„Dom Klepsydry” Gareth Rubin

DOM KLEPSYDRY

  • Autor: GARETH RUBIN
  • Wydawnictwo: ALBATROS
  • Liczba stron: 448
  • Data premiery: 28.02.2024r. 
  • Data premiery światowej: 31.08.2023r.

Wydawnictwo Albatros potrafi wydać przepiękne książki, w cudnych oprawach. Jedną z takich cudów jest publikacja z końca lutego br. pt.  „Dom Klepsydry” autorstwa Garetha Rubina.  Już samo złote pudełko zrobiło na mnie ogromne wrażenie, które wzmogła piękna okładka ze złotymi elementami. Najbardziej zaskakujące dla mnie było jednak, że książka jest dwustronna. zawierająca dwie powiązane ze sobą opowieści. Dwie historie tworzące jedną zagadkę kryminalną. Nigdy nie czytałam niczego podobnego. A Wy? 

Nie trze­ba wiele: iskra am­bi­cji, błysk gnie­wu. Grze­chy się pię­trzą, aż w końcu cały dom staje w pło­mie­niach. Kurz uno­szą­cy się w po­wie­trzu za­tru­wa krew.” – „Dom Klepsydry” Gareth Rubin. 

Wiecie co to Tête-bêche, z polskiego tet­besz­ka? Ja przed sięgnięciem po „Dom Klepsydry”  nioe miałam najmniejszego pojęcia. Według definicji, którą znalazłam na początku publikacji to: „Książ­ka po­dzie­lo­na na dwie czę­ści wy­dru­ko­wa­ne po prze­ciw­nych stro­nach, z któ­rych jedna jest ob­ró­co­na górą do dołu w sto­sun­ku do dru­giej. Ety­mo­lo­gia: z fran­cu­skie­go dosł. „od stóp do głów”.  Sam zresztą hra­bia Ho­ra­ce Mann w dniu 20 marca 1819 pisał, „(…) Nie­daw­no na­by­łem tet­besz­kę. To cza­ru­ją­ca rzecz. Dwie opo­wie­ści są wy­dru­ko­wa­ne po prze­ciw­nych stro­nach książ­ki. Czyta się jedną z nich, a na­stęp­nie od­wra­ca tom górą do dołu i czyta drugą. Opo­wie­ści spla­ta­ją się ze sobą i żywią się na­wza­jem. Cza­ru­ją­ce, a także, jak sądzę, nieco oso­bli­we”.

Było coś tra­gicz­ne­go w czło­wie­ku, który zda­wał sobie spra­wę, na jaki pa­skud­ny los się ska­zu­je, a jed­nak nie za­mie­rzał się cof­nąć.” – „Dom Klepsydry” Gareth Rubin. 

Dwa domy o tej samej nazwie w różnych częściach świata i w różnych okresach. Dwie historie, w której znajduje się wspólny mianownik zbrodni rodzinnych. W pierwszej osadzonej w Anglii w latach 80-tych XIX wieku, autor opisuje historię Si­me­ona Tooke’a, który będąc lekarzem udaje się, by pomóc kuzynowi swego ojca w chorobie. Dok­tor Oli­ve­r Hawes i jednocześnie Pro­boszcz Oli­ve­r Hawes uważa, że jest truty. Na miejscu okazuje się, że Hawes więzi w szklanym pokoju swą bratową Flo­ren­ce, która za­bi­ła swego męża Ja­me­sa- brata Oli­ve­ra. Co tak naprawdę stało się w domu Hawes’ów, że Flo­ren­ce poniosła tak sromotną karę?  Druga historia umieszczona została w Los An­ge­les w roku 1939 w przeddzień wybuchu II Wojny Światowej, gdy świat ogarnia fobia Hitlera na temat czystości rasy i eugeniki. Związana jest z synem i wnukami Si­me­ona Tooke’a. Przedstawiona jest z perspektywy Kena Ko­uriana, który jest świadkiem śmierci swego przyjaciela Olivera w trakcie pobytu w jego domu rodzinnym.  Króki pobyt w Domu Klepsydry Tooke’ów kończy się tragicznie dla Kena. Najpierw życie traci jego przyjaciel, później jego matka. Czy Ken zdoła oczyścić się z podejrzeń? 

Książka moim zdaniem jest bardzo nierówna. Sam pomysł powiązania dwóch z pozoru różnych historii był bardzo dobry. Losy niektórych bohaterów przeplatają się w drugiej historii, osadzonej kilkadziesiąt lat później. Sam pomysł domu też mi się spodobał. Swą nazwę wziął z wia­tro­mierzu, który „(…) Rze­czy­wi­ście miał kształt klep­sy­dry, w któ­rej pia­sek prze­sy­pu­je się mię­dzy ko­mo­ra­mi, ale wia­tro­mierz był nie z me­ta­lu, tylko ze szkła i lśnił w świe­tle lampy. Pew­nie zro­bio­no go ze szkła oło­wio­we­go, by mógł wy­trzy­mać wiatr i deszcz.”.   Podobał mi się też wątek z na­lew­ką z lau­da­num – opium roz­pusz­czo­ne w bran­dy – czę­sto prze­pi­sy­wa­no nad­mier­nie po­bu­dzo­nym pa­cjen­tom powodującym silne uzależnienie (aż dziw, że do tej pory nie zastanowiłam się z czego powstaje ten lek – lau­da­num). Wątek z Ame­ry­kań­skim Stowarzyszeniem Eu­ge­nicz­nym też zasługuje na uwagę. Autor dzięki niemu przypomniał jak część świata w powiązaniu z wizją Hitlera postrzegała osoby chrome, niepełnosprawne, z dysfunkcjami ruchowymi i psychicznymi. 

