„Pomyśl dwa razy” Harlan Coben

POMYŚL DWA RAZY

  • Autor: HARLAN COBEN
  • Cykl: MYRON BOLITAR (tom 12)
  • Wydawnictwo: ALBATROS
  • Liczba stron: 383
  • Data premiery: 9.10.2024
  • Data premiery światowej: 14.05.2024

Serię z Myronem Bolitar’em na pewno czytałam wiele lat temu. Oczywiście nie pamiętam już tych pierwszych tomów😏. Dzięki wydaniu z października br. nakładem Wydawnictwo Albatros 12 tomu serii pt. „Pomyśl dwa razy” mogłam sobie przypomnieć głównego bohatera tego cyklu.  Warto byście też zapoznali się z tą serią, gdyż serial z Myronem Bolitarem będzie dostępny na platformie Netflix! Więc jeśli lubicie czytać pierwowzory to niewiele już Wam czasu zostało😊. 

Oto jak odbiera się komuś życie. Stoisz przy jego łóżku i patrzysz, jak śpi. Ma mocny sen. Wiesz, że tak jest, bo obserwujesz go od półtora miesiąca. Nie ryzykujesz. Przygotowujesz się. To jest właśnie ten sekretny sos. Nie ma powodu do pośpiechu. Czekanie stanowi dużą część życia. (…) Ponieważ jesteś dobrze przygotowany, wiesz, że przed snem lubi wypić kieliszek koniaku. Nie co wieczór, ale prawie. Gdyby dzisiaj nie wypił, musiałbyś odłożyć to na kiedy indziej. Nie spiesz się. Nie ryzykuj….” – Pomyśl dwa razy” Harlan Coben. 

Opis Wydawcy: 

Trzy lata temu agent sportowy Myron Bolitar wygłosił mowę podczas ceremonii pogrzebowej swojego klienta, znanego trenera koszykówki Grega Downinga. Myron i Greg byli niegdyś zaciekłymi rywalami, a później nieoczekiwanie zostali partnerami biznesowymi. Dla Myrona ich relacja, jakakolwiek by była, należała już do przeszłości – aż do teraz, gdy dwóch agentów federalnych wchodzi do jego biura, domagając się informacji o miejscu pobytu Grega. Według agentów Greg wciąż żyje – ślady jego DNA znaleziono na miejscu podwójnego zabójstwa, co czyni go głównym podejrzanym.

I to przez DNA uznanego lata temu za zmarłego Grega Downinga znalezionego na miejscu zbrodni w domu Callisterów, gdzie odkryto ciało Cecelii Callister i jej syna, Myron Bolitar zaczyna angażować się w tę sprawę razem z Windsorem Hornem Lockwoodem III każącym na siebie mówić Win, którego wierni czytelnicy Cobena znają z książki „Mów mi Win”. 

Harlan Coben to niezwykle płodny i sypiący pomysłami jak z rękawa Autor. Jak widać jego zasoby się nie kurczą i co rusz wydaje nowe powieści. Powrót do bohatera Myrona Bolitara uważam za udany, tym bardziej, że Myron wspiera się swoim przyjacielem, Winem w rozwiązaniu zagadki, jakim cudem nieżyjący dawny kompan jest aktualnie głównym podejrzanym w sprawie o morderstwo w domu Callisterów. 

Akcja  dzieje się bardzo wartko. Narracja jest zwięzła, szybka. Książka obfituje w dialogi, z licznymi przekomarzankami, co jest cechą charakterystyczną tego bohatera.  Duet Myron i Win idealnie sprawdza się w roli śledczych. Trochę zostali przedstawieni stereotypowo, jest dużo dedukcji i dużo zamieszania, coś jak Sherlock Holmes w wersji Benedicta Cumberbatcha. 

Nie będę Was zanudzać przydługim opisem. To naprawdę dobry thriller, z jeszcze lepszymi głównymi bohaterami, niebanalnymi, intersującymi, ciekawymi w swej kreacji. Gdzieniegdzie momenty z humorem urozmaicały czytanie. Idealna proza dla tych co nie lubią długich opisów, a szanują szybką akcję i kryminalne zagadki. I mimo, że rozwiązanie nie całkiem mnie zaskoczyło to książkę uważam za ciekawą. 

Moja ocena 7/10.

Recenzja powstała we współpracy z  Wydawnictwem Albatros.

„Rodzinny interes” Wojciech Chmielarz

RODZINNY INTERES

  • Autor: WOJCIECH CHMIELARZ
  • Cykl: BEZIMIENNY (tom 4)
  • Wydawnictwo: MARGINESY
  • Liczba stron: 456
  • Data premiery: 23.10.2024 

Cykl „Bezimienny” jest mi do tej pory nieznany. Czytaliście którąś z poprzednich części o tytułach „Prosta sprawa”, „Dług honorowy” czy Zwykła przyzwoitość” ? Ja do tej pory z bohaterem serii nie miałam do czynienia. Choć o jego autorze Wojciech Chmielarz – pisarz wspominałam przy okazji sierpniowej recenzji książki „Zbędni”, a poprzednio przy opiniach do książki „Za granicą” oraz szóstym tomie z Jakubem Mortką pt. „Długa noc”. Styl Autora mi odpowiada. To bardzo dojrzała, męska narracja. Dlatego ucieszyłam się z prezentu od Wydawnictwo Marginesy, jak tylko otrzymałam czwarty tom „Bezimiennego” zatytułowany „Rodzinny interes”, który debiutował 23 października. Br. To kolejna premiera z tego dnia. Mam nadzieję, że Was ciekawi czy tak samo udana😏. 

-Będę mówił szczerze. Usłyszysz z moich ust samą prawdę. Dojdziemy do porozumienia. 
-Nie ma takiej potrzeby. Zresztą nie sprowadziłem cię tutaj po to, żeby z tobą gadać.” –Rodzinny interes” Wojciech Chmielarz.

Akcja powieści dzieje się na opustoszałej po sezonie Wyspie Wolin i w Międzyzdrojach, gdzie Bezimienny w mroźny styczeń poszukuje zaginionego pięć lat wcześniej młodego chłopaka, syna warszawskiego komornika Tomasza Guźca, Jacka. Spotkanie z Wiktem zmienia kierunki prowadzonego śledztwa. Nagle Bezimiennemu zależy by dowiedzieć się, gdzie nowo poznany aktualnie przebywa, co się z nim stało, gdy jego samochód przejęło dwóch nieznanych mężczyzn. Co stało się z Wiktem i jego dwóch towarzyszami? Chwilę później jego ścieżki stykają się z losem młodej dziewczyny więzionej przez ojca Barabasza i jego podwładnych. Do tego wszyscy w Wolinie szukają pendrive’a wartego pięćset milionów dolarów, a Bezimienny spotyka na swej drodze Ptasznika, tajemniczego mężczyznę zafascynowanego nadwiślańską przyrodą.  Czy któraś z tych spraw się ze sobą wiąże? 

