„Oskarżona” Magda Stachula

OSKARŻONA

  • Autorka: MAGDA STACHULA
  • Cykl: LENA (tom 3)
  • Wydawnictwo: ŚWIAT KSIĄŻKI
  • Liczba stron: 368
  • Data premiery: 13.04.2022r.

Nie czytałam poprzednich dwóch tomów cyklu pt. „Oszukana” i „Odnaleziona”. Wiedziona jednak ich recenzjami, słusznie założyłam, że książki o Lenie można czytać odrębnie. Jeśli chodzi o literacką znajomość z Autorką @Magda Stachula to przeczytałam jej dwie publikacje, które oceniłam bardzo wysoko, tj. „W pułapce” (recenzja na klik) oraz „Idealna”, która była debiutem Pani Magdy. „Oskarżoną”, która premierę miała 13 kwietnia br. otrzymałam od Wydawnictwa @swiatksiazkipl, za co niezmiernie dziękuję.

W jej przeświadczeniu niczego mi nie brakuje. Mam piękny widok z okna, dobre jedzenie i cykliczne odwiedziny mamusi. Codziennie. Czego chcieć więcej i kto inny mógłby liczyć na tak dobrą matkę? A ja czuję się jak ptak w klatce, niby bezpieczny, niby dopieszczany, ale tak naprawdę już dawno martwy.” -„Oskarżona” Magda Stachula.

Tak swoje życie kwituje jeden z głównych bohaterów „Oskarżonej”. By być bardziej precyzyjną, jeden z czterech. Fabuła kręci się wokół Leny, Emila, Nikodema i Anny. Wszyscy związani są z historiami, które miały miejsce w poprzednich dwóch tomach cyklu. Wszyscy, w jakiś sposób są ze sobą powiązani. Każdy coś ukrywa, przed czymś się chroni. Lena po zdemaskowaniu ucieka z Kopenhagi do Madrytu, gdzie zatrzymuje się u swojej przyjaciółki Izy. Emil aktywnie uczestniczy w poszukiwaniu winnego śmierci jego byłej dziewczyny, pielęgniarki Sylwii. Anna próbuje wyplątać się z relacji z byłym partnerem Andresem, który wysyła jej niepokojące smsy. A Nikodem orbitując między zaborczą matką załatwiającą za niego wszystkie sprawy, stara się odzyskać na nową Lenę. Dziewczynę, która swego czasu go opuściła, a o której on nigdy nie zapomniał.

Bardzo podobała mi się konstrukcja książki. Jest to bez wątpienia jej zaleta. Autorka podzieliła fabułę na krótkie rozdziały. Każdy zatytułowany datą i imieniem bohaterów, z których perspektywy opowiadana jest historia, a także miejscem akcji. Wiele zdarzeń się przeplata, wiele sytuacji czytelnik obserwuje z różnych perspektyw. Jest np. rozdział zatytułowany „Anna. 22 października 2019. Kopenhaga” i zaraz pojawia się podobny „Emil. 22 października 2019. Kopenhaga”. Ta przeplatająca się narracja, to wieloaktorstwo jednej sceny zasługuje na respekt. Akcja dzieje się w wielu miejscach; w duńskiej Kopenhadze, hiszpańskiej Maladze, polskim Poznaniu, Krakowie, czy nad Jeziorem Powidzkim. Narracja jest pierwszoosobowa. Opisywane zdarzenia czytelnik poznaje więc z „pierwszej ręki”, z najbardziej intymnej strony. Dzięki temu dowiaduje się nie tylko, co dzieje się wokół, ale także co dzieje się w myślach i duszy bohaterów. Akcja toczy się dość szybko, jest pełna dialogów, mimo, że fabuła nie jest porywająca. Opiera się na przeszłych zdarzeniach, które mają skutek w teraźniejszości. W wielu miejscach Autorka zawarła powtórzenia z uprzednich części, by czytelnik niezaznajomiony z serią mógł rozeznać się w sytuacji. Myślę, że dla czytelnika z odpowiednią wiedzą, te wielokrotne odnoszenie się do zdarzeń z przeszłości, może być niezmiernie nudne. A Epilog daje obietnicę na kontynuację. Ciekawe, czy otwarte pytania wreszcie uzyskają odpowiedzi.

Mi w odbiorze bardzo przeszkadzały błędy fabularne oraz językowe. Gdzieś zabrakło słowa „się” w zdaniu. W innym miejscu zamiast naciskając przycisk windy napisane zostało „(…) naciskając przycisk widny”. Konstrukcja wypowiedzi „A tobie mówiła ci coś o tym wieczorze? – pytam.” zawiera nadprogramowe „ci”. Najpierw czytałam o interesującej zawartości szamba dwa metry pod ziemią (w rozdziale „Nikodem. 19 października 2019. Jezioro Powidzkie”, by już w akcji umiejscowionej w tym samym miejscu, lecz 1 listopada 2019 dowiedzieć się, że bohater zastanawia się; „Gdyby tylko wiedziała, co znajduje się niecały metr poniżej.”. W gwoli ścisłości, obie sytuacje dotyczą ciekawego szamba. A w zdaniu „Robi krok do przodku…” skupiłam się na słowie „przodku” zachodząc w głowę, czy czasem nie miało być „przodu”. Sięgnęłam nawet do Słownika Języka Polskiego i dowiedziałam się, że „przodek” oznacza: „1. w zoologii: osobnik, od którego wywodzą się organizmy pochodne; 2. w kopalni: czoło chodnika, ściany albo komory, miejsce, gdzie wydobywa się kopalinę; 3. w rolnictwie: przednia część wozu lub pługa koleśnego; 4. w wojsku: przodek działowy – pojazd dwukołowy, do którego mocowano działo w celu przetransportowania go; 5. dawniej: płaszczyzna lub linia stanowiąca przednią część czegoś; przód, front, czoło”. (cyt. za: https://sjp.pl/przodek). Nie wiem, czy użycie dawnego określenia „przodu” we współczesnej wypowiedzi literackiej było celowym zamierzeniem Autorki. Możliwe też, że tylko mnie zaciekawiło i stanowiło podstawę do głębszej analizy. Cóż, nie raz już wspominałam, że ta moja uważność przy czytaniu jest chwilami prawdziwym utrapieniem😉.

Nie do końca wgryzłam się w historię. Oczekiwałam trzymającego w napięciu thrillera pełnego zwrotów akcji i pasjonujących pościgów. Otrzymałam jakby rekonstrukcję „po”. Po ciekawych zdarzeniach z przeszłości, kolejne skutki wcześniej podjętych decyzji i nieplanowane przypadkowe śmierci. Nawet jakoś tej prawdziwej gangsterki mi zabrakło. Nie określiłabym „Oskarżonej” jako thriller. Raczej odebrałam ją jako lekki, dynamicznie i przejrzyście napisany kryminał z rozbudowanymi wątkami obyczajowymi, chociaż zestaw bohaterów okazał się bardzo interesujący.

