„Zagadka Srebrnego Ducha” Agnieszka Stelmaszyk

ZAGADKA SREBRNEGO DUCHA

  • Autorka: AGNIESZKA STELMASZYK
  • Wydawnictwo: WILGA
  • Cykl: KLUB PRZYRODNIKA (tom 2)
  • Liczba stron: 287
  • Data premiery: 23.03.2022r.

Kto nie czytał pierwszego tomu „Klubu Przyrodnika” „Zagadka purpurowej orchidei” niech pilnie uzupełni tę lukę. Druga część kryminalnej serii dla nastolatków @Agnieszka Stelmaszyk – autorka jest lepsza od poprzedniej😊. Kompletnie wciągnęłam się w historię czwórki przyjaciół prowadzących Klub, którzy tym razem …. Ech, o fabule będzie za moment😉. W tym miejscu wspomnę tylko, że „Zagadka Srebrnego Ducha” miała premierę 23 marca br. i została wydana nakładem @WydawnictwoWilga. Ja książkę przeczytałam z opóźnieniem. Uwielbiam dzielić się ze spostrzeżeniami z moimi dziećmi, którzy również czytają lub przeczytali tą samą pozycję, więc finalnie książkę czytaliśmy w trójkę. Od premiery recenzja musiała więc swoje odczekać.

Powieść zaczyna się od niespodzianki, którą otrzymują Dzieci od mamy Dziewczynek. Wszyscy członkowie Klubu Przyrodnika wyruszają do szkockiego zamku Magnusa Cambella. Oprócz ogromnych komnat, ciemnych korytarzy oraz przepięknych cudów natury bohaterowie spotykają swoją przyjaciółkę Daisy. Sam gospodarz, jako autorytet w działalności ratowania zagrożonych roślin i zwierząt pozostaje dla nich ogromną zagadką. Kto może mieszkać w zamku, w którym słyszane są dziwne odgłosy? Jakim tak naprawdę jest człowiekiem Magnus Cambell, u którego pod dachem dzieją się przeciwne rzeczy? Tego Dzieciaki postanawiają dowiedzieć się sami.

Bardzo podoba mi się koncepcja Klubu Przyrodnika. To takie odwołanie Autorki to zorganizowanej działalności, w której przyroda odgrywa ważną rolę. Połączenie dwóch postaci dziewczęcych i dwóch chłopięcych to też bardzo udany zabieg. W dobie dzisiejszej globalizacji, negatywnego wpływu działalności człowieka na środowisko członkowie Klubu są superbohaterami, którzy robią wszystko by uratować świat. Tak, superbohaterstwo w dzisiejszych czasach nabiera całkiem innego znaczenia.

Ta książka okazała się bardzo dobrą pozycją przygodową. Język, styl i tempo narracji dostosowane są do nastoletniego czytelnika. Mnie fabuła nie znudziła😊. Wręcz przeciwnie okazała się dla mnie interesująca. Dość szybko mnie wciągła. Do tego te nieziemskie doświadczenia w trakcie pobytu w zamku dodały jej gotyckiego charakteru. Akcja toczy się bardzo szybko. Młodszy, czy starszy czytelnik nie ma czasu na nudę. Co do bohaterów to mają swój urok, cała czwórka. Każdy inny, każdy na swój sposób dający się lubić, chociaż jeden bardziej drugi mniej. Biuletyn Przyrodniczy w tym tomie znalazł się, a jakże. Wiedziałam już czego się spodziewać, więc nie wybijał mnie z fabuły tak jak za pierwszym razem. Nie znam książki, która zawiera w sobie fantastyczny świat osnuty tajemnicami i kryminalnymi intrygami, a do tego jest wzbogacona edukacyjnymi treściami o świecie przyrody, który nas otacza. Nawet jak zrobić własną rabatkę kwiatową, dowiedziałam się z tej powieści. Książka uatrakcyjniona została przepięknymi ilustracjami, które dodają jej dodatkowego charakteru.

„Zagadka Srebrnego Ducha” mnie mile zaskoczyła. Oczywiście, jest to lektura dla młodszego czytelnika. Ale ja, mając już swoje lata na karku, też się w trakcie czytania nie nudziłam😊. Czy to nie najlepsza zachęta do przeczytania książki?

Moja ocena: 8/10

Recenzja powstała dzięki Wydawnictwu Wilga.

„Cały jestem twój” Weronika Tomala

CAŁY JESTEM TWÓJ

  • Autorka: WERONIKA TOMALA
  • Wydawnictwo: ZYSK I S-KA
  • Liczba stron: 300
  • Data premiery: 29.03.2022r.

Lubię książki autorstwa @WeronikaTomalaAutor. Tomala jest specjalistką w pisaniu książek obyczajowych z silnym wątkiem romantycznym. Tak było przy okazji „Il professore. Włoska miłość” oraz „Cztery liście koniczyny”. Kolejna publikacja od Wydawnictwa @Zysk i S-ka tej Autorki to „Cały jestem twój”, która premierę miała 29 marca br.

Książkę czyta się bardzo przyjemnie, a czytając można się rozmarzyć i oderwać od rzeczywistości. Bowiem i tym razem Weronika Tomala zabrała mnie w świat przeżyć i uczuć, które nie powinny nigdy mieć miejsca. Zabrała mnie w podróż w stronę miłości, która nie powinna się zdarzyć. Tym razem w wątku romantycznym postawiła na oryginalność. Główną bohaterką jest Lilianna, która ciekawi praktycznie wszystkich. Po pierwsze dlatego, że jest ablinoską. Po drugie, że wykonuje zawód z pozoru dedykowany mężczyznom. Zostaje stajenną w posiadłości Doriana Wilczyńskiego.

