Recenzja przedpremierowa: „Gra Luizy” Anna Robak-Reczek

GRA LUIZY

  • Autorka: ANNA ROBAK-RECZEK
  • Wydawnictwo: W.A.B
  • Liczba stron: 288
  • Data premiery: 15.09.2021r.

„Kto czyta książki, żyje podwójnie” –  Umberto Eco.

Zdecydowanie coś w tym jest. Pewnie w życiu każdego z nas przychodzi taki moment, że nie możemy uwierzyć, że życie które toczymy jest naszym własnym. Nie możemy uwierzyć, że to co nas dotyka dzieje się naprawdę. Że czujemy, że żyjemy w jakiejś alternatywnej rzeczywistości, w jakimś Matrixie. Że to co się dzieje, wydarza się naprawdę. Wtedy tym chętniej sięgamy do książek. Do innych historii, czasem lepszych, czasem gorszych, czasem szczęśliwszych, a czasem jeszcze trudniejszych. Sięgamy, by odciągnąć emocje, zanurzyć się w inne życie, obce życie. W takie całkowicie inne od mojego życie zabrało mnie @wydawnictwo.wab umożliwiając mi przeczytanie premiery z 15 września. „Gra Luizy” Anny Robak-Reczek to historia inna niż wszystkie. To historia psychopatki.

Psychopatki radzącej sobie w życiu. Psychopatki, która po śmierci matki wróciła do swego ojca, Witolda do Polski. Psychopatki poddającej się terapii i będącej dla psychoterapeuty otwartą księgą, z której można czytać ciekawą opowieść. Opowieść o losie trudnym, bezkompromisowym, z wieloma błędami w przeszłości, które kładą się cieniem na aktualne życie. Opowieść o Luizie, która jest inna, niż większość z nas bardziej odważna, bez empatii, bezczelna, potrafiąca wikłać się w tarapaty. To też opowieść o trudnych decyzjach, o trudnych relacjach, które rodzą się w głowie, w umyśle kogoś niezwykle pogmatwanego.

Pierwszy raz przeczytałam książkę, którą główną bohaterką jest osoba cierpiąca na psychopatię i jest tego całkowicie, bezdennie świadoma. Pierwszy raz przeczytałam książkę, w której główna bohaterka jest sobie, mimo choroby, sterem i okrętem, i ten okręt wcale nie tonie. To nowatorskie podejście do tej choroby, nowatorskie podejście do chorych osób. Podróż w osobowość Luizy bardzo mi się podobała. To skomplikowana osoba, idealna na bohaterkę powieści. Jej decyzje momentami wprawiały mnie w osłupienie, inne śledziłam z niedowierzaniem. Czasem ofiara swej choroby, czasem sprawca. Bardzo dobrze Autorka rozbudowała wątek relacji Luizy ze swoim ojcem, trudnej relacji. Relacji, w której wzajemne animozje i zawód rodzicielski przeplatają się z odpowiedzialnością, czasem chorą, czasem podszytą strachem. Motyw Olafa, Mańka, Kamila czy „rodaka z Jackowa” dodał powieści rysu obyczajowego, rysu damsko – męskiego. Ile w psychopatce jest kobiecości, a ile ciągłej walki i potrzeby konfrontacji? Ile uczucia, a ile manipulacji? Te wszystkie elementy Autorka objęła fabułą, te wszystkie kwestie Autorka rozgryzła w bardzo dobry, powieściowy sposób.

To nie powieść paradokumentalna, nie medyczna, to powieść osadzona w pewnej rzeczywistości, która dla Luizy jest mniej trudna, niż dla jej otoczenia. To powieść o zdobywaniu, traceniu, stawianiu czoła swoim demonom. To powieść dla każdego, kto chce przeczytać o kobiecie, świadomej swojej siły mimo swej ułomności. O kobiecie, która mimo wszystko walczy o każdy kolejny dzień. I to, co ważne, napisana bardzo dobrym językiem, prostym, śmiałym.

ps. jedyny minus powieści to okładka. Kompletnie nie w moim guście.

Moja ocena: 8/10

Za możliwość zapoznania się z lekturą przedpremierowo bardzo dziękuję WYDAWNICTWU WAB.

„Zaplanuj sobie śmierć” Milena Wójtowicz

ZAPLANUJ SOBIE ŚMIERĆ

  • Autorka: MILENA WÓJTOWICZ
  • Wydawnictwo: W.A.B.
  • Liczba stron: 336
  • Data premiery: 02.06.2021r.

Przyspieszam trochę z zaległymi recenzjami. Taki mam plan, a co z niego wyjdzie to się okaże😉. Już praktycznie deszczowy sierpień za nami, a ja jeszcze nie rozprawiłam się do końca z czerwcowymi premierami. Jedną z takich premier jest najnowsza książka „Zaplanuj sobie śmierć” pióra @wojtowiczmilena wydana nakładem @wydawnictwo.wab. Jako zadeklarowana, ogromna fanka twórczości Joanny Chmielewskiej z każdego okresu😊, nie mogłam nie skusić się, by przeczytać tę pozycję. Cóż może być przyjemniejszego od komedii kryminalnej osadzonej w realiach absurdów przedsiębiorstwa produkcyjnego? No, chyba tylko wino…tfu, raczej niewiele. Tak, zdecydowanie powinnam odpowiedzieć „niewiele”.

Cała historia zaczęła się w pechowy piątek trzynastego. W jednym z dużych przedsiębiorstw produkcyjnych, gdzie terminy i plany produkcyjne mają ogromne znaczenie, z nieznanych rąk ginie główny planista. I tu zaczyna się zabawa😉. Jak to zwykle w komediach kryminalnych bywa, wszyscy wydają się podejrzani. Działania inspektora Chętka dodatkowo nie zsyłają na zarząd spokoju, wręcz przeciwnie pogrążają firmę w chaosie. Wszystko zdaje się sypać, a sam sufit zbliżać do podłogi. Na szczęście firma posiada bezcenny kapitał, to pracownicy!!! Pracownicy, którzy rozpoczynają własne nieudolne śledztwo. Śledztwo, które rzuca nowe światło na to, co zdarzyło się Mirkowi Biernackiemu.

Pracowaliście kiedyś w korporacji? Ci co odpowiadają tak, pewnie nie raz na własnej skórze doświadczyli absurdów panoszących się w dużej firmie. Jest ich całkiem sporo. Korpo-gadki, korpo-maile, korpo-zwroty, korpo-spojrzenia spod byka, korpo-plany, korpo-KPI itepe itede. Jak w te wszystkie absurdy zawita morderstwo jednego z ważniejszych pracowników, to mamy dosłownie wydarzenia jak z Chmielewskiej z serii o Lesiu, gdzie dziwnym trafem ginęło wielu związanych z biurem architektonicznym. I przyznam, że książka Mileny Wójtowicz historie spod pióra Chmielewskiej trochę mi przypomina. Bardzo trudno jest konkurować z jedyną Królową polskich kryminałów, wiem, wiem. Dlatego nie było wielkiego „WOW”. Książkę czytało się bardzo lekko i przyjemnie. Podobny poziom absurdu ze znanych mi komedii kryminalnych i osadzenie akcji w dużej firmie dodaje lekturze niezwykłego uroku.

