„Jak rozumieć, nazywać i regulować swoje emocje” Olga Daliga

JAK ROZUMIEĆ, NAZYWAĆ I REGULOWAĆ SWOJE EMOCJE

  • Autorka: OLGA DALIGA
  • Wydawnictwo: MUZA
  • Liczba stron: 256
  • Data premiery: 21.09.2022r.

Trudno jest mówić o emocjach. Musimy tego uczyć się całe życie. Zwykle mówienie o emocjach zastępujemy kłótniami, atakami na drugą osobę, zbędnymi sprzeczkami i zamykaniem się. Jakby nam trudno było się przyznać do złych emocji.

@wydawnictwo.muza.sa w dniu 21 września br. ulokowało na półkach księgarskich poradnik zatytułowany „Jak rozumieć, nazywać i regulować swoje emocje”. Jego autorką jest Olga Daliga, psycholożka i mediatorka prowadząca https://psychoinspiracje.pl/blog/ . Sama Autorka o sobie mówi, że „Jakość, którą mogę się z Tobą podzielić, jest oparta na wiedzy merytorycznej wyniesionej ze studiów, różnych kursów, wykładów i warsztatów oraz wielogodzinnej pracy praktycznej z pacjentami mierzącymi się z różnymi trudnościami.” (źródło: https://psychoinspiracje.pl/o-mnie/ z dnia 25.09.2022r.) Mam więc nadzieję, że książka spełni finalnie moje oczekiwania, co do jakości. Wszak Pani Daliga dała mi pewną obietnicę. Zawarłyśmy pewien kontrakt😉.

W skrócie: poradnik uczy nas jak radzić sobie z emocjami, których nie chcemy doświadczać. Tym bardziej, że zewsząd atakują nas komunikaty pomagające nam się afirmować, pozytywnie motywować. Same obiecujące złote myśli. A my częściej doświadczamy czegoś odwrotnego. Czujemy się przytłoczeni, zniechęceni własnym życiem, które zbytnio nie rożni się od życia innego człowieka. Dzień po dniu odczuwamy niepokój, niezadowolenie. Nie dostrzegamy drobnych osiągnięć i zamykamy się na małe sukcesy, które wzmocnią satysfakcję z wykonywanej pracy i naszego życia rodzinno – domowego. O wychowaniu dzieci nie wspomnę😉. Autorka pomaga nam zrozumieć jak funkcjonuje nasz mózg i jaki ma wpływ na kształtowanie się emocji. Wskazuje nam jak drogowskaz co wpływa na emocje dzieci i nastolatków, z którymi zwykle nie potrafimy sobie poradzić.  Duży nacisk Olga Daliga kładzie na proces rozpoznawania swoich emocji, tych prawdziwych, a nie tych powierzchownych, a także jak sobie z nimi radzić, w którą stronę je kierunkować. Pozwala nam zrozumieć nie tylko nasze emocje, ale także siebie. To wszystko wzbogacone zostało prostymi ćwiczeniami pozwalającymi zrozumieć przedstawiony materiał przez doświadczenie oraz prawdziwymi historiami realnych pacjentów.

Nawet najbardziej profesjonalnie, oddanie i kompetentnie napisany poradnik psychologiczny nie zastąpi nikomu psychoterapii indywidualnej, czy grupowej. Trudno mi jest ocenić przedstawione treści w poradniku pod kątem ich przydatności i efektywności na nasze życie. Dobrze się go czytało, to fakt. Jest krótkim przewodnikiem w emocjonalnym świecie, tylko dotykającym powierzchownie problemu zarządzania emocjami z jakim stykamy się w naszym życiu i to bez względu na nasz wiek.  

„Jak rozumieć, nazywać i regulować swoje emocje” Olgi Daligi zawiera także garstkę ciekawostek i interesujących treści z gatunku „z życia wziętych”. Świadomość, że inni borykają się z podobnymi problemami zawsze wzmacnia i dodaje sił w zmaganiu się z codziennością. Ja jednak najbardziej doceniłam treści związane z rozwojem emocjonalnym dzieci, a szczególnie tą burzą, której doświadczają w okresie nastoletnim. Jako matka dwójki nastolatków trudno mi ich rozgryźć, często od rana do wieczora. A gdzie tam noc😊. Z uważnością czytałam na co więc zwrócić uwagę w procesie komunikacji, co tak naprawdę dziecko chce powiedzieć zachowując się lub mówiąc w taki, czy inny sposób oraz jak nastolatkom pomóc w wyrażaniu siebie i swoich emocji. To trudny proces. To trudne, wręcz niemożliwe zadanie z perspektywy matki. Wszelako skazana jestem z góry na niepowodzenie.

Poradnik cechują trafne spostrzeżenia, idealnie wybrane przykłady i treści, a także skomasowana wiedza, która nie zanudza. To książka wzmacniająca nas, pozwalająca nam zrozumieć, popracować nad znanymi nam informacjami, nawet jak nie potrafiliśmy ich w tak profesjonalny sposób nazwać. Przystępnie napisany poradnik. A to jest zawsze ogromny pozytyw w tym gatunku. Miłego studiowania!

Moja ocena: 8/10

Za możliwość przeczytania książki bardzo dziękuję Wydawnictwu Muza.

„Ze złości” Katarzyna Bonda

ZE ZŁOŚCI

  • Autorka: KATARZYNA BONDA
  • Wydawnictwo: MUZA
  • Seria: JAKUB SOBIESKI. TOM 2
  • Liczba stron: 352
  • Data premiery: 10.08.2022r.

Raz Meyer, raz Sobieski 😊. Pewnie, gdyby się przyjrzeć bardziej wnikliwie Kuba Sobieski coś miałby z Huberta Meyera. Ja wolę się nad tym nie zastanawiać, gdyż każdy z nim ma swój urok, właściwy tylko jemu. I tak przeplatają się ich historie, ich przygody. Pierwszy tom o Sobieskim pojawił się w marcu tego roku („O włos”), chyba tylko po to, bym zaraz 18 maja zanurzyła się w siódmą część serii o Hubercie Meyerze w  „Zimnej sprawie”. Tu detektyw, tam profiler. Ciekawe, o kim przeczytamy następnym razem? Nad jaką postacią  @Katarzyna Bonda pracuje?

Wracając do premiery z 10 sierpnia 2022, drugiej części cyklu o Jakubie Sobieskim, zatytułowanej „Ze złości” od razu wspomnę, że to nie lada historia. @wydawnictwo.muza.sa wypuściło na rynek czytelniczy opowieść jakich mało; z gangsterką lat dziewięćdziesiątych, niesłusznie oskarżoną i pełną zagadek. Piszecie się?

