„Na dwoje babka wróżyła” Renata Kosin

NA DWOJE BABKA WRÓŻYŁA

  • Autorka: RENATA KOSIN
  • Wydawnictwo: KSIĄŻNICA
  • Cykl: JEMIOŁKI (tom 1)
  • Liczba stron: 352
  • Data premiery: 26.07.2023r

@Renata Kosin – strona autorska to Autorka wielu powieści. Patrząc na jej bibliografię wysnuwam wniosek, że lubi pisać serie. Stworzyła między innymi cykle „Siostry Jutrzenki”, „Sekret zegarmistrza” oraz dwuczęściową „Tajemnice Luizy Bein”. Napisała wiele pojedynczych powieści obyczajowych oraz znalazła się w różnych antologiach, jak na przykład w bardzo udanym zbiorze „Kemping Chałupy 9”. Ja do tej pory kontaktu z twórczością Renaty Kosin nie miałam. Pierwszy tom nowej serii „Jemiołki”zatytułowany „Na dwoje babka wróżyła” to moje pierwsze spotkanie z tą Autorką. Książka premierę miała 26 lipca br. i wydana została nakładem Wydawnictwa @Książnica.

Zaczynajmy więc… 

Każdy człowiek nosi w sobie jakąś opowieść. Jedną albo więcej, zależnie od tego, ile przeżył. Niektóre są długie, inne krótkie, wesołe lub smutne, ciekawe, ale też nudne i niegodne uwagi…” -„Na dwoje babka wróżyła” Renata Kosin.

Właśnie te historie mieszkańców Jemiołek – Górnych i Dolnych –  dawnych i aktualnych są kanwą opowieści snutych przez Renatę Kosin. To historie różnych osób. Jedne ważne, kluczowe, zaważające na życiu, inne błahe, nieistotne, będące jakby uzupełnieniem. Tłem dla każdej z nich jest Gaja. Młoda dziewczyna, którą niektórzy posądzają o nadprzyrodzone moce. Gaja, która „(…) nie była wyczekiwanym z radością dzieckiem, lecz długo skrywanym powodem do wstydu. W tym wieku nie wypadało poczynać dzieci, zwłaszcza, gdy miało się już wnuki…” Gaja z troską patrząca na Babcię Pogodę, z sympatią na Fabiana, z zaciekawieniem na Walentego. Gaja próbująca odkryć rodzinne sekrety, nie tylko własne, lecz także innych rodzin; Knutów, Milewskich, Bzurów i innych. 

Miałam ogromny problem z recenzją tej powieści. Nie dlatego, że jest wyjątkowo słaba, czy, że jej przeczytanie okazało się pomyłką. Bynajmniej. Tylko dlatego, że jest to powieść w konstrukcji za którą kompletnie nie przepadam. To pewnego rodzaju saga. Opowieść długa, chwilami za długa, sięgająca wydarzeń wielu pokoleń. Współczesność miesza się z przeszłość. Czasy wojny, pogromu Żydów, powojenne czy wojenne ucieczki do Ameryki stykają się z teraźniejszością. Pojawiają się potomkowie, potomkinie. Zapowiadani są bohaterowie ówczesnych zdarzeń, jak ciotka Valery, o której rychłym przyjeździe czytamy na końcu (oj tak, ta to może namieszać. Historie, jedne ciekawe inne mniej, wpadają jakby to jednego kotła narracyjnego. Chwilami gubiłam się w tych opowieściach, myliły mi się imiona, rodziny. Losy niektórych bohaterów wydawały mi się mało splątane ze sobą. Prędzej widziałabym je jako odrębne opowieści z kolejnych części, niż powiązane w jednej powieści wątki fabularne. 

Dużą zaletą książki jest główna bohaterka – Gaja. Nie lubię czytać o „prawie ideałach”. Gdzieś tam zawsze tli się niezgoda na taką postać wiedząc, że w rzeczywistym życiu nie mam szansy jej spotkać. Gaja spodobała mi się chyba dlatego, że sama ma bardzo trudną historię pochodzenia. Jej matka Kazimiera to postać wręcz odpychająca. Ma dziwną relację z siostrami Lucyną i Hanką. Z każdą inną. Mimo, że chwilami zachowywała się bardzo infantylnie, mimo swego wieku, jak mała dziewczynka, to jej zamiłowanie do historii, umiłowanie przyrody i wsi przekonało mnie do niej. Z zapartym tchem przewracałam kolejne strony czekając, co tym razem odkryje, co sobie przypomni i co wywnioskuje, ze strzępków rozmów. No i co zrobi z tym Radkiem…. 

Kompletnie nie przekonał mnie wątek Jemiołek Górnych i Dolnych. W wielu miejscach czytałam o niechęci, o niezabliźnionych ranach, o nieprzepracowanych nieporozumieniach pomiędzy dwiema stronami wsi, pomiędzy dwiema częściami naw w kościele, pomiędzy spacerujących po dwóch drogach oraz modlącymi się pod dwoma różnymi obrazami Madonny. W relacjach między bohaterami nie odczułam tej niechęci, tej skomplikowanej przeszłości. Możliwe, że sposób prowadzenia narracji Autorki, spokojny, wyważony zasłonił tę niechęć, lub nie do końca ona wybrzmiewa z treści. 

