„Rzeźnik i strzyżyk” Alaina Urquhart

RZEŹNIK I STRZYŻYK

  • Autorka: ALAINA URQUHART
  • Wydawnictwo: CZWARTA STRONA
  • Liczba stron: 272 
  • Data premiery: 8.03.2023r. 
  • Data premiery światowej: 13.09.2022r.

Rzeźnik i strzyżyk ” Alainy Urquhart od Czwarta Strona Kryminału to debiut autorki, pisany z perspektywy słynnego, seryjnego mordercy i patolożki sądowej, która podąża jego śladem. Autorki, która pracuje jako technik przeprowadzający sekcję zwłok i jest podcasterką true crime. Stąd liczne szczegóły opisywane z perspektywy stołu sekcyjnego. A propos, przy wielu debiutach pojawia mi się uczucie zaskoczenia, że nadal są nowi chętni rozpoczynający swoją przygodę z pisaniem. A przecież jest tylu dobrych, wydawanych od lat autorów. Skąd ten zapał, skąd ta chęć spróbowania? Czy tylko z pragnienia pisania? 

Patolożka sądowa doktor Wren (ang. strzyżyk – gatunek małego, częściowo wędrownego ptaka) Muller podąża śladami ofiar seryjnego mordercy działającego w luizjańskim bagnie. Najpierw na stole sekcyjnym, później w terenie. Pomaga jej detektyw Leroux. Oboje sprawcę traktują jak rzeźnika, oboje pragną go pochwycić. Jak myślicie, czy w nierównej walce strzyżyka i rzeźnika jest szansa na skuteczny pościg?

Długo nie umiałam się wkręcić w opowiadaną historię. Praktycznie pierwszą połowę mogę uznać za czas zmarnowany. Już prawie jak chciałam odkładać powieść, o dziwo w drugiej połowie mnie wciągnęła. Pociągnęłam więc do końca. Nastrój trochę przypomina mi serial detektywistyczny, pewną antologię dostępną na platformie HBO Max, a będąc bardziej precyzyjną jego pierwszy sezon z roku 2014 pt. „Detektyw” (ang. „True Detective”). Jeśli nie oglądaliście to zachęcam szczególnie do obejrzenia tych pierwszych odcinków. Tam również akcja dzieje się w Luizjanie, tam również luizjańskie bagna mają znacznie i tam również kryje się nie jeden, a wiele potworów. Znaczna różnica polega jednak na tym, że w przypadku seriali główne postaci grane przez Matthew McConaugheya i Woody Harrelsona zostały zdecydowanie lepiej wykreowane. Ich rysy psychologiczne umożliwiły widzowi umiejscowienie bohaterów ścigających morderców w konkretnym wymiarze z zachowaniem ciekawej warstwy obyczajowej. Możliwe, że Autora bardziej lub mniej świadomie chciała odtworzyć taki klimat. Pewna jestem jednak jednego, że nie udało się jej odzwierciedlić siły głównych postaci. W tych książkowych brakuje polotu, kontekstu psychologicznego, doprecyzowania. Możliwe, że w kolejnych publikacjach sytuacja będzie zgoła inna. Autorka rozwinie swoje umiejętności pisarskie i poprowadzi czytelnika przez meandry ludzkich umysłów, a nie tylko przez to, co dzieje się zwykle na stole sekcyjnym. Nużący był dla mnie styl powieści, momentami nadęty, bardzo nierówny. Miejscami wręcz poetycki, a chwilę potem już płytki, spłaszczony do maksimum. Osobowość głównej bohaterki była dla mnie również niedopracowana, z jednej strony zagadkowa, a z drugiej taka niespecjalnie interesująca. Jakby była złożona z co najmniej dwóch postaci, lub może bardziej z dwóch pomysłów na główną postać kobiecą. Niektóre wątki fabuły zostały rozpoczęte bez progresu na dalszych stronach książki.  W takich przypadkach zawsze mam wrażenie, że elementy fabuły zostały wciśnięte na siłę, bez pomysłu co z nimi należy dalej zrobić, jaki ma być ich kontynuacja, do czego mają doprowadzić czytelnika. Traktuję je jako takie typowe zapychacze stron. 

Doceniam dwutorowe prowadzenie akcji i to, że dowiadujemy się o jej nierówności dopiero wtedy, gdy autorka sama nam to zaznaczy. W trakcie czytania widziałam pewne wskazówki, ale przez szybkie prowadzenie akcji nie za bardzo się nad tym zastanawiałam. Oddzielenie tych dwóch narracji nie było takie jednoznaczne.  Moja subiektywna ocena 7/10 bardziej na zachętę. Potencjał na kryminalną serię jest naprawdę spory, tym bardziej, że nie czytałam nigdy o śledztwie prowadzonym przez patolożkę sądową. Liczę więc, że forma nabierze bardziej wyrazistego i konsekwentnego kształtu.

Moja ocena: 7/10

Książką podarowało mi Wydawnictwo Czwarta Strona, za co bardzo dziękuję.

„Pomsta” Maciej Kaźmierczak

POMSTA

  • Autor: MACIEJ KAŹMIERCZAK
  • Wydawnictwo: MUZA
  • Cykl: ROBERT FOKS (tom 1)
  • Liczba stron: 432
  • Data premiery: 24.05.2023r. 

Maciej Kaźmierczak również stworzył swój własny cykl kryminalny. Książką pt. „Pomsta” rozpoczął serię z komisarzem Robertem Foksem. Książka ukazała się nakładem Wydawnictwo MUZA SA i ciekawi mnie, kiedy można się spodziewać kolejnego tomu. Poprzednie publikacje Autora podobały mi się. Opinie o dwóch czytanych przeze mnie książkach Autora znajdziecie na moim blogu. Zapraszam do zapoznania się z nimi: „Porzuceni”  (recenzja na klik) oraz „Nikt” (recenzja na klik).

Z opisu Wydawcy: „Warszawa, Złote Tarasy. Młoda dziewczyna zostaje dźgnięta nożem i wyrzucona przez barierki. Komisarz Robert Foks jest przekonany, że ta niecodzienna egzekucja to dopiero początek.” I niestety Foks się nie myli. Pojawia się kolejna ofiara. Okazuje się również, że morderca ma również inne plany, w których Robert Foks odgrywa główną rolę. 

Maciej Kaźmierczak to autor, który nie boi się języka wulgarnego, nie boi się przekleństw. Kaźmierczak się tego nie boi i Foks również. To przecież czterdziestodwuletni facet po przejściach, który swą żonę Dorę poznał dopiero sześć lat wcześniej. Nie żaden młokos, nie żaden idealista. A doświadczony człowiek i doświadczony glina. Jako komisarz wzbudził moją sympatię. Generalnie lubię serie kryminałów detektywistycznych, począwszy od Forsta, po Popielskiego z Mockiem wespół, Redferna i wielu innych. Podążanie ich kolejnymi śledztwami łączy na dłużej zachęcając do zapoznawania się z kolejnymi tomami cyklu. 