Ofiara zawsze w jakimś stopniu programuje swoją śmierć za życia. Jej ryzykowne zachowania wrzucają ją wprost w ramiona mordercy.” -„Ze złości” Katarzyna Bonda.

Ciekawe, czy przyszło to do głowy Natalii, żonie Kuglina, mamie Kacpra, dawniej Hussakowskiej, zwanej  Husią? Raczej nie. Bo gdyby tak było wybierałaby bardziej ostrożniej wśród wszystkich ze swego otoczenia.  Kobieta trofeum. Zgrabna, piękna i inteligentna. Ginie od trzykrotnego strzału w trakcie party organizowanego we własnym domu. Wszyscy są zdziwieni jej śmiercią. Jednocześnie wielu jawnie żywi do niej urazę. Jej mąż, bogaty właściciel kasyn wynajmuje Sobieskiego do znalezienia jej mordercy. Jej rywalka, która odbyła karę pozbawienia wolności, za atak na pierwszego męża Husi i jej samą – Jolanta Bulandra prosi Sobieskiego o pomoc, w udowodnieniu jej niewinności na potwierdzenie, że spędziła w więzieniu niesłusznie wiele lat. A sama Ada Kowalczyk była policjantka, a aktualnie praktykantka w prokuraturze wplątuje go w intrygę, która ma jednocześnie wrócić do zbrodni Hussakowskiego sprzed lat i rozwiązania zagadki, kto za jakie sznurki pociągał i czyje śmierci były bardziej lub mniej zawinione. Czy komukolwiek Sobieski pomoże i rozwiąże piętrzące się zagadki?

Działania ze złości zasadniczo nie przynoszą nikomu nic dobrego. Najtrudniej jest pogodzić się z porażką i pójść swoją drogą.” -„Ze złości” Katarzyna Bonda.

Największym atutem tej historii jest postać Sobieskiego. Wytatuowanego byłego policjanta, żonatego, oczekującego pierwszego dziecka, usuniętego ze służby za malwersacje, aktualnie detektywa czekającego długo na swoją licencję. Do tego syna majora Sobieskiego o bardzo zacnym, bogatym pochodzeniu, znającego język francuski i potrafiącego jeździć konno. Dołączając do jego amatorskiej charakterystyki kwestię jego matki i ogromnej tęsknoty za nią stwierdzam, że Bonda stworzyła detektywa nietuzinkowego. Dla mnie nawet bardziej skomplikowanego niż Sherlock Holmes w grany przez Benedicta Cumberbatch. Idealnie wczułam się w fabułę, w której Sobieski staje się detektywem na zlecenie wielu, a któremu tak naprawdę przyświecają własne, ambicyjne cele. W tej całej plejadzie postaci Ada Kowalczyk wkomponowała się w historię Sobieskiego idealne. Autorka świetnie odzwierciedliła napięcie i skomplikowaną relację między nimi. Liczę na kolejną część, w której mam nadzieję perypetie relacyjne pomiędzy Adą a Kubą posuną się trochę do przodu😊.

Fabuła sklecona została z wielu wątków. Czytając miałam wrażenie, że Kasia Bonda bawiła się historią, bawiła się pisaniem wymyślając kolejne odnogi historii. Mnogość nazwisk i postaci nie ułatwia czytania. Maksymalnie się skupiałam czytając o Zielińskim, Firuzie, Tomku Bulandrze, Wakulińskim, Wrzesińskim, Wombacie, Bachanku i wielu innym, a i tak w wielu miejscach popłynęłam i musiałam kartkować do początku😉. Rzetelne wydaje mi się odzwierciedlenie wielu wątków, które zostały podjęte. Koligacje rodzinne i nepotyzm zarówno w gronie gangsterskim, jak i wojskowym, czy policyjnym. Przemoc domowa względem słabszych wśród osób władczych, czy zawodowo związanych ze służbami mundurowymi. Nawet stereotyp dotykający narkomanii wśród panicznie szczupłych modelek idealnie wkomponował się w treść książki. A czytając o dziennikarzu Lewandowskim….miałam poczucie, że pierwowzór mogłabym bardzo łatwo wskazać😊. Ciekawe, czy bym trafiła….

Książka napisana jest bardzo wartkim, zwięzłym językiem. To jest styl Bondy, który bardzo cenię. Wiele się dzieje i za wieloma wydarzeniami czytelnik musi podążać. Kryminał podzielony został na osiem rozdziałów i prolog. Każdy rozdział odnosi się do kolejnego dnia śledztwa. Jest ich tylko osiem. Nie wierzcie na słowo, tylko sami sprawdźcie ile się może zdarzyć w osiem następujących po sobie dniach. Do tego każdy rozdział jest zatytułowany i wszystkie tytuły pochodzą z pokerowej gry. Przecież wielki hazard i ogromne pieniądze są składową kryminalnej intrygi.

I tak dzień pierwszy, przeszedł w drugi, a w dniu szóstym ktoś załapał się na karetę, by jednak w dniu ósmym…. trafić, czy nie trafić? Oto jest pytanie.

Książka zdecydowanie dla fanów Kasi Bondy i wszystkich amatorów rozrywkowej literatury z gatunku kryminał uwielbiających, gdy trup ściele się gęsto. Czytajcie!!!

Moja ocena: 7/10

Za możliwość przeczytania książki bardzo dziękuję Wydawnictwu Muza.

„Motel Sun Down” Simone St. James

MOTEL SUN DOWN

  • Autorka: SIMONE ST. JAMES
  • Wydawnictwo: MUZA
  • Liczba stron: 448
  • Data premiery: 15.06.2022r.
  • Data premiery światowej: 18.02.2020r.

Simone St. James jest autorką przychylnie przyjętej książki pt. „Złamane dusze”, która sklasyfikowana została w gatunku „horror”. Kiedyś już Wam wspominałam, że nie jest to gatunek mi bliski. Sięgając po premierę od @wydawnictwo.muza.sa tej samej Autorki z dnia 15 czerwca br., zastanawiałam się, czy „Motel Sun Down” jest jednak dla mnie, czy też nie. Tym bardziej, że Wydawca w opisie obiecuje: „Upiorny thriller z elementami nadprzyrodzonymi, który przyprawia o dreszcze”. Horror, thriller mrożący krew w żyłach. Jeden pies, jak to mówią. I tu, i tu trzeba się chyba bać, tym bardziej, że do akcji wkraczają siły nadprzyrodzone ☹.