Trochę ten dziedzic Wilczyński przypomina mi innego literackiego Doriana, o którym czytałam w „Pięćdziesięciu twarzach Greya”😉. Nie wiem, czy to celowy zabieg Autorki, czy tylko całkowita zbieżność imion. Jest tak samo tajemniczy, mroczny, mrukliwy i pełen własnych sekretów, a przy tym bajecznie przystojny i nieziemsko bogaty. Może dlatego tak pociąga praktycznie od samego początku skromną, odrzuconą przez własnych rodziców i rówieśników Liliannę. Jest to książka o porzuceniu, odtrąceniu i ich skutkami, które mogą zawarzyć na całe życie, ale i o miłości, o jej sile, która czasem okazuje się silniejsza niż wszystko inne. Bowiem prawdziwa miłość jest wytrwała i powoli pokonuje wszystkie przeszkody. Bardzo podobał mi się też wątek związany z końmi. Autorka zobrazowała rzeczywistość pracy i opieki nad tymi zwierzętami w sposób bardzo przemyślany i realistyczny. Chemia między bohaterami chwilami mnie męczyła, nieadekwatne do narracji, temperamentu bohaterów zwroty akcji również, momentami wydawała mi się to lekko naiwne, tym bardziej, że na horyzoncie pojawił się niewielki wątek kryminalny. Jaka szkoda, że nie został rozwinięty jeszcze bardziej!

Muszę jednak przyznać, że jest to przyjemna i lekka powieść obyczajowo – romantyczna z intrygą kryminalną w tle. Historia ma w sobie potencjał, a książka o miłości sprawdza się przecież o każdej porze dnia i nocy. Wystarczy tylko wziąć ją do ręki, a wszystko wokół zacznie nam się jawić w sposób bardziej przystępny, bardziej kolorowy. Co ważne, to wszystko w zasięgu i w tempie pozwalającym na szybkie zapoznawanie się z opowieścią. A jeśli książka nie nuży i nie rozwleka się, to jest to dobra książka. Miłej lektury.

Moja ocena: 7/10

Za możliwość zapoznania się z lekturą bardzo dziękuję Wydawnictwu Zysk i S-ka.

„Zagadka purpurowej orchidei” Agnieszka Stelmaszyk

ZAGADKA PURPUROWEJ ORCHIDEI

  • Autorka: AGNIESZKA STELMASZYK
  • Wydawnictwo: WILGA
  • Cykl: KLUB PRZYRODNIKA (tom 1)
  • Liczba stron: 248
  • Data premiery: 24.03.2021r.

@WydawnictwoWilga jest specjalistą w wydaniach dla dzieci i młodzieży. Na moim blogu raczej częściej, niż rzadziej pojawia się recenzja książek dedykowanych młodszemu pokoleniu. Jak już wspominałam ja te publikacje śledzę nagminnie i czytam, co ciekawsze razem z moimi dziećmi. Ta praktyka mnie osobiście zachwyca. Pozwala mi zebrać co cenniejsze uwagi od młodszego pokolenia lub skonfrontować moje spostrzeżenia. Muszę Wam się przyznać, że często z dziećmi się całkowicie zgadzamy😉.

Przy okazji premiery z 23 marca br. drugiego tomu cyklu „Klub Przyrodnika” zatytułowanego „Zagadka Srebrnego Ducha” otrzymałam w prezencie od Wydawnictwa pierwszą część pt. „Zagadka purpurowej orchidei”. Nie mogę się powstrzymać, by już na początku pochwalić @Agnieszka Stelmaszyk – autorka.  Autorka potrafi stworzyć ciekawy świat, w którym przyroda odgrywa znaczną rolę😊.

Wszystko kręci się wokół purpurowej orchidei, która jest zagrożonym wyginięciem kwiatem. Jego ostatni okaz znajduje się w trudno dostępnej azjatyckiej dżungli. Kwiat pragnie odnaleźć botanik Paul Flynn. Niestety jego wyprawa kończy się fiaskiem. Kwiat został skradziony przez najemników bogatego kolekcjonera. Jednocześnie podczas konferencji ekologicznej znika niespodzianie jedna z prelegentek Alicja Szafrańska badająca wpływ ludzkiej działalności na globalne ocieplenie. Historia coraz bardziej się komplikuje, gdy czwórka przyjaciół z Klubu Przyrodnika – Natalia, Zuzanna, Tymek i Dominik – dowiaduje się o zaginięciu Wiktora Orlińskiego, starszego mężczyzny, którego pielęgnowana latami została zdemolowana przez nieznanego sprawcę. Nastolatki postanawiają zbadać te dwie zagadki i odnaleźć zaprzyjaźnionego sąsiada.

Jak to w fabule kryminalnej wszystkie z pozoru niezwiązane ze sobą wydarzenia. jednak się ze sobą łączą. Odszukiwanie związku zaginięcia Alicji Szafrańskiej ze zniknięciem Wiktora Orlińskiego, a także nieodnalezionym przez Paula Flynn rzadkiego kwiatu, było nie lada gratką.  Autorka umiejętnie połączyła świat przyrody ze światem kryminalnych zagadek dla najmłodszych. Wplotła, z czym spotkałam się po raz pierwszy, między strony biuletyn przyrodniczy, który okazał się ciekawym pomysłem i miłym przerywnikiem. Z zainteresowaniem czytałam o roślinach i zwierzętach. Chociaż z drugiej strony przenosząc się w świat przyrody wybijałam się z akcji, która mnie chwilami bardzo wciągała.

Lubię bardzo wielowątkowe historie, w których nawet najmniejszy szczegół okazuje się mieć znaczenie. Odebrałam książkę inaczej niż moja Córka, z którą czytałam. Jej przygody młodych odkrywców podobały się bardziej. To na pewno kwestia wieku i preferencji😉. Element edukacyjny stanowi wartość dodaną opowieści. Przecież nie od dziś wiadomo, że książka uczy. Idealna książka na prezent. Polecam!

Moja ocena: 7/10

Recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem Wilga.

„O włos” Katarzyna Bonda

O WŁOS

  • Autorka: KATARZYNA BONDA
  • Wydawnictwo: MUZA
  • Seria: JAKUB SOBIESKI. TOM 1
  • Liczba stron: 352
  • Data premiery: 23.03.2022r.

Nie mogę się dowartościowywać. Kompletnie się to nie sprawdza. W recenzji z 13 kwietnia br. książki pt. „Mamo, nie krzycz” (recenzja na klik) chwaliłam się, że opublikowałam już 19 opinii na temat książek wydanych w marcu i jeszcze 3 przede mną. Okazało się, że tych marcowych premier przede mną jeszcze więcej. Wczoraj na blogu pojawiła się zaległa recenzja piętnastego tomu z Chyłką, a dziś uzupełniam blog o moje spostrzeżenia związane z pierwszą częścią nowej serii autorstwa @Katarzyna Bonda wydanej nakładem @wydawnictwo.muza.sa. Książka miała premierę praktycznie miesiąc temu, tj. 23 marca br.

