„Niewybaczalne” Izabela Janiszewska

NIEWYBACZALNE

  • Autorka: IZABELA JANISZEWSKA
  • Wydawnictwo: CZWARTA STRONA
  • Liczba stron: 410
  • Data premiery: 13.10.2021r.

Autorkę kryminału „Niewybaczalne” Wydawnictwa @Czwarta Strona, która miała premierę 13 października br., znam z serii „Wrzask”. Miałam przyjemność przeczytać wszystkie trzy tomy, tj. „Wrzask”, „Histeria” oraz „Amok”. Każda poprzednio czytana książka zachwyciła mnie kompleksowością rysu psychologicznego sprawcy, dobrym językiem oraz uderzającą w serce postaciami ofiar. Recenzując trzecią część serii „Amok” trochę pospojlerowałam 😉. Fabuła poruszyła mnie do głębi, uderzyła w moje najczulsze struny. Wszystkie uczucia, spostrzeżenia przelałam w recenzję pisząc ją będąc ciągle w ogromnych emocjach. Tym razem obiecuję Autorce, @Izabela Janiszewska, że spojlerować nie będę. Obiecuję solennie, zatrzymać wszystkie tajemnice dla siebie. A tajemnic, niedopowiedzeń, sekretów i niewiadomych w tej książce jest bez liku. A to zawsze jest gwarancja udanego kryminału.

Większość ludzi przez całe życie zamartwia się kwestiami, które naprawdę ich nie dotyczą. Snują czarne wije przyszłych spraw, jakby to miało dać złudzenie nikłej kontroli nad rzeczywistością. Tylko że gdy dostajesz obuchem w głowę, nigdy nie jesteś na to przygotowany, a los bardzo dba o to, by uderzać w najmniej oczekiwanym momencie.” –„Niewybaczalne” Izabela Janiszewska.

W 1990 roku w małym miasteczku ginie 3-letni Kuba Babicz, zaginął w domu handlowym w trakcie zakupów z mamą. Wszyscy mieszkańcy angażują się w poszukiwania, w tracie których odkryto miejsce zbrodni trzech nieletnich chłopców. W śledztwo angażuje się miejscowa policja pod wodzą komendanta Suskiego. Sprawę nadzoruje prokurator Maja Miksa. Dwadzieścia pięć lat później Zuzanna wraz ze śmiercią swego ojca odkrywa, że matka, którą uznawała za nieżywą, tak naprawdę zmarła niedawno. Jako była dziennikarka śledcza odsłania kolejne rąbki tajemnicy, które wiodą ją w przeszłość. W to, „(…) co zaczęło się dwadzieścia pięć lat temu…” i do tej pory „(…) się nie skończyło.”

Ponownie Izabela Janiszewska zbudowała powieść, gdzie ogromne dla mnie i myślę, że dla większości czytelników, mają znaczenie ofiary. Cytując ją samą oni tak naprawdę nie byli ofiarami, „(…) byli dziećmi. Kruchymi, niewinnymi i martwymi.” To zawsze dotyka mnie do głębi i zastanawia, kim musi być zwyrodnialec, który pozbawił niewinne dzieci życia. Co go do tego pchnęło i jakie żądze tym czynem musiał zaspokoić? Na te pytania trudno odpowiedzieć. Wczytując się jednak w kolejne strony powieści, obraz odsłania się sam z jego wszystkimi brakami, rysami i niedociągnięciami. Do tego duszna małomiasteczkowa społeczność, gdzie każdy każdego zna, każdy każdego chroni i każdy z każdym trzyma. To tylko osoba z zewnątrz jak Zuza Lenart ma szansę przeniknąć do miejscowego „piekiełka” i dogrzebać się prawdy, która zdaniem wielu mieszkańców, została skrzętnie ukryta. Niezwykle dotknęła mnie relacja Zuzy z jej nieobecną matką, z kim za kimś tęskni się całe życie, a okazuje się, że ta osoba mogła być obok. Przez wiele lat, w wielu wspólnych dniach, które zostały im odebrane. Bez względu na motywy, wydaje się to okrucieństwem nie do przyjęcia. Z jakich powodów można odebrać dziecku matkę? Z jakich powodów można odebrać matce dziecko?  

Bardzo podobała mi się konstrukcja książki. Wszystko zaczyna się krótkim rozdziałem zatytułowanym „Tamta noc”. Kolejno czytelnik przenosi się do roku 1990. Te retrospekcje idealnie dopełniały bieżące wydarzenia, które Janiszewska zawarła w rozdziałach zatytułowanych „Zuzanna, 2015”. W tym gatunku uwielbiam retrospekcje, które przenoszą mnie w inny czas. Czas mi znany, który pamiętam. To taka podróż w lata Żytniej, Popularnych, Klubowych, lata, w których nie było komórek, a prawie każdy jeździł Maluchem lub Polonezem. Bohaterowie  zostali wykreowani w sposób kompleksowy i wyrazisty. Szczególnie upodobałam sobie prokurator Miksę. To prawdziwa twarda i kompetentna babka, mimo swoich niedoskonałości. Polubiłam ją od razu i mam nadzieję spotkać ją jeszcze na kartach innych powieści Autorki. Nie ukrywam, że ukłonem w moją stronę, było wprowadzenie do powieści jednego z moich ulubionych bohaterów cyklu „Wrzask”. Za co Izabeli Janiszewskiej serdecznie dziękuję. Dobrze powrócić do lubianych postaci, nawet jeśli występują już  w innej „bajce”. Z główną bohaterką miałam lekki problem. Z jednej strony bardzo inteligentna, ambitna, wyedukowana i potrafiąca nawet w najsłabszych momentach wydobyć z siebie umiejętności i predyspozycje zbliżające ją do prawdy. Z drugiej taki motający się samotny elektron, któremu silne emocje, poczucie zdrady i krzywdy oraz przeszłe niepowodzenia przeszkadzają jej w poradzeniu sobie z  własnymi problemami, ułomnościami. Bez wątpienia Zuzanna jest prawdziwa. Świadoma swoich niedoskonałości, mierząca się ze swoimi demonami, nie unikająca konfrontacji. Możliwe, że jej odbiór przysłania mi tęsknota za Larysą Luboń, którą wyjątkowo polubiłam w serii „Wrzask”.

Jest to bardzo dobra książka. Na nic moje utyskiwania i tęsknota za Luboń, Zuzanna Lenart jest jej godną następczynią. Do tego akcja i małomiasteczkowe tajemnice, które w tak hermetycznym środowisku są odzwierciedleniem gnuśności, zadufania i mylnego wyobrażenia, że „swoje brudy należy prać w domu”. Izabela Janiszewska wykazała dużo wrażliwości, wyczucia kreśląc fabułę, w której znaczenie ma dom, wychowanie, relacje międzyludzkie, tęsknota rodziców za dziećmi i dzieci za rodzicami. Do tego język, idealny w swej prostocie, który pozwala biec myślom naprzód razem z każdą przeczytaną kolejną stroną. A zakończenie…. Wbiło mnie w fotel i rozwaliło moje wszystkie stworzone w głowie teorie.

Czytajcie Janiszewską!!! Żadna jej powieść Was nie zawiedzie!!!

Moja ocena: 8/10

Recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem Czwarta Strona.

„Sukcesja” Joanna Dulewicz

SUKCESJA

  • Autorka: JOANNA DULEWICZ
  • Wydawnictwo: CZWARTA STRONA
  • Liczba stron: 448
  • Data premiery: 29.09.2021r.

