„Pożegnaj się”  Lisa Gardner

POŻEGNAJ SIĘ

  • Autorka: LISA GARDNER
  • Wydawnictwo: ALBATROS
  • Seria: Quincy & Rainie (tom 6
  • Liczba stron: 416
  • Data premiery w tym wydaniu: 26.04.2023r.
  • Data 1 polskiego wydania: 9.07.2009r.
  • Premiera światowa: 15.07. 2008r.

Jak to się stało, że w dniu 31 lipca 2023 zrecenzowałam 7 tom cyklu z Quincy&Rainie pt. „Krok za tobą” (recenzja na  klik), a jeszcze nie przybliżyłam Wam szóstego tomu serii pt. „Pożegnaj się” , która premierę dzięki nakładowi Wydawnictwo Albatros miała w dniu 22.03.2023 roku. Uff, całe szczęście, że zorientowałam się w tym błędzie i będę mogła z Wami podzielić się moimi spostrzeżeniami na temat brakującego tomu cyklu  Lisy Gardner, w której główną rolę odgrywają; para małżeńska Pierce Quincy – były profiler FBI  i jego żona Rainie Connor – była policjantka oraz córka Quincy’ego agentka FBI, Kimberly.

„(…) oszukując odpowiedzi, Kimberly może wejść prosto w sieć utkaną przez zabójcę, który od swoich ulubionych stworzeń nauczył się, jak zwabiać ofiary.” – „Pożegnaj się”  Lisa Gardner.

„O TYM NIKT CI OPOWIE, POZNASZ to dopiero wtedy, gdy tego doświadczysz na własnej skórze.” – „Pożegnaj się”  Lisa Gardner.

Po upojnych chwilach z kolegą ze szkolnej drużyny Tommym nastoletnia Ginny wraca do domu. Niestety drzwi zastaje zamknięte. Postanawia przejść się po okolicy i spróbować ponownie za parę godzin. Daje się zaprosić do drogiego samochodu, który prowadzi mężczyzna w średnim wieku. Bo „Niektóre dziewczyny mają spryt, inne krzepę, jeszcze inne są szybkie. A Ginny, biedna Ginny, już cztery lata temu, gdy narzeczony jej matki po raz pierwszy wszedł do jej pokoju, nauczyła się, że może ocalić skórę tylko w jeden sposób”. Niestety jej los zostaje przypieczętowany. Tymczasem agentka specjalna Kimberly Quincy będąc w piątym miesiącu ciąży prowadzi inne śledztwo próbując pogodzić swoją osobistą sytuację z ogromnym pragnieniem dorwania winnego. 

„Przecież na tym to polega. Dziewczyna z nizin pieprzy się z bogatym, przystojnym gwiazdorem szkolnej reprezentacji, a on w zamian obdarowuje ją błyskotkami. Bo wszyscy chłopcy mają swoje potrzeby, ale nie wszyscy mogą dostać to, czego chcą, od swoich cnotliwych panienek”. – „Pożegnaj się”  Lisa Gardner.

Czterdzieści trzy rozdziały i epilog. W tylu częściach Lisa Gardner ujęła kolejną część o parze małżeńskiej i córce mężczyzny, Kimberly. Autorka zastosowała i w tym tomie bardzo znany jej zabieg. Mianowicie kolejne rozdziały przeplatała tymi, które pisała z perspektywy ofiary. Wówczas stosowała narrację pierwszoosobową, która w sposób bardzo dosadny, bardzo subiektywny przybliża czytelnikowi przeżycia bohatera. Pozostałe pisane są w formie trzecioosobowej, bardzo zwięźle. Zdania są krótkie, a dialogi utrzymane w tempie. Przed każdym rozdziałem Gardner zawarła cytaty odnoszące się do bytowania pająków, ich zwyczajów, sposobów postępowania i metod przeżycia. Z zaciekawieniem czytałam o tych wszystkich pustelnikach brunatnych, wdowach czy innych drapieżnikach próbując odnieść kontekst do przyszłego sprawcy, starając się znaleźć jakieś punkty wspólne. 

Bardzo podobała mi się fabuła oparta na młodocianych prostytutkach, których los przygotował do pełnienia tej roli. Standardowo Gardner jako specjalistka od kryminałów z grubym dnem poruszyła wątki związane z trudnym dzieciństwem, błędami wychowawczymi, brakiem pomocy ze strony społeczeństwa i osób z otoczeniem. Jest to motyw powtarzający się w jej twórczości, zarówno w serii o Quincy&Rainie, jak i z serii o detektyw D.D. Warren czy cyklu z Frankie Elkin. Ewidentnie Gardner dobrze czuje się w tej tematyce, które – przyznać trzeba – dodają wyjątkowej dramaturgii każdej książce z gatunku kryminału lub thrillera. 

Książkę dobrze się czyta, mimo mrocznego klimatu, brutalnych szczegółów. Mimo, że przeczytałam już wiele książek tej autorki to po przeczytaniu „Pożegnaj się” czułam niesmak. Z dużą niewiarygodnością czytałam, że takie zło naprawdę istnieje, na które oczywiście nie było we mnie zgody. Momentami książka była dla mnie trudno jako matki dwójki nastolatków. Fragmentami byłam naprawdę roztrzęsiona, jak przy pierwszej książce o Florze. Odczuwałam podobne emocje. O ciężarnej agentce FBI na tropie sadystycznego zabójcy zafascynowanego pająkami warto przeczytać. Tym bardziej, że czytając o Kimberly zapoznacie się z Panem Hamburgerem, który z niegdysiejszej ofiary zamienił się w sprawcę. Mocna literatura, dla czytelników z silnymi nerwami. 

Moja ocena 7/10.

Recenzja powstała dzięki Wydawnictwu Albatros.

„Odmęty śmierci” Wojciech Wójcik

ODMĘTY ŚMIERCI

  • Autor: WOJCIECH WÓJCIK
  • Wydawnictwo: ZYSK I S-KA
  • Liczba stron: 560
  • Data premiery: 4.05.2023r. 

Pióro Wojciecha Wójcika bardzo spodobało się mojej siostrze. Dlatego z chęcią przystąpiłam do przeczytania powieści pt. „Kurs na śmierć” (recenzja na klik) osadzonej w Akademii Szkolenia Policji w Legionowie. Kolejna powieść Autora „Krwawe łzy” (recenzja na klik) były już mniejszym zaskoczeniem, za to spodobała mi się narracja z perspektywy Pawła i Agnieszki. W „Trzeciej szansie” (recenzja na klik) Wójcik wprowadził nową kobiecą bohaterkę. Agnieszkę Jamróz zastąpiła Karolina Nowak – dwudziestosześcioletnia rozwódka, matka kilkuletniej córki. Jej perypetie z Krzysztofem Rozmusem  kontynuowane były w powieści „Martwa woda” (recenzja na klik). „Odmęty śmierci” również od Zysk i S-ka Wydawnictwo proponują czytelnikom kolejnych bohaterów. 