Być może. Głupotą było sądzić, że w życiu jest nam cokolwiek przeznaczone. Jeszcze większą głupotą – wierzyć, że Fell jest właśnie tym miejscem, w którym pragniemy żyć.” – „Motel Sun Down” Simone St. James.

W dwóch przestrzeniach czasowych Vivian Delaney, a później jej siostrzenica Carly Kirk w motelu Sun Down próbują dowiedzieć się, co tak naprawdę stało się z Betty, Cathy, Victorią, a później Tracy. Czterema kobietami, które straciły życie niesprawiedliwie, bez powodu, bez przyczyny. Carly poszukując zaginionej trzydzieści pięć lat wcześniej ciotki, której jej mama nigdy nie odżałowała, wplątuje się w kryminalną zagadkę. Zagadkę nierozwiązanych śmierci młodych kobiet. Zagadkę niespodziewanych i niewytłumaczalnych zdarzeń na terenie hotelu. Tak, tak. Mimo upłynięcia ponad trzydziestu lat motel Sun Down w stanie Nowy York nadal funkcjonuje. Janice w roli właściciela zastąpił jej syn. Tak samo mało zaangażowany, tak samo niezadowolony z biznesu jak matka. Tylko nocne recepcjonistki mimo różnic w imionach, nazwiskach i wieku pozostają podobne do siebie. Tak samo zdeterminowane, tak samo zmotywowane, by dowiedzieć się prawdy, by ją odkryć i przedstawić w świetle dziennym. Viv tylko do pewnego czasu, bo w 1982 roku;

Do trzeciej nad ranem po Viv Delaney nie został żaden ślad. To był początek.” – „Motel Sun Down” Simone St. James.

Książka premierę światową miała dwa lata wcześniej. Widocznie spodobała się amerykańskim czytelnikom na tyle, by stać się bestsellerem „New York Timesa”. W Polsce takiej furory nie zrobiła. Po jej przeczytaniu stwierdzam, że była jednak ciekawym doświadczeniem. Autorka bardzo dobrze poprowadziła fabułę w tych wspomnianych dwóch perspektywach czasowych. Rozdziały zatytułowała imionami głównych bohaterek oraz miejscem i czasem akcji. Wydarzenia, w których uczestniczyła Viv od sierpnia do listopada 1982 roku analizujemy z punktu widzenia narratora w osobie trzeciej. Natomiast to, co dzieje się z Carly w listopadzie 2017 i w lutym 2018 roku,  śledzimy z jej osobistej, intymnej perspektywy w relacji przerwszoosobowej. I narracja pierwszo – i trzecioosobowa nie wypada słabo. Bohaterki, akcja, wydarzenia się płynnie przeplatają, analogicznie jak narracja.

Książka trzymała mnie w napięciu, mimo zjawisk nadprzyrodzonych, które odgrywają istotną w niej rolę. Opisane zdarzenia „nie z tego świata” nie są śmieszne, nie są męczące. Czytając o nich czułam dreszczyk emocji i czasem ucisk „w dołku”. To dobrze. Najbardziej przed rozpoczęciem czytania obawiałam się budzących litość prób opisania drugiego „Lśnienia”, czy zbliżenia się do Alfreda Hitchcocka. Niektóre sceny oceniam jako zbędne. Ze względu na krótką przestrzeń czasową pewne sformułowania nie są komplementarne z czasem akcji. I Viv, i Carly czekały na gości. Zastanawiały się, kiedy ponownie trafią do motelu. Czytając miałam wrażenie, że pomiędzy poszczególnymi odwiedzinami mijają miesiące, a ze względu na oznaczenie czasu w tytule rozdziału okazuje się, że działo się to praktycznie w tym samym czasie. To zburzyło w mojej głowie chronologię zdarzeń, z którą nie poradziłam sobie do końca.

Bardzo dobrze czytało się o bohaterach, także pobocznych. Postaci Viv i Carli są skrojone na współczesną miarę, zgodnie z prawidłami gatunku. Odważne, ciekawskie, zadziorne. Ich strach i lęk przekuwają w siłę zanurzając się w obce wydarzenia. Z zaciekawieniem śledziłam co z losami Nicka i Carli, co z tajemniczym komiwojażerem i z Callumem MacRea’em. Nawet przyjaciółki Viv i Carli są postaciami ciekawymi, interesującymi. Szczególnie Heather. Pomysł na Nicka zasługuje na szczególną uwagę. Jego historia dodatkowo potrafi wstrząsnąć czytelnikiem.

Odważna pozycja wydana przez poważne Wydawnictwo. Jeśli ciekawi Was, co łączy „(…) Trzy kobiety zamordowane w Fell w ciągu ostatnich kilku lat. Trzy ciała, które ktoś wyrzucił jak śmieci…, co łączy z nimi Tracy i zaginioną na ponad trzydzieści lat Viv, to sięgnijcie po „Motel Sun Down” zlokalizowany przy krajowej drodze numer sześć.

Moja ocena: 7/10

Egzemplarzem recenzenckim obdarowało mnie Wydawnictwu Muza, za co bardzo dziękuję.

„Ostatni dzień” Luanne Rice

OSTATNI DZIEŃ

  • Autorka: LUANNE RICE
  • Wydawnictwo: MUZA
  • Liczba stron: 480
  • Data premiery: 18.05.2022r.

Wróciłam do żywych z recenzjami😉. Tyle przeczytanych książek za mną, ile przelanych na mój blog recenzji. Przecież po to ten blog założyłam, by dzielić się z Wami moją pasją, moim hobby i moimi spostrzeżeniami po zapoznaniu się, co tak naprawdę kryje się pod okładką. Wystarczy tylko trochę zanurzyć się w codzienności, by potem chwile na swoją pasję musieć wyrywać pazurami😊. Ale próbuję ciągle i nie ustaję. To nie mój ostatni dzień z publikacją recenzji, ale bez wątpienia „Ostatni dzień”, który przeczytałam, a który premierę miał 18 maja br. nakładem @wydawnictwo.muza.sa.

Zawsze uważał, że pierwszy kontakt z ofiarą morderstwa jest niczym spotkanie dwóch osób, które wcześniej się nie znały. To wyjątkowy moment, tak samo ważny po śmierci jak za życia, i równie, a może nawet bardziej, przełomowy.” – „Ostatni dzień” Luanne Rice.