Do tego sprowadzała się większość polowań. On co prawda od dawna tego nie robił. Polowanie może i było przyjemne, wymagało cierpliwości, spokoju, kontaktu z lasem i przyrodą, ale samo pociągnięcie za spust po to, żeby zabić bezbronne zwierzę, w pewnym momencie zaczęło go po prostu boleć. A już zabijanie ptaków doprowadzało go do szału. Nie rozumiał, jak można strzelać do najpiękniejszych istot na świecie.” –Rodzinny interes” Wojciech Chmielarz.

Bardzo pozytywnie odebrałam książkę z Bezimiennym, który imię jednak posiada🤪. I to nie byle jakie, bo Zygmunt😁. Możliwe, że zadziałał tu mechanizm nowości, nowej jakości, z którą wcześniej nie miałam do czynienia, ale książkę „Rodzinny interes” mimo objętości przeczytałam z przyjemnością. Sensacyjne wątki okazały się dla mnie ciekawe, tak jak niektóre postaci, nawet te drugoplanowe.  Bo o Bezimiennym pisać za dużo nie chcę, by nie odebrać Wam przyjemności osobistego poznania. Mi jego postać trochę przypomina Jacka Reachera z serii Lee Child’a, ale w naszej rodzimej wersji. Nie ukrywam, że wersję Chmielarza bardziej lubię. Bezimienny nie jest jednak bezrefleksyjnym mścicielem. On wplątał się w opisywane w książce sensacyjne zdarzenia ze względu na zlecenie, które otrzymał jako prywatny detektyw od warszawskiego komornika. Choć niestety jego syna, Jacka nie udało mu się odnaleźć. Pojawił się jednak w samym centrum kryminalnego apogeum, w którym znalazło się miejsce na sektę, na byłego, dzieciatego katolickiego księdza, na fałszywego proroka, na dzieci zamknięte we wspólnocie (Stokrotkę i Sokolika), które złapały mnie za serce, na byłego żołnierza Wilka tresującego psy obronne oprócz jednego nazywane kolejnymi numerami, na rodzimego rapera uzależnionego od pewnego białego proszku i na jego świtę, z którą nie chciałabym mieć do czynienia. Do tego oczywiście lokalni biznesmeni – gangsterzy i wielka miłość z tragedią rodzinną w tle. Zresztą tych tragedii jest znacznie więcej. Nie myślcie sobie, że to wszystkie aspekty powieści. Bynajmniej😊. Sami widzicie, że Chmielarz w konstruowaniu fabuły był niezwykle pomysłowy i płodny. 

Sposób prowadzenia narracji nie myli jednak czytelnika. Narracja jest usystematyzowana, postaci tak wyraźne, że tylko z ksywkami miałam lekki problem, bo nie ukrywam, że prawdziwych imion to jest w tej publikacji jak na lekarstwo. Oprócz Bezimiennego, który od razu przypadł mi do gustu spodobała mi się postać Ptasznika, którego historia jest na swój sposób tragiczna oraz motyw pomiędzy Sis i Kradziejem, chociaż tu Wikt okazał się istotny w samej końcówce😉. Ciekawi? Mam nadzieję. 

Książka składa się z kolejno ponumerowanych rozdziałów. Narracja jest chwilami pierwszoosobowa, jeżeli fragment dotyczy poczynań Bezimiennego. Bardzo spodobał mi się ten zabieg. Głównego bohatera mogłam poznać głębiej, bardziej osobiście. Poznać jego motywy, myśli, dylematy. Intryguje mnie zresztą co będzie z nim i z Bluzą, o której jest wzmianka w ostatnim, sześćdziesiątym ósmym rozdziale. Ciekawi mnie… Zaskoczył mnie Chmielarz bardzo prologiem i epilogiem. Zapoznając się wcześniej z opisem fabuły zachodziłam w głowę jakie dla interesów Bezimiennego ma znaczenie działanie służb śledczych w odległej Ugandzie prowadzona przez Diane West i Chucka Lowry’ego. Chucka wybierającego się do Polski. Ciekawe w jakiej odsłonie pojawi się w kolejnym tomie serii….  Narracja jest bezpośrednia, bez zbędnych ozdobników, długich opisów, licznych wprowadzeń do poszczególnych fragmentów fabuły. Poboczne informacje, jak na przykład doświadczenia Ptasznika z pobytu w domu dziecka i bardzo pozytywna postać Pana Henryka, okazały się dla mnie ciekawym wtrąceniem, a nie zapychaczem kolejnych stron. A propos stron to muszę wspomnieć, że lubię wydania Wydawnictwo Marginesy . Bardzo je się dobrze trzyma w ręku. Okładka ma interesującą fakturę z wypukłymi literami z nazwiska Autora, a kartki w jedynym właściwym kolorze i grubości, tj. creamy 70 g. Czcionka też jest przyjemna. Z informacji redaktorskiej dowiedziałam się, że to pismo Scala. 

Zachęcam Was do przeczytania tej książki. To bardzo dobre, męskie, sensacyjne pióro. Nawołuję Was do czytania wydawnictw Wojciecha Chmielarza. Ja przygodę z jego utworami zaczęłam od trylogii gliwickiej, w której Autor opisał miejsca mi znane; „Wampir”, „Zombie” i „Wilkołak”. Bardzo dobrze czyta się również cykl o Jakubie Mortce. Macie więc możliwość przekonania się o talencie Autora w wielu odsłonach. Nie zwlekajcie! 

Moja ocena: 8/10

We współpracy recenzenckiej z WYDAWNICTWEM MARGINESY.

„Bractwo” John Grisham

BRACTWO

  • Autor: JOHN GRISHAM
  • Wydawnictwo: ALBATROS
  • Liczba stron: 448
  • Data premiery: 26.07.2023r.
  • Rok premiery światowej: 2000r

26 lipca br. nakładem Wydawnictwo Albatros ukazało się nowe wydanie „Bractwa” Johna Grishama, powieści która pierwszy raz w Polsce opublikowana została w 2000 roku. Przeczytałam już wiele książek tego autora. Lata temu należał do jednych z moich ulubionych amerykańskich powieściopisarzy. Opinie o jego poprzednich publikacjach zajdziecie pod linkami: „Czas łaski” – klasyczny thriller prawniczy oraz  „Wichry Camino” i „Wyspa Camino” – różne od poprzednich, ale bardzo udane publikacje. Z zaciekawieniem zabrałam się więc do czytania „Bractwa„.