Moja ocena: 6/10

Za możliwość przeczytania książki bardzo dziękuję Wydawnictwu Świat Książki.

„Pętliczek” Piotr Brencz

PĘTLICZEK

  • Autor: PIOTR BRENCZ
  • Wydawnictwo: ZYSK I S-KA
  • Liczba stron: 160
  • Data premiery: 20.04.2022r.

Na oficjalnym profilu FB przeczytałam, że @brenczpiotr „(…) (ur. 1990) w Poznaniu, mieszka we Wrocławiu. Miłośnik jasnego, koncernowego piwa. Literacki masochista. „Pętliczek” to jego debiut książkowy.” Zastanowiło mnie na czym polega literacki masochizm Piotra Brencza😉. Mimo, że „Pętliczek” to debiut powieściowy Brencza, wspomnianego masochizmu w nim nie dostrzegłam. Książkę sprezentowało mi Wydawnictwo @Zysk i S-ka, za co niezwykle dziękuję, gdyż upominek okazał się wprost wyśmienity. Jest to krótka, a zarazem treściwa literatura, która premierę miała w ostatnią środę.

Codziennie to samo od lat.” – „Pętliczek” Piotr Brencz.

Tak zaczyna się „Pętliczek”, który dla mnie okazał się monodramem jednego literackiego aktora, Piotra Barszcza. Piotra żyjącego od siedmiu lat z Honoratą, która „(…) Z jednej strony robiła mu życie, nadawała sens. Z drugiej była ogranicznikiem, czymś, co hamowało jakiekolwiek zmiany.”. Piotra stykającego się z bliskimi z przeszłości i nie potrafiącego z nimi szczerze porozmawiać. Piotra stosującego wzmacniacze, by przeżyć kolejny dzień. Piotra niezadowolonego ze swego życia, awansu, wynajmowanego mieszkania. Piotra, dla którego wycieczka do Lizbony nie skończyła się dobrze.

Literatura piękna na najwyższym poziomie!

Taka myśl mi się zakotwiczyła w głowie po lekturze i nie chce odpuścić😊. Taki niepozorny „Pętliczek”, a tyle w nim treści, nad którymi warto się pochylić.

Taaaaaaak. Ta literatura dla mnie okazała się prawdziwie piękną. Pełną emocji, pełną smutku i głębi, której nie sposób znaleźć w kryminałach, moich ukochanych thrillerach, książkach obyczajowych, czy reportażach. Brencz zabrał mnie do świata Barszcza, który tylko powierzchownie jest prawie doskonały, jak często powierzchowne są rozmowy zapoczątkowane pytaniem „Jak leci?” na imprezach ze znajomymi sprzed lat. Na których „Obiecujesz sobie, że jeżeli znowu padnie to pytanie, to powstrzymasz się od mówienia prawdy, jakiejkolwiek prawdy, ludzie nie chcą tego słyszeć. Oni wymieniają tylko uprzejmości, które w ich opinii mogą roztopić wielką niezręczność”. Takich smaczków, które często obserwujemy i o których czasem myślimy, w „Pętliczku” znalazłam sporo. Aż dziw, że Autorowi udało się w tak niewielu słowach zawrzeć kwintesencję dzisiejszego życia w ciągłej niepewności, samotności i niezrozumieniu. Brencz zrobił to w sposób bardzo składny, ułożony, metodyczny. Do tego zastosował idealną – jak dla mnie – konstrukcję. Bardzo nieoczywistą, co dodatkowo książkę czyni ciekawą. Po pierwsze nietypowe nazwy rozdziałów jak; „Rutynoskopia”, „Czasiemiec”, „Rzekiwistość”, czy „Dziadziaizm”. Do tego narracja. Narracja jest arcyciekawa. Raz jest bardzo osobista, bardzo intymna. Autor wykorzystuje pierwszą osobę liczby pojedynczej, przez co czytelnik ma wrażenie, że czyta pamiętnik głównego bohatera. Na przykład: „Podniosłem ciężkie powieki…”, „(…) wciąż nie kontaktowałem.” Innym razem narrator zwraca się do czytelnika w drugiej osobie liczby pojedynczej: „Wieczorem dobierasz schludną koszulę do czarnych dżinsów. (…) Odrywasz dwie różowe tabletki z lista i powtarzasz w myślach, że to tylko na wszelki wypadek, doraźnie.” Lub „Znowu wykrwawiasz się przy Netflixie.(…) Czujesz pustkę w środku.”   A jeszcze w innym miejscu Autor korzysta z trzeciej osoby liczby pojedynczej pisząc o Piotrze per „ON”; „Nie umiał zdecydować, która ze stron przeważa. Może mamił siebie obietnicą zmian i patrzył właśnie na to, co już zostanie, jedyną stałą.”. Ta ciekawa kompozycja spowodowała, że odebrałam książkę bardzo dobrze, jako eksperyment literacki, który się Piotrowi Brenczowi udał.

Piotrem Barszczem mógłby być każdy z nas. Niezadowolony ze swego ciepłego gniazdka, intratnej posadki, czy codzienności skrojonej z kochających nas ludzi. Wiecznie niezadowolony z siebie. Poszukujący nowych doznać i niedoceniający tego, co ma. To trochę taka spowiedź współczesnego człowieka zawarta w krótkiej prozie o wielkiej wartości.

„Entliczek pentliczek, czerwony guziczek, na kogo wypadnie na tego bęc!”. Wypadło na Ciebie, by zanurzyć się w historię Piotra napisaną w naprawdę przepięknym stylu.

Moja ocena: 9/10

Za egzemplarz recenzencki bardzo dziękuję Wydawnictwu Zysk i S-ka.

„Pokolenie Przyjaciół. Zakulisowy obraz kultowego serialu” Saul Austerlitz

POKOLENIE PRZYJACIÓŁ. ZAKULISOWY OBRAZ KULTOWEGO SERIALU

  • Autor: SAUL AUSTERLITZ
  • Wydawnictwo: SINE QUA NON
  • Liczba stron: 464
  • Data premiery: 23.03.2022r.
  • Data premiery światowej: 17.09.2019r.

Jestem niekwestionowaną fanką serialu „Przyjaciół”. Obejrzałam wszystkie odcinki po kilka razy, a specjalne wydanie, w którym główni bohaterowie spotykają się po 20 latach przyjęłam bardzo entuzjastycznie. Z zachwytem więc sięgnęłam do propozycji od @WydawnictwoSQN pt. „Pokolenie Przyjaciół. Zakulisowy obraz kultowego serialu” autorstwa Saula Austerlitza. I choć książka premierę miała 23 marca br., ja ze względu na osobistą więź z tym sitcomem do recenzji zabierałam się dość długo. Potrzebowałam czasu, by się zdystansować. By wszystkie moje „ochy” i „achy” zamienić w jak to tylko możliwe, subiektywną ocenę książki, która opowiada o tym cudownym dziecku amerykańskiej produkcji. Fenomenie, w którym przyszło mi uczestniczyć po raz pierwszy od 1996, aż do 2004 roku. A potem to uczestnictwo powielać😊.