Krystyna Kalinowska, zostaje zamordowana we własnym domu. Tu znajduje ją wnuczka Laura Woźniak – pracownica Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego, która próbuje dowiedzieć się, komu zależało na śmierci starszej pani. Tropy śledztwa prowadzą między innymi do zakładu psychiatrycznego, w którym stykają się losy trzech osób zaplątanych w jedną intrygę. Kogo odwiedzała w tym warszawskim szpitalu zmarła Krystyna Kalinowska? I czy ten ktoś miał coś wspólnego z jej śmiercią? 

To jest właśnie specyfika twórczości Pana Wojciecha Wójcika, z którą radzę sobie coraz gorzej. Ta skłonność do łączenia kilku wątków kryminalnych, które finalnie okazują się mieć wspólny mianownik. 

Skomplikowane intrygi, wbudowane w obszerne fabuły mącą mi w głowie i uniemożliwiają jasny odbiór książki. W wielu miejscach się gubiłam. Mnogość bohaterów mnie drażniła. Do tego stopnia, że czytając na czytniku elektronicznym (trudno dźwigać w drodze do pracy taką obszerną publikację)  wielokrotnie musiałam skorzystać z bardzo przydatnej funkcji „wyszukaj”, by odbudowywać sobie w głowie główne wątki, czy role poszczególnych wprowadzanych postaci. 

Książka, podobnie jak w poprzednich publikacjach, obfituje w wiele wątków. Jest w niej co niemiara tajemnic i niemało zaskoczeń. Autor stara się jednak pomagać czytelnikowi w rozeznaniu się w akcji. Opowieść dzieli na rozdziały, w opisie których oznacza datę akcji (np. Piątek, 9 lipca 2021r.), co przy tak rozbudowanej fabule okazuje się naprawdę pomocne. Przeszkadzała mi jednak ta wielowątkowość, to multiplikowanie wątków pobocznych, ta mnogość bohaterów. Uważam Pana Wójcika za bardzo dobrego kreatora kryminalnych opowieści i wciąż marzę, by przeczytać jego książkę w ilości stron maksymalnie do 350. To byłby prawdziwy sztos!!! 

Reasumując trochę za dużo trupów w szafie, jak na jedną rodzinę. Ale przecież nigdy nie wiemy, co tak naprawdę ukrywają nasi bliscy. To motyw stary jak świat i z kinematografii, i z literatury. Robi się niezwykle interesująco, gdy na światło dzienne zaczynają wychodzić schowane głęboko dawno temu sekrety. 

Moja ocena: 7/10

Za egzemplarz recenzencki bardzo dziękuję Wydawnictwu Zysk i S-ka.

„Tajemnica domu Turnerów” Kate Morton

TAJEMNICA DOMU TURNERÓW

  • Autorka: KATE MORTON
  • Wydawnictwo: ALBATROS
  • Seria: SERIA BUTIKOWA
  • Liczba stron: 544
  • Data premiery: 25.10.2023r. 
  • Data światowej premiery: 4.04.2023r. 

Jestem fanką serii butikowej od Wydawnictwo Albatros. Muszę pogratulować pomysłodawcy i wyboru autorów, i zachwycających wydań. Począwszy od okładki, projektu, kolorów po wysoko jakościowe kartki, które uroczo szeleszczą w trakcie czytania. Jestem też fanką Kate Morton. Przeczytałam już jej cztery powieści, które oceniłam na bardzo zadowalającym poziomie. Kolejno: „Milczący zamek” 8/10, „Zapomniany ogród” 7/10, „Strażnik tajemnic” 7/10 oraz „Dom w Riverton” z oceną 8/10. Jeśli nie czytaliście dotychczasowej twórczości autorki to serdecznie Was do tego zachęcam. Na półki księgarskie w dniu 25 października br. ułożona została nowo wydana powieść Kate Morton pt. „Tajemnica domu Turnerów”. Powieść, która już po samym tytule obiecuje sagę rodzinną z sekretami w tle, czyli coś, w czym Morton jest bardzo, ale to bardzo dobra. 

We wprowadzeniu do fabuły mogłabym tylko zacytować następujący opis Wydawcy: 

„TRZY POKOLENIA KOBIET.
RODZINNA TRAGEDIA. I NIEDOPOWIEDZENIA, KTÓRE WYWOŁUJĄ LAWINĘ KŁAMSTW”.

Ale tak naprawdę dla fabuły znaczenie ma to, co wydarzyło się w domu Turnerów w Adelaide Hills, Australii Południowej, w Wigilię 1959 roku. 

„Dopiero po chwili uderzył go bezruch tego obrazu. Był wręcz nienaturalny”.– – „Tajemnica domu Turnerów” Kate Morton.

Takie uczucia obezwładniły Percy’ego, gdy kłusując na swym koniu Blaze dostrzegł pod drzewem śpiącą Panią Turner i jej dzieci, leżących na kocu. Jakby zastygłych. Maleństwa otoczone własną matką. Tylko, że w tym obrazie nic nie było idylliczne. To nie popołudniowa drzemka, z obwiązanymi ręcznikami biodrami, jakby po kąpieli. To nie odpoczynek po harcach, pływaniu, czy uprawianiu innego sportu i wysiłku fizycznego. To nie obraz, który ktokolwiek chciałby zapamiętać. Odkrycie, które wstrząsnęło Percym po tym jak zorientował się, że coś jest nie tak, towarzyszyło mu już do końca życia. Ta makabreska. Ta tragedia. 

„To niedorzeczne, że czuła się samotna. Mieszkała w tym domu od czternastu lat, otoczona dużą rodziną – Bóg jeden wiedział, że nawet gdyby chciała, nie uciekłaby od dzieci. A jednak bywały chwile, gdy przerażała ją samotność i dręczyło poczucie, że straciła coś, czego nie potrafi nazwać, niemożliwe więc, by to odzyskała”. – „Tajemnica domu Turnerów” Kate Morton.