Tytułowe Bractwo to więzienne trio w Trumble na Florydzie. Finn Yaber z Kalifornii, Joe Roy Spicer z Missisipi i Hatlee Beech z Teksasu na wolności byli sędziami. W więzieniu federalnym świadczą usługi prawnicze współosadzonym, a także rozstrzygają wszelkie spory. Podążając za ogromną chęcią zysku szukają sposobu na prawdziwe bogactwo. Odkrywają nielegalne przedsięwzięcia CIA, któremu zależy na zdobyciu prezydentury przez popieranego kandydata – Aarona Lake’a. Niestety kandydujący w wyborach protegowany ma jednak pewne tajemnice… 

John Grisham jest mistrzem tkania inteligentnych, sensacyjnych fabuł, w którym ogromną rolę odgrywają prawnicy, służby publiczne i politycy. Ta mieszanka wybuchowa mogłaby się sprawdzić w każdym gatunku, tym bardziej sprawdza się w thrillerze.  W którejś recenzji przed zapoznaniem się z „Bractwem” przeczytałam, że korupcja, łapczywość, zachłanność i pranie pieniędzy nigdy nie tracą na aktualności. Popieram tę opinię. Te motywy stanowiły idealne tło fabuły zaproponowanej przez Grishama. Nie ważne, że publikacja swą premierę miała dwadzieścia trzy lata temu. Ważne jest, że tematy te są tak samo żywe i ważne też dzisiaj. 

Książka okazała się dla mnie ciekawą rozrywką, choć początek lekko mi się dłużył. Władza, polityka, rządy więzienne pokazane zostały w bardzo sprawny sposób. Do tego te pociągające wątki pełne sensacji i arcyciekawych zbiegów okoliczności wzmocniły odbiór. Już długo nie przeczytałam Grishama w tak interesującym wydaniu. I to nieważne, że akcja dzieje się w latach, które już dawno odeszły w zapomnienie. Dyskietki komputerowe. Telefony stacjonarne. Płyty i odtwarzacze CD. Ktoś z Was to pamięta? 

Moja ocena: 7/10

Książka powstała we współpracy z   Wydawnictwo Albatros.

„Bez planu B” Andrew Child, Lee Child

BEZ PLANU B

  • Autorzy: ANDREW CHILD, LEE CHILD
  • Wydawnictwo: ALBATROS
  • Seria: JACK REACHER. TOM 27
  • Liczba stron: 384
  • Data premiery: 12.04.2023r.
  • Data premiery światowej: 25.10.2022r.

Przygodę z braćmi Child (Andrew i Lee) w serii o Jacku Reacherze zaczęłam od 25 tomu zatytułowanego „Strażnik” (recenzja na klik). Premiera poprzedniego tomu o tytule „Lepiej już umrzeć” (recenzja na klik) miała miejsce w marcu 2022. W tym roku przyszła kolej na polskim rynku wydawniczym, dzięki zaangażowaniu @WydawnictwoAlbatros na 27 tom serii pt. „Bez planu B”.

W tragicznym wypadku ginie Angela St. Vrain zamieszkała w Winson, matka około trzyletniej dziewczynki, pracownica więzienia. Przypadkowym świadkiem zdarzenia jest Jack Reacher przebywający w okolicy, przemierzający Stany Zjednoczone w swojej wieloletniej samotnej wędrówce. Przypadkowość dla Reachera równa się 100% spostrzegawczość. To właśnie Reacher zauważył, że Angela została delikatnie wepchnięta pod jadący autobus. To Reacher od razu dowiedział się, że to nie było samobójstwo, ani przypadkowe potknięcie. Goniąc za nieznanym mężczyzną w kapturze, którego spostrzegł na miejscu wypadku staje się właścicielem tajemnicy Angeli, u której w torebce znalezione zostało zdjęcie wraz z datą.

Czytając historię o Jacku Reacherze zastanawiam się ile bohater miałby lat, gdyby się starzał. Praktycznie w każdej kolejnej części, a jest ich prawie trzydzieści Reacher jest ciągle taki sam. Emerytowany, sprawny śledczy żandarmerii wojskowej.  Coraz bardziej przypomina mi Supermena. Coraz mniej prawdziwego człowieka. Jakże tu czytać bez przymrużenia okiem o wygranym starciu z samochodem marki BMW 😉.

Co do fabuły tej sensacyjnej powieści to niczym nie zaskakuje. Ot typowa kolejna część o Jacku Reacherze, którego ukochały miliony czytelników na całym świecie. Jedyny jasny element tej całej zawiłej układanki to postać nastoletniego chłopca szukającego ojca, o którym prawdy dowiedział się od umierającej na raka trzustki matki. Jego zaangażowanie, przygody i – o dziwo – spotkanie z Reacherem stanowiło ciekawą odskocznię od typowego schematu fabularnego.

A mówiąc o schemacie nie sposób nie wspomnieć o typowo ponumerowanych następujących po sobie rozdziałach. O narracji trzecioosobowej. O kobiecie plątającej się wokół Reachera. O niesłusznych oskarżeniach, tak, też w stosunku do Reachera ze względu na jego osobowość, przeszłość i wysoko funkcjonujące włóczęgostwo. O skorumpowanych policjantach i innych służbach. O przekrętach, o zemście. O tym wszystkim, co zwykle zdarza się w sensacjach kreślonych, od jakiegoś czasu już wspólnie, przez braci Child.

Nic mnie w serii już od jakiegoś czasu nie zaskakuje, kompletnie. Mimo, że Reachera po raz pierwszy czytałam chyba ponad 15 lat temu jedyne na czym mi aktualnie zależy w tym cyklu to wiedza, jak to się wszystko zakończy i czym się zakończy. Czy śmiercią? Czy faktyczną emeryturą? Czy ….

No właśnie… czym wreszcie?

Moja ocena: 7/10

Recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem Albatros

„Porzuceni” Maciej Kaźmierczak

PORZUCENI

  • Autor: MACIEJ KAŹMIERCZAK
  • Wydawnictwo: MUZA
  • Liczba stron: 352
  • Data premiery: 5.10.2022r.

Może w przypadku poprzedniej książki debiutującej 2 lutego 2022 roku od @Maciej Kaźmierczak pt. „Nikt” (recenzja na klik) zadziałał tzw. efekt aureoli.  Może. Możliwe też, że po prostu poprzednia powieść bardziej zachwyciła mnie postaciami podkomisarz Kamili Szolc i starszej aspirant Edyty Gawron, której w tym tomie jakby mniej. Możliwe. A może po prostu sama fabuła, tak różna od poprzedniej i bardziej skomplikowana, odebrana została przeze mnie mniej entuzjastycznie niż wspominany powyżej „Nikt”. Będąc nałogowym molem książkowym przekonałam się już nie raz i nie dwa, że publikacje tego samego autora mogą podobać się raz mniej, a raz bardziej. Nie zmienia to faktu, że do przeczytania thrillera sensacyjnego „Porzuceni”, który premierę miał 5 października br. od @wydawnictwo.muza.sa Was zachęcam. I fanów psów, i fanów każdego innego zwierzęcia😉.

