„Fakty i mity genetyki nowotworów” Paula Dobosz

FAKTY I MITY GENETYKI NOWOTWORÓW

  • Autorka: PAULA DOBOSZ
  • Wydawnictwo: FILIA
  • Seria: FILIA NA FAKTACH
  • Liczba stron: 448
  • Data premiery: 22.03.2023r. 

Wydawnictwo FILIA publikuje książki wymagające, książki nietypowe, mające cel edukacyjny. Takie miałam spostrzeżenia, gdy recenzowałam książkę popularnonaukową pt. „Przypadkowe odkrycia medyczne” Roberta W. Wintersa (recenzja na klik). Z zaciekawieniem przyjęłam więc propozycję zapoznania się z lekturą pt. „Fakty i mity genetyki nowotworów” dr Pauli Dobosz, która została wydana w ramach serii „Filia na faktach”. 

Jak wynika z opisu Wydawcy „Dr Paula Dobosz specjalizuje się w genetyce i genomice nowotworów, bada w szczególności aspekty związane z immunoonkologią i diagnostyką całogenomową. Absolwentka m.in. Uniwersytetu Jagiellońskiego, Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego oraz Cambridge University. Autorka bloga Fakty i Mity Genetyki.” Ta specjalistka zaprasza czytelnika, będącego całkowitym agnostykiem w tym temacie w podróż w świat onkologii z perspektywy prawdy i fałszu. 

Książka jest bardzo mądra. Autorka wykonała fantastyczną pracę dostosowując przekaz do przeciętnego czytelnika, do grupy której ja też należę. Publikacja nie jest wolna od zagadnień lekarskich, naukowych pojęć. Ich ilość została jednak zaaplikowana w dawce nie utrudniającej czytanie i zrozumienie tekstu. W książce zaprezentowane zostały zagadnienia związane z przyczynami, leczeniem, metodami wykrywania nowotworów. Książka pełna jest nowinek medycznych i edukacji na temat profilaktyki, obserwowania u siebie pierwszych objawów. 

Ze względu na statystyki zachorowań jest to książka dla mnie trudna. Stykając się z powszechną służbą zdrowia borykając się terminami badań, nawet na tzw. „cito” za pół roku z NFZ część związaną z wagą profilaktyki odebrałam z silnymi negatywnymi uczuciami. Wagi profilaktyki nikt nie kwestionuje, natomiast wykonanie jest wręcz w polskiej publicznej służbie zdrowia nierealne i obarczone dużym ryzykiem niepowodzenia.  Stąd akurat w tym zakresie książka dla mnie była trochę irytująca. 

Pomijając bolączki publicznego pacjenta warto zerknąć na tę publikację, o ile chcemy zgłębić wiedzę z tego zakresu. Książka ma charakter popularnonaukowy, edukacyjny, zachęca do pogłębiania tematu i zaznajomienia się z problemami nowotworów. 

Moja ocena: 7/10

Recenzja powstała dzięki  WYDAWNICTWU FILIA.

„Kobiety od A do Z czyli o tym, co ważne dla kobiecej tożsamości, o emocjach, postawach i życiowych wyborach” Katarzyna Miller, Dariusz Janiszewski

KOBIETY OD A DO Z CZYLI O TYM, CO WAŻNE DLA KOBIECEJ TOŻSAMOŚCI, O EMOCJACH, POSTAWACH I ŻYCIOWYCH WYBORACH

  • Autorzy: KATARZYNA MILLER, DARIUSZ  JANISZEWSKI
  • Wydawnictwo: ZWIERCIADŁO
  • Liczba stron: 256
  • Data premiery: 8.03.2023r.

Pisząc i publikując recenzję „Daj się pokochać dziewczyno. Poznaj sekret udanych relacji” Joanny Olekszyk i Katarzyny Miller (recenzja na klik) uświadomiłam sobie, że nie podzieliłam się z Wami moimi spostrzeżeniami na temat publikacji „Kobiety od A do Z czyli o tym, co ważne dla kobiecej tożsamości, o emocjach, postawach i życiowych wyborach”, która również premierę miała w tegoroczny Dzień Kobiet. Książka autorstwa Katarzyny Miller i Dariusza Janiszewskiego ujrzała światło dzienne dzięki wydawnictwu Zwierciadło i w lekki oraz przystępny sposób porusza sprawy istotne dla współczesnych kobiet.

Katarzyna Miller, znana i lubiana psychoterapeutka rozmawia z Dariuszem Janiszewskim. W trakcie rozmowy korzystają z alfabetycznych drogowskazów. Jak w tytule podejmują tematy od „A do Z” od Autonomii do Zmian. 

To zbiór felietonów w kolejności alfabetycznej prezentujących różne tematy związane z kobiecością. Autorka zwraca uwagę na rolę kobiet, na ich siłę. Zachęca do działania, do czynnego udziału w społeczeństwie, w życiu zawodowym wespół z życiem rodzinnym. Wskazuje, że wiele oczekiwań, które mamy względem siebie wynika ze sposobu wychowania, z powielanych stereotypów. Wskazuje nam, ze możemy wyzwolić się z tego myślenia, wyjść poza te schematy i wpojone nam często w dzieciństwie ramy. 