Tak myśli Conor Reid, detektyw, który po raz drugi zaczyna prowadzić śledztwo o morderstwo w rodzinie sióstr Woodward. Wiele lat wcześniej Kate i Beth przeżyły napad rabunkowy, w którym wskutek uduszenia zmarła ich matka. Po latach Beth miała mniej szczęścia, zmarła we własnym domu w szóstym miesiącu ciąży, a jej ciało wraz z policjantami odkryła siostra Kate.

Morderstwo nie oznacza, że ginie jedna osoba: taki czyn wysysa energię i wolę życia we wszystkich, których dotyka. Stary świat legł w gruzach, trzeba go odbudować w nowych, niepewnych warunkach.” – „Ostatni dzień” Luanne Rice.

Mam mieszane uczucia, co do tej książki. Lee Child na okładce obiecał; „Liryczna opowieść i mrożący krew w żyłach thriller w jednym.”. Dla mnie to raczej słaby thrillerek, w którym miłość siostrzana pokrywa wszystkie jego niedobory. Ani za dużo krwi, ani tym bardziej mrożonej.

Książka składa się z trzech części. Autorka zamknęła fabułę w sześćdziesięciu krótkich rozdziałach. Akcja toczy się od 11 lipca, gdy zostaje odkryte ciało ciężarnej Beth, aż do 5 maja. Narracja jest w większości trzecioosobowa. Gdzieniegdzie autorka wplotła narrację pierwszoosobową z perspektywy Keth i Beth. I tylko te momenty dla mnie okazały się liryczne, osobiste. Z trudem czytałam o tęsknocie, rozpaczy i samotności.

Sam Reid jako detektyw mnie nie zachwycił. Był mieszanką wielu cech noszonych przez śledczych w czytanych przeze mnie kryminałach. Jakby autorka wzięła trochę z tego, trochę z tego… Jako śledczy wręcz mnie zawiódł. Od lipca do listopada podejrzewał męża Beth, bo przecież był on mężem niewiernym całkowicie pomijając inne możliwe scenariusze śledcze. Przeświadczenie o winie podejrzanej osoby nigdy nie posuwa śledztwo do przodu. Wystarczy tylko czytać kryminały by to wiedzieć, niekoniecznie je pisać😉. Generalnie wątek kryminalny został rozpisany płasko, bez werwy. Cały czas narracja w sprawie zbrodni była prowadzona jednokierunkowo, mimo pewnych wprowadzonych pewnie na odczepnego pobocznych wątków, wątpliwości. Aż do wielkiego bum…. Oczywiście w samej końcówce. Jakby autorka chciała nam dać do zrozumienia, że nie jest jednak przewidywalna, że jednak jest w stanie czytelnika zaskoczyć. I tylko mniejsze znaczenie ma, że kompletnie to bum z niczego nie wynika, z niczego się nie wywodzi, jest jak jedna samotna śliwka wrzucona w kompot.

Zdecydowanie słaba książka. Ni to thriller, ni to kryminał. Bardziej dramat rodzinny, gdzie po obu stronach tyle samo kłamstw, tyle samo niedopowiedzeń. Ta propozycja kompletnie mnie nie zachwyciła, nie zaciekawiła. Czytałam ją lekko znudzona. Taka niewprawna opowieść z wątkiem kryminalnymi o bardzo mglistym, niejasnym motywie.

Moja ocena: 5/10

Egzemplarzem recenzenckim obdarowało mnie Wydawnictwu Muza, za co bardzo dziękuję.

„Zimna sprawa” Katarzyna Bonda

ZIMNA SPRAWA

  • Autorka: KATARZYNA BONDA
  • Wydawnictwo: MUZA
  • Seria: HUBERT MEYER. TOM 7
  • Liczba stron: 352
  • Data premiery: 18.05.2022r.

Są rzeki, których przekraczać nie należy”. – „Zimna sprawa” Katarzyna Bonda.

Hubert Meyer posiada umiejętność przekroczenia każdej. W najnowszej części serii o tym wybitnym profilerze @Katarzyna Bonda pogmatwała śledztwo w stopniu najwyższym. O czym mam nadzieję przekonacie się sami😉. Pamiętacie szóstą część „Balwierz”? Jeśli nie, to zechciejcie zerknąć na recenzję: klik. „Zimna sprawa” jest jeszcze bardziej skomplikowana, jeszcze bardziej zaskakująca. Ja z książką zapoznałam się dzięki @wydawnictwo.muza.sa, które wydało ją 18 maja br.

Meyer pracuje nad stworzeniem efektywnej, nowej jednostki o nazwie WERA; Weryfikacja Eliminacja Rozkład Analiza. Zmotywowany przez swego nowego podwładnego zaczyna interesować się odkryciem w oddziedziczonym domu Pani Klary Haselhof. Na jej posesji znaleziono ciało kobiety i trójki dzieci owiniętych w kokon, jak poczwarki. A także truchła dwóch syjamskich kotów. Misterium śmierci zataczające coraz szersze koło zaczyna mieć związek ze Strażnikiem Czasu, który swego czasu stał na czele małej sekty gwarantującej łagodną reinkarnację po wyjątkowym przejściu, wyjątkowej śmierci.

Nazwa nowo konstruowanej jednostki nie jest przypadkowa. Cieniem na całą fabułę kładła się historia z poprzedniej części. Historia śmierci prokurator Weroniki Rudy. Historia wybijająca Meyera z rytmu, utrudniająca mu szybkie i trafne profilowanie. Tęskniłam za Rudy, tęskniłam za Domanem. Wydawało mi się, że Meyer jest bardziej wartościowy w tym zestawie. Mimo wprowadzenia do peletonu bohaterów fikcyjnych Kaczmarka. Nowej postaci, fana Meyera pretendującego na profilera tak dobrego jak sam jego mistrz. Z wielkim przytupem jednak Bonda zwróciła uwagę czytelnika na to Trio w samym zakończeniu. Jakby sama nie mogła się od niego oderwać. Jakby samo do niej ciągle wracało. Cóż, przyjdzie mi czekać na kolejną część z niecierpliwością😉.