Tomasz Lipiński spacerując ze swoim wyżłem weimarskim wraz z przypadkowo spotkaną Malwiną Król z jej suczką Fibi, dokonują makabrycznego odkrycia w pobliskim parku. Częściowo wykopane zostaje truchło innego psa. Interesując się znaleziskiem przypatrujący się pracy śledczych mieszkańcy dowiadują się o odkryciu ciała kilkuletniego chłopca, a także innych zwierząt. W tym samym czasie z pobliskiego domu dziecka, w którym pracuje Malwina ginie dziewięcioletni Marcin goniący Gandalfa, psa przygarniętego przez wychowawców sierocińca. Podkomisarz Kamila Szolc od razu wiąże te dwie sprawy. Do śledztwa zostaje włączony też gdański komisarz, który z podobną sprawą miał związek trzy lata wcześniej. To wtedy na bałtyckiej plaży zaginął kilkuletni chłopiec, a jego ciało znaleziono niewiele później.

Już po rozpoczęciu czytania zastanawiałam się, czy Autor pokusił się o nawiązanie do fabuły opartej na zwyrodnialcu Michale „Szarym” Grysie z kryminału „Nikt”. I nie zawiodłam się😊. Z czego się niezmiernie cieszę. Wszak intryga była tak ciekawa, że jeszcze długo po zapoznaniu się z nią pozostała ze mną. Nawet teraz pamiętam emocje, które we mnie wzbudziła.

Emocji nie zabrakło również przy czytaniu książki „Porzuceni”, choć przyznaję, że po pierwszym zdenerwowaniu i frustracji związanej ze zbrodnią najpierw dokonanej na niewinnych zwierzętach, a zaraz potem na tak samo niewinnych kilkuletnich dzieciach, poziom skomplikowania i zagmatwania wątków przerósł moje oczekiwania. A to wszystko przez szeroki aspekt psychologiczno – obyczajowy, który dotknął Kaźmierczak i to praktycznie w każdym aspekcie. W aspekcie damsko – męskim. Z punktu widzenia relacji między siostrami, które sięgają aż dwutysięcznego piętnastego roku, czyli praktycznie siedem lat przed okresem, w którym dzieje się opisana w książce akcja. W sposobach traktowania zależności w hierarchii policyjnej, czy nawet pomiędzy niespodziewanie spotkanych obcych osób. Wpleciony wątek romansowy dodatkowo skomplikował mój odbiór. W tym aspekcie wręcz coś we mnie krzyczało wewnątrz; naprawdę!!! Maciej Kaźmierczak namieszał nawet bardziej, niż w poprzedniej publikacji zatytułowanej „Nikt”. Tak, zdecydowanie bardziej. Trudne obrazy ludzkiej egzystencji zostały opisane w sposób, jakby były zbudowane na najbardziej prymitywnych odczuciach, zwierzęcych odruchach. Nie rozumiem jednak roli sąsiadki, która jak twierdził Tomasz w rozmowie z nim potwierdziła zgoła co innego, niż w rozmowie ze śledczymi. Nie zrozumiały dla mnie był jej wątek w tej całej historii, choć rola okazała się znacząca dla rozwikłania zagadki. Zabrakło mi i argumentów przemawiających za przyjaźnią, oddaniem, i argumentów uzasadniających strach, szantaż i tym podobne. Tak samo wątek dziecka Agnieszki. Jak przy takiej aktywności bądź co bądź nie połapała się co tak naprawdę się wydarzyło. Zaspojlerowałam? Nie, nie sądzę. Wbiłam raczej klina o co w tej intrydze związanej z dziećmi chodzi😉. Na obronę napiszę, że koncepcja cienia bardzo przypadła mi do gustu. Tak bardzo, że przy zakończeniu wręcz wołającym o kontynuację, chętnie o nim jeszcze przeczytam.

Konstrukcja książki również zasługuje na wspomnienie. Osiemdziesiąt dwa rozdziały, w których rozpisano parę następujących po sobie dni, aż do wydarzeń z 19 października 2022r. Wisienką na torcie jest wizyta w pewnym miejscu, która zdarzyła się rok później. Śledczy działali szybko i sprawnie. Tak samo jak bohaterowie, których w powieści jest bez liku. Narracja pędziła jak samochód rajdowy, w typowo kaźmierczakowskim stylu. Żadne tam fiu bziu. Żadne ozdobniki i opisy przyrody. Tylko akcja. Tylko sensacja.

Tym, co lubią biegać długie dystanse, niekoniecznie po mieście😉, szczerze P*O*L*E*C*A*M.

Moja ocena: 7/10

Książką obdarowało mnie Wydawnictwo Muza, za co bardzo dziękuję.

„Nieznajoma z Sekwany” Guillaume Musso

NIEZNAJOMA Z SEKWANY

  • Autor: GUILLAUME MUSSO
  • Wydawnictwo: ALBATROS
  • Liczba stron: 384
  • Data premiery: 10.08.2022r.
  • Data premiery światowej: 21.09.2021r.

„(…) Dla wielu artystów pisanie jest sposobem na życie (…) Fikcja ma tę cudowną zaletę, ze potrafi na chwilę oderwać nas od rzeczywistości”. – Guillaume Musso „Nieznajoma z Sekwany”.

To pewnie dlatego tak często sięgam, praktycznie w każdej wolnej chwili do książek😊.

Wracając do Guillaume’a Musso to efekty jego prac nie są już dla mnie niespodzianką. Po przeczytaniu ostatnich dwóch: „Sekretne życie pisarzy” (recenzja na klik) i „Zabawa w chowanego” (recenzja na klik) oczekuję zwięzłych, krótkich powieści napisanych w sposób metodyczny, z zachowaniem francuskiego, męskiego szyku. „Nieznajoma z Sekwany” darowana mi przez @WydawnictwoAlbatros premierę miała prawie miesiąc temu. Z opinii na LC wynika, że nie każdemu przypadła do gustu😉. Ja się nie zrażam. Wszak nie od dziś wiadomo, że źle napisane książki to tylko te, które nie zostały wydane. Pozostałe mogą bardziej lub mniej wpadać w gust czytelników.

