„Piękna katastrofa” Jamie McGuire

PIĘKNA KATASTROFA

  • Autorka: JAMIE MCGUIRE
  • Wydawnictwo: ALBATROS
  • Seria: PIĘKNA KATASTROFA (tom 1)
  • Liczba stron: 384
  • Data premiery w tym wydaniu: 25.01.2023r.
  • Data 1 polskiego wydania: 2.07.2014r.
  • Premiera światowa: 3.10.2011r.

Wydawnictwo Albatros przy okazji ekranizacji powieści od Jamie McGuire pokusiło się o nowe jej wydanie. Książka rozpoczynająca cały cykl, zatytułowana „Piękna katastrofa ” premierę światową miała w październiku 2011 roku. Poprzednie wydanie polskie było z roku 2014. Teraz Wydawca zaproponował polskim fanom autorki czwarte wydanie publikacji. Czytaliście od spod pióra Jamie McGuire?

Abby Abernathy po trudnym dzieciństwie rozpoczyna studia uniwersyteckie. Spotyka Travisa Maddox przystojnego młodego mężczyznę o sile ducha i aroganckim sposobie bycia. Dzięki dziwnemu zbiegowi okoliczności Abby godzi się na zakład z Travisem, gdzie po jej przegranej będzie musiała z nim zamieszkać na miesiąc.

Bardzo zmęczyłam się w trakcie czytania. To taka inna wersja „50 twarzy Greya”, „365 dni” i „After”. O ile pierwszą z nich przeczytałam lata temu i dość mile się zaskoczyłam, o tyle kolejne przyjęłam bez entuzjamu. Ze zdziwieniem też czytam informacje o ekranizacjach kolejnych książek z tego gatunku. Wygląda na to, że temat jest nadal chodliwy.

Wracając jednak do książki „Piękna katastrofa” Jamie McGuire to nie ukrywam, że zastosowanie sztampowego pomysłu na fabułę, tj. ona utalentowana panienka z dobrego domu, on buntownik trochę z wyboru, a trochę nie, negatywnie mnie nastroił. Czytając po raz któryś książkę opartą na tym samym pomyśle chyba mam prawo czuć znużenie?

Książka ma swoje lepsze i gorsze momenty. To bardziej romans, niż obyczaj. Jest napisana bardzo nierównie. Pojawiają się nic nie wnoszące, niekonstruktywne dialogi, nudne opisy i wątki dorzucone jakby od niechcenia, by zapełnić wymaganą ilość stron bez rozwinięcia i bez większego znaczenia dla bohaterów (np. wątek kasyna i hazardu). Momentami książka bawiła. Miło było czytać o rodzącym się  uczuciu, o przepychankach, o chemii mimo wszystko.

Moja ocena 6/10.

Recenzja powstała dzięki Wydawnictwu Albatros.

„Pożegnaj się”  Lisa Gardner

POŻEGNAJ SIĘ

  • Autorka: LISA GARDNER
  • Wydawnictwo: ALBATROS
  • Seria: Quincy & Rainie (tom 6
  • Liczba stron: 416
  • Data premiery w tym wydaniu: 26.04.2023r.
  • Data 1 polskiego wydania: 9.07.2009r.
  • Premiera światowa: 15.07. 2008r.

Jak to się stało, że w dniu 31 lipca 2023 zrecenzowałam 7 tom cyklu z Quincy&Rainie pt. „Krok za tobą” (recenzja na  klik), a jeszcze nie przybliżyłam Wam szóstego tomu serii pt. „Pożegnaj się” , która premierę dzięki nakładowi Wydawnictwo Albatros miała w dniu 22.03.2023 roku. Uff, całe szczęście, że zorientowałam się w tym błędzie i będę mogła z Wami podzielić się moimi spostrzeżeniami na temat brakującego tomu cyklu  Lisy Gardner, w której główną rolę odgrywają; para małżeńska Pierce Quincy – były profiler FBI  i jego żona Rainie Connor – była policjantka oraz córka Quincy’ego agentka FBI, Kimberly.

„(…) oszukując odpowiedzi, Kimberly może wejść prosto w sieć utkaną przez zabójcę, który od swoich ulubionych stworzeń nauczył się, jak zwabiać ofiary.” – „Pożegnaj się”  Lisa Gardner.

„O TYM NIKT CI OPOWIE, POZNASZ to dopiero wtedy, gdy tego doświadczysz na własnej skórze.” – „Pożegnaj się”  Lisa Gardner.

Po upojnych chwilach z kolegą ze szkolnej drużyny Tommym nastoletnia Ginny wraca do domu. Niestety drzwi zastaje zamknięte. Postanawia przejść się po okolicy i spróbować ponownie za parę godzin. Daje się zaprosić do drogiego samochodu, który prowadzi mężczyzna w średnim wieku. Bo „Niektóre dziewczyny mają spryt, inne krzepę, jeszcze inne są szybkie. A Ginny, biedna Ginny, już cztery lata temu, gdy narzeczony jej matki po raz pierwszy wszedł do jej pokoju, nauczyła się, że może ocalić skórę tylko w jeden sposób”. Niestety jej los zostaje przypieczętowany. Tymczasem agentka specjalna Kimberly Quincy będąc w piątym miesiącu ciąży prowadzi inne śledztwo próbując pogodzić swoją osobistą sytuację z ogromnym pragnieniem dorwania winnego. 

„Przecież na tym to polega. Dziewczyna z nizin pieprzy się z bogatym, przystojnym gwiazdorem szkolnej reprezentacji, a on w zamian obdarowuje ją błyskotkami. Bo wszyscy chłopcy mają swoje potrzeby, ale nie wszyscy mogą dostać to, czego chcą, od swoich cnotliwych panienek”. – „Pożegnaj się”  Lisa Gardner.