Ja przy lekturze bawiłam się znakomicie. Chwilami żałowałam, że książka ma tylko niewiele ponad trzysta stron, jak w powiedzeniu „wszystko co dobre szybko się kończy”. W „Zaplanuj sobie śmierć” znajdziecie znaczną dawkę humoru. Mnie najbardziej urzekły gagi sytuacyjne, niedopowiedzenia czy zwykłe omyłki, które w tym gatunku wprost uwielbiam. Podejrzenia gonią podejrzenia, winni stają się niewinnymi i odwrotnie, do tego motająca się kadra i naciski z góry, uff każdy chciałby poznać rozwiązanie zagadki, każdy. Wy też? Mam nadzieję, że tak. Biegnijcie do księgarni czy biblioteki, nie pożałujecie. Życzę Wam dużo śmiechu i pamiętajcie, „śmiech to zdrowie”!!!

Moja ocena: 7/10

Za możliwość zapoznania się z lekturą bardzo dziękuję WYDAWNICTWU WAB.

„Wizjer” Magdalena Witkiewicz

WIZJER

  • Autorka: MAGDALENA WITKIEWICZ
  • Wydawnictwo: W.A.B.
  • Liczba stron: 352
  • Data premiery: 16.06.2021r.

Kolejna czerwcowa premiera, której recenzję nadrabiam to „Wizjer” @Magdalena Witkiewicz Official od @wydawnictwo.wab. Nie ukrywam, że książki Autorki bardzo sobie cenię. Moją historię z jej twórczością zaczęłam od „Po prostu bądź” i „Cześć, co słychać”, następnie zrecenzowałam „Czereśnie zawsze muszą być dwie”, by wreszcie zachwycić się Autorką w krótszej formie w antologiach opowiadań pt. „Teraz cię rozumiem mamo” i „Niegrzeczne last minute”. Gdy otrzymałam „Wizjera”, którego okładka po prostu zaparła mi dech w piersiach, bez zbędnej zwłoki zaczęłam czytać. Czytać, czytać, by dowiedzieć się kim jest, lub czym jest i co robi tytułowy Wizjer. Jak daleko sięga jego oko?

Czy myślisz, że znasz swoją rzeczywistość? Czy twierdzisz, że nic cię nie zaskoczy? Czy jesteś pewna/pewny, że wszystko na co patrzysz i czego dotykasz jest tym, czym myślisz? Jeśli tak, to przedstawiam Ci Wizjera, który w życiu Laury – samotnej matki, wprowadził chaos i osadził niewiarygodne rzeczy. Wizjera, który zawładnął jej znajomymi, dziwnymi wypadkami w jej otoczeniu, czy niespotykanymi dotychczas samobójstwami. Wizjera, który z jakiś powodów obrał sobie za ofiarę Laurę, młodą matkę zajmującą się „projektowaniem i prognozowaniem zachowań oraz potrzeb konsumentów”. Co motywuje Wizjera to zniszczenia Laurze życia? Jej praca, rodzina, znajomi, a może ona sama? Tego musicie dowiedzieć się sami.

Zacznę trochę od innej strony. Swego czasu zachwyciłam się serią Jakuba Szamałka, która opowiada o równoległej wirtualnej rzeczywistości, która nie jest tak bezpieczna, jak nam się wydaje. Książka „Wizjer” Magdaleny Witkiewicz kojarzy mi się z tym cyklem. Jest ona bowiem bardzo dobrze napisanym thrillerem, w którym występują twisty fabularne i więcej jest znaków zapytania niż odpowiedzi. Sama Laura jako bohaterka przypadła mi do gustu, jest inteligenta, niezależna, samodzielna. pracuje jako analityk w banku i zajmuje się przetwarzaniem danych. Sama wychowuje jest małego synka. Poznajemy Laurę mniej więcej w czasie gdy udaje się na konferencję tematyczną dotyczącą przetwarzania danych i nowych technologii. Poprzednia, w której brała udział znacząco zmieniła jej życie. Czy tym razem będzie tak samo? Kobieta dowiaduje się o samobójstwie swojego znajomego. Powiedzieć, że jest w szoku, to nic nie powiedzieć. Jurij według niej nie był człowiekiem, który mógłby się podsunąć do takich rozwiązań. Nieoczekiwanie okazuje się, że w tej samej firmie w której pracował inne osoby pełniące ważne stanowiska również popełniły samobójstwa. Czy to zbieg okoliczności? Wokół Laury zaczynają dziać się dziwne rzeczy, zmienia również pracę i zaczyna pracować w firmie, która organizowała konferencję a, z którą związany był jej znajomy.

Powieść przedstawia niepokojącą, ale jednak realną rzeczywistość, gdzie ktoś może kierować życiem innych ludzi wykorzystując do tego owoczesne technologie. Czy jest możliwe, że z pozoru normalnie przebiegające życie było realizowanym przez kogoś innego planem? Jest to lektura wciągająca z ciekawą fabułą. Jej zaletą są  realistyczni bohaterowie, tacy z krwi i kości. Akcja toczy się bardzo ciekawie, po kolei odsłaniając interesujące nas fakty. Chociaż pod koniec zaczęłam się już domyślać rozwiązania całej zagadki, muszę przyznać, że było bardzo interesujące. To jest najlepsza zachęta, by sięgnąć po książkę, w której Wasz dotychczasowy świat przestanie istnieć. W której Wasz świat rozbije się na milion kawałków. Udanej lektury. Nie zwlekajcie, czytajcie!!!

Moja ocena: 7/10

Recenzja powstała dzięki WYDAWNICTWU WAB.

Recenzja przedpremierowa: „Niewinny” Graham Moore

NIEWINNY

Autor: GRAHAM MOORE
Wydawnictwo: W.A.B.
Liczba stron: 432
Data premiery : 1.09.2021r.
Data premiery światowej: 18.02.2020r.

Za dwa tygodnie dzieci idą do szkoły, a @wydawnictwo.wab razem z nami świętować będzie premierę „Niewinnego” Grahama Moore’a – laureata Oscara za scenariusz do filmu „Gra tajemnic”. Ja z twórczością tego pisarza i scenarzysty nie miałam do tej pory do czynienia. Tym chętniej zanurzyłam się w świat zagadek i prawniczych zawoalowanych tajemnic, o których liczyłam przeczytać w jego książce. Mimo, że od premiery światowej minęło półtora roku dla polskiego czytelnika jest to premiera z 1 września. Czy udana?

