Recenzja przedpremierowa: „Papier, kamień, nożyce” Alice Feeney

PAPIER, KAMIEŃ, NOŻYCE

  • Autorka: ALICE FEENEY
  • Wydawnictwo: CZWARTA STRONA
  • Liczba stron: 343
  • Data premiery w tym wydaniu: 13.11.2024
  • Data premiery światowej: 19.08.2021

Alice Feeney napisała powieść, którą czytałam w 2021 roku pt. „Zabójcza przyjaźń”. Książka bardzo mi się wtedy podobała. Otrzymując egzemplarz jej najnowszej powieści pt. „Papier, kamień, nożyce” od Czwarta Strona Kryminałuliczyłam na kolejną udaną przygodę z prozą tej autorki. I nie zawiodłam się 😁. Książka, która będzie debiutować dopiero w najbliższą środę premierową jest warta Waszej uwagi. 

(…) Czas potrafi zmieniać związki, podobnie jak morze zmienia kształt linii brzegowej.” – Papier, kamień, nożyce” Alice Feeney.

On – Adam: pisarz, autor wielu scenariuszy pisanych na podstawie poczytnych horrorów i kryminałów autorstwa Henrego Wintera odludka wśród pisarzy. 

Ona – Amelia: pracująca w schronisku dla psów na Battersa, uwielbiająca bardziej towarzystwo zwierząt od książek.  

Oni – państwo Wright: przeżywający kryzys w małżeństwie. Zdaniem Amelii będący „(…) niezłymi w grę pozorów” i twierdzącej, że „ludzie zwykle widzą to, co chcą widzieć. Ale za zamkniętymi drzewami pan i pani Wright od dawna się nie dogadują.” 

Gdy Amelia wygrywa w firmowej loterii weekend w Szkockiej posiadłości w Blackwater małżonkowie wybierają się na romantyczny weekend, zgodnie z zaleceniem ich terapeutki. Niestety sprawy przybierają dziwny obrót. Na terenie ośrodka gubi się ich pies, labrador Bob, a niektóre pomieszczenia zdają się odwzorowywać ich miejsce zamieszkania. Sytuacja wydaje się dziwna, choć Wright’owie wzbraniają się przed powrotem, bo przecież;

Gdyby wszystkie historie kończyły się happy endem, nikt nie miałby powodów, żeby zaczynać od nowa. A w życiu chodzi o wybory, o składanie się na powrót w całość, gdy się rozsypiemy. Bo przecież każdemu zdarza się rozsypać. Nawet tym, którzy udają, że nie….” – Papier, kamień, nożyce” Alice Feeney.

Prozopagnozja (z gr. πρόσωπον prósōpon = „twarz” + ἀγνωσία agnōsía = „niewiedza”) – to zaburzenie percepcji wzrokowej, polegające na upośledzeniu zdolności rozpoznawania twarzy znajomych lub widzianych już osób, a w niektórych przypadkach także ich wyrazu emocjonalnego, przy niezaburzonej percepcji wzrokowej innych obiektów.” (źródło: https://pl.wikipedia.org/wiki/Prozopagnozja ). Nie bez powodu przytaczam w recenzji ten trudny termin. Okazuje się, że jeden z głównych bohaterów powieści – Adam właśnie cierpi na to zaburzenie, które w niektórych sytuacjach okazuje się zbawieniem, a w innych przekleństwem. Alice Feeney wykorzystała jednak w sposób przemyślany i bardzo umiejętny tę niedyspozycję Pana Wrighta. Sytuacje, w których wspomina o jego deficycie zostały napisane lekko, bez naukowych dywagacji i idealnie do kontekstu. To pierwsza z głównych zalet tej powieści. 

Tych zalet jest jednak znacznie więcej. Bardzo podoba mi się konstrukcja powieści. Książka składa się z zatytułowanych rozdziałów. Narracja pisana jest naprzemiennie w pierwszej osobie z perspektywy Adama i Amelii. Tę relacyjność autorka ujęła we fragmenty zatytułowane ich imionami. Do tego gdzieniegdzie pojawiają się listy pisane przez małżonkę Adama w kolejne rocznice ich ślubu.  Listy niewysłane. Listy ukazujące wzloty i upadki pary. Uwielbiałam te fragmenty wyjątkowo. Każdy z nich w tytule i w prezencie rocznicowym nawiązywał do nazwy kolejnej rocznicy (np. papierowej) i każdy rozpoczynał się słowem roku, trudnym, rzadkim z powołaną definicją, jak dla miłośników słów przystało. Ciekawym wątkiem okazała się wprowadzona postać do powieści; Robin, która również została sportretowana – tym razem jednak w narracji trzecioosobowej – w rozdziałach zatytułowanych jej imieniem. Podobnie jak Samuel Smith, o którym Feeney wspomina w ostatnim rozdziale zatytułowanych „Sam”. Te postaci okazują się kluczowe. 

Sama intryga zachwyciła mnie formą, treścią, językiem i rozwiązaniem. Wszystko od początku do końca było przemyślane, napisane z atencją i rozmysłem. Miałam wrażenie przy czytaniu, że żadne zdanie nie jest przypadkowe, co rzadko odczuwam w stosunku do brytyjskich czy amerykańskich autorów thrillerów. Doceniam pomysł i wykonanie. Podobał mi się wątek z ojcem Robin, z rodzicami Amelii, matką Adama i z jego wiecznie niezekranizowanym scenariuszem. Wgłębiając się w relacje małżonków dominowało we mnie przeświadczenie, że zobrazowano ją w bardzo ujmujący i realistyczny sposób. Trudno było negować patrzenie na związek przez Adama i z punktu widzenia Amelii. Rozumiałam ich w 100%. Postać żony odzwierciedlona w niewysłanych listach rocznicowych do męża również miała dla mnie ogromne pokłady prawdziwości. Jak to w wieloletnich związkach z reala, wszystko co działo się pomiędzy parą będącą głównymi bohaterami wydawało się być prawdziwe i zobaczone w szerszym kontekście całkowicie uzasadnione. 

Zdecydowanie pozycja zasługująca na Waszą uwagę!!! Nie przegapcie tej interesującej szaro-czerwonej okładki. Nie przegapcie tego tytułu!!! Specjalnie dla Was powtórzę go jeszcze raz: „Papier, kamień, nożyce” autorstwa Alice Feeney. 

Moja ocena: 9/10

Za możliwość przeczytania książki bardzo dziękuję WYDAWNICTWU CZWARTA STRONA.