Książka składa się z prologu oraz dziewięciu części podzielonych na kolejno ponumerowane rozdziały. Łącznie rozdziałów jest trzydzieści dziewięć. Wątek kryminalny opisany został z punktu widzenia Jess, dziennikarki z Londynu, która sześćdziesiąt lat później od wydarzeń, z którymi musiał zmierzyć się Percy wyrusza do rodzinnej Australii. W trakcie podróży odkrywa dawno pogrzebany przez czas dramat rodzinny, który zdarzył się w pewien wigilijny, upalny wieczór. Dzięki swojemu uporowi próbuje dojść do prawdy, by dowiedzieć się, co tak naprawdę się wydarzyło i co tak naprawdę spotkało Panią Turner z jej dziećmi. 

Już sam początek był dla mnie bardzo emocjonujący. Czytając opis leżących pod drzewem matki z dziećmi czułam ciarki na plecach. Brrr…. Jakbym widziała ich oczami mej wyobraźni. Bardzo wyraźnie. Prawie czułam duszność tego australijskiego powietrza i realny strach towarzyszący odkryciu wraz z niedowierzaniem, że stało się to, co jest widoczne gołym okiem. Te emocje często mi towarzyszą przy czytaniu książek Kate Morton. Już to chyba jest wpisane w jej twórczość. Tak samo jak mrok, ludzkie dzieje, sekrety oraz prowadzenie narracji z kilku różnych perspektyw i częste retrospekcje. 

Tylko czy przewidywalność zawsze jest dobra?  

Moja ocena 7/10.

Recenzja powstała dzięki Wydawnictwu Albatros.

„Za wszelką cenę” Harlan Coben

ZA WSZELKĄ CENĘ

  • Autor: HARLAN COBEN
  • Wydawnictwo: ALBATROS
  • Liczba stron: 416
  • Data premiery: 11.10.2023r. 
  • Data premiery światowej: 16.02.2023r. 

Harlan Coben jest autorem wielu dobrych powieści. „Za wszelką cenę” to dziewiąta książka tego autora, która została przeze mnie przeczytana, a opinia na jej temat lada chwila znajdzie się na moim blogu czytelniczym. Poprzednie to: „Już mnie nie oszukasz”, trzymający w napięciu „Chłopiec z lasu” , „Niewinny”, „Bez pożegnania”, „Zostań przy mnie”, rewelacyjna „Mów mi Win”, która jako jedyna została oceniona przeze mnie na 8/10, „Zachowaj spokój” i „Brakujący element”. Większość książek odbieram bez zachwytu. Coben utrzymuje swój poziom, który raz jest nieco wyższy, raz niższy. Jest jednak autorem wielu publikacji, które przysporzyły mu licznych fanów. Ja do tej rzeszy fanów nie należę, ale lubię od czasu do czasu zanurzyć się w te sensacyjne powieści autorstwa jego pióra. Jak wszystkie książki od Cobena i „Za wszelką cenę” zostało wydane przezWydawnictwo Albatros. Jest to thriller definiowany jako książka o miłości rodzicielskiej i odkrywaniu prawdy.

Fabuła dotyczy losów Davida i Cheryl Burroughs, których idealne życie przerwane zostało przez straszną tragedię. Od tamtych wydarzeń minęło pięć lat. Cheryl ponownie wyszła za mąż, a David odsiaduje wyrok dożywocia w więzieniu o zaostrzonym rygorze za brutalne zabójstwo ich wspólnego syna. Wyrok nagle okazuje się wątpliwy, bardzo wątpliwy. Okazuje się, że chłopiec żyje. David wyrusza na jego poszukiwania, by oczyścić swoje imię i odkryć prawdę o tym, co tak naprawdę zdarzyło się wiele lat wcześniej. 

Zastanawia mnie jak filmowcy reagują entuzjastycznie na następne powieści Cobena. Co rusz czytam o kolejnych planowanych ekranizacjach i oglądam zapowiedzi. Ta zdolność do ekranizacji wynika chyba ze sposobu prowadzenia narracji przez Cobena, która sama w sobie nie jest skomplikowana. Takie same spostrzeżenia mam po przeczytaniu „Za wszelką cenę”. Harlan Coben zaprosił mnie do rozpędzonej historii małżeństwa, które przeżyło niewiarygodną tragedię. Fabuła jest pełna zwrotów, wiraży. Bohaterowie zostali bardzo wyraźnie wykreowani. Miałam nawet poczucie, że rozumiem uczucia Cheryl i wiem, z czym mierzy się David. Ujął mnie ten bohater o poharatanej twarzy i duszy, który spędził już część życia w więzieniu pełnego zwyrodnialców i który po tych doświadczeniach, nie ma już nic do stracenia. I jest tajemnica, którą uwielbiam w thrillerach najbardziej na świecie. I to po tej tajemnicy i jej rozwinięciu zwykle oceniam thriller, czy był ciekawy, interesujący i czy go polecam. 

W przypadku tej książki warto do niej sięgnąć. Kto jest fanem Harlana Coben to jest to książka z typu „must have”. Nawet jeśli ktoś z Was fanem nie jest to sam pomysł na historię zasługuje na Waszą uwagę. Jest naprawdę unikatowy. Sami sprawdźcie, jak to brzmi: małżeństwo przerwane przez skazanie partnera za śmierć wspólnego dziecka. Wciągające prawda?

Udanej lektury!!! 

Moja ocena: 7/10

Książkę podarowało mi  Wydawnictwo Albatros, za co bardzo dziękuję.

„Gdzie jest Angelique?” Guillaume Musso

GDZIE JEST ANGELIQUE?

  • Autor: GUILLAUME MUSSO
  • Wydawnictwo: ALBATROS
  • Liczba stron: 336
  • Data premiery: 26.07.2023r. 

Guillaume Musso to autor, którego powieści raz mnie zachwycają, a innym razem niekoniecznie. Bardzo podobała mi się premiera z 2021, pt. „Sekretne życie pisarzy” (recenzja na klik). Ogromnym niespodzianką była książka „Zabawa w chowanego” (recenzja na klik), którą oceniłam wysoko, ale zaskoczyło mnie rozwinięcie, którego kompletnie się nie spodziewałam. Oprócz tego bardzo mi się podobała sama okładka książki. Taka soczysta. Wydawca zadbał, by przykuwała uwagę. Jak dotychczas najbardziej zawiodła mnie „Nieznajoma z Sekwany” (recenzja na klik”). Nie zachwyciła mnie ani fabuła, ani wykonanie. I może dlatego z opóźnieniem zaczęłam czytać „Gdzie jest Angelique?” wydaną również przez Wydawnictwo Albatros . 

Ha…. Jak ja lubię te opisy Wydawnictwa Albatros. Ten spodobał mi się już od samego cytatu wielkiego mistrza kina. Przeczytajcie sami:

„Czy każdy z nas, przynajmniej raz w życiu, nie miał ochoty kogoś zabić?” – Alfred Hitchcock. 

