„Cichy płacz” Lisa Regan

CICHY PŁACZ

  • Autorka: LISA REGAN
  • Seria: JOSIE QUINN. TOM 6
  • Wydawnictwo: DOLNOŚLĄSKIE
  • Liczba stron: 320
  • Data premiery: 17.07.2024r. 

  • Data premiery światowej: 14.08. 2019r. 

Cichy Płacz” autorstwa Lisa Regan, Author to szósty tom cyklu o detektywce Josie Quinn, który premierę miał 17 lipca br. Serię wydaje Wydawnictwo Dolnośląskie. Recenzję z poprzedniego, piątego tomu pt. „Kości niezgody” przeczytacie TUTAJ.  A trzy wcześniejsze znajdziecie pod następującymi linkami: „Znikające dziewczyny”, „Grób matki” oraz „Ostatnie wyznanie”. 

Tym razem autorka zabiera czytelników w kryminalny wątek oparty na zaginięciu na Placu Zabaw Parku Miejsckiego w Denton siedmioletniej Lucy Ross, która przebywała tam ze swoimi rodzicami Colinem i Amy. Dziewczynki z motylem. Josie od razu rozpoczyna poszukiwania. Jej przypadkowa obecność na placu zabaw z prawie trzyletnim synem przyjaciółki, Harrisem wydaje się zbawienna. Detektyw Josie Quinn od razu angażuje w poszukiwania miejscową policję. Porywacz kontaktuje się z rodzicami dziecka, a każdy kolejny telefon zwiastuje nową ofiarę. Czy detektywce Josie Quinn ze współpracownikami, m.in.  Detektywem Finnem Mettnerem i  Gretchen Palmer uda się odnaleźć Lucy żywą i zapobiec kolejnym śmierciom? Czy uda jej się odnaleźć sprawcę, który według Josie „- Prowadzi grę (…) Tak naprawdę tu wcale nie chodzi o okup.”

W tej części również Regan nie pozostaje dłużna szefowi Quinn Chitwoodowi. Podobnie jak w poprzedniej części już na samym początku detektywka spiera się z przełożonym w temacie sposobu prowadzenia poszukiwań małej Lucy.  

Quinn – przerwał jej. – Kiedy w ten sposób zaczynasz zdanie, wiem, że za chwilę powiesz coś, co ma mnie wkurzyć. Może zaoszczędzimy nam obojgu szopki z moimi groźbami, że pozbawię cię stanowiska?”. – Cichy płacz” Lisa Regan.

Irytowało mnie jednak niewiarygodnie jak koledzy Josie zwracają się do niej nadal Szefowo. Mimo, że wielokrotnie w książce nakazuje im tego nie robić. Przecież w pewnym momencie każdy człowiek reflektuje się i przestaje używać niestosownego zwrotu! Zwróciłam już na to uwagę w poprzedniej części pt. „Kości niezgody” jednak ogólny wydźwięk publikacji zakrył to negatywne wrażenie. Tym razem jednak uczucie to powróciło. Nie wiem dlaczego upiera się Regan by uwypuklać w każdej części ten fakt, który w mojej opinii jest tylko wnerwiający i nic nie wnosi do ogólnej treści. 

„- Jak możemy zapewnić bezpieczeństwo naszym dzieciom, skoro nawet nie da się rozpoznać, kto jest zły i chce zabrać twoje dziecko, a kto nie? Źli ludzie są wokół nas, Josie. Ale przebrani za dobrych. Zwyczajnych.” – Cichy płacz” Lisa Regan

W książce autorka zawarła dwie przeplatające się historie. Pierwsze dotyczy pewnego domu. Zresztą pierwszy rozdział, już wprowadza czytelnika w to, czego w książce „Cichy płacz” może się spodziewać. Opowieść pisana z perspektywy małego, bezbronnego dziecka z późniejszym prowadzonym śledztwem w sprawie Lucy Ross wstrząsnęła mną. Długo zastanawiałam się, czy dotyczy porwanej dziewczynki. Regan celowo nie stosowała damsko-męskich do określeń, by nie można było ocenić czy mowa o chłopcu, czy dziewczynce.  Czytelnik otrzymuje więc dwa plany fabularne. Bardzo umiejętnie Regan wprowadziła w pierwszy plan postać Srebrnej Kobiety, frapowało mnie kim jest, już od samego początku. Bardzo wiernie odzwierciedliła postać dziecka zachowującego się bezszelestnie i penetrującego inne pomieszczenia domu dopiero gdy ON wyjdzie. Oczywiście ta perspektywa z dzieckiem w roli głównego bohatera była dla mnie bardziej niepokojąca, bardziej mroczna, mnie jako matkę – bardziej denerwująca. Czytając rozdziały, w których zanurzałam się w jego historię miałam momentami ciarki na plecach. Czułam strach, bardzo realny. Jakbym miała wpływ na historię. Jakbym mogła coś zrobić, by w tym kierunku się nie rozwijała. To ogromna zaleta tych fragmentów książki. Fragmentów, które wzbudziły o mnie prawdziwe emocje i głębokie uczucia. 

„(…) Mam silne przekonanie, że omawianie minionych zdarzeń pomaga ludziom wieść lepsze, pełniejsze życie w teraźniejszości.” – Cichy płacz” Lisa Regan. 

Bez wątpienia jest to przekonanie Lisy Regan, która również w tej szóstej części dla czytelników, którzy nie czytali poprzednich tomów rzuca koło ratunkowe w postaci wtrąceń. Odnosi się i do poprzednich śledztw (jak np. historia zamordowanej matki Noaha z tomu „Kości niezgody”) i do prywatnych wydarzeń z życia głównej bohaterki. Przykładowo czytelnik nieznajomiony z serią dowiaduje się o tym, że „Rok wcześniej Josie odkryła, że jako niemowlę została porwana. Jej prawdziwa rodzina wierzyła, że zginęła w pożarze. Dopiero niedawno nastąpiło ponowne spotkanie…” Lub poznaje historię związku detektywki Quinn z jej poprzednim partnerem, który spędził jakiś czas w więzieniu przy okazji poznając przyczyny jego uwięzienia. Wiernie Regan nawiązuje również do siostry bliźniaczki Josie, Trinity w tej części nadając jej całkiem inną role. Ciekawi mnie, czy znaczenie tej postaci będzie rosnąć.  