Tak, tak czytałam dwie poprzednie książki @JoannaDulewicz.Autorka 😊. Mam tu oczywiście na myśli „Zakłamani” i „Zastraszeni” z cyklu o Eryce Olbracht. Drugi tom serii dla mnie nie okazał się szczęśliwy. Oceniłam książkę dość nisko, co nie przeszkodziło mi sięgnąć z zaciekawieniem do najnowszej powieści Autorki „Sukcesja”. To kolejna premiera Wydawnictwa @Czwarta Strona z 29 września br., która już za mną. Liczę, że jesteście choć trochę ciekawi, o co z tą sukcesją chodzi.

Niby taka prosta fabuła. Niby.

Niespodziewany spadek, w tym rodowy dworek otrzymuje mieszkająca do tej pory zagranicą  Sara Blosh. Spadkobierczyni chcąc uczcić nowo nabyty majątek zaprasza rodzinę oraz przyjaciół z przeszłości na bardzo wykwintne przyjęcie, które wymyka się spod kontroli. Najpierw w całej kawalkadzie gości zdarzają się nieporozumienia, niesnaski, krzywe spojrzenia, docinki, utyskiwania lub całkowicie zimny dystans. Każdy każdego obserwuje, każdy przed każdym się chowa, a czasem nawet wstydzi. Zagajenie rozmową wydaje się ponad ich siły. Sytuacja jeszcze bardziej się komplikuje, gdy znalezione zostają zwłoki miejscowego biznesmena Tomasza Wileckiego. O dziwo, z pozoru szanowanego obywatela, motyw by zabić miało wielu, wielu z obecnych na przyjęciu u Sary gości. Czy miejscowym policjantom uda się dojść do prawdy i odnaleźć prawdziwego zabójcę? Czy niestety będą musieli liczyć na kogoś z zewnątrz, kogoś bardziej zdeterminowanego by prawda ujrzała światło dzienne.

Okazuje się, że fabuła, bohaterowie, ich charaktery, cechy, czy osobowość potrafią całkowicie zmienić odbiór książki. Czytając „Sukcesję” bawiłam się znakomicie, żadna ze stron nie była nudna, żadna mnie nie zawiodła. Zawiłość historii dodała jej tylko uroku i potwierdziła, że Autorka potrafi pisać znakomicie. Bardzo przyjemny styl, tempo, wyraziści bohaterowie, tacy różni spowodowały, że książkę polecam z pełną odpowiedzialnością. Do tego historie i tajemnice z przeszłości, które mają nam przypominać, że żadna krzywda nie odchodzi w niepamięć, a najgorsze uczucia odradzają się w najmniej spodziewanym momencie.

Książka podzielona jest na pięć części. Autorka zabiera czytelnika w podróż w dzieje rodziny Wileckich, Mogilskich, Stroińskich, Aleksandrowiczów za pomocą bardzo przejrzystej konstrukcji. Rozdziały odnoszą się do czasu teraźniejszego, tj. 2021 i do wydarzeń z przeszłości, np. lata 2001-2002, czy rok 2004. Dodatkowo narrator trzecioosobowy relacjonuje wydarzenia z perspektywy różnych bohaterów, którymi imionami i nazwiskami nazwane są kolejne podrozdziały. Uwielbiam taką jakość. Mogę wtedy zanurzyć się w te same wydarzenia z punktu widzenia różnych osób, a osobliwości w „Sukcesji” nie zabrakło. Jak tu nie wspomnieć o biznesmenie narkomanie, o toksycznej matce, trzymającej nie tylko własnego syna, lecz wszystkich wokół „w szachu” pod płaszczykiem „dla twojego dobra”, o maltretowanej żonie, o mężczyźnie, który nigdy nie pogodził się z utraconą miłością, czy o skrzywdzonej przez los kobiecie, której los powiela własna córka. Sama postać dziedziczki rodowego pałacyku Sary Blosh jest całkowicie kompletna. Z jednej strony dystyngowana i zdystansowana, z drugiej niezwykle uczuciowa i pomocna. Taka mieszanka Alexis z Crystal, o ile ktoś z Was oglądał tasiemiec „Dynastia” nadawany u nas w latach dziewięćdziesiątych. Motyw niechcianych ciąż, czy bogobojnych mieszkanek małej miejscowość trafił w punkt, jeśli chodzi o odniesienie do małomiasteczkowej rzeczywistości. Do tego oczywiście śledztwo, które się toczy „jak żółw ociężale”, no ale cóż, nie każdy policjant potrafi po tropach dotrzeć do prawdy. Wyjątkowo spodobała mi się postać Jakuba Gorzewskiego, który mając nos prawdziwego „psa” szuka coraz głębiej i coraz aktywniej poszukuje informacji. No cóż, ale – tu trochę pospojleruję, mam nadzieję, że Autorka nie będzie mi miała za złe – pewnie już wiecie, że mam słabość do poczytnych polskich autorów kryminałów.

Książka aż roi się od ciekawych postaci, które zawsze są wartością dodaną. Dzięki konsekwencji, metodycznemu przedstawianiu rzeczywistości i zakotwiczaniu ich w czasie, nie sposób się pogubić. Wierzcie, próbowałam. A jeśli nie wierzycie, to tym bardziej sięgnijcie po najnowszą powieść Joanny Dulewicz „Sukcesja”. Zapewniam, że nie pożałujecie tej decyzji, a tylko podzielicie ze mną fascynację losami, które uzależnione zostały od przeszłości, bohaterami, którzy nie są takimi, jakimi się wydają na początku, a początek ich końca tak naprawdę sięga bardzo, ale to bardzo daleko.

To naprawdę świetnie napisana i przemyślana historia!!!

Moja ocena  9/10.

Za możliwość przeczytania książki dziękuję wydawnictwu @Czwarta Strona.

Recenzja premierowa: „Najsłabsze ogniwo” Robert Małecki

NAJSŁABSZE OGNIWO

  • Autor: ROBERT MAŁECKI
  • Wydawnictwo: CZWARTA STRONA
  • Liczba stron: 384
  • Data premiery: 29.09.2021r.

Każdą premierę od @robertmalecki.autor czytam w ciemno😉. Ani razu nie zawiodłam się na tym rodzimym Autorze. Począwszy od serii z Grossem („Wada”, „Zadra”), przez „Żałobnicę” i „Zmorę”, aż do ostatnio przeczytanej po wznowieniu serii z Benerem („Najgorsze dopiero nadejdzie”, „Porzuć swój strach” oraz „Koszmary zasną ostatnie”). Na premierę z 29 września br. czekałam więc z niecierpliwością. Po otrzymaniu swojego egzemplarza, za który dziękuję Wydawnictwu @czwartastronakryminalu, obiecałam sobie, że „Najsłabsze ogniwo” będzie pierwszą z premier dzisiejszej środy. Obietnicy danej sobie dotrzymałam i oto przed Wami „na gorąco”, minuta po północy, recenzja przeczytanej wczoraj powieści.

(…) pisarze nie mają startu do scenariuszy, które tworzy życie” – „Najsłabsze ogniwo” Robert Małecki.

Chociaż jeszcze lepszy, jest cytat z Posłowia Autora:

(…) pisarze to kłamcy. Naszym żywiołem jest fikcja. Dlatego nigdy nam nie ufajcie” – „Najsłabsze ogniwo” Robert Małecki.

Po tylu przeczytanych Pana książkach jedno wiem, że Pan to potrafi kłamać Panie Robercie, i to jak😊.  