Powieść składa się z sześciu części i łącznie osiemdziesięciu sześciu rozdziałów. Pisana jest z perspektywy narratora trzecioosobowego. Język jest prosty, zawiera pewną specyfikę, szczególnie w dialogach policjantów. Narracja utrzymana w tempie. Akcja się nie dłuży. Spodobała mi się postać drugoplanowa – Nadia, młodziutka Ukrainka rosyjskiego pochodzenia, córka właściciela hotelu Trygław, w którym przebywał Foks. Bohaterka ma niepowodzenia w zasymilowaniu się z Polakami, ale udaje jej się zdobyć informacje przydatne Foksowi w dochodzeniu. Kaźmierczak prowadzi czytelnika przez bestialskie zbrodnie, każe mu się w nich zanurzyć, rozbudza jego wyobraźnię i wzmaga negatywne emocje. Serwuje odbiorcy mroczne interesy nastolatek, pokazuje świat mafii, a także pedofilię i handel żywym towarem. Te wszystkie aspekty, które wyjątkowo mocno ryją się w pamięci czytelników książek kryminalnych i thrillerów. Z zainteresowaniem czytałam tym razem również Posłowie, w którym Autor przekazuje pewne statystyki związane z przestępczością, która stanowi kanwę fabuły opisywanej w książce.

Jeśli lubicie powieści Remigiusza Mroza to publikacje od Macieja Kaźmierczaka powinny również znaleźć się na Waszych półkach bibliotecznych (ps. w książce są nawet niewielkie powiązania). Udanej lektury. 

Moja ocena: 7/10

Książką obdarowało mnie Wydawnictwo Muza, za co bardzo dziękuję.

„Przypływ” Sam Lloyd

PRZYPŁYW

  • Autor: SAM LLOYD
  • Wydawnictwo: W.A.B
  • Liczba stron:448
  • Data premiery:14.06.2023r. 
  • Data premiery światowej: 24.06.2021r.

Pamiętam, że po przeczytaniu debiutu Sama Lloyda zatytułowanego „Schronisko” (recenzja na klik) emocje towarzyszyły mi długo po przeczytaniu książki. Był to naprawdę mocny thriller, który pamiętałam długo i do przeczytania, którego zachęcałam wielu ludzi wokół. Do zapoznania się z kolejną książką tego autora pt. „Przypływ” również wydanej nakładem Wydawnictwo W.A.B. zabierałam się więc długo. Obawiając się lęku, niechęci, niezgody, dreszczy negatywnych emocji i nieprzespanych po przeczytaniu godzin. Z drugiej strony pomyślałam jednak sobie, że trudno przebić tak udany debiut i z lekkim opóźnieniem prezentuję Wam moją subiektywną opinię po przeczytaniu książki „Przypływ” Sama Lloyda. 

Lucy i Daniel z córką Billie i synem Finem tworzą pozornie szczęśliwą rodzinę. Tak naprawdę Lucy to kobieta o moralnie wątpliwej przeszłości, która pewnego dnia, gdy zostaje sama w wielkim, bogatym domu, dowiaduje się że jej rodzinna łódź dryfuje samotnie, pusta na morzu. Dodatkowo prognozy pogody zapowiadają sztorm stulecia, a Lucy nie ma pojęcia dlaczego Leniwa Zośka dryfowała samotnie na morzu. 

Książka składa się z dwóch części, których składowymi jest pięćdziesiąt siedem ponumerowanych rozdziałów. Na samym początku czytamy pewien list adresowany do Lucy, który wprowadza czytelnika w mroczny nastrój, wzmaga oczekiwanie. Bo jak nie zareagować na taki zwrot, nawet jeśli jest fikcyjny: „Z początku trudno ci się będzie zdobyć na przebaczenie. Ale odczekaj rok, może dwa lata, a inaczej o  tym pomyślisz. Spojrzysz wstecz i przekonasz się, że miałem rację. Że to było najlepsze wyjście. Dla nas wszystkich.” Później wszystko zaczyna się kreować. Wydarzenia zaczynają się po prostu dziać. 

Zdecydowanie fenomenalny początek, trochę przydługawy środek, w którym prowadzone jest śledztwo i niespodziewane zakończenie, takie trochę „od czapy”. I szczerze napiszę, że tego nie cierpię w thrillerach kryminalnych, kiedy całe napięcie zamienione zostaje w nerw, że przecież takiego zakończenia nie sposób było się domyśleć, że autor je napisał tylko po to, by zaskoczyć czytelnika, a nie by domknąć kreowaną na kilkuset wcześniej stronach fabułę. To zdecydowanie słabość tej lektury. Nie zmienia jednak to faktu, że autor ma talent pisarski i dobre, oryginalne pomysły. Świetnie rozpisał szybkie, chaotyczne sceny. Nieźle wykreował bohaterów. Doceniam również bardzo dobre opisy sztormu, który utrudnia prowadzone poszukiwania. Bez wątpienia ta cześć wymagała od Sama Lloyda zrobienia researchu na temat różnych łodzi, jachtów i ratownictwa morskiego, a także pogodowych anomalii. 

Historia pochłania. Mi umożliwiła choć na chwilę zapomnieć o własnych, małych końcach świata. Nawet jeśli nie do końca przypadła mi do gustu, bo dostrzegłam jej wady to nie uważam, by czas spędzony z książką był zmarnowany. Ciekawy thriller. Zdecydowanie do przeczytania, by samemu sobie wyrobić zdanie. 

Moja ocena 7/10.

Za możliwość przeczytania książki bardzo dziękuję WYDAWNICTWU W.A.B.

„Miejsca cieniste” Jacek Kalinowski

MIEJSCA CIENISTE

  • Autor: JACEK KALINOWSKI
  • Wydawnictwo: ZNAK 
  • Seria: ZNAK CRIME
  • Liczba stron: 432
  • Data premiery: 31.05.2023r. 

Miejsca cieniste” autorstwa Jacek Kalinowski – Ohmydad to debiut wydany nakładem Znak Crime. Wielokrotnie już wspominałam, że z debiutami to jest różnie. Ostatnimi jednak czasy wiele autorskich premier zaskoczyło mnie swym poziomem. I muszę Wam już na początku zdradzić, że zaskoczyła mnie i ta książka. 