Czterdzieści trzy rozdziały i epilog. W tylu częściach Lisa Gardner ujęła kolejną część o parze małżeńskiej i córce mężczyzny, Kimberly. Autorka zastosowała i w tym tomie bardzo znany jej zabieg. Mianowicie kolejne rozdziały przeplatała tymi, które pisała z perspektywy ofiary. Wówczas stosowała narrację pierwszoosobową, która w sposób bardzo dosadny, bardzo subiektywny przybliża czytelnikowi przeżycia bohatera. Pozostałe pisane są w formie trzecioosobowej, bardzo zwięźle. Zdania są krótkie, a dialogi utrzymane w tempie. Przed każdym rozdziałem Gardner zawarła cytaty odnoszące się do bytowania pająków, ich zwyczajów, sposobów postępowania i metod przeżycia. Z zaciekawieniem czytałam o tych wszystkich pustelnikach brunatnych, wdowach czy innych drapieżnikach próbując odnieść kontekst do przyszłego sprawcy, starając się znaleźć jakieś punkty wspólne. 

Bardzo podobała mi się fabuła oparta na młodocianych prostytutkach, których los przygotował do pełnienia tej roli. Standardowo Gardner jako specjalistka od kryminałów z grubym dnem poruszyła wątki związane z trudnym dzieciństwem, błędami wychowawczymi, brakiem pomocy ze strony społeczeństwa i osób z otoczeniem. Jest to motyw powtarzający się w jej twórczości, zarówno w serii o Quincy&Rainie, jak i z serii o detektyw D.D. Warren czy cyklu z Frankie Elkin. Ewidentnie Gardner dobrze czuje się w tej tematyce, które – przyznać trzeba – dodają wyjątkowej dramaturgii każdej książce z gatunku kryminału lub thrillera. 

Książkę dobrze się czyta, mimo mrocznego klimatu, brutalnych szczegółów. Mimo, że przeczytałam już wiele książek tej autorki to po przeczytaniu „Pożegnaj się” czułam niesmak. Z dużą niewiarygodnością czytałam, że takie zło naprawdę istnieje, na które oczywiście nie było we mnie zgody. Momentami książka była dla mnie trudno jako matki dwójki nastolatków. Fragmentami byłam naprawdę roztrzęsiona, jak przy pierwszej książce o Florze. Odczuwałam podobne emocje. O ciężarnej agentce FBI na tropie sadystycznego zabójcy zafascynowanego pająkami warto przeczytać. Tym bardziej, że czytając o Kimberly zapoznacie się z Panem Hamburgerem, który z niegdysiejszej ofiary zamienił się w sprawcę. Mocna literatura, dla czytelników z silnymi nerwami. 

Moja ocena 7/10.

Recenzja powstała dzięki Wydawnictwu Albatros.

„Tajemnica domu Turnerów” Kate Morton

TAJEMNICA DOMU TURNERÓW

  • Autorka: KATE MORTON
  • Wydawnictwo: ALBATROS
  • Seria: SERIA BUTIKOWA
  • Liczba stron: 544
  • Data premiery: 25.10.2023r. 
  • Data światowej premiery: 4.04.2023r. 

Jestem fanką serii butikowej od Wydawnictwo Albatros. Muszę pogratulować pomysłodawcy i wyboru autorów, i zachwycających wydań. Począwszy od okładki, projektu, kolorów po wysoko jakościowe kartki, które uroczo szeleszczą w trakcie czytania. Jestem też fanką Kate Morton. Przeczytałam już jej cztery powieści, które oceniłam na bardzo zadowalającym poziomie. Kolejno: „Milczący zamek” 8/10, „Zapomniany ogród” 7/10, „Strażnik tajemnic” 7/10 oraz „Dom w Riverton” z oceną 8/10. Jeśli nie czytaliście dotychczasowej twórczości autorki to serdecznie Was do tego zachęcam. Na półki księgarskie w dniu 25 października br. ułożona została nowo wydana powieść Kate Morton pt. „Tajemnica domu Turnerów”. Powieść, która już po samym tytule obiecuje sagę rodzinną z sekretami w tle, czyli coś, w czym Morton jest bardzo, ale to bardzo dobra. 

We wprowadzeniu do fabuły mogłabym tylko zacytować następujący opis Wydawcy: 

„TRZY POKOLENIA KOBIET.
RODZINNA TRAGEDIA. I NIEDOPOWIEDZENIA, KTÓRE WYWOŁUJĄ LAWINĘ KŁAMSTW”.

Ale tak naprawdę dla fabuły znaczenie ma to, co wydarzyło się w domu Turnerów w Adelaide Hills, Australii Południowej, w Wigilię 1959 roku. 

„Dopiero po chwili uderzył go bezruch tego obrazu. Był wręcz nienaturalny”.– – „Tajemnica domu Turnerów” Kate Morton.

Takie uczucia obezwładniły Percy’ego, gdy kłusując na swym koniu Blaze dostrzegł pod drzewem śpiącą Panią Turner i jej dzieci, leżących na kocu. Jakby zastygłych. Maleństwa otoczone własną matką. Tylko, że w tym obrazie nic nie było idylliczne. To nie popołudniowa drzemka, z obwiązanymi ręcznikami biodrami, jakby po kąpieli. To nie odpoczynek po harcach, pływaniu, czy uprawianiu innego sportu i wysiłku fizycznego. To nie obraz, który ktokolwiek chciałby zapamiętać. Odkrycie, które wstrząsnęło Percym po tym jak zorientował się, że coś jest nie tak, towarzyszyło mu już do końca życia. Ta makabreska. Ta tragedia. 