Tym razem Małecki akcję powieści osadził w okolicy Torunia. To tu mieszka Piotr Warot poczytny pisarz, znający bardzo dobrze techniki trzymające czytelnika w napięciu. Mieszka wraz z żoną Karoliną oraz dwójką dzieci, nastoletnim synem i młodszą córką. Sielskie i szczęśliwe życie zaburza zniknięcie młodszego brata Warota, Aleksa. Zniknięcie po grillu, który odbył się w domu Warotów. Sytuacje zdaje się wymykać spod kontroli, gdy za zaginioną uznaje zostaje dziewczyna Aleksa, a za chwilę znika młody sąsiad Warotów, Kuba przyjaźniący się z jego synem. Co lub kto okaże się najsłabszym ogniwem w tej historii pełnej tajemnic, niedopowiedzeń,  półprawd, nieodgrzebanych niejasności? Czy Warot, Magiera, Słomski zbliżą się choć trochę do rozwikłania zagadki? Zagadki, do której klucz wydają się mieć prawie wszyscy. Tylko, czy zdołają trafić na zamek, do którego będzie pasować?

Bardzo dobra książka!

Rekomenduję ją z pełną odpowiedzialnością. Bardzo podobała mi się postać Piotra Warota, pisarza i detektywa amatora w jednej osobie. Zmotywowany i zdeterminowany do samego końca, szukający drugiego dna, mimo wielu popełnionych błędów. No cóż, przecież Warot to nie Gross! Ale mi Grossa w „Najsłabszym ogniwie” w ogóle nie brakowało. To dobrze świadczy o powieści, że potrafiła wchłonąć mnie nowymi bohaterami i pomogła mi uniknąć porównania do Bernarda.  Do tego wątek Magiery, relacja ze Słomskim prowadzącym śledztwo, wiele pobocznych postaci kobiecych, tak różnych, tak odmiennych od siebie. Intryga mimo, że nie była typowo kryminalna nie pozwalała mi zamknąć książki przed jej ukończeniem, a to zwykle świadczy, że powieść zasługuje na uwagę. Jakże mogłabym jej nie pochłonąć w jeden wieczór!!! Akcja, tempo, zdarzenia następujące jedno po drugim, odsiewanie „ziarna od plew” w gąszczu informacji, z pozoru nieistotnych, nieważnych.

Dodatkowo Małecki świetnie odzwierciedlił relacje rodzinne. Związek z żoną nad którym ciąży zdrada z przeszłości, podobno z nic nieznaczącą kobietą. Trudności z kontaktem z nastoletnim synem, który jest w domu, a jakby go nie było, który na każdą próbę komunikacji przez rodzica reaguje westchnieniem, wzruszeniem ramion czy zniechęceniem. Miłość między braćmi, tak różnymi, tak z pozoru ze sobą niczym nie związanymi. Taka czysta miłość braterska, bezwarunkowa, mimo wielu nieporozumień. Życie w cieniu teścia, odnoszącego sukcesy, znanego w Palestrze wpływowego adwokata, życie jakby pod ciągłym nadzorem, życie przynoszące poczucie swej niedoskonałości, swych ubytków. Te wątki obyczajowe zostały rozpisane z pełną uwagą, odpowiednim stopniem natężenia, chwilami z dużymi emocjami. Podobały mi się na równi z wątkiem głównym. Pewnie dlatego, że Małecki potrafi zachować umiar, właściwą symetrię pomiędzy tym co ważnym i w jednej, i w drugiej płaszczyźnie.

Jeśli lubicie powieści, w których akcja toczy się jak szalona, a relacje między bohaterami wynikają z wnikliwie opisanych relacji i z zamysłem prowadzonych dialogów, to „Najsłabsze ogniwo” jest dla Was. W gratisie dostaniecie jeszcze cięte riposty, anegdoty, odniesienia do wydarzeń z przeszłości oraz perspektywę czasu „teraz”, „dwa dni wcześniej” „dwa miesiące później”. Zapewniam, nie sposób się pogubić. To kolejna bardzo dobra książka Roberta Małeckiego, z którą spędzony czas uważam za niezwykle udany. Udanej lektury!!!

Moja ocena: 9/10

Recenzja powstała dzięki Wydawnictwu Czwarta Strona.

Recenzja premierowa: „Egzekucja” Remigiusz Mróz

EGZEKUCJA

  • Autor: REMIGIUSZ MRÓZ
  • Seria: JOANNA CHYŁKA (TOM 14)
  • Wydawnictwo: CZWARTA STRONA
  • Liczba stron: 459
  • Data premiery: 15.09.2021r.

O mojej słabości do Chyłki pisałam nie raz, nie dwa. Praktycznie przy każdej publikacji kolejnej recenzji serii. Chyłkę czytam od początku. Nigdy mnie jeszcze nie zawiodła, choć mam swoich faworytów w cyklu😊. @RemigiuszMróz jest konsekwentny przy kolejnej książce w każdym zakresie, stylu, treści, akcji, tempie i języku. Uwielbiam to. Do 13 tomu nie znudziła nie ta seria w żadnym calu. Zawsze odnajduję w niej 100% Chyłki. Chociaż, Chyłka też się zmienia, też się rozwija, nie zawsze jest taka sama. To dobrze. Ktoś mi kiedyś powiedział, że tylko „psychopaci się nie zmieniają”. Z Chyłką nie jest więc tak źle😉, jakby się mogło wydawać. Czy premiera z dzisiaj od Wydawnictwa
@Czwarta Strona Kryminału również zaskoczyła mnie pozytywnie? Zapraszam do przeczytania recenzji.

Czasem niewiedza jest błogosławieństwem (…). Zastanów się, psy kompletnie by zwariowały, gdyby wiedziały, ile kości mają w ciele” – „Egzekucja” Remigiusz Mróz.

Po tajemniczym zaginięciu Kordiana z poprzedniej książki cyklu, Chyłka nadal po trzech miesiącach nie może pogodzić się z jego nieobecnością. Wróciła do swoich złych nawyków, alkoholu, palenia, opryskliwości. Zaangażowała wszystkich w jego poszukiwania i podkomisarza Szczerbińskiego, i prokuratora Paderborna pseudo Pader. Wszyscy zaangażowali się w poszukiwania maksymalnie. Niestety, nadal bez skutku.  Jednocześnie jako doradca prawny – po utracie prawa wykonywania zawodu adwokata – wspiera policjanta oskarżonego o przekroczenie uprawnień i nieuzasadnione użycie broni palnej, w wyniku czego zginął cywil. Chyłka stara się ze wszystkich sił osiągnąć sukces. Pytanie tylko brzmi; czy same siły i starania wystarczą?

Nie mogę spojlerować, nie mogę!!! Po recenzji ostatniej części pt. Afekt, wiem, że przesadziłam recenzując wiele kwestii. Tym razem postanowiłam sobie skupić na istotnych kwestiach, bez roztrząsania szczegółowych faktów. Zaczynam więc!

Chyłka taka sama, a jednak inna

Dokładnie tak! Z jednej strony nadal upierdliwa, inteligentna, mistrzyni ciętych ripost. Z drugiej okazało się, że ma uczucia i to ciepłe uczucia. Autor nakreślił bohaterkę, która „nie była sobą”, gdzie „głos jej się załamał”. Napisał, że „(…) Chyłka miała jednak wrażenie, że znajduje się w samym środku nieustającego sztormu. Od trzech miesięcy nie miała chwili wytchnienia, nie potrafiła normalnie funkcjonować, a smutek, żal i dojmująca pustka w sercu nie odpuszczały jej ani na moment”. Zachwyciłam się taką Chyłką, bardziej moralną, bardziej emocjonalnie dojrzałą, z ciekawym rysem psychologicznym.