Jan Kochanowski w „Pieśni świętojańskiej o Sobótce” w części „Panna XII” pisał: „Wsi spokojna, wsi wesoła”. Jemiołki to taka wieś. Choć realnie chyba nie istnieje. Znalazłam tylko wieś Jemiołki – Piotrowięta, która położona jest w województwie podlaskim, w gminie Sokoły. Ciekawe, czy Autorka szukając pomysłu na umiejscowienie akcji nowej serii myślała właśnie o tym miejscu… Cokolwiek by się w tej wsi nie działo, ktokolwiek by nie przyjechał, ją nie odwiedził, gdziekolwiek, by jej mieszkańcy nie wyjechali i cokolwiek nie nabroili, a także jakkolwiek wybory sołeckie nie okazały się nierealne, tę fikcyjną wieś odebrałam bardzo realistycznie. Z jej hermetyczną, duszną społecznością. Z jej tajemnicami i ciekawymi postaciami (jak Zoe – tylko czemu ona jest z Ameryki? – doulą i potomkinią dawnych zielarek i uzdrowicielek). Z jej przyrodą bardzo wiernie opisaną i zachwycającą. Z jej nieprawdopodobieństwem, z jej fantastyką, z jej fabularnością. 

Za dużo się działo, za dużo. I pewnie jeszcze drugie tyle lub więcej będzie się działo w kolejnej części sagi. Opowieści o mieszkańcach Górnych i Dolnych Jemiołek. Wielu mieszkańcach w wielu opowieściach. Lubicie takie sagi? Jeśli tak, to seria „Jemiołki” zdecydowanie jest dla Was. Zachęcam do lektury !!! 

Moja ocena: 6/10

Za możliwość zapoznania się z lekturą bardzo dziękuję Wydawnictwu Książnica

„Zodiakara” Andrea izquierdo

ZODIAKARA

  • Autorka: ANDREA IZQUIERDO
  • Wydawnictwo: ZNAK LITERANOVA
  • Liczba stron: 368
  • Data premiery: 12.07.2023r.

Czy jesteście miłośnikami astrologii? Czytacie horoskopy, wierzycie w to co zapisane w gwiazdach? Jeśli tak, to koniecznie musicie sięgnąć po „Zodiakarę” Andrea Izquierdo od wydawnictwa Znak Literanova. Jeśli nie, również polecam Wam lekturę, bowiem jest to lekka, przyjemna  i zapewniająca rozrywkę lektura.

Anna dopiero przed ołtarzem zdaje sobie sprawę, że nie może wyjść za Carlosa. Czy to dlatego, że podejrzewa go o zdradę? Czy może dlatego, że nie jest gotowa na ślub? A może po prostu nie byli sobie pisani? Może nigdy nie mogli stworzyć dobrej pary, bo Waga nie jest kompatybilna z Baranem. Kiedy kobieta słyszy taką odpowiedź od jednej z koleżanek wpada na pomysł, by podjąć się swoistego eksperymentu. Chce sprawdzić, czy istnieje coś takiego jak przeznaczenie i relacje zapisane w gwiazdach. Plan jest prosty. 12 miesięcy i 12 znaków zodiaków. Anna będzie randkowała po kolei z facetami spod różnych znaków, żeby sprawdzić, czy układ planet faktycznie może wpływać na to jak ludzie dogadują się w związku i w łóżku.

12 lipca ukazała się część pierwsza, które skupia się na czterech znakach zodiaku, założyć, więc można, że cykl będzie obejmował 3 tomy. Powieść podzielona jest więc na cztery części pisane w narracji pierwszoosobowej z punktu widzenia Anny. Każda z części składa się z rozdziałów, zatytułowanych na wzór serialu „Przyjaciele” „Ten z…”. Ciekawym elementem urozmaicającym są wplecione w teks fragmenty rozmów na komunikatorze. Dodaje to wiarygodności i uaktywnia tekst. Powieść czyta się bardzo przyjemnie. Jest lekka, zabawna, błyskotliwa. Muszę przyznać, że Anna momentami trochę mnie drażniła, była naiwna i lekkomyślna, jakby sama nie wiedziała czego chce. Jednak w trakcie trwania akcji jej postać trochę się rozwija. Znajdziemy w tej książce trochę informacji dotyczących znaków zodiaków. Muszę przyznać, że mi osobiście nie przypadły do gustu fragmenty pamiętnika Anny, gdzie opisywała poszczególne znaki. Trudno szukać też w tej książce głębi psychologicznej, jeśli jednak szukacie ciekawej lektury na lato, która pozwoli Wam się zrelaksować, to pozycja nada się idealnie.

Moja ocena: 7/10

Za możliwość przeczytania książki bardzo dziękuję WYDAWNICTWU ZNAK LITERANOVA.

„Dom w Riverton” Kate Morton

DOM W RIVERTON

  • Autorka: KATE MORTON
  • Wydawnictwo: ALBATROS
  • Seria: SERIA BUTIKOWA
  • Liczba stron: 528
  • Data premiery: 12.07.2023r.
  • Rok 1 polskiego wydania: 2009r.
  • Rok światowej premiery: 2006r.

Nie mogłam odnaleźć w sieci informacji, czyim nakładem oraz tak naprawdę kiedy wydano po raz pierwszy na polskim rynku „Dom w Riverton” Kate Morton. Znalazłam tylko jakąś publikację z 2009r, ale nie gwarantuję, że była rzeczywiście pierwszą. Zauważyłam również, że książkę tę publikowały przed @WydawnictwoAlbatros dwa inne, duże polskie wydawnictwa😊.

Seria butikowa ma jednak swój niepowtarzalny urok. Premiera z 12 lipca br. to czwarta książka Kate Morton, z którą zapoznałam się w tym wydaniu. Od razu donoszę, że podobała mi się na równi z „Milczącym zamkiem” (recenzja na klik), zdecydowanie bardziej od powieści „Strażnik tajemnic” oraz „Zapomniany ogród”.

Wschodząca gwiazda angielskiej sceny poetyckiej odbiera sobie życie nad ciemnym jeziorem w wieczór wielkiego przyjęcia. Jedynymi świadkami są dwie piękne siostry, które już nigdy nie zamienią ze sobą słowa…” – „Dom w Riverton” Kate Morton.

