„Pakt” Anna Potyra

PAKT

  • Autorka: ANNA POTYRA
  • Seria: KOMISARZ ADAM LORENC (TOM 3)
  • Wydawnictwo: ZYSK I S-KA
  • Liczba stron: 368
  • Data premiery: 08.03.2022r.

O Annie Potyrze usłyszałam już w 2019 roku przy okazji premiery jej pierwszego kryminału „Pchła” z komisarzem Adamem Lorenzem. Druga książka z serii miała premierę w 2020 roku pt. „Potwory”, a 8 marca tego roku trzeci tom „Pakt”. Miałam też okazję razem z siostrą spotkać się z autorką podczas Warszawskich Targów Książki i powiem Wam, że jest ona bardzo sympatyczną, skromną i ujmująca osobą. Niestety mimo chęci i wielu pochlebnych opinii nie udało mi się do tej pory przeczytać dwóch pierwszych tomów, ale przy trzecim postanowiłam, że nie mogę już zapoznania się z twórczością autorki odkładać na później. I muszę Wam powiedzieć, że to była świetna decyzja.

Komisarz Adam Lorenz przyjeżdża w odwiedziny do starego przyjaciela, który dorobiwszy się fortuny wrócił w rodzinne strony i odrestaurował zrujnowany poniemiecki pałac. To tam dwadzieścia lat wcześniej znaleziono ciało młodej dziewczyny, która popełniła samobójstwo. Po latach niewielu już o tym pamięta. Odremontowany majątek tętni życie, do odnowionych stajni po wielu latach wróciły konie. W dniu przyjazdu komisarza okazuje się, że zniknęła pracownica majątku, młoda Ukrainka. Lorenz mimo urlopu postanawia przyjrzeć się sprawie. Wkrótce potwierdza się podejrzenie, że dziewczyna została zamordowana, a policjant nie ma pojęcia z jak poważną sprawą przyjdzie mu się zmierzyć…

Powieść przeczytałam jednym tchem, trudno mi było się od niej oderwać. Bardzo polubiłam komisarza Adama Lorenza i innych bohaterów. Każdy z nich, nawet Ci nie do końca pozytywni przedstawieni się w interesujący sposób, wielowymiarowo, realnie. Styl autorki jest lekki, błyskotliwy, płynny i spójny. Całość składa się z krótkich rozdziałów, pisanych w narracji trzecioosobowej, prowadzonej przez różne osoby, co znacznie wpływa na dynamikę powieści. Pojawiają się też retrospekcje , które pozwalają nam lepiej kojarzyć wskazówki odkrywane podczas prowadzonego śledztwa. Zakończenie mnie zaskoczyło, było mocno intrygujące. Autorka wprowadziła ciekawe wątki, w tym jakże aktualny wątek z Ukrainą. Z biegiem akcji stopniowo odkrywamy różne wątki, autorka podsuwa nam wskazówki, z których jedne okazują się bardziej, inne mniej istotne. Pojawia się tutaj znana i jakże emocjonująca gra z czytelnikiem, kto kogo przechytrzy. Muszę przyznać, że udało się to autorce, takiego rozwiązania się nie spodziewałam i było dla mnie ono prawdziwą niespodzianką.

Powieść to dojrzały, pełnokrwisty, porywający kryminał, który pochłoną mnie całkowicie. Po lekturze wiem, że koniecznie muszę jak najszybciej nadrobić dwie poprzednie powieści, no i po każdą kolejną książkę autorki sięgnę bez pytania:) Gorąco polecam!

Moja ocena: 8/10

Za możliwość przeczytania książki bardzo dziękuję WYDAWNICTWU Zysk i S-ka.

„Taka tragedia w Tałtach” Marta Matyszczak

TAKA TRAGEDIA W TAŁTACH

  • Autorka: MARTA MATYSZCZAK
  • Wydawnictwo: WYDAWNICTWO DOLNOŚLĄSKIE
  • Cykl: KRYMINAŁ Z PAZUREM (tom 2)
  • Liczba stron: 304
  • Data premiery: 09.03.2022r.

Dzięki @Marta Matyszczak można przestać tęsknić za Guciem😊. Wystarczy, że Autorka zaprosiła mnie do kolejnego cyklu, tym razem zdominowanego przez kocimoczki i od razu ciekawiej się żyje w moim świecie czytelniczym. Dokładnie tydzień po premierze przed Wami recenzja drugiego tomu cyklu „Kryminału z pazurem” pt. „Taka tragedia w Tałtach”. Moje spostrzeżenia na temat inauguracyjnej księgi serii znajdziecie tu: klik. Z „Taką tragedią w Tałtach” zapoznałam się dzięki @Wydawnictwo Dolnośląskie, za co serdecznie dziękuję.

Ale ciała (…), mają to do siebie, że prędzej czy później wypływają na powierzchnię. Jak prawda.” -„Taka tragedia w Tałtach” Marta Matyszczak.

I tych ciał w najnowszej powieści serii „Kryminału z pazurem” jest pod dostatkiem. Zaczyna się od wypłynięcia na światło dzienne pozostałości po Bogdanie Poniedziałku, lokalnym patodeweloperze. Poniedziałku, z którym nikt nie miał kontaktu od pamiętnego, spędzanego w gronie przyjaciół Sylwestra w domu znanego na całą Polskę piosenkarza Norberta Nowaka. Okazuje się, że Sylwester nie tylko dla ofiary nie był szczęśliwy. Również nie okazał się pozytywny dla Rozalii Ginter, która z zaangażowaniem zbierała w tym dniu dowody na okoliczność zdrady jej męża, miejscowego komendanta policji Pawła Gintera, na zabój zakochanego w kotce Burbur (oczywiście tylko w jej mniemaniu😉). Tylko, że nie o zdradę z Burbur Rozalii chodziło….

Bardzo dobra kontynuacja pierwszej części nowego cyklu!

