„Życie jest zbyt krótkie” Abby Jimenez

ŻYCIE JEST ZBYT KRÓTKIE

  • Autorka: ABBY JIMENEZ
  • Wydawnictwo: MUZA
  • Cykl: THE FRIEND ZONE (tom 3)
  • Liczba stron: 400
  • Data premiery: 10.11.2021r.

Abby Jimenez czytałam w ubiegłym roku przy okazji premiery „To tylko przyjaciel” (recenzja na klik). Książka bardzo mi się podobała. Oceniłam ją wysoko, bo 8/10. Dowiadując się o listopadowej premierze od @wydawnictwo.muza.sa od razu zdecydowałam, że „Życie jest zbyt krótkie” muszę przeczytać. Pamiętam, że po przeczytaniu pomyślałam sobie, że jest to Autorka, która pisze powieści optymistyczne, pełne humoru i wprowadzające w dobry nastrój. Czy się myliłam?

Co może się zdarzyć pomiędzy przystojnym prawnikiem i youtuberką? Wszystko. Dosłownie wszystko.

Adrian Copeland i Vanessa Price to dwa bieguny. Ona wzięła odpowiedzialność za swoją siostrzenicę, której matka jest narkomanką. On zaniepokojony nocnym, długim płaczem dziewczynki postanawia się jej pomóc. Ona uważa, że choruje na ALS, stwardnienie zanikowe boczne i postanawia walczyć z chorobą sama. On, zajęty, odnoszący sukcesy i niezwykle przystojny, z pozoru nie ma przestrzeni, by na swoje barki wziąć małą Grace i ciężko chorą Vanessę. Tę dziwną parę połączy jednak przyjaźń, która w dzisiejszym świecie nie zdarza się często. I tylko pozostaje pytanie (cytując za mistrzem piosenki), „Czy to jest przyjaźń, czy to jest kochanie?”

Cykl „The Friend Zone” jest warty Waszej uwagi. Książki Jimenez, mimo, że podejmuję różne problemy, są faktycznie niezłą odskoczną, która przyda się w życiu każdego z nas. Z jednej strony napawają optymizmem. Z drugiej uzmysławiają nam jak bezproblemowo żyjemy, w obliczu poważniejszych tragedii, z którymi borykają się inni. Jest w nich i trochę cukru, i trochę soli, a nawet trochę pieprzu. Zarówno Adrian, jak i Vanessa zostali przez Autorkę opisani bardzo wdzięcznie. Ta przyjaźń, która ich połączyła to ciekawe studium przypadku. Niestety trochę stereotypowe. No bo, jak tu teraz wierzyć mężowi, partnerowi, który mówi, że tylko z inną kobietą się przyjaźni? Jeśli w większości w literaturze przyjaźń wiąże się z powstaniem relacji głębszej, opartej na uczuciu i pożądaniu. Przyznajcie sami.

Historia nie jest rozpisana wartko. Wręcz momentami się „wlecze jak żółw ociężale”. Autorka stosując lekko senną narrację stopniowała przebieg całej historii dopieszczając każdy szczegół. I nie jest to wada tej książki. Takie drobiazgowe podejście sprawdza się w literaturze obyczajowej. W relacjach ma bowiem znaczenie każdy szczegół, każdy gest, każde spojrzenie, każde wypowiedziane słowo i sposób, w który to zostało zrobione. Dodatkową zaletą tej pozycji są postaci drugoplanowe. Każda z nich zasłużyła na moją sympatię. Każda z nich stanowiła ciekawe uzupełnienie głównej fabuły. Nie pojawili się oni przypadkowo. Również czuć kompleksowy pomysł Autorki na ich rozpisanie, który spoił całą opowieść w jedną, spójną całość.

Podsumuję naprawdę krótko; Warto czytać Abby Jimenez i warto przeczytać „Życie jest zbyt krótkie”. Miłej lektury!!!

Moja ocena: 8/10

Bardzo dziękuję Wydawnictwu Muza za obdarzenie mnie zaufaniem i darowanie mi egzemplarza recenzenckiego.

„A ja na Ciebie zaczekam” Magdalena Kordel

A JA NA CIEBIE ZACZEKAM

  • Autorka: MAGDALENA KORDEL
  • Wydawnictwo: ZNAK
  • Liczba stron: 400
  • Data premiery: 18.11.2021r.

Książki @magdalena kordel bardzo sobie cenię. Literatura obyczajowa sprawdza się i na jesienne, i na zimowe smutki. Ostatnią „Zanim wyznasz mi miłość” recenzowałam w czerwcu, tym chętniej sięgnęłam do premiery z 18 listopada br. wydanej nakładem @wydawnictwoznakpl. Okazało się, że książka „A ja na Ciebie zaczekam” oprócz pięknej, nastrojowej okładki miała do zaoferowania o wiele więcej. Historię, którą nawet do tej pory wspominam z rozrzewnieniem😉.

Trzy kobiety. Trzy historie. Trzy zagadki.

Kim jest Emilia, która budzi się w szpitalu, gdzie jedyną osobą, która ją rozumie, jest młoda polska pielęgniarka? Kim jest Ernestyna, która pogrąża się wciąż we wspomnieniach  o rodzinnej Warszawie?