Reasumując ten tom nie jest spektakularny, choć Regan utrzymuje dotychczasowy styl narracji, języka, tempa akcji czy sposobu prezentacji opowieści. Konstrukcja również nie zaskakuje. Powieść składa się bowiem z 73 zwięzłych rozdziałów, pisanych w narracji trzecioosobowej. Na końcu znajduje się parę zdań Od autorki oraz Podziękowania. 

Z minusów, nie przekonała mnie kompletnie postać Amy. Mimo wszystko. Celem Regan może było pozostawienie jej nieodgadnionej, niewyjaśnionej. Dla mnie zabrakło silniejszego rysu psychologicznego. To była jednak skomplikowana historia oparta na tragedii dziecka. Wymagała, moim zdaniem, szerszego kontekstu. W tych fragmentach czułam ogromny niepokój. Chwilami nawet czułam się oszukana przez autorkę, że nie dała mi szansy zrozumieć. Mam jednak poczucie, że jest to cecha amerykańskich detektywistycznych kryminałów. Autorzy tego specyficznego rynku częściej niż nasi rodzimi porzucają głębokie psychologiczno – społeczne dywagacje na rzecz toczącej się swoim tempem akcji. 

Zerknijcie na szósty tom całego cyklu o detektywce Josie Quinn i podzielcie się swoimi spostrzeżeniami. Ciekawi mnie czy jakimś trafem są podobne do moich😉. Pamiętajcie proszę, całkiem sprzeczne opinie są tak samo mile widziane!

Moja ocena: 7/10

Książkę wydało Wydawnictwo Dolnośląskie. 

„Kolt. Sopocka gorączka” Michał Wagner

KOLT. SOPOCKA GORĄCZKA

  • Autor: MICHAŁ WAGNER
  • Cykl: TEODOR KOLT (tom 2)
  • Wydawnictwo: WYDAWNICTWO DOLNOŚLĄSKIE
  • Liczba stron: 256
  • Data premiery: 31.07.2024r. 

Ależ mnie Wydawnictwo Dolnośląskie zaskoczyło w dniu premiery drugiego tomu cyklu z Teodorem Koltem udostępniając pozycję na księgarskiej półce Legimi. Dla fanów e-booków to nie lada gratka mieć w ręku (choć trochę w innej formie) księgarską świeżynkę w dniu jej debiutu. Takie traktowanie czytelnika to ja uwielbiam😁. Pierwsza część serii pt. „Mów mi Kolt” (recenzja na klik) ujrzała światło dzienne praktycznie rok temu. Była udanym debiutem autora, Michała Wagnera. Sięgnięcie więc do jej kontynuacji debiutującej w dniu 31.07.2024r. pt. „Sopocka gorączka” było więc tylko i wyłącznie kwestią czasu. Dość krótkiego czasu. W czasie zanurzania się w poważne pozycje czy trudne thrillery psychologiczne potrzebuję chwili relaksu, momentów odpoczynku. Oceniając debiut Wagnera jako dobrą rozrywkę na to samo liczyłam więc przy „Sopockiej gorączce”. Tym bardziej, że ostatnio wybierałam się z moją Psiapsi do Sopotu, do pensjonatu „Wanda”, który stał się pierwowzorem „Józefiny” z jednej z książek ze świetnego cyklu „Kryminał pod psem”wydawanego również przez Wydawnictwo Dolnośląskie pt. „Sopot w trzech aktach”, o której przeczytacie klikając w ten link (Co za sadyzm! Czytałam na fanpage’u samej autorki  Marta Matyszczak, że w połowie sierpnia br. będzie ostatnia część🤨). „Wandzia” jednak zamknięta (chyba nastąpiła sprzedaż) za to wyruszyłam w podróż drugiej książki Michała Wagnera w tym samym kierunku. 

Czasem musi być gorzej, żeby mogło być lepiej. A może wcale nie będzie lepiej.” – Kolt. Sopocka gorączka” Michał Wagner.

Z takiego założenia wyszedł Teodor Kolt, dziennikarz Provocatio, który podczas nieobecności naczelnego Witka odpoczywającego w Tunezji, przejmuje na tydzień jego funkcję i na którego w pierwszy dzień tego tygodnia w drzwiach wejściowych wpada nieznany mężczyzna z wbitym ołówkiem w krtań wykrwawiając się ostatecznie na progu. Komisarz Huk porównywany przez Kolta do śledczych z „Żaru tropików”, „Miami Vice” lub „Magnum” prosi Kolta i jego współpracownicę Matyldę Kotarską o odsunięcie się od sprawy. Prosi nieskutecznie. Kolt jak to Kolt. Za to Matylda po kryminalnej przygodzie sprzed miesiąca, gdy Kolt obnażył multimilionera Alberta M. i jego zbrodnicze zapędy, nie mogła się doczekać kolejnej kryminalnej przygody. 

Kolt jak to Kolt. Jako bohater literacki bardzo ciekawy i ekspresyjny. Jego wypowiedzi należy traktować z przymrużeniem oka. Trochę zresztą narracja Kolta przypomina mi pisarstwo Tomasza Żaka. Mam nadzieję, że Autor nie pogniewa się z tego porównania. Wszak Żak serwuje swoim czytelnikom naprawdę dobre pióro. Sprawdźcie sami na poniższej próbce, czy macie takie same skojarzenia. 

(…) Złośliwy nowotwór gałek ocznych wdarł się do mózgu?” – Kolt. Sopocka gorączka” Michał Wagner.

„(…) Otworzyłem drzwi, porozmawiałem sam ze sobą, a potem zaprosiłem faceta do środka. Z zaproszenia skorzystała również kostucha.” – Kolt. Sopocka gorączka” Michał Wagner.

Bardzo podobał mi się motyw konwentu krzyżówkowiczów i szaradzistów. Wagner bardzo umiejętnie opisał i uczestników konwentu, i organizatorów, i sam event. Różnorodność postaci stanowi jasny element tej całej kryminalnej układanki. Wątek śmierci współzałożyciela firmy wydającej krzyżówki i inne łamigłówki; Zygmunta Bogoli nie był tak jednoznaczny jak mi się z początku wydawało. Autor zastosował wątek wydarzeń z przeszłości, które wymagały rozliczenia, co wzmocniło amatorskie śledztwo o kolejne wydarzenia. 