„(…) Jeśli jeszcze nie straciła przytomności na tej podłodze, to prawdopodobnie właśnie zrozumiała, że jest już dla niej za późno.” -„Miejsca cieniste” Jacek Kalinowski

Takim zdaniem kończy się prolog. W ten sposób Autor rozpoczyna snuć opowieść, jak sam przyznaje Wydawca w opisie, „(…) o tym, jak ludzkie losy – dawnych przyjaciół, niedoszłych kochanków, sąsiadów, bliskiej rodziny i przypadkowo poznanych osób – splatają się bezpowrotnie. A także o tym, że strata przychodzi niekiedy w najmniej spodziewanym momencie, stopniowo sącząc swój jad i nieodwracalnie zatruwając życie.” O tym, czym dla rodziców jest zaginięcie dziesięcioletniej Igi oraz jaki wpływ na życie małżonków Anny i Witka będzie miało przyjęcie pod ich dach Krzysztofa, dawnego przyjaciela, który właśnie opuścił mury więzienne. A zło czai się obok. Tak blisko, że czuć jego smród. 

Książka podzielona jest na ponumerowane rozdziały. Mocny wstęp, o czym wspomniałam we wprowadzeniu do fabuły zapewnia nam prolog. Rozdziały pisane są z punktu widzenia różnych bohaterów, co Autor zaznacza w tytułach nadając im imiona bohaterów. Narracja Anny jest pierwszoosobowa. Bardzo dobrze Autor oddał jej rozterki, złość na męża i obawy związane z pojawieniem się Krzyśka w ich wspólnym domu. W tej kobiecej narracji nie ma fałszu, wszystko pasuje, jakby Kalinowski miał ją przemyślaną, rozrysowaną w każdym szczególe. W przypadku Łukasza Autor prowadzi opowieść z perspektywy nadawcy trzecioosobowego, który tak samo dobrze zna i Łukasza, i jego żonę Paulę, i dokładnie wiem, czym dla nich jest zaginięcie ich córeczki Igi. Obie pary się ze sobą znają. Niektórzy z tych dwóch par czuli pociąg do siebie, niektórzy byli i nadal są bardzo czujni we wzajemnych relacjach. Bez wątpienia jednak „(…) Zaufanie zostało nieodwracalnie nadszarpnięte.” Łącznie rozdziałów jest dwadzieściadziewięć. Autor wprowadził w narrację również postać Oktawii, ale to z perspektywy Łukasza czytelnik dowie się w ostatnim rozdziale zatytułowanym Cztery miesiące później co stało się dalej. Jaki był ciąg dalszy… 

Na stronie Wydawcy przeczytałam, że Autor jest zwycięzcą konkursu EMPiK Go Short, uczestnik warsztatów pisarskich w ramach Międzynarodowego Festiwalu Kryminału we Wrocławiu oraz laureatem licznych konkursów literackich. Pierwszą umowę wydawniczą na trzy książki podpisał… nie mając napisanej ani jednej! (cyt. za: znak). Szczerze? Zastanawiające, ale możliwe. Tym bardziej, że faktycznie jego debiut okazał się zgrabnym thrillerem kryminalnym poruszającym wiele różnych kwestii w warstwie obyczajowej. Po skomplikowanym początku, zagmatwanych relacjach pomiędzy dwoma małżeństwami, zaginięciem Igi i współpracy Krzysztofa z Gruzinami wydawało mi się, że nic mnie nie zaskoczy, że element zaskoczenia już minął. Okazało się jednak, że książkę z zaciekawieniem czytałam do samego końca. Częściowo to efekt interesującej fabuły, a częściowo sposobu jej opisania. Powieść czyta się bowiem bardzo szybko. Dialogi są krótkie. Autor stroni od długich opisów dając szansę wczucia się czytelnikowi w opowieść poprzez samą akcję i następujące po sobie zdarzenia. Zakończenie kompletnie nieprzewidywalne. Takie z efektem „Wow”. Zakładam więc, że kolejna powieść tego Autora może być wyłącznie jeszcze lepsza.

Sprawdźcie sami, czy Jackowi Kalinowskiemu debiut się udał. Zachęcam do lektury. 

Moja ocena: 7/10

Egzemplarz recenzencki podarowało mi Wydawnictwo Znak, za co bardzo dziękuję.

„Kanion śmierci” Lisa Gardner

KANION ŚMIERCI

  • Autorka: LISA GARDNER
  • Wydawnictwo: ALBATROS
  • Seria: FRANKIE ELKIN. TOM 2
  • Liczba stron: 416
  • Data premiery: 14.06.2023r. 
  • Data premiery światowej: 18.01.2022r.

Cykl z Frankie Elkin Lisa Gardner, która wydaje w Wydawnictwo Albatros  rozpoczęła się powieścią „Zanim zniknęła” (recenzja na klik). Główną bohaterką jest zwyka kobieta, która specjalizuje się w poszukiwaniach. Cykl zainspirowany został prawdziwą amatorką szukającą na własną rękę zaginionych osób. O tej inspiracji autorka zapisała w Podziękowaniach i nocie od autorki pierwszego cyklu. „Kanion śmierci” to drugi tom serii. Jego premiera światowa odbyła się w styczniu 2022. Fani autorki czekają już na trzecią część, której planowana premiera jest w dniu 12.03.2024r., a jej oryginalny tytuł brzmi „Still See You Everywhere”. Ciekawe, kiedy ujrzymy tę pozycję na polskich półkach księgarskich. 

Tym razem Frankie szuka młodego mężczyzny Timothy’ego O’Daya, który zaginął 5 lat temu w trakcie weekendowego wieczoru kawalerskiego organizowanego w jednym z parków narodowych. Policja i inne służby publiczne już dawno straciły wiarę w odnalezienie zaginionego. Elkin nie odmawia ojcu Tima, Martinowi, który przyjechał samochodem z Oregonu z całym zestawem sprzętu wspinaczkowego w bagażniku chcąc rozpocząć kolejną akcję poszukiwawczą, do której Frankie się przyłącza rozpoczynając jednocześnie swoje własne, amatorskie śledztwo. Śledztwo, które nabiera tempa, gdy w leśnych gęstwinach zaczynają znikać kolejne osoby. 

„WIĘKSZOŚĆ LUDZI NIE WIE, że w Stanach Zjednoczonych na terenach należących do państwa zaginęło bez śladu co najmniej tysiąc sześćset osób, a może nawet znacznie więcej. Turyści, wycieczkowicze, dzieci uczestniczące w rodzinnych biwakach. W jednej chwili są z nami, a zaraz potem znikają.” – Kanion śmierci” Lisa Gardner. 