„To niedorzeczne, że czuła się samotna. Mieszkała w tym domu od czternastu lat, otoczona dużą rodziną – Bóg jeden wiedział, że nawet gdyby chciała, nie uciekłaby od dzieci. A jednak bywały chwile, gdy przerażała ją samotność i dręczyło poczucie, że straciła coś, czego nie potrafi nazwać, niemożliwe więc, by to odzyskała”. – „Tajemnica domu Turnerów” Kate Morton.

Książka składa się z prologu oraz dziewięciu części podzielonych na kolejno ponumerowane rozdziały. Łącznie rozdziałów jest trzydzieści dziewięć. Wątek kryminalny opisany został z punktu widzenia Jess, dziennikarki z Londynu, która sześćdziesiąt lat później od wydarzeń, z którymi musiał zmierzyć się Percy wyrusza do rodzinnej Australii. W trakcie podróży odkrywa dawno pogrzebany przez czas dramat rodzinny, który zdarzył się w pewien wigilijny, upalny wieczór. Dzięki swojemu uporowi próbuje dojść do prawdy, by dowiedzieć się, co tak naprawdę się wydarzyło i co tak naprawdę spotkało Panią Turner z jej dziećmi. 

Już sam początek był dla mnie bardzo emocjonujący. Czytając opis leżących pod drzewem matki z dziećmi czułam ciarki na plecach. Brrr…. Jakbym widziała ich oczami mej wyobraźni. Bardzo wyraźnie. Prawie czułam duszność tego australijskiego powietrza i realny strach towarzyszący odkryciu wraz z niedowierzaniem, że stało się to, co jest widoczne gołym okiem. Te emocje często mi towarzyszą przy czytaniu książek Kate Morton. Już to chyba jest wpisane w jej twórczość. Tak samo jak mrok, ludzkie dzieje, sekrety oraz prowadzenie narracji z kilku różnych perspektyw i częste retrospekcje. 

Tylko czy przewidywalność zawsze jest dobra?  

Moja ocena 7/10.

Recenzja powstała dzięki Wydawnictwu Albatros.

„Za wszelką cenę” Harlan Coben

ZA WSZELKĄ CENĘ

  • Autor: HARLAN COBEN
  • Wydawnictwo: ALBATROS
  • Liczba stron: 416
  • Data premiery: 11.10.2023r. 
  • Data premiery światowej: 16.02.2023r. 

Harlan Coben jest autorem wielu dobrych powieści. „Za wszelką cenę” to dziewiąta książka tego autora, która została przeze mnie przeczytana, a opinia na jej temat lada chwila znajdzie się na moim blogu czytelniczym. Poprzednie to: „Już mnie nie oszukasz”, trzymający w napięciu „Chłopiec z lasu” , „Niewinny”, „Bez pożegnania”, „Zostań przy mnie”, rewelacyjna „Mów mi Win”, która jako jedyna została oceniona przeze mnie na 8/10, „Zachowaj spokój” i „Brakujący element”. Większość książek odbieram bez zachwytu. Coben utrzymuje swój poziom, który raz jest nieco wyższy, raz niższy. Jest jednak autorem wielu publikacji, które przysporzyły mu licznych fanów. Ja do tej rzeszy fanów nie należę, ale lubię od czasu do czasu zanurzyć się w te sensacyjne powieści autorstwa jego pióra. Jak wszystkie książki od Cobena i „Za wszelką cenę” zostało wydane przezWydawnictwo Albatros. Jest to thriller definiowany jako książka o miłości rodzicielskiej i odkrywaniu prawdy.

Fabuła dotyczy losów Davida i Cheryl Burroughs, których idealne życie przerwane zostało przez straszną tragedię. Od tamtych wydarzeń minęło pięć lat. Cheryl ponownie wyszła za mąż, a David odsiaduje wyrok dożywocia w więzieniu o zaostrzonym rygorze za brutalne zabójstwo ich wspólnego syna. Wyrok nagle okazuje się wątpliwy, bardzo wątpliwy. Okazuje się, że chłopiec żyje. David wyrusza na jego poszukiwania, by oczyścić swoje imię i odkryć prawdę o tym, co tak naprawdę zdarzyło się wiele lat wcześniej. 

Zastanawia mnie jak filmowcy reagują entuzjastycznie na następne powieści Cobena. Co rusz czytam o kolejnych planowanych ekranizacjach i oglądam zapowiedzi. Ta zdolność do ekranizacji wynika chyba ze sposobu prowadzenia narracji przez Cobena, która sama w sobie nie jest skomplikowana. Takie same spostrzeżenia mam po przeczytaniu „Za wszelką cenę”. Harlan Coben zaprosił mnie do rozpędzonej historii małżeństwa, które przeżyło niewiarygodną tragedię. Fabuła jest pełna zwrotów, wiraży. Bohaterowie zostali bardzo wyraźnie wykreowani. Miałam nawet poczucie, że rozumiem uczucia Cheryl i wiem, z czym mierzy się David. Ujął mnie ten bohater o poharatanej twarzy i duszy, który spędził już część życia w więzieniu pełnego zwyrodnialców i który po tych doświadczeniach, nie ma już nic do stracenia. I jest tajemnica, którą uwielbiam w thrillerach najbardziej na świecie. I to po tej tajemnicy i jej rozwinięciu zwykle oceniam thriller, czy był ciekawy, interesujący i czy go polecam. 

