„Sydonia. Słowo się rzekło” Elżbieta Cherezińska

SYDONIA. SŁOWO SIĘ RZEKŁO

  • Autorka: ELŻBIETA CHEREZIŃSKA
  • Wydawnictwo: ZYSK I S-KA
  • Liczba stron: 584
  • Data premiery: 21.02.2023r.

Najnowsza powieść Elżbieta Cherezińska pt. „Sydonia. Słowo się rzekło” od Zysk i S-ka Wydawnictwo na portalu LC ma dość wysokie opinie, tym bardziej, że jest to powieść historyczna, która trafia w wąskie grono odbiorców. Sama, jak wielokrotnie Wam się do tego przyznałam mam z tym problem. Najbardziej lubię opowieści fabularyzowane oparte na prawdziwych wydarzeniach, które są napisane lekkim językiem. Lubię wtedy zanurzyć się w to, co wydarzyło się naprawdę lata lub wieki temu. 

„Pamięci wszystkich spalonych, ściętych, powieszonych, utopionych i wygnanych. Skalanych mianem służebnicy diabła. Czarownic. Osądzonych i skazanych. Kobiet myślących samodzielnie.” – Dedykacja. „Sydonia. Słowo się rzekło” Elżbieta Cherezińska

Ależ piękną dedykację Pani Elżbieta Cherezińska zamieścila na początku!!! Taką prosto z serca.

Książka opowiada historię Sydoni von Bork, pochodzącej ze starego rodu pomorskiej szlachty, znanej też jako najsłynniejsza pomorska czarownica na przełomie VI i XVII stulecia, kiedy to Księstwo Pomorskie przeżywało ogromny rozkwit. To czas, gdy przez Europę przetaczała się fala polowań na czarownice. Fala ta dotarła również do Szczecina i dotknęła osobiście Sydonię von Bork, która przed zarzutami broniła się niemal rok. Nie wytrzymując jednak tortur w końcu się przyznała i została stracona. Po jej śmierci książęta z panującego rodu Gryfitów zaczęli umierać. Zaczęto mówić o klątwie, która dosięgała kolejnego potomka rodu. 

Książka została opublikowana w pięknej twardej oprawie. Wydanie zachwyca, jak również zachwyca jej treść, którą odebrałam jako pisaną z wielką pasją i ogromną wnikliwością. Bohaterowie zostali szczegółowo wykreowani. Zostali zaprezentowani czytelnikowi wielowymiarowo, dzięki czemu mogłam poznać ich z różnych stron, z różnego punktu widzenia. 

Pozycja okazała się dla mnie niezwykle emocjonująca. Historia w niej opisana jest bardzo smutna. Nie ma we mnie na nią zgody, może dlatego chwilami chciałam odłożyć książkę i już do niej nie wracać. Cieszę się jednak, że tego nie zrobiłam, bo nosi ona znamiona ogromnej wartości historycznej.  Sama główna bohaterka jest bardzo ciekawa i to nie dlatego, jak skończyła, ale przede wszystkim jak próbowała dochodzić swoich praw, mimo, że była kobietą. Kimś gorszym. Kimś, kto nie ma praw do roszczeń spadkowych. Kimś, kto musiał prowadzić sprawy sądowe przez dziesięciolecia, by dochodzić tego, co jej się należało. Dano jej wykształcenie i odebrano jej prawa. Jak to w tych wiekach. Niespodzianką dla mnie było drzewo genealogiczne Gryfitów z Pomorza. Dzięki temu w trakcie czytania mogłam powracać do niego i odnajdywać kolejne pokolenia i kolejnych bohaterów na jego gałęziach. Również mapa Księstwa Pomorskiego okazała się wartościowym dodatkiem. Kompletnie z historii nie pamiętałam, jak to kiedyś było… 

Powieść zaczyna się od prologu w roku 1090, gdy „(…) stos nie chciał się palić, ogień trzeba było zachęcać. Zgromadzeni niepewnie spoglądali po sobie, w spojrzeniach spod kapturów i chust czaiły się pytania, a odpowiadał im lęk.”, a potem jest tylko ciekawiej. Co ważne, mimo, że jest to powieść historyczna napisana jest w sposób bardzo przystępny. Narrację i tło historyczne wzbogacają liczne dialogi, które nadają powieści tempa i uniemożliwiają znudzenie się fabułą. To naprawdę wartościowa powieść zarówno pod względem literackim, jak i wartości historycznej.  

Sydonia von Bork to kobieta wzór; piękna, inteligentna, wyedukowana. To kobieta – przykład na to, jak można zniszczyć życie tylko dlatego, że komuś przeszkadza, jest niewygodne. To kobieta – ofiara bzdurnych wierzeń i negatywnego wpływu kościoła (celowo tutaj przez małe „k”) na społeczeństwo. 

Sydonia von Bork! Musicie ją poznać!!!

Moja ocena: 8/10

Recenzja powstała we współpracy z WYDAWNICTWEM Zysk i S-ka.

„Pony” R. J. Palacio

PONY

  • Autorka:  R. J. PALACIO
  • Wydawnictwo: ALBATROS
  • Liczba stron: 304
  • Data premiery : 23.02.2023r. 
  • Data premiery światowej: 28.09.2021r. 

Kompletnie nie wiem, co mnie tknie, że pokuszę się o książkę z gatunku literatury młodzieżowej. Przedstawicielem młodzieży nie jestem już parę lat….no dobrze, kilkadziesiąt lat. Tematyka też nie zawsze mi pasuje. A się potrafię skusić jakby nigdy nic. Tak było właśnie z książką autorstwa R.J. Palacio, autorki bestsellerowego „Cudownego chłopaka„. „Pony” od Wydawnictwo Albatros to połączenie westernu z powieścią grozy. Lubicie? 