Mieliście taką ochotę? Kiedyś? By kogoś…. Tak…przynajmniej raz… 

„Paryż, Boże Narodzenie 2021 roku. Po ataku serca Mathias Taillefer budzi się w szpitalnej sali. Przy jego łóżku stoi młoda, nieznana mu dziewczyna. To Louise Collange, studentka, która odwiedza pacjentów i gra dla nich na wiolonczeli. Kiedy Louise dowiaduje się, że Mathias jest policjantem, prosi go o zajęcie się dość szczególną sprawą. Początkowo niechętny, mężczyzna w końcu zgadza się jej pomóc, czym narazi ich oboje na śmiertelne niebezpieczeństwo. Tak rozpoczyna się niezwykłe śledztwo, którego tajemnica tkwi w życiu, które chciałoby się prowadzić, miłości, którą można było poznać, i miejscu, które wciąż ma się nadzieję znaleźć…” – z opisu Wydawcy. 

Mam wielką słabość do opisów fabuły od Wydawnictwo Albatros . Przygotowując się do wprowadzenia w recenzji często oceniam opis Wydawcy jako najwłaściwszy cytując go prawie w całości. Mam nadzieję, że nie macie mi tego za złe. Przecież nie warto zmieniać tego, co się sprawdza. 

Kim jest ta tytułowa Angelique Charvet, której poszukuje były policjant Mathias Taillefer? Komu mogłoby zależeć na zniknięciu pielęgniarki? Dlaczego Mathias  uważa, że miała coś wspólnego ze śmiercią Stelli i jej sąsiada, malarza z bogatej włoskiej rodziny? Jak to się dzieje, że w jej domu znaleziono fotografie ukazujące ją w różnych wcieleniach? 

Brzmi ciekawie? Chyba Musso coraz mocniej zależy na tym, by fabuły jego książek były bardziej mroczne, mniej przewidywalne, bardziej ezoteryczne. 

Książka podzielona jest na cztery części. Każda część składa się z kilku zatytułowanych, kolejno ponumerowanych rozdziałów na początku których znajdują się cytaty odnoszące się do ich zawartości. Mój ulubiony pochodzie z trzeciego rozdziału i brzmi:

„Kto wie, ile pasji i ile wrogich myśli mieszka w człowieku?” – André Gide. 

Dodatkowo autor określa czasoprzestrzeń akcji, w której dzieją się opisane w danym rozdziale zdarzenia. Mamy więc wskazane miejsce, czas lub godzinę akcji, co pozwala czytelnikowi zachować chronologię zdarzeń. Część pierwsza skupia się na Louise Collange. W części drugiej osią wokół której toczy się fabuła jest Angelique Charvet i to tak zatytułowana jest ta część. Trzecią część nazwano od imienia i nazwiska bohatera: Mathiasa Taillefera. A w ostatniej części, Guillaume Musso obiecuje czytelnikowi „Fragmenty”.

Musso jest bardzo sprawnym pisarzem. Prowadzi narrację szybko i bez zbędnej rozciągłości. Dialogi składają się z krótkich zdań, sformułowań. Stosowana interpunkcja i znaki szczególne nadają opowieści tempa. To bardzo cenię w jego pisarstwie. Doceniam w jego książkach to, że w powieści do 350 stron jest w stanie zawrzeć ciekawą historię, której niczego nie brakuje. To świadczy o jego kunszcie literackim i umiejętności w sposób bardzo zwięzły opowiadania ciekawych opowiadań. 

Nie podobało mi się rozwinięcie fabuły. Trochę przekombinowane. Sam Ta­il­le­fer wyrasta w toku książki na niebanalną postać. Natomiast późniejsze udziwnienie, skomplikowanie relacji między różnymi bohaterami, wątki sprzed lat i te tajemniczo – magiczne zdjęcia raczej mnie zawiodły, niż zachwyciły.  Powieść ratuje niebanalne rozwiązanie, w którym jednak trochę brakuje mi efektu zaskoczenia, efektu „wow”. Taki kryminał z tajemnicą nadprzyrodzoną w tle. Nie do końca w moim stylu, ale napisany bardzo przystępnie. Nie jest to może Musso z moich marzeń i Musso z moich wczesnych doświadczeń. Bez wątpienia jednak książkę „Gdzie jest Angelique?” czyta się szybko a fabuła robi się momentami bardzo ciekawa. 

Moja ocena: 7/10

Recenzja powstała dzięki WYDAWNICTWU ALBATROS.

„Sydonia. Słowo się rzekło” Elżbieta Cherezińska

SYDONIA. SŁOWO SIĘ RZEKŁO

  • Autorka: ELŻBIETA CHEREZIŃSKA
  • Wydawnictwo: ZYSK I S-KA
  • Liczba stron: 584
  • Data premiery: 21.02.2023r.

Najnowsza powieść Elżbieta Cherezińska pt. „Sydonia. Słowo się rzekło” od Zysk i S-ka Wydawnictwo na portalu LC ma dość wysokie opinie, tym bardziej, że jest to powieść historyczna, która trafia w wąskie grono odbiorców. Sama, jak wielokrotnie Wam się do tego przyznałam mam z tym problem. Najbardziej lubię opowieści fabularyzowane oparte na prawdziwych wydarzeniach, które są napisane lekkim językiem. Lubię wtedy zanurzyć się w to, co wydarzyło się naprawdę lata lub wieki temu. 

„Pamięci wszystkich spalonych, ściętych, powieszonych, utopionych i wygnanych. Skalanych mianem służebnicy diabła. Czarownic. Osądzonych i skazanych. Kobiet myślących samodzielnie.” – Dedykacja. „Sydonia. Słowo się rzekło” Elżbieta Cherezińska

Ależ piękną dedykację Pani Elżbieta Cherezińska zamieścila na początku!!! Taką prosto z serca.

Książka opowiada historię Sydoni von Bork, pochodzącej ze starego rodu pomorskiej szlachty, znanej też jako najsłynniejsza pomorska czarownica na przełomie VI i XVII stulecia, kiedy to Księstwo Pomorskie przeżywało ogromny rozkwit. To czas, gdy przez Europę przetaczała się fala polowań na czarownice. Fala ta dotarła również do Szczecina i dotknęła osobiście Sydonię von Bork, która przed zarzutami broniła się niemal rok. Nie wytrzymując jednak tortur w końcu się przyznała i została stracona. Po jej śmierci książęta z panującego rodu Gryfitów zaczęli umierać. Zaczęto mówić o klątwie, która dosięgała kolejnego potomka rodu. 

