„Śmierć nie ucieknie” Przemysław Borkowski

ŚMIERĆ NIE UCIEKNIE

  • Autor: PRZEMYSŁAW BORKOWSKI
  • Wydawnictwo: CZWARTA STRONA
  • Liczba stron: 448
  • Data premiery: 27.10.2021r.

Ostatnią książkę jaką czytałam od @pzborkowski to „Rytuał łowcy”. Książka bardzo mi się podobała, zresztą jak poprzednie publikacje tego Autora. Polubiłam postać prokuratorki Gabrieli Seredyńskiej, która jak się okazuje jest jedną z głównych bohaterek premiery z ostatniej środy pt. „Śmierć nie ucieknie”.  Wydawnictwo @Czwarta Strona zrobiło mi ogromną przyjemność kierując do mnie egzemplarz recenzencki, za co bardzo dziękuję. Borkowski to jeden z tych polskich autorów kryminałów, którego książki czytam w ciemno. I nadal nie mogę uwierzyć, że to taki „człowiek orkiestra”. Kto pamięta, że  Borkowski to członek Kabaretu Moralnego Niepokoju? Ja pamiętam i zachwyca mnie jego wszechstronność. Oj zachwyca 😊. 

Nie da się nigdy tak naprawdę zrozumieć drugiego człowieka. To podobno jeden z najbardziej traumatycznych aspektów ludzkiej egzystencji. To, że niemożliwa jest prawdziwa bliskość, nie ma żadnego porozumienia dusz. Nie da się połączyć prawdziwie z drugim człowiekiem. Na tym najgłębszym poziomie zawsze jesteśmy samotni. Nawet szczęśliwie zakochani są sami. Doświadczają tylko w tym samym czasie podobnej iluzji.” –„Śmierć nie ucieknie” Przemysław Borkowski.

Julia Gierszewska to młoda, rozpoznawalna piosenkarka.  Trwa w niesatysfakcjonującym związku ze swoim, dużo starszym managerem, w którym dużo przemocy, finansowego uzależnienia, obezwładniającej samotności. Gdy pewnego poranka, po nocnej libacji zastaje swego partnera nieżywego z roztrzaskaną głową  wszystkie demony przeszłości wracają. Bez zastanowienia rzuca się do ucieczki. Wyrusza w podróż w czasie której stara się odpowiedzieć na pytanie czy scenariusze życiowe muszą się powtarzać oraz kim tak naprawdę jest mężczyzna, który zabrał ją do swego samochodu spod jej domu. W ślad za uciekinierką wyrusza prokurator Gabriela Seredyńska wspierana przez dwóch komisarzy, Nowaczyka i Aleksanderskiego.

Całkowicie inny kryminał

W fabule nie chodzi o samą śmierć. W treści nieistotna jest ofiara. To historia skonstruowana z cieni przeszłości. Z tego co doprowadziło Julię do ucieczki bez głębszego zastanowienia. Borowski napisał ciekawą powieść drogi. Powieść, w której i kierowca, i pasażer powoli odkrywają swoje prawdziwe oblicza. W podróż w nieznane, w szczęśliwą przyszłość, która okazała się tylko lub raczej aż zaktualizowaną wersją przeszłości. Niezwykle podobała mi się postać Seredyńskiej. Z jednej strony typowy prawnik, prokurator z zasadami znający się na swojej robocie. Zastanawiająca się nad innymi, nie tylko oczywistymi scenariuszami. Sam Nowaczyk również mile mnie zaskoczył, taki trochę bucowaty, prawy policjant, kochający swoją robotę. Lubię takich bohaterów, bardzo realnych.

Książkę bardzo dobrze się czytało. Styl Borowskiego jest zwięzły, treściwy. Tempo akcji było całkiem znośnie. Chociaż zagłębianie się w meandry nieoczywistej przeszłości momentami mnie nużyło. Jest to książka całkiem inna od „Rytuału łowcy”. Mniej wstrząsająca, mniej trzymająca w napięciu. Autor konsekwentnie jednak zawarł w niej mocny rys psychologiczny, nie tylko głównej bohaterki. Tym samym przyjemnie zanurzałam się co rusz w motywy, decyzje, uczucia, poglądy poszczególnych postaci odkrywając ich prawdziwe JA.

Ciekawa pozycja dla tych, co uwielbiają odkrywać to, co chowamy przed innymi bardzo skrzętnie, co ukrywamy zapamiętale. Warto zainteresować się tą książką i prześledzić losy Julki, Marka, Gabrieli, których połączyła wspólna sprawa, każdego z innego powodu. Których oprócz tego łączy bezdenna samotność osiągająca  punkt kulminacyjny w zakończeniu. To książka też o zdradzie, o braku miłości. To książka o tym, czego doświadczamy w młodości i co nie pozwala nam szczęśliwie żyć.

Miłej lektury.

Moja ocena  7/10.

Za możliwość przeczytania książki bardzo dziękuję Wydawnictwu Czwarta Strona.

„Wszechmocny Amazon. Jeff Bezos i jego globalne imperium” Brad Stone

WSZECHMOCNY AMAZON. JEFF BEZOS I JEGO GLOBALNE IMPERIUM

  • Autor: BRAD STONE
  • Wydawnictwo: ALBATROS
  • Liczba stron: 511
  • Data premiery: 27.10.2021r.

Firmę Amazon zna chyba każdy. To ogromne imperium, które powstało w czasie, gdy zapotrzebowanie na jego ofertę było niszowe. Dla twórcy Amazona Jeffa Bezosa to był przysłowiowy „strzał w dziesiątkę”, który wyniósł go na wyżyny najbardziej zamożnych i wpływowych ludzi naszych czasów. Ja o powstaniach imperium lubię czytać tylko w aspekcie historii i to dawnej, ale „Jeff Bezos i jego globalne imperium” zaciekawił mnie na tyle, że sięgnęłam po tą obszerną publikację, która premierę miała w ostatnią środę, tj. 27 października br. od @WydawnictwoAlbatros. O czym przeczytacie w książce Brada Stone’a pt. „Wszechmocny Amazon. Jeff Bezos i jego globalne imperium” ?

