„Lekcje chemii” Bonnie Garmus

LEKCJE CHEMII

  • Autor: BONNIE GARMUS
  • Wydawnictwo: MARGINESY
  • Liczba stron: 462
  • Data premiery: 07.09.2022r.


Chciałam się dzisiaj z Wami podzielić opinią o książce, która wywarła na mnie niesamowite wrażenie, której lektury długo nie zapomnę i przy której bawiłam się rewelacyjnie. „Lekcje chemii” autorstwa Bonnie Garmus od Wydawnictwa Marginesy zwróciła moją uwagę oryginalną okładką i zachęcającym opisem. Jest oto debiut, a jego autorka to amerykańska copywriterka i dyrektor kreatywna, od niedawna mieszkająca w Londynie.

Powieść ta opowiada o Elizabeth Zott. Kobiecie błyskotliwej, oryginalnej, pięknej, szczerej, która chce od życia zdecydowanie więcej niż było ono w stanie zaoferować kobietom w latach pięćdziesiątych i sześćdziesiątych XX wieku. Jest chemiczką, naukowcem, w świecie zdecydowanie zdominowanym przez mężczyzn, w czasach, gdy dokonania kobiet były lekceważona i marginalizowane. Spotyka ją szereg nieprzyjemności i nikt zdaje się nie traktować ją poważnie. Nikt z wyjątkiem Calvina Evansa, słynącego z pamiętliwości samotnego geniusza, nominowanego do Nagrody Nobla, który zakochuje się w Elizabeth, dostrzegając w niej zdecydowanie więcej niż tylko piękne ciało. Wydawać by się mogło, że od tej pory chemiczka będzie żyła długo i szczęśliwie, niestety nic bardziej mylnego. Przede wszystkim coraz częściej słyszy, że wszystko co ma zawdzięcza związkowi ze słynnym naukowcem, że sama nic nie znaczy. W tamtych czasach kobiety, których główną misją życiową nie było wyjść za mąż, mieć dzieci i prowadzić mężowi dom były kompletnie niezrozumiane i można by nawet powiedzieć, szykanowane. Póki jednak Calvin jest po jej stronie kobieta ma poczucie, że poradzi sobie ze wszystkim. Życie jednak bywa nieprzewidywalne i tak oto parę lat później Elisabeth jest nie tylko samotną matką, ale i gwiazdą telewizyjnego programu kulinarnego. Jednak jej podejście do gotowania, daleko odbiega od popularnego, jest ona bowiem zdania, że gotowanie to chemia, jak również ciężka harówka. Przedstawia więc swoje przepisy w języku chemicznym i co zaskakujące szybko zdobywa grono sympatyków. Niestety równie szybko znajdują się osoby jej nieprzychylne, gdyż to co robi zdecydowanie wykracza poza gotowanie. Elizabeth zachęca bowiem kobiety do zmiany statusu qou, uzmysławiając im, że mogą pomyśleć o sobie i, że ich zadanie również ma znaczenie.

Powieść ta po prostu mnie oszołomiła, wywarła na mnie ogromne wrażenie, czytałam ją z zapartym tchem, uśmiechem w twarzy, a czasem i łezką w oku. Jest błyskotliwa, niesłychanie inteligentna, zabawna i mądra. Książek dotyczących równouprawnienia kobiet, było już mnóstwo. Tutaj temat został przedstawiony w bardzo odświeżający i subtelny sposób. Styl jest fantastyczny, nienachalny, zgrabny, dowcipny i niesłychanie inteligentny. Na uznanie zasługuje główna bohaterka. Elizabeth jest niesamowita, mądra, odważna, niebanalna, szczera i mająca odwagę być sobą. Jednocześnie nie jest żadną superbohaterką, której nie dotykają problemy czy przykrości. Musi zmierzyć się w życiu z wieloma trudnymi sytuacjami, ma gorsze i lepsze okresy, ale zawsze stara się iść do przodu i jakoś sobie radzić. Również postacie drugoplanowe zasługują na uwagę. Niestety sporo jest negatywnych postaci męskich, ale dla równowagi są też i te pozytywne. Autorka bowiem jest daleka od wskazywania, że mężczyźni są źle, a kobiety biedne i ciemiężone. Bardziej niż na poszczególnych osobach, skupia się na pokazaniu negatywnych zjawisk społecznych, zbiorowego myślenia. Daje nadzieje, że chociaż jedna osoba świata nie zmieni, może zmienić swoje życie i życie osób, z którymi się styka. A to przecież właśnie takie pojedyncze życia składają się na zbiorowy obraz społeczeństwa. Największa porażka, którą możemy ponieść, to uwierzyć, że coś jest niemożliwe i zaprzestać prób dokonania zmian, gdy coś nam nie odpowiada. Tutaj Elizabeth jest prawdziwą inspiracją i wzorem do naśladowania.

Fantastycznie bawiłam się przy tej książce i uważam, że jest niezmiernie wartościowa. Dlatego też gorąco polecam Wam jej lekturę!

Moja ocena: 9/10

Za możliwość przeczytania książki dziękuję WYDAWNICTWU MARGINESY.

„Apartament” Izabela Janiszewska

APARTAMENT

  • Autor: IZABELA JANISZEWSKA
  • Wydawnictwo: CZWARTA STRONA
  • Liczba stron: 368
  • Data premiery: 15.06.2022r.
  • Moja ocena: 7/10



Jestem wielką fanką powieści Izabeli Janiszewskiej. Zarówno jej cykl o Larysie Luboń i Brunie Wilczyńskim, jak i pojedyncza powieść „Niewybaczalne” bardzo mi się podobały. Kiedy więc usłyszałam, że w czerwcu wychodzi nowa powieść autorki, wiedziałam, że muszę ją przeczytać. Tym bardziej, że opis „Apartamentu” bardzo mnie zaintrygował.