Jakub Sobieski to nie Hubert Meyer, ale Bonda, to zawsze Bonda😊.

Ofiarami są dwie dziewczyny, których ciała odnalezione zostały w Lesie Kabackim. Policjantów szokuje stopień zbezczeszczenia zwłok. Jakby morderca nawet po śmierci chciał zadać ofiarom ból, kolejne cierpienie. Jakby chciał pokazać całemu światu, że nie ma dla niego żadnych świętości. Odkryciu towarzyszy pukiel blond włosów związanych wstążką znaleziony w okolicy. Śledztwo zaczyna uwzględniać zamiłowanie zbrodniarza do fetyszu. Nadany mu zostaje nawet chwytliwy przydomek; Kosiarz z Kabat. Kosiarz, który umiłował sobie ofiary w świecie prostytutek. W świecie, który zamknięty jest dla detektywa Jakuba Sobieskiego i jemu podobnych.

Bonda zastosowała sprawdzający się w jej kryminałach schemat niewyjaśnionych zbrodni i grzechów z przeszłości. To zbudowało dodatkowe napięcie. Okazało się, że nie tylko tu i teraz było ważne. Czytelnik musiał być uważny cały czas zastanawiając się, gdzie jest początek tego współczesnego bestialstwa. Sam Sobieski to totalnie inna postać, niż mój ukochany Meyer. Autorka nie poszła na łatwiznę, nie użyła cech, które wpadły w oko wielu czytelnikom. Stworzyła całkowicie nowego bohatera, bez wątpienia bohatera z potencjałem. Jestem ciekawa jak będzie się rozwijała jego postać i czy kolejne jego ruchy w fikcyjnej rzeczywistości spotkają się z entuzjazmem z mojej strony. Zbrodnie opisywane w fabule nie są może wyszukane. Wręcz przeciwnie są zwierzęce. Tym sposobem Bonda opisała drapieżność  mordercy, któremu samo zabijanie nie wystarcza. Bardzo lubię nową narrację Autorki, która od trzech ostatnich tomów z Hubertem Meyerem jest bardzo przystępna, bardziej płynna, mniej męcząca, mniej wielowątkowa. Czasem mniej znaczy więcej, a mówienie bardziej po prostu też się sprawdza😊. Dzięki temu książkę oceniam jako dobry kryminał, który czyta się lekko. Może nie jest on arcydziełem gatunku, ale daje prawdziwą rozrywkę i wytchnienie po trudnym dniu. Intryga, jak to w dobrym kryminale ciekawa.

Lubicie kryminały ? Ja uwielbiam. Dlatego nigdy dobremu nie odmawiam. Polecam byście też przeczytali nową Bondę. A zapewniam, że czas spędzony z książką nie uznacie za zmarnowany.

Moja ocena: 7/10

Za możliwość przeczytania książki bardzo dziękuję Wydawnictwu Muza.

Recenzja premierowa: „Doładuj swój mózg. Jak zwiększyć sprawność i efektywność swojego umysłu” James Goodwin

DOŁADUJ SWÓJ MÓZG. JAK ZWIĘKSZYĆ SPRAWNOŚĆ I EFEKTYWNOŚĆ SWOJEGO UMYSŁU

  • Autor: JAMES GOODWIN
  • Wydawnictwo: MUZA
  • Liczba stron: 416
  • Data premiery: 20.04.2022r.

Święta, święta i po świętach😊. Tak mówimy co najmniej dwa razy do roku. Mam nadzieję, że Zajączek Was nie zawiódł i okazaliście się wystarczająco grzeczni. Liczę, że zjedliście mniej niż ja, bo takich pyszności, które były na świątecznym stole nie potrafię sobie odmówić😉. W poświątecznym nastroju, wzmocniona spotkaniami rodzinnymi i z przyjaciółmi, a także po biesiadowaniu przy suto zastawionym stole, siadam pełna werwy do recenzji kolejnej kwietniowej premiery od @wydawnictwo.muza.sa. Dokładnie w dniu dzisiejszym, tj. 20 kwietnia br. ma premierę poradnik zatytułowany; „Doładuj swój mózg. Jak zwiększyć sprawność i efektywność swojego umysłu” Jamesa Goodwina. Książka, która pozwala zrozumieć mechanizmy funkcjonowania mózgu oraz strategie go pobudzające. Jesteście gotowi na lekturę tak poważnej książki?

Z opisu Wydawcy: „Dr James Goodwin, profesor fizjologii, przekonuje, że kondycja umysłowa w dużym stopniu zależna jest nie od uwarunkowań genetycznych, a od naszych zachowań, tj.: sposobu odżywiania się, aktywności fizycznej, higieny snu, ekspozycji na stres, częstotliwości i jakości kontaktów towarzyskich czy zdolności odczuwania szczęścia”. Wychodząc z tego założenia Autor przedstawił mechanizmy pobudzania mózgu z wykorzystaniem wiedzy z dietetyki, mikrobiologii oraz psychologii. Książka wzbogacona została licznymi prezentacjami wyników badań naukowych, a także poglądami dominującymi w doktrynie medycznej.

Szczur norweski to niezwykłe stworzenie. Futerkowe i milutkie, jest z natury gromadne. Spędza sporą część czasu w fizycznym kontakcie z innymi szczurami. Drąży skomplikowane tunele i nawiązuje złożone relacje społeczne. Współpracuje z wychowywaniu młodych. Jest kwintesencją zwierzęcia społecznego.”- „Doładuj swój mózg. Jak zwiększyć sprawność i efektywność swojego umysłu” James Goodwin.