„AWANTURNICE. KOBIETY, KTÓRE PROWOKOWAŁY I SZŁY POD PRĄD” MAŁGORZATA CZAPCZYŃSKA

AWANTURNICE. KOBIETY, KTÓRE PROWOKOWAŁY I SZŁY POD PRĄD

Autorka: MAŁGORZATA CZAPCZYŃSKA
Wydawnictwo: PASCAL
Liczba stron: 256
Data premiery: 9.10.2024

Z Małgorzatą Czapczyńską Moje wyspy – strona autorska Gosi Czapczyńskiej autorką bloga „Moje wyspy” zetknęłam się po raz pierwszy, gdy trafiła do mnie pozycja „Moje wyspy. Kobiecość w stylu vintage, ironicznie i na serio” również wydana przez Wydawnictwo PASCAL. Zbiór wpisów, esejów i felietonów obfitował w liczne gagi sytuacyjne i żartobliwe sformułowania. Lektura okazała się miłą dla oka rozrywką👏. Polecam Wam również premierę z początku roku 2022; „Chcesz cukierka? Idź do Gierka. Wspomnienia z dzieciństwa w złotej dekadzie gierkowskiej” napisaną wespół z Marcinem Ziętkiewiczem oraz nowsze publikacje Autorki jak: „Skandalistki. Kobiety, które zadziwiały i szokowały” oraz „Kochankowie z deszczu”, która w przeciwieństwie do wcześniejszych jest powieścią😉. 

Kobiecość w bardziej wampirzym wymiarze😊 . Takie persony serwuje nam Małgorzata Czapczyńska w swej najnowszej publikacji. To fantazyjny zbiór ciekawych kobiecych postaci od tych najbardziej znanych do mniej znanych. Od rodzimych ciekawych postaci po międzynarodowe gwiazdy. Do tego reportaże wzbogacone są porterami, zdjęciami historycznymi. To ciekawe opowieści o interesujących kobietach, które zwojowały świat swój lub wokół siebie. 

Bardzo spodobały mi się publikacje zdjęć dołączone w książce. Szczególnie ostatnie zdjęcie Elizy Orzeszkowej ze strony 65 oraz zdjęcie z jej pogrzebu w Grodnie w 1910 roku. O Agathie Christie z młodych lat nie wspomnę👍. Nie miałam pojęcia, że była tak atrakcyjną młodą kobietą. Doceniłam również ciekawostki, z którymi się zaznajomiłam.  Nie wiedziałam, że Bette Davis była prawnuczką czarownicy z Salem😁. Wiedziałam natomiast z serialu HBO „Konflikt” pierwszego sezonu, że Davis była w konflikcie z Joan Crawford.  Co do przedstawionych postaci to nie ukrywam, że ja zaczytywałam się w autorkach, choćby w historii wspomnianej powyżej Orzeszkowej czy Agathy Christie. Królowej tajemnic i kryminałów. Wiele kobiecych postaci nie znałam wcześniej, jak Victorii Woodhull, która była pierwszą kobietą w historii kandydującą na prezydenta. Urzekła mnie też osoba Gertrude Käsebier, która fotografowała Indian czy Mary H. Kingsley, która w wiktoriańskich czasach odwiedzała i badała Czarny Kontynent. 

Wiele historii może być obrazoburczych, wiele obnażających, wiele już jest znanych szerszemu gronu. Wiele przedstawionych opowieści może być dla Was nowatorskich. Wiele z nich dotyczą na pewno ciekawych kobiet. Co ważne kobiet walczących, przeciwstawiających się stereotypom, nieustraszonych w swoich wierzeniach i twierdzeniach, na swój sposób kontrowersyjnych jak Kalina Jędrusik czy Josephine Baker. I choć w wielu miejscach książka opowiada o kobietach kochankach, żonach, matkach może stanowić świetną przeciwwagę do celebrytek instagramerowych, które są najbardziej znane współczesnemu audytorium. Przeciwwagę do tego, co tylko aktualnie widać w zestawieniu z tym, co trzeba poznać, by faktycznie wyrobić sobie zdanie.

Zachęcam Was do zapoznania się z lekturą o nietuzinkowych kobietach. Kobietach z naszej przeszłości, w ważnej dla nas przeszłości. 

Moja ocena: 8/10

Za możliwość zapoznania się z lekturą i podzielenia się z Wami moją opinią bardzo dziękuję Wydawnictwu Pascal.

„Pogorzelisko” Przemysław Żarski

POGORZELISKO

  • Autor: PRZEMYSŁAW ŻARSKI
  • Wydawnictwo: CZWARTA STRONA
  • Cykl: ALEKSANDRA LAZAR (tom 2)
  • Liczba stron: 350
  • Data premiery: 9.10.2024

Książki Przemysław Żarski – autor czytam od lat. Pierwszy tom cyklu z Podkomisarz Olą Lazar również przeczytałam. Opinię o książce „Grzęzawisko” przeczytacie na moim blogu. Wydawnictwo @Czwarta Strona Kryminału sprezentowało mi wyśmienitą kontynuację serii pt. „Pogorzelisko”, która debiutowała na początku października. Czytaliście? 

Po nocnej popijawie w klubie ginie od kul Grzegorz Ignaczak. Były milicjant, pięćdziesięciosześcioletni mężczyzna, który miał za sobą bogatą kryminalną przeszłość. Błażej Uryga prowadzi śledztwo wraz z Podkomisarz Aleksandrą Lazar, która do tej pory nie potrafi wyrwać się z traumy po utraconych trzydzieści lat temu w pożarze rodzicach. Kolejno odkrywane wątki śledztwa prowadzą policjantów w stronę wydarzeń z roku 1986. Co łączy śmierć Ignaczaka z 2019 roku z PRL -owską szkołą, w której zaginął jeden z uczniów o nazwisku Olejnik. O którego bardzo martwiła się jego wychowawczyni Pani Wierzbicka, osobiście przepytująca uczniów po domach o zaginionego kolegę.

Żarski bardzo umiejętnie napisał kontynuację pierwszego tomu. Podobnie jak poprzednio oprócz wątku kryminalnego w książce silnie niosą się echem osobiste, prywatne demony śledczych i Urygi, i Lazar. Jest motyw ich dzieci. Jest wątek ich skomplikowanej relacji. Jest temat utraconych w tragicznych okolicznościach bliskich. To wzbogaca kryminalny aspekt opisanej przez Autora historia. 

