„Przezroczyste” Edyta Świętek

PRZEZROCZYSTE

  • Autorka: EDYTA ŚWIĘTEK
  • Wydawnictwo: PASCAL
  • Liczba stron: 384
  • Data premiery: 24.08.2022r.

@Edyta Świętek to Autorka czterdziestu książek z gatunku literatury obyczajowej. O swoich i nie tylko książkach dzieli się spostrzeżeniami na stronie @Edyta Świętek – strona poświęcona książkom. Ja od czasu do czasu uwielbiam sięgnąć po powieść obyczajową jako przeciwwagę do thrillerów, kryminałów i sensacji, które wręcz ubóstwiam. Sporą ofertę książek tego typu ma @wydawnictwoPascal, które również w dniu 24 sierpnia br. wydało najnowszą powieść Edyty Świętej pt. „Przezroczyste”.

„(…) miłość to iluzja, a małżeństwo jest pokutą dla kobiety.” -„Przezroczyste” Edyta Świętek.

Sylwia Stokłosa w klasie maturalnej zachodzi w nieplanowaną ciążę z Karolem Widłakiem, z czego jej i jego rodzice nie są tak samo zadowoleni. Kilkanaście lat później jest jego żoną pracującą w sklepie z odzieżą wychowującą dwie córki, osiemnastoletnią Patrycję i o rok młodszą Kamilę. Karol osiągnął zawodowy sukces. Sylwia niekoniecznie. Jej wykształcenie pozostało na poziomie zdanej matury. Córki przeżywają swoje wzloty i upadki, a Sylwia próbuje podsumować swoje życie.

To typowa powieść obyczajowa składająca się z dwóch części i interesującego prologu, który kładzie się później cieniem na całej fabule. Rozdziały zostały ponumerowane i zatytułowane. Tytuł odnosi się wprost do treści, które znajdujemy w danej części. Narracja jest trzecioosobowa. Zabrakło w niej silniejszego rysu psychologicznego, kontekstu psychologicznego wielu postaci. Postać męża, Karola jest od początku do końca zła, egoistyczna. Jego motywacja i osobowość nieskomplikowana, oczywista.

„Mąż zawsze stawiał na swoim, a ona po prostu musiała rezygnować z własnych marzeń. Ba! Na jakimś etapie odkryła z przygnębieniem, że właściwie zrezygnowała z samej siebie, ponieważ zawsze była stroną ustępującą i dbającą o to, by inni mogli czuć się szczęśliwi.” -„Przezroczyste” Edyta Świętek.

Trudno wiedzieć, co miała na myśli Edyta Świętek kreśląc taką, a nie inną opowieść. Nie znam motywacji do napisania „Przezroczyste”. Dla mnie ta powieść jest trochę próbą stworzenia niezobowiązującej ody do kobiecości, do macierzyństwa, niestety z jej wszystkimi mankamentami, wadami i ograniczeniami. Denerwowała mnie postać Sylwii. Z jednej strony widziałam w niej ofiarę, z drugiej sprawczynię własnego losu. Sam dialog ze strony 36, w którym mąż oskarża ją o dwie nieplanowane ciąże ogromnie mnie wzburzył. Mimo, że wielokrotnie powtarzał się motyw wspólnej odpowiedzialności za powołanie do życia za wcześnie dzieci, Sylwia nie potrafiła w ten sposób zripostować własnego męża i to po osiemnastu latach wspólnego życia. Tym bardziej, że Karol nie stosuje przemocy, bądź co bądź…. Aż tu nagle totalne zmiana Sylwii. Nierzeczywista, nieprawdziwa. Kobieta wiele lat tkwiąca w takim związku potrzebuje najpierw zapewne oświecenia, później długiej, naprawdę długiej drogi do zebrania w sobie siły, by zmienić swoją postawę, aż wreszcie odwagę, by wdrożyć zmianę w życie. U Sylwii przemiana nadchodzi automatycznie, od razu, szybko. Za szybko.

A do tego drażniące mnie literówki. Na stronie 35 zamiast „ona” użyto „on” („Karolu! On powinna zająć się nauką…” Na stronie 101 zamiast „będę” jest „będą” („Kurczę! Ale czad! Będą ciotką!”).

Zdecydowanie „Przezroczyste” nie okazały się lekturą dla mnie. Mogłabym jej w ogóle nie czytać. Zaoszczędziłabym sobie, mimo naprawdę świetnego pomysłu na fabułę, kilku godzin z irytującą mnie główną bohaterką, której postać została za mało zobrazowana w aspekcie emocjonalnym i psychologicznym w odniesieniu do ogromnej zmiany, która w niej później nastąpiła. Ale w sumie takie jest życie😊. Nie każdy spotkany człowiek nas zachwyca. Nie każdy nadaje naszemu życiu sens. Szczerze, im więcej mam lat, tym częściej ktoś mnie irytuje. Możliwe, że fikcyjne postaci powinny robić to samo w moim czytelniczym życiu.   