Książka została opublikowana w pięknej twardej oprawie. Wydanie zachwyca, jak również zachwyca jej treść, którą odebrałam jako pisaną z wielką pasją i ogromną wnikliwością. Bohaterowie zostali szczegółowo wykreowani. Zostali zaprezentowani czytelnikowi wielowymiarowo, dzięki czemu mogłam poznać ich z różnych stron, z różnego punktu widzenia. 

Pozycja okazała się dla mnie niezwykle emocjonująca. Historia w niej opisana jest bardzo smutna. Nie ma we mnie na nią zgody, może dlatego chwilami chciałam odłożyć książkę i już do niej nie wracać. Cieszę się jednak, że tego nie zrobiłam, bo nosi ona znamiona ogromnej wartości historycznej.  Sama główna bohaterka jest bardzo ciekawa i to nie dlatego, jak skończyła, ale przede wszystkim jak próbowała dochodzić swoich praw, mimo, że była kobietą. Kimś gorszym. Kimś, kto nie ma praw do roszczeń spadkowych. Kimś, kto musiał prowadzić sprawy sądowe przez dziesięciolecia, by dochodzić tego, co jej się należało. Dano jej wykształcenie i odebrano jej prawa. Jak to w tych wiekach. Niespodzianką dla mnie było drzewo genealogiczne Gryfitów z Pomorza. Dzięki temu w trakcie czytania mogłam powracać do niego i odnajdywać kolejne pokolenia i kolejnych bohaterów na jego gałęziach. Również mapa Księstwa Pomorskiego okazała się wartościowym dodatkiem. Kompletnie z historii nie pamiętałam, jak to kiedyś było… 

Powieść zaczyna się od prologu w roku 1090, gdy „(…) stos nie chciał się palić, ogień trzeba było zachęcać. Zgromadzeni niepewnie spoglądali po sobie, w spojrzeniach spod kapturów i chust czaiły się pytania, a odpowiadał im lęk.”, a potem jest tylko ciekawiej. Co ważne, mimo, że jest to powieść historyczna napisana jest w sposób bardzo przystępny. Narrację i tło historyczne wzbogacają liczne dialogi, które nadają powieści tempa i uniemożliwiają znudzenie się fabułą. To naprawdę wartościowa powieść zarówno pod względem literackim, jak i wartości historycznej.  

Sydonia von Bork to kobieta wzór; piękna, inteligentna, wyedukowana. To kobieta – przykład na to, jak można zniszczyć życie tylko dlatego, że komuś przeszkadza, jest niewygodne. To kobieta – ofiara bzdurnych wierzeń i negatywnego wpływu kościoła (celowo tutaj przez małe „k”) na społeczeństwo. 

Sydonia von Bork! Musicie ją poznać!!!

Moja ocena: 8/10

Recenzja powstała we współpracy z WYDAWNICTWEM Zysk i S-ka.

„Coco Chanel. Królowa Paryża” Pamela Binnings Ewen

COCO CHANEL. KRÓLOWA PARYŻA

  • Autorka: PAMELA BINNINGS EWEN
  • Wydawnictwo: BUKOWY LAS
  • Liczba stron: 440
  • Data premiery: 14.06.2023r.
  • Data premiery światowej: 7.04.2020r. 

Królowa Paryża” Pameli Binnings Ewen od Wydawnictwo Bukowy Las to inspirowana faktami opowieść o życiu Coco Chanel. Biografie nie są moim ulubionym gatunkiem literackim, ale książka o kobiecie, która zawojowała rynkiem perfumeryjnym, do tego sama będąc wręcz ikoną wydała mi się bardzo ciekawa. Wydała mi się dla mnie. 

Ja, Coco Cha­nel, odkry­łam pierw­szą zasadę prze­trwa­nia: ufaj wyłącz­nie sobie.” – „Coco Chanel. Królowa Paryża” Pamela Binnings Ewen. 

Z tą myślą przewodnią Pamela Binnings Ewen rozpoczęła snuć opowieść o jednej z najbardziej interesujących kobiet ubiegłego wieku. O ikonie mody. Kobiecie samowystarczalnej, która wszystkimi siłami zawalczyła o własne imperium. Wielokrotnie zdradzona. Wielokrotnie powstająca jak Feniks z popiołów. Kobieta – Coco – Chanel. 

Nie­gdyś Paryż leżał u moich stóp, zresztą jak cała Europa. Świat nale­żał do mnie. Nawet gdy w roku tysiąc dzie­więć­set trzy­dzie­stym dzie­wią­tym w przy­pły­wie zło­ści zamknę­łam Dom Mody Cha­nel, moje naj­wspa­nial­sze per­fumy No 5 na­dal się sprze­da­wały…”– „Coco Chanel. Królowa Paryża” Pamela Binnings Ewen. 

Historia zaczyna się od prologu, w którym autorka nawiązuje do roku Paryża z okresu jesieni 1944. W narracji pierwszoosobowej rozlicza jakby życie Coco nawiązując również do trudnych czasów tamtejszego okresu. Nie obce Pameli Binnings Ewen są realia historyczne, które naznaczyły losy ówczesnych bohaterów. 

„Wczo­raj obser­wo­wa­łam przez koron­kowe firanki w oknach mojego pokoju w Hôtel Ritz, jak wście­kły motłoch zdzie­rał ubra­nia z pięk­nej mło­dej kobiety. Wydało mi się, że ją roz­po­znaję. Gdzie jest teraz jej kocha­nek z SS? Stała na placu zupeł­nie naga, a oprawcy golili jej śliczne włosy. Tłum wiwa­to­wał w eufo­rii, kiedy na czole poj­ma­nej wypa­lili swa­stykę.” – „Coco Chanel. Królowa Paryża” Pamela Binnings Ewen. 

 „Coco Chanel. Królowa Paryża” odebrałam jak próbę rozliczenia historii z Gabrielle Chanel (zwaną Coco), w tle. Pamela Binnings Ewen przymierzyła się do oceny jej życia, jej wzlotów i upadków. Rozliczyła zdradę Pierre’a, zawiedzionych nadziei w stosunku do Bendora i roli André w jej życiu. Chronologicznie losy głównej bohaterki przedstawione są w rozdziale pierwszym od Prowansji wiosną 1940 roku, gdy losy Coco zostały już rozdzielone z Pierrem, a prawa do Chanel No 5 były przedmiotem postępowania sądowego. 

„Société Made­mo­iselle to firma fran­cu­ska, pod­le­ga­jąca tutej­szym regu­la­cjom praw­nym, nie amerykańskim I to wła­śnie ta fran­cu­ska firma, a nie Pierre, ma prawa do pro­duk­cji No 5. (…) Udo­wodni, że z punktu widze­nia etyki i prawa to ona musi zarzą­dzać firmą. No 5 to skarb naro­dowy…” – „Coco Chanel. Królowa Paryża” Pamela Binnings Ewen. 

