„Wstyd” Robert Małecki

WSTYD

  • Autor: ROBERT MAŁECKI
  • Wydawnictwo: CZWARTA STRONA
  • Liczba stron: 408
  • Data premiery: 13.04.2022r.

@robertmalecki.autor, Ćwirlej, Chmielarz, Ostaszewski, Mróz to kawalkada moich ulubionych rodzimych autorów kryminałów. Mam słabość do tych pisarzy i wszystkie kolejne publikacje czytam w ciemno. Nigdy się jeszcze nie zawiodłam😉. O przygodzie literackiej z Robertem Małeckim pisałam przy okazji recenzji „Najsłabszego ogniwa”. Przeczytałam i serię z Grossem, i wznowioną z Benerem, a także „Żałobnicę” i „Zmorę”. „Wstyd”, który premierę miał 13 kwietnia br. pochłonęłam praktycznie w jeden wieczór. I tylko i wyłącznie dzięki współpracy z Wydawnictwem @czwartastronakryminalu mogę podzielić się z Wami moimi spostrzeżeniami po przeczytaniu tej książki.

Z opisu Wydawcy wynika, że to „Mocny thriller kryminalny o uczuciu, które może dać początek złu, i o mrocznej drodze ku prawdzie, która wyniesiona na powierzchnię, rani do krwi.” Tak emocjonujący opis musi być zapowiedzią dobrej książki.

Z takim założeniem wciągnęłam się w historię Julii Karlińskiej, byłej była policjantki nazywaną Karlą. Aktualnie uczy historii w liceum medycznym. Jest też samotną matką nastoletnich bliźniaków. Zawód zmieniła po tragicznej śmierci męża, również policjanta, który zginął w wypadku komunikacyjnym, po którym sprawcy nigdy nie znaleziono. Jej życie wywraca się do góry nogami, gdy Karlińska w jednym dowiaduje się o zabójstwie Sławomira Nowaka, swego kolegi z grona nauczycielskiego oraz o zaginięciu jednego z synów. Gdy okazuje się, że chłopak stracił życie, Karlińska postanawia podjąć działania śledcze. Od razu również łączy obie sprawy, tylko pozornie ze sobą niezwiązane.

Bardzo lubię historie, w których wątek kryminalny składa się z dwóch lub więcej z pozoru niepowiązanych ze sobą spraw. Ta konstrukcja sprawdza się wyśmienicie. Wzmacnia zainteresowanie czytelnika, gdyż chyba każdy chce odkryć, o co tak naprawdę w tych sprawach chodzi. Małecki potrafi skonstruować wciągającą fabułę, w której bardzo dużo się dzieje. „Wstyd” zawiera ich wystarczającą ilość. Książkę czytałam bez okładania, a to zawsze jest miara dobrego literackiego dzieła. Do tego te emocje, które Autor we mnie wzbudził. Najpierw strata męża – policjanta. Tragedia żony i tragedia życia w roli samotnej matki. Później strata jednego z synów. Strata, z której prawie każda matka nie potrafi się nigdy otrząsnąć. Gdy w tragicznych okolicznościach umiera ileś osób z naszego otoczenia, zawsze podejrzewamy, że chodzi o nas. Czy tak jest i tym razem, tego musicie dowiedzieć się sami czytając „Wstyd”.

Zawiodło mnie trochę zakończenie. Nie ukrywam oczekiwałam wielkiego WOW, którego na końcu nie było. Nie zgodzę się także z opinią Wydawcy z jego opisu. Dla mnie książka bardziej wkomponowuje się w gatunek bardzo dobrego kryminału, niż „mocnego thrillera”. Emocje owszem i były, ale bardziej na płaszczyźnie załamanej żony i zdruzgotanej matki. Wątki obyczajowe zostały oddane z pełnym zaangażowaniem oraz właściwym stopniem natężenia. Potwierdzam, że spodobały mi się na równi z głównym wątkiem kryminalnym. To jest rozwijająca się cecha charakterystyczna Autora, którą zauważyłam przy okazji „Żałobnicy”, „Zmory”, czy „Najsłabszego ogniwa”.

Jeśli lubicie kryminały, w których poruszane są bardzo ważne tematy obyczajowe, a akcję kształtuje ciekawa kobieca postać to „Wstyd” jest bez wątpienia książką dla Was. Miłej lektury!

Moja ocena: 8/10

Recenzja powstała dzięki Wydawnictwu Czwarta Strona.

„Naga prawda” Ryszard Ćwirlej

NAGA PRAWDA

  • Autor: RYSZARD ĆWIRLEJ
  • Wydawnictwo: MUZA
  • Seria: ANETA NOWAK. TOM 4
  • Liczba stron: 448
  • Data premiery: 06.04.2022r.

Pierwszą książką, którą przeczytałam autorstwa @cwirlejryszard był pierwszy tom serii z Anetą Nowak pt. „Jedyne wyjście” (recenzja na klik). Potem nadrobiłam kolejne części. Z wielką radością przywitałam więc prezent od @wydawnictwo.muza.sa w postaci czwartej części cyklu, który premierę miał 6 kwietnia br. Z wielką radością zapowiadam recenzję „Nagiej prawdy” Ryszarda Ćwirleja!  

Gdy w fabule wątek kryminalny kręci się wokół polityki, zawsze jest ciekawie. Tak jest i tym razem. W łóżku urzędnika państwowego znalezione zostaje ciało kobiety. To nie jedyny pytajnik. Śledczy odkrywają również śmierć trzyosobowej rodziny w zatopionym samochodzie. A sytuację komplikuje fakt, że znika poznańska kelnerka, która – jak się szybko okazuje – coś miała wspólnego z pozostałymi sprawami. Do akcji rusza młoda i ambitna podkomisarz Aneta Nowak uwielbiająca hot dogi ze stacji benzynowej, kawę oraz szybkie motory. O przepraszam, Nowak nie cierpi tego słowa. Już się poprawiam 😉,  szybkie motocykle.