Dwunastoletniego Silasa budzi w nocy niespodziewane pojawienie się trzech jeźdźców, którzy zabierają ze sobą jego ojca. Przerażony chłopiec jest zdany na siebie i towarzystwo Mittenwalda, który jest… zjawą. Ale kiedy pod drzwiami pojawia się konik, Silas wie, co musi zrobić. Wyrusza w niebezpieczną podróż, by stawić czoło lękom, odnaleźć ojca, połączyć przeszłość z przyszłością i znaleźć swoje miejsce w świecie” – opis Wydawcy.

Co za książka!!! Pełna niespodzianek. Ale od początku. 

Zachwyciły mnie zdjęcia, które znalazły się w publikacji. Są to stare fotografie z nieznanymi postaciami z prywatnych zbiorów autorki. I tym sposobem dowiedziałam się, że R. J. Palacio interesuje się fotografią. Spodobała mi się również okładka z grafiką koni. Jest to naprawdę piękne wydanie, idealne na prezent świąteczny dla młodego czytelnika. 

Oniemiałam czytając fabułę. Mimo fantastyki, mimo bohaterów z pogranicza oniryzmu pochłonęła mnie historia młodego chłopaka, który wyrusza konno w poszukiwaniu uprowadzonego ojca. Opowieść drogi liczna była w silne emocje, które mi towarzyszyły podczas pisania. Wręcz czułam tęsknotę, lęk, strach. Silne uczucia towarzyszyły mi praktycznie do samego końca, mimo, że nie jest to gatunek mi bliski i bynajmniej nie przeznaczony dla czytelnika w moim wieku.  To wszystko chyba dzięki narracji pierwszoosobowej, wydarzeniom relacjonowanym i uczuciom z perspektywy głównego, młodego bohatera. Ta osobista relacja wzmogła zapewne odbiór publikacji, który oceniam jako pełen emocji. Język jest prosty, jasny, idealny dla młodego czytelnika.  Książka spodobała mi się i jestem pewna, że spodoba się młodemu czytelnikowi, który jest pełen empatii i zaciekawienia względem otaczającego go świata, również świata emocji. 

Autorka ma dar do wywoływania w czytelniku silnych emocji i refleksji. Mi też takie się kołatały w sercu w wielu obszarach, w wielu wymiarach. Ciekawa książka w pięknym wydaniu, do przeczytania której serdecznie zachęcam. 

Moja ocena: 7/10

Książkę podarowało mi   Wydawnictwo Albatros, za co bardzo dziękuję.

„Twój umysł to potęga. 5 praktyk na przezwyciężenie lęku i depresji” Gregory Scott Brown

TWÓJ UMYSŁ TO POTĘGA. 5 PRAKTYK NA PRZEZWYCIĘŻENIE LĘKU I DEPRESJI

  • Autor: GREGORY SCOTT BROWN
  • Wydawnictwo: FILIA
  • Liczba stron: 352
  • Data premiery: 8.02.2023r. 

Twój umysł to potęga. 5 praktyk na przezwyciężenie lęku i depresji” autorstwa Gregory Scott Browna od Wydawnictwo FILIA to kolejna pozycja poradnikowa, po przeczytaniu której chciałabym podzielić się z Wami moimi przemyśleniami. Przyznajcie się proszę. Kto z Was lubi czytać poradniki? Ja czytać to w zależności od nastroju i potrzeby. „Twój umysł to potęga. 5 praktyk na przezwyciężenie lęku i depresji” przesłuchałam.

Praktykujący psychiatra Gregory Scott Brown prowadzi czytelnika przez meandry naszej ludzkiej psychiki. W swej książce dowodzi, że największą rolę w naszym życiu odgrywa nasz mózg, nasza psychika. Specjalista w swej publikacji odnosi się do zbawiennego wpływu psychiki na nasze zdrowie, na nasze życie. Pokazuje jak ważne jest, by życie psychiczne wpływało pozytywnie na nasze samopoczucie, na osiągane cele i realizowane plany. Gregory Scott Brown pokłada wszelką nadzieję w psychice udowadniając, że wiele od niej zależy. Że zależy od niej wszystko. 

Jak już wspomniałam książkę przesłuchałam jako audiobook. Wstęp przydługi. Rozciągał się niemiłosiernie. Spodobała mi się część o pięciu filarach tak zwanego self care (oddechu, snu, duchowości, odżywiania i ruchu), w której autor odniósł się do siły drzemiącej w nas samych, w naszym myśleniu. W tej części starał się zwracać uwagę czytelnika na istniejące w nim pokłady potęgi. W poradnik wplecione zostały– jak to często się zdarza w książkach tego typu – osobiste przykłady z życia autora oraz jego pacjentów. 

Lubię sięgać po pozycje o tematyce samorozwoju, szczególnie kiedy pisane są prostym językiem. W przypadku tej publikacji niestety naukowość i wykształcenie lekarza psychiatry uniemożliwiło mi prosty odbiór i jasny przekaz. W wielu miejscach autor pokusił się o naukowe podejście, iście akademickie. Były to momenty, w których trudno było mi się skupić. 

Książka może być potraktowana, odebrana jako mini kompendium wiedzy jak postępować, jak wspierać się we własnym samorozwoju. Na co zwracać uwagę, z czego czerpać moce. Może stanowić cenny zbiór praktyki i ćwiczeń, które przybliżają nas, czytelników do terapeutycznych działań pozwalające przezwyciężać trudne chwile w życiu. 

Moja ocena: 6/10

Za możliwość zapoznania się z lekturą serdecznie dziękuję Wydawnictwu Filia.