Co do konstrukcji to książka składa się z osiemnastu zatytułowanych rozdziałów. W każdym tytule znajduje się nazwisko Kolta. Niektóre są już same z nazwy interesujące np. „Kolt i artystyczne objawienie” czy „Kolt i ostatni udany film Machulskiego” (nie mogłam się doczekać, by dowiedzieć się który to😏). Język jest zwięzły, prosty. Wagner wykorzystuje humor i dowcip, nie tylko w postaci Kolta. Na końcu znajdziecie niespodziankę; Listę wykorzystanych piosenek, do których odwołanie znajduje się w wielu miejscach w publikacji. Niektóre wybory Autora nie są oczywiste. Kojarzycie piosenkę Roberta Rozmusa „Mówili na nią słońce”, która królowała w czasach disco polo? Ja o dziwo kojarzę. Nie uwierzycie, ale mam ją zrzuconą na play listę Spotify jako nawiązanie do dawno minionych lat😁. Odsłuchajcie. Nawet i ona się znalazła w „Kolt. Sopocka gorączka”. Zresztą muszę pochwalić Wagnera, który w narracji wykorzystał nie tylko sam fakt utworu piosenki, ale również w opisach umiejętnie parafrazował ich słowa. 

Polecam Wam „Kolt. Sopocka gorączka” Michała Wagnera. Jeśli lubicie nieoczywiste zagadki kryminalne, powieści typu cosy crime, nie typowe komedie kryminalne to ta książka jest dla Was. Spędzicie z nią miły czas. 

Moja ocena: 7/10

Książkę opublikowało Wydawnictwo Dolnośląskie.

„Nic tu nie jest prawdą” Lisa Jewell

NIC TU NIE JEST PRAWDĄ

  • Autorka: LISA JEWELL
  • Wydawnictwo: CZWARTA STRONA
  • Liczba stron: 350
  • Data premiery: 3.07.2024r. 
  • Data premiery światowej: 8.08.2023r. 

Książki Lisy Jewell traktuję z ogromną estymą. To wszystko przez książkę, którą przeczytałam w 2021 pt. „Idealna rodzina”, którą naprawdę z olbrzymim namaszczeniem oceniłam 10/10. Ten thriller psychologiczny był dla mnie tak wstrząsający, że główne wątki fabuły pamiętam do dziś, a to przy tylu czytanych książkach naprawdę rzadkość 😉. Kolejne książki Autorki nie przyjęłam już z takim entuzjazmem. Powieść pt. „Niewidzialna dziewczyna” oceniona przeze mnie została 6/10. Natomiast „Noc, w której zniknęła” i „Pozostała rodzina” będąca kontynuacją „Idealnej rodziny” 7/10. Na początku lipca polską premierę miała kolejna pozycja autorki pt. „Nic tu nie jest prawdą” również od Wydawnictwo Czwarta Strona Kryminału. Do czytania tej książki zabrałam się dość żwawo, ciekawiło mnie bardzo czy kunszt literacki autorki jest nadal na wysokim poziomie. 

Świętując ze swym mężem Walterem swoje czterdzieste piąte urodziny w pubie Josie Fair poznaje podcastarkę Alix Summers podejmującą w swej twórczości temat kobiet uwikłanych w przemocowe związki, która jest jej urodzinową bliźniaczką. Okazuje się, że obie panie urodziły się nie dość, że tego samego dnia i roku to jeszcze w tym samym szpitalu. Będąc ciekawą, co jeszcze łączy obie kobiety Josie doprowadza do kolejnego spotkania, w trakcie którego składa Alix nietypową propozycję współpracy. Pragnie, by Alix opowiedziała jej historię. Historię uwikłania w nieszczęśliwy związek z mężczyzną, który w chwili rozpoczęcia relacji miał czterdzieści dwa lata, podczas gdy Josie tylko piętnaście. Alix chętnie się godzi licząc, że nowy rodzaj podcastu zwróci uwagę jej słuchaczy nie na wątek uwolnienia się od trudnej, toksycznej relacji, a na kwestię tkwienia w niej i bieżącego dojrzewania do jej zerwania. Sprawy wymykają się jednak spod kontroli. Josie staje się coraz bardziej zaciekawiona życiem Alix, coraz bardziej zaborcza. Alix zaczyna coraz bardziej przyglądać się nowej znajomej, gdy zaczynają ginąć jej rzeczy z najbliższego otoczenia. Czego tak naprawdę chce jej urodzinowa bliźniaczka

Po przeczytaniu pięciu książek Lisy Jewell z całą mocą stwierdzam, że autorka lubuje się w historiach z trudnymi relacjami rodzinnymi, w których kobiety odgrywają główną rolę będąc często jednocześnie sprawcami.  I tym razem główną bohaterką jest skomplikowana kobieca postać. Postać wielowarstwowa. To postać, w której wyłania się obraz toksycznej matki, zaborczej żony, zazdrosnej koleżanki, ale jednocześnie kobiety, która jest dla otoczenia przyjazna, uwielbiającej swego psa Freda i troszczącego się o niego, a także oddanej pracownicy. Jewell specjalizuje się w kreowaniu tak niejednorodnych postaci, których poznanie następuje w wyniku dalszego zaznajamiania się z fabułą znacznie później. Na początku wszystko wygląda często inaczej. 

Powieść rozpoczyna się od ciekawego Prologu, w którym autorka przedstawia dziwną historię mężczyzny podwożonego przez kobietę z psem w samochodzie. Długo zajęło mi poznanie, kto był podwożony przez kogo. Bo o to właśnie chodzi w thrillerach psychologicznych, by opowieść nie ułożyła się od początku w żadną całość. Bardzo podobały mi się wstawki z podcastów Alix produkcji Netflixa. Autorka kreśliła wypowiedzi, wywiady w sposób bardzo umiejętny. Podcasty te stanowiły ciekawe wtrącenia w kreśloną fabułę, które dopowiadały i usprawiedliwiały zachowanie głównej bohaterki i teraz, i w przeszłości. Mistrzowsko Jewell rozrysowała wątek sióstr Roxy i Erin Fair. Jak to często potrafi pod warstwą całkowicie innych kobiet kryły się postaci o odmiennych cechach i historii, niż mogłoby się wydawać.  To takie niepokojące aspekty powieści. Niepokojące było dla mnie od samego początku, o czym tak naprawdę będzie opowiadać w podcaście Josie. O czym mogłaby opowiedzieć żyjąca praktycznie tylko w swym pokoju, anorektyczna starsza córka – Erin jedząca tylko papki dla niemowląt oraz o czym mogłabym opowiedzieć dużo młodsza Roxy, która wyprowadziła się z domu w wielu szesnastu lat. Niepokojący dla mnie okazał się Walter, mąż Josie, który był bierny i pasywny od samego początku. Jakby dużo ukrywał, jakby miał dużo sobie do zarzucenia. Jakby opinie Josie o nim były jak najbardziej prawdziwe. 

