„Rodzinny interes” Wojciech Chmielarz

RODZINNY INTERES

  • Autor: WOJCIECH CHMIELARZ
  • Cykl: BEZIMIENNY (tom 4)
  • Wydawnictwo: MARGINESY
  • Liczba stron: 456
  • Data premiery: 23.10.2024 

Cykl „Bezimienny” jest mi do tej pory nieznany. Czytaliście którąś z poprzednich części o tytułach „Prosta sprawa”, „Dług honorowy” czy Zwykła przyzwoitość” ? Ja do tej pory z bohaterem serii nie miałam do czynienia. Choć o jego autorze Wojciech Chmielarz – pisarz wspominałam przy okazji sierpniowej recenzji książki „Zbędni”, a poprzednio przy opiniach do książki „Za granicą” oraz szóstym tomie z Jakubem Mortką pt. „Długa noc”. Styl Autora mi odpowiada. To bardzo dojrzała, męska narracja. Dlatego ucieszyłam się z prezentu od Wydawnictwo Marginesy, jak tylko otrzymałam czwarty tom „Bezimiennego” zatytułowany „Rodzinny interes”, który debiutował 23 października. Br. To kolejna premiera z tego dnia. Mam nadzieję, że Was ciekawi czy tak samo udana😏. 

-Będę mówił szczerze. Usłyszysz z moich ust samą prawdę. Dojdziemy do porozumienia. 
-Nie ma takiej potrzeby. Zresztą nie sprowadziłem cię tutaj po to, żeby z tobą gadać.” –Rodzinny interes” Wojciech Chmielarz.

Akcja powieści dzieje się na opustoszałej po sezonie Wyspie Wolin i w Międzyzdrojach, gdzie Bezimienny w mroźny styczeń poszukuje zaginionego pięć lat wcześniej młodego chłopaka, syna warszawskiego komornika Tomasza Guźca, Jacka. Spotkanie z Wiktem zmienia kierunki prowadzonego śledztwa. Nagle Bezimiennemu zależy by dowiedzieć się, gdzie nowo poznany aktualnie przebywa, co się z nim stało, gdy jego samochód przejęło dwóch nieznanych mężczyzn. Co stało się z Wiktem i jego dwóch towarzyszami? Chwilę później jego ścieżki stykają się z losem młodej dziewczyny więzionej przez ojca Barabasza i jego podwładnych. Do tego wszyscy w Wolinie szukają pendrive’a wartego pięćset milionów dolarów, a Bezimienny spotyka na swej drodze Ptasznika, tajemniczego mężczyznę zafascynowanego nadwiślańską przyrodą.  Czy któraś z tych spraw się ze sobą wiąże? 

Do tego sprowadzała się większość polowań. On co prawda od dawna tego nie robił. Polowanie może i było przyjemne, wymagało cierpliwości, spokoju, kontaktu z lasem i przyrodą, ale samo pociągnięcie za spust po to, żeby zabić bezbronne zwierzę, w pewnym momencie zaczęło go po prostu boleć. A już zabijanie ptaków doprowadzało go do szału. Nie rozumiał, jak można strzelać do najpiękniejszych istot na świecie.” –Rodzinny interes” Wojciech Chmielarz.

Bardzo pozytywnie odebrałam książkę z Bezimiennym, który imię jednak posiada🤪. I to nie byle jakie, bo Zygmunt😁. Możliwe, że zadziałał tu mechanizm nowości, nowej jakości, z którą wcześniej nie miałam do czynienia, ale książkę „Rodzinny interes” mimo objętości przeczytałam z przyjemnością. Sensacyjne wątki okazały się dla mnie ciekawe, tak jak niektóre postaci, nawet te drugoplanowe.  Bo o Bezimiennym pisać za dużo nie chcę, by nie odebrać Wam przyjemności osobistego poznania. Mi jego postać trochę przypomina Jacka Reachera z serii Lee Child’a, ale w naszej rodzimej wersji. Nie ukrywam, że wersję Chmielarza bardziej lubię. Bezimienny nie jest jednak bezrefleksyjnym mścicielem. On wplątał się w opisywane w książce sensacyjne zdarzenia ze względu na zlecenie, które otrzymał jako prywatny detektyw od warszawskiego komornika. Choć niestety jego syna, Jacka nie udało mu się odnaleźć. Pojawił się jednak w samym centrum kryminalnego apogeum, w którym znalazło się miejsce na sektę, na byłego, dzieciatego katolickiego księdza, na fałszywego proroka, na dzieci zamknięte we wspólnocie (Stokrotkę i Sokolika), które złapały mnie za serce, na byłego żołnierza Wilka tresującego psy obronne oprócz jednego nazywane kolejnymi numerami, na rodzimego rapera uzależnionego od pewnego białego proszku i na jego świtę, z którą nie chciałabym mieć do czynienia. Do tego oczywiście lokalni biznesmeni – gangsterzy i wielka miłość z tragedią rodzinną w tle. Zresztą tych tragedii jest znacznie więcej. Nie myślcie sobie, że to wszystkie aspekty powieści. Bynajmniej😊. Sami widzicie, że Chmielarz w konstruowaniu fabuły był niezwykle pomysłowy i płodny. 

Sposób prowadzenia narracji nie myli jednak czytelnika. Narracja jest usystematyzowana, postaci tak wyraźne, że tylko z ksywkami miałam lekki problem, bo nie ukrywam, że prawdziwych imion to jest w tej publikacji jak na lekarstwo. Oprócz Bezimiennego, który od razu przypadł mi do gustu spodobała mi się postać Ptasznika, którego historia jest na swój sposób tragiczna oraz motyw pomiędzy Sis i Kradziejem, chociaż tu Wikt okazał się istotny w samej końcówce😉. Ciekawi? Mam nadzieję. 