Bardzo dobra część związana jest seksualnością. Katarzyna Miller zwraca uwagę na trzy wartości: szczerość, szacunek i edukacja, które powinny łączyć się ze strefą seksualną kobiet. Zachęca nas do tego, byśmy były otwarte, szanowały siebie i nie zamykały się na własne potrzeby oraz oczekiwania. W częściach takich jak: „Romans”, „Kochanka” oraz „Uwodzenie” w sposób wręcz feministyczny uczy nas zrozumienia, że potrzeby mężczyzn nie powinny być naszym priorytetem. Zawoalowanie, bardzo profesjonalnie sygnalizuje nam, że priorytetem w relacji z drugim człowiekiem dla nas, powinniśmy być my same. Tylko w ten sposób nasze życie seksualne może być udane. 

Ciekawe podejście do tematu. Alfabet nie przeszkodził wręcz pomógł podjąć ważne tematy. Oczywiście nie jest to zbiór uniwersalnych zasad ani treści. Każda z nas, każdy z nas ma swój własny sposób na życie. Każdy z czytelników ma swoje własne priorytety. Nie każdy wybierze karierę, nie każdy wybierze poświęcenie się dzieciom. Ważne, byśmy w tym co robili znaleźli spokój i rozumieli mechanizmy, którymi się kierujemy, by u schyłku naszego życia nie stwierdzić, że żyliśmy dla kogoś, dla świata, a nie dla siebie. 

Przyjemna lektura. Zachęcam do zapoznania się!!! 

Moja ocena: 7/10

Za możliwość przeczytania książki bardzo dziękuję WYDAWNICTWU ZWIERCIADŁO.

„Jak dziewczyna. Inspirujące historie kobiet o tym, jak nie zgubić siebie, kiedy świat wie lepiej” Anna Tatarska 

JAK DZIEWCZYNA. INSPIRUJĄCE HISTORIE KOBIET O TYM, JAK NIE ZGUBIĆ SIEBIE, KIEDY ŚWIAT WIE LEPIEJ

  • Autorka: ANNA TATARSKA 
  • Wydawnictwo: ZNAK
  • Liczba stron: 352
  • Data premiery: 08.03.2023r. 

Jak dziewczyna. Inspirujące historie kobiet, które żyją po swojemu” Anny Tatarskiej od Wydawnictwo Znak to zapis rozmowy z kobietami o życiu, o kobiecości, o tym jak odnaleźć swoje miejsce w życiu, jak pozostać wierną sobie wbrew stereotypom i oczekiwaniom, które narzuca nam świat.

To zapis rozmów z ciekawymi kobietami. Autorka na warsztat wzięła opinie takich kobiet jak; Janina Bąk, Sylwia Chutnik, Maja Heban, Martyna Kaczmarek, Magdalena Mołek, Helena Norowicz, Maja Ostaszewska, Agnieszka Smoczyńska, Danuta Stenka, Katarzyna Wolińska, Aleksandra Petrus. Kobiety bardziej lub mniej znane, lub w ogóle nieznane. Kobiety w różnym wieku, posiadające różne doświadczenia, hobby, zainteresowania, zawody. Kobiety bardziej lub mniej interesujące dla świata. Kobiety, przez duże „K”. 

Świetna lektura. Ciekawe podejście do tematu. Interesujący pomysł na publikację. 

Tak określiłabym książkę autorstwa Anny Tatarskiej pt. „Jak dziewczyna. Inspirujące historie kobiet, które żyją po swojemu„, które mnie mile zaskoczyła. W trakcie czytania czułam się, jakbym była na ciekawym kobiecym, psiapsiółowym spotkaniu, na którym zdecydowałyśmy poruszyć się tematy związane z naszą kobiecością, z tym jak ją postrzegamy. Zagadnienia, które zostały podjęte w tej publikacji nie są mi obce. Niczego nowego się nie nauczyłam, niczego się nie dowiedziałam. Prawdą jest jednak, że stosunek do stereotypów, do tego czego się od nas oczekuje w polskim społeczeństwie uważam na tyle ważne, że warto o tym rozmawiać, nawet nie z najbliższymi, warto o tym czytać. 

Dzień kobiet już był dawno temu. Pamiętajcie jednak, że nie tylko w tym dniu warto podejmować tematy, które są związane z nami – kobietami, z naszym postrzeganiem. 

Tak naprawdę to dobry czas, by przypomnieć książkę Anny Tatarskiej pt. „Jak dziewczyna. Inspirujące historie kobiet, które żyją po swojemu„. Możliwe, że jakaś kobieta, starsza lub młodsza znajdzie ją pod choinkę lub na parapecie, przyniesioną przez Mikołaja w dniu 6 grudnia. Nie będzie to prezent zmarnowany. 

Moja ocena: 7/10

Recenzja powstała dzięki Wydawnictwu Znak.

„Cudowne lata” Valerie Perrin

CUDOWNE LATA

  • Autorka: VALERIE PERRIN
  • Wydawnictwo: ALBATROS
  • Liczba stron: 576
  • Data premiery : 22.02.2023r.
  • Data premiery światowej: 30.03.2022r.