Kompletnie nie przekonała mnie narracja (chociaż struktura książki była bardzo uporządkowana). Czytając miałam odczucie, że idzie mi to topornie, sama forma narracji nie była płynna. Trochę bez polotu, bez werwy. Pomysł dobry, ale wykonanie mnie nie porwało. Momentami męczyłam się bardzo, choć kontynuację czytania wzmagała ciekawość jak w końcu te dwie historie się ze sobą łączą. Bez wątpienia jednak mogłabym bez tej historii żyć i wcale nie czułabym się z tego powodu nieszczęśliwa. 

Moja ocena 6/10.

Książka trafiła do mnie dzięki Wydawnictwu Albatros.

„Małżeństwo we troje” Éric-Emmanuel Schmitt

MAŁŻEŃSTWO WE TROJE

  • Autor: ÉRIC-EMMANUEL SCHMITT
  • Wydawnictwo: ZNAK LITERANOVA
  • Liczba stron: 320
  • Data premiery w tym wydaniu: 8.01.2024r. 
  • Data 1. wyd. pol.: 01.10.2013r. 
  • Data premiery światowej: 31.10.2012r.

Mam słabość do tego autora. To oczywiste. Éric-Emmanuel Schmitt to francuski dramaturg, eseista i powieściopisarz, z wykształcenia filozof, który napisał uwielbianą przeze mnie książkę „Oskar i pani Róża”. Książkę mądrą, refleksyjną, zmuszającą do myślenia. Gdy dowiedziałam się o premierze książki „Małżeństwo we troje” od Znak Literanova Wydawnictwo Znak zapragnęłam zapoznać się z lekturą. Zastanowiło mnie, czy kolejna przygoda z utworami tego autora będzie tak samo udana. 

Małżeństwo we troje” Érica-Emmanuela Schmitta podzielone jest na pięć krótkich opowiadań.  Każde z nich jest oddzielną historią. Ze swoimi bohaterami, ze swoimi wątkami i fabułą. Cały zbiór tworzy jednak pewną całość. To właśnie w tym konsekwentnym koncepcie autor zmusza czytelnika do zastanowienia się nad uczuciami, które pozwalają tworzyć i utrzymywać relacje. Nad tym, czy związek istnieje w pełni, gdy posiada stereotypowe cechy, czy też nie. Nad tym czy możliwe jest rozpoczęcie kolejnego życiowego rozdziału, jeśli do końca nie zakończyło się poprzedniego. 

Trochę książka przypomniała mi bardzo dobry serial dostępny na jednej z platform streamingowych pt. „Modern love”. Twórcy mini serialu wzięli na warsztat różne historie miłosne, które przez czytelników były opowiadane w esejach publikowanych na stronach jednego z najbardziej popularnych czasopism świata. Zamienione na scenariusze tworzyły piękną całość, w której miłość nie była zawsze taka sama, a historie miłosne nie przebiegały standardowo. Pamiętam konkluzję po obejrzeniu całego cyklu; żadna miłość nie jest taka sama, co więcej wcale nie musi być podobna do innych. W przypadku zbioru „Małżeństwo we troje” mam podobne spostrzeżenia. Myśl ta powracała do mnie wielokrotnie w trakcie czytania. Różne historie, różne losy, a jednak wspólny mianownik nakazujący myślenie, że to co nas różni może być tak samo piękne, jak to co nas łączy. 

Moje ulubione opowiadanie to „Dwóch panów z Brukseli„. Historia Genevieve Grenier oraz Jeana Daemensa i Laurenta Delphina – pary bogatych dżentelmenów. Akcja dzieje się dwutorowo. W teraźniejszości spotykamy Genevieve, która niespodzianie otrzymuje spadek po tajemniczym mężczyźnie. W przeszłości również patrzymy na Genevieve, która spotyka dwójkę eleganckich mężczyzn.  Losy Jeana i Laurenta splatają się z losami Genevieve. Miałam bardzo pozytywne emocje czytając tę historię. Miłość i przyjaźń łącząca dwóch panów została – jak to Schmitt ma w zwyczaju – w sposób bardzo delikatny, wysublimowany. Piękna historia.

Polecam oczywiście przeczytać kolejne, jak: „Pies„, „Małżeństwo we troje” czy „Serce w popiele” oraz „Dziecko upiór„. Każda z nich opowiada o różnych odcieniach miłości. Każda z nich opowiada o innych emocjach występujących w relacjach. Wszystkie, co do jednego skłaniają do myślenia, do zastanowienia się, napawają ciepłymi uczuciami. 

Brak słów zachwytu dla całokształtu książki. Od najmniejszych drobiazgów każdego z zawartych w niej opowiadań czułam, że jest to pozycja na miarę faktycznie LITERATURY PIĘKNEJ pisanej celowo dużymi literami. Pan Schmitt po raz kolejny mnie urzekł. Po raz kolejny udowodnił, że potrafi pisać szczególnie, z atencją i z ogromnym szacunkiem do inteligencji i emocji jego czytelników. Gorąco polecam !!! 

Moja ocena: 9/10

Recenzja powstała dzięki Wydawnictwu Znak Literanova, za co bardzo dziękuję.

„Jeden dzień” David Nicholls

JEDEN DZIEŃ

  • Autor: DAVID NICHOLLS
  • Wydawnictwo: ŚWIAT KSIĄŻKI
  • Liczba stron: 448
  • Data premiery: 14.02.2024r.
  • Data 1. wyd. pol.: 23.02.2011r. 
  • Data premiery światowej: 11.06.2009r.