(…) lepiej puścić wolno dziesięciu winnych niż niesłusznie skazać niewinnego” – „Niewinny” Graham Moore.

Z takim przekonaniem ławniczka Maya Seale w 2010 roku zaczęła batalię o uniewinnienie Bobby’ego Nocka, czarnoskórego, młodego nauczyciela języka angielskiego oskarżonego o uwiedzenie i zamordowanie swojej piętnastoletniej uczennicy, Jessiki Silver, której ciała nigdy nie odnaleziono. Za jej głosem podążali kolejno, z różnych pobudek pozostali z ławy przysięgłych, Cal, Carolina, Trisha, Lila, Wayne, Peter, Jae, Fran, Kathy, Yasmine, i Rick. Dziesięć lat później Maya, aktualnie adwokatka w sprawach karnych, sama potrzebuje pomocy wymiaru sprawiedliwości. W jej pokoju hotelowym odnalezione zostaje ciało jednego z członków ławy przysięgłych, najbardziej gorliwego orędownika winy uniewinnionego Bobby’ego, Ricka Leonarda.  Zaczyna się pościg nie tylko w poszukiwaniu prawdy i winnego śmierci Ricka, lecz także po raz kolejny prawdy o tym, czy faktycznie Bobby Nock jest winny śmierci Jessiki. Losy przysięgłych zostają ze sobą splecione po raz drugi, tylko, że w tym przypadku orzekać będą całkowicie w sprawie kogoś innego.

Thriller prawniczy w najlepszym wydaniu!

W latach dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku (ale to brzmi!!!) zaczęłam śledzić losy bohaterów serialu „Ally McBeal” – amerykańskiego tasiemca telewizyjnego rozgrywającego się w środowisku prawniczym, który emitowany był w Polsce w latach 1998-2003. W serialu tym twórcy niejednokrotnie umiejętnie obrazowali rolę i mechanizmy działające wśród członków ławy przysięgłych obnażając niedoskonałość tej instytucji władzy sądowniczej. Jak można orzekać o czyjejś winie bądź nie, jeśli:

(…) trudno jest na kogoś spojrzeć i zawyrokować o tym, kim tak naprawdę jest” – „Niewinny” Graham Moore.

I tu dostrzegam podobieństwo między śledzonym przeze mnie serialem telewizyjnym, a książką Grahama Moore’a. Dziesięć lat po wydaniu wyroku członkowie ławy przysięgłych nadal nie mają pewności, czy wydali słuszny wyrok. Co poniektórzy kajają się przed światem przepraszając za wydany werdykt. A wystarczyło tylko konsekwentnie trzymać się obranego kursu nie dając się przekonać, nie dając się zmanipulować przez orędowniczkę niewinności Bobby’ego. Bobby’ego, który uciekł, który schował się przed światem w przeddzień kolejnej rocznicy feralnego wyroku, jakby chciał przypiąć sobie jednak winę za zniknięcie Jessiki.

Moore umiejętnie obnażył działania i motywacje przysięgłych dostosowując do tego celu konstrukcję książki. Gdzieniegdzie współczesną fabułę książki przecinają rozdziały umiejscowione w okresie od 29 maja 2009 do 19 października 2009 zatytułowane imieniem kolejnego sędziego przysięgłego, który zasiadł w ławie przysięgłych. Z tych fragmentów dowiadujemy się co skłoniło konkretnego przysięgłego do zmiany zdania, co spowodowało, że przyjęli rolę przysięgłego oraz jaka była ich sytuacja domowa, finansowa, a także jakimi argumentami Maya dała radę ich przekonać, dlaczego finalnie zagłosowali „niewinny”. Bardzo podobał mi się motyw przedstawienia, jaki wpływ udział w rozprawie i pięciomiesięczna rola przysięgłych wpłynęła na dalsze życie sędziów. Na ich życie rodzinne, zawodowe, na umiejętność odnalezienia się we współczesnym świecie i zdolność do życia „po wyroku”, gdy ponad osiemdziesiąt procent społeczeństwa amerykańskiego uważało Bobby’ego za winnego zarzucanego mu czynu. Ta sprawność do życia ze stygmatem tego, który uniewinnił, który poddał się presji. Mistrzowsko autor podszedł do tej kwestii kreśląc czasem bardzo skomplikowane i trudne opisy bohaterów. Sam pomysł, by spleść ponownie losy sędziów przysięgłych zasługuje na uznanie. Zmieniły się okoliczności, zmienił się też skład, nie każdy dotrwał do drugiej rundy, ale zadanie wydaje się bardzo podobne. Po raz kolejny skład ławniczy musi orzec na czyjąś korzyść bądź też przeciwko komuś. Czy podołali? Czy tym razem byli jednomyślni od samego początku?

Bardzo dobra książka! Warto ją przeczytać! Jest to książka, którą czyta się jednym tchem. Pochłonęłam ją w jeden wieczór i myślę, że to świadczy o jej jakości. Podjęte w niej wątki, nawet poboczne splatają się w jedną całość narracyjną, która jest konsekwentna od samego początku do samego końca. Autor nie pogubił się w niej, nie zapędził się w „kozi róg”, stworzył dzieło kompletnie spójne. Do tego język. Bardzo przyjemny, prosty. Tajemnica, prawda, półprawda, kłamstwa to elementy, które sprawdziły się w „Niewinnym”. Nie każdy okazał się tym za kogo się podał, nie każdy okazał się bez skazy.

ps. lekko zmylił mnie autor wprowadzając trzech sędziów rezerwowych. Momentami nie mogłam doliczyć się tej dwunastki, gdy na stronie 87 wymienieni zostali również pozostali powołani przez amerykański wymiar sprawiedliwości.

Moja ocena: 9/10

Za możliwość zapoznania się z lekturą przedpremierowo dziękuję WYDAWNICTWU WAB.

„Znaleziona” Gytha Lodge

ZNALEZIONA

Autorka: Gytha Lodge

Wydawnictwo: W.A.B.

Cykl: DCI Jonah Sheens (tom 1)

Data premiery: 2021-07-14

Data premiery światowej: 2019-01-10

Liczba stron: 432

Na początek parę faktów😊. „Znaleziona”, która premierę miała 14 lipca br. to pierwsza książka @GythaLodge – dramatopisarki mieszkającej w Cambridge – opublikowana w Polsce. Jest również jej debiutem literackim i pierwszą książką z cyklu o nadkomisarzu Jonahu Sheens. Światowe premiery miały już dwie kolejne części. Już przebieram nogami czekając gdy @Wydawnictwo W.A.B., szczęśliwie dla nas czytelników, je wyda😉.