(…) niektóre seriale trzymają przy sobie widza ciekawym podejściem do narracji, nowymi liniami fabularnymi i krwistymi postaciami…” – „Pokolenie Przyjaciół. Zakulisowy obraz kultowego serialu” Saul Austerlitz.

Saul Austerlitz wydawał się idealny do napisania książki „Pokolenie Przyjaciół. Zakulisowy obraz kultowego serialu”. Z jego krótkiej notki biograficznej dowiedziałam się, że jest fanem sitcomów, o których opublikował już inne książki. Ponadto pisanie i sztuki komiczne wykłada na należącej do Uniwersytetu Nowojorskiego Tisch School of the Arts. Sam pomysł też pozornie był skazany na sukces. Wziąć na warsztat jeden z najpopularniejszych seriali dla młodych ludzi, który kochają również starsze pokolenia, to praktycznie gwarancja udanej inicjatywy. Tym bardziej, że dla fanów serialu najważniejsze są ciekawostki, smaczki, anegdoty. Najbardziej istotne jest powąchanie tych zapachów, poczucie smaków wyrobów Moniki i usłyszenie po raz enty „How you doin’?”😉. Każdy z fanów chciałby znaleźć się na pomarańczowej kanapie Central Perk i  przynajmniej raz w życiu poczuć się jak oni. Poczuć to co oni. Co Rachel, Ross, Joey, Chandler, Monika i Phoebe. Ja też.

Po obejrzeniu „Przyjaciele: Spotkanie po latach” (2021), książka nie jest zaskoczeniem. Wręcz przeciwnie wydaje mi się jakby rozwleczoną wersją tego specjalnego odcinka. Informacje, o których przeczytałam, w większości usłyszałam w trakcie transmisji spotkania 20 lat później.  Przeczytałam o żmudnej pracy scenarzystów, by zachwycić producentów tym pomysłem. Po raz kolejny wsłuchałam się w perypetie z wyborem odtwórców głównych ról. Zajrzałam przez dziurkę od klucza na próby do odcinka pilotażowego, a także prześledziłam w transkrypcji sceny z niektórych odcinków. Oczywiście nie zabrakło anegdot o gwiazdach, które wystąpiły w serialu oraz o celebrytach i autorytetach, którzy w życiu rzeczywistym odnieśli się do sukcesu „Przyjaciół”. Nudy, nudy, nudy. Dodatkowo wręcz irytowały mnie momenty, w których autor skupił się na innych telewizyjnych produkcjach opowiadając ze szczegółami mankamenty współpracy, ciekawostki z procesu obsadzania ról, czy reakcji widzów. Nie wiem, co ta wiedza miała mi dać. W efekcie czytając o tym wybijałam się z wątków związanych z „Przyjaciółmi”, co wzmagało moje niezadowolenie.

Książka składa się z kilku części i kolejno ponumerowanych oraz zatytułowanych rozdziałów. Podobał mi się wstęp do polskiego wydania „Przyjaciele” nie potrzebują…przypisów ani wyjaśnień”, choć w niektórych miejscach przypisy i wyjaśnienia okazały się jednak zbawienne. Szczególnie zaciekawił mnie wątek z Donaldem Trumpem, o którym całkowicie zapomniałam z biegiem lat😊. Książka nie jest tak gruba jak pierwotnie się wydaje. Ostatnie ponad sto stron składa się między innymi ze źródeł. Ilość powołanych powala, co tylko potwierdza, że książka ma raczej charakter odtwórczy, niż twórczy, w którym autor opisuje własny światopogląd na fenomen „Przyjaciół”. Za zakończenie Wydawca ma dla czytelnika mały prezent. By dowiedzieć się jaki, musicie sięgnąć po tę książkę.

Mimo sporego zawodu w wielu miejscach odnalazłam pasję twórców, aktorów, wszystkich pracowników realizacji i widzów, która przełożyła się na ponadczasowe uwielbienie tej produkcji. Mimo, że standard odbiega znacznie od współcześnie obowiązujących, ma w sobie niekwestionowany urok. A do tego całkowicie zgadzam się z opinią powołaną na początku:

Otóż najsilniejszym atutem „Przyjaciół” okazało się to, co uznano z początku za ich wadę. Brak realizmu (…) przemienił się z czasem w wiecznie zieloną fantazję o młodości. To serial o młodych ludziach, który rok w rok miał być odkrywany na nowo przez tłumy innych młodych ludzi, chcących, by „Przyjaciele” uchylili dla nich rąbka tajemnicy tej całej dorosłości, do której niepewnie aspirowali”.

Książka dla fanatyków serialu, którzy pragną zajrzeć i zaglądać stale w każdy kąt, w każdą szparkę i ciągle odkrywać, co skłoniło autorów i świat, by zachwycać się przez dekady „Przyjaciółmi”.

Moja ocena: 5/10

Moją opinię o książce przeczytaliście dzięki współpracy z Wydawnictwem Sine Qua Non.

„Życzę mu śmierci” Matt Witten

ŻYCZĘ MU ŚMIERCI

  • Autor: MATT WITTEN
  • Wydawnictwo: WYDAWNICTWO KOBIECE
  • Liczba stron: 368
  • Data premiery: 13.04.2022r.

Matt Witten to scenarzysta „(…) takich produkcji telewizyjnych jak: „CSI: Kryminalne zagadki Miami”, „Dr House”, „Słodkie kłamstewka” oraz „Prawo i porządek.”, jak przeczytałam na tylnym skrzydełku obwoluty. Wszystkie  znam, wszystkie oglądałam. W przypadku „Dr House’a” nie ominęłam żadnego odcinka😊. Patrząc na dorobek scenariuszowy założyłam, że premiera z 13 kwietnia br. pt. „Życzę mu śmierci” od @Wydawnictwo Kobiece musi być powieścią udaną. Chociaż nie do końca rozumiem polski tytuł. W oryginale brzmi „The Necklace”, czyli naszyjnik i taki wydaje mi się bardziej właściwy😉.

(…) to częste zjawisko: ludzie czują się winni po niezrozumiałej tragedii, jaka ich dotknęła, i za wszelką cenę starają się nadać wydarzeniom sens, byle nie były przypadkowe. Bo dla niektórych najgorszy ze wszystkiego jest brak kontroli – wola już sami ponosić winę za to, co ich spotkało.” – „Życzę mu śmierci” Matt Witten.