Takimi naukowymi ciekawostkami wypchany jest ten poradnik, który określiłabym jednym przymiotnikiem naukowy. Autor bardzo dogłębnie przedstawił wpływ otoczenia, seksu, naszego stylu życia, odżywiania, czy nawet chorób na funkcjonowanie mózgu. Skupił naszą uwagę na negatywnym wpływie środowiska, naszych decyzji, czy nawet scenografii, w której żyjemy na najważniejszy organ w naszym organizmie. W wielu miejscach odwołał się do wyników badań naukowych, innych autorytetów. Naukowy wymiar tej publikacji wyraża się chociażby w ilości publikacji powołanych na końcu książki. Źródła mieszczą się od strony 388, aż do 411. Styl zastosowany przez Jamesa Goodwina sprawił, że odebrałam poradnik jako bardziej odtwórczy, niż twórczy. Nagromadzone źródła, badania innych, doktryna z początków starożytnej Grecji zebrane zostały w kompendium wiedzy na temat tego, co się dzieje z naszym mózgiem i jak możemy mu pomóc. I faktycznie gdzieniegdzie autor proponuje w zestawach wskazówki, które mają pomóc nam zwiększyć sprawność naszego umysłu. Począwszy od higieny snu. „Jeśli dobrze sypiasz, trzymaj się ustalonej pory zasypiania.” Lub „Jeśli sypiasz kiepsko, wykonaj przed położeniem się jakąś odprężającą czynność…” po zalecenia związane z aktywnością seksualną wpływające na zdrowie mózgu. Każda przeczytana wskazówka nie okazała się dla mnie zaskoczeniem. Z zaciekawieniem zapoznałam się z zestawieniem najszczęśliwszych krajów świata. Tu nie było niespodzianki, top 7 to kraje skandynawskie oraz Szwajcaria i Holandia.

Styl pisania jest bardzo naukowy. Brakowało mi bezpośredniego kontaktu autora z czytelnikiem, bezpośredniego zwracania się do odbiorcy. Czytając miałam wrażenie, że zapoznaję się z pracą magisterską lub doktorską, która ma za zadanie przedstawić pogląd dominujący w doktrynie na dany temat z tezą postanowią we wstępie i w tytule publikacji. Nie przekonały mnie ani wskazówki, ani tym bardziej wyniki badań naukowych (nie autora), czy przywoływane co rusz statystyki i prezentowane wykresy. Czytało mi się trudno. Ogrom treści pobocznych, typowo naukowych, zaburzył odbiór tego, co dla mnie jest w takich poradnikach najważniejsze, a mianowicie odkrywanie praktycznego aspektu tego gatunku i odczuwanie motywacji do własnych przemyśleń. Tego mi zabrakło. Książka dla fanów publikacji naukowych. Samo jej czytanie to rzeczywisty trening mózgu😉.

Lubicie treningi dla mózgu, które możecie wykonać samodzielnie w domu? Jeśli lubicie takie ćwiczenia, to ten poradnik jest zdecydowanie dla Was.

Moja ocena: 6/10

Za egzemplarz recenzencki bardzo dziękuję Wydawnictwu Muza.

„Skazanie” Remigiusz Mróz

SKAZANIE

  • Autor: REMIGIUSZ MRÓZ
  • Seria: JOANNA CHYŁKA (TOM 15)
  • Wydawnictwo: CZWARTA STRONA
  • Liczba stron: 488
  • Data premiery: 23.03.2022r.

@RemigiuszMróz wespół z Wydawnictwem @Czwarta Strona Kryminału dotrzymali słowa. Przy okazji recenzji czternastego tomu „Egzekucja” (recenzja na klik) w post scriptum napisałam „i tak się zastanawiam na koniec, czy następna Chyłka już w marcu 2022 ? Oby, oby.” I faktycznie następny tom serii ukazał się w marcu, a dokładniej 23 marca br. Ja książkę przeczytałam praktycznie na pniu😉, jak to zwykle w przypadku Asiulki Chyłki bywa. Niestety, nie udało mi się tym razem z recenzją na czas. Więc dość spóźniona, za to pisana z ogromnym entuzjazmem – takim samym jak czytana – recenzja kolejnego tomu jednej z najlepszych serii thrillera prawniczego, z jakim miałam do czynienia.

Joanna Chyłka odzyskuje prawo do wykonywania zawodu adwokata. Mierzy jak zwykle wysoko. Niestety, tym razem Temida nie okazała się sprawiedliwa i Chyła otrzymuje sprawę, której nikt nie chciał się podjąć, a jej rola związana jest z funkcją oskarżyciela subsydiarnego, który co do zasady działa samodzielnie, zastępując oskarżyciela publicznego w sytuacji, gdy ten odmawia wszczęcia postępowania lub umarza je, bez skierowania sprawy do sądu. To nie jedyna nowa rola, z którą musi zmierzyć się Chyłka. Jej determinacja pozwala na ruszenie sprawy, która do tej pory była umarzana przez każdego kolejnego prokuratora. Sprawy uznawanej za każdym razem za samobójstwo.

O tym, że Chyłka dojrzewa pisałam sporo przy okazji recenzji „Egzekucji”. Chyłka nabiera nowego kształtu. Staje się bardziej stonowana, odpowiedzialna, mimo, że w tej części, tak jak w poprzednich nie brakuje ciętych ripost i ostrego języka. Co by nie zarzucić tej serii, zdecydowanie ma w sobie coś. Coś niespotykanego dotychczas. Ja jestem jej wierną fanką, mimo, że niektóre części podobały mi się bardziej, a inne mniej.  Trudno jednak mi się od niej oderwać. Taki syndrom mają wszyscy z mego otoczenia, którzy tę serię czytają. Podobnie jak poprzednie tomy i  „Skazanie” przeczytałam jednym tchem. Fajnie obserwowało się relacje Chyłki i Zordona, które ewoluują z relacji pasożytniczej, w relację kooperacyjną. Samej Chyłce w dwóch nowych rolach – oskarżającej i narzeczonej – żony tez mam niewiele do zarzucenia. Ona jest po prostu jedyna w swoim rodzaju. Kobieca bohaterka na miarę naszych czasów.

Podobał mi się wątek matki walczącej o to, by pozorne samobójstwo córki zostało wyjaśnione w sposób, w jaki powinno być wyjaśnione w państwie prawa, czyli dogłębnie, czyli do końca. Po przeczytaniu jednak już piętnastu części tego thrillera prawniczego, a obok wielu innych, o polskim państwie prawa nie ma co jednak mówić. Te wszystkie obłudne zachowania polskiego systemu prawniczego zostały świetnie odsłonięte przez Remigiusza Mroza w serii o Chyłce. Do tego, jak często u Mroza bywa, zabawa w uchybienia proceduralne, manipulacje, szantaże, czy wpływy . I to jest dla mnie wyjątkowa wartość tego cyklu.