Przed rozpoczęciem czytania powieści nieznanego autora, zawsze czuję lekki dreszczyk emocji. Czy tym razem doświadczyłam „efektu rogów”, czy „efektu aureoli”? Czy znajomość z nowym śledczym w nowej literackiej serii zaczęła się obiecująco? Pięć dni po polskiej premierze przeczytałam już wiele pozytywnych opinii. Mam nadzieję, że ciekawi Was czy je podzielam. Zapraszam więc do przeczytania przygotowanej specjalnie dla Was recenzji „Znalezionej” Gythy Lodge. 

(….) Jak można się cieszyć rozkoszą bez cierpienia? (…) Gdyby rozkosz nie była ulotna, stałaby się normą, prawda? Czymś zwyczajnym. A wtedy od razu zrobiłaby się nudna. Rozczarowująca. Nieistotna.” Znaleziona” Gytha Lodge

Dawno, dawno temu na początku lat osiemdziesiątych ubiegłego wieku grupka nastolatków wybrała się na biwak. Otaczała ich piękna przyroda, chłodziła rzeka, przeszkadzała wysoka temperatura. Z niedogodnościami, jak i frustracjami radzili sobie używając wspomagaczy. Całkowicie nieodpowiednich dla kilkunastolatków. Dla Topaz, Coralie, Jojo, Connora, Aurory, Bretta, czy Daniela. To wtedy zaginęła czternastoletnia Aurora, której ciało przypadkowa rodzina odnalazła trzydzieści lat później. Sprawą zajmuje się Nadkomisarz Jonah Sheens z konstabl Hanson. Na nowo wszczęte śledztwo od początku napotyka wiele trudności. Pamięć zatarła pewne okoliczności i sytuacje. Nikt z ówczesnych uczestników biwaku nie jest już niczego pewien. Sam Sheens jest osobiście związany ze sprawą. Wiele lat temu znał uczestników biwaku. Biwaku, wokół którego ktoś jeszcze się kręcił. Do tego wychodzi na jaw podejrzenie korupcji sprzed trzydziestu lat i celowe zmylenie psów tropiących użytych w przeszłości do odnalezienia Aurory. Czy tajemnice lata osiemdziesiątego trzeciego ujrzą światło dzienne?

Konstrukcja książki pomaga czytelnikom zanurzyć się w wydarzenia sprzed trzydziestu lat. Bieżąca fabuła przeplatana jest rozdziałami z lata 1983, rozdziałami zatytułowanymi imionami uczestników, z których perspektywy czytamy o tym, co działo się na biwaku. Ten sposób zobrazowania historii potwierdza jak wiele zależy od punktu widzenia, jak wiele szczegółów było nieznanych innym biwakowiczom i jakie wydarzenia spowodowały powstanie wspólnego sekretu. Mówiąc słowami autorki, „(…) jeden człowiek tak naprawdę jest wieloma osobami” i każdy z nas chce coś przed kimś ukryć.  Gytha Lodge oprócz wątków typowo policyjnego śledztwa wzbogaciła fabułę historiami z życia tych, którzy z biwaku wrócili. Jedni żyją w świetle jupiterów, są osiągającymi sukcesy politykami, inni zdobywają sukcesy sportowe. Jeszcze inni pozostali „głową w chmurach” i nadal przeciwstawiają się uciskom, niesprawiedliwości, walczą z podziałami malując graffiti na ścianach. Bez względu jednak na to jaką drogę wybrali, tajemnica z przeszłości i odnalezienie ciała Aurory splata ich losy na nowo, spaja jak agrafka.

Trochę praca Sheensa i Hanson kojarzy mi się z kryminałami skandynawskimi. Sam sposób prowadzenia akcji i działań śledczych przywodzi na myśl skandynawskie pióro. Bez wątpienia „Znaleziona” to nie typowy brytyjski kryminał. Nie ma w nim zbyt długich opisów, ciągłych zwrotów do przeszłości, rozmieniania każdego słowa, gestu, ruchu, wyrazu twarzy na drobne. Tym Autorka mnie bardzo zaskoczyła. Tą wartkością akcji. Mimo, że fabułę przeplatają retrospekcje nie znużyły mnie odnośniki do przeszłości, do tego co się wydarzyło. W wielu miejscach brak jakichkolwiek tropów. Śledztwo na różnym etapie przywodzi na myśl innego podejrzanego. Autorka myli czytelnika, kluczy. To powoduje, że czyta się jednym tchem i trudno od książki się oderwać. To wielka umiejętność uknuć intrygę kryminalną wokół jednego zdarzenia, bez innych, kryminalnych, trudnych i pasjonujących wątków. To dowodzi, że cała fabuła została dobrze przemyślana od początku do końca. Ciekawa jestem, czy kolejne dwie części serii będę czytała tak samo z zapartym tchem.

Mówią, że „młodość ma swoje prawa”. To prawda. Młodym wybaczamy wiele. Tolerujemy przygody z alkoholem, niezobowiązującym seksem, czy próby z narkotykami. Wybaczamy słabości, błędy, zagubienie. Jak w tym wszystkim odnaleźć winnego? Kogo obarczyć odpowiedzialnością za tragedię? Miałam z tym problem. Do samego końca. Spróbujcie i Wy rozwikłać tą zagadkę, co stało się z Aurorą. 

Moja ocena: 7/10

Książkę otrzymałam od Wydawnictwo: W.A.B., za co bardzo dziękuję.

„Biel” Małgorzata Oliwia Sobczak

BIEL

  • Autor:MAŁGORZATA OLIWIA SOBCZAK
  • Wydawnictwo:W.A.B.
  • Seria: KOLORY ZŁA. TOM 3
  • Liczba stron:416
  • Data premiery:19.05.2021r.

Długo czekałam na swoją „Biel” od Wydawnictwa W.A.B. z 19 maja. Nie mogłam się doczekać. Paczka szczęśliwie dotarła, a ja zanurzyłam się w dalsze losy bohaterów z tryptyku „Kolory zła” od @Małgorzata Oliwia Sobczak – autorka. Chcecie przypomnieć sobie jak zrecenzowałam poprzednie dwie części cyklu? Nic trudnego  wystarczy kliknąć Czerwień oraz Czerń. Chcecie dowiedzieć się co myślę o najnowszej części? Nic trudnego  wystarczy przeczytać tą recenzję. Czyż to nie udany przepis na poszukiwanie kolejnej książki do przeczytania?

Dziwne, że ta przeszłość zaczęła wracać. Jakby ktoś odkręcił kurek i stara woda zalała teraźniejszość.”