To thriller o półprawdach, prawdach, których nikt nie dostrzega i prawdach z różnych punktów widzenia. To thriller o tym, że nic nie jest czarno białe, a umiejętny kreator nawet z dobrej matki czy córki zrobi potwora. To thriller, w którym do końca nie wiadomo, kto mówi prawdę, a kto kłamie i dlaczego. Motywy nie wysuwają się na światło dzienne, nie pozwalają rozpoznać głębsze dno opowieści. Do tego to thriller, w którym dwie główne bohaterki przeplatają swoje losy z bardzo tragicznym skutkiem. Skutkiem dwóch śmierci. By dowiedzieć się jednak kto i w jakich okoliczność zmarł musicie sami zanurzyć się w opowieść toczącą się od 8 czerwca 2019 roku, aż do marca 2022. 

Udanej lektury więc ! 

Moja ocena: 7/10

Za możliwość recenzji książki serdecznie dziękuję Wydawnictwu Czwarta Strona.

„My Summer In Seoul” Rachel Van Dyken

MY SUMMER IN SEOUL

  • Autorka: RACHEL VAN DYKEN
  • Wydawnictwo: ZNAK HORYZONT
  • Liczba stron: 480
  • Data premiery: 26.07.2023r. 
  • Data premiery światowej: 13.12.2021r.

Chciałam koniecznie sprawdzić, czym jest k-pop. Dzięki lekturze „My summer in Seoul” autorstwa Rachel van Dyken od Znak Horyzont sprawdziłam i to na konkretnym przypadku, nie tylko definicyjnym. A Wy wiecie czym jest k-pop? 

Jeśli nie, to spieszę z pomocą. Według Wikipedii k-pop (od ang. Korean pop) to „gatunek muzyki popularnej, który powstał w Korei Południowej, łącząc w sobie takie elementy muzyki jak dance-pop, ballada popowa, electropop, hip-hop, rock, jazz, pop opera, współczesny rhythm and blues czy muzyka klasyczna. Gatunek ten pojawił się wraz z jedną z pierwszych grup K-popowych, Seo Taiji and Boys, która powstała w roku 1992. Ich eksperymenty z różnymi stylami muzyki „przekształciły scenę muzyczną Korei. W rezultacie włączanie zagranicznych elementów muzycznych stało się powszechną praktyką wśród artystów K-popowych” (źródło: wiki). 

Zresztą sama autorka przyczyniła się do wprowadzenia czytelnika w środowisko, w którym dzieje się akcja powieści zamieszczając na początku tzw. „Słowniczek K-popu”, w którym można znaleźć opis takich sformułowań jak: Visual (???), Trainee (???), Sasaeng (???) i wiele innych. Nawet nie wiedziałam, że na teledysk mówi się w niektórych kręgach „MV”.

I właśnie wokół tego rodzaju muzyki toczy się fabuła w książce „My summer in Seoul”, w której Grace zaczyna się w Korei opiekować znanym zespołem k-popowym w wytwórni muzycznej własnego wujka. Spotyka tam Lucasa (z opisu to: główny raper, wokalista, główny visual, środkowy tancerz, twarz grupy)  niezwykle nieprzyjemnego gwiazdora oraz Rae’a (z opisu to: lider, główny wokal, visual, twarz grupy) jego całkowite przeciwieństwo. Z którym Grace zwiąże się w przyszłości? 

Oprócz „Słowniczka K-popu”, „Słowa od autorki” na początku książki znalazła się część nazwana z „Poznajcie SWT” , dzięki której czytelnik dowiaduje się między innymi, że „SWT to skrót od Something Worth Taking, czyli coś, co warto zdobyć, a tym czymś są serca fanów, gdy grupa występuje na scenie.” Jeśli obawiacie się, że nie poradzicie sobie z tempem akcji, bohaterami silnie wykreowanymi i osadzonymi w świecie muzyki k-popowej to nic bardziej mylnego. Każdy członek grupy muzycznej jest bardzo dobrze przedstawiony. Dość, że graficznie (zresztą to nie jedyne rysunki w książce), to jeszcze biograficznie – charakterologicznie (łącznie z grupą krwi, znaku zodiaku, cechami, nazwiskiem, czy pozycję w grupie). O Grace dowiadujemy się natomiast w Prologu. Autorka nie jest dla niej przychylna. Jej określenie brzmi: „NAIWNA: wykazująca się brakiem doświadczenia, zdolności oceny sytuacji bądź wiedzy; łatwowierna. Zobacz też: Grace Lee”. Ciekawe czy mogłoby być gorzej. 

Książka raczej dla młodych dorosłych, nastolatków, niż kobiet w moim wieku. Same rysunki postaci zostały zaprezentowane chyba po to, by wśród młodych czytelników wzbudzić zachwyt, uczucie zakochania, fascynacji. Oni są tak silnie koreańscy, idealni dla fanów anime. Historia w Seulu rozpoczyna się od Sierpnia roku 2020, gdy główna bohaterka przekracza bramki lotniskowe. Autorka nie chce jednak, byśmy zaznajomili się z Grace od tego momentu. W rozdziale pierwszym opisuje więc, co zdarzyło się w jej życiu trzy miesiące wcześniej. Jak na książkę young adult przystało z romansem w tle, oczywiście zdarzyła się sercowa katastrofa. 

Konstrukcja książki jest bardzo wyraźna. O prologach, słowach od autorki, słowniczku wspomniałam. Rozdziały są kolejno ponumerowane. Oprócz tego mają tytuły, a na ich początku znajduje się imię bohatera z perspektywy którego śledzimy fabułę. Zdania są krótkie, pojedyncze. Autorka unika długich opisów. Dialogi toczą się bardzo szybko. Przekaz został ewidentnie dostosowany do młodego czytelnika, któremu najbardziej może się spodobać lektura.  Łącznie książka zawiera trzy części. Na końcu znalazłam „Podziękowania” i co mnie zaskoczyło niezmiernie, ważne numery telefonów jak: 800 702 222 – Centrum wsparcia dla osób w stanie kryzysu psychicznego czy 116 111 – Całodobowy telefon zaufania dla dzieci i młodzieży (o którym nawet było ostatnio w sejmie przy okazji expose nowego Premiera), 116 123 – Telefon zaufania dla osób dorosłych w kryzysie emocjonalnym. Głębokie ukłony dla Wydawcy, za załączenie do tej publikacji tak ważnych numerów linii telefonicznych. 