Lubię tę serię😊. Od początku z sympatią czytam o głównej bohaterce. Podoba mi się, że Ryszard Ćwirlej stworzył kobiecą postać na miarę polskich czytelniczek. Ciekawą, nieszablonową, znającą swoją wartość, niezwykle zmotywowaną i idealnie wkomponowującą się w zdominowany przez mężczyzn policyjny świat w Szamotułach. Jej stosunek do płci przeciwnej również mi się podoba. Nie cierpi na „bezpańskość”, nie uważa, że tylko mężczyzna u jej boku zwiększy jej poczucie wartości i że jest on jej potrzebny do szczęścia. Tym większy szacunek dla Autora, że stworzył taką postać.

Książka to klastyczny, przewybornie skonstruowany kryminał. Ryszard Ćwirlej bardzo składnie zobrazował żmudną, policyjną robotę. Z pytaniami bez odpowiedzi, z dowodami bez składu i ładu oraz ogromem papierkowej roboty. Autor rozbudował fabułę o prywatne życie śledczych, które stanowi dla czytelnika pewną ciekawostkę. Dzięki temu dowiadujemy się, co kogo męczy, kto z czym nie potrafi sobie poradzić, kto nad czym pracuje. Wątek kryminalny złożony z trzech z pozoru niezwiązanych ze sobą spraw rozwijał się znakomicie. Już od samego początku czułam napięcie na myśl, jakie może być zwieńczenie tej historii, gdzie jest ten punkt styczny, kto z kim jakie ma relacje i na czym opierają się wpływy. To wszystko spowodowało, że narrację oceniam jako bardzo płynną. Następujące po sobie zdarzenia miały swoje uzasadnienie, nie były wyrwane z kontekstu akcji i nie były ozdobnikami, jak to często się zdarza.

Tak to bardzo dobry kryminał. Z nieszablonowym wątkiem kryminalnym i wyśmienitą główną bohaterką, dla której warto poświęcić czas i przeczytać o jej przygodach. Szczerze polecam. Również tym, którzy nie czytali poprzednich części. Powieść jest tak dobrze napisana, że można ją czytać oddzielnie.

Moja ocena: 8/10

Egzemplarz recenzencki otrzymałam od Wydawnictwa Muza, za co bardzo dziękuję.

„O włos” Katarzyna Bonda

O WŁOS

  • Autorka: KATARZYNA BONDA
  • Wydawnictwo: MUZA
  • Seria: JAKUB SOBIESKI. TOM 1
  • Liczba stron: 352
  • Data premiery: 23.03.2022r.

Nie mogę się dowartościowywać. Kompletnie się to nie sprawdza. W recenzji z 13 kwietnia br. książki pt. „Mamo, nie krzycz” (recenzja na klik) chwaliłam się, że opublikowałam już 19 opinii na temat książek wydanych w marcu i jeszcze 3 przede mną. Okazało się, że tych marcowych premier przede mną jeszcze więcej. Wczoraj na blogu pojawiła się zaległa recenzja piętnastego tomu z Chyłką, a dziś uzupełniam blog o moje spostrzeżenia związane z pierwszą częścią nowej serii autorstwa @Katarzyna Bonda wydanej nakładem @wydawnictwo.muza.sa. Książka miała premierę praktycznie miesiąc temu, tj. 23 marca br.

Jakub Sobieski to nie Hubert Meyer, ale Bonda, to zawsze Bonda😊.

Ofiarami są dwie dziewczyny, których ciała odnalezione zostały w Lesie Kabackim. Policjantów szokuje stopień zbezczeszczenia zwłok. Jakby morderca nawet po śmierci chciał zadać ofiarom ból, kolejne cierpienie. Jakby chciał pokazać całemu światu, że nie ma dla niego żadnych świętości. Odkryciu towarzyszy pukiel blond włosów związanych wstążką znaleziony w okolicy. Śledztwo zaczyna uwzględniać zamiłowanie zbrodniarza do fetyszu. Nadany mu zostaje nawet chwytliwy przydomek; Kosiarz z Kabat. Kosiarz, który umiłował sobie ofiary w świecie prostytutek. W świecie, który zamknięty jest dla detektywa Jakuba Sobieskiego i jemu podobnych.

Bonda zastosowała sprawdzający się w jej kryminałach schemat niewyjaśnionych zbrodni i grzechów z przeszłości. To zbudowało dodatkowe napięcie. Okazało się, że nie tylko tu i teraz było ważne. Czytelnik musiał być uważny cały czas zastanawiając się, gdzie jest początek tego współczesnego bestialstwa. Sam Sobieski to totalnie inna postać, niż mój ukochany Meyer. Autorka nie poszła na łatwiznę, nie użyła cech, które wpadły w oko wielu czytelnikom. Stworzyła całkowicie nowego bohatera, bez wątpienia bohatera z potencjałem. Jestem ciekawa jak będzie się rozwijała jego postać i czy kolejne jego ruchy w fikcyjnej rzeczywistości spotkają się z entuzjazmem z mojej strony. Zbrodnie opisywane w fabule nie są może wyszukane. Wręcz przeciwnie są zwierzęce. Tym sposobem Bonda opisała drapieżność  mordercy, któremu samo zabijanie nie wystarcza. Bardzo lubię nową narrację Autorki, która od trzech ostatnich tomów z Hubertem Meyerem jest bardzo przystępna, bardziej płynna, mniej męcząca, mniej wielowątkowa. Czasem mniej znaczy więcej, a mówienie bardziej po prostu też się sprawdza😊. Dzięki temu książkę oceniam jako dobry kryminał, który czyta się lekko. Może nie jest on arcydziełem gatunku, ale daje prawdziwą rozrywkę i wytchnienie po trudnym dniu. Intryga, jak to w dobrym kryminale ciekawa.

Lubicie kryminały ? Ja uwielbiam. Dlatego nigdy dobremu nie odmawiam. Polecam byście też przeczytali nową Bondę. A zapewniam, że czas spędzony z książką nie uznacie za zmarnowany.

Moja ocena: 7/10

Za możliwość przeczytania książki bardzo dziękuję Wydawnictwu Muza.

„Las zaginionych” Agnieszka Pietrzyk

LAS ZAGINIONYCH

  • Autor:AGNIESZKA PIETRZYK
  • Wydawnictwo: CZWARTA STRONA
  • Liczba stron:359
  • Data premiery:09.03.2021r.