„Nie zabiłam” Klaudia Muniak

NIE ZABIŁAM

  • Autor: KLAUDIA MUNIAK
  • Wydawnictwo: CZWARTA STRONA
  • Liczba stron: 320
  • Data premiery: 22.02.2023r.

Informacje o książkach Klaudii Muniak widywałam niejednokrotnie, ich zdjęcia i opinie pojawiały się często na Instagramie, zachęcając do lektury, jednak sama nie miałam okazji po nie sięgnąć. Aż do momentu, gdy autorka swoje thrillery zaczęła wydawać w @Czwarta Strona Kryminału, czyli od premiery 22 lutego br. powieści pt. „Nie zabiłam”. Zainteresowała mnie opisem, a to co przeczytałam o samej autorce w jej notce biograficznej, również zachęciło mnie do sięgnięcia po jej twórczość. Klaudia Muniak to absolwentka Uniwersytetu Medycznego, która przez kilka lat zajmowała się biotechnologią, a od kilku lat pisze thrillery psychologiczne. Na portalu lubimy znalazłam informację, że „jest autorką świetnie przyjętych thrillerów psychologicznych, w których po mistrzowsku łączy kryminalne intrygi z wiedzą medyczną. Od 2022 roku pisze także powieści obyczajowe”. To wszystko przekonało mnie do sięgnięcia po „Nie zabiłam”. Nim jednak zdążyłam opublikować recenzję autorka zdążyła wydać kolejny thriller😊 pt. „Dom obok”, który premierę miał 26 lipca br. Tytuł ten również znajduje się na mojej półce i jestem go bardzo ciekawa.

Trzydziestoczteroletnia Sabina Gancarek ma za sobą trudne, traumatyczne dzieciństwo. Obecnie również nie radzi sobie najlepiej, ma problemy z życiem w społeczeństwie, zostaje zwolniona z pracy, cierpi na zaburzenie depresyjne-lękowe. Decyduje się na nowatorską terapię lekiem, który dopiero wchodzi do użycia i z tego względu pacjenci go przyjmujący pozostają pod obserwacją. Gdy w wyniku brutalnego morderstwa ginie kobieta odpowiedzialna za zwolnienie Sabiny z pracy, a policją się nią interesuje, Sabina zaczyna wątpić w siebie. Czy to możliwe, że nowe leki powodują, że nie pamięta tego co zrobiła? W końcu już raz zabiła i również wyparła to z pamięci…

Powieść czyta się świetnia, trzyma w napięciu, powoduje, że trudno się od niej oderwać. Składa się z pięćdziesięciu rozdziałów, pisanych w narracji pierwszoosobowej naprzemiennie z punktu widzenia Sabiny i komisarza Witolda Miłka. Ta zmiana punkt widzenia pozwala nam obserwować toczące się śledztwo z dwóch punktów widzenia, ale jest też dla autorki doskonałym narzędziem do mylenia tropów i podsycania zainteresowania czytelnika. Muszę przyznać, że jej się to udaje, z zapartym tchem wyczekiwałam zakończenia tej historii. Mocną stroną tej powieści są postacie, i jak na świetny thriller psychologiczny przystało, świetna ukazana jest ich psychologia. Sabina to bohaterka pogubiona, z traumą, niepewna, nieprzewidywalna. Prawie do końca trudno na sto procent stwierdzić, czy jest ofiarą, czy źródłem przemocy. Zresztą każdy z bohaterów ma swoją przeszłość i stanowi pewną zagadkę, czy to komisarz Miłek, czy lekarz Grzegorz, jak również zawodowa partnerka komisarza Magda. Klaudia Muniek stworzyła świetne postacie, wielowymiarowe, interesujące, tajemnicze.

Powieść ta porusza istotne kwestie, jak chociażby leku wobec nowinek medycznych i braku zaufania człowieka do swojej intuicji. Przede wszystkim jednak dotyka tematu przemocy domowej i tego jaki ślad pozostawia ona w człowieku. Pozostawia nas z obrazem krzywdzonego dziecka i świata tak często obojętnego na jego krzywdę.

„Słońce powoli chyli się ku horyzontowi, zachodząc za budynki, pozostawia na nich różowofioletowe poświaty. Szare, odrapane kamienice wyglądają jak posiniaczone. Jakby stanowiły nieme świadectwo tego, co się dzieje w ich wnętrzach.

Myślę o tym, że krzywda i cierpienie zbyt rzadko wydostają się poza ich mury. Zupełnie jakby surowe ściany pochłaniały rozgrywające się w domowych zaciszach dramaty niczym gąbka, chłonęły je całą swoją powierzchnią i zatrzymywały w sobie. Pilnowały, aby świat niczego nie ujrzał.”   („Nie zabiłam” Klaudia Muniak)

Ten cytat świetnie oddaje klimat postaci i częściową problematykę, którą ona porusza. Zbyt często ofiary przemocy są pozostawione same sobie, bo inni są nieczuli na ich krzywdę, nie chcę jej dostrzec, lub co gorszą wmawiają ofiarom, że same są sobie winne.

Klimat powieść momentami mocno przypominał mi gatunek domestic noir i powieści Magdy Stachuli. Kameralne otoczenie, kobieca pogubiona główna bohaterka z problemami psychicznymi i temat przemocy domowej. Te wszystkie elementy, i oczywiście talent autorki sprawiają, że od powieści trudno się oderwać, wywiera ona spore wrażenie i zapada na długo w pamięć. Jeśli jeszcze nie czytaliście „Nie zabiłam” koniecznie to zmieńcie, a ja w najbliższym czasie zabieram się do lektury najnowszej powieści autorki pt. „Dom obok”.

Moja ocena: 8/10

Za możliwość przeczytania książki bardzo dziękuję WYDAWNICTWU CZWARTA STRONA KRYMINAŁU.