To kontynuacja bestsellera „Jeff Bezos i era Amazona”. Tym razem autor na warsztat dziennikarski bierze wpływ, jaki miał na światową gospodarkę zmonopolizowanie do pewnego czasu rynku przez Amazona. Co ciekawe, Brad Stone nie oszczędza samego Jeffa Bezosa. Odnosi się do jego decyzji finansowych, analizuje jego przemianę z pochłoniętego realizowaniem swoich urojeń technologicznego wizjonera we wpływowego biznesmena. W książce znajdziecie opisanych wiele ścieżek, którymi podążał Amazon, by w efekcie stać się tym, czym stał. Ciekawie odzwierciedlone zostały perturbacje na rynkach azjatyckich, gdzie dotarcie z nowymi technologiami zwykle jest bardzo pasjonujące, ze względu na ogromne różnice kultur. To podróż w nowy świat. Świat, w którym coś się zaczęło w pewnej głowie. Głowie zdolnego człowieka, który pozwolił sobie zrobić ten pierwszy krok.

Nie będę udawać, że książkę przeczytałam z pasją. Nie jest to mój ulubiony gatunek. Nie to, że nie lubię czytać o „złotych chłopcach”, którzy zdominowali świat i osiągnęli sukces. Nie to, że zazdroszczę, lub co gorsza czuję zawiść. Po prostu, czytanie o czymś tak oczywistym wydaje mi się często stratą czasu. Sama dostrzegam globalne sukcesy w codziennym życiu. Droga do sukcesu nie zawsze jest tak pasjonująca jak finalny efekt. Muszę jednak przyznać, że autor pokusił się o bardzo ciekawe odzwierciedlenie tej drogi. Duży plus za przedstawienie osoby samego Jeffa Bezosa, którego prywatne życie stało się pożywką dla tabloidów i stron plotkarskim. Z jednej strony ze stron książek Bezos jawi nam się jako wspaniały wizjoner, jakich w historii było wielu. Z drugiej jako despota i typowy autokrata trzymający w ryzach cały zespół i uznający swoje plany oraz decyzje za najbardziej właściwe. Nie jest to jednak jego wada. Przy tak globalnych przedsiębiorstwach jest to cecha przeważająca wśród zarządzających. Przecież ogromne i wpływowe korporacje rządzą się swoimi prawami. Finansowy aspekt publikacji podobał mi się najmniej. Finansistą nie jestem i czytanie o tych wszystkich meandrach decyzji finansowych zanudziło mnie na śmierć. Zdecydowanie bardziej wolę socjologiczny i psychologiczny aspekt globalnego imperium.

Książka jest dla pasjonatów, którzy pragną dowiedzieć się co determinuje tak globalny sukces. Jakie decyzje, jakie cechy przywódcze stają się czynnikami pozwalającymi wyzwolić to coś, co zrobi z nas bogaczy mających wpływ na globalną gospodarkę.

Moja ocena: 7/10

Za egzemplarz recenzencki bardzo dziękuję Wydawnictwu Albatros.

Recenzja przedpremierowa: „Sceny z życia małżeńskiego” Ingmar Bergman

SCENY Z ŻYCIA MAŁŻEŃSKIEGO

  • Autor: INGMAR BERGMAN
  • Wydawnictwo: ZYSK I S-KA
  • Liczba stron: 180
  • Data premiery: 03.11.2021r.
  • Data pierwszego wydania polskiego: 01.01.1973r.

Oglądaliście film Ingmara Bergmana pod tym samym tytułem? Film powstał na podstawie mini serialu. Ja oglądałam😊. Mimo, że to było jakiś czas temu, do tej pory pamiętam jakie na mnie zrobił wrażenie. Rozłożył mnie na łopatki. Jak to Bergman zresztą. Mistrz psychologicznych portretów. Socjologicznych opinii, nic nie robiący sobie z obowiązujących na tamten czas w kinie konwenansów. Nie bojący się podejmować ryzyka i nie dbający, czy film będzie miał ogromną publikę. Tworzący wymagające kino, dociekliwe, niekomercyjne.  Słysząc o premierze z 3 listopada br. od Wydawnictwa @Zysk i S-ka nie mogłam przejść obok tej książki obojętnie. „Sceny z życia małżeńskiego” to głęboki obraz rozpadu małżeństwa, gdzie znaczenie ma każdy gest, każde słowo, każda emocje. To próba odpowiedzi na pytanie, co się stało z tą miłością i co zwykle się dzieje, w tych wszystkich przypadkach, gdzie trzeba wreszcie powiedzieć sobie KONIEC.

Oboje, i ty, i ja uciekaliśmy w hermetycznie zamknięte życie. Wszystko było wygładzone, pęknięcia uszczelnione, nie było rzeczy, która nie chodziłaby jak w zegarku. Dusiliśmy się z braku tlenu” –„Sceny z życia małżeńskiego”  Ingmar Bergman.

Wyobraźcie sobie najpierw Marianne i Johana. Małżeństwo, całkiem szczęśliwe z dziesięcioletnim stażem.  Z pozoru żyją w pełnej symbiozie. Spokojnie witają i żegnają każdy wspólny dzień wychowując dwójkę dzieci. A teraz wyobraźcie sobie Marianne i Johana niby takich samych, a jednak całkowicie innych. Ich spokój pękł jak bańka mydlana. Relacja stała się napięta. Marianne nie rozumie Johana. Johan nie stara się zbliżyć do Marianne. Mówią do siebie, ale się nie słyszą. Czują, ale już nie miłość. Cała kawalkada nowych uczuć zastąpiła te dotychczasowe. Pojawiły się stosy pytań o początek, o genezę, o ten moment, w którym wszystko zaczęło się psuć. Pytań, na które nie zawsze otrzymujemy jednoznaczne i proste odpowiedzi.