Nina i Tomasz Engelowie przyjeżdżają do luksusowego hotelu w Karkonoszach na upragniony wypoczynek. Wyjazd ten ma pozwolić im odpocząć, oderwać się od rzeczywistości i spędzić wspólnie czas. Niespodziewanie kobieta znika. Zaniepokojony mąż rozpoczyna jej poszukiwania. Jakże wielkie jest jego zdziwienie, gdy okazuje się, że po obecności Niny w hotelu nie pozostał żaden ślad. Kamery nie utrwaliły jej obecności, nikt jej nie pamięta. Wszystko i wszyscy zdają się sugerować Tomaszowi, że przyjechał do hotelu sam. Zdeterminowany mąż chcąc rozwikłać zagadkę zniknięcia żony wplątuje się w szereg kłopotliwych sytuacji i sam już zaczyna wątpić, co jest prawdą, a co złudzeniem…

Trudno mi oddać wrażenia po lekturze, nie zdradzając jednocześnie za wiele z jej treści. Powiem jedynie, że porusza bardzo ważne tematy, trudnych, zagmatwanych, nieoczywistych relacji międzyludzkich. Temat tego, że nie wszystko i wszyscy są tacy, jacy się z pozoru wydają i często przeszłość, nawet ta wyparta i zepchnięta do najgłębszych zakamarków naszego umysłu potrafi nas doścignąć w najmniej spodziewanym momencie. Autorka świetnie wykreowała bohaterów i idealnie ukazała ich głębię psychologiczną, nie tylko w przypadku głównego bohatera i jego żony, ale również w przypadku postaci drugoplanowych. Mamy wiele zwrotów akcji, wątków prawie, że sensacyjnych, podczas lektury nie sposób się nudzić. Narracja pierwszoosobowa, z którą czasami mam problem, tutaj sprawdziła się idealnie, pozwala jeszcze bardziej wczuć się w toczące się wydarzenia, pozwala czytelnikowi poczuć się jak ich naoczny świadek. Mamy tutaj dwa plany czasowe. Jeden współczesny, gdzie możemy śledzić to, co dzieje się w hotelu oraz retrospekcje z przeszłości, w postaci fragmentów z pamiętnika Niny. Dzięki nim mamy okazję trochę lepiej poznać samą Ninę i przekonać się jak powstawała i kształtowała się relacja pomiędzy nią a Tomaszem.

Książkę czytało się mi bardzo przyjemnie, uważam, że ma wszystko, co dobry thriller mieć powinien. Ciekawe postacie, błyskotliwe dialogi, wartką akcję… W pewnym stopniu dosyć szybko domyśliłam się niektórych rzeczy, natomiast same, szczegółowe rozstrzygnięcie i motywy, przyczyny tego wszystkiego, co się wydarzyło były dla mnie zaskakujące i bardzo mi się podobało, a jednocześnie zaskoczyło mnie i zszokowało. Uważam, że autorka miała świetny pomysł, którego jej gratuluję. Książka jest przyjemną, inteligentną rozrywką. Zachęcam Was do jej przeczytania.

Moja ocena: 7/10

Za możliwość przeczytania książki dziękuję WYDAWNICTWU CZWARTA STRONA.

„Nie bój się” Lisa Gardner

NIE BÓJ SIĘ

  • Autorka: LISA GARDNER
  • Wydawnictwo: ALBATROS
  • Seria: Detektyw D.D. Warren. TOM 7
  • Liczba stron: 478
  • Data premiery w tym wydaniu: 24.08.2022r.
  • Data 1 polskiego wydania: 17.06.2015r.

Proszę, Harry, tylko nie dziecko.” -„Nie bój się” Lisa Gardner.

Co czuje dziecko słysząc te słowa. Nawet jeśli do końca nie rozumie, co się dzieje lub co ma się zdarzyć, zaczyna odczuwać lęk i napięcie. Tym trudniej, gdy słyszy to we własnym domu ukrywając się we własnej szafie. Tym straszniej, gdy słyszy to z ust własnej matki.

Trudne emocje wyzwoliła we mnie lektura siódmej części serii z detektyw sierżant D.D. Warren pt. „Nie bój się” pióra Lisy Gardner. Książka wydana 24 sierpnia br. nakładem @WydawnictwoAlbatros okazała się kolejną dobrą częścią serii w iście amerykańskim stylu klasycznego kryminału detektywistycznego. I znów, analogicznie jak w przypadku poprzedniego tomu („Złap mnie”), historia kryje w sobie mrok skrzywdzonego dziecko, który nie radząc sobie z traumą wszedł w dorosłość.

A wszystko zaczyna się od morderstwa atrakcyjnej kobiety. Morderca zostawił na miejscu zbrodni nieotwarty szampan, kieliszki, różę, kajdanki i ofiarę, obdartą ze skóry. Gdy osobiście zderzył się z D.D. Warren podjął decyzję, że zmierzy się z „(…) najlepszą śledczą w Bostonie. Pojedynek równych sobie, zmagania tęgich umysłów.” Współpracownicy detektyw Warren wiedzieli zaś, że „(…) chociaż zetknęli się z czymś takim po raz pierwszy, zabójstwo o tak silnie zaakcentowanym rytualnym charakterze prawdopodobnie stanowiło dopiero zapowiedź kolejnych.” W śledztwo zostaje wplątana psychiatra Adeline Glen pomagająca D.D. Warren uporać się z traumą bolesnego upadku w trakcie wizji lokalnej na miejscu pierwszej zbrodni. Adeline, której biologiczna siostra odsiaduje dożywocie od trzydziestu lat za zabicie dwunastoletniego kolegi, Donniego Johnsona, a jej własny ojciec nie żyje od lat czterdziestu po zamordowaniu kilku prostytutek. Adeline cierpiąca na rzadką chorobę i stygmatyzowana przez genetykę i patologiczne społeczne uwarunkowania. Czy i tym razem znajdzie zastosowanie zasada Lekarzu lecz się sam?

Seria z detektyw D.D. Warren Lisy Gardner ma zawsze swoje miejsce w moich planach czytelniczych. Jest gwarancją pewnej jakości, do której przywykłam. Takie cechy wspólne wszystkich części, jak silne postaci kobiecie – nie tylko w osobie głównej bohaterki, wątek przemocy względem dzieci, trudne doświadczenia z dzieciństwa i wysublimowane zbrodnie, pozwalają utrzymać stały, dobry poziom kolejnych publikacji mimo zmieniającej się, dojrzewającej Warren. W tej części, składającej się z prologu, epilogu i czterdziestu jeden rozdziałów, wątki poboczne związane z życiem prywatnym D.D. zeszły na dalszy plan, chociaż jej partner Alex został dołączony do działań śledczych. W „Nie bój się” ogromne znaczenie odegrały relacje docelowych ofiar z mordercą, a tym samym penetrowanie otoczenia przez śledczych, wszystkich mających związek z rodziną mordercy, który czterdzieści lat temu zasłynął ze skórowania swoich ofiar. Tym razem również Lisa Gardner zastosowała podwójną narrację. W rozdziałach, w których uwaga czytelnika zwrócona jest w stronę poczynań śledczych, zdarzenia relacjonuje narrator trzecioosobowy, obiektywny obserwator, który wszystko wie i wszystko widzi. Pewnego smaczku dodają rozdziały napisane z perspektywy doktor Glen. Z zaciekawieniem czytałam o jej bardzo rzadkiej genetycznej chorobie, jej poczynaniach i doświadczeniach w rodzinie zastępczej oraz działaniami skierowanymi do rodzonej siostry. Już po przeczytaniu dwóch rozdziałów z doktor Glen wiedziałam, że postać ta stanowi obietnicę ciekawej kryminalnej rozgrywki, w której diagnozy psychiatryczne i interesujące mechanizmy rządzone zaburzonymi osobliwościami tworzą kolory kalejdoskop, stworzony tylko by go podziwiać.