I to bardzo mi się spodobało w publikacji. Ta rzetelność historyczna. Narracja oparta na faktach, na prawdziwych wydarzeniach z życia Coco, a także smaczki z otoczenia głównej bohaterki. Oprócz tego książkę czyta się bardzo dobrze. Lekka narracja sprzyja przyswajaniu faktom i zastanawianiu się, co tak naprawdę musiała znosić Gabrielle i z czym się mierzyć, gdy osoby, którym ufała się od niej odwróciły i postanowiły na jej osiągnięciom zbić majątek. Uroku tej pozycji dodaja retrospekcje sięgające, aż do roku 1904, do czasów małej Coco zamieszkującej w Compiègne, Château de Royallieu. Autorka w retrospekcji zastosowała ciekawy zabieg, o ile pewne rozdziały pisane są w narracji trzecioosobowej, o tyle niektóre pisane są z perspektywy Coco. To jej oczami śledzimy wydarzenia. Jej uczucia, którymi się z nami dzieli, interpretujemy. Ciekawy zabieg literacki. Z jednej strony urozmaica czytanie i odbiór, z drugiej chwilami się gubiłam próbując przestawić się tak szybko na perspektywę „ja” z perspektywy „ona”. 

„Życie jest dziwne. Można by pomy­śleć, że gwiazda tak jasna jak No 5 wynie­sie mnie do świa­tła, zamiast spy­chać w ciem­ność. A tym­cza­sem…” – „Coco Chanel. Królowa Paryża” Pamela Binnings Ewen. 

Mam nadzieję, że przytoczone przeze mnie cytaty zachęcą Was do przeczytania tej publikacji. Takich ciekawostek jest wiele. Książka obfituje w nawiązania do ówczesnego stylu bycia, zasad panujących w społeczeństwie, czy innych ciekawych postaci. Najważniejsze, że stanowi o nietuzinkowej kobiecie, a o takich zawsze warto czytać. Miłej lektury! 

Moja ocena: 8/10

Za egzemplarz recenzencki bardzo dziękuję WYDAWNICTWU BUKOWY LAS.

„Ta dziewczyna” Ruth Ware

TA DZIEWCZYNA

  • Autorka: RUTH WARE
  • Wydawnictwo: CZWARTA STRONA
  • Liczba stron:512
  • Data premiery: 17.05.2023r.
  • Data premiery światowej: 12.07.2022r. 

Do thrillera brytyjskiej pisarki Ruth Ware  „Ta dziewczyna” podeszłam bez entuzjazmu. Mogło to wynikać z tego, że zasugerowałam się licznymi nieprzychylnymi opiniami stwierdzającymi, że to najsłabsza powieść autorki. Jest to piąta powieść wydana przez Czwarta Strona Kryminału autorstwa Ruth Ware. I czwarta o której opinia znalazła się na moim czytelniczym blogu (w kolejności publikacji: „Pod kluczem”, „Śmierć Pani Westaway”, „Jedno po drugim”). 

„(…) i nagle przeszywa ją wspomnienie tamtego wieczoru przed wielu laty, kiedy biegli razem przez Fellows Garden, miała wtedy na sobie jego kurtkę. I tak to się skończyło dla Hugh. Tak też skończy się teraz dla niej”. -„Ta dziewczyna” Ruth Ware

Słynny koledż Pelham na Oxfordzie. Nowy dom na najbliższe trzy lata dla Hannah, dla April, dla Hugh, dla Willa, dla Ryana, dla Emily i dla wielu innych studentów. Nie wszystkim jednak było dane go skończyć. Nie skończyła go Hannah Jones. Miła dziewczyna, która dla wszystkich chciała być przyjazna. Nie skończyła również April Clarke – Cliveden atrakcyjna młoda kobieta, która z doktorem wykładającym na studiach była na „Ty”, która uwodziła chłopaka swojej koleżanki, która była niewierna Willowi i która robiła najbliższym niewybredne przykre niespodzianki. Która miała swoich wrogów. Wiele lat po jej śmierci jej współlokatorka zaczyna wątpić, czy przez jej zeznania nie został osadzony niewinny człowiek. Czy to przez nią John Neville, „lepiej znany jako Dusiciel z Pelham” nie zmarł w więzieniu w wieku 63 lat?

Mam niejednorodne spostrzeżenia po przeczytaniu tej powieści. Widzę i jej mocne, i jej słabe strony. Zacznę od negatywów. Niemiłosiernie dłużyła mi się fabuła!!! Książka mogłaby mieć o co najmniej 150 stron mniej, a i tak nic by nie straciła ze swej treści. Liczne powtórzenia. Wałkowanie ciągle jednego i tego samego wątku, kiedy akcja i tak była skupiona wobec Hannah Jones, aktualnie de Chastaigne i jej wątpliwości, czy to, co widziała wiele lat temu było rzeczywistą prawdą, czy tylko jej oczekiwaniem. Chyba w pisaniu autorka tak się zagalopowała, że nie zauważyła, iż trafne sformułowanie pojawiło się dwukrotnie w publikacji. „Will ma dość przyzwoitości, by wyglądać na lekko zawstydzonego.” – dałabym sobie głowę uciąć, że to zdanie przeczytałam wcześniej. Możliwe też, że to deja vu i zostałabym bez głowy. 

Co do samego wątku kryminalnego to przyznaję, że pomysł był bardzo zgrabny. Powracająca przez lata trauma nagle znajduje ujście i zaczyna dominować nad życiem dorosłego już człowieka. To trochę takie wracanie do przeszłości, by zamknąć pewien rozdział, by zacząć żyć pełną piersią. Natomiast wykonanie nie do końca się udało. Hannah wydawała mi się w swoich działaniach nieracjonalna. Nużyło mnie zaglądanie do jej wnętrza w sposób, który przedstawiła autorka. Kompletnie mnie jej życie wewnętrzne nie przekonało. Nierówno Ruth Ware, moim zdaniem, opisywała, z czym główna bohaterka musiała się mierzyć przez lata. Jej relacje z kolegami i koleżanki z koledżu również były nierealne. Taka otwartość po tylu latach braku kontaktu, dla mnie osobiście wątpliwa. Byli na każde jej zawołanie. Trochę przypominało mi to narrację bardziej życzeniową – tak autorka by sobie życzył, niż rzeczywistą. Odebrałam Hannah jako wyjątkowo naiwną młodą kobietę, która historii sprzed lat niby podporządkowała całe swoje życie, „niby”. 