Mimo świetnego wydania, prostego i lekkiego języka, dobrze przedstawionej perspektywy Grace w narracji pierwszoosobowej chwilami czułam, jakbym czytała książkę, w której główne postaci to małe, rozwydrzone dzieciaki nic nie wiedzące o życiu.  Możliwe, że takie ujęcie tematu jest celowym uproszczeniem zastosowanym przez Autorkę. Jak już wspomniałam z rodzaju fabuły i publikacji zakładam, że głównymi jej odbiorcami powinni być ludzie młodzi i zapewne to była główna grupa docelowa dla Rachel Van Dyken. Generalnie oceniam „My Summer In Seoul” jako nic nie wnoszącą historię miłosną bez której mogłabym się obejść. Książka nie była w stanie mnie zadowolić w aspekcie wartościowej i ciekawej fabuły, którą oczekiwałam. 

Młodzi, czytajcie!!! Liczę, że Wam się spodoba. 

Moja ocena: 6/10

Dziękuję Wydawnictwu Znak Horyzont za obdarzenie mnie zaufaniem i podarowanie mi recenzenckiego egzemplarza.

„Obca w świecie singli” Krystyna Mirek

OBCA W ŚWIECIE SINGLI

  • Autorka: KRYSTYNA MIREK
  • Wydawnictwo: LEKKIE
  • Liczba stron: 352
  • Data premiery: 26.07.2023r. 
  • Data pierwszego wydania: 23.05.2018r. 

Przy okazji recenzji powieści „Kolor róż” autorstwa Krystyna Mirek – strona autorska (recenzja na klik) napisałam, że „Dorobek pisarski Krystyny Mirek jest imponujący, składa się na niego już kilkadziesiąt książek. Ja sama przeczytałam ich już co najmniej kilkanaście.” Z nostalgią przyjęłam więc propozycję przeczytania po raz drugi nowe wydanie książki z 2018 pt. „Obca w świecie singli od Lekkie Wydawnictwo. Przy okazji odświeżenia szaty graficznej publikacji postanowiłam szczerze przypomnieć sobie tą historię.

Losy Karoliny i Jakuba są bardzo podobne. Karolina Mazur po rozstaniu z ojcem swej córki – Patrykiem, który „(…) był fascy­nu­ją­cym męż­czy­zną. Wiele kobiet tra­ciło dla niego głowę i nie działo się to bez powodu. Naprawdę umiał dać swo­jej dziew­czy­nie szczę­ście”, stara się skupić tylko na wychowaniu swej córki, Lenki i ratowaniu własnej restauracji. Jakub Radecki chciałby aktywnie uczestniczyć w wychowaniu własnego dziecka – Martynki, na co nie pozwala mu była partnerka – Agnieszka Michalska, stosując karę współrodzica za rozstanie. 

Powieść o dwójce nagłych singli pisana jest z perspektywy dwóch par, całkowicie różnych. Obu jednak się nie udało. Obie się jednak rozstały. Zarówno Karolinę, jak i Kubę spotykają przykre chwile, z którymi muszą sobie poradzić. Walka o dzieci, trudne rozstania, zmiana pracy to temat przewodni tej obyczajowej książki. Lekki i przyjemny język pozwala traktować pozycję jako miłe urozmaicenie codzienności, jako odskocznię od otaczających nas problemów. I tak… potwierdzam. Nie ma w tytule „Obca w świecie singli” zagmatwanych zagadek, galopującej akcji, ciekawostek i głębokich rysów psychologicznych bohaterów. Jest tylko opowieść o parze z dość przewidywalnym zakończeniem i trochę przypuszczalnym rozwinięciem fabuły. W dobrych książkach obyczajowych chodzi o inteligentnie, interesująco opowiedzianą historię. Nawet jeśli hipotetycznie może ona okazać się banalna. Dla mnie „Obca w świecie singli” Krystyny Mirek jest właśnie taka. Umiejętną opowieścią o życiu z perspektywy Kuby i Karoliny. 

Moja ocena: 7/10

Za możliwość zrecenzowania książki bardzo dziękuję Wydawnictwu Lekkie.

„Gdzie jest Angelique?” Guillaume Musso

GDZIE JEST ANGELIQUE?

  • Autor: GUILLAUME MUSSO
  • Wydawnictwo: ALBATROS
  • Liczba stron: 336
  • Data premiery: 26.07.2023r. 

Guillaume Musso to autor, którego powieści raz mnie zachwycają, a innym razem niekoniecznie. Bardzo podobała mi się premiera z 2021, pt. „Sekretne życie pisarzy” (recenzja na klik). Ogromnym niespodzianką była książka „Zabawa w chowanego” (recenzja na klik), którą oceniłam wysoko, ale zaskoczyło mnie rozwinięcie, którego kompletnie się nie spodziewałam. Oprócz tego bardzo mi się podobała sama okładka książki. Taka soczysta. Wydawca zadbał, by przykuwała uwagę. Jak dotychczas najbardziej zawiodła mnie „Nieznajoma z Sekwany” (recenzja na klik”). Nie zachwyciła mnie ani fabuła, ani wykonanie. I może dlatego z opóźnieniem zaczęłam czytać „Gdzie jest Angelique?” wydaną również przez Wydawnictwo Albatros . 

Ha…. Jak ja lubię te opisy Wydawnictwa Albatros. Ten spodobał mi się już od samego cytatu wielkiego mistrza kina. Przeczytajcie sami:

„Czy każdy z nas, przynajmniej raz w życiu, nie miał ochoty kogoś zabić?” – Alfred Hitchcock. 

Mieliście taką ochotę? Kiedyś? By kogoś…. Tak…przynajmniej raz… 

„Paryż, Boże Narodzenie 2021 roku. Po ataku serca Mathias Taillefer budzi się w szpitalnej sali. Przy jego łóżku stoi młoda, nieznana mu dziewczyna. To Louise Collange, studentka, która odwiedza pacjentów i gra dla nich na wiolonczeli. Kiedy Louise dowiaduje się, że Mathias jest policjantem, prosi go o zajęcie się dość szczególną sprawą. Początkowo niechętny, mężczyzna w końcu zgadza się jej pomóc, czym narazi ich oboje na śmiertelne niebezpieczeństwo. Tak rozpoczyna się niezwykłe śledztwo, którego tajemnica tkwi w życiu, które chciałoby się prowadzić, miłości, którą można było poznać, i miejscu, które wciąż ma się nadzieję znaleźć…” – z opisu Wydawcy. 