Kim jest Anastazja, która po raz kolejny nie dostała się na wymarzone studia, ciągle okłamuje rodziców, a dodatkowo nie ma pracy? „Dzieli je wiek i odległość, ale łączy jedno – w tę Wigilię będą potrzebować prawdziwego cudu” – z opisu Wydawcy.

W książkach obyczajowych, dobrych książkach obyczajowych, lubię, gdy historie wzbudzają we mnie prawdziwe emocje. W trakcie lektury „A ja na Ciebie zaczekam” odczuwałam nostalgię, rozrzewnienie, zniecierpliwienie, sympatię i chwilami antypatię oraz ogromne zaciekawienie jak ta historia potoczy się dalej. Kordel zachwyciła mnie nietuzinkowymi wątkami, które rozwinęła nieszablonowo. Zachwycił mnie i motyw z portretem dziewczyny w granatowym płaszczu, i zbłąkany wędrowiec przemierzający ulicami Stolicy. A rozmowy z tajemniczym starszym panem przy stoliku w pijalni czekolady Wedla nadały całej fabule dodatkowego uroku.

Niby historia jakich wiele. Historia o więzi, mimo dzielących różnic, dzielących lat i dzielących kilometrów. Więzi, których szukamy czasem przez całe życie, lub które zrywamy czasem nawet nieświadomie. Nie o sam pomysł na fabułę tu chodzi. Raczej o nastrój, który w książce napawa optymizmem, pozwala oderwać się od codzienności i daje siłę by przeć na przód. O ten moment zadumy nad sobą, nad swoimi związkami, nad pojawiającymi się refleksjami o radości życia, o wartości bycia tu i teraz. Zostawienia za sobą wszystkich przykrych doświadczeń i poddaniu się dniu jutrzejszemu, który może przynieść wiele. Kordel umiejętnie w swych powieściach łączy te wszystkie elementy, które powieść obyczajową czynią niezwykle przyjemną w czytaniu. Do tego styl. Raczej niespieszny, jak to w tym gatunku i bardzo czarujący język. Święta tuż, tuż. Idealny prezent pod choinkę. Gorąco polecam!

Moja ocena: 8/10

Za możliwość zapoznania się z lekturą bardzo dziękuję Wydawnictwu Znak.

„Zniewalający opiekun” Kristen Ashley

ZNIEWALAJĄCY OPIEKUN

  • Autorka: KRISTEN ASHLEY
  • Seria: ROCK CHICK. TOM 7
  • Wydawnictwo: AKURAT
  • Liczba stron: 512
  • Data premiery: 08.12.2021r.
  • Data premiery światowej: 28.05.2013r.

W tym roku zrecenzowałam już dwie pozycje pióra Kristen Ashley. To „Idealny detektyw” oraz „Żądanie miłości”. Pierwszy tom serii „Rock Chick” pt. „Córka gliniarza” przeczytałam w kwietniu 2020r. Jak przyznałam się w zapowiedzi „Zniewalającego opiekuna” Wydawnictwa Akurat (imprint @wydawnictwo.muza.sa ), nie do końca rozumiałam zachwyty tą serią. Dopiero gdzieś tak w połowie serii zrozumiałam, co czytelników zachwyca w opowieściach Kristen Ashley. Mimo, że premiera powieści była 8 grudnia br., ja ją przeczytałam praktycznie po otrzymaniu.

Jak to jest być córką narkotykowego bossa? Nie mam pojęcia. Przekonała się o tym Sadie Townsend. Piękna, bogata i niezwykle czarująca. Gdy po jednej nocy Hector  Chavez – tajny agent w operacji mającej na celu aresztowanie ojca Sadie – poznaje jej prawdziwe oblicze, postanawia ją zdobyć. Czy uda mu się skruszyć lód tkwiący w jej sercu i zachwycić nią sobą? Szczególnie, że tak naprawdę musi robić wszystko by nie odkryć swego prawdziwego oblicza.

W książkach tego gatunku cenię sobie wielowymiarowość i różnorodność zobrazowaną w fabule. Ta miała wszystkie te elementy. Trochę gangsterki, trochę kryminału, trochę romansu i trudnych decyzji do podjęcia. Sam obraz Nightingale Investigations stanowił idealne uzupełnienie powieści. Jestem niekłamaną fanką Bonda, tajni agenci zawsze mnie pociągali, szczególnie w osobie Daniela Craiga. Tym chętniej zanurzałam się w opowieść o miłości niemożliwej, gdzie dobro spotyka się ze złem, a piekło miesza się z niebem. Postać kobieca została ukazana nieszablonowo. Sadie ma więcej do powiedzenia, niż inne postaci kobiece z poprzednich części. Może kończyć zdanie, wyrażać swoje opinie i energicznie reagować w sytuacji, gdy tak naprawdę czuje. I to jest faktyczna zaleta tej publikacji. Książkę czyta się szybko i przyjemnie. Samą Autorkę cechuje specyficzne poczucie humoru, bliskie memu sercu. Nawet w tak skonstruowanej fabule potrafi zachować  dystans i elementy ironii, które uprzyjemniły mi dodatkowo lekturę.

Nie będę pewnie wyjątkiem pisząc, że czekam z niecierpliwością na kolejny tom. Naprawdę, bardzo przyjemnie się czytało. Szczerze polecam!