Zdecydowanie bardzo dobra część cyklu. Jak zwykle w Podziękowaniach autorka oddała cześć wszystkim, którzy wsparli ją w pisarskiej pracy i służyli jej fachową wiedzą. To codzienność w przypadku Gardner nie przysparzać sobie zasług, które do niej nie należą. Do tego osobisty stosunek do rozwijanej w kryminale treści, zawsze mnie skłania do przeczytania ostatniej części książki. Ciekawi mnie, co skłoniło Gardner do tego by zająć się tym tematem lub nadać ofierze, mordercy lub innemu bohaterowi taką lub inną cechę. W przypadku „Nie bój się” moja ciekawość została zaspokojona😉.

Szczerze zachęcam Was do przeczytania tą dobrą detektywistyczną powieść kryminalną, w której z wyjątkowo inteligentnym oprawcą rozpoczyna zażartą walkę detektyw sierżant D. D. Warren i jej koledzy po fachu. A Adeline i Shana… cóż, trudno stwierdzić, czy pomagają, czy przeszkadzają😊. Zadanie polegające na rozwianiu tej wątpliwości należy się czytelnikowi. Miłej lektury.

Moja ocena: 7/10

Recenzja powstała dzięki WYDAWNICTWU ALBATROS.

„Siostry” Michelle Frances

SIOSTRY

  • Autorka: MICHELLE FRANCES
  • Wydawnictwo: ALBATROS
  • Liczba stron: 384
  • Data premiery: 10.08.2022r.

Siostry”  Michelle Frances to kolejna premiera od @WydawnictwoAlbatros z 10 sierpnia br., którą zapragnęłam przeczytać. Okładki poprzednich książek tej autorki znam. W wydaniu Albatrosa są wyjątkowo niepokojące. O książce „Ta dziewczyna”, „Ta druga” i „Córka” czytałam wiele dobrego, chociaż żadnej z nich nie przeczytałam. Wszystkie cztery powieści łączy nie tylko imię i nazwisko autorki, lecz także ciekawe okładki wpadające w oko oraz żeńskie formy gramatyczne w tytułach😊. Autorce w fabule – jak dotychczas – chodzi o nie, o nią, o tamtą lub o tą. Czy to dobrze, czy źle? Nie wiem. Póki nie znajdę czasu na uzupełnienie lektur, nie podzielę się z Wami sensowymi spostrzeżeniami😉.

Co do samej książki to zaciekawił mnie motyw sióstr, który obiecany jest i w tytule, i w fabule. Sama mam dwie😊. To ciekawe doświadczenie. Ta sama płeć, ci sami rodzice, ten sam dom i – jak pozornie przez lata myślałam – sposób wychowania. A każda z nas jest inna. Każda nosi inne brzemię i każda z czymś innym sobie radzi raz lepiej, raz gorzej. Sama funkcja rodziców w relacjach między siostrami też jest warta uwagi. O tym, też jest książka Michelle Frances. Rzadko kiedy potrafią je do siebie przybliżyć, częściej – w większości całkiem nieświadomie i w dobrej wierze – mają zdolność jeszcze większego namieszania. Tak jak w przypadku głównych bohaterek powieści „Siostry”, Abby i Ellie swoją relację musiały zbudować same. Choćby od nowa, choćby z wielkimi trudami i ogromnymi nieporozumieniami. A ich matka Susanna, czy tym bardziej babcia Kathleen nie powinny się w to mieszać, bo tylko mogły sytuację bardziej zaognić, a nie załagodzić. Gdyż wszystko zaczyna się we wczesnym dzieciństwie i w tej historii, i w rzeczywistym życiu. Gdy siostry były małe. Gdy walczyły o uwagę rodziców, gdy patrzyły na nierówny podział dóbr i obowiązków, gdy starsza musiała opiekować się młodszą i gdy była uczona, że trzeba być „tą mądrzejszą” i młodszej zawsze ustępować. I dla starszej Abby, i dla młodszej Ellie te metody wychowawcze i sposób komunikacji odcisnęły istotne piętno w dorosłym życiu. Jednej do drugiej z tego powodu jest bardzo daleko, choć i jedna, i druga jest bardzo wartościową osobą zagubioną w swoim i rodziców wyobrażeniu o swoim jestestwie.

Macie siostry? Jeśli co najmniej jedną, to zwróćcie uwagę na ten tytuł😊.

Ta warstwa społeczno – dydaktyczna książki jest jej największą wartością. Autorka świetnie odzwierciedliła mechanizmy, w który wpadają rodzice szczególnie w przypadku dzieci, o tej samej płci, gdy sposób traktowania powinien być z góry tak samo sprawiedliwy i wręcz taki sam. Wiem, że to nierealne. Wiem, że i w książce, i w prawdziwym życiu się to chyba nie udaje. Podobała mi się walka  Abby i Ellie o utraconą relację. Obie w pewnym momencie, mimo wielu afektów i krzywd sobie wzajemnie zadanych zaczynają o nią walczyć i to w bardzo dramatycznych oraz trudnych okolicznościach. Choć nie obyło się bez dalszych kłamstw, dalszych niedopowiedzeń…

Powieść składa się z prologu, epilogu i dziewięćdziesięciu, bardzo krótkich rozdziałów. Pokazuje losy sióstr, ich matki, babci z perspektywy wielu lat. W wielu miejscach autorka wprowadziła retrospekcje, które zapraszają czytelnika do rodzinnej przeszłości. Narracja jest bardzo toporna, nie potrafiłam przez nią przebrnąć. W niektórych miejscach musiałam dosłownie odpoczywać. Zdania napisane od deski do deski, bez żadnego polotu, językiem powszechnym nie mającym nic z literackości. Narracja nie płynie. Czytając męczyłam się. A sceny pościgu to nawet nie tani film sensacyjny klasy B, lecz co najmniej C lub nawet D. Jedyna rozkosz to przepiękna włoska wyspa Elba i Matteo, mąż Abby – prawdziwy Włoch.