Język Chyłki mnie nie raził nigdy i chyba razić nie zacznie. Narracja Mroza jest jak zwykle bardzo dynamiczna. Generalne prawdy Chyłka wypowiada w taki sposób, jakby była wyrocznią. Plątanina zdarzeń, myśli, słów i kolejnych poczynań dwójki głównych bohaterów przenosiła mnie płynnie w kolejne wątki fabuły, w której czasem można się było pogubić. Dlatego Chyłka wymaga skupienia. A o to nietrudno, w tak świetnie skonstruowanej powieści.

Chyłka jest jedyna w swoim rodzaju. Mimo zmian i nowych przeżyć, które stają się jej udziałem nadal mnie pociąga. Ten, kto nie próbował Chyłki, musi podjąć tą próbę. A Ci, co już próbowali niech zmrużą oczy, bo nadchodzi coś nowego, coś innego. Skazana na prawdziwe życie, Chyłka. Joasia Chyłka😊.

Moja ocena: 8/10

Za możliwość zapoznania się z lekturą bardzo dziękuję Wydawnictwu Czwarta Strona.

„Oberża na pustkowiu” Daphne du Maurier

OBERŻA NA PUSTKOWIU

  • Autorka: DAPHNE DU MAURIER
  • Wydawnictwo: ALBATROS
  • Liczba stron: 336
  • Data premiery w tym wydaniu: 13.04.2022r.
  • Data pierwszego wydania polskiego: 01.01.1976r.
  • Data premiery: 07.06.2012r.

Przy okazji recenzji książki Daphne du Maurier pt. „Moja kuzynka Rachela” pisałam, że „Serię butikową od @WydawnictwoAlbatros wprost ubóstwiam. Przeczytałam wszystkie jej wydania. Woluminy zdobią aktualnie moją skromną biblioteczkę”. Do kolekcji butikowej dołączyła ostatnio kolejna pozycja, którą przywitałam z ogromną radością. To wznowiona „Oberża na pustkowiu” tej samej autorki, która premierę miała 13 kwietnia br. Mam nadzieję, że ciekawi Was, czy oprócz przepięknego wydania, w tym prześlicznej okładki, wnętrze również mnie zachwyciło.

„Nie przejmowała się samotnością i nie poświęcała jej myśli. Człowiek pracy nie zważa na samotność, wieczorem, po skończonej robocie, kładzie się po prostu spać.” –„Oberża na pustkowiu” Daphne du Maurier.

Mężczyźni są złymi towarzyszami, kiedy najdzie ich niedobry humor, a ja, Bóg to wie, jestem z nich wszystkich najgorszy.” – „Oberża na pustkowiu” Daphne du Maurier.

Znów odczuła, że bycie kobietą jest upokarzające, gdyż upadek sił i ducha otoczenie traktuje u kobiety jak rzecz naturalną i sam przez się zrozumiałą.” – „Oberża na pustkowiu” Daphne du Maurier.

Kompletnie nie wiem skąd Daphne du Maurier brała te swoje mądrości, z którymi czasem łatwo się zgodzić😉. Czy to specyfika jej czasów, czy czasów w których osadzała akcję swych powieści. Tym razem zabrała nas do dziewiętnastowiecznej dusznej, wietrznej i mglistej Kornwalii otoczonej wrzosowiskami i bagnami. Gdzie „(…) nawet dzieci rodzą się tu pewnie wynaturzone niczym sczerniałe krzaki żarnowca, przyginane do ziemi wiatrem, który nigdy nie ustaje, lecz dmie, jak mu się podoba…”. A także gdzie miejscowi „(…) Umysły też mają pewnie spaczone, myśli niedobre, skoro muszą wciąż przebywać wśród moczarów i skał, wśród twardego wrzosu i kruszejących głazów”. Do tego miejsca po śmierci matki przybywa dwudziestotrzyletnia Mary Yellan. Do miejsca, w którym pragnęła przywitać dawno niewidzianą ukochaną siostrę matki, ciocię Patience, a zastała wynędzniałą, obdartą staruszkę bojącą się wzroku własnego męża Jossa Merlyna, który przy każdej sposobności zwracał uwagę na to, kto w oberży i w całym domostwie rządzi, komu należy usługiwać i kto może, jako jedyny wydawać polecenia. Tytułowa oberża Jamajka to nie miła knajpka na trakcie komunikacyjnym z Bodmin do Launceston, gdzie odpoczywają przejezdni. To mroczna posiadłość, w której dominuje kiepskie jedzenie, alkohol, pajęczyny, zamykane na klucz drzwi, strach i lęki, a także nocne uderzenia o trakt na dziedzińcu. Do takiego miejsca zawitała niewinna Mary Yellan, której życie nie było już takie same.

Mój ulubiony cytat to: „Owszem, jestem dziwolągiem, anachronizmem. Nie należę do obecnej epoki. Urodziłem się od razu z żalem do niej i z żalem do całej ludzkości. W dziewiętnastowiecznym wieku bardzo trudno jest o spokój. Cisza znikła, nawet z gór. Myślałem, że znajdę spokój w Kościele, ale dogmaty mi obmierzły, a w ogóle cały fundament wspiera się na bajkach. (…)  i przekonałem się, że Kościół zbudowano na nienawiści, zawiści i chciwości, czyli na wszystkich stworzonych przez człowieka atrybutach cywilizacji, gdy tymczasem pradawne pogańskie barbarzyństwo było czymś nagim i czystym.”” – „Oberża na pustkowiu” Daphne du Maurier. Wymagał on od du Maurier ogromnej odwagi, szczególnie w okresie w którym tworzyła. Dyskusja, której cytat stanowi tylko niewielki fragment była jedną z jaśniejszych stron powieści.