Moja ocena: 8/10

Dziękuję Wydawnictwu Akurat  za możliwość zapoznania się i podzielenia się z Wami moimi spostrzeżeniami po przeczytaniu tej książki.

„Lekcja hiszpańskiego 2” Aleksandra Pakuła

LEKCJA HISZPAŃSKIEGO 2

  • Autorka: ALEKSANDRA PAKUŁA
  • Wydawnictwo: MUZA
  • Liczba stron: 416
  • Data premiery: 06.10.2021r.

Ależ mi się spodobała okładka „Lekcji hiszpańskiego 2” pióra @Aleksandra Pakuła – strona autorska. Prawda, że niezwykle pogodna? Para na tle lazurowej wody. Do tego dedykacja od samej Autorki skierowana do wszystkich Czytelniczek. Bardzo za nią dziękuję. Miło jest przeczytać słowa, ,,JESTEŚ PIĘKNA, TAKA JAKA JESTEŚ„. To niby banał, ale jakże ma ogromną moc. Od razu to zdanie przywiodło uśmiech na moją twarz i zapaliło promienne ogniki w moich oczach.  Czego chcieć więcej😉. Może tylko trochę słońca w ten zimowy czas. Jeśli męczy Was już odśnieżanie samochodów, chłód i plucha to sięgnijcie do tej pozycji wydanej nakładem @wydawnictwo.muza.sa. Uwierzcie mi na słowo, słońca Wam nie zabraknie😊.

To historia Adrianny Małeckiej, której toksyczna relacja z mężem Jakubem nie zakończyła się wraz z rozwodem. Tym razem Jakub stara się odebrać jej dzieci. Kontrolować ją do ostatniej dnia jej życia. jego obsesyjna potrzeba kontroli nad Adrianną sprawia, że w pętli prześladowania i przemocy psychicznej odrzuca rolę byłego męża, którą powinien zaakceptować. Ból i rozgoryczenie sytuacją, w której się znalazła Adrianna utrudnia jej relację z Maksem, który pojawił, by ją wspierać w walce o jej szczęście i spokój ducha. Szczęście jej i tych, których najbardziej kocha.

Hm…

Zacznę od tego, że historia Ady bardzo mnie urzekła. Książka jest kontynuacją „Lekcji hiszpańskiego”, ale można ją czytać jako oddzielną pozycję. Aleksandra Pakuła wstrząsająco opisała los Ady, który nie jest dla niej łaskawy. Przemocą psychiczną, zakłamaniem, manipulacją w związkach niezwykle się interesuję. Jest to dla mnie zwykle trudny temat. Często zadaję sobie pytanie, jak to się dzieje, że osoba, która powinna być zawsze dla nas wsparciem rani nas, całkowicie zaskarbiając naszą niezależność i poczucie naszej godności. To trudne. Chociaż, jak to mówi moja przyjaciółka, „Zdrowy chorego nie zrozumie i odwrotnie”. Jestem zachwycona, że Autorka pokusiła się o postawienie Ady na nogi. Nie poszła na łatwiznę skupiając się tylko na jej krzywdzie, na zachowaniach jej byłego męża, które przekraczają wszelkie granice. Nie zamknęła Ady w jeszcze większej matni. W pewien sposób ta pozycja zadziałała na mnie terapeutycznie. Uzmysłowiła mi, jak wielką siłę mamy, gdy tylko konsekwentnie staram się dążyć do celu nie przejmując się chwilowymi niepowodzeniami. Cenię sobie książki, które motywują mnie do osobistych refleksji, do myślenia o sobie, o tym, jak powinnam zachowywać się w moim własnym, małym świecie. Taka właśnie jest ta powieść.

Spodobał mi się również obraz relacji Ady z Maksem. Nie jest taki jednoznaczny, nie jest cukierkowy. Chwilami Maks mnie drażnił. Strona po stronie odkrywałam jednak jego bardziej opiekuńczą naturę. Sama relacja ewaluowała, rozwijała się, dojrzewała jak jabłko na jabłoni. Z rozrzewnieniem czytałam o rodzącym się uczuciu pomiędzy nimi, mimo trudnych doświadczeń.

Nie będę dalej snuć własnych opowieści. Podsumowując zacytuję tekst jednej z moich ulubionych piosenek Kayah. Pozwólcie. „Jedyne, co prawdziwe to jest tu i teraz. Jest pięknie nie narzekaj. Po co, po co, po co, po co? Doceniaj to co masz, zapomnij czego nie masz. I nie martw się na zapas…”

Moja ocena: 8/10

Książką obdarowało mnie Wydawnictwo Muza, za co bardzo dziękuję.

„Obca kobieta” Magdalena Majcher

OBCA KOBIETA

  • Autor: MAGDALENA MAJCHER
  • Wydawnictwo: W.A.B.
  • Liczba stron: 352
  • Data premiery: 15.09.2021r.

Autorkę @magdalenamajcherautorka czytam bez opamiętania. „Obca kobieta” to jedenasta książka, z którą się zapoznałam. Recenzje wszystkich poprzednich dziesięciu znajdziecie na moim blogu. Lubię jej styl pisania, umiejętność konstruowania zawiłych relacji i bohaterów, którzy zwykle nie są czarno – biali. @wydawnictwo.wab  obdarowało mnie kolejnym prezentem z okazji premiery „Obcej kobiety”, za co bardzo dziękuję. Czyż tytuł nie brzmi intrygująco?