Mowa o Robbim Hunterze, a siostry to Hannah i Emmeline Hartford. I to ich historię chcę przedstawić zainteresowanym widzom Ursula Ryan, młoda reżyserka. Dlatego prosi o pomoc ponad dziewięćdziesięcioletnią Grace Bradley, byłą służącą domu w Riverton i byłą osobistą pokojówkę Hannah Hartford. Czy uda się Ursuli dowiedzieć prawdy o prawdziwych wydarzeniach z lata 1924 roku?

Downton Abbey”  to jeden z moich ulubionych seriali kostiumowych. Uwielbiam niuanse zobrazowane przez twórców na granicy służby oraz jaśnie państwa, których – pozwolę sobie na to sformułowanie – byli praktycznie ich własnością. Wtedy. Te, sto lat temu😉. Uwielbiałam również czytać książki zubożałego angielskiego arystokraty Juliana Fellowesa, również aktora, scenarzysty i reżysera filmowego, a także polityka zasiadającego w Izbie Lordów. To właśnie on był twórcą scenariusza do „Downton Abbey”, w którym wykorzystał motywy ze swoich powieści jak np.  z cyklu  „Belgravia” (tom 1-11) osadzonego w najbardziej arystokratycznej dzielnicy Londynu, czy „Snoby”, „Czas przeszły niedoskonały”. Te relacje z pierwszej ręki jak radzili sobie angielscy arystokraci kiedyś i jak radzą sobie teraz miały dla mnie swój urok. Możliwe, że Kate Morton też podobał się i serial, i książki Fellowesa. W „Domu w Riverton” odnalazłam bowiem ten sam sznyt i ten sam czar. Możliwe, że dlatego książkę czytałam praktycznie jednym tchem.

Kate Morton od jakiegoś czasu w swoich powieściach stosuje tą samą sprawdzoną konstrukcję. Fabułę dzieli na części. Każda z nich składa się z zatytułowanych rozdziałów. Chronologię zdarzeń ewidentnie oznacza czasem i miejscem akcji. Dodatkowo, by czytelnik nie miał jakichkolwiek szans na pomyłkę, w tej książce podzieliła zdarzenia jeszcze rodzajem narracji. Historię Grace na przestrzeni lat, od podlotka, do wiernej towarzyszki Hannah poznajemy dzięki jej relacji pierwszoosobowej. Natomiast pozostałe wydarzenia opowiadane są z perspektywy narratora trzecioosobowego.

Autorka wiernie odzwierciedliła specyfikę ówczesnych czasów i społeczną warstwę, w której umieściła fabułę.

Nie licząc małżeństwa, śmierć stanowi jedną okazją w życiu kobiety, kiedy jej imię powinno się pojawić w gazecie. – Zwróciła oczy ku niebu. – I niech Bóg ma ją w swojej opiece, jeśli prasa, zmiesza z błotem jej pogrzeb, bo nie dostanie już drugiej szansy.”

Lub

Wiesz jaką odgrywasz w tym wszystkim rolę. Ludzie nam ufają, ponieważ reprezentujemy elitę dwóch najważniejszych rzeczywistości. Nowoczesny biznes i staromodną pewność tkwiącą w twoim rodzinnym dziedzictwie.”

Jakbym słyszała Maggie Smith odgrywającą rolę Violet Crawley. To przeświadczenie o własnej wyjątkowości. Ta wiara we własne siły i sprawczość w zderzeniu z rzeczywistością służby, z ich uniżeniem i bezgraniczną wiarą w poczucie szczególnego szczęścia łączącego się ze służbą w starym, bogatym, arystokratycznym, angielskim domu. Czasem przyznaję, Grace wydawała mi się zbyt naiwna, zbyt oddana. Jako kobieta XXI nie mogłam pogodzić się z jej wyborami, które zaprowadziły ją na skraj nieszczęścia i niedoli życiowej, które wiązały się z jej stratami. To były najtrudniejsze momenty tej książki. Chwile, które rodziły mój wewnętrzny, duchowy sprzeciw.

Poza emocjami, o których wspomniałam powyżej, styl angielskiego gotyku został przez Kate Morton oddany bardzo wiernie. Również i w tej powieści czytelnik zachwyci się scenografią, manierami. Również i w tym przypadku zaciekawi go tajemnica. Chociaż, pewne wydarzenia już prawie od początku były do przewidzenia😊. Ogromny plus za historię Grace i jego pochodzenia, chociaż tak infantylnie przedstawionej historii dziecka bez jednego z rodziców już długo nie czytałam😊. Tu też nie mogłam uwierzyć w tą tajemnicę trzymaną bardzo długo przez wszystkich, dla których była oczywistością. Dla mnie jako czytelnika również.

Historia osadzona w cudownych czasach. Opowieść o miłości, zdradzie, trudnych wyborach, braku zrozumienia, zachwianych więziach oraz nieprzepracowanych relacjach. Historia o Anglii sprzed wieku. Miłej lektury!!!

Moja ocena 8/10.

Recenzja powstała dzięki Wydawnictwu Albatros.

„Ptaki i inne opowiadania”   Daphne du Maurier

PTAKI I INNE OPOWIADANIA

  • Autorka: DAPHNE DU MAURIER
  • Wydawnictwo: ALBATROS
  • Seria: SERIA BUTIKOWA
  • Liczba stron: 301
  • Data premiery w tym wydaniu: 8.02.2023r.
  • Rok pierwszego wydania polskiego: 1997r
  • Rok premiery światowej: 1952r. przez Gollancz  jako „The Apple Tree: A Short Novel and Many Long Stories”.  Ponownie wydana przez Penguin w 1963 roku pod obecnym tytułem.