Co do samego wątku kryminalnego to jest dość rozbudowany. Narracja prowadzona jest naprzemiennie. Czytelnik zanurza się w kolejne kroki śledztwa, kolejne teorie i tezy, które się nie sprawdzają. Jednocześnie Autor przeskakuje do wydarzeń z 1986 roku, gdy na drodze ginie przypadkowo młoda kobieta, a po okolicy biegają kilkunastoletni chłopcy, których wtenczas częściej można było spotkać na dworze niż aktualnie😏. Są żądni wrażeń. Ciekawi świata. Do tego Żarski obnaża PRL-owski mechanizm milicyjny, który bardzo sprawnie funkcjonował w ówczesnym świecie z perspektywy PRL-owskiego bossa Jakuba Kleina. Zimnego, wyrachowanego, działającego bez mrugnięcia oka. Którego syn Dawid okazał się postacią tragiczną, podobnie jak jego wnuk. Bardzo zaskoczyło mnie 

zakończenie z Urygą. Jakby Autor chciał, bym dodatkowo doceniła jego powieść tym wątkiem. Świetnie została zobrazowana postać nauczycielki Wierzbickiej. To chyba jedyna tak pozytywna, od początku do końca literacka osoba. 

To książka o odkupieniu win dzieci. O ich chronieniu ponad wszystko, mimo wszystko. To książka też o pomszczeniu rodziców. To również książka o samotności, odrzuceniu i udawaniu, że nic się nie stało. Trochę o próbie życia „po”, co rzadko kiedy się udaje. To też pozycja o wilkach w owczych skórach, o takich niby bohaterach. Zresztą o tym najlepiej opowie Wam sam Przemysław Żarski w części „Od autora”. 

Pamiętajcie o tej pozycji, o tym tytule. Pamiętajcie o „Pogorzelisku”. I pamiętajcie także, że

– Prawda nie zawsze wyzwala. Czasem jest ciężarem, jak przywiązana do nogi kula, która ściąga cię na dno…” –Pogorzelisko” Przemysław Żarski.

Moja ocena: 8/10

Za możliwość przeczytania książki bardzo dziękuję Wydawnictwu Czwarta Strona.

„Gra kłamstw” Ruth Ware

GRA KŁAMSTW

  • Autorka: RUTH WARE
  • Wydawnictwo: CZWARTA STRONA
  • Liczba stron: 420
  • Data premiery w tym wydaniu: 9.10.2024
  • Data premiery światowej: 15.06.2017
  • Data 1. wydania polskiego: 12.02.2019 ( pod tytułem „Gra w kłamstwa”) 

Gra kłamstw” Ruth Ware to szósta książka tej autorki, o której przeczytacie na moim blogu. Poprzednie to: „Pod kluczem”, „Śmierć Pani Westaway”, „Jedno po drugim”, „Ta dziewczyna” oraz „Dzień zero”. Autorka umiejętnie komponuje fabułę, w której znaczenie mają relację głównych bohaterów. Często też osią powieści są kobiety. A ja jako kobieta, o kobietach czytam chętnie. Książki Ruth Ware wydaje Czwarta Strona Kryminału. Wydawnictwu przy tej okazji dziękuje serdecznie za egzemplarz recenzencki premiery z 9 października br. 

To historia czterech przyjaciółek, która zaczęła się dawno temu, w szkole z internatem w Salten House To historia Kate wychowywanej przez ojca, szkolnego nauczyciela rysunku. Mieszkającego w zabytkowym młynie wraz z bratem przyrodnim Luciem. To historia Fatimy, aktualnie odnoszącej sukcesy lekarki, mającej dwójkę dzieci: Nadię i Samira. To też historia o Thei, która nie potrafiła zwalczyć w dorosłym życiu swych demonów i pozostaje samotna. I to historia Isy, która aktualnie cieszy się macierzyństwem i opieką nad swą kilkumiesięczną córeczką Freyą. Ale przede wszystkim jest to historia samego ojca Kate, Ambrose’a Atagona, do którego nikt z uczniów nie mówił „Proszę pana” i który zaginął siedemnaście lat temu.

Bardzo podobał mi się pomysł z tą najważniejszą z gier, grą kłamstw. Idealnie autorka wplotła ten wątek w kryminalny aspekt historii związany z zaginięciem ojca będącego jednocześnie nauczycielem szkolnym. Sam Ambrose jawił mi się przez całą powieść jako wolny duch, człowiek bez barier, bez zasad, bez reguł. Taki ktoś, kto – przyznać muszę – nie powinien pracować z młodzieżą. Niepokojące były również motywy związane z rysunkami dziewczyn, które pojawiały się od czasu do czasu w powieści. Ciągle zastanawiałam się, jakie będą miały znaczenie. To dobry zabieg autorki wprowadzający thriller na wyżyny.

Zasady obowiązujące w grze prowadzonej przez dziewczyny stały się kanwą całej konstrukcji książki. Publikacja składa się, co mi się wyjątkowo podobało, z pięciu rozdziałów zatytułowanych kolejnymi zasadami, które brzmią: „Pierwsza zasada: ZMYŚL COŚ”, „Druga zasada: TRZYMAJ SIĘ SWOJEJ WERSJI”, „Trzecia zasada: NIE DAJ SIĘ PRZYŁAPAĆ”, „Czwarta zasada: NIGDY NIE OKŁAMUJCIE SIĘ NAWZAJEM” i „Piąta zasada: WIEDZ, KIEDY PRZESTAĆ KŁAMAĆ.” Ciekawi Was jak się w to gra? Mam nadzieję, że tak. Sięgnijcie więc do książki zatytułowanej „Gra kłamstw” Ruth Ware i dowiedzcie się na czym polegały tytułowe rozgrywki i kto w nich był wygranym, a kto przegranym. Bo to naprawdę dobrze napisana historia. Przemyślana od początku do końca, choć… 

Nie ukrywam, że gdyby nie pojawiające się tu i tam błędy stylistyczne czy literówki to ocena byłaby wyższa. Niestety z obowiązku muszę Was o nich powiadomić. Mam nadzieję, że przy następnym wydaniu korekta poprawi te bękarty😉👍. Nawet w tym temacie miałam dyskusję z moją przyjaciółką, która stwierdziła, że powoływaniu takich drobnych potknięć w recenzji jest bez sensu. Nie wiem czy się z nią zgodzicie. Pewnie każdy ma inny punkt widzenia. Ja czasem wzmiankuję o konkretnej nieścisłości licząc na to, że wyczulę Wydawcę na niego. Jak na przykład w rozdziale „Czwarta zasada. Nigdy nie okłamujcie się nawzajem”:

Freya znów marudzi, więc podejmuję decyzję. – Nie wydaję dziś, Luc. Nie będę w ciągu nocy ciągnąć Freyi i bagaży….”  – Gra kłamstw” Ruth Ware. 

Zamiast oczywiście: „Freya znów marudzi, więc podejmuję decyzję. – Nie wyjadę dziś, Luc.”….”

Powrót do traumatycznych wydarzeń sprzed siedemnastu lat to idealny motyw przewodni każdej powieści w gatunku thrillera. Tak jest i tym razem. Nie ukrywam, że książka mi się podobała, a drobne korekcyjne nieprawidłowości nie odebrały mi przyjemności z czytania. Spróbujcie sami zanurzyć się w historię czterech przyjaciółek, które spotykają się po latach. I spotykają się nieprzypadkowo! 