W jednym zdaniu; spójna koncepcja, czarny humor, dowcipne sformułowania, śląskość przedstawiona z przymrużeniem oka oraz masa fajtłapowatych bohaterów. Wśród ciekawych postaci prym wiedzie – z szacunkiem dla ludzkości – kotka Burbur. Niezwykle inteligentna bestia, której postrzeganie świata, własnych niewolników, czy rozkochanie w Pawle Ginterze przyprawiło mnie nie raz o śmiech na głos. To jest miara dobrych komedii kryminalnych. Gdy śmieję się w głos czytając nie mogę uznać, że książka nie spełniła moich oczekiwań😊. Jak sama Burbur o sobie mówi:

(…) kotka ze mnie z prawdziwego zdarzenia. Nie żadna tam wypucowana lampucera z rodu syjamskiego czy perskiego. Ja jestem przedstawicielką rasy europejskiej, tylko przez ostatnich tłuków zwaną dachowcami. Widział mnie kto kiedy na dachu? Przypuszczam, że nie sądzę… Moim środowiskiem naturalnym są salony.”

Śledząc blog  oficjalny Marty Matyszczak potwierdzam, że Burbur najlepiej się czuje na salonach. Oprócz predyspozycji salonowych potrafi wyrażać cięte riposty i opinie, które popieram obiema rękoma; „Ale jak kto jest taki ładny, to nie musi wiecznie błyszczeć intelektem.” – to oczywiście o ukochanym Pawełku. Wiecznie konkurująca z Rozalią i nie ukrywam, w tej konkurencji wygrywa w całej okazałości. W książce okazała się bardziej interesująca, bardziej ciekawa, mocniej zdeterminowana i dążąca do celu, niż jej „niewolnica” Ginterowa, która szamotała się pomiędzy podejrzeniami o zdradzie męża, klęskami wychowawczymi, śmiercią teściowej i relacją z byłym gangsterem, a aktualnie oddanym właścicielem yorka Pusi. Tego w tej powieści mi zabrakło. Silnej, podobnej do Róży Kwiatkowskiej, którą ubóstwiałam w serii „Kryminału pod psem” postaci kobiecej. Z punktu widzenia złożoności i charakteru postaci, nie jest ciekawa ani Ginterowa, ani Ilonka Babiś, ani siostry Poniedziałkowe, czy mrągowska policjantka Sylwia Tokarska. Z postaciami męskimi nie jest lepiej. Paweł Ginter, jakby totalnie bez charakteru. Ukrywający swoje prawdziwe uczucia, nieudolny śledczy. Trochę taki Charlie Czaplin miejscowej policji. Stosujący uniki i nie lubiący konfrontacji. Drużyna składająca się z Nowaka, Ciachorowskiego, Wolańskiego i Kalicy to mieszanka takich podstarzałych lelum polelum. Z ich panteonu najbardziej w gust przypadł mi Pejter Pierończyk, a jego dialog z posterunkowym Romaniukiem wywoływał u mnie salwy śmiechu. Najbardziej wyrazistą męską postacią jest Robert Osipczuk, do którego zapałałam chorobliwą wręcz sympatią. I jestem niezwykle ciekawa, co też z jego udziałem wymyśli Matyszczak w kolejnej odsłonie serii😊.

Ale przecież o to chodzi w komediach kryminalnych. O te wszystkie błazeństwa, nieudolnych śledczych, przypadki i tajemnice, które wyjaśniane są całkiem przypadkiem. Komedach kryminalnych będących bardzo trudnym gatunkiem. Każdego autora piszącego w tym stylu podziwiam. Za ocenę tego typu książek w znacznej mierze odpowiada poczucie humoru czytelnika, a każdy z nas ma je inne. W moim przypadku Marta Matyszczak wkomponowała się w moje preferencje dowcipowe w stu procentach. Każdą książkę odbieram w tak samo pozytywny sposób spędzając z nią mile czas. No, ale ile jest takich czytelniczek, czy czytelników, którym podoba się humor Autorki?

Z lekturą spędziłam bardzo mile czas. Książkę pochłonęłam w jeden wieczór chichrając się od czasu do czasu. Nie samym chlebem żyje człowiek. Czasem do życia bardziej potrzebna jest dobra książka, która zabierze nas w inny, ciekawszy i bardziej radosny świat. Miłego czytania!!!

ps. Dziękuję Marcie Matyszczak za ukłon w stronę świata Gucia. Potomek – Chojarska i Olek Szpon może nie moi ulubieńcy, ale zawsze znajomi😊.

Moja ocena: 7/10

Za egzemplarz recenzencki bardzo dziękuję Wydawnictwu Dolnośląskiemu.

„Salome” Izabela M. Krasińska

SALOME

  • Autor:IZABELA M. KRASIŃSKA
  • Wydawnictwo:KSIĄŻNICA
  • Liczba stron:384
  • Data premiery:09.03.2022r.

Z twórczością Izabeli Krasińskiej chciałam się zapoznać już od jakiegoś czasu. Tak wyszło, że zaczęłam od jej najnowszej książki, tak innej od poprzednich powieści autorki. Jest ona znana z literatury obyczajowej, patrząc na okładkę „Salome” spodziewałam się powieści obyczajowej z elementami romansu, erotyka, tymczasem to co otrzymałam bardzo mnie zdziwiło. Powieść ta zawiera bowiem elementy literatury pięknej, obyczajowej, romansu i thrillera psychologicznego.

Dorota i Przemek są małżeństwem od wielu lar, połączyła ich prawdziwa miłość, byli razem szczęśliwi. Pięć lat temu spotkała ich tragedia i nic już nie było takie jak kiedyś. Żyją niby razem, ale tak naprawdę obok siebie, nie potrafiąc sobie przebaczyć. Niespodziewanie myśli mężczyzny zaczyna zaprzątać Sandra, piękna i uwodzicielska studentka polonistyki. Dziewczyna przypomina mu biblijną Salome i nim się obejrzy, profesor traci dla niej głowę. W tym samym czasie Dorota dochodzi do wniosku, że chce uratować ich małżeństwo, zaczyna się starać, uświadamiając sobie, że niesprawiedliwie traktowała męża. Co zrobi Przemek? Czy zdoła oprzeć się pokusie? Jak potoczą się ich dalsze losy?