Książka składa się z kolejno ponumerowanych rozdziałów. Narracja jest chwilami pierwszoosobowa, jeżeli fragment dotyczy poczynań Bezimiennego. Bardzo spodobał mi się ten zabieg. Głównego bohatera mogłam poznać głębiej, bardziej osobiście. Poznać jego motywy, myśli, dylematy. Intryguje mnie zresztą co będzie z nim i z Bluzą, o której jest wzmianka w ostatnim, sześćdziesiątym ósmym rozdziale. Ciekawi mnie… Zaskoczył mnie Chmielarz bardzo prologiem i epilogiem. Zapoznając się wcześniej z opisem fabuły zachodziłam w głowę jakie dla interesów Bezimiennego ma znaczenie działanie służb śledczych w odległej Ugandzie prowadzona przez Diane West i Chucka Lowry’ego. Chucka wybierającego się do Polski. Ciekawe w jakiej odsłonie pojawi się w kolejnym tomie serii….  Narracja jest bezpośrednia, bez zbędnych ozdobników, długich opisów, licznych wprowadzeń do poszczególnych fragmentów fabuły. Poboczne informacje, jak na przykład doświadczenia Ptasznika z pobytu w domu dziecka i bardzo pozytywna postać Pana Henryka, okazały się dla mnie ciekawym wtrąceniem, a nie zapychaczem kolejnych stron. A propos stron to muszę wspomnieć, że lubię wydania Wydawnictwo Marginesy . Bardzo je się dobrze trzyma w ręku. Okładka ma interesującą fakturę z wypukłymi literami z nazwiska Autora, a kartki w jedynym właściwym kolorze i grubości, tj. creamy 70 g. Czcionka też jest przyjemna. Z informacji redaktorskiej dowiedziałam się, że to pismo Scala. 

Zachęcam Was do przeczytania tej książki. To bardzo dobre, męskie, sensacyjne pióro. Nawołuję Was do czytania wydawnictw Wojciecha Chmielarza. Ja przygodę z jego utworami zaczęłam od trylogii gliwickiej, w której Autor opisał miejsca mi znane; „Wampir”, „Zombie” i „Wilkołak”. Bardzo dobrze czyta się również cykl o Jakubie Mortce. Macie więc możliwość przekonania się o talencie Autora w wielu odsłonach. Nie zwlekajcie! 

Moja ocena: 8/10

We współpracy recenzenckiej z WYDAWNICTWEM MARGINESY.

„Dolina Tęczy” Lucy Maud Montgomery

DOLINA TĘCZY

  • Autorka: LUCY MAUD MONTGOMERY
  • Wydawnictwo: MARGINESY
  • Cykl: ANIA Z ZIELONEGO WZGÓRZA (tom 7)
  • Liczba stron: 320 
  • Data premiery w tym wydaniu: 4.09.2024 

  • Rok 1 wydania polskiego: 1959 
  • Rok premiery światowej: 1919 

Już sześć opinii  poprzednich tomów serii „Ani z Zielonego Wzgórza” autorstwa  Lucy Maud Montgomery w nowym wydaniu, a co ważniejsze w nowym tłumaczeniu nakładem Wydawnictwo Marginesy  znajduje się na moim blogu czytelniczym; „Wymarzony dom Anne” „Anne z zielonych szczytów”, „ Anne z Avonlea” „Anne z Redmondu”, „Anne z szumiących wierzb”, „Anne ze Złotych Iskier” . Po wydaniu najnowszej części, która debiutowała w dniu 4 września br. „Dolina Tęczy” nie mogłam się powstrzymać przed sprawdzeniem, jak i tym razem poradziła sobie tłumaczka Pani Anna Bańkowska z unowocześnionym tłumaczeniem, które ma przybliżyć tę serię współczesnej młodzieży. 

Fabuła opiera się na przyjaźni czwórki najstarszych dzieci Blythe’ów (Jem, Walter, Nan i Di) z dziećmi owdowiałego przedwcześnie nowego pastora, tj.  Jerry’ego, Carla, Uny i Faith. Dzieci uważanych przez pozostałych mieszkańców wioski za dzikie i psotne. Dzieci wychowywanych przez ojca, który dał im dużo swobody, celem wypełniania swoich pasterskich obowiązków.  Do zgrai pomysłowych dzieciaków dołącza osierocona Mary Vance, która uciekła spod jarzma wykorzystującej ją bez granic chlebodawczyni. Dzieci spędzają ze sobą czas głównie w miejscu zwanym Doliną Tęczy, która staje się ich oazą. 

Książka jest poświęcona „Pamięci Goldwina Lappa, Roberta Brookesa i Morleya Shiera, którzy złożyli najwyższą ofiarę, aby szczęśliwe doliny ich ojczyzny mogły być święte przed spustoszeniem najeźdźcy” i odnosi się to do I wojny światowej, która jest głównym tematem następnej książki z serii. 

W siódmym tomie fabuła krąży wokół rodziny Anne i Gilberta Blythe’ów, którzy są już razem od 15 lat. Łącznie mają sześcioro dzieci: Jem, Waltera, Nan, Di, Shirley i Rillę. Choć tylko czwórki z nich, najstarszych czytelnik śledzi przygody w powieści „Dolina Tęczy”. Powieść obfituje w dziecięce przygody, w których jest też miejsce na refleksję odnośnie powszechnego wówczas sieroctwa. Lucy Maud Montgomery podnosi również kwestię wdowieństwa pastora Mereditha, który mając świadomość potrzeby ręki kobiecej nad wychowaniem jego dzieci stara się o rękę Rosemary mieszkającej ze swą siostrą Ellen, do której również były znajomy Norman „smoli cholewki”.

To idylliczna powieść, jak praktycznie wszystkie części po pierwszej z całego cyklu. Jak pewnie się domyślacie zakończenie może być tylko pozytywne😁. Lucy Maud Montgomery zadbała, by jej cykl były pisane „ku pokrzepieniu serc”. Nawet jeśli obejmowały trudne tematy to zakończenie historii dobrze, gdyby było szczęśliwe. To też cecha charakterystyczna powieści pisanych ponad sto lat temu z rozbudowanym wątkiem społecznym. 

I tym razem tłumaczenie odbiega znacznie od tego, które znałam wcześniej. Język jest bardziej nowoczesny, powszechny. Możliwe, że młodsi czytelnicy odbiorą go w sposób bardziej, niż jak optymistyczny. Niestety dotychczasowe doświadczenie kładzie się cieniem na odbiór tego tomu. Czytając byłam zdziwiona prostotą języka w wielu miejscach. Nie zmienia to faktu, że przeczytanie tego siódmego tomu uważam za wartościowe. Dobrze przypomnieć sobie fabułę, której szczegóły już zapomniałam. Idealnie jest przeczytać powieść po nowemu. Przetłumaczoną prościej, bardziej powszechnym językiem. To zdecydowanie zmienia perspektywę. 

Moja ocena: 7/10

We współpracy recenzenckiej z Wydawnictwem Marginesy.