Moja ocena: 7/10

We współpracy z WYDAWNICTWEM CZWARTA STRONA.

„Diabły w biały dzień” Jun’ichirō Tanizaki

DIABŁY W BIAŁY DZIEŃ

  • Autor: JUN’ICHIRŌ TANIZAKI
  • Wydawnictwo: WYDAWNICTWO AKADEMICKIE DIALOG
  • Liczba stron: 286 
  • Data premiery w tym wydaniu: 7.11.2023
  • Rok premiery światowej: 1918

Jako niekwestionowana fanka literatury azjatyckiej, a w szczególności japońskiej, również z gatunku literatury pięknej👍, za cel sobie wzięłam sobie propagowanie tej prozy na tym blogu czytelniczym😊😁. Japońska literatura charakteryzuje się, o czym już wielokrotnie wspomniałam, sprytnym, nostalgicznym łączeniem niełatwych wątków, motywów, myśli z niesamowitym pięknem metafor i wyśmienitym akcentowaniem każdego słowa. Do tego prawie każdorazowo czytając prozę japońską, azjatycką dostrzegam jej niespieszność, niekomercyjność i głębokie umiłowanie życie, nawet bardzo trudnego. To w większości naprawdę głębokie i staranne teksty, do których czytania szczerze Was zachęcam. @Wydawnictwo Akademickie Dialog wznowiło w ubiegłym roku dwa opowiadania czytanego i polecanego już Wam Jun’ichirō Tanizakiego. Recenzje poprzednich jego książek dotyczą takich pozycji jak: „Pochwała cienia”, „Klucz” i „Dziennik szalonego starca”. I tym razem Tanizaki nie stroni od trudnych tematów😏.

W opowiadaniach tych makabreska miesza się z mrokiem niechlubnych tokijskich dzielnic. 

– Potem ci wyjaśnię. Teraz musimy się spieszyć. Nie co dzień mam okazję być świadkiem mordertwa. Szkoda by było, gdyby mnie to ominęło.” – Diabły w biały dzień” Jun’ichirō Tanizaki.

Tak zwraca się Sanomura do swego jedynego przyjaciela w tytułowym opowiadaniu zachęcając go do nocnych wojaży. 

(…) Gdybym został świadkiem zabójstwa, pewnie sam do reszty bym oszalał. Jednak podchodzę do moich relacji niezwykle poważnie, dlatego też nie miałem wyboru. Musiałem wziąć się w garść i pójść do niego.” – Diabły w biały dzień” Jun’ichirō Tanizaki.

Tak znowu myśli Takahashi, pisarz o rewelacjach Sanomury fascynującego się opowiadaniem  kryminalnym Edgara Allana Poe zastanawiając się czy mu towarzyszyć. 

Finalnie oboje panowie są świadkami kryminalnych działań pewnej pary. Przepięknej kobiety wyglądającej na gejszę i zapewne jej przyjaciela lub nawet kochanka. 

W opowiadaniu zatytułowanym „Opowieść o Tomodzie i Matsunadze” ” Jun’ichirō Tanizaki kreśli znowu interesującą postać tytułowych bohaterów. Historia opowiadana jest z perspektywy narratora – pisarza, który w dniu 25 sierpnia 1920 roku otrzymał z prowincji Yamato list od żony Pana Gisuke Matsunagiego, który po krótkich pobytach w domu od chwili pojawienia się dzieci to pojawia się i znika na zmianę. Zaznajomiony z Ginzõ Tomodą, narrator zastanawia się co i czy cokolwiek łączy obu panów. Nie może uwierzyć, że z pozoru całkowicie inni, i z aparycji, i z charakteru panowie mogą w jakikolwiek sposób być ze sobą powiązani. 

Ta publikacja to kolejna wspaniała literacka podróż z przymrużeniem oka w „Kraj Kwitnącej Wiśni”. Do tego prześwietna narracja Tanizakiego, który na swe czasy był niezwykle interesującym nadawcą literackiego przekazu, do tego potrafiącym zaciekawić czytelnika, co jest rzadkością nawet po stu latach. Książka to dotyka trudnych tematów, od których też ten autor nigdy nie stronił. Mamy i fascynację śmiercią oraz cierpieniem, i nihilizm, i neurotyczne zaburzenia, i brak możliwości osiągnięcia szczęścia, a przede wszystkim egoizm i hedonizm. Przy czym wszystko to, zostało przedstawione w bardzo wyszukany sposób.  Publikacje cechuje również specyficzny sposób przedstawienia przyjaźni pomiędzy dwoma dorosłymi mężczyznami, takie typowe dla sposobu narracji japońskiej. Język, jak w poprzednich książkach Tanizakiego prostolinijny, bez zbędnych ozdobników. Zdania proste, trafne, styl bardzo wartki i cierpki dowcip to cechy szczególne opowiadań. Dialogi pisane w punkt z lekkim humorem. Mi czytało się prześwietnie. Przez lekturę przebrnęłam w mig. 

Na początku wydania czytelnik otrzymuje w gratisie „Od tłumacza” autorstwa Karoliny Grabikowskiej, która w bardzo przystępny sposób wprowadza nieznajomionego odbiorcę w świat literatury japońskiej. Dzięki tej części i z przytoczonych publikacji Tanizakiego już wiem, co będę chciała w kolejnych miesiącach przeczytać😏. I z dotychczasowego mojego doświadczenia zakładam, że te planowane lektury również okażą się warte opanowania. 

CZYTAJCIE PIĘKNE, WARTOŚCIOWE KSIĄŻKI ! 

Moja ocena: 8/10

Książkę wydało Wydawnictwo Akademickie Dialog, a ja z tą publikacją zaznajomiłam się dzięki Legimi

„Frania Tańska i Kolekcjoner Widmo” Maja van Straaten

FRANIA TAŃSKA I KOLEKCJONER WIDMO

  • Autorka: MAJA VAN STRAATEN
  • Cykl: FRANIA TAŃSKA (tom 2)
  • Wydawnictwo: LIRA
  • Liczba stron: 352
  • Data premiery: 7.08.2024 

O książce „Frania Tańska i Kolekcjoner Widmo” autorstwa Maja van Straaten (Wydawnictwo LIRA) będącej drugim tomem serii (pierwszy to: „Frania Tańska i tajemnica zaginionego obrazu”) ostatnio dyskutowałam z moją przyjaciółką😊 😉, która zastanawiała się czy warto w mych postach publikować opinie o książkach przeczytanych w ramach własnych, prywatnych planów czytelniczych w większości dzięki dostępowi do Legimi. Macie opinię na ten temat? Ja stoję na stanowisku, że jeśli warto podzielić się książką z jakiś powodów (tematu, stylu, bohatera itd.) to powinno się to robić. Może komuś z Was zachce się przeczytać publikację, o której mowa, a promowanie czytelnictwa jest zawsze w cenie😏. Tym bardziej, że „Franię Tańską i Kolekcjonera Widmo” polecam Wam z pełną świadomością. Ten tom bardziej spodobał mi się niż poprzedni. 