Ależ się rozczytałam w publikacjach autorstwa Daphne du Maurier od @WydawnictwoAlbatros😊. Aż trudno uwierzyć, że „Ptaki i inne opowiadania”  to piąta pozycja tej autorki przeze mnie zrecenzowana na moim blogu. Jeśli nie znacie twórczości literackiej (nie wspominam o ekranizacjach 😉) tej autorki to zerknijcie na poprzednie recenzje jej dorobku; „Rebeka”, „Moja kuzynka Rachela”, „Oberża na pustkowiu” oraz „Kozioł ofiarny”.

W Wikipedii przeczytałam, „(…) autor Frank Baker uważa, że du Maurier splagiatowała jego powieść The Birds (Ptaki) z 1936, w swoim własnym opowiadaniu o tym samym tytule z 1952 r. Du Maurier pracowała dla wydawcy Bakera Petera Llewelyna Daviesa w czasie, kiedy ten przedstawił mu swoją książkę.. Kiedy The Birds Hitchcocka, oparte na historii du Maurier zostało opublikowane, Baker rozważał wytoczenie kosztownego procesu przeciwko Universal Studios, zostało mu to jednak odradzone”. Bez względu, czy plagiat, czy nie dreszczowiec z 1963 roku o tytule „Ptaki” reżyserii Alfreda Hitchcocka wyniósł Daphne du Maurier na wyżyny ulubionej autorki mistrza kina. A ciekawych opowieści w zbiorze krótkich form wydanych przez Wydawnictwo Albatros jest sporo.

W tytułowym opowiadaniu zachwyciła mnie postać Nata walczącego o przeżycie swoje, swojej żony i dzieci. To faktycznie bardzo dobrze utkana historia, w której du Maurier stworzyła napięcie kreśląc obrazy jak z horroru. Do tego zachowanie innych mieszkańców. Ogromne niezrozumienie sytuacji. Wielka nadzieja, że nic złego się nie stanie.

Ogromnym zaskoczeniem było dla mnie „Monte Verità” krajobrazowa góra ze swoimi tajemnicami. Tu autorka zastosowała narrację pierwszoosobową. Dzięki bezpośredniej relacji narratora mogliśmy poznać tragiczną historię Viktora, który pochowany w dolinie u stóp góry „(…) ma spokój. Zachował swoje marzenia.”. Szczęśliwy początek historii Anny i Viktora zamienił się w mordęgę, w której towarzyszył Viktorowi jego najbliższy przyjaciel. A sama opowieść została przedstawiona z perspektywy kilkudziesięciu lat od wydarzeń, które wywarły wpływ na młode małżeństwo. Mistycyzm, tajemnica, kobiecość. To cechy tego opowiadania.

Ależ ubawiłam się czytając opowiadanie „Jabłonka”. Całkowicie zaskoczona kierunkiem, w którym podążyło opowiadanie zapoznałam się z ciekawym podejściem do wieloletniego związku małżeńskiego, oczekiwaniom otoczenia, a prawdziwymi spostrzeżeniami wdowca ze starym drzewem w tle. Do tego postaci starego ogrodnika i służącej. Ciekawe podejście do tematu, przyznaję…

Warto zwrócić Waszą uwagę na opowiadanie zatytułowane „Prowincjonalny fotograf”. Autorka idealnie w nim zobrazowała brytyjską socjetę. Znudzoną bogatą mężatkę, z dwoma córkami u boku, w trakcie spokojnych wakacji. Wieje nudą u jednych, gdy dzieje się tragedia u drugich.  Co ciekawe Daphne du Maurier nie chciała, by historia kulawego fotografa zakończyła się wraz z końcem jego niespełnionych marzeń dając w końcówce dużą rolę osobie jego niepełnosprawnej siostry. Ciekawe, co pomyślały o tej historii dumne, angielskie matrony i młode arystokratki?

Nostalgia wywołana została przy czytaniu „Pocałuj mnie jeszcze raz”, a szczególnie we fragmencie: „Kiedy zjawił się autobus, wskoczyła przed wszystkimi, a ja po nich: nie miałem zielonego pojęcia dokąd jedzie, ale mało mnie to obchodziło. Weszła na górę, usiadała z tyłu i ziewnąwszy zamknęła oczy.” Kiedyś dawno temu byłam w Wielkiej Brytanii. Kiedyś dawno temu, wraz z mymi dziećmi też wbiegałam na piętro czerwonego autobusu, który mknął ulicami Londynu. Kiedyś dawno temu, też mogłam być obiektem westchnień jakiegoś mężczyzny przypadkowo spotkanego. Albo i nie…. Ciekawy pomysł z interesującym zakończeniem. Coś na zasadzie: nie wszystko złoto, co się świeci.

I ostatnie, szóste opowiadanie o tytule „Stary” to jakby wisienka na torcie. Prawdziwe zaskoczenie. Nawet narracja jest trochę inna. Zdarzenia relacjonuje bohater obserwujący Starego i jego rodzinę. Spotykający ich. Przyglądający się im bardziej lub mniej z ukrycia. Próbujący zinterpretować ich zachowanie, ich postępowanie, ich motywy. Zastanawiający sposób patrzenia na świat został w przypadku tej opowieści zaprezentowany. Nie taki oczywisty, jakby się mogło wydawać. Nie taki jasny.

Nie ukrywam, że „Stary” to moje ulubione opowiadanie z całego zbioru. Możliwe, że z tego powodu, iż z podobną historią spotkałam się po raz pierwszy. To du Maurier pokazała mi inny punkt widzenia, który nigdy w sposób naturalny nie byłby moim udziałem. I chyba o to chodzi w czytaniu opowiadań, że każde z nich w zbiorze jest jak tajemnicza czekoladka z pudełka, której smak jest dla nas zaskoczeniem. Nigdy nie wiemy, co się wydarzy. Nigdy nie podejrzewamy, co nas spotka.