„Córki czarnego munduru” Sylwia Trojanowska

CÓRKI CZARNEGO MUNDURU

  • Autorka: SYLWIA TROJANOWSKA
  • Wydawnictwo: MARGINESY
  • Liczba stron: 304
  • Data premiery: 14.08.2024

Twórczość Sylwia Trojanowska – pisarka, jak wspomniałam w zapowiedzi jest już mi znana. Z nostalgią wspominam książki; „A gdyby tak„, „Sekrety i kłamstwa” oraz „Żona nazisty” wydawane nakładem Wydawnictwo Marginesy.  Z zainteresowaniem sięgnęłam więc do publikacji, która debiutowała 14 sierpnia 2024 pt. „Córki czarnego munduru”, która jest książką obyczajową z dość rozbudowaną warstwą historyczną. 

Lata trzydzieste XX wieku. Mło­dą In­grid From­m­ha­gen tonącą po traumatycznych przeżyciach na niemieckim szkolnym obozie ratuje starszy od niej o dwie dekady wdowiec Wil­helm Halterman, zapalony nazista.  

„– Na tym ostat­nim obo­zie… było ina­czej. Od sa­mego po­czątku.  (…) W na­szym po­koju każ­dej nocy byli chło­pacy. Cza­sami je­den z kil­koma po ko­lei, a cza­sami kilku po ko­lei z jedną. Po wszyst­kim dziew­czyny do rana le­żały z no­gami w gó­rze, „żeby dać dziecko Füh­re­rowi”, tak mó­wiły. Ja nie chcia­łam i dla­tego ostat­niej nocy zgo­to­wały mi pie­kło. Przy­wią­zały do łóżka, za­kne­blo­wały usta i zwo­łały wszyst­kich chłop­ców, któ­rzy wcze­śniej z nimi byli. I oni……(…)  – Głos In­grid się za­ła­mał.” – Córki czarnego munduru” Sylwia Trojanowska.

In­grid usłyszała, że „(…) Każde dziecko Rze­szy jest cenne i nikt nie ma prawa rzec ci złego słowa.” Wil­helm Halterman stał się jej wybawcą licząc po trochę, że Füh­re­rowi da kolejnego niemieckiego żołnierza. Już niedługo w niemieckich Pyrzycach (niem. Py­ritz) zaczyna kwitnąć rodzinne życie Państwa Haltermanów. In­grid zaczyna się do niego przyzwyczajać u boku dużo starszego Wil­helma i córek – bliźniaczek Sofii i Charlotte. Córek, na które Wilhelm nie zareagował dość entuzjastycznie. 

„– Na co mo­jemu Füh­re­rowi baby? Męż­czyzn mu trzeba.
– Ależ pa­nie Hal­ter­man! Są zdrowe, a to naj­waż­niej­sze!
– Naj­waż­niej­sze? – prych­nął Hal­ter­man. – Po­wta­rzam! Dzie­wuch nie chcia­łem! Nie zga­dza­łem się na nie!” – Córki czarnego munduru” Sylwia Trojanowska.

Wychowywana z poszanowaniem dla drugiego człowieka najpierw przez babcię Laurę, a po jej śmierci przez wujostwo, wcześnie osierocona nie potrafi pogodzić się tym, co dzieje się w Trzeciej Rzeszy. 

Bardzo podoba mi się okładka tej publikacji. Kolory idealnie pasują do podjętego tematu. Do tego czcionka; wyrazista w przepięknym stalowym kolorze. Oprócz okładki bardzo dobra jest również treść wewnątrz niej. Książka podzielona jest na zatytułowane części. Czytelnik porusza się po fabule również w retrospekcji. By czytelnik się nie pogubił Autorka oznaczyła przeszły plan czasowy jako: „wcześniej”. Dzięki temu miałam szansę poznać Ingrid na różnych etapach jej życia. W różnych momentach. Gdy dojrzewała, doświadczała też trudnych przeżyć, ale też cieszyła się. 

W opisie Wydawcy przeczytałam: „To nie jest opowieść o miłości, choć czuć ją między wierszami, lecz opowieść o zbrodniach, choć nie tak oczywistych, jak mogłoby się wydawać.” Zgadzam się z tą opinią. Sylwia Trojanowska zadbała, by pod płaszczykiem powieści obyczajowej przemycić głębokie, trudne treści oparte na historycznych przeżyciach wielu. Czytając byłam świadkiem wielu opisywanych okrucieństw. Bardzo podobał mi się pomysł pokazania kobiecej postaci o niemieckich korzeniach, niekoniecznie nazistki. Kobiety, która mimo wielu życiowych trudności odkrywa twórczość teatru, kina. Uwielbia sztukę i dostrzega oraz interpretuje emocje. Autorka wykreowała bardzo emocjonujące postaci; dobre, złe, niejednoznaczne, również pogubione w nazistowskiej Rzeszy. Wgłębiając się w ich losy niejednokrotnie odczuwałam smutek, rozdrażnienie, a czasem i niedowierzenie. To bardzo dobra powieść swego gatunku. Uczucia, niekoniecznie tylko pozytywne, są cechą charakterystycznymi obyczajowych powieści lub raczej powinnam napisać; powinny być. 

Jeśli lubicie książki obyczajowe to koniecznie przeczytajcie „Córki czarnego munduru” Sylwii Trojanowskiej, która zabierze Was w świat nazistowskich Niemiec z perspektywy Ingrid. Udanej lektury! 

Moja ocena: 8/10

We współpracy recenzenckiej z WYDAWNICTWEM MARGINESY.

„Zbędni” Wojciech Chmielarz

ZBĘDNI

  • Autor: WOJCIECH CHMIELARZ
  • Wydawnictwo: MARGINESY
  • Liczba stron: 424
  • Data premiery: 5.06.2024r. 

Długo już nie czytałam prozy Wojciech Chmielarz – pisarz. Ostatnią była książka wydana 31.05.2023r. pt. „Za granicą”. Na mym blogu znajdziecie również opinię o szóstym tomie z Jakubem Mortką pt. „Długa noc”, która debiutowała w czerwcu 2022 roku. Wszystkie wydane nakładem Wydawnictwo Marginesy. Podobnie jak premiera z 5 czerwca br. pt. „Zbędni”, którą czytałam w trakcie upalnego urlopu na pożyczonym elektronicznym czytniku marki InkBook Polska. Widząc, że publikacja dostępna jest w wersji elektronicznej nie mogłam się jej oprzeć w ramach moich prywatnych planów czytelniczych🙂. 