Maja van Straaten zabiera czytelników w tym tomie na wykopaliska archeologiczne i to nie byle gdzie, tylko do……. Nie, nie do Egiptu, choć i tak myślała sama główna bohaterka powieści. Tym razem Frania Tańska wyrusza z profesorem Gąsowskim, kierownikiem wykopalisk na Kujawy, gdzie zostaje zatrudniona w roli rysowniczki dokumentującej prace w terenie. Do Frani dołączają znudzeni warszawskim życiem przyjaciele; Leontyna Nowicka, zwana Lolą i importujący wino Tokaj ze swych rodzinnych Węgier Sándor Bercsényi. Frania wsparta przez profesorskiego asystenta Huberta Trach – Turowicza zatapia się w kolejną intrygę kryminalną, w której stawką są cenne trofea archeologiczne i najprawdziwszy skarb, o którym legenda krąży w Radziejowie i jego okolicach od wieków.  

Ależ się ubawiłam przy czytaniu tej części. Naprawdę😁. Zdecydowanie celniej Autorka tym razem trafiła w moje gusta i moje poczucie humoru. Bawiły mnie sceny, przykładowo scena z uwolnieniem Balatona, którego podjęła się Tańska, jak i wizyta samej hrabiny ministrowej Eleonory Hardt na posterunku policji i świetne dialogi. Mała próbka jak niżej: 

(…) Wzruszenie wywołane odzyskaniem mojego kompana, którego byłem pewny, bezpowrotnie postradałem, rzuciło mi się na wzrok….” – Frania Tańska i Kolekcjoner Widmo” Maja van Straaten.

Do tego ciekawie wykreowani bohaterowie z różnych warstw społecznych. Wspomniana w poprzedniej recenzji przeze mnie Marynia otrzymała tym razem dwóch kompanów, jeden Chmiel, a drugi Piwko, którzy stanowili przeciwwagę dla wysoko postawionego towarzystwa stanowiącego trzon opowieści. O Toni, jedynej chemiczce w Warszawie i ciotkach rezydentkach w dworku w Ustroniu nie wspomnę😉. Wszyscy jednak warci są zapoznania w tym literackim świecie.

Co do intrygi kryminalnej to nie ukrywam, że Kolekcjonera Widmo nie byłam w stanie odkryć.  Autorka tak kluczyła, tak podrzucała tropy, że ja się niestety nie rozeznałam. Okazuje się, że nie wystarczy czytać kryminały, by nabrać biegłości w odkrywaniu prawdy. Bez wątpienia jednak Frania Tańska się rozwija. Nie jest już młodą trzpiotką, raczej dojrzewa pociągając za sobą kolejne przygody, o których mile się czyta. Dojrzewa też jej Twórczyni, sama Maja van Straaten, która dopracowała i pomysł, i styl, i bohaterów, a tworzenie nowych postaci – jak widzę – nie nastręcza jej trudności. Uwielbiam kryminały retro, nawet w gatunku „cosy crime”, a postaci kobiece w tej międzywojenne scenerii. Zdecydowanie książka dla mnie! Polecam, czytajcie. Może i Wy polubicie Franię Tańską z jej całą ekipą. 

Zwróćcie również proszę uwagę na wydanie. Wydawnictwo LIRA naprawdę postarało się, by książki z serii o Tańskiej Franciszce cieszyły oko na naszych półkach bibliotecznych. Moim zdaniem te dwa tomy idealnie sprawdzą się jako prezent dla kogoś lubiącego czytać i pragnącego w ten sposób mile spędzać swój wolny czas. 

Moja ocena: 8/10

Książkę wydało Wydawnictwo LIRA, a ja spędziłam z nią miły wieczór dzięki dostępowi do Legimi.

„Wszystko, czego szukasz, znajdziesz w bibliotece” Michiko Aoyama

WSZYSTKO, CZEGO SZUKASZ, ZNAJDZIESZ W BIBLIOTECE

  • Autorka:MICHIKO AOYAMA
  • Wydawnictwo: GRUPA WYDAWNICZA RELACJA
  • Liczba stron: 288 
  • Data premiery: 15.05.2024
  • Data premiery światowej: 9.11.2020

Ostatnio o Wydawnictwo Relacja wspominałam przy okazji przedpremierowej recenzji czwartej części serii ☕️ „Zanim wystygnie kawa”☕️ autorstwa Toshikazu Kawaguchi pt. „Zanim się pożegnamy”. Jeszcze raz całą serię szczerze Wam polecam😊👍. Z dotychczas przeczytanych przeze mnie książek tej Grupy Wydawniczej (wszystkie opinie o nich przeczytacie na mym blogu) wynika, że wydawane publikacje mają głębię, nie są komercyjne i jak nic, idealnie wpasowują się w mój wyszukany gust🤪 – amatorki prozy azjatyckiej, a w szczególności prozy japońskiej. Tym bardziej chętniej sięgnęłam po premierę z maja br. „Wszystko, czego szukasz, znajdziesz w bibliotece” Michiko Aoyama. I od razu stwierdzam, że się nie zawiodłam. Książka jest warta Waszej uwagi! 

To kolejna wartościowa książka z gatunku „comfort places”. Tym razem miejscem akcji jest biblioteka ulokowana w ośrodku o nazwie Community House znajdującym się na terenie lokalnej podstawówki. W jej centrum jest punkt konsultacyjny, w którym każdy z odwiedzających może spotkać Panią Komachi szyjącą filcowe mini ozdoby obdarowując nimi gości biblioteki, którzy często ją odwiedzają nie wiedząc po co. Tak jak dwudziestojednoletnia Tomoka sprzedająca ubrania damskie w dużym sklepie o nazwie Eden, która po spotkaniu z Panią Komachi postanawia zmienić swoje życie i rozpocząć dodatkowe kursy pozwalające zmienić jej miejsce pracy. Czy Ryõ – trzydziestopięcioletni księgowy w firmie meblarskiej marzący o sklepie z antykami. Nawet Natsumi, czterdziestoletnia matka, która przeżywa cofnięcie kariery zawodowej po decyzji o dziecku męcząca się w archiwum wydawnictwa, zamiast realizująca się w dotychczasowej pracy redaktorki. I wielu innych klientów biblioteki dla których odwiedziny w tym magicznym miejscu dają nadzieję na nowe, lepsze, bardziej świadome i uważne na siebie życie. 