Weronika i Hubert do pewnego czasu tworzyli udany związek. Do pewnego czasu wychowując wspólnie córkę Oliwię, której Weronika nie jest biologiczną matką. Zawsze czuła się obco, niewystarczająco swoja i w roli matki, i w roli żony. Hubert wiedziony innym, lepszym życiem nagle ją porzucił. Weronika zaczyna walczyć. Walczyć o życie, które niespodzianie utraciła. Walczyć o swoje macierzyństwo. Walczyć o swoje, nie-swoje dziecko.

Książka zaskoczyła mnie finalnie fabułą, która okazała się inna, niż z początku się spodziewałam. Czasem tak jest, że własną historię układamy w głowie już po przeczytaniu pierwszych pięćdziesięciu stron. Zamysł Autorki był jednak zgoła inny. To zawiłe studium relacji matki z córką. To diagnoza, jak można z totalnie obcej kobiety stać się jedną z najważniejszych osób w życiu innego człowieka. Bardzo podobał mi się ten motyw. Motyw walki Weroniki o szczęście jej dziecka, które z początku nie darzyło jej sympatią. Relacja, która się rozwijała na przestrzeni opisanych dziesięciu lat, dzięki zastosowanej przez Majcher retrospekcji, zademonstrowała mechanizmy z którymi musiała borykać się i Oliwia, i Weronika. Każda na swój sposób się zmagała z własnymi ograniczeniami, własnymi wyobrażeniami o tym, jak powinno wyglądać ich wspólne życie. A Hubert, no cóż. Nie zapałałam do niego sympatią. Nie dziwne. Wszak dziesięć lat to szmat czasu, który nagle Hubert postanowił zmazać jednym ruchem. Zapomniał dość szybko, co ich łączyło. Trochę zabrakło mi wielkiego buuum. Jak obiecywał Wydawca w swoim opisie „Weronika ma pewien mroczny sekret …”. Celowo o nim nie wspominałam w moim wprowadzeniu do fabuły. Mroczny sekret nie okazał się dla mnie spektakularny. Nie okazał się szokujący. Mimo to warto przeczytać tę pozycję. Wszak literatura obyczajowa rządzi się swoimi prawami.

Jest to klasyka gatunku w wykonaniu Magdaleny Majcher. Dużo wzruszeń, trudnych przeżyć i skomplikowanych relacji. Wszystkiego po trochu. Zachęcam do zapoznania się z lekturą.

Moja ocena: 7/10

Za egzemplarz recenzencki bardzo dziękuję WYDAWNICTWU WAB.

„Il professore. Włoska miłość” Weronika Tomala

IL PROFESSORE. WŁOSKA MIŁOŚĆ

  • Autorka: WERONIKA TOMALA
  • Wydawnictwo: ZYSK I S-KA
  • Liczba stron: 312
  • Data premiery: 14.09.2021r.

Nie wiem jak to się stało, że opublikowałam już większość recenzji listopadowych premier od Wydawnictwa @Zysk i S-ka, jestem w trakcie czytania kolejnej pozycji z końca listopada br., a tu zalegam z recenzją premiery z września☹. Zaćmienie, całkowite zaćmienie. Notatki z książki już pokrył kurz, a ja tu dopiero je ubieram w opinię godną opublikowania na moim blogu. Ech…

Z Autorką @WeronikaTomalaAutor spotkałam się już trzykrotnie😊. Ostatnio przy okazji książki pt. „Cztery liście koniczyny”, o której w recenzji napisałam między innymi „(…) porusza wiele emocji, jest pełna bólu, ale i miłości do życia i nadziei. Zakończenie spowodowało, że miałam ciarki. Ciekawa koncepcja”. Tym chętniej sięgnęłam po „Il professore. Włoska miłość”, którą przeczytałam jednym tchem. Bo czyż można nie kochać Florencji?

Zakazana włoska miłość po polsku

On – profesor sztuki włoskiej Matteo Bartollini. Ona – Magda studentka piątego roku. On – inteligentny, szanowany, żonaty, przystojny. Ona – lecząca ciągle otwarte rany, szukająca spokoju, odosobnienia. A do tego przepiękna włoska sceneria, artystyczny świat, w którym wszystko jest możliwe, a przyszłość czeka na nas z otwartymi ramionami.