W przypadku tej książki warto do niej sięgnąć. Kto jest fanem Harlana Coben to jest to książka z typu „must have”. Nawet jeśli ktoś z Was fanem nie jest to sam pomysł na historię zasługuje na Waszą uwagę. Jest naprawdę unikatowy. Sami sprawdźcie, jak to brzmi: małżeństwo przerwane przez skazanie partnera za śmierć wspólnego dziecka. Wciągające prawda?

Udanej lektury!!! 

Moja ocena: 7/10

Książkę podarowało mi  Wydawnictwo Albatros, za co bardzo dziękuję.

„Gdzie jest Angelique?” Guillaume Musso

GDZIE JEST ANGELIQUE?

  • Autor: GUILLAUME MUSSO
  • Wydawnictwo: ALBATROS
  • Liczba stron: 336
  • Data premiery: 26.07.2023r. 

Guillaume Musso to autor, którego powieści raz mnie zachwycają, a innym razem niekoniecznie. Bardzo podobała mi się premiera z 2021, pt. „Sekretne życie pisarzy” (recenzja na klik). Ogromnym niespodzianką była książka „Zabawa w chowanego” (recenzja na klik), którą oceniłam wysoko, ale zaskoczyło mnie rozwinięcie, którego kompletnie się nie spodziewałam. Oprócz tego bardzo mi się podobała sama okładka książki. Taka soczysta. Wydawca zadbał, by przykuwała uwagę. Jak dotychczas najbardziej zawiodła mnie „Nieznajoma z Sekwany” (recenzja na klik”). Nie zachwyciła mnie ani fabuła, ani wykonanie. I może dlatego z opóźnieniem zaczęłam czytać „Gdzie jest Angelique?” wydaną również przez Wydawnictwo Albatros . 

Ha…. Jak ja lubię te opisy Wydawnictwa Albatros. Ten spodobał mi się już od samego cytatu wielkiego mistrza kina. Przeczytajcie sami:

„Czy każdy z nas, przynajmniej raz w życiu, nie miał ochoty kogoś zabić?” – Alfred Hitchcock. 

Mieliście taką ochotę? Kiedyś? By kogoś…. Tak…przynajmniej raz… 

„Paryż, Boże Narodzenie 2021 roku. Po ataku serca Mathias Taillefer budzi się w szpitalnej sali. Przy jego łóżku stoi młoda, nieznana mu dziewczyna. To Louise Collange, studentka, która odwiedza pacjentów i gra dla nich na wiolonczeli. Kiedy Louise dowiaduje się, że Mathias jest policjantem, prosi go o zajęcie się dość szczególną sprawą. Początkowo niechętny, mężczyzna w końcu zgadza się jej pomóc, czym narazi ich oboje na śmiertelne niebezpieczeństwo. Tak rozpoczyna się niezwykłe śledztwo, którego tajemnica tkwi w życiu, które chciałoby się prowadzić, miłości, którą można było poznać, i miejscu, które wciąż ma się nadzieję znaleźć…” – z opisu Wydawcy. 

Mam wielką słabość do opisów fabuły od Wydawnictwo Albatros . Przygotowując się do wprowadzenia w recenzji często oceniam opis Wydawcy jako najwłaściwszy cytując go prawie w całości. Mam nadzieję, że nie macie mi tego za złe. Przecież nie warto zmieniać tego, co się sprawdza. 

Kim jest ta tytułowa Angelique Charvet, której poszukuje były policjant Mathias Taillefer? Komu mogłoby zależeć na zniknięciu pielęgniarki? Dlaczego Mathias  uważa, że miała coś wspólnego ze śmiercią Stelli i jej sąsiada, malarza z bogatej włoskiej rodziny? Jak to się dzieje, że w jej domu znaleziono fotografie ukazujące ją w różnych wcieleniach? 

Brzmi ciekawie? Chyba Musso coraz mocniej zależy na tym, by fabuły jego książek były bardziej mroczne, mniej przewidywalne, bardziej ezoteryczne. 

Książka podzielona jest na cztery części. Każda część składa się z kilku zatytułowanych, kolejno ponumerowanych rozdziałów na początku których znajdują się cytaty odnoszące się do ich zawartości. Mój ulubiony pochodzie z trzeciego rozdziału i brzmi:

„Kto wie, ile pasji i ile wrogich myśli mieszka w człowieku?” – André Gide. 

Dodatkowo autor określa czasoprzestrzeń akcji, w której dzieją się opisane w danym rozdziale zdarzenia. Mamy więc wskazane miejsce, czas lub godzinę akcji, co pozwala czytelnikowi zachować chronologię zdarzeń. Część pierwsza skupia się na Louise Collange. W części drugiej osią wokół której toczy się fabuła jest Angelique Charvet i to tak zatytułowana jest ta część. Trzecią część nazwano od imienia i nazwiska bohatera: Mathiasa Taillefera. A w ostatniej części, Guillaume Musso obiecuje czytelnikowi „Fragmenty”.

Musso jest bardzo sprawnym pisarzem. Prowadzi narrację szybko i bez zbędnej rozciągłości. Dialogi składają się z krótkich zdań, sformułowań. Stosowana interpunkcja i znaki szczególne nadają opowieści tempa. To bardzo cenię w jego pisarstwie. Doceniam w jego książkach to, że w powieści do 350 stron jest w stanie zawrzeć ciekawą historię, której niczego nie brakuje. To świadczy o jego kunszcie literackim i umiejętności w sposób bardzo zwięzły opowiadania ciekawych opowiadań. 