Mam wielką słabość do opisów fabuły od Wydawnictwo Albatros . Przygotowując się do wprowadzenia w recenzji często oceniam opis Wydawcy jako najwłaściwszy cytując go prawie w całości. Mam nadzieję, że nie macie mi tego za złe. Przecież nie warto zmieniać tego, co się sprawdza. 

Kim jest ta tytułowa Angelique Charvet, której poszukuje były policjant Mathias Taillefer? Komu mogłoby zależeć na zniknięciu pielęgniarki? Dlaczego Mathias  uważa, że miała coś wspólnego ze śmiercią Stelli i jej sąsiada, malarza z bogatej włoskiej rodziny? Jak to się dzieje, że w jej domu znaleziono fotografie ukazujące ją w różnych wcieleniach? 

Brzmi ciekawie? Chyba Musso coraz mocniej zależy na tym, by fabuły jego książek były bardziej mroczne, mniej przewidywalne, bardziej ezoteryczne. 

Książka podzielona jest na cztery części. Każda część składa się z kilku zatytułowanych, kolejno ponumerowanych rozdziałów na początku których znajdują się cytaty odnoszące się do ich zawartości. Mój ulubiony pochodzie z trzeciego rozdziału i brzmi:

„Kto wie, ile pasji i ile wrogich myśli mieszka w człowieku?” – André Gide. 

Dodatkowo autor określa czasoprzestrzeń akcji, w której dzieją się opisane w danym rozdziale zdarzenia. Mamy więc wskazane miejsce, czas lub godzinę akcji, co pozwala czytelnikowi zachować chronologię zdarzeń. Część pierwsza skupia się na Louise Collange. W części drugiej osią wokół której toczy się fabuła jest Angelique Charvet i to tak zatytułowana jest ta część. Trzecią część nazwano od imienia i nazwiska bohatera: Mathiasa Taillefera. A w ostatniej części, Guillaume Musso obiecuje czytelnikowi „Fragmenty”.

Musso jest bardzo sprawnym pisarzem. Prowadzi narrację szybko i bez zbędnej rozciągłości. Dialogi składają się z krótkich zdań, sformułowań. Stosowana interpunkcja i znaki szczególne nadają opowieści tempa. To bardzo cenię w jego pisarstwie. Doceniam w jego książkach to, że w powieści do 350 stron jest w stanie zawrzeć ciekawą historię, której niczego nie brakuje. To świadczy o jego kunszcie literackim i umiejętności w sposób bardzo zwięzły opowiadania ciekawych opowiadań. 

Nie podobało mi się rozwinięcie fabuły. Trochę przekombinowane. Sam Ta­il­le­fer wyrasta w toku książki na niebanalną postać. Natomiast późniejsze udziwnienie, skomplikowanie relacji między różnymi bohaterami, wątki sprzed lat i te tajemniczo – magiczne zdjęcia raczej mnie zawiodły, niż zachwyciły.  Powieść ratuje niebanalne rozwiązanie, w którym jednak trochę brakuje mi efektu zaskoczenia, efektu „wow”. Taki kryminał z tajemnicą nadprzyrodzoną w tle. Nie do końca w moim stylu, ale napisany bardzo przystępnie. Nie jest to może Musso z moich marzeń i Musso z moich wczesnych doświadczeń. Bez wątpienia jednak książkę „Gdzie jest Angelique?” czyta się szybko a fabuła robi się momentami bardzo ciekawa. 

Moja ocena: 7/10

Recenzja powstała dzięki WYDAWNICTWU ALBATROS.

„Bractwo” John Grisham

BRACTWO

  • Autor: JOHN GRISHAM
  • Wydawnictwo: ALBATROS
  • Liczba stron: 448
  • Data premiery: 26.07.2023r.
  • Rok premiery światowej: 2000r

26 lipca br. nakładem Wydawnictwo Albatros ukazało się nowe wydanie „Bractwa” Johna Grishama, powieści która pierwszy raz w Polsce opublikowana została w 2000 roku. Przeczytałam już wiele książek tego autora. Lata temu należał do jednych z moich ulubionych amerykańskich powieściopisarzy. Opinie o jego poprzednich publikacjach zajdziecie pod linkami: „Czas łaski” – klasyczny thriller prawniczy oraz  „Wichry Camino” i „Wyspa Camino” – różne od poprzednich, ale bardzo udane publikacje. Z zaciekawieniem zabrałam się więc do czytania „Bractwa„.

Tytułowe Bractwo to więzienne trio w Trumble na Florydzie. Finn Yaber z Kalifornii, Joe Roy Spicer z Missisipi i Hatlee Beech z Teksasu na wolności byli sędziami. W więzieniu federalnym świadczą usługi prawnicze współosadzonym, a także rozstrzygają wszelkie spory. Podążając za ogromną chęcią zysku szukają sposobu na prawdziwe bogactwo. Odkrywają nielegalne przedsięwzięcia CIA, któremu zależy na zdobyciu prezydentury przez popieranego kandydata – Aarona Lake’a. Niestety kandydujący w wyborach protegowany ma jednak pewne tajemnice… 

John Grisham jest mistrzem tkania inteligentnych, sensacyjnych fabuł, w którym ogromną rolę odgrywają prawnicy, służby publiczne i politycy. Ta mieszanka wybuchowa mogłaby się sprawdzić w każdym gatunku, tym bardziej sprawdza się w thrillerze.  W którejś recenzji przed zapoznaniem się z „Bractwem” przeczytałam, że korupcja, łapczywość, zachłanność i pranie pieniędzy nigdy nie tracą na aktualności. Popieram tę opinię. Te motywy stanowiły idealne tło fabuły zaproponowanej przez Grishama. Nie ważne, że publikacja swą premierę miała dwadzieścia trzy lata temu. Ważne jest, że tematy te są tak samo żywe i ważne też dzisiaj. 