Powieść wywarła na mnie ogromne wrażenie, okazała się czymś dużo więcej niż się spodziewałam. Zaskoczyła mnie i do teraz nie potrafię o niej zapomnieć, co jest największym uznaniem jeśli chodzi o książkę. Przede wszystkim ogromnym jej plusem jest wierność psychologiczna, autorka wspaniale skonstruowała postacie, z całą ich złożonością i wielowymiarowością. Każdemu z bohaterów można coś zarzucić, nikt nie jest idealny, każdy popełnia błędy, tak jak w życiu. I tak jak w życiu bohaterowie muszą ponosić konsekwencje swoich wyborów, które czasami są trudne do przewidzenia. Autorka wspaniale oddała emocje, dylematy i wątpliwości bohaterów. Klimat powieści jest pełen napięcie, poczucia zagrożenia. Całość powieści śledziłam z zapartym tchem, bardzo dobrze mi się ją czytało, natomiast same zakończenie, aż zmroziło mi krew w żyłach. Tego się nie spodziewałam.

Muszę powiedzieć, że autorce udało się mnie zaskoczyć tą powieścią na wielu polach. Pozostaje mi tylko pogratulować i powiedzieć: „Rewelacyjna powieść”, czytajcie!

Moja ocena: 8/10

Za możliwość zapoznania się z lekturą serdecznie dziękuję Wydawnictwu Książnica.

„Rywalizacja” Laurelin Paige

RYWALIZACJA

  • Autor: LAURELIN PAIGE
  • Wydawnictwo: KOBIECE
  • Seria: SLAY QUARTET. TOM 1
  • Liczba stron:320
  • Data premiery: 10.03.2021r.

 „Rywalizacja” miała premierę ponad miesiąc temu. Ja książkę przeczytałam dość dawno. Ociągałam się jednak trochę z recenzją, nie mając kompletnie na nią pomysłu. Najwidoczniej potrzebowałam dystansu, spojrzenia na fabułę z perspektywy czasu. Teraz już dokładnie wiem, czym się chcę z Wami podzielić.

Celia i Edward

Cała historia toczy się wokół nich.  Historia ich związku nie zaczyna się jednak typowo. Edward usilnie chce z Celią wziąć ślub. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że praktycznie się nie znają. Apogeum zainteresowania Celią Edward osiągnął bowiem, gdy się dowiedział, że jej ojciec jest jego  rywalem biznesowym. Albowiem rekin chce pożreć rekina. Celia nie wydaje się początkowo „w ciemię bita”  i planuje zagrać z potencjalnym mężem w „grę”. Co to za gra nie do końca wiadomo. Wiadomo jednak, że w fabule bohaterowie wzajemnie się przyciągają, by za moment przerwać łączącą ich sieć. Brzmi znajomo?

Pod górkę a potem szybki zjazd

Tak podsumowałabym tą powieść. Pierwsza połowa wlecze się niemiłosiernie. Kompletnie nie wyłapałam o jaką „grę” chodzi Celii. Niby w coś pogrywa, niby Edwarda rozgrywa, ale to wszystko naprawdę na niby. Momentami miałam wrażenie, że Celia ma jakieś zaburzenia psychiczne, tylko autorka ich do tej pory jeszcze nie wyeksponowała. Tak niekonsekwentnej postaci kobiecej już długo w czytanych przeze mnie książkach nie było. Z jednej strony pewna siebie, silna, zdecydowana, nie pozwalająca sobie „w kaszę dmuchać” (oj nie wiem dlaczego te przysłowia się mnie dzisiaj tak uczepiły). Z drugiej kompletnie swoje zaprzeczenie. Niestabilna, niezrozumiała, nieśmiała trzpiotka. Wiecie, gra w „grę”, ale tak jakby zza szyby, jakby nie chciała przesuwać pionka, ani w przód, ani w tych. Gra pasywna, gra wyimaginowała.

Pozytywnie zaskoczyły mnie wątki obyczajowe. Wydaje mi się, że w tym gatunku autorka mogłaby się naprawdę rozwinąć. Mimo tego, że książka nosi znamiona typowego erotyku urzekły mnie elementy rodzinne i zwykłe rozmowy. Rozmowy nie będące przerywnikami scen erotycznych. Rzeczywiście z perspektywy czasu widzę, że te fragmenty czytałam z dużą przyjemnością.

Po słabej połowie książki potem było już z górki.  Dodatkowo autorka zaskoczyła mnie dobrym zakończeniem. Całkowicie zwróciła akcję w inną stronę, jakby w sposób niekontrolowany. Zaintrygowała i zachęciła do sięgnięcia po drugi tom.

Moja ocena: 7/10

Recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem Kobiece.

„Femme fatale” Katarzyna Nowakowska

FEMME FATALE

  • Autor:KATARZYNA NOWAKOWSKA
  • Seria: SKANDAL. TOM 2
  • Wydawnictwo:BURDA KSIĄŻKI
  • Liczba stron:282
  • Data premiery:10.03.2021r.

 Oj mamiła mnie ta Kasia Nowakowska mamiła, aż mnie do siebie przekonała. Na jej stronie oficjalnej @K.N. Haner/Katarzyna Nowakowska – strona autorska czytamy: „Lubisz romanse, emocje i niegrzecznych facetów? Moje książki są dla Ciebie”. Jak wiecie ja czasem lubię zanurzyć się w taką fikcję. Fikcję, w której szukam ucieczki i zapomnienia po mocnym thrillerze, głębokim obyczaju, czy wymagającym kryminale z teorią spiskową w tle. Książka o której Wam opowiem to drugi tom serii Skandal. Ci co śledzą mego bloga już wiedzą, że nie czytałam pierwszego tomu. Jesteście ciekawi, czy książkę czytało się dobrze mimo znajomości pierwszej części. Jeśli tak zachęcam do przeczytania recenzji.