To literatura intrygująca, obrazująca głęboką przemianę dwojga kochających się ludzi, którzy w pewnym momencie zaczęli być dla siebie obcy. To mocna pozycja, tak samo jak mocne jest kino Bergmana. Literacki obraz niewiele różni się od kinowego. Głębokość problemów w relacji pomiędzy dwojgiem ludzi została zobrazowana w doskonały sposób i w wersji literackiej, i kinowej. To studium konkretnego przypadku, który może brzmieć bardzo znajomo dla wielu z nas. W książce wybrzmiewa typowo skandynawska mentalność. Małomówność, punktualność, posłuszeństwo, wyrachowanie, unikanie rozmów o uczuciach, o problemach, taki typowo uczuciowy analfabetyzm, zgodnie z zasadą wpajaną od pokoleń, że „Każdy sam zajmuje się swoimi zmartwieniami”.

Książka złożona jest z sześciu scen, które odzwierciedlają najważniejsze momenty w życiu Marianne i Johana. Jest to scenariusz wydany w formie książki. O historii tych dwojga ludzi dowiadujemy się z ich dialogów, dialogów rozszerzonych, w których uczestniczą najbliżsi, przyjaciele. Z tych szczątkowych obrazów rozpoznajemy diagnozę rozpadu małżeństwa. Jak sama Marianne stwierdza, „(…) byliśmy tak beznadziejnie tolerancyjni, że woleliśmy z siebie zrezygnować, niż choćby spróbować coś z tym zrobić”.

Ta pozycja pozostawiła mnie w pytaniu jak to się dzieje, że dwojga ludzi uważający się za bardzo szczęśliwych, skomunikowanych, żyjących w symbiozie stwierdza, że tak naprawdę nic ich nie łączyło, że byli bardziej obok siebie.  Czy to pozory? Czy przyzwyczajenie? Przemiana Johana była bardziej spektakularna. Nagle nic nie miało dla niego znaczenia, ani dom, ani dzieci, ani to szczęście, którego doświadczał na co dzień. Marianne zajęło dużo więcej czasu, by zrozumieć nową rzeczywistość i odkryć na nowo siebie z Johanem, lub bez.

Przeczytajcie tą krótką książeczkę. Zanurzcie się w te sceny, gdzie mimo dużych różnic pomiędzy skandynawskim a polskim podejściem odnajdziecie w wielu miejscach siebie i przyznacie, że pewne mechanizmy są Wam bardzo dobrze znane. Zapewniam.

Moja ocena: 8/10

Za możliwość zapoznania się z lekturą przed premierą bardzo dziękuję Wydawnictwu Zysk i S-ka.

„Nawia. Szamanki, szeptuchy, demony” Rafał Dębski, Marta Krajewska i inni

NAWIA. SZAMANKI, SZEPTUCHY, DEMONY

  • Autorzy: RAFAŁ DĘBSKI, MARTA KRAJEWSKA, KATARZYNA BERENIKA MISZCZUK, ANNA SZUMACHER, JAGNA ROLSKA, MARTYNA RADUCHOWSKA, MARCIN PODLEWSKI, MARCIN MORTKA
  • Wydawnictwo: UROBOROS
  • Liczba stron: 416
  • Data premiery: 27.10.2021r.

Nie lubię się ograniczać😉. Ci co śledzą mój blog już wiedzą, że i o fryzjerstwie poczytam, i zachwycę się rozważaniami Szymborskiej na temat lektur, które czytała. Nie raz zaczytam się w literaturze pięknej, zaciekawię kryminałem, czy będę drżeć czytając mocny thriller lub nawet horror😊. Staram się być uważna, mieć otwartą głowę i być ciekawa, co kolejna –  całkiem nowa i z pozoru nie dla mnie – pozycja mi przyniesie. Z takim założeniem zabrałam się do studniowania premiery z 27 października br. Wydawnictwa Uroboros (imprint @wydawnictwo.wab) pt. „Nawia. Szamanki, szeptuchy, demony”. To antologia opowiadań, gdzie główne role odgrywają bóstwa słowiańskie, wiedźmy, znające, mądre baby, domowiki, gusła, upiry, czy inne poczwary. Autorzy to m.in. @katarzyna_berenika_miszczuk, Martyna Raduchowska, @Marta Krajewska, Marcin Podlewski, @jagnarolska, Rafał Dębski, Anna Szumacher. Każdy z nich korzystał z innych źródeł. Każdy na swój sposób przedstawił świat, nie tak odległy, nie tak nieosiągalny, jak by się mogło zdawać. Każdy dzięki swemu kunsztowi zabrał mnie w podróż, w której obojętna nie pozostałam.

Wydawca w opisie obiecuje, że to „Niebanalne wykorzystanie motywu silnej obecności duchowości Słowian i wierzeń naszych przodków w obszernej i różnorodnej księdze”. Cóż Wam będę spojlerować o czym są konkretne historie. Zapewniam, że opowieści są pełne nadprzyrodzonych mocy, soczystych opowiadań, gdzie z mroku wyłania się jasność, a wraz ze świtem odchodzi to, co czasem odbiera ludziom zmysły. To wszystko ubrane w bardzo barwny język, zachwycający gwarą potoczną, słownictwem dawno zapomnianym. To historie z jednej strony mroczne, z drugiej napawające nadzieją. Historie, które zrodzone z fantazji autorskiej prowadzą do bardzo ważnych wniosków dotyczących motywów naszego działania, ludzkich bojaźni, czy próby udowodnienia, że nic co nieracjonalne nie istnieje. No właśnie, próby. Tylko próby.

Oczywiście mam swoich faworytów, jak zwykle w antologii. Najbardziej zachwyciła mnie Radomiła z opowiadania @katarzyna_berenika_miszczuk, która przede wszystkim starała się naprawiać błędy ludzkie i niwelować złe, a czasem nawet bardzo złe decyzje. Z zachwytem śledziłam też losy młodych archeologów z opowiadania „Dziewanna i księżyc” Anny Szumacher, których wyprawa odkrywcza mimo, że odbywająca się w czasach współczesnych, przyniosła im ciekawe doświadczenia.