Bardzo mi się podoba główna bohaterka powracająca do zdrowia alkoholiczka, która z wytrwałością szuka zaginionych osób od dawna znajdujących się poza zainteresowaniem policji czy mediów. Nie wiem, ile ma z prawdziwej Frankie Elkin, ale ta fikcyjna idealnie się wpasowuje w opowiadaną przez Lisę Gardner historię. Jest zadziorna. Bardzo zmotywowana. Dodatkowo w „Kanionie śmierci” raz jest zwierzyną, a raz myśliwym, dlatego bieg wydarzeń jest pełen niepokoju, zaskakujących zwrotów akcji i niebezpieczeństwa. To historia, która wciąga. Bardzo dobry thriller. Czytając czułam podniecenie i niepokój. Momentami niektóre sceny doprowadzały mnie do odczuwania lęku.  Fabuła, mimo że chwilami przewidywalna, trzymała w napięciu. 

Struktura książki jest bardzo prosta. Składa się z 45 rozdziałów, epilogu oraz uwagi autorki i podziękowań. W narracji występuje perspektywa pierwszoosobowa samej Elkin. Bardzo dobrze czytało mi się historię opowiedzianą jej słowami i widzianą jej oczami. Tym bardziej, że jak już wspomniałam jest to kobieca bohaterka mająca wiele do zaoferowania. Z zainteresowaniem przeczytałam na samym początku publikacji, że w postać Elkin, w filmowej wersji wcieli się zdobywczyni dwóch Oscarów – Hilary Swank. To niebywały sukces pisarki, sprzedać prawa do sfilmowania książki lub książek praktycznie przy drugim tomie serii. Widocznie postać Frankie Elkin zawładnęła już umysłami filmowców na równi z umysłami fanów thrillerów kryminalnych. Postać, która o sobie samej tak między innymi mówi w narracji: 

„Od dawna nie prowadziłam poszukiwań w lesie. Pracuję głównie w niewielkich wiejskich społecznościach albo w gęsto zaludnionych miastach. Skłaniam się bardziej ku przypadkom dzieci niż dorosłych, ku przedstawicielom mniejszości etnicznych niż białym. Moją misją jest pomaganie tym, których pozostawiono bez pomocy, a rodziny tych tysiąca sześciuset osób zaginionych w publicznych miejscach potwierdzą, że się do nich zaliczają.” -„Kanion śmierci” Lisa Gardner. 

„JEŚLI CZŁOWIEK JEST BIEDNY, musi mieć cierpliwość. Nie mam samochodu ani konta w banku, dzięki któremu mogłabym wynająć auto, by dostać się do miasteczka Ramsey w stanie Wyoming. Co oznacza, że muszę dojechać autobusem z punktu A do B i z B do C.” -„Kanion śmierci” Lisa Gardner. 

Przypomina Wam kogoś ta bohaterka? Mi zdecydowanie faktycznie Jacka Reachera przemierzającego Stany Zjednoczone z całym dobytkiem przy sobie, którego wymyślił i na karty książek przeniósł Lee Child, przy ostatnich częściach razem ze swym bratem, a filmowe i serialowe adaptacje są równie udane jak książkowy pierwowzór. Możliwe, że to właśnie to podobieństwo doprowadziło do tak szybkich planów na ekranizację oraz do wzrostu popularności serią. 

Zdecydowanie polecam. Jedna z najlepszych ostatnio wydanych książek tej autorki. Czytana bez znudzenia do samego końca. Miłej lektury!!! 

Moja ocena: 8/10.

Za egzemplarz recenzencki bardzo dziękuję Wydawnictwu Albatros

„Pięć i pół śmierci” Hanna Greń

PIĘĆ I PÓŁ ŚMIERCI

  • Autorka: HANNA GREŃ
  • Wydawnictwo: CZWARTA STRONA
  • Liczba stron: 360 
  • Data premiery: 11.10.2023r. 

11 października br. ukazała się najnowsza książka Hanna Greń – strona autorska od Czwarta Strona Kryminału pt. „Pięć i pół śmierci”. Lubię bardzo publikacje tej Autorki. Wielokrotnie na spotkaniach autorskich, targach szepczę jej do ucha, że bardzo ciekawi mnie jej twórczość i chętnie do niej sięgam. Przeczytałam już sporo książek jej autorstwa. Na mym blogu przeczytacie o takich pozycjach jak: „Zły wybór”, „Zabójcza terapia”, „Jak kamień w wodę”, „Sam w dolinie”, „Śmiertelna dawka”, „Miasto głupców”, „Północna zmiana”, „Więzy krwi”, „Wioska kłamców”. Sporo już tego, a z tego co obserwuję Hanna Greń nie zwalnia tempa. Najwidoczniej jeszcze niemało wspólnych wieczorów z twórczością Pani Greń przede mną. 

Komisarz Izabela Reglińska i podkomisarz Wiktor Duranowicz badają sprawy dwóch śmierci pozornie ze sobą nie powiązanych; upozorowanego samobójstwa młodego mężczyzny i morderstwa nastolatka. Dochodzenie zmierza w różnych kierunkach, a rozwiązania tych spraw wydają się być coraz bardziej odległe. 

Historia rozpoczyna się od opowieści o dwóch siostrach, które odnajdują się po latach w Czechowicach – Dziedzicach, w tym samym dniu, co Klementyna Darska w Bielsku – Białej natyka się w trakcie spaceru z psem na powieszonego na drzewie Aleksandra Mirowca. Zyta Zakrzycka i Julitta Żurawińska– de domo Anna Żuraw – nie mają ze sobą nic wspólnego. Życie w odosobnieniu spowodowało, że zbyt się różnią, by odnaleźć dawno utraconą więź. To jest clue warstwy obyczajowej, z której słyną kryminały Hanny Greń. Mimo, że wątek ten został rozpoczęty dość spektakularnie – przypadkowe spotkanie i cyk – to rozwinął się w bardzo dobrym kierunku, komplementarnym do prowadzonego śledztwa. Ksiązka pisana jest w trzeciej osobie. Rozdziały zostały ponumerowane, zawierają również tytuł. Dodatkowo w podtytule Autorka oznacza miejsce i czas akcji, np. „Obce siostry.22 sierpnia 2022, Bielsko-Biała”. Łącznie jest dwadzieścia cztery rozdziały, które doprowadzają czytelnika do rozwiązania nie tak oczywistego, jak się mi pierwotnie wydawało. 

Podobała mi się postać komisarz Reglińskiej. Lubię w polskich kryminałach postaci takich twardych babek z krwi i kości, nie pozwalające sobą pomiatać. Bardzo dobrze Pani Greń odzwierciedliła stereotypy funkcjonujące w polskiej policji, w czym pewnie dopomógł jej mąż – emerytowany policjant. Przy czym Reglińska w nich uzurpowała sobie jednak dość mocną pozycję. Nie poddała się im. Wręcz jawnie się im przeciwstawiała. Doceniłam również podjęte przez Autorkę kwestie związane z Żurawińską i jej postępowania w szkole. Ten zakres tematyczny również jest spotykany w literaturze rozrywkowej. 