Skandal, tym razem w Paryżu

Główna bohaterka to Julia. Julia, która chowając się po ostatnim skandalu w Nowym Jorku ucieka do Paryża, by być asystentką Gasparda. Gasparda otwierającego kolejny luksusowy hotel. Jej nowy szef jest przystojny, szarmancki, dystyngowany w sposób, w jaki tylko Francuz potrafi być. Oj ma szczęście Julka do tych szefów, ma. Ja ich tylu miałam…ech cóż… Niestety. Julia i Gaspard nie będą żyć długo i szczęśliwie, gdyż w Paryżu odwiedza ją James. James, jej były kochanek i były szef. James, który ją oszukał. Tak zaczyna się intryga, w której przeszłość Julii nie daje o sobie zapomnieć.

Styl pochłaniający do reszty

Dobrze, że sięgnęłam po książkę Katarzyny Nowakowskiej. Jak już wiecie, książki z nurtu tych „grzesznych” traktuję jako sposób na zrelaksowanie się. Tym razem również bardzo dobrze się bawiłam. Fabuła, jak to w książkach tego gatunku, nie jest wymagająca. Rzekłabym raczej, że jest dość oczywista. Jak pewne schematy się sprawdzają, po co je zmieniać. Czyż nie? Bardzo dobrze czytało się o relacjach między Julią a jej dwoma szefami, aktualnym i byłym.

Styl lekki, przyjemny. Dodatkowo uroku książce nadaje klimat, klimat paryskiej rzeczywistości.

Chyba muszę sięgnąć po pierwszą książkę cyklu… trzeba wiedzieć o co ten skandal.

Moja ocena: 7/10

Recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem Burda Książki

.

„PODMIEJSKI NA KONIEC ŚWIATA” KATARZYNA KOWALEWSKA

PODMIEJSKI NA KONIEC ŚWIATA

  • Autor:KATARZYNA KOWALEWSKA
  • Wydawnictwo:ZYSK I S-KA
  • Liczba stron:286
  • Data premiery:16.03.2021r.

Niedawno opublikowałam trzy recenzję premier z kwietnia od Wydawnictwa Zysk i S-ka; rewelacyjną Dziewczyna z fotografii, klimatyczną Trogirskie wakacje oraz skłaniającą do myślenia Pozwól że ci opowiem…bajki które nauczyły mnie jak żyć, a tu jeszcze czeka zaległa premiera z marca.

„Podmiejski na koniec świata” to kolejna książka Katarzyny Kowalewskiej @kowalewskafanpage , autorki „Pudełka z pamiątkami” (2020). O poprzedniej książce tej autorki czytałam wiele pochlebnych recenzji i opinii. Czy i tym razem na taką ocenę zasłuży?

Już przy okazji innej książki przyznałam się Wam, że lubię fabułę o zaczynaniu od nowa, w innym miejscu. Wtedy można wszystko rzucić za siebie, zostawić i nigdy do tego nie wracać. Powiecie, to trochę taka ułuda. Nie wszystko co za nami było złe. W ten sposób pozostawiamy za sobą nawet te dobre rzeczy. Tych dobrych ludzi, dobre wspomnienia, dobre miejsca pracy.  Tylko, że będąc otwartymi dobrych ludzi, dobrą pracę i miłe wspomnienia znajdziemy również w tym nowym miejscu. Miejscu do którego dążymy. Miejscu do którego chcemy dążyć.

Książka drogi

Z opisu wydawcy już wiedziałam, że podobną fabułę czytałam. Tym razem śledzimy losy Alicji. Alicji, która ma problem z asertywnością. Wiele czasu poświęca innym, problemom innych i sprawom, które wcale do niej nie należą. Każdy chce mieć Alicję obok siebie. Wiele można na jej barki wrzucić. Nawet własne obowiązki zawodowe można na nią scedować. Po feralnym wieczorze na imprezie firmowej swego chłopaka – zaskakując samą siebie – przyjmuje propozycję szefa. Tym samym zostaje wysłana do podupadającej małomiasteczkowej firmy. Nie dość, że musi zrealizować bardzo ambitne wyzwanie zawodowe, to jeszcze zacząć wszystko od nowa. Czy jej się to uda? Czy na zawsze pozostanie tą samą Alicją ze stolicy?

Pełna ciepła opowieść o zaczynaniu od nowa” – opis wydawcy

To prawda. Z tym opisem wydawcy muszę się całkowicie zgodzić. Sama Alicja jako bohaterka da się lubić. Nie ma znaczenia jej imię. Takich Alicji w większych lub mniejszych miastach jest sporo, od zatrzęsienia.  Te Alicje mają inne imiona, inne twarze. Te Alicje są raz szczupłe, raz z nadwagą. Te Alicje są samotnymi singielkami lub żyjącymi w nieformalnych związkach. Te Alicje też są mężatkami, nierzadko z dziećmi. To Alicje dla innych, dla wszystkich wokół, nie dla siebie. Zawsze cieszy mnie jak kolejna Alicja postanawia „wziąć byka za rogi”, nawet jeśli jest postacią fikcyjną. Postanawia przestać godzić się na bylejakość. Przestać pracować za innych. Postanawia wreszcie przeżyć swoje życie! Taką Alicję spotkamy w tej książce. Alicję która dojrzewa, która dostrzega, że ma wokół siebie przyjaznych ludzi. Alicję, która dowiaduje się, że nic nie dzieje się bez przyczyny, a lepsze jutro może przyjść znacznie wcześniej. Wcześniej, niż się tego spodziewała.

To historia o wszystkich Alicjach, które znamy. Historia pełna ciepła, zrozumienia innych. Historia o przyjaźni i miłości, która nie musi zawsze być najważniejsza. Też o miłości utraconej. Przede wszystkim jest to książka o miłości do samego/samej siebie. Tej miłości najważniejsze, by wreszcie zacząć żyć.  Alicje i nie tylko, czytajcie.