Powieści Agnieszki Pietrzyk bardzo lubię, na najnowszą czekałam z wielką niecierpliwością. Niestety jak na złość, książka szła do mnie bardzo długo i ostatecznie dotarła prawie trzy tygodnie po premierze. Ważne jednak, że dotarła, przeczytałam ją z zapartym tchem, bardzo mi się podobała i teraz zapraszam Was do lektury recenzji.

Trzy nastolatki wybierają się konno do Parku Krajobrazowego Wysoczyzny Elbląskiej . Z przejażdżki wracają tylko dwie z nich, trzecia odłączyła się od nich w lesie i nie dotarła z powrotem. Do stadniny wrócił tylko jej koń. Nastolatki są przerażone i przygnębione, nie mają pojęcia co stało się z ich koleżanką. Niedługo po tym wydarzeniu z przejażdżki w tych lasach nie wraca kolejna amazonka. Tym razem to dorosła kobieta, który przyjechała w te okolice wraz z mężem i dziećmi, w odwiedziny do znajomych. Tymi znajomymi są rodzice dziewczyn, które wróciły z przejażdżki, podczas której zaginęła ich koleżanka. Czy to tylko nagły zbieg okoliczności? Czy te dwie sprawy są ze sobą połączone? Czy to możliwe, że ktoś poluje na amazonki? Śledczy szukają w okolicznych lasach tropu i starają się odpowiedzieć na pytanie co tak naprawdę się wydarzyło.

Powieść ma niesamowity klimat, pełen tajemnic, napięcia, różnorodnych emocji. Pojawia się w niej wątek z przeszłości, a ostatecznie nic nie jest takie jakie mogło by się wydawać. Rozstrzygnięcie całej intrygi jest w mojej opinii niezwykle oryginalne, zostałam zaskoczona i jestem pod ogromnym wrażeniem. Autorka świetnie oddała psychologię postaci, świetnie wykreowała bohaterów. To nie tylko opowieść o zagadce kryminalnej, ale przede wszystkim refleksja na temat tego jak bardzo niedomówienia, brak szczerości i zakładanie, że wiemy co ktoś czuje może mieć niszczący wpływ na nasze życie. To również opowieść o sile traumy, o tym jak silny wpływ może mieć ona na nasze życie, a także o tym, że nie należy sądzić po pozorach i , że ludzie mogą w sobie skrywać bardzo ponure tajemnice.

Gorąco Wam polecam tę powieść, gwarantuję, że się nie zawiedziecie i mam nadzieję, że podobnie jak w moim przypadku, ta opowieść na dobre zapadnie Wam w pamięć. Dla mnie autorka jest mistrzynią budowania tajemnic, niespodziewanych zwrotów akcji i złożonych, intrygujących wątków psychologicznych. To zdecydowanie jedna z najlepszych książek, które w tym roku przeczytałam, a było ich już trochę;)

Moja ocena: 9/10

Za możliwość zrecenzowania książki dziękuję Wydawnictwu Czwarta Strona.

„Dziecięce koszmary” Lisa Gardner

DZIECIĘCE KOSZMARY

  • Autorka: LISA GARDNER
  • Wydawnictwo: ALBATROS
  • Seria: Detektyw D.D. Warren. TOM 4
  • Liczba stron: 464
  • Data premiery w tym wydaniu: 23.03.2022r.
  • Data 1 polskiego wydania: 23.01.2013r.

Przygodę z Detektyw D.D. Warren rozpoczęłam od 10 tomu pt. „Powiem tylko raz”. Dzięki publikacji początkowych tomów cyklu przez @WydawnictwoAlbatros pierwsze przygody Pani Detektyw D.D. Warren poznałam również w książkach „Samotna” i „W ukryciu”. „Sąsiad”, który premierę miał 26 stycznia br.  „Dziecięce koszmary” to szósta książka serii, którą przeczytałam dzięki współpracy z Wydawcą. Książka premierę miała półtora tygodnia temu i musicie wiedzieć, że jest warta Waszej uwagi.

Wszystko się jednak zmienia. Nie od razu. Drobiazg za drobiazgiem, chwila za chwilą, decyzja za decyzją. Kawałek po kawałku oddajesz siebie. I nigdy już nic z tego nie odzyskasz”. – „Dziecięce koszmary” Lisa Gardner.

Detektyw D.D. Warren z zespołem zostaje wezwana do morderstwa. Na miejscu odkrywa śmierć rodziny Harringtonów; rodziców Patricka i Denise oraz trójki ich dzieci Jacoba, Molly i małego Ozziego, który wiele lat spędził w szpitalu psychiatrycznym. Teoria o rozszerzonym samobójstwie ojca rodziny pada dość szybko. Bezsenność i zmęczenie D.D. się pogłębia, gdy w podobnych okolicznościach zostaje zamordowana kolejna rodzina. Również córka Laraquette’ów była pacjentką szpitala psychiatrycznego. Co łączy te dwie zbrodnie? Czy tylko fakt, że dzieci były objęte opieką psychiatryczną? D.D. Warren wraz z innymi śledczymi stara się znaleźć punkt wspólny tych obu zbrodni. Wspólny mianownik wydaje się coraz bliżej, gdy ginie na dziecięcym oddziale psychiatrycznym Bostońskiej Kliniki Pediatrii mała pacjentka Lucy. Wystarczy tylko go znaleźć….

O wiele lepsza jest ta część od poprzedniej😊. Czytałam z zapartych tchem, do ostatniej strony, do pierwszej w nocy. Jak już wspomniałam w poprzednich recenzjach Lisa Gardner jest mistrzynią w konstruowaniu opowieści, w których istotną rolę jako ofiary odgrywają najmłodsi i słabsi. Porusza tym samym najczulsze struny duszy czytelnika. Tak zadziało się też tym razem. Niezwykle udał się Autorce motyw dzieci wymagających opieki psychiatrycznej. Skrzywdzonych, traktowanych jak zwierzęta, gdzie sytuacja społeczna wzmaga ich zaburzenia psychiczne. Opisy skrajnych zachowań wbijały mnie w fotel.

I zastanawiam się, czy właśnie tej nocy wreszcie mnie zabije. Poznajcie Evana, mojego syna. Ma osiem lat. – „Dziecięce koszmary” Lisa Gardner.