Zaciekawieni? To dobrze. Starałam się jak mogłam, by wstęp zaciekawił Was na tyle, byście od razu pobiegli do księgarń. Mimo, że historia nie jest nowa i nie zbliża się do szekspirowskiego „Romea i Julii” to czyta się o niej bardzo przyjemnie. Zmienne umiejscowienie fabuły w czasie dodaje powieści interesującego polotu. Momentami chwytałam się na tym, że zmieniająca się czasoprzestrzeń zagmatwała mi odbiór, poplątała mi myśli. W tych momentach musiałam się zatrzymywać, co wcale nie czyni książkę trudną w odbiorze. Główne wątki są bardzo rozległe. Z jednej strony trudna miłość, która nie powinna się zdarzyć. Z drugiej błędne wybory, brak szczęścia  w małżeństwie, skutki zdrady. O tych kwestiach czyta mi się trudno. Zdrada nawet jeśli występuje w chwili totalnego, kompletnego zauroczenia, czy wielkiej miłości od pierwszego wejrzenia, jest jednak zdradą. Jest totalnym zaprzeczeniem złożonym obietnic i zamyka pewien rozdział w dotychczasowym życiu małżonków. Tomala odważnie podeszła do tematu. Przedstawiła różną perspektywę. Każdy czytelnik odniesie wydarzenia opisane w książce do siebie w sposób całkowicie unikatowy. Coś co mnie zachwyca, komuś innemu wyda się błahe, infantylne. Coś co mnie zasmuci, dla kogoś innego okaże się tylko kolejną konsekwencją ludzkich losów. Wszystko zależy od tego czego szukamy w literaturze i od tego, jakie są nasze doświadczenia.

Ogromnym plusem tej powieści jest włoski krajobraz. Włochy ukochałam podczas mojego letniego urlopu. Ten włoski temperament, język, specyfika wyzierają praktycznie z każdej strony. Do tego sztuka, która jest wdzięcznym tłem dla przedstawionej historii. Nie będę ukrywać, że druga połowa jest zdecydowanie lepsza od pierwszej. Autorka wprowadzała mnie w historię pełną wewnętrznych przeżyć powoli, sennie. Jakby chciała, bym nasyciła się tym, co oferuje ukochana przeze mnie Florencja. Tą senność zgubiłam jednak szybko, gdy akcja nabrała tempa, a wydarzenia następowały jedno po drugim.

To powieść, która dostarcza wielu emocji. Momentami smutna, chwilami opisująca prawdziwie silną miłość. Finalnie napawająca optymizmem i motywująca do poszukiwania własnego „Ja”.

Moja ocena: 7/10

Recenzja powstała dzięki Wydawnictwu Zysk i S-ka.

„Klub pani M.” Maya Frost

KLUB PANI M.

  • Autorka: MAYA FROST
  • Wydawnictwo: LIPSTICK BOOKS
  • Liczba stron: 304
  • Data premiery: 14.10.2021r.

Klub pana G.” pióra @mayafrostautorka  udało mi się zrecenzować przedpremierowo. W przypadku kontynuacji powieści „Klub pani M.” sprawa nie wygląda już tak różowo ☹. Książka trafiła do mnie w październiku, a ja recenzję publikuję dopiero teraz. Jeśli jednak myślicie, że to dlatego, że książka nie jest warta Waszej uwagi to od razu małe sprostowanie z mojej strony. Do książki sięgnęłam bez zbędnej zwłoki. Przeczytałam ją migiem😊, ale… nie oparłam się w pewnym czasie kryzysowi recenzenckiemu😉. A publikacja od @WydawnictwoLipstickBooks naprawdę zaskakująco traktuje o seksualności kobiet. Czyż nie warta jest więc Waszego zainteresowania?

Opis Wydawcy: Milena nie jest już ani znudzoną, ani zahukaną nudną mężatką. Po gorących przygodach w Klubie Nieziemskich Doznań, burzliwym zakończeniu romansu z Gabrielem i rozwodzie z Adamem otrzymuje szaloną propozycję prowadzenia ekskluzywnego klubu. Wspiera ją w tym przyjaciółka. Kobiety będą tam mogły spełniać swoje najdziksze seksualne fantazje. Zapowiada się, że będzie jeszcze bardziej gorąco niż w klubie pana G.

Tak mi się podobał opis Wydawcy, że nie pokusiłam się w tym przypadku o własne wprowadzenie do fabuły. Jeśli książka tego gatunku zaczyna się prezentacją bohaterki, która „(…) nie jest już ani znudzoną, ani zahukaną nudną mężatką…” to sami przyznacie, że rozwinięcie historii z „Klubu pana G.” musi być tylko lepsze. Nie będę ukrywać, że w książce nie ma scen seksu. Są, a jakże. Wszak to taki gatunek. Autorka tym razem nie pokusiła się jednak tylko o kolejny erotyk. Ta książka to swoisty manifest, który mówi odważnie o kobiecej seksualności i poszukiwaniu przez kobietę własnej drogi. Drogi, która łamie stereotypy, która nie jest tylko odpowiedzią na oczekiwania społeczeństwa, rodziny i bliskich wokół. Drogi, w której tylko wiadomo, że nie będzie przepełniona goryczą, samotnością, frustracją, nudą i niespełnionymi pragnieniami, a nie wiadomo, gdzie i jak się skończy.

Książka, podobnie jak poprzednie tej Autorki, napisana jest lekkim, przyjemnym stylem. Czyta się ją szybko i płynnie. Ani razu nie czułam się zniesmaczona, rozgoryczona. Raczej zaciekawiona kartkowałam kolejne strony czekając na to, co zgotowała mi Maya Frost. To książka dla kobiet, bynajmniej nie z powodu scen seksu, lecz z powodu naszej seksualności, o której jest w niej niezwykle wiele. Najwięcej z dotychczas przeczytanych książek tego gatunku. A to jest chyba najlepsza zachęta by sięgnąć po tę pozycję.

Moja ocena: 7/10

Za możliwość przeczytania książki bardzo dziękuję WYDAWNICTWU LIPSTICK BOOKS.