Nie czytałam książki „Życie Violette” Valerie Perrin, którą się zachwycają i krytycy, i zwykli czytelnicy. Sięgnęłam za to, ze znacznym opóźnieniem, do prezentu od @WydawnictwoAlbatros, do kolejnej książki tej samej autorki zatytułowanej „Cudowne lata”. Nie ukrywam, że pociągnął mnie sam tytuł. Przypomniał mi serial, o amerykańskich przedmieściach z lat sześćdziesiątych ubiegłego wieku, który oglądałam nagminnie w młodocianym wieku. Serial, który trochę został obdarty ze złudzeń i pozytywnych emocji, w chwili, gdy przeciwko aktorowi grającemu głównego bohatera postawiono liczne zarzuty molestowania seksualnego. Cóż, czasem tak się zdarza, że wspomnienie dzieciństwa tracą na pozytywnej sile. Tak, jak w tej książce. Tak, jak w tej książce…

Ninę wychowywał stary człowiek. Étienne był synem starego człowieka. Adrien był synem nieobecnego ojca i matki hipiski, która sama sobie skręcała papierosy….” -„Cudowne lata” Valerie Perrin.

Ta trójka w wieku dziesięciu lat spotkała się na placu szkolnym, przed ostatnią klasą szkoły podstawowej. I to ta trójka weszła „w dzieciństwo jak papużki nierozłączki” dzieląc wszystkie swoje smutki, swoje wzajemne szczęścia, trudy dorastania, pierwsze i ostatnie miłości, a także tragedie, jak śmierci najbliższych. Do momentu, gdy wszystko się zmienia. Gdy Étienne przestaje rozmawiać ze swoim dotychczas najlepszym przyjacielem. Gdy Nina zatraca się w nieudanym związku małżeńskim z Emmanuelem. Gdy sam Adrien zaczyna częściej rozmawiać z Virginie i po kryjomu utrzymuje związek z siostrą Étienne’a Louise. Do czasu…

Ależ to jest cudowna powieść!!! Głęboka, nieprzejednana, zaciekawiająca od praktycznie drugiego rozdziału. Od momentu, gdy przeczytałam:

Jestem wysoka, raczej zgrabna. Mam grzywkę, półdługie, ciemnokasztanowe włosy. Kilka siwych niteczek kamufluję brązowym tuszem do rzęs. Mam na imię Virginie. Jestem w tym samym wieku co oni. Dziś z tamtej trójki tylko Adrien jeszcze ze mną rozmawia. Nina mną gardzi. Étienne. To ja nie chcę z nim gadać.” -„Cudowne lata” Valerie Perrin.

Już wiedziałam, że książka ma to drugie dno, które spowoduje, że przeczytam ją w dość krótkim czasie od deski do deski nie mogąc uronić ani słowa. Tak się dokładnie stało. Pochłonęła mnie historia tej trójki dziesięciolatków, która od 1987 do 2017 roku, a właściwie do 2018 stała się lustrzanym odbiciem wszystkiego, co może się zdarzyć dobrego, niezrozumiałego, tragicznego i niespodziewanego w życiu każdego człowieka.

Bardzo podobała mi się konstrukcja. Dziewięćdziesiąt dwa rozdziały, kolejno ponumerowane, z określeniem czasu na początku każdego z nich. Autorka odzwierciedliła na przestrzeni dziesięcioleci niektóre prawdziwe wydarzenia. Wspomniała o pogrzebie Diany Spencer, o śmierci Matki Teresy z Kalkuty i nawet o mistrzostwach świata z 2018 roku, w których Francja zdobyła mistrzostwo.  Valerie Perrin poprowadziła narrację dwojakim stylu. Retrospekcje przedstawiła z perspektywy narratora trzecioosobowego, wszystko wiedzącego, który zagląda w tajniki życia głównych bohaterów. Natomiast wydarzenia z lat 2017/2018 relacjonowała z punktu widzenia Virginie, samotnej kobiety, szukającej przestrzeni dla siebie w dwudziestym pierwszym wieku, trzydzieści jeden lat po zapoznaniu się z dziećmi na placu szkolnym.

Perrin oddała dziecięctwu, co mu się należy. Okresowi nastoletniemu wszystkie bunty, nieporozumienia, błędy, które zaważyły na dalszym życiu Niny, Adriena i Étienne’a. Te ukradkowe spojrzenia. Autorka pozornie wywiodła mnie na pola kryminału wplątując w fabułę tajemnicze zniknięcie młodej dziewczyny sprzed kilkudziesięciu lat –  Clotilde Marais. Odnalezionej we wraku samochodu na dnie jeziora. Długo mnie ten wątek ciekawił, aż zrozumiałam, ale dopiero około 400-tnej strony, że on nie ma znaczenia. Znaczenie ma to co działo się w życiu i w głowach głównych bohaterów. Znaczenie ma to, w jaki sposób autorka ich zobrazowała, co dzięki ich historii chciała przekazać czytelnikom. A przekazała sporo. Bardzo dużo.

Zanurzyłam się w „Cudownych latach” jak w głębokiej, ciepłej wodzie. Czytając przeżyłam interesującą podróż, w trakcie której spotkałam wielu ciekawych bohaterów, poznałam matki, ojców, nastolatków chcących za wiele od życia. Przyglądnęłam się procesowi odnajdywania szczęścia i zrozumiałam na nowo, że pewne sprawy nie należy odkładać na później, bo tego później, może po prosu nie być.

Gorącą zachęcam Was do lektury tej powieści. Zanurzcie się w historię trójki dzieci na przestrzeni kilkudziesięciu lat.

Moja ocena 8/10

Recenzja powstała dzięki Wydawnictwu Albatros.