Moja ocena: 5/10

Za możliwość zapoznania się z lekturą i podzielenia się z Wami moją opinią bardzo dziękuję Wydawnictwu PASCAL .

„Nie ufaj mu” Remigiusz Mróz

NIE UFAJ MU

Autor: REMIGIUSZ MRÓZ
Cykl: INA KOBRYN (tom 2)
Wydawnictwo: CZWARTA STRONA
Data premiery: 27.07.2022r.
Liczba stron: 400

Ogromnym zaskoczeniem była dla mnie kontynuacja thrillera z Iną Kobryn. O pierwszym tomie zatytułowanym „Wybaczam ci” przeczytacie w recenzji na klik. Książka okazała się dla mnie dużym zaskoczeniem, a sama bohaterka jako przeciwwaga do Asiulki Chyłki niezwykle interesująca. A jednak

@RemigiuszMróz stworzył powieść „Nie ufaj mu”, która nakładem Wydawnictwa @Czwarta Strona Kryminału księgarskie półki zaanektowała 27 lipca br. Dla mnie premiery wakacyjne nigdy nie są szczęśliwe. Nawet jeśli dotyczą jednego z moich ulubionych polskich autorów😉. Wyjazdy, przyjazdy, odwiedziny, pakowania i rozpakowywania odciągają mnie od mojej ulubionej rozrywki, jaką jest czytanie. Tak niestety zdarzyło się i tym razem. Do „Nie ufaj mu” sięgnęłam całkiem niedawno, a opinię na jej temat znajdziecie poniżej.

Bo jeśli winą zmotywujesz się do czegokolwiek, to tak naprawdę manipulujesz samą sobą.” -„Nie ufaj mu” Remigiusz Mróz.

Po roku od wsadzenia szefa wietnamskiej siatki przestępczej Vŏ Văn Băo oraz własnego męża, Rafała do więzienia, świat Iny Kobryn ponownie trzęsie się w posadach. Staje się niedoszłą ofiarą gwałciciela. Z opresji ratuje ją przystojny mężczyzna przedstawiający się jako Alan Bohucki, zwany Boguhen wracający z pobliskiego klubu z paczką przyjaciół. Jednocześnie siostra Iny, Julia przygotowuje się do ślubu z Gracjanem Pabstem, przyjacielem obu sióstr z dzieciństwa. Plany zaczynają się komplikować, gdy do skrzynki ktoś wrzuca wiadomość na papierze ze ślubnych zaproszeń o treści „Nie ufaj mu”. Wszystkie wątki zaczynają się układać w jedną całość. I to całość, która żadna z sióstr nie chciałaby poznać.

Kobiety są jednak głupie i naiwne 😊

Wokół tej, niczym oczywiście niepotwierdzonej w realu tezy, Remigiusz Mróz zbudował fabułę drugiego tomu cyklu z Iną Kobryn. Kobietą totalnie pokręconą, jakby bez kręgosłupa moralnego i intelektualnego, która mimo naprawdę inteligentnych i ciętych ripost, a także trafnych cząstkowych wniosków, finalnie okazuje się tą głupią i naiwną. Autor umiejętnie doprowadził mnie, jako jego wierną czytelniczkę, do poczucia nierealności postaci. Do świadomości, że oto przecież silna, mądra, sprytna, co zostało udowodnione w pierwszej części zatytułowanej „Wybaczam mu”, bohaterka staje się w sposób wręcz oczywisty, ofiarą. I o tą oczywistość mi chodzi. Mimo wielu zwrotów akcji, jak to u Mroza bywa, wielu inteligentnych dialogów i przeciągania liny raz w jedną, raz w drugą stronę, od co najmniej połowy połapałam się, o co w tym wszystkim może chodzić. I niestety się nie pomyliłam. Nie było więc takiego zaskoczenia do jakiego przyzwyczaił mnie Autor.

Niezwykle denerwował mnie wątek siostry Iny i samego Pabsta. Te niewypowiedziane słowa, te ukryte znaczenia i te stracone wpływy, tylko z powodu jednej osoby, całkowicie obcej i od razu podejrzanej. Nie wiem jak musiałabym być spragniona miłości i czułości, by nie dostrzec świecącej i bzyczącej w mej głowie czerwonej lampki jako reakcji na drogie samochody Porsche, czy Audi, a także wyjątkowo ekskluzywne apartamenty. Nie wiem jak musiałabym być spragniona uważności drugiego człowieka, by nie słyszeć absurdu brzmiącego w tłumaczeniu skąd te artefakty pochodzą i jakie jest ich pochodzenie. Nie wiem. Tym bardziej, że byłabym kobietą, jak pamiętam z pierwszej części, umiejętnie oszukiwaną przez swego męża, która nagle przejrzała na oczy i zwycięsko wyszła z tej rozgrywki. Mróz przyzwyczaił mnie do silnych kobiet, do inteligentnych kobiet, które nie dają sobą sterować. A już na pewno nie popełnią dwa razy z rzędu tych samych błędów.