Nie podobało mi się rozwinięcie fabuły. Trochę przekombinowane. Sam Ta­il­le­fer wyrasta w toku książki na niebanalną postać. Natomiast późniejsze udziwnienie, skomplikowanie relacji między różnymi bohaterami, wątki sprzed lat i te tajemniczo – magiczne zdjęcia raczej mnie zawiodły, niż zachwyciły.  Powieść ratuje niebanalne rozwiązanie, w którym jednak trochę brakuje mi efektu zaskoczenia, efektu „wow”. Taki kryminał z tajemnicą nadprzyrodzoną w tle. Nie do końca w moim stylu, ale napisany bardzo przystępnie. Nie jest to może Musso z moich marzeń i Musso z moich wczesnych doświadczeń. Bez wątpienia jednak książkę „Gdzie jest Angelique?” czyta się szybko a fabuła robi się momentami bardzo ciekawa. 

Moja ocena: 7/10

Recenzja powstała dzięki WYDAWNICTWU ALBATROS.

„Pony” R. J. Palacio

PONY

  • Autorka:  R. J. PALACIO
  • Wydawnictwo: ALBATROS
  • Liczba stron: 304
  • Data premiery : 23.02.2023r. 
  • Data premiery światowej: 28.09.2021r. 

Kompletnie nie wiem, co mnie tknie, że pokuszę się o książkę z gatunku literatury młodzieżowej. Przedstawicielem młodzieży nie jestem już parę lat….no dobrze, kilkadziesiąt lat. Tematyka też nie zawsze mi pasuje. A się potrafię skusić jakby nigdy nic. Tak było właśnie z książką autorstwa R.J. Palacio, autorki bestsellerowego „Cudownego chłopaka„. „Pony” od Wydawnictwo Albatros to połączenie westernu z powieścią grozy. Lubicie? 

Dwunastoletniego Silasa budzi w nocy niespodziewane pojawienie się trzech jeźdźców, którzy zabierają ze sobą jego ojca. Przerażony chłopiec jest zdany na siebie i towarzystwo Mittenwalda, który jest… zjawą. Ale kiedy pod drzwiami pojawia się konik, Silas wie, co musi zrobić. Wyrusza w niebezpieczną podróż, by stawić czoło lękom, odnaleźć ojca, połączyć przeszłość z przyszłością i znaleźć swoje miejsce w świecie” – opis Wydawcy.

Co za książka!!! Pełna niespodzianek. Ale od początku. 

Zachwyciły mnie zdjęcia, które znalazły się w publikacji. Są to stare fotografie z nieznanymi postaciami z prywatnych zbiorów autorki. I tym sposobem dowiedziałam się, że R. J. Palacio interesuje się fotografią. Spodobała mi się również okładka z grafiką koni. Jest to naprawdę piękne wydanie, idealne na prezent świąteczny dla młodego czytelnika. 

Oniemiałam czytając fabułę. Mimo fantastyki, mimo bohaterów z pogranicza oniryzmu pochłonęła mnie historia młodego chłopaka, który wyrusza konno w poszukiwaniu uprowadzonego ojca. Opowieść drogi liczna była w silne emocje, które mi towarzyszyły podczas pisania. Wręcz czułam tęsknotę, lęk, strach. Silne uczucia towarzyszyły mi praktycznie do samego końca, mimo, że nie jest to gatunek mi bliski i bynajmniej nie przeznaczony dla czytelnika w moim wieku.  To wszystko chyba dzięki narracji pierwszoosobowej, wydarzeniom relacjonowanym i uczuciom z perspektywy głównego, młodego bohatera. Ta osobista relacja wzmogła zapewne odbiór publikacji, który oceniam jako pełen emocji. Język jest prosty, jasny, idealny dla młodego czytelnika.  Książka spodobała mi się i jestem pewna, że spodoba się młodemu czytelnikowi, który jest pełen empatii i zaciekawienia względem otaczającego go świata, również świata emocji. 

Autorka ma dar do wywoływania w czytelniku silnych emocji i refleksji. Mi też takie się kołatały w sercu w wielu obszarach, w wielu wymiarach. Ciekawa książka w pięknym wydaniu, do przeczytania której serdecznie zachęcam. 

Moja ocena: 7/10

Książkę podarowało mi   Wydawnictwo Albatros, za co bardzo dziękuję.

„Wyspa zaginionych dziewcząt” Alex Marwood

WYSPA ZAGINIONYCH DZIEWCZĄT

  • Autorka: ALEX MARWOOD
  • Wydawnictwo: ALBATROS
  • Liczba stron: 448
  • Data premiery: 17.05.2023r

Alex Marwood to pseudonim brytyjskiej dziennikarki i pisarki Sereny Mackesy, która jest autorką takich powieści jak: „Dziewczyny, które zabiły Chloe”, uhonorowanej prestiżową Nagrodą Edgara, „Zabójcy z sąsiedztwa”, wyróżnionej Macavity Award, „Najmroczniejszego sekretu” i „Zatrutego ogrodu”. Jej thriller pt. „Wyspa zaginionych dziewcząt” od Wydawnictwo Albatros  zbiera różne opinie. Jednych zachwyca fabuła. Inni zwracają uwagę na słabe wykonanie. Skarżą się na nieistotne wątki i opisy, które zajmują za dużo miejsca. Ja spieszę do Was z moją osobistą opinią, którą mam po przeczytaniu tej publikacji. I do tego Was zachęcam. Warto samemu wyrobić sobie zdanie, a nie sugerować się opiniami innych. Przecież odczucia po przeczytaniu książki są w pełni subiektywne. A same preferencje to tylko kwestia gustu. 