Moja ocena: 7/10

Recenzja powstała dzięki Wydawnictwu Zysk i S-ka.

 

„Kto czyni zło” Agnieszka Pietrzyk

KTO CZYNI ZŁO

  • Autor:AGNIESZKA PIETRZYK
  • Wydawnictwo: CZWARTA STRONA
  • Liczba stron:424
  • Data premiery: 23.03.2020r.

Twórczość Agnieszki Pietrzyk jest mi znana. Jej wielką fanką zostałam po przeczytaniu Zostań w domu (wrrr…jeszcze teraz czuję dreszcze na same wspomnienie). Kolejna książka Nikt się nie dowie potwierdziła tylko, że stało się to nie bez powodu.

Policja XXI

Fabuła powieści koncentruje się wokół działań współczesnej policji. Akcja rozpoczyna się od brutalnego potraktowania przez policjantów młodego mężczyzny oskarżonego o kradzież. Kojarzy Wam się z czymś? Mnie tak. Mimo, że dla Uli Baranowskiej praca w policji była ucieleśnieniem wszelkich marzeń, Ula porzuca dotychczasowe stanowisko i zostaje prywatnym detektywem. Zaczyna działać na rzecz klientki, która twierdzi, że jest ofiarą prześladowcy. Jednocześnie pracując dodatkowo w jednym ze sklepów jubilerskim swego ojczyma. W jaki sposób Ula pogodzi śledztwo z pracą u ojczyma? Czy potrącenie przez samochód jej matki ma związek z prywatnym śledztwem?

Mocny początek i nie tylko

Po pierwsze to zwróciło moją uwagę. Początek kładzie się cieniem na całą późniejszą fabułę. Ciągle o tym początku pamiętałam. Podświadomie do niego wracałam. Jakby umysł chciał mi wskazać, gdzie to wszystko się zaczęło. Gdzie jest początek tego zła.

Spodobała mi się główna bohaterka, Urszula Baranowska, której wymarzone miejsce pracy przyniosło ogromny zawód. Kto mógłby pogodzić się z metodami śledczymi inspektora Juszczyk?  Tylko kolejny taki sam potwór, kolejny degenerat. Z jednej strony było mi jej żal, z drugiej cieszyłam się, że zaprotestowała, zareagowała. Zachowała się jak niemy świadek niechlubnych wydarzeń. Autorka przedstawiła Baranowską w bardzo ciekawy, niejednoznaczny sposób. Ula – lubię to zdrobnienie – nieidealna, bardzo kobieca. Mająca wydatne wady. Wikła się w intrygę, która Pietrzyk uknuła i skomplikowała, by czytelnika coraz to bardziej zaskakiwać, strona po stronie.

W trakcie czytania myślałam o tytule; kto czyni to zło? Kolejni bohaterowie, którzy odsłaniają mroczne tajemnicy i uzewnętrzniają własne dramaty. Skomplikowane i trudne relacje rodzinne. Trudne wybory, w których nie ma idealnej i oczywistej ostatecznej decyzji. Bardzo poruszył mnie wątek chciwości, na który zwróciła uwagę Pietrzyk. Ile jeszcze chcemy mieć? Ile jeszcze możemy mieć? Nie ma tu miejsca na pytania: ile możemy dać?, ile możemy poświęcić?

Zdecydowanie jestem stała w uczuciach. Dwie poprzednie powieści oceniłam 8/10, tym razem również należy się ósemka. Powieść spodobała mi się ze względu na przemyślaną, spinającą się od samego początku do samego końca fabułę, wielowątkowe łamigłówki oraz świetnie scharakteryzowane postaci. Kolejne wątki z pozoru nieistotne wzmagały tylko napięcie i motywowały mnie do jeszcze bardziej wytężonej lektury. Nie zawsze chcę w trakcie czytania odpocząć. W takim samym stopniu chcę przeżywać,  rozwiązywać i śledzić koleje losu. To wszystko dała mi ta książka.

Chcecie znaleźć odpowiedź na pytanie, kto czyni zło? Chcecie dowiedzieć się, gdzie jest jego początek i czy kiedykolwiek, ktokolwiek odnalazł jego koniec? Jeśli tak. Książka jest zdecydowania dla Was.

Moja ocena: 8/10

Za możliwość zrecenzowania książki dziękuję Wydawnictwu Czwarta Strona.

„Małe wielkie sekrety” Magdalena Majcher

MAŁE WIELKIE SEKRETY

  • Autor: MAGDALENA MAJCHER
  • Seria: OSIEDLE POGODNE. TOM 4
  • Wydawnictwo: PASCAL
  • Liczba stron: 400
  • Data premiery: 24.03.2012r.

Razem z ostatnią rewelacyjną „Mocną więzią” (recenzja: klik) przeczytałam i zrecenzowałam dziewięć książek od @Magdalena Majcher. Pozostałe recenzje znajdziecie tu:  Życie oparte na kłamstwachPrawda przychodzi nieproszonaZnany szum morzaObcy powiew wiatru, Jeszcze jeden uśmiechW cieniu tamtych dniWszystkie pory uczuć. LatoZimny kolor nieba. Za mną dziesiąta książka tej autorki. Jest to kontynuacja cyklu Osiedle Pogodne. Czy również podzieli mój entuzjazm?