Jeden dzień” ekranizacja z 2011r. w której wystąpili Anne Hathaway i Jim Sturgess bardzo mi się podobał. Ciekawa koncepcja. Wieloletnia znajomość. Przyjaźń, a wreszcie miłość. Platforma Netflix sięga po sprawdzone rozwiązania proponując swoją wersję wydarzeń. Nie ukrywam, że reedycja filmu nie przypadła mi do gustu tak, jak to było w pierwowzorem. Chętnie jednak sięnęłam do premiery z 14 lutego br., tj. do nowej wersji książki wydanej z filmową okładką autorstwa Davida Nicholas od Wydawnictwo Świat Książki

Historia zaczyna się w dniu 15 lipca 1988 roku, gdy Emma i Dex spędzają wspólnie upojną noc po zdobyciu uprawnionych dyplomów uniwersyteckich. W świetle dnia każdy idzie w swoją stronę. Postanawiają spotykać się ze sobą każdego roku w rocznicę pamiętnej nocy. Raz w roku. W tym dniu. I tak powstaje tradycja, która trwa latami. 

Pomysł na fabułę naprawdę bardzo dobry. Tym bardziej, że autor stworzył parę z dwóch przeciwieństw. Zestawił zakompleksioną okularnicę, idealistkę z przystojniakiem, któremu wszystko przychodzi łatwo i ze świadomością, że dzięki swej aparycji świat do niego należy. Czytając patrzymy na bohaterów przez pryzmat tych wszystkich minionych lat. Nagle okazuje się, że z tych kilku zrobiło się kilkanaście, aż wreszcie kilkadziesiąt. Rok po roku każdy ma swoje wzloty i upadki. Jeden szuka miłości, drugi seksu. Czy ich losy mogą się zespolić w jeden? 

Książka podzielona jest na części. W pierwszej autor opisuje zdarzenia z lat 1988-1992 i tak kolejno. W każdej części fabuła prezentowana jest chronologicznie w kolejno ponumerowanych rozdziałach. Przed każdym z nich znajdziemy cytat odnoszący się do przedstawionych w tym fragmencie treści, a także oznaczenie konkretnej daty. Styl pisania iście amerykański. Nie istnieje taki wiem, ale ja jednak odróżniam amerykańskich autorów właśnie przez pryzmat sposobu w jakim piszą. Trochę taki powszechny, nie górnolotny, zwięzły, chwilami wręcz mniej płynny. Generalnie nieefektowny. 

Muszę przyznać, że trochę mnie książka zawiodła. Możliwe, że to kwestia tego, iż wracam do raz przeczytanej h historii i dwukrotnie obejrzanej na szklanym ekranie. Możliwe. Nie umiałam się w nią wkręcić. Opisy kolejnych wydarzeń mnie nudziły wprost wiedząc jakie będzie zakończenie. To nie jest jednak zasługa samej publikacji, tylko bardziej moich wcześniejszych doświadczeń z nią. Trudno więc winić za moje spostrzeżenia autora. 

Lekka historia z pozytywnym zakończeniem. Idealna dla młodych dorosłych, nastoletnich czytelników, którzy szukają chwili wytchnienia niekoniecznie przed telewizorem lub komputerem. 

Moja ocena: 7/10

Za możliwość przeczytania książki bardzo dziękuję Wydawnictwu Świat Książki.

„Oscarowe wojny. Historia Hollywood pisana złotem, potem i łzami” Michael Schulman

OSCAROWE WOJNY. HISTORIA HOLLYWOOD PISANA ZŁOTEM, POTEM I ŁZAMI

  • Autor: MICHAEL SCHULMAN
  • Wydawnictwo: MARGINESY
  • Liczba stron: 656
  • Data premiery  28.02.2024r. 

Książka „Oscarowe wojny. Historia Hollywood pisana złotem, potem i łzami.” Michaela Schulman od Wydawnictwo Marginesy to pozycja idealna dla fanów kina i oscarowych gali. Wiele lat temu potrafiłam przesiedzieć przed telewizorem w oczekiwaniu na relację galową. Obserwowałam znanych i lubianych ze szklanego ekranu. Ich kreacje. Analizowałam zachowania, gdy okazywało się, że wygrali lub częściej, że jednak nie. Niektórych przy mównicy wspominam do chwili obecnej. Oczywiste więc było, że premierę z końca lutego musiałam przeczytać. Otworzyć okładkę i odkryć, co kryje się pod tak chwytliwym tytułem. 

„Oscarowe wojny” to kronika niezwykłej i rozległej historii rozdania Oscarów wzbogacona o (liczne!) osobiste dramaty – niektóre już kultowe, inne nigdy wcześniej nieujawnione – które rozgrywały się na scenie i poza nią. Poszczególne rozdziały szczegółowo opisują konkretny oscarowy rok, konflikt, a nawet kategorię, opowiadając szerszą historię zmian kulturowych: od Louisa B. Mayera po „Moonlight”.” – z opisu Wydawcy. 

Ciekawa ta książka nie powiem. Publikacja pełna plotek, niecnych zagrywek, niespodziewanych zachowań i zdjęć. Pokazująca historię z innej strony. Nie od strony tego co powstało pod koniec lat trzydziestych ubiegłego wieku i zaczęło się od branżowych imprez. Ale od strony uczuć, emocji i tego, kto i jak traktuje Oscary. 

Książka podzielona jest na rozdziały. Jest ich łącznie jedenaście. Każdy rozdział został zatytułowany. Po samych tytułach nie sposób jednak odgadnąć, o czym autor będzie pisał. Schulman we wstępie zawarł parę słów, w których tłumaczy skąd zainteresowanie tematem. We wstępie możecie między innymi przeczytać „W 2016 roku jako dzien­ni­karz „New Yor­kera” opi­sy­wa­łem bu­rzę, która roz­pę­tała się w Aka­de­mii za sprawą kam­pa­nii #Oscars­So­White”. W zakończeniu o tytule „Get­tin’ Jiggy wit It” znajdziecie podsumowanie dotychczasowych ustaleń i odkryć. Na samym końcu zatwardziały czytelnik znajdzie Po­dzię­ko­wa­nia, Uwagi na te­mat źró­deł oraz wykorzystaną Bi­blio­gra­fię

Autor będący dziennikarzem dokonał iście żmudnej reporterskiej roboty. Pieczołowicie przeprowadził czytelnika przez ważne okoliczności oscarowych imprez, czy ogólnie tych wszystkich ceregieli z nimi związanymi. Czytając miałam wrażenie, że kolejne reportaże trochę mi się zlewają, gubię się w faktach, wydarzeniach, okolicznościach. Zachęcam więc Was do studiowania tej pozycji w odstępach. Przeczytane przez Was treści w poszczególnych częściach zdążycie zapamiętać i przetworzyć zanim nakarmicie swój mózg kolejnymi historiami. 