„Jutro, jutro i znów jutro” Gabrielle Zevin

JUTRO, JUTRO I ZNÓW JUTRO

  • Autorka: GABRIELLE ZEVIN
  • Wydawnictwo: ZYSK I S-KA
  • Liczba stron: 512
  • Data premiery: 28.03.2023r.
  • Data premiery światowej: 14.07.2022r.

(…) Kiedy ktoś ci mówi, że będą problemy, wierz mu.” – „Jutro, jutro i znów jutro” Gabrielle Zevin.

Bardzo spodobał mi się ten cytat. Idealnie oddaje rzeczywistość. Ktoś kogoś ostrzega, a ten ktoś i tak idzie jak w przysłowiowy „dym”. 😊  

Trochę o tym jest premiera z końca marca br. od Wydawnictwa @Zysk i S-ka zatytułowana „Jutro, jutro i znów jutro” autorstwa Gabrielle Zevin. To historia o młodych dorosłych zafascynowanych robieniem gier komputerowych. To opowieść o Samie Achillesie Masurze, który w okresie szpitalnej rekonwalescencji poznał młodą Sadie Mirandę Green. Dziewczynę – wolontariuszkę. To z nią uciekał w świat gier. To na jej oczach fascynował się nierealną rzeczywistością. To ją zobaczył dużo, dużo później na peronie. I to z nią stworzył swoją pierwszą grę, która stała się bestsellerem.

Jutro, jutro i znów jutro” od Gabrielle Zevin to jedna z tych książek, która okazała się dla mnie ogromnym zaskoczeniem. Po pierwsze czytając opis Wydawcy założyłam, że nie do końca polubię fabułę, ze względu na duże skupienie autorki na otaczający świat twórców gier i samych grach komputerowych. Ja swą przygodę z grami zaczęłam dawno, dawno temu i skończyłam również dawno, dawno temu. Cóż może laik dowiedzieć się z takiej wirtualnej konwersacji:
40 NEXT  X
 50 PRINT „PROSZĘ, PROSZĘ , PROSZĘ, WYBACZ MI …”

O co chodzi z tymi numerami i tymi sformułowaniami „next” czy „print” było mi nie do końca wiadome. Tak samo jak definicje, standardy, cechy, fascynacja grami. Nie do końca wczułam się w ten klimat i nie do końca go rozumiałam.

Niemniej jednak społeczną warstwę powieści oceniam bardzo dobrze. Podobała mi się postać Sama. Skomplikowanego, nieśmiałego introwertyka. Z sympatią czytałam o Annie Lee, w każdym momencie jej życia. Nawet o Annie Lee, która nie wiedziała „(…) jak inaczej odejść.”. Wątek relacji matko – synowskiej bardzo dobrze został przez Gabrielle Zevin zarysowany. Nie ma w nim pompatyzmu. Nie ma przerysowania i nieprawdziwej czułości.  Jest i chłopak, potem mężczyzna i jest silna kobieta. Jakaś Anna Lee…

Ogromną zaletą powieści jest jej wielokulturowość. Tu autorce należą się dodatkowe słowa uznania. Prawdziwy tygiel społeczny. Koreańsko – żydowski chłopiec. Pół Japończyk i żydówka po bat micwie („uroczystość religijna, związana z wejściem dziewczyny w okres dorosłości, odpowiednik bar micwy u chłopców” cyt. za : https://pl.wikipedia.org/wiki/Bat_micwa). Inne podejścia, inne zwyczaje, inne perspektywy na otaczający świat głównych bohaterów.  Wszystko to miesza się w jednym świecie. Świecie trójki przyjaciół; Sama, Sadie i Marxa. Opowieść Zevin odebrałam trochę jako odę ku przyjaźni. Mimo ogromnych rozbieżności, mimo niewykorzystanych szans i straconych lat można w pewnym momencie spotkać bratnią duszę i próbować z nią kształtować swoją przyszłość.

To historia bez happy endu. Smuta, dotykająca w bardzo osobisty sposób wielu aspektów życia przeciętnego czytelnika. Książka dała mi wiele do myślenia w różnych aspektach. W wielu miejscach widziałam siebie w bohaterach na różnych etapach mojego życia. Czasem cieszyłam się, że dawno te lata minęły. Częściej jednak nostalgicznie tęskniłam za tą siłą, za tym sprawstwem i przeświadczeniem, że wszystko i wiele jeszcze przede mną. Ciekawy pomysł na powieść. Sprawdźcie sami, czy dacie radę😊. Zachęcam do lektury!

Moja ocena: 7/10

Za egzemplarz recenzencki bardzo dziękuję Wydawnictwu Zysk i S-ka.

„Ludzie z mgły” Izabela Janiszewska

LUDZIE Z MGŁY

  • Autorka: IZABELA JANISZEWSKA
  • Wydawnictwo: CZWARTA STRONA
  • Liczba stron: 448
  • Data premiery: 08.03.2023r.

Wydawnictwo @Czwarta Strona konsekwentnie wydaje kryminały autorki @Izabela Janiszewska. „Ludzie z mgły” debiutujące w tegoroczny Dzień Kobiet to szósta powieść autorki, która już za mną. Recenzje poprzednich znajdziecie pod linkami: tryptyk; „Wrzask”, „Histeria” oraz „Amok”, a także „Niewybaczalne” i „Apartament”.  