Opowiadania czytać trzeba lubić. Opowiadania czytać trzeba chcieć i umieć. Ja od jakiegoś czasu czytam je całkowicie odrębnie, nie jedno po drugim. Dzięki temu potrafię zapamiętać znacznie więcej, a każdą historię traktuję jak odrębną krótką formę, którą czasem bardzo długo pamiętam.

Moja ocena: 8/10

Egzemplarz recenzencki otrzymałam od  Wydawnictwo Albatros, za co bardzo dziękuję.

„Pożegnanie z bronią” Ernest Hemingway

Ernest Hemingway

POŻEGNANIE Z BRONIĄ

  • Autor: ERNEST HEMINGWAY
  • Wydawnictwo: MARGINESY
  • Liczba stron: 376
  • Data premiery w tym wydaniu: 12.04.2023r.
  • Data pierwszego wydania polskiego: 1931r.
  • Data premiery światowej: 1929r.

Nikt już chyba nie czyta literatury pięknej ☹. Zachwycając się nowymi tłumaczeniami i wydaniami od @wydawnictwomarginesy klasycznej literatury szukam wśród czytających znajomych pasjonatów tego gatunku. Za wyjątkiem wujka z numerem Pesel zaczynającym się na cyfrę „4” nikogo nie znalazłam😉. A szkoda. Odkrywanie ponownie w nowym przekładzie, bardziej uwspółcześnionym, przykładowo, Ernest Hemingwaya to nie lada gratka. Podobne odczucia miałam po przeczytaniu „Zaś słońce wschodzi” oraz „Wiosenne wody”. Sięgając więc po całkowity klasyk „Pożegnanie z bronią” debiutujące w tym wydaniu w kwietniu br. liczyłam ponownie na ucztę intelektualną. Wiele można zarzucić Hemingwayowi, ale przyznać trzeba, że wytrawny pisarzem był….

Opis Wydawcy

„Amerykański porucznik Frederic Henry służy w korpusie ambulansów armii włoskiej podczas pierwszej wojny światowej. Stacjonując w północnych Włoszech, spotyka piękną angielską pielęgniarkę Catherine Barkley i zakochuje się w niej. Namiętny romans tych dwojga zostaje jednak przyćmiony przez okropności wojny. Frederic rusza na front z niewielkim oddziałem, który traci podczas ofensywy, on sam zaś musi zdecydować, czy zostać dezerterem czy zginąć. Czy w tak ponurych czasach może liczyć na łut szczęścia?”

W tych paru zdaniach Wydawca wprowadza czytelnika w meandry historii pisanej prawie sto lat temu i opartej na własnych doświadczeniach autora. Wśród spokojnej służby na tyłach armii, wypełnionej alkoholem i kobietami szukałam okropieństw pierwszej wojny światowej. Frederick Henry, zwany przez wielu Tenente jako amerykański ochotnik służy czerpiąc z wojennej zawieruchy wszystko, co się da. Jego spotkanie z angielską wolontariuszką Czerwonego Krzyża Catherine Barkley rodzi głębokie uczucie, niestety bez happy endu.

Bardzo dobrze Hemingway oddał szczegóły życia w okopach. Idealnie sportretował uczucia, które rodzą się w głowie porucznika tracącego powierzonych mu ludzi i sprzęt, tracącego na froncie swoich kompanów przyjaciół. Tematy podjęte w tej wielkiej prozie okazały się dla mnie bardzo przejmujące. Trudno czytało mi się o niewoli, o śmierci, o niespełnionej miłości i poszukiwaniach zakończonych sukcesem, ale tylko jakby na moment, na chwilę. Jakby Hemingway chciał zostawić w swojej spuściźnie przesłanie na potomnych o fałszywej niezłomności, ulotnym szczęściu i niespełnionych miłościach. W tych charakterystycznych dla Autora monologach głównego bohatera oraz opisach przyrody można się zatracić. To literatura przez duże „L”, w której nie brakuje wzniosłych uczuć, skomplikowanych sformułowań, rozbudowanych zdań i szarpiących nerwy historii. Wojna i miłość, tak jak tytuł filmu, w którym w postać pierwowzoru  Catherine – Agnes von Kurowsky wcieliła Sandra Bullock, a w samego pisarza Chris O’Donnell, to tło „Pożegnania z bronią”. Tło, które fascynowało wielu kinowych twórców. Warto wspomnieć, że pierwszy film na kanwie tej powieści powstał już w roku 1932, tj. dwa lata po premierze książkowej. Najbardziej znany, który z Rocka Hudsona zrobił amerykańskiego gwiazdora filmowego, miał premierę w dniu 14 grudnia 1957 roku. Jest to jednak temat tak wdzięczny, tak chwytliwy, że jeszcze pewnie nie raz kinematografia spróbuje zaczarować nas, widzów kolejną ekranizacją.

Trudno jest czytać literaturę piękną o tematyce wojennej, gdy na Wschodzie wojna dzieje się tu i teraz. Trudno jest czytać prawie stuletnią literaturę, gdy półki księgarń zalewane są współczesnymi powieściami w interesujących mnie gatunkach. Całkiem trudno. Warto jednak czasem zanurzyć się w przeszłość. Warto zachwycić się opowieściami nieśpiesznymi. Zdaniami wijącym się jak przepiękne węże, w których nawet trudnych opisach od razu zauważalne jest piękno ówczesnej prozy. I do takiej odskoczni Was zachęcam. Udanej lektury!!!

Moja ocena: 7/10

Egzemplarz recenzencki otrzymałam od Wydawnictwa Marginesy, za co bardzo dziękuję.

„Córka Oligarchy” Katarzyna Mak

CÓRKA OLIGARCHY

  • Autor: KATARZYNA MAK
  • Wydawnictwo: LUNA
  • Liczba stron: 288
  • Data premiery: 23.02.2023r.

