” Agnieszka Płoszaj

NIE ZABIJAJ

  • Autorka: AGNIESZKA PŁOSZAJ
  • Wydawnictwo: ZNAK
  • Cykl: ZOJA STERLAK (tom 2)
  • Seria: ZNAK CRIME
  • Liczba stron: 352
  • Data premiery: 11.10.2023r. 

Powieść Agnieszka Płoszaj autor od Znak Crime pt. „Nie zabijaj” to drugi tom o Zoi Sterlak z serii, którą zapoczątkowała pozycja zatytułowana „Bez wyboru” (recenzja na klik). Poprzednia część bardzo mi się podobała. Szczególnie doceniłam – jak napisałam w recenzji – silną, zdecydowaną, charakterną, chadzającą własnymi ścieżkami, ale też pogubioną, niepewną, tłumiącą uczucia Zoję.  Czy można tak skonstruować postać, z takimi trochę przeciwnościami? Można. I to całkiem zgrabnie. 

„Influencer zamordowany na planie zdjęciowym. 

Telewizyjna wróżbiarka przybita do stołu. 

Modelka, która zachłysnęła się sławą…” – z opisu Wydawcy. 

Czy te trzy morderstwa łączy osoba zbrodniarza? Jak poradzi sobie z dochodzeniem para śledczych Zoja Sterlak i Mariusz Kardas? Czy ich życie prywatne przeszkodzi w rozwikłaniu tej zagadki kryminalnej? 

 „(…) Nie znosił takich klimatów, ale nie mógł przecież wymagać, aby zawsze puszczano tylko jego kawałki. I bez tego był bogiem. Wiedział to on i wszystkie panienki w tym lokalu. Koleś zresztą też, lecz to nie oni mieli być prezentem na zakończenie wykonanej roboty…”  – Nie zabijaj” Agnieszka Płoszaj. 

Zrobiła mnie Autorka na szaro tym wątkiem kryminalnym. Praktycznie do samego końca nie miałam pojęcia, kto w tak wymyślny sposób pozbawia ludzi życia kreując przy tym artystyczną inscenizację. Wiadome było tylko, że to ktoś z otoczenia. Otoczenia celebrytów instagramowych, artystów. Podejrzewałam też kogoś z otoczenia Herosów i samego księdza Jacka, który wydawał mi się dość sympatyczny. 

Co do samej Zoji Sterlak to jest to faktycznie ciekawa, kobieca postać literacka. W tej części jednak zwróciłam uwagę na jej nierówność, szczególnie widoczną w relacji z Olivierem, ogólnie zachowania podczas wizyty u matki – Mili w chorwackiej Rovinj na półwyspie Istria. Z samej końcówki tej oczekiwałam czegoś innego, bynajmniej nie w odniesieniu do wątku kryminalnego, ale do wątku obyczajowego Sterlak versus Kardas. Trochę się pogubiłam w tych niejasnych relacjach damsko – męskich, które niczego nie wyjaśniają, a dodatkowo komplikują fabułę w pięciokącie: Olivier – Sterlak – Kardas – Bambi – Anka. Płoszaj przedstawiła te relacje trochę na zasadzie przyciągania – odpychania lub nawet odciągania. W zależności od konfiguracji, od okoliczności i od potrzeb samej Autorki. 

Ze zdziwienie przeczytałam o trudnościach z interpretacją zapisu z karteczki znalezionej na pierwszym miejscu zbrodni, którzy brzmiał: „EZ7, 17-18”. Bambi zapis rozpracowywała jakiś czas, Kordas na niego od razu nie wpadł. Bynajmniej nie jestem od nich mądrzejsza, sprytniejsza, inteligentniejsza, a skojarzyłam z Biblią od razu. Uff, przynajmniej jakiś czytelniczy mini sukces. 

Nie tylko Sterlak jest postacią niekonwencjonalną. Sami bracia Mauerowie byli dla mnie również zaskoczeniem.  Jeden uparty, drugi bystry. Jeden po zawodówce, drugi po studiach. Jeden elokwentny, a drugi… eh nie ma znaczenia. Ważne jest, że stanowili ciekawe tło i dla fabuły, i dla głównych bohaterów. Dużo się dzięki nim działo. W niektórych miejscach było nawet zabawnie 😂. Mam nadzieję, że znajdą się w kolejnej części, bo z nich można wyciągnąć naprawdę sporo w kryminalnej akcji. 

Byliście kiedyś w łódzkiej Manufakturze? Jeśli nie to koniecznie się wybierzcie. Wspaniałe miejsce, odrestaurowany przemysłowy zabytek z duszą. A w międzyczasie zapraszam Was do literackiej podróży z Agnieszką Płoszaj. W jej najnowszej powieści kryminalnej „Nie zabijaj” dostrzeżecie Łódź jaką do tej pory nie znaliście. Pełną tajemnic i pełną przygód. 

Udanej literackiej i stacjonarnej podróży !!! 

Moja ocena: 7/10

Za możliwość przeczytania książki bardzo dziękuję WYDAWNICTWU ZNAK