Bohaterowie jak starzy przyjaciele, jak rodzina. Znowu obracałam się w kręgu „znanych twarzy”. Jest i Langer, i Żelazny, i Szczerbiński, i Paderborn, i Komarczysko. No i oczywiście Chyłka z Zordonem. Motyw z Konsorcjum udany. Tylko kto tak naprawdę miesza? Kto pociąga za sznurki? Czy Chyłka jest lalkarką, czy kukiełką? Do tego akcja, nie skupiona całkowicie na żadnej nowej sprawie karnej, skupiona na losach głównych bohaterów, na tym co ich łączy i co dzieli, na tym o co walczą. Oczywiście sensacji nie zabrakło, a jakże. Jest i trup, jest próba morderstwa, są pogonie i ucieczki. Chyłka znowu staje się bardzo atrakcyjną zwierzyną łowną, z tylko sobie znanych względów.

Autor nie zawiódł mnie zapewniając bardzo dobrą rozrywkę podczas czytania. W książce, jak w całej serii roi się od trafnych analogii, inteligentnych porównań, ciętych ripostach. To język, który wręcz ubóstwiam, to forma za którą od razu tęsknię, gdy zamknę ostatnią stronę. To naprawdę udana seria. Seria, która do tej pory mi się nie znudziła. To zasługa zapewne zastosowanego stylu przez Autora oraz bardzo wyrazistych bohaterów, jakich pewnie niewielu w naszym otoczeniu. Każda kolejna książka jest dla mnie jak picie ulubionej kawy, a Zordon i Chyłka do kawy bardzo pasują.

Moja subiektywna ocena to 9/10. Jest to bowiem inna Chyłka i całkowicie inny Zordon. Oboje w tej wersji bardzo mi się podobali. Książka nieodkładalna, pochłonęłam ją w jeden wieczór. Fabuła i sama Chyłka rządzi się swoimi prawami. Sprawdźcie, czy tak samo Wam się spodoba czternasty tom cyklu. Dajcie znać, jakie są Wasze spostrzeżenia.

ps. i tak się zastanawiam na koniec, czy następna Chyłka już w marcu 2022 ? Oby, oby.

Moja ocena: 9/10

Za możliwość zapoznania się z lekturą jeszcze przed dniem premiery bardzo dziękuję Wydawnictwu Czwarta Strona.

Recenzja przedpremierowa: „Punkty zapalne” Anna Rozenberg

PUNKTY ZAPALNE

  • Autorka: ANNA ROZENBERG
  • Wydawnictwo: CZWARTA STRONA
  • Cykl: DAVID REDFERN (Tom 2)
  • Liczba stron: 392
  • Data premiery: 01.09.2021r.

Ależ się rozpisałam recenzując pierwszą część cyklu z Davidem Redfernem pt. Maski pośmiertne 😊. Jak kompletnie nie ja. To dowód, że książka bardzo mi się podobała. Zresztą oceniłam ją mocnym 8/10. Oczywiste więc, że gdy nadarzyła się okazja, by przeczytać kontynuację od @Anna Rozenberg nie wahałam się ani minuty. Praktycznie „rzutem na taśmę” przed Wami recenzja przedpremierowa „Punktów zapalnych” od Wydawnictwa @czwartastrona. Pamiętajcie, premiera już jutro, 1 września!!!

Tym razem inspektor David vel Dawidek Redfern musi się zmierzyć z porwaniem pięcioletniej Polki Izy Wolańskiej oraz podwójnym morderstwem starszego małżeństwa. Nie wiadomo, czy to mafijne porachunki czy kwestie religijne posunęły mordercę do tego czynu. Nie wiadomo czy działał sam, czy w grupie. W trakcie śledztwa badanych jest wiele wątków, a upływający czas odsuwa Redferna i jego załogę od korzystnego rozstrzygnięcia czy to w sprawie Izy Wolańskiej, czy małżeństwa Abbasich. Działaniom operacyjnym nie pomaga sytuacja Redferna, który ciągle poszukuje Marty Sokolińskiej oraz próbuje odpowiedzieć na pytanie, kto mu zagraża, kto chce pozbawić go życia, kto wysyła mu zawoalowane wiadomości, by odpuścił. Tylko nadal nie wie, co ma odpuścić, komu ma odpuścić.

Bardzo udana kontynuacja „Masek pośmiertnych”!!!

Dzięki Autorce mogłam spotkać się ponownie z bohaterem, którego niezwykle polubiłam. Z człowiekiem o polskich korzeniach, posiadającego polskiego dziadka, komisarza milicji Siwiaszczaka. Ta postać, oprócz głównego bohatera skradła moje serce. To starszy człowiek, niezwykle inteligentny, nie „zdziadziały” potrafiący pomóc własnemu wnukowi, o którym mówi „Dawidek”. Ten „Dawidek” dosłownie mnie rozczula.

Akcja toczy się dosłownie w dwa tygodnie, od nocy z 1 na 2 listopada 2013 roku do 14 listopada tego samego roku. Mimo, że przestrzeń czasowa nie jest rozległa, Rozenberg zadbała, by czytelnik się nie nudził. Poprowadziła śledztwo na okrętkę, wprawiając w ruch wyobraźnię czytelnika klucząc pomiędzy różnymi poszlakami. I mimo, że od początku podejrzewałam sprawcę, czas spędzony z książką nie uważam za stracony. Wręcz przeciwnie to bardzo dobrze spożytkowane chwile poświęcone dobrej, inteligentnej lekturze.

Głębokie ukłony należą się Annie Rozenberg za:

Konsekwentny motyw polski, za próbę rozliczenia polskich emigrantów, za pokazanie rodaków na obczyźnie, na bardzo nieprzychylnej obczyźnie.

Wielokulturowość. Podejście do bohaterów oparte na ich pochodzeniu, rozliczeniu ich tradycji, wierzeń, religii, wymogów co do ubioru i zachowania, kultury oraz obycia w miejscach publicznych. Rodzina zamordowanego Muztara Abbasiego, i jego żony, rodzina Wolańskich i ich znajomi, współpracownicy.  To jest ogromna wartość tej książki.

Wprowadzenie nowej bohaterki Summer Winter. Bardzo spodobała mi się nowa współpracowniczka Redferna, którą wprowadziła Autorka w miejsce nieobecnej Lindy borykającej się z własnymi problemami. Ciekawe, czy Summer pojawi się w kolejnej części?

Podjęcie bardzo ważnych kwestii społecznych. Oprócz wszechobecnej ksenofobii, Autorka dotknęła problemu współczesnego niewolnictwa, angielskiego systemu szkolnictwa, czy podejścia do traktowania, wychowywania dzieci, tak różnego od polskiego. Żeby jeszcze bardziej Was zachęcić, napiszę, to nie wszystko. W powieści dotknięty został problem alkoholizmu, przemocy w rodzinie, uciekania od odpowiedzialności i unikania problemów. Problemów, które nie powinny być spychane na margines życia. Problemów, z którymi każdy dorosły człowiek powinien się zmierzyć. Problemów, które same się nie rozwiążą przy braku jakiegokolwiek naszego zaangażowania.