Dozorca kempingu w Kowarach przypadkiem potrąca kobietę idącą wzdłuż drogi. Będąc pod wpływem alkoholu zakopuje jej ciało w pobliskim lesie. Nikt się jej zaginięciem nie interesuje. W tym samym czasie na kempingu przebywa jeden gość. To Jules Goossens, Belg w średnim wieku, który wyjechał w podróż kamperem po wschodniej Europie po śmierci żony chorującej na raka, Olivii. Mimo upajania się alkoholem w podróż po Europie Belga przestaje wierzyć Jasiek. Zastanawia się, co Belg robi na kempingu w Kowarach. I gdyby nie jego własne problemy z nawiedzającą go młodą kobietą może byłby w stanie to odkryć. 

Ciekawa kryminalna historia z wieloma wątkami pobocznymi, które ostatecznie ułożyły się w jedną całość. Chmielarz przekonał mnie do niej całkowicie. Przekonał mnie i postacią aspirant Marią Szulej, i historią Agaty i Adama Krugerów, i opowieścią o Alinie Malinowskiej i jej mężu Mirosławie. Chociaż postać ich syna Darka i relacji panujących między nimi mnie trochę zawiodła. Po tak młodym człowieku, zdeterminowanym by wcześniej zmienić swoje życie, oczekiwać by można większej samodzielności. 

Wojciech Chmielarz bardzo dobrze odzwierciedlił w tej kryminalnej fabule relacje panującej w małej miejscowości. Dotyczyło to zarówno podległości służbowej na posterunku policji, jak i zależności pomiędzy lokalnymi biznesmenami. Sam Jasiek mimo swej choroby alkoholowej okazał się od początku dla mnie postacią pozytywną. Zastanowiło mnie jaką mu przyjdzie odegrać rolę w całej opowieści. Bo to, że jego osoba będzie miała znaczenie podejrzewałam od samego początku. Od momentu, gdy Chmielarz z zaangażowaniem opisywał jego codzienny dzień, w którym tylko ilość wypitego piwa miała znaczenie. 

Autor zawarł fabułę w sześćdziesięciu siedmiu rozdziałach. Początek historii zaczął się trzy tygodnie wcześniej. Ten moment oznaczył autor w spisie treści. Oddzielając go wyraźną kreską od innych wydarzeń następujących po tym, co wydarzyło się na okolicznej szosie. To powieść, w której dobrzy okazują się złymi i odwrotnie. Gdzie słabi okazują się silnymi, a nawet Młot potrafi przysporzyć się wyższej sprawie. Powieść dotyka tematów związanych z handlem dziećmi, pornografią dziecięcą, którą parają się pozornie prawi obywatele. Szary, nie skupiający na sobie wzroku śledczych. Wiele się w tej opowieści dzieje przez przypadek. Choć zakończenie mnie w ogóle nie zawiodło. Nie na wszystkie pytania autor musi udzielać jednoznacznych odpowiedzi😉.  Warto coś zostawić fantazji czytelnika. 

Skupiając się na wrażeniach jakie ta publikacja u mnie wywołała, na stopniu w jakim mnie intrygowała, to naprawdę bardzo dobrze napisana i nieodkładana książka. Zachęcam Was do przeczytania najnowszej powieści Wojciecha Chmielarza. Thrillera kryminalnego, w którym ważną rolę odgrywa przypadek.  

Moja ocena: 8/10

Książkę wydało WYDAWNICTWO MARGINESY.

„Metoda Glucose Goddess. 4 tygodnie na to, by opanować zachcianki, odzyskać energię i czuć się rewelacyjnie” Jessie Inchauspé

METODA GLUCOSE GODDESS. 4 TYGODNIE NA TO, BY OPANOWAĆ ZACHCIANKI, ODZYSKAĆ ENERGIĘ I CZUĆ SIĘ REWELACYJNIE

  • Autorka: JESSIE INCHAUSPÉ
  • Wydawnictwo:  MARGINESY 
  • Liczba stron: 288 
  • Data premiery: 10.04.2024r. 

  • Data premiery światowej: 2.05.2023r. 

Jessie Inchauspé to autorka poradnika „Glukozowa rewolucja.”, z którym zapoznałam się w zeszłym roku. Nie mogłam więc oprzeć się przed kolejną jej publikacją wydaną również przez Wydawnictwo Marginesy pt. „Metoda Glucose Goddess. 4 tygodnie na to, by opanować zachcianki, odzyskać energię i czuć się rewelacyjnie”. Na wszystkie poradnikowe rewolucje reaguję alergią. Cóż, tak już mam. Nie ukrywam jednak, że z ciekawością zapoznałam się z tym, co ma mi do zaoferowania autorka, specjalistka od żywienia i od zdrowienia. 

Tak w skrócie to poradnik zawierający wiedzę na temat prawidłowego komponowania posiłków po to, by pozbyć się wahań nastrojów, przemęczenia, nałogu od cukru czy potrzeby stałego podjadania. Autorka zwraca uwagę na negatywne skutki odczuwane przez nas organizm w przypadku wiecznego wahania glukozy. Obiecuje, że możemy to wyeliminować, ograniczyć negatywny efekt. Jeśli tylko popracujemy nad własnymi przyzwyczajeniami żywieniowymi. 

Poradnik napisany jest w bardzo przystępny sposób. Jest krótki więc mnie nie zamęczył przydługimi i nudnymi teoretycznymi informacjami. Gdzieniegdzie znajduje się rysunek. W niektórych miejscach przepis, a nawet znalazły się z dwie rady na zdrowsze niż zazwyczaj drinki. Trochę jednak mnie publikacja zawiodła. Mimo, że widzę jej wartość w odniesieniu do konkretnego człowieka miałam poczucie, że czytam kolejną wersję pierwszej książki pt.  „Glukozowa rewolucja. Kontroluj poziom cukru we krwi, odzyskaj energię i jedź to, na co masz ochotę.” Nie ukrywam, że w niektórych miejscach byłam momentami znużona. 

Moja ocena: 7/10

Egzemplarz recenzencki otrzymałam od Wydawnictwa Marginesy, za co bardzo dziękuję.

„Praca z cieniem. Dziennik motywacyjny, dzięki któremu poznasz, przekroczysz i zintegrujesz swoje cienie” Keila Shaheen

PRACA Z CIENIEM. DZIENNIK MOTYWACYJNY, DZIĘKI KTÓREMU POZNASZ, PRZEKROCZYSZ I ZINTEGRUJESZ SWOJE CIENIE

  • Autorka: KEILA SHAHEEN
  • Wydawnictwo: MARGINESY
  • Liczba stron: 224
  • Data premiery  31.01.2024r. 
  • Data premiery światowej: 2.11.2021r.