Zawiódł mnie totalnie wątek Matyszczaka i jego żony Lilki. Rozwiązany został w najbardziej oczywisty wśród tych wszystkich nieoczywistości, które znajdziecie w kryminale, sposób. Sam wątek kryminalny, jak już wspomniałam, totalnie zakręcony, zagmatwany. Wielość bohaterów, wiele wątków pobocznych, wiele teorii śledczych mnożących się jak koronawirus w jego najbardziej szczytowym okresie. Ta wielość momentami męczy. Meyer za to wydaje się bardzo zmęczony, zirytowany czekającymi go wyzwaniami. Nie ma objawów wypalenia, czego mogłam się raczej spodziewać. Wydaje się nie na miejscu, jak to często z nim bywa. Jego praca przestaje go cieszyć, nie traktuje jej ambicjonalnie. Po kolei skleja elementy układanki, ale bez wcześniejszej pasji. Wydaje się być bardziej cieślą produkującym wytwór swego talentu, swego następcę. Totalnie nie załapałam skąd u niego ta zdolność znajomości prawie wszystkich, ojca Świerka, księdza Jacka. Odniosłam wrażenie, że wszędzie już był, wszystko widział, a jednak zagadka rozwiązana została na końcu, po wielu ślepych zaułkach.

Intryga spowita mgłą, magią, dewocjonaliami, ogromną symboliką, niespotykanymi gestami. Dwie kobiety, na dwóch różnych biegunach, jednak nie tak odległych jakby się mogło pozornie wydawać. Od początku czułam niechęć do Klary, tak czasem się zdarza. Jej postać była jednak od początku do końca konsekwentna. Czuć było fałsz, czuć było kłamstwo.

Zdecydowanie dla mnie część słabsza niż dwie poprzednie, choć ma wiele zalet, o których wspomniałam powyżej. Największą słabość upatruję w wielości wątków, wielości bohaterów mających znaczenie w śledztwie i mnogości śledczych. Gubiłam się w tych powiązaniach, relacjach praktycznie od początku, a Bondę od chwili poznania Meyera i Saszy Załuskiej czytam z dużą uważnością, bo do zawiłych historii już mnie przyzwyczaiła. I w tej książce, czego wielokrotnie doświadczyłam już na swej skórze, najdrobniejsze detale mają znaczenie.

Książka dla fanów Katarzyny Bondy, Huberta Meyera i całej reszty. Książka dla fanów dobrych kryminałów. Miłej lektury!

Moja ocena: 7/10

Za egzemplarz recenzencki bardzo dziękuję Wydawnictwu Muza.

Recenzja premierowa: „Jak zapewnić lepszą przyszłość swojemu dziecku 7 cech, które warto rozwijać” Michele Borba

JAK ZAPEWNIĆ LEPSZĄ PRZYSZŁOŚĆ SWOJEMU DZIECKU 7 CECH, KTÓRE WARTO ROZWIJAĆ

  • Autorka: MICHELE BORBA
  • Wydawnictwo: MUZA
  • Liczba stron: 350
  • Data premiery: 11.05.2022r.

Dopiero co wczoraj Wam pokazywałam podarek od @wydawnictwo.muza.sa, a już dzisiaj spieszę do Was z recenzją poradnika pt. „Jak zapewnić lepszą przyszłość swojemu dziecku 7 cech, które warto rozwijać”, który premierę ma właśnie dzisiejszej środy😊. Jak wspomniałam we wczorajszym poście książka skusiła mnie swoim tytułem. Idealnie wpasowała się w moje obawy jako matki, że niewystarczająco pracuję, by dzieci miały zapewnioną tzw. „lepszą przyszłość”. Okazuje się, że moje lęki i niepokoje są całkowicie nieuzasadnione. A do tego przekonała mnie Michele Borba, która jest autorką tego poradnika.

W żołnierskich słowach Autorka zachęca nas do rozwijania kilku cech u naszych dzieci, które pomogą im z sukcesem przeżywać kolejne etapy ich życia. Nie tylko reagowanie na bolączki dzisiejszego świata jest ważne. Zabranianie, ograniczanie, uniemożliwianie uzależnieniu od różnych technologii, czy pisząc bardziej dosadnie smartfona lub komputera. Przed współczesnymi rodzicami dużo ważniejsze zadanie. Kompleksowe i rzetelne rozwijanie takich kompetencji jak zaufanie, empatia, samokontrola, ciekawość siebie, innych i świata oraz niezłomności i optymizmu. Zdaniem znanej psycholożki dr Borba tylko wysoce rozwinięte tego rodzaju kompetencje pozwolą dzieciom zaaklimatyzować się bez strat w czekającym ich świecie.

Ciekawa koncepcja nie powiem. Dr Borba zwróciła moją uwagę na miękkie cechy człowieka, o których tak naprawdę zapominamy w świecie sukcesu, a które jej zdaniem pozwalają go osiągnąć. Wydaje się to ma sens. Dlaczego? Po pierwsze dlatego, że nasze dzieci wychowywane są i dojrzewają w szybkim, dynamicznymi wszechświecie, w którym nawet im trudno jest nadążyć. Nieumiejętność radzenia sobie z wyzwaniami, które świat im stawia, powoduje liczne frustracje, zaburzenia, a nawet prowadzi do chorób psychicznych. To powoduje, że sukces możemy osiągnąć tylko przez zmianę myślenia i rozwijanie umiejętności pomagającym nam efektywnie się dostosować. Po drugie ciekawość i bycie uważnym. Z pochylonymi nad smartfonami głowami, z zajętymi myszkami komputerowymi dłońmi, ze słuchawkami w uszach nasze dzieci nikogo wokół siebie nie widzą. Zasypiając skrolują ekrany telefonów przez co przestają widzieć, słyszeć samych siebie. O tej uważności Autorka w poradniku pisze dość sporo skupiając naszą uwagę na roli rodzica, by ją wzbudzać wśród dzieci. By były ciekawe świata, siebie i innych, a dzięki temu mogą się wielu jeszcze rzeczy nauczyć. Po trzecie samokontrola, której brakuje we współczesnym świecie, nie tylko wśród dzieci, ale również wśród dorosłych. I tu ogromny szacunek co do podjętego tematu. Zgodnie z zasadą „Nie dokazuj a pokazuj” zacznijmy od siebie, od dorosłych. Ograniczajmy siebie samych przed niekontrolowanym oglądaniem telewizji, piciem napojów wyskokowych, czy skrolowaniem smartfonów, by ciągle wiedzieć co w „trawie piszczy”. Bo ja nauczymy samokontroli dzieci, jeśli sami jej nie mamy?

Tak. Ciekawa pozycja. Pełna niespodzianek i innego podjęcia tematu, z którym  bynajmniej nie jest kojarzy sukces. Tematu miękkich kompetencji. Bez wątpienia bardzo wartościowy poradnik napisany z umiarem i w języku bardzo przystępnym, bez zbędnych naukowych sformułowań, czy licznych wyników badań. Polecam, każdemu rodzicowi i nie tylko.  