Na La Kastellanie, wyspie będącej rajem multimilionera Matthew Meade’a i jego córki Tatiany dzieją się różne rzeczy. Miejsce luksusowych zabaw międzynarodowej śmietanki towarzyskiej, rozpieszczonych dziedziców i innych sukcesorów, nowobogackich czy arystokratów.  Rajską sielankę zakłócają incydenty związane z młodymi dziewczynami, które od czasu do czasu giną. Nikt nie wie, kto za tym stoi. Nikt nie potrafi temu zaradzić i się temu przeciwstawić. 

Zawiodłam się na tej książce. Thrillery uwielbiam natomiast ten nie do końca przypadł mi do gustu. Motyw wydawał mi się niezwykle ciekawy. Rajska wyspa, zaginione młode dziewczyny, do tego blichtr i bogactwo współczesnego świata. Nie mogło być źle….. i faktycznie nie było. Może nie jest to książka wysokich lotów na miarę naszych polskich rodzimych autorów thrillerów, które trzymają mnie praktycznie do początku w napięciu, ale docenić muszę pomysł. Podobało mi się również osadzenie akcji w dwóch perspektywach czasowych. Autorka prowadzi narrację osadzoną w połowie lat osiemdziesiątych ubiegłego wieku z punktu widzenia dwunastoletniej Mercedes  jak i w 2016 roku, gdy na wyspę przyjeżdża Robin w poszukiwaniu swojej zaginionej córki. I w tym aspekcie miałam dużo zabawy zastanawiając się co łączy te dwie osie czasowe, gdzie będzie punkt zbieżny? 

Trochę opornie mi się czytało. Chwilami miałam zawahanie, chciałam odłożyć książkę, a że nie należy to do moich cech szczególnych wracałam jednak do czytania. Niektóre opisy są przydługie. Nie wiem, dlaczego w paru miejscach autorka tak bardzo rozwinęła swoją opowieść, co było w opozycji do mocnych scen zaserwowanych czytelnikom w drugiej połowie lektury. Do tego ta fantastyka granicząca z maksymalnym prawdopodobieństwem. Tak, to jest główna wada tej publikacji. Wymyślenie całej fikcyjnej wyspy przez autorkę z jej własnym językiem, historią i zwyczajami nie do końca się udało Dramaty bohaterów nie wydały mi się prawdopodobne, a średniowieczna atmosfera wykreowana w związku z postacią tajemniczego diuka i okrutnymi obrzędami niezamężnych kobiet wręcz chwilami mnie bawiła. Jedyny aspekt całkowicie do mnie przemawiający związany był z wydarzeniami, którymi bohaterami są zdegenerowanymi milionerzy. Ten motyw został w powieści odzwierciedlony dość realnie. 

Nie do końca lubię science fiction i może dlatego rozwinięcie fabuły w pełni do mnie nie przemówiło. Jest to thriller całkowicie przeciętny. Można go przeczytać i chyba nie do końca uznać, że czas był zmarnowany. Można też się bez niego obyć. Tylko, czy naprawdę nie ciekawi Was, co się tak naprawdę stało z zaginionymi dziewczętami z wyspy? 

Moja ocena: 6/10

Za możliwość przeczytania książki bardzo dziękuję WYDAWNICTWU ALBATROS.

„Bractwo” John Grisham

BRACTWO

  • Autor: JOHN GRISHAM
  • Wydawnictwo: ALBATROS
  • Liczba stron: 448
  • Data premiery: 26.07.2023r.
  • Rok premiery światowej: 2000r

26 lipca br. nakładem Wydawnictwo Albatros ukazało się nowe wydanie „Bractwa” Johna Grishama, powieści która pierwszy raz w Polsce opublikowana została w 2000 roku. Przeczytałam już wiele książek tego autora. Lata temu należał do jednych z moich ulubionych amerykańskich powieściopisarzy. Opinie o jego poprzednich publikacjach zajdziecie pod linkami: „Czas łaski” – klasyczny thriller prawniczy oraz  „Wichry Camino” i „Wyspa Camino” – różne od poprzednich, ale bardzo udane publikacje. Z zaciekawieniem zabrałam się więc do czytania „Bractwa„.

Tytułowe Bractwo to więzienne trio w Trumble na Florydzie. Finn Yaber z Kalifornii, Joe Roy Spicer z Missisipi i Hatlee Beech z Teksasu na wolności byli sędziami. W więzieniu federalnym świadczą usługi prawnicze współosadzonym, a także rozstrzygają wszelkie spory. Podążając za ogromną chęcią zysku szukają sposobu na prawdziwe bogactwo. Odkrywają nielegalne przedsięwzięcia CIA, któremu zależy na zdobyciu prezydentury przez popieranego kandydata – Aarona Lake’a. Niestety kandydujący w wyborach protegowany ma jednak pewne tajemnice… 

John Grisham jest mistrzem tkania inteligentnych, sensacyjnych fabuł, w którym ogromną rolę odgrywają prawnicy, służby publiczne i politycy. Ta mieszanka wybuchowa mogłaby się sprawdzić w każdym gatunku, tym bardziej sprawdza się w thrillerze.  W którejś recenzji przed zapoznaniem się z „Bractwem” przeczytałam, że korupcja, łapczywość, zachłanność i pranie pieniędzy nigdy nie tracą na aktualności. Popieram tę opinię. Te motywy stanowiły idealne tło fabuły zaproponowanej przez Grishama. Nie ważne, że publikacja swą premierę miała dwadzieścia trzy lata temu. Ważne jest, że tematy te są tak samo żywe i ważne też dzisiaj. 