Praca z cieniem. Dziennik motywacyjny, dzięki któremu poznasz, przekroczysz i zintegrujesz swoje cienie” Keila’y Shaheen od Wydawnictwo Marginesy to kolejny poradnik, z którym się zapoznałam. Mimo, że polska premiera była ostatniego dnia stycznia br., dziennik ujrzał światło dzienne na początku listopada 2021 roku. To nie kolejny poradnik, który trudno się czyta. Już po przekartkowaniu kilku stron zauważyłam, że książka zawiera zbiór ćwiczeń praktycznych, które ja w tym gatunku cenię najbardziej. 

„Jesteście gotowi wstąpić na ścieżkę do samoświadomości, uzdrowienia i wewnętrznej przemiany?” – z opisu Wydawcy. 

Ja gotowa jestem zawsze, tylko czasem efekty tej mej gotowości mi nie odpowiadają. Też tak macie jak czytacie inspirującą książkę motywacją, refleksyjną? 

Książka rozdzielona jest na cztery części, tj. wstęp, ćwiczenia, wskazówki i rozdział o dojrzewaniu do źródeł swojego cienia. Tytułowy cień to nic innego, jak coś co za nami chodzi. Jak coś, co nie pozwala o sobie zapomnieć. Często cień podąża za nami każdego i jak tylko zwrócimy się w jego stronę wyziera na nas ze ścian, mebli czy podłogi. Te cienie to sprawy, o których wolimy nie rozpamiętywać, uczucia, wydarzenia, do których nie chcemy się przyznać i o których chcemy zapomnieć. I właśnie ta publikacja udowadnia, że można. Można żyć bez cienia. 

Pierwsza myśl, która pojawiła się po przeczytaniu dziennika związana była z tym, że skupia się on na tym jak przeżycia z dzieciństwa i wyuczone wtedy schematy rzutują na nasze życie. Ten temat to dla mnie rzeka. Często rozmawiam o nim z moją przyjaciółką. Pokazujemy sobie wzajemnie czego świadomie i nieświadomie nauczyli nas rodzice. Co wpoiła nam grupa odniesienia, co utrudnia nam samoakceptację, nasze życie w dojrzałości emocjonalnej. Okazuje się bowiem, że nasz bagaż emocjonalny utkany z różnych wydarzeń, słów, doświadczeń z przeszłości pozostaje z nami na długo. I oby nie do końca życia – w niektórych przypadkach chciałoby się rzec. 

Zachęcam Was gorąco do zapoznania się z tą publikacją. Pokazuje w sposób przystępny jak sami możemy poprawić sobie jakość naszego życia. Jednocześnie zachęcam Was do czytania z odstępami. Do kolejnych części wracajcie po przerwie. Kontemplujcie. Praktykujcie ćwiczenia. Istotne jest by każdemu poświęcić czas oraz dać sobie miejsce na zastanowienie. Moje ulubione ćwiczenie to uzupełnij luki w zdaniu, w którym brakuje wyrazów. Możemy  uzupełnić je po swojemu. W wielu miejscach znajdziecie również pytania do przemyślenia, listy, uzupełnianie pól itd. W kolejnych rozdziałach czytelnik może uporać się z tytułowymi cieniami. Ja przykładowo bardzo długo zastanawiałam się nad „wewnętrzny nastolatek. Co chciałbyś, aby ktoś ci powiedział, gdy byłeś nastolatkiem?”. Wiele rzeczy przyszło mi do głowy, których nikt mi nie powiedział. Nawet najbliżsi. To ogromna wartość tej książki, która z jednej strony tłumaczy pewne nasze zachowania i braki tym, co wydarzyło się w przeszłości, a z drugiej uczy, czego mamy nie robić i jak z tym walczyć. 

Serdecznie Wam polecam ćwiczenia. Serdecznie Wam polecam ten dziennik. 

Moja ocena: 8/10

Z książką zapoznałam się dzięki Wydawnictwu Marginesy, za co serdecznie dziękuję.

„Glukozowa rewolucja. Kontroluj poziom cukru we krwi, odzyskaj energię i jedz to, na co masz ochotę” Jessie Inchauspé

GLUKOZOWA REWOLUCJA. KONTROLUJ POZIOM CUKRU WE KRWI, ODZYSKAJ ENERGIĘ I JEDZ TO, NA CO MASZ OCHOTĘ

  • Autorka: JESSIE INCHAUSPÉ
  • Wydawnictwo:  MARGINESY 
  • Liczba stron: 320
  • Data premiery: 17.05.2023r.
  • Data premiery światowej: 5.04.2022r.

Po ponad roku od premiery światowej na polskie półki księgarskie Wydawca Wydawnictwo Marginesy wprowadził poradnik dla współczesnego społeczeństwa. Bynajmniej nie tylko dla diabetyków!!! To „Glukozowa rewolucja. Kontroluj poziom cukru we krwi, odzyskaj energię i jedź to, na co masz ochotę.” Autorstwa Jessie Inchauspé, która zawiera wiele interesujących wskazówek dotyczących odżywiania.

Jessie Inchauspe prowadzi edukacyjny profil @GlucoseGoddess i to właśnie treści na nim publikowane skłoniły zagranicznego wydawcę do podzielenia się wiedzą autorki szerszemu gronu. Tym sposobem powstał poradnik, w którym autorka dowodzi, że „Jedzenie(…) może powodować niezamierzone skutki….”. Zapytuje nas „(…) czy wiemy, jak nasz ostatni posiłek wpłynął na nasze ciało i umysł?” Obala mity twierdzące, że:

Utrata wagi to wyłącznie kwestia bilansu energetycznego.
Nie wolno pomijać śniadań.
Wafle ryżowe i soki owocowe są zdrowe.
Tłuste produkty są niezdrowe.
Musisz jeść cukier, żeby mieć energię.
Cukrzyca typu 2 to choroba genetyczna, której nie da się zaradzić.  
Nie chudniesz, bo masz za słabą wolę.
Senność o trzeciej po południu to normalka – napij się kawy.
No właśnie, czy kogoś z Was zaciekawił któryś z cytowanych powyżej mitów, z którymi mamy na co dzień do czynienia? Mnie co najmniej te dwa zaznaczone pogrubioną czcionką. I właśnie dlatego książka nadawała się idealnie do tego, by znaleźć się na mojej półce.