Całkowicie subiektywnie i reasumując stwierdzam, że powieść warto przeczytać. Po pierwsze, by się dowiedzieć się, co to jest „półśmierci” i  czy jest ona wykluczona. Po drugie, by spojrzeć na takie uniwersalne prawdy jak lojalność, uczciwość i zaufanie przez pryzmat fikcyjnej fabuły zawartej w obwolucie książki z gatunku obyczajowo – kryminalnego. Po trzecie, by podążać za śledztwem, w którym jego uczestnicy nie są skorzy do ujawniania swych i innych sekretów, a ich prawdy nie zawsze są obiektywnie prawdziwe. Są tylko ich prawdami. 

Moja ocena: 8/10

Za możliwość przeczytania książki bardzo dziękuję WYDAWNICTWU CZWARTA STRONA.

„W szponach” Izabela Janiszewska

W SZPONACH

  • Autorka: IZABELA JANISZEWSKA
  • Wydawnictwo: CZWARTA STRONA
  • Liczba stron: 384
  • Data premiery: 25.10.2023r. 

Czytaliście coś autorstwa Izabela Janiszewska? Jeśli nie to koniecznie musicie zaprosić jej książki na swoją czytelniczą półkę. Ja książki od Pani Izy czytam od jej spektakularnego debiutu „Wrzaskiem”. Jedne podobają mi się bardziej, drugie trochę mniej. Nie zmienia to faktu, że żadnej książki nie pożałowałam. Żadnego czasu spędzonego z twórczością Pani Izy nie uznałam za zmarnowany. Tak samo jak w przypadku ostatniej książki Autorki „W szponach” od Czwarta Strona Kryminału, która dla mnie okazała się prawdziwym majstersztykiem. Zaskakującym, mocnym, wartym przeczytania. 

A opinie o poprzednich książkach Izabeli Janiszewskiej znajdziecie na moim blogu czytelniczym. Zachęcam do zapoznania się z nimi; „Wrzask”, „Histeria”, „Amok”, „Niewybaczalne”, „Apartament”, „Ludzie z mgły”. 

Sam cytat umieszczony przez Autorkę na początku powieści już przypadł mi do gustu. Brzmi następująco: „Owce całe życie boją się wilków, ale to pasterz je zjada.” – Autor nieznany. Po takim rozpoczęciu pomyślałam, że może być tylko lepiej. 

Historia zaczyna się w czerwcu 2019 od Julii, która wraz z mężem – Adamem zostaje napadnięta przez nieznanego sprawcę. Starcie nie kończy się w sposób oczekiwany dla żadnej ze strony. W jego efekcie jej syn Benianim zostaje półsierotą. Wiele lat wcześniej, w maju 1996 powracający do domu Jakub, samotny ojciec zastaje swą czternastoletnią córkę Helę w wannie. „Na skórze dziewczynki widniały głębokie czerwone bruzdy. Jakby jakiś drapieżnik rozdarł jej tkanki pazurami.”, a ona sama myła się zapamiętale jak w transie. Czy cokolwiek łączy te dwie sprawy? 

„– Dawno, dawno temu żyła sobie dziewczynka, która uciekła wilkom… – wyszeptała, a potem z jej ust wypłynęły słowa, które zdruzgotały mężczyznę na zawsze.” – „W szponach” Izabela Janiszewska. 

Narracja jest prowadzona w bardzo szybkim tempie. Autorka korzysta ze swej umiejętności kreowania napięcia w pełnej krasie. Akcja się nie rozwleka, nie wlecze. Fabuła jest przemyślana, prezentowana naprzemiennie. Historia Julii toczy się, jak wspomniałam we wprowadzeniu od czerwca 2019 do września tego samego roku. I imieniem Julia, i miesiącami i tym rokiem nazwane są rozdziały, w których Janiszewska prowadzi narrację z jej perspektywy. Zdarzenia, które przydarzyły się Heli opisywane są w rozdziałach zatytułowanych Maj 1996. Następuje również pewne doprecyzowanie, dociągnięcie w rozdziale zatytułowanym Maj 1999. Tak Autorka zamknęła motyw, który związany jest z wydarzeniami sprzed trzech lat. Ta narracja prowadzona dwutorowo łącząca sprawy oddzielone od siebie ponad dwudziestoma latami sprawdziła się brawurowo w tej powieści. Idealnie Janiszewska je powiązała, perfekcyjnie uzasadniła, bez żadnego naciągania, bez żadnej przymuszonej spiny. Znajdziecie w tej publikacji wszystko, co powinien mieć dobry thriller: złość, pokutę, dbałość o dziecko, niespotykane zbiegi okoliczności, mnogość wątków i bohaterów, w których nie wyłania się na światło dzienne żaden sensowny motyw, żadne uzasadnienie następujących wydarzeń. To wszystko zjednoczone razem daje sposobność wnikliwego analizowania i podążania za treścią, która niesie w sobie ogromny potencjał. 

Bardzo podobała mi się ta książka. Gorąco Wam polecam i „W szponach”, i jak wspomniałam uprzednio, poprzednie książki Izabeli Janiszewskiej. Te niebanalne thrillery czekają na Was. Czekają, aż pozwolicie się sobie w nie zanurzyć i się im zaskoczyć, nawet bardzo, ale to bardzo zaskoczyć. Udanej lektury!!! 

Moja ocena: 9/10

Za możliwość przeczytania książki dziękuję WYDAWNICTWU CZWARTA STRONA.

„W snach to ja trzymam nóż” Ashley Winstead

W SNACH TO JA TRZYMAM NÓŻ

  • Autorka: ASHLEY WINSTEAD
  • Wydawnictwo: ZNAK 
  • Seria: ZNAK CRIME
  • Liczba stron: 384
  • Data premiery: 8.02.2023r. 
  • Data premiery światowej: 3.08.2021r.

Thriller od Znak Crime pt. „W snach to ja trzymam nóż” Ashley Winstead to intryga osnuta wokół spotkania przyjaciół po latach i kary ze zbrodnię z przeszłości. Niesamowicie interesujący pomysł na fabułę. 

Z opisu Wydawcy: 
„(…) kto jest kim?
Mint, Caro, Frankie, Coop, Heather, Jack i Jessica.
Przeżyli razem najlepsze i najgorsze chwile w życiu.
Jedno z nich jest potworem skrytym pod piękną maską. A drugie zaplanowało zemstę.” Niezły ten opis Wydawcy, prawda? A wszystko zaczyna się w trakcie zjazdu absolwenckiego Uniwersytetu Duquette rocznik 2009 odbywającego się w dniach 5–7 października, w czasie którego śmierć Heather odżywa na nowo. 