To nawet nie lekki thrillerek, tylko dobra historia napisana w złym stylu. Mi trudno było przez nią przebrnąć. Spróbujecie Wy?

Moja ocena: 5/10

Za możliwość przeczytania książki dziękuję WYDAWNICTWU ALBATROS.

„Nim skończy się noc” Bartosz Szczygielski

NIM SKOŃCZY SIĘ NOC

  • Autor: BARTOSZ SZCZYGIELSKI
  • Wydawnictwo: CZWARTA STRONA
  • Liczba stron: 376
  • Data premiery: 10.08.2022r.

Miesiąc temu premierę miała najnowsza powieść Bartosza Sczygielskiego pt. „Nim skończy się noc” od wydawnictwa Czwarta Strona. Jak zwykle w przypadku autora, jest to thriller psychologiczny. Ja twórczość autora bardzo lubię. Wiedziałam więc, że i po najnowszą jego powieść sięgnę bez wahania.

Trzy obce sobie pary małżeńskie wyjeżdżają na weekend do zupełnej głuszy, żeby naprawić swoje relacje, ponieważ każda nich ma jakieś problemy małżeńskie. Związek Agaty i Tomasz się wypalił, nie ma w nim namiętności, fascynacji i zrozumienia. Monika spełnienia seksualnego szuka poza swoim małżeństwem. Justyna nie znalazła u męża wsparcia w obliczu życiowej tragedii. Choć te pary się nie znają, coś je jednak łączy…

Powieść zaczyna się w punkcie, gdy do położonych w lesie domków trafia Jakub, Początkowo nie wiemy kim on jest, przedstawia się jako policjant. Po przedarciu się przez zaśnieżony las, wchodzi on do środkowego domku i znajduje tam ciało mężczyzny. W związku z tym, że nie ma zasięgu, co umożliwia zawiadomienie policji i wezwanie pomocy, sam przejmuje rolę stróża prawa i próbuje dojść, do tego co się wydarzyło. Akcja toczy się w dwóch planach, w momencie pojawienia się Jakuba na miejscu i odkryciu zwłok, oraz trochę wcześniej, ukazując najpierw relacje, jakie były między małżonkami, co się wydarzyło wcześniej w ich życiu, a także to jak przebiegały wydarzenia od momentu przyjazdu par do domków, Dopiero w pewnym momencie czytelnik zaczyna się zastanawiać kim tak naprawdę jest Jakub i skąd się tam wziął. Jak znalazł się na pustkowiu, akurat tam, gdzie zostało popełnione morderstwo? Jak zakończy się ta cała intrygująca historia?

Książkę czytało mi się bardzo przyjemnie, psychologia postaci, niuanse w relacjach pomiędzy nimi są doskonale oddane. Akcja jest żywa, interesująca. Autor nie jeden raz myli czytelnikowi tropy, stopniowo odsłaniając różne tajemnice bohaterów, pozwala czytającemu na snucie różnych domysłów. Zakończenie oceniam jako jak najbardziej poprawne, zaskakujące, chociaż minimalnie byłam nim rozczarowana, nie tego się spodziewałam. Oprócz zagadki kryminalnej mamy tutaj pole do rozważań na temat relacji w związkach, tego jak trudne tak naprawdę są relacje międzyludzkie, jak bardzo trzeba je pielęgnować i dokładać starań, żeby to, co narodziło się między dwojgiem ludzi nie wygasło. Pokazuje też jak łatwo wpaść w błędne schematy, jak łatwo przesunąć sobie albo innym granice i jak trudno się potem z powrotem odnaleźć. Powieść czyta się szybko, ma ciekawy klimat, intryguje, pozwala przyjemnie spędzić czas, przy okazji dając pretekst do ważnych, życiowych refleksji, Czego chcieć więcej? Zatem gorąco zachęcam Was do lektury.

Moja ocena: 8/10

Za możliwość przeczytania książki dziękuję WYDAWNICTWU CZWARTA STRONA.

„Śmierci ulotny woal” Ryszard Ćwirlej

ŚMIERCI ULOTNY WOAL

  • Autor: RYSZARD ĆWIRLEJ
  • Wydawnictwo: CZWARTA STRONA
  • Seria: ANTONI FISCHER. TOM 7
  • Liczba stron: 472
  • Data premiery: 29.06.2022r.

Ależ długo szła do mnie od Wydawnictwa @Czwarta Strona premiera z 29 czerwca br. autorstwa @cwirlejryszard zatytułowana „Śmierci ulotny woal” ! Praktycznie dwa miesiące😊. Wreszcie z końcem sierpnia odebrałam przesyłkę, w której znalazłam siódmy tom serii z komisarzem Antonem Fischerem. Co więcej, w gatunku kryminału retro. Jednego z moich ulubionych. Jest to książka Ćwirleja całkowicie inna od serii z Anetą Nowak („Naga prawda”, „Jedyne wyjście”) i mojego ukochanego „Niebiańskiego osiedla”. To cykl, którego wcześniej nie czytałam (jak to się stało? ☹), a który ma za sobą sporo świetnych części. Wszystko do nadrobienia. Wszystko do nadrobienia….

Medium to jedno, czyli sprawa podstawowa (…) ale najważniejsza jest silna więź. Chodzi o to, że ciało eteryczne, czyli nasz duch, musi przybyć na miejsce, z którymś coś je łączy.” -„Śmierci ulotny woal” Ryszard Ćwirlej.

Wszystko zaczyna się od seansu ezoterycznego w zacnym poznańskim domu hrabiny Elizy Kossobudzkiej w dniu 19 kwietnia 1930 roku. W spotkaniu bierze udział kilkudziesięciu znamienitych gości, z czego wyjątkowo dumna jest gospodyni. Medium to sam Teofil Modrzejewski. O mistrzu ceremonii nie wspomnę. Mecenas, wicekonsul z małżonką i tak dalej. I…wszystko też się na nim kończy. W międzyczasie ginie od śmiertelnego ciosu bagnetem stróż kamienicy Pan Otton Hildebrand. Komisarz Anton Fischer wraz ze swoimi współpracownikami nie potrafi znaleźć motywu zbrodni. Niewiele później najpierw znika, a później zostaje znaleziony martwy wicekonsul Albrecht von Pieskow, który odegrał znaczną rolę we wspomnianym seansie spirytystycznych. Co łączy te obie śmierci?