Bardzo dobrym literacko pomysłem było zamieszczenie w książce spisu „Autentyczne książki wspominane w powieści”. Mimo, że głównymi bohaterami nie są te publikacje, to odgrywają one ogromne znaczenie. Po pierwsze nierzadko trafiają do czytających jakby przez przypadek. I to oni zaczynają odkrywać ich drugie dno, które okazuje się dla nich najbardziej właściwe. Jakby Pani Komachi miała szósty zmysł i potrafiła pozornie nie zwracając zbytniej uwagi odgadnąć, co kto potrzebuje. Po drugie ich treść analizowana/wspominana w danej części często prowadzi do pewnych wniosków, które dla mnie w wielu miejscach okazywały się uniwersalne. Wystarczy choćby przeczytać wybrane przeze mnie cytaty. 

W gruncie rzeczy brak troski o jedzenie czy o własne otoczenie oznaczał brak szacunku do samej siebie.” – Wszystko, czego szukasz, znajdziesz w bibliotece”  Michiko Aoyama. 

(…) Nic się nie skończy, bo marzenie wciąż pozostaje żywe. Nawet jeśli się nie spełni. Tak też można żyć. Marzenie o czymś, co się nie spełni, nie jest czymś złym. Pozwala nam cieszyć się każdym dniem.” – Wszystko, czego szukasz, znajdziesz w bibliotece”  Michiko Aoyama. 

(…) Wiesz, zmiana nadejdzie tak czy siak, nawet jeśli bardzo chcemy, żeby wszystko pozostało takie samo. I odwrotnie – są rzeczy, które trwają, choć bardzo chcielibyśmy, by się zmieniły.” – Wszystko, czego szukasz, znajdziesz w bibliotece” Michiko Aoyama.

To powieść złożona jakby z oddzielnych historii. Jest ich łącznie pięć. Każda z nich ma element wspólny, jest nim biblioteka, postać Pani Komachi i praktykantki, młodej Nozomi Morinaga. Narracja skupia się jednak na innym bohaterze, którego czytelnik poznaje z jego narracji pierwszoosobowej. Relacja ta jest bardzo dobrze napisana. Bez względu czy Michiko Aoyama pisze z punktu widzenia młodej dziewczyny, dojrzałej matki borykającej się z trudami macierzyństwa, czy mężczyzny, który właśnie odszedł na emeryturę w wieku sześćdziesięciu pięciu lat. 

Ogromnym dla mnie pozytywnym zaskoczeniem było przeplatanie się bohaterów pomiędzy poszczególnymi historiami. I tak postać Pana Ebigawy z drugiej opowieści – właściciela antykwariatu pojawia się w ostatniej historii. Podobnie jest z Panią Gonną nauczycielką pracy przy komputerze z rozdziału pierwszego, która okazuje się żoną głównego bohatera – Masao z rozdziału piątego. To bardzo pozytywna powieść. Narracja prostolinijna typowa dla azjatyckiej literatury, w której zwykle dostrzegam ogromną radość z życia, często trudnego i umiłowanie każdego dnia, czasu, który pozostał człowiekowi. Książka delikatna z pięknymi postaciami. Napisana ze smakiem z nostalgią, z książkami w tle. Dla mnie czas z książką był idealny i chętnie bym tę przygodę powtórzyła! 

Zdecydowanie do przeczytania! 

Moja ocena: 9/10

Książkę wydała Grupa Wydawnicza Relacja, a ja ją znalazłam w zasobach Legimi

„Grzesznik ze Strehlen” Tomasz Duszyński

GRZESZNIK ZE STREHLEN

  • Autor: TOMASZ DUSZYŃSKI
  • Cykl: GLATZ (tom 5)
  • Wydawnictwo: SINE QUA NON
  • Liczba stron: 464
  • Data premiery: 23.10.2024

Serii „Glatz” nie czytałam wcześniej. Jakoś mnie te poprzednie tomy ominęły😉. Kryminały retro, co do gatunku znam i uwielbiam. Szczególnie za sprawą Marka Krajewskiego😁. Samego Tomasz Duszyński również poznałam z punktu widzenia jego twórczości dzięki prześwietnej publikacji pt. „Fenomen z Warszawy”. Z radością więc zaczęłam czytać premierę z zeszłego tygodnia pt. „Grzesznik ze Strehlen” od Wydawnictwo SQN, która jest piątym tomem wspomnianego powyżej cyklu. 

Kapitan Wilhelm Klein mieszkający aktualnie w Strzelinie ze swą partnerką Agnes i jej synem Ralphem zostaje poproszony przez miejskich notabli o wsparcie lokalnej policji w poszukiwaniu porwanej córki bogatego Essnera o wdzięcznym imieniu Sophie. Sprawa schwyconej Sophie przypomina współpracującemu z Kleinem wachmistrzowi Tobiasowi Hulce o sześciu porwanych lata temu młodych dziewczętach czeskiego pochodzenia, w tym o jego przyjaciółce z dzieciństwa Eliśce. Klein po odnalezieniu Sophie już wie, że te dwie sprawy są ze sobą związane. Nie bez przyczyny w miejscu „(…) w którym przetrzymywano Sophie, Klein odnalazł na ścianie wyryte imię Agnes. Tynk na podłodze świadczył o tym, że ten napis powstał niedawno.” 

I chyba samemu Autorowi Sophie z Agnes się lekko pomyliły🤪, gdy w rozmowie Kleina z nadwachmistrzem Hansem Bauerem pada imię porwanej Agnes zamiast Sophie (czytając na Legimi to 44 strona). 

„- Jakie są pana najbliższe plany względem śledztwa? – zapytał. Będzie pan chciał porozmawiać z rodzicami Agnes? Jej przyjaciółki i narzeczonym?
– W tej chwili nie jest to konieczne. Zapoznam się z notatkami policjantów i….
– Oczywiście – Bauer nie krył rozczarowania. Może spodziewał się jakichś bardziej spektakularnych propozycji Kleina….” – Grzesznik ze Strehlen” Tomasz Duszyński. 

A przecież narzeczonego Mathiasa ma Sophie, nie Agnes, bo Agnes to kochanka samego Kleina, o której porwaniu nic nikomu nie wiadomo😉. Taki drobny błąd logiczny, omyłka oczywista pisarska w imieniu bohaterek a potrafi namieszać. Mam nadzieję, że przy następnym reedycji ten maleńki błąd zostanie poprawiony👍. 