„Ptaki i inne opowiadania”   Daphne du Maurier

PTAKI I INNE OPOWIADANIA

  • Autorka: DAPHNE DU MAURIER
  • Wydawnictwo: ALBATROS
  • Seria: SERIA BUTIKOWA
  • Liczba stron: 301
  • Data premiery w tym wydaniu: 8.02.2023r.
  • Rok pierwszego wydania polskiego: 1997r
  • Rok premiery światowej: 1952r. przez Gollancz  jako „The Apple Tree: A Short Novel and Many Long Stories”.  Ponownie wydana przez Penguin w 1963 roku pod obecnym tytułem.

Ależ się rozczytałam w publikacjach autorstwa Daphne du Maurier od @WydawnictwoAlbatros😊. Aż trudno uwierzyć, że „Ptaki i inne opowiadania”  to piąta pozycja tej autorki przeze mnie zrecenzowana na moim blogu. Jeśli nie znacie twórczości literackiej (nie wspominam o ekranizacjach 😉) tej autorki to zerknijcie na poprzednie recenzje jej dorobku; „Rebeka”, „Moja kuzynka Rachela”, „Oberża na pustkowiu” oraz „Kozioł ofiarny”.

W Wikipedii przeczytałam, „(…) autor Frank Baker uważa, że du Maurier splagiatowała jego powieść The Birds (Ptaki) z 1936, w swoim własnym opowiadaniu o tym samym tytule z 1952 r. Du Maurier pracowała dla wydawcy Bakera Petera Llewelyna Daviesa w czasie, kiedy ten przedstawił mu swoją książkę.. Kiedy The Birds Hitchcocka, oparte na historii du Maurier zostało opublikowane, Baker rozważał wytoczenie kosztownego procesu przeciwko Universal Studios, zostało mu to jednak odradzone”. Bez względu, czy plagiat, czy nie dreszczowiec z 1963 roku o tytule „Ptaki” reżyserii Alfreda Hitchcocka wyniósł Daphne du Maurier na wyżyny ulubionej autorki mistrza kina. A ciekawych opowieści w zbiorze krótkich form wydanych przez Wydawnictwo Albatros jest sporo.

W tytułowym opowiadaniu zachwyciła mnie postać Nata walczącego o przeżycie swoje, swojej żony i dzieci. To faktycznie bardzo dobrze utkana historia, w której du Maurier stworzyła napięcie kreśląc obrazy jak z horroru. Do tego zachowanie innych mieszkańców. Ogromne niezrozumienie sytuacji. Wielka nadzieja, że nic złego się nie stanie.

Ogromnym zaskoczeniem było dla mnie „Monte Verità” krajobrazowa góra ze swoimi tajemnicami. Tu autorka zastosowała narrację pierwszoosobową. Dzięki bezpośredniej relacji narratora mogliśmy poznać tragiczną historię Viktora, który pochowany w dolinie u stóp góry „(…) ma spokój. Zachował swoje marzenia.”. Szczęśliwy początek historii Anny i Viktora zamienił się w mordęgę, w której towarzyszył Viktorowi jego najbliższy przyjaciel. A sama opowieść została przedstawiona z perspektywy kilkudziesięciu lat od wydarzeń, które wywarły wpływ na młode małżeństwo. Mistycyzm, tajemnica, kobiecość. To cechy tego opowiadania.

Ależ ubawiłam się czytając opowiadanie „Jabłonka”. Całkowicie zaskoczona kierunkiem, w którym podążyło opowiadanie zapoznałam się z ciekawym podejściem do wieloletniego związku małżeńskiego, oczekiwaniom otoczenia, a prawdziwymi spostrzeżeniami wdowca ze starym drzewem w tle. Do tego postaci starego ogrodnika i służącej. Ciekawe podejście do tematu, przyznaję…

Warto zwrócić Waszą uwagę na opowiadanie zatytułowane „Prowincjonalny fotograf”. Autorka idealnie w nim zobrazowała brytyjską socjetę. Znudzoną bogatą mężatkę, z dwoma córkami u boku, w trakcie spokojnych wakacji. Wieje nudą u jednych, gdy dzieje się tragedia u drugich.  Co ciekawe Daphne du Maurier nie chciała, by historia kulawego fotografa zakończyła się wraz z końcem jego niespełnionych marzeń dając w końcówce dużą rolę osobie jego niepełnosprawnej siostry. Ciekawe, co pomyślały o tej historii dumne, angielskie matrony i młode arystokratki?

Nostalgia wywołana została przy czytaniu „Pocałuj mnie jeszcze raz”, a szczególnie we fragmencie: „Kiedy zjawił się autobus, wskoczyła przed wszystkimi, a ja po nich: nie miałem zielonego pojęcia dokąd jedzie, ale mało mnie to obchodziło. Weszła na górę, usiadała z tyłu i ziewnąwszy zamknęła oczy.” Kiedyś dawno temu byłam w Wielkiej Brytanii. Kiedyś dawno temu, wraz z mymi dziećmi też wbiegałam na piętro czerwonego autobusu, który mknął ulicami Londynu. Kiedyś dawno temu, też mogłam być obiektem westchnień jakiegoś mężczyzny przypadkowo spotkanego. Albo i nie…. Ciekawy pomysł z interesującym zakończeniem. Coś na zasadzie: nie wszystko złoto, co się świeci.

I ostatnie, szóste opowiadanie o tytule „Stary” to jakby wisienka na torcie. Prawdziwe zaskoczenie. Nawet narracja jest trochę inna. Zdarzenia relacjonuje bohater obserwujący Starego i jego rodzinę. Spotykający ich. Przyglądający się im bardziej lub mniej z ukrycia. Próbujący zinterpretować ich zachowanie, ich postępowanie, ich motywy. Zastanawiający sposób patrzenia na świat został w przypadku tej opowieści zaprezentowany. Nie taki oczywisty, jakby się mogło wydawać. Nie taki jasny.