Moje zaległości recenzenckie cały czas mają się dobrze, co mi się uda coś nadrobić, to za chwilę sterta znowu się zwiększa. Ponieważ za niecały tydzień wybieram się na wakacje, co wiąże się z tym, iż mam w planie przeczytać kilka czekających na swoją kolej książek, muszę się zmobilizować i choć trochę zmniejszyć moje zaległości recenzenckie. Dziś chciałam się z Wami podzielić mocno spóźnionymi wrażeniami po lekturze „Córki oligarchy” Katarzyny Mak od Wydawnictwa Luna. Powieść ta bowiem premierę miała 23 lutego br. Czas publikowania recenzji jednak nie jest zupełnie przypadkowy, bowiem w mojej opinii jest to lektura znakomita na wakacje, lekka i przyjemna.

Sonia to córka rosyjskiego oligarchy, przyzwyczajona do życia w luksusie. Jej ojciec jest człowiekiem zimnym, bezwzględnym i pozbawionym skrupułów i nie waha się wykorzystać nawet własnej córki do realizacji swoich celów. Leo to mściciel, Włoch, służył w Legii Cudzoziemskiej. Po tym jak jego żona została w okrutny sposób zamordowana, poprzysiągł zemstę. Spisek, który planuje latami doprowadza go do jego wroga. Zatrudnia się w ochronie Vasiljewa, staje się jednym z jego zaufanych ludzi, a szczęśliwy zbieg okoliczności sprawia, że pewnego wieczoru pilnuje jego córki. W wyniku różnych zdarzeń znajduje się na pokładzie statku z córką wroga. Czyż to nie doskonała okazja do dokonania zemsty? Nie przewidział tylko jednego, że dziewczyna wzbudzi w nim uczucia. Co przeważy? Miłość czy pragnienie zemsty? Czy dwoje ludzi z tak różnych światów, boleśnie doświadczeni przez los mają szansę być razem?

Przedstawiona w powieści historia nie jest nietypowa, ani oryginalna. Podobnych historii jest mnóstwo. Natomiast styl autorki sprawia, że czyta się ją bardzo przyjemnie, pozwala oderwać się od rzeczywistości, zapomnieć o problemach. Lekki, przyjemny język powoduje, że książkę czyta się niezwykle szybko. Wykreowane przez autorkę postacie są charakterystyczne, silne i zdeterminowane, jednocześnie mają za sobą wyjątkowe trudne przeżycie, ich przeszłość pełna jest blizn i traum. Barwna, dynamiczna akcja, w której jest miejsce, na pościgi, strzelaniny, zemstę, tajemnice,  gorące sceny sprawiają, że trudno się nudzić podczas lektury.

Jeżeli szukacie gorącej powieści na letnie dni i wieczory, którą szybko się czyta, jest lekka i przyjemna to lektura „Córka oligarchy” będzie  doskonałym pomysł.

Moja ocena: 6/10

Za możliwość przeczytania książki bardzo dziękuję WYDAWNICTWU LUNA.

„Tamto lato” agnieszka lingas-łoniewska

TAMTO LATO

  • Autor: AGNIESZKA LINAS-ŁONIEWSKA
  • Wydawnictwo: LUNA
  • Seria: BRACIA VAN LANDER. TOM 1
  • Liczba stron: 269
  • Data premiery: 08.03.2023r.

Są takie momenty, gdy lubię przeczytać lekką, nieskomplikowaną powieść, by poprawić sobie humor i oderwać się od rzeczywistości. Do takiej kategorii należą w mojej opinii książki Agnieszki Lingas-Łoniewskiej, i choć od jakiegoś czasu już żadnej nie czytałam z ciekawością sięgnęłam po najnowszą powieść autorki pt. „Tamto lato”, która ukazała się na rynku 8 marca br. Nakładem Wydawnictwa Luna. Jest to pierwszy tom serii Bracia van Lander.

Młoda Wiktoria Kopik, której brat przed laty zaginął w tajemniczych okolicznościach dostaje prace w firmie braci van Lander. Jest to dla niego ogromna szansa, choć wie, że łatwo nie będzie, szefowie są bowiem bardzo wymagający. O ile Armin van Lader jest szefem sprawiedliwym i uprzejmym, o tyle drugiego z braci nazywają w firmie „strasznym van Landerem”. Dziewczyna trochę się go obawia, a nie wie, że wpadła właśnie w zastawioną przez niego sieć. Bracia bowiem skrywają pewną tajemnicę. Dwadzieścia lat nad jeziorem w tajemniczych okolicznościach ginie ich pięcioletnia siostra. Bracia poprzysięgają sobie, że wyjaśnią tą sprawę i dokonają zemsty, zwłaszcza Milan jest w stanie poświęcić wiele, żeby zrealizować swój plan. Nie przewidział jednak, że między nim a Wiktorią będzie, aż tak iskrzyć. Szybko wdają się w gorący romans. Czy jednak jakakolwiek wspólna przyszłość jest możliwa, gdy dzielą ich mroczne tajemnice, a oni sami zdają się znajdować po dwóch stronach barykady…?

„Tamto lato” to lekka, przyjemna powieść o zemście, odkupieniu, wybaczeniu i miłości. Akcja toczy się warto, wzbogaconą dawką sensacji, jak i gorącymi scenami erotycznymi.  Wyraziści bohaterowie i soczysty język, pełen błyskotliwych dialogów ubarwiają całość. Czyta się szybko i bezproblemowo, jednak w mojej ocenie jest to jedna z tych książek, o których zapomina się wkrótce po przeczytaniu. Ukazane emocje były jak dla mnie trochę przerysowane, a historia zbyt naiwna i dość łatwa do przejrzenia. Sugerując się tytułem, opisem i okładką spodziewałam się lekkiej, swobodnej letniej atmosfery z nutką tajemnicy, jednak moje oczekiwania nie do końca zostały spełnione. Podkreślam jednak, że to moje subiektywne odczucia i może kwestia wieku, doświadczenia życiowego i dużej ilości przeczytanych książek, w tym również tych dotyczących miłosnych historii. Jeśli macie ochotę na lekko, odprężającą lekturę na wieczór to z pewnością możecie sięgnąć po „Tamto lato” i przekonać się sami.