To druga książka Autorki, którą  zdecydowanie powinniście przeczytać. Lektura tego kryminału gwarantuje Wam podróż w metodyczne śledztwo, w brytyjską, policyjną rzeczywistość. Zapewni Wam zmierzenie się z trudnymi pytaniami, nie zawsze udzielając odpowiedzi. Pobudzi Was do myślenia i do  zastanowienia się, gdzie tu jest człowiek, gdzie w tym wszystkim jest jego wartość, gdzie zaczyna się zemsta, a kończą mordercze pragnienia.

Zakończenie „Punktów zapalnych” sprawia, że czekam z utęsknieniem na kolejną część serii, na kolejne spotkanie z Davidem Redfernem. Mam nadzieję, że będzie tak samo udane, jak poprzednie dwa.  Rozenberg potrafi dopracować powieść w najmniejszych szczegółach, czym potwierdza, że wykonuje „kawał dobrej roboty” i za to należą się jej oklaski. BRAWO Pani  @Anna Rozenberg. Czekam na więcej!!! A Wam życzę udanej lektury.

Moja ocena: 8/10

Za możliwość przeczytania książki przedpremierowo bardzo dziękuję Wydawnictwu Czwarta Strona.

„Kwestia winy” Małgorzata Rogala

KWESTIA WINY

  • Autor: MAŁGORZATA ROGALA
  • Seria: AGATA GÓRSKA I SŁAWEK TOMCZYK (TOM 8)
  • Wydawnictwo: CZWARTA STRONA
  • Liczba stron: 336
  • Data premiery:02.06.2021r.

Przyznałam Wam się już jakiś czas temu, że ciągle mam spore zaległości czytelniczo-recenzenckie, co się trochę z tego wygrzebię, to znowu pojawia się mnóstwo nowości i zaległości powstają po raz kolejny. Czerwcowych premier zrecenzowałam już sporo, ale jakimś ogromnie niedopuszczalnym zaniedbaniem doszło do tego, że najnowsza powieść jednej z moich ulubionych autorek, ciągle zrecenzowana nie została, mimo że przeczytałam ją zaraz po otrzymaniu. Zaniedbanie to jest tym większe, że powieść ta jest kolejnym, ósmym już tomem jednej z moich ulubionych serii. Mowa oczywiście o „Kwestii winy” Małgorzaty Rogali i serii o Agacie Górskiej i Sławku Tomczyku. Ale jak to mówi przysłowie „Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło” niedopatrzenie to pozwoliło mi po raz drugi, aktualnie, zanurzyć się w świat bohaterów i przypomnieć sobie, co się u nich wydarzyło. Jeżeli jesteście tego ciekawi zapraszam Was, już bez zwłoki, do przeczytania recenzji.

Jakub Drzewiecki, policjant drogówki, zostaje kilkukrotnie pchnięty nożem niedaleko swojego domu. Przy ciele sprawca zostawia figurkę Lego. Na miejsce przyjeżdżają Tomczyk i Gniewosz, którzy próbują znaleźć mordercę. Tydzień później w warszawskich parku właściciel agencji reklamowej Hubert Kamiński zostaje zaatakowany szklaną butelką. Górska i Chudy przy zwłokach znajdują miniaturową futbolówkę. Czy to możliwe, że te dwie sprawy są ze sobą powiązane? Czy policjanci złapią sprawcę, bądź sprawców.

Ogromnie cieszyłam się na kolejne spotkanie z moimi ulubionymi bohaterami. Przystępując do lektury zostajemy ich kilka lat później niż w zakończeniu poprzedniego tomu. Można powiedzieć, że dojrzeli, okrzepli, mają unormowane życie osobiste, są rodzicami. Są bardziej wyważeni, spokojniejsi, mądrzejsi, choć z drugiej strony to Ci sami świetni bohaterowie. Moje serce skradli też Jaś i Małgosia, którzy stali się pretekstem do zwrócenia uwagi na to jak niełatwe czasami bywa rodzicielstwom, ale jednocześnie jest jedną z najlepszych rzeczy, która może nam się w życiu przytrafić. Oczywiście jak to u autorki, zwłaszcza tej serii, bywa, oprócz zagadki kryminalnej jest też mocno zarysowany problem społeczny, tło obyczajowe i psychologiczne. Tym razem pani Małgorzata zwraca uwagę na niezwykle istotny problem dotyczący pomocy domowej, Bardzo często jest tak, że sprawca na zewnątrz robi zupełnie inne wrażenie i ofiara boi się przyznać i walczyć o swoje ze strachu o to, że nikt jej nie uwierzy. Bardzo podoba mi się, że autorka porusza tak ważne, choć i trudne tematy. Książkę czyta się bardzo szybko i przyjemnie , świetny styl, błyskotliwe dialogi, celne spostrzeżenia to wszystko sprawia, że trudno się od książki oderwać, a po jej zakończeniu już tęsknię za bohaterami.

Moja ocena: 8/10

Za możliwość przeczytania książki bardzo dziękuję WYDAWNICTWU Czwarta Strona i autorce

.

„Nie chcesz wiedzieć” Bartosz Szczygielski

NIE CHCESZ WIEDZIEĆ

Autor: BARTOSZ SZCZYGIELSKI
Wydawnictwo: CZWARTA STRONA
Liczba stron: 384
Data premiery: 11.08.2021

11 sierpnia premierę miała najnowsza książka @Bartosz Szczygielski – pisarz „Nie chcesz wiedzieć” od @Czwarta Strona Kryminału. Ja z recenzją przedpremierową nie zdążyłam, ale spieszę w tą piękną niedzielę z recenzją praktycznie na gorąco. Czytaliście poprzednią książkę Autora? Jeśli nie, zerknijcie na recenzję Winni jesteśmy wszyscy. Na zachętę powiem, że i ta, i poprzednia książka mile mnie zaskoczyła. A o szczegółach przeczytacie poniżej.

Akcja powieści toczy się wokół Agaty Nowak vel Madame Agat, wróżki mieszkającej samotnie w domu prawie na krańcu świata. Agaty, która umiejętność wróżenia odziedziczyła po swej matce. Mimo ciekawej profesji życie Agaty przebiegało zgodnie z planem, spokojnie, samotnie, bez fajerwerków do momentu, gdy w jej progi zawitał kolejny, z pozoru typowy klient. Co skłoniło człowieka sukcesu do popełnienia samobójstwa na oczach podrzędnej wróżki? Dlaczego na miejsce swego końca wybrał dom na końcu wsi? Odpowiedź na te i inne pytania musi znaleźć Agata, jeśli chce, by jej życie pozostało w niezmienionej formie.

Duuuuuże zaskoczenie!