Kryminały retro mają specyficzny klimat. Trup nie ścieli się gęsto, praca detektywistyczna polega na przepytywaniu, poszukiwaniu świadków zdarzenia, wtaczaniu się w tłum, przebieraniu się. Do tego ten przepiękny zapomniany język, sformułowania, które już dawno wyszły z użytku, a których w przypadku tej serii jest sporo. Cudownie brzmi fryżyder, zamiast lodówka, a takich przykładów mogłabym mnożyć. Ćwirlej poszedł o krok dalej. Oprócz archaicznego języka wykorzystał licznie gwarę poznańską, dzięki czemu dowiedziałam się czym są ślepe ryby, juchty, a także szuszwole. Wielokrotnie zastępczo policjantów nazywa szkiełami i to nie tylko w dialogach innych bohaterów, lecz także w prowadzonej narracji. Specyfikę lat trzydziestych na nowo odzyskanych ziemiach przyległych do Polski, Autor wprowadził do narracji dzięki niemieckim sformułowaniom. Język ten przewija się przez całą powieść i to nie tylko, jak często bywa w przypadku innych powieści, w odniesieniu do niemieckich nazw wojskowych i policyjnych stopni. Tą zaburzoną polsko – niemieckość Ćwirlej przedstawił z różnych perspektyw, co dodatkowo zwiększa wartość dydaktyczno – sensacyjną powieści. W warstwie patriotycznej idealnie przedstawił rozterki typu; kto Polak, kto Niemiec. Odniósł się do niemieckiego pochodzenia, niemieckich imion i nazwisk, które nie determinują niemieckości, lecz czasem polskość i odwrotnie. Odniesienie do indywidualnych relacji pomiędzy Polakami, a Niemcami tracącymi swoje ziemie, czytelnik znajdzie w wielu miejscach. Czy to w zachowaniu polskich policjantów do niemieckich świadków, czy to w relacji kuzynów Antona z Alfredem Fischerem. Socjologiczny obszar świetnie został rozrysowany w ujęciu polsko – niemieckich nazw. Raz Ćwirlej umiejscawia akcję w Poznaniu, raz w Posen. Innym razem szajka lokalnych złodziejaszków jedzie na akcję do Szczecina, a raz do Stettina. A sam Fischer to raz Antoni, a raz Anton.

W powieści mnóstwo jest odniesień do sytuacji politycznej kraju w ówczesnym czasie. Dialogi przeplatają się ciekawymi spostrzeżeniami. Niemiecki major twierdzi przykładowo; „Na szczęście w naszej armii Polaków już nie ma (…) Gdyż powiem panom, że połowa naszych nieszczęść po tym, jak wbito nam nóż w plecy i ci cholerni socjaliści poddali naszą zwycięską armię, wzięła się stąd, że było u nas tylu ukrytych komunistów i Polaków”. Sam Antoni Fischer w odniesieniu do niemieckich partyzantów uważa, że „(…) wojna domowa, jaka toczyła się na ulicach Poznania, ma głęboki sens, bo miasto było ważnym elementem tworzącej się właśnie polskiej układanki. Ale warto było zrobić wszystko, by przelało się jak najmniej krwi po jednej i po drugiej stronie.” Ten obszar trudnej polsko – niemieckiej historii został przez Ryszarda Ćwirleja spenetrowany bardzo dobrze, tym samym czyniąc kryminał jeszcze ciekawszy.

Stosunek do specyfiki czasów czytelnik nie znajdzie tylko w trudnej sytuacji polityczno – społecznej kraju, lecz także w przedstawionych relacjach socjologicznych. Z uśmiechem na ustach czytałam takie stereotypowe sformułowania jak; „(…) wdowa jako słaba kobieta może ulegać silnym wzruszeniom, odbierającym siły i władzę w członkach.” 😊. Bynajmniej nie mając pretensji do Autora i nie oskarżając go o szowinizm. Gdyby nie to, odczuwałabym pewnie dyskomfort w nierealności przedstawionych opinii i spostrzeżeń. Do tego charakterystyka bohaterów. Oj, ale się ubawiłam. W wielu miejscach Ćwirlej bawi się opisami z czytelnikiem wprowadzając go w dobry nastrój, mimo poważnej tematyki powieści. Mogłam tylko się uśmiechnąć czytając o mężczyźnie, który był „(…) równie szczupły, o twarzy pospolitej, bez wdzięku i jakby pozbawionej jakiegokolwiek wyrazu.” O facecie podobnym do nikogo nie wspomnę, który przewijał się w rozpytaniach policjantów.

Mimo, że główny wątek dotyczy dwóch morderstw z pozoru nie powiązanych ze sobą ofiar, to Autor świetnie rozpisał bohaterów pobocznych podążając za ich losem. Historie uzupełnione od niechcenia sprawiają, że książka jest jeszcze ciekawsza, bo opowieści te są nie od parady. Z uważnością czytałam o miłości Kryśki do swego męża – Tolka, podrzędnego złodziejaszka, który porwał ją z klasztoru. Osoba mecenasa, sąsiada zmarłego wicekonsula stanowiła ciekawe urozmaicenie, a jego zacięcie detektywistyczne i pomysł na trójstronną dyplomatyczną komisję potwierdzają pomysłowość Autora. Wątki romansowo – erotyczne i osoby dwóch wywiadowców policyjnych, Olkiewicza i Okonia to kolejny obszar, w który zaczytywałam się z zadowoleniem.

Niesamowita powieść z wieloma warstwami urozmaicającymi z pozoru zwykły kryminał retro. Dobra zabawa i ciekawa przygoda z klasycznymi zagadkami kryminalnymi rozwiązywanymi z prawidłami gatunku. Nic tylko czytać. Udanej lektury!!!

Moja ocena: 7/10

Za możliwość zapoznania się z lekturą przed premierą bardzo dziękuję Wydawnictwu Czwarta Strona.

„Anne z Redmondu” Lucy Maud Montgomery

ANNE Z REDMONDU

  • Autorka: LUCY MAUD MONTGOMERY
  • Wydawnictwo: MARGINESY
  • Cykl: ANIA Z ZIELONEGO WZGÓRZA (tom 3)
  • Liczba stron: 320
  • Data premiery w tym wydaniu: 24.08.2022r.
  • Data 1 wydania polskiego: 1930r.
  • Data premiery światowej: 1915r.

Ani Shirley wierna jestem od dziecka😊. Tak samo jak wierna jestem Wydawnictwu @wydawnictwomarginesy, które z uporem maniaka przedstawia współczesnej publiczności światowe dzieła w odświeżonym, bliższym oryginałom tłumaczeniu. Mimo początkowego szoku od razu przyzwyczajam się do tej nowoczesnej, bardziej wiernej translacji. Jeszcze bardziej wysławiając to czytane przeze mnie dzieło.