Komisarz Roxane zdegradowana do stanowiska w Agencji do spraw Niekonwencjonalnych zaczyna interesować się śledztwem prowadzonym przez swego poprzednika, Marca Batailley’a, który zaciekawił się zmarłą sprzed rokiem w katastrofie lotniczej pianistce Milenie Bergman i jej związkiem z Błaznami Dionizosa. W osnutej ciekawą sławą wieżyczce, z wiernym kotem u boku i stażystką Valentine, Roxane zaczyna fascynować się historią tragicznej śmierci, jak i wyłowionej z Sekwany nagiej kobiety nie podającej swoich personaliów, ale genetycznie zbieżnej ze zmarłą Bergman. Drogi śledztwa prowadzą Roxane w różne miejsca i do różnych osób. Czy syn Marca, Raphaël pomoże czy wręcz przeszkodzi w policyjnych działaniach?

Gdyby nie pewne logiczne i stylistyczne nieścisłości książkę czytałoby mi się znacznie lepiej. Czy coś Wam tu nie pasuje ?

„- Skąd dzwonił ten mężczyzna?
 – Przeważnie wszyscy dzwonią pod numer osiemnaście….”
Prawda? Pewnie od razu to wyłapaliście😉. Pytanie było skąd dzwoniono, ale fikcyjny rozmówca uparcie twierdzi, że : „Facet dzwonił bezpośrednio… (…) Musiał znaleźć numer w internecie….” i tak dalej….

Logicznie niespójne, fabularnie niespinające się. Takie wydawnicze nieścisłości bardziej mnie drażnią, niż literówki.

Urzekła mnie za to formuła książki. Składa się z trzech zatytułowanych części i łącznie siedemnastu zatytułowanych rozdziałów. Na początku każdego z nich czytelnik znajduje cytat autorstwa sławnych pisarzy, malarzy, artystów. Cytaty wprowadzają czytelnika w nastrój danego fragmentu, w którym zaczyna się rozczytywać. Wtrącone wycinki z gazet, czy screen shoty z fikcyjnego smatrfona, jak również świadectwa oględzin lekarskich i tym podobne nadały tej publikacji ciekawego charakteru przekraczające granice między dokumentem a fikcją. Do tego narracja. Trzecioosobowa w odniesieniu do poczynań Roxane, pierwszoosobowa z perspektywy Marca i Raphaëla. O ile w przypadku Roxane Musso skupił się na jej detektywistycznej pracy, o tyle Marc i Raphaël to postaci skrzywdzone przez los, naznaczone do końca życia przez błąd jednej osoby i śmierć drugiej, niewinnej w strasznych warunkach. A jakich, to sami będziecie musieli się dowiedzieć czytając. Ta osobista, relacyjna narracja jest bardzo dobrze napisana. Wczułam się w emocje, działania obu mężczyzn. Rozumiałam je w mig, w przeciwieństwie do zachowania i słów Roxane, które nie do końca mi pasowały do postaci. Czas akcji również zasługuje na uwzględnienie. To dosłownie kilka dni przed i w trakcie Bożego Narodzenia, czasu magicznego, czasu przebaczenia i czasu świętowania. To świętowanie nabiera szczególnego znaczenia w aspekcie podjętego tematu mitologii greckiej. I nagle wszystko zaczęło się układać w kolejną zbrodnię….

Lubię styl Guillaume’a Musso. Nie są to książki wymagające i niepokojące mnie, mimo, że mistycyzm, zagadka, nadprzyrodzone moce są autorowi nieobce. Jest to typowa literatura rozrywkowa, którą Musso uprawia na fali zainteresowania kryminałami, thrillerami i horrorami. Czasem warto do takich publikacji sięgnąć. Chociażby po to, by zobaczyć jak tym razem zareagujemy na nową powieść. Tym razem fabuła zawiera dodatkowy smaczek, o którym wspomina Wydawca w swym opisie. Autor odniósł się do rzeczywistej zagadki, jaką stanowiła nieznajoma młoda kobieta wyłowiona z Sekwany ponad sto pięćdziesiąt lat temu. A zagadki rozpalające wyobraźnię idealnie wpasowują się w sensację😊.

Moja ocena: 6/10

Za możliwość przeczytania książki dziękuję WYDAWNICTWU ALBATROS.

„Brakujący element” Harlan Coben

BRAKUJĄCY ELEMENT

  • Autor: HARLAN COBEN
  • Wydawnictwo: ALBATROS
  • Cykl: WILDE (tom 2)
  • Liczba stron: 416
  • Data premiery: 13.07.2022r.

Historia opisana w książce „Chłopiec z lasu” (recenzja na klik), która debiutowała 12 listopada 2020r. zaczyna się krystalizować. W kolejnej części zatytułowanej „Brakujący element” Harlan Coben powraca do Wilde’a, który jako kilkulatek został znaleziony sam w lesie. Do Wilde’a, który nie wie skąd pochodzi i jak to się stało, że rodzice zostawili go samego na pastwę losu w niebezpiecznych leśnych gąszczach. Premiera książki od @WydawnictwoAlbatros odbyła się 13 lipca br. I jest to dziewiąta pozycja Cobena, której opinię znajdziecie na moim blogu.

Miał jakieś wspomnienia, ale powracały do niego jedynie w formie przebłysków i sennych wizji: czerwona poręcz, ciemny dom, portret wąsatego mężczyzny, a czasami, kiedy obrazy zyskiwały dźwięk, krzycząca kobieta.” „Brakujący element” Harlan Coben.

Wilde próbuje dowiedzieć się, co się stało z jego rodzicami. Przekazuje swój materiał genetyczny firmie, która paruje członków rodzin. Uzyskuje informację o tajemniczym DC mającym żonę Sofię i trzy córki; Cheri, Alenę i Rosę, z którym jest spokrewniony. Wizyta u DC nie przynosi odpowiedzi na dręczące Wilde’a pytania. Jego potencjalny ojciec nie podaje mu żadnych danych matki, a sam prosi, by Wilde nie niszczył mu rodzinnego szczęścia swoim pojawieniem się. Jednocześnie do Wilde’a zwraca się znany z reality show celebryta Peter Bennett również twierdzący, że łączą obu mężczyzn więzy krwi. Do tego śmierć agentki FBI Katherine Frole mającej związek z nielegalną organizacją Bumerang dodatkowo komplikuje sprawę, w której grzebie Wilde wraz ze swoją przyrodnią siostrą Role.