Nie jest to więc thriller z prawdziwego zdarzenia. To raczej powieść obyczajowa z wątkiem sensacyjnym. Bohaterowie biegają, ścierają się, odkrywają, szukają, udowadniają sobie wzajemnie. W sensie alokacji mam wrażenie, że biegają to tu to tam. I do tego ten wiecznie rozładowany telefon Iny, ależ mnie tym doprowadzała do szewskiej pasji😊. Oczywiście jest i kłamstwo, i jest gangsterka. Teraz tylko trochę w innej odsłonie. Powieść ratuje jednak bardzo płynna, energiczna narracja. Postaci z innych publikacji Autora (tak, tak pojawiła się adwokatka z kancelarii Żelazny & McVay z serii o Chyłce). Do tego inteligentne dialogi ścinające z nóg, jak to tylko Remigiusz Mróz potrafi.

(…) – Bo ewidentnie mam przed sobą namacalny dowód na to, że rozum jest jedynym nieskończonym surowcem na świecie.
(…)  Skoro nawet taki imbecyl jak ty nie narzeka na jego brak, to naprawdę musi być go w nadmiarze – dokończyłem.” -„Nie ufaj mu” Remigiusz Mróz.

 Czytając takie sformułowania chyba bałabym się rozpocząć rozmowę z Autorem na żywo, w trakcie jakiegoś spotkania autorskiego😉. Aż strach czym po powierzchownym obcięciu mej osoby, by mnie przywitał😊.

Motyw niewyjaśnionej Roguckiej i samego Pabsta daje szansę na kontynuację, o czym bez żadnych zobowiązań wspomina Autor w Posłowiu. Do kontynuacji ponownie sięgnę z ogromną uważnością. Wszak proza Mroza ze względu na jej wszechwładną pomysłowość oraz unikalny, na chwilę obecną totalnie nie do podrobienia, styl i tempo narracji, obroni się sama.

Tylko co z tym nazwiskiem głównej bohaterki? Myśl ciążyła mi przez część lektury. Przecież jeśli Ina nie miała ślubu cywilnego z Rafałem, o czym wspomina wielokrotnie, to dlaczego nosili to samo nazwisko Kobryn? Rafał Kobryn przykładowo ze strony 346 i Ina Kobryn, bez ślubu cywilnego, tylko po ślubie kościelnym, ale nie konkordatowym. W realiach polskiego USC wymagałoby to nie lada zachodu. Wszak zmienić nazwisko na całkowicie obce nie jest tak łatwo😉.

Moja ocena: 7/10

Za możliwość zapoznania się z lekturą bardzo dziękuję Wydawnictwu Czwarta Strona.

„Na tropie Vermeera” Agnieszka Ptak

NA TROPIE VERMEERA

  • Autorka: AGNIESZKA PTAK
  • Wydawnictwo: ZNAK HORYZONT
  • Liczba stron: 347
  • Data premiery: 13.07.2022r.

Jan Vermeer „a właściwie Johannes Vermeer (ur. przed 31 października 1632 w Delft, zm. przed 15 grudnia 1675 tamże) – malarz holenderski” (cyt. za: https://pl.wikipedia.org/wiki/Jan_Vermeer z dnia 2.10.2022r.) Jego najbardziej znane dzieło, wręcz arcydzieło to „Dziewczyna z perłą”. O tym samym tytule można zobaczyć film z 2003 roku z Colinem Firthem i Scarlett Johansson w rolach głównych. Film jest niezwykłą opowieścią o fascynacji malarza swoją służącą. Obrazem delikatnym, melancholijnym i niezwykle nasyconym ukrytym erotyzmem. Jeśli nie oglądaliście filmu do gorąco Was do tego zachęcam.

Wracając jednak do premiery z 13 lipca br. od @WydawnictwoZnak Horyzont „Na tropie Vermeera” autorstwa Agnieszki Ptak – oficjalny profil na FB to @Z lotu Ptaka, (dla ciekawskich: czynnej Pani prokurator😊) przyznaję, że to właśnie obraz i ekranizacja kinowa o powstaniu „Dziewczyny z perłą” skłoniły mnie do sięgnięcia po tę lekturę😉. Jeśli do tego dołożymy motyw nazistowski z czasów II Wojny Światowej oraz kunszt fałszerski, który zapewnia opis Wydawcy, lektura musi być udana.

(…) faktycznie był najlepszy, że to nie zwykły szalbierz zainteresowany wyłącznie pieniędzmi, że był równy tym, których podrabiał.” -„Na tropie Vermeera” Agnieszka Ptak.

W roku 1941 Jacobowi Wolfowi słynnemu fałszerzowi  żydowskiego pochodzenia zostaje powierzone zadanie nie do odrzucenia. Oficer SS, Friedrich Hartman nakazuje mu skopiować arcydzieło Vermeera o nazwie „Alegoria malarstwa”. Obawiający się o swe i swych najbliższych życie kopista realizuje zamówienie. Wkrótce potem traci życie. Do tematu fałszerstwa wraca francuski dziennikarz w 1997 roku, Allard, który stara się odtworzyć historię i opowiedzieć czytelnikom poczytnego francuskiego periodyku historię kopii. Jednocześnie profesor Sorbony, Maxime Oisean uzyskuje zlecenie odnalezienia oryginału dzieła Jana Vermeera. Wraz ze swoją doktorantką Anaïs Coubert i pomagającą im Chloé Savigny nie tylko przemierza nieprzychylne karty historii, lecz także kilometry. Od Francji do Genewy i odwrotnie. A w międzyczasie Niemcy, które zawieruchę wojenną zostawiły dawno w tyle, a nadal są pełne tajemnic, nadal są pełne ukrytych prawd.