Ogrom w antologii jest melancholii, tęsknoty za tym co przeszłe, co odeszło. Za tymi chatami, lasami, polami. Za tymi wierzeniami, czarami, czy odczynianiem. Autorzy z ogromnym szacunkiem i pokorą podeszli do zadanego im tematu. Niektórzy zarazili mnie swoją fascynacją, tym co inne, co niejednoznaczne. W niektórych opowiadaniach prawie czułam zapach ziół i wiatr muskający mnie, w czasie podróży po sielskich polskich wsiach. I ta słowiańska magia nadająca opowieściom unikalny klimat. Klimat wprowadzający w cudny nastrój, jakby każdy z Autorów opowiadał ciekawą gawędę.  Jestem pod wrażeniem treści, które przeczytałam mimo, że nie każda historia przypadła mi do gustu.  Cóż, kwestia upodobań. Bez wątpienia jest to jednak książka po którą warto sięgnąć, by się przekonać, czy to wiatr w kominie, czy może coś innego, lub co gorsza ktoś inny.

Moja ocena: 7/10

Za możliwość zapoznania się z lekturą przedpremierowo bardzo dziękuję Wydawnictwu Uroboros.

„Fryzjer męski” Adam Szulc

FRYZJER MĘSKI

  • Autor: ADAM SZULC
  • Wydawnictwo: Zysk i S-ka
  • Liczba stron: 394
  • Data wznowienia: 12.10.2021r.
  • Data pierwszego wydania: 03.09.2018r.

Z fryzjerstwem nie mam nic wspólnego. Z męskim tylko w aspekcie cięć mego Syna😉. Jakim cudem znalazła się na mojej półce wznowiona w październiku br. przez Wydawnictwo @Zysk i S-ka książka mistrza fryzjerstwa Adama Szulca „Fryzjer męski”? To proste. Ja po prostu uwielbiam ludzi pozytywnie zakręconych, którzy bez swojej pasji żyć nie mogą😊.  Taką postacią jest Adam Szulc. Jak pisze o nim jeden z jego klientów to „Adam Szulc jest fryzjerem totalnym. Odwiedzając jego salon, człowiek czuje się jak w Disneylandzie”. Ja wspomnianego salonu do tej pory nie odwiedziłam @Adam Szulc Barber. Nic straconego, wszystko przede mną. Dobrze jest odwiedzić człowieka, który na swoim oficjalnym profilu FB pisze: „Kim jest fryzjer bez klienta? Nikim!”.

(…) nie dość, że mężczyźni często nie wiedzą, że można u fryzjera umyć włosy, to jeszcze dziwią się, że mycie odbywa się do przodu”. –„Fryzjer męski” Adam Szulc.

To nie tylko poradnik. To podróż w fundamenty fryzjerstwa. Dzięki Szulcowi poznałam nowe znaczenie takich słów jak: łopata, czy poznałam co to znaczy broda mnisia, biskupia, katedralna, olimpijska, czworoboczna, rosyjska pełna. Oprócz rad, jak należy pielęgnować włosy, na co warto zwracać uwagę i jakie środki stosować w sytuacji występowania pewnych przypadłości, z książki można dowiedzieć się jaka była geneza fryzjerstwa męskiego.

Po trzech latach od pierwszego wydania Adam Szulc pokusił się o wznowienie w wersji rozszerzonej. Publikacja została wzbogacona o bardzo ciekawy rozdział poświęcony zagrożeniom, z którymi borykają się i będą borykać w najbliższej przyszłości fryzjerzy męscy. Praca o tyle mnie zaciekawiła, że szukam podobnej, to jest kompletnej i metodycznej pracy na temat fryzjerstwa damskiego. Jako wieloletnia klientka jestem prawie pewna, że i w tej znalazłabym coś dla siebie zakładając oczywiście, że byłaby tak samo dobrze napisana. Z książki wyziera duch fryzjerstwa, szaleństwo artysty, miłość do swej pracy i ogromny szacunek do klienta. Takich mistrzów fryzjerstwa pewnie jak na naparstek, tym lepiej, że miałam przyjemność poznania skrawka tego świata. Świata Mistrza, który mimo, że odległy o lata świetlne od mojego zaciekawił mnie prawdziwie. A więc cytując samego Autora: „Ostrzej brzytwy i do dzieła!”, a raczej dobrego światła i otwartej głowy w trakcie czytania.

Moja ocena: 7/10

Recenzja powstała we współpracy z  Wydawnictwem Zysk i S-ka.

„Wezwanie do miłości” Anthony de Mello

WEZWANIE DO MIŁOŚCI

  • Autor: ANTHONY DE MELLO
  • Wydawnictwo: Zysk i S-ka
  • Liczba stron: 162
  • Data wznowienia: 12.10.2021r.
  • Data premiery w tym wydaniu: 19.11.2019r.
  • Data pierwszego wydania polskiego: 01.01.1994r.

Rozważania Anthony’ego de Mello pt. „Wezwanie do miłości” po raz pierwszy czytałam ponad dwadzieścia parę lat temu będąc nastolatką😊. Dzięki wznowieniu publikacji przez Wydawnictwo @Zysk i S-ka postanowiłam ponownie zapoznać się z przemyśleniami autora na temat współczesnego świata, jego bolączek, żali, trwóg przy okazji sprawdzając, czy nie straciły na aktualności. Przeczytać niewiele ponad sto pięćdziesiąt stron to nie wyczyn. Książkę pochłonęłam w jeden wieczór nie odrywając się od niej ani na moment. Przecież nie można przerywać medytacji😉.

(…) to w jaki sposób panujesz nad sytuacją, określa też to, w jaki sposób panujesz nad sobą” – „Wezwanie do miłości” Anthony de Mello.