Książka okazała się dla mnie ciekawą rozrywką, choć początek lekko mi się dłużył. Władza, polityka, rządy więzienne pokazane zostały w bardzo sprawny sposób. Do tego te pociągające wątki pełne sensacji i arcyciekawych zbiegów okoliczności wzmocniły odbiór. Już długo nie przeczytałam Grishama w tak interesującym wydaniu. I to nieważne, że akcja dzieje się w latach, które już dawno odeszły w zapomnienie. Dyskietki komputerowe. Telefony stacjonarne. Płyty i odtwarzacze CD. Ktoś z Was to pamięta? 

Moja ocena: 7/10

Książka powstała we współpracy z   Wydawnictwo Albatros.

„Pieśń na mroczne czasy” Ian Rankin

PIEŚŃ NA MROCZNE CZASY

  • Autor: IAN RANKIN
  • Wydawnictwo: ALBATROS
  • Cykl: INSPEKTOR REBUS (tom 23)
  • Liczba stron: 416
  • Data premiery : 26.07.2023r
  • Data premiery światowej: 1.10.2020r. 

26 lipca br. debiutował kolejny, 23 już tom z serii z Inspektorem Rebusem Ian’a Rankin’a pt. „Pieśń na mroczne czasy„. Wydawnictwo Albatros. Książka premierę światową miała pod koniec 2020 i jak sam autor napisał w posłowiu pisana była w okresie lockdownu. Ciekawa jestem kiedy na polskim rynku ukaże się 24 część serii, która światową premierę miała 18.10.2022r. Oczekiwać jej będę z utęsknieniem. Wracając do cyklu, tak jak wspomniałam w zapowiedzi, przeczytałam tomy od 21 do 23 oraz po wznowieniu od 3 do 5. Trochę tak czytam o Rebusie w czynnej służbie i trochę będącego już na emeryturze. I jeden, i drugi mi się podoba. I jeden, i drugi prowadzi swoje śledztwa. I jeden, i drugi jest ciekawym bohaterem klastycznego, detektywistycznego kryminału. 

Rebus pomyślał ponownie o książkach, których nigdy nie przeczyta, ale bez których – jak mu się zdawało – nie mógł żyć, o płytach, których nie chciał się pozbyć, choć wysłuchał ich raz albo dwa w ciągu dekady, o pudłach z aktami spraw, które wydawały się z nim zrośnięte niczym dodatkowa kończyna. Dlaczego miałby je wyrzucać…” – „Pieśń na mroczne czasy” Ian Rankin.

I właśnie borykającego się z takimi dylematami poznajemy Rebusa w 23 części cyklu. Rebusa, który przez COPD, przewlekłą obturacyjną chorobę płuc musi przenieś się ze swoim wiernym psem Brillem do mieszkania na parterze, z mini ogródkiem na tyłach budynku. Rebusa, który będąc na emeryturze musi zmierzyć się chyba z jednym z największych wyzwań, a mianowicie śmiercią Keitha Granta, partnera jego córki Samanthy i ojca jego wnuczki, Carrie. Rebusa, który współpracując nawet na odległość z Siobhan Clarke dostrzega pewne zbieżne punkty prowadzonego przez siebie śledztwa z postępowaniem w sprawie morderstwa bogatego Saudyjczyka.

Kolejny tom serii w stylu Ian’a Rankin’a. Męska perspektywa. Krótkie, zwięzłe dialogi. Szybka akcja. Śledztwo toczone w stylu klasycznego dochodzenia detektywistycznego. Upierdliwy Rebus rozpytujący wszystkich i o wszystko, którego sława dotarła nawet do małego miasteczka, w którym zamieszkała jego córka z partnerem. 

Ogromnym dla mnie zaskoczeniem w fabule było połączenie dwóch równolegle toczonych śledztw, tego prywatnego Rebusa oraz dochodzenia Siobhan Clarke prowadzonego razem z Malcolmem Foxem. Ze zdziwieniem przyglądałam się rozwinięciu, w którym losy lorda Meiklejohn i jego córki lady Isabelli skrzyżowały się z życiem zaginionego, a następnie zamordowanego Keitha Granta, parntera córki Rebusa. Ciekawy wątek, który w zakończeniu mógł się rozwinąć w inny sposób. Rankin postawił chyba jednak na prawdopodobieństwo. Wątek historyczny z niemieckimi obozami jenieckimi na terenie Szkocji też mnie zaciekawił. Jeńcy, oprawcy, który się zasymilowali, którzy pozostali w miejscu, w które rzucił ich wojenny los. Którzy musieli zmienić nazwisko. 

Kolejny przeczytany przeze mnie tom serii nie był sensacją, mimo wielu ciekawych pobocznych wątków. Fabuła rozwijała się jak to w serii. Powolne wypytywanie, czasem tych samych świadków. Sprawdzanie poszlak, na które śledczy wpadali później, niż wydawać by się mogło czytelnikowi. Przesłuchania ze skutecznymi unikami pokazującymi słabość policji. No i oczywiście to przenikanie się świata kryminalnych ze światem przestępczym. Narkotyki, ludzie z pierwszych stron gazet, prymitywne uciechy i rozrywki. I zazdrość, która zawsze się sprawdza w powieści kryminalnej. 

Zachęcam do czytania Ian’a Rankin’a – szkockiego, powściągliwego pisarza powieści kryminalnych, który stworzył Inspektora Johna Rebusa, lekko już podstarzałego, ale ciągle skutecznego śledczego. 

ps. tylko czy ja gdzieś wcześniej przeczytałam, że Rebus jest fanem książek z Reacherem autorstwa Lee Childa?

Moja ocena: 7/10

Książkę podarowało mi   Wydawnictwo Albatros, za co bardzo dziękuję.