???

O co w tym wszystkim chodzi, zadawałam sobie kilkakrotnie pytanie w trakcie lektury powieści. Choć dla Autorki temat zagadek historycznych nie jest obcy (jest autorką książki pt. „Zagadka” z 2021), forma przekazu zafundowana powszechnemu czytelnikowi nie do końca mi przypadła do gustu. Temat na fabułę jest chyba jedynym walorem powieści. Z zainteresowaniem czytałam o hitlerowskich Niemcach, o samym Hitlerze i jego najbliższych współpracownikach, a także o wątku związanym z kradzieżą dzieł sztuki w okupowanych krajach. Nie zrozumiałam jednak kompletnie narracji. Według mnie chaotycznej, utrudniającej wyłapywanie istotnych wątków, niesprzyjającej chronologii. Autorka zaprasza czytelnika do dyskusji, do dialogu. W jej prozie czytelnik występuje przez duże „C”, jako ważny wielki nieobecny w „Na tropie Vermeera”, a sama o sobie mówi „Autor”.

 „Teraz nastąpi oczekiwany zwrot akcji. Autor zmartwi jednak Czytelnika. Teraz nic się jeszcze nie wyjaśni.” -„Na tropie Vermeera” Agnieszka Ptak.

Co rusz Autorka obiecuje ciekawe zakończenie i zbliżanie się do finału.

Do tej pory był kłus, teraz fabuła rusza z kopyta. Będzie galop, pora wprawić konia w ruch trzytaktowy…” -„Na tropie Vermeera” Agnieszka Ptak.

Od czasu do czasu okrasza fabułę komentarzem jak w greckim dramacie.

(Komentarz: Szykuje się wycieczka nad Jezioro Genewskie. Ale pikniku nie będzie. Wiklinowy kosz zostaje w domu). -„Na tropie Vermeera” Agnieszka Ptak.

A jakby tego było mało, do konstrukcji Agnieszka Ptak dorzuca jeszcze dywagacje na temat bohaterów i eseje lub opowiadania autorstwa i Anaïs, i Chloé. O zakończeniu, a raczej alternatywnych zakończeniach nie wspomnę, czy liście fikcyjnych lub realnych właścicieli światowych dzieł sztuki. To wszystko w czterech częściach, z podtytułami rozwijającymi pewne paradoksy. Sama intryga kryminalno – fałszerska rozpoczyna się w Prologu, w którym Autorka romansuje z czytelnikiem przez duże „C” twierdząc, że „(…) wszystko dopiero przed Tobą.”

Doceniam wiedzę i oddanie Autorki pasji związanej z dziełami sztuki. Rozumiem jej fascynację  powieściami Umberto Eco i  Dana Browna, w której szyfry, tajemnice, zagadki z przeszłości odgrywają główną rolę. Nie rozumiem tylko wybranej przez Agnieszkę Ptak formy powieści. Jakby chciała utrzeć nosa czytelnikowi; Sprawdź, czy wytrzymasz. Sprawdź, czy dasz radę😊.  

Nie ukrywam „Na tropie Vermeera” Agnieszki Ptak jest prozą dla wytrwałych fanów skomplikowanych intryg osadzonych w historii. Jest książką dla uwielbiających II wojnę światową, zbrodnie nazistowskich Niemiec oraz historie odkrywające, co tak naprawdę stało się z licznymi dziełami sztuki w latach czterdziestych ubiegłego wieku. Powieść jest fantazją, zabawą, próbą łączenia różnych gatunków i stylów. To nie historyczny kryminał w tego słowa znaczeniu. Nie. Zdecydowanie to. To zawiły monogram jednej aktorki, którą jest sama Agnieszka Ptak.

Moja ocena: 6/10

Dziękuję Wydawnictwu Znak za podarowanie mi egzemplarza recenzenckiego.

„Weź z nią zatańcz” Filip Zawada

WEŹ Z NIĄ ZATAŃCZ

  • Autor: FILIP ZAWADA
  • Wydawnictwo: ZNAK
  • Liczba stron: 285
  • Data premiery: 10.08.2022r.

@Filip Zawada to „Poeta, muzyk, fotograf, performer, łucznik. Reżyser i aktor filmów offowych.” O jego sukcesach i innych działalnościach przeczytacie TUTAJ. Dla mnie najważniejsze jest, że to człowiek orkiestra, którego najnowsza książka zaintrygowała mnie od chwili, gdy zobaczyłam jej okładkę😊. Mowa o „Weź z nią zatańcz”, która premierę miała 10 sierpnia br. nakładem @WydawnictwoZnak. Do mnie książka z gatunku literatury pięknej trafiła bardzo późno, bo praktycznie w połowie września. Mam nadzieję, że warto było czekać😉.