Powieść podzielona jest na ponumerowane rozdziały. Autorka prowadzi narrację z perspektywy kiedyś teraz. To kiedyś jest oznaczone miesiącem i rokiem studiów. To kiedyś zaczyna się w rozdziale trzecim zatytułowanym jako: Sierpień, pierwszy rok. Niektóre rozdziały mają podtytuły stanowiące imiona bohaterek, jak Courtney, Caro, Mint. Łącznie rozdziałów jest czterdzieści pięć. Gdzieniegdzie autorka przełamuje strukturę wprowadzając dalszą retrospekcję, przykładowo rozdział czterdziesty czwarty opisuje Lato przed szkołą średnią, a ostatni rok studiów przeplata się z narracją pisaną z perspektywy wcześniejszych lat. 

 Zresztą sam rozdział pierwszy rozpoczyna się naprawdę wzniośle słowami: 
„Twoje ciało ma świadomość. Zupełnie jakby miało antenę, która odbiera drżenia powietrza, albo różdżkę zdolną wyśledzić rzeczy pochowane tak głęboko, że nie umiesz ich jeszcze wyrazić słowami.” – „W snach to ja trzymam nóż” Ashley Winstead.

Narracja jest prowadzona pierwszoosobowo z perspektywy trzydziestodwuletniej Jessici Miller z rozdziałów teraz, która skończyła studia dziesięć lat wcześniej oraz dziesięć lat młodszej Jessici Miller, która rozpoczęła studia na Uniwersytecie Duquette poznając praktycznie na samym początku innych mieszkańców Domu Wschodniego; Caroline Rodriguez zwaną „Caro”, Heather Shelby, Brandona Coopera zwanego „Coopem” oraz Jacka Carrolla i Marka Mintera prawie dla wszystkich „Minta”. Ich losy dość szybko się splotły we wspólnych imprezach, wspólnym spędzaniu wolnego czasu, aż do ogromnej tragedii, w której Heather straciła życie w sposób niewyjaśniony przez kolejne dziesięć lat. 

W snach to ja trzymam nóż” Ashley Winstead to dobry thriller kryminalny, napisany w bardzo przystępny sposób z punktu widzenia kobiecej bohaterki w dwóch wersjach, po trzydziestce i po dwudziestce. Zdecydowanie jednak dla początkujących czytelników w gatunku thrillera kryminalnego. Myślę, że gdybym czytała tę książkę kilkaset thrillerów/kryminałów wcześniej jeszcze bardziej by mi się podobała. Zakończenie historii jest dość zaskakujące. Przy czym autorka konsekwentnie stara się doprowadzić wszystko do końca tak, by czytelnik czuł się usatysfakcjonowany, że wszystko, co należało zostało dopowiedziane.  Bardzo dobrze został rozpisany wątek romantyczny. W książce pisanej w tym gatunku nie był wymuszony, był wręcz dobrze skonstruowanym wypełnieniem kryminalnej fabuły. 

Lekka, przyjemna, dobrze napisana książka z wątkiem kryminalnym i tajemnicą sprzed dziesięciu lat, która wychodzi na światło dzienne całkiem niespodziewanie. Idealna książka dla fanów klimatu amerykańskich uczelni i życia studenckiego. 

Moja ocena: 8/10

Egzemplarz recenzencki podarowało mi Wydawnictwo Znak, za co bardzo dziękuję. 

„Mordercza dieta” Daniel Kalla

MORDERCZA DIETA

  • Autor: DANIEL KALLA
  • Wydawnictwo: HARDE Wydawnictwo
  • Liczba stron: 352
  • Data premiery: 22.11.2023r. 
  • Data premiery światowej: 9.05.2023r.

W części Od Autora Daniel Kalla napisał: „Jako lekarz i ojciec dwóch młodych kobiet jestem bardzo świadomy zagrożeń, jakie niosą ze sobą zaburzenia postrzegania własnego ciała oraz odżywiania. To zdradzieckie, a czasem i śmiertelne choroby. Jednak do niedawna nie zdawałem sobie sprawy, jak powszechnie występują oraz że dotyczą ludzi z właściwie wszystkich grup wiekowych i społecznych.” I właśnie ten temat tak zaabsorbował autora, że powstała książka „Mordercza dieta”, która debiutowała dzięki HARDE Wydawnictwo na polskim rynku wydawniczym w końcówce listopada br. Nie wiem naprawdę skąd oni biorą na to czas. Ci lekarze, ci prokuratorzy, ci prawnicy, że obok swych obowiązków zawodowych piszą jeszcze książki, które ktoś z sukcesem wydaje. Nie wiem. Wiem na pewno, że warto z nich brać przykład. Doba dla każdego jest taka sama, więc jeśli komuś się udaje, aż tyle, powinno też i mi. Ups, to takie mini postanowienie na Nowy Rok. 

Doktor Julie Rees toksykolożka i pracowniczka szpitalnego oddziału ratunkowego w Vancouver w ciągu miesiąca trafia na drugi przypadek zatrucia DNP – 2.4 dinitrofenom. Fitotoksycznym bojowym środkiem trującym, który był stosowany przez Amerykanów podczas wojny w Wietnamie do niszczenia pastwisk, lasów i kultur roślinnych. Środkiem silnie trującym dla ludzi i zwierząt. Środkiem wykorzystanym przez ludzi nielegalnie jako składnik suplementów odchudzających. Najpierw życie straciła Marcia Wildman, czterdziestoletnia matka, która podkradła tabletki na odchudzanie nastoletniej córce. Później Julie została wezwana do swego znajomego lekarza Gorana, który walczył o życie młodego kulturysty. W tym samym czasie detektyw Cari Garcia z Los Angeles zostaje wezwana do syna Pani senator Galloway Owena, który stracił życie z podobnymi objawami. Sprawy Garcii i doktor Rees nigdy nie zostałyby powiązane, gdyby nie śmierć młodej piosenkarki Lorraine – dla wielu po prostu Rain – Flynn, którą na Insta śledziło ponad czterdzieści pięć milionów followersów i wielu z nich widziało, że boryka się z zaburzeniami odżywiania. W trakcie swej podróży zawodowej z LA do Vancouver również Rain zaczyna tracić orientację, dostaje wysokiej gorączki, odczuwa kołatanie serca, aż w końcu umiera w swej sypialni w trakcie wytrawnego przyjęcia. W domu z ogromną ilości gości. 