To się naprawdę zdarza i to całkiem często. Zdarza się, że w amerykańskich celach śmierci na egzekucję oczekują Ci, który tak naprawdę są niewinni. Taka historia stała się inspiracją do napisania tej powieści. Historia matki zamordowanej dziewczynki, która walczyła o uniewinnienie według niej, niesłusznie skazanego za tę zbrodnię. W fabule tą matką jest Susan Lentigo, której niespełna siedmioletnia córeczka Amy została dwadzieścia lat wcześniej brutalnie zgwałcona i zamordowana. Wraz ze swoją rodziną i przyjaciółmi oczekuje na egzekucję „Potwora”, który został skazany za ten czyn i dla którego kary śmierci się domagała w trakcie procesu. Przemierza całe Stany do Dakoty Północnej, by wziąć udział w wykonaniu wyroku śmierci. W trakcie podróży ponownie analizuje całe śledztwo, wszystkie działania śledczych i zachowanie skazanego. Zaczyna w głowie kreować alternatywne rozwiązania. I nie wie, czy to tylko poczucie winy za śmierć innego człowieka, czy prawda, która mogła się zdarzyć.

Bardzo udany pomysł na thriller. Zaczyna się naprawdę mocno. Zaczyna się od przeogromnej straty. Straty, której żadna matka nie potrafi udźwignąć. Okrutnej śmierci niewinnego dziecka. I pewnie ze względu na tak mocny początek książki nie odłożyłam, aż do jej całkowitego przeczytania. Przeczytałam ją jednym tchem. Autor umiejętnie wprowadził nas w nastrój konstruując krótkie rozdziały, których jest czterdzieści trzy. Każdy rozdział ma oznaczoną datę i określa czasoprzestrzeń. Podzielona jest ona na „Obecnie” i „Dwadzieścia lat wcześniej”. Dodatkowo czytelnik otrzymał Epilog, który stanowi pewną klamrę dla życia Susan. Życia pełnego nienawiści do człowieka, który pozbawił jej córeczkę życia. Życia pełnego żalu do matki, która w dniu, gdy Amy zaginęła, nie mogła się nią zająć, by iść na kolejną randkę. Życia pełnego oczekiwania, by wreszcie sprawiedliwości stało się zadość.

Narracja jest trzecioosobowa i kręci się wokół głównej bohaterki – Susan, która oprócz córki straciła również swojego męża Danny’ego. Męża, który po roku od niesprawiedliwej śmierci Amy porzucił ją, by zacząć nowe życie. I sposób rozpisania postaci Danny’ego jest jedynym maleńkim niedociągnięciem autora. Pojawia się niespodzianie, jakby na dokładkę, jakby ważniejsze od zbudowania kompleksowej postaci, było jej mocne uderzenie, silne wejście praktycznie na końcu książki. Gdy zaczęły pojawiać się pewne wątki, już czułam wewnętrznie, że rozwiązanie jest blisko. Nie powinno tak być w bardzo dobrym thrillerze, który powinien wskazywać alternatywne rozwiązania do samego końca.

Bardzo zbliżyłam się do Susan. To jest postać, która była mi od początku bardzo bliska. Rozumiałam jej uczucia. Jej miotanie się od jednych negatywnych emocji do drugich. Taką traumę trudno jest udźwignąć, trudno się z nią mierzyć. Susan stanowi dla mnie odzwierciedlenie pewnego bohaterstwa. W swej rozpaczy zachowała dotychczasowe życie starając się normalnie żyć, mimo trudności, mimo samotności. Postać Lenory zatrważa, a z drugiej strony stanowi pewne przeciwieństwo do podobnych bohaterek z innych książek. Może dlatego jest idealna do zapamiętania. Cieszę się, że pojawił się w powieści Agent Pappas, który nie ustał pracować nad sprawą, mimo, że już dawno przeszedł na emeryturę. To taka przeciwwaga do tych wszystkich śledczych, którzy po wyroku przestają logicznie myśleć ciesząc się z dobrze wykonanego obowiązku.

Mimo zbyt oczywistego zakończenia uważam, że książka zasługuje na Waszą uwagę. Dotyka najczulszych strun w ludzkich duszach, dotyka żałoby po okrutnej i niesprawiedliwej śmierci niewinnego dziecka. Dotyka potworów, którzy żyją wokół nas, czasem nawet bardzo blisko, a my albo nie dostrzegamy ich potworności, albo umiejętnie udajemy i tłumaczymy ich zachowania. Byle tylko nie musieć się konfrontować. Byle tylko nie musieć nic robić. A do tego czyta się jednym tchem. Dialogi płynną przez całą książkę. Autor zaoszczędził nam zbędnych powtórzeń i przydługich opisów. A takie książki czyta się najlepiej. Miłej lektury!  

Moja ocena: 8/10

Za egzemplarz recenzencki bardzo dziękuję Wydawnictwu Kobiece.

„Wstyd” Robert Małecki

WSTYD

  • Autor: ROBERT MAŁECKI
  • Wydawnictwo: CZWARTA STRONA
  • Liczba stron: 408
  • Data premiery: 13.04.2022r.

@robertmalecki.autor, Ćwirlej, Chmielarz, Ostaszewski, Mróz to kawalkada moich ulubionych rodzimych autorów kryminałów. Mam słabość do tych pisarzy i wszystkie kolejne publikacje czytam w ciemno. Nigdy się jeszcze nie zawiodłam😉. O przygodzie literackiej z Robertem Małeckim pisałam przy okazji recenzji „Najsłabszego ogniwa”. Przeczytałam i serię z Grossem, i wznowioną z Benerem, a także „Żałobnicę” i „Zmorę”. „Wstyd”, który premierę miał 13 kwietnia br. pochłonęłam praktycznie w jeden wieczór. I tylko i wyłącznie dzięki współpracy z Wydawnictwem @czwartastronakryminalu mogę podzielić się z Wami moimi spostrzeżeniami po przeczytaniu tej książki.

Z opisu Wydawcy wynika, że to „Mocny thriller kryminalny o uczuciu, które może dać początek złu, i o mrocznej drodze ku prawdzie, która wyniesiona na powierzchnię, rani do krwi.” Tak emocjonujący opis musi być zapowiedzią dobrej książki.

Z takim założeniem wciągnęłam się w historię Julii Karlińskiej, byłej była policjantki nazywaną Karlą. Aktualnie uczy historii w liceum medycznym. Jest też samotną matką nastoletnich bliźniaków. Zawód zmieniła po tragicznej śmierci męża, również policjanta, który zginął w wypadku komunikacyjnym, po którym sprawcy nigdy nie znaleziono. Jej życie wywraca się do góry nogami, gdy Karlińska w jednym dowiaduje się o zabójstwie Sławomira Nowaka, swego kolegi z grona nauczycielskiego oraz o zaginięciu jednego z synów. Gdy okazuje się, że chłopak stracił życie, Karlińska postanawia podjąć działania śledcze. Od razu również łączy obie sprawy, tylko pozornie ze sobą niezwiązane.