Dwie części rudowłosej już nie – Ani i nadal nie – Kordelii za mną. O „Anne z Zielonych Szczytów” przeczytacie TU, a „Anne z Avonlea” przybliżyłam Wam w recenzji opublikowanej TUTAJ. Teraz  kolej na lekturę „Anne z Redmondu” Lucy Maud Montgomery również w tłumaczeniu odważnej, przeciwstawiającej się konwenansom i stuletniej tradycji Anny Bańkowskiej, która debiutowała 24 sierpnia br. Sprawdzicie sami, jak tym razem wypadło tłumaczenie?  

Anne będąc pełnoletnią młodą dorosłą wyrusza na  studia do Redmond College w Kingsport.  Odczuwa niezmierną tęsknotę za Marillą oraz bliźniętami, Dorą i Davy’m Keithów, które Marilla przygarnęła po śmierci swojej dalekiej krewnej. Nauka daje się jej we znaki. Poświęca każdą chwilę, by efektywnie wykorzystać poświęcony jej czas i zdobyć upragnione wykształcenie. Ciężka praca nie chroni jej jednak przed zawirowaniami serca. Billy Andrews, Charlie Sloane, Roy Gardner i Gilbert Blythe stawiają Anne w trudnej sytuacji. Nowe przyjaźnie z  Priscillą Grant i Philippą Gordon – współlokatorkami w Ustroniu Patty – pomagają Anne przetrwać rozłąkę z domem rodzinnym i zaznać przyjacielskiego ciepła.  

Kompletnie nie wiedziałam, że Redmond to miejscowość, w której Anne się uczyła by zostać nauczycielką. Ale jestem wytłumaczona, pewnie jak większość czytelniczek, gdyż ja Anne znam jako „Anię na uniwersytecie”😉. Sama Lucy Maud Montgomery nadała książce tytuł „Anne of Redmond”, lecz został on zmieniony przez wydawcę na „Anne of the Island” i oficjalnie tak brzmiał angielski tytuł tej części. Co ciekawe pierwsze polskie tłumaczenie brzmiało „Ania z Wyspy” (1930, przekład Andrzeja Magórskiego). Dopiero rok później Polska usłyszała o „Ani na Uniwersytecie” (1931, przekład Janiny Zawiszy-Krasuckiej).

Redmond College okazał się jednak ciekawym miejscem, nie tylko dla tytułowej Anne, lecz także dla mnie jako nałogowej fanki serii. Na szczęście głównej bohaterki nie opuszcza optymistyczne podejście do życia, bogata fantazja. Jej delikatne szaleństwo, odwaga i spryt dodają Anne tylko uroku. To taki rudzielec, którego nie da się nie lubić.

W trakcie czytania poddałam się mechanizmowi, który zaobserwowałam u siebie dawno temu, gdy po raz pierwszy czytałam powieści o Anne. Kolejna część okazała się dla mnie mniej interesująca, mniej zaskakująca, mniej ciekawa. Lucy Maud Montgomery stworzyła postać dojrzalszej Anne, która ze względu na swój wiek straciła trochę z dziecięcego uroku. Książka wraz z kolejną częścią staje się bardziej poważniejsza. Ponad pięcioletni odstęp pomiędzy kolejnymi częściami dał się i bohaterce, i autorce we znaki. Tym bardziej, że nie był to dla Montgomery czas stracony. W międzyczasie bowiem napisała i wydała powieść o Kilmenie, a także dwa tomy „Historynki”.

Z uważnością jednak czytałam „Anne z Redmondu” rozkoszując się nowoczesnym językiem, użyciem oryginalnych, niespolszczonych imion głównych bohaterów (oj, nadal nie potrafię pokojarzyć, kto jest kto😊) i szukając różnic, które po tak długim czasie od przeczytania „Ani na Uniwersytecie” nie są dla mnie bardzo oczywiste, jak się pierwotnie spodziewałam.

To część sagi, która od przeszło stu lat rozbudza wyobraźnię młodych czytelniczek. Książka jest nadal o wygranym życiu, chudej, rudej sierotki, która u Cuthbertów  zawitała całkowicie przez przypadek, a która znalazła u nich prawdziwy, kochający dom. To seria z happy endem, którego czasem brakuje nam w rzeczywistym życiu.

Fani Ani/Anne łączcie się!!! Udanej lektury.

Moja ocena: 7/10

Egzemplarz recenzencki otrzymałam od Wydawnictwa Marginesy, za co serdecznie dziękuję.

„Nieznajoma z Sekwany” Guillaume Musso

NIEZNAJOMA Z SEKWANY

  • Autor: GUILLAUME MUSSO
  • Wydawnictwo: ALBATROS
  • Liczba stron: 384
  • Data premiery: 10.08.2022r.
  • Data premiery światowej: 21.09.2021r.

„(…) Dla wielu artystów pisanie jest sposobem na życie (…) Fikcja ma tę cudowną zaletę, ze potrafi na chwilę oderwać nas od rzeczywistości”. – Guillaume Musso „Nieznajoma z Sekwany”.

To pewnie dlatego tak często sięgam, praktycznie w każdej wolnej chwili do książek😊.

Wracając do Guillaume’a Musso to efekty jego prac nie są już dla mnie niespodzianką. Po przeczytaniu ostatnich dwóch: „Sekretne życie pisarzy” (recenzja na klik) i „Zabawa w chowanego” (recenzja na klik) oczekuję zwięzłych, krótkich powieści napisanych w sposób metodyczny, z zachowaniem francuskiego, męskiego szyku. „Nieznajoma z Sekwany” darowana mi przez @WydawnictwoAlbatros premierę miała prawie miesiąc temu. Z opinii na LC wynika, że nie każdemu przypadła do gustu😉. Ja się nie zrażam. Wszak nie od dziś wiadomo, że źle napisane książki to tylko te, które nie zostały wydane. Pozostałe mogą bardziej lub mniej wpadać w gust czytelników.

Komisarz Roxane zdegradowana do stanowiska w Agencji do spraw Niekonwencjonalnych zaczyna interesować się śledztwem prowadzonym przez swego poprzednika, Marca Batailley’a, który zaciekawił się zmarłą sprzed rokiem w katastrofie lotniczej pianistce Milenie Bergman i jej związkiem z Błaznami Dionizosa. W osnutej ciekawą sławą wieżyczce, z wiernym kotem u boku i stażystką Valentine, Roxane zaczyna fascynować się historią tragicznej śmierci, jak i wyłowionej z Sekwany nagiej kobiety nie podającej swoich personaliów, ale genetycznie zbieżnej ze zmarłą Bergman. Drogi śledztwa prowadzą Roxane w różne miejsca i do różnych osób. Czy syn Marca, Raphaël pomoże czy wręcz przeszkodzi w policyjnych działaniach?