„Wie pan, ludziom się wydaje, że najgorsza jest bieda albo choroby, ale to bzdura – powiedział zamyślony. – Najgorszy to, proszę pana, jest strach. Jak człowieka ściśnie w tych swoich łapskach, to żyje się tak, jakby się codziennie umierało. Po tysiąc razy. Nie ma na to tabletki ani sposobu.” -„Ludzie z mgły” Izabela Janiszewska.

W małym miasteczku, Sinicach, ginie kilkunastoletnia Alicja Jarosz. Córka miejscowego lekarza. Panienka z tak zwanego dobrego domu. Wyszła do kościoła i nie wróciła. Ojciec, matka i brat zgłaszają zaginięcie na policję. Śledztwo powierzone zostało komisarzowi Krzysztofowi Lipskiemu i aspirantce Weronice Sowińskiej. Policyjna, żmudna robota zaczyna się toczyć swoim tempem. Gdyby nie szokująca informacja, że prowadzący dochodzenie był z zaginioną na krótko przed jej zaginięciem.

I trochę mi żal, że wątku zaginionej Ali Jarosz z komisarzem Krzysztofem  Lipskim autorka nie rozciągnęła bardziej. Temat ten przyprawił mnie o dreszczyk emocji😊. Na pocieszenie napiszę, że tylu wątków gmatwających fabułę już długo nie było w czytanych przeze mnie kryminałach. Autorka umiejętnie wprowadziła „człowieka z lasu” do głównej opowieści. Z jednej strony cechując go wyjątkowością, tajemniczością, z drugiej ogromnym smutkiem. Do tego przyjezdny dziennikarz śledczy, Daniel Weber. Mężczyzna po przejściach. Mężczyzna poroniony też w pewnym momencie zdominował wątek główny. Moją ulubioną personą okazała się jednak pani Wanda wynajmująca Weberowi pokój w swoim małym pensjonacie. Niezwykle interesująca osoba. Wielowymiarowa. Pokazana z wielu stron. Taka postać drugoplanowa, która przyprawia o ciarki i nawet nie wiem dlaczego.

Jednym podoba się, gdy wątek główny zdominowany jest przez wątki poboczny. Jedni nie lubią, gdy żaden z bohaterów nie wyłania się na pierwszy plan, nie kieruje wydarzeniami, nie konstruuje powieści.  Każdy ma swój ulubiony styl pisania i formułowania opowieści. Mnie zaskoczyło rozstrzygnięcie i zadziwiło rozwinięcie. Ale o to chyba chodzi w pisaniu, by czytelnika wbijać w fotel. Dodatkowo Janiszewska wybrała jeden z moich ulubionych sposobów konstruowania narracji. Książka podzielona jest na rozdziały „kiedyś” i „teraz”. I to „kiedyś” i to „teraz” jest wyraźnie oznaczone w czasoprzestrzeni. Dodatkowo autorka wprowadziła oznaczenie wskazujące na czas, który minął od zaginięcia Alicji. Sformułowania typu „(…) Dzień po zaginięciu Alicji” dodały historii dodatkowej dramaturgii. Ale to „kiedy” toczy się najdłużej, bo aż kilkanaście lat.

Książka ma również słabsze strony. Na minus kompletnie nie przekonał mnie motyw głównego kryminalnego wątku. Albo za stara jestem. Albo za mało przekonujący ten motyw. Albo nie wyłapała rysu psychologicznego sprawcy lub za słabo był zarysowany. Dodatkowo scena w rodzinie Jaroszów, krótko po zaginięciu Alicji, w której nikt ich nie podgląda, wprowadziła mnie, jako czytelnika celowo w błąd. Mam całkowitą świadomość, co Autorka chciała osiągnąć. W jak odległe manowce chciała mnie wywieźć😉. Ale zachowanie nie mające uzasadnienia przy braku osób postronnych odebrałam jako uwiarygodnienie swojego toku myślenia, bez względu na osobę czytelnika. Co sobie pomyśli? Czy wyłapie tę niespójność?

Czyta się jednak bardzo dobrze. Słowa układają się w pewną całość. Wielość bohaterów mnie nie nużyła. Wielość wątków również. Do tego matriarchat po raz kolejny poruszony przez Janiszewską w jej twórczości. Matriarchat zdyskwalifikowany, nie gloryfikowany, realny. To wątek, który bardzo mnie wzruszył. Choć przyznaję, nie od razu połapałam się co i jak. I to jest dobre w tego typu książkach, że nas zaskakują 😊. Udanej lektury.

Moja ocena: 7/10

Za możliwość przeczytania książki dziękuję WYDAWNICTWU CZWARTA STRONA.

„Dolina straconych złudzeń” anna górna

DOLINA STRACONYCH ZŁUDZEŃ

  • Autor: ANNA GÓRNA
  • Wydawnictwo: CZWARTA STRONA
  • Seria: PIOTR SAUER. TOM 2
  • Liczba stron: 512
  • Data premiery: 22.03.2023r.

Na początku zeszłego roku Anna Górna zadebiutowała „Krainą złotych kłamstw”. Po przeczytaniu uznałam, że to dobry debiut. Potem miałam okazję poznać autorkę na Targach Książki w Katowicach, gdzie opowiadała o kolejnym tomie. Czekałam więc na niego z niecierpliwością i się doczekałam. „Dolina straconych złudzeń” premierę miała 22 marca. Przeczytałam ją niedawno i znowu pozostaje mi oczekiwanie na kolejny tom😊 Lektura dostarczyła mi mnóstwa wrażeń i oceniam ją jeszcze lepiej niż debiut. Gratuluję autorce!