Tak o swym dziecku mówi Victoria. Narracja pierwszoplanowa z jej perspektywy jest niezwykle ważna w całej historii. Gardner podzieliła opowieść na trzy części, ponumerowane rozdziały zatytułowała dodatkowo imieniem bohaterek, które są narratorkami. Victoria jest jedną z nich. To wstrząsająca i przejmująca opowieść matki borykającej się w samotności z chorobą psychiczną syna. Z jednej strony silnej znoszącej w imię miłości wszystko, z drugiej bardzo słabej, nie potrafiącej oddać syna pod specjalistyczną opiekę medyczną i tylko traumatyczne wydarzenia są w stanie zmienić jej nastawienie. Gardner bardzo dobrze zobrazowała postać matki nie zapominając o innych bliskich. O Chelsea, siostrze Evana i o Michaelu – jego ojcu. Każdy z nich powinien odgrywać ważną rolę w jego życiu. Powinien. Podobny zabieg Autorka zastosowała w przypadku bohaterki o imieniu Danielle, która również opowiada swoją historię swoimi słowami. To jedyna ocalona, która w imię zadośćuczynienia służy innym wymagającym specjalistycznej opieki dzieciom. Każdego dnia na ostatnim piętrze Kirkland Medical Center stawia – mimo własnych traumatycznych doświadczeń – czoła wyzwaniom stawianych przez małych pacjentów. Raz z lepszym, raz z gorszym skutkiem. I Victoria, i Danielle mają wiele do zaoferowania. Są nietuzinkowymi bohaterkami o ujmującej historii. No i nie mogę zapomnieć o Gregu. Ten to był zagadką praktycznie przez całą powieść. Oj był…. Jedyna narracja trzecioosobowa to narracja zawarta w rozdziałach, w których opisane zostały śledztwo D.D. Warren. Tu Gardner zachowała poziom z poprzednich części. Śledztwo przedstawiła jako metodyczną trudną pracę, w których każdy szczegół może mieć znaczenie.

Nieoczywisty, ekscytujący, intrygujący i zajmujący thriller, gdzie role zostają odwrócone, a bezbronne dzieci stają się sprawcami. Gardner udowodniła, że potrafi skonstruować fabułę, w której nie wiadomo, gdzie jest początek, a gdzie koniec. Gdzie akcja, a gdzie reakcja. Gdzie przyczyna i gdzie skutek. Sama D.D. Warren nie zachwyca. Zachwycają za to inne kobiety. Kobiety interesujące w swej historii, jakże smutnej, jakże przykuwającej wzrok. Polecam szczerze !!!

Moja ocena 8/10.

Za egzemplarz recenzencki bardzo dziękuję Wydawnictwu Albatros.

„Wszyscy umarli” Anna Rozenberg

WSZYSCY UMARLI

  • Autorka: ANNA ROZENBERG
  • Wydawnictwo: CZWARTA STRONA
  • Cykl: DAVID REDFERN (Tom 3)
  • Liczba stron: 360
  • Data premiery: 09.03.2022r.

Dawidkiem Redfernem zachwyciłam się zarówno przy okazji pierwszej części pt. „Maski pośmiertne” (recenzja na klik), jak i drugiego tomu zatytułowanego „Punkty zapalne” (recenzja na klik). W każdej z części ten samotny policyjny wilk dociekał prawdy, borykał się z osobistymi problemami, tęsknił za Martą Sokolińską oraz uciekał przed atakującym go z ukrycia sprawcą. Z wielką uważnością przystąpiłam więc do czytania trzeciej części serii, która premierę miała 9 marca br., obawiając się, że będzie ona zwieńczeniem cyklu.  Na szczęście na @Anna Rozenberg można liczyć. Zakończenie książki „Wszyscy umarli” od Wydawnictwa @Czwarta Strona nie pozostawia złudzeń. Będzie czwarta część!!!

Pierwsze, co przyszło mu do głowy, to to, że nie chce wstawać że jest na to za smutny. Zawieszony między brakiem ochoty a siły, zastanawiał się nad seansem dzisiejszego dnia. Nie chciał się z nim mierzyć. Zupełnie jakby mroczny metronom odmierzał jego oddechy, a on czuł, że z każdą sekundą wskazówka coraz mniej się wychyla, sprawiając, że on nie jest w stanie się podnieść. Jednocześnie otaczała go bańka obojętności i nawet dzwoniący przy uchu telefon nie był w stanie jej rozbić.” – „Wszyscy umarli” Anna Rozenberg.

Taki nastrój ma Inspektor policji David Redfern. Jego życie ogarnęła katatonia podsycana brakiem wiadomości o Marcie Sokolińskiej, w której zniknięcie tylko on wierzy i jej koleżanka z Polski.  Chęć odnalezienia Marty skłania go do podjęcia decyzji o rzuceniu pracy w policji. Cienie przeszłości nie dają o sobie zapomnieć. Śledztwo w sprawie porywanych dzieci nadal jest w toku, wszystkie macki ośmiornicy nie zostały ucięte. Pytania związane z tajemniczym Palaczem nadal nie zaznały odpowiedzi. Dodatkowo w Pirbright, położonym nieopodal Woking dochodzi do morderstwa Kennetha O’Malleya, którego ciało zostaje znalezione na terenie parafii. Jedyny punkt stały to dziadek Redferna o polsko brzmiącym nazwisku; Siwiaszczyk, który zawsze służy mu pomocą i radą, a także mimo swoich lat troszczy się o niego każdego dnia.

Anna Rozenberg potrafi knuć rozbudowane fabuły, w których fakty historyczne odgrywają znaczącą rolę. Tak stało się i tym razem. Zagadkę kryminalną Autorka wzbogaciła tematem sukcesji jednego z najbardziej znaczących rodów w okolicy, który odegrał kluczową rolę w odnalezieniu znanego, angielskiego podróżnika Livingstone’a. To właśnie dzięki Henry’mu Mortonowi Stanleyowi wyprawa poszukiwawcza  zorganizowana przez „New York Herald” w dniu  27 października 1871 roku zakończyła się sukcesem. I obaj panowie szczęśliwie się spotkali (polecam rycinę ze spotkania, naprawdę urocza😊: link).  Umiejętność sfabularyzowania faktów historycznych to cecha wyróżniająca prozę Rozenberg. Potrafi robić to z prawdziwym wyczuciem. Nigdy nie czuję, by historii było za dużo oraz nigdy nie jest jej za mało. Tak w sam raz.