Zapytacie, co agnostyk znajdzie w medytacjach Jezuity. Wiele, naprawdę wiele dla siebie. Ta książka nie jest pozycją tylko dla wierzących. W większości odnosi się do ludzkiej codzienności, naszych uczuć, emocji. Do tego co najważniejsze, byśmy mogli wzrastać rozwijając się każdego dnia. To zapiski z obserwacji i poznawania siebie. Uczą uważności na swoje JA, na swoje emocje, tak często skrywane w najdalsze zakątki naszych serc. Wyjątkowo spodobała mi się koncepcja wielu warstw, które każdy z nas ma. Warstw, które nas ukształtowały. To nasze przekonania, przyzwyczajenia, idee, przywiązania, lęki, czy chociażby tradycja i kultura. Tak na wiele z nich nie mamy wpływu. Wiele „wyssaliśmy” z mlekiem matki. Świadomość jednak ich obecności pozwala nam lepiej zrozumieć siebie, a tym samym wszystko to, co nas otacza.

(…) Tak naprawdę nic na świecie nie jest bardziej przenikliwe od miłości. To nie miłość jest ślepa, tylko przywiązanie. Przywiązanie to stan kurczowego przywarcia, który bierze się z fałszywego przekonania, że coś lub ktoś jest nieodzowny dla naszego szczęścia” – „Wezwanie do miłości” Anthony de Mello.

De Mello zaskoczył mnie rozwinięciem kwestii przywiązania vs. miłości do siebie, do innych, do otaczającego nas świata. Nie przypominam sobie, by był to wątek, który zaintrygował mnie tak bardzo te wiele lat temu. Teraz z pokorą czytałam, że często mylimy szczęście i miłość z przywiązaniem, które daje nam pozorne poczucie bezpieczeństwa. Może przestać? Może warto to porzucić, tak jak radzi autor?

Każdy z czytelników sam musi sobie odpowiedzieć na pewne pytania. Sam zrewidować swoje podejście, uważnie wsłuchać się w siebie. Jeśli potrzebujecie odrobiny wytchnienia i zastanowienia się nad tym, z czego tak naprawdę się składa nasze życie i nasze człowieczeństwo, to zachęcam do rozważań pod przewodnictwem jednego z najbardziej znanych przewodników duchowych.

Moja ocena: 7/10

Za egzemplarz recenzencki bardzo dziękuję  Wydawnictwu Zysk i S-ka.

„Czas łaski” John Grisham

CZAS ŁASKI

  • Autor: JOHN GRISHAM
  • Seria: JAKE BRIGANCE (Tom 3)
  • Wydawnictwo: ALBATROS
  • Liczba stron: 608
  • Data premiery: 13.10.2021r.

Trudno przeczytać wszystkie książki, które ukazują się w premierowe środy😊. Ja jednak nie ustaję w boju. Dzień po dniu staram się czytać książki, które mnie ciekawią i z którym chętnie się zapoznaję. Jedną z takich książek jest premiera z 13 października br. od @WydawnictwoAlbatros. Mam tu na myśli „Czas łaski” Johna Grishama. To trzecia część przygód niezmordowanego adwokata Jake’a Brigance. Czytaliście o niesamowitych walkach na sali rozpraw tego niezawodnego prawnika w „Czasie zabijania”  lub w „Czasie zapłaty” ? Ja wiele lat temu przeczytałam „Czas zabijania”. Książka bardzo mi się spodobała, tym chętniej sięgnęłam do najnowszej publikacji tego wybitnego powieściopisarza.

(…) to partia szachów, ale taka, w której zasady nie zawsze obowiązują” – „Czas łaski” John Grisham.

Tym razem Jake zagrzebał się w sprawę nie do wygrania. Oskarżonym jest szesnastoletni Drew Gamble, który zabił ze służbowej broni miejscowego zastępcę szeryfa, Stuarta Kofera. Wszyscy w małym miasteczku interesują się sprawą. Każdy dopinguje szeryfa Ozziego Wallsa, by skazany szybko trafił za kratki, albo jeszcze szybciej do komory gazowej, w której dokonuje się kary śmierci. Jake niechętnie podejmuje się obrony małoletniego licząc na szybsze zakończenie innej sprawy prowadzonej pod przewodnictwem tego samego sędziego. W pięćdziesięciu pięciu rozdziałach rozpoczyna się walka z jednej strony o życiu, z drugiej o sprawiedliwość, a jeszcze z trzeciej o rodzinę. Czy tej walce podoła Jake? Czy rodzina Kofera wierząca, że życie stracił wspaniały i dobroduszny syn wytrzyma napięcie na sali sądowej? Czy przydomek „złotego chłopca” wśród policjantów w pełni oddaje osobowość ofiary?

Nie powiem, dobre są te książki Johna Grishama. W swym życiu przeczytałam ich sporo. Ostatnio zachwycałam się „Wyspą Camino” i jej kontynuacją „Wichrami Camino”. W „Czasie łaski” Grisham zabrał mnie z powrotem w podróż w meandry prawnicze. Nie bez przygotowania, co to to nie. Opisał w charakterystycznym dla siebie stylu, bardzo przejrzyście z czym musi borykać się, z jakimi formalnościami, wnioskami, sprzeciwami i odwołaniami prawnik, który chce walczyć o życie kilkunastoletniego chłopca. Bardzo dobrze Autor osadził fabułę. To maleńka społeczność, gdzie każdy wszystko o każdym wie, a policjanci dobrze znają Brigance’a. Sam szeryf jest jego przyjacielem. Zastanawiało mnie co stanie się z przyjaźnią i sympatią, gdy dwaj dotychczas bardzo dobrzy znajomi stają po dwóch stronach barykady i każdy broni swojego. Grisham bardzo profesjonalnie podszedł do tematu, nie zanudzając mnie w ogóle wewnętrznymi rozterkami hołdując zasadzie, że każdy ma prawo do obrony. Bardzo spodobało mi się odzwierciedlenie amerykańskiego systemu prawnego, sposób wyboru ławy przysięgłych i role jakie w nim odgrywają strony postępowania. Sędzia zachwycił mnie swoją dostępnością. O tak!!! Może to Wam się wydawać dziwne, ale w amerykańskim sądownictwie sędzia siada ze stronami postępowania, omawia następny krok, w bezpośredniej rozmowie dopuszcza lub oddala kolejne wnioski, a przede wszystkim dba by proces nie trwał za długo. Niesamowite doświadczenie poobserwować te inne realia, do których nam bardzo, ale to bardzo daleko. No dobrze, zdradzę Wam pewną tajemnicę. Nie o proces tu chodzi, ani o jego rozstrzygnięcie, które zajmuje tak naprawdę ostatnie sto pięćdziesiąt stron. Chodzi tu o to wszystko, co dzieje się bardziej lub mniej bezpośrednio przed zabójstwem oraz bardziej lub mniej po zatrzymaniu oskarżonego. Chodzi tu o samego Drew, o jego matkę i jego siostrę Kierę. Znaczenie ogromne ma sama ofiara, jej rodzina, która nie zawsze jest bez winy, bez znaczenia. Istotny jest cały sztab współpracowników, którzy wspólnie pracują, by obronić z góry skazanego na karę śmierci. Autorytetem jest także żona, która umiejętnie dopytuje, kwestionuje zmuszając Jake’a do ciągłego myślenia i zastanawiania się, jak oczarować ławę przysięgłych. Jakby dodać do treści trochę więcej z rysu psychologicznego i sprawcy, i ofiary, i ich najbliższych, to wyszłoby prawie arcydzieło.