Smutek do jednocześnie tęsknota za tym, czego nie mamy, i za tym, czego mamy za dużo. To chęć zbliżania się przez oddalenie. To coś, co można wyjaśnić za pomocą słów tylko innej smutnej osobie…” -„Weź z nią zatańcz” Filip Zawada.

To historia Filipa zwanego Stasiem, który w wieku czterdziestu pięciu lat dowiaduje się o śmierci swego ojca, dawcy plemników jak o nim sam mówi. Na prośbę swej mamci, mamy, mamusi, z którą nadal mieszka zaczyna porządkować jego sprawy. Organizuje mu pogrzeb. Przejmuje jego kawalerkę. Opiekuje się jego psem Rambo, która okazuje się suczką. Zaczyna rozliczać wszystkich i wszystko. Rodziców, którzy nie do końca sprawdzili się w tej roli. Siebie. Nawet sąsiadkę z góry, którą nagminnie podsłuchuje.

Byłem nieobecnością po ojcu i niecierpliwością po matce. Nieobecna niecierpliwość. Taki odziedziczyłem charakter.” -„Weź z nią zatańcz” Filip Zawada.

Bardzo żałuję, że Autor nie okrasił końcówki jakimś posłowiem od siebie. Miałabym szansę wówczas poznać inspiracje, które skłoniły Zawadę od napisania  „Weź z nią zatańcz”. Mam niespójny stosunek do tej lektury. Przyznaję, choć dużo czasu zajęło mi zebranie się do napisania tej recenzji. Chciałam, by emocje opadły, by pewne informacje uformowały się w konstruktywne i kompletne myśli, by chaos trochę zelżał, a znaki zapytania zatarły się. Nic się jednak takiego nie stało. Mętlik jaki był taki pozostał.

Książka jest jednoosobową narracją wspomnianego nie-Filipa. Jedynaka wychowywanego przez matkę. Ojciec przestał istnieć w jego życiu jeszcze przed jego narodzeniem. Dopiero jego śmierć skłania głównego bohatera do skonfrontowania się z jego istnieniem, z jego jestestwem we wszystkich wymiarach. Znajomego osiedlowego pijaczka Bodzia, psa Rambo, czy zaniedbanej kawalerki i prawie nieużywanych ubrań, które nie – Filip potraktował jak swoje. Idealnie w powieści sprawdziła się narracja pierwszoosobowa. Dzięki temu poczułam bliższą więź z podstarzałym, samotnym, bezrobotnym nauczycielem biologii, który nie potrafi uwolnić się od jarzma matki. Narracja ta spowodowała także, że książka wydaje się bardziej autentyczna, trochę autobiograficzna wywołująca różne emocje. Od niedowierzenia po współczucie, od złości po drwiący uśmieszek.

Sama mamcia, mamusia, mama Stasia, nie – Filipa okazała się postacią niezwykle ciekawą w swej złożoności. Trochę narzucająca się, jednak bardzo subtelna i delikatna. Z jednego strony zawładniająca życiem Stasia, z drugiej nakazująca mu ułożenie sobie życia. Utrzymująca go, a jednocześnie namawiająca do znalezienia pracy. Potrafiąca mówić o uczuciach, podporządkowująca syna sobie w tej materii. Poniekąd też taka siłaczka. Od samego początku samotnie wychowująca dziecko, starająca się mu dać wszystko, na co było ją stać. Nie żadna tam katolicka dewotka, lecz kobieta z krwi i kości. Potrafiąca i ostro zakląć, i uderzyć pięścią w stół. Z tą skomplikowaną kobietą Staś, nie – Filip mógł mieć tylko skomplikowane relacje.

Do tego pomysł na Bodzia, dzięki które mu główny bohater choć trochę poznaje swego ojca i pomysł na zwierzęta wzbogacił fabułę tej prozy, choć nie było happy endu. W tym zakresie Autor pozostał niewzruszony. Książka miała być melancholijną podróżą czterdziestoparolatka i taką została. Bez względu na możliwości, które los podłożył głównej postaci pod sam nos. O ile do połowy książki chłonęłam ją bez opamiętania, o tyle w drugiej części trochę przystopowałam. Za dużo pojawiło się w niej mistycyzmu, zbyt wiele rozmów w głowie i jakby poza nią z ojcem, z matką, których Staś utracił. Rozumiem jednak intencję Autora, ten zabieg miał zobrazować wychodzenie z cienia, odrzucenie dotychczasowych więzów i przynależności, która stanowiła o jego dorosłym życiu. To miało ukazać dojrzewanie, wreszcie dojrzewanie głównego bohatera.  