Po raz kolejny zwróciłam uwagę na kosmopolityczny charakter powieści.  Autorka żyjąca od ponad dziesięciu lat na Wyspach Brytyjskich obcuje z różnymi nacjami, narodowościami i tradycjami na co dzień. U nas ciągle tego za mało. Codzienne współżycie z osobami noszącymi takie nazwiska jak M’Hali, czy Cong Coh to ciągle rzadkość. Tak samo jak niecodzienny z pochodzenia jest, dla mnie ciągle, główny bohater, który nie wstydzi się polskich korzeni. Bohaterowie stanowią taki tygiel kulturalny wychodzący daleko poza Europę. Ta różnorodność została zobrazowana w bardzo dobry sposób, jest bardzo realna. Wzbogaca powieść sprawiając, że jest jeszcze bardziej wartościowa. Zapomniałabym napisać o dusznej, angielskiej, małomiasteczkowej atmosferze. W takim otoczeniu możliwe, że Anna Rozenberg sama żyje, dlatego tak łatwo potrafiła ją tak dobrze zobrazować. To coś wyjątkowego w dzisiejszej literaturze, ta gnuśność, niechęć do obcych, wzajemne poklepywania po ramionach, spiski i współudziały, często dziejące się mimochodem, bez jawnych ustaleń i uzgodnień. Wynaturzenia relacji znalazły bardzo dobre podłoże wśród postaci, którymi wzbogacona jest fabuła. Z jednej stroni wzbudzają sympatię, z drugiej niechęć. Nie są jednak obojętni i obojętnym obok nich nie można przejść. I oczywiście, jak to w takich miejscach bywa, każdy coś ukrywa i przed czymś się chroni. Ale o to właśnie chodzi w kryminałach! Byśmy w trakcie czytania do samego końca zastanawiali się, o co w tym wszystkim chodzi!!!

Szczerze polecam!!!

Moja ocena: 8/10

Za możliwość zapoznania się z lekturą bardzo dziękuję WYDAWNICTWU CZWARTA STRONA.

„Zniknięcie Pani Christie” Marie Benedict

ZNIKNIĘCIE PANI CHRISTIE

  • Autorka: MARIE BENEDICT
  • Wydawnictwo: ZNAK HORYZONT
  • Liczba stron: 352
  • Data premiery: 23.02.2022r.

To nie wyłącznie fantazja literacka Marie Benedict. To fakt, odnotowany w biografii najsławniejszej autorki kryminałów wszechczasów Agathy Christie. Z wielu źródeł dowiadujemy się, że 1926 rok był jednym z najtrudniejszych w życiu Agathy Christie. „Zmarła jej matka, brat uzależnił się od narkotyków, wydawcy nie spodobała się powieść „Zabójstwo Rogera Ackroyda”, a jej mąż Archibald Christie, zakochał się w innej kobiecie (Nancy Neele) i zażądał rozwodu. W grudniu 1926 pisarka zaginęła na 11 dni, co wywołało poruszenie w prasie (m. in.: The New York Times, Daily Herald). Do tej pory przyczyny tego zdarzenia pozostają niejednoznaczne. Przebywała wówczas w Hydropathic Hotel w uzdrowiskowym Harrogate (płn. Anglia). Zameldowała się tam pod nazwiskiem kochanki męża” (cyt. za: Wikipedia). To właśnie ta historia stała się kanwą dla literackiej opowieści wydanej pod tytułem „Zniknięcie Pani Christie” przez Wydawnictwa @znakhoryzont. I mimo, że od premiery upłynęło już sporo czasu, ze względu na rekonwalescencję, której byłam poddana przez trzy tygodnie, ja na recenzję zapraszam Was dopiero teraz. Na recenzję książki, której byłam bardzo ciekawa, jako niekwestionowana fanka kryminałów😊.

Zamarł. Choć był przyzwyczajony do mojej ekspresji, nie nawykł do tonu innego niż bierność, którą u mnie pielęgnował. Ale nic z siebie nie wydobył. Żadnych wyrazów współczucia. Przeprosin. Zapewnień o miłości. Nie zaoferował uścisku.” – „Zniknięcie Pani Christie” Marie Benedict.

Jej mąż Archibald Christie spędza weekend u swych przyjaciół Jamesów w Hurtmore Cottage, ze swoją kochanką Nancy u boku. Ona miała gościć w Beverly w Yorkshire. Jej mąż został ściągnięty przez policję z Hurtmore Cottage do domu w dniu 4 grudnia 1926 roku, w pierwszy dzień po jej zniknięciu. Ona pozostawiła mu list, w którym wszystko wyjaśniła. List zatajony, o którym nie miał dowiedzieć się zastępca szefa policji Surrey, Kenward, ani inspektor Goddard z policji Berkshire.

Jestem pisarką z misją. Najbardziej na świecie lubię odnajdywać ważne, skomplikowane, zapomniane kobiety z przeszłości i prezentować je we współczesnym świetle, gdzie w końcu możemy dostrzec ogrom ich wkładu i zrozumieć teraźniejszość” – tak o sobie pisze sama Marie Benedict w Posłowiu. I te wypełnienie misji się jej udało w „Zniknięciu pani Christie”. Benedict przyozdobiła prawdziwe wydarzenie z życia Królowej Kryminałów w fabularyzowaną historię. Historię o porzuconej kobiecie, zdradzonej przez tego, dla którego zerwała kiedyś zaręczyny. Historię o zadufanym w sobie mężczyźnie, który z łatwością poskromił tą, dla której meandry rozbudowanych i wielowymiarowych kryminalnych szarad nie są tajemnicą. Kobietę niegdyś entuzjastyczną, uważną i ciekawą świata, która w pewnym momencie zaczęła czuć tylko smutek i zniechęcenie, zaczęła mnożyć własną samotność.