Moja ocena: 7/10

Z książką zapoznałam się dzięki Wydawnictwu Marginesy, za co serdecznie dziękuję.

„Anne ze Złotych Iskier” Lucy Maud Montgomery

ANNE ZE ZŁOTYCH ISKIER

  • Autorka: LUCY MAUD MONTGOMERY
  • Wydawnictwo: MARGINESY
  • Cykl: ANIA Z ZIELONEGO WZGÓRZA (tom 6)
  • Liczba stron: 400 
  • Data premiery w tym wydaniu: 6.03.2024r. 
  • Data 1 wydania polskiego: 1987r.
  • Data premiery światowej: Lipiec 1939r. 

Nie wiem, czy wiedzieliście, że szósty tom serii został wydany jako ostatni, dopiero w 1939 roku, a więc dwadzieścia dwa lata po premierze światowej tomu piątego, który miał miejsce w roku 1917r. „Anne ze Złotych Iskier” wydana została przez Wydawnictwo Marginesy  i znalazła się na półkach księgarskich na początku marca br. Jeśli nie zapoznaliście się jeszcze z nowo tłumaczoną serią to zwróćcie uwagę, że recenzje poprzednich tomów znajdziecie tu: „Wymarzony dom Anne” „Anne z zielonych szczytów”, „ Anne z Avonlea” „Anne z Redmondu”, „Anne z szumiących wierzb”) .

Anne Blythe z rodziną przenosi się do domu, któremu nadają nazwę Złote Iskry. Życie Blythe’ów urozmaica gromadka dzieci. Anne z Gilbertem mają ich w nowym domu piątkę; Walther o nieograniczonej wyobraźni, bliźniaczki Anne „Nan” i Diana „Di”, Shirley oraz najmłodsza Berta Marilla „Rilla”. Codzienne życie rodzinne zakłócone zostaje przybyciem ciotki Gilberta, która jest bardzo niedogodnym gościem.

To kolejna część w nowym tłumaczeniu. Na pierwszy plan Lucy Maud Montgomery wysunęła perypetie z dziećmi. Anne wydaje się już być stateczną Panią Domu. Bardzo podobały mi się podobieństwa ukazane w dzieciach do ich rodziców. Nadal w domu Blythe’ów unosi się w powietrzu miłość, choć Anne ma spore kłopoty z uporaniem się z codziennością i kłopotliwym gościem. Zabawy dziecięce, ich fantazje, zachowania już mnie tak nie zachwycają jak na początku, gdy odświeżyłam sobie w całkiem nowym stylu całą serię po kilkudziesięcioletniej przerwie. Dobrze jednak było przypomnieć sobie, co działo się dalej w życiu Anne, rudowłosej dziewczynki z sierocińca, która znalazła się w domu Mateusza i Marilli. 

Odważnie polecam Wam nowe tłumaczenie całego cyklu. Powieści Lucy Maud Montgomery o sierocie z nieograniczoną wyobraźnią zawierają ponadczasowe i uniwersalne treści, do których jest bardzo dobrze wracać od czasu do czasu. Odkrywają w czytelniku pokłady uczuć, sentymentów. Przywodzą na myśl dawne czasy, w których już się nigdy nie znajdziemy, a które miały dużo do zaoferowania. Dużo przeżyć z nielicznymi podkładami fantazji. Dużo kwestii o relacji i przyjaźni z drugim człowiekiem, o nieporozumieniach, czy błędnych założeniach. Dużo o ludzkości. Chciałabym spotkać kiedyś Lucy Maud Montgomery. Powraca do mnie taka myśl, że dobrze byłoby w realu sprawdzić, czy autorka faktycznie była tak umiejętną obserwatorką ludzkiego życia. 

Moja ocena: 7/10

Egzemplarz recenzencki otrzymałam od Wydawnictwa Marginesy, za co serdecznie dziękuję.

„Nie zostawaj influencerem” Janek Strojny

NIE ZOSTAWAJ INFLUENCEREM

  • Autor: JANEK STROJNY
  • Wydawnictwo: ZNAK LITERANOVA
  • Liczba stron: 320
  • Data premiery w tym wydaniu: 5.02.2024r. 

Nie zostawaj influencerem” autorstwa Janka Strojnego od Znak Literanova Wydawnictwo Znak to ciekawa pozycja, która odkrywa cienie i blaski zawodu, jakim jest influencerstwo. Tak, nie pomyliłam się. Promowanie, reklamowanie siebie i przy okazji masę różnych produktów, towarów osobiście traktuję jako pracę, która i owszem może być wprost powiązana z pasją, wykonywanym zawodem, lecz jednak nadal jest pracą. Nie od dziś bowiem wiadomo, że influencerzy osiągają znaczne profity z tego rodzaju działalności. 

A kim jest Janek Strojny? Jako nie-fanka influencerów kompletnie nie miałam pojęcia. Sam Autor zresztą nam się przedstawił już we stępie pisząc; „Nazywam się Janek Strojny. Byłem influencerem. Takim zabawnym gościem w kolorowych czapeczkach beanie. Robiłem coś w rodzaju „TikToka codzienności”. Nic nadzwyczajnego. Dwa filmiki dziennie, plus te sponsorowane. Nawet trzy miliony wyświetleń każdego dnia. Osiemdziesiąt milionów w najlepszym miesiącu. Niektórzy twierdzą, że wychodziło mi to całkiem nieźle.” 