Dla mnie książka straciła na tajemniczości w okolicy 150 stronie. Nie powiem z początku napięcie narastało. Osierocona Mary Yellan wychowywana bardzo długo tylko przez matkę spełniając jej ostatnią wolę przeprowadziła się do jej ukochanej, jedynej siostry. Niestety ciotka Patience nie była już osobą zapamiętaną sprzed lat przez Mary, ani tym bardziej przez jej matkę. Wszystkiemu winny był wuj, który okazał, jakby powiedział to bieszczadzki przewodnik, zakapiorem prowadzącym szemrane interesy. Wuj, który zniszczył szczęście i radość z życia Patience, a samą Mary każdego dnia przyprawiał o dreszcze niepokoju. I dochodzenie do prawdy, o co chodzi z działalnością wuja dla mnie było najciekawszą częścią książki. Później tylko się coraz bardziej irytowałam. Z jednej strony bezwolnością Patience, z drugiej brakiem reakcji Mary na wszystko to, czego była świadkiem i czego doświadczyła. Jej troska o ciocię była tylko pozorna. Nawet ja wiedziałam, że nie wystarczy od czasu do czasu stanąć sprytnie w jej obronie, by uchronić ją przed wszystkimi niegodziwościami ze strony męża i jego kompanów. Przecież jak sama Mary twierdziła widziała, „(…) tu same złe rzeczy…”, widziała „(…) tylko cierpienie, okrucieństwo i ból. Kiedy wuj przybył do Jamajki, rzucił widocznie swój cień na wszystko, co dobre, i dobre rzeczy umarły.”.

Nie powiem, Daphne du Maurier zaciekawiła mnie dwoma bohaterami, Francisem Davey oraz Jemem Merlynem. Obaj okazali się kimś innym, niż z początku się wydawało. Obaj odkryli w kulminacyjnym momencie fabuły swoje oblicze. I obaj zostali zapamiętani przeze mnie, czego nie mogę powiedzieć o postaciach kobiecych, z Mary włącznie.

Powieść została, jak wiele innych publikacji Daphne du Maurier, zekranizowana przez Alfreda Hitchcocka w 1939 roku. Zdjęcia dostępne na Filmwebie wydają się obiecujące (źródło: link). Zaraz po napisaniu recenzji zajmę się odszukaniem pierwszej ekranizacji tej powieści autorstwa prawdziwego mistrza thrillerów.  W kolejnej wersji ekranizacji, tym razem telewizyjnej Mary zagrała – Jane Seymour, niezapomniana dr Quinn. Ta ekranizacja nie spotkała się z przychylnym przyjęciem. Jako ciekawostkę napiszę Wam, że na platformie Vod jest dostępna wariacja na temat tej historii z 2014 roku. Tym razem plakat wyjątkowo zachęca do obejrzenia. Widocznie filmowcy odnajdują ogromny potencjał tej historii, który można opowiedzieć przepięknymi obrazami.

Jest to najsłabsza książka autorstwa Daphne du Maurier, którą przeczytałam. Daleko jej do „Rebeki”, a z „Moją kuzynką Rachelą” łączy ją tylko piękne, butikowe wydanie.

Moja ocena: 5/10

Egzemplarz recenzencki otrzymałam od  Wydawnictwo Albatros.

Recenzja przedpremierowa: „Paddington w ogrodzie” Michael Bond

PADDINGTON W OGRODZIE

  • Autor: MICHAEL BOND
  • Wydawnictwo: ZNAK EMOTIKON
  • Wydanie: Drugie
  • Liczba stron: 32
  • Data premiery: 27.04.2022r.

I jak tam? Dziewczyny, dziewczynki i kobiety polane, zlane i mokre? A panowie? Zadowoleni z wykonanego zadania? Mam nadzieję, że Wasze Śminguso – Dyngusowe plany zostały zrealizowane w 100%. Grunt to satysfakcja😉.

A wracając do recenzenckiego posta, dopiero co dzieliłam się moimi spostrzeżeniami na temat pierwszego tomu serii o Misiu Paddingtonie pt. „Paddington. Historia pewnego niedźwiadka z Peru”, a już mam do zaoferowania kolejną książeczkę o tym uroczym, puchatym bohaterze. To „Paddington w ogrodzie”, książka którą otrzymałam dzięki współpracy z Wydawnictwem @znakemotikon. Wydawca wznowił tą popularną od sześćdziesięciu lat serię, by dasz szansę zapoznania się z Paddingtonem coraz to młodszemu pokoleniu.

Wydawnictwo Znak już po raz drugi wydaje tę serię. Pierwsza ujrzała światło dzienne w 2008r. Można jednak wznawiać historie Paddingtona w nieskończoność. Treści zawarte w tej króciutkiej książeczce są ponadczasowe i pasują każdemu dziecku, bez względu kiedy się urodziło😊. Tak jest i tym razem. Paddington już się zadomowił u rodziny Brawn’ów. Ukochał sobie wyjątkowo ogród. Przesiadywanie, leżakowanie i odpoczywanie w ogrodzie jest jego hobby. Ale ogród to nie tylko urocze miejsce do odpoczynku. To także przestrzeń, na której trzeba wykonywać sporo pracy, szczególnie w okresie wiosennego budzenia się do życia wszelkiej przyrody. Tego nie boi się Paddington.  Wręcz przeciwnie, jest bardzo szczęśliwy, gdy dostaje kawałek grządki tylko dla siebie, o którą musi dbać, którą musi uprawiać.

Wśród przepięknych ilustracji dziecko otrzymuje sporą dawkę treści wzmacniających poczucie odpowiedzialności i pobudzających zainteresowanie otaczającym nas światem. Współcześnie coraz mniej pracy w ogrodzie. Nawet nowo powstałe domy nie zakładają uprawiania roślin, ziół, czy warzyw w przydomowym ogródku. Wierzę głęboko, że dla niektórych dzieci mogą to być treści nowe, które przyjmą z zaciekawieniem. Książeczkę czyta się bardzo dobrze. Narracja trafi do współczesnego czytelnika. Książkę polecam dzieciom już od najmłodszych lat. Można ją czytać maluszkom, które nie potrafią same przewracać kartek. Najważniejsze, by dzieci słyszały głos najbliższych i rozbudzały swoją wyobraźnię poprzez wyobrażanie sobie Paddingtona w trakcie jego prac ogrodowych.