Bardzo, ale to bardzo ciekawym aspektem publikacji jest właśnie obalanie mitów, o których wspomniałam powyżej. Podobał mi się sposób rozprawiania się z nimi. Spodobało podejście autorki i rzeczowe argumenty, które przytaczała. Dzięki temu miałam wrażenie, że właśnie ktoś kompetentny potwierdził moje amatorskie przypuszczenia. Do tego ciekawostki, których w publikacji jest całkiem sporo. No dobrze… podzielę się z Wami choć jedną.

Są chętni na polanie brownie octem? (…) Przepis jest prosty, a efekt znaczący. Wypicie łyżki octu rozcieńczonego w szklance wody kilka minut przed zjedzeniem czegoś słodkiego wypłaszczy waszą poposiłkową krzywą glukozową – insulinową. Dzięki temu ograniczycie zachcianki żywieniowe, uczucie głodu i spalicie więcej tłuszczu. To bardzo tani sposób…” – „Glukozowa rewolucja. Kontroluj poziom cukru we krwi, odzyskaj energię i jedz to, na co masz ochotę” Jessie Inchauspé.

Nie namawiam, ale warto spróbować. Efekt natychmiastowy. Po zjedzeniu czegoś słodkiego okazuje się, że nie ogarnęła mnie senność.

Książka bardzo dobrze się zaczyna. Od słowa do czytelnika i historii autorki. Dzięki temu zaznajamiamy się i z motywacją autorki, i wprowadzeni zostajemy w jej życie, jej doświadczenie i jej wiedzę. Następnie poradnik przeprowadza nas przez trzy części w tematy związane z glukozą, funkcjonowaniem naszego organizmu, jej roli w krwiobiegu. Dzięki publikacji możemy zaznajomić się z odpowiedzią na pytanie dlaczego skoki cukru są niezdrowe oraz dlaczego insulina ma wpływ na zwiększanie ilości tkanki tłuszczowej. Metody na wspomniane uprzednio wypłaszczanie krzywej cukrowej znajdziecie w części trzeciej. Niektóre rozdziały kończą się krótkim podsumowaniem, w którym autorka zbiera najważniejsze informacje i w sposób skrótowy je prezentuje, by czytelnik miał szansę zapamiętać. Książka wzbogacona jest rysunkami, tabelami, wytłuszczeniami.

Moja ocena: 7/10

Egzemplarz recenzencki otrzymałam od Wydawnictwa Marginesy, za co bardzo dziękuję.

„Ucieczka” Stanisław Krzemiński

UCIECZKA

  • Autor: STANISŁAW KRZEMIŃSKI
  • Wydawnictwo:  MARGINESY 
  • Cykl: OD WSCHODU DO ZACHODU (TOM 1)
  • Liczba stron: 376
  • Data premiery: 29.03.2023r. 

Ucieczka” Stanisława Krzemińskiego od Wydawnictwo Marginesy jest pierwszym tomem serii zatytułowanej „Od wschodu do zachodu„. To cykl, który wskazuje drogę do emancypacji kobiet w Polsce począwszy od 1857 roku. Jest to saga o kobietach z jednej rodziny. A w tle przemiany historyczne i zmiany dotyczące praw kobiet. 

Jest taka cnota, która in­nym cno­tom cenę na­daje, a bez któ­rej ko­bieta prze­sta­łaby pra­wie być ko­bietą: cnota, którą każdy de­li­katny męż­czy­zna pra­gnie wi­dzieć w swo­jej sio­strze, w swo­jej żo­nie i w swo­jej córce; cnota, która wznie­ca­jąc mi­łość, uchyla nie­bez­pie­czeń­stwo, po­nie­waż na­ka­zuje usza­no­wa­nie; tą cnotą jest przy­zwo­itość.” – „Ucieczka” Stanisław Krzemiński.

Z opisu Wydawcy: „Szesnastoletnia Emilia Rossnowska kończy najlepszą pensję w Płocku i na balu debiutantek przyciąga uwagę carskiego oficera, hrabiego Gołubojewowa. Żeby nie dopuścić do uwiedzenia córki, zapobiegliwy ojciec wysyła ją do Paryża na nauki w renomowanym Instytucie Panien Polskich, który księżna Anna Czartoryska założyła w słynnym Hôtel Lambert. Do stolicy Francji Emilia wyrusza pod opieką przyjaciółki domu – niezależnej i wyzwolonej aktorki i śpiewaczki Luizy Boretti. Ich droga wiedzie przez Bydgoszcz, Berlin, Hamburg, Londyn i Hawr…”

Rzadko dziwi mnie konstrukcja książki, częściej treść. W przypadku „Ucieczki” sprawa wygląda zgoła inaczej. Zadziwiło mnie wzbogacenie książki o ilustracje sprzed prawie dwustu lat, które bardzo urozmaiciły lekturę. Przyjemnie było zarzucić przysłowiowe oko na ryciny, rysunki umieszczane przed każdym z rozdziałów. 

Cała historia rozpoczyna się od Balu, który miał miejsce w maju 1857 roku. Autor bardzo dba o szczegóły historyczne. Oznacza wprost czasoprzestrzeń, w której dzieje się fikcja literacka. Bardzo sprawnie Krzemiński połączył postaci historyczne z fantazją fabularną. Nie ukrywam, że typowo historycznych książek nie znoszę (o czym pisałam przy okazji recenzji „Śląskiego Kopciuszka” Gabrieli Anny Kańtor recenzja na klik), ale fabułę z historią w tle wręcz ubóstwiam, tym bardziej, gdy jest napisana prostym, lekkim językiem. Cała zresztą historia w powieści „Ucieczka” została bardzo dobrze odzwierciedlona, począwszy od sposobu mówienia, przez dawno zapomniane zawody (np. gorseciarki), obyczaje czy wyposażenie i wszelki inny asortyment. Pod tym kątem powieść ma wysoką wartość dydaktyczną. 