Nie trzeba Janka Strojnego kojarzyć ani trochę. Sam zresztą o tym mówi wnioskując jednocześnie: „Mam nadzieję, że jesteś szczęśliwym człowiekiem, który ma w dupie internet.” Faktem jest, że teraz mało kto (nawet w różnym wieku) nie orientuje się, co dzieje się w internecie, kto jest modny, kto nadaje na swoim kanale. Nawet you tuberzy zakładają zespoły, nagrywają piosenki, które odnoszą dość spore sukcesy wśród nastoletnich fanów. Jesteśmy w sieci. Żyjemy w sieci. Czasem nawet bardziej niż w rzeczywistości. 

Książka obfituje w liczne dywagacje, wnioski i własne przeżycia Autora zaczerpnięte z nadaktywności w sieci, w social mediach. We wstępie pokłada nadzieję: „Jeśli po przeczytaniu tej książki nie podejmiesz tak radykalnych kroków jak ja, to mam nadzieję, że przynajmniej spojrzysz na social media z szerszej perspektywy i w większym stopniu wrócisz do świata poza internetem.” I choćby po to należy przeczytać tę książkę, by dowiedzieć się, co się zadziało z życiem Strojnego, że podjął tak skrajne działania. Zrezygnował z wszystkiego, co do tej pory znał i co do tej pory. 

Janek Strojny opowiada jak to się zaczęło i do czego doprowadziło. To cenna lekcja dla młodych, którzy praktycznie nie wychodzą z wirtualnego świata. Książka składa się z krótkich reportaży, esejów. Każdy fragment ma swój tytuł. Niektóre są bardzo chwytliwe, jak; „Nieszczęście jest sexy”, „Wszystko na sprzedaż” czy „Kiedy starszy brat / starsza siostra wciąga koks”. To taka opowieść o człowieku, który aktualnie zmaga się z silnymi psychicznymi konsekwencjami bycia permanentnie w sieci. Możliwe, że Janek Strojny zastosował pisanie jako terapię lub jako jeden z elementów terapii. Różne kwestie podejmowane są w różnych fragmentach książki. Strojny obnaża ten patoświat tik toka, influencerów itd. Obnaża tych, którzy sprzedają siebie, swoje życie, swoich najbliższych dla zysków. Obnaża ich sposób zarabiania i sposób bawienia się. Konsekwentnie pokazuje efekty tych działań. 

Influencerzy to tacy współcześni bogowie Olimpu. Każdy wierzy, że znaczy wiele. Wielu wierzy, że będą nieśmiertelni. Czy tylko? 

Zdecydowanie nie jestem grupą docelową tej książki. Fanką tik toka nie jestem. Czasem przeglądam oficjalne profile znanych osób. Ubóstwiam, jak się pewnie domyślacie, podglądać moich ulubionych polskich autorów. Czy oni są influencerami? Możliwe, że czasem tak. Ja bardziej na tę wirtualną relację z nimi patrzę jak na podglądanie o czym piszą, nad czym pracują, skąd czerpią inspiracje. Książka jest jednak ważną przestrogą dla młodszych. Powinna znaleźć się praktycznie na każdej półce nastolatka. Półce, z której młodzi ludzie do niej sięgną i dowiedzą się, co może się stać z człowiekiem, który całe życie poświęci, by być na świeczniku, by być obserwowanych i by mieć mnóstwo followersów. 

Moja ocena: 6/10

Recenzja powstała dzięki Wydawnictwu Znak Literanova, za co bardzo dziękuję.

Dietooporne. kobiecy przewodnik po skutecznym odchudzaniu” Patrycja kłósek-Bzowska, Magdalena makarowska

DIETOOPORNE

  • Autor: PATRYCJA KŁÓSEK-BZOWSKA, MAGDALENA MAKAROWSKA
  • Wydawnictwo: FEERIA
  • Liczba stron: 320
  • Data premiery: 24.01.2024r.

Jakoś tak się przyjęło, dosyć stereotypową, że z byciem kobietą wiąże się bycie na diecie. Jest bowiem sporo kobiet, które są na diecie notorycznie, nagminnie odmawiają sobie jedzeniowych przyjemności w imię szczupłej sylwetki i idealnego wyglądu. Wiele z nas przynajmniej kilka razy w życiu była na jakiejś diecie. Bardzo często są to tzw. „diety cud”, które obiecują szybkie zrzucenie kilogramów i albo wiążą się z głodówką, ale szybkim efektem jo-jo. Najważniejsza bowiem na drodze do zgrabnej sylwetki jest trwała zmiana nawyków żywieniowych i przyzwyczajeń. A pomocna na tej drodze jest świadomość, że robi to nie tyle dla bycia szczupła, ile dla swojego zdrowia i życia. 24 stycznia na wydawniczym rynku pojawiła się pozycja, która zdecydowanie pomaga zdobyć tą świadomość. „Dietooporne. Przewodnik po skutecznym odchudzaniu dla kobiet” autorstwa Patrycji Kłósek-Bzowskiej i Magdaleny Makarowskiej wydany nakładem Wydawnictwa Feeria to mądra pozycja, która nie tylko zawiera dietetyczne wskazówki, ale przede wszystkim odwołuje się do naszej psychiki. Pierwsza bowiem zmiana musi dokonać się w głowie i w świadomości.

Najczęściej jestem dość sceptycznie nastawiona do tego typu pozycji, ale ta kupiła mnie całościowym ujęciem tematu. Mówi ona o diecie nie tylko w temacie przepisów, składników i tego co jemy, ale porusza również kwestie psychologiczne z tym związane. Żeby zmienić sposób życia i jedzenia, który ma być trwały, musimy zacząć od zmiany myślenia. Wiedzieć po co to robimy i potrafić się skutecznie motywować.