Grisham jest mistrzem tworzenia thrillerów prawniczych. Ta pozycja to po raz kolejny udowadnia.

Moja ocena 7/10.

Za możliwość zapoznania się z lekturą bardzo dziękuję Wydawnictwu Albatros.

Recenzja przedpremierowa: „Sprawa prezydenta” Marc Elsberg

SPRAWA PREZYDENTA

  • Autor: MARC ELSBERG
  • Wydawnictwo: W.A.B.
  • Liczba stron: 605
  • Data premiery: 27.10.2021r.

Thrillery polityczne warto czytać. Przekonałam się o tym zapoznając się z serią Remigiusza Mroza „W kręgach władzy”. Oczywiście dużo w niej było political fiction, co tylko wzmacniało emocje i zachęcało do szybkiego pochłaniania kolejnych stron. Nie ukrywam, to jedna z moich ulubionych serii tego gatunku. Z zaciekawieniem sięgnęłam więc do pozycji, która dzięki nakładowi @wydawnictwo.wab będzie miała premierę w najbliższą środę, tj. 27 października br. Z autorem „Sprawy prezydenta” Markiem Elsbergiem nie miałam do tej pory do czynienia. Nie znałam jego stylu, najczęściej pojawiających się myśli, czy ulubionych sformułowań. Mimo, że trochę przeraziła mnie obszerność książki (to ponad 600 stron😉) popołudnia z nią spędzone zaliczam do udanych. Trochę pościgów, dużo polityki i międzynarodowej gry, a przede wszystkim kompletna przemyślana fabuła, która nie zawiodła mnie ani razu.

Prawa człowieka to jedno, a Turner na wolności to drugie!” – „Sprawa prezydenta” Marc Elsberg.

W Grecji zatrzymano byłego prezydenta Stanów Zjednoczonych, Douglasa Turnera. Aktualnie międzynarodowego specjalisty i suto opłacanego gościa na wielu konferencjach, sympozjach i spotkaniach. Aresztowanie dokonano na polecenie Międzynarodowego Trybunału Karnego w Hadze, w trakcie trwającej kampanii wyborczej w USA. Aktualnie urzędujący prezydent kraju ma więc zadanie niemożliwe do zrealizowania. Musi podejmować decyzje, które nie tylko nie zaszkodzą jego reelekcji, lecz także spowodują, że jego sondaże poszybują w górę. Nie jest to łatwe, gdy o walkę do procesu w Hadze staje Dana Marin, dla której ta sprawa staje się osobista.

(…) Przecież nie macie złudzeń, jak to zawsze wygląda. Nikt nie tyka grubych ryb. A oni potem świętują, chrzanią jakieś głupoty o wolności i tryumfie sprawiedliwości…ktoś dostaje jakieś odznaczenia… A my nikomu do niczego nie jesteśmy już potrzebni. Kpią z nas.” -„Sprawa prezydenta” Marc Elsberg.

I tu pojawia się pytanie: Czy amerykański prezydent może czuć się bezkarny? Mam nadzieję, że nie lub raczej mam nadzieję, że tak, ale tylko do pewnego momentu. W tym współczesnym politycznym westernie „Sprawie prezydenta”, poszczególne jednostki wystawione zostają przeciwko całemu systemowi. Przeciwko najbardziej wpływowemu krajowi świata, przeciwko usuwającym się w cień i nie potrafiących podjąć żadnej decyzji przywództwom europejskim, przeciwko wymiarowi sprawiedliwości w samej Grecji, która nie chce wziąć na siebie odpowiedzialności za przekazanie byłego prezydenta Stanów Zjednoczonych do Hagi. Rozpoczyna się wyścig z czasem. Wyścig naprawdę emocjonujący. Sprawę śledzimy z kilku stron. Elsberg prowadzi narrację równolegle. Czytamy o przeciwnościach z którymi muszą się borykać przedstawiciele Haskiego Trybunały. Zapoznajemy się z całym mechanizmem władzy i politycznych nacisków, decyzji, które podejmuje albo rozważań amerykański system sprawiedliwości i osoby z otoczenia aktualnego prezydenta. Borykamy się z dylematami greckich sędziów, greckiego Ministerstwa Sprawiedliwości i każdego greckiego policjanta, który nie ze swej woli musi uczestniczyć w tym międzynarodowym „show”. Poznajemy Danę, dla której zbrodnie w Sarajewie odcisnęły piętno na całe lata oraz innych świadków podobnych wydarzeń w Afganistanie, na innych terenach byłej Jugosławii. Dotykamy losów człowieka, od którego zaczęły się kilkuletnie przygotowania do procesu przeciwko Turnerowi, a który chciał pozostać anonimowym. „Wielki brat” patrzy. Nawet z pozoru anonimowego człowieka pociągnie do odpowiedzialności, o czym przekonaliśmy się nie raz śledząc rzeczywiste losy tych, którzy upublicznili tajne niechlubne informacje na temat rządzących Stanami Zjednoczonymi.