Lubię czytać Cobena, nie powiem. Choć ostatnimi czasy rozwinięcie fabuły mnie nie zachwyca. „Brakujący element” niestety powielił ten schemat. Pierwsza połowa bardzo dobra. Pomysł ze współpracą Lwa, Niedźwiedzia Polarnego, Pantery, Alpaki i innych wzbudził moją ogromną ciekawość. Wrzucenie do fabuły tego wątku w dzisiejszym świecie zasługuje na uwagę. To samo dotyczy Wilde’a i jego próby odzyskania tożsamości. Wilde’a, który kieruje się tak samo jak mecenas Hester zasadą; „(…) martw się o to, na co masz wpływ. Jeśli nie masz wpływu, odpuść sobie.” W trakcie poszukiwań Wilde zachował się we właściwy dla siebie sposób, emanował rozwagą, spokojem, zastanowieniem się, przewidywaniem konsekwencji swoich czynów. Jest postać jest sama w sobie ciekawa. Chłopiec żyjący przez wiele lat sam w lesie, oddany społeczeństwu. W specyficzny sposób dojrzały, w specyficzny sposób ukształtowany i żyjący współcześnie, w wielu ponad czterdziestu lat. Nie dziwię się, że Coben do tej postaci tak chętnie powrócił. Rozstrzygnięcie związane z jego dziedzictwem mnie całkowicie zawiodło. Mało prawdziwe w efekcie emocjonalnej reakcji opisanej na końcu. Mało życiowe, mało wiarygodne. Kwestie powiązań genetycznych zostały rozpisane w sposób bardzo niezrozumiały. Wątki powinowactwa ze strony ojca, matki zbyt trudno przedstawione. Kompletnie nie rozumiałam kwestii pseudo celebryty Petera Bennetta, w tym rozstrzygnięciu. Autor rozwinął tę kwestię, w moim odczuciu tylko po to, by zagmatwać fabułę, by zagonić czytelnika w ślepy zaułek. Cóż, taka jego rola. Stwórca nie musi wszystkiego dawać czytelnikowi na tacy😊. Generalnie bardzo słabo wypadła cała warstwa obyczajowa, czy to związana z Peterem Bennettem, czy z Wildem, czy nawet z Hester i jej partnerem Orenem.

Czyta się jednak książkę bardzo przyjemnie. Wilde przenika w życie Mathew, Laili, Hester, Role po raz kolejny. Jego przenikanie jest rzetelne. Chce żyć trochę tu i trochę tam. Ciekawa jestem jak ten wątek Coben pociągnie w kolejnej części😉. Książka nie dłuży się, mimo, że nie jest najwyższych lotów. Wydarzenia dzieją się jedno po drugim bardzo szybko. Czterdzieści trzy krótkie rozdziały prowadzą fabułę płynnie. Język jest pełen kolokwializmów, powszechny, typowy dla amerykańskich współczesnych twórców literatury rozrywkowej. Nie liczcie na zbyt dużo emocji, którymi zwykle cechuje się dobry thriller. „Brakujący element” jest bardziej książką sensacyjną z ciekawym Chłopcem z lasu i mecenas Hester, której powiązania i znajomości dają nieograniczone możliwości. Tak! ci bohaterowie powinni mieć osobną książkę.

Moja ocena: 6/10

Książkę podarowało mi  Wydawnictwo Albatros, za co bardzo dziękuję.

„Labirynt” Piotr Borlik

LABIRYNT

  • Autor: PIOTR BORLIK
  • Wydawnictwo: PRÓSZYŃSKI I S-KA
  • Liczba stron: 360
  • Data premiery: 14.07.2022r.

@Piotr Borlik napisał bardzo dobrą swoją dziesiątą książkę😊. „Labirynt” bo o niej mowa wydana została przez Wydawnictwo @Proszynski i debiutowała na polskim rynku w dniu 14 lipca br. I choć jest to moja pierwsza lektura autorstwa Borlika bardzo się cieszę, że do niej sięgnęłam tak szybko. Rozwiązywanie obłędnych labiryntów tylko wzmocniło mój  apetyt na prozę Borlika, że nie omieszkam przeczytać jego poprzednie książki.

(…)labirynt jest ścieżką życia (…) Podróżą, w której każdy kolejny zakręt może przynieść zmianę. Podobno według niektórych wierzeń labirynty mają moc uzdrawiania duszy.” -„Labirynt” Piotr Borlik.

Tomasz Jasiński mąż Ani i szczęśliwy ojciec Poli spędza kolejne wakacje w roku 2013 nad polskim morzem. Wiedziony chęcią doświadczania przygody odwiedza z kobietami swego życia labirynt, w którym wybucha pożar. Jasiński nie dał rady uratować nikogo innego za wyjątkiem Poli. Ale czy naprawdę Pola zalicza się do uratowanych?

Wyrzuty sumienia związane z narażeniem życia Poli piętnują małżeństwo. Pięć lat po trudnych wydarzeniach Ania Jasińska pracuje jako opiekunka do dzieci starająca się uchronić podopiecznych od niebezpieczeństw czyhających na każdym kroku.  A Jasiński wiedzie kawalerskie życie do czasu, gdy znajduje za wycieraczką samochodu skreślony własnoręcznie labirynt i instrukcje dla Jasińskiego. Ich nie wypełnienie przyczynia się do powstania pożaru w jego mieszkaniu. Po czterech latach Jasiński nadal otrzymuje zawoalowane wiadomości w formie rysunków kolejnych labiryntów, coraz to bardziej skomplikowanych, coraz to bardziej perfekcyjnych. Stara się gonitwę za wypełnieniem poleceń chorego umysłu pogodzić z pracą. Pomaga mu współpracowniczka Ala i młody Karol. Czy długo uda mu się udawać, że nic się nie dzieje?

Mam nadzieję, że niezbyt Was pospojlerowałam we wprowadzeniu do fabuły. Nie ukrywam, że ta opublikowana była trzecią z kolei wersją😉. W dwóch poprzednich za bardzo wczułam się w rolę wprowadzającej, że praktycznie streszczałam książkę😊.