Książka ma pomóc nam zaakceptować siebie. Na każdym poziomie. Wskazówki żywieniowe nie mają pomóc dopasować nas do jakiegoś wymyślonego ideału, ale pomóc nam zmienić nawyki tak, by żyć zdrowo i dobrze się ze sobą czuć. Nie ma tu więc restrykcyjnych diet i zakazów, ale wskazówki, przykłady, przepisy. Autorki podkreślają, że w procesie zmiany trzeba pamiętać, by nie stawiać sobie nierealnych celów, ale powoli, stopniowo dokonywać zmian. W innym przypadku szybko się zniechęcimy, a nasza opinia o sobie tylko się pogorszy. Warto też pamiętać, by nie wymagać od siebie za wiele, by dopuszczać wyjątki i nie pozwolić, by przyjęte zasady nami rządziły. Potrzeba zmiany powinna wynikać z naszego wnętrza i przekonań, tylko wtedy może się udać. Książka podkreśla, by nie poddawać się mimo porażek, obrać sobie realistyczne cele, by nie przytłoczyć się nierealnymi oczekiwaniami. Przypomina, by nie porównywać się z innymi, a zacząć doceniać siebie. Niezwykle zainteresowała mnie też część dotycząca tego jak zerwać ze słodyczami i przestać podjadać. Dużym plusem tej pozycji są praktyczne wskazówki. Bardzo też podobały mi się porady dotyczące tego jak zdrowo jeść bez liczenia kalorii, bez presji, bez martwienia się o dietę podczas imprez i wyjazdów. A przykłady prostych i zdrowych przepisów są świetną inspiracją. Jest to bardzo ciekawa i mądra pozycja, po którą będę sięgać jeszcze nie raz. I Wam również serdecznie polecam.

Moja ocena: 7/10

Za możliwość przeczytania książki bardzo dziękuję WYDAWNICTWU FEERIA.

„Psychopozytywność” Maria Kaczorowska

PSYCHOPOZYTYWNOŚĆ

  • Autor: MARIA KACZOROWSKA
  • Wydawnictwo: WYDAWNICTWO LUNA
  • Liczba stron: 384
  • Data premiery: 24.01.2024r. 

Uwielbiam oficjalny profil na FB od Miłe Obrazki – Maria Kaczorowska. Artystka, psycholożka dostarcza swoim fanom na swym profilu piękne rysunki, pobudzające teksty, które napawają mnie optymizmem, przywodzą uśmiech na moje usta. Jeśli nie znacie dzieł Marii Kaczorowskiej koniecznie kliknijcie powyższy link. Warto polubić. Warto obserwować. Warto się pozytywnie nastrajać każdego dnia. 

Tak powstała „Psychopozytywność” książka wydana przez Wydawnictwo Luna, w której Autorka oprócz inspirujących rysunków kieruje do swych czytelników słowa uznania, dzieli się spostrzeżeniami, opowiada i zachęca do działania. Czytając miałam wrażenie, że rozmawiam z trenerem motywacyjnym, który zwraca się bezpośrednio do mnie, zachęca do rozwoju i do samorealizacji, pokazuje mi jak być ze sobą w zgodzie. Strasznie fajnie jest napisana ta książeczka. Autorka uczy nas czym jest psychopozytywność. Przeprowadza nas przez różne uczucia, łącznie z żałobą, współczuciem czy odwagą. 

To książka, która „(…) przed­sta­wia pe­wien po­mysł na po­strze­ga­nie ludz­kiego do­świad­cze­nia i pracę umy­słem. Jak każdy po­mysł, jest on ogra­ni­czony, a w nie­któ­rych sy­tu­acjach całkowicie błędny.” A dalej Autorka przestrzega „Niech ogra­ni­czone za­ufa­nie do tej książki bę­dzie dla was pierw­szym, waż­nym zadaniem. Nie chcę, że­by­ście mi wie­rzyli. Je­śli pod­czas czy­ta­nia na­uczy­cie się nie ufać wspomnie­niom i kwe­stio­no­wać opo­wie­ści, które pod­po­wiada umysł, choćby opo­wia­dał je ktoś, kogo lu­bi­cie i komu ufa­cie, będę pła­kać ze wzru­sze­nia, bo osią­gnę swój cel. Oczy­wi­ście, o ile tylko da­cie mi znać, że tak się wła­śnie wy­da­rzyło.” Pełna pokora. Samoświadomość, którym Autorka zdobyła moją ogromną sympatię i szacunek. To nie prawdy obiektywne przedstawiane słowami Pani Iksińskiej czy Pana Kowalskiego. To nie recepty na szczęście, które trudno nam zastosować. To opowieści, nowelki, historie, które czytałam z wypiekami na twarzy i zaciekawieniem. Własne doświadczenia Maria Kaczorowska utkała w ciekawą narrację. Taką lekką gawędę przy ognisku o trudnych sprawach, ale o których bardzo chętnie chce się rozmawiać. Bardzo chętnie się chce słuchać. 

„Do­świad­cza­jąc straty, mogę czuć się jak ktoś, komu od­krę­cono boczne kółka od ro­werka i teraz musi so­bie ra­dzić na dwóch ko­łach. To wy­maga więk­szego wy­siłku, ale nie jest niemożliwe.” – Psychopozytywność” Maria Kaczorowska.

Koniecznie musicie przeczytać tę publikację. Zastanówcie się, kto z Waszych bliskich potrzebuje wsparcia, potrzebuje takiej psychopozytywności. Komu się przyda tak pobudzające spojrzenie na nasze doświadczenia, codzienne trudności. Kto przeżywa lub przeżył traumy. Dla kogo inspirujące opowieści są w chwili obecnej potrzebne. Kupcie ją komuś na prezent. Ja już zbieram się do księgarni. 