Naprawdę. Zaskoczenie przez duże „Z”. Po pierwsze Autor zachwycił mnie umiejętnością komplikowania fabuły w sposób uniemożliwiający nudzenie się. Odkładając książkę jednego wieczora przeżywałam istne katusze przy zasypianiu chcąc dowiedzieć się, co teraz się zdarzy, jaki będzie kolejny wątek. Tak inteligentnej fabuły długo nie czytałam! Po drugie bohaterowie. Sama Madame Agat nie jest typową, stereotypową wróżką. Jest nadaktywna, ciekawa świata, odważna, odpowiedzialna, działająca pod wpływem impulsu. Jej decyzje i czyny następują jedne po drugich, czasem bez wytchnienia, bez przystanku. Tak zobrazowana główna bohaterka powodowała momentami emocjonalną, intelektualną „zadyszkę” podczas czytania. Kompletnie nie wiedziałam czego się po niej spodziewać. Oprócz Agaty zachwyciłam się postacią aspirant Jolanty Bródzkiej. Z jednej strony typowej zimnej policjantki, z drugiej powierniczki. Jej sposób komunikowania się, jakby momentami autystyczny, uczynił z niej prawdziwą formalistkę o wyjątkowo ludzkim obliczu. Język, riposty, uwagi jak wycięte z rzeczywistości policyjnej, a skuteczność…to sami musicie już ocenić. Agacie pomaga w nieformalnym śledztwie również dziennikarka Wiktoria. Ta postać jest nie mniej skomplikowana, co dowodzi, że postacie kobiecie dla Szczygielskiego niekoniecznie są oczywiste, łatwe, prosto rozrysowane. To kobiece trio przeniosło mnie w inny świat. Świat, w którym to kim jesteśmy, jakie jesteśmy i co finalnie osiągamy zależy tylko od nas. Świat, w którym to co nas otacza, mamy w swych rękach. Po trzecie świat wróżb. Nie mogłam naczytać się o symbolach, znakach, interpretacjach, artefaktach, opiniach, spostrzeżeniach i odbiorze. Konstrukcja książki zbudowana jest na częściach oddzielanych kolejnymi kartami tarota, których symbolika odnosi się do opisanej w danym fragmencie fikcji. A do tego świat domu dziecka, losy czterech chłopców, których nikt nie przygotował do dalszego życia, w którym przeszłość odgrywa znaczącą rolę.

Trochę zawiódł mnie wątek ojca Agaty. Miałam poczucie, że jest niedokończony. Możliwe, że dla samego Autora nie był on kluczowy. Zachwyciło mnie natomiast całkowicie zakończenie. To kompletny majstersztyk. Uwierzcie, nawet się nie spodziewacie!!! Do tego język, prosty, bez zbędnych opisów, typowo męski styl pisania, czysty w swej formie, czysty w swej treści. Niebanalna i niecodzienna historia opisana w bardzo dobrym stylu, stylu odpowiadającym gatunkowi. Nie pogubiłam się w treści, nie zgubiłam wątku, wyłapywałam niuanse i zwroty akcji kompletnie nie mając świadomości, w którym kierunku zmierza Szczygielski. Lubicie takie nietuzinkowe kryminały? Lubicie zaskoczenie w czytanej powieści? Lubicie mieć świadomość, że książka jest dla inteligentnego czytelnika, a Wy właśnie ją czytanie i dajecie radę? Ja na wszystkie pytania odpowiadam TAK. Dlatego szczerze polecam Wam tę pozycję, która dla mnie okazała się całkiem innym czytelniczym doświadczeniem.

Moja ocena: 8/10

Za możliwość zapoznania się z lekturą bardzo dziękuję WYDAWNICTWU CZWARTA STRONA.

Recenzja przedpremierowa: „Ostatni dom na zapomnianej ulicy” Catriona Ward

OSTATNI DOM NA ZAPOMNIANEJ ULICY

Autorka: Catriona Ward
Wydawnictwo: Czwarta Strona
Data premiery: 2021-07-28
Liczba stron: 400

Dopiero co publikowałam recenzję lipcowej premiery Remigiusza Mroza od Wydawnictwa @Czwarta Strona Kryminału, a już jestem po lekturze kolejnej książki tego samego Wydawnictwa, która premierę będzie miała 28 lipca br. Wiem, wiem muszę uważać, by w recenzji za bardzo nie pospojlerować. Tym bardziej, że z dotychczasowych opinii (na LC średnia 8/5 brzmi obiecująco😊) wynika, że jest to thriller niezwykle trzymający w napięciu. Obiecuję solennie nie zepsuć Wam przyjemności z czytania i nie przemycić w recenzji istotnych wątków z „Ostatniego domu na zapomnianej ulicy” Catriony Ward

Rzadko dosłownie cytuję opis wydawcy. Ten jednak brzmi tak nieszablonowo, że nie mogłam się oprzeć pokusie i nie zostawić przynajmniej jego fragmentu tutaj😉. Sprawdźcie sami: „Oto historia seryjnego mordercy, ale nie tylko. To także opowieść o porwanym dziecku, zemście i śmierci. Oraz o pewnym zwyczajnym domu na końcu zupełnie przeciętnej ulicy. Wszystkie te historie są prawdziwe, a jednocześnie w każdej z nich kryje się kłamstwo…” – z opisu Wydawcy.  Prawda, że brzmi intrygująco? Już sam opis Wydawcy wywołuje ciarki na plecach.

„(…) Oceniam ludzi na dwa sposoby – pod kątem tego, jak traktują zwierzęta i co lubią jeść. Jeśli czyimś ulubionym daniem jest sałatka, wiadomo, że to zły człowiek. A jeśli coś z serem, raczej jest w porządku.” – „Ostatni dom na zapomnianej ulicy” Catriona Ward.

Tak naprawdę to historia nie tylko – cytując samą autorkę, „(…) o kotce imieniem Olivia, dziewczynce imieniem Lauren i mężczyźnie imieniem Ted”. Historia, która rozpoczęła się zaginięciem sześcioletniej Lulu. Dziewczynki, której siostra Dee Dee poszukiwała przez całe jej dorosłe życie. To nawet nie historia o nieudolnych policjantach, którzy nie potrafią odnaleźć dzieci ginących w okolicy miejscowego jeziora. To historia o cierpieniu tych co odeszli i tych, co zostali. I jedno i drugie cierpienie jest niewyobrażalne. I jedno i drugie cierpienie powinno być opisane w sposób, w który zrobiła to Catriona Ward.

Oklaski należą się autorce z wielu powodów. Po pierwsze idealnie wkomponowana w gatunek i treść narracja. Czasem pierwszo, czasem trzecioosobowa. Wszystko zależy z perspektywy, które bohatera relacjonowane są wydarzenia, myśli, czyny. Sposób narracji odznaczony został rozdziałami nazwanymi poszczególnymi bohaterami. Mamy więc rozdziały zatytułowane Dee, Olivia, Lauren, Ted. Dzięki tej narracji autorka sportretowała w bardzo profesjonalny sposób porwaną dziewczynkę, krzywdzonego w dzieciństwie chłopca, szukającą siostrę, czy kotkę Olivię widzącą i czującą wszystko nawet to, czego nie potrafi zrozumieć. Po drugie bohaterowie. Idealnie rozrysowani. Mimo, że momentami wątki poszczególnych postaci bardzo mnie męczyły i utrudniały zrozumienie, to jednak wszystkie opisy splotły się w jedną, komplementarną całość. Po trzecie zaskakujące tematy poboczne. Dość, że cała fabuła utkana jest jak pajęcza sieć, gdzie nie widać ani początku, ani końca, ani tego od czego się zaczęło, ani – bardzo długo – tego jak się skończyło, to dodatkowo Ward wprowadziła bohaterów będących dodatkową zagadką, jak Bogacz, jak Pan Nocny. Po czwarte tajemnicza, nienazwana choroba o której wspomina matka jednego z bohaterów. Choroba, która pustoszy. Po piąte małomiasteczkowa amerykańska społeczność. Społeczność, w której ktoś coś widzi, coś podejrzewa, niby się interesuje, niby jest zaciekawiona, a tak naprawdę nic nie robi, nie bierze sprawy w swoje ręce. Typowo amerykańskie podejście, które piętnuje wtargnięcie do czyjegoś domu, na czyjąś posesję, do czyjegoś życia. Bez względu na okoliczności, bez względu na pozytywne skutki, które mógłby przynieść ten czyn. I po szóste, może najważniejsze, odwaga. Odwaga Catriony Ward, że w taki sposób opisała temat przewodni książki. Jestem pełna podziwu dla niej za przemyślane do samego końca wątki, które potwierdzają jak wiele pracy autorka włożyła w napisanie tej powieści. Przecież musi być niezmiernie trudno skonstruować powieść z tak różnych bohaterów, o tak trudnej, wymagających i niepokojącej fabule. A niepokoje powodują smutne nastroje, gniew, strach, niezgoda, niezrozumienie itd. Takie uczucia głównie mi towarzyszyły. Możliwe, że z tego powodu momentami książka mnie męczyła. Miałam wrażenie, że czytam ją ciężko i mozolnie.