Przybijając do brzegu, jak to się mówi, niniejszym tłumaczę moje zadowolenie z lektury, które ujawniłam w pierwszym zdaniu mojej opinii. Perspektywa czasowa: wydarzenia Autor osadził w latach 2013, 2018 i 2022. Czasoprzestrzeń oznaczył wyraźnie w podtytule każdego z rozdziałów wskazując dodatkowo na porę roku. To pozwoliło mi, jako czytelnikowi, umiejscowić w jakim miejscu znajdują się główni bohaterowie oraz  co jest najważniejsze w tym momencie w ich życiu. Retrospekcje nie męczą, jak to często się u mnie zdarza. Wręcz przeciwnie wzmacniają narrację i dopełniają całość. Postać Ani: byłej żony Tomka, która wbrew moim odczuciom na początku okazała się ciekawą postacią. Jej skłonność do czynienia dobra, realność osądów, dojrzałość w relacji z byłym mężem zachwyciła mnie. Ania nie jest ofiarą. Borlik uniknął tego spojrzenia na matkę dziewczynki, która doświadczyła w dzieciństwie tak traumatycznego przeżycia. Przedstawił ją bardziej jako zadośćuczyniającą innym rodzicom, innym matkom, innym dzieciom. Mimo marnych efektów i negatywnych skutków. Jej relacja z Kamilą okazała się ciekawym wątkiem pobocznym, mimo, że sama Kamila nie wzbudziła mej sympatii. Pomysł: połączenie przeszłości, zaprzeszłości i teraźniejszości. Borlik łączy trzy światy, przed, po i bieżący, w których rodzina Jasińskich jest już w innym miejscu i boryka się z innymi problemami. Koncepcja labiryntów, mimo, że do niej podeszłam z lekkim przymrużeniem oka, sprawdziła się w fabule w stu procentach. Nic tu nie jest naciągane. Historia wydaje się być prawdziwa i możliwa. Chory umysł: sprawca, co oczywiste. Obok niego uratowana przez Jasińskiego brunetka, trochę Kamila, nie wspominając o ofiarach traumatycznych przeżyć, które odciskają piętno na całe życie. Borlik umiejętnie rozpisał postaci z różnymi traumami. Nieumiejętne, społecznie niepełnosprawne, emocjonalnie zranione. Każda z nich nosi inne znamię, inną bliznę po całkowicie odrębnej ranie. Każda z nich wykreowana została przez innego sprawcę, inne zdarzenie,  lub inne niebezpieczeństwo. A mimo to, wszystkie wydały mi się realne, wkomponowane w całą fabułę i w klimat książki. Sensacja: z dozą thrillera. Raczej nie kryminał. W „Labiryncie” nie liczy się pościg za sprawcą, nie liczy się złapanie go, zanim stanie się krzywda. W książce Borlika chodzi o życie mimo wszystko, mimo tych dziwacznych wydarzeń, z którymi styka się Jasiński i czego nagle w pokoju córki doświadczyła jego była żona Ania. Jasiński mimo, że stosuje mechanizm unikania, zaprzeczania w końcu przegrywa. W końcu musi się przyznać wszystkim wokół, że temat labiryntów istnieje. Pytanie tylko, czy nie za późno…

Dobrze czytało mi się najnowszą powieść Borlika. Nie nudziłam się. Weszłam w historię od początku do końca. Z uwagą śledziłam losy Tomka, Ali, Ani, kompletnie nie spodziewając się tak ważnej roli Poli😊. I o to chodzi w dobrych książkach, by opowieść wciągała od początku. A jeśli pióro, język i tempo nie nuży i nie mierzi, to już jest gwarancja dobrze spędzonego czasu. Ja od „Labiryntu” nie umiałam się oderwać do ostatniej strony. Dlatego polecam Wam tę pozycję i życzę, miłej lektury!

Moja ocena: 8/10

Egzemplarzem recenzenckim obdarowało mnie Wydawnictwo Prószyński i S-ka, za co bardzo dziękuję.

„Trzecia szansa” Wojciech Wójcik

TRZECIA SZANSA

  • Autor: WOJCIECH WÓJCIK
  • Wydawnictwo: ZYSK I S-KA
  • Liczba stron: 640
  • Data premiery: 04.05.2022r.

Po powieściach „Kurs na śmierć” i „Krwawe łzy” Wojciecha Wójcika z Agnieszką Jamróz i Pawłem Łukasikiem nadszedł czas na nową postać. W „Trzeciej szansie” – premierze z 4 maja br. od Wydawnictwa @Zysk i S-ka – poznajemy nową bohaterkę, nową główną osobowość kobiecą, która nie jest Agnieszką a Karoliną Nowak. Dwudziestosześcioletnią rozwódką, matką kilkuletniej córki, owocu szaleńczej licealnej miłości i śledczą, którą nie sposób rozgryźć nawet na 640 stronach😊.

Z broni snajperskiej giną dwie osoby odwiedzające warszawskie cmentarze; Marian Kądzielski i Janina Potocka. Ona bibliotekarka, on pracownik Instytutu Badań Literackich. Oboje przez wszystkich lubiani, bez konfliktów, bez wrogów. Komu przeszkadzali? Komu zawinili? Tego stara się dowiedzieć młodsza aspirant Karolina Nowak rozpoczynająca swoją karierę w komendzie stołecznej.  Pomaga jej w tym doktorant z Uniwersytetu Warszawskiego Krzysztof Rozmus, dla którego praca z policją jest szansą na poprawę swojej pozycji w naukowym świecie. Ich wspólna praca zatacza coraz szersze okręgi. Okazuje się, że samo liceum Tetmajera, w którym uczyli matka ofiary z Bródna – Helena Kądzielska  i ojciec  zastrzelonej na Powązkach – Bernard Potocki nie jest jedynym powiązaniem łączącym te dwa morderstwa. A historia sięga bardzo daleko. Sięga aż czasów wojny i stalinowskiej Polski.

Mam totalny problem z tą pozycją. Mimo, że Wójcik napisał kryminał z historią w tle nie jest to książka, którą przeczytałabym po raz drugi. W przeciwieństwie do Agnieszki Jamróz z poprzednich dwóch książek Wójcika, Karolina Nowak całkowicie mnie nie przekonała. Jej postać odebrałam jako niekonsekwentnie opisaną. Gdzieniegdzie „(…) To karierowiczka, w stu procentach skupiona na robocie. Sprzedałaby cię w pięć minut i jeszcze upomniała się o zwrot podatku..” Innym razem czuła, wyrozumiała, pomocna, wspierająca swoich kolegów, tolerująca ich wybryki. A do tego oddana i poświęcająca się matka. Zastanawiało mnie jak samotna kobieta, młoda, ambitna może godzić w realiach niesystematyczną policyjną pracę i samotne rodzicielstwo. Przecież ojciec dziecka pojawił się tylko przez chwilę, wspomniany od niechcenia. W mojej opinii Nowak nie jest tak przebojowa jak Jamróz. Szkoda, że Wójcik w nowej serii, bo czuję, że będzie kontynuacja, skonstruował fabułę wokół kolejnej postaci kobiecej. Tym sposobem nie można uniknąć porównań,  niestety. Inaczej jest z Krzysztofem Rozmusem – doktorantem uwikłanym jako ekspert w śledztwo. Nie sposób go porównać z Pawłem Łukasikiem z  „Kursu na śmierć” i „Krwawych łez”. Pomaga w tym wykonywany zawód i osobowość. Chociaż oboje są chwilami bardzo uroczy i dają się lubić mimo swoich wad. Tu nowa postać Rozmusa wypada zdecydowanie lepiej, niż w przypadku Agnieszki i Karoliny.