„LoveInk you” K.N. Haner

LOVEINK YOU

  • Autorka: K.N. HANER
  • Wydawnictwo: AKURAT
  • Liczba stron: 384
  • Data premiery: 29.09.2021r.

Nie, nie. Niech Was nie myli obco brzmiące nazwisko autorki książki „Lovelnk you”, która premierę miała 29 września br. To nikt inny jak uśmiechnięta (…) przepełniona pozytywną energią, otwarta i rodzinna” (cyt. za lubimyczytac.pl/autor) nasza rodzima @K.N. Haner/Katarzyna Nowakowska – strona autorska. Jej publikacje bombardują w zawrotnym tempie polski rynek czytelniczy, a jej poprzednią książkę „Femme fatale” oceniłam 7/10. Czy „Lovelnk you” wydana nakładem Wydawnictwa Akurat (imprint @wydawnictwo.muza.sa ) również mi się podobała?

„Taka miłość zdarza się tylko raz w życiu” – z opisu Wydawcy.

Nie do końca z tą opinią zgadza się Isaac, typowy bad boy, macho w najgorszym tego słowa znaczeniu, dla którego liczą się tylko kumple. Nie do końca w ten powtarzany slogan wierzy też Nina. Dziewczyna skrywająca tajemnice.  Jednocześnie będąc jak piękny, rzadki okaz, będąc wrażliwą i piękną duszą. Spotkanie tych dwojga nie do końca odbywa się zgodnie ze scenariuszem. Nie ma wielkiego wow, nie ma wielkiego bum. Jest osłupienie, zdziwienie i chęć poznania prawdy o sobie samym, i o sobie nawzajem.

Ciągle zastanawia mnie fenomen tego gatunku. Romansu, erotyku czasem z dozą thrillera. Tym razem Autorka rozbudowała wątek obyczajowy. I zrobiła to z prawdziwym smakiem. Kira, czy Nina? To frapowało mnie najbardziej. Czego tak naprawdę szuka Isaac w swoim życiu i za czym tęskni ? Dodatkowo spodobał mi się wątek wychowanków domów dziecka. To potwierdza, że Autorka, mimo lekkiego gatunku, nie ucieka od trudnych, smutnych tematów. Nie unika problematycznych pytań, na które nie zawsze znajdujemy odpowiedzi. Postaci kobiece są niewątpliwie mocną stroną tej pozycji. Zarówno Kira, jak i Nina mają nam wiele do zaoferowania, mimo dzielących je różnic. Historia i jednej, i drugiej dziewczyny nie należy do najłatwiejszych. Książka wprawiła mnie w osłupienie wyciskając ze mnie morze wzruszeń.

„Lovelnk you” wychodzi poza schemat romansu. I to przekraczanie granicy wyszło na dobre. Pamiętajcie, nie każda miłosna historia musi się dobrze skończyć. Żeby dowiedzieć się, czy jednak jakiś happy end znajdziecie na końcu książki, sięgnijcie po tę publikację. Zabierze Was w inny, możliwe, że bardziej od Waszego, skomplikowany świat. Świat, w którym każdy ma swoją historię.

Moja ocena: 7/10

Dziękuję Wydawnictwu Akurat  za możliwość przeczytania i podzielenia się Wami tą książką.

„W cieniu twierdzy” Kamila Cudnik

W CIENIU TWIERDZY

  • Autorka: KAMILA CUDNIK
  • Wydawnictwo: ZYSK i S-KA
  • Liczba stron: 368
  • Data premiery: 02.11.2021r.

Ale się rozleniwiłam ostatnio😊. Trochę przygotowań do Świąt, kapka zimowej aury i prawie zasnęłam zimowym snem. Na szczęście tylko prawie😉. Czytania nigdy nie za dużo, gorzej z dzieleniem się spostrzeżeniami. Ale po każdej nocy przychodzi dzień i jakoś dzisiaj siły mi wróciły, by przerwać recenzencki stupor. Zacznę od powieści historycznej. Jest to gatunek, który umiłowałam przy okazji czytania innych rodzimych autorów. Nawiązanie do przeszłości w beletrystyce zaczęło mnie żywo interesować. Sami powiedzcie czego można się spodziewać po powieści historycznej? Ja dostrzegam zwykle głębokie przeżycia, polityczne odniesienia, odzwierciedlenie polskiej historii, o której czytam z nostalgią. Czasem zakropiona jest taka powieść romansem, ideami, czy działalnością antyrządową. Bez znaczenia kto wtedy rządzi. Realizm miesza się z fikcją, tak mocno, że chwilami nie wiadomo, co było rzeczywistością, a co jest tylko wytworem fantazji autora.