Otwórz drzwi kolejnego luksusowego domu!” – odpis wydawcy

Fabuła opiera się na losach kolejnych mieszkańców Osiedla Pogodnego. Osiedla strzeżonego, gdzie zakup lokalu nie jest na kieszeń każdego śmiertelnika. To również w takim miejscu również toczą się losy skrzywdzonych ludzi, zapomnianych rodziców i samotnie cierpiących. Na społeczność osiedla patrzymy z perspektywy Moniki i Marcina, mieszkańców czwartego osiedlowego domu. Monika, pragmatyczna, zdystansowana do wydarzeń osiedlowych, nieinteresująca się małymi skandalikami. Wszystko to wydaje się jej mało ważne, kompletnie nieistotne. Monika boryka się bowiem z codziennymi wyzwaniami. Wyzwaniami na miarę superbohaterki. Wyzwaniami związanymi z opieką nad niepełnosprawną, dwunastoletnią córką. Praca – córka – dom, fundacja  – córka – dom, czasem córka – córka – córka. Tak naprawdę Monika wypełnia funkcje obojga rodziców. Marcin jest jakby poza. Do czasu… Gdy Monika znika nagle rola Marcina się zmienia. Zmienia się diametralnie. Z jednej strony nie może się pogodzić z tym, że już jej nie ma. Próbuje odkryć co się stało, co ją do tego skłoniło, jaki miała powód, że porzuciła córkę którą do tej pory wspaniale się opiekowała. Z drugiej czuje się pokrzywdzony. Oto on, mężczyzna, partner, ojciec musi podołać jednocześnie roli i ojca, i matki. Robić to, co do tej pory robiła sama Monika. Przy czym Marcinowi wydaje się to ponad jego siły. Ponad jakiekolwiek ludzie siły.

Gdzie zaprowadzi bohaterów rozwiązanie zagadki? Czy jeszcze spotkają się w pół drogi? Czy zdołają stworzyć jeszcze rodzinę?

Światło w oknach

Zastanawialiście się spacerując wieczorem w wielkim mieście, co kryje się za świecącymi, maleńkimi kwadracikami? Kwadracikami, które są oknami. Oknami na świat. Ja myślę o tym nie raz. Zastanawiam się kim są ludzie. Co robią i jakie są ich plany. Częściej jednak myślę o tym, czy są szczęśliwi w tych blokach, w tych domach, za tymi nocnymi świetlikami. Magdalena Majcher idealnie trafiła więc z serią Pogodnego Osiedla w moje gusta.  W cyklu pokazuje rzeczywistość, różną, odmienną rzeczywistość. Rzeczywistość, która skonstruowana została przez tych, co się za tymi oknami ukrywają. Tym razem poszła o krok dalej. To nie sielankowa historia, jak to zresztą u Majcher. To dom, w którym jeden z partnerów obciążony jest niewiarygodnym obowiązkiem. Drugi natomiast żyje całkiem wygodnie. Problem społeczny pokazany w tej części dotyczy niesprawiedliwego podziału obowiązków. Coś z czym spotykamy się na co dzień. Problem ten nabiera znaczenia dodatkowo, gdy w domu jest niepełnosprawne dziecko.

Bardzo podoba mi się podjęta w powieści kwestia macierzyństwa. Czytałam o tym nie raz, przyznaję. Nie mam jednak nigdy tego dosyć. Niby o tym wiem, że nie każdy musi być super matką, że matka też ma prawo zawalczyć o siebie i realizować swoje marzenia, hobby. Niby wiem, a jednak jak o tym czytam czuję się wytłumaczona, czuję się ponownie zracjonalizowana, że chociaż wieczory chcę by były tylko moje. No, może moje i książek.

Książkę czyta się rewelacyjne. Zawsze chwaliłam styl Magdaleny Majcher. Tak jest i tym razem. Zakończenie mnie bardzo zaskoczyło. Spodziewałam się czegoś innego. To potwierdza kunszt pisarski autorki. Bądź co bądź przeczytałam już dziesięć książek, a jednak potrafiła mnie zaskoczyć. I to mi się niezmiernie podoba.

Moja ocena: 8/10

Za możliwość przeczytania książki bardzo dziękuję WYDAWNICTWU PASCAL.

„Maski pośmiertne” Anna Rozenberg

MASKI POŚMIERTNE

  • Autor:ANNA ROZENBERG
  • Wydawnictwo: CZWARTA STRONA
  • Liczba stron:384
  • Data premiery:10.03.2021r.

Moi dwaj lubiani autorzy kryminałów polecają tą pozycję, która miała premierę 10 marca br.@Marta Matyszczak pisze, że „Lepszego kryminalnego debiutu w 2021 roku nie przeczytacie.” @Robert Małecki (przypominam recenzję rewelacyjnej Zmory), że jest to „Świetna, ekspresyjna narracja, fachowy research i niepowtarzalny klimat brytyjskiego miasteczka …”. Sprawdzicie, czy opinie nie są przesadzone? Jeśli tak, to zapraszam.

Każdy z nas nosi maskę

Chyba zakładamy maski każdego dnia. Zakładamy z różnych powodów, gdy chcemy się komuś przypodobać, gdy nie chcemy nikogo urazić, gdy boimy się konsekwencji. Odgrywamy w życiu pewne role. Jesteśmy pracownikami, rodzicami, kolegami/koleżankami, dziećmi. A prawda jest gdzieś zawsze pośrodku. O jakich maskach myślała @Anna Rozenberg pisząc swą debiutancką powieść? Fabuła toczy się w typowo brytyjskim miasteczku Woking. Rzeczywistość brytyjska została tak świetnie oddana przez autorkę, że oczami wyobraźni widziałam niskie domki z cegły z murowanymi ogrodzeniami i typowo angielskie apartamentowce. Nietypowy jest główny bohater. To inspektor policji David Redfern pół Polak, pół Anglik, a raczej angielski Jamajczyk. O tym, że jego skóra ma inny kolor, niż typowo brytyjski zorientowałam się na 80 stronie. A to już o książce naprawdę dobrze świadczy. Nie dość, że pochodzenie nietypowe, to jeszcze potrafi mówić w języku polskim. Co momentami przysparza mu przyjaciół, a momentami wrogów. Najczęściej umiejętność ta powoduje duże zaskoczenie. To nie jedyny polski motyw. David rozpoczyna śledztwo w sprawie morderstwa, uwaga … dwójki Polaków, Bożeny i Mariusza Sokolińskich. On przyjechał na rozmowę o pracę do McLaren Technology Centre, ona mu towarzysza. Ale czy tylko? Jaki prawdziwy cel wizyty miała Bożena? Dlaczego interesowały ją losy polskich żołnierzy, którzy spoczęli na Brookwood Military Cemetery? Czy znalazła to czego szukała? Śledztwu nie pomaga osobista sytuacja Redferna, od niedawna w Woking. W aktualnym miejscu pracy pojawił się po śmiertelnym postrzeleniu swego byłego partnera Adriana Bones, brata byłej dziewczyny Patricii. Wybitnego i zdolnego śledczego u którego w pewnym momencie zdiagnozowano chorobę psychiczną, która powiodła go do zamachu w katedrze w Guildford. Śmierć Adriana staje pod znakiem zapytania, gdy w Dover wyłowiono ciało nieznanego mężczyzny, u którego znaleziono tabliczkę z nagrody policyjnej na nazwisko Redferna. David nie ma wątpliwości, wyłowione ciało to Adrian. Równolegle do morderstwa Sokolińskich, David próbuje się dowiedzieć, co tak naprawdę stało się z Adrianem i kim jest osoba, która pozostawia mu takie wiadomości jak: „Odpuść”, „Masz ostatnią szansę” i „Nie zginęło Ci coś?”. David skrupulatnie bada, analizuje, czyta między wierszami, kluczy i sprawdza, czy coś mu nie umknęło. Rozszerza poszukiwania wiedząc, że „(..) śledztwo to nie film sensacyjny. (…) Zwykle to żmudna, mrówcza praca, a najczęściej irytujące czekanie”.