Przewodnim motywem powieści są kobiety. Nie jako tło, nie jako atrakcyjny dodatek, ale jako ważne bohaterki, które są pełnokrwistymi postaciami, odważnymi i samodzielnie myślącymi istotami. Powieść nie jest jednak wolna od stereotypów. Ot chociażby pierwsze spotkanie Emilii z Hra­bią Nikołajem Mi­chaj­ło­wiczem Go­łu­bo­jewem. Autor pokusił się o podsumowanie ich tańca w następujący sposób: „Emi­lia miała wra­że­nie, że jej ciało słu­cha tylko jego. Prze­stra­szyło ją to na­głe od­kry­cie, ale jed­no­cze­śnie chciała, by ten walc ni­gdy się nie skoń­czył.”„(…) Wi­ro­wali w walcu, wta­pia­jąc się w jego me­lo­dię. Kiedy tan­cerz pu­ścił Emi­lię, po­czuła się swo­bodna, ale nie wolna..”, czy „Emi­lia o mało nie wy­buch­nęła pła­czem. Uko­chany papa ni­gdy jesz­cze nie ode­zwał się do niej tak lo­do­wa­tym to­nem”.   Krzemiński oddał w tym sformułowaniu całą dziewczęcość tej małolaty nieznającej świata i nie mającej do tej pory, najwidoczniej, zbytniego kontaktu z płcią przeciwną. Takie ujęcie tematu wprost jak z „Trędowatej”. Wy też macie takie skojarzenia ?.

Historii jednak nie oszukamy. Emancypacja trwała latami. Krzemiński postarał się, by opowieść przez niego snuta była realnie osadzona w czasach, w której się dzieje. Chcą nie chcą i czy nam się to podoba, czy nie czytając tę pozycję musimy zgodzić się z takimi ujęciami problemu jak:

„(…) hra­bia po­wi­nien udać się gdzieś na obiad, ale jesz­cze nie czuł głodu. Wciąż upa­jał się ostat­nim wal­cem. „Nos mnie nie za­wiódł – my­ślał z za­do­wo­le­niem. – To dziew­czątko ukła­dało się jak rękawiczka”.” „Ucieczka” Stanisław Krzemiński. 

Ciekawym literackim zabiegiem było wprowadzenie do fabuły notatek, artykułów z gazet, cytowanych wypowiedzi. Nie wiem, czy notatki dziennikarza z „Gońca Płoc­kiego” były prawdziwe, ale nadały narracji wyjątkowości. Próbowałam znaleźć redaktora Cza­plickiego, by sprawdzić, czy jest postacią fantastyczną, czy historyczną. Niestety bez rezultatu. 

Powieść dla fanów literatury pięknej i dla fanów powieści historycznych. W żmudnej sadze rodzinnej autor zobrazował z czym borykały się kobiety na przestrzeni lat, jak były postrzegane, jak zresztą same się zachowywały pełniąc różne role wśród najbliższych i realizując innych oczekiwania. To powieść dla smakoszy literatury pięknej zawierającej treści historyczne.  

Moja ocena: 7/10

Egzemplarz recenzencki otrzymałam od Wydawnictwa Marginesy, za co bardzo dziękuję.

„Wymarzony dom Anne” Lucy Maud Montgomery

WYMARZONY DOM ANNE

  • Autorka: LUCY MAUD MONTGOMERY
  • Wydawnictwo: MARGINESY
  • Cykl: ANIA Z ZIELONEGO WZGÓRZA (tom 5)
  • Liczba stron: 328
  • Data premiery w tym wydaniu: 7.06.2023r, 
  • Rok 1 wydania polskiego: 1959r
  • Rok premiery światowej: 1917r.

Kolejny, bo już piąty tom cyklu „Ani z Zielonego Wzgórza” w nowym tłumaczeniu od @wydawnictwomarginesy za mną. Nie ukrywam, że zabierałam się do niego dość długo. Chyba dlatego, że już trochę euforii nad nowym tłumaczeniem wyeksponowałam (recenzje poprzednich tomów znajdziecie tu: „Anne z zielonych szczytów”, „ Anne z Avonlea” „Anne z Redmondu”, „Anne z szumiących wierzb”) . Do tej całkiem nowej serii podchodzę trochę jak do serialu na platformie Netflix „Ania nie Anna”. Oglądaliście? Jeśli nie to zobaczcie koniecznie. Taka trochę wariacja na temat młodej kobiety, rudej sieroty, ukochanej przez wiele pokoleń. Niestety, jak się jest czytelniczym dinozaurem i przez lata czytało się tylko jedno tłumaczenie, trudno się wyzbyć swych przyzwyczajeń.

Anne po mężu Blythe zamieszkuje z Gilbertem nad zatokę Four Winds. Została panią doktorową i uwiła urocze gniazdko. Poznaje nowych przyjaciół. Latarnika, kapitana Jim, znającego historię całej okolicy intersującego się romantyczną historią Blythe’ów, a także Leslie Moore – młodą sąsiadkę, która opiekuje się ciężko chorym mężem. Czy życie nad zatokę Four Winds będzie dla Blythe’ów usłane różami? 

Dziwne ile się zapomina jeśli się nie sięga do książek przeczytanych dawno temu, nawet uważanych za najlepsze. Tak było w przypadku „Wymarzonego domu Anne”. Kompletnie zapomniałam o trudnych doświadczeniach Blythe’ów związanych z rodzicielstwem oraz o Leslie Moore, którą znałam z innych tłumaczeń jako Ewę Moore. Całkowicie zapomniałam jak nazwane zostały dzieci Anne. Oj, oj…. Warto więc odświeżyć sobie wiedzę z cyklu wszech czasów, który został napisany przez Lucy Maud Montgomery ponad sto lat temu. Po przeczytaniu już tęsknię za Anne, która przeprowadza się w końcówce do Złotego Brzegu. Ciekawe jaki tytuł w Wydawnictwie Marginesy będzie nosił szósty tom cyklu? 

O poszczególnych książkach serii napisałam już całkiem sporo. I w piątym tomie autorka postarała się, by perypetie Anne, już mniej dynamiczne i ciekawe niż za młodu, były ciekawego dla młodego czytelnika. Poznajemy więc Anne w roli młodej mężatki, a później matki. Poznajemy ją jako kobietę szukającą relacji z innym człowiekiem, ciekawym latarnikiem mającym swoją historię oraz młodą Leslie. Poznajemy wreszcie jako opiekunkę ogniska domowego i dojrzewającego człowieka, który zaczyna doświadczać nowych przeżyć, na które nie był przygotowany. Cel serii był jasny. Lucy Maud Montgomery chciała przedstawić młodemu czytelnikowi bohaterkę, która mimo przeciwności losu potrafiła odnaleźć szczęście. Chęć koloryzowania rzeczywistości, uciekanie w wyobraźnię było lekarstwem dla Anne i pięknie zostało zaprezentowane w pierwszych częściach cyklu. Trudno oczekiwać tego samego od młodej dorosłej, która zaznała już rodzinnego życia, zaznała już szczęścia u boku ukochanego. 