Moja ocena:  9/10.

Za możliwość przeczytania książki dziękuję @Wydawnictwo Luna.

„Do grobowej deski” Monika Wawrzyńska

DO GROBOWEJ DESKI

  • Autor: MONIKA WAWRZYŃSKA
  • Seria: TRYLOGIA FUNERALNA. TOM 3
  • Wydawnictwo: LEKKIE
  • Liczba stron: 304
  • Data premiery: 14.02.2024r. 

Po „Kopnij w kalendarz” (recenzja na klik) od Monika Wawrzyńska przyszedł czas na walentynkową premierę zatytułowaną „Do grobowej deski”. To trzeci tom „Trylogii funeralnej”. Zresztą również dzięki Lekkie Wydawnictwomogłam nadrobić i pierwszą część „Gwóźdź do trumny” (recenzja na klik). Poprzednie dwie części oceniłam bardzo wysoko 8/10. Rozpoczynając czytanie najnowszego tomu miałam nadzieję, że repetę dobrej zabawy. 

W trzeciej i ostatniej części komedii funeralnej o szalonym konsorcjum domu pogrzebowego, kwiaciarni i firmy cateringowej Jagna, Marta i Magda zaplanowały podróż do Stanów Zjednoczonych, która owocuje w ciekawe doświadczenia. Oprócz perypetii głównych bohaterek czytelnik poznaje  Mantibe, Hawę i Wedla, którzy mierzą się z rasizmem oraz prześladowaniem ze względów religijnych. To ciekawa mieszanka fabularna w tle z odpowiedziami na istotne pytania, które zadaje Wydawca w swym opisie: „Czy miłość i przyzwoitość mają tylko jeden kolor skóry, a dopiero śmierci jest dokładnie wszystko jedno? Czy tolerancja maszeruje ulicami wyłącznie z kubkiem dyniowej latte w ręku, czy też może mieć smak kugla w piątkowy szabas? I w końcu, czy w ogóle istnieje przyjaźń i miłość do grobowej deski?” 

Ciekawa to seria o trzech kobietach. Towarzyszkach w pracy i przyjaciółkach w życiu. W tym ostatnim tomie bliżej poznajemy Magdę Roztocką, ambitną i odważną właścicielkę firmy cateringowej  Zamieszane. Przecież dom pogrzebowy nie może istnieć bez możliwości zorganizowania stypy, na której pogrzebowi goście się posilą po emocjonującej uroczystości. Na losy Magdy patrzymy z perspektywy bardzo długich lat. Jej doświadczenia zawodowe stają nam się bliższe strona po stronie od początków w wiejskiej gospodzie, przez bycie koordynatorem żywienia zbiorowego, aż po otwarcie własnej restauracji. 

„Mag­da­lena Roz­tocka była wysoką, szczu­płą blon­dynką z dłu­gimi wło­sami, które naj­czę­ściej wią­zała w koń­ski ogon. Miała duże nie­bie­skie oczy w ciem­nej opra­wie i pokaźny biust. Nic dziw­nego, że dobrze spraw­dzała się w kel­ne­ro­wa­niu; jej fizyczne atuty były nie do prze­ce­nie­nia. Prawda bowiem jest taka, że im atrak­cyj­niej­szy kel­ner, tym więk­sze dostaje napiwki.”  Interesująca kobieca postać. Kolejna zresztą w tej serii. 

To nie tylko jednak śmieszna, krótka lekka komedyjka kryminalna. Cała seria dojrzała. Od pierwszej części, w której roiło się od gagów sytuacyjnych i przezabawnie zaprezentowanych dialogów, po ostatnią, która mnie – jako czytelnika – skłoniła się do zastanowienia się nad współczesnym rasizmem, jego ciemną stroną. Z jednej strony bawi, z drugiej uczy. Idealna lektura dla młodych kobiet, które potrzebują spojrzeć na męski punkt widzenia. Jako córka swego ojca z zaciekawieniem czytałam monolog ojca, skierowany do Marianki. Majstersztyk. To samo przeplatające się w fabule motywy tolerancji, miłości do grobowej deski, także w przyjaźni i zrozumienia drugiego człowieka, czasem całkiem różnego od nas. Sprytnie Monika Wawrzyńska zakończyła serię, skłaniając do myślenia i refleksji. 

Książka podzielona jest na części i kolejno ponumerowane rozdziały. Narracja jak w poprzednich tomach jest trzecioosobowa. Powieść jest pełna inteligentnego humoru i śmiesznych sytuacji. Cechuje ją brawurowa gra słów, kapitalny styl, żywe dialogi i cięte riposty. Dla mnie to zawsze gwarancje udanej lektury w gatunku komedii kryminalnych. Przedstawienie w sposób jednocześnie prześmieszny i życiowy losów trzech przyjaciółek to pomysł nienowy, ale bardzo dobrze się sprawdzający w tym wydaniu. 

Polecam szczerze!!! Czytajcie. 

Moja ocena: 8/10

Za możliwość przeczytania książki bardzo dziękuję WYDAWNICTWU LEKKIE.

„Znajdź swoje miejsce. 22 rytuały uwolnienia od dziedzictwa emocjonalnego” Natacha Calestrémé

ZNAJDŹ SWOJE MIEJSCE. 22 RYTUAŁY UWOLNIENIA OD DZIEDZICTWA EMOCJONALNEGO

  • Autorka: NATACHA CALESTRÉMÉ
  • Wydawnictwo: FEERIA
  • Liczba stron: 440
  • Data premiery: 15.02.2024r. 
  • Data premiery światowej: 13.10.2021r. 