Idealna wiosenna lektura z przesłaniem w tle. Miłej lektury!

Moja ocena: 7/10

Za możliwość przeczytania książki bardzo dziękuję Wydawnictwu Znak Emotikon.

„Wiara, nadzieja, miłość. Przewodnik po życiu chrześcijańskim” Benedykt XVI

WIARA, NADZIEJA, MIŁOŚĆ. PRZEWODNIK PO ŻYCIU CHRZEŚCIJAŃSKIM

  • Autor: BENEDYKT XVI
  • Wydawnictwo: ZNAK
  • Liczba stron: 320
  • Data premiery: 13.04.2022r.

Już myślałam, że w ten świąteczny czas nie zdążę opublikować recenzji książki idealnej na tę porę. Treści zawarte w tej publikacji są najbardziej właściwe w okresie, gdy katolicy przeżywają najważniejsze święta w roku liturgicznym. @wydawnictwoznakpl pewnie nie bez kozery w dniu 13 kwietnia br. w przeddzień rozpoczynającego się Triduum Paschalnego wydało rozważania autorstwa Benedykta XVI. Książka ujrzała światło dzienne z okazji 95-tych urodzin Papieża – emeryta. Do książki sięgnęłam z ciekawości przy jednoczesnym ogromnym szacunku do człowieka, który potrafił przeciwstawić się woli kardynalskiej i ustąpić z „tronu Piotrowego” w momencie, gdy zaczął odczuwać niemożność sprawowania swojej funkcji. Wymagało to od niego nie lada odwagi i ogromnej pokory. Niełatwo jest zapewne przed całym światem przyznać się do ludzkiej ułomności będąc jednocześnie Głową Kościoła katolickiego.

„Potrzebujemy małych i większych nadziei, które dzień po dniu podtrzymują nas w drodze”. To szczera prawda. Bez nadziei, bez świadomości, że jutro również zaświeci słońce możliwe, że powiemy rodzącemu się dniu – STOP!!! Nie wstaniemy z łóżka. Nie napijemy się porannej kawy. Tylko poczucie, że jeszcze będzie dobrze, że jeszcze będzie lepiej pozwala nam podtrzymywać się każdego, nawet gdy już bardzo się kolebiemy.

„Wierzyć to nic innego, jak w nocy świata dotknąć ręki Boga”. W kwestii wiary nie jestem specjalistką. Ta „wyssana z mlekiem matki” już dawno przestała na mnie działać. Zbyt dużo zawodu, zbyt dużo niewiadomych. Ludziom głęboko wierzącym wielu rzeczy można zazdrościć. Na pewno tej pewności, że istnieje świat, w którym bóstwo ma swoją formę, swój kształt i realny, bezpośrednio świat na nasz los.

„Cierpliwość jest codzienną formą miłości”. Te słowa Benedykta XVI to skumulowanie prawdy o cierpliwości, która by miała rzeczywisty wydźwięk wymaga prawdziwego, wzniosłego uczucia. Wówczas nabieramy siły by ją odczuwać, by ją przedłużać.

Takie i inne złote myśli wynikające z nauczania Benedykta XVI zawarte zostały w tej publikacji. Są to treści uniwersalne, ponadczasowe. Niektóre odpowiednie również dla ateistów, agnostyków, czy ludzi innej wiary. Wszak nauka Kościoła katolickiego nie jest tylko zagwarantowana dla wierzących😉.

Książka podzielona została, analogicznie jak w tytule na części, w których rozważania dotyczą wiary, nadziei i miłości w sensie transcedentalnym. Słowa pochodzą z hymnu o miłości św. Pawła z Tarsu i stanowią dla każdego chrześcijanina swoiste credo życiowe. Dodatkowo Was jednak zaskoczę. W historii chrześcijańskiej Wiara, Nadzieja i Miłość były trzema męczennicami, które zmarły ok. 137 roku. Były jednocześnie córkami świętej  Zofii Rzymskiej. Są czczone w kościele prawosławnym i katolickim. Wiąże się z nimi bardzo smutna historia. Wszystkie trzy dziewczynki (najstarsza miała 12 lat, a najmłodsza 9 lat) zostały zamęczone na śmierć, gdy ich matka odmówiła złożenia ofiary pogańskiej bogini Dianie. Według Wikipedii „Dziewczynki podpalano, oblewano wrzącą smołą, kaleczono ostrymi przedmiotami oraz bito pałkami. Kiedy odkryto, że jeszcze żyją, zostały ścięte mieczem. Trzy dni później zmarła ich matka z żalu po utracie córek.” (cyt. za: Wikipedia). Nie bez powodu przytaczam ich historię. Ich życie, jak również poświęcenie ich matki jest dla religii chrześcijańskiej wyraźnym, niezmierzonym odzwierciedleniem powierzenia swego życia Bogu. Zaufania mu do granic ludzkich możliwości z jednoczesną ogromną wiarą, silną nadzieją i żywą miłością.

W przeszłości czytałam wiele treści autorstwa Benedykta XVI uważanego za jednego z najlepszych współczesnych doktorów kościoła katowickiego. Jego pisarstwo jest trudne, użyte argumenty ciężkie i rozbudowane. Tym razem jednak Wydawca postarał się, by skondensowana nauka pochodząca od tego człowieka była przedstawiona w bardziej przystępnej, powszechnej formie, by trafiła do większego grona odbiorców. Udał się ten zabieg, nie powiem. Rozważania na temat wiary, miłości i nadziei w dzisiejszym życiu nie nudzą, nie mierzną, choć chwilami mogłyby być jeszcze bardziej skrócone, bardziej zagęszczone.

To lektura dla człowieka poszukującego swego miejsca. Pragnącego pogłębić własną wiarę lub odnaleźć ją na nowo. To lektura dla człowieka chcącego się zastanowić nad tym, na co warto w życiu zwracać uwagę i w jaki sposób podejmować decyzje, by u schyłku życia żałować jak najmniej. To lektura dla człowieka uwielbiającego myśleć, rozważać przeczytane słowo, zastanawiać się nad przeczytanymi fragmentami. To lektura dla człowieka kontemplującego siebie, swoją wiarę i wszystkich wokół, którzy tworzą jego mały świat.