Moja ocena: 8/10

Egzemplarz recenzencki otrzymałam od Wydawnictwa Muza, za co bardzo dziękuję.

„O włos” Katarzyna Bonda

O WŁOS

  • Autorka: KATARZYNA BONDA
  • Wydawnictwo: MUZA
  • Seria: JAKUB SOBIESKI. TOM 1
  • Liczba stron: 352
  • Data premiery: 23.03.2022r.

Nie mogę się dowartościowywać. Kompletnie się to nie sprawdza. W recenzji z 13 kwietnia br. książki pt. „Mamo, nie krzycz” (recenzja na klik) chwaliłam się, że opublikowałam już 19 opinii na temat książek wydanych w marcu i jeszcze 3 przede mną. Okazało się, że tych marcowych premier przede mną jeszcze więcej. Wczoraj na blogu pojawiła się zaległa recenzja piętnastego tomu z Chyłką, a dziś uzupełniam blog o moje spostrzeżenia związane z pierwszą częścią nowej serii autorstwa @Katarzyna Bonda wydanej nakładem @wydawnictwo.muza.sa. Książka miała premierę praktycznie miesiąc temu, tj. 23 marca br.

Jakub Sobieski to nie Hubert Meyer, ale Bonda, to zawsze Bonda😊.

Ofiarami są dwie dziewczyny, których ciała odnalezione zostały w Lesie Kabackim. Policjantów szokuje stopień zbezczeszczenia zwłok. Jakby morderca nawet po śmierci chciał zadać ofiarom ból, kolejne cierpienie. Jakby chciał pokazać całemu światu, że nie ma dla niego żadnych świętości. Odkryciu towarzyszy pukiel blond włosów związanych wstążką znaleziony w okolicy. Śledztwo zaczyna uwzględniać zamiłowanie zbrodniarza do fetyszu. Nadany mu zostaje nawet chwytliwy przydomek; Kosiarz z Kabat. Kosiarz, który umiłował sobie ofiary w świecie prostytutek. W świecie, który zamknięty jest dla detektywa Jakuba Sobieskiego i jemu podobnych.

Bonda zastosowała sprawdzający się w jej kryminałach schemat niewyjaśnionych zbrodni i grzechów z przeszłości. To zbudowało dodatkowe napięcie. Okazało się, że nie tylko tu i teraz było ważne. Czytelnik musiał być uważny cały czas zastanawiając się, gdzie jest początek tego współczesnego bestialstwa. Sam Sobieski to totalnie inna postać, niż mój ukochany Meyer. Autorka nie poszła na łatwiznę, nie użyła cech, które wpadły w oko wielu czytelnikom. Stworzyła całkowicie nowego bohatera, bez wątpienia bohatera z potencjałem. Jestem ciekawa jak będzie się rozwijała jego postać i czy kolejne jego ruchy w fikcyjnej rzeczywistości spotkają się z entuzjazmem z mojej strony. Zbrodnie opisywane w fabule nie są może wyszukane. Wręcz przeciwnie są zwierzęce. Tym sposobem Bonda opisała drapieżność  mordercy, któremu samo zabijanie nie wystarcza. Bardzo lubię nową narrację Autorki, która od trzech ostatnich tomów z Hubertem Meyerem jest bardzo przystępna, bardziej płynna, mniej męcząca, mniej wielowątkowa. Czasem mniej znaczy więcej, a mówienie bardziej po prostu też się sprawdza😊. Dzięki temu książkę oceniam jako dobry kryminał, który czyta się lekko. Może nie jest on arcydziełem gatunku, ale daje prawdziwą rozrywkę i wytchnienie po trudnym dniu. Intryga, jak to w dobrym kryminale ciekawa.

Lubicie kryminały ? Ja uwielbiam. Dlatego nigdy dobremu nie odmawiam. Polecam byście też przeczytali nową Bondę. A zapewniam, że czas spędzony z książką nie uznacie za zmarnowany.

Moja ocena: 7/10

Za możliwość przeczytania książki bardzo dziękuję Wydawnictwu Muza.

Recenzja premierowa: „Doładuj swój mózg. Jak zwiększyć sprawność i efektywność swojego umysłu” James Goodwin

DOŁADUJ SWÓJ MÓZG. JAK ZWIĘKSZYĆ SPRAWNOŚĆ I EFEKTYWNOŚĆ SWOJEGO UMYSŁU

  • Autor: JAMES GOODWIN
  • Wydawnictwo: MUZA
  • Liczba stron: 416
  • Data premiery: 20.04.2022r.

Święta, święta i po świętach😊. Tak mówimy co najmniej dwa razy do roku. Mam nadzieję, że Zajączek Was nie zawiódł i okazaliście się wystarczająco grzeczni. Liczę, że zjedliście mniej niż ja, bo takich pyszności, które były na świątecznym stole nie potrafię sobie odmówić😉. W poświątecznym nastroju, wzmocniona spotkaniami rodzinnymi i z przyjaciółmi, a także po biesiadowaniu przy suto zastawionym stole, siadam pełna werwy do recenzji kolejnej kwietniowej premiery od @wydawnictwo.muza.sa. Dokładnie w dniu dzisiejszym, tj. 20 kwietnia br. ma premierę poradnik zatytułowany; „Doładuj swój mózg. Jak zwiększyć sprawność i efektywność swojego umysłu” Jamesa Goodwina. Książka, która pozwala zrozumieć mechanizmy funkcjonowania mózgu oraz strategie go pobudzające. Jesteście gotowi na lekturę tak poważnej książki?

Z opisu Wydawcy: „Dr James Goodwin, profesor fizjologii, przekonuje, że kondycja umysłowa w dużym stopniu zależna jest nie od uwarunkowań genetycznych, a od naszych zachowań, tj.: sposobu odżywiania się, aktywności fizycznej, higieny snu, ekspozycji na stres, częstotliwości i jakości kontaktów towarzyskich czy zdolności odczuwania szczęścia”. Wychodząc z tego założenia Autor przedstawił mechanizmy pobudzania mózgu z wykorzystaniem wiedzy z dietetyki, mikrobiologii oraz psychologii. Książka wzbogacona została licznymi prezentacjami wyników badań naukowych, a także poglądami dominującymi w doktrynie medycznej.

Szczur norweski to niezwykłe stworzenie. Futerkowe i milutkie, jest z natury gromadne. Spędza sporą część czasu w fizycznym kontakcie z innymi szczurami. Drąży skomplikowane tunele i nawiązuje złożone relacje społeczne. Współpracuje z wychowywaniu młodych. Jest kwintesencją zwierzęcia społecznego.”- „Doładuj swój mózg. Jak zwiększyć sprawność i efektywność swojego umysłu” James Goodwin.