Nie ukrywam, że „Stary” to moje ulubione opowiadanie z całego zbioru. Możliwe, że z tego powodu, iż z podobną historią spotkałam się po raz pierwszy. To du Maurier pokazała mi inny punkt widzenia, który nigdy w sposób naturalny nie byłby moim udziałem. I chyba o to chodzi w czytaniu opowiadań, że każde z nich w zbiorze jest jak tajemnicza czekoladka z pudełka, której smak jest dla nas zaskoczeniem. Nigdy nie wiemy, co się wydarzy. Nigdy nie podejrzewamy, co nas spotka.

Opowiadania czytać trzeba lubić. Opowiadania czytać trzeba chcieć i umieć. Ja od jakiegoś czasu czytam je całkowicie odrębnie, nie jedno po drugim. Dzięki temu potrafię zapamiętać znacznie więcej, a każdą historię traktuję jak odrębną krótką formę, którą czasem bardzo długo pamiętam.

Moja ocena: 8/10

Egzemplarz recenzencki otrzymałam od  Wydawnictwo Albatros, za co bardzo dziękuję.

„Córka Oligarchy” Katarzyna Mak

CÓRKA OLIGARCHY

  • Autor: KATARZYNA MAK
  • Wydawnictwo: LUNA
  • Liczba stron: 288
  • Data premiery: 23.02.2023r.

Moje zaległości recenzenckie cały czas mają się dobrze, co mi się uda coś nadrobić, to za chwilę sterta znowu się zwiększa. Ponieważ za niecały tydzień wybieram się na wakacje, co wiąże się z tym, iż mam w planie przeczytać kilka czekających na swoją kolej książek, muszę się zmobilizować i choć trochę zmniejszyć moje zaległości recenzenckie. Dziś chciałam się z Wami podzielić mocno spóźnionymi wrażeniami po lekturze „Córki oligarchy” Katarzyny Mak od Wydawnictwa Luna. Powieść ta bowiem premierę miała 23 lutego br. Czas publikowania recenzji jednak nie jest zupełnie przypadkowy, bowiem w mojej opinii jest to lektura znakomita na wakacje, lekka i przyjemna.

Sonia to córka rosyjskiego oligarchy, przyzwyczajona do życia w luksusie. Jej ojciec jest człowiekiem zimnym, bezwzględnym i pozbawionym skrupułów i nie waha się wykorzystać nawet własnej córki do realizacji swoich celów. Leo to mściciel, Włoch, służył w Legii Cudzoziemskiej. Po tym jak jego żona została w okrutny sposób zamordowana, poprzysiągł zemstę. Spisek, który planuje latami doprowadza go do jego wroga. Zatrudnia się w ochronie Vasiljewa, staje się jednym z jego zaufanych ludzi, a szczęśliwy zbieg okoliczności sprawia, że pewnego wieczoru pilnuje jego córki. W wyniku różnych zdarzeń znajduje się na pokładzie statku z córką wroga. Czyż to nie doskonała okazja do dokonania zemsty? Nie przewidział tylko jednego, że dziewczyna wzbudzi w nim uczucia. Co przeważy? Miłość czy pragnienie zemsty? Czy dwoje ludzi z tak różnych światów, boleśnie doświadczeni przez los mają szansę być razem?

Przedstawiona w powieści historia nie jest nietypowa, ani oryginalna. Podobnych historii jest mnóstwo. Natomiast styl autorki sprawia, że czyta się ją bardzo przyjemnie, pozwala oderwać się od rzeczywistości, zapomnieć o problemach. Lekki, przyjemny język powoduje, że książkę czyta się niezwykle szybko. Wykreowane przez autorkę postacie są charakterystyczne, silne i zdeterminowane, jednocześnie mają za sobą wyjątkowe trudne przeżycie, ich przeszłość pełna jest blizn i traum. Barwna, dynamiczna akcja, w której jest miejsce, na pościgi, strzelaniny, zemstę, tajemnice,  gorące sceny sprawiają, że trudno się nudzić podczas lektury.

Jeżeli szukacie gorącej powieści na letnie dni i wieczory, którą szybko się czyta, jest lekka i przyjemna to lektura „Córka oligarchy” będzie  doskonałym pomysł.

Moja ocena: 6/10

Za możliwość przeczytania książki bardzo dziękuję WYDAWNICTWU LUNA.

„Słodkie życie” Krystyna mirek

SŁODKIE ŻYCIE

  • Autor: KRYSTYNA MIREK
  • Wydawnictwo: LEKKIE
  • Liczba stron: 360
  • Data premiery: 08.02.2023r.
  • Data pierwszego wydania: 30.08.2017r.

Krystyna Mirek to popularna autorka powieści obyczajowych. Nie tak dawno pisałam o jej powieści z tłem historycznym pt. „Kolor róż”, którą bardzo przyjemnie mi się czytało, a dziś chciałabym opowiedzieć Wam o jednej z jej powieści, która w lutym miała swoją reedycję nakładem Wydawnictwa Lekkiego. „Słodkie życie” to lekka, mądra i optymistyczna opowieść o szukaniu swojego miejsca w życiu, nabieraniu odwago do bycia sobą, o przyjaźni i miłości.