Bardzo podoba mi się konstrukcja tej publikacji. Jest i początek i koniec. Są też dwie części. Pierwsza część podzielona jest na „przedtem” i „teraz”. Autorka w retrospekcji zawartej w rozdziałach o tytule „Rękopis” zabiera nam w historię związku Archiego i Agathy Christie, począwszy od 12 października 1912 roku, aż do 3 grudnia 1926 roku. Ta część powieści pisana jest w narracji pierwszoosobowej, z perspektywy samej Christie. Nie wiem, czy sama Christie chciałaby być pokazana w taki sposób światu. Jako kobieta porzucona poniżająca się w trakcie walki o miłość i uwagę męża, znosząca jego niewybredne sugestie i ociekające jadem uwagi. Na pewno chciałaby być pokazana jako kobieta z krwi i kości. Mająca swoje słabe strony i kompleksy, które raczej powinniśmy dla porządku nazwać lękami. Poznajemy ją także nie tylko w roli żony, matki, lecz także w roli córki, siostry i młodego podlotka, który zakochał się w przystojnym pułkowniku o niebieskich oczach na balu w Chudleigh. Całe poszukiwania i śledztwo objęte zostało rozdziałami zatytułowanymi kolejnymi dniami po zniknięciu oraz datami. Narrator trzecioosobowy opowiada o działaniach policji, bliskich Christie, a przede wszystkim jej męża od rozdziału „Pierwszy dzień po zniknięciu. Sobota 4 grudnia 1926 roku…”, aż do „Dziesiątego dnia po zniknięciu. Poniedziałek 13 grudnia 1926 roku..”. Druga część stanowi podsumowanie wszystkich wcześniej opisanych wydarzeń, ich wytłumaczenie i daje nadzieję, na lepszy początek po końcu, który stał się nieuchronny.

Język powieści jest bardzo przyjemny. Książkę czyta się lekko, jak rasową zagadkę kryminalną. Trochę psuła mi zabawę świadomość, że Christie nic się nie stało, że jej zniknięcie było świadome. Że to tak naprawdę był jej przytyk w nos samego Archiego, który postanowił kontynuować szczęśliwe życie poza ich małżeństwem. Jako wielka fanka Poirota i Panny Marple ten fakt z życia Christie był mi znany. Jednak przygodę z powieścią Marie Benedict traktuję jako podglądanie przez dziurkę od klucza. Przy czym fakt zniknięcia jest samą dziurką, a to co za nią, to książka zatytułowana „Zniknięcie pani Christie”. Wszystkie tajemnice, zawoalowane informacje i ukrywane wydarzenia z życia znanych i lubianych.

Moja ocena: 7/10

Dziękuję Wydawnictwu Znak Horyzont  za obdarzenie mnie zaufaniem i podarowanie mi recenzenckiego egzemplarza.

„Ultimatum” T. J. Newman

ULTIMATUM

  • Autorka: T. J. NEWMAN
  • Wydawnictwo: ALBATROS
  • Liczba stron: 352
  • Data premiery: 23.02.2022r.
  • Data premiery światowej: 06.07.2021r.

Kolejna premiera z 23 lutego br. od @WydawnictwoAlbatros to „Ultimatum” T. J. Newman. Jak napisałam w zapowiedzi fabuła niezwykle mnie zaintrygowała. Latając słyszymy zwykle: „Witam państwa na pokładzie samolotu(…) mam przyjemność być państwa kapitanem. Dzisiejszy lot potrwa pięć godzin i dwadzieścia cztery minuty i zanosi się na gładką jazdę”. Tak naprawdę pod tą wypowiedzią kryje się wiedza, że „od pół godziny jego żona i dzieci są zakładnikami człowieka gotowego na wszystko. Unikną śmierci, pod warunkiem, że kapitan wykona rozkazy porywacza i rozbije samolot”. A Wy lecicie razem z nim. Lecicie wierząc, że stery są w rękach jednego z najbardziej wykwalifikowanych pilotów i że to właśnie on posadzi, gdy przyjdzie odpowiednia pora, tę latającą maszynę bezpiecznie na płycie lotniska. Macie zamiar lecieć samolotem w najbliższym czasie? Ja tak. Więc miłego lotu!!!!

Tak naprawdę nigdy nie chodziło o rozbicie samolotu. (…) Chodziło o przebudzenie. O to, żeby zrobić coś na tyle dramatycznego, żeby ściągnąć waszą uwagę. Coś, nad czym nie mogliby przejść do porządku dziennego. To nie było nic osobistego.” -„Ultimatum” T. J. Newman.

Z opisu Wydawcy:  

„Bill musi dokonać wyboru – albo rozbije samolot w Waszyngtonie, albo jego rodzina zginie. Terrorysta zmusza go do zerwania łączności z ziemią, odcina od pasażerów, a jedynym sprzymierzeńcem Billa staje się główna stewardesa, która nie tylko będzie musiała zapanować nad rosnącą paniką pasażerów, ale również podjąć decyzję, czy w tak ekstremalnej sytuacji będzie w stanie zaufać kapitanowi… Bestsellerowa debiutancka powieść byłej stewardesy, do której prawa filmowe zostały kupione przez Universal Studios!”.

Mam nadzieję, że nie spojlerując przy jednoczesnym częściowym wykorzystaniu opisu Wydawcy, dobrze wprowadziłam Was w fabułę i nastrój tej sensacyjnej powieści. Zanim jednak przejdę do opinii na jej temat muszę wspomnieć o samej Autorce będącą ex pracowniczką księgarni, która przez dziesięć lat, aż do 2021 postanowiła być stewardesą. I to w trakcie całonocnych lotów pisała głównie „Ultimatum”. Zaciekawiła mnie nie powiem. Dodatkowo zachodzę w głowę, czy odważy się kontynuować literacką karierę.

To zdecydowanie dobry debiut. Może nie jakoś wybitnie trzymający w napięciu, ale jednak dobrze napisany. Zabrakło mi jednak całkowitego „WOW”. Fabuła okazała się przewidująca. Chwilami trzymała jednak w napięciu. Sama postać kapitana Billa Hoffmana była przejmująca. Rozdarty między potrzebą uratowania niewinnych ludzi, a miłością do rodziny próbował zachować się bohaterstwo do samego końca. Bardzo podobała mi się też postać stewardesy Jo. Myślę, że każda z kobiet piastująca tą funkcję w obliczu nieszczęścia i potencjalnej rychłej śmierci chciałaby umieć zachować się tak jak ona. Książka momentami, mimo, że różni je przyczyna tragedii, przypominała mi wybitny film pt. „Lot” z Denzelem Washingtonem w roli głównej. I tu, i tu mieliśmy do czynienia z rozdzierającymi dech w piersiach dramatem pasażerów danego lotu. I tu, i tu mieliśmy do czynienia z pilotami, którzy wykorzystując swoje doświadczenie starali się posadzić bezpiecznie samolot na ziemi. I w jednym, i w drugim przypadku autorzy zachowali specyfikę miejsca, w którym rozgrywała się fabuła, odwzorowali wiernie środowisko, język oraz atmosferę.