Trudno mi Was zachęcić do zgłębienia tej lektury😊. Ona wymaga skupienia, zastanawiania się i koncentrowania na wydrukowanych słowach. Jeśli lubicie pozostać w melancholii, w zadumie po przeczytaniu dobrej książki to „Wiara, nadzieja, miłość. Przewodnik po życiu chrześcijańskim”  napisany przez Benedykta XVI spełni Wasze oczekiwania. Jeśli lubicie….

Moja ocena: 7/10

Za możliwość zapoznania się z lekturą dziękuję Wydawnictwu Znak.

„Wyjazd na weekend” Sarah Alderson

WYJAZD NA WEEKEND

  • Autorka: SARAH ALDERSON
  • Wydawnictwo: ALBATROS
  • Liczba stron: 384
  • Data premiery: 13.04.2022r.

Książką zainteresowałam się najpierw ze względu na tytuł, który baaaaardzo dobrze mi się skojarzył. Później, ze względu na opis Wydawcy @WydawnictwoAlbatros. Czytając o dwóch wieloletnich przyjaciółkach, które wybrały się po czteroletniej przerwie na weekend, nastroił mnie od razu pozytywnie. Przypomniał mi wspólną obietnicę moją i mojej psiapsi w temacie takich wyjazdów. Obiecałyśmy sobie, podobnie jak Orla i Kate, co najmniej jeden taki wspólny wyjazd w roku. Prawdą jest, że i u nas pojawiła się wieloletnia przerwa. Chociaż po przeczytaniu thrillera „Wyjazd na weekend” Sarah Alderson, który premierę miał w ostatnią środę, zastanawiam się, czy ten wyjazd ma sens😉.

Książka światową premierę miała 23 lipca 2020 roku. Przy okazji ekranizacji filmu na jej podstawie na platformie Neflix, Wydawnictwo Albatros opublikowało powieść i u nas. Ci co oglądali film, chwalą. Ja po przeczytaniu tej pozycji już śmiało mogę go obejrzeć. Co do zasady nie lubię najpierw poznawać filmowej adaptacji, zanim nie przeczytam oryginalnego utworu😉.

Patrząc za odlatującym motylem, czuję się dziwnie lekka, jakby żal, który ściskał moją pierś niczym imadło, odrobinę zelżał. Może tak to się odbywa, stopniowo, aż w końcu znów będę mogła swobodnie oddychać.” -„Wyjazd na weekend” Sarah Alderson.

O tym myśli Orla po zakończeniu tytułowego wyjazdu weekendowego z Kate. A przecież wszystko układało się wyśmienicie. Wspaniały apartament w Lizbonie. Udany lot. Kochany mąż – Bob i córka Marlow zostawiona pod najlepszą opieką ojca w domu. I one dwie. Stęsknione wzajemnej obecności. Pragnące poczuć trochę swobody i luzu na portugalskiej ziemi. Nawet dwaj przystojni Portugalczycy poznani w barze wydawali się strzałem w dziesiątkę, dość, że przystojni to jeszcze niezwykle mili i nienachalni. Punkt widzenia Orli zmienia się po pierwszej nocy, gdy kobieta odkrywa, że nie ma jej przyjaciółki w mieszkaniu. Zaczyna wracać do miejsc, w których były poprzedniego wieczora. Właściciel mieszkania mieszkający na dole – Sebastian, uskarża się na hałasy i harmider na schodach po godzinie trzeciej w nocy. Barman w barze nie kojarzy, by Kate wróciła później sama. A policja nie chce przyjąć zgłoszenia. Sytuacji nie poprawia fakt, że Orla nic nie pamięta od momentu gdy wyszły z baru. Nic nie pamięta…. do samego poranka.

To pierwsza książka Autorki opublikowana w Polsce i przyjęłam ją bardzo dobrze. Naprawdę udana książka. Jej największą zaletą jest zakończenie. Naprawdę szokujące. Karuzela postaci też zasługuje na uwagę. Niby kochający mąż, chociaż nie do końca. Niby najlepsza z możliwych wieloletnia przyjaciółka, jednak nie całkiem. Nawet Toby, nie jest taki zły, jaki został wykreowany. Podobnie jak Sebastian, który pod przykrywką miłego uśmiechu ukrywa swoje prawdziwe oblicze. Zaskoczeniem jest także Konstandin, członek albańskiej mafii i kierowca Ubera jednocześnie.  To niespodziewane wnętrze bohaterów jest istotną zaletą tej publikacji. Narracja prowadzona jest z perspektywy Orli. Orla jest narratorką powieści. To z jej punktu widzenia poznajemy jej emocje i relacje z Kate. Zaczynamy rozumieć jej doświadczenia w małżeństwie, a szczególnie w staraniu się o dziecko. Poznajemy jej uczucia macierzyńskie i ufność, że ci, których kocha nigdy ją nie zawiodą.

Narracja prowadzona jest bardzo płynnie. Dopracowana jest od początku do końca. Jedyny malutki minus związany jest z przemyśleniami Orli. Niektóre powtarzały się. Miałam wrażenie, że jej związek z Bobem, rodzicielstwo i miłość do Marlow, trudy macierzyństwa i starania się o dziecko, długoletnia relacja z Kate mielone były wielokrotnie. Orla z Kate zostały przedstawione jako przeciwieństwa. Miło młodzieńczych wspólnych szaleństw, to Orla dorosła. Kate – przedsiębiorcza, wyluzowana, wyemancypowana, jakby wiecznie seksualnie pobudza i szukająca ciągłych wrażeń, nawet w substancjach niedozwolonych. Akcja z początku się ciągnęła. Autorka rozbudowała wątek obyczajowy aż do setnej strony. Fabuła rozkręciła się dopiero na ostatnich stu pięćdziesięciu stronach.  I to była część, od której nie mogłam się oderwać.

Dwie przyjaciółki, dwóch mężów, dwóch przystojnych nieznajomych. Do tego klimatyczna Lizbona i kierowca Ubera z Kosowa. I morderstwo, którego rozwiązanie sprosta oczekiwaniom każdego fana thrillerów. Miłej lektury!

Moja ocena 7/10.

Recenzja powstała dzięki Wydawnictwu Albatros.