Bardzo lubię historie, w których wątek kryminalny składa się z dwóch lub więcej z pozoru niepowiązanych ze sobą spraw. Ta konstrukcja sprawdza się wyśmienicie. Wzmacnia zainteresowanie czytelnika, gdyż chyba każdy chce odkryć, o co tak naprawdę w tych sprawach chodzi. Małecki potrafi skonstruować wciągającą fabułę, w której bardzo dużo się dzieje. „Wstyd” zawiera ich wystarczającą ilość. Książkę czytałam bez okładania, a to zawsze jest miara dobrego literackiego dzieła. Do tego te emocje, które Autor we mnie wzbudził. Najpierw strata męża – policjanta. Tragedia żony i tragedia życia w roli samotnej matki. Później strata jednego z synów. Strata, z której prawie każda matka nie potrafi się nigdy otrząsnąć. Gdy w tragicznych okolicznościach umiera ileś osób z naszego otoczenia, zawsze podejrzewamy, że chodzi o nas. Czy tak jest i tym razem, tego musicie dowiedzieć się sami czytając „Wstyd”.

Zawiodło mnie trochę zakończenie. Nie ukrywam oczekiwałam wielkiego WOW, którego na końcu nie było. Nie zgodzę się także z opinią Wydawcy z jego opisu. Dla mnie książka bardziej wkomponowuje się w gatunek bardzo dobrego kryminału, niż „mocnego thrillera”. Emocje owszem i były, ale bardziej na płaszczyźnie załamanej żony i zdruzgotanej matki. Wątki obyczajowe zostały oddane z pełnym zaangażowaniem oraz właściwym stopniem natężenia. Potwierdzam, że spodobały mi się na równi z głównym wątkiem kryminalnym. To jest rozwijająca się cecha charakterystyczna Autora, którą zauważyłam przy okazji „Żałobnicy”, „Zmory”, czy „Najsłabszego ogniwa”.

Jeśli lubicie kryminały, w których poruszane są bardzo ważne tematy obyczajowe, a akcję kształtuje ciekawa kobieca postać to „Wstyd” jest bez wątpienia książką dla Was. Miłej lektury!

Moja ocena: 8/10

Recenzja powstała dzięki Wydawnictwu Czwarta Strona.

„Dzika droga. Jak odnalazłam siebie” Cheryl Strayed

DZIKA DROGA. JAK ODNALAZŁAM SIEBIE

  • Autorka: CHERYL STRAYED
  • Wydawnictwo: ZNAK LITERANOVA
  • Liczba stron: 480
  • Data premiery w tym wydaniu: 04.04.2022r.
  • Data pierwszego wydania polskiego: 17.06.2013r.
  • Data premiery światowej: 26.03.2012r.

Miałam wrażenie, że ludzie, którzy się tną, są w podobnym emocjonalnym stanie. Niepiękni, ale oczyszczeni. Niedobrzy, ale pozbawieni żalu. Próbowałam uśmierzyć ból. Próbowałam pozbyć się tego, co było we mnie złe, żeby znowu mogła być dobra. Wyleczyć się z siebie.” – „Dzika droga. Jak odnalazłam siebie” Cheryl Strayed.

Tak osobistą książkę w trzecim wydaniu opublikowało @Znak Literanova. Data premiery miała miejsce 4 kwietnia br.  Na okładce przeczytałam „Miliony sprzedanych egzemplarzy na całym świecie”. Do tego typu sformułowań mam ambiwalentny stosunek. Nigdy im nie wierzę. Nie raz zachwyt większości nie szedł z moim zapałem i odwrotnie. Na skrzydełkach obwoluty przeczytałam kilka opinii. Nicole Kidman oceniła książkę jako „Niesamowitą i inspirującą”. Oprah Winfrey wyraziła opinię: „Prawie spadłam z krzesła…To była szalona literacka jazda… Stymulująca, zmuszająca do myślenia, wzmacniająca duszę.”. Z wielką nadzieją zabrałam się do czytania „Dzikiej drogi. Jak odnalazłam siebie” Cheryl Strayed licząc, że podzielę zauroczenie tą pozycją z wieloma.

Ludzie w moim życiu byli jak plastry z opatrunkiem, które rozwiał pustynny wiatr pierwszego dnia na szlaku. Rozpraszali się we wszystkie strony i znikali. Nikt nie czekał nawet na to, że zadzwonię, kiedy dotrę do pierwszego przystanku. Ani drugiego, ani trzeciego.” – „Dzika droga. Jak odnalazłam siebie” Cheryl Strayed.

Narratorką powieści jest Cheryl Strayed, która nieprzypadkowo przyjęła to nazwisko. W języku angielskim, jak wyjaśnia nam tłumacz, to forma imiesłowowa czasownika błąkać się, zboczyć z drogi. Bez wątpienia Cheryl zboczyła z drogi nie raz. Robiąc bilans własnego życia, własnych błędów postanowiła w pewnej chwili wyruszyć szlakiem The Pacific Crest Trail. Bez żadnego przygotowania, bez treningów przeszła ponad tysiąc siedemset kilometrów wśród gór, zboczy, pośród niedźwiedzi, węży, a nawet napotykając śnieg. W trakcie podróży zrzuciła kilka kilogramów, spotkała wielu innych wędrowników, eksploratorów przyrody, zdarła prawie wszystkie paznokcie i nabawiła się wielu odcisków. Zyskała jednak zdecydowanie więcej. Jak sama o sobie mówi: „Przychodziłam. Odchodziłam. Kalifornia ciągnęła się za mną jak długi jedwabny szal. Nie czułam się jak straszna idiotka ani jak twardzielka, cholerna jej wysokość królowa Amazonek. Czułam się zawzięta, pokorna i wewnętrznie pozbierana, jakbym również była tu bezpieczna.” Zyskała samą siebie.