I wbrew temu, co opisał Wydawca fabuła wcale nie rozpoczęła się od śmierci znanej instagramerki. Rozpoczęła się całkowicie gdzie indziej. Zaczęła się od śmierci w trakcie procedur medycznych ratujących życie pacjentów szpitala. Śmierci nieuniknionych, jeśli zaczyna spożywać się suplementy diety zawierające w swym składzie składniki środków wybuchowych czy innych przemysłowych towarów. I wiecie co? Wygooglowałam to. I to wcale nie fantazja autora. To fakt. Na świecie już masa ludzi zginęła stosując tego typu suplementy, które jak się dowiedziałam dają jakieś efekty, ale także powodują śmierć. Trochę jak kokaina i inne narkotyki. Po których też się chudnie, ale nie zawsze wychodzi się z życiem. Autor posunął się w swej powieści jeszcze dalej. Nie tylko naznaczył chęć wzbogacenia się przez stosowanie nielegalnych środków, lecz także zakwestionował praktyki stosowania różnych innych środków, celem zrzucenia wagi. Potępił wykorzystywanie leku dla cukrzyków Ozempic przez ludzi chcących schudnąć. Leku, z którym również i w Polsce diabetycy mają problem. Jest praktycznie niedostępny podobnie jak Trulicity. Nie może być inaczej, jeśli biorą go na potęgę ludzie nie mający cukrzycy, a chcący tylko z zrzucić parę kilo. Potępił wykorzystywanie leków na adhd na bazie soli amfetaminy, jak adderall i tym podobne. Podjął próbę rozliczenia się z sympatią, a raczej jego brakiem do własnego ciała, które w efekcie powodują zaburzenia odżywiania, z którymi, tak jak z uzależnieniem ludzie muszą borykać się do końca życia. 

Coś jednak zawiodło. Temat chwytliwy. Zapowiadał się na bardzo dobry miks thrillera akcji (detektyw Garcia), thrillera medycznego (doktor Rees) i kryminału (detektyw Anson Chen). Niestety już około setnej strony zaczęłam się nudzić. Krótkie rozdziały (jest ich łącznie pięćdziesiąt siedem), naprzemienne punkty widzenia, szybka akcja i mnogość postaci nie pomogło, wręcz przeciwnie przeszkodziło w bardziej pozytywnym odbiorze lektury. Autor nie do końca rozgraniczył to co dzieje się w Los Angeles i to co dzieje się w Vancouver. Mimo, że książkę czytałam jednym ciągiem, z tylko krótkimi technicznymi przerwami, myliły mi się wątki, ofiary, przesłuchiwani, świadkowie, podejrzani. To samo z głównymi bohaterkami. Ani doktor Rees, ani detektyw Garcia nie wydały mi się realne. Doktor Rees niby po przejściach, niby empatyczna, a jednak zawodziła jako rozmówczyni, w wielu miejscach. Te dialogi okazywały się takie toporne, wymuszone, bez polotu, nierówne i jakby pomysłu. Chociażby luźna rozmowa z pacjentką doktor Leanne – Tracy, która cierpi na zaburzenia odżywiania. Rees wysłuchuje cierpiącą kobietę w fazie remisji dzielącą się z nią swoimi doświadczeniami, by później – gdy rozmowa nie trwa wcale długo – nagle wybuchnąć „To brzmi fantastycznie, Tracy, ale… Do sedna, kobieto!”. Ni z gruszki ni z pietruszki.  Kompletnie nie rozumiałam w wielu miejscach skąd taka reakcja rozmówcy, skąd taki pomysł na zakończenie wątku. To samo z partnerem doktor Rees, Ansonem Chenem. Zresztą ta warstwa obyczajowa, relacji pomiędzy nimi była bardzo słaba. Generalnie zachowywali się jak nieprofesjonaliści dzieląc się wzajemnie w kuluarach własnych mieszkań informacjami objętymi tajemnicą zawodową. Strasznie to było słabe. Podobnie jak wątek z Umysłem Ponad Ciałem. Rewelacyjny pomysł z ogromnym potencjałem, niestety zaprzepaszczony. Temat potraktowany po macoszemu, wśród innych tematów równie mało lotnych. A szkoda, bo na postaciach związanych z tym miejscem i samym miejscu autor mógł zbić potencjał tej książki. Muszę jednak przyznać, że procedury medyczne odzwierciedlone w powieści przez autora – lekarza bardzo mnie przekonało. To dowód jak osobiste doświadczenie pisarza pozytywnie wpływa na rzeczywiste przedstawienie opowieści. 

Mordercza dieta” Daniela Kalli to książka z licznymi kreacjami idealnymi na część pewnej serii, w której moglibyśmy znaleźć szerszy kontekst tych wszystkich, wielu postaci. Podejmująca bardzo ważny temat z którymi borykają się nie tylko nastolatkowie we współczesnym świecie. Stanowiąca o życiu. Mi pióro autora i sposób prowadzenia historii nie do końca odpowiadał. Uważam, że wyciągnięcie niektórych wątków i niektórych postaci oraz osadzenie ich w opowieści przyniosłyby większe korzyści. No cóż, ale ja książek nie piszę, ja je tylko czytam. I zawsze musicie pamiętać, że coś co mnie nie przekonało, Wam może się bardzo podobać. Bo z gustami czytelniczymi jest jak z wszystkimi innymi. O nich, po prostu się nie dyskutuje. 

I jest nawet wątek polski. Ze zdziwieniem przeczytałam: „(…) Khanów na Bliskim Wschodzie i w Afryce jest jak Kowalskich w Polsce”.. Niezłe co? Zaimponował mi Kalla tym sformułowaniem. Po pierwsze dlatego, że wie, iż istnieje Polska, po drugie dlatego, że wie, iż istnieje nazwisko Kowalski. I czasem dla takich nawet smaczków warto przeczytać jakąś konkretną książkę. 

Moja ocena: 6/10

Za możliwość przeczytania książki bardzo dziękuję Wydawnictwu Harde.

„Nigdy już nie uciekniesz” Cyryl Sone

NIGDY JUŻ NIE UCIEKNIESZ

  • Autor: CYRYL SONE
  • Wydawnictwo: ZNAK KONCEPT
  • Cykl: PROKURATOR KONRAD KROON (tom 3)
  • Liczba stron: 424
  • Data premiery: 16.10.2023r. 

Nigdy już nie uciekniesz” Cyryl Sone od Wydawnictwo Znak to trzeci tom serii z prokuratorem Konradem Kroonem. Poprzednie to „Krzycz, jeśli żyjesz” (recenzja na klik), z którą Autor wbił się z przytupem na literackie salony. Druga część to „Świat ci nie wybaczy” (recenzja na klik), która ze względu na bycie tą „drugą” straciła trochę ze swej świeżości. Fakt faktem, jak napisałam w recenzji, że Autor zachował poziom z tomu pierwszego i książkę czytałam jednym tchem. Podobnie było z premierą z połowy października br. „Nigdy już nie uciekniesz” to książka praktycznie nieodkładalna. Ja poświęciłam jej drugi dzień świąt. 