Narracja jest trzecioosobowa. Głównie obserwujemy akcję z perspektywy stewardesy Jo, żony pilota Carrie, agenta specjalnego Theo oraz samego pilota Hoffmana. Każda z tych perspektyw ma coś do stracenia, każda o coś walczy i coś stara się uratować. Do tego cały arsenał postaci drugoplanowych, z Samem oraz Benem – pierwszym oficerem na czele. Kompletnie nie przekonała mnie szefowa agentów specjalnych Pani Liu, wydawała mi się za mało zapobiegawcza, za mało zdecydowana. Motyw z generalny dowództwem w takich sytuacjach również mnie nie przekonał. I to są te najsłabsze ogniwa powieści.

Trudno jest debiutować w dzisiejszych czasach, gdy rynek czytelniczy zalewany jest kolejnymi dziełami wybitnych autorów kryminałów, thrillerów i książek sensacyjnych. Za tą odwagę Autorce należą się wyrazy uznania. T. J. Newman umiejętnie w czterdziestu dwu rozdziałach wykorzystała dotychczasowe doświadczenie i wiedzę, i przekuła je w katastroficzną wizję jednego lotu. Lotu, w którym nikt z nas nie chciałby brać udziału. Miłej lektury!

Moja ocena 7/10.

Moją opinią na temat książki mogłam się z Wami podzielić dzięki Wydawnictwu Albatros.

„Pakt” Anna Potyra

PAKT

  • Autorka: ANNA POTYRA
  • Seria: KOMISARZ ADAM LORENC (TOM 3)
  • Wydawnictwo: ZYSK I S-KA
  • Liczba stron: 368
  • Data premiery: 08.03.2022r.

O Annie Potyrze usłyszałam już w 2019 roku przy okazji premiery jej pierwszego kryminału „Pchła” z komisarzem Adamem Lorenzem. Druga książka z serii miała premierę w 2020 roku pt. „Potwory”, a 8 marca tego roku trzeci tom „Pakt”. Miałam też okazję razem z siostrą spotkać się z autorką podczas Warszawskich Targów Książki i powiem Wam, że jest ona bardzo sympatyczną, skromną i ujmująca osobą. Niestety mimo chęci i wielu pochlebnych opinii nie udało mi się do tej pory przeczytać dwóch pierwszych tomów, ale przy trzecim postanowiłam, że nie mogę już zapoznania się z twórczością autorki odkładać na później. I muszę Wam powiedzieć, że to była świetna decyzja.

Komisarz Adam Lorenz przyjeżdża w odwiedziny do starego przyjaciela, który dorobiwszy się fortuny wrócił w rodzinne strony i odrestaurował zrujnowany poniemiecki pałac. To tam dwadzieścia lat wcześniej znaleziono ciało młodej dziewczyny, która popełniła samobójstwo. Po latach niewielu już o tym pamięta. Odremontowany majątek tętni życie, do odnowionych stajni po wielu latach wróciły konie. W dniu przyjazdu komisarza okazuje się, że zniknęła pracownica majątku, młoda Ukrainka. Lorenz mimo urlopu postanawia przyjrzeć się sprawie. Wkrótce potwierdza się podejrzenie, że dziewczyna została zamordowana, a policjant nie ma pojęcia z jak poważną sprawą przyjdzie mu się zmierzyć…

Powieść przeczytałam jednym tchem, trudno mi było się od niej oderwać. Bardzo polubiłam komisarza Adama Lorenza i innych bohaterów. Każdy z nich, nawet Ci nie do końca pozytywni przedstawieni się w interesujący sposób, wielowymiarowo, realnie. Styl autorki jest lekki, błyskotliwy, płynny i spójny. Całość składa się z krótkich rozdziałów, pisanych w narracji trzecioosobowej, prowadzonej przez różne osoby, co znacznie wpływa na dynamikę powieści. Pojawiają się też retrospekcje , które pozwalają nam lepiej kojarzyć wskazówki odkrywane podczas prowadzonego śledztwa. Zakończenie mnie zaskoczyło, było mocno intrygujące. Autorka wprowadziła ciekawe wątki, w tym jakże aktualny wątek z Ukrainą. Z biegiem akcji stopniowo odkrywamy różne wątki, autorka podsuwa nam wskazówki, z których jedne okazują się bardziej, inne mniej istotne. Pojawia się tutaj znana i jakże emocjonująca gra z czytelnikiem, kto kogo przechytrzy. Muszę przyznać, że udało się to autorce, takiego rozwiązania się nie spodziewałam i było dla mnie ono prawdziwą niespodzianką.

Powieść to dojrzały, pełnokrwisty, porywający kryminał, który pochłoną mnie całkowicie. Po lekturze wiem, że koniecznie muszę jak najszybciej nadrobić dwie poprzednie powieści, no i po każdą kolejną książkę autorki sięgnę bez pytania:) Gorąco polecam!

Moja ocena: 8/10

Za możliwość przeczytania książki bardzo dziękuję WYDAWNICTWU Zysk i S-ka.

„Taka tragedia w Tałtach” Marta Matyszczak

TAKA TRAGEDIA W TAŁTACH

  • Autorka: MARTA MATYSZCZAK
  • Wydawnictwo: WYDAWNICTWO DOLNOŚLĄSKIE
  • Cykl: KRYMINAŁ Z PAZUREM (tom 2)
  • Liczba stron: 304
  • Data premiery: 09.03.2022r.