„Biel” Małgorzata Oliwia Sobczak

Dziwne, że tak kończy się trylogia „Kolory zła” Małgorzaty Oliwii Sobczak. Dziwne, że wydarzenia z 2015 roku rozpoczęły się tak naprawdę w 1988, gdy Polskę zasnuła kurtyna komunizmu. Gdzie policja była jeszcze milicją. Gdzie cinkciarze i prostytutki współpracowali i z mafią, i z m… też na „m”, ale milicją. Dziwne, że to Ewa rozpoczyna i kończy tą kryminalną historię. Spina ją jak klamrą. Ewa, która „Wiedziała o sobie wszystko. I nienawidziła siebie jak nikogo na świecie”.  Ewa, która interesowała się śmiercią swojej koleżanki, Miśki. Śmiercią samobójczą wskutek skoku z okna sopockiej kamienicy. Świadkiem tej tragedii jest Iwona Woch fotografka mająca studio naprzeciwko (pssst, z posłowia dowiedziałam się, że podobna Iwona istnieje naprawdę). 

Sprawą, po swoim szczęśliwym powrocie z Kartuz do Trójmiasta, zajmuje się Leopold Bilski. Prokuratorskie działania wspierają Kita i Pająk oraz aspirant Anna Górska. Górska, którą już nic z Bilskim nie łączy. Odkrywają, że Miśka przed śmiercią była krępowana i duszona. Wszystko zdaje się do siebie pasować. Miśka bowiem była prostytutką. Przy czym nie odnaleziono natarczywego klienta, który wytłumaczyłby ślady na ciele Michaliny. Bilski zaczyna więc kopać głębiej. Odzywają się do niego duchy przeszłości. Odzywa się do niego ojciec, Miłosz Bilski, który zginął siedemnaście lat wcześniej w niejasnych okolicznościach. Odzywa się do niego śledztwo, który wtenczas ojciec Leopolda prowadził. Śledztwo w sprawie prostytutki, Teresy Dulewicz, która zmarła przez „(…) typowe zadławienie. Na szyi otarcia naskórka i sińce.”. Odzywają się do niego duchy znajomych rodziców, współpracowników ojca, milicyjnych oficerów i komunistycznych notabli. Duchy, które albo zamilkły na zawsze, albo świetnie odnalazły się w wolnej Polsce. Co łączy te dwa śledztwa? Czy ofiary, czy modus operandi, czy sprawca?

Raz, dwa, trzy

I koniec trylogii. Koniec nietypowy, niespodziewany. Dużym zaskoczeniem była podróż z bieżącego wątku kryminalnego do czasów rodziców Leopolda. Do czasów jego ojca, też prokuratora. Czasów matki, która wiedziała o zdradach męża. Czasów żony przyjaciela ojca, która również wiedziała o zdradach męża. Czasów, gdy kobiety nosiły swetry, żakiety z poduchami na ramionach, przepasane czarnym, szerokim pasem oraz elastyczne, świecące getry i szpilki kaczuszki. Panowie zaś nosili się w jasnej marynarce stylizując się na Dona Johnsona. Ta podróż w nieznaną przeszłość Bilskiego okazała się dla mnie nawet ważniejsza, niż niezawinione śmierci luksusowych prostytutek. Z napięciem śledziłam kolejne przedstawiane losy współpracowników milicyjnych, prokuratorskich, z którym stykał się młody Leo, których znał osobiście, których w pewnym momencie musiał zacząć podejrzewać. Momentami wszyscy byli podejrzani. Wszyscy, którzy przewinęli się w śledztwie ojca Bilskiego. Na tym polega dobry kryminał, że autor kluczy wątkami, by zmylić czytelnika.

Sprawca z roku 2015, no cóż, był totalnym zaskoczeniem, przyznaję. Nawet w roli czytelnika, jak się okazało, myślę pewnymi schematami i te schematy mnie gubią.

Bardzo dobry okazał się wątek związku pomiędzy rodzicem a dzieckiem. W wielu wymiarach autorka zobrazowała jak ważne są relacje, powiązania. Jak wraca do nas, całkiem niespodziewanie genotyp. Takich par rodzico – dzieci w książce jest wiele. Każda jest inna. Każda czymś innym naznaczona. Każda ma inną historię, traumy i bóle do przepracowania. O każdej czytałam z zaciekawieniem.

Nie jest to jednak moje wymarzone zakończenie trylogii. To raczej rozliczenie. Rozliczenie Bilskiego. Z poprzednich śledztw, z poprzednich decyzji osobistych, z błędów ojca. Zabrakło mi niespodziewanych zwrotów akcji, ciągłego zaskoczenia, że to nie ten i nie ten, i nawet nie ten jest sprawcą, nie jest temu wszystkiemu winny. W wątku sprzed siedemnastu lat od początku podążałam ścieżkami osób z kręgu bliskich znajomych. O ile współczesny wątek kryminalny był dla mnie skrojony na miarę, o tyle czasy Miłosza Bilskiego niekoniecznie. Mimo, że miło było wrócić do czasów gdy pamięta się tamtą modę i sposób umeblowania prawie każdego polskiego M3 czy M4.

Moja ocena: 7/10

Za możliwość zrecenzowania książki bardzo dziękuję Wydawnictwu W.A.B.

Premiera – „Druga żona” Sheryl Browne

DRUGA ŻONA

  • Autor: SHERYL BROWNE
  • Wydawnictwo: W.A.B.
  • Liczba stron: 384
  • Data premiery: 02.06.2021r.

Czasem rozpoczynając recenzję muszę wspomnieć o autorze. Dzieje się tak w dwóch przypadkach. Pierwszy, bliski memu sercu, gdy autora znam i zrobił na mnie wrażenie lub całkowicie odwrotnie. Drugi przypadek to wtedy, gdy nie znam kompletnie żadnych wcześniejszych książek autora. Tak jest w przypadku Sheryl Browne. Nie czytałam jej „Opiekunki”. Nie mam więc wyrobionego zdania. Wiem tylko tyle, że jest to „brytyjska pisarka, która specjalizuje się w thrillerach psychologicznych” (źródło: LC). Brytyjka, hm…może być różnie. Mroczno, ciężko lub całkowicie lekko, mimo trudnego tematu, jak w przypadku Beliny Bauer (moja recenzja Ostrze).

O czym jest ta historia?

To historia o kobietach. To historia o Nicole, Olivii i Rebecce. Historia o żonach. Tylko, która z nich jest tą drugą?

To historia o przyjaźni, w której Nicole dla Becky była „(…) bardziej jak siostra niż przyjaciółka – jak rodzina, z którą Nicole nie czuła się szczególnie związana”.

To historia o małżeństwie Nicole z Richardem. Małżeństwie zakończonym nagłą śmiercią samobójczą Nicole.

To historia o dociekaniu prawdy. Prawdy w sprawie Nicole. Prawdy, która nie była tak oczywista jak ją przedstawiał jej mąż.

Jaka jest ta historia?

Ciekawa. To ciekawy obraz z pozoru idealnego małżeństwa, z pozoru idealnego ojca wychowującego samotnie dorosłą córkę, z pozoru idealnych relacji.