Z jednym mogę się zgodzić, jest to naprawdę inspirująca książka zmuszająca do myślenia i zastanowienia się nad własnymi wyborami oraz wartościami. Cheryl jest jednocześnie narratorką i główną bohaterką tej powieści drogi. Przeszła bardzo długi trakt. Drogę od sieroty – córki, sieroty – siostry, sieroty – rozwiedzionej żony, sieroty – własnego ja, które zatraciła w ogromie błędnych decyzji, które miały uśmierzyć jej ból. Szlak The Pacific Crest Trail był zewnętrznym odzwierciedleniem jej ścieżki życiowej. Jej wspinaczki w stronę lepszej siebie, w stronę siebie bardzie ogarniętej, nie boksującej się wewnętrznie ze swoimi demonami każdego dnia. Narracja jest bardzo osobista, bardzo intymna. O Cheryl dowiadujemy się naprawdę sporo. Poznajemy jej rozpacz po nagłej stracie matki, która zajmowała ważną rolę w jej życiu. Strayed ujęła mnie relacją córka – matka zobrazowaną w książce. Mimo, że życie Autorki nie było usłane różami potrafiła docenić starania własnej mamy, by wraz z rodzeństwem miała – jak tylko to możliwe – godziwe życie. Nawet na farmie bez toalety w domu mogła zachować swoją godność, swoje człowieczeństwo. Obraz umierania chwycił mnie za serce. Mimo, że nie trwał długo, kładł się cieniem na całą książkę, która ma niebagatelną  ilość 480 stron. Już sam początek, gdy obie dowiedziały się o nieprzychylnej diagnozie i nie zamieniły ze sobą słowa.

„Nie dlatego, że czułyśmy się osamotnione w naszej rozpaczy, tylko dlatego, że tkwiłyśmy w niej tak mocno, jakbyśmy były jedną osobę.” – „Dzika droga. Jak odnalazłam siebie” Cheryl Strayed.

Część związana z utraconą matką okazała się dla mnie bardzo poruszająca. Podobnie jak tęsknota za ojcem, który nigdy nie był obecny w życiu Cheryl. A przecież;

Zadaniem ojca jest nauczyć dzieci, jak być wojownikami, dać im pewność siebie, by mogły wsiąść na konia i ruszyć do boju, jeśli jest to konieczne. Jeśli ojciec cię tego nie nauczył, to musisz to zrobić sama.” – „Dzika droga. Jak odnalazłam siebie” Cheryl Strayed.

To naprawdę poważna literatura z poważnymi treściami. Nie tylko aspekt rodzicielstwa został dobrze rozpisany. Także relacje pomiędzy Cheryl a jej rodzeństwem, siostrą Karen i bratem Leifem oraz relacje damsko – męskie zasługują na uwzględnienie. Delikatny Paul, jej ostoja i opoka. Szansa, która została zmarnowana. Drapieżny Joe i wielu, wielu innych.

Książka składa się z pięciu części podzielonych na zatytułowane rozdziały. Łącznie powieść składa się z dziewiętnastu rozdziałów, które skupiają się na różnych etapach drogi i życia Cheryl. Do tego pomysł palenia książek zabranych na szlak, by zmniejszyć ciężar plecaka. Z jednej strony nie pochwalam i nie zalecam. Z drugiej chwalę za determinację, by obciążyć plecak tylko po to, by przez znaczną część dźwigać lekturę do przeczytania. Oprócz Cheryl w książce spotykamy wielu ciekawych bohaterów. Ci na szlaku pojawiają się w różnych miejscach. Są chwile, że towarzyszą Cheryl, by zaraz zniknąć. Taki jest zamysł wędrowania tym traktem, współtowarzyszenie pojawia się tylko na moment. Mile wspominam Douga, z którym Cheryl mogła stworzyć coś wspólnego i jego kompana Toma. Mogła…ale nie zdążyła. Z uśmiechem czytałam o Trzech Młodych Byczkach. Ciekawy przerywnik w podróży stanowił Jonathan. Z uwagą śledziłam równoległą podróż Stacy i Rexa, a także wielu innych. Z niektórymi Cheryl spotkała się tylko na moment. Pojawili się jak motyl i zniknęli. Byli jednak ważnym doświadczeniem w trakcie samotnej podróży młodej kobiety w stronę samej siebie.

Historia Cheryl zachwyciła filmowców. W 2014 roku pojawiła się ekranizacja o tym samym tytule z  Reese Witherspoon w roli Cheryl i  Laura Dern w roli jej matki. Po przeczytaniu książki sięgnęłam po ten tytuł. Szczerze polecam. Tak samo jak polecam książkę. Mimo, że jest trudna, wymaga myślenia i głębokiego zastanawiania się. Chwilami męczyły mnie opisy otaczającej przyrody, a dni w drodze nużyły mnie, tak samo jak pojawiające się po raz któryś te same wątki. Stwierdzam jednak, że powieść ma ogromną wartość dydaktyczną i terapeutyczną. Jest zwieńczeniem tego, z czym sami borykamy się w naszym życiu, a co może skończyć się całkiem pozytywnie, o ile podejmiemy wysiłek, by coś zmienić.

Bo tak naprawdę to:

 „Nie wiadomo, dlaczego niektóre rzeczy się dzieją, a inne nie. Co do czego prowadzi. Co będzie niszczyć. Co sprawia, że jedna rzecz rozkwita, a druga umiera lub zmierza w inną stronę.” – „Dzika droga. Jak odnalazłam siebie” Cheryl Strayed.

Moja ocena: 8/10

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Znak Literanova.

„Naga prawda” Ryszard Ćwirlej

NAGA PRAWDA

  • Autor: RYSZARD ĆWIRLEJ
  • Wydawnictwo: MUZA
  • Seria: ANETA NOWAK. TOM 4
  • Liczba stron: 448
  • Data premiery: 06.04.2022r.

Pierwszą książką, którą przeczytałam autorstwa @cwirlejryszard był pierwszy tom serii z Anetą Nowak pt. „Jedyne wyjście” (recenzja na klik). Potem nadrobiłam kolejne części. Z wielką radością przywitałam więc prezent od @wydawnictwo.muza.sa w postaci czwartej części cyklu, który premierę miał 6 kwietnia br. Z wielką radością zapowiadam recenzję „Nagiej prawdy” Ryszarda Ćwirleja!  

Gdy w fabule wątek kryminalny kręci się wokół polityki, zawsze jest ciekawie. Tak jest i tym razem. W łóżku urzędnika państwowego znalezione zostaje ciało kobiety. To nie jedyny pytajnik. Śledczy odkrywają również śmierć trzyosobowej rodziny w zatopionym samochodzie. A sytuację komplikuje fakt, że znika poznańska kelnerka, która – jak się szybko okazuje – coś miała wspólnego z pozostałymi sprawami. Do akcji rusza młoda i ambitna podkomisarz Aneta Nowak uwielbiająca hot dogi ze stacji benzynowej, kawę oraz szybkie motory. O przepraszam, Nowak nie cierpi tego słowa. Już się poprawiam 😉,  szybkie motocykle.

Lubię tę serię😊. Od początku z sympatią czytam o głównej bohaterce. Podoba mi się, że Ryszard Ćwirlej stworzył kobiecą postać na miarę polskich czytelniczek. Ciekawą, nieszablonową, znającą swoją wartość, niezwykle zmotywowaną i idealnie wkomponowującą się w zdominowany przez mężczyzn policyjny świat w Szamotułach. Jej stosunek do płci przeciwnej również mi się podoba. Nie cierpi na „bezpańskość”, nie uważa, że tylko mężczyzna u jej boku zwiększy jej poczucie wartości i że jest on jej potrzebny do szczęścia. Tym większy szacunek dla Autora, że stworzył taką postać.