Moja ocena: 6/10

Za możliwość zapoznania się z lekturą serdecznie dziękuję Wydawnictwu Luna.

„Bad Cruz” L.J. Shen

BAD CRUZ

  • Autor: L.J. SHEN
  • Wydawnictwo: LUNA
  • Liczba stron: 400
  • Data premiery: 18.01.2023r.

Czasem mam takie momenty w życiu, gdy od lektury oczekują głównie rozrywki, odprężenia i wciągającej, choć niezobowiązującej lektury. Jeden z takich momentów nastąpił w styczniu, gdy wróciłam z intensywnego i męczącego wyjazdu integracyjnego😉 Jedyne na co miałam ochotę to zalec na kanapie z jakąś lekką, niezobowiązującą książką i odpocząć. Szczęśliwym trafem akurat dotarła do mnie powieść „Bad Cruz” L.J. Shen, wydana nakładem Wydawnictwa Luna. L.J.Shen to amerykańska autorka romansów i powieści, które znalazły się na listach bestsellerów. I chociaż ja wcześniej sięgnęłam po tylko jedną powieść autorki, która jakoś mnie nie zachwyciła, w opisie jej nowej książki coś mnie zaintrygowało. I chociaż do jej recenzji przystępuję dopiero prawie miesiąc po lekturze muszę powiedzieć, że spełniła ona pokładane w niej oczekiwania.

Nessy można nazwać czarną owcą całego miasteczka, obiektem kpin i plotek, a to głównie dlatego, że zaszła w ciążę w wieku 16 lat. Dziesięć lat później pracuje jako kelnerka w podrzędnej knajpce i jest rozczarowaniem swojej rodziny. Cruz z kolei uchodzi w oczach mieszkańców miasteczka na wzór do naśladowania. Szanowany futbolista, który został lekarzem, zawsze pomocny i poprawny. Ta dwójka nie mogłaby by się chyba różnić bardziej, dlatego od lat nie mają ze sobą nic wspólnego, działają sobie na nerwy, choć starają się unikać. Trudności pojawiają się, gdy siostra Nessy zaręcza się z bratem Cruza, a obie rodziny mają się udać na przedślubny rejs. Niestety na skutek pomyłki kobieta i mężczyzna trafiają na inny statek i są skazani na swoje towarzystwo. Jak oni to zniosą? A może okaże się, że jest w nich coś więcej niż wszyscy widzą i jednak mają ze sobą coś wspólnego?

Jak widać fabuła nie jest szczególnie oryginalna, ani zaskakująca. Jednak mimo tego książkę czyta się lekko i przyjemnie. Błyskotliwy, zabawny, momentami ironiczny styl sprawił, że świetnie się bawiłam przy lekturze. Cięte dialogi również był mocną stroną tej powieści. Główna bohaterka dość mocno mnie irytowała, nie potrafiłam zrozumieć dlaczego zgadza się na takie traktowania i za co tak naprawdę pokutuje. I choć tak naprawdę o podstaw wszystkiego leżała jej rozczarowująca rodzina nie do końca było to dla mnie przekonywujące, podobnie jej przemiana bohaterów. Jednak jak napisałam na początku od tej książki oczekiwałam, by stanowiła lekką, nieskomplikowaną rozrywką i mimo kilka momentów, gdy poczułam się rozdrażniona swój cel spełniła doskonale.

Moja ocena: 7/10

Za możliwość zapoznania się z lekturą serdecznie dziękuję Wydawnictwu LUNA.

„Kraina marzeń” Nicholas Sparks

KRAINA MARZEŃ

  • Autor: NICHOLAS SPARKS
  • Wydawnictwo: ALBATROS
  • Liczba stron: 416
  • Data premiery: 26.10.2022r.
  • Data premiery światowej: 20.09.2022r.

@WydawnictwoAlbatros wydaje książki mistrza romantycznych powieści, autora bestselera „Pamiętnik”, już od dłuższego czasu. Nicholas Sparks może liczyć na piękne wydania, tak jak czytelnicy mogą liczyć na subtelne opowieści jego autorstwa. Kiedyś nałogowo zaczytywałam się w publikacje tego autora. Lubiłam wątki obyczajowe w nich prezentowane w całkowicie męskim wydaniu, a także płynącą jak łagodna rzeka narrację. Recenzje dwóch jego poprzednich książek znajdziecie na mój blogu („Jedno życzenie”, „Powrót”). Najnowsza powieść zatytułowana „Kraina marzeń” debiutowała na polskim rynku wydawniczym w dniu 26 października br. Trzy tygodnie po premierze zapraszam do zapoznania się z moją opinią na jej temat.

Dwudziestopięcioletni Coby Mills w trakcie trzytygodniowego urlopu na Florydzie spotyka piękną Morgan Lee. Absolwentkę wokalistyki na stanowym uniwersytecie, która spędza upragnione wakacje w towarzystwie trzech przyjaciółek. Obojga do siebie ciągnie. Spędzają ze sobą coraz więcej czasu. Niespodziewana choroba cioci Angie i niedyspozycja siostry Paige ściąga Coby’ego na rodzinną farmę. Drogi młodych się rozchodzą, by spotkać się w najmniej oczekiwanym momencie.