Autorka umiejętnie wprowadziła czytelnika w zawiłą sytuację Nicole. Nicole o dwóch twarzach. O twarzy oczami Richarda, która uwielbiała sprzątać, kochała zimne i białe wnętrza, utrzymująca sama ogromny dom w nienagannej czystości, rzucająca malowanie farbami olejnymi, gdyż brudzą, traktująca malowanie tylko jako hobby. O twarzy oczami Rebecci, niecierpiąca sprzątać, uważająca, że szkoda życia na utrzymywanie domu w czystości, nienawidząca usługiwać własnemu mężowi, dla której malowanie było sensem życia, nieodłącznym elementem życia, bez którego trudno jej było żyć. Która z tych twarzy była prawdziwa? Twarz oczami Rebecci ,czy twarz oczami Richarda?

Postać Nicole to dobrze wykreowany przykład kobiety zniewolonej. Kobiety, która wpadła w sieć manipulacji, sieć sztucznych zależności i wyimaginowanych krzywd. Sieć na nią zastawioną. Sieć, od której nie potrafiła się uchronić. Autorka często wracała do pierwszego nieudanego małżeństwa Nicole, jak sama go nazywała z mizoginem. Jakby chciała nam zwrócić uwagę, że tak nieudane małżeństwo może odcisnąć istotne piętno. Piętno, które ciągnie się za nami nawet w nowym życiu. Życiu wymarzonym. Nicole nie potrafiła się od myśli na temat pierwszego męża wyzwolić. Wracała do tego co się zdarzyło, co się działo. Przeżywała na nowo. Na nowo śniła swój koszmar.

Bardzo polubiłam postać Rebecci. Silnej, władczej, inteligentnej kobiety. Kobiety szukającej prawdy. Kobiety nie dającej się omamić. Zdecydowanej, sprytnej i wolnej. Wolnej w swoim życiu.

To ciekawy thriller. Thriller psychologiczny o relacjach. O relacjach damsko – męskich, relacjach pomiędzy dziećmi a rodzicami, relacjach pomiędzy przyjaciółmi. To thriller o manipulacji, o wytwarzaniu sobie ofiary, ofiary, którą można gnębić zaspokajając swoje sadystyczne żądze.  To thriller o wmawianiu, że rzeczywistość co poniektórym się ubzdurała, się zakrzywiła. I wreszcie to thriller o kłamstwie i kłamcach, którzy nas otaczają, czasem nawet bardzo blisko. Tak blisko, że już bliżej się nie da.   

Moja ocena: 8/10

Za możliwość przeczytania książki jeszcze przed premierą bardzo dziękuję Wydawnictwu W.A.B.

„Ostrze” Belinda Bauer

OSTRZE

  • Autor:BELINDA BAUER
  • Wydawnictwo:W.A.B.
  • Liczba stron:384
  • Data premiery:28.10.2020r.

Oj długo, bardzo długo „Ostrze” od Wydawnictwa W.A.B. czekało na mojej półce. Tłumacząc się napiszę tylko, że nie mogłam zmotywować się do lektury czytając w opisie wydawcy, że trójka dzieci została sama w samochodzie, gdy matka „(…) poszła szukać jakiegoś telefonu, by zadzwonić po pomoc. Odchodząc, powiedziała: „Zostańcie tu. Wrócę szybko!”. Ale nie wróciła…”. Zaintrygował mnie ten opis, nie powiem. Przeczytałam nawet parę stron. Trauma dzieci, samotność powaliły mnie od pierwszych kartek. Dlatego do tej pozycji musiałam dojrzeć. Odczekać, aż opadnie pierwszy kurz. Aż nabiorę odwagi, nie tyle jako czytelniczka, ile jako matka i przeczytam, co dalej działo się z Jackiem oraz jego dwoma młodszymi siostrami, Joy i Merry.

Nie było happy endu

Niestety nie było. Dzieci jak z najsmutniejszej z bajek braci Grimm zostały same. Jack przez trzy lata opiekował się siostrami sam udając, że lata chwila wróci tata. Tata, który dwa lata po tych traumatycznych wydarzeniach wyszedł po mleko i nie wrócił. Jack starał się jak mógł, jak na kilkunastolatka przystało. Zapewniał pożywienie, czasem niezgodnie z prawem. Czerpał z ciemnych stron miasta szukając sposobu na utrzymanie sióstr. Sióstr, którymi chciał się opiekować najlepiej jak potrafi. Perspektywa Jacka jest pierwszą.

Drugą perspektywą jest życie Catherine While. Ciężarnej żony Adama. Żony, która znajduje bogato zdobiony nóż z kartką z napisem „Mogłaś zginąć”. Co zdarzenie w domu Catherine ma wspólnego z Jackiem i ciągle otwartym śledztwem w sprawie śmierci jego matki? Czy Catherine i Jack powinny obawiać się tej samej osoby?

Takie dzieci istnieją.

Jestem tego pewna. Takie dzieci jak Jack. Dzieci opiekujący się swoim rodzeństwem, opiekujący się samodzielnie swoimi rodzicami. Dzieci szukający sposobu na zdobycie pożywienia. Dzieci popełniający przestępstwa, by mieć co do ust włożyć, czy prostytuujący się. Dzieci żyjące na ulicach. To nie książka fantasy. Tak czasem się dzieje, tak czasem się zdarza. Co rusz o nich czytamy, co rusz oglądamy je w telewizji.

Oprócz bolesnego wątku obyczajowego, w powieści dobrze skonstruowany został wątek kryminalny. Podobały mi się postaci śledczych: Reynoldsa i Marvina. Doświadczonego śledczego, za karę wysłanego na prowincję z niedoświadczonym żółtodziobem. Żółtodziobem popełniającym błąd za błędem. To nietypowy londyński klimat. Nietypowi detektywi. Ich relacja przypominała mi trochę Flipa i Flapa. Każdy chciał się przed drugim popisać, każdy chciał powiedzieć z dziką satysfakcją „A nie mówiłem”. Nie są to jednak postaci przeszkadzające w odbiorze książki. Raczej ją dopełniają, w typowy, charakterystyczny, angielski sposób. Z typowym, charakterystycznym, angielskim humorem. Z typowymi, charakterystycznymi, angielskimi przywrami.

Druga połowa książki zdecydowanie słabsza. Jakby autorka nie wytrzymała napięcia, nie zdołała sprostać oczekiwaniom. Jakby chciała dopłynąć za wszelką cenę do brzegu. To spłaszczyło całkowicie wątek intrygi kryminalnej. Usunęło napięcie, niespodziewanie. Samego sprawcę Bauer opisała w dość oczywisty sposób. Nie poznałam jego motywów, przyczyn jego zezwierzęcenia. Poznałam tylko boleść, którą niósł wokół siebie. Otoczenie, które pustoszył sprytnie się ukrywając, sprytnie się maskując.

Bardzo dobry język, dialogi. Akcja i atmosfera jak na gatunek stosunkowo lekka. Co uratowało tą pozycję? Na pewno, pomysł, styl i bohaterowie. Thrillera było relatywnie mniej. Jest to jednak lektura przyjemna, na którą warto poświęcić swój czas.