 „W tajemniczym konspekcie życia planowano jej kilkadziesiąt rozdziałów; ku wielkiej rozpaczy autora wyrwano trzy czwarte kart, nieprzeczytane strony spłonęły w ogień. Cudowna opowieść skończona, zanim na dobre zawiązała się akcja.” – „Nigdy już nie uciekniesz” Cyryl Sone. 

W 2010 roku dogorywający swych dni prokurator Feliks Hejmo wystawił list gończy za Nikodemem Ruckim, który zgwałcił dwie młode kobiety. Sprawa została zawieszona, ze względu na brak możliwości ujęcia podejrzanego. Tę sprawę otrzymał do prowadzenia po prawie czternastu latach Prokurator Konrad Kroon. Sprawę, którą kojarzył z roku 2010 i w której również odegrał małą rolę. Był to bowiem rok, w którym poznał swoją Zuzę robiącą zdjęcia w Domu Steffensa pretendującego do „(…) miana świątyni sztuki, w której panowała niczym nieograniczona wolność. Kręcili się tam aktorzy, malarze i muzycy. Artystyczna bohema. Miłość podawano sobie z rąk do rąk niczym opłatek; duch rewolucji moralnej lat sześćdziesiątych unosił się w powietrzu wymieszany z zapachem ginu, szampana i drogich damskich perfum.” Rok, w którym starał się ochronić Judytę, córkę byłego nauczyciela Antoniego Słomskiego, zafascynowaną psychodelicznym liderem zespołu UTERO, Alexem.  Rok, w którym straciła życie Lila, projekt Alexa i młoda kobieta, która przed sobą miała świetlaną przyszłość. Rok, w którym Monika naga uciekała przez las i trafiła na policyjny radiowóz, który…… Rok, w którym działy się straszne rzeczy, z których powstawały „(…) Makabryczne opowieści, które najlepiej było zapomnieć. Których w żadnym wypadku nie wolno było nikomu zdradzić. Zło czaiło się za rogiem. I cały czas pilnowało, by prawda nie wyszła na jaw.” I wreszcie rok, który Kroon postanowił pomścić kilkanaście lat później. 

„Niektórych zbrodni nigdy nie udaje się wyjaśnić. Są też takie, w których dopiero po wielu latach prawda puka w wieko trumny, wygrzebuje się z ziemi i w końcu, zupełnie nieproszona, wychodzi chyłkiem na powierzchnię.” – „Nigdy już nie uciekniesz” Cyryl Sone. 

Cyryl Sone – aktywny prokurator, to dla mnie kompletna zagadka. Nie wiem, czy Kroon ma coś z niego. Wiem tylko tyle, że Wydawnictwo Znak Koncept zdobyło naprawdę bardzo utalentowanego pisarza, przy którym nie sposób się nudzić. Uwielbiam tę prokuratorską narrację. Uwielbiam te wszystkie artykuły. Z estymą w epilogu przeczytałam o artykule 151 kodeksu karnego, który zapowiada kolejną część, czwartą znajdującą się w planach wydawniczych na wiosnę 2024 (ps. nie mogę się doczekać na „Wszystko, co widziałeś”). Sone idealnie wpasował się w mój gust wplatając do fabuły prokuratorskie smaczki. Opisując mimochodem różnice między umorzeniem, a zawieszeniem postępowania i jakie nosi to implikacje w świecie prokuratorskim, co może zrobić następca w jednym i w drugim przypadku. Jak ukręca się przysłowiowy łeb takim sprawom i o co chodzi z tym cztery osiem. Ta prawdziwa specyfika pracy prokuratorskiej przemycana w książkach Sone’a to ogromna ich wartość dodana. Oprócz oczywiście takich zalet jak; męska, zwięzła narracja, szybkie tempo, świetnie rozrysowani bohaterowie, sama postać Kroona, ciekawa wielowątkowa fabuła, idealnie zaprezentowane bestialstwo sprawców, ciekawe postaci kobiece (takie figury jak Flara, Zuza, Lucy, Judyta, Patrycja Radke, czy same ofiary, z którymi bardzo prosto się jest utożsamić). 

Książka ma bardzo ciekawą konstrukcję. Podzielona jest na sześć części, które składają się z kilkunastu ponumerowanych rozdziałów. Każdy rozdział dodatkowo zawiera tytuł, w którym zawarty jest miesiąc akcji, a także rok, w którym się dzieje opisywana fabuła. Narracja prowadzona jest bowiem z perspektywy roku bieżącego oraz roku 2010, a nawet w przypadku Lilki roku 2011. Każdy rozdział posiada również podrozdziały pisane z perspektywy bohaterów, którzy stanowią trzon opowieści zawartych w tych częściach. Osobno Stone relacjonuje historię z pespektywy Kroona, osobno z perspektywy Anity, Alexa, Lili, Patryka, Judyty, Fliksa Hejmo, Nikoli, Zuzy i wielu innych. Ta struktura nie pozwoliła mi się pogubić w opisywanych przez Autora wątkach, bo musicie wiedzieć, że to prokuratorskie śledztwo pełno jest niespodzianek. Kroon do rozwiązania dochodzi pomału, klucząc pomiędzy licznymi tropami, przesłuchując mnóstwo świadków, a do tego borykając się z własnymi osobistymi problemami. I ta warstwa obyczajowa też została bardzo dobrze rozpisana w „Nigdy już nie uciekniesz„. Osadzenie ofiar, młodych kobiet szukających dużych pieniędzy w Domu Steffensa w ich środowisku rodzinnym, czasem pełnego tram, nieakceptowalnych czy wręcz karalnych czynów wzmacniało przekaz. Współczucie mieszało mi się chwilami z niedowierzaniem, a niechęć do oprawców była wzmagana poczuciem, że te osoby straciły już swoje jestestwo wiele lat wcześniej, w wyniku innych bezecnych ludzi. Sam Kroon rozliczający się z Zuzą to też wątek na którym warto zawiesić oko. Do tego jego relacja z Radke i zawodowe zaufanie do Justyny Flarkowskiej. Ciekawe, czy prokuratorzy mają swych ulubionych śledczych, z którymi wolą pracować. Chciałabym o to zapytać kiedyś na spotkaniu autorskim samego Sone’a. 

Reasumując; powielam moją opinię z poprzedniej recenzji drugiego tomu „Bardzo dobre męskie pióro. Koniecznie do przeczytania!!!!”

ps. i pamiętajcie, nie musicie czytać wszystkich tomów serii. Książki można z tak samą wielką satysfakcją czytać jako odrębne lektury. 

Moja ocena: 8/10

Za egzemplarz recenzencki bardzo dziękuję Wydawnictwu Znak Koncept.