Kornela Rudzka to trzydziestoletnia fizyki nauczycielka, która nie wierzy w siebie,. Nie jest lubiana przez uczniów, ani ich rodziców. Nie akceptuje swoje wyglądu ani wagi, pełna jest kompleksów i niezadowolenia z życia. Zdominowana przez apodyktyczną matkę nie ma odwagi żyć po swojemu i dokonać życiowych zmian. Można powiedzieć, że życie przelatuje jej przez palce, a kobieta nie docenia jego uroku. Niespodziewanie niepomyślna diagnoza lekarska staje się dla bohaterki motywem do zmian. Zdaje sobie sprawę, że gdy nie zawalczy sama o siebie nigdy nic się nie zmieni. Postanawia więc stoczyć walkę ze swoimi słabościami, co oczywiście nie jest łatwe. Decyduje także, że przyszedł czas, aby w końcu się usamodzielnić i wyprowadzić od rodziców.  Czy kobieta znajdzie w sobie odwagę, by posłuchać głosu serca  i ułożyć swoje życie tak, jak zawsze marzyła?

Książkę czyta się bardzo przyjemnie i lekko, nie oszałamia jakąś zawrotnie szybką akcją, ale otula nas ciepłem, optymizmem i pozytywnymi uczuciami. Dotyka bardzo ważnych kwestii, takich jak trudne relacje na linii rodzice – dzieci, nieporozumienia w związku, a także brak akceptacji. Akcja toczy się w małym miasteczku, gdzie wszyscy wszystkich znają, a plotki rozchodzą się z prędkością światła. Kornelii tym bardziej trudno wybić się z toru życia, w który wpadła, jednak okazuje się, że gdy tylko znajdzie w sobie odwagę do zmian, zacznie się więcej uśmiechać i doceniać małe rzeczy wokół niej znajdę się pozytywne osoby, dzięki którym życie nabierze jeszcze więcej smaku. Powieść ta od doskonała recepta na trudny, pochmurny dzień, gdyż jej lektura z pewnością podniesie nas na duchu i sprawi, że jeśli tylko zechcemy, jeszcze bardziej docenimy życie.

Moja ocena: 7/10

Za możliwość przeczytania książki bardzo dziękuję WYDAWNICTWU LEKKIE.

„Nie zapomnij o mnie” Mhairi McFarlane

NIE ZAPOMNIJ O MNIE

  • Autor: MHAIRI MCFARLANE
  • Wydawnictwo: ALBATROS
  • Seria: MUZA
  • Liczba stron: 448
  • Data premiery: 08.02.2023r.

Kolejną powieścią, którą przeczytałam już jakiś czas temu, a która czekała na zrecenzowanie jest „Nie zapomnij o mnie” Mhairi McFarlane. To lekka, zabawna historia miłosna, która premierę miała 8 lutego nakładem wydawnictwa Muza. Miałam okazję przeczytać poprzednią powieść autorki pt. „Miłość na później” i była to całkiem przyjemna lektura. Skusiłam się więc i na najnowszą, czy odczucia były podobne? Przeczytajcie sami…

Georgina Horspool nie ma w życiu łatwo. Właśnie straciła pracę, a zaraz potem przyłapała swojego chłopaka na zdradzie. Do tego jej rodzina traktuje ją jak czarną owcę i nie może liczyć na ich wsparcie. Wydawać by się mogło, że jest w beznadziejnym położeniu, kiedy jednak kilka dni później dostaje pracę barmanki w nowej knajpce chce wierzyć, że wszystko jakoś się ułoży. Niespodziewanie okazuje się, że właścicielem i zarazem jej nowym szefem jest Lucas, jej pierwsza miłość. Niestety on zdaje się jej nie pamiętać i nie jest zadowolony z tego, że jego brat zatrudnił dziewczynę. Czy można zapomnieć o pierwszej miłości i jak dalej potoczą się losy Georginy? Czy odnajdzie w końcu szczęście?

Powieść określana przez wydawcę jako „gotowy scenariusz komedii romantycznej” nie do końca spełniła moje oczekiwania. W zasadzie powiedziałabym bardziej, że to powieść obyczajowa z elementami romantycznymi. Akcja koncentruje się głównie wokół postaci Georginy. Poznajemy jej historię, jej przeszłość, jej przemyślenia. One jest bowiem narratorką powieści, to z jej perspektywy śledzimy przebieg akcji. Wątek jej znajomości z Lucasem jest jakby dopełnieniem historii jej życia, nie zdominował powieści, jest jednym z kilku . W pewnym momencie czułam się nawet zawiedziona, że historia miłosna, która zgodnie z opisem miała być głównym tematem książki, traktowana jest trochę marginalnie. Mało było wzajemnej relacji bohaterów, brakowało mi tego. Za plus należy jednak uznać, że mimo lekkiej tematyki powieść dotyka też poważnych tematów, takich jak przemoc seksualna i prześladowanie w szkole. Nie mogę jednak powiedzieć, by jej lektura zapadła mi w pamięć. Szybko ją przeczytałam, ale niestety równie szybko o niej zapomniałam. Jeśli jednak szukacie lekkiej, niezobowiązującej pozycji, która oderwie Was od rzeczywistości, to z cała pewnością możecie sięgnąć po „Nie zapomnij o mnie”.

Moja ocena: 6/10

Za możliwość przeczytania książki dziękuję WYDAWNICTWU MUZA.

„Wiosenne wody” Ernest Hemingway

WIOSENNE WODY

  • Autor: ERNEST HEMINGWAY
  • Wydawnictwo: MARGINESY
  • Liczba stron: 152
  • Data premiery w tym wydaniu: 22.02.2023r.
  • Data pierwszego wydania polskiego: 1994r.
  • Data premiery światowej: 1926r.