Literatura piękna jest z natury piękna😊. „Weź z nią zatańcz” Filipa Zawady jest piękną prozą, pełną smutku, rozgoryczenia, niespełnienia i melancholii. To wszystko przeplata się z absurdalnym chwilami dowcipem, groteską i dużą dawką refleksji. To proza, która sprawia wrażenie jakby testowała poczucie dobrego smaku czytelnika. Pisanie Zawady można kochać lub nienawidzić. Według mnie nie ma półśrodka.

Moja ocena: 7/10

Dziękuję Wydawnictwu Znak za obdarzenie mnie zaufaniem i podarowanie mi egzemplarza recenzenckiego.

„Sprawa rodziny Tebbe. Kolacja z mumią” Monika Kassner

SPRAWA RODZINY TEBBE. KOLACJA Z MUMIĄ

  • Autorka: MONIKA KASSNER
  • Wydawnictwo: SILESIA PROGRESS
  • Liczba stron: 186
  • Data premiery: 23.09.2022r.

Nowe przygody radcy prawnego Adolfa Jendryska trafiły w me ręce dzięki mojej przyjaciółce, która jest nie dość, że ogromną fanką samej Autorki @Monika.Kassner.strona.autorska, to jeszcze oddaną zwolenniczką głównego bohatera. Niezwykle przystojnego, inteligentnego, Ślązaka z polskiej strony, którego imają się ciekawe zagadki kryminalne. „Sprawa rodziny Tebbe. Kolacja z mumią” Moniki Kassner na księgarskich półkach pojawiła się 23 września, dzięki wydawnictwu @Silesia Progress – śląski sklep i wydawnictwo. I jest to po Sprawie Salzmanna i Sprawie Rolnika. Zbrodnia prawie doskonałatrzeci tom serii o lipińskim radcy prawnym, który istniał naprawdę😊.

W trakcie cotygodniowego skata u Antona Rollnika radcy prawnemu Adolfowi Jendroskowi zostaje przekazana wiadomość od Lotti Dehner, oficjalnie dziennikarki angielskiej gazety. Lotti powróciła do śląskich Niemiec i ponownie zajmuje apartament w zabrzańskim hotelu „Admiral”, do którego zaprasza Adolfa, zwanego przez nią Adim. W trakcie spotkania Lotti proponuje radcy udział w kolacji rodziny Wilmara Tebbe przy Hochgesandrasse 2, głównego inżyniera Huty Donnesrmarcka, który w zaproszeniu zapewnia niespotykane dotychczas atrakcje. Kolacja nie przebiega zgodnie z planem, gdyż w jej trakcie życie traci pokojówka Państwa Tebbe Marie Krüger. Jendrysek znany ze swojego sukcesu w sprawie Rollnika rozpoczyna śledztwo wspierając komisarza Juretzkiego.

Niemiecka kobieta powinna służyć mężowi, nie odwrotnie – wyjaśnił radny – Ma być silna i wytrzymała. Każdy przejaw słabości powinien być eliminowany.” -„Sprawa rodziny Tebbe. Kolacja z mumią” Monika Kassner.

Między innymi takie wątki różnią trzecią część serii z Adolfem Jendryskiem od dwóch poprzednich. W książce „Sprawa rodziny Tebbe. Kolacja z mumią” Monika Kessner silnie zobrazowała nastroje polityczno – patriotyczne w roku 1934, praktycznie kilka lat przed hitlerowską wojną. Autorka z historyczną dokładnością i rzetelnością przedstawiła wpływ polityki Hitlera na mieszkańców niemieckiego śląska, w szczególności w osobie radnego Leo Abrahamczika, który jest jedną z niewielu historycznych postaci opisanych w powieści. Wątek ten uwypukliła scena powitania na kolacji, podczas której nawet służba witała się hitlerowskim gestem i zawołaniem, gospodarz miał małą swastykę wpiętą w krawat, podobnie jak Ernst Kleiner, z powodu którego odbyła się kolacja. Jedynie lekarz Otto Santarius i syn Tebbego Ingo nie zostali naznaczeni oczywistym hitlerowskim światopoglądem.

Przy czym postawa Jendryska pozostaje bez zmian. Ani Polak, ani Niemiec. Ślązak z Górnego Śląska. Perfekcyjnie mówiący po polsku, po niemiecku i po śląsku. Sam o swym miejscu pochodzenia mówi; „U nas, na Górnym Śląsku…”. I tej śląskości jest w stanie bronić do ostatniego tchu, mimo niekorzystnej bieżącej niemieckiej polityki. Dyskusja z radnym ze stron 122-123 to prawdziwy majstersztyk. Jendrysek odważnie prezentuje swoje poglądy mimo opresyjnych poglądów niemieckiego rozmówcy.

Co za bzdury – żachnął się radca (…) W tym wypadku wasze teorie biorą w łeb na całej linii. Możecie na nich zbudować co najwyżej domek z kart, a nie światowe mocarstwo.” -„Sprawa rodziny Tebbe. Kolacja z mumią” Monika Kassner.