Co do zalet to przyznaję, że niektóre postaci były naprawdę dobrze wykreowane. Kosnekwentnie autorka przedstawiła Hugh, kujona na pierwszym roku medycyny, chłopaka do „rany przyłóż”, z którym Hannah stworzyła przyjazną więź. Podobał mi się też wątek z doktorem Horatio Myersem, sąsiadem dziewczyn z bursy. Mógł być naprawdę bardzo ciekawym bohaterem, o ile autorka nadałaby mu większego znaczenia i poświęciła mu więcej stron. Był naprawdę dobrym materiałem na kogoś, kto mógłby namieszać w tym tak naprawdę leciutkim thrillerku (ps. jedyne napięcie odczułam w końcówce). Podobała mi się konstrukcja rozdziałów i przedstawianie historii „Przed” i „Po”. To jest chyba ulubiona konstrukcja książek Ruth Ware, te retrospekcje, które mają bardziej namieszać, niż wyjaśniać. Duży plus za to, że główną bohaterką jest kobieta w ciąży. Jestem tym naprawdę mile zaskoczona, bo chyba po raz pierwszy w książce tego gatunku i z taką fabułą występuje kobieta w ciąży, ze wszystkimi jej atrybutami, trudnościami i bolączkami. Świetny pomysł, naprawdę odosobniony. 

Książka dla fanów Ruth Ware. Pozycja dla czytelników, którym nie straszna przydługa, rozciągana do granic fabuła i lekkość thrillera. Lubicie Ruth Ware? Jeśli tak to sprawdźcie jak spisała się w „Tej dziewczynie”. 

Moja ocena: 6/10

Za możliwość przeczytania książki bardzo dziękuję WYDAWNICTWU CZWARTA STRONA.

„Ucieczka” Stanisław Krzemiński

UCIECZKA

  • Autor: STANISŁAW KRZEMIŃSKI
  • Wydawnictwo:  MARGINESY 
  • Cykl: OD WSCHODU DO ZACHODU (TOM 1)
  • Liczba stron: 376
  • Data premiery: 29.03.2023r. 

Ucieczka” Stanisława Krzemińskiego od Wydawnictwo Marginesy jest pierwszym tomem serii zatytułowanej „Od wschodu do zachodu„. To cykl, który wskazuje drogę do emancypacji kobiet w Polsce począwszy od 1857 roku. Jest to saga o kobietach z jednej rodziny. A w tle przemiany historyczne i zmiany dotyczące praw kobiet. 

Jest taka cnota, która in­nym cno­tom cenę na­daje, a bez któ­rej ko­bieta prze­sta­łaby pra­wie być ko­bietą: cnota, którą każdy de­li­katny męż­czy­zna pra­gnie wi­dzieć w swo­jej sio­strze, w swo­jej żo­nie i w swo­jej córce; cnota, która wznie­ca­jąc mi­łość, uchyla nie­bez­pie­czeń­stwo, po­nie­waż na­ka­zuje usza­no­wa­nie; tą cnotą jest przy­zwo­itość.” – „Ucieczka” Stanisław Krzemiński.

Z opisu Wydawcy: „Szesnastoletnia Emilia Rossnowska kończy najlepszą pensję w Płocku i na balu debiutantek przyciąga uwagę carskiego oficera, hrabiego Gołubojewowa. Żeby nie dopuścić do uwiedzenia córki, zapobiegliwy ojciec wysyła ją do Paryża na nauki w renomowanym Instytucie Panien Polskich, który księżna Anna Czartoryska założyła w słynnym Hôtel Lambert. Do stolicy Francji Emilia wyrusza pod opieką przyjaciółki domu – niezależnej i wyzwolonej aktorki i śpiewaczki Luizy Boretti. Ich droga wiedzie przez Bydgoszcz, Berlin, Hamburg, Londyn i Hawr…”

Rzadko dziwi mnie konstrukcja książki, częściej treść. W przypadku „Ucieczki” sprawa wygląda zgoła inaczej. Zadziwiło mnie wzbogacenie książki o ilustracje sprzed prawie dwustu lat, które bardzo urozmaiciły lekturę. Przyjemnie było zarzucić przysłowiowe oko na ryciny, rysunki umieszczane przed każdym z rozdziałów. 

Cała historia rozpoczyna się od Balu, który miał miejsce w maju 1857 roku. Autor bardzo dba o szczegóły historyczne. Oznacza wprost czasoprzestrzeń, w której dzieje się fikcja literacka. Bardzo sprawnie Krzemiński połączył postaci historyczne z fantazją fabularną. Nie ukrywam, że typowo historycznych książek nie znoszę (o czym pisałam przy okazji recenzji „Śląskiego Kopciuszka” Gabrieli Anny Kańtor recenzja na klik), ale fabułę z historią w tle wręcz ubóstwiam, tym bardziej, gdy jest napisana prostym, lekkim językiem. Cała zresztą historia w powieści „Ucieczka” została bardzo dobrze odzwierciedlona, począwszy od sposobu mówienia, przez dawno zapomniane zawody (np. gorseciarki), obyczaje czy wyposażenie i wszelki inny asortyment. Pod tym kątem powieść ma wysoką wartość dydaktyczną. 

Przewodnim motywem powieści są kobiety. Nie jako tło, nie jako atrakcyjny dodatek, ale jako ważne bohaterki, które są pełnokrwistymi postaciami, odważnymi i samodzielnie myślącymi istotami. Powieść nie jest jednak wolna od stereotypów. Ot chociażby pierwsze spotkanie Emilii z Hra­bią Nikołajem Mi­chaj­ło­wiczem Go­łu­bo­jewem. Autor pokusił się o podsumowanie ich tańca w następujący sposób: „Emi­lia miała wra­że­nie, że jej ciało słu­cha tylko jego. Prze­stra­szyło ją to na­głe od­kry­cie, ale jed­no­cze­śnie chciała, by ten walc ni­gdy się nie skoń­czył.”„(…) Wi­ro­wali w walcu, wta­pia­jąc się w jego me­lo­dię. Kiedy tan­cerz pu­ścił Emi­lię, po­czuła się swo­bodna, ale nie wolna..”, czy „Emi­lia o mało nie wy­buch­nęła pła­czem. Uko­chany papa ni­gdy jesz­cze nie ode­zwał się do niej tak lo­do­wa­tym to­nem”.   Krzemiński oddał w tym sformułowaniu całą dziewczęcość tej małolaty nieznającej świata i nie mającej do tej pory, najwidoczniej, zbytniego kontaktu z płcią przeciwną. Takie ujęcie tematu wprost jak z „Trędowatej”. Wy też macie takie skojarzenia ?.