Książka to klastyczny, przewybornie skonstruowany kryminał. Ryszard Ćwirlej bardzo składnie zobrazował żmudną, policyjną robotę. Z pytaniami bez odpowiedzi, z dowodami bez składu i ładu oraz ogromem papierkowej roboty. Autor rozbudował fabułę o prywatne życie śledczych, które stanowi dla czytelnika pewną ciekawostkę. Dzięki temu dowiadujemy się, co kogo męczy, kto z czym nie potrafi sobie poradzić, kto nad czym pracuje. Wątek kryminalny złożony z trzech z pozoru niezwiązanych ze sobą spraw rozwijał się znakomicie. Już od samego początku czułam napięcie na myśl, jakie może być zwieńczenie tej historii, gdzie jest ten punkt styczny, kto z kim jakie ma relacje i na czym opierają się wpływy. To wszystko spowodowało, że narrację oceniam jako bardzo płynną. Następujące po sobie zdarzenia miały swoje uzasadnienie, nie były wyrwane z kontekstu akcji i nie były ozdobnikami, jak to często się zdarza.

Tak to bardzo dobry kryminał. Z nieszablonowym wątkiem kryminalnym i wyśmienitą główną bohaterką, dla której warto poświęcić czas i przeczytać o jej przygodach. Szczerze polecam. Również tym, którzy nie czytali poprzednich części. Powieść jest tak dobrze napisana, że można ją czytać oddzielnie.

Moja ocena: 8/10

Egzemplarz recenzencki otrzymałam od Wydawnictwa Muza, za co bardzo dziękuję.

„Zagadka Srebrnego Ducha” Agnieszka Stelmaszyk

ZAGADKA SREBRNEGO DUCHA

  • Autorka: AGNIESZKA STELMASZYK
  • Wydawnictwo: WILGA
  • Cykl: KLUB PRZYRODNIKA (tom 2)
  • Liczba stron: 287
  • Data premiery: 23.03.2022r.

Kto nie czytał pierwszego tomu „Klubu Przyrodnika” „Zagadka purpurowej orchidei” niech pilnie uzupełni tę lukę. Druga część kryminalnej serii dla nastolatków @Agnieszka Stelmaszyk – autorka jest lepsza od poprzedniej😊. Kompletnie wciągnęłam się w historię czwórki przyjaciół prowadzących Klub, którzy tym razem …. Ech, o fabule będzie za moment😉. W tym miejscu wspomnę tylko, że „Zagadka Srebrnego Ducha” miała premierę 23 marca br. i została wydana nakładem @WydawnictwoWilga. Ja książkę przeczytałam z opóźnieniem. Uwielbiam dzielić się ze spostrzeżeniami z moimi dziećmi, którzy również czytają lub przeczytali tą samą pozycję, więc finalnie książkę czytaliśmy w trójkę. Od premiery recenzja musiała więc swoje odczekać.

Powieść zaczyna się od niespodzianki, którą otrzymują Dzieci od mamy Dziewczynek. Wszyscy członkowie Klubu Przyrodnika wyruszają do szkockiego zamku Magnusa Cambella. Oprócz ogromnych komnat, ciemnych korytarzy oraz przepięknych cudów natury bohaterowie spotykają swoją przyjaciółkę Daisy. Sam gospodarz, jako autorytet w działalności ratowania zagrożonych roślin i zwierząt pozostaje dla nich ogromną zagadką. Kto może mieszkać w zamku, w którym słyszane są dziwne odgłosy? Jakim tak naprawdę jest człowiekiem Magnus Cambell, u którego pod dachem dzieją się przeciwne rzeczy? Tego Dzieciaki postanawiają dowiedzieć się sami.

Bardzo podoba mi się koncepcja Klubu Przyrodnika. To takie odwołanie Autorki to zorganizowanej działalności, w której przyroda odgrywa ważną rolę. Połączenie dwóch postaci dziewczęcych i dwóch chłopięcych to też bardzo udany zabieg. W dobie dzisiejszej globalizacji, negatywnego wpływu działalności człowieka na środowisko członkowie Klubu są superbohaterami, którzy robią wszystko by uratować świat. Tak, superbohaterstwo w dzisiejszych czasach nabiera całkiem innego znaczenia.

Ta książka okazała się bardzo dobrą pozycją przygodową. Język, styl i tempo narracji dostosowane są do nastoletniego czytelnika. Mnie fabuła nie znudziła😊. Wręcz przeciwnie okazała się dla mnie interesująca. Dość szybko mnie wciągła. Do tego te nieziemskie doświadczenia w trakcie pobytu w zamku dodały jej gotyckiego charakteru. Akcja toczy się bardzo szybko. Młodszy, czy starszy czytelnik nie ma czasu na nudę. Co do bohaterów to mają swój urok, cała czwórka. Każdy inny, każdy na swój sposób dający się lubić, chociaż jeden bardziej drugi mniej. Biuletyn Przyrodniczy w tym tomie znalazł się, a jakże. Wiedziałam już czego się spodziewać, więc nie wybijał mnie z fabuły tak jak za pierwszym razem. Nie znam książki, która zawiera w sobie fantastyczny świat osnuty tajemnicami i kryminalnymi intrygami, a do tego jest wzbogacona edukacyjnymi treściami o świecie przyrody, który nas otacza. Nawet jak zrobić własną rabatkę kwiatową, dowiedziałam się z tej powieści. Książka uatrakcyjniona została przepięknymi ilustracjami, które dodają jej dodatkowego charakteru.

„Zagadka Srebrnego Ducha” mnie mile zaskoczyła. Oczywiście, jest to lektura dla młodszego czytelnika. Ale ja, mając już swoje lata na karku, też się w trakcie czytania nie nudziłam😊. Czy to nie najlepsza zachęta do przeczytania książki?

Moja ocena: 8/10

Recenzja powstała dzięki Wydawnictwu Wilga.

„Cały jestem twój” Weronika Tomala

CAŁY JESTEM TWÓJ

  • Autorka: WERONIKA TOMALA
  • Wydawnictwo: ZYSK I S-KA
  • Liczba stron: 300
  • Data premiery: 29.03.2022r.

Lubię książki autorstwa @WeronikaTomalaAutor. Tomala jest specjalistką w pisaniu książek obyczajowych z silnym wątkiem romantycznym. Tak było przy okazji „Il professore. Włoska miłość” oraz „Cztery liście koniczyny”. Kolejna publikacja od Wydawnictwa @Zysk i S-ka tej Autorki to „Cały jestem twój”, która premierę miała 29 marca br.