Reasumując, „(…) zawsze dążymy do czynienia dobra. Zawsze próbujemy chronić dziecko” – „Ostatni dom na zapomnianej ulicy” Catriona Ward. Czy zawsze? Czy wszędzie? Czy tylko?

Dajcie się zaskoczyć i wciągnąć!!! Zapewniam, że takiego rozwinięcia się nie spodziewacie.

Moja ocena: 8/10

Za możliwość zapoznania się z lekturą przedpremierowo bardzo dziękuję Wydawnictwu Czwarta Strona.

„Wybaczam ci” Remigiusz Mróz

WYBACZAM CI

Autor: Remigiusz Mróz
Wydawnictwo: Czwarta Strona
Data premiery: 2021-07-14
Liczba stron: 432

Ile ja już książek @Remigiusz Mróz przeczytałam😊. Sporo, całkiem sporo. Całą serię o Chyłce i Forście, wszystkie książki serii Parabellum i serii w Kręgach Władzy. Oczywiście nie zapomniałam o „Osiedlu Rzniw” i „W Cieniu Prawa”, był jeszcze „Hasztag” i…. No dobrze, nie będę Was zanudzać moimi osiągnięciami czytelniczymi i osiągnięciami samego Autora. Wszystko znajdziecie na moim blogu. Jednego możecie być pewni, po moim zainteresowaniu planami wydawniczymi Autora i Wydawnictwa @Czwarta Strona Kryminału widać ewidentnie, że mam słabość do publikacji tego duetu. Niewiele ponad tydzień od premiery, która miała miejsce 14 lipca br., prezentuję Wam moją opinię na temat najnowszego thrillera Remigiusza Mroza pt. „Wybaczam ci”.

A wszystko zaczęło się od słów „Wybaczam ci”. Te słowa przeczytała Ina Kobryn w wiadomości na Facebooku skierowane do swego męża Rafała. Męża, który spowodował, że jej życie nabrało sensu, a każdy dzień wydawał się jak wycięty z romantycznego serialu. Młody, przystojny, wysportowany, finansista. Do tego zakochany w niej na zabój. Chwilę później Ina dowiaduje się, że tajemnicza nadawczyni wiadomości ginie na środku placu Konstytucji w Warszawie, a jej mąż znika. Ina się nie poddaje i wraz z partnerem jej siostry, Gracjanem zaczyna na własną rękę odkrywać to, co spowodowało takie, a nie inne zachowanie Rafała. I te odkrycia w ogóle się jej nie podobają.

Uwielbiam te wstawki z innych książek autora

Zawsze się zachwycam, gdy w czytanej powieści odnajduję cienie bohaterów z innych książek Autora. Tym razem – a jakże !- Mróz wspomina pracowników kancelarii Żelażny&McVay z serii o Chyłce. No i oczywiście, samą Asieńkę.  Takie wstawki są jak wisienka na smacznym torcie. Chyłka i jej współpracownicy ze względu na swoją profesję wszak mogą być wszędzie. Szkoda z tej możliwości nie skorzystać.

Sama fabuła nie jest niczym wyjątkowym. Mróz wykorzystał motyw niewiedzy, życia w kłamstwie, odkrywania kolejnych informacji, które wszystko burzą. Burzą dotychczasowe życie. Z takim zabiegiem mamy do czynienia w przypadku życia Iny. Okazuje się, że jej mąż ukrył przed nią wiele sekretów. Okazuje się, że i ona wiele przed wszystkimi skrywała. Zaczyna się więc pościg, szaleństwo, poszukiwania i przeszukiwania. Do tego dochodzą spotkania z mężczyznami o krótkich karkach i brak szczerości z mężem. Sama Ina jako bohaterka da się lubić. Szczególnie jej relacja z Gracjanem jest wyjątkowo udana. Natomiast kompletnie nie przekonała mnie w relacji ze swoim mężem. Taka przebojowa, taka inteligentna, a nie zastanowiły jej oczywiste fakty z przeszłości, które powinny być znakiem ostrzegawczym. Ślub kościelny – tak, konkordatowy – nie. Wakacje – tak, ale tylko samochodem. Dopiero pierwsze odkryte kłamstwo, które prowadzi do kolejnego odkrycia, otwiera jej oczy. Oczy na to, co udawała że nie istnieje.

Bardzo dobrze została poprowadzona narracja. Książka składa się z kolejno ponumerowanych rozdziałów. Niektóre z nich noszą tytuły imion głównych bohaterów. Narracja jest pierwszoosobowa, raz z perspektywy Iny, raz z perspektywy Gracjana. Mróz, jako sprawny pisarz,  umiejętnie przechodzi z narracji kobiecej w męską nie tracąc na jakości. Dodatkowo narrację wzbogacają fragmenty z pamiętnika młodej dziewczyny.

Wartości książce dodają dwa wątki społeczne, z którymi – dzięki Autorowi – czytelnik musi się zmierzyć. Jeden związany jest z molestowaniem seksualnym dzieci. Drugi dotyczy amnezji psychogennej, która jest nagłym zanikiem pamięci spowodowanym silnym urazem psychicznym. Obie te kwestie dotkliwie mną wstrząsnęły i spowodowały chwilowe zatrzymanie się. Chwilową kontemplację. Zastanowienie się nad mechanizmami, które zadziałały u sprawcy, a nie zadziałały u ofiary. Próbę odpowiedzi na pytanie, gdzie w tym wszystkim są i byli rodzice, rodzeństwo. Gdzie opieka psychologiczna? Mimo, że te fragmenty niepokoją, są bez wątpienia ważnym elementem tej pozycji. Powodują emocje. Duuuużo negatywnych emocji, ale nie tylko. Chwilami nawet czułam ulgę.

Okazuje się, że nawet Wielkim zdarzają się drobne niedociągnięcia. Wielokrotnie przeczytałam zdanie: „(…) Mimo to nie potrafiłam sobie odmówić sprawdzenia w internecie dziewczyny, z którą Rafał zdradził moją siostrę.”. Kombinowałam na wszystkie sposoby. Przecież siostra to Julia, a Julii chłopak to Gracjan. Rafał to mąż Iny, która właśnie wypowiada w myślach to zdanie. Miszmasz. W końcu zrozumiałam, że na stronie dwieście osiemdziesiątej zdarzyło się małe niedopatrzenie. Ot, nic wielkiego. Wszak  „Errare humanum est, sed in errare perseverare diabolicum”, czyli „Mylić się jest rzeczą ludzką” a dalej chyba szło jakoś tak:„jednak obstawanie przy błędzie jest diabelską pomyłką”.