Historii jednak nie oszukamy. Emancypacja trwała latami. Krzemiński postarał się, by opowieść przez niego snuta była realnie osadzona w czasach, w której się dzieje. Chcą nie chcą i czy nam się to podoba, czy nie czytając tę pozycję musimy zgodzić się z takimi ujęciami problemu jak:

„(…) hra­bia po­wi­nien udać się gdzieś na obiad, ale jesz­cze nie czuł głodu. Wciąż upa­jał się ostat­nim wal­cem. „Nos mnie nie za­wiódł – my­ślał z za­do­wo­le­niem. – To dziew­czątko ukła­dało się jak rękawiczka”.” „Ucieczka” Stanisław Krzemiński. 

Ciekawym literackim zabiegiem było wprowadzenie do fabuły notatek, artykułów z gazet, cytowanych wypowiedzi. Nie wiem, czy notatki dziennikarza z „Gońca Płoc­kiego” były prawdziwe, ale nadały narracji wyjątkowości. Próbowałam znaleźć redaktora Cza­plickiego, by sprawdzić, czy jest postacią fantastyczną, czy historyczną. Niestety bez rezultatu. 

Powieść dla fanów literatury pięknej i dla fanów powieści historycznych. W żmudnej sadze rodzinnej autor zobrazował z czym borykały się kobiety na przestrzeni lat, jak były postrzegane, jak zresztą same się zachowywały pełniąc różne role wśród najbliższych i realizując innych oczekiwania. To powieść dla smakoszy literatury pięknej zawierającej treści historyczne.  

Moja ocena: 7/10

Egzemplarz recenzencki otrzymałam od Wydawnictwa Marginesy, za co bardzo dziękuję.

„Tamarynd. Marząc o lepszym jutrze” Żaneta Pawlik

TAMARYND. MARZĄC O LEPSZYM JUTRZE

  • Autorka: ŻANETA PAWLIK
  • Wydawnictwo: ZYSK I S-KA
  • Liczba stron: 376
  • Data premiery: 21.03.2023r. 

W zapowiedzi premiery od Zysk i S-ka Wydawnictwo pt. „Tamarynd. Marząc o lepszym jutrze” ” od Żaneta Pawlik – strona autorska napisałam, że „różowa okładka to nie zapowiedź cukierkowej zawartości bowiem autorka dotyka trudnych kwestii związanych z pogodzeniem się z przeszłością, relacjami międzyludzkimi i życiu w zgodzie z samym sobą.” I kompletnie się nie pomyliłam. 

„(…) Kwadratowa szczęka i dwudniowy zarost idealnie komponowały się z orzechowymi oczami. Zawsze wyglądał jak niegrzeczny chłopiec. Dziewczyny szalały za nim w przeciwieństwie do ich ojców.” –„Tamarynd. Marząc o lepszym jutrze” Żaneta Pawlik.

Liliana Piechurska po pracy w niemieckim domu seniora wraca do kraju. Zatrudnia się jako pielęgniarka w zakładzie psychiatrycznym. Nieoczekiwanie poznaje policjanta Tomka, o kwadratowej szczęce i orzechowych oczach – jak w powyższym cytacie, który został ojcem na ostatnim roku studiów. Czy Lila rozwinie skrzydła i pogodzi się z trudną przeszłością? Jakie relacje połączą ją z Jadwigą, a jakie z Tomkiem? 

„Chwila obecna to tylko stop-klatka, pauza w szaleńczym biegu przez życie. Potrzeba było dobrej kondycji, żeby dobiec na metę bez zapaści.” – –„Tamarynd. Marząc o lepszym jutrze” Żaneta Pawlik. 

W powieści jest bardzo dużo takich nostalgicznych, skłaniających do zastanowienia się sformułowań. Autorka zadbała o detale, zadbała o nastrój. Utkała niby prostą historię, a pięknymi słowami, skrupulatnie zakreślając rys psychologiczny bohaterów. To taka książka obyczajowa na styku z literaturą piękną. Naprawdę warta Waszego zainteresowania. 

Od razu zwróciłam uwagę na dedykację, która brzmi „Mojemu Mężowi. Jesteś słońcem, deszczem, niebem.  Jesteś wszystkim.” Piękna. Uczuciowa. Dosłownie w kilku słowach oddaje wszystko. To cudownie, że Autorka ma kogoś, komu może tak zadedykować swą powieść. To miłe. 

Wracając jednak do publikacji to została skonstruowana bardzo czytelnie. Kolejno ponumerowane rozdziały zawierają opis współczesnych wydarzeń oraz retrospekcje z przeszłości. Gdzieniegdzie pojawia się dopisek typu „Pięć miesięcy wcześniej”, który zwiastuje historię dotyczącą wcześniejszego czasu. Główna bohaterka to Liliana, zwana Anką. Dzięki tej konstrukcji czytelnik ma okazję poznać Ankę w pełni. Nie czułam żadnego niedosytu po przeczytaniu lektury w odniesieniu do głównej bohaterki, choć zabrakło mi Tomka, który okazał się bardzo interesującą postacią. 

„(…) Na dźwięk imienia przewróciła oczami, na szczęście jej rozmówczyni nie mogła tego zobaczyć. Nienawidziła jego brzmienia, znajomi zwracali się do niej Anka i tego oczekiwała również po nieznajomych.” – „Tamarynd. Marząc o lepszym jutrze” Żaneta Pawlik

Zdziwiła mnie trochę Autorka tą niechęcią do imienia swej bohaterki. Przecież Liliana to nie Czesława, nie Stanisława i nie Krystyna. Ale to kwestia gustu, a o gustach trudno dyskutować. 

Książkę czyta się bardzo szybko. Z zaciekawieniem przemierzałam ulice znanego miasta, rondo Generała Ziętka czy okolice Spodka. Nawet Katowice – Szopienice z tanimi, obskurnymi mieszkaniami na wynajem wydały mi się ciekawe. Prawdą jest, że wyłącznie z powodu miejsca akcji znanego mi osobiście. Zdarza mi się to nie raz i nie dwa, praktycznie zawsze czytając o miejscach, które znam odbieram książkę bardzo osobiście, w pozytywny sposób. 

Tamarynd. Marząc o lepszym jutrze” Żanety Pawlik to głęboka opowieść. Układa się w piękną historię idealną na świąteczny prezent. 

Moja ocena: 8/10

Za możliwość zapoznania się z książką bardzo dziękuję WYDAWNICTWU Zysk i S-ka.