„P.S. Dzięki za zbrodnie” Elly Griffiths

P.S. DZIĘKI ZA ZBRODNIE

  • Autorka: ELLY GRIFFITHS
  • Wydawnictwo: ALBATROS
  • Seria: KAUR HARBINDER (tom 2)
  • Liczba stron: 384
  • Data premiery : 28.06.2023r.
  • Premiera światowa: 28.06.2023r.

P.S. Dzięki za zbrodnie” to kontynuacja cyklu z Harbinder Kaur, której pierwsza część „Puste jest piekło” również od @WydawnictwoAlbatros debiutowała na polskim rynku wydawniczym w marcu br. Autorka zasłynęła zbiorem opowieści, którego bohaterką jest doktor archeologii Ruth Galloway. Cykl ten chyba nie został dobrze przyjęty przez polskich czytelników, bo odnalazłam tylko dwie części w polskim wydaniu i to innego, niż Albatros Wydawnictwa. Do premiery z 28 czerwca br. zabrałam się więc z pewną dozą nieśmiałości. Rozpoczynanie przygody z nowym autorem jest zawsze jedną, wielką niewiadomą. Znajdzie swój swego czy też nie? Spodoba się czy niekoniecznie?

Lubicie pytania, na które sami musicie znaleźć odpowiedź?

Peggy Smith, a właściwie Margaret Smith ginie siedząc w fotelu przy oknie wykuszowym w nadmorskim Preview Court. Jej śmiercią interesuje się ukraińska opiekunka Natalka Kolisnyk oraz dwaj sąsiedzi mieszkający w tym samym apartamencie; Benedict i Edwin. Gdy z mieszkania zmarłej znika jeden z ostatnich egzemplarzy klasycznej detektywistycznej powieści, a śmierć tracą dwaj znani autorzy kryminałów „Najlepsza sikhijska detektyw lesbijska w West Sussex” nie może udawać, że śmierć Peggy nastąpiła z przyczyn naturalnych. Tym bardziej, że denatce zadedykowano wiele kryminalnych powieści, a ona sama mianowała się konsultantką do spraw zabójstw.

Ależ się zawiodłam na tej powieści ! Niezmiernie.

Najjaśniejszą częścią powieści jest jej początek. Intryga uknuta by pozbawić życia pewną staruszkę prowadzącą dziennik dochodzeniowy, której zadedykowano wiele kryminalnych powieści wydał mi się niezwykle ciekawy. Taka niby Panna Marple, którą uwielbiam, bardziej od Poirot w powieściach Agathy Christie. Taka niepozorna postać, która jest w stanie odkryć każde przestępstwo i zdemaskować wszelkiego złoczyńcę. Niestety Peggy była tylko tłem. I to okazało się wielką stratą.

Sama detektyw sierżant Harbinder Kaur też mnie zawiodła. Poprawność polityczna wkradająca się nie tylko w twórczość platformy Netflix, lecz także jak obserwuję we współczesne powieściopisarstwo, z ciekawej homoseksualnej postaci zrobiła z Kaur kobietę bez polotu, bez charakteru, bez temperamentu. Jak na swój zawód niezwykle wyciszoną i zdominowaną przez rodzinny dom. Promyczkiem nadziei jest Edwin również gej i Benedict o ciekawej przeszłości. Kompletnie nie załapałam stereotypowych bohaterek typu Natalka – Ukrainka, czy Maria – Polka. Wątki kosmopolityczne zostały potraktowane po macoszemu, jakby autorka – naprawdę nazywająca się Domenica de Rosa – na siłę chciała wtrącić temat imigrantów. Choć nie ukrywam przewidywania de Rosy, co do roli Rosjan na Ukrainie na półtora roku przed inwazją rosyjską okazały się dla mnie znacznym zaskoczeniem.

Książka składa się z trzydziestu dziewięciu kolejno ponumerowanych rozdziałów. Na początku każdego z nich znajduje się nic nie mówiący czytelnikowi – tak chyba na utarcie nosa – podtytuł np. „Harbinder: Panda Pop”, czy  „Benedict: uważne cappuccino”. Narracja jest trzecioosobowa. Bardzo płaska, sztampowa, bez polotu i jakby pisana bez emocji. Kolejno przytaczane fakty, zdarzenia kojarzyły mi się bardziej z pracą reportażową, niż beletrystyką. Akcja toczy się powoli. Pewne zwroty akcji okraszone są często przypadkami, skojarzeniami. Detektywi amatorzy w osobie Natalki, Edwina czy Benny’ego kompletnie mnie nie przekonali. O dziwo najbardziej atrakcyjną postacią wydał mi się Edwin, były pracownik BBC.

Nie nazwałabym Elly Griffiths mistrzynią brytyjskiego kryminału, mimo, że kryminał w stylu cosy crime jest jednym z moich ostatnio ulubionych gatunków. Książka „P.S. Dzięki za zbrodnie” oprócz świetnego pomysłu na fabułę, a przynajmniej na jej początek oraz postać denatki i Edwina nie zachwyciła mnie. Daleko jej do klasycznej powieści detektywistycznej w stylu Agathy Christie, czy Dorothy L. Sayers.

Pozostaje tylko pytanie;

Czy inteligentne osoby nie czytają kryminałów? … „ – „P.S. Dzięki za zbrodnie” Elly Griffiths

Pytanie powracające w powieści. Pytanie bez jednoznacznej odpowiedzi.

Jak byście Wy na nie odpowiedzieli?

Moja ocena 5/10.

Recenzja powstała dzięki Wydawnictwu Albatros.