Takimi naukowymi ciekawostkami wypchany jest ten poradnik, który określiłabym jednym przymiotnikiem naukowy. Autor bardzo dogłębnie przedstawił wpływ otoczenia, seksu, naszego stylu życia, odżywiania, czy nawet chorób na funkcjonowanie mózgu. Skupił naszą uwagę na negatywnym wpływie środowiska, naszych decyzji, czy nawet scenografii, w której żyjemy na najważniejszy organ w naszym organizmie. W wielu miejscach odwołał się do wyników badań naukowych, innych autorytetów. Naukowy wymiar tej publikacji wyraża się chociażby w ilości publikacji powołanych na końcu książki. Źródła mieszczą się od strony 388, aż do 411. Styl zastosowany przez Jamesa Goodwina sprawił, że odebrałam poradnik jako bardziej odtwórczy, niż twórczy. Nagromadzone źródła, badania innych, doktryna z początków starożytnej Grecji zebrane zostały w kompendium wiedzy na temat tego, co się dzieje z naszym mózgiem i jak możemy mu pomóc. I faktycznie gdzieniegdzie autor proponuje w zestawach wskazówki, które mają pomóc nam zwiększyć sprawność naszego umysłu. Począwszy od higieny snu. „Jeśli dobrze sypiasz, trzymaj się ustalonej pory zasypiania.” Lub „Jeśli sypiasz kiepsko, wykonaj przed położeniem się jakąś odprężającą czynność…” po zalecenia związane z aktywnością seksualną wpływające na zdrowie mózgu. Każda przeczytana wskazówka nie okazała się dla mnie zaskoczeniem. Z zaciekawieniem zapoznałam się z zestawieniem najszczęśliwszych krajów świata. Tu nie było niespodzianki, top 7 to kraje skandynawskie oraz Szwajcaria i Holandia.

Styl pisania jest bardzo naukowy. Brakowało mi bezpośredniego kontaktu autora z czytelnikiem, bezpośredniego zwracania się do odbiorcy. Czytając miałam wrażenie, że zapoznaję się z pracą magisterską lub doktorską, która ma za zadanie przedstawić pogląd dominujący w doktrynie na dany temat z tezą postanowią we wstępie i w tytule publikacji. Nie przekonały mnie ani wskazówki, ani tym bardziej wyniki badań naukowych (nie autora), czy przywoływane co rusz statystyki i prezentowane wykresy. Czytało mi się trudno. Ogrom treści pobocznych, typowo naukowych, zaburzył odbiór tego, co dla mnie jest w takich poradnikach najważniejsze, a mianowicie odkrywanie praktycznego aspektu tego gatunku i odczuwanie motywacji do własnych przemyśleń. Tego mi zabrakło. Książka dla fanów publikacji naukowych. Samo jej czytanie to rzeczywisty trening mózgu😉.

Lubicie treningi dla mózgu, które możecie wykonać samodzielnie w domu? Jeśli lubicie takie ćwiczenia, to ten poradnik jest zdecydowanie dla Was.

Moja ocena: 6/10

Za egzemplarz recenzencki bardzo dziękuję Wydawnictwu Muza.

„Przyszła ty. Jak skutecznie kształtować swoje życie” Brian David Johnson

PRZYSZŁA TY. JAK SKUTECZNIE KSZTAŁTOWAĆ SWOJE ŻYCIE

  • Autor: BRIAN DAVID JOHNSON
  • Wydawnictwo: MUZA
  • Liczba stron: 304
  • Data premiery: 13.04.2022r.

Czytając w opisie pytanie Wydawcy @wydawnictwo.muza.sa. „Jak wziąć życie w swoje ręce i ruszyć przed siebie bez lęków oraz obaw przed poniesieniem porażki?” od razu zapragnęłam sięgnąć po ten poradnik😉. Wyobraźcie sobie antidotum na nasze obawy związane z brakiem mocy sprawczej, brakiem motywacji, czy siły na podejmowanie nowych wyzwań. Ależ byłoby cudownie! Ale cudownie!

Brian David Johnson w „Przyszła ty. Jak skutecznie kształtować swoje życie” zapewnia, że każdy z nas ma magiczne moce, które zmienią następujące po sobie dni naszego życia w takie, które chcemy przeżywać. Książka premierę miała 13 kwietnia br. Ja jestem już po lekturze😊. Postanowiłam nie uszczknąć żadnego dnia, w którym mogłabym wreszcie wpływać w stu procentach na moje życie.

Osoba Autora wydaje się idealna od napisania takiego poradnika. To doradca amerykańskiej armii  i największych międzynarodowych korporacji, które osiągają permanentny sukces. Autor wielu publikacji, w których udowadnia, że człowiek ma większą moc sprawczą, niż mogłoby się pozornie wydawać. W „Przyszła ty. Jak skutecznie kształtować swoje życie” Brian David Johnson przekonuje, że to kim się otaczamy, jak ze sobą rozmawiamy i komunikujemy się ze światem zewnętrznym oraz jak budujemy i podtrzymujemy relacje determinuje kształtowanie naszego życia zgodnie z naszymi oczekiwaniami. Brzmi prosto? Jak jednak to zrobić? Autor nie zatrzymuje się tylko na moralizowaniu i przekonywaniu czytelnika. Poradnik obejmuje treningi do pracy nad sobą oraz rady, w jaki sposób mamy rozpoznawać zewnętrzne i wewnętrzne bariery, które uniemożliwiają nam ruszenie naprzód. Zmusza nas do ciągłego tworzenia planów krótko i długoterminowych, które powinniśmy systematycznie realizować. Nawet najmniejszy sukces w tej dziedzinie da nam poczucie mocy sprawczej. A przekonanie nas o tym, jest głównym celem Autora😊.