Czy to udany debiut?

Bardzo udany debiut. To oczywiście kwestia gustu. Ja jestem pewna, że jeśli pojawią się dalsze losy Davida Redferna będę je chciała prześledzić. Przede wszystkim głębokie ukłony dla autorki za: Osadzenie w powieści postaci autentycznej. Świadka tamtejszych wydarzeń. Mieszkającego w Woking Pana Pawła Jarząbka, którego historia została wpleciona w fikcję literacką.Prawdziwie poważny research. Zwrócenie uwagi czytelnika na obóz polski w Tweedsmuir i polskie groby w Brookwood. Te dowody trudnych, powojennych losów niezwykle wzbogaciły fabułę kryminalną. To cudownie, że autorka nie pokusiła się i nie stworzyła kolejnego kryminału, gdzie istotą było poszukiwanie mordercy. Cel powieści w tym przypadku tkwi gdzieś indziej, gdzieś głębiej, gdzie nikt o powierzchownym spojrzeniu nigdy nie zajrzy. Polsko – brytyjski misz masz. Niekoniecznie tak oczywisty, nawet jeśli się mieszka tak długo w Woking, jak sama autorka. Postaci dziadka Davida, samego Davida, czy innych Polaków nie są jednoznaczne. Trochę polscy, trochę brytyjscy. Tacy pośrodku. Nawet jeśli, jak Millerowie, czują się w pełni Brytyjczykami pewne okoliczności zmuszają ich na spojrzenie w kierunku Polski. Nagle ta polskość okazuje się ważna. Niezwykle trafne okazały się również spostrzeżenia Marty Sokolińskiej na temat brytyjskiej rzeczywistości. Jest tu trochę o „ekologicznym borderline”, nieocieplanych domach (potwierdzam sama byłam w Londynie i tej wilgoci w hotelu nie zapomnę), braku kultury gotowania itd. Zapewne to własne spostrzeżenia autorki i to mi się podoba. Ogromny szacunek dla starszych osób. Starsze osoby zobrazowane w książce zostały z należytą atencją. To nie staruszkowie, z których się śmiejemy, lub im współczujemy. To inteligentne osoby, z bogatymi przeżyciami, którym wiele mamy do zawdzięczenia i którzy wiele nam mają jeszcze do powiedzenia. To niezwykle bogate wewnętrznie postaci. To głownie Polacy, którzy znaleźli się w Wielkiej Brytanii po wojnie. Niekoniecznie otwartej i witającej ich z otwartymi ramionami. To Polacy często przez Anglików zapomniani. Anglików, za których wielu oddało swe życie. Sami bracia Biernat – Stanisław, Feliks i Lucjan – zostali opowiedziani z dużym zaangażowaniem i oddaniem. O takich ludziach i ich pogmatwanych losach warto zawsze czytać. Niedoskonałych bohaterów. Wielu z nich ma skazy. Sam Redfern cierpi na zmęczenie, stany depresyjne, które są wynikiem choroby immunologicznej. Linda, ambitna policjantka walcząca z własnymi demonami. Wspomniany Adrian Bones. Córka ofiar, przeżywająca żałobę w specyficzny sposób. Takich postaci w powieści jest sporo. Historyczną wartość. Nie zawsze udaje się z sukcesem wpleść historyczny wątek w kryminał. Tym razem Annie Rozenberg się to udało. Nie znudziłam się ani razu wątkami historycznymi, mimo, że momentami opowieści te toczyły się równolegle ze śledztwem. Mam świadomość, że nie każdemu się to podoba. Jako wnuczka walczącego z gen. Andresem we Włoszech polskiego żołnierza ze wzruszeniem czytałam o tym, co zdarzyło się siedemdziesiąt lat temu.  O tym, co ukształtowało powojenną polsko – brytyjską rzeczywistość. Wzruszyłam się czytając o niemym proteście Polaków przeciwko wizycie Chruszczowa i Bulganina w kwietniu 1956r. Ponad 20 tys. Polaków i innych emigrantów w niemym pochodzie podążało za Generałem Władysławem Andersem i Tadeuszem Borem-Komorowskim. „Niemy marsz tysięcy pozbawionych ojczyzny emigrantów politycznych miał przypomnieć politykom Zachodu, że zaakceptowana przez nich „żelazna kurtyna” nie drgnęła.” (źródło: Polityka). Mnie historycy tego nie nauczyli. Ech, nie ten rocznik. Ja o tym dowiedziałam się z „Masek pośmiertnych” i za tą wiedzę chapeau bas.