Autor świetnie nawiązał do rzeczywistych wydarzeń, sprzed kilku, kilkudziesięciu lat. Odniósł się wielokrotnie do błędnych decyzji rządzących, których wielu kosztowało życie. Wspaniale uwypuklił problem braku anonimowości, przy całej technologii którą dysponują służby wywiadowcze na całym świecie. Rozbroił na kawałki niedoskonałości międzynarodowych traktatów i porozumień, które w obliczu jednego konkretnego człowieka tracą na znaczeniu. Jedni pewnie ocenią fabułę za bardzo rozbudowaną. Mają do tego prawo. Dla mnie jest ona kompletna. Bez pewnych pominiętych aspektów i zdarzeń, możliwe, że obraz nie byłby całkowicie jasny i oczywisty. Możliwe, że czegoś by mi brakowało.

Marc Elsberg potrafił napisać thriller w sposób kompleksowy, nie pozostawiający żadnych złudzeń i nie mający żadnych braków. Niczego mi w tej książce nie zabrakło, każdy wątek został dociągnięty do końca. I tylko zakończenia mi szkoda. Samozwańcza akcja kompletnie mnie nie przekonała.

Moja ocena: 7/10

Za możliwość zapoznania się z lekturą przedpremierowo bardzo dziękuję WYDAWNICTWU WAB.

„Gdyby Nina wiedziała” Dawid Grosman

GDYBY NINA WIEDZIAŁA

  • Autor: DAWID GROSMAN
  • Wydawnictwo: ZNAK LITERANOVA
  • Liczba stron: 320
  • Data premiery : 13.10.2021r.

Nie mogłam się doczekać, kiedy sięgnę do kolejnej premiery z 13 października br.😉. To oparta na faktach nowa książka Dawida Grosmana, pt. „Gdyby Nina wiedziała” wydana nakładem Wydawnictwa @Znak Literanova (imprint @wydawnictwoznakpl). Całkiem niedawno skończyłam czytać „Wchodzi koń do baru” (recenzja na klik). Ciekawą, intrygującą i pełną wzruszeń pozycję, do której na pewno kiedyś jeszcze wrócę. Z zaciekawieniem zaczęłam więc czytać „Gdyby  Nina wiedziała” czekając z niecierpliwością, czy i tym razem ten wybitny izraelski autor zahipnotyzuje mnie swoją twórczością jednocześnie umacniając swoją pozycję wybitnego pisarza w moim gwiazdozbiorze ulubieńców.

To nie tylko historia tytułowej Niny. To historia trzech kobiet, każdej z innego pokolenia. To historia Wery, która za swą miłość do męża została skazana na pobyt w obozie reedukacyjnym dyktatora Tito. To historia jej córki Niny, która opuszczona  w jednej chwili przez ojca i matkę, rozpoczęła swój żywot sześcioletniej dziewczynki na ulicy. I jest to historia Gili, wnuczki pierwszej, a córki drugiej, która porzucona jako trzy i półletnie dziecko stara się odnaleźć swoją tożsamość, swoją przynależność. Jest to też wzruszająca historia Rafiego, pasierba Wery, zachowanego przez całe życie w Ninie i ojca Gili. To ojcostwo i ta miłość go ukształtowały.

…………..

Tak. Kompletnie nie wiem od czego zacząć. Od czego zacząć moje przemyślenia na temat tej książki. Chciałabym wykrzyczeć: PRAWDZIWE ARCYDZIEŁO!!! I chciałabym, by w tym słowie zawarte zostało wszystko.

Nie wiem, czy da się otrząsnąć z tej historii, notabene opartej na prawdziwych wydarzeniach. Od tego dylematu, czy wybrać prawdę, czy walkę o własne dziecko. Od tych krzywd wyrządzonych przez system i od tych konsekwencji własnych decyzji. Los jest przewrotny. Wielu nie oszczędza. Każde cierpienie jest skutkiem czegoś, jednocześnie będąc sprawstwem czegoś. Historia opisana przez Grosmana jest unikatowa. To jakby balansowanie między trzema żywotami, żaden z nich nie jest ważniejszy, ciekawszy. Każdy wnosi coś do życia drugiego. To opowieść nostalgiczna, owiana tęsknotą za czymś co minęło, bo „przeszłości nie da się naprawić” – jak mawiała Wera. Z tą przeszłością trzeba umieć żyć i stawiać kolejne kroki naprzód. Dużo w treści jest o przebaczeniu, o pogodzeniu się z losem, o odkrywaniu siebie na nowo szczątkowo w osobie matki, w osobie babci. Z niecierpliwością zaczytywałam się w tych losach, nieubarwionych przez Autora, nie bo po co. Grosman przechodzi z jednej prawdy do drugiej, weryfikuje jedną półprawdę i każde kłamstwo, nic nie jest przez niego zapomniane, o niczym nie milczy, nic nie pomija. „Gdyby Nina wiedziała” potwierdza, że Grosman do wybitnych powieściopisarzy współczesnych należy. Możliwe, że to przyszły Noblista, o którym usłyszymy jeszcze nie raz.

To studium kobiet i ich losów w trudnych zawieruchach dziejów, gdy jeden człowiek potrafił zniewolić prawie cały kraj. To studium Wery, Niny i Gili, których łączy wiele, a dzieli prawie wszystko. Sięgnijcie po ten egzemplarz, który otwiera oczy na świat, całkiem inny świat.

Moja ocena: 10/10

Za egzemplarz dziękuję Wydawnictwu Znak Literanova.