Pisząc tę recenzję przypomniałam sobie, że kiedyś nie cierpiałam Anne w dorosłym wydaniu. Uważałam, że jej literacka matka skrzywdziła bohaterkę ubierając ją w dorosłą postać. Anne z tomu „Wymarzony dom Ani” wydawała mi się dużo mniej ciekawsza, a jej losy strasznie nudne. Minęło wiele lat i ja zmieniłam swoje podejście. Odbiór po „Wymarzony dom Anne” mam teraz całkiem inny. W zachowaniu Anne, jej troskach, przeżyciach, smutkach odnalazłam wiele analogii do mojego własnego życia, do roli matki, żony, którą pełniłam. Do roli młodej kobiety, która – jej zdaniem –  nie jest w stanie sprostać wymaganiom ani bliskich, ani swoim. To trochę jak u Anne u progu dorosłego życia. To trochę właśnie, jak w prawdziwym dorosłym życiu. 

Reasumując, piąty tom cyklu o Ann Shirley zyskał na przeczytaniu po około 20-letniej przerwie. Zrozumiałam wiele kwestii, która starała się pokazać autorka, a których nie rozumiałam czytając ten tom w młodym wieku. Dlatego warto sięgać po klasyczne powieści w nowym wydaniu i w nowym tłumaczeniu. Zachęcam Was do tego. Możliwe, że odnajdziecie w treściach całkiem sporo nowego. 

Moja ocena: 7/10

Egzemplarz recenzencki otrzymałam od Wydawnictwa Marginesy, za co serdecznie dziękuję.

„Pożegnanie z bronią” Ernest Hemingway

Ernest Hemingway

POŻEGNANIE Z BRONIĄ

  • Autor: ERNEST HEMINGWAY
  • Wydawnictwo: MARGINESY
  • Liczba stron: 376
  • Data premiery w tym wydaniu: 12.04.2023r.
  • Data pierwszego wydania polskiego: 1931r.
  • Data premiery światowej: 1929r.

Nikt już chyba nie czyta literatury pięknej ☹. Zachwycając się nowymi tłumaczeniami i wydaniami od @wydawnictwomarginesy klasycznej literatury szukam wśród czytających znajomych pasjonatów tego gatunku. Za wyjątkiem wujka z numerem Pesel zaczynającym się na cyfrę „4” nikogo nie znalazłam😉. A szkoda. Odkrywanie ponownie w nowym przekładzie, bardziej uwspółcześnionym, przykładowo, Ernest Hemingwaya to nie lada gratka. Podobne odczucia miałam po przeczytaniu „Zaś słońce wschodzi” oraz „Wiosenne wody”. Sięgając więc po całkowity klasyk „Pożegnanie z bronią” debiutujące w tym wydaniu w kwietniu br. liczyłam ponownie na ucztę intelektualną. Wiele można zarzucić Hemingwayowi, ale przyznać trzeba, że wytrawny pisarzem był….

Opis Wydawcy

„Amerykański porucznik Frederic Henry służy w korpusie ambulansów armii włoskiej podczas pierwszej wojny światowej. Stacjonując w północnych Włoszech, spotyka piękną angielską pielęgniarkę Catherine Barkley i zakochuje się w niej. Namiętny romans tych dwojga zostaje jednak przyćmiony przez okropności wojny. Frederic rusza na front z niewielkim oddziałem, który traci podczas ofensywy, on sam zaś musi zdecydować, czy zostać dezerterem czy zginąć. Czy w tak ponurych czasach może liczyć na łut szczęścia?”

W tych paru zdaniach Wydawca wprowadza czytelnika w meandry historii pisanej prawie sto lat temu i opartej na własnych doświadczeniach autora. Wśród spokojnej służby na tyłach armii, wypełnionej alkoholem i kobietami szukałam okropieństw pierwszej wojny światowej. Frederick Henry, zwany przez wielu Tenente jako amerykański ochotnik służy czerpiąc z wojennej zawieruchy wszystko, co się da. Jego spotkanie z angielską wolontariuszką Czerwonego Krzyża Catherine Barkley rodzi głębokie uczucie, niestety bez happy endu.

Bardzo dobrze Hemingway oddał szczegóły życia w okopach. Idealnie sportretował uczucia, które rodzą się w głowie porucznika tracącego powierzonych mu ludzi i sprzęt, tracącego na froncie swoich kompanów przyjaciół. Tematy podjęte w tej wielkiej prozie okazały się dla mnie bardzo przejmujące. Trudno czytało mi się o niewoli, o śmierci, o niespełnionej miłości i poszukiwaniach zakończonych sukcesem, ale tylko jakby na moment, na chwilę. Jakby Hemingway chciał zostawić w swojej spuściźnie przesłanie na potomnych o fałszywej niezłomności, ulotnym szczęściu i niespełnionych miłościach. W tych charakterystycznych dla Autora monologach głównego bohatera oraz opisach przyrody można się zatracić. To literatura przez duże „L”, w której nie brakuje wzniosłych uczuć, skomplikowanych sformułowań, rozbudowanych zdań i szarpiących nerwy historii. Wojna i miłość, tak jak tytuł filmu, w którym w postać pierwowzoru  Catherine – Agnes von Kurowsky wcieliła Sandra Bullock, a w samego pisarza Chris O’Donnell, to tło „Pożegnania z bronią”. Tło, które fascynowało wielu kinowych twórców. Warto wspomnieć, że pierwszy film na kanwie tej powieści powstał już w roku 1932, tj. dwa lata po premierze książkowej. Najbardziej znany, który z Rocka Hudsona zrobił amerykańskiego gwiazdora filmowego, miał premierę w dniu 14 grudnia 1957 roku. Jest to jednak temat tak wdzięczny, tak chwytliwy, że jeszcze pewnie nie raz kinematografia spróbuje zaczarować nas, widzów kolejną ekranizacją.

Trudno jest czytać literaturę piękną o tematyce wojennej, gdy na Wschodzie wojna dzieje się tu i teraz. Trudno jest czytać prawie stuletnią literaturę, gdy półki księgarń zalewane są współczesnymi powieściami w interesujących mnie gatunkach. Całkiem trudno. Warto jednak czasem zanurzyć się w przeszłość. Warto zachwycić się opowieściami nieśpiesznymi. Zdaniami wijącym się jak przepiękne węże, w których nawet trudnych opisach od razu zauważalne jest piękno ówczesnej prozy. I do takiej odskoczni Was zachęcam. Udanej lektury!!!

Moja ocena: 7/10

Egzemplarz recenzencki otrzymałam od Wydawnictwa Marginesy, za co bardzo dziękuję.