Sama kryminalna intryga okazała się niezwykle zagmatwana. Trudna historia sięgająca dwóch pokoleń wstecz znalazła ujście dopiero w śledztwie łączącym dwie nagłe śmierci. Dla mnie zdecydowanie za dużo. Wątek powojennych sierot okazał się najbardziej ciekawy. Osadzenie go jednak w rodzinach, biologicznych, czy przybranych za bardzo rozbudowany. Miałam wrażenie, że nawet wielkość buta ojców, matek, przybranych sióstr i braci ma znaczenie, i obawiałam się, że i ta informacja zostanie przekazana. Przodkowie właścicieli pałacyków, mieszczańskich włości, założyciele fundacji, a tym samym sierocińców, socjalistyczni działacze, partyjni kochankowie, więzienni oprawcy i ich ofiary, które dzięki nim przeżyły. To cała plejada wątków pobocznych, którymi karmił mnie Autor. Tym samym cały motyw dla mnie okazał się bardzo mglisty, za bardzo niewyraźny. Niemożliwe, że te wszystkie wydarzenia z przeszłości stały się czynnikiem determinującym morderstwa. Niemożliwe wręcz.

Książka typowo Wójcikowa. Autor specyficznie prowadzi narrację skupiając uwagę na dwóch głównych bohaterach, co czyni „Trzecią szansę” podobną do poprzednich dwóch publikacji. Zestawienie kobiecej i męskiej postaci głównej to również typowy zabieg autorski. I ta wielowymiarowość, wielowątkowość, która tym razem przysłoniła atuty prowadzonego śledztwa. Wnikliwej, detektywistycznej, policyjnej roboty, która chwilami podobna była do układanki z tysiąca puzzli.

Ja niestety, mimo maksymalnego skupienia, przy końcu pogubiłam się w ofiarach, sprawcach, złodziejach, hosztaplerach, kobietach lekkich obyczajów, kochankach, profesorach, Majkach, Kingach, Tolkach, Krzyśkach, Kubach a także w samych nazwiskach Kądzielskich, Potockich, Andrzejewskich, Wachów i wielu innych. Wątek zmarłych na ospę dzieci dodatkowo zagmatwał fabułę. Autorowi nie zabrakło fantazji i polotu do stworzenia skomplikowanej fabuły. Widocznie mi zabrakło wystarczająco dużo zaparcia, by ją docenić.

Moja ocena: 6/10

Za egzemplarz recenzencki bardzo dziękuję Wydawnictwu Zysk i S-ka.

„Lepiej już umrzeć” Andrew Child, Lee Child

LEPIEJ JUŻ UMRZEĆ

  • Autorzy: ANDREW CHILD, LEE CHILD
  • Wydawnictwo: ALBATROS
  • Seria: JACK REACHER. TOM 26
  • Liczba stron: 384
  • Data premiery:  23.03.2022r.
  • Data premiery światowej: 27.10.2021r.

W styczniu br. @WydawnictwoAlbatros przy okazji premiery serialu wypuściło na polski rynek czytelniczy wznowiony pierwszy tom serii o Jacku Reacherze pt. „Poziom śmierci” (recenzja na klik). Ten Reacher podobał mi się bardziej, niż Reacher z 25 tomu pisanego przez Lee Childa razem z bratem Andrew (recenzję przypominam tutaj: „Strażnik”). Lee Child jest jednak wybitnym twórcą sensacyjnych opowieści. Nie mogłam więc podarować sobie kolejnego prezentu od @WydawnictwoAlbatros, za który przy okazji bardzo dziękuję i odmówić sobie przeczytania najnowszej części sagi zatytułowanej „Lepiej już umrzeć”, która premierę miała 23 marca br. Zapraszam na krótką recenzję najnowszego tomu😊.

– To niebezpieczne. ­- Przechodzenie przez ulicę też.” -„Lepiej już umrzeć” Andrew Child, Lee Child.

Reacher nic nie traktuje jako niebezpieczeństwo. Każde wyzwanie jest możliwe do okiełznania. Każdy bandyta możliwy do pokonania. Tym razem Reacher na swej drodze spotyka Michaelę Fenton, byłą agentkę FBI, która poszukuje zaginionego brata Michaela, weterana wojennego. Reacherowi perspektywa spotkania z miejscowym gangsterem Dendonckerem i jego gorylami wydaje się od początku bardzo kusząca. Dlatego nie zastanawiając się nad konsekwencjami ofiarowuje Michaeli swoją pomoc. A Ci co śledzą jego losy wiedzą, że pomoc Reachera zwykle gwarantuje sukces.

Sama fabuła mnie jednak zawiodła. Wydawała mi się w stosunku do poprzedniej opisanej w „Strażniku” mniej porywająca. Jej plusem jest jednak, że nie rozwlekała się do niebotycznych rozmiarów jak w poprzednich częściach. Pozytywnie zaskoczyła mnie postać Michaeli Fenton. Została skonstruowana jako inteligentna, silna, przedsiębiorcza i nad wyraz sprawna, mimo swej ułomności, kobieta. Jej ogromną zaletą jest, że nie wdzięczyła się do Reachera, jak to się czasem działo w poprzednich częściach😉. Styl pisania jest bardzo męski. Narracja pierwszoosobowa z perspektywy Reachera jest bardzo skondensowana, bez zbędnych ozdobników i zbytniej zawiłości. Taki męski styl pisania jest idealny w książkach sensacyjnych, gdzie liczy się tempo działania i szybka akcja. Gdzie dla czytelnika mniejsze znaczenie ma scenografia, charakteryzacja, rys psychologiczny postaci, czy jego cechy fizyczne, a bardziej liczy się to, co dzieje się wokół bohaterów, jakie występują wzajemne interakcje. Reacher się zmienia. Uświadomiłam to sobie czytając kolejny tom, do napisania którego Lee Child zaprosił swego brata Andrew. Wiem już, że jeden  z moich ulubionych sensacyjnych bohaterów nigdy nie będzie już taki, jak z pierwszych części. Będzie chyba już do końca mniej brutalny, bardziej empatyczny, ale na szczęście tak samo skuteczny i przewidujący.

Książka bezsprzecznie dla fanów sensacji. Dla fanów Reachera. Wysokiego, silnego mężczyzny, byłego żandarma wojskowego, który przemierza amerykańskie drogi siejąc spustoszenie wśród tych, których często nie mają odwagi ruszyć miejscowi stróże prawa. Lubimy czytać, oglądać superbohaterów. Reacher jest jednym z nich. Udanej lektury.

Moja ocena 6/10.

Recenzja powstała dzięki Wydawnictwu Albatros.