Ciekawą postacią jest oczywiście Lotti, angielka z wyboru, nie z pochodzenia. Jej angielskie wtrącenia trochę mnie irytowały. Możliwe, że było ich za dużo. Co do jej charakteru to przyznaję, że stanowi piękny dodatek do typowo męskiej kryminalnej rozgrywki. Tym bardziej, że poddana urokowi Jendryska twierdzi;

Przecież nie zamierzam wychodzić za mąż. Jeszcze nie postradałam zmysłów, żeby jakiemukolwiek mężczyźnie gotować, sprzątać i prać brudną bieliznę.” -„Sprawa rodziny Tebbe. Kolacja z mumią” Monika Kassner.

Lotti jest kompletną przeciwwagą do Hadelki Jendryskowej, której wyjątkowo jest mało w tej części. Co ważne sama fabuła jest bardziej statyczna do poprzednich dwóch. Dzieje się w domu Tebbego, gdzie skumulowane zostały praktycznie wszystkie ważne wątki śledztwa. Jendrysek nie jeździ po okolicznych miastach. Nie przemierza polsko – niemiecką granicę kilkakrotnie w ciągu dochodzenia i rzadko odwiedza okoliczne bary😉. Bardzo sprytnie jednak Autorka nawiązała do poprzednich części. Wspominając o romansie radcy ze „Sprawy Salzmanna”, a także o przygodzie z Lotti, i policzkiem ze strony oficera NSDAP i hotelu Admiral ze „Sprawy Rolnika. Zbrodnia prawie doskonała”.

Z zaciekawieniem śledziłam kolejne kryminalne przygody Jendryska, co rusz zastanawiając się dlaczego Monika Kassner nie wykorzystała realnej zbrodni, czy innej kryminalnej śląskiej intrygi, tylko fabułę zbudowała na całkowicie fikcyjnych wydarzeniach. Mam nadzieję, że kiedyś się tego dowiem zadając jej to pytanie😉. Szata graficzna też zachwyca. Na okładce Dom dwóch dyrektorów przy Hochgesandrasse 2, a plan domu czytelnik znajdzie również w środku. Autorka dodatkowo na końcu zamieściła fragment planu miasta i posłowie, w którym tłumaczy pochodzenie niektórych bohaterów i cechy przedwojennego Zabrza, „a właściwie Hindenburga”. O niektórych z nich możecie przeczytać w historycznych publikacjach.

O książce, tak jak o poprzednich dwóch tomach, mogłabym pisać w nieskończoność. Muszę jednak zakończyć swoją opinię, gdyż boję się zaspojlerować. A tym samym zepsuję Wam, czytelnikom zabawę.

Reasumując więc „Sprawa rodziny Tebbe. Kolacja z mumią” Moniki Kassner jest kolejną bardzo dobrą książką Autorki ze wszystkimi prawidłami kryminału retro. Autorkę cechuje historyczna dokładność i lekkość pisania. Kassner uniknęła długich opisów, czy psychologiczno – socjologicznych mini traktatów, które często nużą czytelnika w tym gatunku. Stworzyła obraz śląskiego międzywojnia i historię z mumią w tle, w której jak zwykle istotną rolę odegrał jeden człowiek. On. Adolf. Nie-Hitler, a Jendrysek!!!

Miłego czytania!!!

Moja ocena: 8/10

Książka wydana została przez Wydawnictwo Silesia Progress.

„Zastępy świadków” Dorothy L. Sayers

ZASTĘPY ŚWIADKÓW

  • Autorka: DOROTHY L. SAYERS
  • Wydawnictwo: ZNAK JEDNYM SŁOWEM
  • Cykl: LORD PETER WIMSEY (tom 2)
  • Liczba stron: 410
  • Data premiery w tym wydaniu: 24.08.2022r.
  • Data premiery światowej: 1926r.

Dwudziestolecie międzywojenne to tzw. złoty wiek powieści detektywistycznej – okres bezprecedensowego rozkwitu gatunku stojącego na pograniczu masowej rozrywki i łamigłówki dla czytelnika szukającego w literaturze podniet intelektualnych”. – Posłowie Tłumaczki [w] „Zastępy świadków” Dorothy L. Sayers.

Po książce „Trup w wannie” (recenzja na klik) stałam się fanką kolejnej brytyjskiej, obok Agathy Christie, autorki klasycznych kryminałów retro. Nie ukrywam jednak, że premiera z 24 sierpnia br., która trafiła do mnie z opóźnieniem od Wydawnictwo Jednym Słowem Znak (Imprint @WydawnictwoZnak ) nie okazała się już dla mnie tak odświeżająca jak pierwsza część cyklu z Lordem Peterem Wimsey’em. „Zastępy świadków” jest bardziej skomplikowaną klasyczną opowieścią kryminalną, z większą ilością zawiłości, za którymi musi podążać czytelnik.