Książka okazała się dla mnie ciekawą rozrywką, choć początek lekko mi się dłużył. Władza, polityka, rządy więzienne pokazane zostały w bardzo sprawny sposób. Do tego te pociągające wątki pełne sensacji i arcyciekawych zbiegów okoliczności wzmocniły odbiór. Już długo nie przeczytałam Grishama w tak interesującym wydaniu. I to nieważne, że akcja dzieje się w latach, które już dawno odeszły w zapomnienie. Dyskietki komputerowe. Telefony stacjonarne. Płyty i odtwarzacze CD. Ktoś z Was to pamięta? 

Moja ocena: 7/10

Książka powstała we współpracy z   Wydawnictwo Albatros.

„Pieśń na mroczne czasy” Ian Rankin

PIEŚŃ NA MROCZNE CZASY

  • Autor: IAN RANKIN
  • Wydawnictwo: ALBATROS
  • Cykl: INSPEKTOR REBUS (tom 23)
  • Liczba stron: 416
  • Data premiery : 26.07.2023r
  • Data premiery światowej: 1.10.2020r. 

26 lipca br. debiutował kolejny, 23 już tom z serii z Inspektorem Rebusem Ian’a Rankin’a pt. „Pieśń na mroczne czasy„. Wydawnictwo Albatros. Książka premierę światową miała pod koniec 2020 i jak sam autor napisał w posłowiu pisana była w okresie lockdownu. Ciekawa jestem kiedy na polskim rynku ukaże się 24 część serii, która światową premierę miała 18.10.2022r. Oczekiwać jej będę z utęsknieniem. Wracając do cyklu, tak jak wspomniałam w zapowiedzi, przeczytałam tomy od 21 do 23 oraz po wznowieniu od 3 do 5. Trochę tak czytam o Rebusie w czynnej służbie i trochę będącego już na emeryturze. I jeden, i drugi mi się podoba. I jeden, i drugi prowadzi swoje śledztwa. I jeden, i drugi jest ciekawym bohaterem klastycznego, detektywistycznego kryminału. 

Rebus pomyślał ponownie o książkach, których nigdy nie przeczyta, ale bez których – jak mu się zdawało – nie mógł żyć, o płytach, których nie chciał się pozbyć, choć wysłuchał ich raz albo dwa w ciągu dekady, o pudłach z aktami spraw, które wydawały się z nim zrośnięte niczym dodatkowa kończyna. Dlaczego miałby je wyrzucać…” – „Pieśń na mroczne czasy” Ian Rankin.

I właśnie borykającego się z takimi dylematami poznajemy Rebusa w 23 części cyklu. Rebusa, który przez COPD, przewlekłą obturacyjną chorobę płuc musi przenieś się ze swoim wiernym psem Brillem do mieszkania na parterze, z mini ogródkiem na tyłach budynku. Rebusa, który będąc na emeryturze musi zmierzyć się chyba z jednym z największych wyzwań, a mianowicie śmiercią Keitha Granta, partnera jego córki Samanthy i ojca jego wnuczki, Carrie. Rebusa, który współpracując nawet na odległość z Siobhan Clarke dostrzega pewne zbieżne punkty prowadzonego przez siebie śledztwa z postępowaniem w sprawie morderstwa bogatego Saudyjczyka.

Kolejny tom serii w stylu Ian’a Rankin’a. Męska perspektywa. Krótkie, zwięzłe dialogi. Szybka akcja. Śledztwo toczone w stylu klasycznego dochodzenia detektywistycznego. Upierdliwy Rebus rozpytujący wszystkich i o wszystko, którego sława dotarła nawet do małego miasteczka, w którym zamieszkała jego córka z partnerem. 

Ogromnym dla mnie zaskoczeniem w fabule było połączenie dwóch równolegle toczonych śledztw, tego prywatnego Rebusa oraz dochodzenia Siobhan Clarke prowadzonego razem z Malcolmem Foxem. Ze zdziwieniem przyglądałam się rozwinięciu, w którym losy lorda Meiklejohn i jego córki lady Isabelli skrzyżowały się z życiem zaginionego, a następnie zamordowanego Keitha Granta, parntera córki Rebusa. Ciekawy wątek, który w zakończeniu mógł się rozwinąć w inny sposób. Rankin postawił chyba jednak na prawdopodobieństwo. Wątek historyczny z niemieckimi obozami jenieckimi na terenie Szkocji też mnie zaciekawił. Jeńcy, oprawcy, który się zasymilowali, którzy pozostali w miejscu, w które rzucił ich wojenny los. Którzy musieli zmienić nazwisko. 

Kolejny przeczytany przeze mnie tom serii nie był sensacją, mimo wielu ciekawych pobocznych wątków. Fabuła rozwijała się jak to w serii. Powolne wypytywanie, czasem tych samych świadków. Sprawdzanie poszlak, na które śledczy wpadali później, niż wydawać by się mogło czytelnikowi. Przesłuchania ze skutecznymi unikami pokazującymi słabość policji. No i oczywiście to przenikanie się świata kryminalnych ze światem przestępczym. Narkotyki, ludzie z pierwszych stron gazet, prymitywne uciechy i rozrywki. I zazdrość, która zawsze się sprawdza w powieści kryminalnej. 

Zachęcam do czytania Ian’a Rankin’a – szkockiego, powściągliwego pisarza powieści kryminalnych, który stworzył Inspektora Johna Rebusa, lekko już podstarzałego, ale ciągle skutecznego śledczego. 

ps. tylko czy ja gdzieś wcześniej przeczytałam, że Rebus jest fanem książek z Reacherem autorstwa Lee Childa?

Moja ocena: 7/10

Książkę podarowało mi   Wydawnictwo Albatros, za co bardzo dziękuję.

„Highway of Dreams” Ewa Maciejczuk

HIGHWAY OF DREAMS

  • Autorka:  EWA MACIEJCZUK
  • Wydawnictwo: WYDAWNICTWO LUNA
  • Liczba stron: 256
  • Data premiery: 12.07.2023r. 

14 czerwca 2023r. Wydawnictwo Luna wydało obyczajową powieść autorstwa Ewa Maciejczuk Autor pt. „Highway of Dreams” z motocyklami w tle. 

Amelia zostaje sama, porzucona przez swego chłopaka. By odreagować wybiera się ze swoją przyjaciółką na ognisko, gdzie poznaje Gabriela. Ona – młoda, piękna. On – przystojny motocyklista, emanujący energią i seksem. Amelia zaczyna interesować się Gabrielem, który skrywa pewną tajemnicę. 