Jedną z takich powieści jest listopadowa premiera od Wydawnictwa @Zysk i S-ka. To klasyka gatunku pióra @Kamila Cudnik pt. „W cieniu twierdzy” opisująca czasy zaboru pruskiego na dzisiejszych terenach powiatu toruńskiego. Książka obrazuje bardzo wiernie ówczesne czasy. Scala dwa światy. Świat zaborców i świat tych, którzy zamieszkiwali zagrabioną Polskę wcześniej, prawdziwych Polaków. Śledząc losy Waltera von Offenberga, kapitana pruskiej armii oraz Luizy Zagórskiej dziedziczki zubożałych ziemian, których majątek przeszedł w ręce Offenberga, śledzimy losy Polaków pod rządami pruskimi. Polaków, którzy świętując po raz pierwszy od jedenastu lat kupalnockę odkrywają morderstwo kilkunastoletniej wieśniaczki Julii. To, kto odpowiada za śmierć niewinnej dziewczyny, spędza sen z powiek szefowi toruńskich policjantów Grigowi. Wynikami śledztwa zaczyna interesować się coraz więcej ludzi. Sam Walter von Offenberg oraz miejscowy, polski hrabia Edward Jaxa-Garlicki snują rozmaite teorie śledcze, które nie do końca się sprawdzają. A morderca nadal krąży po okolicy. Krąży i krąży….

Kompletnie nie wiem na czym skupić Waszą uwagę dzieląc się moją opinią o „W cieniu twierdzy”. Naprawdę. Bynajmniej nie dlatego, że nie ma o czym pisać. Wręcz przeciwnie. Wielość wątków w powieści jest dla mnie ogromnym zaskoczeniem. Spodziewałam się kryminału retro osadzonego na ziemiach zaboru pruskiego, a dostałam historię, którą nie jestem w stanie ocenić szablonowo. Każdy rozpisany z niezwykłą skrupulatnością wątek zasługuje na uwagę. Po pierwsze śmierć Julii, miejscowej wieśniaczki. Osadzenie tej tragedii w świetle miejscowych, ówczesnych obrzędów, wierzeń, socjologicznych uwarunkowań zasłużyło na moje uznanie. Społeczność wiejska została przedstawiona jako krąg ludzki rządzący się swoimi zasadami, oddany walce o Polskę oraz zachowujący polskie obyczaje, a także obrzędy. Rozpasanie w trakcie nocy świętojańskiej dodało temu wątkowi pieprzu. Po drugie antyrządowa działalność prowadzona przez Polaków w wielu sferach. Działalność, o której wiedzą zaborcy, a którym nie udaje się jej całkowicie wyplenić. Sam obraz kobiety w czerni ze srebrnym krzyżem na szyi jako symbol żałoby po Polsce chwycił mnie za serce. Z kart książki wyziera patriotyzm i to przez duże „P”. Po trzecie obraz niemieckich zaborców. Walter von Offenberg zdobył moją sympatię okolicznościami zsyłki z Berlina do nadgranicznej Twierdzy Toruń. Nie będę spojlerować o tych okolicznościach. Musicie mi jednak uwierzyć, że są nietypowe. Jak nietypowe jest jego późniejsze zachowanie oraz zachowanie jego ojca. I jeden i drugi nie potrafią zmierzyć się ze skutkami podjętej decyzji, skutkami tragedii, która stała się udziałem Offenberga. Czytając ten wątek czułam niedosyt. Niedosyt nierozwiniętej fabuły, która zapowiadała się naprawdę kwieciście. Ileż można uknuć wątków pobocznych, ile dialogów, ile intryg związanych ze sprawą Waltera, aż się prosiło. Waltera jakby zabrakło w tym całym wirze wydarzeń, a jest on bez wątpienia postacią na tyle skomplikowaną, że mógłby posłużyć jako główny bohater innej książki. Po trzecie polscy ziemianie. Niestety, głównie zubożali. To wspólnota niezwykle hermetyczna, chroniąca swojej tożsamości, mimo braku majątku, mimo braku pieniędzy. Niestety, męscy polscy ziemianie nie wzbudzili mojej sympatii. W wielu miejscach zostali przedstawieni stereotypowo. O dziwo, niemieccy bohaterowie wydali mi się chwilami i bardziej inteligentni, i bardziej przedsiębiorczy, i bardziej sympatyczni. Umiejętność wyjścia poza patriotyczne schematy i wrodzoną polską solidarność, szczególnie w powieściach historycznych to rzadkość wśród rodzimych autorów. Po czwarte kobiety. Kobiety jak Luiza, jak Zoja, jak Klaudia, jak Sabina, czy nawet jak zamordowana Julia i krnąbrna Zuzanna. Te postaci zostały rozpisane w sposób kompletny. Zachowania, wybory, decyzje, ich błędy i sukcesy spinały się w komplementarną całość. Sposób odzwierciedlenia przyczynił się do ich prawdziwości. Nieroztropne, naiwne, zadufane w sobie, zachowujące się w sposób przekraczający kanony dobrego smaku, niezdecydowane, zakochane okazały się w pełni autentyczne. Możliwe, że Autorka pisać o kobietach potrafi wyjątkowo dobrze. Możliwe, że tworzenie tak skomplikowanych bohaterek to chleb dla niej powszedni. Nie wiem, muszę sprawdzić, bo „W cieniu twierdzy” to pierwsza powieść tej Autorki którą przeczytałam.

Książka Kamili Cudnik to naprawdę ciekawa mieszanka gatunkowa. Kryminał, powieść historyczna, romans i książka obyczajowa w jednym. Do tego napisana w bardzo przyjemnym stylu. Czyta się ją błyskawicznie i tylko pozostaje pytanie: Co do diaska stało się z Luizą, no co ?

Moja ocena: 7/10

Recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem Zysk i S-ka.