„Skazani. Historie skrzywdzonych przez system” Ludmiła Anannikova

„SKAZANI. HISTORIE SKRZYWDZONYCH PRZEZ SYSTEM”

  • Autorka: LUDMIŁA ANANNIKOVA
  • Wydawnictwo: W.A.B.
  • Liczba stron: 295
  • Data premiery: 29.09.2021r.

Każdy gatunek ma swoje prawa. Kryminał musi mieć zagadkę i wielu podejrzanych. Thriller ma nas wciskać w fotel, byśmy potem długo o nim nie zapomnieli. Literatura piękna powinna nas zachwycać estetycznym językiem i stylem. Zaś felietony, raz śmieszyć, raz smucić w zależności od tematu. Jaki ma być reportaż nie do końca wiem, bo nie jest to mój ulubiony gatunek. Słysząc jednak o propozycji @wydawnictwo.wab „Skazani. Historie skrzywdzonych przez system”, która premierę miała 29 września br., pióra dziennikarki śledczej @Ludmiła Anannikova wiedziałam, że będzie to ten reportaż, który koniecznie muszę przeczytać. Od razu Wam napiszę, że decyzja ta okazała się jedną z tych całkowicie trafnych.

Każdy sąd powinien dążyć do tego, żeby wydać wyrok sprawiedliwy, tylko w oparciu o dowody, zgodnie z sumieniem i pełnym przekonaniem. I wierzę, że tak się dzieje. Ale czasami splot okoliczności może być taki, że doprowadzi do pomyłki sądowej” –„Skazani. Historie skrzywdzonych przez system” Ludmiła Anannikova.

I o ten splot okoliczności Autorce chodzi. O tych, którzy odsiadują, bądź odsiedzieli już wieloletnie wyroki lub osadzenia w areszcie na podstawie zeznań świadków, które ze sobą w ogóle nie są spójne. Na podstawie poszlak, domniemań, na podstawie obarczonego błędem okazania. Bez jakichkolwiek udowodnionych w trakcie procesu sądowego motywu, powodu,  czy powiązania z ofiarą lub innymi sprawcami. Książka stanowi zbiór sześciu reportaży. Jest wynikiem wnikliwego, rzetelnego śledztwa dziennikarskiego. Autorka przeczytała kilkaset tomów akt, spotkała się zarówno ze skazanymi, świadkami tamtych wydarzeń, rodzinami ofiar i osadzonych, a także z niezależnymi ekspertami, adwokatami, prokuratorami, policjantami, czy nawet sędzią. Wszystko po to, by takiej mi, czy takiej/emu Tobie pojawiła się refleksja: przecież następna/y mogę być JA!!!

Wszystko, o czym napisała Anannikova mogłoby zdarzyć się zwykłemu Nowakowi, zwykłemu Kowalskiemu. Mogłoby zdarzyć się mi, mojemu sąsiadowi, czy nawet ukochanej babci. Historie nie są wyssane z palca. To prawdziwe zbrodnie, prawdziwe akty oskarżenia, prawdziwe prawomocne wyroki, rzadko kiedy uniewinniające. To prawdziwi ludzie. Ci którzy stracili życie. Ci, którzy dokonali zbrodni. A także Ci, którzy za nie zostali skazani. Pytanie, które pojawiało mi się wielokrotnie w głowie po zapoznaniu się z analizą dowodową zaprezentowaną przez Autorkę: Czy słusznie? To nie system jest winny oskarżaniu na podstawie poszlak, skazywaniu na podstawie zeznań trzech świadków, który każdy mówi coś innego. To nie system zawinił. Winę ponosi zawsze człowiek. Raz będzie to ambitny prokurator, innym razem zmęczony i zniesmaczony kolejną sprawą sędzia, który ze względu na statystyki zrobi wszystko, by ją zamknąć wyrokiem. A kiedy indziej będzie to zwykły śledczy, który nie zabezpieczy śladów, pominie przesłuchanie, błędnie spisze notatkę robiąc oczywistą omyłkę pisarską, która innych będzie kosztowała całe zmarnowane życie. Jak mawiał Seneka Starszy „Błądzić jest rzeczą ludzką” – pełna zgoda. Tylko popierając Autorkę ktoś z tych błędów powinien drugiego rozliczyć i do błędu należy się przyznać, by jak najszybciej go naprawić.

Gdybym miała opisać tą książkę jednym zdaniem, napisałabym: Niezwykle wzruszająca podróż w historie zwykłych ludzi. Ludzi, którzy stracili wszystko, a przede wszystkim wolność. Tych straconych lat nikt im nie odda, nawet wielomilionowe odszkodowanie nie wynagrodzi im tych krzywd. Najbardziej chwyciła mnie za serce opowieść utkana na historii niewinnej śmierci Adama i jego młodszego brata Szymona, w której nic się nie zgadzało, a jednak dwaj mężczyźni odsiadują już dwadzieścia dwa lata wyroki dożywocia. Głębokie ukłony należą się Ludmile Anannikovej za historię Czesława, który w więzieniu odsiedział dwanaście lat „za niewinność”, prawdziwą niewinność. Historia zasłużyła na mój szacunek, jak zresztą cała książka. Napisana została z wyczuciem, z zachowaniem równowagi w zadawaniu pytań i poddawaniu w wątpliwość podjęte czynności, czy decyzje orzekających. Napisana została z wielkim szacunkiem do wszystkich uczestników. Mimo, że temat bardzo zaabsorbował Autorkę, o czym świadczy szeroki zakres badań, nie jest to publikacja jednostronna, z góry postawioną na wstępie tezą, którą Anannikova za wszelką cenę chciała udowodnić. Tak, ta książka wzbudziła we mnie podziw i pozostawiła niespokojną. Przecież następna mogę być JA!!!

Od lat obserwuję wymiar sprawiedliwości i widzę, że gdyby na mnie przypadkiem padło, też zgniłbym w więzieniu. Wszędzie biurokracja.”- „Skazani. Historie skrzywdzonych przez system” Ludmiła Anannikova.

Moja ocena: 8/10

Za możliwość zapoznania się z lekturą bardzo dziękuję WYDAWNICTWU WAB.