Bardzo się starałam opisać fabułę, w sposób, który nie naprowadzi Was na zakończenie. Mam nadzieję, że mi się udało, bo faktycznie zakończenie jest urocze, przyjemnie było dotrwać do ostatnich stron. 

Ewa Maciejuk jak wynika z jej profilu jest dość płodną autorką romansów, obyczajówek. Debiutowała w 2021, a na koniec ma już prawie 20 książek uwzględniając oczywiście antologię. W samym roku 2023 wydała już cztery. Ostatnią jest premiera z 22 listopada pt. „Brutalna gra”, całkiem innego wydawnictwa. To nie koniec niespodzianek. Dosłownie niewiele wcześniej, bo 1 listopada! br., premierę miał „Zakład niekontrolowany”. Gdybym więc chciała chyba nadążyć nad pisarstwem Pani Maciejuk musiałabym czytać chyba tylko jej książki… 

A tak na poważnie wracając do „Highway of Dreams” to jest to moja pierwsza książka tej autorki. Śledząc mój blog wiecie, że lubię czasem oderwać się od codzienności, porzucić moje osobiste dramy, czy fikcyjne morderstwa mrożące krew w żyłach i przenieść się w stronę prostej historii, od dwóch takich, co się spotkali, zakochali, pokonali przeciwności i żyli długo, i….. No właśnie, jaki jest finał tej powieści to musicie sami się przekonać. 

Autorka stworzyła nieskomplikowaną, lekką opowieść o dwójce młodych ludzi, pochodzących z innych światów, o innej przeszłości, i kompletnie różnym podejściu do świata. Do fabuły wprowadziła trochę świeżości wyposażając głównego męskiego bohatera w motocykl, pragnienie szybkości chęć zaimponowania dziewczynie. Ten wątek urozmaicił mi czytanie, bo sama fabuła niczym mnie jednak nie zaskoczyła. Za sięgnięciem po tę publikację przemawia to, że język narracji jest prosty. Czyta się ją szybko. Rozdziały są krótkie i dynamiczne. Autorka postawiła na dwie perspektywy. W narracji poznajemy punkt widzenia i Amelii, i Gabriela. To dzięki temu zabiegowi możemy się dowiedzieć o czym myśleli, jakie mieli swoje osobiste motywacje, z jakimi emocjami się borykali. 

Nawet jeśli zakończenie okazało się zbyt przewidywalne, nie żałuję, że sięgnęłam po tę pozycję. Dzięki „Highway of Dreams” przeniosłam się do życia, w którym dominują szybkie motocykle, na które ja zawsze bałam się wsiąść. Ot, kolejny przyjemny obyczajowy romans. 

Moja ocena: 6/10

Za możliwość przeczytania książki dziękuję @Wydawnictwo Luna.

„Icebreaker” Hannah Grace

ICEBREAKER

  • Autorka: HANNAH GRACE
  • Wydawnictwo: ZYSK I S-KA
  • Liczba stron: 450
  • Data premiery: 25.07.2023r. 
  • Data premiery światowej: 19.01.2021r. 

Wydawnictwo Zysk i S-ka Wydawnictwo zapewne wie o mojej fascynacji hokejem, czy może bardziej powinnam napisać, hokeistami. Z tej chyba przyczyny od czasu do czasu proponuje mi publikacje obyczajowe, które toczą się w środowisku hokeistów. Ja tęskniąc za historiami opisywanymi z tej perspektywy chętnie po nie sięgam, jako przeciwwaga do thrillerów, kryminałów, czy ciężkich dramatów. Podobnie było z książką „Icebreaker” autorstwa Hannah Grace, do której – przyznaję – nie miałam wysokich wymagań. 

Fabuła kręci się wokół Anastasii Allen, łyżwiarki figurowej od dzieciństwa kręcącej piruety na lodzie oraz Nathana Hawkinsa, kapitana drużyny hokejowej. Oboje lubią lód. Oboje nie boją się twardych upadków. Oboje przyzwyczajeni są do morderczej pracy, by osiągać coraz więcej, czy to indywidualnie, czy to z drużyną. Dziwnym trafem Nathan dostaje propozycję zastąpienia partnera Anastasii, który uległ kontuzji. Losy głównych bohaterów się splatają i to w najmniej oczekiwany sposób. 

Lekka, przyjemna lektura. Obyczaj z romansem w tle. Lub jeszcze mogłabym napisać Fajna historia, fajni bohaterowie, fajny klimat. 3 x to „fajne”. I bynajmniej to nie jest sarkazm. Będąc książkoholiczką przeczytałam mnóstwo książek w różnym gatunku. Każdy ma jakieś cechy charakterystyczne. Do każdego z nich czytelnik ma zwykle odrębne, całkiem różne wymagania. Jak od obyczajowych powieści oczekuję zwykle dobrej zabawy. Lubię jak historia płynie jak nieskomplikowana, prosta rzeka, bez zbędnych zakrętów. Lubię szczęśliwe zakończenia i lubię brak większych dramatów. To takie trochę podglądanie ludzkich losów z perspektywy kart książek, z punktu widzenia narratora. I to właśnie od narratora zależy, czy spodobają nam się bohaterowie i czy spodoba nam się sama historia. 

„Icebreaker” to namiastka życia pełnego trosk, poświęceń, na które narażeni są sportowcy różnej dyscypliny. To lekko opisane studium przypadku pewnej łyżwiarki figurowej, dla której świat się zatrzymał. Bardzo dobrze autorka odzwierciedliła życie pod dyktando treningów, zawodów, figur do wykonania. Hannah Grace zaprezentowała trudny obraz kobiety poświęcającej wszystko na rzecz czegoś, czego ostateczny sukces tylko od niej nie zależy. Bo jaki wpływ Stas miała na wypadek swego dotychczasowego partnera? Żaden. Znalazłam w tym wątku analogię do życia. Do tego, na czym nam zależy i o co bardzo się staramy, i na co finalnie, wbrew temu co sobie długo wyobrażamy, nie mamy żadnego wpływu. Macie tak czasami? Ja ostatnio dość często. 

Żaden bestseller. Żadna książka, którą zapamiętam na długo. Bez wątpienia jednak czas spędzony z pozycją o znamiennym tytule „Icebreaker” nie uważam za stracony. Dobra lektura na ciemne i długie wieczory. 

Moja ocena: 7/10

Za możliwość zapoznania się z książką bardzo dziękuję WYDAWNICTWU Zysk i S-ka.