W małym, szwajcarskim, alpejskim miasteczku grasuje seryjny morderca. Zostawia ciała swoich ofiar w górach, ułożone w upiornych inscenizacjach z założonymi maskami. Na mieszkańców i turystów pada blady strach. Zarząd jednego z luksusowych hoteli zatrudnia detektywa Piotra Sauera w celu wytopienia sprawcy. Już od pierwszych dni pobytu w Niederwalden lokalna społeczność daje mu odczuć, że nie jest tu mile widziany. Wkrótce dołącza do niego Mia i razem próbują przebić się przez atmosferę nieufności i wrogości. Nie zdają sobie jednak sprawy, jak trudne będzie to śledztwo i w jaki wielkim niebezpieczeństwie wkrótce się znajdą…

Powieść składa się z prologu i pięciu części, a każda z nich składa się z w miarę krótkich podrozdziałów. Część z nich opatrzona jest datą lub miejscem i imieniem bohatera, co zdecydowanie ułatwia czytelnikowi połapanie się w sytuacji. Akcja toczy się współcześnie, w 2019 roku, a czasem przenosi się dwa lata wcześnie i pokazuje wydarzenia oczami komendantki policji Kathrin. Narracja jest trzecioosobowa. Powieść czyta się bardzo przyjemnie, szybko. Akcja od samego początku mnie wciągnęła, autorka podsuwa nam różne tropy, wszystko po to by się chwilę później z nich wycofać Muszę powiedzieć, że zakończenie bardzo mnie zaskoczyło, spowodowała, że czułam się jak na karuzeli. Świetnie i w sposób dla mnie nieprzewidywalny autorka wyjaśniła tą intrygę, chociaż oczywiście pewnych drobnych kwestii można się było domyślić już chwilkę wcześniej, o tyle całokształt mocno mnie zaskoczył. Mocną stroną tej powieści są też bohaterowie. Przede wszystkim Piotr Sauer, był policjant, który wyemigrował do Szwajcarii, pracował w firmie ubezpieczeniowej, a potem został detektywem. Ciągnie się za nim ciężar przeszłości, problemy z niedostępną emocjonalnie żoną, z którą pozostaje w separacji, nastoletnia córka… Oprócz tego jest Mia, młoda kobieta, która pełni rolę jego asystentki, już w pierwszym tomie wiedziałam, że to postać z potencjałem. Tutaj jej wątek zdecydowanie się rozwinął. Również mierzy się z przeszłością, trudną relacją z matką oraz tajemnicą śmierci ojca. Zakończenie powieści zdecydowanie zapowiada, że w kolejnym tomie ten wątek zostanie jeszcze bardziej rozwinięty.

„Dolina straconych złudzeń” to świetny kryminał, z licznymi wątkami obyczajowymi i psychologicznymi. Warsztat autorki zdecydowanie się rozwinął i czytałam tą powieść z ogromną przyjemnością. I od razu po przeczytaniu ostatniego zdania czekam z wielką niecierpliwością na ciąg dalszy😊

Moja ocena: 8/10

Za możliwość przeczytania książki dziękuję WYDAWNICTWU CZWARTA STRONA.

„Miłość i tron” ANNA J. Szepielak

MIŁOŚĆ I TRON

  • Autor: ANNA J. SZEPIELAK
  • Wydawnictwo: FILIA
  • Seria: SERCE W KORONIE. TOM 1
  • Liczba stron: 336
  • Data premiery: 22.03.2023r.

Lubię od czasu do czasu przeczytać powieść historyczną, przenieść się w odległe, tak różne od naszych czasy, poczytać o postaciach, znanych z lekcji historii. Jednak napisanie takiej powieści nie jest takie łatwe. Nie dość, że trzeba mieć ogromną wiedzę, przekopać się przez masę materiałów źródłowych, to jeszcze trzeba potrafić odpowiedni to przekazać, bez przytłoczenia czytelnika nadmiarem dat, faktów i nazwisk. Kiedy usłyszałam, że Anna J. Szepielak, której do tej pory miałam okazję przeczytać tylko jedną powieść obyczajową, napisała powieść dotyczącą dynastii Jagiellonów, nie do końca wiedziałam, co o tym myśleć. Skusiłam się jednak na lekturę i teraz chciałabym podzielić się z Wami moimi wrażeniami z lektury „Miłość i tron”, która miała premierę 22 marca nakładem Wydawnictwa Filia.

Na początku powieść poznajemy okoliczności narodzin piątego syna króla Kazimierza IV Jagiellończyka i Elżbiety Rakuszanki – Zygmunta. Potem przenosimy się osiemnaście lat później do momentu, gdy młody książę Zygmunt szykuje się do uroczystego pasowania na rycerza w pruskim Toruniu. W tym samym czasie w stronę zatłoczonej Drogi Królewskiej zmierza niepozorna osóbka, mała Kasia, osierocona córka kupca i zubożałej szlachcianki. Pragnie ona zobaczyć orszak i słynną królową Elżbietę. Jej uwagę zwraca jednak książę, a niedługo później ich życiowe ścieżki przetną się po raz pierwszy. Czy zwykła mieszczka może mieć wpływ na życie dziedzica Jagiellonów? Jak potoczą się ich dalsze losy?