To jedna z tych książek, które powinniście przeczytać. 

Śledztwo może nie toczy się szybko, ale nie o to tu chodzi. Tu chodzi o człowieka. Człowieka z czasów teraźniejszych, dostosowanego do okoliczności, czasem odbiegającego od schematu. Człowieka z przeszłości, walczącego, honorowego, który nie zapomina. Tu nie chodzi o mordercę. Choć, on też człowiek… Reasumując ani Marta Matyszczak, ani Robert Małecki nie „zrobili mnie w konia”. Tą książkę naprawdę warto przeczytać.

Moja ocena: 8/10

Za możliwość zrecenzowania książki dziękuję Wydawnictwu Czwarta Strona.

„Podróż za horyzont” Sabina Waszut

PODRÓŻ ZA HORYZONT

  • Autor:SABINA WASZUT
  • Wydawnictwo:KSIĄŻNICA
  • Seria: EMIGRANCI. TOM 1
  • Liczba stron:296
  • Data premiery:10.03.2021r.
  • Moja ocena:6/10

 Z Sabiną Waszut spotkałam się przy okazji „Narzeczonej z getta” ocenionej przeze mnie wysoko (moja ocena 8/10, a całą recenzję znajdziecie tu: Narzeczona z getta) oraz cyklu opowiadań „Taniec pszczół i inne opowiadania o czasach wojny” (recenzja tutaj: Taniec pszczół i inne opowiadania o czasach wojny). Z niecierpliwością czekałam na „zabranie” się za pierwszą część nowego cyklu „Emigranci”. Czy słusznie nie mogłam się doczekać? Sprawdźcie sami.

Wsiąść do pociągu byle jakiego” – (Maryla Rodowicz „Remedium”)

Dobrze starzy ludzie mówią, że trzeba na znaki patrzeć, bo one los człowieka potrafią przewidzieć i ostrzec, aby na złą drogę nie wchodził”.

„Podróż za horyzont Sabina Waszut

Wielokrotnie zastanawiałam się czy potrafiłabym rzucić wszystko i zacząć od nowa gdzieś, gdzie mnie oczy poniosą. Już raz tak zrobiłam przeprowadzając się z rodziną do stolicy. Nie jechałam jednak w nieznane. Wielokrotnie przed przeprowadzką w nowym miejscu byłam, oswajałam się. Zmieniłam tylko miasto. A co by było, gdybym musiała zmienić kraj, a tym samym klimat i kulturę? Poznawać na nowo tradycje i obyczaje? Co by było…. Niektórzy się o tym przekonali na własnej skórze. Jak to jest, udać się do odległego kraju, zaczynać wszystko od nowa będąc na czyjejś łasce. To rodzina Gajdów z Galicji, z początków ubiegłego wieku. Mamiona wyobrażenia relacjonowanymi przez werbistów, w tym osoby piastujące zawody zaufania publicznego, jak księża, nauczyciele, zdecydowała się porzucić podbocheńską wieś i udać się do Brazylii. Brazylii, której nazwy nawet prawidłowo nie umieli wypowiedzieć. Włodek i Hanna z trójką dzieci, Jurą, Marysią i Zenkiem wyruszyli w kilkudziesięciodniową podróż do ziemi obiecanej. Ziemi, mlekiem i miodem płynącą. Ziemi, gdzie finalnie dostali skrawek buszu, który musieli wpierw wykarczować. Najważniejszy w powieści nie okazał się jednak cel podróży. Najważniejsza okazała się sama podróż. Losy emigrantów. Losy wszystkich, których Gajdowie spotkali po drodze. Postaci szabrowników, współpasażerów, werbistów, złodziei i dobrych ludzi, pomagających w potrzebie. Mimo, że wszyscy przeżyli długą podróż, co nie było oczywiste, nie zaznali szczęścia. Po przyjeździe do Brazylii czekała na nich bieda, epidemia tyfusu i wielki, wielki smutek.

(…) w taką podróż chcę wyruszyć, tylko czy kiedyś się odważę?” – (Maryla Rodowicz „Remedium”)

Jak sama autorka pisze w „Do czytelnika” inspiracją do książki byli współcześni emigranci. Do Niemiec z lat osiemdziesiątych, do Wielkiej Brytanii z lat dwutysięcznych. Polacy porzucający swój własny kraj, by szukać lepszego życia. Ja wiem, że w taką podróż nie chciałabym wyruszyć, raczej się nigdy nie odważę. Nie zawsze na końcu znajduje się kociołek złota, jak na końcu tęczy. Autorka odzwierciedliła wiernie trudne losy polskich emigrantów, niepiśmiennych, zdanych na los innych, nawet tych, co chcą ich wykorzystać. Bardzo dobrze odzwierciedliła ówczesną Galicję i relacje w niej panujące. Wartością dodaną jest postać ks. Karola Dworaczka, prawdziwego bytomskiego duszpasterza, który pełnił posługę kapłańską w dalekiej Brazylii. Czy ks. Karol Dworaczek był taki jak opisany w powieści? Nie mam pewności. Wierzę, że był dobrym człowiekiem. Jakich ostatecznie Gajdowie spotkali wielu.

To książka o poszukiwaniu sensu życia, zaczynaniu na nowo. To książka o trudnych losach, niespełnionych marzeniach i troskach. Książka smutna, nostalgiczna. Momentami przepełniona nadzieją, ogromną nadzieją, że wszystko będzie dobrze, że może być tylko lepiej.  

Lubię książki historyczne. W tej, zabrakło mi trochę polotu, dynamiczności. Momentami snułam się wzrokiem po kolejnych stronach książki, nie mogąc się doczekać kolejnej strony, licząc, że wydarzenia będą bardziej ciekawe. Jest to jednak powieść spójna i mocno realistyczna. Dla wszystkich marzycieli, dla wszystkich emigrantów, dla wszystkich wielbicieli pióra Sabiny Waszut.

Za możliwość przeczytania książki dziękuję WYDAWNICTWU KSIĄŻNICA.