Moja ocena: 7/10

Za możliwość zapoznania się z lekturą bardzo dziękuję Wydawnictwu W.A.B.

Recenzja przedpremierowa – „Złudzenie” Nicola Rayner

ZŁUDZENIE

  • Autor:NICOLA RAYNER
  • Wydawnictwo:W.A.B.
  • Liczba stron:384
  • Data premiery: 19.05.2021r.

Zamień spanie na czytanie! lub Mniej spania więcej czytania! Zawsze chciałam tak zacząć recenzję. Wreszcie mi się udało. Oczywiście czasownik „spać” możecie zamienić na „grać”, „oglądać” czy jak tam wolicie. Ja postępuję zgodnie z przytoczonymi hasłami i kultywując zwyczaj zarywania nocy, by zdążyć zaprezentować Wam kolejną książkę, która będzie miała premierę 19 maja. Przedstawiam recenzję drugiej książki Nicoli Rayner „Złudzenie” od wydawnictwa W.A.B. Przygodę z autorką zaczęłam Dziewczyną, którą znałaś. W recenzji debiutanckiej powieści autorki napisałam „(…) miałam wrażenie, że to wszystko już było, duszny, niespokojny klimat, ten sposób pisania i narracji, podobno bohaterowie. Książka bez wątpienia nie jest wybitna ani nowatorska”. Czy druga powieść okaże się podobna do poprzedniej?

Rzeczy, które wydają się niewybaczalne, czasami przestają takie być”.

„Złudzenie” Nicola Rayner

Ona. Dorosła kobieta. Fran. Siostra Ellie. Księgarka. Od szkoły średniej zakochana w Charlesie, chorobliwie, niewłaściwie, z prawdziwą pasją. Stalkerka ? Prawie. Jej życie. Z jednej strony spokojne, wyważone. Pracuje z książkami, które kocha. Ma jedną prawdziwą przyjaciółkę obok siebie i niezmieniony od wielu lat obiekt swych westchnień. Z drugiej strony samotna. Bardzo samotna. Ciągle przeżywająca śmierć Matki, przez duże „M” i brak kontaktu z młodszą siostrą Ellie przez prawie trzy lata, która skłócona wyjechała nie pozwalając zapoznać się jej z siostrzenicą Rosy. Rosy, która miała niedługo pojawić się na świecie. Jej przeszłość. Życie w prywatnej szkole z internatem w Chesterfield, podział na lepszych i gorszych, normalnych i freakowatych, molestowanie, wykorzystywanie dla własnych celów, naśmiewanie się, ośmieszanie, wszechobecna przemoc psychiczna i fizyczna tych z piedestału, zwykle króla i królowej balu.

Tak naprawdę opis wydawcy kompletnie nie pasuje do fabuły. Z opisu wynika, że jest to mocny thriller psychologiczny z silnym i rozbudowanym wątkiem stalkerstwa. Nic takiego się nie stało. Przez pierwsze 200 stron mamy raczej nudną, rozwlekającą się obyczajową fabułę opartą na zwierzeniach i życiu Fran, która głęboko wierzy w ogromną miłość do kolegi z roku Charlesa. Fran jest narratorką w całej powieści. Jej uczucia, wierzenia, obyczaje i przeszłość oraz jej perspektywa jest więc w niej najważniejsza. Pojawił się w tej części wątek zaskoczenia. Jest nim śmierć kolegi z roku – Dickiego, który zginął tragicznie pod kołami londyńskiego metra. Tragiczna śmierć, której świadkami było wielu. Śmierć, która po pierwszym szoku przestaje wydawać się przypadkowa. Wszyscy wydają się być podejrzani, sama Fran, Charles, źle potraktowane w przeszłości kobiety, nawet siostra Fran – Ellie.

Jestem zmuszona powielić moją opinię. Widocznie pióro Rayner nie dla mnie. Dla „Złudzenia” jak nic pasuje moja opinia z poprzedniej książki autorki „(…) wszystko już było, duszny, niespokojny klimat, ten sposób pisania i narracji, podobno bohaterowie. Książka bez wątpienia nie jest wybitna ani nowatorska”. Zwróciliście uwagę na okładkę? Kolorystyka i pomysł żywcem z „Dziewczyny, którą znałaś”, co nie zmienia faktu, że obie mi się wyjątkowo podobają.

Autorka sięgnęła po sprawdzone motywy. Nieszczęśliwa miłość, tajemnica przeszłości, zebrane w młodości rany, które do tej pory nie zagoiły się, nie przestały krwawić. Rany pod przykrywką ośmieszania, żartów i mówiąc kolokwialnie „nabijania się”. Jakby autorzy mieli za zadanie ciągle nam przypominać, jak ważne jest to, na co pozwalamy naszym dzieciom, a czego nie akceptujemy, bo potem jest już za późno. Wszyscy oprawcy dorośli. Wszystkie ofiary dorosły. Każdy ma swoje rodziny, każdy ma swoich partnerów, każdy ma pasje, pracę i plany na przyszłość, każdy ma swoje problemy. Los ponownie ich ze sobą splata. Ale Fran ciągle się zastanawia, czy może im ufać, czy może ufać duchom swojej przeszłości.

Sama Fran bardzo mnie denerwowała. Szczególnie w pierwszej połowie. Po przeczytaniu całej książki miałam wrażenie, że były dwie bohaterki. Fran sprzed dwusetnej strony i Fran po dwusetnej stronie. Bohaterka przeszła chyba jakiś szybki kurs dojrzewania i terapii behawioralnej, ciągle w sferze domysłów.  W pewnym momencie Fran zaczęła myśleć. Patrzeć na wszystko co ją otacza i na rzeczywistość, którą kurczowo sobie sama kreowała w sposób bardziej realny i obiektywny. Zaczęła dostrzegać kim są ludzie, którymi się otacza. Na kogo naprawdę może liczyć i komu na niej naprawdę zależy.

Bardzo podobała mi się opisana relacja Fran z matką, przez duże „M” za którą ciągle tęskni. Ta matka przez duże „M” niepokoiła mnie od samego początku. Zastanawiałam się kiedy te duże „M” na coś się przyda. Kiedy wreszcie wybuchnie jak wulkan rozżarzoną lawą. Kiedy się dowiem dlaczego matka jest cały czas przez duże „M”. Niestety, nie doczekałam się. Duże „M” nie miało kompletnie znaczenia. Relacja Fran z siostrą w ogóle mnie nie przekonała. Fran cierpi, tęskni, jest na Ellie zła, że po kłótni nie widziały się prawie trzy lata. Nie może jej wybaczyć, że przez jej krnąbrność nie poznała swojej siostrzenicy. Oprócz tęsknoty nic nie robi. Nie szuka jej, nie pojechała do niej. Komunikuje się przez FB, w mailach, w smsach. Jakby sama godziła się na taką formę kontaktu. Jakby jej to wystarczało.