Z pomyłką czy bez, jest to historia niezwykle wciągająca. Jak to u Mroza bywa, tajemnica goni tajemnicę, zagadka goni zagadkę. Do tego Autor zaserwował nam trochę gangsterki, świata ogromnych finansów i wietnamskiej kuchni. Koniec, no cóż. Zostawił z jednej strony niedopowiedzenie, z drugiej nadzieję, że jeszcze spotkam się z Iną i Gracjanem. Ta para – dla mnie – okazała się najbardziej udana.

Zaliczam tę książkę do „nieodkładalnych”. Pochłonęłam ją w jeden wieczór, a to jest chyba najlepsza zachęta do jej przeczytania. Polecam!!!

Moja ocena: 7/10

Za możliwość przeczytania książki bardzo dziękuję Wydawnictwu Czwarta Strona.

„Podszept” Jacek Łukawski

PODSZEPT

Autor: Jacek Łukawski

Wydawnictwo: Czwarta Strona

Cykl: Krąg Painera (tom 2)

Data premiery: 2021-06-16

Liczba stron: 427

Puk, puk! Są tu jacyś książkoholicy? Mam nadzieję, że w ten wakacyjny czas paru jeszcze zostało. Ciągle złaknionych informacji na temat świeżo przeczytanych książek. Publikowanie własnej opinii dla siebie samej jest, delikatnie mówiąc, słabe😉. Przed Wami recenzja premiery od Wydawnictwo @czwartastrona z 16 czerwca. Już w samej zapowiedzi napisałam, że „Podszept” @Jacek Łukawski – profil autorski od @Czwarta Strona Kryminału jest drugim tomem cyklu „Krąg Painera”. Natomiast pierwszy tom „Odmęt”  bardzo mi się podobał.  Jeśli nie czytaliście jeszcze niczego tego autora przypomnę, że jest to twórca lubujący się w gatunku fantastyki, z wykształcenia grafik komputerowy. Ma już sporo książek na swoim koncie, więc mamy w czym wybierać. Z dużym zainteresowaniem przeczytałam jego pierwszy kryminał i liczyłam, że „Podszept” również mi się spodoba.

Influencerzy powinni umierać online, w porze wysokiej oglądalności, lajkowani do samego końca” – „Podszept”  Jacek Łukawski

Wiem, wiem wybrałam najprostsze rozwiązanie cytując z książki pierwsze zdanie. Cóż poradzę jeśli trafiło w mój gust tak, że zlekceważyłam wszystkie inne, które również sobie zaznaczyłam jako trafne. Zdanie to oddaje współczesność naszych czasów. Tą zdolność do podglądania innych i fascynację wszystkimi streamami na żywo. Fascynację przeze mnie całkowicie niezrozumiałą. Po przeczytaniu książki mam pewność, że i prokurator Arkadiusz Painer  nie do końca rozumie tego oczarowania. To jednak nie przeszkadzało mu wgryźć się w morderstwo na wizji młodej kieleckiej influencerki. Painer wspierany przez aspiranta Dariusza Kryńskiego i Dorotę Kowalską oprócz mierzenia się z mordercą, mierzy się z zainteresowaniem mediów społecznościowych, technologicznym światem i algorytmami, o których nie ma pojęcia. Mimo ogromnego zaangażowania całego zespołu śledczego giną kolejne młode osoby. Chorą grę mordercy dodatkowo komplikują naciski „z góry”. Jednym z podejrzanych okazuje się bowiem syn wpływowego mężczyzny, którego znają prawie wszyscy, a pozostałą część zna on sam. Czy Painer  uchodzący „(…) za specjalistę od najgorszych spraw”, prokurator, którego „(…) skuteczność była ważniejsza od ekscentryzmu” poradzi sobie w tym wirtualnym świecie? Wirtualnym świecie, w którym zdarzają się prawdziwe zbrodnie.

Uwielbiam współczesne polskie kryminały

Tak, zdecydowanie. Zasadniczo lubimy to, co jest nam znane. Opisy miast, miasteczek, humor, nawiązania do przeszłości, do peerelowskiej rzeczywistości, nawet korpo-polityczny świat jest nam bliższy. Do tego te swojsko brzmiące nazwy, imiona, nazwiska. Nawet zachowania prokuratora i policyjnej grupy śledczej brzmią tak swojsko. Ta swojskość i kolejne spotkanie z bohaterami poznanymi w poprzedniej książce serii „Odmęt” przyczyniła się do tak wysokiej oceny książki. Na ocenę złożył się również ciekawy wątek kryminalny, morderstwa na streamie przedstawionego w sposób „Teatralnie brutalny i pobudzający wyobraźnię, niepozostawiający nikogo obojętnym”, dobrze skrojeni bohaterowie, nawet poboczni, te wszystkie front i back-endy, developerzy, DevOpsy, testerzy i fullstacki oraz sprawnie rozrysowana fabuła i ciekawe dialogi.

Na moją ocenę nie wpłynęła negatywnie nawet drobna nieścisłość z dwustudziestiątej strony.  W trakcie przesłuchania Bugajskiego, sam przesłuchiwany sugeruje, że jeden z podejrzanych może „(…) znów dogadał się z Bugajskim”. Ach Bugajski, Kwiatkowski, wszystkie nazwiska speców komputerowych brzmią podobnie. Chyba, że ja nie wyłapałam ukrytego przesłania i wcale Autor nie chciał w tym miejscu wspomnieć Kwiatkowskiego. Jak to mówią, „na dwoje babka wróżyła”.

Całość składa się z kolejno ponumerowanych rozdziałów, w skład których wchodzą krótkie podrozdziały prowadzone w narracji trzecioosobowej, naprzemiennie z punktu widzenia różnych bohaterów. Odnajdziemy w książce perspektywę prokuratora Arkadiusza Painera, policjantów Dariusza Kryńskiego i Doroty Kowalskiej oraz jednego z podejrzanych i samego mordercy. Ta wielość narracji wpływa bardzo pozytywnie na styl książki i jej odbiór. Nie zdążyłam się nią po prostu znudzić!

Dla mnie „Podszept”  to znakomity kryminał. Bardzo podoba mi się postać prokuratora Painera, przypomina mi trochę Kojaka. Jego metody śledcze, traktowanie współpracowników, zaduma, uzasadniona powolność w działaniu i wyciąganiu wniosków, a także sposób przesłuchiwania. Zachwyciłam się w sposobie formułowania hipotez śledczych, dla mnie wypadły wręcz mistrzowsko. Udany jest również wątek prywatny Kowalskiej i Kryńskiego. Mimo wspólnej przeszłości potrafią ze sobą współpracować. Sama Dorota Kowalska jako główna kobieca bohaterka nadal mi się podoba. Taka Dośka. Podoba mi się jej wyczucie chwili, poczucie humoru, cięty język i naturalna, unikatowa, ale jakże delikatna gburowatość. To taka Dośka, która boi się odsłonić swój chroniący ją przed światem pancerz. Przecież, złożone, nietypowe postaci są zawsze gwarantem dobrej prozy.

Jednym słowem jestem zdecydowanie NA TAK.  Po kolejną kontynuację sięgnę na pewno w pierwszej kolejności. W moim odczuciu druga część jest bowiem jeszcze lepsza od poprzedniej. Przy trzeciej możliwe, że zachwytom nie będzie końca.  

A tym, którzy jeszcze nie czytali najnowszej książki Jacka Łukawskiego „Podszept”  gorąco polecam lekturę.

Moja ocena: 8/10

Recenzja powstała dzięki współpracy z Wydawnictwem Czwarta Strona.