Nie jest to literatura obyczajowa z wątkiem romantycznym na miarę „Pamiętnika”. Niemniej jednak z lekturą spędziłam mile czas. Sparks rozpisał fabułę w typowo swoim stylu. Subtelna narracja. Cienka granica między romansem, a książką obyczajową. Do tego głęboko skrywana trauma, rana nie pozwalająca rozwinąć głównym bohaterom skrzydeł. Ta recepta sprawdziła się i tym razem, mimo, że nie było w zakończeniu fajerwerków.

Narracja związana z historią Coby’ego i Morgan prowadzona jest w pierwszej osobie. To Coby jest narratorem. W rozdziale pierwszym bardzo sprawnie wprowadza czytelnika w jego przeszłość kreśląc historię jakim był dzieckiem, jaki bunt przechodził w wieku nastu lat i na jakiego młodego mężczyznę wyrósł. Ta nostalgiczna podróż stanowiła bardzo dobre preludium do całej historii opartej na osobie Coby’ego. Bez wątpienia sposób prowadzenia narracji jest mocną stroną powieści. Dzięki temu mogłam skupić się na tym, ile wie Coby, co przeżywa, jakie są jego motywacje. Pozostałe postaci zostały wykreowane znacznie słabiej. Emocje odczuwane przez nich nie przemawiały do mnie tak silnie, jak emocje i wrażenia Coby’ego. To on zawładnął moją cała uwagę. To w jego stronę zwróciłam moje myśli. Postać Morgan mnie zawiodła. Sparks starał się ją przedstawić jako utalentowaną, inteligentną, zabawną młodą osobą. Ja niestety odebrałam ją jako kolejną atrakcyjną laskę, na którą Coby zadziałał swoim magnetycznym urokiem. Znacznie bardziej ciekawa okazała się historia Beverly i jej syna Tommiego, która opowiadana była naprzemiennie w perspektywy narratora w trzeciej osobie, ze wspomnianą narracją Coby’ego.

Książka składa się z sześćdziesięciu ośmiu rozdziałów i epilogu, w którym wszystko się wyjaśnia. Rozdziały są krótkie, a sposób prowadzenia fabuły sprzyja szybkiemu czytaniu. Autor kreśli życie bohaterów z wielu nitek, które zostały rzucone raz tu, raz tam. Skłania czytelnika to zastanowienia się nad tym, co mamy, co mogliśmy stracić, jak moglibyśmy faktycznie żyć. Ta nostalgia odczuwalna jest praktycznie w każdym słowie, każdym sformułowaniu i w każdej opisanej atmosferze.

To powieść o trudnych decyzjach i szczęściu, które każdemu z nas może przejść obok przysłowiowego nosa, jeśli tylko skupimy się na tym, by zachować się właściwie.

Moja ocena: 6/10

Egzemplarz recenzencki otrzymałam od  Wydawnictwo Albatros, za co serdecznie dziękuję.

„Spooky love” Anna Langner

SPOOKY LOVE

  • Autor: ANNA LANGNER
  • Wydawnictwo: NIEGRZECZNE KSIĄŻKI
  • Liczba stron: 348
  • Data premiery: 28.09.2022r.

Jesieniarą może nie jestem, ale muszę przyznać, że ta pora roku ma swój specyficzny klimat. Kolorowe, szeleszczące liście, kasztany, kolorowe, ciepłe barwy mieniące się w promieniach słońca… A gdy po takim jesiennym spacerze wrócimy do domu możemy wskoczyć pod cieplutki, milutki koc i ze szklanką aromatycznej, rozgrzewającej herbaty w ręce oddać się lekturze wspaniałej książki. Wydawnictwo Kobiece wychodzi naprzeciw takim potrzebom, bowiem we wrześniu jego nakładem ukazały się dwie książki w klimacie jesiennym. Jedna z nich to „Spooky Love” Anny Langner. Książki autorki lubię, nieraz umilały mi one wieczory, pozostawiając uczuciem ciepła i pozytywnego nastawienia do świata. Sięgając po lekturę najnowszej książki byłam pewna, że i tym razem lektura również mnie rozgrzeje, chociaż wydawca oprócz namiętnej, romantycznej miłości obiecuje również Halloweenowe klimaty –  duchy, zjawiska nadprzyrodzone, nawiedzony dom…
Bowiem to wokół starego domu toczy się cała akcja powieści. Zmarły tragicznie Adam, który był jego właścicielem, zostawia go swojej dziewczynie. Niestety ku jej zaskoczeniu, na pół z bratem Adama, którego nie cierpi.  Jest on w jej opinii irytującym, przemądrzałym i wykorzystującą każdą okazję, by zagrać dziewczynie na nerwach, palantem. Niestety, żeby móc sprzedać dom, gdyż w takiej współwłasności nie może go zatrzymać, konieczny jest remont, który ma podnieść jego wartość. Czy dwie tak działające sobie na nerwy osoby będą w stanie go razem przeprowadzić? Czy może okaże się, że jednak są oni inni, niż wcześniej o sobie myśleli? A otrzymany w spadku dom skrywa pewne tajemnice?

Książkę czyta się bardzo przyjemnie, lekko i szybko. Jest to jedna z tych pozycji, która gwarantuje mile spędzony czas. Jeśli potrzebujecie akurat niezobowiązującej lektury, która poprawi Wam humor, ta pozycja zdecydowanie jest dla was. Może nie zawiera ona w sobie zaskakującej akcji, bohaterowie również jakoś ogromnie nie zaskakują, jednak wątek tajemnic, miłości i odkrywania siebie na nowo otula nas jak ciepły, miękki kocyk. A jak wiemy jest to idealne towarzystwo na jesienne wieczory, zatem zachęcam was do lektury…

Moja ocena: 7/10

Za możliwość zapoznania się z lekturą serdecznie dziękuję Wydawnictwu Kobiecemu.