Nie nazwałabym tej powieści powieścią historyczną, a raczej powieścią obyczajową z historycznym tłem, rozgrywająca się w historycznych czasach i opowiadająca o losach osób znanych nam z kart historii. Styl autorki bardzo mi się spodobał, jest lekki, nieśpieszny, czarowny. Nie ma tutaj przeładowania faktami historycznymi, a jest taki sposób kreowania akcji, że czułam się tymi postaciami zainteresowana, chciałam się dowiedzieć o nich czegoś więcej. Książka składa się z zaledwie pięciu rozdziałów w narracji trzecioosobowej, z których każdy opowiada o pewnym okresie i składa się z podrozdziałów opisanych dokładną datą i miejscem, w którym rozgrywa się akcja. Na końcu znajdziemy epilog, jak również krótkie informacje historyczne dotyczące bohaterów. Tak naprawdę jest to, nie powieść o historii i królach, ale opowieść o uniwersalnych kwestiach dotyczących każdego człowieka, takich jak przeznaczenia, poszukiwanie sensu w życiu i miłość. Bohaterowie są bardzo dobrze wykreowani, autorka świetnia pokazuje obciążenia, z którymi przyszło im żyć i to, co dla każdego z nich jest ważne. Najciekawszą postacią jest to oczywiście książę Zygmunt, z jednej strony posłuszny, cichy, można powiedzieć introwertyczny, żyjący trochę w cieniu starszych braci. Z drugiej ambitny, mądry, refleksyjny mężczyzna poszukujący swojego miejsca w życiu i swojego przeznaczenia. Autorka dotyka też pytania czym jest miłość? Czy jest ona w stanie wznieść się  ponad dzielące ludzi różnice, czy jej moc jest tylko tymczasowa i przemija ona, zastąpiona innym uczuciem. Bardzo ciekawie, a jednocześnie bez zbytniego analizowania i przytłaczania szczegółami autorka ukazała życie w średniowiecznym mieście, na średniowiecznym dworze. Ciekawie ukazała dworskie układy i zależności.

Powieść bardzo mnie zaciekawiła, przeczytałam ją szybko, z ogromną przyjemnością. I bardzo jestem ciekawa tego co będzie dalej, chociaż muszę powiedzieć, że i trochę się tego obawiam, bo jak to bywa w przypadku powieści z elementami historycznymi, w pewnym stopniu wiem co będzie dalej. Ale tym bardziej rośnie ciekawość tego w jaki sposób autorka nam to ukaże, jak uargumentuje decyzje bohaterów. Nie mogę się już doczekać kolejnego tomu, a Wam gorąco polecam lekturę.

Moja ocena: 7/10

Za możliwość zapoznania się z lekturą serdecznie dziękuję Wydawnictwu Filia.

„Tamto lato” agnieszka lingas-łoniewska

TAMTO LATO

  • Autor: AGNIESZKA LINAS-ŁONIEWSKA
  • Wydawnictwo: LUNA
  • Seria: BRACIA VAN LANDER. TOM 1
  • Liczba stron: 269
  • Data premiery: 08.03.2023r.

Są takie momenty, gdy lubię przeczytać lekką, nieskomplikowaną powieść, by poprawić sobie humor i oderwać się od rzeczywistości. Do takiej kategorii należą w mojej opinii książki Agnieszki Lingas-Łoniewskiej, i choć od jakiegoś czasu już żadnej nie czytałam z ciekawością sięgnęłam po najnowszą powieść autorki pt. „Tamto lato”, która ukazała się na rynku 8 marca br. Nakładem Wydawnictwa Luna. Jest to pierwszy tom serii Bracia van Lander.

Młoda Wiktoria Kopik, której brat przed laty zaginął w tajemniczych okolicznościach dostaje prace w firmie braci van Lander. Jest to dla niego ogromna szansa, choć wie, że łatwo nie będzie, szefowie są bowiem bardzo wymagający. O ile Armin van Lader jest szefem sprawiedliwym i uprzejmym, o tyle drugiego z braci nazywają w firmie „strasznym van Landerem”. Dziewczyna trochę się go obawia, a nie wie, że wpadła właśnie w zastawioną przez niego sieć. Bracia bowiem skrywają pewną tajemnicę. Dwadzieścia lat nad jeziorem w tajemniczych okolicznościach ginie ich pięcioletnia siostra. Bracia poprzysięgają sobie, że wyjaśnią tą sprawę i dokonają zemsty, zwłaszcza Milan jest w stanie poświęcić wiele, żeby zrealizować swój plan. Nie przewidział jednak, że między nim a Wiktorią będzie, aż tak iskrzyć. Szybko wdają się w gorący romans. Czy jednak jakakolwiek wspólna przyszłość jest możliwa, gdy dzielą ich mroczne tajemnice, a oni sami zdają się znajdować po dwóch stronach barykady…?