Książkę czyta się bardzo przyjemnie, a czytając można się rozmarzyć i oderwać od rzeczywistości. Bowiem i tym razem Weronika Tomala zabrała mnie w świat przeżyć i uczuć, które nie powinny nigdy mieć miejsca. Zabrała mnie w podróż w stronę miłości, która nie powinna się zdarzyć. Tym razem w wątku romantycznym postawiła na oryginalność. Główną bohaterką jest Lilianna, która ciekawi praktycznie wszystkich. Po pierwsze dlatego, że jest ablinoską. Po drugie, że wykonuje zawód z pozoru dedykowany mężczyznom. Zostaje stajenną w posiadłości Doriana Wilczyńskiego.

Trochę ten dziedzic Wilczyński przypomina mi innego literackiego Doriana, o którym czytałam w „Pięćdziesięciu twarzach Greya”😉. Nie wiem, czy to celowy zabieg Autorki, czy tylko całkowita zbieżność imion. Jest tak samo tajemniczy, mroczny, mrukliwy i pełen własnych sekretów, a przy tym bajecznie przystojny i nieziemsko bogaty. Może dlatego tak pociąga praktycznie od samego początku skromną, odrzuconą przez własnych rodziców i rówieśników Liliannę. Jest to książka o porzuceniu, odtrąceniu i ich skutkami, które mogą zawarzyć na całe życie, ale i o miłości, o jej sile, która czasem okazuje się silniejsza niż wszystko inne. Bowiem prawdziwa miłość jest wytrwała i powoli pokonuje wszystkie przeszkody. Bardzo podobał mi się też wątek związany z końmi. Autorka zobrazowała rzeczywistość pracy i opieki nad tymi zwierzętami w sposób bardzo przemyślany i realistyczny. Chemia między bohaterami chwilami mnie męczyła, nieadekwatne do narracji, temperamentu bohaterów zwroty akcji również, momentami wydawała mi się to lekko naiwne, tym bardziej, że na horyzoncie pojawił się niewielki wątek kryminalny. Jaka szkoda, że nie został rozwinięty jeszcze bardziej!

Muszę jednak przyznać, że jest to przyjemna i lekka powieść obyczajowo – romantyczna z intrygą kryminalną w tle. Historia ma w sobie potencjał, a książka o miłości sprawdza się przecież o każdej porze dnia i nocy. Wystarczy tylko wziąć ją do ręki, a wszystko wokół zacznie nam się jawić w sposób bardziej przystępny, bardziej kolorowy. Co ważne, to wszystko w zasięgu i w tempie pozwalającym na szybkie zapoznawanie się z opowieścią. A jeśli książka nie nuży i nie rozwleka się, to jest to dobra książka. Miłej lektury.

Moja ocena: 7/10

Za możliwość zapoznania się z lekturą bardzo dziękuję Wydawnictwu Zysk i S-ka.

„Zagadka purpurowej orchidei” Agnieszka Stelmaszyk

ZAGADKA PURPUROWEJ ORCHIDEI

  • Autorka: AGNIESZKA STELMASZYK
  • Wydawnictwo: WILGA
  • Cykl: KLUB PRZYRODNIKA (tom 1)
  • Liczba stron: 248
  • Data premiery: 24.03.2021r.

@WydawnictwoWilga jest specjalistą w wydaniach dla dzieci i młodzieży. Na moim blogu raczej częściej, niż rzadziej pojawia się recenzja książek dedykowanych młodszemu pokoleniu. Jak już wspominałam ja te publikacje śledzę nagminnie i czytam, co ciekawsze razem z moimi dziećmi. Ta praktyka mnie osobiście zachwyca. Pozwala mi zebrać co cenniejsze uwagi od młodszego pokolenia lub skonfrontować moje spostrzeżenia. Muszę Wam się przyznać, że często z dziećmi się całkowicie zgadzamy😉.

Przy okazji premiery z 23 marca br. drugiego tomu cyklu „Klub Przyrodnika” zatytułowanego „Zagadka Srebrnego Ducha” otrzymałam w prezencie od Wydawnictwa pierwszą część pt. „Zagadka purpurowej orchidei”. Nie mogę się powstrzymać, by już na początku pochwalić @Agnieszka Stelmaszyk – autorka.  Autorka potrafi stworzyć ciekawy świat, w którym przyroda odgrywa znaczną rolę😊.

Wszystko kręci się wokół purpurowej orchidei, która jest zagrożonym wyginięciem kwiatem. Jego ostatni okaz znajduje się w trudno dostępnej azjatyckiej dżungli. Kwiat pragnie odnaleźć botanik Paul Flynn. Niestety jego wyprawa kończy się fiaskiem. Kwiat został skradziony przez najemników bogatego kolekcjonera. Jednocześnie podczas konferencji ekologicznej znika niespodzianie jedna z prelegentek Alicja Szafrańska badająca wpływ ludzkiej działalności na globalne ocieplenie. Historia coraz bardziej się komplikuje, gdy czwórka przyjaciół z Klubu Przyrodnika – Natalia, Zuzanna, Tymek i Dominik – dowiaduje się o zaginięciu Wiktora Orlińskiego, starszego mężczyzny, którego pielęgnowana latami została zdemolowana przez nieznanego sprawcę. Nastolatki postanawiają zbadać te dwie zagadki i odnaleźć zaprzyjaźnionego sąsiada.

Jak to w fabule kryminalnej wszystkie z pozoru niezwiązane ze sobą wydarzenia. jednak się ze sobą łączą. Odszukiwanie związku zaginięcia Alicji Szafrańskiej ze zniknięciem Wiktora Orlińskiego, a także nieodnalezionym przez Paula Flynn rzadkiego kwiatu, było nie lada gratką.  Autorka umiejętnie połączyła świat przyrody ze światem kryminalnych zagadek dla najmłodszych. Wplotła, z czym spotkałam się po raz pierwszy, między strony biuletyn przyrodniczy, który okazał się ciekawym pomysłem i miłym przerywnikiem. Z zainteresowaniem czytałam o roślinach i zwierzętach. Chociaż z drugiej strony przenosząc się w świat przyrody wybijałam się z akcji, która mnie chwilami bardzo wciągała.

Lubię bardzo wielowątkowe historie, w których nawet najmniejszy szczegół okazuje się mieć znaczenie. Odebrałam książkę inaczej niż moja Córka, z którą czytałam. Jej przygody młodych odkrywców podobały się bardziej. To na pewno kwestia wieku i preferencji😉. Element edukacyjny stanowi wartość dodaną opowieści. Przecież nie od dziś wiadomo, że książka uczy. Idealna książka na prezent. Polecam!

Moja ocena: 7/10

Recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem Wilga.