„Mursz” Ewa Przydryga

MURSZ

  • Autor: EWA PRZYDRYGA
  • Wydawnictwo: MUZA
  • Liczba stron: 352
  • Data premiery: 24.11.2021r.

Moją przygodę z autorką @Ewa Przydryga-strona autorska zaczęłam od „Miała umrzeć”. Potem zachwyciłam się „Topieliskiem”. To właśnie w tej książce poznałam Polę, Idę, Kubę i Janka, których echa głośno wybrzmiewają w listopadowej premierze od @wydawnictwo.muza.sa. Mowa o książce „Mursz”. Tytuł tak duszny, jak duszny las, lub raczej powinnam napisać Duchny Las, w którym dzieje się wiele złego i w którym narasta napięcie. Napięcie, które wciąga wszystkich. I miejscowych, i przyjezdnych. Czego szukają w takim lesie? Czego szukała Mary? Co próbowała odkryć Lara? I dlaczego do tego lasu wybrała się Pola?

Pola, która po zakończonej terapii po stracie synka i męża próbuje odzyskać równowagę psychiczną oraz emocjonalną. Pola, która w trakcie pobytu w ośrodku psychiatrycznym zaprzyjaźniła się z Kasandrą, współpracowniczką tragicznie zmarłej youtuberki Lary. Dziewczyny nietuzinkowej. Dziewczyny ciągle poszukującej ciekawych miejsc, historii, interesujących zdarzeń. Dziewczyny, która próbowała dowiedzieć się, co tak naprawdę stało się z jej ulubioną nauczycielką biologii, która zginęła w pożarze leśniczówki. Czy wszystkie te kobiecy coś łączy? Czy Kas, Mary i Lara miały ze sobą coś wspólnego? Coś, co przyczyniło się do niewinnej śmierci dwóch z nich.

Nie do końca mroczny thriller. Raczej historia o ludzkiej zemście i nienawiści. O nieprzepracowanych krzywdach i nieumiejętności poradzenia sobie ze stratą z rozbudowanym wątkiem kryminalnym. I to nie jednym. To właśnie spodobało mi się w tej opowieści. Na wydarzenia osnute cieniem Duchnego Lasu patrzyłam z perspektywy trzech istotnych zdarzeń, w których Mary i Lara odegrały znaczną rolę. Sam pomysł wprowadzenia do fabuły nauczycielki pokroju Mary napawał mnie optymizmem i radością. Nostalgicznie czytałam o zaangażowanej w sprawy uczniów belferce, która swoje nowatorskie podejście praktykowała z dużym skutkiem. Ewa Przydryga lubi bawić się perspektywą czasową. Historię rozpisała w trzech następujących po sobie latach; 2018, 2019, 2020. To trzy historie w jednej. Z trzema kobietami, które są jednocześnie narratorkami poszczególnych rozdziałów. Każda jest inna. Każda ma swoje własne, często traumatyczne przeżycie. Ale są do siebie chwilami bardzo podobne. Zdeterminowane, obdarzone wielką wrażliwością emocjonalną, mające swoje emocje na wierzchu, z którymi mierzą się codziennie, raz z lepszym, raz z gorszym skutkiem. I te trzy kobiety są największą wartością tej książki.

Autorka starała się oddać wiernie nastrój Duchnego Lasu. W wielu miejscach nawiązała do jego historii, jego tajemnic i jego mieszkańcach. Ciekawie zapowiadał się wątek Pszczelarza i Myśliwego. Niestety tylko się zapowiadał. Czuję pewien niedosyt. Nienasycenie spotęgowała również trudna historia Duchnego Lasu nie do końca wykorzystana w tej opowieści. Sama Pola jako osoba przypadkowo wplątana w odkrywanie przeszłości i w dążenie do prawdy nie do końca nie przekonała. Mam niestety tę wadę, że wątki kryminalne rozwiązywane przez amatorów przesiewam przez ich osobowość, temperament, wykonywany zawód i dotychczasowe doświadczenia. Tak silne i skrajne emocje, z którymi borykała się przez ostatni czas Pola, stawiały ją w tej roli w pozycji z góry straconej. Aż dziw, że zakończenie ułożyło się w taką całość. Pola przemówiła do mnie całym swoim jestestwem w „Topielisku”. Nawet mogłabym napisać, że „Topieliska” to Pola, bez niej ta pozycja nie byłaby taka sama. Ale przecież nie powstała ta książka w mojej głowie i nie wyszła spod mego pióra. Dla Autorki, za co ją bardzo szanuję, istotne były „wojny” Poli, Lary, Mary, które musiały toczyć. Toczyć dla siebie i dla swoich bliskich. Toczyć dla swej przyszłości. Niestety, nie wszystkie zakończyły się wygraną.

Czy warto przeczytać? Tak warto. Warto przeanalizować splątane losy trzech kobiet, które nigdy się nie spotkały, a które połączył los. Jakże trudny los. Jakże różny los.  

I pamiętajcie, nie ma źle napisanych książek. Tylko nie każda pozycja trafia w oczekiwania i gusta czytelnika. Każdy z nas odbiera książkę w inny sposób, na innych jej aspektach skupia swoją uwagę.

Moja ocena: 6/10

Za egzemplarz recenzencki bardzo dziękuję Wydawnictwu Muza.