Po przeczytaniu nowego tłumaczenia od @wydawnictwomarginesy „Zaś słońce wschodzi” Ernesta Hemingwaya (recenzja na klik) wiedziałam, że kolejne wydania w nowym przekładzie tego autora będę musiała pochłonąć.  Po pierwsze ciekawi mnie nowoczesność języka na nowo tłumaczonej twórczości stworzonej praktycznie sto lat temu. Po drugie z szacunku do wielkich mistrzów i wielkich dzieł warto, od czasu do czasu, pochylić się nad literaturą światową, którą już chyba mało kto czyta (patrz po ilości opinii na LC😉). Mnie zaciekawiło i nowe tłumaczenie, i nowo – stare spojrzenie na wczesnego Hemingwaya.

Z opisu Wydawcy: „Północne Michigan. Dwóch pracowników fabryki pomp – weteran pierwszej wojny światowej Yogi Johnson i pisarz Scripps O’Neill – szuka idealnej kobiety, choć każdy na swój sposób. O’Neill wyrusza z rodzinnego miasta i trafia do Petoskey. W tamtejszej jadłodajni zaprzyjaźnia się z kelnerką Dianą i natychmiast prosi ją o rękę. Diana próbuje zaimponować ukochanemu, czytając książki z list „New York Timesa„ i modne czasopisma, ale uczucia O’Neilla są płoche i daje się on oczarować innej kelnerce…”

Kompletnie nie wiedziałam jak Was wprowadzić w historię napisaną przez Hemingwaya na początku jego kariery literackiej. Pozwoliłam więc sobie zacytować opis Wydawcy, który bardzo dobrze wprowadza czytelnika w opowiadaną historię. Nie jest ona jednak taka prosta i łatwa, jakby się z cytowanego opisu mogło wydawać. Tylko bowiem pozornie jest to historia o straconej miłości. Dla mnie to raczej studium o przemijaniu człowieka w wielu jego aspektach. Człowieka – żołnierza. Człowieka – pisarza. Człowieka – partnera. Człowieka – alkoholika. Człowieka – pracownika fabryki pomp. Człowieka – podróżnika. Człowieka – zdobywcy. Człowieka – rasisty. Ta nowela jest niezwykle wielowymiarowa. Wszystko Hemingway utkał w bardzo prostą, mięsistą i dosadną narrację. Nie męczyło mnie współczesne tłumaczenie, które jednak może przybliżyć młodszemu pokoleniu twórczość tego pisarza.

„- Żona mnie zostawiła – powtórzył Scripps. – Chodziliśmy pić na tory. Wychodziliśmy wieczorami i obserwowaliśmy przejeżdżające pociągi. Piszę opowiadania. Opublikowałem jedno w „The Post” i dwa w „The Dial”. Mecken próbuje mnie złowić. Ale jestem na to za mądry. Nie dla mnie politzei…” – „Wiosenne wody” Ernest Hemingway.

Dialogi są zaletą tej książki. Często składają się jakby z dwóch, lub wielu myśli pisarza. Ta dwoistość skłaniała mnie do zastanowienia. Gdzieniegdzie zwalniałam, by się zastanowić chwilkę dłużej nad treścią. Próbowałam odnaleźć drugie dno i rozmienić na przysłowiowe drobne, co autor miał na myśli. Możliwe, że sam autor pisał je pod wpływem. Ernest Hemingway z alkoholizmu był przecież wszystkim znany.

To książka swoich czasów. To publikacja z czasów rasizmu. Sformułowania murzyn i Indianie, czerwonoskórzy, czerwony brat, biały brat  są w niej na porządku dziennym. Hemingway nie oparł się stereotypom. Przedstawił i stosunek do Afroamerykanów, i stosunek do rdzennych mieszkańców Ameryki w sposób, w jaki widzieli ich wtedy prawie wszyscy. Wplótł w fabułę wiele aspektów historycznych. Bardzo podobał mi się zapis o sprzedaży Manhattanu przez wodza indiańskiego. Prawdziwa historia o znikającej matce w Paryżu wpleciona w opowieść Diany okazała się prawdziwym majstersztykiem. Niezwykle mnie zaciekawiła. I tak naprawdę dla historii starszej kelnerki Diany warto zerknąć na tę pozycję. Boleść weteranów wojennych i niemożność ułożenia sobie życia dopełnia cały wachlarz ciekawych wątków, nad którymi warto się pochylić. I ptak. Ptak Scrippsa.

Sami główni bohaterowie, Yogi Johnson i Scripps O’Neill są dramatyczni. Oczami wyobraźni widziałam ich jako mężczyzn po przejściach, z trudną przeszłością. Stawiam tezę, że i w jednym, i w drugim Hemingway zawarł wiele z własnych doświadczeń. Ze smutkiem czytałam o Dianie. I o jej historii z Paryża, i z perspektywy jej związku z mężem. Ta rodząca się świadomość przyszłej straty chwytała za serce.

To trudna i skomplikowana historia przeplatana notami do czytelnika, w których autor wiele tłumaczy. Nie może być jednak inna, gdyż jej podtytuł brzmi „Romantyczna powieść na cześć odejścia wielkiej rasy”. Gdyby okazała się banalna byłabym zawiedziona. Co do konstrukcji to składa się z czterech części o znamiennych tytułach. Zacytuję jeden; „Przemijanie wielkiej rasy oraz powstanie i zepsucie Amerykanów” 😉. Krótkie rozdziały, w ilości szesnastu, wprowadzają czytelnika w świat wyimaginowany, przynajmniej w części, przez autora. Atrakcyjność wzmacniają motta i wspomniane noty do czytelnika, w których Hemingway pisze przykładowo: „Na wypadek, gdyby miało to jakąś wartość historyczną, z radością stwierdzam, że powyższy rozdział napisałem na maszynie do pisania w dwie godziny za jednym zamachem….” lub w końcowej nocie do czytelnika „No i co, czytelniku, jak ci się podobało? Napisałem to w dziesięć dni…”

Chciałoby się odpowiedzieć; tak podobało mi się. Zdecydowanie. Mimo jakby chaotyczności, mimo jakby niespójności, mimo pozornego nieprzemyślenia. To taka książka z kluczem. Czytałam ją z zaciekawieniem, a posłowie na końcu książki wiele tłumaczy.