Gdyby nie pewne logiczne i stylistyczne nieścisłości książkę czytałoby mi się znacznie lepiej. Czy coś Wam tu nie pasuje ?

„- Skąd dzwonił ten mężczyzna?
 – Przeważnie wszyscy dzwonią pod numer osiemnaście….”
Prawda? Pewnie od razu to wyłapaliście😉. Pytanie było skąd dzwoniono, ale fikcyjny rozmówca uparcie twierdzi, że : „Facet dzwonił bezpośrednio… (…) Musiał znaleźć numer w internecie….” i tak dalej….

Logicznie niespójne, fabularnie niespinające się. Takie wydawnicze nieścisłości bardziej mnie drażnią, niż literówki.

Urzekła mnie za to formuła książki. Składa się z trzech zatytułowanych części i łącznie siedemnastu zatytułowanych rozdziałów. Na początku każdego z nich czytelnik znajduje cytat autorstwa sławnych pisarzy, malarzy, artystów. Cytaty wprowadzają czytelnika w nastrój danego fragmentu, w którym zaczyna się rozczytywać. Wtrącone wycinki z gazet, czy screen shoty z fikcyjnego smatrfona, jak również świadectwa oględzin lekarskich i tym podobne nadały tej publikacji ciekawego charakteru przekraczające granice między dokumentem a fikcją. Do tego narracja. Trzecioosobowa w odniesieniu do poczynań Roxane, pierwszoosobowa z perspektywy Marca i Raphaëla. O ile w przypadku Roxane Musso skupił się na jej detektywistycznej pracy, o tyle Marc i Raphaël to postaci skrzywdzone przez los, naznaczone do końca życia przez błąd jednej osoby i śmierć drugiej, niewinnej w strasznych warunkach. A jakich, to sami będziecie musieli się dowiedzieć czytając. Ta osobista, relacyjna narracja jest bardzo dobrze napisana. Wczułam się w emocje, działania obu mężczyzn. Rozumiałam je w mig, w przeciwieństwie do zachowania i słów Roxane, które nie do końca mi pasowały do postaci. Czas akcji również zasługuje na uwzględnienie. To dosłownie kilka dni przed i w trakcie Bożego Narodzenia, czasu magicznego, czasu przebaczenia i czasu świętowania. To świętowanie nabiera szczególnego znaczenia w aspekcie podjętego tematu mitologii greckiej. I nagle wszystko zaczęło się układać w kolejną zbrodnię….

Lubię styl Guillaume’a Musso. Nie są to książki wymagające i niepokojące mnie, mimo, że mistycyzm, zagadka, nadprzyrodzone moce są autorowi nieobce. Jest to typowa literatura rozrywkowa, którą Musso uprawia na fali zainteresowania kryminałami, thrillerami i horrorami. Czasem warto do takich publikacji sięgnąć. Chociażby po to, by zobaczyć jak tym razem zareagujemy na nową powieść. Tym razem fabuła zawiera dodatkowy smaczek, o którym wspomina Wydawca w swym opisie. Autor odniósł się do rzeczywistej zagadki, jaką stanowiła nieznajoma młoda kobieta wyłowiona z Sekwany ponad sto pięćdziesiąt lat temu. A zagadki rozpalające wyobraźnię idealnie wpasowują się w sensację😊.

Moja ocena: 6/10

Za możliwość przeczytania książki dziękuję WYDAWNICTWU ALBATROS.

„Marzenia Amelii” Agnieszka Olejnik

MARZENIA AMELII

  • Autor: AGNIESZKA OLEJNIK
  • Wydawnictwo:KSIĄŻNICA
  • Liczba stron: 336
  • Data premiery: 29.06.2022r.

„Marzenia Amelii” to trzecia po „Wyboru Charlotty” i „Sekret Marianny” romans historyczny autorstwa Agnieszki Olejnik, który przenosi nas do XIX-wiecznego Londynu. Tytułowa bohaterka była jedną z niewielu kobiet w ówczesnych czasach, która miała szansę wyjść za mąż z miłości. Darzyła swego narzeczonego uczuciem i snuła wspaniałe plany na przyszłość. Niestety wszystko przerwała jego niespodziewana śmierć. Teraz Amelia nie potrafi otrząsnąć się z żalu i smutku, wpada w swoistą depresję, więc jej brat wraz ze swoją żoną, którzy zresztą byli bohaterami poprzedniej części, robią wszystko co mogą, by ją z tego stanu wyciągnąć. Udają się na konsultacje do znajomego lekarza, który sugeruje, że pomocne w jej stanie będzie wyrwanie się z marazmu, oderwanie się, poświęcenie się czemuś, co Amelia lubi, realizacja marzeń. Tutaj przychodzi czas, by Amelia mogła sobie odpowiedzieć czego pragnie o o czym marzy. A trzeba podkreślić, że nie jest to pytanie, na które często odpowiadały sobie ówczesne panny. Okazuje się, że marzenie bohaterki jest dosyć nietypowe, odważne, by nie powiedzieć wywrotowe. Czy Amelii uda się je zrealizować? A może ostatecznie okaże się, że jednak bardziej marzy o czymś zupełnie innym…

Książkę czyta się bardzo przyjemnie. Niektóre wątki medyczne momentami trochę mnie nużyły, jednak przez większość czasu jest zabawnie i lekko. Ta książka to świetny sposób na oderwanie się od rzeczywistości i fajnie spędzony czas. Przenosi ona bowiem czytelnika do zupełnie innej rzeczywistości. Do świata XIX-wiecznego Londynu i na wrzosowiska Szkocji, do świata angielskich dworków, towarzyskich układów, konwenansów, i towarzyskich skandali. Głownie bohaterowie są dosyć wyzwoleni i nowocześni, jednak poprzez inne dalszoplanowe postacie autorka ukazuje nam zwyczaje londyńskiego towarzystwa, to co było dozwolone, a co uchodziło za szaleństwo i foux pas. Ja doskonale się w tym świecie bawiłam i Wam również polecam.

Moja ocena: 7/10

Za możliwość przeczytania książki dziękuję WYDAWNICTWU KSIĄŻNICA.

„Ze złości” Katarzyna Bonda

ZE ZŁOŚCI

  • Autorka: KATARZYNA BONDA
  • Wydawnictwo: MUZA
  • Seria: JAKUB SOBIESKI. TOM 2
  • Liczba stron: 352
  • Data premiery: 10.08.2022r.