Wracając do ubiegłotygodniowej premiery to Duszyński w „Grzeszniku ze Strehlen” oddał cały kunszt kryminału retro. Są i liczne wątki historyczne, jak chociażby wspomnienie o; 

Hulka powiedział to szczerze. Czesi, którzy osiedli w okolicach Strzelina wiek temu, wciąż żyli w pewnej izolacji. Bracia Czescy zajęli kilka wiosek na południe od Strzelina, parali się tkactwem i rolą….” – Grzesznik ze Strehlen” Tomasz Duszyński. 

Jest wiernie oddane nawiązanie do ówczesnego życia. Autor wspomina przykładowo: gazetę „Strehlener Kreis- Und Stadtblatt”, sklepy kolonialne, funkcjonującą prawdziwie kawiarnię i cukiernię Georga Rothera (dawna) Ring Cafe und Conditorei Georg Rother. Stanowiska policyjne również mają swoją historyczną nazwę. Dzięki temu czytelnik rozeznaje czym różni się nadwachmistrz od wachmistrza i kim są asystenci policyjni. 

Do tego świetnie wykreowani śledczy z dawnych lat. Sam Klein i jego kompan, który go wspiera w działaniu wachmistrz Franz Koschell, który wiernym czytelnikom cyklu znany jest z poprzedniego tomu, a którego działania wespół z kapitanem Kleinem do tej pory wybrzmiewają w rodzinnym Kłodzku. Ich postaci idealnie wkomponowują się w gangsterski świat, który również znalazł swoje miejsce w powieści. 

Do tego wszechobecny mrok, brud i ciemnota. Brak więzi rodzinnych i przemoc domowa. A także ciężka praca, mimo wszystko, by żyć. 

„Wiele zawdzięczał bestii. Zdał sobie z tego sprawę pośród szaleństwa wojny, gdy ludzi od zwierząt nie odróżniało zupełnie nic. Każdy chciał jedynie przetrwać, za wszelką cenę, a wszechobecne okrucieństwo i śmierć wszystkim spowszedniały….” – Grzesznik ze Strehlen” Tomasz Duszyński. 

Bez wątpienia jest to bardzo dobry kryminał retro. Bardzo podobała mi się postać Kleina. Nie ukrywam, że polubiłam też Kulkę z jego siostrą Marthą i samego wachmistrza Franza Koschella. O psie śledczym, Florze nie wspomnę. Duszyński dość, że przedstawił sprawną historię kryminalną (tak naprawdę z trzema wątkami; Sophie, czeskich dziewcząt i samego Kleina) to jeszcze osadził tropiących sprawców w ich środowisku domowym. W przypadku Kleina mamy dom z Agnes i jej synem, w przypadku Koschella czytelnik poznaje jego żonę Barbarę i jego dzieci. Tak jakby chciał zwrócić uwagę czytelników, że przecież nawet najbardziej bezwzględny „pies tropiący” może mieć koło siebie kochające stado, o które dba przede wszystkim. 

Polecam Wam zdecydowanie powieść „Grzesznik ze Strehlen” Tomasza Duszyńskiego, o ile lubicie mroczne klimaty z ciekawą historią kryminalną. Nie tak oczywistą, jakby się mogło pierwotnie wydawać. Czytajcie!!!  

Moja ocena: 8/10

Moją opinię o książce przeczytaliście dzięki współpracy z Wydawnictwem Sine Qua Non.

„Samotnia” Anna Olszewska

SAMOTNIA

  • Autorka: ANNA OLSZEWSKA
  • Wydawnictwo: ZWIERCIADŁO
  • Cykl: ZBRODNIE CZORSZTYŃSKIE (tom 2)
  • Liczba stron: 300
  • Data premiery: 9.10.2024

Mimo, że cykl „Zbrodnie czorsztyńskie” jest mi obcy to proza samej Autorki; Anna Olszewska – strona autorska jest już mi znana. Poprzednio czytałam „Dziewczyna z fotografii” oraz młodzieżową książkę „Usłysz mnie”. Premiera z 9 października br. wydana przez Wydawnictwo Zwierciadło okazała się dla mnie dużym zaskoczeniem w aspekcie do poprzednio czytanych przeze mnie publikacji Olszewskiej. To ewidentny dowód, że wielu naszych rodzimych autorów dobrze czuje się w różnych gatunkach. 

Autor kryminałów Igor Schutt mieszkający w Czorsztynie znajduje na swej posesji młodego chłopaka, który posiadał jego niepublikowaną dotychczas książkę. Praktycznie w tym samym czasie w schronisku w Szczawnicy zaginęli bracia Piotr i Paweł Adamek, Sandra Sadurska i Daria Graszewicz wychowankowie domu dziecka w Krakowie, którzy byli na wycieczce pod opieką Marty Błońskiej, ich wychowawczyni.  O tym fakcie dowiaduje się aktualny konserwator pracujący w schronisku, były naczelnik miejscowej policji, Ryszard Małecki. Wspierając swoją byłą podwładną Annę Zdrojewską z wydziału do walki z przestępczością przeciwko życiu i zdrowiu Komendy Powiatowej Policji w Nowym Targu wplątuje się w śledztwo, które – jak się okazuje – ma coś wspólnego z żyjącym wiele lat wcześniej na tych terenach pustelnikiem Wincentym. 

Samotnia” Anny Olszewskiej to bardzo dobra książka. Poruszająca w swej fabule wiele wątków. Warto choćby wspomnieć osobę pustelnika Wincentego, który wzorowany był na prawdziwej postaci zamieszkującej pustelnię do 1949 roku, aż do jej spalenia. Walki byłego z aktualnym naczelnikiem miejscowej policji. Istniejącymi w szeregach służb mundurowych szowinizmie, niedopuszczaniu kobiet do ambitnych zadań, spędzaniu czasu w męskim gronie itd. Do tego bardzo trudny wątek dzieci z domów dziecka, krzywd zaznanych w domach rodzinnych, czego nam nie szczędzi Olszewska, czy w samej placówce, co obnaża bezlitośnie funkcjonujący w Polsce system. Do tego nieumiejętność radzenia sobie z dzieckiem spragnionym występków i fanatyzm religijny doprowadzający do wielu krzywd i wtedy, i też teraz. 

Mimo, że książka jest naprawdę wielowątkowa warto ją przeczytać. Te liczne motywy nie stanowią bowiem jej słabość, lecz jej moc. Bardzo dobrze Autorka skonstruowała narrację poruszając się w dwóch planach czasowych. Teraźniejszość związana jest ze śledztwem w sprawie zaginięć wychowanków z domu dziecka i śmierci nieznajomego chłopca odnalezionego przez Schutta. Przeszłość dotyczy pustelnika Wincentego, jego relacji z mieszkańcami, funkcjonujących zabobonów, „przyjaźni” z miejscową wiedźmą, jego tajemniczych gości i stałego mieszkańca, a także decyzji, które nawet podjęte w dobrej wierze okazały się całkowicie błędne. W historię opisaną w powieści wsiąknęłam praktycznie od pierwszych stron. „Samotnia” okazała się wspaniałą książką, w której najbardziej sympatyzowałam z postaciami Anny Zdrojewskiej i Ryszarda Małeckiego. Podobał mi się również wątek policjanta Piotra Kurpiela i jego siostry, a także matki odpychającej, jak on wszystko to, co niewygodne.