Nie znalazłam w poradniku nic odkrywczego. Mimo, że jest napisany w przystępny sposób zawarte w nim prawdy nie są dla mnie nowe. Wiadome jest, że komfort życia poprawimy sobie selekcjonując przyjaciół, planując i realizując cele, co uniemożliwia tkwienie w chaosie oraz dzięki pozytywnym stosunku do własnej osoby i najbliższych. Spodziewałam się większego WOW. Czas spędzony z książką nie uważam jednak za stracony. W niewielu ponad trzystu stronach Autor zawarł kompilację wiedzy, w jaki sposób zmienić swoje otoczenie i własne patrzenie na nasze życie. Jak żmudną, nieefektywną codzienność zamienić w odczuwanie realnej satysfakcji i radości z tego, że wiele nam się udało. Oczywiście musimy do tego dochodzić małymi krokami, zgodnie z zasadą zresztą „Nie od razu Rzym zbudowano”. Książka inspiruje do realizacji własnych marzeń, nawet tych najmniejszych. Do czerpania przyjemności z ich kreowania i wdrażania. Marzenia, tylko te na papierze wydają się odległe i niemożliwe do realizacji, każde inne mają szanse na wdrożenie – przekonuje Autor. Odświeżająco na mnie podziałała rada, by nie bać się decyzji, które są nieodłącznym elementem naszego życia. Odkładanie ich na potem, później, sprawia, że czujemy się nieproduktywni, mało inteligentni i niezdecydowani. A tak myśląc nie wpłyniemy na naszą przyszłą rzeczywistość pozytywnie. Aha i relacje. Prawie bym zapomniała. To jest coś, co zostało we mnie po przeczytaniu poradnika. Relacje – tak, ale nie kosztem wszystkiego i kosztem siebie samego. To jest zawsze dylemat osób dobrze wychowanych, którzy odmawianie uważają za wysoce niestosowne. To nieprawda. Musimy z tym skończyć, by wikłać się w towarzystwo tylko takie, które pozwala nam wzrastać, które robi wiele wokół nas dobrego, które nas wesprze i podniesie, gdyż już upadniemy. Widzicie sami? Niby oczywiste prawdy, a jednak miło o nich się czyta😊.

Jak zmienić świat zmieniając siebie? Kto chce uzyskać odpowiedź na zadane pytanie niech sięgnie po „Przyszła ty. Jak skutecznie kształtować swoje życie”  Briana Davida Johnsona. Miłej lektury!

Moja ocena: 7/10

Za obdarzenie mnie zaufaniem i obdarowanie mnie egzemplarzem dziękuję Wydawnictwu Muza.

„Mamo, nie krzycz” Jeaninne Mik, Sandra Teml-Jetter

MAMO, NIE KRZYCZ

  • Autorka: JEANINNE MIK, SANDRA TEML-JETTER
  • Wydawnictwo: MUZA
  • Liczba stron: 224
  • Data premiery: 16.03.2022r.

To już 19 recenzja premiery z marca br. 😊 Tak, macie rację, troszkę się chwalę. Dopowiem jeszcze, że to nie koniec. To chyba swoisty rekord😉. Trzy kolejne recenzje marcowych premier mam zamiar napisać dziś i jutro. Dobrze jest rozpocząć Święta Wielkanocne bez istotnych zaległości. I taki jest mój cel. Wracając do poradnika „Mamo, nie krzycz” autorstwa Pań Jeaninne Mik i Sandra Teml-Jetter to od razu napiszę, że okazał się całkiem dobry. Książką obdarowało mnie @wydawnictwo.muza.sa. Za co bardzo dziękuję. Ten podarunek okazał się strzałem w dziesiątkę. Niby takie oczywiste prawdy, a jednak z ciekawością zanurzyłam się w praktyczne rady, których do tej pory nie stosowałam.

Jak to jest z rodzicami i dziećmi? Zadaję sobie to pytanie odkąd zostałam matką. Z jednej strony dałabym się pokroić za moje dzieci. Oddałabym im wszystko, łącznie z ostatnim kęsem chleba. Z drugiej potrafią mnie, jak nikt inny, wyprowadzić w jednej chwili z równowagi. I to tak silnie, że zaczynam zapominać o zasadach dobrego wychowania i o tym, że jednak ściany w bloku są bardzo cienkie. Z takimi dylematami borykały się także Autorki poradnika pt. „Mamo, nie krzycz”. Świadome swojej ułomności w rozwiązywaniu sytuacji konfliktowych zaserwowały czytelnikom praktyczne rady, których stosowanie może zmienić oblicze chwil pełnych napięć, wzajemnych złości i całkowitego niezrozumienia drugiego człowieka.

Nie jest to zbiór poradnikowych „bla, bla, bla”, gdzie więcej słów, niż treści. Bynajmniej. Książka zasługuje na uwagę z wielu względów. Po pierwsze w bardzo trafny sposób zwraca uwagę na negatywny wpływ krzyku na rozwój, samopoczucie, poczucie własnej wartości dziecka. Krzyk nie buduje, nie pomaga w trudnych chwilach. Jest tylko wyrazem słabości rodzica i pozwala mu uwolnić negatywne emocje. Nie ma żadnych wartości wychowawczych, a tylko wzbudza lęk i niepokój. Po drugie Autorki podzieliły się z czytelnikiem praktycznymi wskazówkami, zgodnie  z którymi powinniśmy się zachować w momentach naszej słabości, gdy już chcemy krzyknąć i trzasnąć drzwiami lub potrząsnąć tą naszą mniejszą kopią. – zamiast Warto zamiast zbyt mocno chwycić dziecko, ścisnąć poduszkę. Poduszce nic się nie stanie, a dziecku zaoszczędzimy trudnych wspomnień. Zamiast jednak wrzasnąć na dziecko, wyjdźmy na spacer do lasu i wykrzyczmy naszą złość. Dajmy upust negatywnych emocjom i zgromadzonym napięciom. Możemy też wykorzystać ścianę. Jej naprawdę jest wszystko jedno. Potrzebie wybiegnięcia z pokoju dziecka i trzaśnięcia drzwiami oprzyjmy się zrobieniem kroku w tył. Wierzcie, działa. Spróbowałam.  

Nie jest to jednak antidotum na trudy wychowawcze. Mimo, że Autorki skupiły się na praktycznych rozwiązaniach bez ciągłem pracy nad sobą i przypominaniu najważniejszych zasad, trudno będzie je na stałe wdrożyć w życie. Ja wypisałam sobie najważniejsze z nich dużymi literami. Kłują mnie w oczy w oczy. Liczę, że pomogą mi uporać się z trudnymi chwilami, gdy ….. mam ochotę mocno, ale to mocno moimi Latoroślami potrząsnąć😊.

Polecam rodzicom i nie tylko. Poradnik jest ciekawym zbiorem treści teoretyczno – praktycznych napisanym w sposób bardzo przystępny. Nie nudzi, nie mierzi. Miłej lektury!

Moja ocena: 7/10

Za egzemplarz recenzencki bardzo dziękuję Wydawnictwu Muza.