Dzięki @Marta Matyszczak można przestać tęsknić za Guciem😊. Wystarczy, że Autorka zaprosiła mnie do kolejnego cyklu, tym razem zdominowanego przez kocimoczki i od razu ciekawiej się żyje w moim świecie czytelniczym. Dokładnie tydzień po premierze przed Wami recenzja drugiego tomu cyklu „Kryminału z pazurem” pt. „Taka tragedia w Tałtach”. Moje spostrzeżenia na temat inauguracyjnej księgi serii znajdziecie tu: klik. Z „Taką tragedią w Tałtach” zapoznałam się dzięki @Wydawnictwo Dolnośląskie, za co serdecznie dziękuję.

Ale ciała (…), mają to do siebie, że prędzej czy później wypływają na powierzchnię. Jak prawda.” -„Taka tragedia w Tałtach” Marta Matyszczak.

I tych ciał w najnowszej powieści serii „Kryminału z pazurem” jest pod dostatkiem. Zaczyna się od wypłynięcia na światło dzienne pozostałości po Bogdanie Poniedziałku, lokalnym patodeweloperze. Poniedziałku, z którym nikt nie miał kontaktu od pamiętnego, spędzanego w gronie przyjaciół Sylwestra w domu znanego na całą Polskę piosenkarza Norberta Nowaka. Okazuje się, że Sylwester nie tylko dla ofiary nie był szczęśliwy. Również nie okazał się pozytywny dla Rozalii Ginter, która z zaangażowaniem zbierała w tym dniu dowody na okoliczność zdrady jej męża, miejscowego komendanta policji Pawła Gintera, na zabój zakochanego w kotce Burbur (oczywiście tylko w jej mniemaniu😉). Tylko, że nie o zdradę z Burbur Rozalii chodziło….

Bardzo dobra kontynuacja pierwszej części nowego cyklu!

W jednym zdaniu; spójna koncepcja, czarny humor, dowcipne sformułowania, śląskość przedstawiona z przymrużeniem oka oraz masa fajtłapowatych bohaterów. Wśród ciekawych postaci prym wiedzie – z szacunkiem dla ludzkości – kotka Burbur. Niezwykle inteligentna bestia, której postrzeganie świata, własnych niewolników, czy rozkochanie w Pawle Ginterze przyprawiło mnie nie raz o śmiech na głos. To jest miara dobrych komedii kryminalnych. Gdy śmieję się w głos czytając nie mogę uznać, że książka nie spełniła moich oczekiwań😊. Jak sama Burbur o sobie mówi:

(…) kotka ze mnie z prawdziwego zdarzenia. Nie żadna tam wypucowana lampucera z rodu syjamskiego czy perskiego. Ja jestem przedstawicielką rasy europejskiej, tylko przez ostatnich tłuków zwaną dachowcami. Widział mnie kto kiedy na dachu? Przypuszczam, że nie sądzę… Moim środowiskiem naturalnym są salony.”

Śledząc blog  oficjalny Marty Matyszczak potwierdzam, że Burbur najlepiej się czuje na salonach. Oprócz predyspozycji salonowych potrafi wyrażać cięte riposty i opinie, które popieram obiema rękoma; „Ale jak kto jest taki ładny, to nie musi wiecznie błyszczeć intelektem.” – to oczywiście o ukochanym Pawełku. Wiecznie konkurująca z Rozalią i nie ukrywam, w tej konkurencji wygrywa w całej okazałości. W książce okazała się bardziej interesująca, bardziej ciekawa, mocniej zdeterminowana i dążąca do celu, niż jej „niewolnica” Ginterowa, która szamotała się pomiędzy podejrzeniami o zdradzie męża, klęskami wychowawczymi, śmiercią teściowej i relacją z byłym gangsterem, a aktualnie oddanym właścicielem yorka Pusi. Tego w tej powieści mi zabrakło. Silnej, podobnej do Róży Kwiatkowskiej, którą ubóstwiałam w serii „Kryminału pod psem” postaci kobiecej. Z punktu widzenia złożoności i charakteru postaci, nie jest ciekawa ani Ginterowa, ani Ilonka Babiś, ani siostry Poniedziałkowe, czy mrągowska policjantka Sylwia Tokarska. Z postaciami męskimi nie jest lepiej. Paweł Ginter, jakby totalnie bez charakteru. Ukrywający swoje prawdziwe uczucia, nieudolny śledczy. Trochę taki Charlie Czaplin miejscowej policji. Stosujący uniki i nie lubiący konfrontacji. Drużyna składająca się z Nowaka, Ciachorowskiego, Wolańskiego i Kalicy to mieszanka takich podstarzałych lelum polelum. Z ich panteonu najbardziej w gust przypadł mi Pejter Pierończyk, a jego dialog z posterunkowym Romaniukiem wywoływał u mnie salwy śmiechu. Najbardziej wyrazistą męską postacią jest Robert Osipczuk, do którego zapałałam chorobliwą wręcz sympatią. I jestem niezwykle ciekawa, co też z jego udziałem wymyśli Matyszczak w kolejnej odsłonie serii😊.

Ale przecież o to chodzi w komediach kryminalnych. O te wszystkie błazeństwa, nieudolnych śledczych, przypadki i tajemnice, które wyjaśniane są całkiem przypadkiem. Komedach kryminalnych będących bardzo trudnym gatunkiem. Każdego autora piszącego w tym stylu podziwiam. Za ocenę tego typu książek w znacznej mierze odpowiada poczucie humoru czytelnika, a każdy z nas ma je inne. W moim przypadku Marta Matyszczak wkomponowała się w moje preferencje dowcipowe w stu procentach. Każdą książkę odbieram w tak samo pozytywny sposób spędzając z nią mile czas. No, ale ile jest takich czytelniczek, czy czytelników, którym podoba się humor Autorki?

Z lekturą spędziłam bardzo mile czas. Książkę pochłonęłam w jeden wieczór chichrając się od czasu do czasu. Nie samym chlebem żyje człowiek. Czasem do życia bardziej potrzebna jest dobra książka, która zabierze nas w inny, ciekawszy i bardziej radosny świat. Miłego czytania!!!

ps. Dziękuję Marcie Matyszczak za ukłon w stronę świata Gucia. Potomek – Chojarska i Olek Szpon może nie moi ulubieńcy, ale zawsze znajomi😊.

Moja ocena: 7/10

Za egzemplarz recenzencki bardzo dziękuję Wydawnictwu Dolnośląskiemu.