„Tamto lato” to lekka, przyjemna powieść o zemście, odkupieniu, wybaczeniu i miłości. Akcja toczy się warto, wzbogaconą dawką sensacji, jak i gorącymi scenami erotycznymi.  Wyraziści bohaterowie i soczysty język, pełen błyskotliwych dialogów ubarwiają całość. Czyta się szybko i bezproblemowo, jednak w mojej ocenie jest to jedna z tych książek, o których zapomina się wkrótce po przeczytaniu. Ukazane emocje były jak dla mnie trochę przerysowane, a historia zbyt naiwna i dość łatwa do przejrzenia. Sugerując się tytułem, opisem i okładką spodziewałam się lekkiej, swobodnej letniej atmosfery z nutką tajemnicy, jednak moje oczekiwania nie do końca zostały spełnione. Podkreślam jednak, że to moje subiektywne odczucia i może kwestia wieku, doświadczenia życiowego i dużej ilości przeczytanych książek, w tym również tych dotyczących miłosnych historii. Jeśli macie ochotę na lekko, odprężającą lekturę na wieczór to z pewnością możecie sięgnąć po „Tamto lato” i przekonać się sami.

Moja ocena: 6/10

Za możliwość zapoznania się z lekturą serdecznie dziękuję Wydawnictwu Luna.

„Otulina” klaudiusz szymańczak

OTULINA

  • Autor: KLAUDIUSZ SZYMAŃCZAK
  • Wydawnictwo: ZNAK CRIME
  • Liczba stron: 336
  • Data premiery: 22.03.2023r.

Nowy brand wydawnictwa Znak – Znak Crime wydał już 6 powieści. Trzy z nich już przeczytałam, dwie jeszcze czekają na półce na swoją kolej. Dzisiaj chciałam Wam opowiedzieć o „Otulinie” najnowszej powieści Klaudiusza Szymańczaka, która ukazała się 22 marca br. Jest to czwarta wydana powieść autora, scenarzysty i nauczyciela angielskiego. Wcześniej ukazały się 3 tomy kryminalnej serii – „Negatyw”, „Mroczny świt” i „Virga”. Nie miałam niestety okazji zapoznać się z żadną z nich, natomiast najnowsza powieść autora skutecznie zwróciła moją uwagę mrocznym, dusznym klimatem małej społeczności i intrygującym opisem.

W Puszczy Kampinoskiej zostaje znalezione ciało nastolatki. Okazuje się, że tej nocy miała tam spotkać się z trójką swoich znajomych. Na miejsce spotkania nigdy nie dotarła. Do sprawy zostaje przydzielona komisarz Ewa Orłowska z Babic, która jako pomocnika wymiera sobie miejscowego posterunkowego Marka Mejstera. Przesłuchując rodziców dziewczyny, jej kolegów i koleżanki próbują dojść do wniosku co wydarzyło się w puszczy. Czy dziewczynę ktoś zabił? W takim razie kto i dlaczego? A może po prostu spotkał ją nieszczęśliwy wypadek?

Jest to duszna, nastrojowa powieść, z Puszczą Kampinoską w tle. Autor tak dobrze oddał jej klimat, że mimo, iż była miejscem zbrodni, w trakcie czytania zapragnęłam wybrać się tam na wycieczkę i z tego co widziałam na profilach innych recenzentów, nie byłam jedyna. Świetnie ukazana została mała społeczność, z jej tajemnicami, plotkami i układami. Mocną stroną powieści są bowiem jej bohaterowie, a autor świetnie ukazał ich głębię psychologiczną. Każdy z ukazanych bohaterów jest na swój sposób interesujący, wielowymiarowy, złożony. Bardzo polubiłam parę policjantów prowadzących śledztwo, Ewę i Marka. Czuję, że zdecydowanie drzemie w nich potencjał na ciąg dalszy i szczerze mówiąc mam nadzieję, że „Otulina” to dopiero początek cyklu. Bardzo ciekawą, niestandardową postacią jest mąż policjantki, Andrzej. Był on dla mnie jedną z najbardziej zaskakujących postaci tej powieści. Oczywiście oprócz nastolatek, ale te z definicji są nieprzewidywalne😉 Powieść składa się z 38 rozdziałów, pisanych w narracji trzecioosobowej. Narrator śledzi akcję z punktu widzenia różnych bohaterów, co pozwala czytelnikowi na pełniejszy obraz sytuacji, chociaż oczywiście podsuwane w trakcie lektury tropy i wskazówki w dużej mierze okazują się mylne i mogą prowadzić na manowce. Muszę powiedzieć, że zakończenie raczej mnie zaskoczyło. Nie jest to typowy, standardowy kryminał, a akcja toczy się w sposób nieprzewidywalny. Dużą wagę autor przykłada do nastroju, do emocji, do relacji i to mi się bardzo spodobało. Ogromny plus również za poruszenie ważnych tematów, takie jak relację międzyludzkie, w tym trudne relacje rodziców i nastoletniego dziecka. W mojej opinii autor doskonale ukazał rzeczywistość nastolatków, ich trudności. Ogromne brawa również za poruszenie tematu chorób i problemów psychicznych, często bowiem osoby, których one dotykają są marginalizowane, a tutaj autor zwrócił na nie uwagę i pomógł czytelnikowi spojrzeć z ich perspektywy. Było to dla mnie niezwykle cenne doświadczenie.

Jeżeli ktoś lubi kryminały osadzone w sennym, dusznym i lekko leniwym klimacie małych społeczności,  z rozbudowanym tłem obyczajowym i psychologicznym, ta powieść zdecydowanie jest dla niego. Ja sama bardzo miło spędziłam z nią czas i z ciekawością będę wypatrywać następnej książki autora😊

Moja ocena: 7/10

Za możliwość zapoznania się z lekturą serdecznie dziękuję Wydawnictwu Znak Crime.