Zachęcam Was gorąco do sięgnięcia po tę lekturę. Klasyczną. Nietuzinkową. O odległych czasach. Lekturę z duszą.

Moja ocena: 8/10

Egzemplarz recenzencki otrzymałam od Wydawnictwa Marginesy, za co bardzo dziękuję.

„Zmory przeszłości” Ann Cleeves

ZMORY PRZESZŁOŚCI

  • Autorka: ANN CLEEVES
  • Wydawnictwo: CZWARTA STRONA
  • Liczba stron: 352
  • Data premiery: 08.02.2023r.

Chyba byłam jedną z niewielu czytelniczek, której nie zachwycił kwartet szetlandzki. „Biel nocy”, „Czerwień kości” oraz „Błękit błyskawicy” oceniłam konsekwentnie 6/10, co mi się zdarzyło chyba ten jeden, jedyny raz. Sięgając po „Zmory przeszłości” założyłam, że ze względu, iż fabuła dotyczy tej jednej książki, tym razem pisarstwo Ann Cleeves spodoba mi się bardziej. Powieść miała premierę 8 lutego br. i wydana została nakładem Wydawnictwa @Czwarta Strona. Ja z recenzją zwlekałam długo. Bardzo długo… Nie z lenistwa. Oj nie! Po prostu miałam trudności z jednoznaczną oceną😉.

Lizzie Bartholomew, zamieszkałej w Sea View w Newbiggin, zostawiam piętnaście tysięcy funtów, z czego dziesięć tysięcy funtów jako darowiznę na założenie i wyposażenie siedziby jej firmy…” – „Zmory przeszłości” Ann Cleeves.

O spadku Lizzie dowiedziała się krótko po spotkaniu w Maroku darczyńcy, Philipa Samsona. Samotnika zdobywającego góry Atlas, z którym spędziła jedną, przypadkową noc. Szok połączony z niedowierzaniem spotęgowała wola zmarłego, który dodatkowo pośmiertnie zlecił Lizzie, pracownicy socjalnej, odszukanie Tommy’ego Marinera. Początkowy sukces zamienia się w amatorskie śledztwo, który wiedzie na bezdroża przeszłości, dawno zepchniętej na margines pamięci.

Nie wiem jaki tak naprawdę cel przyświecał autorce w konstruowaniu tej książki. Kompletnie się pogubiłam w przewodniej myśli i nie mam pojęcia, co mi się w niej podobało najbardziej. Wiem natomiast, czego znieść nie mogłam. Tego braku konsekwencji! Jak już głębiej zaglądałam w duszę głównej bohaterki, Lizzie to Cleeves zaczęła uciekać w jakieś rozgałęzienia opowieści, w których historia stawała się coraz mniej prawdopodobna. I tak praktycznie przez połowę książki, a rozdziałów w sumie Ann Cleeves stworzyła aż trzydzieści siedem. Do tego tempo, całkowicie niejednorodne, nietaktowne, niespójne. Chwilami miałam wrażenie, że Cleeves siadała do książki całkowicie bez pomysłu tworząc coś na szybko, tworząc z odłamków jakiś wrażeń, myśli, byle by imiona i nazwiska bohaterów się zgadzały. Postać Kay całkowicie nierzeczywista, niespójna. Tak samo jak Ronniego. Thomas, w którego poszukiwania Lizzie się zaangażowała składa się jakby z licznych, różnych postaci. Nie odnalazłam w nim ani cech negatywnych, ani pozytywnych mimo, że sama matka wypowiadała się o nim niezbyt przychylnie. Żona Philipa! Ta to dopiero okazała się dla mnie zagadką. A słowa wypowiedziane przez policjanta; „Nikomu o tym nie mów, Lizzy. Obiecaj. I zapomnij o tym, co powiedziałem o Nell Ravendale. Lepiej się nie wychylaj. Wyjedź na jakiś czas. Nie chcę, żeby przytrafiło ci się coś złego.” gdzieś w połowie książki, okazały się płonną nadzieją na ciekawe rozwinięcie, dobrze skrojoną akcję i dreszczyk emocji. A o emocje w czytaniu chodzi ! „Zmory przeszłości” żadnych we mnie nie rozbudziły, ani pozytywnych, ani negatywnych. A potencjał główna bohaterka miała ogromny. Cierpiąca na chorobę afektywną dwubiegunową, do tego mającą stwierdzoną psychozę maniakalno – depresyjną mogła stanowić niezłe tło i idealną wręcz narratorkę pierwszoosobową ciekawej historii. A tak, stała się postacią relacjonującą historię napisaną wręcz karykaturalnie, nierealnie, jakby na siłę. Szkoda mi też wątku dwóch dziewczyn z Rumunii. Z tego też mogła urodzić się niezła opowieść.

Książka musiała jednak mieć jakieś plusy, prawda? Tak. Prawda. Spodobała mi się postać Jess i wątek związany z opieką społeczną. Nawet nieumiejętne śledztwo Lizzie zostało urozmaicone tematami związanymi z pracą brytyjskiej opieki społecznej. Te niuanse ciekawiły mnie dość mocno i stanowiły ciekawe urozmaicenie w tej nudnej lekturze.  Chłopak z Blyth też stanowił pewną zagadkę. Nawet jeśli tylko do czasu….

Moja ocena: 5/10.

Za możliwość przeczytania książki bardzo dziękuję WYDAWNICTWU CZWARTA STRONA.