Jak napisałam w zapowiedzi „Znajdź swoje miejsce. 22 rytuały uwolnienia od dziedzictwa emocjonalnego” Natachy Calestreme od Wydawnictwo Feeria to pozycja, która bardzo mnie zaintrygowała. Książka premierę miała 15 lutego br. i choć przeczytałam ją jakiś czas temu na recenzję przyszedł czas właśnie teraz. Bo jak Wam w przystępny sposób zarekomendować poradnik o dziedzictwie emocjonalnym? 

Czy znacie termin dziedzictwa emocjonalnego? Ja z nim spotkałam się jakiś czas temu, kompletnie nie zapamiętując kluczowych jego aspektów. Już we wstępie Autorka pracująca w dziennikarstwie tłumaczy, że epi­ge­ne­tyka to „(…) To coś w rodzaju dzie­dzi­cze­nia pamięci przod­ków.” Może to brzmieć trochę jak fantastyka, ale Natacha Calestrémé powiązała swoje niepowodzenia na rynku zawodowym z faktem, że „jeden z jej dziad­ków po woj­nie został pozba­wiony moż­li­wo­ści wyko­ny­wa­nia swo­jego zawodu i ni­gdy nie pogo­dził się z utratą miejsca pracy; że jedna z jej babć cier­piała, nie mogąc zna­leźć swojego miejsca w cieniu przy­tła­cza­ją­cej oso­bo­wo­ści męża; że jeden z wuj­ków, uznany arty­sta, ni­gdy nie docze­kał się takiego miej­sca w pan­te­onie sław, na jakie zasłu­gi­wał; że jedna z cio­tek, bez­dzietna i nie­za­mężna, zna­la­zła się w miej­scu, o któ­rym z pew­no­ścią nie marzyła, gdy wsku­tek zawodu miło­snego zde­cy­do­wała się przy­wdziać habit.” Brzmi trochę jak fantastyka? Czyżby? 

Nie ukrywam, że publikacja istotnie mnie zaskoczyła. Jak nie czytać z przymrużeniem oka wyznania autorki, która twierdzi, że udało się jej „(…) dotrzeć do ukry­tego zna­cze­nia dręczących ją pro­ble­mów. Mię­dzy wła­snymi bole­snymi doświad­cze­niami, a tymi, które były udzia­łem jej krew­nych, ist­niał pewien powta­rzalny sche­mat: ich mniej­sza lub więk­sza cyklicz­ność.” Niemniej jednak książka zawiera wiele cennych spostrzeżeń i uwag jak chociażby również że wstępu; „(…) każde bole­sne doświad­cze­nie dre­nuje naszą ener­gię. Kłót­nie, żałoba, upo­ko­rze­nia, wypadki, prze­moc, strach czy nawet drobne bolączki zatru­wa­jące nam życie na co dzień – wszystko to gene­ruje serię sta­nów emo­cjo­nal­nych, z któ­rych nie zda­jemy sobie sprawy…” Nie mogę więc jednoznacznie stwierdzić, że książka to stek bzdur na temat realnego wpływu doświadczeń naszych przodków na to co dzieje się sto, pięćdziesiąt lat później w naszym życiu. Bynajmniej…. 

Poradnik składa się ze wstępu, części pierwszej zatytułowanej „Bilans” oraz części drugiej o znamiennym tytule „Być szczęśliwym wśród innych”. W pierwszej części autorka skłania nas do refleksji nad miejscem, które zajmujemy w życiu. Nie tylko z perspektywy naszego życia zawodowego, lecz także miejsca w społeczeństwie, miejsca w grupie odniesienia, miejsca w naszej rodzinie tej bliższej i tej dalszej. W rozdziale drugim Natacha Calestrémé zachęca nas do zastanowienia się i przestudiowania naszych niepowodzeń. Skłania nas ku stwierdzeniu, że przeciwności losu, których doświadczamy są po coś i z czegoś wynikają. Nie odbiera nam jednak mocy sprawstwa twierdząc, że jesteśmy ofiarami. Płynnie przechodzi do trzeciego rozdziału, w którym omawia cechy, zalety, determinanty dziedzictwa emocjonalnego, z którym – nie ukrywam – miałam największy problem w trakcie czytania. Ostatni rozdział zawarty w części drugiej poradnika poświęcony został całkowicie naszemu życiu zawodowemu. W tym fragmencie książki dowiemy się jak znaleźć pracę. Autorka serwuje nam kolejne kroki, które mają nam pomóc w odnalezieniu swego miejsca w zawodowym świecie, miejsca, z którego będziemy usatysfakcjonowani. Nakazuje nam: Zamknij swoje rany.”, „Uwol­nij się od dzie­dzic­twa emo­cjo­nal­nego.” czy „Wyjdź poza ogra­ni­cza­jące cię prze­ko­na­nia.” Niestety łatwo napisać, łatwo przeczytać, trudniej wdrożyć w życie. I właśnie z tym mam największy problem w poradnikach tego typu. Oprócz wartości poznawczej, edukacyjnej nie do końca zrozumiałam przesłanie. Mimo, że autorka w wielu miejscach wskazała proste praktyczne ćwiczenia, jak na przykład „stwórz tabelę z listą traum, jakich doświad­czy­łeś”, uzupełnij tabelkę emocjonalną pokazując wręcz jej przykład itd. nie potrafiłam zastosować przeczytanych rad i rozwiązań w moim codziennym życiu. 

Przeczytałam, dowiedziałam się, nie zastosowałam. Przeczytaj, dowiedz się i może właśnie TY zastosujesz. Czytając recenzje pamiętajcie proszę zawsze, że nie wszystko jest dla wszystkich. Nie ma jednych obiektywnych prawd i uniwersalnych rozwiązań pasujących wszystkim, w taki sam sposób. Dlatego warto czytać książki, które nawet nie zachwyciły innych odbiorców. 

Moja ocena: 7/10

Za możliwość zapoznania się z lekturą bardzo dziękuję Wydawnictwu Feeria.