„  – Wiesz, Bunter, nie ma znaczenia, co ona sobie myśli.
    – Niczego takiego nie insynuowałbym kobiecie, milordzie. To im uderza do głowy, że tak powiem.” – „Zastępy świadków” Dorothy L. Sayers

Tym razem przed Lordem Peterem Wimsey’em stanęło bardzo trudne zadanie. Musi oczyścić z zarzutu morderstwa, nie kogo innego, jak swojego brata, księcia Denver. Pod drzwiami ogrodu zimowego jego dworku myśliwskiego w Riddlesdale Lodge znaleziono ciało kapitana Denisa Catharta narzeczonego jego siostry Mary Wimsey. Książe Denver milczy co tak naprawdę robił w środku nocy na zewnątrz. Mary plącze się w zeznaniach. A goście dworku sprzecznie zeznają. Zeznania Państwa Marchbanksów, czcigodnego Fredericka Arbuthnota i Państwa Pettigrew – Robinsonów odbiegają znacznie od siebie. Jedni słyszeli kroki księcia wchodzącego na górę, inni twierdzą, że takie zdarzenie nie miało miejsca. Ktoś zeznał o słyszanym strzale, pozostali obstawiali, że nic nie było słychać. Lord Peter Wimsey o ugruntowanej już swej pozycji w świecie detektywów – amatorów wspiera miejscowych śledczych. Wraz z komisarzem Parkerem stara się odkryć, co tak naprawdę wydarzyło się w tym zacnym, arystokratycznym domu.

Książkę czyta się w miaręszybko. Mimo, że powstała prawie sto lat temu okazała się dla mnie lekturą ciekawą i chwilami zabawną. Niezwykle bawiły mnie wstawki Autorki ukazujące jej szerokie horyzonty w zakresie uszczypliwych uwag ówczesnej socjety. Świetnie zobrazowała podejście do kobiet w osobie siostry Lorda Mary Wimsey. Oczekiwania względem niej były zgoła inne, niż czuła sama zainteresowana. Jak o sobie mówi; „Wszystko było lepsze niż pozostanie tutaj, poślubienie kogoś z własnej sfery, inaugurowanie went, oglądanie rozgrywek polo i spotykanie księcia Walii”. Jej drobny, mały osobisty bunt przyczynił się do podjęcia w książce tematu, o którym Sayers do tej pory milczała, a z którym zapewne się stykała w czasie, w którym żyła, a mianowicie kwestii rodzącego się socjalizmu. Z jednej strony ukazała więc pozornie uległą córkę 15 księcia Denver, Mortimera Geralda Bredona Wimseya. Z drugiej nadała jej cechy małej buntowniczki sympatyzującej z rodzącym się socjalistycznym ruchem robotniczym. Choć jej wybory sercowe pozostawiają wiele do życzenia.

Doceniłam również żarty sytuacyjne i przejaskrawienie postaci charakteryzujących angielską arystokrację. W powieści czytelnik odnajdzie sporo takich uwag jak:

Miał bardzo kapryśne nastroje. Powiedziałbym, że usposobienie zmieniało mu się z dnia na dzień.”
„Kształcił się we Francji, a francuskie wyobrażenia o honorze bardzo różniły się od wyobrażeń brytyjskich.”
„Zwłaszcza w Anglii, gdzie myślenie jest tak osobliwie niewłaściwe”.  
Zawsze twierdziłem, warknął lord Peter – że nie ma na tej ziemi osobników bardziej niemoralnych niż zawodowi adwokaci.”
„Oczywiście. Powiedziałbym, że jestem wielkim repozytorium ludzkiej dokumentacji.”
Co ważne, spostrzeżenia wychodzą również z ust przedstawicieli arystokratycznej kasty. Prym w tym wiedzie księżna wdowa Denver oraz sam Peter.

Bardzo spodobała mi się konstrukcja książki. Powieść składa się z osiemnastu zatytułowanych rozdziałów. Rozdziały te poprzedzone zostały cytatami z różnych dzieł i stron świata stanowiące wprowadzeniem do omówionych w poszczególnych częściach kwestii. Do tego Autorka zastosowała wiele form, które urozmaiciły czytanie. Gdzieniegdzie czytelnik odnajduje jakby przedruki z gazet, w innym miejscu czytamy raport z przesłuchania. Majstersztykiem okazał się sąd parów, który ze względu na formę i górnolotne sformułowania Dorothy L. Sayers delikatnie wyśmiała. To jakby jednoaktówka, w której forma odgrywa znacznie ważniejszą rolę, niż sama treść.

Ponownie stwierdzam, że zagadka kryminalna okazała się poniżej współczesnego standardu. Zabawa z książką opierała się bardziej na dochodzeniu do prawdy i perypetiach, w których uczestniczyli poszczególni bohaterowie powieści. Książkę oceniam też jako trochę przydługawą. Rozwiązanie zagadki mogłoby zostać zakończone na maksymalnie trzystu stronach. Kolejne wydarzenia, rozmowy, dialogi, podejrzenia rozwlekły fabułę prawie do nieskończoności, co rozmyły ciekawsze wątki.

Jeśli jesteście fanami klasycznych kryminałów retro z zagadką rozwiązaną z prawidłami gatunku „Zastępy świadków” Dorothy L. Sayers jest książką dla Was. Udanej lektury.

Moja ocena: 6/10

Za możliwość zapoznania się z kolejną powieścią  Dorothy L. Sayers bardzo dziękuję Wydawnictwu Znak.