Raz Meyer, raz Sobieski 😊. Pewnie, gdyby się przyjrzeć bardziej wnikliwie Kuba Sobieski coś miałby z Huberta Meyera. Ja wolę się nad tym nie zastanawiać, gdyż każdy z nim ma swój urok, właściwy tylko jemu. I tak przeplatają się ich historie, ich przygody. Pierwszy tom o Sobieskim pojawił się w marcu tego roku („O włos”), chyba tylko po to, bym zaraz 18 maja zanurzyła się w siódmą część serii o Hubercie Meyerze w  „Zimnej sprawie”. Tu detektyw, tam profiler. Ciekawe, o kim przeczytamy następnym razem? Nad jaką postacią  @Katarzyna Bonda pracuje?

Wracając do premiery z 10 sierpnia 2022, drugiej części cyklu o Jakubie Sobieskim, zatytułowanej „Ze złości” od razu wspomnę, że to nie lada historia. @wydawnictwo.muza.sa wypuściło na rynek czytelniczy opowieść jakich mało; z gangsterką lat dziewięćdziesiątych, niesłusznie oskarżoną i pełną zagadek. Piszecie się?

Ofiara zawsze w jakimś stopniu programuje swoją śmierć za życia. Jej ryzykowne zachowania wrzucają ją wprost w ramiona mordercy.” -„Ze złości” Katarzyna Bonda.

Ciekawe, czy przyszło to do głowy Natalii, żonie Kuglina, mamie Kacpra, dawniej Hussakowskiej, zwanej  Husią? Raczej nie. Bo gdyby tak było wybierałaby bardziej ostrożniej wśród wszystkich ze swego otoczenia.  Kobieta trofeum. Zgrabna, piękna i inteligentna. Ginie od trzykrotnego strzału w trakcie party organizowanego we własnym domu. Wszyscy są zdziwieni jej śmiercią. Jednocześnie wielu jawnie żywi do niej urazę. Jej mąż, bogaty właściciel kasyn wynajmuje Sobieskiego do znalezienia jej mordercy. Jej rywalka, która odbyła karę pozbawienia wolności, za atak na pierwszego męża Husi i jej samą – Jolanta Bulandra prosi Sobieskiego o pomoc, w udowodnieniu jej niewinności na potwierdzenie, że spędziła w więzieniu niesłusznie wiele lat. A sama Ada Kowalczyk była policjantka, a aktualnie praktykantka w prokuraturze wplątuje go w intrygę, która ma jednocześnie wrócić do zbrodni Hussakowskiego sprzed lat i rozwiązania zagadki, kto za jakie sznurki pociągał i czyje śmierci były bardziej lub mniej zawinione. Czy komukolwiek Sobieski pomoże i rozwiąże piętrzące się zagadki?

Działania ze złości zasadniczo nie przynoszą nikomu nic dobrego. Najtrudniej jest pogodzić się z porażką i pójść swoją drogą.” -„Ze złości” Katarzyna Bonda.

Największym atutem tej historii jest postać Sobieskiego. Wytatuowanego byłego policjanta, żonatego, oczekującego pierwszego dziecka, usuniętego ze służby za malwersacje, aktualnie detektywa czekającego długo na swoją licencję. Do tego syna majora Sobieskiego o bardzo zacnym, bogatym pochodzeniu, znającego język francuski i potrafiącego jeździć konno. Dołączając do jego amatorskiej charakterystyki kwestię jego matki i ogromnej tęsknoty za nią stwierdzam, że Bonda stworzyła detektywa nietuzinkowego. Dla mnie nawet bardziej skomplikowanego niż Sherlock Holmes w grany przez Benedicta Cumberbatch. Idealnie wczułam się w fabułę, w której Sobieski staje się detektywem na zlecenie wielu, a któremu tak naprawdę przyświecają własne, ambicyjne cele. W tej całej plejadzie postaci Ada Kowalczyk wkomponowała się w historię Sobieskiego idealne. Autorka świetnie odzwierciedliła napięcie i skomplikowaną relację między nimi. Liczę na kolejną część, w której mam nadzieję perypetie relacyjne pomiędzy Adą a Kubą posuną się trochę do przodu😊.

Fabuła sklecona została z wielu wątków. Czytając miałam wrażenie, że Kasia Bonda bawiła się historią, bawiła się pisaniem wymyślając kolejne odnogi historii. Mnogość nazwisk i postaci nie ułatwia czytania. Maksymalnie się skupiałam czytając o Zielińskim, Firuzie, Tomku Bulandrze, Wakulińskim, Wrzesińskim, Wombacie, Bachanku i wielu innym, a i tak w wielu miejscach popłynęłam i musiałam kartkować do początku😉. Rzetelne wydaje mi się odzwierciedlenie wielu wątków, które zostały podjęte. Koligacje rodzinne i nepotyzm zarówno w gronie gangsterskim, jak i wojskowym, czy policyjnym. Przemoc domowa względem słabszych wśród osób władczych, czy zawodowo związanych ze służbami mundurowymi. Nawet stereotyp dotykający narkomanii wśród panicznie szczupłych modelek idealnie wkomponował się w treść książki. A czytając o dziennikarzu Lewandowskim….miałam poczucie, że pierwowzór mogłabym bardzo łatwo wskazać😊. Ciekawe, czy bym trafiła….

Książka napisana jest bardzo wartkim, zwięzłym językiem. To jest styl Bondy, który bardzo cenię. Wiele się dzieje i za wieloma wydarzeniami czytelnik musi podążać. Kryminał podzielony został na osiem rozdziałów i prolog. Każdy rozdział odnosi się do kolejnego dnia śledztwa. Jest ich tylko osiem. Nie wierzcie na słowo, tylko sami sprawdźcie ile się może zdarzyć w osiem następujących po sobie dniach. Do tego każdy rozdział jest zatytułowany i wszystkie tytuły pochodzą z pokerowej gry. Przecież wielki hazard i ogromne pieniądze są składową kryminalnej intrygi.

I tak dzień pierwszy, przeszedł w drugi, a w dniu szóstym ktoś załapał się na karetę, by jednak w dniu ósmym…. trafić, czy nie trafić? Oto jest pytanie.

Książka zdecydowanie dla fanów Kasi Bondy i wszystkich amatorów rozrywkowej literatury z gatunku kryminał uwielbiających, gdy trup ściele się gęsto. Czytajcie!!!

Moja ocena: 7/10

Za możliwość przeczytania książki bardzo dziękuję Wydawnictwu Muza.