Książka składa się z dwudziestu trzech rozdziałów. Na początku, co przyjęłam ze sporym uznaniem, znajduje się spis Głównych postaci występujących w powieści. Na końcu natomiast zamieszczono słowa Od Autorki, które wiele wyjaśniają. I choć thrillery kryminalne z dziećmi w rolach głównych nie należą do moich ulubionych książkę tę mogę Wam polecić. O ile oczywiście macie mocne nerwy. Nie każdemu może się bowiem spodobać tak misternie uknuta narracja, w której ciemne moce przeciwstawiają się tym jaśniejszym i jakby się mogło wydawać, świat jednak ciągle osnuwa czarny mrok. Mimo wielu chęci. Mimo chęci tych, co im zależy. 

Miłej lektury! 

Ps. i nie przejmujcie się, że nie czytaliście – tak jak ja- pierwszej części serii pt. „Osada”. Publikację tę można czytać odrębnie bez straty dla całej fabuły👍. 

Moja ocena: 8/10

We współpracy z Wydawnictwem Zwierciadło. 

„Poradnik grzebania kotów” Mika Modrzyńska

PORADNIK GRZEBANIA KOTÓW

  • Autorka: KAREN M. MCMANUS
  • Wydawnictwo:ZYSK I S-KA
  • Liczba stron: 302
  • Data premiery: 1.10..2024

W ramach współpracy recenzenckiej z Zysk i S-ka Wydawnictwo zapoznałam się z kolejną premierą października pt. „Poradnik grzebania kotów”. @Mika Modrzyńska jest autorką już wielu publikacji. Ja z jej książkami nie miałam do tej pory do czynienia więc chętnie zaczęłam czytanie powieści z gatunku „cosy crime”, której główną bohaterką jest wielbicielka podcastów kryminalnych powracająca z zagranicy po latach do rodzinnej mazurskiej Brzózki. 

Stefania Miałkowska jaka jest to każdy widzi🤪. A cytując jej charakterystykę z powieści to: 
=>„Stefania nienawidzi rozmawiać z obcymi. Gdyby mogła, całe życie spędziłaby w zaciszu swoich czterech ścian…” 
=>Oboje z kolegą Adamem są „(…) niedojrzali, tak samo niedostosowani do społeczeństwa, na którego obrzeżach żyją; wciąż szukają swojego miejsca na świecie i obojgu zajmuje to nieco więcej czasu niż innym”. 
=>„(…) Wszystkie rozmowy prowadzone przez Stefanię są niezręczne – dlatego jej ulubione rozmowy to te, w których może siedzieć pod ścianą i do nikogo się nie odzywać.” 
=>Parafrazując „Podobno po bliższym poznaniu staje się znośniejsza.” 
=>„Jako nastolatka pisała wiersze i to filozofowanie zostało z nią, zawsze czające się gdzieś na obrzeżach myśli, nie do pozbycia.” 
=>„W Stefanii walczą dwa wilki – hiperaktywny, który nie potrafi porzucić nieskończonego zadania w połowie, gdy tylko raz się na nim zafiksuje, oraz antyspołeczny, któremu bateria towarzyska wyczerpała się dwie godziny temu…” 
=>„Nie lubi rzeczy niemówionych bezpośrednio i wprost, bo łatwo się w nich zgubić”. 

Tak skomplikowana postać jest główną bohaterką kryminalnej fabuły ze zbrodnią sprzed lat w tle, która na nowo staje się tematem numer jeden w małej społeczności, gdy zostaje odnalezione ciało zaginionej Martyny, jej koleżanki. Stefcia i jej przyjaciółki, Zonia i Joanna zaintrygowane odkryciem zaczynają się nim interesować. Do prywatnego śledztwa dołącza sąsiad Stefanii, Wincenty, któremu działania sąsiadki wyjątkowo przypadają do gustu. Czy morderca „trzynastoletniego podlotka z wypłowiałym beżowym swetrze” zostanie wreszcie zdemaskowany? 

Mika Modrzyńska mieszkająca w Nowej Zelandii publikowała już w wielu gatunkach. Pisze literaturę dla młodzieży, kryminały, fantastykę. Mnie dość spodobała się postać głównej bohaterki lekkiego kryminału o dość przewrotnym tytule „Poradnik grzebania kotów”. Od razu zaznaczam, że motyw z grzebanym kotem oceniam za bardzo udany😁. Celowo na wstępie zacytowałam kilka jej charakterystyk byście sami przekonali się jak wielowymiarowa jest to literacka bohaterka. I mimo, że wątek zaginionej trzynastoletniej mieszkanki małej mazurskiej miejscowości nie jest lekki to sposób, w jaki opisała go Autorka powoduje, że książkę zaliczam do propozycji na przyjemny wieczór. I styl. I tempo. I użyty język, a przede wszystkim ciekawa główna bohaterka powodują, że publikację czytałam z przyjemnością. 

Książka składa się z prologu, epilogu i dwudziestu pięciu ponumerowanych rozdziałów. Narracja jest trzecioosobowa, głównie skoncentrowana na działaniach Stefci. Jej prywatne, w wielu miejscach nieudolne śledztwo obfituje w gagi sytuacyjne i nieporozumienia. Autorka sprytnie wykorzystała cechy książek z gatunku „cosy crime”, które swą lekkością zachwycają i powodują, że chce się je czytać jeszcze. 

Nie jest to może arcydzieło. Choć podobał mi się wyjątkowo wątek Joanny. Zaś sam sprawca miałam wrażenie to tak trochę jakby „ni pies, ni wydra” (tj. nic na niego nie wskazywało). Na plus wspomniana już co najmniej dwukrotnie w recenzji Stefcia, Zonia i postać Wincentego. Ona jakby bardzo chce, a przede wszystkim chce się dowiedzieć, co tak naprawdę stało się z jej koleżanką z podstawówki Martyną. Jedna z jej przyjaciółek jest jej przychylna. On znowu jakimś dziwnym trafem podąża jej śladem. Taki trochę zawadiacki team, który pcha się tam, gdzie nie powinien. Całkiem przyjemny. 

Moja ocena: 7/10

Za możliwość zapoznania się z lekturą serdecznie dziękuję Wydawnictwu Zysk i S-ka.