W opisie wydawcy przeczytałam: „Zapierająca dech w piersiach opowieść, pełna niespodziewanych zwrotów akcji. Myślicie, że wiecie, jak to się skończy? Chyba jednak nie…”. Hm… ani zapierająca dech, ani pełna niespodziewanych akcji. Zapewne dlatego, że przeczytałam ostatnio dużo wyśmienitych książek, otrzymałam jakiś szósty zmysł czy niebiańską iskierkę w prezencie. W okolicy dwusetnej strony zaczęłam podejrzewać, kto w tej historii gra tak naprawdę pierwsze skrzypce, kto jest najbardziej istotny. No cóż, trafiłam w sedno. Sami rozumiecie, że dla mnie książka mogłaby mieć dwieście, a nie prawie czterysta stron.

Ta książka to złudzenie. To fakt. Złudzenie, gdyż jest o czymś innym, niż wynika to z opisu wydawcy. Czymś wcale nie gorszym, złym czy nudnym. Czymś innym, a inność warto samemu weryfikować.

Moja ocena: 5/10

Za możliwość zapoznania się z lekturą przedpremierowo bardzo dziękuję Wydawnictwu WAB.

 

„Czerń” Małgorzata Oliwia Sobczyk

CZERŃ

  • Autor:MAŁGORZATA OLIWIA SOBCZAK
  • Wydawnictwo:W.A.B.
  • Seria: KOLORY ZŁA. TOM 2
  • Liczba stron:416
  • Data premiery:06.05.2020r.

Lada chwila, bo już 19 maja ukaże się najnowsza część serii od @ Małgorzata Oliwia Sobczak – autorka pt. „Biel”. Pojawiły się już przedpremierowe recenzje i w większości są pozytywne.  Ja ciągle czekam na mój egzemplarz. Mam nadzieję, że zdążę przedpremierowo Wam go polecić. To właśnie nowa premiera zmotywowała mnie, by nadrobić zaległość z poprzedniego roku i przeczytać wreszcie drugą część cyklu. Ciągle jednak pamiętam pierwszą pt. „Czerwień” (moją recenzję znajdziecie tu: klik). Będąc na wakacjach, leżąc przy basenie nie mogłam się oderwać, od czasu do czasu komentując zwroty akcji,co denerwowało moją przyjaciółkę leżącą obok. Do czasu… Jak sama zaczęła czytać, robiła to samo. Szkoda, że drugą część „Czerń” nie czytałyśmy razem. Wiele bym dała, by słyszeć czy reaguje tak samo jak ja.

Na płaszczyźnie przestępczej nie istnieją przypadki, są jedynie tropy kształtujące mapę zbrodni.”

„Czerń”  Małgorzata Oliwia Sobczak

Kilka miesięcy po poprzedniej sprawie z „Czerwieni”

Wtedy toczy się fabuła drugiej części cyklu. Nowy wątek, nowe miejsce. Przygody Prokuratora Leopolda Bilskiego zostały umiejscowione w Kartuzach. Małej miejscowości, w której teoretycznie nic się nie dzieje. Właśnie, teoretycznie… Samo miejsce akcji już wiele obiecuje. Najbardziej skrywane tajemnice gnieżdżą się właśnie w takich małych, leniwych miasteczkach. To właśnie w tym miejscu ginie siedmioletni Piotruś, syn pisarki Julia Sarman powracającej do Kartuz ze Stanów Zjednoczonych. Równocześnie śledczy z Sopotu odkrywają powiązanie z Kartuzami w sprawie innego zaginionego dziecka, trzynastoletniej Amelii Stępień. To w Kartuzach mieszka babcia zaginionej dziewczynki. Śledztwo zostało powierzone asesor Annie Górskiej. Jest to jej pierwsza poważna sprawa, w której liczy na pomoc Bilskiego.

Trzy kolory = Kolory zła

Nie wiem co to będzie w „Bieli” na którą bardzo, ale to bardzo czekam. „Biel” to trzeci kolor, czy będzie tak samo zły, ooops, a raczej tak samo dobry?

„Czerń” okazała się lepsza od pierwszej części, chociaż wydawało się to mało prawdopodobne. Bardziej mroczna, bardziej dająca do myślenia. Wielowątkowość jest jej mocną stroną. Różne tematy splatają się ze sobą, nie plączą fabuły tylko ją wzbogacają i urozmaicają. Jak zwykle autorka potrafiła trzymać mnie w napięciu doprowadzając momentami do skrajnego zdenerwowania.  Bardzo podobał mi się wątek pokazywania różnych motywów z przeszłości bohaterów. Zdarzeń, decyzji, myśli i czynów, które mają wpływ na bieżące wydarzenia. Sobczak umiejętnie, wręcz wyśmienicie potrafi opisywać przeszłość, wodząc czytelnika za nos do samego końca, nie odkrywając ostatecznie żadnych kart. Wątek kryminalny wbija w fotel. Tak dzieje się w sytuacji, gdy w zbrodnię zostają wplątane dzieci, nieskalane dzieci, obdarte w jednej chwili z niewinności. Niesłusznie, bezpowrotnie.

To wszystko w tle rodzinnych dramatów, rodowych sekretów,  relacji z burzliwego etapu dorastania, dziecięcych lęków i skrywanych głęboko przez wiele, wiele lat ran, niezagojonych ran.  Dodatkowym atutem książki są świetnie skrojeni bohaterowie. Leopold Bilski – mężczyzna po przejściach, ciągle przeżywający wydarzenia opisane w pierwszej części, nieprzepracowane traumy. Te jego dojrzewanie dodaje mu uroku, tajemnicy. Bilski o wiele bardziej zaciekawił mnie w tej części, mimo swego pragmatyzmu i żelaznych zasad. Anna Górska lepiej radzi sobie z poprzednimi wydarzeniami. Wydaje się być silniejsza. Pomaga jej w tym praca. W pełni się jej oddaje realizując zadanie za zadaniem. Ta zadaniowość pozwala jej żyć, pozwala jej zapomnieć i zatracić się w codzienności. Dlatego jest taka wyrazista, taka ciekawa.

Oj długo bym mogła spoilerować i zachwycać się tą pozycją. Na koniec dodam tylko, że kompletnym majstersztykiem było osadzenie akcji w kaszubskim klimacie. Klimacie, którego pozornie nie da się podrobić, a Małgorzacie Oliwii Sobczak udało się to brawurowo. Ja książki odłożyć nie potrafiłam póki nie dobrnęłam do brzegu. Przeczytajcie koniecznie i dajcie znać czy Wam się to udało.

Moja ocena: 9/10

Za możliwość przeczytania książki bardzo dziękuję WYDAWNICTWU WAB.